W galaktyce istnieje około 400 miliardów gwiazd. Zbadano lub chociaż odwiedzono dotąd mniej niż 1% z nich. Pozostałe światy oraz bogactwa, które zawierają, wciąż czekają na odnalezienie przez korporacje lub niezależnych poszukiwaczy.

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12223
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

[Mgławica Tytan > Gyges] Martwy żniwiarz

7 wrz 2013, o 20:58

Pieśni umarłych
Mistrz gry: Carmen Ortega
Scenariusz: Hawk
Gracze: Aephax, Rebecca Dagan, Kelan Murray, Tas'Neda nar Rayya
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Wszystko, czego trzewia nasączone życiodajnymi płynami wprawiają w ruch zawiłe mechanizmy posiada swe huczne, pierwsze tchnienie. Jego następstwem zawsze było powolne, pozbawione piękności obumieranie - od samego początku, po kres czasu, każda cząstka energii, która znaczy niezwykłość chwil przeplatanych przez wiotkie, wątłe struny świadomości - umrze, brutalnie stłamszona końcem swego trwania. Wkrótce, mimo przepełnienia czarem za życia, zostanie zagubiona, gdzieś pomiędzy wąskimi szczelinami niewiedzy i jeszcze masywniejszymi połaciami ignorancji. Niejeden chciałby wiedzieć, poznać choćby pojedynczy z niezmierzonych, niezliczonych i nigdy niezakosztowanych okruchów myśli. Właśnie ta nieopowiedziana, zapomniana w odmętach kosmicznych całunów część historii stanie się dziś najważniejszą z lekcji. Obrazek - Proszę za mną, wszelkie przygotowania zostały już poczynione - polecił młody, na oko jeszcze nastoletni, ludzki mężczyzna. Jego nieśmiałe wejrzenie wgłąb tej pustej i sterylnej dość kajuty musiało wyglądać trochę śmiesznie, gdy nagle zatrzymywało się na każdym członku tego oddziału. Tak, tak, tylko tego oddziału, ponieważ osób chętnych do wejścia w prawie samo centrum inferno, piekła, z którego zdawało się nie być wyjścia, o dziwo było więcej. Niestety, mimo pokaźnych nakładów kredytów, jakie Thaox Industries wpakowało w całą tę wyprawę, nie mogli sobie pozwolić na zatrudnienie więcej niż ośmiu najemników, którzy mieliby stanowić pewnego rodzaju ochronę dla ich naukowców. Z tymi faktami każdy został zapoznany już wcześniej, a przynajmniej takie informacje dostała "góra" całego projektu. Kto? Jak na razie zostaje to owiane kirem tajemnicy.

Wychodząc z pomieszczenia, w jakim wcześniej oddział raczony był w otoczeniu białych ścian stosunkowo błogą ciszą i mocnym, błękitnym światłem padającym na sylwetki przebywających weń osób z monitorów wokół, zauważyć można było duży kontrast kolorystyczny pomiędzy tym, a sąsiadującym z nim korytarzem. Choć teoretycznie nie powinno być tu tak ciemno, to cały koloryt zostawał zdławiony przez nikłe, białe poświaty wydobywające się ze swoich źródeł umieszczonych co metr na suficie, zaraz nad nimi. Idąc nieco dalej, bo po około dwudziestym kroku, cała czwórka mogła się już domyślić celowości zabiegu półmroku, jaki wciąż im towarzyszył. Lewa ze ścian, będąc teraz już jedynie przyciemnionym szkłem, powoli i leniwie poczęła ukazywać gwałtownego reżysera dzisiejszego spektaklu. Pośród cieni czarnych niczym najstraszniejsza z nocy, kąpiąc się we własnym gniewie jako zwiastunie rychłej śmierci, swoje ogromne, gorące oblicze ukazał Gyges - struręki, którego członkom zdawał się odpowiadać każdy wypluwany przezeń płomień, już niebawem strącony w przepastne czeluści samego, ponurego Tartaru.

Chowając z powrotem swoje rozgoryczone lica za następną z litych ścian, pozostawał nadal niewzruszony w miejscu, od niemal pięciuset tysięcy lat oczekując swej ostatecznej sonaty.
Koniec przezroczystych elementów w powłoce statku zwiastował również połączenie się korytarza z przestronnym holem opatulonym z wewnątrz następnym zatrzęsieniem różnokolorowych, holograficznych ekranów zalewających zewsząd informacjami, gdzie napotykając ciągle zupełnie nowe, nieznajome twarze należące do pracowników Thaox Industries, - jakich, swoją drogą, za kilka sekund już się nie będzie pamiętać - zespół usłyszał następne polecenie z ust prowadzącego ich wcześniej mężczyzny. Polecenie nakazujące czekanie na drugi oddział. Brzmiał jak nieco wystraszony - całkiem możliwe, że były to jego pierwsze dni w pracy - ale mimo to zdeterminowanie dążył do wypełnienia nakazanych mu wytycznych. W oczekiwaniu, patrząc się gdzieś w bliżej niezidentyfikowanym kierunku, nerwowo przestępował z nogi na nogę.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Aephax
Awatar użytkownika
Posty: 106
Rejestracja: 5 sie 2013, o 15:50
Miano: Aephaxos Kytham
Wiek: 24
Klasa: Strażnik
Rasa: Turianin
Zawód: Koroner, technik, obibok.
Lokalizacja: kubeł
Kredyty: 14.770

Re: [Mgławica Tytan > Gyges] Gdzieś w przestrzeni

7 wrz 2013, o 23:08

- Rodzice pozwalają ci się bawić tak daleko od domu?- Mruknął rozdrażniony turianin w monokombinezonie z kapturem do mijanego w przejściu zdenerwowanego chłopaka, którego nagłe pojawienie się i komunikat wyrwały go z niespokojnego snu w którym spędził większość lotu. Minął dobry rok odkąd koroner miał okazję przebywać w dłuższej podróży na pokładzie większej jednostki, przez ten czas zdążył odwyknąć niemal zupełnie od skoków w przestrzeń i rozregulowanego cyklu dobowego, usypiał z trudem kołysany do snu szumem silników i metalicznymi jękami kadłuba by ostatecznie i tak obudzić się niewyspanym. Nie wypowiadając ani słowa więcej postąpił do przodu o kilka kroków na zesztywniałych od przebywania w niewygodnej pozycji nogach.
Zatrzymał się dopiero przy przyciemnionej szybie obracając bladą twarz ku gorejącemu olbrzymowi dopóki jasność nie zmusiła jego źrenic do zwężenia się w pionowe szparki. Pozostawiając słabość konstrukcyjną z pancernego szkła za sobą wznowił marsz by znaleźć się w holu pośród zmieniających się oblicz i kalejdoskopu holoekranów. Wypatrując przez okno szanse na dostrzeżenie czegokolwiek w próżni były bliskie zeru. Czujniki wiedziały lepiej, one jedne mogły ukazać mu prawdę o tym co w rzeczywistości działo się tam na zewnątrz w czarnym oceanie bezkresnej pustki Tartaru.
Prawdę o grzejącej osłony do piekielnych temperatur plazmie i dryfujących szczątkach planet oraz asteroid pożartych przez Gygesa. O oderwanych tytanowych płytach i wyprutych żelaznych wnętrznościach krążącego na orbitach cmentarzyska statków. Nade wszystko zaś o nabrzmiałych od dekompresji zamarzniętych i zwęglonych jednocześnie ciałach zawieszonych gdzieś w eterycznym niebycie.
Obserwował pracę zespołu technicznego starając się nie przeszkadzać im na ile to było możliwe. Chciwie spijał każdą informację pojawiającą się na ekranach badając wykazy z maszyn chłodzących i trajektorie kursu. Nasłuchiwał otwartych częstotliwości weryfikując szumy i zakłócenia wywołane bliskością Gygesa.

- Hej kochasiu, pozwól no tu na chwilę.- Zdecydował się skinąwszy na chłopaka po chwili poprzedzonej ciężkim westchnięciem. - Dasz radę załatwić mi randkę z nawigatorem? Albo głównym technikiem? Nie pamiętam kto tu jest kim. Wysyłaliście mi akta ale trochę się sfilcowały.- Zagaił biorąc świeżaka na stronę. Turianin nie kłamał. Większość danych, które otrzymał przed wyprawą od kompanii zostały usunięte przez zabezpieczającego wierzytelność robaka razem z resztą plików które usiłował wyciągnąć włamując się do archiwum ich firmy przez proxyka.
Ostatnio zmieniony 9 wrz 2013, o 21:16 przez Aephax, łącznie zmieniany 3 razy.
ObrazekObrazek Obrazek
Tas’Neda nar Rayya
Posty: 186
Rejestracja: 22 sie 2013, o 13:50
Miano: Tas'Neda nar Rayya
Wiek: 35
Klasa: Szpieg
Rasa: Quarianka
Zawód: Podróżnik
Status: Łażenie po Żniwiarzu.
Kredyty: 5.500

Re: [Mgławica Tytan > Gyges] Gdzieś w przestrzeni

8 wrz 2013, o 00:36

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Quarianka starała się stanąc z boku, także podczas odprawy - tak, by móc obserwowac i pozostałych członków tego zespołu, i chłopaka. Wyglądała jak każdy inny przedstawiciel swojej rasy, z jednym wyjątkiem - pancerz na prawej ręce znacząco odstawał, jakby ktoś próbował nałożyc jeden na drugi - i w sumie nie było tu przesady. Spod rozwarstwionych elementów wystawały czarne, syntetyczne włókna i kilka ciemnoszarych elementów, bardziej pokrytych tym zewnętrznym opancerzeniem.
W pewnym momencie drgnęła dośc gwałtownie, a po chwili zaczęła mówic do siebie, dośc cicho, ale dało się usłyszec jakby połowę jakieś rozmowy...
RK-01: Stwórco Tas'Neda, ilośc platform organicznych powyżej przewidywanej. Sugerowana akcja: ewakuacja.
- Przyjęłam. Sugerowana akcja: obserwacja. RK, czasami współpraca jest potrzebna...
RK-01: Przyjąłem. Analiza sytuacji. Platforma Tas'Neda jest nadrzędna.
- No co ty nie powiesz...
RK-01: Współpraca. Analizowanie bibliotek... Analiza zakończona. Akcja: Współpraca jest optymalna.
- Przyjęłam. Otóż to, RK, w ten sposób można osiągnąc więcej...
RK-01: Jak zamontowanie platformy RK-01 w platformie Tas'Neda?
- Co? Nie, to był bunt. Nie współpraca... on zrobił krzywdę celowo.
RK-01: Brak danych. Sugerowana akcja: zakończenie tematu.
- Potwierdzam, koniec sesji...

Quarianka kontynuowała rozglądanie się po statku. O ile gwiazda była piękna, to szyba stanowiła stanowczą wadę konstrukcyjną. Jej własny statek był o wiele lepszy. Choc pewnie ta wielka jednostka nie musiała miec zapewnionego oddzielnego miejsca z dala od monitoringu i jakichkolwiek komputerów... Od kiedy sprawdziła archiwa "Kuli", nie zostawiała statku w normalnych dokach.

Jej "kompani" byli obiecujący. Turianie mieli zazwyczaj przeszłośc wojskową, kobieta... no cóż, pomińmy tą kwestię... jedynym problemem był człowiek. Coś w nim było nie tak, ale nie mogła powiedziec co. Uznała, że będzie miała na niego oko.

Chwilę po rozmowie Quarianka zbliżyła się nieco w kierunku najbliższej ściany, i oparła się o nią. Wolała nie zaczynac rozmowy z innymi - po pierwsze, RK mógł się wciąc, co byłoby dla niej nieprzyjemne, po drugie - jedyna osoba, od której mogła zdobyc informacje chyba była zajęta odpowiadaniem Turianowi. No cóż, pozostaje chwilę poobserwowac innych, czekając na odpowiedni moment do włączenia się do rozmowy.
ObrazekObrazek
Bonusy:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Wyświetl wiadomość pozafabularnąWyświetl wiadomość pozafabularną

Statystyki broni własnej roboty:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Ahmed Murray
Awatar użytkownika
Posty: 86
Rejestracja: 27 sie 2012, o 10:16
Kredyty: 10.000

Re: [Mgławica Tytan > Gyges] Gdzieś w przestrzeni

8 wrz 2013, o 18:48

Jako, że podróż była długa, młody Murray pozwolił sobie na kilka godzin relaksującego snu. Kto wie co się zdarzy, gdy dotrą już na miejsce, lepiej być wtedy w pełni sił i myśleć trzeźwo. Gdy królewicz z łaski swojej raczył powstać z koji zbliżali się powoli do celu. Dlatego rozprostował się i zaczął nakładać na siebie kolejne części swojego kombinezonu. Gdy tylko skończył oporządzanie się, niezwłocznie podążył w kierunku pokładu widokowego, na którym znajdywała się już grupa badawcza Thaox Industries oraz załoga najemników, z którymi miał wątpliwą przyjemnoś niedługo pracować. Kelan rzekł - Dzieńdoberek wszystkim!. Zwrócił uwagę wszystkich, to fakt, jednak nie uzyskał żadnego odzewu. W takim wypadku wzruszył ramionami i zwrócił się w kierunku przyciemnianej szyby, by przyjrzeć się piekielnemu olbrzymowi. Widoki równie ciekawe co na Kronosie - pomyślał - tylko trochę bardziej niestabilnie. Rozmiary tego monstrum, buchająca plazma oraz niemal oślepiający blask wydzielanego przezeń światła- te składowe tworzyły obraz, który można by porównać do którejkolwiek z błękitnoskóryh asari- zabójcze piękno. Dosłownie zabójcze. W obu przypadkach.
Mimo z lekka przyciemnianej szyby wkrótce musiał odwrócić swoje spojrzenie, gdyż jego oczy niezbyt często wystawiane były na taką dawkę promieniowania. Postanowił, że teraz kolei przyjrzy się przyszłym kompanom w podróży. I chyba nie on jeden, gdyż wydawało mu się, że Quarianka skoncentrowała swój wzrok na jego osobie. Chociaż co on może tam wiedzieć, przez te plastiki na ich twarzach za przeproszeniem gówno widać z zewnątrz. Zwrócił uwagę na jej podejrzane zachowanie, którego oznaką było skrzętne chowanie prawego ramienia po płaszczem. Ciekawe, co ona tam kryje -mruknął pod nosem. Póki co nie znajdujac racjonalnego wyjaśnienia, ruszył wzrokiem dalej. W przeciwległym kacie pomieszczenia znajdował się turianin, który wygladał na typa spod ciemnej gwiazdy. Albo Thaox Industries się pomyliło przy rekrutacji, albo gość mimo swego wyglądu musiał mieć dobre résumé.
Ostatnią postacią z jego grupy była ludzka kobieta - zerkając na insygnia munduru można było szybko zauważyć, że należy do Przymierza. Współpracę najlepiej było zacząć od niej - Kelan nie był rasistą jak sporo osób w jego organizacji, jednakże prędzej wzbudzi zaufanie u przedstawiciela własnego gatunku, niźli u obcych. Nie czekał, aż zejdą na powierzchnię planety, tylko ruszył stanowczym, choć spokojnym krokiem w stronę pięknej inżynier by rozpocząć znajomość...
Tas’Neda nar Rayya
Posty: 186
Rejestracja: 22 sie 2013, o 13:50
Miano: Tas'Neda nar Rayya
Wiek: 35
Klasa: Szpieg
Rasa: Quarianka
Zawód: Podróżnik
Status: Łażenie po Żniwiarzu.
Kredyty: 5.500

Re: [Mgławica Tytan > Gyges] Gdzieś w przestrzeni

8 wrz 2013, o 20:02

Tym czasem quarianka dalej podpierała ścianę, delikatnie masując pięknie odsłoniętą, prawą rękę - trafił się jeden z momentów w których ta delikatna różnica między sztucznymi a prawdziwymi mięśniami była bardziej nieprzyjemna. Takie masowanie było jednocześnie sygnałem dla RK, by jakoś to wyrównał - w końcu on słyszał i widział to, co quarianka, nie miał dostępu do jej myśli.

Turianin nadal był zajęty rozmową z chłopakiem, który nas przywitał, a mężczyzna podszedł do drugiej przedstawicielki swojego gatunku. Cóż, może tak będzie lepiej? Ostatni raz, kiedy miała współpracowac z ludźmi, straciła rękę...
Wzdrygnęła się lekko na tą myśl, choc przecież rozważała ją przed chwilą. Prawdę mówiąc, czuła potrzebę wykonywania jakiś zbędnych gestów, by bardziej się przywiązac do tego, kim była.
Lekko uśmiechnęła się jednak, choc rzecz jasna nikt nie mógł tego zauważyc - przerwy między częściami rękawicy Armax Arsenal sięgały centymetra, więc, sądząc po cichym komentarzu chłopaka, nie była ona jedyną "inwalidką" w zespole. Ewentualnie był on dośc roztrzepany, co, choc zabawne, mogło byc też niekorzystne.
Zauważyła, że jedna z płytek rękawicy lekko za bardzo odstawała - tak mocno, że mogła odpaśc. Delikatnie ją docisnęła, by platforma się dopasowała. Przy okazji coś jej przyszło do głowy.

Odeszła na moment w kierunku turianina - prawdę mówiąc nie wiedziała gdzie idzie, po prostu chciała zmienic pozycję - i zapytała:
- RK, dlaczego ta platforma jest dostosowana do quariańskich pancerzy?
RK-01: To stara platforma.
- Co to znaczy?
RK-01: Była testowana możliwośc wczesniejszego kontaktu ze stwórcami.
- Rozumiem... Co nie wyszło?
RK-01: Hełmy nie pasowały.
Tas'Neda roześmiała się cicho, po czym dodała:
- Przyjęłam... Koniec sesji.
ObrazekObrazek
Bonusy:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Wyświetl wiadomość pozafabularnąWyświetl wiadomość pozafabularną

Statystyki broni własnej roboty:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Rebecca Dagan
Awatar użytkownika
Posty: 605
Rejestracja: 22 maja 2013, o 18:42
Miano: Rebecca Dagan
Wiek: 24
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Podporucznik Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 20.290
Medals:

Re: [Mgławica Tytan > Gyges] Gdzieś w przestrzeni

9 wrz 2013, o 19:35

Droga była długa i nużąca, mając jednak za sobą także długą i nużącą pracę w ludzkiej ambasadzie na Cytadeli czuła się niemal jak w domu. Tak i tam, jak i tu atrakcji nie było zbyt wiele, co doprowadziło do sytuacji, że jej umysł - przystosowany raczej do obliczeń, których przynajmniej połowa społeczeństwa nawet kijem by nie dotknęła - przeszedł w stan wegetacji. Pozbawiony bodźców mogących zmusić go do wytężonej pracy, obumierał - a przynajmniej do takiego wniosku doszła w końcu Rebecca, nie mogąc sobie przypomnieć jakiegoś fragmentu kodu (fragmentu, który do niczego nie był jej teraz potrzebny, a którego przywołanie z pamięci miało być swoistym ćwiczeniem na pobudzenie procesów myślowych).
Przechodziła właśnie etap irytacji tymże faktem, gdy wreszcie ukazał im się widok Gygesa. Zwalniając nieco kroku przy szybie - wolne żarty, kto w ogóle konstruował ten statek? - zmrużyła powieki, by ograniczyć porcję światła podrażniającą jej wzrok, a gdy pomimo tego w polu widzenia pojawiły jej się drobne mroczki, ruszyła bez słowa dalej.
Przez całą drogę ani myślała zawierać bliższych znajomości. Wiedziała, że będą pracowali w grupie, ale to właśnie dlatego starannie ograniczała swoje kontakty z pozostałymi. Była mistrzynią w rujnowaniu jeszcze nie nawiązanych relacji i lepiej było nie zaczynać od tego ekspedycji. Zamiast więc uczynić choćby krok w kierunku poznania swych tymczasowych współpracowników, zgodnie ze swym zwyczajem zaszyła się w świecie własnych myśli i wyobrażeń, w taki oto sposób przeczekując podróż.
Tymczasem jednak znaleźli się bliżej jak dalej swego celu - a przynajmniej taki wniosek pozwoliła sobie wysnuć - co było chyba dobrym momentem, by przynajmniej przyjrzeć się pozostałym. Żadnego z nich nie oceniała, nikomu nie przyklejała metki. Po prostu patrzyła, jak gdyby podobna obserwacja rzeczywiście miała dostarczyć jej jakichś konkretnych informacji.
Gdy w końcu jej wzrok padł na człowieka, zorientowała się, że jeśli tylko sama nie stoi na drodze do jakiegoś strategicznego, niezwykle ciekawego punktu statku, to mężczyzna kieruje się właśnie ku niej. Czy to dobrze? Pewnie nie, ale nie będzie przecież szukała wymówek, by tylko uniknąć rozmów. Prędzej czy później kontakt musiał zostać nawiązany, czyż nie? Lepszy, gorszy - jakikolwiek. Traktowała to jednak jako przykry obowiązek aniżeli wspaniałą, radosną okazję do umilenia sobie najbliższych chwil, toteż jej ostrych rysów nie złagodził uśmiech. Stała i patrzyła, w duchu łudząc się, że może jednak rzeczywiście za jej plecami kryje się coś interesującego, co mogło zwabić mężczyznę.
STRÓJ CYWILNY PANCERZ NPC

ObrazekObrazek

+ 17% do obrażeń od mocy technologicznych
- 1,5 PA koszt umiejętności technologicznych
+ 10% do obrażeń przeciw pancerzom, penetracja ścian i osłon
+ 35% tarcz
+ 15% w rzutach na dostęp do baz Przymierza
+ 20% premii technologicznej
Centurion: pozwala zignorować jedno, wybrane trafienie na walkę - swoje lub sąsiadującego sojusznika
+ 20 do wyniku testu na kości [jednorazowo, niewykorzystane].


Wyświetl wiadomość pozafabularną

Obrazek
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12223
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Mgławica Tytan > Gyges] Gdzieś w przestrzeni

10 wrz 2013, o 18:52

Pytanie turianina wyraźnie zakłopotało młodzieńca. Potarłszy lekko kark otwartą dłonią, rozejrzał się nerwowo w obie strony.
- Nie wydaje mi się, bym był upoważniony do rozporządzania czasem pani T'Reyi, czy pana Paryna. Nie chcę wyjść na niegrzecznego, miałem państwa tylko zaprowadzić na odprawę - ani na moment jego wzrok nie napotkał po drodze oczu turianina. Zachowanie mężczyzny, choć irytujące, zaczynało być nieco dziwne - nie było jednakże wystarczająco dużo czasu do jakiegokolwiek zastanawiania się nad tym, gdyż następne, ewentualne interakcje zostały uniemożliwione przez przybycie drugiej grupy najemników. Już ze względnego "daleka" można było usłyszeć ich rozmowy, które, szczerze mówiąc, nie zwiastowały nic przyjemnego. W każdym razie jeśli chodzi o pierwsze wrażenie.
- ... sygnał wysłany gdzieś w przestrzeń - co za tajemnica może się kryć zaraz za tym skąpym zlepkiem informacji? O! - kobieta w okularach będących raczej na pewno jedynie ozdobą, idąca dotąd tyłem, pospiesznym, wyraźnie podekscytowanym krokiem zbliżyła się do mijanego wcześniej przez pierwszy zespół okna. Tuż za nią podążał raczej małych rozmiarów dron latający, rozświetlający bladym strumieniem przestrzeń przed sobą. Raczej na pewno nie był bojowy, co można było wywnioskować po obserwowanej właśnie scenie. - Oto i nasza dzisiejsza gwiazda wieczoru - wielki, plazmowy olbrzym uzbrojony w strach śmiałków uczestniczących w tej wyprawie! Fifi, przybliż tu! - ostatnie słowa wypowiedziała półszeptem, po czym kontynuowała. - Czujecie ten dreszczyk emocji? Ja tak! Nie mogę się doczekać niebezpieczeństw, jakie z pewnością powitają nas już za chwilę! Jeszcze trochę, a będziemy świa...
- Ja pierdolę - dramatyczne przemówienie blondwłosej dziennikarki skutecznie zagłuszył ochrypły, dość niski męski głos, którego posiadacz nie omieszkał podzielić się opinią z resztą otaczających go osób. Mężczyzna na oko 45-letni, barczysty, odrobinę przygarbiony, a i tak górujący nad otoczeniem swoimi dwoma metrami wzrostu doczłapał się ociężale do pierwszej grupy. Zaraz za nim podążał niewiele niższy, choć na pewno dużo lżejszy i młodszy, puprurowoskóry drell, uważnie lustrujący otoczenie swoimi dużymi, czarnymi oczyma, w których jednocześnie zdawały się odbijać wszystkie kolory dookoła. Przez cały ten odcinek drogi nie odezwał się jednak słowem, ograniczając się tylko do obserwacji.
- Ile monitorów...! Jak myślisz... ile dostalibyśmy za złom z tej sali...? Założę się... że nawet większość nie jest tu potrzebna... Nikt nie zauważyłby... braku jednego... czy dwóch - przerywane co chwilę zdania i głośno wciągane powietrze nie mogły zwiastować nikogo innego, jak volusa. Dokładnie - patrząc w dół, idąc obok drella, zataczał się wokół własnej osi niczym masywne ciało niebieskie volus, choć powodem tego zdawało się być raczej wycena znajdujących się tu rzeczy niż jakieś... głupie upodobanie do kręcenia się wokół. Choć mówił powoli przez ograniczenia spotykające wszystkich z jego rasy, zdawał się być podniecony. Dochodząc wreszcie do pozostałych, każdego ze stojących obdarzył szybkim spojrzeniem, by na dłużej zatrzymać je na znajdującej się nieopodal quariance. Postąpił kilka niewielkich kroczków do przodu, zatrzymując się przy nogach obiektu swojego tymczasowego - a przynajmniej taka była nadzieja - zainteresowania. - Witaj, quariańskie plemię... jestem Basha - skierował głowę do góry, chcąc napotkać dwie, tlące się w hełmie Tas iskierki. Siłą rzeczy, gdy wodził wzrokiem w górze zauważył dwa, niewielkie, ale proporcjonalne kształty, na których na krótką chwilę skupił całą swoją uwagę. - A już myślałem... że nie będzie tu nikogo interesującego... do poznania... prócz mojego przyjaciela, Quintusa...
Drell słysząc stwierdzenie Bashy, w zrezygnowaniu przetoczył tylko oczami po suficie, krzyżując równocześnie ręce na klatce piersiowej. Kilka sekund później, do oddziału dołączyła również stojąca do tej pory wciąż przy oknie reporterka. Odgarniając kręcący się, krótki blond kosmyk z czoła, przecisnęła się do nastoletniego "przewodnika", zwabiona zapewne jego charakterystycznym, pracowniczym strojem.
- Dzień dobry, jestem Charlotte Hardman. Czy mogłabym zadać panu kilka pytań odnośnie naszej niebezpiecznej wyprawy? - nadzieja przemieszana z oczekiwaniem odbijające się w morskich oczach Charlotte była dla młodzieńca nie do zniesienia; a to uczucie nasiliło się jeszcze bardziej, gdy blask drona będącego również kamerą, padł na oblicze niewysokiego mężczyzny.
- Proszę go zostawić. Nawet gdyby nie trząsł się w tym momencie ze strachu jak pyjak na widok varrena, i tak nie mógłby pani powiedzieć nic istotnego - spokojny, acz stanowczy męski głos dobiegł grupkę zza pleców młodziana. Poważnie wyglądający turianin o skórze czarnej niczym noc podążał w ich kierunku pewnym chodem, mówiącym wręcz "to ja tutaj dowodzę". Kroku dotrzymywała mu młoda, ludzka para naukowców, o charakterystycznych czarno-żółtych uniformach oznaczonych na piersi wielką literą "T".
- To może dowiem się czegoś od pana, panie... - kobieta pozostawała nieugięta, ale nie zdążyła dokończyć, gdyż znów ten sam, lekko wibrujący, basowy tembr głosu wszedł jej w słowo.
- Wszystko, co było niezbędne do przekazania na temat tej wyprawy posiada pani w przesłanej wcześniej extranetowo wiadomości, jak każdy obecny tutaj. A teraz naprawdę musimy zacząć się streszczać, bo ten, obok którego teraz stacjonujemy, nie będzie na nas czekać - ponura, acz potrzebna do uspokojenia dziennikarki uwaga "rozbrzmiała" ciszą wśród zgromadzonych. - Witam państwa, moje imię i nazwisko brzmią Theren Sinos. Jestem oficerem kierującym całą operacją badawczą w pobliżu Gygesa, a Thaox Industries jest jak dotąd jedyną organizacją, która zdecydowała się zbadać problem pochodzącego stąd sygnału dogłębniej. Na pewno zostali poinformowani państwo o wszelkich niebezpieczeństwach, będących jednak tylko przykrą ewentualnością - nikt nie wie czy olbrzym za naszymi plecami postanowi wydać ostatnie tchnienie za dziesięć minut, miesiąc czy rok. Jest to ten nieodłączny element ryzyka, który niestety musimy mieć cały czas na względzie. Następna sprawa, o której również zostaliście poinformowani, ale należy o niej wspomnieć: sygnał pochodził z dużego obiektu znajdującego się w stosunkowo niewielkiej odległości od gwiazdy, co kazało nam podejrzewać, że mógł być to obiekt zdatny do samodzielnego poruszania się - w tym momencie podniósł swoją lewą rękę, by ukazać na niej uaktywniający się omni-klucz. Wystukując na nim komendę, zmusił go do wyświetlenia na tyle dużej holograficznej mapy, by każdy z obecnych mógł zauważyć bardzo pobieżny, właściwie niewiele przedstawiający schemat statku kosmicznego, kręcący się powoli wokół własnej osi. - To jednostka, z jaką przyjdzie się wam zmierzyć, panie i panowie. Jak obliczyliśmy, w jej głębi znajduje się źródło sygnału, o który w tym wszystkim chodzi. Naszym punktem honoru jest zbadanie tego statku - mapa zminimalizowała się do niewielkiego okienka, a sam turianin opuścił rękę, cofając się o krok do tyłu i wskazując na dwójkę młodych ludzi obok siebie - To jest dr Pearson i dr Collins, badacze pracujący na stałe dla Thaox Industries - na wyraz "Pearson", stojący ciągle gdzieś z boku Quintus nagle ożywił się i ciepło uśmiechnął do ładnej, niewysokiej blondynki noszącej owe nazwisko - Głównym zadaniem waszej ósemki jest to, by żadnemu z nich nie stała się krzywda. Pamiętajcie, że to my jesteśmy waszym pierwszorzędnym pracodawcą, my wam płacimy i my wymagamy, by ta dwójka wróciła cało z niezbędnymi danymi.
Korzystając z okazji prawdopodobnego końca tłumaczenia przez turianina warunków współpracy, z komunikatora w ścianie odezwał się nieznajomy, żeński głos.
- Doktorze Sinos, jesteśmy najbliżej jak mogliśmy podlecieć. Prom jest już gotowy, pilot czeka na instrukcje - interkom ucichł w oczekiwaniu na dalsze polecenia.
- Dziękuję Kayo, kieruję oddział w kierunku śluzy - odparł opanowanym tonem, po czym machając ręką ponaglił pozostałych, by podążyli za nim. Wymijając wciąż niby te same, zabiegane twarze i kreśląc korytarzami Curse'a drogę do celu, mężczyzna wciąż starał się przekazywać niezbędne informacje. - Będąc już na statku, waszym "szefem" - tu uniósł dłonie, robiąc nimi gest cudzysłowowy. - będzie doktor Pearson. Idziecie tam, gdzie ona zdecyduje się pójść. Pozostajecie równocześnie w stałym kontakcie z nami - w razie, gdybyśmy dowiedzieli się czegoś więcej, niezwłocznie was o tym poinformujemy.
Doszedłszy wreszcie do wspomnianej wcześniej śluzy, Sinos przystanął na chwilę, odbierając trzy, niewielkie urządzenia od ludzkiej kobiety czekającej już na nich przy wyjściu. Oddając jedno dr Joan, pozostałe dwa wyciągnął w ręce do oddziału.
- To skanery, które pozwolą nam dokładniej zidentyfikować jednostkę, do której się udajecie. Mają połączenie z pokładową WI Curse'a, ale na wszelki wypadek zapisują również informacje na wewnętrznym dysku. Jeśli stanie się tak, że żaden z nich *jakimś cudem* - ostatnie dwa słowa podkreślił bardzo wyraźnie - nie wyśle pobranych danych do nas, będziecie musieli po nie wrócić i w powrotnej drodze je nam dostarczyć - na trójpalczastej dłoni turianina wyciągniętej w stronę pozostałych, widniały dwa, malutkie, wypukłe dyski, przypominające troszkę powiększoną główkę od pinezki oczekujące odebrania przez dwie osoby ze zgromadzonych. - No i zapraszam do promu - drugą ręką wskazał otwartą śluzę, w której czekał już na nich śnieżnobiały prom mający doprowadzić ich do celu.
Aephax
Awatar użytkownika
Posty: 106
Rejestracja: 5 sie 2013, o 15:50
Miano: Aephaxos Kytham
Wiek: 24
Klasa: Strażnik
Rasa: Turianin
Zawód: Koroner, technik, obibok.
Lokalizacja: kubeł
Kredyty: 14.770

Re: [Mgławica Tytan > Gyges] Gdzieś w przestrzeni

10 wrz 2013, o 23:24

- Zapomnij, że w ogóle pytałem.- Stwierdził kwaśno koroner dziwiąc się sobie , że w ogóle liczył na uzyskanie od młodzieńca jakiejkolwiek pomocy innej niż wskazanie drogi do pokładowej ubikacji.
Słysząc odległe głosy rozmów targnął szyją jak zaalarmowany varren odwracając się w kierunku z którego dobiegały. W pierwszej chwili zamierzał skomentować pojawienie się blondwłosej kobiety i sunącego za nią kamerobota ale uprzedził go zwalisty bandyta wypowiadając jego myśli na głos. Na widok wynurzającego się zza jego barków drella turianin stracił ochotę na jakiekolwiek docinki chociaż ochotę miał wielką. Zwłaszcza w momencie pojawienia się volusa szacującego wartość monitorów. Tylko najgorsi złomiarze interesowali się krzemowodorowymi wizualizatorami kiedy w procesorach i sekwencerach tablic rozrządowych kryły się pokłady trytu, platyny i krystalitu.
Odstępując od młodzika cofnął się o krok znajdując oparcie na pobliskiej ścianie spod której bez słowa i ze skrzyżowanymi rękoma przyglądał się całej zgromadzonej tu hałastrze. Mówiący do siebie quariański dzieciak z niewyrównanym ciśnieniem w kombinezonie. Zaraz, to cycki nie wybrzuszenia, jednak quarianka. A ta proteza? Żaden tam temporalny substytut, w pełni funkcjonalne połączenie biosyntetyczne, bez nerwoskurczy i opóźnień. Jak i skąd? Ludzki mężczyzna. W moim wieku albo nieznacznie młodszy, trudno się ich szacuje na przełomie adolescencji i po jej zakończeniu. "Dzieńdoberek"? Na statku? Co to kurwa, wieczorek zapoznawczy kolonistów? Nosimy ten sam model gnata czyli nie mamy do czynienia ochotnikiem na pierwszy front, biotyk też nie, wyczułbym już dawno. Zagaduje ludzką kobietę. Swędzą go jaja albo kupi się do swoich, chyba to drugie. Czy ja jej gdzieś nie widziałem? Nie, nie przeoczyłbym jej chociaż sama najwyraźniej nie chce być dostrzegana. Zdradza ją soft, przy tej mocy nadawczej nie mogę nawet sprawdzić godziny ani odpalić pornosa żeby nie potknąć się o fale. Gdybym tylko jeszcze wiedział jak dobrać się do sygnału. Ustawić cracka na pozycjonowanie i liczyć, że się nie zorientuje? Na samym omni i data? Gówno.

Chyba nie byli tacy źli, co?
Przynajmniej w porównaniu do tych którzy właśnie przypełznęli. Na ich tle nawet turiański renegat zajmujący się zawodowym obmacywaniem zwłok prezentował się godnie i profesjonalnie.

- Panie Sinos...- Zaczął przeciągle odrywając plecy od ściany i naciągając kaptur tak by ten ukrył przynajmniej część wytatuowanego na twarzy wzoru. Nim zdążył zwrócić uwagę oficera przerwał mu głos z komunikatora.

- Ogłaszanie stanu gotowości bez analizy podejścia i czasu na zgłoszenie ewentualnych wniosków i obiekcji. Iście po turiańsku. - Stwierdził z niezadowoleniem w poruszeniu jakie nagle zapanowało.

- To brak zaufania czy zwykła ostrożność? - Zapytał biorąc jeden z dysków od Sinosa i oglądając go pod światło. - Obawiacie się wycieku danych czy ich uszkodzenia na standardowych nośnikach pamięci podręcznego użytku? A może jedno i drugie?- Zastanowił się głośno obracając w palcach mikroskaner. Oczy o żółtych tęczówkach zatrzymały się na doktor Joan nie zaszczycając oficera więcej niż tylko przelotnym spojrzeniem.
ObrazekObrazek Obrazek
Tas’Neda nar Rayya
Posty: 186
Rejestracja: 22 sie 2013, o 13:50
Miano: Tas'Neda nar Rayya
Wiek: 35
Klasa: Szpieg
Rasa: Quarianka
Zawód: Podróżnik
Status: Łażenie po Żniwiarzu.
Kredyty: 5.500

Re: [Mgławica Tytan > Gyges] Gdzieś w przestrzeni

11 wrz 2013, o 23:01

I to jest ta druga ekipa? - pomyślała Tas, zawiedziona. Tyle osób, i żadnych quarian... Gdyby nie fakt, że ją zatrudnili, pomyślałaby że szefowie tej korporacji są uprzedzeni.

Postanowiła zostawic zachowanie volusa bez słownego komentarza - po prostu lekko uniosła głowę do góry, parodiując przewracanie oczami które widziała kiedyś na vidzie. Następnie przyjrzała się nieco bardziej tym przybyłym...

Volus nie był niczym nowym - zachowywał się jak przeciętny przedstawiciel swojego gatunku... Może poza tym komentarzem...
Turianin, Theren, wydawał się poważny, ale, z tego co mówi, nie pójdzie z nami. Cóż, szkoda...
Drell nie wykazywał cech szczególnych, poza ubarwieniem oraz, sądząc po reakcji, lekkim przywiązaniem...
...Do całkiem atrakcyjnej kobiety, będącej tu główną badaczką - i, jak się dowiedziała chwilę potem, ich tymczasowym dowódcą.
No i jeszcze Collins... W sumie też niewiele widziała na pierwszy rzut oka. Wydawał się pewny siebie, i tyle.
A, i ten cały... Nie, chyba nie padło jego nazwisko. W każdym razie tamten mężczyzna aż za bardzo przypominał jej pewnego najemnika sprzed ośmiu lat...

Podeszła nieco bliżej, w samą porę. Więc na pokładzie statku, który nas tam zawiezie jest jeszcze co najmniej jedna osoba? No cóż... Ciekawe czy z nami pójdzie. Pewnie nie, w końcu statek jest coś wart, i warto go uratowac... prawda?

Kiedy szliśmy do śluzy, Sinos wyciągnął dziwne urządzenia. Przypominały trochę wykradacze danych, ale Tas nie sądziła, by to była ta sama technologia. Lekko opuściła głowę, kiedy "ich" Turianin wygłosił swoje uwagi. Stanęła za nim, i dodała:
- Porządek jest dobry. Ja tam cieszę się, że nie zaczynamy kwestionowac tego, kto dowodzi...
Po czym wyszeptała cicho, by tylko tamten to usłyszał:
- Czemu się tak ukrywasz? Sądzisz że jeden mały detal spowoduje niechęc? - w ostatnich słowach słychac było rozbawienie quarianki. W sumie nie wiedziała o co chodzi z tym całym kapturem, sama nie ukrywała się z odmiennością. Po chwili wyciągnęła rękę w kierunku turianina i dodała:
- Tas'Neda. "Zmarła" - to słowo wypowiedziała zupełnie inną intonacją, nadając mu głupie brzmienie - osiem lat temu.
ObrazekObrazek
Bonusy:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Wyświetl wiadomość pozafabularnąWyświetl wiadomość pozafabularną

Statystyki broni własnej roboty:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Aephax
Awatar użytkownika
Posty: 106
Rejestracja: 5 sie 2013, o 15:50
Miano: Aephaxos Kytham
Wiek: 24
Klasa: Strażnik
Rasa: Turianin
Zawód: Koroner, technik, obibok.
Lokalizacja: kubeł
Kredyty: 14.770

Re: [Mgławica Tytan > Gyges] Gdzieś w przestrzeni

12 wrz 2013, o 22:30

- Skoro tak bardzo odpowiadają ci turiańskie porządki przejdź na rufę albo zaszyj się w ładowni. Bo tak się składa, że jesteśmy też rasistami.- Sarknął koroner odwracając głowę profilem do stojącej za nim quariańskiej kobiety. Chwilę po wypowiedzianym półgłosem komentarzu nieznajomej w ślad za skrętem szyi podążyła reszta ciała koronera.

- Przypatrz się uważnie.- Turianin niemal zaczepnie zbliżył twarz do hełmu quarianki ruchem głowy odrzucając kaptur powyżej linii łuku brwiowego. Przez kilka uderzeń serca para jednolicie żółtych oczu wwiercała się w zamglone odbicie oblicza po drugiej stronie czerwonego wizjera. Dwie żmijowe tęczówki wyzierające z czarnej głębi tatuażu przekreślającego dwoma pionowymi liniami pierwotny malachitowozielony malunek świadczący o przynależności. - Ten wzór znaczy "niemile widziany". To właśnie on wywołuje jak to ładnie określiłaś "niechęć" wśród moich ziomków. I spojrzenia zarezerwowane zwykle dla dotkniętych łuskoświądem vorchy.- Turianin cofnął się i wyprostował z trudem powstrzymując tłumiony śmiech mogący zepsuć efekt całego przedstawienia. Czemu się tak ukrywasz, pyta zakutana w szczelny aseptokombinezon quarianka. Sama też z czymś podobnym do kaptura na czerepie. Ale to pewnie norma stroju uwarunkowana wielowiekową tradycją jej szlachetnego ludu bodajby ich zakażenie albo autoimmunologiczna. Keelah, se'lai, opylaj i spieprzaj.

- Nafaszerowałem go od wewnątrz mikrostymulatorami i interuptorami.- Dodał półgębkiem po chwili milczenia. - Optymalizuje implant i chroni przed wrażym podsłuchem. Daje też radę na osłabianie zdalnych indoktrynerów i indukcyjnych myślochwytów.- W dodatku był całkiem wygodny, nie zaczepiał się o grzebień co było dla koronera równie istotne co wszystkie powyższe modyfikacje.

- Tonadis Siag...- Zaczął z wahaniem decydując się podjąć introdukcję. - Aephax.- Zakończył pospiesznie zapomniając w pierwszej chwili, że przebywa tutaj oficjalnie. - Tak się zabawnie składa, że zajmuję się zmarłymi. Jak na trupa jesteś całkiem żwawa ale to pewnie kwestia czasu i kolejnych chybionych rozkazów.- Koroner nadzwyczaj ochoczo przyjął podaną mu dłoń i ściskał ją długo aż do niezręczności. - To ta jest tą sztuczną? Nie potrafię poznać przez fakturę skafandra...- Zastanowił się bez żenady.
ObrazekObrazek Obrazek
Tas’Neda nar Rayya
Posty: 186
Rejestracja: 22 sie 2013, o 13:50
Miano: Tas'Neda nar Rayya
Wiek: 35
Klasa: Szpieg
Rasa: Quarianka
Zawód: Podróżnik
Status: Łażenie po Żniwiarzu.
Kredyty: 5.500

Re: [Mgławica Tytan > Gyges] Gdzieś w przestrzeni

13 wrz 2013, o 06:59

Quarianka poczekała w milczeniu, aż Aephax skończy mówic. Więc coś w stylu wygnańca, tak? Ciekawe... Czyli społeczeństwo turian nie jest takie idealne, jak się wydaje.

To o czym mówił też nie było nudne. Tak naprawdę ten kaptur to była druga osłona... Gdyby nie kombinezon, sama by sobie taki sprawiła.

Swoją drogą, chyba próbował ją lekko postraszyc... cóż, z innymi quarianami pewnie by się udało.

A niewinny żarcik dał jej kolejną informację o rozmówcy. Zajmuje się trupami... pewnie koroner. Lub handlarz organami, ale wtedy by go nie przyjęli, prawda? Ewentualnie płatny zabójca.

- Ciekawy ten kaptur - powiedziała, po czym szybko przeszła do bardziej aktualnego tematu - To ta sztuczna, jakby na prawdziwej skafander był nieszczelny - powiedziała to dośc nieprzyjemnym głosem, a po chwili odstająca płytka wróciła na miejsce - to bym długo nie pociągnęła, prawda?
Lekko pochyliła głowę na bok, i nawiązała do swojego żartu:
- Quarianka leży na polu bitwy bez ręki, obok jest nieprzyjazna formacja... Praktycznie jest martwa, prawda? - zapytała - a wystarczyło użyc jednej z naszych naj...- urwała, potrząsajac głową, i dodała - Keelah, ile ja cię trzymam... wybacz.
Po chwili puściła rękę Aephaxa, ale jakoś nie wróciła do tematu własnej śmierci.
ObrazekObrazek
Bonusy:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Wyświetl wiadomość pozafabularnąWyświetl wiadomość pozafabularną

Statystyki broni własnej roboty:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Aephax
Awatar użytkownika
Posty: 106
Rejestracja: 5 sie 2013, o 15:50
Miano: Aephaxos Kytham
Wiek: 24
Klasa: Strażnik
Rasa: Turianin
Zawód: Koroner, technik, obibok.
Lokalizacja: kubeł
Kredyty: 14.770

Re: [Mgławica Tytan > Gyges] Gdzieś w przestrzeni

13 wrz 2013, o 16:27

- Możesz swobodnie kontrolować siłę uścisku?- Turianin nie odrywał wzroku od sztucznego ramienia uważnie wypatrując jego najdrobniejszych ruchów. - To półautonomiczna struktura? Ma zamontowany tranzystor który transkryptuje impulsy czy jest trwale sprzężona z rdzeniomózgowiem?- Zastanawiał się dalej niepomny na detale z jej wcześniejszego życia. - A jak z imitowaniem przepływu krwi przez kostne i glikogenolizą? Kanałami hemodialitycznymi? Masz tam w ogóle jakiś rdzeń osteoimitujący czy samą zbitą masę syntomiocytową?- Koroner zaczął wręcz nadskakiwać quariance zasypując ją kolejnymi pytaniami. Zainteresowanie tematem narastało w nim od czasu gdy ograniczono mu praktyki z protetyki na skutek "obscenicznego incydentu" jak określili to jego przełożeni a którego podobno się dopuścił. Gdyby zobaczyli quariańskie substytuty sami zaczęliby potrzebować protez wzrokowych bo ślepia wypadłyby im z oczodołów od samego patrzenia. To coś musiało kosztować quariankę rękę i nogę przy czym drugą z rat pozyskała najwyraźniej ze źródła innego niż własne ciało.
ObrazekObrazek Obrazek
Tas’Neda nar Rayya
Posty: 186
Rejestracja: 22 sie 2013, o 13:50
Miano: Tas'Neda nar Rayya
Wiek: 35
Klasa: Szpieg
Rasa: Quarianka
Zawód: Podróżnik
Status: Łażenie po Żniwiarzu.
Kredyty: 5.500

Re: [Mgławica Tytan > Gyges] Gdzieś w przestrzeni

13 wrz 2013, o 18:31

Quarianka westchnęła, po czym zaczęła wymieniac:
- Tak, reguluję siłę uścisku... Ręka, o ile się orientuję, jest sprzężona z mózgiem.
Potem chwilę się zastanowiła, porządkując znane przez siebie dane...
RK-01: Rdzeń występuje, zaś odpowiednie urządzenia oszukują receptory.
- Dzięki... - powiedziała, jakby w przestrzeń, po czym kontynuowała:
- Rdzeń jest, i to on odpowiada za tą naprawę, którą widziałeś. Odpowiednie podzespoły nabierają organizm. I tyle. Zwykła technologia sprzed około trzystu lat. Coś jeszcze?
ObrazekObrazek
Bonusy:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Wyświetl wiadomość pozafabularnąWyświetl wiadomość pozafabularną

Statystyki broni własnej roboty:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Ahmed Murray
Awatar użytkownika
Posty: 86
Rejestracja: 27 sie 2012, o 10:16
Kredyty: 10.000

Re: [Mgławica Tytan > Gyges] Gdzieś w przestrzeni

14 wrz 2013, o 14:44

Cóż, znajomość z najemniczką nie rozpoczęła się zbyt dobrze. Gdy tylko zbliżył się w jej stronę zauważył, że jest niezbyt skora do jakiegokolwiek kontaktu. Nie będzie się pchał tam gdzie go nie chcą. To oznacza prawie całą galaktykę, ale wiadomo o co chodzi w tym przypadku. - Cóż, wygląda na to, że będę musiał jednak działać na własną rękę. mruknął. Chociaż może to i dobrze? Kto wie, mógłby przez przypadek wyeksponować przed nią swoją przynależność do Cerberusa, a w takiej sytuacji nie przewidywał dla siebie szczęśliwego zakończenia. Wojsko Przymierza Systemów to nie to samo co najemnicy na Omedze, ich rzadko da się przekupić kredytami w zamian za wolność. Nevermind. Rozpoczęła się introdukcja pozostałej części załogi, na tym powinien się teraz skupić. Najciekawiej prezentowała się część badawcza teamu Thaox, dr Pearson i dr Collins. Nie pod względem aparycji, jednak emanacji charakteru i inteligencji. Niespodziewana była tu także obecność drella, jego rodacy nieczęsto wybierają się poza tereny Kahje. Reszta załogi nie była już jednak taka imponująca. Dwóch typowych osiłków brnących w największe bagno za kredytami oraz (zapewne tępa jak to z nimi bywa) dziennikareczka czy inne ścierwo tego typu. Z gatunkiem tych ostatnich nie lubił mieć do czynienia bo ściągali bądź sami sprawiali poważne kłopoty. Ale trzeba będzie jakoś to przeżyć, Thaox Industries chyba nie przyjmuje reklamacji na wadliwy towar.
Gdy tylko głośniki na statku oznajmiły, że są gotowi do wylotu, niezwłocznie ruszył w stronę śluzy. W przeciwieństwie do turianina i quarianki i tak już nie miał tu nic więcej do roboty.
Rebecca Dagan
Awatar użytkownika
Posty: 605
Rejestracja: 22 maja 2013, o 18:42
Miano: Rebecca Dagan
Wiek: 24
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Podporucznik Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 20.290
Medals:

Re: [Mgławica Tytan > Gyges] Gdzieś w przestrzeni

14 wrz 2013, o 17:05

Gdy Turianin z Quarianką wdali się w zapewne fascynującą dyskusję, a mężczyzna dziwnym trafem najwyraźniej zmienił zamiar - czyżby wreszcie ktoś, kto umiał czytać z ludzkich twarzy i nie miał zamiaru się narzucać? - Becca odetchnęła cicho. Prawdę mówiąc, nie czuła potrzeby spoufalać się z załogą. Mogą razem pracować, ale nie muszą się znać. Wbrew temu, co zwykło się sądzić, sympatia nie jest niezbędna do udanej współpracy.
Gdy więc pojawiła się druga część ekipy, także do nich nie zamierzała się przybliżać. Zapamiętując nazwiska, przyswoiła sobie pełnione przez wszystkich funkcje, bez wahania akceptując także fakt dowodzenia przez doktor Pearson. Jako sierżant Przymierza przyzwyczajona była do tego, że ktoś nią dyryguje, toteż i teraz nie było to dla niej najmniejszym problemem.
Pojawienie się pozostałych było także sygnałem, że wreszcie coś zacznie się dziać. Po nużącej podróży czekała na ten moment z niecierpliwością znacznie większą, niż przystawała w sytuacji, w której każdy krok dalej mógł zbliżać ją do uszkodzeń ciała bądź zgonu. Z drugiej jednak strony, także z nudów podobno można umrzeć, i jeśli Dagan miałaby sama to oceniać, była tego stanu bardzo bliska. Gdy więc tylko ogłoszono gotowość do wylotu, ruszyła w kierunku śluzy za swym niedoszłym znajomym, mijając pozostałą, pogrążoną w dyskusji dwójkę. Bez słowa zabierając od Sinosa przypisany jej skaner, nie zamierzała awanturować się z powodu tego, że ich zleceniodawca dodatkowo się zabezpieczył. Przecież to było do przewidzenia, że Thaox Industries nie spuści ich ze smyczy nawet na chwilę. Śmieszne było robienie z tego afery.
Przekraczając próg promu, zajęła miejsce zgodnie ze swym zwyczajem - w kącie, tak, by nie musieć uczestniczyć w rozmowach. Zależało jej jedynie na tym, by jak najwięcej słyszeć, jak najmniej mówić.
STRÓJ CYWILNY PANCERZ NPC

ObrazekObrazek

+ 17% do obrażeń od mocy technologicznych
- 1,5 PA koszt umiejętności technologicznych
+ 10% do obrażeń przeciw pancerzom, penetracja ścian i osłon
+ 35% tarcz
+ 15% w rzutach na dostęp do baz Przymierza
+ 20% premii technologicznej
Centurion: pozwala zignorować jedno, wybrane trafienie na walkę - swoje lub sąsiadującego sojusznika
+ 20 do wyniku testu na kości [jednorazowo, niewykorzystane].


Wyświetl wiadomość pozafabularną

Obrazek
Tas’Neda nar Rayya
Posty: 186
Rejestracja: 22 sie 2013, o 13:50
Miano: Tas'Neda nar Rayya
Wiek: 35
Klasa: Szpieg
Rasa: Quarianka
Zawód: Podróżnik
Status: Łażenie po Żniwiarzu.
Kredyty: 5.500

Re: [Mgławica Tytan > Gyges] Gdzieś w przestrzeni

14 wrz 2013, o 17:58

Quarianka rozejrzała się, i zauważyła, że nie ma już ludzkiego mężczyzny... Co więcej, dziewczyna wchodziła na pokład drugiego statku. Zwróciła się w kierunku Aephaxa, mówiąc:
- Wybacz, ale wygląda na to, że czas już iśc...
RK-01: Stwórco Tas'Nedo?
- Tak? - zwróciła się szybko, patrząc na rękę.
RK-01: Barwa głosu była inna, gdy to mówiłaś... to był stan zwany zadowoleniem?
- Tak! - niemal krzyknęła, po czym ponownie spojrzała na turianina, dodając:
- To ja już idę... ty też lepiej chodź. - i szybko udała się w kierunku śluzy.

Kiedy była w środku, zajęła pierwsze wolne miejsce z brzegu.
ObrazekObrazek
Bonusy:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Wyświetl wiadomość pozafabularnąWyświetl wiadomość pozafabularną

Statystyki broni własnej roboty:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Aephax
Awatar użytkownika
Posty: 106
Rejestracja: 5 sie 2013, o 15:50
Miano: Aephaxos Kytham
Wiek: 24
Klasa: Strażnik
Rasa: Turianin
Zawód: Koroner, technik, obibok.
Lokalizacja: kubeł
Kredyty: 14.770

Re: [Mgławica Tytan > Gyges] Gdzieś w przestrzeni

14 wrz 2013, o 18:24

Turianin bez słowa skinął głową chowając skaner w jedną z wielu ukrytych kieszeni kombinezonu. Z ociąganiem i klątwami mruczanymi pod nosem powlókł się w kierunku śluzy zamykając pochód całej grupy.

- Szkoda, że nie wysyłają nas w zaplombowanych trumnach.- Stwierdził pogodnie pakując się na ostatnie wolne siedzenie w przygotowanym czarterowcu.
ObrazekObrazek Obrazek
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12223
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Mgławica Tytan > Gyges] Gdzieś w przestrzeni

23 wrz 2013, o 16:11

Słowa Aephaxa rozbrzmiały ponurym, cichym echem w głowie Therena. Kierując swe bladoniebieskie, niemal białe tęczówki w stronę drugich, jadowicie żółtych, zmarszczył łuki brwiowe w poprzedzeniu swej odpowiedzi.
- Panie... - zerknąwszy na omni-klucz i wcisnąwszy jeden z przycisków, wyświetlił na nim listę uczestników wyprawy. - ... Kytham. Podważanie słów swojego pracodawcy nie rzutuje dobrze na dalszą współpracę. Tym bardziej, jeśli jest się turianinem, a za pracodawcę ma się także turianina. *Tym bardziej* - ostatnie słowa wyraźnie podkreślił. - z pańską przynależnością - zdaniem tym dał rozmówcy do zrozumienia, że mimo, iż naciągnął na głowę kaptur, ten już wcześniej zdołał zauważyć osobliwy tatuaż na twarzy koronera. Powiedział to jednakże na tyle cicho, by tylko oni dwaj mogli to usłyszeć. Wyprostowawszy się, schował jedną z rąk do kieszeni spodni, a drugą ponaglił dwóch innych mężczyzn do stanięcia przy śluzie. Sam natomiast nie miał zamiaru się od niej oddalać do chwili, aż zobaczył, jak ta powoli odcina jego wzrok od tej części statku.

Lekki, ledwie wyczuwalny wstrząs podnoszącego się z miejsca promu dał o sobie znać w środku. Przez niewielkie szyby można było dostrzec odcinającą się śluzę, by za chwilę móc obserwować już otwierający się powoli właz a za nim rozpościerającą się wszędzie głęboka, ciemna, choć pozorna pustka.
- Proszę państwa, co za emocje! Tylko chwila, już tylko chwila! Co znajdziemy na opustoszałym statku? - Charlotte odruchowo, z - można by powiedzieć - dziennikarskiego przyzwyczajenia, podsunęła omni-klucz osiłkowi siedzącemu zaraz obok niej. Ten posłał jej natychmiast pełen bliżej niezrozumiałego gniewu wzrok.
- Spierdalaj, tępa dziennikarzyno - odburknął pod nosem, odsuwając wielką łapą jej rękę. Dosłownie moment później na jego twarz wdarł się niespodziewany, nieprzyjemny uśmieszek nie zwiastujący raczej nic dobrego. - Na pewno nie twój mózg i karierę dziennikarską. Te straciłaś już bezpowrotnie - Najwyraźniej zadowolony z siebie po tej niemiłej uwadze, wrócił do podpierania - swoją drogą na pewno nie cięższej od tej reporterki - czaszki dłonią, patrząc się bez inicjatywy przed siebie.
- Fifi, wytnij to - Poleciła blondynka o kręconych włosach swojemu dronowi. Wyglądała, jakby nie za bardzo przejmowała się chamskim komentarzem - zupełnie, jakby zdążyła już do podobnych przywyknąć. - Może pan mi odpowie? Spodziewa się pan czegoś szczególnego? Potworów z piekła rodem może?! - Zwróciła się tym razem do drella siedzącego po jej drugiej stronie, swoje ostatnie słowa szczególnie akcentując w narastającym podnieceniu.
- Nie krąży mi po głowie żadna z tanich sensacji, nie spodziewam się niczego. To zwykły wrak, proszę przestać nadawać mu większe znaczenie niż ma - Quintus po raz pierwszy się odezwal. Jego głos brzmiał bardzo czysto jak na drella, wibracje w nim były słabe, choć nadal dobrze słyszalne. Sugerowało to, że mężczyzna pozostawał mimo wszystko spokojny.
- Rozumiem, sceptyk. To może pani coś nam jeszcze powie? - Tym razem rękę z omni-kluczem wyciągnęła na przeciw siebie i skierowała ją nieco w swoją lewą stronę, czyli dokładnie tam, gdzie w rogu siedziała wciąż milcząca Rebecca. - Przymierze czegoś szuka czy to zwykłe zbadanie sytuacji?
Siedząca nieco na uboczu Joan Pearson bez słowa, choć z widocznym uśmiechem rozbawienia przyglądała się całej sytuacji, szturchając lekko Matt'a łokciem, by ten spojrzał na przepytującą każdego kobietę.

Minęło parę minut, gdy wyloty obserwacyjne promu ukazały coś więcej, niż pożerającą ze wszech stron próżnię. Choć będąc jeszcze dość daleko, wynurzający się powoli z jednej ze stron wrak robił piorunujące wrażenie. Jego złowieszcze, dzikie wręcz kształty budziły w obserwatorach delikatne, choć z pewnością u większości podświadome, uczucie dziwnej niepewności. Błyszcząca w oślepiającym całunie czerń jego kształtów grała w słabszych umysłach złowrogi marsz. Czyjegokolwiek wykonania to był statek, każdy z obecnych przyznałby, że potrafił już samym swym wyglądem zasadzić ziarno obawy. Kazało to wnioskować, że była to jednostka prawdopodobnie przeznaczenia militarnego.
W niewielkiej przestrzeni użytkowej promu rozległ się nagle gwizd zdziwienia. Stojący na siedzeniu by cokolwiek zauważyć volus wydawał się najwyraźniej lekko podekscytowany aktualnym widokiem.
- Cudo! A ile kredytów by za niego było! Dałoby się to wziąć na hol? - Basha, wpatrzony niczym w obrazek wydawał się być całkiem poważny, także podczas zadawania pytania. - Popatrz! - Złapał siedzącą obok niego quariankę za ramię swą malutką, trójpalczastą rączką, jakby próbował przyciągnąć ją do okna. - Wy, quarianie, też takie rzeczy doceniacie, co nie? Wiesz co to za statek? Wy się na tym znacie! - Nie przerywał, jakby wtrącony w wir słowotoku Dassah. W pewnym momencie w tle, choć stosunkowo cichy, rozbrzmiał kolejny, nieprzychylny komentarz osiłka. To, co powiedział dość wyraźnie, brzmiało jak "dobrały się, dwie bezużyteczne kupy rurek", a stwierdzenie to wywołało lekki grymas oburzenia na twarzy dr Pearson.
- Proszę wstrzymać się z takimi spostrzeżeniami, Douglasie. Jeśli będzie pan tak aspołeczny jak do tej pory, zawsze mogę polecić pilotowi tego promu cofnięcie z panem na pokładzie. Niewypełniony kontrakt oznacza brak gaży, zdaje pan sobie z tego sprawę, prawda? - Pouczyła naukowiec, na co usłyszała jedynie, niezadowolone podłe prychnięcie Krugera.

Następne kilka minut i kolejny wstrząs informujący o dokowaniu przeszył pokład jednostki, w jakiej znajdował się oddział.
- Doktorze Pearson, doktorze Collins, jesteśmy na miejscu. Osiedliśmy na platformie w przestrzeni, w okolicy śluzy. Nie udałoby mi się wlecieć dokładnie przed wejście, śmieci blokują drogę - Odezwał się ludzki pilot, odwracając się całkowicie w stronę pasażerów.
- Jak mamy się tam w takim razie dostać? - Pytanie Collinsa choć mogło wydawać się nieco głupie, w rzeczywistości było niezwykle trafne.
- Śmieci było na tyle dużo, by zablokować prom, ale państwo się przecisną - Odparł aeronauta, obserwując przy tym każdy ruch w środku.
- Więc wszyscy nakładają hełmy i włączają dopływ powietrza, pędzikiem. Nie mamy czasu na obijanie się i zastanawianie co teraz - Następne słowa Matt'a były już skierowane w stronę pozostałych, sam również nie omieszkał włożyć na głowę ochrony. Oglądając się jeszcze raz za siebie, by nabrać pewności co do wykonania przez innych polecenia, spojrzał znów na pilota i kiwnął tylko głową w gotowości.
- Pamiętajcie o przyciemniających nakładkach - jesteśmy daleko od Gygesa, ale patrzenie na niego bez ochrony nadal przynosi przykre skutki - Poinstruowała naprędce Joan, choć już przez komunikator w hełmie, połączony z pozostałymi przez skonstruowaną na potrzeby misji sieć.
Pokrywa promu stosunkowo szybko odkryła czekającą na najemników do pokonania drogę. Platforma, o której wspomniał mężczyzna kierujący ich środkiem transportu łączyła się bezpośrednio z olbrzymim statkiem przed nimi, wystarczyło jedynie przebrnąć w próżni te kilka metrów i przebić się przez stertę śmieci z wszelkiego rodzaju elektrycznych części niewiadomego, choć domniemanego pochodzenia.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Aephax
Awatar użytkownika
Posty: 106
Rejestracja: 5 sie 2013, o 15:50
Miano: Aephaxos Kytham
Wiek: 24
Klasa: Strażnik
Rasa: Turianin
Zawód: Koroner, technik, obibok.
Lokalizacja: kubeł
Kredyty: 14.770

Re: [Mgławica Tytan > Gyges] Gdzieś w przestrzeni

24 wrz 2013, o 14:08

- Tym bardziej jeśli ta współpraca odbywać ma się dodatkowo między złodziejem, bandytą, trzpiotką szukającą sensacji i najmitami nieznanego pochodzenia. Cieszy mnie, że zaczęliście się zastanawiać nad przynależnością opłacanych pracowników panie Sinos. Nawet jeśli dopiero teraz. - Oznajmił przeciągle koroner mężnie znosząc spojrzenie rybich oczu drugiego turianina pomimo przemożnej chęci wykłucia ich trokarową igłą z bezpieczniejszej odległości. Nie opuścił jednak wzroku przez cały czas zamykania się śluzy aż do samego końca kiedy to pożegnał go małpią parodią żołnierskiego salutu. Opadając na siedzenie i siłując się z pasami przeciążeniowymi poczuł się o wiele lepiej pozwalając sobie na zamruganie i ledwie słyszalne westchnięcie ulgi. Mając w perspektywie konieczność obcowania ze swoim współziomkiem na pokładzie podlegającego mu statku próżnia serca piekła nagle zaczęła się jawić jako całkiem przytulna.

W milczeniu śledził bieg kabli pod sklepieniem promu z uwagą studiując każdą płytę izolacji, pełen skupienia odczytywał instrukcje przeciwpożarowe jak gdyby spodziewał się dostrzec w nich jakąś niebywałą tajemnicę. Wszystko na próżno, na tak małej powierzchni słyszał każdy strzęp rozmowy, odległe myśli pierzchały niemal natychmiast.

Emocje? Proszę państwa? Robi wokół siebie więcej zamieszania niż umierający klixen. Po jakiego diabła w ogóle zabierali ją na pokład? Gargantua mówi coś o mózgach a to dobre. Z chęcią dobrałbym się do jego własnego, nieużywane organy są zawsze w cenie nawet jeśli w atrofii.
Turianin mimowolnie obrócił twarz w kierunku osiłka uśmiechając się paskudnie do własnych wcale nie ładniejszych myśli ("gruba pokrywa czaszki, trzeba by piłą...").
Słysząc pytanie o potwory z piekła rodem omal się nie zachłysnął. Parsknąwszy w zwinięty kułak udał, że to kaszel. Wtedy dobiegł go głos drella. Na co komu potwory na miejscu skoro mamy jednego na pokładzie?
Przymierze? Koroner dyskretnie spojrzał na milczącą kobietę. No to przepadlim. Skoro interesują się tym polityczni to nie ma mowy o miłym komercyjnym zleceniu. Słysząc podekscytowanego volusa czym prędzej przecisnął się do wylotu obserwacyjnego próbując w rysującym się złowrogim konturze wyłuskać kształt kadłuba i ślady uzbrojenia. Gdy prom zatrząsł się od traconej prędkości koroner z trudem zachował równowagę.

- Bliżej nie podejdziemy.- Turianin przytaknął pilotowi wyraźnie zafrasowany. - Pójdziemy za daleko to wpadniemy za krzywiznę płaszcza elektromagnetycznego, zgrzeje nas na zimno nawet na pełnych osłonach.- Dodał sięgając pod sklepienie do oznakowanego schowka w poszukiwaniu hełmu o odpowiednim kształcie.

- Tylko hełmy? - Zastanowił się sprzężając dopływ ze zbiornikiem. - Chroni nas cień pasa tego złomowiska ale jeśli wrak wyjdzie ze spoczynkowej to eksponujemy się na promieniowanie ciężkimi protonami aż do szpiku. Doradzałbym mocne tarcze radiacyjne.- Nie czekając na przyzwolenie zbliżył się do otwieranego stanowiska w ścianie wywlekając z niego odpowiedni skafander powoli rozprężający się w jego dłoniach. Poprawiając kaptur założył go na cywilny kombinezon dając mu czas na dopasowanie. I tak nie zamierzał wychodzić jako pierwszy.
Ostatnio zmieniony 24 wrz 2013, o 18:19 przez Aephax, łącznie zmieniany 1 raz.
ObrazekObrazek Obrazek
Tas’Neda nar Rayya
Posty: 186
Rejestracja: 22 sie 2013, o 13:50
Miano: Tas'Neda nar Rayya
Wiek: 35
Klasa: Szpieg
Rasa: Quarianka
Zawód: Podróżnik
Status: Łażenie po Żniwiarzu.
Kredyty: 5.500

Re: [Mgławica Tytan > Gyges] Gdzieś w przestrzeni

24 wrz 2013, o 16:01

Quarianka uśmiechnęła się... rzecz jasna tylko ona to wiedziała, ale cóż. Dziennikarze byli nadal tak samo wkurzający, Volusi nadal byli tak samo chciwi. Quarianie nadal byli postrzegani za chciwych, choc tacy nie byli. Nadal się trafiali sk..., ogólnie, jakby te 8 lat się nie wydarzyło. Tylko kilka nowych technologii weszło w życie.
- Basha, na życie zarabiałam powstrzymując ludzi przed zabijaniem. Przez kilka lat zwiedzałam miejsca, na których żywa istota nie stanęła od dziesięcioleci. Wybacz, ale akurat na statkach się nie znam.
To powiedziawszy, Quarianka włożyła dodatkową przesłonę. Śmierc? Co ją to obchodziło? Usmażenie jest tak dobre, jak każda inna metoda...
Spojrzała na wrak. Był ogromny, majestatyczny... niepokojący. Przypomniał jej się cytat z jakiegoś starego vida...
- Jeśli opuściłeś niebo, to piekło na ciebie czeka... - szepnęła tak, że gdyby nie komunikacja między ludźmi, nikt by tego nie usłyszał. I tak trzeba było miec dobry słuch. Następnie dodała już nieco głośniej:
- Postarajmy się opuścic to miejsce w jednym kawałku, dobrze?
ObrazekObrazek
Bonusy:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Wyświetl wiadomość pozafabularnąWyświetl wiadomość pozafabularną

Statystyki broni własnej roboty:
Wyświetl wiadomość pozafabularną

Wróć do „Galaktyka”