W galaktyce istnieje około 400 miliardów gwiazd. Zbadano lub chociaż odwiedzono dotąd mniej niż 1% z nich. Pozostałe światy oraz bogactwa, które zawierają, wciąż czekają na odnalezienie przez korporacje lub niezależnych poszukiwaczy.

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12220
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Próg Walhalli>Nienazwany układ

31 sie 2014, o 14:23

Składniki układu:
Planeta A – niewielka rozgrzana do białości skalista planeta.
Obrazek
Planeta B – duża skalista planeta dwukrotnie większa od Ziemi.
Obrazek
Planeta C 2178 C jest trzecią planetą układu gwiazdy 2178 i jedyną znajdującą się w zasięgu ekosfery. Na pozór wszystko wskazuje na to, że czas, w którym ten świat był zdolny do podtrzymania życia już dawno przeminął; jego oceany całkowicie wyschły a lądy pokrywają morza migotliwego piasku.
Jednakże niemal od chwili odkrycia układ 2178 objęty jest ścisłą kwarantanną. Jedynie naukowcy posiadający specjalne pozwolenie Rady mogą prowadzić badania na 2178 C.
Wszystkiemu winne są mikroskopijne krystaliczne organizmy zamieszkujące 2178 C. Kiedy pierwsza wyprawa badawcza wylądowała na powierzchni planety żyjątka zaatakowały niszcząc strukturę ciał naukowców i używając pozyskanego materiału do reprodukcji.
Od tej pory trwa dyskusja nad rodzajem inteligencji posiadanej przez kryształy. Większość naukowców jest zdania, że mogą one dysponować zbiorową świadomością podobną do sztucznej inteligencji gethów. Inna teoria głosi, że prawdopodobnie są to nanity stworzone przez cywilizację zamieszkującą wcześniej planetę.
Z uwagi na wyjątkowo agresję żyjątek z 2178 C wywożenie jakichkolwiek próbek jest zakazane pod groźbą kary śmierci. Istnieje obawa, że organizacje terrorystyczne mogłyby wykorzystać je w charakterze broni biologicznej.
Obrazek
Planeta D – standardowy wodorowo – helowy gazowy olbrzym położony tuż poza granicą ekosfery swojej gwiazdy. Gdyby nie skomplikowana sytuacja układu największy z jego czterdziestu księżyców byłby kandydatem do kolonizacji przez istoty oparte na amoniaku.
Obrazek
Pas asteroid: szerokość 3,5 tysiąca kilometrów. Wielkość obiektów waha się od kamyków objętości pięści do skał rozmiaru wieżowca.
Planeta E – standardowy wodorowo helowy gazowy olbrzym nieco większy od Jowisza. Przebywające w układzie statki używają go do rozładowywania napędów.
Obrazek
Planeta F – skalista planeta z rodzaju superziemi. Mimo że jest zdecydowanie zbyt zimna to właśnie tutaj powstała baza wypadowa dla wszystkich stacjonujących w układzie jednostek.
Obrazek
Marcus de Silva
Awatar użytkownika
Posty: 328
Rejestracja: 13 sty 2014, o 15:40
Miano: Marcus de Silva "Scarecrow"
Wiek: 35
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Człowiek
Zawód: Przemytnik
Postać główna: Nakmor Gavos
Lokalizacja: Treches
Status: "Poszukiwany przez Radę i dwie bezimienne organizacje"
Kredyty: 12.432
Medals:

Re: Próg Walhalli>Nienazwany układ

3 wrz 2014, o 19:25

Największe gówno w karierze, to było dobre określenie tej całej misji. Ale z każdego takiego syfu można było wyjść w ten czy inny sposób. Wszystko zależało od sposobu i czy będzie on mniej lub bardziej bolesny. Zebranie było skończone, Marcus uznał że nie ma już o czym rozmawiać a jedynie zabrać się za swoją część roboty. Spojrzał na Ven i Ananthe gdy skierowali się do kajut na nocleg. O ile quarianka była powiedzmy rozmowna podczas spotkania, to asari milczała przez cały czas, zarówno podczas spotkania z szefową Zaćmienia jak i tutaj. Najwidoczniej sytuacja była dla niej trochę przytłaczająca, zresztą Marcus nie dziwił jej się zbytnio. Ledwo wyciągnięta z łańcuchów niewoli teraz rzucana odrazu na głęboką wodę w misji, która zapewne będzie dla niej najtrudniejszą w jej dotychczasowym życiu. Niezbyt dobra, motywacyjna przygoda na początku znajomości z dwójką świeżo poznanych osobników.

- Myślę że na czas misji zostaniesz na pokładzie statku Ven. Nie chcę cię narażać podczas tej wyprawy, która do najłatwiejszych nie należy, a wręcz przeciwnie z tego co już zapewne zauważyłaś z odprawy i opisów. - odezwał się de Silva do dziewczyny, wolał aby przeżyła tą wyprawę i nie narażała się niepotrzebnie. Zwłaszcza w obliczu tego wszystkożernego piasku. Może i był w tej chwili trochę opiekuńczy, ale w pewien sposób stał się chyba jej opiekunem.- Wiem, że chciałabyś się pewnie wybrać na powierzchnię z ciekawości, ale wolałbym byś tym razem sobie odpuściła taką wycieczkę. Jeszcze będą okazje.- podejrzewał, że asari może mieć przeciw temu jakieś obiekcje, ale logiczne argumenty powinny do niej trafić.

Następnego dnia zapakowali się na okręt, do ładowni gdzie czekał na nich sprzęt, dla każdego z szóstki która miała lecieć na miejsce. Zawsze dobrze jest dostawać takie przydatne prezenty, choćby tylko jednorazowe. Ale nieuszkodzone mogły być sporo warte później na czarnym rynku. Chociaż to ostrze raczej zachowałby dla siebie. Marcus sięgnął po swój kombinezon oraz nóż, wolał je mieć pod ręką a nie iść po nie i zakładać dopiero gdy była ku temu potrzeba. Nie ufał do końca tej trójce, z którymi miał podróżować, można to było nazwać za nadmierną ostrożność ale dzięki niej ciągle jeszcze żył.

- Odpalaj silniki Danielle i mam nadzieję że są na pokładzie systemy, które będą nam potrzebne i o które składałem zamówienie. - odezwał się Marcus zabrawszy swoje graty i kierując się ku mostkowi. Miał nadzieję, że dostał czego chciał ale i tak był zadowolony z tego, co miał. Dodatkowy sprzęt mógł zwiększyć ich szansę, ale nieraz już przecież działał na gorszym sprzęcie choć co prawda nie w podobnej warunkach...
Minąwszy znajome już mu zakamarki wszedł do kokpitu i rozejrzał się po jego wnętrzu. Podczas lotów testowych i w czasie spędzonym tutaj dość dobrze poznał to miejsce, które miało być jego królestwem w ciągu najbliższego czasu. Kombinezon ułożył w półce na ścianie zabezpieczając przed wypadnięciem, swój kapelusz zdjął z głowy i położył na nagłówku fotela pilota na którym zresztą po chwili się rozsiadł. Spoglądał na kolejno odpalane systemy podczas procedury startowej, z przyzwyczajenia je kontrolując. Nie posiadał do tej pory na pokładzie swojego starego "Pętaka" WI, więc była to dla niego nowość. Jakkolwiek zdołał ją trochę poznać podczas tych paru przelotów i miał jedynie nadzieję, że nie zacznie nagle robić jakichś numerów czy też nie posiada ukrytych rozkazów, które mógł jej wgrać właściciel korwety.

- Panie i panowie, witam na pokładzie "Cassandry". Nazywam się de Silva i w tej podróży będę waszym pilotem. - odezwał się przez pokładowy komunikator, usadawiając się wygodnie w fotelu z nogami na wolnym miejscu na pulpicie. Lot mógł być nudny, zatem Marcus już na początku postanowił go trochę rozruszać, choć wątpił aby wszyscy posiadali poczucie humoru to sobie nastrój zawsze należało poprawiać w miarę możliwości. - W tym rejsie linie pasażerskie "Piaskowe Wydmy" przewidują masę atrakcji: począwszy od skoku Przekaźnikiem Masy, przez zahaczenie o parę asteroid, wspaniałe widoki na pierścienie gazowego olbrzyma a kończąc na piaskach rajskiej planety, gdzie miła obsługa powita nas chłodnymi drinkami z parasolkami oraz masażem dla strudzonych podróżnych. Ewentualne zażalenia i pochwały w związku z niespełnionymi oczekiwaniami prosimy kierować pod adresem Zaćmienia oraz sponsora tej wycieczki. - Marcus wyłączył nadawanie i zamknąwszy drzwi do kokpitu uśmiechnął się złośliwie pod nosem. Teraz okręt należał do niego i wolał mieć spokój podczas pilotażu bez drących mu się za uchem spanikowanych osobników.

- Danielle, byłaś wcześniej na jakiejś innej jednostce? Czy też to jest twoja pierwsza? - odezwał się z pytaniem do WI. Wyprowadzenie korwety z doku nie stanowiło dla de Silvy problemu, zwłaszcza że znał już jej możliwości. Niespiesznie opuścił orbitę i obrał kurs na Przekaźnik Masy. Dotarcie doń miało zająć kilka godzin, podczas których Marcus wypytywał Wi o różne rzeczy, a przynajmniej starał się wyciągać parę informacji pod przykrywką normalnej rozmowy - Do kogo należała ta korweta czy też do jakiej organizacji? Jaki był zakres pracy Danielle na pokładzie tej jednostki? Jakich rzeczy nie mogła zrobić? Do jakich nie mogła dopuścić? Gdzie zbudowano ten okręt? - był ciekawski i liczył na otrzymanie choć części odpowiedzi na swoje pytania, głównie na własny użytek. A potem przed nimi pojawił się i zaczął powiększać Przekaźnik wraz ze zmniejszającym się do niego dystansem. Następnym przystankiem miał być Układ Nariph w Mgławicy Pylosa, z dwoma planetami i stacją paliw. Nic ciekawego czym można by sobie zawracać głowy w przeciwieństwie do kolejnego punktu na trasie - Mgławicy Omega w Układach Terminusa. Prawdziwy raj dla wszelakiej maści piratów, przemytników, przestępców i ludzi wolnego zawodu szukających tutaj schronienia oraz odskoczni do nowego życia.

- Dotarliśmy do Układu Sahrabarik w Mgławicy Omega, gdzie planuję zatankować przed dalszą podróżą. Ktoś planuje odwiedzić stację Arii w ramach zakupów? - odezwał się krótko do komunikatora z informacją. Jakoś wątpił aby ktoś chciał tam wpadać podczas tej misji, chyba że w drodze powrotnej.
ObrazekObrazek Bonusy:+20% obrażenia od mocy, +20% do Tarcz, +5% na krytyka Theme /Battle ThemeOutfit /Outfit 2
Ananthe’Viroccum vas Eboracum
Awatar użytkownika
Posty: 312
Rejestracja: 23 mar 2013, o 21:40
Miano: Ananthe vas Eboracum
Wiek: 28
Klasa: Szpieg
Rasa: Quarianka
Zawód: Najemnik
Postać główna: Ananthe'Viroccum vas Eboracum
Status: Członek Zaćmienia Pierwszego Stopnia
Kredyty: 1.200
Lokalizacja: Złotoryja

Re: Próg Walhalli>Nienazwany układ

6 wrz 2014, o 20:24

Gdyby ktoś, któregoś z "nienormalnych" (a więc pozbawionego groźby utraty mienia, zdrowia bądź życia) dni powiedział jej, że kiedyś weźmie udział w czymś takim, najpewniej zaśmiałaby mu się w twarz. Teraz jednak tkwiła w tym łajnie po czubek swoich utopionych w medykamentach włosów... i nie miał nawet cholernej szansy, by się z tego wyrwać. No, może poza śluzą, prowadzącą w kosmos. Patrząc na całokształt planu, nie była to taka zła opcja. Szybka, prosta i w miarę bezbolesna śmierć. Quarianka pokręciła lekko głową, układając dłonie na wizjerze, by dać odpocząć spiętemu karkowi. Przodkowie... to się nie dzieje. Powiedzcie, że to tylko sen. Bała się. Bardziej niż kiedykolwiek. Nie mogła spać, nie chciała jeść, a o alkoholu wolała nawet nie myśleć. Delikatne ssanie i cichy głosik w jej umyśle były nazbyt upierdliwe. Nie zauważyła nawet kiedy się uzależniła. Nie było to zresztą istotne. Oszalałam; do szczętu oszalałam. Wymamrotała, unosząc lekko głowę i zerkając na Ven, śpiącą na pryczy naprzeciwko niej. Nie wiedziała nawet co jej powiedzieć. Obserwowała tylko, jak mała się męczy. W tym co czuła Ann nie było nic z rozsądku, dobrze o tym wiedziała... i ni cholery mogła na to poradzić. Asari prawie się nie odzywała, czasem tylko ożywała na chwilę, by przy czymś pomajstrować, po czym znów stawała się taka... nieobecna. Zagadywanie jej, czy jakiekolwiek inne próby; dała sobie spokój już jakiś czas temu. Starała się już po prostu być, stanowić choć cień wsparcia. Problem w tym, że obie nie znały siebie nawet trochę; a raczej Ven znała Ann za dobrze, w przeciwieństwie do niej.

Odwróciwszy do niej wzrok, najemniczka zapatrzyła się na ekran holograficzny, imitujący pustkę, jaka otaczała statek. Kiedyś. chciałaby znać choć część z gwiazd. Wiedzieć co się za nimi kryje, wybrać się tam, badać, poznawać. Teraz... pierwszą jej myślą było kto za to zapłaci i kogo będzie musiała tam zabić. Jakby brakowało jej twarzy, które dręczyły jej każdej nocy. Nie była wojskowym, ani nawet nikt jej nie przeszkolił. Każdy tworzył sobie jakiś mechanizm obronny, widziała to wiele razy. Jedni obojętnieli, coraz bardziej, aż do momentu gdy liczyły się dla nich tylko pieniądze, za które mogli zdobyć broń i amunicje, by mieć więcej pieniędzy, na lepsze... i tak w kółko. Inni znajdywali w tym pewną przyjemność; żyli tylko gdy odbierali życie. Aż pożerało ich szaleństwo. Byli w końcu tacy, którzy robili to w jakimś celu, dla idei. Nie potrzeba im było niczego więcej. Ich sumienie zawsze pozostawało... czyste. Ona nie należała do żadnej z tych grup. Potrafiła zabijać, mordować... czasem nawet torturować. Był tylko mały problem. Wszystko to pamiętała i nie potrafiła się od tego odciąć. Zabijała myślące, czujące i żywe istoty, nie mięso, nie forse, nie wroga. Płacono jej za to, a ona to akceptowała, udając że jest jak wszyscy. Nie było sensu się nad tym zastanawiać. Normalnie, mogłaby sięgnąć do swojego barku, do apteczki... doprowadzić się do stanu, gdy wszystko to byłoby dla niej najmniejszym problemem. Teraz jednak miała czas by myśleć; aż za dużo czasu. Nawet jej myśli były zdecydowanie za... klarowne.

Odetchnąwszy cicho, potarła szybkę. Zachowywała się jak człowiek, choć nie mogła nawet dotknąć swojego ciała. Wszystkie te wystudiowane ruchy, tylko po to, by wszyscy wokół niej czuli się swobodniej. Wiedzieli co czuje, myśli... nie musieli zgadywać i mieć wrażenia obcości, jak przy reszcie jej pobratymców. Tylko gdzie w tym wszystkim była ona? Zabawne... pomyślała patrząc na swoje dłonie, które bezwładnie opadły, gdy oparła przedramiona na kolanach. Wszystko to tylko po to... by któregoś dnia dać się zabić za parę kredytów. Westchnęła cicho i z cichym świstem wypuściła powietrze z płuc. Słyszała to tylko ona, w końcu wyłączyła przekaz dźwięków na zewnątrz. Czuła się zmęczona. Nie zrezygnowana, ale zmęczona. Wyczerpana; jakby coś pozbawiło ją wszystkich chęci. Z całej niej zostało tylko przetrwanie, to uparte "nie poddam się, nie teraz". A przecież nie było tak zawsze; no może i było jej bliżej, niż dalej do trzydziestki, choć na to nie wyglądała. Zawsze wyglądała nieco... za młodo. Pomimo tego, wiedziała że kiedyś coś miała. Jakąś iskierkę, każącą jej marzyć, planować. Nie wiedziała tylko kiedy ją straciła. Kiedy odeszła Nae? Kiedy pierwszy raz dostała broń do ręki? A może gdy zabiła? Czy wtedy gdy dowiedziała się o śmierci ojca. Nie wiedziała. W sumie, nie chciała wiedzieć.

W kajucie rozbrzmiał cichy komunikat, niosący ze sobą głos de Silvy. Ananthe uśmiechnęła się mimowolnie. Trzeba przyznać, facet miał wyczucie. Pokręciwszy głową, przeciągnęła się z trzaskiem stawów. Sypiesz się Ann... jak te piaskowe wydmy. Wymamrotała i uśmiechnęła się trochę weselej. Marudziła prawie jak stara babcia, a przecież nie strzeliła jej nawet druga osiemnastka. Uhh... ale w sumie, wypiłabym taki drink z parasolką... i masaż. Zmrużyła oczy, mrucząc błogo, jakby prawie to czuła. Trwało to małą chwilkę, ot promyk światła w chmurach jej myśli. Po chwili jednak kobieta znów spochmurniała. Powinna się przespać, choć chwilę, jeśli chciała nadawać się do czegoś więcej niż podpierania drzwi. Szkoda tylko, że robiło się jej źle, na sam widok poduszki. Bała się... pytanie czego? Śmierci? Bestialstw, jakie mogą się stać, jeśli się jej nie powiedzie? Kolejnych twarzy do kolekcji? Quarianka spojrzała przelotnie na Ven i skrzywił się lekko. Chyba nie musiała sobie odpowiadać. Dobrze, że de Silva powiedział jej to samo, co później wałkowała młódce w kajucie. Jaka ty jesteś durna. Warknęła w myślach i zerwała się na równe nogi. Nie dałaby rady siedzieć tu chwili dłużej. Pacnąwszy trójpalczastą dłonią w holozamek, wyszła na korytarz.

Z jednego jego końca dobiegały przyciszone głosy i inne odgłosy towarzyszące życiu. Pewnie reszta załogi zabijała czas. Z drugiej strony było jednak przyjemnie cicho. Kokpit. Skonkludowała i przygryzła wargę. Nie było sensu czekać. To był jedyny moment, kiedy mogła w spokoju porozmawiać z Marcusem. Odetchnąwszy, powoli ruszyła w tamtą stronę, stukając butami o metalowe podłoże.
Tak jak się spodziewała, kokpit niczym nie różnił się od tych, które znała. Wszystko w uniwersalnych, wojskowych standardach. Nic nie mówiąc, zamknęła za sobą właz i prawie bezgłośnie przeszła przez całą jego długość i opadła na fotel drugiego pilota. Gdy ten przysunął się automatycznie do panelu sterowania, quarianka ułożyła dłonie na podołku i zapatrzyła się w smugi, powstające przy przeskoku. Lekkie szarpnięcie i kolejny komunikat. Omega... cóż... nie miała zamiaru tutaj tak szybko wracać. W sumie i tak nie miało to znaczenia. Uśmiechnąwszy się lekko, odchyliła się bardziej na fotelu i podciągnęła nogi, tak że stopy znalazły się na siedzeniu. Ot i zaleta jej budowy ciała. Musnąwszy palcami omniklucz, włączyła przekazywanie dźwięków i odczekawszy, aż Marcus wyłączy komunikator powiedział spokojnym, przyjaznym głosem.

-Całkiem tu przyjemnie prawda? Spokojnie... trochę jak cisza przed burzą.
Jednocześnie na jego omniklucz przyszła krótka, zaszyfrowana wiadomość, która mignęła na tyle długo, by można ją było przeczytać, po czym sama się skasowała: Chciałabym porozmawiać, ale ściany mają uszy. Co powiesz na pisanie?
ObrazekObrazek Jeśli piszesz do mnie, używaj rodzaju męskiego, jeśli do Ananthe, rodzaju żeńskiego. Theme postaci
Marcus de Silva
Awatar użytkownika
Posty: 328
Rejestracja: 13 sty 2014, o 15:40
Miano: Marcus de Silva "Scarecrow"
Wiek: 35
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Człowiek
Zawód: Przemytnik
Postać główna: Nakmor Gavos
Lokalizacja: Treches
Status: "Poszukiwany przez Radę i dwie bezimienne organizacje"
Kredyty: 12.432
Medals:

Re: Próg Walhalli>Nienazwany układ

7 wrz 2014, o 10:30

Słysząc dźwięk otwieranego włazu obrócił się bokiem do wejścia, odruchowo kładąc dłoń na rękojeści pistoletu. Nie spodziewał się gości ani też nikogo nie zapraszał. Quarianka najwidoczniej chyba była w większej potrzebie, skoro w ten sposób wparadowała do jego królestwa. A do tego jeszcze ta cała skrytość w rozmowach i kwestia podsłuchów. No cóż, jej sprawa skoro tak podchodziła do tego, ale jak na gust Marcusa była bardzo paranoiczna.

- O czym chcesz podyskutować? - odpisał jej krótko i na temat de Silva, tym samym dając znać, że godzi się na taką formę dyskusji, choć mina świadczyła o niezbyt dużej chęci do tego.

Quarianka obróciła głowę w jego stronę, wyłączając na razie maskowanie w wizjerze. Nie było sensu się ukrywać, skoro i tak miała to być szczera rozmowa; a przynajmniej z jej strony. Chyba oszalałam. mruknęła w myślach. Miała zamiar postawić wszystko na jedną kartę, a później oddać ją nieznajomemu, którego nawet specjalnie nie lubiła. Odetchnąwszy cicho, przesunęła palcami po omnikluczu, bezgłośnie wprowadzając kolejne frazy. Po chwili na urządzeniu Marcusa wyświetlił się komunikat, taki jak poprzednio.
- O celu tej eskapady. Nie wygląda… za dobrze.
Twarz Ann jest spokojna, spowita delikatnym mirażem, jaki stwarzają opary leków i specyficzna atmosfera panująca wewnątrz jej kombinezonu. Mimo to widać ją było całkiem dobrze, każdą delikatną rysę czy zmarszczkę. Nawet ciemniejsze kręgi pod świecącymi oczyma.

- Pesymizm bez przerwy jak widzę? Chyba wspomniałem, ze w razie szczególnych kłopotów wycofuję nas z akcji. - odpisał jej Marcus po niedługiej chwili. Wyglądało na to,że dziewczyna bała się i zdecydowanie nie chciała uczestniczyć w tej misji, a może chodziło o coś jeszcze innego. - Ta misja nie wyglądała od początku na spokojną i bezpieczną, zaplanowałem co się dało na trasę i mam zamiar zrobić co trzeba. Ale w razie niemożliwości wykonania zadania wycofuję się i zabieram sobie ten stateczek w ramach rekompensaty. -

-Nie o tym mówię. Ufam w twoje zdolności, jako pilota i przemytnika.-odpisała mu po krótkiej chwili, uśmiechając się lekko.- Całkiem zgrabna rekompensata. -quarianka westchnęła, czego Marcus nie mógł dosłyszeć, choć widział. Poruszywszy lekko palcami dłoni, jakby na chwilę je zaciskając, dziewczyna przymknęła oczy, po czym napisała- Myślałam bardziej o tym co mamy stamtąd zabrać. Zdaje mi się… -wiadomość na chwilę się przerwała, gdy quarianka zagryzła wargę, chyba zżerana przez wątpliwości. Czy bała się teraz? Jak cholera. Wystarczyło, by Marcus wysłał choć fragment jej wiadomości i była trupem.- że nie chciałabym zobaczyć tego co tam jest w użyciu. Przez kogokolwiek.

- Nikt by nie chciał tego ujrzeć, to coś w rodzaju koszmaru którego nikt woli nie oglądać po raz drugi. - rzekł spoglądając na panele i czujniki. Ten piasek był bronią ostatecznej zagłady, ale jak każda broń musiał mieć też jakąś słabość. To że nie przeżerał się przez niektóre stopy to nie była słabość, ale odporność na jego działanie. - Zanim zgarniemy ten cholerny piasek jeszcze sporo może się wydarzyć. Kto wie co znajdziemy na dyskach komputerów naukowców. - dodał w już w wiadomości tekstowej.

-Ta, to prawda. -odpowiedziała mu normalnie , cichym spokojnym głosem. Koszmar… cóż, to było mało powiedziane. Jej wyobraźnia podsuwała znacznie gorsze obrazy. Kobiet, dzieci, całych planet i statków. Pokręciła lekko głową, przeganiając te upiorne myśli. Musiała coś z tym zrobić, nawet jeśli było to ponad jej siły. Przynajmniej miała by świadomość, że się starała. Po chwili na jego omniklucz przyszła kolejna wiadomość.- Sądzę że nasi towarzysze mają w tej kwestii inne zdanie.

- Nie ma co uprzedzać faktów i czas pokaże co się wydarzy podczas tej misji. - wiadomość w przekazie była zarówno jednoznaczna jak i niewiele mówiąca, można by rzec neutralna, tak jak cała rozmowa niemal ze strony Marcusa. - Dla mnie najważniejszym w tej całej eskapadzie jest wyciągnąć własny tyłek i tyłe Ven cało z opresji, a przy okazji też coś zarobić.

- Dobrze więc wiedzieć, że nasze cele się zazębiają. -spojrzała na niego spokojnie, chłodno. Cóż, nie spodziewała się po nim jasnej odpowiedzi i wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały na to, że jej nie uzyska.- Przynajmniej więc jedna osoba będzie tutaj względnie bezpieczna.

Rozmowa choć krótka to odkryła pewne powiązania co do planów Marcusa dotyczących przyszłości - najważniejszym było przetrwać i do tego zarobić. A potem przed nimi pojawił się i zaczął powiększać Przekaźnik wraz ze zmniejszającym się do niego dystansem. Zbliżał się zatem czas rozpoczęcia rozgrywki, pora było rozstawić piony i figury na szachownicy.

- Zbliżamy się do Przekaźnika Masy i zaraz wykonamy skok. Możecie zacząć się przygotowywać do akcji jeśli jeszcze tego nie zrobiliście. - odezwał się przez pokładowy komunikator wpatrzony w przyrządy i monitory. A kwadrans później kontrolki rozjarzyły się ostrzegawczo i informacyjnie po czym wszechświat wokół nich zamienił się wokół statku na dłuższą chwilę w pełen świetlistych smug tunel, by na jego końcu wyskoczyli w zakazanym dla nich systemie. Wolał z daleka omijać zarówno 2178 F oraz E i dlatego planował przekraść się z daleka od nich do pasa asteroid cichutko niczym mysz. Zbędne systemy aktywnego namierzania wyłączył jeszcze przed dokonaniem skoku, pozostając tylko na pasywnych układach, ograniczył również do niezbędnego minimum wydzielanie energii. Wszystko po to, by zmniejszyć szanse na wykrycie.
- Mów do mnie Danielle, co dla mnie masz. Jak najbliższa okolica? Co z przechwytywaniem sygnałów radiowych. - kierował korwetą na taki kurs, którego żaden normalny i rozsądny pilot by nie obrał. Wprost na najgrubszy pas asteroid, bowiem podejrzewał że ewentualne przejścia wśród tych gwiezdnych skał mogą być patrolowane.
ObrazekObrazek Bonusy:+20% obrażenia od mocy, +20% do Tarcz, +5% na krytyka Theme /Battle ThemeOutfit /Outfit 2
Rzut kością
Awatar użytkownika
Posty: 652
Rejestracja: 17 paź 2013, o 20:03

Re: Próg Walhalli>Nienazwany układ

7 wrz 2014, o 16:07

Rzut na uniknięcie spotkania wrogiego statku w zasięgu waszego radaru. Szanse wynoszą 50:
Skoro w okolicy jest więcej niż jeden statek, będzie też większa liczba rzutów:
0

No niestety. Teraz rzut na liczbę statków w zasięgu waszego radaru. Skoro w poprzednim rzucie były trzy porażki:
4
5
6

Szansa na wykrycie was przez którąś z jednostek. Ponieważ macie aktywnych wiele systemów maskowania szanse wynoszą 20:
1
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12220
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Próg Walhalli>Nienazwany układ

7 wrz 2014, o 18:09

Odpowiedzi jakich udzieliła Danielle niestety nie zaspokoiły ciekawości Marcusa. WI, nie potrafiła, lub nie mogła z powodu założonych zabezpieczeń, udzielić odpowiedzi na większość zadanych przez pilota pytań. Jedynym na które najemnik uzyskał wyczerpującą odpowiedź był zakres jej obowiązków na tej jednostce. Danielle miała zadanie w razie potrzeby pełnić funkcję autopilota, wspomagać systemy celownicze a także przekazywać pilotowi informacje wychwycone przez czujniki statku. Jeśli Marcus, lub którykolwiek a z jego towarzyszy chciałby uzyskać dostęp do bardziej wrażliwych danych zapewne musiałby skorzystać z bardziej bezpośrednich form nacisku na oprogramowanie zabezpieczające WI.
- Uwaga - z głośników dobiegł głos Danielle – wykryłam siedem jednostek przebywających w tym sektorze. - tu nastąpiła chwila przerwy, prawdopodobnie przeznaczona na szczegółowe obliczenia – Próba przelotu przez pas asteroid w wyznaczonym miejscu stanowczo odradzana. Duże prawdopodobieństwo uszkodzenia poszycia.
Wyglądało na to, że nawet komputer pokładowy uważał Marcusa za pozbawionego instynktu samozachowawczego ryzykanta.
- Tu Kalan – z głośników rozległ się głos salarianina, który najwyraźniej zabunkrował się w kajucie wraz ze swoimi komputerami - Włamałem się do systemów komunikacji najbliższych jednostek. Konwój z zaopatrzeniem rozładowuje właśnie napęd przy planecie E. Według meldunków rozpocznie przelot na planetę za piętnaście minut. Na razie nie są świadomi naszej obecności, ale sugeruję szybką ucieczkę.
Marcus de Silva
Awatar użytkownika
Posty: 328
Rejestracja: 13 sty 2014, o 15:40
Miano: Marcus de Silva "Scarecrow"
Wiek: 35
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Człowiek
Zawód: Przemytnik
Postać główna: Nakmor Gavos
Lokalizacja: Treches
Status: "Poszukiwany przez Radę i dwie bezimienne organizacje"
Kredyty: 12.432
Medals:

Re: Próg Walhalli>Nienazwany układ

7 wrz 2014, o 20:02

Niezbyt dokładne odpowiedzi czy też w większości ich brak ze strony Danielle nie ucieszyły Marcusa, ale przecież mógł się spodziewać że tak będzie i WI będzie miało jakieś założone blokady. Przynajmniej jej funkcje które obsługiwała były pomocne w ogólnym kierowaniu statkiem.
A potem zaczęły się komplikacje, których można się było spodziewać. Siedem myśliwców w patrolu stanowiło pewien problem, zaś konwój mógł się przydać w pewien sposób. De Silva zignorował rady WI odnośnie pasa asteroid, zwłaszcza że nieraz tak się zdarzało, że przelatywał przez podobne regiony mimo lekkich uszkodzeń kadłuba. Teraz tylko nieznacznie zmodyfikował kurs o uwzględnienie szwędających się jednostek w tym rejonie.

- Pozostań na nasłuchu, podawaj mi kolejne informacje co do ich kursu, prędkości, ciekawszych wieści i odnośnie może pasażerów jak się pojawią. I powiedz mi czy udało ci się też zdobyć może ich kody wywoławcze. - przekazał Kalanowi Marcus nowe wytyczne wprowadzając korwetę na kolejny kurs. Na przekór chyba Danielle skierował "Cassandrę" na pas asteroid, mniej więcej w połowie odległości między jego najgrubszą częścią a przesmykiem w gruzowisku. Nie miał zamiaru nagle odpalać silników na maksymalną prędkość i pędzić na złamanie karku. Utrzymywał ciągle środki ostrożności, oszczędzając energię na gwałtowne dopalacze i manewry, które nagle mógł zacząć wykonywać.
- Danielle, informuj mnie o kursach tych myśliwców i wyznacz ich trasy przelotu jeśli ci się uda tak, byśmy mogli je ominąć. -wydał kolejne polecenia WI. Może i był ryzykantem, ale z głową i dziwnymi pomysłami. Miał zamiar wykorzystać przelot konwoju dla własnych planów, choć pojawienie się dodatkowych jednostek utrudniało całą misję - dodatkowi osobnicy na planecie chyba że... - Danielle, czy wiadomo coś o stacji orbitalnej wokół "naszej planety"? Te transportowce chyba nie lądują na planecie a dostarczają w jakiś sposób zapasy na powierzchnię. Jeśli nie są zbudowane z tego samego stopu co nasza korweta, to muszą chyba istnieć inne metody przewozu. - dowiedzenie się tego mogło znacznie zmodyfikować cały ich plan odnośnie desantu na powierzchni, jak również ucieczki i przelotu. A Marcus wolał mieć dodatkowe opcje i informację na temat tego co się tutaj działo.
ObrazekObrazek Bonusy:+20% obrażenia od mocy, +20% do Tarcz, +5% na krytyka Theme /Battle ThemeOutfit /Outfit 2
Rzut kością
Awatar użytkownika
Posty: 652
Rejestracja: 17 paź 2013, o 20:03

Re: Próg Walhalli>Nienazwany układ

12 wrz 2014, o 19:31

Szanse na korzystne i łatwe do ominięcia trasy przelotów myśliwców. Próg wynosi 55.
0
Szansa na to, że nie zostaniecie wykryci. Trasy przelotów pokrywają się z waszą pozycją, ale macie systemy maskujące więc próg wynosi 50.
1
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12220
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Próg Walhalli>Nienazwany układ

12 wrz 2014, o 20:16

Marcus nie musiał długo czekać na odpowiedź od WI. Po niecałej minucie na holograficznym ekranie tuż przed jego nosem wyświetlił się obraz układu z przecinającymi go siedmioma różnokolorowymi liniami. Niestety ustalenia Danielle nie napawały pilota optymizmem, trasy czterech z siedmiu statków naruszały krąg „bezpieczeństwa radarowego” Cassandry. Jasne było, że dłuższe pozostawanie w jednym miejscu było po prostu niebezpieczne i jeśli Marcus nie podejmie szybko jakiejś wiążącej decyzji nie tylko powodzenie misji stanie pod znakiem zapytania, zwłaszcza, że konwój nie będzie długo czekał.
- Nie wiem. Przez te wszystkie środki ostrożności nie można było zebrać solidnego wywiadu. - w głosie salarianina można było dosłyszeć irytację takim stanem rzeczy. Brak jakiejkolwiek znajomości typu systemów jakimi dysponowały siły Rady musiał być sporym utrudnieniem w pracy hakera. - Jeśli ktoś pytałby mnie o zdanie, postawiłbym na księżyc planety D. Jest dość duży, a czujniki pokazują, że ma nawet atmosferę. Co prawda nadającą się bardziej dla volusów niż ludzi, ale... - zamilkł na chwilę. - Kurwa! - ten jeden okrzyk, który rozległ się z głośników na mostku zdawał się mówić więcej niż tysiąc słów. Marcus i Ananthe mogli przez krótką chwilę mieć nadzieję, że salarianin po prostu oblał się kawą, ale jego następne słowa pozbawiły ich wszelkich wątpliwości. Byli w tarapatach i to nielichych. - Pilot jednego z tych myśliwców nadał właśnie przez radio, że zauważył na radarze coś podejrzanego. Kierują się w naszą stronę. - uspokoił głos, próbując nadać mu wyuczone profesjonalne brzmienie – Dziesięć minut do kontaktu wzrokowego.
- Uwaga – pozbawiony emocji głos WI wydawał się nie na miejscu w obecnej sytuacji – Wykryłam próbę namierzenia naszej pozycji.
- Spróbuję kupić nam trochę czasu, ale zabierz nas stąd – głos salarianina uderzył w niemal błagalną nutę.
Marcus de Silva
Awatar użytkownika
Posty: 328
Rejestracja: 13 sty 2014, o 15:40
Miano: Marcus de Silva "Scarecrow"
Wiek: 35
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Człowiek
Zawód: Przemytnik
Postać główna: Nakmor Gavos
Lokalizacja: Treches
Status: "Poszukiwany przez Radę i dwie bezimienne organizacje"
Kredyty: 12.432
Medals:

Re: Próg Walhalli>Nienazwany układ

13 wrz 2014, o 10:42

Przy takiej ilości patrolujących jednostek ryzyko było niestety spore na wykrycie ich korwety. Marcus jednak jeszcze nawet nie zaczął na dobre się tutaj rozkręcać a teraz miał dziesięć minut, dość czasu na na zniknięcie pogoni. Z jednym się mógł zgodzić z salarianinem - środki ostrożności były utrudniające tą misję, a co do księżyca to i tak planował go wykorzystać. Prowadząc "Cassandrę" wyznaczonym kursem wiedział, że tamten ma nad nim przewagę prędkości - przynajmniej w tej chwili, gdy starali się być ukryci. Dotarcie do pasa asteroid zanim dopadnie ich myśliwiec będzie na styk a Marcus nie chciał przyspieszać i ryzykować wykrycia. A nawet jeśli coś wywęszy to proszę bardzo, niech leci za korwetą. Pośród kosmicznego gruzu łatwo o wypadek dla kogoś niewprawionego w manewrowaniu między skałami. Zachowywał zatem zimną krew nie dając się ponieść emocjom salarianina, który najwyraźniej zdawał się panikować. Marcus miał tylko nadzieję, że haker opanuje się i skupi na swoim, a nie będzie stanowić problemu później. A teraz mieli dwie minuty różnicy między spotkaniem, wśród asteroid łatwo można było zgubić pogoń i to właśnie miał zamiar zrobić de Silva, przemknąć przez pas skał sprawnie i szybko.
ObrazekObrazek Bonusy:+20% obrażenia od mocy, +20% do Tarcz, +5% na krytyka Theme /Battle ThemeOutfit /Outfit 2
Ananthe’Viroccum vas Eboracum
Awatar użytkownika
Posty: 312
Rejestracja: 23 mar 2013, o 21:40
Miano: Ananthe vas Eboracum
Wiek: 28
Klasa: Szpieg
Rasa: Quarianka
Zawód: Najemnik
Postać główna: Ananthe'Viroccum vas Eboracum
Status: Członek Zaćmienia Pierwszego Stopnia
Kredyty: 1.200
Lokalizacja: Złotoryja

Re: Próg Walhalli>Nienazwany układ

14 wrz 2014, o 21:45

Ananthe siedział sobie na fotelu drugiego pilota, pochłonięta swoimi ponurymi myślami. Już nawet nie były zbytnio konkretne. Dziewczyna była zmęczona i pół spała, a wszystko w jej głowie było lekko zamglone i niejasne, jak na chwilkę przed drzemką. W sumie, była to chyba ostatnia chwila by... Wtem w kokpicie rozległa się soczysta kurwa, taka prosto z serca i z przytupem. Dziewczyna osiadła rozglądając się wokół za źródłem tak sympatycznych słów. W swoim życiu nasłuchała się ich naprawdę sporo, ale jeszcze nikt jej takimi nie budził. Dosłownie mówił więcej niż tysiąc słów. W jej głowie zaświtała nawet myśl, że pewien rodzaj ludzki wyjątkowo sobie ją upodobał. Była jak jej Bosh'tet, na każdą okazję dobra, czy to do ślubu, czy pogrzebu. Teraz jednak musiała się skupić. Myśliwce? Jakie kurwa myśliwce! Sama wykrzyknęła we wnętrzu swego hełmu, na tyle głośno, by i bez modułu było ją słychać. Musiała coś zrobić, a przynajmniej nie miała zamiaru czekać. Kupić? Chyba kpisz... quarianka nie była może specjalistą, ale wiedziała, że taka praktyka nie wiele da. Jeśli chcieli cokolwiek zrobić, trzeba było przejść do ofensywy. Mruknąwszy coś pod nosem, przypięła się pasami do fotela i przysunęła bliżej paneli. Wywaliwszy wszystkie ikonki odpowiedzialne za lot, włączyła interfejs drugiego pilota i zaczęła grzebać w powyszukiwaniu modułu wojny elektronicznej. Gdy tylko go znalazła, spróbowała uzyskać do niego dostęp. Najpierw delikatnie, szukając luk w systemie, później jeśli nie miała czasu brutalnym atakiem DDOS. Jeśli tylko uda się jej uzyskać do nich dostęp, spróbuje szybko przejrzeć dostępne opcje i możliwości i wybrać najmniej przyjemną z nich. Następnie podepnie się pod działania salarianina i poczęstuje nią myśliwiec. A w każdym razie taki oto plan zrodził się w jej umyśle.
ObrazekObrazek Jeśli piszesz do mnie, używaj rodzaju męskiego, jeśli do Ananthe, rodzaju żeńskiego. Theme postaci
Rzut kością
Awatar użytkownika
Posty: 652
Rejestracja: 17 paź 2013, o 20:03

Re: Próg Walhalli>Nienazwany układ

15 wrz 2014, o 10:30

Rzut na to czy Ance uda się uzyskać dostęp do systemów walki elektronicznej. Biorąc pod uwagę, że są raczej dość słabo zabezpieczone przed atakiem z wewnątrz a Anka ma jakieś wykształcenie techniczne próg wynosi: 80
0

Rzut na to czy któryś z myśliwców podąży za korwetą w kierunku pasa asteroid. Próg wynosi; 60
1

Rzut na to czy Kalanowi uda się zablokować komunikację ścigających ich myśliwców. Jako, że salarianin jest zdolnym hakerem szanse wynoszą; 70
2

Rzut na szkodzenie kadłuba w trakcie przelotu przez pas asteroid. Próg wynosi: 55
Ponieważ jest wiele okazji do kolizji: 3
Tylko trzy sukcesy Marcus jest zdolny ^^

Rzut na powagę uszkodzeń:
1 - zarysowanie
2 - lekkie wgniecenie
3 - wgniecenie z powierzchownym pęknięciem
4 - poważne uszkodzenie poszycia
4
Robi się coraz ciekawiej XD

Rzut na to czy myśliwce zostaną zniszczone w trakcie przelotu. Próg wynosi: 70
5
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12220
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Próg Walhalli>Nienazwany układ

15 wrz 2014, o 22:11

Mimo desperackich prób Ananthe nie udało się obejść zabezpieczeń broniących dostępu do systemów walki elektronicznej statku. Wszystkie informatyczne sztuczki jakie poznała w czasie swojego życia odbijały się od firewallu jakby ich w ogóle nie było. Quarianka mogła jedynie patrzeć bezradnie na a każdą chwilą rosnący w przedniej szybie pas asteroid.
-Dwa myśliwce lecą za nami – głos Kalana znów odzyskał chłodne, profesjonalne brzmienie – pozostali uznali, że jesteśmy asteroidą i kontynuują patrol. Jeśli podążą za nami do wnętrza pada zablokuję ich komunikację. Nawet jeśli nas namierzą nie będą mogli skontaktować się z resztą floty, a tamci pomyślą, że skały zakłócają połączenie – niemal na jednym wydechu salarianin referował Marcusowi swój plan.
Nawet jeśli plan hakera wydawałby się pilotowi niedorzeczny nie było już odwrotu. Pierwsze, drobne kamyki odbiły się od tarcz Cassandry kiedy jednostka ostrożnie wsunęła się do środka śmiercionośnego labiryntu.
-Zrobione. - tylko to jedno słowo wystarczyło by Marcus zrozumiał, że rozpoczęła się kosmiczna gra w chowanego. Nie sposób było określić czy i kiedy piloci myśliwców zorientują się, że przedłużająca się przerwa w komunikacji jest dziełem osoby z zewnątrz. Tak samo nikt nie mógł zagwarantować, że pozostałe eskadry nie zaniepokoją się nieobecnością kolegów, jednak najemnicy nie mieli już odwrotu. Zawrócenie oznaczałoby wpadnięcie prosto na patrolujące jednostki co przy dużym szczęściu skończyłoby się na porażce misji a w najgorszym na szybkim procesie i jeszcze szybszym wyroku.
Nie dało się ukryć, że ten etap był prawdziwym sprawdzianem pilotażowych umiejętność Marcusa. Fragment pasa, w którym obecnie lecieli, składał się głównie ze skał których rozmiary można było określić jako między ciężarówką a wieżowcem. Każde uderzenie w takiego kolosa mogło skończyć się uszkodzeniem a w najgorszym przypadku perforacją kadłuba. Przez perwsze kilkanaście minut wydawało się, że wszystko idzie tak jak zaplanował to pilot, ale właśnie wtedy statkiem wstrząsnęło potężne uderzenie. Bok korwety otarł się o ostrą krawędź skały zyskując w konsekwencji długą, dość głęboką rysę.
- Uwaga uszkodzenie poszycia – pozbawiony emocji głos Danielle tylko potwierdził obawy załogi – trwa analiza uszkodzeń.
-Jeden z myśliwców zniknął – znów usłyszeli głos Kalana – prawdopodobnie już po nim. Drugi... - głos salarianina drgnął – jest tuż za nami.
W tym momencie rakieta odpalona z działka gospodarza uderzyła, czy to przypadkiem czy celowo, w pobliską asteroidę posyłając ją prosto w kierunku statku najemników. Drugie uderzenie było tak silne, że Ananthe niemal spadła z fotela drugiego pilota. Co gorsza stale zagęszczający się pierścień zostawiał coraz mniej miejsca na manewry nawet dla doświadczonego pilota. Kiedy druga rakieta przeleciała tuż pod skrzydłem Cassandry Marcus zrozumiał, że musi postawić wszystko na jedną kartę. Gwałtownie zwiększając prędkość skierował jednostkę prosto wąską szczelinę między dwoma skałami licząc, że pilot myśliwca spróbuje podążyć zanim. Życzenie to spełniło się, jednak nie za darmo; podczas krytycznej części przelotu dolna część poszycia statku uderzyła w wystający fragment skały. Nie sposób było określić jak poważne jest uszkodzenie dopóki WI nie skończy analiz, ale jeśli ktoś zacząłby martwić się o przyszłość misji to był to dobry powód.
Na szczęście konkurencja nie okazała się równie szczęśliwa, czy doświadczona. Sekundę po tym jak wylecieli z pasa Kalan doniósł o zniknięciu drugiego myśliwca.
- Analiza uszkodzeń zakończona: wykryto rozdarcie poszycie. Szczelność zachowana. Zalecane podjęcie działań naprawczych.
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Marcus de Silva
Awatar użytkownika
Posty: 328
Rejestracja: 13 sty 2014, o 15:40
Miano: Marcus de Silva "Scarecrow"
Wiek: 35
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Człowiek
Zawód: Przemytnik
Postać główna: Nakmor Gavos
Lokalizacja: Treches
Status: "Poszukiwany przez Radę i dwie bezimienne organizacje"
Kredyty: 12.432
Medals:

Re: Próg Walhalli>Nienazwany układ

16 wrz 2014, o 09:35

Dwóch ciekawskich poleciało za "Cassandrą" w labirynt skał, co mogło wskazać na przykładanie się do obowiązków tych na patrolu, nawet w tak ukrytym systemie. Biorąc jednak pod uwagę działania Kalana byli już skazani tylko i wyłącznie na siebie. Marcus sprawnie prowadził korwetę pośród asteroid, choć nie udało się niestety uniknąć wszystkich. A to za sprawą zapewne wkurzonego pilota myśliwca, który genialnie postanowił odpalić parę rakiet. Cóż dla niego skończyło się to widowiskowo - w gwałtownie pojawiającej się i znikającej świetlistej eksplozji oznaczającej koniec maszyny, dla "Cassandry" zaś uszkodzeniami kadłuba. Rozdarcie poszycia nie było dobrą wiadomością, nawet mimo zachowania szczelności ale przynajmniej mieli za sobą jedną trzecią trasy, a de Silva drogę powrotną planował trochę w innym stylu i inną trasą.

- Pokonaliśmy pierwszą linię patroli i weszliśmy do wewnętrznej części układu. Dotarcie do celu podróży zajmie trochę czasu, zatem może mi ktoś przyniesie piwo. W zamkniętej butelce. - odezwał się przez komunikator pokładowy. A potem rzucił okiem na Ananthe, która zbierała się w fotelu po tym jak po ostatnim wstrząsie wylądowała głową w dół na nim. Cóż, nie zapięcie pasów takie daje efekty.

- Czy naprawy są możliwe teraz czy też wymagany dok? I jak uszkodzenie wpłynie na przebycie atmosfery planety na nasz statek. - odezwał się z pytaniem do Danielle. Wolał wiedzieć o ewentualnych problemach jakie mogą się dodatkowo pojawić. Zmodyfikował znów prędkość korwety do cichego podchodu i skierował się ku 2178A, by wykorzystać ją do skrytego podejścia w kierunku 2178B. Ciągle pozostawał tylko na pasywnych środkach namiaru, bowiem podejrzewał jednostki patrolowe nie tylko na zewnątrz pasa asteroid, ale również w tym rejonie. - Kalan, jak tam komunikacja? Jakieś wieści z konwoju przechwycone czy może coś z planet. Daj też znać czy namierzysz tutaj gdzieś kom-boje.
ObrazekObrazek Bonusy:+20% obrażenia od mocy, +20% do Tarcz, +5% na krytyka Theme /Battle ThemeOutfit /Outfit 2
Ananthe’Viroccum vas Eboracum
Awatar użytkownika
Posty: 312
Rejestracja: 23 mar 2013, o 21:40
Miano: Ananthe vas Eboracum
Wiek: 28
Klasa: Szpieg
Rasa: Quarianka
Zawód: Najemnik
Postać główna: Ananthe'Viroccum vas Eboracum
Status: Członek Zaćmienia Pierwszego Stopnia
Kredyty: 1.200
Lokalizacja: Złotoryja

Re: Próg Walhalli>Nienazwany układ

16 wrz 2014, o 21:59

Quarianka warknęła z wściekłej bezsilności, gdy wszystkie jej starania rozbiły się o pierwsze z zabezpieczeń. Nawet gdy już prawie czuła, że jeszcze tylko trochę, chwileczka... i znów czerwony ekran odmowy dostępu. Nie mogła uczynić niczego, by pomóc Marcusowi i sobie samej w przeżyciu. Nie mówiąc już o Ven. Przynajmniej Kalen zdawał się mieć jakiś plan, a przynajmniej sprawiał takie wrażenie. Nie mogąc nic sensownego zrobić, ani ze sobą, ani z otoczeniem, opadła na fotel i kurczowo chwyciła się podłokietników, szykując na naprawdę ostrą jazdę. Przodkowie, czy zawsze muszę wpakować się w takie gówno? Mruknęła do siebie, na krótką chwilę przed pierwszymi wstrząsami. Kurwa... wydarło się z jej ust, gdy usłyszała nieprzyjemny pisk rozchodzący się po całym pokładzie i odruchowo zacisnęła dłonie na poręczach. A potem było tylko gorzej. Rzucana niczym lalka, pomimo pasów, mogła się jeno modlić do swych Przodków, by przeżyć następnych parę chwil. Skały wielkości małych miast, czy wieżowców, torpedy... tego było dużo za dużo jak an tą chwilę. Analiza... co... wymamrotała, prawie nie ugryzłszy się, czy raczej nie dogryzłszy sobie języka. Wtem siła uderzenia po prostu wyrwała ją z pasów i przerzuciła do przodu. Quarianka prawie się nie zwinęła w kłębek, gdy poczuł wszystkie kości, poczynając na ogonowej. Przynajmniej nic sobie nie złamała. Pospiesznie prawie wczołgawszy się na swoje miejsce, zapięła ciaśniej pasy przyglądała się z wyraźną desperacją i przerażeniem dalszej części przedstawienia. Na szczęście jednak nie było już na co patrzeć. Powoli poziom adrenaliny w jej krwi opadał, ustępując miejsca uldze. W tym momencie jednego była pewna: chciała żyć. Zaśmiawszy się nieco histerycznie, włączyła komunikator i spojrzała na Marcusa z nutką szaleństwa i radości w świecących oczach.
-Brawo!
ObrazekObrazek Jeśli piszesz do mnie, używaj rodzaju męskiego, jeśli do Ananthe, rodzaju żeńskiego. Theme postaci
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12220
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Próg Walhalli>Nienazwany układ

17 wrz 2014, o 21:22

Cassandra przez nikogo nie niepokojona leciała przez pustkę. Według wskazań pokładowego komputera do osiągnięcia celu jakim w tej chwili była planeta A przy obecnej, spacerowej prędkości zostało im około dwóch godzin. Czasu było w sam raz na to by załoga korwety doszła do siebie po karkołomnych manewrach Marcusa oraz, o ile jeszcze tego nie zrobiła, założyła kombinezony ochronnej będące obecnie najważniejszym elementem ich wyposażenia.
- Analiza zakończona. - pilot znów usłyszał znajomy głos Danielle – Wykonanie napraw podczas lotu niemożliwe. W celu naprawienia usterek zalecam lądowanie. Uwaga, możliwy nieznaczny wzrost temperatury podczas wchodzenia w atmosferę.
Jeśli Marcus miałby fantazję nakazać pokładowym mechanikom choćby częściowe załatanie kadłuba to jedynym rozsądnym wyborem była w miarę chłodna, a na dodatek pozbawiona atmosfery, planeta B. Księżyce planety D również były atrakcyjną opcją, o ile pilot podjąłby ryzyko związane z przelotem na trasie konwoju z zaopatrzeniem.
Jedynie analizy Kalana dawały powody do optymizmu, jak na razie stacjonująca w układzie flota nie była świadoma 0becności obcej jednostki. Oczywiście zauważono stratę dwóch myśliwców, ale złożono to na karb głupiej brawur, która kazała pilotom wlecieć w pas asteroid w najmniej odpowiednim do tego miejscu.
Biorąc po uwagę te fakty załoga Cassandry mogła mieć nadzieję, że choć ten etap podróży przebiegnie spokojnie i bez większych problemów.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Marcus de Silva
Awatar użytkownika
Posty: 328
Rejestracja: 13 sty 2014, o 15:40
Miano: Marcus de Silva "Scarecrow"
Wiek: 35
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Człowiek
Zawód: Przemytnik
Postać główna: Nakmor Gavos
Lokalizacja: Treches
Status: "Poszukiwany przez Radę i dwie bezimienne organizacje"
Kredyty: 12.432
Medals:

Re: Próg Walhalli>Nienazwany układ

19 wrz 2014, o 20:28

Marcus nie miał zbytniej ochoty ryzykować dodatkowych uszkodzeń kadłuba przy wchodzeniu w atmosferę planety-celu. I nie był też pewien czy ta niewielka wyrwa nie spowoduje dziwnych dodatkowych efektów przy zetknięciu z wszystkożernym piaskiem w atmosferze. Z drugiej strony wykorzystanie pojawienia się i pobytu konwoju na placówce mogło sprzyjać ich planowi. Opóźniona jednostka lub nieoficjalna wizyta kontrolna z Widmem na pokładzie. Oczywiście ten pomysł miał swoje dziury w całości zamysłu, ale improwizacja panowała w tej misji przez sporą jej część. Pytaniem zatem było - iść na żywioł czy też bardziej spokojnie i z rozmysłem. Tutaj musiał jednak się odnieść do zespołu desantowego i ich zdania, oni nadstawiali tyłka na dole a de Silva robił tylko za pilota. Aktywował autopilota i wstał z fotela przeciągając się leniwie. Następnie ściągnął z siebie płaszcz i to co mogło mu jeszcze przeszkadzać, a potem wrzucił na siebie kombinezon ochronny.

- Aktualna nasza sytuacja wymaga zadania sobie pytania załogo. Improwizujemy i wchodzimy na żywioł czy też na spokojnie prowizorycznie łatamy dziurkę i dopiero lecimy na planetę? Udajemy jednostkę z nieoficjalną wizytą i kontrolą przez Widmo czy też robimy wjazd po tym jak konwój opuści placówkę i ruszy z powrotem, co da nam czas na naprawę. - odezwał się przez komunikator do reszty ekipy. Wolał wiedzieć co myślą o ewentualnym pomyśle.
ObrazekObrazek Bonusy:+20% obrażenia od mocy, +20% do Tarcz, +5% na krytyka Theme /Battle ThemeOutfit /Outfit 2
Ananthe’Viroccum vas Eboracum
Awatar użytkownika
Posty: 312
Rejestracja: 23 mar 2013, o 21:40
Miano: Ananthe vas Eboracum
Wiek: 28
Klasa: Szpieg
Rasa: Quarianka
Zawód: Najemnik
Postać główna: Ananthe'Viroccum vas Eboracum
Status: Członek Zaćmienia Pierwszego Stopnia
Kredyty: 1.200
Lokalizacja: Złotoryja

Re: Próg Walhalli>Nienazwany układ

20 wrz 2014, o 16:43

Quarianka opadła na fotel i przymknęła oczy. Oszalała, chyba do reszty oszalała. Adrenalina i bezsilność w trakcie przelotu były niczym, w porównaniu do tego, co odczuwała w trakcie walki, a i tak wystarczyło tego by zaczęło jej odbijać. Przodkowie, co się ze mną dzieje? Zapytała siebie samej w myślach, nie oczekując nawet odpowiedzi. W sumie nie chciała nawet wiedzieć. Wszystko się jej sypało, po prostu wszystko. Potrząsnąwszy głową, odpięła się i podniosła się z fotela. Gdy już miała ruszyć ku wyjściu, padł komunikat ze strony pokładowej WI. Uszkodzony kadłub... czy mogło być cokolwiek gorszego w przestrzeni kosmicznej? I co znaczy "nieznaczny wzrost temperatury'? Taki że usmaży wszystko poza WI w środku statku? Kochała poczucie humoru przedmiotów nieożywionych. Po roku spędzonym na własnym statku prawie odzwyczaiła się od normalnego oprogramowania. Nieznaczne... nieznacznie, to ja mam osłabioną odporność. Prychnęła cicho. Pewnie wszystko skończy, zanim się w ogóle zacznie, a z niej zostanie quariańska pieczeń w stylowej puszce zrobionej z pancerza. Gotowa do podania, tylko otworzyć i wsuwać. Kto by się nie skusił? Burknąwszy coś bezgłośnie dla otoczenia, spojrzała na Marcusa. Jego już chyba nic nie ruszy… zabawne, w sumie w głębi swojej duszy nadal odczuwała spokój, nawet teraz. Jakby wszystko było jej za jedno; i życie i śmierć. Cokolwiek miało jeszcze jakiekolwiek znaczenie? Słysząc jego pytanie odwróciła się na chwilkę, stojąc już przy włazie do korytarza, odpowiedziała, włączywszy przekaz na zewnątrz.
-Lepiej zróbmy to na spokojnie i z minimalnymi ofiarami. Już i tak mamy nadmiar improwizacji.
Nie czekając na odpowiedź wyszła na zewnątrz i kołysząc lekko biodrami, ruszyła w stronę sterylnego pomieszczenia, gdzie czekał na nią kombinezon. Dekontaminacja… potem jeszcze jedna, kąpiel w środkach dezynfekujących a na koniec dostosowanie warunków panujących wewnątrz, do tych z jej kombinezonu. Kolejne minuty wlekły się niemiłosiernie, a ona czuła się jak na torturach. W takich chwilach nawet quarianin zaczynał odczuwać klaustrofobię. Zresztą, sama dobrze wiedziała jak strasznie jest budzić się każdego ranka, w ciasnej przestrzeni własnego kombinezonu, gdy oddech więźnie ci w gardle i chcesz tylko uciec, wyszarpnąć się z niego. Zimny pot okrywa twe ciało, niczym druga skóra, a oczy nie mogą nic dostrzec, choć tak by pragnęły. Zwierzęcy strach i instynkt... i ten moment, gdy wraca świadomość, a umysł przypomina sobie wszystko. Normalność? A czy dla niej kiedykolwiek mogło coś takiego zaistnieć? Odetchnąwszy cicho weszła w końcu do środka i rozejrzała się po niewielkiej kajucie, pozornie niczym nie różniącej od pozostałych. Ławeczka i stół, na którym leżał pancerz. Do tego stacja medyczna wbudowana w ścianę i taki sam holograficzny obraz udający okno na pustkę. Ktoś pomyślał nawet o paru ręcznikach, gdyby chciała wytrzeć się z mieszanki leków, jaka pokrywała jej ciało. Westchnąwszy cicho, potarła szybkę, w miejscu gdzie znajdowałyby się jej brwi. Po co to wszystko? Strata tych wszystkich kredytów, tylko po to by nigdy z tego miejsca nie skorzystać. Wątpiła by było wielu quarian, poza nią, służących Zaćmieniu. Zabawne, że do tej pory o tym nie pomyślała. Stała się pariasem własnej rasy. Pokręciwszy lekko głową, usiadła na pryczy i na chwilkę zasłoniła twarz, a raczej szybkę dłońmi. Gdyby tylko to wszystko mogło się szybciej skończyć. Westchnąwszy głucho, wstała z ławki i włączyła systemy rozszczelniające kombinezon. Powolutku zdejmowała kolejne warstwy, układając je z wręcz pedantyczną dokładnością, obok ubioru który zaraz miała założyć. Znając jej szczęście i tu był podsłuch, a w tym momencie jakiś perwers po drugiej stronie miał całkiem niezłą zabawę. Ale w sumie czym się martwiła? Zostawszy w ostatniej, najcieńszej warstwie przymknęła na chwilkę oczy. Jak zawsze, w takim momencie wszystko wisiało na włosku. Wystarczył jeden niesprawny system, jeden wadliwy filtr i za parę sekund mogła umrzeć przez reakcję alergiczną. Miejcie mnie w swojej opiece. Mruknęła niczym cichą modlitwę i ściągnęła ostatnią warstwę, wraz z hełmem. Nie otwierając przez chwilkę oczu wzięła pierwszy ostrożny oddech... i nic. Wszystko w porządku. Otworzywszy powoli oczy, zamrugała lekko, porażona nagle światłem i ogromem wrażeń, które zaczął odbierać nagle jej mózg. Nie był to dla niej nic nowego, jednak nadal... nad wyraz przyjemne. I dosyć wyjątkowe, biorąc pod uwagę jej dotychczasowe doświadczenia w tej materii, obejmujące ciasnotę kabin medycznych. Zarumieniwszy się lekko na te wspomnienia, uśmiechnęła się ciepło i przeczesała dłonią pozlepiane włosy. Te urosły już nieco za długie, ale nie miała tutaj nożyczek by dać sobie z nimi radę. Mimo to cieszyła się tymi krótkimi chwilami. Muśnięciami powietrza na ciele, dotykiem włosów i coraz słabszym z jej punktu widzenia zapachem leków. Sięgnąwszy po jeden z ręczników, zaczęła się wycierać, nawet trochę nie przejmując się jego szorstką fakturą i buro-szarym kolorem. Znów czuła chęć by żyć. Przynajmniej w tej jednej kabinie. W sumie... może udałoby się jej kiedyś nazbierać na własną? Przyjemnie byłoby choć spać w takiej, czuć pościel i całą resztę. No i Ven... tak, to był kolejny dobry powód do tego. Ale na razie było jej dobrze. Wiedziała, że będzie musiała zaraz stąd wyjść, ale mimo to... minuty przeciągały się nieco i dopiero po kwadransie drobna kobieta usiadła na ławeczce z nowym pancerzem. Nie chciało się jej go ubierać. Rozbawiona tą myślą pokręciła lekko głową i zaczęła go zakładać. Warstwa po warstwie. Po chwili znów była zamknięta, odcięta od świata. Mimo to było jej trochę lepiej. Choć przez chwilę miała jedno miejsce, gdzie mogła poczuć się choć trochę swobodnie. Tyle chyba wystarczyło. Uśmiechnąwszy się do siebie, założyła szybkę od Wizjera Kuwashii, a na nią właściwe osłony hełmu. Włożywszy swoje wysłużone Primo do otworu na omniklucz i jednako uczyniwszy z modułem tarcz, włączyła systemy pancerza. Z nutką wesołości zauważyła, że wszystkie pliki załadowały się bezproblemowo i całość była już równie funkcjonalna jak jej normalny ubiór. No i miała pełne zapasy leków. Okręciwszy się lekko, przyjrzała się sobie w stalowej tafli ściany. Nie było tak źle... choć brakowało jej kaptura. Wyglądała teraz jak łysol. Zachichotawszy cicho, ruszyła do wyjścia, tym razem znacznie szybszego. Znalazłszy się znów na korytarzu, przystanęła na chwilkę i zamyśliła się lekko.
Musiała coś zrobić, niezależnie od wszystkiego. problem w tym, że nie orientowała się najlepiej w sytuacji. Nie mając na razie od czego zacząć, ruszyła do części magazynowej statku. Wszedłszy do środka rozejrzała się wokół spokojnie. Stoliki warsztatowe, gotowe pojemniki... kombinezony i noże. Najemniczka zamyśliła się na chwilkę. Jak daleko była gotowa się posunąć, by zapewnić sobie przeżycie? I uratować jak najwięcej istnień... co usprawiedliwi to, co miała zamiar zrobić? Honoru już na pewno nie miała; nie mogła mieć, po samym zamiarze. Jednak, musiała to uczynić, choćby dla quarian. Najpierw podeszła do stołu z nożami i chwyciwszy jeden przyjrzała się mu dokładnie. Porządna, prosta wojskowa broń. Bez zbędnych bajerków. Obróciwszy nim parę razy, wyciągnęła ostrze z pochwy i zaczęła obracać w dłoni, podrzucać. Znudziwszy się tym po chwili, włożyła broń w przeznaczone jej miejsce i zerknęła na kombinezony. Jeden musiał zostać dla Ven. Wybrawszy go, odłożyła na bok. Musiała upewnić się, czy generatory i otwory na omniklucz są w tym samym miejscu co u niej. Najpierw wyszukała wszystkie kieszenie, by później sprawdzić czy są inne zaczepy i skrytki. Kierowała się zarówno instynktem, jak i wykazami skanu taktycznego i technicznego. Gdy tylko znalazła ten niewątpliwie "słaby punkt", odłożyła pancerz na miejsce, przypadkiem przesuwając wszystkie tak, by mieć łatwiejszy dostęp do tych właśnie miejsc. Nie robiła jeszcze nic podejrzanego, prawda? Wzięła tylko kombinezon dla przyjaciółki, a zaraz sprawdzi czy jest szczelny, a potem odłożyła. Odetchnąwszy cicho, włączyła omniklucz i zerknęła na pozostałe okrycia. Nawet nie musiała się z tym kryć, maskowanie wizjera i warstwa pancerza skutecznie zakrywały jej twarz. Przygryzłszy wargę, przymknęła na moment oczy. Musisz to zrobić Ann. To nie jest dobre, ale musisz. Na chwilę włączyła omniklucz, udając że w nim grzebie. Odetchnąwszy cicho, rozejrzała się wokół za jakimiś narzędziami. Samym omnikluczem, to mogła co najwyżej podrapać pancerze, albo je pociąć, a tak oczywista ingerencja odpadała w przedbiegach. Wtem dostrzegła stół montażowy, który jawił się jej jako wybawienie i ziemia obiecana zarazem. Pełen komplet narzędzi... wszystko, czego jej quariańska dusza mogła zapragnąć. Nie wiele myśląc, podeszła do niego i wyciągnąwszy swój nóż, pod pozorem pogrzebania w nim, chwyciła to co było jej potrzebne do otworzenia skrytki w pancerzach, zawierającej moduł zasilania. Obróciwszy się, niby to przypadkiem strąciła je na ziemie. Klnąc trochę, raczej na pokaz, pozbierała je i upchał do dwóch kieszeni, będąc poza zasięgiem wzroku kogokolwiek (w końcu pod stoły montażowe się raczej nie zagląda). Otrzepawszy się, zabrała swój nóż i ruszyła ku wejściu. Gdy właz się otworzył, nagle błysnęła kamuflażem. Miała jakieś dziesięć minut. Nie czekając, podeszła do pierwszego z nich i zaczęła przy nim majstrować. Ostrożnie, skrupulatnie i dokładnie. Najpierw odkręciłaby warstwę ochronną, by później zabrać się za to co pod nią. Ogólnie popsuć nie było trudno, ale popsuć tak, by nikt tego nie zauważył, to była sztuka! Na szczęście należała do rasy, którą posądzano o talent do szabrowania wszystkiego, więc chyba miała to we krwi? Drobny, maluteńki otworek dla piasku i po sprawie.
Ostatnio zmieniony 24 wrz 2014, o 18:13 przez Ananthe’Viroccum vas Eboracum, łącznie zmieniany 4 razy.
ObrazekObrazek Jeśli piszesz do mnie, używaj rodzaju męskiego, jeśli do Ananthe, rodzaju żeńskiego. Theme postaci
Marcus de Silva
Awatar użytkownika
Posty: 328
Rejestracja: 13 sty 2014, o 15:40
Miano: Marcus de Silva "Scarecrow"
Wiek: 35
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Człowiek
Zawód: Przemytnik
Postać główna: Nakmor Gavos
Lokalizacja: Treches
Status: "Poszukiwany przez Radę i dwie bezimienne organizacje"
Kredyty: 12.432
Medals:

Re: Próg Walhalli>Nienazwany układ

20 wrz 2014, o 22:47

Jedna osoba się już wypowiedziała w kwestii dalszego lotu, a Marcus podejrzewał że podobnie pewnie będzie myśleć batarian i asari. Proszę bardzo, mógł przystać na ich "prośby" o delikatniejsze i spokojniejsze podejście do tematu. A poza tym wolał też zabezpieczyć statek przed ewentualnymi wpływami szkodliwego piasku planety.

- Jeszcze jakieś życzenia? Nie zapomnijcie założyć kombinezonów, nie mam ochoty zbierać waszego piasku. - odezwał się w komunikatorze przypominając o chyba najważniejszym zabezpieczeniu w tej misji. Przy okazji też skończył zakładanie i sprawdzanie własnego, wrzucając w odpowiednie miejsca omni-klucz, nóż oraz generator tarcz. Następnie znów rozsiadł się za sterami "Cassandry" i skierował ją ku planecie B, gdzie zamierzał dokonać prowizorycznych napraw kadłuba.

- Kalan, daj znać jakbyś coś znów wykrył. Kierujemy się na chwilowe wczasy z pobytem w "doku" na planecie B. Danielle, ile czasu zajmą ewentualne naprawy kadłuba? - rozwiązanie jednego problemu mogło przy okazji przynieść parę nowych pomysłów i może nawet zmianę sytuacji na korzystniejszą dla ich przedsięwzięcia. Teraz najważniejsza była cierpliwość, chłodna głowa i rozwaga.
ObrazekObrazek Bonusy:+20% obrażenia od mocy, +20% do Tarcz, +5% na krytyka Theme /Battle ThemeOutfit /Outfit 2
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12220
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Próg Walhalli>Nienazwany układ

24 wrz 2014, o 18:52

-Tu Paria – Marcus usłyszał w komunikatorze głos asari. - Cokolwiek nie powiedziałby ci ten czterooki drań, nie róbmy już nic na żywioł, mamy już wystarczająco dużo dziur w kadłubie a jak już mówiłam nie mam zamiaru ginąć dla jakiegoś popaprańca. - jakiegokolwiek pilot nie miałby zdania o Parii, to na pewno miło było usłyszeć, że nie czeka go długa kłótnia z dowódcą. - Ten twój plan udawania Widma przedyskutujemy gdy już gdzieś nas posadzisz, tylko w jednym kawałku jeśli można. - dodała po czym rozłączyła się, nie czekając na odpowiedź pilota.
Ledwie przebrzmiał głos asari inny, znajomy głos Danielle zajął jego miejsce
- Szacowany czas konieczny do naprawy kadłuba: dwie godziny. - oznajmiła wciąż tym samym pozbawionym emocji tonem – Na przyszłość zalecana jest większa ostrożność.
Dotarcie do planety B nie sprawiło większych problemów, poszycie mimo uszkodzeń zdołało poradzić sobie z temperaturą panującą w pobliżu planety A i po niespełna godzinie Cassandra okrążała już wybrany przez Marcusa kawałek skały. Dzięki brakowi atmosfery lądowanie nie wywołało tarcie i wzrostu temperatury jakiego obawiała się Ananthe. Zaledwie po kilkunastu minutach od znalezienia się na orbicie planety statek wylądował na jej niemal idealnie płaskiej powierzchni czekając na realizację kolejnych planów swoich pasażerów. Według raportu Kalana, cały czas prowadzącego nasłuch, większość statków skupiła się obecnie w trójkącie między planetami D, F i C.
Tymczasem w ładowni heroiczne wysiłki quarianki by dokonać morderstwa z premedytacją na współtowarzyszach zaczęły przynosić efekty. Pancerz okazał się być kawałkiem solidnej roboty, raczej nieprzeznaczonym do tego by ktoś go dziurawił więc metal, na który składała się wierzchnia warstwa nie miał zamiaru poddać się bez walki. Oczywiście użycie jakiegoś większego narzędzia, na przykład łomu, na pewno przyniosłoby lepsze efekty, ale nie bez ujawnienia zamiarów Ananthe. Na szczęście po długich kilkudziesięciu sekundach szarpaniny quariance udało się podważyć jedną z płytek. Uszkodzenie było niemal niezauważalne, jedynie niezwykle wprawne oko miałoby choć minimalną szansę dostrzec co się szykuje. Po przecięciu wewnętrznej osłony Ananthe ostrożnie zasklepiła powstały otwór odrobiną mediżelu, by komputer pancerza nie wykrył nieszczelności.
Kiedy po niemal dziesięciu minutach quarianka skończyła sabotaż ostatniego, ostrożnie umieściła go na miejscu i wyszła z ładowni z poczuciem spełnionego obowiązku.

Wróć do „Galaktyka”