W galaktyce istnieje około 400 miliardów gwiazd. Zbadano lub chociaż odwiedzono dotąd mniej niż 1% z nich. Pozostałe światy oraz bogactwa, które zawierają, wciąż czekają na odnalezienie przez korporacje lub niezależnych poszukiwaczy.

Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2743
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

[Pustkowie Minosa > Arrae > Gellix]

6 maja 2015, o 13:35

Nieustanny chichot był akurat czymś, co w obecnej chwili irytowało Hawkins najmniej. Za wszelką cenę starała się skupić na celu jej przyjścia do tego miejsca, po którymś więc razie zaczęło jej się to udawać.
Powoli, bez pośpiechu ruszyła w kierunku mężczyzny, zostawiając za sobą swoją nie-ludzką część drużyny. Obserwowała Caleba, widząc jego blizny. Wielki nietoperz najwyraźniej posmakował ludzkiego mięsa, którego nie był w stanie dorwać. Nic dziwnego, że cała reszta tych ludzi wpatrywała się w tego faceta jak w króla.
- Nie jesteśmy tu z twojego powodu - odrzuciła dość obojętnie, patrząc w jego stronę, gdy ten zajęty był oglądaniem widoku zza okna. - Wiemy o bazie batarian w okolicy. Niełatwo było się do nich dorwać. O jej istnieniu wiedziałam od dawna, ale dopiero niedawno wykryliśmy ruch powietrzny poza samą kolonią. Dosłownie fragment, nim prom wleciał w obszar, z którego jedyne co namierzamy to szum. O tej pseudo bojówce dowiedziałam się kilka godzin temu - skrzyżowała ręce na wysokości klatki piersiowej i przestąpiła z nogi na nogę, od niechcenia oglądając się na wijące się w swoim miejscu dziwki, którym posłała szelmowski uśmiech. - Powiedzmy, że nie jestem fanką Karlaka. - przywołała do głosu iskierkę złości, jednocześnie ukazując postępujący brak samokontroli w mimice jej twarzy. Nie było to trudne - dla kobiety tak wybuchowej sama wizja Błękitnych usiłujących ją ograć była irytująca. - Robactwo otacza was z każdej strony, potrzebujecie sprzętu. Potrzebujecie drogi wyjścia, gdyby nie to, że większość z was tak naprawdę chuja zrobi w prawdziwym świecie, bez pieniędzy. Macie za to możliwość - uśmiechnęła się zawadiacko, przenosząc wzrok na Caleba. - Po wykryciu promu, przechwyciliśmy go jak wracał. Wiemy, że Błękitni przechowują tu od cholery sprzętu. Gdyby wpadł w nasze wspólne ręce, równo podzielony, mielibyście pierwszy problem z głowy - ekwipunek i pieniądze. Pozostał jeszcze jeden, tkwienie w tej dziurze.
Wyciągnęła dłoń przed siebie i uruchomiła omni-klucz, nie dbając o to, czy mężczyzna na nią patrzy czy nie. Wiedziała, że zrobi to w prędzej czy później.
- Nie wiesz, kim jestem. Za długo tkwisz w tym gównie pozbawionym informacji. Możesz jednak być pewien, że mam sposób na wydostanie się z tego kompleksu ciebie i twoich podwładnych.
Hologram zaczął wyświetlać napływające na omni-klucz dane - Wraith wysyłał informacje w określonych interwałach jeśli tylko Hawkins sięgała ku jego sieci, a statek rozpoznał jej klucze autoryzacyjne. Omni-klucz wyświetlił sytuację zaznaczając pozycję na orbicie planety, niemal równo nad miejscem, w którym położony był kompleks.
- Daj mi swoich ludzi. Daj mi armię, z którą przeprowadzimy ostatni atak na batarian, zamiast tylko co jakiś czas podpierdalać im karabin czy hełm. Nie będą mieli posiłków, nie mają skąd ich ściągnąć do tej dziury. Was jest więcej, potrzebujecie tylko cholernej organizacji - przerwała na moment, przenosząc wzrok na schemat statku, jaki wywołała na omni-kluczu. - W zamian za to puszczę cię z każdą bronią, jaką twoi ludzie wyniosą z ich składu. Wezmę was na pokład i przewiozę na Omegę, gdzie z takim ekwipunkiem będziesz mógł otworzyć swoje własne, małe królestwo.
Zamknęła schemat, dezaktywując omni-klucz jak gdyby nie zależało jej tak, jak zależało naprawdę. Zerknęła znów na dziwki, obiecując sobie, że co najmniej jedną z nich złapie i odda załodze, nie interesując się tym, co z nią zrobią.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Rzut kością
Awatar użytkownika
Posty: 652
Rejestracja: 17 paź 2013, o 20:03

Re: [Pustkowie Minosa > Arrae > Gellix]

8 maja 2015, o 16:42

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Pustkowie Minosa > Arrae > Gellix]

8 maja 2015, o 17:02

- Och, ależ oczywiście, że wiecie – Caleb uśmiechnął się pod nosem odwracając w stronę Hawk. – To byłoby dziwne gdybyście nie wiedzieli. W końcu część pancerzy, jakie moi ludzi na sobie noszą pochodzą od batarian. To oczywiste. I nie wiem czy zdajesz sobie sprawę, ale nierozsądnie jest obrażać króla w jego własnym królestwie.
Przywódca ludzi przekręcił głowę strzelając kręgami i podszedł do Hawk na mało komfortową odległość tylko po to by chwilę się jej poprzyglądać. Caleb nie śmierdział alkoholem czy papierosami, nie śmierdział nawet tak sam z siebie jak można by było sądzić po kimś, kto spędził dużo czasu w dziurze takiej jak to miejsce. Wręcz przeciwnie. Lekki i intensywny zapach jego perfum mógł uderzyć w nozdrza Hawkins szybciej niż by się tego spodziewała. Pytanie natomiast, skąd ci tutaj wzięli coś takiego jak perfumy skoro cała kolonia była niemal odcięta od świata zewnętrznego.
- Twoje argumenty może i wydają ci się całkiem właściwe. Cóż na twoim miejscu pewnie też by mi się tak wydawało – mężczyzna minął Jeanette i ruszył powoli w kierunku obcych, których rudowłosa zostawiła za sobą. Kroganin go jakoś średnio interesował, bo zmierzył go tylko spojrzeniem i ze znudzeniem wymalowanym na twarzy przeniósł wzrok na Raidena. – Drell. Nigdy nie widziałem drella z bliska, to… interesujące.
Pozwolił Hawk mówić dalej, ale bardziej był w tym momencie zainteresowany osobą Lokiego. Przesunął dłonią po ramieniu drella i uśmiechnął się do siebie, po czym skinął na swoich strażników. Dwóch z nich złapało Raidena pod ramiona i wyciągnęło na sam środek pomieszczenia tuż przed podwyższenie, na którym wcześniej zasiadał Caleb. Dwóch pozostałych wycelowało bronią na wszelki wypadek w Gavosa, gdyby ten próbował pomóc swojemu towarzyszowi.
- Chcesz zabrać stąd mnie i moich ludzi tak? Ale my wcale nie chcemy się stąd ruszać – wzruszył ramionami, odwrócił się przodem do Hawk i rozłożył ręce. – Spójrz na to wszystko. To należy do mnie. Jestem panem tego miejsca a ci ludzi to moi poddani. Myślisz, że chciałbym z tego zrezygnować wracając do galaktyki, która wcześniej mnie nienawidziła. Widzisz… Mój ojciec był prowodyrem buntu w Karagarze. W tej kolonii karnej. Zbudował na gruzach cały system społeczny a ja to po nim odziedziczyłem. Mamy dość jedzenia, mamy dość broni i mamy siebie nawzajem, żeby przetrwać tutaj kolejne kilkanaście lat.
Dwóch strażników na kolejny gest Caleba zmusiło Raidena do padnięcia na kolana. Mężczyzna natomiast aktywował omni-ostrze i przyglądał się mu przez chwilę.
- Widzisz, moi ludzie smakują w mięsie obcych całkiem przyjemnie i są z niego zadowoleni. Przyprowadzenie mi tutaj kroganina i drella było bardzo dobrym pomysłem Jess – mruknął Caleb i zerknął na drzwi po lewej stronie pomieszczenia, które sekundę wcześniej się otworzyły. Stanęła w nich nie kto inny jak ich przewodniczka, która doprowadziła tutaj całą trójkę. – Ciągle tylko batarianie i batarianie, są pożywni ale nie ma szału. Kroganin jest spory i moja straż przyboczna zapewne będzie bardzo z niego zadowolona, drell natomiast… Drell będzie dziś naszym daniem głównym.
Jess podeszła do Caleba i uraczyła go długim i namiętnym pocałunkiem, który nijak nie pasował teraz do tego sytuacji. Spojrzała na Hawk i wzruszyła ramionami w geście sarkastycznej bezradności.
- Ale… masz rację. Twój statek nam się przyda, do czegoś zupełnie innego. Mam inną propozycję… Pomożesz nam zabić matkę lęgu a pozwolę ci zabrać ze sobą artefakt znajdujący się przy jej legowisku. Nam nie jest potrzebny, a tobie i twojej galaktyce może się przyda.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Raiden
Awatar użytkownika
Posty: 63
Rejestracja: 27 sie 2014, o 18:28
Miano: Loki Nedari
Wiek: 34
Klasa: Szpieg
Rasa: Drell
Zawód: Najemnik, pilot
Lokalizacja: Gellix
Kredyty: 8.885

Re: [Pustkowie Minosa > Arrae > Gellix]

10 maja 2015, o 12:31

Rozmowa szła dobrze, przynajmniej tak wydawało się drellowi. Wciąż jednak nie mógł pozbyć się wrażenia, że coś pójdzie nie tak. W końcu, stali bezbronni w głównej siedzibie gościa, który od lat odpierał ataki batarian i wielkich mutantów. To samo w sobie nie brzmiało dobrze. Jedyne jednak co mógł teraz robić to czekać na rozwój sytuacji.
Podziwiał pewność siebie piratki, naprawdę zachowywała się jak na przywódcę przystało. Nie dziwił się teraz dlaczego dowodzi własnym statkiem, miała w tym najpewniej wrodzony talent. Jednak jej "przeciwnik" też nie był kimś zwyczajnym. Ludzie musieli mu ufać bezgranicznie a i talentu też musiało mu nie brakować. Na chwilę spojrzał na tron Caleba, wijące się przy nim panienki były godne uwagi. Loki uśmiechnął się niewidocznie pod nosem, myśląc o tym co on by zrobił mając taką władzę. I takie wsparcie "moralne".
Dalej jednak sytuacja potoczyła się tak, jak myślał. Czyli do dupy. Gdy tylko Caleb zmierzył go wzrokiem, wiedział, że coś jest nie tak. Patrzył przed siebie jak żołnierz, nie reagując na jego spojrzenie ani na rękę przesuwającą się po jego ramieniu. Jego pierwsze słowa nie były dziwne, na takim zadupiu mógł nie widzieć przedstawiciela drelli a i nawet kroganie musieli być czymś dziwnym. Jednak, jak się potem okazało, nie to było zamierzeniem dowódcy.
Nie zdążył nic powiedzieć gdy zaciągnięto go pod tron, szarpnął sie parę razy ale był to jedynie odruch. Wiedział, że teraz to nic nie da. Wnioskując po jego przemowie o pozostaniu na swoim zadupiu, ich misja właśnie się skomplikowała. Z sykiem opadł na kolana a na jego twarzy wymalowała się frustracja. Chętnie złamałby kark temu wygadanemu dryblasowi a potem zajął się gwardią przyboczną w najgorszy możliwy sposób. Jednak teraz wszystko zależało od tego co zrobi...
Potem nawet jego ciąg myśli został przerwany widząc Jess wyłaniającą się z mroku. Nie dał tego po sobie poznać ale to strzeliło go jak grom z jasnego nieba. To chyba normalka w takich miejscach, był głupi myśląc, że taka babka sama przetrwałaby w takim miejscu.
Dalej już po prostu nie wiedział co robić, posłał tylko wymowne spojrzenie w kierunku Jess a potem przeniósł go na swoją towarzyszkę.
"Pomóż"
Czy trzeba było mówić coś więcej?
Theme, Armor, Clothes, Voice ObrazekObrazek I Do what I Do, for the Love of It -Premia techniczna 10%
Nakmor Gavos
Awatar użytkownika
Posty: 245
Rejestracja: 18 paź 2013, o 20:34
Miano: Nakmor Gavos
Wiek: 269
Klasa: Adept
Rasa: Kroganin
Zawód: Krogański Szaman
Lokalizacja: Omega
Status: Członek załogi Wraitha
Kredyty: 7.492
Lokalizacja: Rzeszów

Re: [Pustkowie Minosa > Arrae > Gellix]

10 maja 2015, o 21:11

Kroganin słuchał przemowy Hawk, ale powoli zauważał że cała sytuacja nie odpowiada raczej temu, co jak się jej wydawało będzie. Ten cały Caleb wcale nie był zachwycony chyba tą wizytą, a wręcz zdawał się panować nad całą sytuacją i wolał to miejsce niż odlot. Tego nie mogła szefowa przewidzieć i to stawiało ich w przegranej częściowo sytuacji. Nie zareagował w ogóle na porwanie drella przez strażników, bardziej zwracając uwagę na tych, którzy celowali w niego samego. Mieli się stać karmą dla bandytów, zatem trafili w ręce kanibali co było jak dla Gavosa najgorszym ze scenariuszy najprawdopodobniej. Z takimi osobnikami się nie dyskutowało i nie wdawało w układy, lecz najzwyczajniej w świecie odstrzeliwało. Bywali zbyt nieobliczalni na racjonalne argumenty, a tych starała się im dostarczyć Hawk i najwidoczniej bez rezultatów. Do tego Jess okazała się być jego szpiegiem i ściągała dla swego pana kolejne ofiary. Kroganin warknął złowieszczo w jej kierunku po słowach Caleba o nowym prezencie. Z pewnością zabicie jej można było dołożyć do listy rzeczy do zrobienia na tej planecie. Łypnął okiem w kierunku Hawk, jej plan można było równie dobrze wyrzucić do śmieci bo zdawał się varrenowi na budę. Nie miał też zamiaru dawać się pożreć tym osobnikom i szefowa mogła wykreślić ten punkt ze swojej listy a zamiast tego dołożyć ewentualny rozpierdol i strzelaninę, gdyby do tego miało dojść. Instynkt samozachowawczy i przetrwania był w tym wypadku silniejszy niż lojalność piratce. Rzucił okiem na drella,który miał być głównym daniem. Chyba na nic im się nie przyda w tej rozgrywce już. Czekał na ruch Hawk, by rozpocząć piekło z użyciem własnych pięści i biotyki na najbliższych osobnikach. Przygważdżanie do ściany jednego i uderzanie nim o drugiego strażnika. Mógł przetrwać pierwszą salwę o ile nie udało by mu się ich zaskoczyć, a potem już inicjatywę przejmował sam. Czekał jednak jeszcze cierpliwie, choć przewidywał co się może zaraz wydarzyć.
ObrazekObrazekBonusy: +15% obrażenia od broni, +30% obrażenia wręcz (-1PA), +30% Tarcze, +35% obrażenia od mocy, -20% koszt użycia mocy, +15% prem technologicznaTheme /Battle ThemeVoice "Co zrobisz w przypadku zła, którego nie możesz pokonać sprawiedliwością ?
Zwalczysz zło złem, czy też zaakceptujesz fakt, że sprawiedliwość z nim przegrała ?
- Tak czy inaczej, zło pozostanie. "
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2743
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Pustkowie Minosa > Arrae > Gellix]

11 maja 2015, o 09:46

W milczeniu obserwowała rozwój wydarzeń, wewnątrz siebie kryjąc emocje, jakie następne, wypowiadane przez mężczyznę zdania w niej wywoływały. Również nie zareagowała, gdy dwójka strażników zabrała drella i przywlokła go bliżej do Caleba. Miała tylko nadzieję, że Gavos niczego głupiego nie odwali - ona biotyką wiele nie zdziała, mogła co najwyżej załadować skok adrenaliny i aktywować omni-broń. Wpakowałby ich w niezłe gówno. Na szczęście na razie wydawał się powstrzymywać.
Pieprzone dzikusy.
Trzymała język za zębami, widząc zapał do skonsumowania Raidena przez bandę wygłodniałych ludzi. Nieco się temu nie dziwiła - w końcu wątpliwe, by hodowali tu sobie warzywka i zbierali bogate plony. Ile można jeść varrenów czy poległych batarian. A wielkie nietoperze nie są raczej na tyle łatwym celem...
Słysząc kolejne kwestie, poczuła, jak ciało jej drętwieje, a serce przyspiesza. Kolejne porcje adrenaliny były pompowane do jej krwiobiegu, wraz z nadciągającym stresem i złością, jak i sytuacją bezpośredniego zagrożenia. Jess.
Głupia sucz.
Pewnie, może to i była kolejna jej gra, ale na to nie wyglądało - nie ten sposób, w jaki przylgnęła do kutasa ze zbyt wielkim ego. Wyjaśniało to rownież sposób, w jaki zaprzeczyła możliwość wejścia na teren obozu wraz z nimi. Strażnicy Caleba rozpoznaliby ją natychmiast.
- Och, i pozwolisz mi odlecieć z artefaktem w stronę zachodzącego słońca? - spytała ironicznie, widząc minę drella i całą tę farsę. - Może zaczęłam tę dyskusję w zły sposób...
Uśmiechnęła się jeszcze szerzej, rozwierając dłonie, jakby prezentując samą siebie.
- W moim ciele znajdziesz sporo implantów, to, że nie wyglądam jak jebany plastik nie znaczy, że ich nie mam - zerknęła w tym momencie na Jess. - Jednym z nich jest wojskowy chip HK-21, monitorujący pracę serca. Oprócz tego, wszystkie raporty odnośnie stanu mojego zdrowia zbierane przez interfejs mojego pancerza wysyłane są na pokład fregaty.
Tylko po części byla to prawda - żadnego chipu w głowie nie miała, ale przez obecność innego implantu nie byliby w stanie tego stwierdzić bez rozcinania jej głowy. Jej pancerz tworzył raporty i w razie potrzeby mógł wysyłać je do danego odbiorcy, ale takiej opcji nigdy nie ustawiała.
- Nie jestem idiotką, nie pakuję się do środka gówna bez zabezpieczenia. Gdyby mi się nie udało niczego stąd wyciągnąć, lubię mieć pewność, że nikt inny nie zapierdoli mi sprzętu - westchnęła cicho, jakby było to oczywiste i jak gdyby faktycznie po śmierci na czymś takim jej zależało. - Sprawa jest więc prosta. Ja umrę, chip wyśle wiadomość, twoje małe królestwo stanie się twoim małym kraterem. Jeśli na moment implant straci połączenie ze statkiem bez wyraźnego potwierdzenia, że wchodzę w taki teren, stanie się tak samo. Jeśli lekarz pokładowy stwierdzi, że odniesione przeze mnie rany są poważne, na miejsce zostanie wysłany oddział naziemny. Jeśli stwierdzi, że wpadłam w ręce wroga i wydostanie mnie jest niemal niemożliwe bez mojej utraty życia, z was zostaje krater. Nie jesteśmy pieprzonym wojskiem, nawet za dowódcę nikt nie będzie ryzykował więcej niż kilkunastu żyć. Ktoś w końcu latać tym statkiem musi.
Znów, być może trochę przekolorowała, ale podawała mu informację o typowym, pirackim zachowaniu. Jess mogła wiedzieć kim są, więc wolała nie ryzykować.
- Zacznijmy więc od nowa, proszę - machnęła ręką w geście ironicznego powitania, choć mina jej była już poważna. - Jeanette Hawkins, niemal miło z mojej strony. Na drellu mi nie zależy, ale jeśli ma to być twoja nagroda to ma nie zostać tknięty póki nie dokończymy naszej współpracy. Chcesz czegoś, ja też. Na przykład gwarancji, że nie spróbujesz mnie wyruchać ze swoją platyną.
Zerknęła chłodnym wzrokiem na drella, do którego nie czuła jak na razie większej sympatii - niemniej, jeśli w tym gównie tkwili razem, to mogła postarać się, by jeszcze trochę pożył, jeśli tylko nie będzie to kosztowało zbyt wiele.
- Możesz być królem, proszę bardzo. Ale nie próbuj lekceważyć kogoś, kto może dopierdolić ci nawet po własnej śmierci. Może i twoi wyznawcy wierzą, że obronisz ich przed atakiem orbitalnym, ale ja, przyznam, potrzebowałabym nieco przekonywania - zakończyła, kierując słowa do Caleba, na którego też znowuż spojrzała.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Rzut kością
Awatar użytkownika
Posty: 652
Rejestracja: 17 paź 2013, o 20:03

Re: [Pustkowie Minosa > Arrae > Gellix]

13 maja 2015, o 10:21

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Pustkowie Minosa > Arrae > Gellix]

14 maja 2015, o 17:58

Caleb przyglądał się Hawk uważnie wreszcie skupiając na niej całą swoją uwagę, kiedy kobieta powoli i dokładnie przedstawiała mu kolejne argumenty przemawiające za tym, że lepiej byłoby dla niego współpracować z piratką niż próbować ich w jakiś sposób oszukać. Skrzyżował ręce na piersi i przeniósł spojrzenie na drella przez chwilę obserwując klęczącego po środku sali osobnika.
- Masz mnie za idiotę prawda? – uśmiechnął się szyderczo spoglądając na Jess, która opierała się teraz rękoma o jego ramię. Faktycznie implanty, które białowłosa nosiła w sobie rzucały się dużo bardziej w oczy niż to co przed chwileczką przedstawiła Hawkins. – Ale ja nie jestem idiotą. Nie mam też powodu żeby ci nie wierzyć. Widzisz, sprowadzamy tutaj od jakiegoś czasu okazjonalnie gości. Raz są to ludzie, częściej obcy, którzy kończą jako podroby. Nigdy jednak nie trafili nam się piraci z wyjebanym statkiem na orbicie. Uważam, że każdy może na tym skorzystać. Ty pomożesz nam się pozbyć matki lęgu, ja oddam ci artefakt, wciąż uważam, że to całkiem sensowny układ.
Caleb zrobił parę kroków uwalniając się z objęć Jess i coś głęboko analizował w głowie. Jasnowłosa natomiast z pogardliwym uśmiechem na twarzy pełnym nieukrywanego zadowolenia z siebie zmierzyła drella spojrzeniem. Cóż przynajmniej teraz jasnym się stało skąd miała tak wyszukany sprzęt oraz idealną znajomość terenu. Znała się także na stworach krążących dookoła byłej kolonii i z powodzeniem doprowadziła ich do siedziby Caleba. Szkoda, że tylko w mało pozytywnym dla całej trójki celu. No a z pewnością dla dwójki obcych, którzy mieli stać się kolacją.
- Powiedz mi jaki miałbym mieć powód żeby cię wyruchać? Nie jesteśmy kanibalami, pozwolę ci odlecieć stąd bez problemów. Razem z tym gównem co leży w ziemi obok legowiska – Caleb uniósł dłoń wskazując na okno w domyśle mając zapewne kierunek, w którym należy się udać do matki lęgu. – Ta poczwara wystarczająco się nam naprzykrza a mi chodzi jedynie o to, żeby ci za drzwiami tego przybytku uważali mnie za boga, który się jej pozbył. Więcej na niczym mi nie zależy, ani na tobie, ani na twoim statku. Warunek jest natomiast taki, że drell i kroganin zostają na obiad.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2743
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Pustkowie Minosa > Arrae > Gellix]

14 maja 2015, o 18:58

Pewnie, że miała go za idiotę. Niekoniecznie jednak musiała przedstawiać swoje zdanie, przynajmniej nie w tym momencie. Oboje wydawali się popieprzeni, co było o tyle rozczarowujące, że Jess wcześniej, po niezbyt miłym pierwszym wrażeniu, potem miała szansę na okazanie się całkiem w porządku. I wszystko się pojebało, jak zwykle.
- Kroganin zostaje. - odpowiedziała krótko, dobitnie, opierając dłonie o biodra i przechylając nieco głowę. Część włosów opadła jej na twarz, zakrywając lewą jej część. Świdrowała więc Caleba spojrzeniem jasnozielonej tęczówki oka, przeciętego podłużną i naznaczoną w tym świetle blaskiem blizną.
Wiedziała już, jak skończy się ich współpraca. Jak ona ją zakończy.
- Jest członkiem mojej załogi. Może być i pierdolonym hanarem, jeśli jest przydatny, jest mój. Drella nie znam, ale na pewno zda się w walce na więcej niż któryś z twoich ochroniarzy - spojrzała z udawanym znudzeniem na Raidena, niechętnie przenosząc tak wzrok, jakby Caleb był w tym momencie kimś bardzo interesującym. Wyraz jej twarzy pozostał beznamiętny, co przy nieustannej szyderze i rozbawieniu poprzednio z pewnością mogło powodować dyskomfort. - Tak czy siak, oboje zostają na razie ze mną. Taka jest cena twojego wizerunku "boga".
Nie zamierzała zmieniać stanowiska w tej sprawie, choćby Caleb miał się zesrać ze swojej boskiej złości na środku sali. Gavos co prawda nie był z nimi od tak dawna i gdyby miała wybierać między nim, a byłym żołnierzem teraz tak irytującego ją Przymierza, z którym siedzi na jednym wozie od kilku lat, wybór byłby jasny. Ale na razie byli razem, a, mimo, iż każde z nich mieszkało na statku pirackim i oddychało pirackim powietrzem, nie czuła się na tyle dwulicowa, by zdradzać kogoś, z kim walczy ramię w ramię. Może to już przyzwyczajenie z wojska, solidarność i tego typu z prawy - miała swoje granice jak wszystko inne i gdyby Nakmor postanowił ją zdradzić, bez wahania strzeliłaby mu w łeb. Na razie jednak nic takiego się nie zapowiadało w ich współpracy.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Pustkowie Minosa > Arrae > Gellix]

17 maja 2015, o 13:45

Caleb zmrużył oczy przyglądając się przez chwilę Hawk z zamyśleniem. Po kilku zbyt długich minutach gestem odprawił swoich ludzi trzymających Raidena. Ci bezceremonialnie puścili drella i z lekkim, ale lekceważącym uśmieszkiem odeszli na swoje miejsce przy ścianach. Mężczyzna przeszedł parę kroków w stronę swojego tronu stanął przed nim i klasnął w dłonie.
- Dobrze, ale moi ludzie będą głodni – mruknął powoli odwracając się w stronę Hawk. – Jess pokazywała ci jak wygląda matka tego latającego gówna? Skoro masz na orbicie statek mamy przynajmniej jakieś szanse.
Skinął do Jeanette i podszedł do ściany po ich prawej stronie, ta rozsunęła się ujawniając duży holoekran całkiem podobny do tego, na którym wcześniej białowłosa przekazywała całej czwórce wytyczne dotyczące kolonii. To samo pojawiło się teraz a Caleb oparł się ramieniem obok wyświetlanego obrazu.
- Wasz artefakt jest tutaj – wskazał wyciągając dłoń do góry. – Pod samym legowiskiem matki lęgu. Skurwysyństwo jest trzy razy większe od miażdżypaszczy i do tego ma w zwyczaju latać. Do tej pory nie zbliżaliśmy się do tego obszaru i wychodziło nam to na dobre. Jej latające dzieci są niebezpieczne, ale da się z nimi walczyć bez problemu w pięciu ludzi a jak ktoś jest zdolny to i sam da radę.
Mężczyzna uśmiechnął się lekko drapiąc się po plecach. Było jasnym skąd wzięła się ogromna blizna na jego plecach już nawet nikt nie musiał zgadywać. Dla Hawkins, Gavosa i Raidena (poza faktem, że tych dwóch ostatnich nie zostanie od razu zjedzonych) najbardziej istotnym był w tej chwili fakt, że Caleb zgodził się z nimi współpracować. Cokolwiek chciał w zamian Hawk osiągnęła przynajmniej część z tego, co chciała i mężczyzna zdawał się być przychylny jej propozycjom.
- Proponuję zostawić w spokoju batarian, chyba, że sami się wpierdolą w to bagno. Ewentualnie, jeśli chcesz im dojebać możesz wystawić jakiś oddział na przynętę ale wątpię żeby ci chcieli się tam pchać. W każdym razie – zrobił kilka kroków w stronę rudowłosej i stanął przy niej spoglądając na mapę. – Mój plan jest taki: część moich oddziałów odciąga leżakujące przy legowisku nietoperze, robią zamieszanie i wywabiają ze środka matkę. Wtedy wchodzicie wy ze swoim zajebistym statkiem i walicie w nią ze wszystkiego, co tam ten twój okręt ma. Problem polega na tym, że nie mam pojęcia jak zachowają się dzieciaczki, kiedy matka padnie.
Z dosłyszeniem całego planu Caleba nie mieli żadnych problemów Gavos i Raiden, którzy przestali być już w tej chwili na muszkach strażników. Byli owszem obserwowani z nieufnością i może trochę z nutką głodu pojawiającego się w oczach ludzi, ale nic poza tym. Jakkolwiek Caleb nie zarządzał swoimi podwładnymi musiał być bardzo przekonujący i musiał mieć do tego pewną rękę. Bo przecież nikt do tej pory jeszcze nie sprzeciwił się jego rządom. Chociaż trzeba było przyznać, że korzystał z nich bardzo osobliwie.
- Może się okazać, że będziemy jeszcze potrzebować waszej pomocy tutaj na dole – kontynuował mężczyzna krzyżując ręce na piersi. – Dlatego artefakt dostaniecie dopiero kiedy uda nam się doprowadzić wszystko do porządku. Sądzę, że taki układ jest sprawiedliwy żebym i ja się nie czuł wychujany i żebyś ty miała pewność, co do moich zamiarów.
Caleb odwrócił się przodem do Hawk spoglądając na nią wyczekująco.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2743
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Pustkowie Minosa > Arrae > Gellix]

27 maja 2015, o 12:47

Słuchała planu, który miał jej do przekazania Caleb. Była skłonna się zgodzić na wszystko, bo miała pewność, że zrozumiał to, co mu powiedziała. Nie będzie robienia jej w chuja, może zniszczyć jego królestwo w każdej chwili. Osoba z taką informacją nie będzie robiła pochopnych ruchów. Choć, fakt faktem, popierdolony był. Na szczęście w tym bardziej przewidywalnym polu - zależało mu najbardziej na utrzymaniu jego głupich rządów. Więc niech sobie je ma. Przynajmniej na razie.
Zainteresowała ją jednak bardziej kwestia ostrzału z orbity. Naprawdę, myślał, że to takie proste? W jego słowach, poza oczywiście stratami w jego ludności, tkwiło przekonanie, że plan nie ma żadnej skazy.
- Będę potrzebowała czegoś do laserowego namierzenia matki, poza po prostu kontaktem wzrokowym - odrzuciła natychmiast, unosząc przy tym brwi.
Chyba powinni mieć coś, co jej na to pozwoli. Zanim jeszcze którekolwiek zapytałoby, po co jej to, wyjaśniła, choć podejrzewała, że to oczywiste:
- Jeśli statek będzie walił na oślep, wystarczy minimalne odchylenie działa a zamiast matki, w proch obróci się twoje królestwo. Raczej nie chcesz, żeby moja załoga mierzyła na oko - wyjaśniła więc, z nutą ironii. Podparła biodra rękoma i spojrzała ponownie na Caleba, wyczekująco. - Im szybciej się ogarniecie, tym szybciej zaczniemy.
Zamierzała więc skończyć tę gadaninę i przejść do rzeczy, jak tylko wszystko, czego potrzebuje, wraz z jej ekwipunkiem, zostanie jej zwrócone.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Nakmor Gavos
Awatar użytkownika
Posty: 245
Rejestracja: 18 paź 2013, o 20:34
Miano: Nakmor Gavos
Wiek: 269
Klasa: Adept
Rasa: Kroganin
Zawód: Krogański Szaman
Lokalizacja: Omega
Status: Członek załogi Wraitha
Kredyty: 7.492
Lokalizacja: Rzeszów

Re: [Pustkowie Minosa > Arrae > Gellix]

28 maja 2015, o 08:05

Caleb dał się przekonać do całego wywodu Hawk, choć widać nie był zadowolony, podobnie jak jego przydupasy. Ale czegóż można było się spodziewać po kanibalach. Gavos jednak bardzo wątpił w to, że tamci ot tak dadzą im zdobyć ów artefakt i zostawią ich w spokoju. Bardziej było możliwe, że po wszystkim po prostu wbiją im nóż w plecy i będą chcieli przejąć okręt. W końcu prawie darmowa "wyżerka" była dla nich niezłą zachętą. Dlatego też miał zamiar wspomnieć o ataku wyprzedzającym w Caleba i jego gromadkę Hawk, by mogła zdecydować kiedy i w jakim momencie użyć ciężkiej artylerii wsparcia. Bez przewodnictwa swojego szefa jego "ludzie" nie byliby tak efektywni i była szansa, że zaczną walczyć między sobą o stołek wodza.
Spojrzał na holoekran, który dał im znów widok na tą samą sytuację jaką im pokazywała Jess. Rozwalenie latającej królowej i uważanie na jej "dzieci" było trudnym zadaniem, ale z pomocą "Wraitha" mogli sobie poradzić. Miał też trochę inny plan niż Caleb im zaproponował: odciągnięcie matki od leża, by sami mogli wkraść się do gniazda, ukraść co im trzeba i zniknąć. Ogień z nieba zaś spuścić zarówno na potworki jak i na królestwo kanibali. Mieli też rachunki do wyrównania ze zdradziecką Jess i ją należało zabrać ze sobą na tą wyprawę, tak dla pewności że dostanie to na co zasłużyła. Teraz jednak kroganin czekał na koniec tej dyskusji, by mogli się zabrać z tego uroczego zakątka i będzie też mógł pogadać z Hawk na osobności, z dala od uszu tutejszych.
ObrazekObrazekBonusy: +15% obrażenia od broni, +30% obrażenia wręcz (-1PA), +30% Tarcze, +35% obrażenia od mocy, -20% koszt użycia mocy, +15% prem technologicznaTheme /Battle ThemeVoice "Co zrobisz w przypadku zła, którego nie możesz pokonać sprawiedliwością ?
Zwalczysz zło złem, czy też zaakceptujesz fakt, że sprawiedliwość z nim przegrała ?
- Tak czy inaczej, zło pozostanie. "
Raiden
Awatar użytkownika
Posty: 63
Rejestracja: 27 sie 2014, o 18:28
Miano: Loki Nedari
Wiek: 34
Klasa: Szpieg
Rasa: Drell
Zawód: Najemnik, pilot
Lokalizacja: Gellix
Kredyty: 8.885

Re: [Pustkowie Minosa > Arrae > Gellix]

1 cze 2015, o 17:15

Całość rozmowy Hawk i Caleba, drell przemilczał. Wiedział, że jego niewyparzony język tylko pogorszy sytuację chociaż na usta cisnęło mu się tysiące barwnych epitetów opisujących maniakalnego przywódcę i jego białowłosą sukę. Ale cóż mógł teraz zrobić.
Gdy został "uwolniony", odetchnął z ulgą i rozruszał ramię kierując się w stronę towarzyszy. Przeszedł obok Hawk i wyszeptał do niej jedynie
-Dzięki.
Potem stanął obok kroganina wiedząc, że to na nich najpierw skupią się ochroniarze w razie ataku więc wolał trzymać się tego wielkoluda. Choćby jedynie dla żywej tarczy. Umięśnionej, biotycznej i wkurzonej tarczy.
Dalej Caleb przedstawił im swój plan. Nie było tak źle tylko wiedział, ze ich broń może nie starczyć jeśli dojdzie do walki, a wolał przeżyć na tyle by mieć chociaż szansę ucieczki z tego miejsca.
-Może przydałaby nam się jakaś lepsza broń, nie sądzisz? - zapytał cicho kroganina jednak tówniesz piratka mogła go usłyszeć.
Theme, Armor, Clothes, Voice ObrazekObrazek I Do what I Do, for the Love of It -Premia techniczna 10%
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Pustkowie Minosa > Arrae > Gellix]

1 cze 2015, o 18:50

- Czegoś takiego? – Jess wyszła zza drzwi gdzie zniknęła przed chwilą w ręku dzierżąc coś, co na pierwszy rzut ona mogło być małym ręcznym działkiem. Ale Hawk mogła od razu zauważyć, do czego jest sprzęt trzymany przez białowłosą. – Odpowiednio skalibrowany powinien dać nam efekt, jakiego oczekujemy.
Caleb uśmiechnął się półgębkiem i przyjrzał uważnie Hawkins. Widocznie był zadowolony, że udało im się dojść do jakiegoś porozumienia i nawet nie nalegał żeby drell i kroganin zostali w jego bazie. Wiedział, że do tej akcji będzie potrzebował jak najwięcej ludzi i to nie tylko swoich, ale także tych, których mógł mu zaoferować los. A w tym wypadku musiał zdać się na Jeanette i jej fregatę, a że ci tutaj najwyraźniej do niej należeli – nie miał wyjścia.
- Właśnie wpadłem na genialny pomysł – klasnął w dłonie i rozłożył ręce jakby odkrył coś naprawdę twórczego. – Powiedz mi Hawk… Jak bardzo rozbabrze się to kurestwo jak przypierdolisz w nie z orbity?
Zapytał gestykulujący przy tym tak intensywnie, że z pewnością nadałby się z tym do teatru na nie tak złego aktora. A przynajmniej gdyby nie był psychopatą mieszkającym na odludziu i pragnącym władzy bardziej niż czegokolwiek innego.
- Bo jeśli spiszesz się dobrze, rozkurwisz mateczkę na tyle, żeby zostało z niej coś więcej niż mokra plama, to dam żreć moim ludziom i zrobię zapasy na rok. Co najmniej. W zamian będziesz mogła sobie zatrzymać tych dwóch tutaj, a niech stracę, chociaż mięsa drella bym spróbował – oblizał się spoglądając na Raidena i mrugając do niego jednym okiem.
- Wasz prom jest już sprawny – rzuciła Jess podnosząc spojrzenie znad omni-klucza. – Będziecie mogli nim swobodnie dostać się na statek i wrócić tu po artefakt.
To była dobra wiadomość w szczególności dla Gavosa, w końcu chodziło tutaj o jego środek transportu. Wyglądało na to, że cokolwiek się stało przed wlotem na teren byłej kolonii karnej było sprawką białowłosej i teraz również dzięki niej wszystko wróciło do normy.
- Świetnie! – Skomentował Caleb jednym słowem i obrócił się podchodząc do okna. – Moi ludzie będą gotowi za godzinę, wasz sprzęt możecie sobie odebrać przy wejściu. Możecie sobie już iść.
Nie odwrócił się, nie zaszczycił reszty żadnym „do widzenia” ani „pocałujcie się w dupę”. Po prostu wydał polecenie tym swoim charakterystycznym tonem i oczekiwał spełnienia go. Zresztą strażnicy wyraźnie nie dali już więcej niż dopowiedzieć, bo ruchem głowy wskazali im wyjście. Zgodnie ze słowami Caleba cała trójka mogła bez problemu odebrać broń we wcześniej zostawionym miejscu. Gavos rzeczywiście otrzymał stosowną wiadomość od pilota Azure o tym, że już bez problemu może wlecieć w strefę bezpośrednio gdzie się znajdują. Wystarczyło tylko wydać takie polecenie.

Godzina minęła szybko i faktycznie w ciągu tego czasu przez siedzibą samozwańczego władcy zbierały się coraz większe oddziały. Swoją drogą faktycznie należało się zastanowić, jakim cudem jednemu człowiekowi udało się zapanować nad wcale nie małymi siłami w pełni uzbrojonymi. Piętnaście minut po czasie oczekiwania z wnętrza budynku wyszedł sam Caleb w dole od pancerza i hełmie z całkowicie odkrytą klatką piersiową. Blizna na jego plecach najwyraźniej była w tym momencie bardziej istotna niż względy bezpieczeństwa.
- Dobra, czas zaczynać tą imprezkę – powiedział mijając swoich gości. – Idę w pierwszej linii, jak dojdziemy do matki, zacznie się jatka to ja ją namierzam tym gównem. Innej opcji nie przewiduję.
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2743
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Pustkowie Minosa > Arrae > Gellix]

4 cze 2015, o 21:21

Wyglądało na to, że sprawę namierzenia matki mieli już za sobą. Nie zdziwiła się, widząc Jess nadciągającą z odpowiednim sprzętem - ta kobieta już wcześniej była doskonale wyekwipowana, a przecież wszyscy myśleli, że działała sama. Nie, żeby Hawkins odpowiadał taki nagły stan rzeczy. Wolała swój własny plan od tego zaproponowanego przez Caleba, chociaż to, co obmyślił mężczyzna, w teorii było znacznie prostsze niż jej własne założenia. Być może to był czynnik, który nie nakłaniał do zaufania mu choćby w połowie.
Przeniosła wzrok na Raidena, o którego obecności na moment zapomniała - tak jak i było z Gavosem. Te niesamowicie obfitujące w emocje pertraktacje, choć między innymi dotyczyły życia obu obcych, jakoś wywiały jej najważniejsze rzeczy z głowy.
- Jeśli nasz nowy przełożony ma rację, nie będziemy musieli wystrzelić ani jednego pocisku w stronę matki - odrzuciła, siląc się na ironię przy wypowiadaniu nowego statusu mężczyzny. Przeniosła wzrok na drella, by chwilę później utkwić spojrzenie zielonych tęczówek w białowłosej przydupasce Caleba. - A jeśli jego ludzie są choć w połowie tak dobrzy w osłanianiu nas, nawet mniejszymi nietoperzami nie będziemy się przejmować.
Oczywiście, nowa broń przydałaby się tak czy siak, ale Hawkins nie liczyła nawet na to, że takową dostaną. Na razie powinni się cieszyć z obietnicy dostania artefaktu, czymkolwiek by nie był.
- Znajdziemy sobie coś do roboty - odrzuciła dość obojętnie, przechodząc obok dwójki osób jak i ochroniarzy, kierując się do wyjścia. Ostentacyjnie zignorowała zapewne podążające za nią spojrzenia dziwek.
Wyszła na zewnątrz, spodziewając się, że Gavos i Raiden podążą za nią. Natychmiast odebrała swój ekwipunek, umieszczając Błotniaka na zaczepie magnetycznym na plecach, i chwilę później robiąc to samo ze strzelbą, poniżej, przy pasku. Załadowała resztę ekwipunku i poczekała, aż reszta się uzbroi, a następnie odeszła nieco od dwójki ochroniarzy, jak i całej reszty zgrai Caleba.
- Wygląda na to, że nasza misja stała się dwa razy prostsza - rzuciła niezbyt przekonywującym tonem. - To znaczy, że jest dwa razy większa szansa na to, że chcą nas wychujać. Gavos, jak z promem?
Jednocześnie uruchomiła omni-klucz, ustanawiając bezpieczne połączenie ze statkiem i czekając na odpowiedź pilota. Szybko usłyszała jego głos.
- Trochę pomilczeliście ostatnio.
Westchnęła cicho, rozglądając się ukradkiem, czy jakiś z pozoru niewinnie wyglądający, mały obdartus nie podsłuchuje pod kątem by zdać relację wujowi Calebowi.
- Mieliśmy zajebiście interesujący dzień. Deuce, będę was potrzebować.
W niecałe pięć minut wyjaśniła sytuację, kolejne pięć przeznaczając na domawianie szczegółów. Cały ten czas rozglądała się wokół.
- Jeszcze jedno - dodała na koniec, patrząc na moment na Gavosa i Raidena, jak gdyby chciała odgadnąć ich reakcję na jej następne słowa. - Będę wysyłać krótki sygnał z naszą lokalizacją co dziesięć minut. Jeśli ominę któryś, nastawisz działa w stronę mojej obecnej lokalizacji. To centrum kolonii. Spytasz o potwierdzenie, jeśli w ciągu pięciu minut nie potwierdzę kodem alarmowym, ja albo Gavos, wystrzelisz.
Nie ufała na tyle drellowi, żeby jemu powierzać takie kody. Szybko przesłała je kroganinowi.
- Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, wrócimy promem na statek. Jeśli nie, innego zakończenia nie przewiduję.
- Czyli standardowo. Znam protokół, Hawkins - odpowiedział dość spokojnym tonem jak na taki typ rozmowy, mężczyzna na stanowisku pilota Wraitha.
- Będzie jeden strzał. Każdy kolejny będzie wymagał tego samego kodu potwierdzającego.
- Zrozumiano.
- Będziemy w kontakcie.
Zakończyła połączenie, upewniając się, że Gavos ma kody i że na jego twarzy maluje się zrozumienie co do tego, co przed chwilą powiedziała. Następnie skierowała swój wzrok na Raidena.
- Mam nadzieję, że masz już doświadczenie w takich akcjach. Nie wyglądasz na kogoś, kto walczy w pierwszej linii frontu, więc miejmy nadzieję, że jego trepy załatwią sprawę - westchnęła cicho, przeglądając jeszcze swój omni-klucz. - Nie zakradaj się, patrz na własne tyły. Dopóki tu jesteśmy, z nich są więksi wrogowie niż z ciebie, ale na miejsce w klubie jeszcze nie zasłużyłeś - dodała ironicznie, udając rozbawienie.
Na rozmowie bądź nie, z wolna upłynęła im cała godzina. Mogli zjeść batony pełne protein, przygotować się, wypić coś - niekoniecznie lokalnego. Tak czy siak, szybko dane było Hawkins zobaczyć komiczny widok.
Caleb prezentował się jakże bojowo. W helmie, butach i gaciach, za to z gołą klatą, jak na Apacza przystało. Powstrzymała śmiech.
- Gavos, trzymaj prom w gotowości.
Oczywiście, chodziło tylko o przekazanie rozkazu. Niemniej, załapał raczej sens zdania.
- Zaraz za tobą - zbyła Caleba, ignorując jego wyraźnie wymagające odpowiedzi kwestie. Niech sobie celuje, była zabezpieczona. - Pamiętaj tylko, że masz jeden strzał. Jeśli nie trafisz, załoga nie strzeli póki to ja nie będę trzymała tego lasera. Cokolwiek innego byś chciał wysadzić, to nie nasza sprawa.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Nakmor Gavos
Awatar użytkownika
Posty: 245
Rejestracja: 18 paź 2013, o 20:34
Miano: Nakmor Gavos
Wiek: 269
Klasa: Adept
Rasa: Kroganin
Zawód: Krogański Szaman
Lokalizacja: Omega
Status: Członek załogi Wraitha
Kredyty: 7.492
Lokalizacja: Rzeszów

Re: [Pustkowie Minosa > Arrae > Gellix]

5 cze 2015, o 18:43

Wreszcie skończył się ten cały teatrzyk i mogli odetchnąć. Oczywiście Caleb znów trochę zmienił swoje podejście i pomysł odnośnie załatwienia latającej larwy, co tylko potwierdzało opinię kroganina na jego temat - za cholerę mu nie ufać i odstrzelić przy nadarzającej się okazji. Podobnie jak Jess, która odpowiadała za uszkodzenie "Azure". Zgarnął swój sprzęt sprawdzając przy okazji czy niczego nie brakuje, po czym poklepał czule Graala aktywując tym samym Amunicję Odkształcającą. Teraz był przygotowany na rozróbę.
- "Azure" gotowy do działania, wskaż tylko miejsce i czas a się pojawi. O ile nie będzie po drodze problemów, bo te pojawią się z pewnością jak "mamuśka" zdechnie. - rzekł Gavos odpowiadając na pytanie Hawk. Następnie przesłał omni-kluczem kodowaną wiadomość do Crowleya, by był gotów na lot bojowy z lądowaniem we wskazanym koordynatach, które mu podeśle przy kolejnym komunikacie. W odpowiedzi otrzymał jeden krótki sygnał potwierdzający odebranie i zrozumienie wiadomości. Kroganin uśmiechnął się, chłopak pamiętał odpowiednie sekwencje jakich go nauczył w przekazywaniu wieści tą drogą. Czasami im mnie ich było, tym trudniej można było namierzyć pojazd.
Spojrzał na Hawk, która zaczęła wydawać kolejne rozkazy po rozmowie z "Wraithem". Skinął głową lekko rozumiejąc co miała na myśli. Lepiej było zginąć szybko od ostrzału, niż skończyć jako główne danie na uczcie tych kanibali. Przynajmniej zabiorą ich wtedy ze sobą. Przejechał dłonią po głowie, potem otwartą dłonią po piersi, by zakończyć ten znak ruchem zaciskającym na gardle. Caleb i Jess byli dla Gavosa pierwsi do wykończenia gdyby doszło co do czego. Utrata wodza mogła doprowadzić do małego chaosu w szeregach ich przeciwników.
- Wedle rozkazu. - potwierdził swoje zadanie. Zaczynała się rozgrywka. W ciągu tej kolejnej godziny jakby od niechcenia policzył ewentualnych przydupasów Caleba, jacy kręcili się w jego pobliżu, w co był wyposażony. Gdzie kręciła się ta zdradziecka suka Jess. I przy okazji przegryzł kawał racji, której miał przy sobie mały zapasik. Czekał czujny na rozwój sytuacji.
ObrazekObrazekBonusy: +15% obrażenia od broni, +30% obrażenia wręcz (-1PA), +30% Tarcze, +35% obrażenia od mocy, -20% koszt użycia mocy, +15% prem technologicznaTheme /Battle ThemeVoice "Co zrobisz w przypadku zła, którego nie możesz pokonać sprawiedliwością ?
Zwalczysz zło złem, czy też zaakceptujesz fakt, że sprawiedliwość z nim przegrała ?
- Tak czy inaczej, zło pozostanie. "
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Pustkowie Minosa > Arrae > Gellix]

9 cze 2015, o 14:01

Gdyby ktoś przelatywał obecnie nad byłą kolonią karną na planecie Gellix zapewne były mocno zdumiony widokiem, który ukazałby się jego oczom. Z góry kilkuset osobowa armia wędrowała między zniszczonymi budynkami. Przywódca tego całego pięknego zgromadzenia szedł niemal na czele, jak na wodza i dowódcę przystało. Obok niego szła Jess wyposażona w ten sam sprzęt, który miała przy sobie gdy pierwszy raz trójka trafiła na białowłosą. Potem oczywiście szli „goście specjalni” – Jeanette Hawkins, Nakmor Gavos i Loki Nedari. Dwóch obcych powinno szczególnie być zadowolonych z obrotu sprawy, zwłaszcza, że przynajmniej póki co nie skończą jako przekąska dla byłych więźniów.
Słońce powoli chyliło się ku zachodowi i wszystko wskazywało na to, że Caleb chce zaatakować legowisko matki w nocy. Sam mężczyzna przez całą drogę za wiele się nie odzywał wydając tylko krótkie rozkazy rozsyłając poszczególne oddziały w konkretne rejony. Posługiwał się przy tym terminologią, która dla obcych przybyszów, jakimi była cała trójka, były całkowicie niezrozumiałe i obce. Widocznie tutejsi mieli jakoś określone niektóre sektory, a i musieli się wcześniej szykować do podobnego działania. Wreszcie się im to udało głównie dzięki możliwościom, które zaoferowała im Hawk.
Marsz był długi i dla kogoś, kto nie był przyzwyczajony do takiego forsowania dystansu mógł odpaść już w połowie. Caleb był zdeterminowany i nastawiony jedynie na jeden cel. Zapewne ciężko byłoby go odwieść od tej decyzji. Ludzie, którzy ich otaczali zdawali się faktycznie wierzyć w swojego przywódcę, bo oddanie i wierność były doprawdy godne podziwu i ciężko było stwierdzić, co tak naprawdę nimi kieruje, że nikt jeszcze się nie zbuntował.
Po kilku godzinach mężczyzna zarządził postój. Część ludzi rozeszła się rozsiąść po okolicznym gruzowisku i ruinach zabierając się za części prowiantu, jakie ze sobą zabrali. Część sprawdzała swój sprzęt licząc pochłaniacze ciepła i rozmontowując i zamontowując części do broni.
- Powiedz mi Hawk jak to zadziała, hm? – Caleb pojawił się przy trójce po chwili rozmowy z dwoma swoimi ludźmi, którzy dla wprawnego oka mogli wydać się czymś na kształt oficerów. – Namierzę tę poczwarę a ty przyjebiesz w nią ogniem z nieba?
Tutaj zrobił gest dłonią, który zapewne miał imitować promień posłany z orbity i przekrzywił głowę przyglądając się Hawkins. Potem przeniósł spojrzenie na kroganina, kończąc wreszcie na drellu. Widać było, że przysłuchiwał się słowom piratki z uwagą, chociaż może jego spojrzenie było nazbyt rozbiegane i może trochę podszyte psychozą. No ale czy człowiek od lat żyjący w takim miejscu mógł być normalny?
- Wcześniej mówiłaś coś o Omedze – powiedział w końcu zajmując miejsce obok kobiety i patrząc gdzieś przed siebie. – Nie dziwisz się, że chcę tutaj zostać? Nie zastanawiałaś się dlaczego tworzę sobie tutaj swoje własne królestwo i że będę musiał ci całkowicie zaufać przy zezwoleniu ci na odlot?
Odwrócił gwałtownie głowę w jej stronę i zaśmiał się krótko.
- Nie chciałabyś mieć części z tego, co mam ja? Mogłabyś zostać, Jess nie ma nic przeciwko. Jeśli wiesz, co mam na myśli. Przemyśl to – rzucił i wstał robiąc kilka kroków do przodu. Zważył ciężar lasera w rękach i zaciągnął powietrzem, które przyniósł teraz gwałtowny i niespodziewany podmuch wiatru. Razem z podmuchem dało się usłyszeć odgłos czegoś pomiędzy krzykiem a ryknięciem jakiegoś stworzenia. I z pewnością nie były to panoszące się wcześniej wszędzie varreny.
Przez twarz mężczyzny przepełzł długi uśmiech.
- Zaczyna się.
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2743
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Pustkowie Minosa > Arrae > Gellix]

10 cze 2015, o 19:53

Marsz na pewno był długi. Pomyśleć by można, że chodzenie na piechotę w tych czasach, niczym w wojsku na bitwę lądową, było wręcz prymitywne, ale było kilka czynników, które uniemożliwiały im inną podróż. Po pierwsze, Caleb może i miał pustogłowych pachołów, ale nie miał pojazdów. Ani lądowych, ani powietrznych, chyba, że coś ukradli batarianom. Po drugie, część tych ulic była tak zdezelowana, że nic by pewnie nie przejechało - a latać nie było sensu w takim kompleksie.
- Jesteśmy jak pieprzona parada - rzuciła w pewnym momencie, po godzinie marszu, uruchamiając komunikator i przekazując jednocześnie tę wiadomość na Wraitha.
Konwersację z Deucem sobie darowała. Ogólnie, nie mówiła za wiele, skupiając się na obserwowaniu terenu, jak i tego, co robią ludzie za nią i przed nią. Nie ufała im w równym stopniu jak terenowi, po którym w tym momencie szli.
Wreszcie, a wydawałoby się, że minęła już wieczność, ten wieśniak bez napierśnika zarządził postój. Nie była wyczerpana, ale jaki sens było marnować siły i iść calutki czas?
Zresztą, sama nie wiedziała, gdzie mają znaleźć poczwarę - nie podobał jej się fakt walczenia ze wszystkimi zmorami tego kompleksu w nocy, tak jak i pójście o tej porze do nieznanej lokalizacji, ale nie miała innego wyjścia. Gavos i drell również.
- Jeśli pocisk wielkości twojego psa pędzący tu z prędkością większą, niż największa, z jaką kiedykolwiek podróżowałeś, nazwiesz ogniem, to mniej więcej tak to działa - mruknęła w odpowiedzi, wręcz czując fanatyzm bijący od mężczyzny. Kolejny popierdoleniec z czymś niehalo we łbie. - Traf za pierwszym razem, dobra rada. Powstanie z tego spory krater, więc nie podchodź na mniej niż pięćdziesiąt metrów. Sto, jeśli zależy ci na kończynach.
Słuchała kolejnych jego słów, obojętnie pochłaniając proteinowego batona, który, może i smaczny nie był, ale przywykła do tego typu wojskowego żarcia, które skutecznie uzupełniało u niej zapas białek i witamin. Chociaż stek ani kurczak to to z pewnością nie był.
Miała ochotę parsknąć śmiechem, słysząc jego propozycję. Naprawdę myślał, że taki chwyt na nią zadziała? Nie w tym wieku.
- Jess nie ma nic przeciwko - powtórzyła, przenosząc na niego wzrok i uśmiechając się szelmowsko, unosząc przy tym brew. - Ale powiedzmy, że ja nie lubię konkurencji.
Mógł to interpretować jako fakt, że choć Jess nie przeszkadzałaby ona, to jej przeszkadzałaby Jess. Tak naprawdę, szybko Caleb by jej się znudził i to prędzej on byłby dla niej konkurencją. Po co być dziwką króla, skoro można być królową? Nie była głupia, nie dałaby się wydymać. Nawet jeśli rządzenie jakąś bandą odciętych od świata obdartusów kiedykolwiek miałoby ją kręcić.
Uruchomiła omni-klucz, gdy do jej uszu dobiegł pierwszy, wywołującą gęsią skórkę ryk. Wysłała pierwszy sygnał do Wraitha, ustawiając następne cyklicznie co ustalone odstępy czasu. Wysłanie go wymagało od niej tylko potwierdzenia, przez omni-klucz bądź banalny interfejs hełmu.
Poczuła dreszcz. Przerażenia? Nie, z pewnością nie. Ekscytacji. Jeszcze zanim pomogła sobie w sposób sztuczny, jej ciało wypelniła adrenalina, a odruch uniósł Błotniaka do rąk. Na twarzy pojawił się mimowolny, krzywy uśmiech. Natychmiast uruchomiła Skok adrenaliny, by częstować falą ognia każde zwierzę, które pojawi się wystarczająco blisko niej, a nie kogoś z ludzi Caleba. Oni mogli radzić sobie sami.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Raiden
Awatar użytkownika
Posty: 63
Rejestracja: 27 sie 2014, o 18:28
Miano: Loki Nedari
Wiek: 34
Klasa: Szpieg
Rasa: Drell
Zawód: Najemnik, pilot
Lokalizacja: Gellix
Kredyty: 8.885

Re: [Pustkowie Minosa > Arrae > Gellix]

11 cze 2015, o 09:35

Świadomość tego, że nie zostanie dzisiaj obiadem dla kosmicznych kanibali jakoś ucieszyła drella jednak wizja zostania zeżartym przez latające mutanty też go nie pocieszała. Negocjacje wyszły dobrze, nawet bardzo dobrze dlatego milczał przez całą resztą rozmowy. Nawet gdy Caleb mrugnął do niego, Raiden zbył to tylko ironicznym uśmieszkiem i odwróceniem wzroku. Chociaż tak naprawdę po plecach przeszły mu niezłe ciary.
Gdy wychodzili, starał się nie rozglądać, patrzeć jedynie na drzwi i nic innego, nie chciał patrzeć na oblizujące się mordy strażników. Chociaż od łypnięcia okiem na półnagie koleżanki Caleba, nie mógł się powstrzymać.
Z radością powitał znajomy ciężar pistoletu w swojej kaburze, poczuł się dzięki temu trochę bezpieczniej.
-Jak zwykle, uroki dyktatury. Czy tylko ja nie mogę zdecydować czy lepiej żeby zjadły mnie te latające kurestwa czy jacyś maniacy z chętką na mięso obcych?! - spróbował zażartować jednak bardziej brzmiało to jak prawdziwe pytanie, na jego twarzy wymalował się wymuszony uśmiech.
Dalej, słuchając rozmowy Hawkins z pilotem, skrzyżował ręce na piersi i skupiony obserwował co dzieje się dalej.
-Zabezpieczenie, podoba mi się. - powiedział do Hawkins szeptem starając się nie przerywać jej rozmowy.
Przy takiej opcji, mógł chociaż liczyć na to, że pomimo ich śmierci i tak dostaną w dupę. To było, nawet, bardzo pocieszające.
-Jakoś dam radę. Może i kroganinem nie jestem ale jakieś doświadczenie mam. - zapewnił Hawk - Zrozumiałem. Jak narazie wystarczy żebyśmy wyszli z tego w jednym kawałku. Chociaż to chyba jest mało prawdopodobne. Pociesza mnie myśl o oblizujących się zabijakach osłaniających mnie tylko dlatego, że nie chcą pobrudzić swojego obiadu ołowiem.
Roześmiał się lekko, napięcie trochę spało ale jednak wciąż nie zniknęło.
Dalej pozostało im jedynie czekać. Raiden trzynaście razy sprawdził pistolet, przeładowując, czyszcząc, sprawdzając części. Tak po prostu, z nudów albo z panicznego strachu.
Niedługo potem ukazał im się niezły widok. Dowódca wyszedł do swoich ludzi.
-Zajebiście, samiec Alfa pełną gębą. - powiedział ironicznie do swoich towarzyszy.
Marsz był spokojny, choć męczący. Zrujnowana droga była istną ścieżką zdrowia. Gdy zarządzono postój, Raiden odetchnął z ulgą. Może i nie był zmęczony ale wizja walki z ogromnym mutantem po takim spacerku nie była obiecująca. Usiadł po turecku na ziemi i rozluźniając mięśnie zaczął medytować. Pamiętał jak jego ojciec uczył go by spowalniać pracę serca i uspokajać umysł przed walką. Tak też zrobił jednak co jakiś czas wziął gryz batona i przysłuchiwał się rozmowie reszty.
Caleb jak zwykle był rozgadany jednak nie interesowało go to co mówi. Jak na razie wolał nawet nie myśleć co ten pojeb planuje.
Potem było już tylko gorzej. Ryk obijający się echem doszedł do ich uszu. W jednym momencie , Raiden wstał i chwycił swoją Falangę. Był gotów niczym maszyna, jego oczy lustrowały otoczenie w poszukiwaniu jakiegokolwiek ruchu.
Gdyby taki się pojawił, wystrzelił w jego kierunku strzał wstrząsowy i czekał na rozkazy.
Theme, Armor, Clothes, Voice ObrazekObrazek I Do what I Do, for the Love of It -Premia techniczna 10%
Nakmor Gavos
Awatar użytkownika
Posty: 245
Rejestracja: 18 paź 2013, o 20:34
Miano: Nakmor Gavos
Wiek: 269
Klasa: Adept
Rasa: Kroganin
Zawód: Krogański Szaman
Lokalizacja: Omega
Status: Członek załogi Wraitha
Kredyty: 7.492
Lokalizacja: Rzeszów

Re: [Pustkowie Minosa > Arrae > Gellix]

11 cze 2015, o 18:44

Wędrowali niczym na jakiejś pieprzonej pielgrzymce, prowadzeni przez półnagiego fanatyka i jego pomocnicę. Trasa wiodąca przez ruiny nie należała do najwygodniejszych, podobnie zresztą jak i tempo marszu. Gavos jednak nie był byle człeczyną, więc taka wyprawa nie zrobiła na nim większego wrażenia. Gdyby jeden z drugim z tutejszych towarzyszył mu, lub chociaż spróbował odbyć taką pielgrzymkę jaką dokonał sam kroganin podczas swej inicjacji na szamana, to wiedzieli co znaczą trudy podróży. A tak to była ledwo wymagająca trudu wycieczka. Inną sprawą był ten fanatyzm i oddanie tych, którzy towarzyszyli Calebowi - armia lojalnych sług. Gotowi zapewne do oddania życia za swego przywódcę, ale co by się stało gdyby nagle tego zabrakło wskutek szkodliwego działania ciężkich argumentów. Wpadli by w szał zabijania lub... spanikowani rozpierzchli by się, pozbawieni tego który nimi przewodzi i rozkazuje. Warto było o tym pamiętać.
Gdy stanęli w końcu na postój obserwował przezornie najbliższą okolicę. Wymiana zdań między Hawk i Calebem była mało interesująca w stosunku do tego, co się mogło wydarzyć w najbliższej przyszłości. A biorąc pod uwagę rozpraszanie się tutejszych zbliżali się do finału tej eskapady. Aktywował Barierę po czym spojrzał na Graala, na którym od początku tej całej wędrówki lśnił aktywowany program amunicji specjalnej. Przeszedł parę kroków, by flankować z lewej piratkę. Miał gdzieś ginących przydupasów Caleba, byli tylko mięsem armatnim dobrym do skupienia na sobie głównego ataku poczwar. Pionkami skazanymi na straty. Słysząc pierwsze odgłosy bestii uśmiechnął się lekko - zaczynało się przedstawienie. Miał zamiar włączyć Kulę Biotyczną dla osłony głównych rozgrywających: czyli siebie i Hawk i jeśli się napatoczą również dwójkę z którą przylecieli. I reagować odpowiednio na zagrożenia oraz rozkazy. Dla niego wrogiem byli zarówno tutejsi jak i bestia.
ObrazekObrazekBonusy: +15% obrażenia od broni, +30% obrażenia wręcz (-1PA), +30% Tarcze, +35% obrażenia od mocy, -20% koszt użycia mocy, +15% prem technologicznaTheme /Battle ThemeVoice "Co zrobisz w przypadku zła, którego nie możesz pokonać sprawiedliwością ?
Zwalczysz zło złem, czy też zaakceptujesz fakt, że sprawiedliwość z nim przegrała ?
- Tak czy inaczej, zło pozostanie. "

Wróć do „Galaktyka”