Rebecca
Pozbycie się psotników sprawiło, że sierżant nie musiała już być przez nich rozpraszana. Wciąż jednak miała w swojej opinii zbyt mało informacji i potrzebowała zdobyć ich więcej. Informacja to potęga i kobieta dobrze zdawała sobie z tego sprawę, więc zamiast poddać się, rozpaczać i pogodzić się z tym stanem rzeczy, to spróbowała czegoś innego. Miała zamiar poszukać w bazie danych, personalia osoby z większymi uprawnieniami, niż jej własne. Pozwoliła więc działać programowi wyszukującemu, a sama zajęła się przywróceniem czystości, swojemu napierśnikowi.
Miała co prawda rzeczy, którymi mogła doprowadzić się do porządku, ale problemem było zamaskowanie zapachu i o ile nie trafiłby się jej jakiś pomysł na jego pozbycie się, to przez jakiś czas by jej towarzyszył.
Wracając jednak do poszukiwań bazy personalnej, to wszystko poszło zaskakująco dobrze. Praktycznie bez walki otrzymała każdą informację, na jakiej jej zależało. Personalia z całego szczebla dowódczego w obozie Quebec, a także obsługi technicznej, która zajmowała się opieką nad przepływem danych i ich bezpieczeństwem. Było w czym wybierać i przebierać, bo lista była długa, nawet bez personelu cywilnego, który w spisie się nie znalazł. Pytanie tylko, co dalej miała w planie Rebecca, bo sam wykaz nie miał dopiętych do siebie żadnych kodów autoryzacyjnych.
Dymitr
Można było mówić co się chciało o pogodzie, ale miała ona realny wpływ na celność, gdy lejący się z góry żar sprawiał, że z gruntu uciekała wilgoć pod postacią pary i powietrze między strzelcem a figurą, falowało i sprawiało, jakby cel się poruszał niczym kartka papieru na wietrze.
Jeżeli o Dymitra chodzi, to gdyby ktokolwiek z obserwujących ludzi, prowadziłby mu statystykę, to stwierdzałaby ona praktycznie prostą linię, z małymi odchyleniami to w górę, to w dół. Sukces i porażka u tego mężczyzny, mieściły się gdzieś w okolicach błędy statystycznego. Tak było do czasu, gdy trafił figurę jedna serią Mściciela. Jak zwykle tylko połowa pocisków była celna i nikogo to nie zaskakiwało, ale ta jedna połowa trafiająca tarczę strzelniczą, pokazała siłę całej celnej serii z karabinu.
Żołnierze za plecami Rosjanina, jak i on sam, widzieli jak kinetyczny kulochwyt bierze na siebie połowę tej krótkiej serii i niecelny strzał wstrząsowy, ale mimo wszystko wskaźniki pokazywały obrażenia zadane, jak przy celnej serii. I o tyle, jak wcześniej można było wyczuć pewną stagnację wśród Marines, tak to zdarzenie sprawiło, że większej części z nich zaświeciły się omni-klucze.
Jeżeli o pogodę chodzi i lokalne zachmurzenie, to przynoszący ulgę cień, znikał dosyć szybko. Wciąż jednak była szansa na wyrównanie szans z lokalną pogodą, poprzez zbliżenie się do figury. Co do tej drugiej, to będąc nieatakowaną, jej tarcze się odnowiły, łącznie z małym postępem, jaki wyrobiły na niej pociski z broni Aristowa.
Ostatnią rzeczą, na którą zwracał największą uwagę, w tej krótkiej chwili, to zorientowanie się, co robi reszta drużyny. Jak się okazało, jedyną resztę drużyny, jaką był w stanie dostrzec szturmowiec, to byli stojący przy stole Borys, który grzebał w swoim karabinie, oraz idący do stanowisk porucznik Black.
Nathaniel
Porucznik mógł przysiąc, że kiedy wspominał o młodzikach, potknięciach i awansach, to dowódca zielonych, nie zwalniając marszu, zatrząsł się z powodu tłumionego śmiechu. Jakby nie było, to już wcześniej pokazał, że radosny z niego typ i ma poczucie humoru, a nie sztywniak, jak co niektórzy. Jeżeli o sierżanta chodziło i słowa, jakie skierował do Marshalla, to na odpowiedź Black'a nic nie odpowiedział.
Wszyscy się w końcu rozeszli, kierując się do obozu, lub na strzelnicę i gdy Nath szedł przed siebie do znajomej już stróżówki i tych samych wartowników, obok niego wymijała go grupa pięciu żołnierzy w pełnym rynsztunku, których wartownicy bez żadnego słowa przepuścili. Wyjątkowość zbrojnych polegała jednak na tym, że na ramionach mieli inicjały żandarmerii wojskowej i zdawało się, że w planach nie mają ćwiczeń.
Porucznik został wpuszczony na strzelnicę, choć strażnicy powitali go mało przychylnym spojrzeniem. Mógł też przysiąc, że gdy się oddalał, słyszał narzekanie, by w końcu strzelnica miała ogrodzenie.
Jeśli zaś chodzi o jego podkomendnych, to akurat pojawił się w momencie, w którym widać było, jak Dymitr masakruje jedną z tarcz, a Borys stał przy stole i obok walizki Nathaniela grzebał intensywnie przy swojej broni. Praktycznie ją wybebeszył, więc chyba miał z nią jakiś problem techniczny. No a reszta marines dalej strzelała, wymieniając się co kilka chwil, rozmawiała w swoim gronie, obstawiała wyniki czegokolwiek, lub wymieniali się filmami dla dorosłych. Trudno powiedzieć, co robili na swoich omni.
Marshall
Woda w manierce była chłodna, orzeźwiająca i... smakowa. Sierżacina najwyraźniej dodał do niej jakiegoś soku cytrusowego, czy czegoś w tym rodzaju. W każdym razie nie było to żadne paskudztwo, woda smakowała nieźle i miała błogosławione pięć stopni Celsjusza, które przynosiło ulgę w tym skwarze.
Black zostawił go z zadaniem skombinowania płynów i sam ruszył na strzelnicę. Zieloni w bramie mijali się z idącymi szybszym tempem żandarmami, co to na strzelnicę się wybierali, a on został sam, choć z konkretnym zdanie.
Wyświetl wiadomość pozafabularną