W galaktyce istnieje około 400 miliardów gwiazd. Zbadano lub chociaż odwiedzono dotąd mniej niż 1% z nich. Pozostałe światy oraz bogactwa, które zawierają, wciąż czekają na odnalezienie przez korporacje lub niezależnych poszukiwaczy.

Konrad Strauss
Awatar użytkownika
Posty: 861
Rejestracja: 2 cze 2012, o 09:03
Wiek: 29
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Specjalista N2
Lokalizacja: Treches
Status: Starszy sierżant. Doświadczenie z obcą technologią(trzy razy). Po załamaniu nerwowym, jest na przymusowym urlopie.
Kredyty: 38.570
Medals:

[Morze Cieni>Vine>Treches]

6 lut 2016, o 18:01

Szukając po szafkach maskę respiracyjną, zastanawiał się nad tym, kiedy tak właściwie będzie miał chwilę odpoczynku. Od kiedy tu byli, to wyłącznie biegał gdzieś, coś naprawiał, coś sprawdzał. Był praktycznie wszędzie i choć pełno też było tam innych osób, to wciąż czuł się sam. Ciągle miał wrażenie, że bez niego nic nie pójdzie do przodu i będzie trzeba uznać porażkę grupy w wykonywaniu tej misji, a co gorsza, także i jego porażkę.
Znowu to robię.
Potrząsnął głową, chcąc odgonić od siebie własne myśli. Kiedy przyjmował ofertę od Howarda, już wtedy obawiał się tego, że jego stare nawyki powrócą. Te same przez które miały miejsce tragedie na Ferr, Forgys i Raitaro. Musiał zacząć pokładać większą nadzieję w reszcie współtowarzyszy, a już najbardziej w Emmie. Tyle rzeczy jej nie powiedział od kiedy znaleźli się w obozie, a które powinien. Tylko jakoś nie było czasu.
- Jak to co z nią zrobię? Założę na twarz. - odpowiedział radośnie na zadane mu pytanie. Zdawał sobie sprawę, że to był słaby żart i kobiecie chodziło nie o maskę, a o ciało, ale jakaś poważna odpowiedź nie przechodziła mu przez gardło. Kiedy w końcu znalazł szukany przez siebie przedmiot, założył go na twarz i podszedł do zwłok, klękając przy nich na jedno kolano. Pixie w między czasie wyszła z pomieszczenia, zostawiając go samego.
Już patrząc na poziom rozkładu, Strauss był niemal pewien, że człowieka z trudem by rozpoznał w tym denacie. Żółć powoli podchodziła mu do gardła, dlatego przełknął ślinę i zaciągnął się głośno powietrzem, które było znacznie czystsze od znajdującego się w powietrzu i pozbawione było mikrobów i innego świństwa. Klęczał tak przez dobre pół minuty, nie mając pojęcia co zrobić, aż w końcu zrobił zdjęcie jedynemu ciału, jakie udało się do tej pory znaleźć w ogóle, od czasu pierwszych zniknięć. A potem przeżegnał się w typowy dla katolików sposób, pochylając głowę i splatając palce obu dłoni przed sobą.
- Aniele Boży, stróżu mój, ty zawsze przy mnie stój. Rano, wieczór, we dnie, w nocy, bądź mi zawsze ku pomocy. Broń mnie od wszystkiego złego i zaprowadź do żywota wiecznego. Amen. - taka modlitwa zdawać by się mogło, że powinna zostać zastąpiona przez inną, taką co by bardziej odnosiła się do osoby zmarłej, ale tak między Bogiem a prawdą, to technik bardziej obawiał się o siebie. Przecież równie dobrze to on sam mógłby za kilka godzin skończyć tak jak... kto to właściwie jest?! Przejrzał kieszenie ubrania, należącego kiedyś do żywej osoby i znalazł identyfikator należący do Laury Hobs.
Moment. To była kobieta?
Blondyn bardziej uważnie zaczął analizować wygląd ciała, aż mu się zaczynało robić niedobrze, ale niemal nie był w stanie zobaczyć w nim typowo kobiecego wyglądu. Potrzebował zacisnąć powieki, by próbować wymazać widziany przez siebie obraz. Bezsensowna próba, skoro musiał raz jeszcze otworzyć oczy i patrzeć na ciało, kiedy będzie je przygotowywał do transportu, ale taki już był. Schował identyfikator do kieszeni i ruszył do wyjścia, potrzebując zdjąć z twarzy maskę i napić się wody.

***

Marcus i Page poinformowali go, że znalazły się w magazynie szpadle, którymi wykopać można było odpowiednio głęboki dół i brezent w jaki zawinięto denatkę. To było karkołomne zadanie przy palącym słońcu tego globu i jego pierdzielonej grawitacji, ale wspólnym wysiłkiem oraz zmianowością przy kopaniu, udało się. Konrad był jedną z osób, które włożyły ciało Laury do grobu i zakopały go. Nie pokusił się o żadną publiczną modlitwę i nic z tych rzeczy, bo wątpił by kogokolwiek coś takiego obchodziło. W końcu obecnie religię traktowano jako relikt przeszłości i wolał się nie wychylać z tym, że jest wierzący. Na Zeto raczej coś takiego nie zrobiłoby wrażenia, ale co do pozostałych... bardziej chciał, by patrzeli na niego jak na technicznego specjalistę, niżeli bogobojnego oszołoma.
Otarł ramieniem pot z czoła i odgarnął przepocone kosmyki włosów, które zaczęły zasłaniać mu widok. Machanie szpadlem, czego skutkiem były też spocone plecy, uświadamiało mu to, dlaczego wolał lekką i przyjemną pracę jako technik we flocie, zamiast być robolem utyranym od rana do wieczora. To było zbyt męczące.
Quarianin w zasadzie wypowiedział na głos wszystko to o czym myślał inżynier, ale nie odważył się psuć powagi sytuacji. Tęczowa wyręczyła swojego faceta od odpowiadania na komentarz kosmity i tym samym można było zastanowić się co dalej. Do tej pory ekipa przeszukała jedynie dwa budynki, a pozostały jeszcze ze cztery baraki, które tylko czekały na to, by móc powiedzieć bez cienia wątpliwości, że mają przeszukane wszystko.

Pierwszy z baraków, gdzie nie trzeba było się trudzić z drzwiami, bo działały tak jak powinny, był jednocześnie całkiem dobrze oświetlony. Pierwsze z pomieszczeń robiło za jakieś połączenie salonu z kuchnią i jadalnią, które niezbyt zaskakiwało. Stan w jakim je zastali sugerował jednak, że opuszczano je w pośpiechu i to w trakcie posiłku dla niektórych. Po chrupkach dekstro można było stwierdzić, że w tym baraku mieszkał jakiś turianin, bo raczej quarianin żywiłby się zwykłą pastą, zamiast tego typu niehigieniczną bombą kaloryczną.
- Trzymajcie się w miarę blisko. - powiedział, trzymając cały czas broń w rękach. Jednego lwa już tutaj widzieli, więc może i rodzeństwo się gdzieś gnieździło w międzyczasie. Nie miał pojęcia dlaczego jest taki małomówny, bo od czasu wyjścia z ambulatorium, był bardziej jak lakoniczny, o ile w ogóle coś mówił. Dopiero po chwili zrozumiał, że jest zbyt zajęty myśleniem by mówić. Zbyt wiele rzeczy gnieździło się w jego głowie i przez to potrzebował wszystko sobie poukładać.
Przechodząc przez korytarz dostrzegł jedną interesującą ciekawostkę, a mianowicie to, że każde jedne drzwi były otwarte. Wszystkie co do jednych. W głowie mężczyzny zaświtała już myśl, czym mogło to być spowodowane i niezbyt mu się to podobało, bo tylko potwierdzało to co już podejrzewał.
- Page, skąd znasz Ważkę? - spytał tak ni z gruszki, ni z pietruszki, kiedy przechodził wolno korytarzem i mierzył lufą Huraganu do każdego z pomieszczeń, jakie mijali - Zdawałaś się nie być zadowolona z tego, że jest w okolicy. Powinniśmy się nią kłopotać?
Prawdę powiedziawszy to chciał zadać takie pytanie już dawno temu, ale dopiero teraz miał ku temu okazję. W miarę spokój był, że nie chciał już mówić o chwilowym braku widocznego niebezpieczeństwa.
Przechodząc obok jednego z pomieszczeń, zwrócił uwagę na dziecinny rysuneczek, który niepotrzebnie przypominał im o fakcie, że ci ludzie i obcy, byli tacy sami jak oni; mieli swoje domy i rodziny, oraz mniejsze i większe problemy. Konrad to wiedział i bez tego. Zdawał sobie też sprawę z tego, że zaginieni mogli już się nigdy nie odnaleźć w najlepszym przypadku, a o najgorszym to nie chciał myśleć, a co dopiero mówić na głos.
Pixie też wcisnęła się do tego samego pomieszczenia i razem zaczęli przeszukiwać je pod kątem interesujących rzeczy. Jedną z nich była książeczka o Proteańskich ruinach. Niezbyt praktyczny przedmiot, bo dużo więcej informacji można było umieścić na datapadzie, niżeli na kartkach z syntetycznego papieru. Przez chwilę obracał przedmiot w rękach i go przekartkował, by po chwili przekazać go kobiecie, która najwyraźniej bardziej zainteresowała się czymś takim.
- Coś do poduszki? - może słabo znał kolorową, ale nie pomyślałby w ogóle, że może ona się interesować pozostałościami po architekturze tej wymarłej rasy. Osobiście to bardziej był zainteresowany wciąż włączonym datapadem, który wyglądał na porzucony. Podniósł urządzenie z łóżka i przeczytał jeden z wpisów do pamiętnika, który na dodatek był niedokończony. Mówił on o ogólnej sytuacji mieszkańców i temu, że dosyć rygorystyczne przepisy bezpieczeństwa obowiązywały w obozie. Ktoś się starał, by wszystko było w porządku, ale poległ przy wypełnianiu tego zadania i wszyscy zniknęli bez śladu. Wspominane też były tunele w jaskini i dziwne wrażenie, że coś się tam zmienia na drobny ułamek sekundy. To było bardziej jak niesamowite, dlatego postanowił zgrać całą zawartość urządzenia na swój omni-klucz. Jeżeli ten datapad był używany wyłącznie jako pamiętnik z wpisami tekstowymi, to nie powinien zajmować dużo pamięci.
Będąc pochłonięty swoim znaleziskiem, Konrad nawet nie zauważył momentu, kiedy Emma wyszła z kwatery i przeszła do kolejnej z nich. Tam najwyraźniej znalazła coś ciekawego, bo dała o tym znać. Technik podszedł do drzwi i wychylił się przez nie, chcąc sprawdzić co tak właściwie znalazła i zobaczył jakąś dziwną planszę do gry z literami. Nie miał pojęcia co to właściwie mogło być, ale Pixie zdawała się kojarzyć tą grę. Może sama się nią kiedyś bawiła. No, ale raczej nie było nic dziwnego w tym, że dorośli ludzie bawili się w planszówki w tak nudnym miejscu jak to, bo każdy potrzebuje rozrywki.
Przyszła jednak kolej na przeszukanie kolejnego baraku, Zeto niemal przepchnął się do środka, chcąc mieć okazję do tego, by być pierwszym w budynku. Aż dziwne, że się jemu tak spieszyło do tego, skoro wcześniej kilka minut spędził siedząc na piachu, no ale to był on, więc nie było jak mu się dziwić. Warsztat był pierwszym pomieszczeniem jakie ich przywitało i aż poczuł, że mu się w nim spodoba. Rozglądał się po nim z uwagą, kiedy spokojnie i powoli stawiał kolejne kroki w środku. Nie by się czegoś obawiał, choć powinien, ale chciał jak najwięcej zapamiętać z niego, bo może tak właśnie wyglądałby jego warsztat na Horyzoncie.
Quarianin, ich drużynowa maskotka jak dziki podbiegł do jednego ze stanowisk roboczych, gdzie ktoś chyba konserwował rozłożoną broń i zaczął szperać, czy aby coś tam nie znalazłoby się dla niego. Hermetyczny najwyraźniej nic nie znalazł godnego swojej uwagi, bo zaproponował sierżantowi, by spojrzał na to, co tam było. Nic godnego uwagi, prócz paralizatora. Strauss podszedł do stołu i przyjrzał się co tam właściwie się znajdowało, by ocenić, że kilka z tych przedmiotów przyda się w jego działalności. Wciąż jednak był świadomy tego, że to wszystko są czyjeś rzeczy i nie powinni ich zabierać, ale... jakaś dziwna część jego natury była za tym, by coś sobie przygarnąć, tak jak to zrobili Zeto i Emma. Nawet ona była za tym i w dosyć łagodny i wyważony sposób, wspomniała o czymś takim, używając eufemistycznego słowa "Zabezpieczyć". Powinien skrytykować taką postawę, ale jakoś nie potrafił.
- Pomyślimy o tym, jak wykonamy zadanie. Do tego czasu pamiętajmy, że te rzeczy są czyjąś własnością. - mówił to ciągle patrząc na rozłożone na stole części różnych broni, bo nie chciał spojrzeć póki co na którąś z osób mu towarzyszących. Chwycił za to leżącą przed nim baterię, po czym wyciągnął rękę z nią za siebie - Zeto, to ci się przyda do paralizatora.
Nie minęła chwila, a jakiś nowy, kobiecy głos odezwał się na ich kanale. Inżynier zamrugał kilka razy, by odwrócić się do reszty towarzystwa i zobaczyć jak Zeto zaczyna gawędzić sobie o czerwonym piasku na jego skradzionym statku i ciele jakiejś dziewczyny, schowanym pod pokładem. Najwyraźniej jego WI powiedziała trochę więcej niż chciałby kosmita.
- Mogę zaproponować ci kilka dodatków co sprawią, że jej wymowa nie będzie taka sztywna i robotyczna. Będzie bardziej naturalna. Rozmowa z nią byłaby wtedy bardziej przyjemna dla ucha. Jak z jedną z kobiet na sekscomie. - chyba trochę bardziej powinien się przejmować tym co tak właściwie usłyszał, ale jak na razie to nie chciał się mieszać w jego prywatne sprawy. Potrzebował być skupiony na misji, a nie na pobocznych problemach z kolejnym przestępcą w drużynie, który trzymał pod podłogą ciało nieletniej dilerki.
Idąc dalej i eksplorując kolejne pomieszczenia, jego kochana Swift znalazła identyfikator pewnej Mary Johansen, która zamiast być czarna, na identyfikatorze była żółta.
- Szpieg? - zapytał patrząc na swoją kobietę i chcąc się upewnić, czy oboje myślą o tym samym. To miałoby sens, gdyby przed porywaniem osad, umieszczano w nich swojego człowieka. Wszystko to pokrywało się z tym, co już wcześniej ustalił i chyba przyszła najwyższa pora na to, by pogadać na poważnie. Ale tylko z Pixie. Zamknął więc drzwi od kwatery w której razem byli i gestem dłoni pokazał kolorowej, by odcięła komunikator. On zrobił to samo ze swoim.
- To co widzieliśmy na nagraniach. Ten szum, te zakłócenia w obrazie, co to ciągnęły się przez piętnaście minut, według zegara monitoringu trwały zaledwie trzydzieści sekund. - już mówiąc na głos swoje myśli, zdawał sobie sprawę z tego, jak niedorzecznie musiało to brzmieć - Musisz popatrzeć na to z otwartym umysłem. Ciało w ambulatorium zdegradowane do takiego stopnia, że wygląda jakby było tam dłużej niż powinno, nawet przy warunkach jakie tu panują. Do tego jeszcze skorodowane panele słoneczne. - oblizał obie wysuszone wargi i przełknął ślinę przed tym, co miał powiedzieć - Ktoś korzysta z niezwykle zaawansowanej technologii kompresji czasu, by porywać ludzi.
Podświadomie przygotowywał siebie na to, że Emma go wyśmieje. Cholera, on sam by coś takiego zrobił jeszcze ze dwa lata temu. Nic takiego w znanym wszechświecie nie istnieje, a tutaj by było.
- To może być coś co zostało znalezione w tutejszych ruinach. Jakiś niesamowity artefakt.
ObrazekObrazek Theme Ubiór cywilny

Wszystko co słyszymy jest opinią, a nie faktem.Wszystko co widzimy jest perspektywą, a nie prawdą. - Marek Aureliusz
Pixie
Awatar użytkownika
Posty: 312
Rejestracja: 10 kwie 2013, o 22:26
Miano: Emma Swift
Wiek: 26
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Mechanik, haker, sabotażysta
Lokalizacja: Cytadela -> Klub "Czyściec"
Status: członkini rady Swift militaries
Kredyty: 11.540

Re: [Morze Cieni>Vine>Treches]

6 lut 2016, o 19:16

Słysząc komentarz Konrada na temat rzeczy w warsztacie, była wdzięczna, że wtedy jeszcze miała hełm na głowie. Żołnierzowi z pewnością nie spodobałby się zmieszany wyraz twarzy. Pixie niestety nie mogła już nic poradzić na jej najemnicze przyzwyczajenia. To chyba i tak był cud, że większość jej znalezisk wysłanych do Swift Militaries została zdobyta legalnie wraz z pozwoleniem na zbadanie i wykorzystanie. Jednak tamto to były czasy pobytu na Palaven. Postanowiła nie odpowiadać i kontynuowała przeszukiwania.
Uśmiechnęła się, kiedy Konrad zwrócił uwagę na głos WI quarianina. Jego komentarz, a właściwie pytanie na temat tajemniczej Azjatki potwierdził tylko, że nie była sama w domysłach, choć nie chciała ich wypowiadać głośno.
- Gdyby wszystkie WI mówiły głosem babeczek z sekscomu, z pewnością nie byłabym w stanie się skupić podczas rozmowy, a co dopiero cała rzesza facetów - powiedziała z rozbawionym uśmiechem, kiedy Strauss zamknął drzwi od jednego z pokoju, a ona wyłączyła mikrofon. Usiadła na jednym z łóżek, a chwilowy dobry humor prysł, kiedy żołnierz zaczął mówić. Na jego miejsce pojawiło się podekscytowanie i to niemałe.
- Żartujesz, prawda? - spytała, ale po chwili wstała i podskoczyła niemal radośnie. - Ty nie żartujesz. O jejciu jejciu - ostatnie słowa wyrwały jej się jak narwanej nastolatce, którą ukochany od zawsze zaprosił na pierwszą randkę. Klasnęła nawet w dłonie z ekscytacji. - To jakbym dostała wcześniejszy prezent urodzinowy, albo ktoś wrzucił mnie do ulubionej książki sci-fi. - Zaczęła chodzić energicznie po pokoju, a w nagłym zamyśleniu pocierała palcami policzek. Składała wszystkie fakty do kupy i właściwie próbowała wyeliminować inne przyczyny zniknięć, aż pozostały te fantastyczne i niemal niemożliwe. Zabawy z czasem pasowały, ale starała się nie podciągać wszystkich informacji pod tę teorię. Choć byłoby to niesamowicie kuszące. Przez te kilka chwil ignorowała otoczenie. Wyciągnęła nawet papierosa i wetknęła go sobie w usta, jednak nie zapaliła, bo nagle stanęła w miejscu. - Ale to na prawdę ma sens z pewnej strony. Tylko czy proteanie czy ktokolwiek mieszkał w tych tunelach byłby w stanie osiągnąć taką technologię? - znów zaczęła chodzić w kółko. - Już bardziej bym się spodziewała, że to była jakaś grupowa kontrola umysłu, a nagrania zostały spreparowane i pocięte. Ludzie tutaj zaczęli nawet wierzyć w duchu i próbowali się z nimi skontaktować, a przynajmniej tak sądzę po obecności tablic oujia. To mogło sprawić, że ich umysły były podatniejsze. Jeśli by ich napadnięto, nie byłoby więcej śladów walki? Wiem, że ktoś spadł z dachu jednego z budynków, ale to jedyny ślad. - Mogłaby tak pewnie długo wylewać z siebie myśli i własne domysły, jednak wiedziała, że nie powinna zgadywać. Teorii mogło być wiele i tylko jeden sposób na sprawdzenie, która jest prawdziwa. - Musimy zejść na dół. - stwierdziła stanowczo, znów się zatrzymując. Teraz wpadła w tę sprawę po uszy, choć jeszcze niedawno chciała wziąć nogi za pas i wynieść się z tej planety. Po chwili naszła ją pewna myśl i spojrzała na Konrada już bez takiej ekscytacji. Nie wiedziała, czy powinna zadać to jedno pytanie, które mogłoby przywrócić jakieś skryte demony żołnierza. Musiała jednak spróbować. - Czy natknąłeś się już na coś podobnego? - spytała w końcu znacznie łagodniej.
Wdzianko|Ciuszek bojowy|Efektowne wejście|Kolorowych snów|Quarianie!Strzeżcie się! ObrazekObrazek BONUSY: +35% do tarcz, -20% do kosztu użycia mocy, +20% premii technologicznej
Konrad Strauss
Awatar użytkownika
Posty: 861
Rejestracja: 2 cze 2012, o 09:03
Wiek: 29
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Specjalista N2
Lokalizacja: Treches
Status: Starszy sierżant. Doświadczenie z obcą technologią(trzy razy). Po załamaniu nerwowym, jest na przymusowym urlopie.
Kredyty: 38.570
Medals:

Re: [Morze Cieni>Vine>Treches]

6 lut 2016, o 20:32

Będąc ze sobą zupełnie szczerym, nie spodziewał się po dziewczynie takiego podekscytowania. Brakowało tylko by zaczęła piszczeć jak nastolatka na widok tego całego Johnnego Huntera, co to stukał asari z Biotic Sirens. Nie dość, że niemal od miejsca mu uwierzyła i nie uważała go za wariata, to na dodatek cieszyła się z tego jak małe dziecko. Zamrugał kilka razy patrząc na Pixie chodzącą w tą i z powrotem, jakby wypiła zbyt dużo kawy, albo wzięła zastrzyk z adrenaliny lub jakiegoś mniej naturalnego stymulanta. Mówiła sporo, szybko i od rzeczy, choć na temat. Blondyn nie mógł się powstrzymać od uśmiechu, bo Emma tak bardzo przypominała mu siebie, kiedy był o krok od jakiegoś przełomowego odkrycia.
- Szczerze mówiąc to brałem pod uwagę kontrolę umysłu na samym starcie, ale z racji nowego odkrycia, porzuciłem ten pomysł. Wątpię by dwie niesamowite technologie były w jednym miejscu i czasie na raz. Wszechświat na to nie pozwala. - tutaj puścił do niej oczko, jakby to wszystko miało tłumaczyć jego wypowiedź. Z jednej strony tak było, bo gdzie tylko się nie pojawił, to znajdywał wyłącznie jedną anomalię na raz. Wyjątkiem była Forgys, która była stacją badawczą. Swoistą wylęgarnią anomalii. I niestety musiał się zgodzić z tym, że trzeba było się udać do jaskini, by zbadać tunele.
- Zrobimy to. Zaraz po tym, jak ściągniemy z serwera mapę tuneli. Chodzili tam już wcześniej, więc mają je zmapowane. Wykorzystamy to. - skoro już trzeba było zagłębić się w nieznane, to warto było wiedzieć, gdzie tak właściwie należy iść.
Kolejne pytanie, które usłyszał od Tęczowej, pozbawione było wcześniejszej ekscytacji i to nie bez przyczyny. Wchodziła bowiem na temat, który rozpoczął się od informacji podanych przez Jeffa i nie wiedziała dobrze, na ile swobodnie może się w nim poruszać.
- Widziałem inne rzeczy. Takie, które mieszają w głowie. Ale manipulacje czasem? Nie, to jest dla mnie taka sama nowość, jak dla ciebie. - co prawda nie czuł się dobrze z tymi doświadczeniami i wiedzą, a nawet co zabawniejsze, brakami w wiedzy, ale musiał jakoś minąć ten etap - Cieszyłbym się z tego wszystkiego tak samo jak ty, gdyby nie to, że ktoś wykorzystuje takie zdobycze nauki i technologii, do tak pospolitych napadów, które kończą się porwaniami. Wstrętne.
Już na barce, kiedy zrozumiał, że nie ma do czynienia z naturalnym fenomenem, ale ze zorganizowaną operacją nabierającą rozpędu, był wręcz wściekły. Było tak wiele innych zastosowań dla tego typu sprzętu. On sam znajdował dziesiątki z nich, a setki innych osób znalazłyby tysiące sposobów na właściwe wykorzystanie tej technologii. Złoty wiek dla galaktyki, a w szczególności dla ludzi, bo to oni posiadaliby patenty na coś takiego. Już on by się o to postarał.
Przypomniał sobie jednak, że tuż przed nim stoi Emma i dlatego otrząsnął się z myśli, które zawracały mu głowę. Uśmiechnął się za to i położył ręce na talii kobiety.
- Wiesz co sobie uzmysłowiłem? - zapytał uśmiechając się jeszcze szerzej - Że jesteśmy tu sami. W sypialni. - to mówiąc spojrzał na łóżko i skinął na nie dwa razy głową, ciekaw jej reakcji na tą propozycję. Co prawda prze chwilą była mowa o tym, że mieli iść badać ruiny, ale pięć czy dziesięć minut zwlekania, raczej nie byłoby kwestią życia i śmierci.
ObrazekObrazek Theme Ubiór cywilny

Wszystko co słyszymy jest opinią, a nie faktem.Wszystko co widzimy jest perspektywą, a nie prawdą. - Marek Aureliusz
Pixie
Awatar użytkownika
Posty: 312
Rejestracja: 10 kwie 2013, o 22:26
Miano: Emma Swift
Wiek: 26
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Mechanik, haker, sabotażysta
Lokalizacja: Cytadela -> Klub "Czyściec"
Status: członkini rady Swift militaries
Kredyty: 11.540

Re: [Morze Cieni>Vine>Treches]

7 lut 2016, o 16:38

Ledwo powstrzymywała się, by nie zacząć chodzić po ścianach z tej ekscytacji. Nawet słowa Straussa o maszynach mieszających w głowach nie była w stanie zminimalizować tego podniecenia. Fakt, że taka technologia jest wykorzystywana do porwań jakoś nie wprawiła Pixie w wielkie obrzydzenie. Jasne, zaliczało się to do złego wykorzystywania wspaniałej technologi i było jak najbardziej nie w porządku, ale za to jaka będzie satysfakcja, kiedy ekipa najemników znajdzie źródło i odbierze je nieprzyjacielowi.
Jej myśli szybowały po głowie z zawrotną prędkością i znów wpadła w mocne zamyślenie. Ocknęła się, kiedy poczuła dotyk w talii. Spojrzała nieco półprzytomnie na Konrada, ale szybko załapała o co chodziło teraz żołnierzowi. Jej usta ułożyły się ten już całkiem dobrze znany mężczyźnie uśmiech. Emma wspięła się na palce i lekko pociągnąwszy Konrada w dół, pocałowała go dość namiętnie i całkiem długo. Jednak ten pocałunek został przerwany dość nagle. W ciągu ułamka sekundy dziewczyna straciła zapał na igraszki i to przez pewną myśl. Ekscytacja całą sprawą nie pozwalała jej się skupić na czymś innym.
- Mam pewien pomysł – powiedziała i uciekła z ramion Straussa. Zniknęła na chwilę za drzwiami po czym wróciła, by złapać znów mężczyznę i pocałować ponownie ale tym razem krótko choć bardzo gorąco. Uśmiechnęła się z zadowoleniem i znów uciekła.
Będąc na korytarzu skierowała się do wyjścia a potem do baraku, gdzie znaleźli datapad. Kiedy się do niego dorwała, sprawdziła aktualną datę i godzinę i porównała z tym, co mówił jej omni-klucz. Jej myśli krążyły nad tym, jak mogłaby potwierdzić teorię inżyniera. Jeśli baza znalazła się w bańce w której czas poruszał się inaczej, na którymś z urządzeń powinny być inna data a przynajmniej godzina. Przy nagraniach z pewnością napastnicy mogli majstrować, ale mogliby przeoczyć jakieś prywatne urządzenia, choćby budziki. Pixie była gotowa przewrócić obóz do góry nogami, by znaleźć choć jeden ukryty prywatny datapad, który by wskazał jej różnicę czasową. I tak właśnie zamierzała zrobić. Szukała w każdej szafce czy torbie, ba, nawet pod materacami. Jeśli to nic nie da to w desperacji sięgnie po coś, co, jak sądziła nic jej nie da, czyli po nagrania z momentu zniknięcia ludzi i obejrzy całość klatka po klatce.
Wdzianko|Ciuszek bojowy|Efektowne wejście|Kolorowych snów|Quarianie!Strzeżcie się! ObrazekObrazek BONUSY: +35% do tarcz, -20% do kosztu użycia mocy, +20% premii technologicznej
Rzut kością
Awatar użytkownika
Posty: 652
Rejestracja: 17 paź 2013, o 20:03

Re: [Morze Cieni>Vine>Treches]

13 lut 2016, o 23:52

Pixie rzut na spostrzegawczość; 40
0
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Morze Cieni>Vine>Treches]

14 lut 2016, o 00:08

- Nie żebym się czemuś dziwiła, ale czemu twoja SI mówi do ciebie mistrzu? – Page zadała quarianinowi pytanie, które prawdopodobnie chodziło po głowach wszystkich, jednak nikt nie miał odwagi go zadać. Niezależnie od odpowiedzi wyraźnie cierpiącego na megalomanię Zeto, zwróciła się do Konrada i jego pytania o potencjalnie kłopotliwą obecność konkurencyjne j grupy.
- Pewnie już słyszałeś, że mamy tu nielegalnych turystów? – bardziej stwierdziła niż zapytała – Nowobogackie dzieciaki szukające mocnych wrażeń. Treches jest trochę bezpieczniejsza niż Tuchanka więc walą do nas drzwiami i oknami. Póki tylko rozbijają się na swoich błyszczących skuterach jest ok. Gorzej gdy wpadną w kłopoty, a wpadają często, i trzeba je ratować. Ważka jest jednym z takich dzieciaków i do tego cholernie ciekawskim. Co w świetle naszej misji daje iście wybuchową mieszankę. – z jej tonu można było bezbłędnie wywnioskować co sądzi o wizji kręcącej im się pod nogami smarkuli.
Niestety dla Pixie większość urządzeń zdawała się opierać na czasie pobranym z extranetu zamiast na wewnętrznym zegarze. Jedynymi jakie wydawały się nie polegać na sieci były komputery w centrali monitoringu, gdzie wymagane było dokładne rejestrowanie godzin nagrywania. Zrezygnowana kolorowowłosa powoli, klatka po klatce zaczęła przeglądać nagranie z dnia zaginięcia. Było to żmudne zajęcie, jednak po kilkunastu minutach jej cierpliwość została nagrodzona. Na jednej klatce, ostatniej przed zniknięciem, widać było osobliwe zakłócenie jakby ktoś fragment filmu umieścił pod powierzchnią wody. Niestety chwilowo nie mogła być pewna czy kamerze udało się uchwycić dziwne zjawisko czy jest to dowód na manipulację nagraniem.
Nagle Pixie poczuła jak wszystkie włosy stają jej dęba. Przez chwilę nie wiedziała czemu jej ciało tak zareagowało, jednak wtedy poczuła wstrząs. Na początku słabe drganie przerodziło się w trzęsienie ziemi tak silne, że przez chwilę zastanawiała się jakim cudem budynek jeszcze stoi. Nagle poczuła ni to ciągnięcie ni uderzenie gdzieś z boku, które posłało ja prosto na ścianę pokoju.
W pierwszej chwili Konradowi wydawało się, że oślepł. Jednak sekundę później dotarło do niego, że jakimś cudem zapadła noc a wszystkie światła w budynku wysiadły. Odruchowo sprawdził datę w omnikluczu, szczęśliwie tego typu urządzenie pobierało informacje z extranetu i uczciwie poinformowało Straussa iż minęły prawie dwadzieścia cztery godziny. Także Zeto zauważył, że uciekła im cała doda a na jego omnikluczu znajdują się ślady licznych prób kontaktu ze strony Astry. Oznaczało to, że słońce zaszło kilka godzin temu i wcale nie zanosiło się by miało szybko wstać. Chwilę później mrok przecięła smuga światła z latarki w omnikluczu przewodniczki.
- Co to było do cholery? – Page zapytała retorycznie. Nawet jeśli to co się wydarzyło nią wstrząsnęło z całych sił starała się tego nie okazywać. – Chodźmy po twoją dziewczynę, musimy się przegrupować.
Wtedy promień światła natrafił na podłużną rysę na ścianie, które z całą pewnością nie było gdy wchodzili do budynku. Na podłodze widać było świeże błoto układające się w ślady jakiegoś dużego zwierzęcia, prowadzące prosto do pokoju, który przed wstrząsami sprawdzała Pixie. Pomieszczenie nie nosiło żadnych śladów krwi ani jakiegokolwiek oporu, wyglądało na to, że kolorowowłosa została po prostu zabrana i z jakiegoś powodu nie podjęła próby walki.
- Szlag to była lwica, ale nie ma krwi – dodała przewodniczka, prawdopodobnie na pocieszenie – Pixie może jeszcze żyć.


Pixie

Tym co obudziło Pixie był odgłos cichego stąpania zmieszanego z dźwiękiem ciągnięcia. Dopiero po kilku długich sekundach do kolorowowłosej dotarło iż to jej plecy trące o skałę wydają ten osobliwy odgłos. Nie widząc od powiekami światła słońca ani jarzeniówek dziewczyna wiedziała, że znajduje się w ciemności, albo co najmniej półmroku. Także powietrze było inne od tego w klimatyzowanym budynku, bardziej wilgotne, pozbawione chemicznych domieszek środków do konserwacji. Wciąż leżąc na plecach wsłuchała się w odgłos kroków, jak sądziła, jej porywacza. Im dłużej słuchała tym bardziej była pewna, że nie należały one do istoty posiadającej dwie nogi a co najmniej trzy. Do tego dochodziło okropne uczucie wokół jej lewej kostki, jakby ktoś lub coś ją ściskało.
Nie mając wyboru Pixie powoli uniosła powieki i zobaczyła nad sobą skalny sufit jaskini pokryty kożuchem błękitnych, fosforyzujących glonów rozpraszających mrok tunelu nikłym blaskiem. Niemal wstrzymując oddech kolorowowłosa przeniosła wzrok na ściskaną kostkę i poczuła jak niemal staje jej serce. Zakończona olbrzymim szponem łapa zaciskała się na jej nodze niczym imadło całkowicie blokując możliwość ruchu, bez zrobienia sobie krzywdy. Spojrzenie w prawo, wraz ze wspomnieniem uciekającego zwierzęcia, wystarczyło by dziewczyna zrozumiała co ją ciągnie.
Lwica istotnie była ogromna, jeśli ktoś poprosiłby Pixie o ocenę, co najmniej trzy razy większa od swojego dziecka. O dziwo nawet jeśli zauważyła przebudzenie kolorowowłosej nie wykonała żadnego gestu oznaczającego, że jest tego świadoma lub przywiązuje do tego uwagę. Być może czuła się tak pewnie, ponieważ wiedziała iż jej ofiara nie zdoła uciec w krętych tunelach. Jedyną rzeczą, jaka mogła zastanawiać Emmę był fakt, dlaczego jeszcze żyje. Ogromny, wygłodniały drapieżnik raczej nie zadawałby sobie trudu utrzymywania ofiary przy życiu.
Wszystko wyjaśniło się kiedy wyszły wreszcie z ciasnego tunelu na otwartą przestrzeń jaskini. Lwica podniosła Pixie za nogę tak, że kolorowowłosa mogła od pewnego stopnia ocenić swoje położenie. Pieczara miała średnicę dwudziestu, może trzydziestu metrów i połowę tego wysokości. Całą jej powierzchnię pokrywały świecące glony oświetlając ją prawie niczym słabe lampy UV.. Droga którą przyszły wydawała się być jedynym wyjściem z groty, jednak niewykluczone, że w półmroku Emma przegapiła jakieś skalne przejście. Na środku znajdowało się wyraźne wgłębienie, jednak ze swojej pozycji dziewczyna nie była w stanie ocenić jego głębokości
Nie dane było jej długo trwać w niepewności. Samica wzięła krótki zamach i wrzuciła ją do środka niczym worek kartofli. Pixie kilkakrotnie przeturlała się po pochyłych ściankach i ostatecznie wylądowała bezpiecznie na dnie niecki, dwa i pół metra niżej. Klnąc na czym świat stoi uniosła się do klęczek i natychmiast zrozumiała jaki jest cel jej przebywania w tej jaskini. Dwa lwiątka krążyły niespokojnie na drugim końcu niecki nie spuszczając wzroku z kolorowowłosej. Na razie niepewne z każdą chwilą odrobinę skracały dzielący ich dystans obserwowane przez lwicę, siedzącą na krawędzi wgłębienia i wzrokiem dumnego rodzina obserwującą całą sytuację.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Konrad Strauss
Awatar użytkownika
Posty: 861
Rejestracja: 2 cze 2012, o 09:03
Wiek: 29
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Specjalista N2
Lokalizacja: Treches
Status: Starszy sierżant. Doświadczenie z obcą technologią(trzy razy). Po załamaniu nerwowym, jest na przymusowym urlopie.
Kredyty: 38.570
Medals:

Re: [Morze Cieni>Vine>Treches]

14 lut 2016, o 17:08

A więc Ważka była nielegalną turystką. Ta informacja plus wiedza o tym, czym się zajmowała Page, zdawały się kompletować wszystko. Page była przewodniczką wynajętą przez Ważkę. To sporo tłumaczyło odnośnie sposobu w jaki się odnosiła do dziewczyny podczas ich rozmowy na barce. Konrad dowiedział się więc wystarczająco dużo, by nie pytać o powód dla którego Smithson nie pracowała już dla niej.
Rozglądając się po pokoju szpiega, w którym zostawiła go Emma, dając na pożegnanie dwa pocałunki, westchnął przeciągle i usiadł na łóżku. Raczej nie powinien się dziwić, że zaginanie czasoprzestrzeni było bardziej interesujące niż małe bara bara, jednak oszukiwałby samego siebie gdyby stwierdził, że nie poczuł się odrobinę zawiedziony.
Kompresja czasu. Boże, ile to dawało możliwości. Ile jemu dałoby możliwości? Dzięki czemuś takiemu byłby w stanie stworzyć wszystko. Dodatkowy czas na każdą rzecz. Musiałby się tylko nauczyć to kontrolować. Zdobyć i nauczyć kontrolować.
Aż cały trząsł się z podekscytowania, bo było czym się ekscytować. To dawało niezliczone możliwości do eksploracji kosmosu, budownictwa, inżynierii. Kompletnie nowa dziedzina nauki by powstała, nowe gałęzie przemysłu i... nowe sposoby walki. Znowu sobie przypomniał o tym, że znalazłyby się osoby zachłanne, egoistyczne, którym nie zależy na tworzeniu, ale na niszczeniu. Osoby mające gdzieś postęp i chcące zabijać dzięki tym narzędziom.
Wciąż jednak czuł że się trzęsie. Tyle że to cały barak trząsł się w posadach. Nagle zrobiło się ciemno i odruchowo Konrad chwycił za broń, włączając wbudowaną w nią latarkę.
- Wszyscy zgłosić się po kolei. Broń w gotowości. - odezwał się, wychodząc do głównego pomieszczenia, gdzie zobaczył zdezorientowaną Page. Nie było nic dziwnego w jej zdezorientowaniu, bo nie była przygotowana na takie zdarzenie. Nawet Strauss wiedząc co się stało, nie był na nie przygotowany.
- Doświadczyliśmy czegoś podobnego co górnicy nim zniknęli. - odezwał się patrząc na godzinę jaką wyświetlał jego omni-klucz. Dwadzieścia trzy godziny poszły się kochać - Tyle, że w zasadzie to było zupełną odwrotnością.
Nie było w tym żadnego sensu. Po co używać tej technologii drugi raz i to w ten sposób, skoro już osiągnięto wszystko w tym miejscu. Może to był rozkurcz czasu? W sensie, skoro najpierw doszło do jego kompresji, to musiało potem nastąpić jego spowolnienie. Tyle że coś takiego powinno być natychmiastowe a nie po kilku dniach. I trwać tyle samo co skurcz, a nie tak długo.
- Scheibe! - krzyknął wściekle, kiedy uświadomił sobie co tak właściwie miało miejsce - Zatrzymali nas na dwadzieścia trzy godziny! Co za... - chciał przeklinać wszystko na czym świat stoi, ale to nie był odpowiedni moment. Szczególnie wtedy, kiedy razem z Page udali się do pierwszego baraku. Po drodze widać już było, że słońce dawno zniknęło za horyzontem i nad całym widnokręgiem rozpościerało się nocne niebo upstrzone gwiazdami. Traperka skierowała swoją latarkę na ścianę prefabrykowanego budynku, ukazując wszystkim wielką rysę, która nie powinna tam się znajdować. Tyle wystarczyło, by Konrad wbiegł do środka i zaczął szukać Emmę. Na podłodze było pełno błotnistych śladów łap, które aż mroziły serce.
- Emma! - krzyknął idąc od pomieszczenia do pomieszczenia, aż w końcu doszedł do najbardziej zdemolowanego pokoju, do którego prowadziły ślady. Włączył w komunikatorze bezpośrednią linię do Swift i liczył na jakąś odpowiedź - Emma zgłoś się. Proszę, powiedz coś.
Liczył na najlepsze, ale zbyt długa jak na jego oczekiwania cisza, przywoływała najczarniejsze myśli. Wyszedł szybkim krokiem z pokoju i chwilę później z baraku, kierując się ku bramie obozowej.
- W czwórkę nie mamy szans na walkę z tymi lwami. Będziemy potrzebowali wsparcia. - to mówiąc włączył komunikator na otwartej częstotliwości i ustawiając maksymalny zasięg - Do każdego kto to słyszy, mówi Konrad Strauss z osady górniczej przy jeziorze. Lwy piaskowe porwały członka naszego zespołu. Proszę każdego kto jest w stanie o szybką asystę.
Zabawne, że i tak mieli się udać jaskiń i je sprawdzić, ale to nie miało wszystko wyglądać w ten sposób. Cel udania się tam, miał być zupełnie inny.
ObrazekObrazek Theme Ubiór cywilny

Wszystko co słyszymy jest opinią, a nie faktem.Wszystko co widzimy jest perspektywą, a nie prawdą. - Marek Aureliusz
Pixie
Awatar użytkownika
Posty: 312
Rejestracja: 10 kwie 2013, o 22:26
Miano: Emma Swift
Wiek: 26
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Mechanik, haker, sabotażysta
Lokalizacja: Cytadela -> Klub "Czyściec"
Status: członkini rady Swift militaries
Kredyty: 11.540

Re: [Morze Cieni>Vine>Treches]

14 lut 2016, o 20:09

Dostała kolejny zastrzyk adrenaliny, gdy znalazła ten jeden obraz z kamer i gdy miała się podzielić znaleziskiem z innymi i rozpocząć analizę, wszystko potoczyło się dla mniej bardzo źle. Chyba już nigdy nie zapomni tego dziwnego uczucia, które poprzedzało wstrząs i nagłe uderzenie.
Kiedy się ocknęła i bodźce z zewnątrz docierały do niej dość powoli, w pierwszym odruchu sprawdziła, czy wciąż ma pistolet przy pasie. Jednak go nie wyciągnęła, bo nie wiedziała jak zareaguje ten ktoś, kto ją ciągnął. Niestety ku swemu przerażeniu zobaczyła, że to lew, a raczej lwica o której mówiono wcześniej. Ten stwór z pewnością będzie się jej śnił po nocach, jeśli wyjdzie z tego żywa. Kiedy jeszcze nie wiedziała jaki czeka ją los, zaczęła szukać gorączkowo w pamięci rad Page. Wiedziała, że przewodniczka pokazała słaby punk stworzenia. Tak, to miało być gdzieś pod tą grubą szyją. Kobieta mówiła coś jeszcze, a tak, że dźwięki odstraszają i coś o mocnym świetle. Teraz jednak Pixie wolała nie próbować niczego gwałtownego ze stworem, który ją ciągnął i to ze względu na nogę, która była unieruchomiona. Zastanawiała się też, czy z resztą wszystko w porządku. Zapewne miał miejsce skok w czasie czy coś, co powodowało też wstrząsy.
Chcąc nie chcąc, dała się ciągnąć dalej i dodatkowo rozejrzała się po jaskini, do której została wciągnięta. Szukała wyjść innych niż ten szeroki tunel, z którego skorzystał, ale niestety nie dojrzała nic takiego. Wtedy bez ostrzeżenia została wrzuconą do zagłębienia.
Pierwsze co zrobiła, to znalezienie się na nogach. Jeszcze w kuckach przeniosła ciężar delikatnie na nogę, za którą była ciągnięta. Miała nadzieję, ze zwierzę nie zrobiło jej prezentu w postaci złamania czy skręcenia. Kiedy zauważyła młode, miała ochotę kląć wniebogłosy, jednak zachowała absolutną ciszę. Główkowała gorączkowo, powoli przesuwając się pod ścianę, która była najdalej od lwicy. Czuła, że to ona była największym zagrożeniem, bo młode zdecydowanie były mniejsze. Przewodniczka wcześniej nawet stwierdziła, że wielkością przypominają psy. Pixie wolała, żeby przypominały takie małe psiaki o krótkich łapach, płaskich pyskach i wiecznie wilgotnych oczach. Niestety były większe, ale nie na tyle by ją porządnie przestraszyć. Kiedy pomyślała o psach, jakimś cudem pomyślała też o kotach, a właściwie o kociakach. Młode przecież uwielbiały się bawić. Cała scena przypominała dziewczynie trochę taką lekcję dla lwiątek. Lekcje pod tytułem „Jak zabić kolorowe-żywe-i-ruchliwe, po czym je zjeść”. Gdyby jednak Emma zapewniła im inną rozrywkę i wtedy uciekła... To może podziałać, ale musiała się przekonać na własnej skórze. Aktywowała omniklucz nie spuszczając wzroku z młodych. Starała się nie górować nad nimi i starała się przypominać właśnie zwierzę, które zostało zapędzone w kozi róg, ale wciąż nie chce oddać życia. Szlag, gotowa była nawet prychnąć, czy wydać z siebie warczenie. Wtedy wypuściła sondę bojową i aktywowała tryb patrolowy. Mała jaskrawa kulka miała za zadanie zaciekawić zwierzaki, tak jak to się robi rzucając piłeczkę kotu czy psu. Sonda miała za zadanie krążyć, póki któryś z kociaków jej nie walnie łapą.
Jeśli zwierzaki dały się nabrać i zaczęły wykazywać zainteresowanie sondą, Pixie wycofała się jak najbliżej pod ścianę i wyciągnęła pudełko z jednej z kieszeni. To pudełeczko zawierało coś, co miało odwrócić uwagę nie młodych a matki. Emma położyła przedmiot na ziemi trochę przed sobą i aktywowała wieżyczkę strażniczą. Kiedy ta się rozłożyła, dziewczyna wysłała polecenie ostrzału i zaczęła wdrapywać się po ścianie za nią, szukając ustępów i naturalnych uchwytów, a w razie potrzeby używa omniostrza, by pomóc sobie we wspinaczce, która nie powinna być długa, jeśli noga jest cała i zdrowa. Nawet ze skręceniem będzie próbować, może adrenalina zmniejszy ból. Wieżyczka miała zaznaczyć, że młode jednak są zagrożone i matka będzie musiała się zająć nieprzyjacielem, którym w tym momencie z pewnością nie jest sama Pixie.
Jeśli Emmie uda się wykaraskać z dołu, a lwica dalej była zajęta, dziewczyna zaczęła szukać tunelu lub szczeliny w ścianie. Wyjścia które by było na tyle wąskie, by lwica miała trudności z podążeniem za tęczową. Wciągnęła też pistolet, ale nie włączyła latarki. Wolała szukać w świetle mającym źródło w tych dziwnych roślinach, niż skazać się na ślepotę poprzez nagłe zapalenie latarki i tym samym zawężenie sobie pola widzenia. Wolała to wykorzystać jak już znajdzie się w tunelu, a za nią będzie podążała lwica lub lwiątka. Wtedy dziewczyna strzeli światłem w pysk stwora. Na razie priorytetem było znalezienie się w miejscu po za zasięgiem łap bestii.

Emma też nie odpowiada na żadne wezwania, jeśli takowe do niej dotarły, to mogłoby tylko zwrócić uwagę na jej skromną osobę.
Wdzianko|Ciuszek bojowy|Efektowne wejście|Kolorowych snów|Quarianie!Strzeżcie się! ObrazekObrazek BONUSY: +35% do tarcz, -20% do kosztu użycia mocy, +20% premii technologicznej
Zeto’Seya
Awatar użytkownika
Posty: 388
Rejestracja: 17 maja 2014, o 22:04
Miano: Zeto'seya
Wiek: 26
Klasa: Inżynier
Rasa: Quarianin
Zawód: Pilot - Złota Rączka
Lokalizacja: Treches
Status: Maskotka Drużyny
Kredyty: 220
Lokalizacja: Breslau

Re: [Morze Cieni>Vine>Treches]

15 lut 2016, o 18:10

- Czy to istotne - Zeto zmieszał się słysząc pytanie Page i odszedł kawałek od niej - jakoś tak wyszło, nie pytaj. To był jej pomysł!
Czym prędzej oddalił się od wścibskiej kobiety, nie mogła poznać jego sekretów - nikt nie mógł! Quarianin oddalił się do swoich zajęć, gdzieś w innej części baraku. Tak na prawdę przysiadł na jednym z łóżek i zaczął sprawdzać coś w extranecie. Krótka przerwa w pracy nigdy nie zaszkodzi, prawda? A jednak zaszkodziła! Nagle (zupełnie niespodziewanie) zapadła ciemność, poprzedzona silnym wstrząsem. Zeto wskoczył pod najbliższy stół bojąc się, że coś się zawali lub spadnie mu na głowę. Odruchowo włączył omni-klucz by wezwać Astrę. Powstrzymał się jednak przed poproszeniem o raport o uszkodzeniach, w końcu nie był na statku. Zauważył za to co innego - SI próbowała się z nim skontaktować i to wiele razy! Ba, żeby to było wszystko. Okazało się, że omni-klucz wykonał skok czasowy i pokręcił datę. Już chciał to naprawić, kiedy w komunikatorze odezwał się Konrad.
- Eee, tu Zeto, broń w gotowości - kłamstwo, nawet nie wyjął broni - coś się stało?
Informacje o załamaniu czasoprzestrzeni czy jakkolwiek to tam tłumaczył ludzki inżynier wcale nie napawały go optymizmem, wręcz odwrotnie. Strach przed nieznanym robił swoje, do tego dołączyła wybujała wyobraźnia i brak informacji. Podświadomie ukrył strach pod maską ironii.
- Co ty gadasz, przecież to śmieszne - odezwał się do Konrada - nie ma technologii, która pozwala zaginać czasoprzestrzeń. Nawet przekaźniki masy tego nie robią!
Szybko dołączył do Page i blondyna i razem udali się na wycieczkę po wiosce. Kiedy zobaczył ślady na podłodze i ślady pazurów obawiał się najgorszego. Jednak nie zastał rozszarpanej kolorowłosej dziewczyny. Był zdezorientowany, nie wiedział co robić. Oparł się o konsole i nerwowo stukał o nią palcami. Zastanawiał się co zrobić w obecnej sytuacji. Lekko nieprzytomnym wzrokiem obserwował jak Konrad wywołuje ludzi przez omni-klucz. To raczej nie był najlepszy pomysł. Podszedł do blondyna i szarpnięciem odwrócił go w swoja stronę, zmuszając go by zerknął w dół, w oczy quarianina.
- Nie ma szans, że ktoś tu przybędzie na czas, musimy działać Konrad - wymawiając jego imię Zeto stuknął paluchem w jego pierś - jeśli te lwy ją porwały każda sekunda się liczy, nie możemy czekać aż ktoś łaskawie przybędzie. Tak samo jak nie musimy walczyć z tymi potworami. Page mówiła, że nie lubią gazu i ostrego światła - pokazał mu swoją lewitującą lampkę - możemy tego użyć jak przynęty a w tym czasie, ktoś wyciągnie Pixie.
Zamilkł na chwilę. Zdawał sobie sprawę, że trochę zapędził się w swoich planach. Zakładał, że po pierwsze: Pixie żyje. Po drugie: znajdą ją i po ostatnie: będą musieli walczyć z lwami. Wziął głęboki oddech i dodał już spokojniejszym tonem.
- Jeśli ją znajdziemy, będziemy mogli odwrócić uwagę lwów. Wiem, że nie mamy z nimi w trójkę szans, ale jeśli się sprężymy to zdołamy wrócić do osady za bezpieczny mur. W dodatku mam dla nich parę niespodzianek - mrugnął do blondyna - ognista mina i te sprawy.
Wyświetl wiadomość pozafabularną
ObrazekObrazek Wyświetl wiadomość pozafabularną Obrazek
Konrad Strauss
Awatar użytkownika
Posty: 861
Rejestracja: 2 cze 2012, o 09:03
Wiek: 29
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Specjalista N2
Lokalizacja: Treches
Status: Starszy sierżant. Doświadczenie z obcą technologią(trzy razy). Po załamaniu nerwowym, jest na przymusowym urlopie.
Kredyty: 38.570
Medals:

Re: [Morze Cieni>Vine>Treches]

17 lut 2016, o 00:07

Całkiem zabawna była dla Konrada sytuacja, kiedy usłyszał od Zeto, że zjawisko z jakim się spotkali i technologia je wykorzystująca, nie istnieje. W swoich słowach quarianin tak bardzo przypominał człowiekowi jego samego, kiedy dowiedział się o istnieniu technologii psionicznej. Powiedział wtedy to samo co kosmita!
- Witam po drugiej stronie lustra. - to była jedyna odpowiedź jaką mógł wtedy udzielić, która nie byłaby wyczerpującym monologiem. Prócz tego po co miałby kogokolwiek przekonywać swoimi słowami? Wystarczyło spojrzeć na niebo, które w ciągu ułamka sekundy ze słonecznego dnia stało się czarną nocą. Co potrzeba na lepszy dowód technologii manipulującej czasem?
Tak czy siak to była doskonała okazja do podzielenia się swoimi spostrzeżeniami i ogólnymi wnioskami jakie wyciągnął z całej tej wyprawy, dlatego z niej skorzystał, jak tylko był pewien, że Page i Marcus też słuchają tego.
- Jakaś grupa osób, najpewniej ludzi, porywa całe osady, wykorzystując jakiś generator anomalii czasowych. Bąble wewnątrz których czas płynie wolniej lub szybciej. To plus człowiek wewnątrz osad pozwalało im działać tak skutecznie. - co do człowieka wewnątrz to tą informację zdobył praktycznie minuty temu, (czy może dobę temu?) ale to była na tamtą chwilę równie pewna informacja, co gwieździste niebo.
Będąc już na zewnątrz i kierując się ku bramie, zaczepił Strauss'a Zeto'seya, wręcz zatrzymując go i odwracając do siebie. Mężczyzna był w bojowym nastroju i wyszarpał się posyłając obcemu ogniste spojrzenie, jednak dzięki kontrolowaniu swojego ciała, nie wykonał żadnego agresywnego ruchu przeciwko quarianinowi, jak choćby wymierzenie w niego z pistoletu maszynowego, który trzymał oburącz.
- Nie mam zamiaru czekać na nikogo, ale... - wstyd mu było powiedzieć na głos, po co tak właściwie potrzebował pomocy z zewnątrz, choćby w postaci ekipy Ważki. Potrzebował wsparcia, ale miał zamiar udać się od razu do jaskiń, mimo wiedzy, że obecny skład był niewystarczający do wygranej czy... przeżycia. Resztę można było sobie dopisać samemu. - Nie będ... - znowu przerwał swoją wypowiedź, dusząc w sobie wściekłość i zrezygnowanie. Zeto nie był najlepszą osobą na jakiej mógłby polegać, nie był też raczej dobry w walce, ale on sam zdawał sobie z tego sprawę. Dlatego właśnie próbował wykorzystywać każdą dostępną dla niego opcję, by przetrwać. Jego quariańska umiejętność do technicznych improwizacji, mogła okazać się przydatna. O ile byłaby skuteczna.
- Nie mogę jej stracić. - wydusił z siebie cicho, dysząc ciężko i przez nos. Wszystko w tamtej chwili traciło na znaczeniu. Cała ta misja, zadanie odnalezienia zaginionych i winnych zniknięć. Wszystko było nic niewarte, kiedy zniknęła Emma. Jego kotwica normalności nagle zniknęła i na dodatek groziła jej śmierć. Bo żyła jeszcze; musiała żyć! Nie było innej opcji jak taka.
Przestawał logicznie i racjonalnie myśleć, chcąc jak najszybciej ruszyć na ratunek swojej kobiecie. To było niebezpieczne i co najgorsze zdawał sobie z tego sprawę, dodatkowo akceptując ten fakt. Potrzebował kogoś, kto nie był nim i w tym przypadku nie kierowałby się błędnymi pobudkami. Takimi pobudkami, przez które ludzie ginęli.
- W centrali powinna być mapa tuneli. Poszukaj ją, jeżeli serwery jeszcze działają. - to była chyba najbardziej rozsądna rzecz, na jaką mógł sobie pozwolić w tamtym momencie. Zrobił jednak szybki rachunek, porównując potencjał sił. Matka i młode. Dwoje ich było? Trzy kociaki? Już nie pamiętał dokładnie. Po drugiej stronie byli On z PM'em, Marcus ze strzelbą, Zeto z karabinem i Page ze snajperką. Wydawało to się sporą siłą ognia, ale czy wystarczającą? Nie miał zielonego pojęcia.
- Page, Marcus. Proszę o rady. Cokolwiek. - odezwał się do nich, czy to będących w pobliżu, czy też przez komunikator, gdyby byli daleko. Chciał być silny i ruszyć z odsieczą jak jakiś bohater, ale zdawał sobie sprawę ze swoich ograniczeń i śmiertelności. Był tylko sobą i potrzebował pomocy.
ObrazekObrazek Theme Ubiór cywilny

Wszystko co słyszymy jest opinią, a nie faktem.Wszystko co widzimy jest perspektywą, a nie prawdą. - Marek Aureliusz
Zeto’Seya
Awatar użytkownika
Posty: 388
Rejestracja: 17 maja 2014, o 22:04
Miano: Zeto'seya
Wiek: 26
Klasa: Inżynier
Rasa: Quarianin
Zawód: Pilot - Złota Rączka
Lokalizacja: Treches
Status: Maskotka Drużyny
Kredyty: 220
Lokalizacja: Breslau

Re: [Morze Cieni>Vine>Treches]

17 lut 2016, o 14:32

"Witam po drugiej stronie lustra"? Co to w ogóle znaczy?! Czy ten bałwan myśli sobie, że to jakaś śmieszna sytuacja, że Zeto zaciśnie zęby i zrobi swoje? Dobrze myśli! Quarianin stwierdził, że blondyn i tak mu tego nie wytłumaczy a dowodów świadczących o załamaniu czasoprzestrzeni jest aż nadto. Bał się tylko co to może oznaczać i jakie niesie ze sobą konsekwencje. Wszystko układało się w spójną całość: sposób w jaki porywano ludzi z osad, wiedzieli już co powoduje te załamania (ruiny oczywiście!), ale nie wiedzieli dlaczego ludzie znikali. Zwykli piraci a może to samo co porywa CAŁE ludzkie kolonie?! Nie wiadomo, to pytanie zostawało jeszcze bez odpowiedzi.
Zaraz potem jeszcze ten dialog z Konradem, no i się zaczęło... mazał się chłopaczyna, dobrze że łzy mu nie pociekły. Być może Zeto jest nieczuły, albo nigdy nie miał kogoś na kim by mu zależało na tyle by rozumieć przez co przechodzi blondyn. Dlatego jego reakcja mogła się wydawać nieco oschła i niemiła. Zaraz... sam musiał to sobie wytłumaczyć - nie rozumiał czemu jest takim dupkiem. Czy to możliwe, że przez ostatnie lata serce zamieniło mu się w kamień? To nie tak, że on się nie martwił, lubił Pixie i też przejmował się jej zniknięciem, ale widocznie nie aż tak jak Konrad. Pod tym względem musiał być jakoś wybrakowany. Być może odkąd jego jedyny przyjaciel zniknął bez słowa, quarianin stał się nieco nieczuły. Dochodziła do tego też siła więzi między dwójką ludzi, on na pewno zupełnie inaczej postrzegał tęczowowłosą kobietę. Potrząsnął głową - to nie czas na takie rozważania - zrugał się w myślach.
- Weź się w garść człowieku i rób swoje - klepnął go otrzeźwiająco w ramię - jeśli się ogarniesz to i reszta zrobi swoją część, więc jeśli chcesz dowodzić rób to z przekonaniem! Ty przynajmniej masz szansę ją uratować, więc bierz się do roboty, słyszysz - zamilkł na chwilę oblizując wargi.
Zakończył swoją tyradę, obrócił się na pięcie i odszedł w kierunku centrali. Jeśli przy okazji podróży w czasie nie było skoku napięcia serwery powinny dalej działać lub wymagać restartu. Kolejnym atutem było to, że przez te dwadzieścia parę godzin panele musiały nagromadzić dużo energii. Wbiegł więc truchtem do centrali i nie chcąc popełnić błędu Pixie, zamknął drzwi. Następnie od razu zabrał się do pracy, jednak nie dane było mu jej ukończyć bo wpadł na kolejny genialny pomysł. Przysiadł na krześle i aktywował omni-klucz.
- Astra, wzywam cię - odezwał się do swojego omni-klucza i przygotował się na słowotok.
- Mistrzu - zawołała rozentuzjazmowana AI, kiedy tylko zobaczyła, że nikogo nie ma w pobliżu - dlaczego nie odbierałeś? Mam dla ciebie trzy raporty w tym jeden o wymianie sprzętu w kantynie i przywróceniu do życia damskiej łazienki...
- Jestem quarianinem Astra, wisi mi co mam w kantynie - uciszył ją Zeto - jem żarcie z tubki, pamiętasz? Ale nie zagaduj mnie, bo tu ważne sprawy czekają! Spenetruj bazę danych tej osady i znajdź mi plany kopalni, rozpiskę i lokalizację tamtejszych maszyn, ich stan i czy są podłączone - zamilkł na chwilę, rozmyślając nad tym co jeszcze będzie potrzebne - chcę też wiedzieć czy do kopalni dociera energia i jak stoją z lampami. Kiedy już to sprawdzisz możesz poinformować o tym Konrada (przy okazji wyślij mu też mapę), jego IP jest w moim omni-kluczu. Wykonać.
Sam quarianin zabrał się z kolei do sprawdzania stanu energetycznego wioski, jeśli jego przewidywania były poprawne, zapasowe baterie powinny mieć wystarczająco dużo energii, by uruchomić na krótki okres czasu wszystko w kopalni. A to z natomiast otwierało zupełnie nowe perspektywy. No, chyba że nie było energii, połączenia lub drążyli tunele za pomocą kilofów i drewnianych kołków. W takim wypadku cały plan szedł w pizdu. Ale nie, przynajmniej jedna część planu się zgadzała: baterie gromadziły energię przez ostatnie dwadzieścia trzy godziny, co było warunkiem do spełnienia jego planu.
ObrazekObrazek Wyświetl wiadomość pozafabularną Obrazek
Rzut kością
Awatar użytkownika
Posty: 652
Rejestracja: 17 paź 2013, o 20:03

Re: [Morze Cieni>Vine>Treches]

18 lut 2016, o 18:46

Pixie rzut na zdolności; 75
Sonda bojowa;
0
Wieżyczka strażnicza;
1

Pixie rzut na spostrzegawczość;
60
2
40
3
10
4

Szans na kontakt z kimś z zewnątrz; 30
5
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Morze Cieni>Vine>Treches]

24 lut 2016, o 22:23

Niestety mimo wysiłków Konrada nikt, nawet Ważka, nie odpowiedział na jego wołanie o pomoc. Być może te zaginione dwadzieścia cztery godziny sprawiły, że wszyscy potencjalni sojusznicy oddalili się od nich lub padli oni ofiarą tej samej anomalii.
Wedle odczytów zasilanie awaryjne kopalni wciąż funkcjonowało, jednak sytuacja nie przedstawiała się tak korzystnie jak miał nadzieję Zeto. Z uwagi na bliskość jeziora w kopalni nie używano ciężkiego sprzętu, co zresztą zostało wcześniej wspomniane w danych jakie otrzymali na początku misji. Poza ręcznymi laserami górniczymi o małej mocy w szybie powinny również znajdować się pakiety ładunków wybuchowych, których nieumiejętne używanie mogłoby doprowadzić do katastrofy. Sam plan kopalni był bardzo standardowy; przedsionek sięgał pięćdziesiąt metrów w głąb płaskowyżu, potem pikował dwieście metrów w dół gdzie zaczynał się główny korytarz kopalni prowadzący do złoża irydu. Według planów oba korytarze i szyb windy powinny być oświetlone, jednak z uwagi na ostatnie wydarzenia niczego nie można było być pewnym. Na schemacie zaznaczono również przejścia do naturalnego systemu jaskiń, najbliższe jakieś dwadzieścia metrów od szczytu szybu.
- Marcus i Konrad, idźcie do ściągaczy i zabierzcie z nich liny i zestawy wspinaczkowe – Page wyraźnie poczuła się po przejęcia kontroli nad sytuacją – Jak skończycie idźcie do ambulatorium i poszukajcie w szafie z lekami antytoksyny XX-9800. Tymczasem ja i Zeto pójdziemy do magazynu i spróbujemy znaleźć zapas gazu oraz może granaty błyskowe. Niech nikt nie waży się chodzić nigdzie sam, już pal licho anomalie, ale chyba pamiętacie co mówiłam o nocach? – zakończyła złowieszczo. Grupa istotnie raczej nie zapomniała zbyt łatwo o obietnicy rozszarpania żywcem przy próbie samotnego oddalenia się za potrzebą. – Gdy wejdziemy do jaskiń prawdopodobnie zobaczymy skupiska świecących na niebiesko glonów. Pod żadnym pozorem nie dotykajcie ich gołą skórą, ich toksyny powodują długotrwały paraliż.

Pixie

Kostka Pixie nie wyglądała na złamaną ani skręconą, jednak nieprzyjemne odczucie przy każdym stawianym kroku podpowiadało kolorowowłosej, że może spodziewać się malowniczego siniaka. Reszta jej ciała szczęśliwie nie dawała znać o żadnych obrażeniach, czego można było się spodziewać patrząc na cel w jakim została tu przyciągnięta. Kto wie co by mogło się stać gdyby technologia zawiodła dziewczynę w kluczowej chwili i kocięta nie krążyłyby z zaciekawieniem wokół pobłyskującej kuli. Matka maluchów wciąż czuwała na krawędzi niecki śledząc wzrokiem trasę lotu sondy, jednak na razie nie odczuwała potrzeby interwencji. Przynajmniej tak długo az zaatakowane urządzenie nie zacznie sypać iskrami w jej dzieci.
Niestety wieżyczka strażnicza nie miała tyle szczęścia co jej właścicielka. Ułożony na ziemi pakiet drgnął lekko po czym wyrzucił w powietrze fontannę iskier i zamarł zmuszając Pixie do przemyślenia planu ucieczki.
Rozejrzawszy się po jaskini kolorowowłosa dostrzegła niewyraźną wyrwę w ścianie nad przeciwną do lwicy krawędzią niecki. Niestety ze swojej pozycji nie była w stanie stwierdzić czy była to upragniona droga wyjścia czy ślepy zaułek. Nieprzenikniona ciemność w otworze podpowiadała iż prawdopodobnie próżno było tam szukać świecących glonów. Także ciasnota przejścia nie zachęcała do skorzystania z tej opcji jednak gwarantowała iż lwica nie zdoła podążyć za uciekinierką. Ostatnim problemem była wysokość. Skoro Pixie widziała szczelinę ponad krawędzią niecki mogła ona znajdować się nawet dwa lub trzy metry nad nią co wymuszało konieczność poszukania drogi w górę.
Tymczasem kociaki zaczynały coraz śmielej podchodzić do sondy i tylko kwestią czasu było aż któryś z nich podejmie próbę ataku.
Zeto’Seya
Awatar użytkownika
Posty: 388
Rejestracja: 17 maja 2014, o 22:04
Miano: Zeto'seya
Wiek: 26
Klasa: Inżynier
Rasa: Quarianin
Zawód: Pilot - Złota Rączka
Lokalizacja: Treches
Status: Maskotka Drużyny
Kredyty: 220
Lokalizacja: Breslau

Re: [Morze Cieni>Vine>Treches]

25 lut 2016, o 17:51

Zeto uderzył pięścią w konsolę, zawiedziony tym co znalazł. Ale czy powinien się tak czuć? No nie, niestety pamięć go zawiodła i informacje, które przyswoił może z 24 godziny temu, wypadły mu z głowy. Może to skutek podróży w czasie albo jego zapominalstwa - nie wiadomo. Niemniej zakodował sobie w pamięci informacje o lekkich laserach i (zwłaszcza) materiałach wybuchowych. Nie umiejętne używanie? Katastrofa? Pod maską pojawił się szczery, szaleńczy uśmiech od ucha do ucha. Niestety widmo Konrada wisiało w powietrzu i quarianin wyobraził sobie jak ten człowiek grozi mu palcem i odrzuca plan wysadzenia kopalni w powietrze. Może zgodzi się na jeden szyb? Ale tak szczerze: Zeto nie był szaleńcem i miał jako takie pojęcie o wysadzaniu rzeczy w powietrze, więc nic nie stało na przeszkodzie by zasypać (lub zalać, hoho) jeden tunel.
Tak jak została poinstruowana wcześniej Astra, skontaktowała się z Konradem (tylko werbalnie) i przekazała następujący komunikat:
- Mistrz kazał mi przekazać plany kopalni - na omni-kluczu ujawniło się powiadomienie o wysłanym pliku - i wspomnieć o tym, że w środku są materiały wybuchowe i ręcznye lasery górnicze o małej mocy. Oprócz tego wewnątrz jest oświetlenie głównych szybów i stały przepływ prądu. Być może da się to jakoś wykorzystać, zwłaszcza materiały wybuchowe... koniec transmisji.
Korzystając z tego, że baterie są w pełni naładowane, Zeto włączył częściowo oświetlenie placu głównego i bramy. Nie zapomniał też pozostawić Astrę pod kontrolą panelu, by móc komandirować prądem bez konieczności sterczenia w centrali. Bardzo wygodne rozwiązanie, prawda?
Korzystając z chwilowego spokoju snuł rozważania na temat stanu Pixie. Jaka była szansa, że dziewczyna w ogóle jeszcze żyje, że nie jest rozwleczona po jaskiniach jak krwawe konfetti? Jakaś była, w końcu nie znaleźli jej tutaj, rozszarpanej na strzępy - więc szansa była. Z tą pozytywną myślą z tyłu głowy wrócił do pracy, kiedy otrzymał rozkazy od Page. Miał się gdzieś tam udać po coś tam.
- Jasne Page, już lecę Ci pomóc - po otwarciu drzwi zatrzymał się w progu i dodał - nie właź od razu do magazynu bo wpadniesz na minę. Tak, to takie hobby, nie pytaj - uprzedził pytanie i czym prędzej udał się do składu by zneutralizować zagrożenie jakie stanowiła mina. Szkoda ją było wywalać, więc zabezpieczył ją i schował do torby. Następnie przekroczył śmiało próg i zatarł z entuzjazmem ręce.
- Czego szukamy?
ObrazekObrazek Wyświetl wiadomość pozafabularną Obrazek
Pixie
Awatar użytkownika
Posty: 312
Rejestracja: 10 kwie 2013, o 22:26
Miano: Emma Swift
Wiek: 26
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Mechanik, haker, sabotażysta
Lokalizacja: Cytadela -> Klub "Czyściec"
Status: członkini rady Swift militaries
Kredyty: 11.540

Re: [Morze Cieni>Vine>Treches]

1 mar 2016, o 20:03

Pixie zamarła na chwile, kiedy wieżyczka rzuciła iskrami. Na szczęście kociaki nie zwróciły na nią uwagi, tak samo jak mamuśka. Emma natomiast zlokalizowała obiecującą szczelinę. Musiała jednak najpierw wydostać się z niecki. Niedziałająca wieżyczka była porażką, no ale jeszcze kobieta nie została rozszarpana. Może łut szczęścia sprawi, że sonda zajmie zwierzaki na jeszcze trochę. Inżynier postanowiła wykorzystać ten moment, w irytacji kopnąć wieżyczkę, może zadziała jakimś cudem, i rozpocząć wspinanie. Starała się zachować ciszę, ale nie była ekspertem od cichego poruszania się. Ba! Nawet nie była sportowcem, choć po okresie tańczenia w każdym możliwym klubie, który napotkała wyrobił w niej pewien rodzaj wytrzymałości i siły. Wspinanie się na turian to też nie byle wyzwanie. Tym razem chciała tylko dotrzeć na górę, by móc zobaczyć, jak dostać się do szczeliny. Po dotarciu do poziomu wyciąga pistolet i latarkę. Tam zaczęła szukać drogi do szczeliny nawet po jakiś stalagnatach i stalagmitach dałoby radę, a może są tam jakieś miejsca idealne do wspinaczki.
Kątem oka starała się też obserwować sytuację z kotami i czy mamuśka na nią nie patrzy łakomie. Gdyby jednak ogromny zwierzak chciał na nią skoczyć, to Emma świeci jej latarką po oczach i stara się zejść z jej drogi, by użyć skanu taktycznego i strzelić w najbardziej wrażliwe i dostępne miejsce. Oby tylko kocica na razie się nią nie zainteresowała. W niecce wciąż była sonda, która mogła stać się groźna po ataku ze strony kociaków. Nie jest to w prawdzie wieżyczka, ale zawsze coś.
Wdzianko|Ciuszek bojowy|Efektowne wejście|Kolorowych snów|Quarianie!Strzeżcie się! ObrazekObrazek BONUSY: +35% do tarcz, -20% do kosztu użycia mocy, +20% premii technologicznej
Konrad Strauss
Awatar użytkownika
Posty: 861
Rejestracja: 2 cze 2012, o 09:03
Wiek: 29
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Specjalista N2
Lokalizacja: Treches
Status: Starszy sierżant. Doświadczenie z obcą technologią(trzy razy). Po załamaniu nerwowym, jest na przymusowym urlopie.
Kredyty: 38.570
Medals:

Re: [Morze Cieni>Vine>Treches]

1 mar 2016, o 23:25

Jeżeli ktokolwiek powiedziałby Konradowi, że w tamtej jednej chwili gdy rozmawiał z Zeto, to zaczął się On "mazać", z całą pewnością blondyn by temu zaprzeczył. Być może miałby rację, a być może nie. Trudno było powiedzieć jednoznacznie. Jedną z pewniejszych rzeczy było to, że quarianin poszedł poszukać tą głupią mapę.
Następną dobrą nowiną były rady, czy też polecenia od Page. Kobieta nie traciła głowy w przeciwieństwie do technika i to bardzo dobrze dla niej, a fatalnie dla niego. Nie dał dobrego popisu, choć tak w zasadzie to nawet nie była ta rzecz taka ważna. Sierżant miał to gdzieś. Z całą pewnością inaczej by się zachował w przypadku porwania Zeto czy Marcusa, ale nie w przypadku Emmy.
Biegnąc razem z Marcusem do ścigaczy, zaczął z nich brać wszystkie liny i zestawy do wspinaczki o których mówiła przewodniczka. Problem w tym, że powoli zaczynały mu przeskakiwać między oczami klatki scen w których widział poważnie poranione i rozszarpywane ciało tęczowej panienki. Starał się wyprzeć ten obraz z głowy, ale im bardziej próbował, tym częściej go widział. Za każdym razem, jak tylko zamykał oczy.Wcale mu się to nie podobało, dlatego przestał mrugać. Tak często.
Ledwie uporali się z de Silvą przy zbieraniu sprzętów do ich dwóch plecaków, wyrzucając wszystko inne, a Konrad natychmiast pobiegł do ambulatorium, narzucając swoje tempo kosmicznemu zbirowi. Wszędzie był z bronią, zawsze mierzył z niej przed siebie, a przynajmniej się starał gdy poruszał się na tyle wolno.
Wspomniana przez Smithson antytoksyna była w szafce, w której być powinna i chwała za to. Kilka sztuk w szklanych, matowych fiolkach i pistolet do iniekcji znajdowały się w małej czarnej, specjalnej walizeczce, na której były dwa żółte paski, biegnące równolegle wobec siebie. Mieli co trzeba. Tyle wystarczyło.
- Page, Zeto. Mamy wszystko i idziemy przed bramę. Jak tam u was? - spytał niemal natychmiast wychodząc, jak tylko spakował do plecaka swój nowy nabytek.
Ledwie wyszedł na zewnątrz, a znów poraziła go scena pełna krwi, oderwanych części ciała i wnętrzności. Stracił z tego powodu na szybkości kroku, ale po dwóch głębszych oddechach, znów pewnie ruszył przed siebie. Nie mrugając.
Idiotyzm. Równie dobrze mógłby zacząć wstrzymywać oddech. Był człowiekiem i musiał robić zwykłe ludzkie czynności, czy tego chciał, czy nie. I po niespełna pół minuty, znowu musiał.
- Emma. Daj znać czy mnie słyszysz. Cokolwiek.- odezwał się cicho, starając się złapać z nią kontakt. Już nawet nie musiałaby mówić. Wystarczyło, że miałaby otwarty kanał i na wizjerze widziałby, że ma z nią połączenie. Tylko o tyle prosił na tamten moment. Potem będzie błagał o więcej.
ObrazekObrazek Theme Ubiór cywilny

Wszystko co słyszymy jest opinią, a nie faktem.Wszystko co widzimy jest perspektywą, a nie prawdą. - Marek Aureliusz
Rzut kością
Awatar użytkownika
Posty: 652
Rejestracja: 17 paź 2013, o 20:03

Re: [Morze Cieni>Vine>Treches]

4 mar 2016, o 23:12

Pixie

Kop w wieżyczkę; 5
0

Rzut na zwinność; 40
1
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Morze Cieni>Vine>Treches]

4 mar 2016, o 23:25

Konrad

Szczęśliwie ponad dwudzistogodzinna nieobecność właścicieli nie wydawała się w żaden sposób zaszkodzić pozostawionym na placu skuterom. Pojazdy, jedynie lekko przyprószone pyłem, nie wyglądały jakby zadziałała na nie jakakolwiek zewnętrzna siła. Także zestawy wspinaczkowe, liny oraz inne zapasy zgromadzone w bagażnikach wydawały się nietknięte. Z drugiej strony zdrowy rozsądek nakazywał dokładne sprawdzenie sprzętu od którego sprawności mogło wszak zależeć ich życie.
Pojemnik z antytoksyną istotnie znajdował się tam gdzie powinien być; w szafce z lekami w ambulatorium. Dokładnie sześć fiolek wielkości kciuka spoczywało w wyściełanej amortyzującą pianką walizeczce gotowe do użycia.
Zsuwając z półki walizeczkę kątem oka zauważył wypadającą spod niej kartkę, powoli opadającą na podłogę pomieszczenia

Witam

W imieniu Binary Helix dziękujemy za przystąpienie do programu badań polowych antytoksyny XX-9800. Przypominamy iż zgodnie z kontraktem nasza firma bierze na siebie pełną odpowiedzialność za skutki uboczne zastosowania leku jedynie w przypadku przestrzegania protokołów postępowania.
1) W przypadku ukąszenia przez dorosłego lwa piaskowego pierwsza dawka musi zostać podana w ciągu pięciu minut.
2) Druga dawka musi zostać podana w ciągu trzech godzin jednak nie wcześniej niż godzinę po pierwszej iniekcji. Ostatnią dawkę należy przyjąć po upływie dwunastu godzin od ukąszenia.
3) Każdy przypadek pokąsania i leczenia z użyciem antytoksyny XX-9800 musi zostać niezwłocznie zgłoszony do koordynatora.


Zeto

Page taktownie nie skomentowała dziwnego hobby quarianina. Najważniejsze przecież było, że dostali się do magazynu bez szwanku.
- Pójdziemy na lewo, w jednym z tych boksów będzie broń i amunicja. Tam znajdziemy granaty, potem spróbujemy poszukać gazu, może będzie razem z nimi. Jeśli nie raczej nie damy rady go znaleźć bez zasilania – istotnie przeszukiwanie całego, wielkiego magazynu zajęłoby zdecydowanie więcej czasu niż miała porwana Pixie. Pozostało im więc jedynie liczyć na łut szczęścia.
Nawet najbardziej skomplikowany zamek elektroniczny nie mógł przetrwać precyzyjnego strzału ze snajperki. Wnętrze pierwszego boksu stanowiły dwie podłużne półki z ustawionymi na nich metalowymi skrzyniami.
TIC! TIC! TIC!
Nagły dźwięk, jakby coś szybko przebiegło za ich plecami sprawił iż Page poderwała się i z prędkością światła wycelowała w promień latarki w drzwi boksu. Tak gwałtowna reakcja u zwykle opanowanej kobiety utwierdziła Zeto w przekonaniu, że sytuacja jest poważna. Chociaż sam nic nie widział w pogrążonych w ciemnościach czeluściach magazynu co jakiś czas słyszał owo delikatne stukanie. Czymkolwiek było źródło owego dźwięku bez wątpienia starało się trzymać jak najdalej od smugi światła.
- Konrad, Marcus wycofajcie się do centrali. Jeśli nie jesteście w stanie tego zrobić trzymajcie się blisko siebie i pilnujcie źródła światła. Najpierw lwy piaskowe potem anomalie a teraz jeszcze to… - ostatnie zdanie wymamrotała z widoczną irytacją. – Damy radę – powiedziała bardziej do siebie niż do Zeto – Chyba jest tylko jeden. Szukaj granatów błyskowych, powinny być gdzieś w tych skrzyniach – machnęła w stronę pakunków – odstraszymy go światłem.
Łatwiej było powiedzieć niż zrobić. W mdłym świetle latarki wszystkie skrzynie co do jednej wyglądały tak samo nie dając quarianinowi innego wyboru jak otwieranie ich pojedynczo i przeglądanie zawartości. Jednak tym razem szczęście sprzyjało Zeto, w trzeciej skrzyni leżały ułożone w równych rzędach wojskowe granaty błyskowe, zupełnie jakby tutejsi spodziewali się problemów ze strony nocnych stworzeń.
Cały czas słyszał znajome klikanie, jakby stworzenie specjalnie dawało znać o swojej obecności.
- Bawi się z nami – rzuciła w przestrzeń – musiał już wcześniej polować na osadników liczy, że nas wystraszy i wyjdziemy na otwartą przestrzeń a potem się rozdzielimy. – Jakby w odpowiedzi odgłos dobiegł gdzieś z góry, jednak strumień latarki quarianina oświetlił jedynie sufit i umykający błyskawicznie cień. – Przechytrzymy go, ale musimy się zsynchronizować. Kiedy ci powiem włączysz granat błyskowy, tuż przed wybuchem wyrzucisz go na środek pomieszczenia i wtedy wyłączymy latarki.

Pixie
Stara zasada inżynierii mówiąca, że solidny kopniak wszystko naprawi zdawała się nie mieć zastosowania w stosunku do wieżyczek strażnicy. Urażone urządzenie wypluło z siebie jedynie snop iskier po czym zamilkło na wieku. Zdarzenie to przyciągnęło niechcianą uwagę samicy, która obdarzyła Pixie wiele mówiącym spojrzeniem w stylu „Jaja sobie robisz?” po czym jak gdyby nigdy nic wróciła do obserwacji zabaw maluchów. Fakt iż kocica absolutnie nie uznaje Pixie za zagrożenie mógł być dla kolorowowłosej nieco irytujący zwłaszcza, że wcale nie była delikatną, bezbronną dziewczynką. Jednak taki stan rzeczy miał swoje plusy, na przykład możliwość podjęcia próby wspinaczki.
Niestety Pixie wyraźnie przeceniła swoje zdolności atletyczne, a może zawiniła zraniona kostka. Kiedy kolorowowłosa spróbowała wdrapać się na krawędź po prostu zsunęła się ze skały w najbardziej komiczny z możliwych sposobów. W pewien sposób poczuła się jak bohaterka kreskówki, niestety nie taka której wszystko zawsze się udaje. Z drugiej strony próba nie okazała się całkiem bezowocna gdyż przez ułamek sekundy udało jej się zarejestrować podejście do szczeliny.
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Tymczasem pierwszy z kociaków, uważnie obserwowany przez lwicę, przygotowywał się właśnie do skoku na sondę bojową.
Zeto’Seya
Awatar użytkownika
Posty: 388
Rejestracja: 17 maja 2014, o 22:04
Miano: Zeto'seya
Wiek: 26
Klasa: Inżynier
Rasa: Quarianin
Zawód: Pilot - Złota Rączka
Lokalizacja: Treches
Status: Maskotka Drużyny
Kredyty: 220
Lokalizacja: Breslau

Re: [Morze Cieni>Vine>Treches]

5 mar 2016, o 18:51

No dobra, lecę, lecę - pomyślał Zeto dreptając wiernie obok Page - im szybciej tu się uporamy, tym szybciej odnajdziemy (lub nie) Pixie. Właśnie dzięki tej myśli Zeto powstrzymał się od narzekania i marudzenia (mimo, że nie było aż tak bardzo na co, ale coś na pewno by znalazł).
Aktywował swoją fruwającą latarkę, która unosząc się nad jego głową oświetlała mu drogę białym snopem światła. Rozglądał się na prawo i lewo a kulka podążała za jego wzorkiem rozświetlając to miejsce. Czyżby mu się przywidziało, czy tam coś zniknęło za skrzynką?! Nah, przecież wiewióry wytępili, nie ma sensu popadać w paranoję. Zeto aż podskoczył na dźwięk strzału i już chciał sięgać po broń. Na szczęście była to tylko ta ludzka kobieta. Zamiast gapić się po ścianach zwrócił w końcu uwagę na Page, która nie cackała się z zamkiem. Ten fakt zasmucił Zeto, bo on musiał pół roku szlifować hakowanie żeby otwierać zamki a ona sobie tak po prostu strzelała. Mogła go poprosić czy coś...
Wtem za ich plecami przebiegło jakieś słodko tuptające stworzonko - jednak fakt, iż słodko tupta nie przekładał się to no, że samo zwierzę jest słodkie, oj nie! Quarianin w panice o mało nie upuścił dopiero co wydobytego windykatora, ale opanował się na czas i lekko drżącymi rękoma wymierzył w ciemność.
-C-co to było, nie mów mi że - w tej chwili kobieta ordynarnie przerwała mu swoim komunikatem - no jasne, jak zwykle. To ja może faktycznie poszukam tych blyskotek.
Wciąż trzymając karabin w dłoni zaczął grzebać w skrzyniach, przerzucając ich zawartość i szukając granatów. Aha! - są i to całe naręcze. Zaczął zaczepiać je sobie o pasek a te które sie tam nie zmieściły podał Page albo wrzucił do torby. Normalnie by się cieszył, że loot się udał ale obecność małego mordercy, który na dodatek tuptał jak najęty po całym magazynie nie motywowała do wykonania tańcu radości. Mimo wszystko nie potrafił się powstrzymać przed zajrzeniem do kilku kolejnych skrzyń.
Dobrze, że Smithson miała plan jak zabić potwora, ale Zeto wiedział swoje i nie omieszkał o tym wspomnieć.
- A może po prostu zapalę światła i zastrzelimy tego brzdąca - zapytał niewinnie i ze słodką miną - możemy założyć, że hipotetycznie nagły buch światła oślepi go, a potem to już tylko pozostaje nam go poszatkować i zrobić potrawkę z goblina.
ObrazekObrazek Wyświetl wiadomość pozafabularną Obrazek
Konrad Strauss
Awatar użytkownika
Posty: 861
Rejestracja: 2 cze 2012, o 09:03
Wiek: 29
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Specjalista N2
Lokalizacja: Treches
Status: Starszy sierżant. Doświadczenie z obcą technologią(trzy razy). Po załamaniu nerwowym, jest na przymusowym urlopie.
Kredyty: 38.570
Medals:

Re: [Morze Cieni>Vine>Treches]

6 mar 2016, o 23:53

Choć większość rzeczy jakie działy się wokół Konrada i z którymi wchodził on w interakcję, działy się na obrzeżach jego świadomości, to jednak dostrzegał nieliczne "smaczki". Swoiste okruszki, jakie rozrzucała wokół nich rzeczywistość. Pierwszą istotną rzeczą był pył na skuterach, który dostrzegł gdy brał ze sobą sprzęt wspinaczkowy. Według założeń blondyna tego pyłu nie powinno tam być, skoro bąbel zostałby rzucony na cały obóz. Wyjaśnieniem więc dla jego pojawienia się na skuterach, oraz tego bestia tak szybko uporała się z porwaniem Pixie było to, że los kobiety został już zdeterminowany dwadzieścia trzy godziny temu. Emma była poza bąblem w momencie jego rzucenia, lub na jego obrzeżach i coś takiego wykorzystała jedna z bestii. Cokolwiek więc robili, było na to zbyt późno i niestety nic nie mogli na to poradzić.
Kiedy Strauss pakował do plecaka pakunek z antidotum, spod niego wyleciała jakaś karteczka. Nie przeczytał jej dokładnie z racji tego, że się spieszył, ale kilka słów jakie wyłapał wystarczyło, by schował ją do jednej ze swoich licznych kieszeni przy pasie pancerza.
Był gotów, oznajmił to przez radio, wyszedł przed budynek i otrzymał wiadomość zwrotną od Page, by natychmiast do niego wracał. Momentalnie pewniej chwycił broń i światło jej wbudowanej latarki skierował przed siebie, by potem sprawdzić swoją prawą i lewą stronę.
- Marcus, wracamy do środka. Sprawdź czy wszystkie pomieszczenia są zamknięte. Każde drzwi takie mają być. - polecił gdy powoli stawiał kroki w tył, wracając do centrum. Całe szczęście, że nie odszedł od niego nawet na pół metra i drogę miał całkiem krótką.
- Page, co się dzieje? - spytał kiedy znalazł się z powrotem w budynku i wpatrywał się w wejście, przez które coś mogłoby chcieć się przedostać. - Wszystkie drzwi zamknięte? - rzucił za siebie, nawet się nie trudząc na coś takiego, jak zamknięcie ogólnego kanału łączności. Wciąż świecił latarką na wejście, gdy znajdował się mniej więcej w połowie korytarza, który powinien być do tego czasu zabezpieczony przez biotyka ze strzelbą.
Tak jak mówiłem, to nie jest spacer po parku.
ObrazekObrazek Theme Ubiór cywilny

Wszystko co słyszymy jest opinią, a nie faktem.Wszystko co widzimy jest perspektywą, a nie prawdą. - Marek Aureliusz

Wróć do „Galaktyka”