W galaktyce istnieje około 400 miliardów gwiazd. Zbadano lub chociaż odwiedzono dotąd mniej niż 1% z nich. Pozostałe światy oraz bogactwa, które zawierają, wciąż czekają na odnalezienie przez korporacje lub niezależnych poszukiwaczy.

Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1952
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

[Rdzawe Morze -> Karath] AZ-99

12 gru 2015, o 16:43

Porucznik długo milczał po słowach generała, wpatrując się w mężczyznę i jeszcze raz kalkulując wszystko co do tej pory usłyszeli, wszystkie fakty jakie znali. A nie było ich wiele. Karath na każdym kroku zarzucała ich pytaniami, bardzo skąpiąc przy tym odpowiedzi - odpowiedzi, które stary turianin mógł dostarczyć. Mniej lub bardziej wiarygodne... ale z każdą kolejną chwilą weteran sprawiał na nim coraz bardziej poczytalne wrażenie. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że bycie obiektywnym w takim momencie jest niemal niemożliwe i że prawdopodobnie rzutuje to na jego rozsądek, ale chciał by generał nie okazał się całkowicie zniszczony tutejszymi badaniami. Był turianinem, bohaterem wojennym, żołnierzem o ogromnej sile woli - jeżeli ktokolwiek mógł wytrzymać bez załamania psychicznego trzydzieści lat, to tylko ktoś taki jak Valokarr.
Komunikat, który dobiegł ich od strony drzwi, sprawił, że Vex błyskawicznie obrócił się w tamtą stronę i uniósł broń, gotowy do strzału.
- W jednym generał ma rację, sir. Mamy dwa wyjścia - zostajemy i atakujemy, albo idziemy za nim - odezwał się z karabinem przy ramieniu, celując w wejście. - Pierwsze oferuje przewagę zaskoczenia. Ktokolwiek jest po drugiej stronie drzwi, prawdopodobnie nie spodziewa się grupy ludzi z zewnątrz, opancerzonych i uzbrojonych. - Zamilkł na chwilę. Mówi się, że jeżeli człowiek nie może zdecydować się co wybrać, powinien rzucić monetą - bo bez względu na to co wypadnie, w chwili w której to zrobi, pozna na jaki wynik ma nadzieję. W tej krótkiej chwili Vex również podjął decyzję. - Ale my też nie wiemy z czym przyjdzie nam walczyć i jakie siły się tam znajdują, a tym bardziej po czyjej stronie stoją. Możemy popełnić ogromny błąd. Proponuję iść za generałem, sir. Niech Olga schowa broń, tak jak każe, ale to ja albo Vasir pójdziemy przodem. Tym sposobem generał będzie mógł mieć na nią oko, a my nie wyślemy ją na śmierć, jeżeli okaże się to zasadzką. Jeżeli zaś Valokarr mówi prawdę, to będziemy mogli wykorzystać później korytarz na własną korzyść. Chętnie poznam parę odpowiedzi, a trupy nic nam nie powiedzą - dokończył, nie patrząc w stronę Vallokiusa, ale będąc gotowym do wycofania się ku zaciemnionemu przejściu.
Lub zajęciu pozycji za jakąś osłoną, jeżeli kapitan zdecyduje inaczej.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Vergull Vallokius
Awatar użytkownika
Posty: 254
Rejestracja: 30 cze 2013, o 00:06
Miano: Vergull Vallokius
Wiek: 37
Klasa: Szpieg
Rasa: Turianin
Zawód: Wojskowy
Postać główna: William Kraiven
Lokalizacja: Karath
Status: Ex-kapitan 10. Oddziału Specjalnego / Kapitan jednostki Zwiadowczo-Uderzeniowej
Kredyty: 56.550
Medals:

Re: [Rdzawe Morze -> Karath] AZ-99

13 gru 2015, o 18:09

Oszczerstwa w jego kierunku od starszego stopniem turianina było czymś nowym dla Vallokiusa. W przeszłości nie raz okazywał niesubordynacje, ale tylko dlatego, że chęć zemsty była silniejsza od lojalności i posłuszeństwa. W tym przypadku nie było inaczej. Z tym, że Vergull był teraz kapitanem i miał swoje obowiązki. Przyjął chłodnie słowa generała, ale z akceptacją. Darzył go szacunkiem, ale w tej sytuacji nie mógł mu zaufać. Nienawiść aż kipiała z niego. Vallokius doskonale to rozumiał, ale nie pozwalał sobie by to nienawiść kierowała jego decyzjami. Za dużo zależało od tego. Choć wytłumaczone na prędko zdania przepełnione agresją oraz bólem, w pewnym sensie pokazała poczytalność turianina. Wiedział gdzie się znajdował, wiedział z czym mieli do czynienia. Nie powiedział im jednak wszystkiego przez nadciągające zagrożenie. Ponowne żądania zapadły ze słów Valokarra, popędzając decyzję pójścia z nim na jego warunkach. Stanął więc ponownie Vergull przed wyborem. Jednakże dopiero słowa porucznika, przedstawiające za i przeciw odnośnie sytuacji w jakiej się znaleźli, wystarczyło w zupełności kapitanowi na podjęcie decyzji. Jeśli Viyo postanowił zaufać generałowi, tak też i on uczyni. Na razie.
- Wycofujemy się. Siderchuk - odpowiedział po chwili, spoglądając na kobietę - Idziesz za mną. Vexarius za tobą. Na razie bez broni. Jeśli generał chce naszego zaufania, to on także musi je okazać wobec nas - spojrzał na generała dając mu jasno do zrozumienia sytuację. Nawet jeśli takowa będzie mu nie odpowiadać. Następnie zerknął na widmo, dopowiadając - Vasir, zamykasz pochód. Wyślesz sondę za nami. W razie kontaktu z wrogiem, mam nadzieje, że zatrzymasz ich swoją biotyczną mocą - zarządziwszy co następuje, złapał sprawniej swój karabin, czekając by podążać za generałem do miejsca gdzie mieli być bezpieczni.
Nie było co rzeczywiście walczyć z czymś o czym kompletnie nie mieli pojęcia. Generał stwierdził, że gdyby Olga została w tyle to być może wróg by jej nic nie zrobił. Zatem mieli do czynienia z ludźmi? Czy też z czymś co przypominało ludzi? Wiele pytań bez odpowiedzi. Jeśli Valokarr rzeczywiście wiedział co tu się dzieje, to należało tą wiedzę wpierw nabyć po rozmowie niż po kulach.
Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek BONUSY: 20% zniżki przy zakupach [implant] | Raz podczas walki auto.sukces podczas testu na trafienie [implant]
Olga Sidorchuk
Awatar użytkownika
Posty: 147
Rejestracja: 8 sty 2014, o 19:04
Miano: Olga Sidorchuk
Wiek: 32
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: służbistka SOC, pion Nadzwyczajnego Reagowania
Postać główna: Rebecca Dagan
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 18.570

Re: [Rdzawe Morze -> Karath] AZ-99

13 gru 2015, o 19:15

Nawet nieustanne powtarzanie sobie, że generał zachował mentalność i stan wiedzy sprzed lat trzydziestu nie pomagało jej w opanowaniu nagłej irytacji - czy też, jakby się lepiej zastanowić, po prostu zwykłej wściekłości. Wiele mogła znieść, naprawdę, ale Valokarr traktował ją jak varreńskie gówno - i nie, Olga nie mogła tak po prostu tego zaakceptować. Nic więc dziwnego, że ani myślała opuszczać broni tylko dlatego, że kazał tak zupełnie obcy jej turianin - kimkolwiek by nie był. Tym bardziej też nie planowała iść przodem tylko dlatego, że ten tutaj miał takie widzimisię. Miała w związku z tym zostać w tyle? W porządku, mogła to zrobić. W obecnej sytuacji rozdrażnienie oślepiło ją na tyle, że nie brała pod uwagę konsekwencji podobnego czynu.
Całe szczęście jednak nie musiała. Gryzła się w język wystarczająco długo, by inicjatywę przejęli turianie - którzy, o dziwo, wcale nie zamierzali tak po prostu przyklasnąć swojemu nagle żywemu generałowi. Tak, zdziwiło ją to. Trochę. Aż dotąd nie była przecież pewna... No, wiecie, miała wątpliwości, kim tak naprawdę w tym zespole jest. Jak to Olga, pierwsza do podważania swoich kompetencji, jakie by one nie były.
- Placówka naukowa. Każdy jest obiektem. A więc pan również może nim być - stwierdziła tymczasem oschle, z ociąganiem przypinając jednak broń do zaczepu na pancerzu. Nie, nie czuła się dobrze z samorozbrojeniem się. To była skrajna głupota, przejaw ostatniej bezmyślności. Byli na obcym terenie, na którym w każdej chwili coś mogło zachcieć urwać im głowy - a ona tak po prostu miała pozbawić się możliwości zareagowania od razu, w pierwszej możliwej chwili? Cóż, tak jednak rozkazał Vallokius, a on był - w przeciwieństwie do Valokarra - jej obecnym przełożonym. A Sidorchuk umiała pracować w zespole, tym lepiej, im bardziej sprzyjał tej współpracy rachunek. Teraz... No, teraz z tą korzystnością by polemizowała. Chyba jednak nie mięli większego wyjścia.
- Kapitanie, może jednak lepiej byłoby, żeby przodem poszedł porucznik Viyo albo Widmo - rzuciła tymczasem jeszcze cicho w kierunku Vergulla. Jej zamiarem nie było jednak podważanie jego autorytetu, stąd szybko pospieszyła z wyjaśnieniami. Nie miała nic do zarzucenia obiektywności Vexariusa i Vallokiusa, to jej jednak - jej i Vasir - nie łączyły ze zmartwychwstałym powiązania rasowe, siłą rzeczy ciągnące za sobą jakąś skłonność do wybielania pobratymca, jeśli tylko to możliwe.
- Jest pan naszym liderem, ale nie powinien pan brać za nas całego potencjalnego zagrożenia na siebie - kontynuowała więc dyplomatycznie, nie spoglądając ani na generała, ani na pozostałych, a tylko na Vergulla, ku któremu się zwracała.
so much grenade!

ObrazekObrazek
75% na odrzucenie przy walce wrecz
+ 10% do obrażeń w walce wrecz
- 10% zmniejszony koszt użycia mocy
+ 10% celności broni przy użyciu celownika (+ 2 PA)
- 20% cen w sklepach

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12105
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Rdzawe Morze -> Karath] AZ-99

13 gru 2015, o 21:39

Wyświetl wiadomość pozafabularną Vasir bez słowa sprzeciwu zajęła miejsce na końcu pochodu, pewna tego, iż prawdopodobnie lepiej poradzi sobie z odparciem możliwego ataku z tyłu niż, na przykład, ranny generał. Wysłała za sobą sondę, gdy wkroczyli w mrok korytarza, poruszając się szybkim tempem.
Valokarr nie zamierzał jednak iść przodem. Nie chciał mieć za sobą Sidorchuk, w obawie o to, iż nagle wyciągnie ona broń i zaatakuje go. Szedł więc równo z Vexariusem, pozwalając za sobą być tylko Widmu. Oczywiście Tela nie wyglądała na wielce zaszczyconą takim stanem rzeczy.
Jak też miało się okazać, turiański weteran wojenny ominął większość korytarzy serwisowych. Pośpieszając ich, wziął pierwszy zakręt w prawo, sugerując, by na kuckach przeszli pod zawalonym fragmentem sufitu, który wydawał się dość stabilnie opierać o jedną ze ścian korytarza.
Następny tunel był znacznie krótszy, nie mieli też docierać do jego końca. Po przejściu kilkunastu metrów, po lewej stronie Vergulla ukazał się mały panel i szpara w drzwiach niegdyś działającej windy.
- Odcięli nam zasilanie godzinę temu. Wcześniej nie omieszkali zrzucić windy na sam dół - mruknął Adiustor, siłą rozszerzając skrzydła zastygłego, pozbawionego zasilania mechanizmu. - Przed zejściem na dół musicie wiedzieć, kapitanie - zwrócił się do stojącego najbliżej jego Vergulla, spoglądając w dół, na mroczny tunel windy. - Wojna nigdy się nie skończyła.
Jego głos, wyzuty z emocji, potoczył się echem po szybie, do którego generał włożył głowę, a następnie resztę swojego ciała. Obok drzwi, wewnątrz, zamontowana była bowiem mała, wyraźnie nieprzystosowana do budowy turiańskiego ciała drabinka. Czegoś takiego nie można było znaleźć na, przykładowo, turiańskich statkach. Generał ledwo utrzymywał swoje stopy na prętach służących za belki.
- Za mną - nakazał, udając się dość koślawo zejściem w dół.
- Straciłam kontakt z sondą. Weszli - oznajmiła Vasir, natychmiast podchodząc do szybu i spoglądając w dół.
Przeniosła swój wzrok na kapitana, następnie na schodzącego w dół generała.
- Skąd pewność, że zawalony szyb nas uratuje? - rzuciła do turianina, zajmując miejsce przy wejściu do szybu.
- Nie pójdą za nami - odrzucił jej nieco podwyższonym tonem generał, a w jego głosie wyczuć się dało pewność siebie.
Jeśli nikt nie zrobił tego po raz pierwszy, asari przestąpiła przez próg nie czekając na rozkaz Vergulla, ledwie zerkając na Viyo przechodząc obok niego.
- Przed dezaktywacją, sonda wykryła cztery sygnatury - mruknęła, informując o tym fakcie resztę.
Zniszczenie sondy przez nieznanych przeciwników z pewnością mogło działać na korzyść generała w tej sytuacji, skłaniając ich do pójścia za nim nieco bardziej niż do zostania by przekonać się, z kim walczył weteran wojenny. Wydawał się być znacznie trzeźwiejszy na umyśle - jak gdyby teraz coś wyrwało go z apatii, w której był wcześniej. Ich pojawienie się, niczym nowa szansa, otrzeźwiło go, wyrywając z granicy obłędu - podrywając na nogi i odwracając wzrok od poległych towarzyszy leżących na ziemi.
Szyb nie był niesamowicie długi. Po kilku sekundach generał zeskoczył na dach nieco zgniecionej windy, otwierając prowadzący do jej środka właz i wskakując do środka. Ostatnia osoba zdążyła zrobić to samo, wciąż nie słysząc ani strzałów, ani krzyków potencjonalnych przeciwników.
- Nie mają odpowiedniej siły. Musieli wysłać posiłki, licząc na niedobitków, ale nie przejdą do ofensywy - rzekł generał, widząc z pewnością wyrazy ich twarzy. Jego głos wydawał się potwierdzać, iż właściciel wyjaśniał tym zdaniem wszystko.
Winda była ciasna i niepewna, co sprawiało, iż stanie w niej było dość niekomfortowe. Mimo wszystko, generał stał w przejściu półprzymkniętych drzwi prowadzących na poziom niżej.
- Kapitanie - nagle odezwał się Adiustor, przenosząc swój nieco rozbiegany wzrok na Vergulla. - Warunkiem waszego pójścia ze mną jest spętanie tego stworzenia. W innym wypadku zostanie ono rozstrzelane na wejściu, a przynajmniej nie gwarantuję jej bezpieczeństwa.
Wypowiadając się w ten sposób o Oldze, Valokarr jedynie potwierdził swój kompletny brak szacunku, jak i zaufania do Sidorchuk. Trzymając na powrót karabin w rękach, znowuż wycelowany był on niebezpiecznie blisko kobiecego brzucha.
- Jestem w stanie rozumieć waszą dezorientację, lecz przekraczając granicę obiektu, znaleźliście się w strefie wojny wraz z nieprzyjacielem w szeregach.
Wibracje jego głosu wcale nie sprawiały, że brzmiał on milej. Wręcz przeciwnie - tak wyzuty z emocji, wydawał się mieć niemal metaliczną barwę, jak gdyby generał był robotem, zdolnym jedynie do podejmowania decyzji na podstawie logicznego rozumowania kwantowego komputera.
- To jej dzieło. Ich... wszystkich - syknął, ukazując wreszcie nienawiść i wręcz obrzydzenie kierowane w kierunku ludzkiej kobiety, bogu ducha winnej w tej sytuacji. - Nie dane nam było umrzeć heroiczną śmiercią. Pozbawiono nas tego przywileju. W zamian za to, zapędzili nas jak zwierzęta do ciasnych pomieszczeń statków transportowych.
Spazm bólu przeszył twarz generała, gdy ten świdrował wzrokiem zmęczonych nieustanną walką oczu hełm skrywający twarz Sidorchuk.
- To ich ośrodek - oznajmił krótko, gorzkim głosem, nie odwracając wzroku, wciąż stojąc im na drodze. - Jeśli żadne z was nie odbierze jej broni, ja to zrobię.
Nieustępliwość. Turiańska duma i upór widoczna była duchem w zniszczonym ciele tego mężczyzny, gdy, mocno trzymając karabin szturmowy w dłoni, z wolna wodził lufą w okolicach ciała ludzkiej kobiety, gotów w każdej chwili ją rozbroić, lub zabić - a przynajmniej na miarę własnej siły. Bijąca z jego oczu nienawiść nagle zaczęła stawać się nieco łatwiejsza w zrozumieniu. To nie był jedynie zwykły, turiański rasizm, tak powszechny u wciąż sporej liczby przedstawicieli tych gatunków, pomimo tak długiego upływu czasu od Incydentu.
To była płynąca prosto z serca, czysta nienawiść.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Olga Sidorchuk
Awatar użytkownika
Posty: 147
Rejestracja: 8 sty 2014, o 19:04
Miano: Olga Sidorchuk
Wiek: 32
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: służbistka SOC, pion Nadzwyczajnego Reagowania
Postać główna: Rebecca Dagan
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 18.570

Re: [Rdzawe Morze -> Karath] AZ-99

16 gru 2015, o 13:19

Powstrzymała pogardliwe prychnięcie, dochodząc do wniosku, że to z pewnością w niczym by jej nie pomogło - co jednak sama sobie pomyślała, to było jej. A nie mogła pomyśleć nic innego jak tylko to, że Valokarr jest doskonałym kandydatem na umocnienie rasizmu tam, gdzie ten już istniał oraz sprowokowanie jego narodzin u tych, którzy dotąd jeszcze się przed nim bronili. Olga aż dotąd była gdzieś pomiędzy - nie mając większych doświadczeń z przedstawicielami obcych ras nie chciała przedwcześnie wyciągać wniosków - ale teraz, nawet pomimo znacznie przyjemniejszego towarzystwa w postaci porucznika Viyo, kapitana Vallokiusa czy Teli Vasir, trudno było jej się bronić przed wysuwaniem niepochlebnych opinii.
Tak czy inaczej, ruszyła wraz z innymi. Bez broni czuła się źle, bardzo źle. Jej ciężar na magnetycznym zaczepie nie był tym samym co ciężar w dłoniach i niezależnie od tego, czy szli właśnie spokojnym w gruncie rzeczy korytarzem, czy może przeciskali się pod warstwą zawalonego sufitu - serce łomotało Rosjance w piersi jak oszalałe, czyli dokładnie tak samo, jak przedtem w obliczu konfrontacji z drapieżnikami.
A potem wcale nie miało być lepiej.
Wojna nigdy się nie skończyła. To brzmiało źle, może nawet dość źle, by w jakiś sposób usprawiedliwić postawę generała. Sidorchuk jednak nie zamierzała go usprawiedliwiać. Rozumiała wiele, także to, że może miał jakieś podstawy tak do niej podchodzić... Ale teraz to już była sprawa osobista. It's personal now. W takich sytuacjach rozsądek i obiektywna ocena sytuacji to ostatnie, co bierze się pod uwagę. Szczególnie, że sam Valokarr nie pomagał. Jego chamstwo - naprawdę miała nazwać to inaczej? - drażniło ją. Bardzo. Choć więc myśl, że na ich tropie rzeczywiście są jacyś przeciwnicy, przedstawiciele przeciwnego frontu czy ktokolwiek inny - tak, myśl ta była przerażająca, to Olga nie mogła, po prostu nie mogła skoncentrować się tylko na niej.
- Tak bardzo się boicie? Jednego człowieka? - Uniosła brwi. Te słowa może nie były przemyślane, ale hej, kiedy miała je przemyśleć? Była wściekła. - Skoro nawet generał, podobno bohater swego narodu, nie może zagwarantować mi bezpieczeństwa i posłuchu swych podwładnych, to rozbrojenie czy spętanie też tego nie zrobi - prychnęła. Naprawdę ktokolwiek liczył na to, że pozbawienie jej broni cokolwiek zmieni, skoro wystarczył sam widok człowieka, by turianie - przynajmniej ci reprezentowani przez Valokarra - reagowali tak a nie inaczej?
- Kapitanie, nie wiemy, co czeka nas dalej. Nie mamy też pewności, czy generał się nie myli. Jeśli wbrew jego przekonaniu znajdziemy się nagle w sytuacji zagrożenia, nie chcę być bezbronna - stwierdziła najprościej jak potrafiła, zwracając się już do tego, który przynajmniej umiał słuchać i zachowywać się cywilizowanie. Tak, wiedziała, że wzmianka o pozbawieniu honorowej śmierci mogła trącić wrażliwe struny zarówno Vergulla jak i Vexariusa, ale na miłość boską - chyba mieli na tyle rozsądku, by nie generalizować?
Olga nic nie zrobiła, jedyną jej winą była przynależność do takiej a nie innej rasy. To naprawdę wystarczy do potraktowania jej jak śmiecia, pomimo dotychczasowej współpracy, kooperacji?
Odetchnęła bardzo powoli, w pewnym momencie natykając się też na jeszcze jedną myśl. Jej nie powinni nic zrobić, na razie. Tak, zastanawiała się nad tym. Nad tym, czy nie warto byłoby zaryzykować, spróbować rozeznać się w sytuacji także z drugiej strony. Czy byłoby to bezpieczne? Nie, oczywiście, że nie. Rozsądne? Można by polemizować. Ale może dawałoby jakieś szanse, jakieś... szersze spojrzenie. Wkraczali teraz w towarzystwo turian, wśród których w najlepszym przypadku nie będzie miała nic do powiedzenia, w najgorszym - zdechnie wskutek sfrustrowania, zaszczucia i czegokolwiek, co jeszcze targało teraz zabunkrowanymi żołnierzami. Tak czy inaczej - na nic się nie przyda. Za to może przydałaby się tam. Tam, po drugiej stronie. Nie wiedziała. Zastanawiała się. I ten namysł byłoby pewnie widać, gdyby tylko szybka hełmu nie przesłaniała jej oczu.
so much grenade!

ObrazekObrazek
75% na odrzucenie przy walce wrecz
+ 10% do obrażeń w walce wrecz
- 10% zmniejszony koszt użycia mocy
+ 10% celności broni przy użyciu celownika (+ 2 PA)
- 20% cen w sklepach

Vergull Vallokius
Awatar użytkownika
Posty: 254
Rejestracja: 30 cze 2013, o 00:06
Miano: Vergull Vallokius
Wiek: 37
Klasa: Szpieg
Rasa: Turianin
Zawód: Wojskowy
Postać główna: William Kraiven
Lokalizacja: Karath
Status: Ex-kapitan 10. Oddziału Specjalnego / Kapitan jednostki Zwiadowczo-Uderzeniowej
Kredyty: 56.550
Medals:

Re: [Rdzawe Morze -> Karath] AZ-99

18 gru 2015, o 15:27

Koniec końców, generał nie zdradził ich zaufania jak z początku Vergull zakładał. Wyglądało na to, że wybuchł tu konflikt, o którym prawdopodobnie nikt w Radzie Cytadeli nie miał pojęcia. Valokarr, który prowadził ich przez ciemne korytarze, wytłumaczył mniej więcej zarys swojej prywatnej wojny. Pierwsze co rzuciło się na myśl to porwanie turiańskich żołnierzy z Shanxi i potajemne eksperymentowanie na nich w tym ośrodku. Kapitan poczuł niesmak i odrazę do gatunku ludzkiego. Przypomniał sobie dlaczego tak bardzo nie lubił ludzi. Była to zdradziecka rasa, pełna kłamstw i knowań. Stare uczucia sprzed dzieciństwa powróciły, ale tylko na drobną chwilę. Musiał uspokoić rosnącą w sobie nienawiść. Choć złość pozostała, dalej zachowywał zimną krew. Chłodnie przyjął do wiadomości słowa generała, wciąż jednak czekając na odpowiedzi na pozostałe nurtujące go pytania. Trzeba tylko cierpliwie poczekać. Póki co, trzeba było też skupić się na tym co działo się właśnie teraz. Zakładając, że to rzeczywiście ludzie z tego ośrodka zmasakrowali oddział generała, mogli teraz znajdować się właśnie na ich tyłach, szukając niedobitków turiańskich. W dodatku wzajemna niechęć pomiędzy Siderchukiem, a generałem coraz bardziej się pogłębiała. Co on by dał by w takiej sytuacji była z nim Aecterus. Rodził się tu konflikt dyplomatyczny oraz polityczny, a Vallokius nie był dyplomatą. Był żołnierzem, wykonujący proste rozkazy. W takiej chwili pozostało mu tylko przestrzegać swoich zasad. Honor mu podpowiadał co powinien uczynić. Spojrzał na ludzką kobietę, wysłuchując jej słów na temat stawianej w niej sytuacji. Nie musiała długo czekać na odpowiedź - Przekaż karabin Vexariusowi. Od teraz masz się nie odzywać niepytana. Idziesz krok w krok za mną i porucznikiem - odparł poważnie do Siderchuk, wciąż zachowując swój turiański spokój. Patrzył on przez chwilę na kobietę z przymrużonymi oczami. Po chwili spojrzał następnie na generała, odpowiadając mu ponownie żołnierskim dialektem - Siderchuk jest moim członkiem zespołu. Odbiorę jej broń by nie drażnić pańskich ludzi, ale na jej spętanie nie mogę się zgodzić generale. Biorę pełną odpowiedzialność za swoją decyzję, ale moim obowiązkiem jest zapewnić przede wszystkim bezpieczeństwo swojej drużynie - powtórzył ponownie jak to mówił niedawno przy pierwszym spotkaniu z Valokarrem. Kapitan doskonale wiedział z czym może się wiązać podjęta przez niego decyzja. Nie chciał konfrontować się ze swoimi pobratymcami, którzy mogli znajdować się za drzwiami, ale tak trzeba było uczynić. Podświadomie nienawidził się za to co robi. Stawiał bezpieczeństwo człowieka ponad swoje. W dodatku wymuszając na poruczniku jej bezpieczeństwo. Być może nienawidzić go będzie za to wraz z przebywającymi tam żołnierzami, ale nie obchodziło już go to. Zamierzał dotrzymać postawionej przez siebie obietnicy. Nie ważne co los mu zgotuje. Był na to przygotowany w chwili gdy objął ponownie dowództwo. Pozostało już tylko czekać na nieuniknioną sytuację, która zaraz będzie miała miejsce.
Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek BONUSY: 20% zniżki przy zakupach [implant] | Raz podczas walki auto.sukces podczas testu na trafienie [implant]
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1952
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: [Rdzawe Morze -> Karath] AZ-99

18 gru 2015, o 21:52

Kiedy ruszyli, porucznik w ciszy towarzyszył swoim kompanom, słuchając wyjaśnień generała i rozdzielając swoją uwagę na drogę przed nimi. Zza pleców nie dobiegły ich ostrzegawcze krzyki, nie popędziły ich też strzały z karabinów, a boczne korytarze nie skrywały ukrytych napastników. Słowa starego turianina rzuciły jednak cień na całą wyprawę, jeszcze większy niż ten, którym okryła ją powierzchnia AZ-99 i dzikie bestie z piramidy. Oczekiwali pustych, nieodwiedzanych przez setki lat korytarzy, tajemniczych urządzeń pradawnych mieszkańców piramidy oraz brutalnych, zwierzęcych drapieżników... a zamiast tego trafili w sam środek dawno zapomnianej wojny, z uczestnikami, których nikt się nie spodziewał, w miejscu, w którym czas się zatrzymał trzy dekady temu.
Szaleństwo miało różne twarze.
Po słowach Vasir, Viyo skinął głową w milczeniu. Z czterema sygnałami pewnie by sobie poradzili, ale nie żałował decyzji. Potrzebowali odpowiedzi, a "najpierw strzelaj, potem pytaj" sprawdzało się tylko na krótką metę. Dlatego też, kiedy następny postój, tym razem poziom niżej, po raz kolejny rozpoczął się przejawem nienawiści Valokarra w stronę Sidorchuk, a zakończył rozkazem Vergulla, porucznik skinął do niego głową w milczącym potwierdzeniu, że wykona rozkaz i będzie pilnował kobiety.
I pomyśleć, że postawiłby wcześniej 100 kredytów na to, że Vallokius zwyczajnie wywali ją przez śluzę nim wrócą na Cytadelę.
- Generale. Tak jak powiedział kapitan Vallokius, dostosujemy się do sytuacji - odezwał się po chwili, robiąc krok do przodu. - Ale z całym szacunkiem, sir, wy również musicie. Nie ze względu na to, że jesteśmy z tej samej armii, czy dlatego, że ładnie was o to prosimy. Świat nie jest takim, jakim go zapamiętaliście.
Wyciągnął rękę do Olgi, by podała mu swój karabin. Nie chciał naciskać, ani szarpać się z kobietą i po prostu czekał aż sama odda mu swoją broń. Zdawał sobie sprawę, że w obecnej sytuacji była to bardzo delikatna sprawa.
- Jeżeli zrobi się niebezpiecznie, od razu ci ją oddam - powiedział powoli, patrząc w stronę kobiety. - Nie chcę wierzyć, żeby żołnierze Hierarchii zaatakowali bez rozkazu nieuzbrojonego człowieka, nawet wrogiej armii, ale na wszelki wypadek trzymaj się blisko - mruknął, po czym po dłuższej chwili milczenia, pozornie lekkim tonem, dodał: - I nie zarzucaj żadnemu turianinowi, że się czegoś boi. Aż tak dobrym ochroniarzem nie jestem.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Olga Sidorchuk
Awatar użytkownika
Posty: 147
Rejestracja: 8 sty 2014, o 19:04
Miano: Olga Sidorchuk
Wiek: 32
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: służbistka SOC, pion Nadzwyczajnego Reagowania
Postać główna: Rebecca Dagan
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 18.570

Re: [Rdzawe Morze -> Karath] AZ-99

18 gru 2015, o 23:32

To jakieś kpiny. Jakiś żart, którego nie rozumiała. Cholera, to było przecież... Naprawdę? Naprawdę tak miało to wyglądać? Była pełnoprawnym członkiem drużyny. Pełnoprawnym. Nie ułomnym, nie zbrodniarzem, nie jakimś marginesem społecznym, kurwa mać! Ale nie, no skąd. Przecież nie miała godności, własnej dumy, nie. Była tylko człowieczkiem. Żałosną istotą ludzką, którą można sobie przestawiać tam, gdzie akurat im wygodniej.
Zacisnęła zęby tak mocno, jak tylko mogła wytrzymać. Do bólu, który jako-tako powstrzymywał ją od powiedzenia kolejnego słowa za dużo. Była wściekła. Absolutnie, do reszty, bezgranicznie wściekła. Nie ukrywała tego spoglądając z niedowierzaniem na Vallokiusa i porucznika Viyo. Szczerze mówiąc, nie było dla niej różnicy czy broń odbierał jej generał czy ci tutaj. Nie miało absolutnie żadnego znaczenia, czyje ręce wezmą jej karabin. Oczywiście, znaczenie mieć powinno, bo w przypadku własnego zespołu mogła liczyć na to, że broń rzeczywiście jej zwrócą, gdy będzie potrzeba... Chociaż czy na pewno? Sidorchuk była urażona, było tak, jakby ktoś przeszył ją omni-ostrzem po prostu dlatego, że miał na to ochotę. Nie dała nikomu powodu, by tak ją traktować. Jak maskotkę, która, teraz nieprzydatna, ma się nie wtrącać, udawać, że jej nie ma.
Oddała broń w ręce Vexariusa, bo nauczono ją, że praca zespołowa jest pracą zespołową. Że jak ma się lidera odpowiedzialnego za daną akcję, to trzeba go słuchać, ufać jego słowom. Więc Olga wyrwała tę ufność z najdalszego kąta własnego serca, wyszarpnęła ją, jakieś jej kawałki i...
Na słowa Viyo parsknęła tylko cicho, nie racząc nawet odpowiedzieć. Naprawdę ktoś liczył, że to skomentuje? Że, teraz już niemal zupełnie bezbronna, może jeszcze podziękuje za dyplomatyczne rozwiązanie sprawy? Albo przeprosi za to, że nie podporządkowała się od razu? Nie bądźmy śmieszni, spokojna i przerażona Olga w jednej chwili zapomniała o jakimkolwiek strachu. Czuła się upokorzona tak, jak rzadko kiedy. Nie przypominała sobie, by w którejkolwiek formacji, w jakiej przyszło jej pracować, potraktowano ją w taki sposób. Zgnojono ją i wymieszano z błotem, tak odbierało to jej dumne, ludzkie serce.
Ale - czyż nie kazano jej się nie odzywać? Proszę bardzo, milczała więc jak grzeczny piesek pokojowy, coraz mocniej zaciskając tylko pięści. Jej morale może nie tyle legło w gruzach, ale zachwiało się jak po potężnym trzęsieniu ziemi. Nawet, gdyby w innych okolicznościach była w stanie dostrzec logikę i rozsądek w decyzji Vallokiusa - to teraz nie były inne okoliczności i tak, Olga zdecydowanie przestała czuć się dobrze w grupie, która tak po prostu ją wystawiła. Bo tak to widziała, w pewnym sensie. Nie miała wiary Vexariusa w to, że Hierarchia jest tak honorowa. Szczerze mówiąc, w tej chwili widziała w nich rasę ociekającą pogardą, zadzierającą nosa i panoszącą się po świecie tak, jak gdyby mieli do tego większe prawo niż inni. Niemal tak samo jak ludzie.
Stała więc u boku Viyo, skoro tak zadecydowano i czuła, jak się w niej gotuje, jak szaleje w niej istne inferno.
so much grenade!

ObrazekObrazek
75% na odrzucenie przy walce wrecz
+ 10% do obrażeń w walce wrecz
- 10% zmniejszony koszt użycia mocy
+ 10% celności broni przy użyciu celownika (+ 2 PA)
- 20% cen w sklepach

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12105
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Rdzawe Morze -> Karath] AZ-99

20 gru 2015, o 22:56

Wyświetl wiadomość pozafabularną Vasir milczała. Utkwiła wzrok ponad ramieniem turianina, w przejściu, w którym stał oraz tunelu za nim. Jedynym jej pragnieniem było by ruszyć dalej. Nie spojrzała na poszkodowaną w tej sytuacji Sidorchuk - upokorzoną i obnażoną. Ludzkiej kobiecie przez jedną sekundę przeszło przez myśl, że może Widmo się odezwie. Asari, kobieta, która nigdy wcześniej nie dała Oldze do zrozumienia, iż ocenia ją poprzez jej rasę. Pozbawiona turiańskiego poczucia honoru czy odpowiedzialności do usłuchania generała.
Lecz asari milczała, uznając, że nie jest to sprawa warta zwłoki i dalszego czekania.
Milczał również Valokarr. Jego twarz nie wyrażała żadnej aprobaty, gdy ludzka kobieta skomentowała jego słowa. Jak gdyby obrazą było dla niego wysłuchiwanie tego, co Sidorchuk ma w ogóle mu do powiedzenia. Jakby nie była godna zwracania się do tego zniszczonego dekadami walk i tortur wraku niegdyś chwalebnego turianina.
Jakby uwłaczało mu, że nie strzelił do niej na samym początku ich krótkiej, i niezbyt przyjemnej znajomości.
- Nie jesteśmy tym, czym byliśmy kiedyś - odrzekł, lecz w jego głosie próżno było szukać smutku bądź pokory. Wręcz przeciwnie - był on pełen goryczy. Brzmiał ponuro, odbijając się od ścian ciasnej windy i rezonując w ich uszach. - Odarto nas z naszej dumy i honoru. Wielu poddało się jeszcze zanim zrobiły to ich ciała. U turianina to nie jest częsty widok.
Nie tylko Viyo czy Vallokius rozumieli, co przekazywał im Adiustor. Wola turianina była niczym stal - nie do złamania. Ciężko było wyobrazić sobie nawet najgorszy sort przedstawicieli tej rasy pozbawiony swej dumy i żelaznego charakteru.
- Szybko zmienisz swoją opinię na temat dostosowywania się, Viyo - zimno odparował skierowane ku niemu słowa porucznika, odwracając się w przejściu tyłem do całej czwórki, gdy tylko Olga przekazała swój karabin Vexariusowi.
Przekroczył próg, a jego kroki niosły się echem w ciszy i ciemności wąskiego tunelu. Światło nie działało bądź było wyłączone - żadna z umieszczonych w ścianach lamp nie rozświetlała przejścia, lecz generałowi nie przeszkadzało to nawet w najmniejszym stopniu. Kroczył on przed siebie po równej, metalowej powierzchni tam, gdzie oni podświetlali sobie podłogę latarkami dla samej pewności, iż nie stracą nieco na godności potykając się i lądując na ziemi.
Przejście było krótkie. Po lewej stronie minęli zamknięte i nieoznakowane drzwi, które przypominały nieco wejście do korytarzy serwisowych. Przed nimi za to, co zauważyli dzięki latarkom, znajdowały się drzwi prowadzące do strefy B.
Jako pierwszy wkroczył do środka Adiustor. Milczał, zajmując miejsce obok drzwi w już pogrążonym w półmroku pomieszczeniu. Co druga lampa działała, dając ciemne, niebieskawe światło.
Ukazało im się prostokątne, spore pomieszczenie, wypełnione niemal w pełni klatkami.
Oczywiście, nie wyglądały one jak klatki dla zwierząt w ziemskich zoo. Były to zabudowane z trzech stron cele. Były ich tutaj dwa rzędy, z korytarzem pomiędzy nimi. Każda ze ścian-wejść do środka celi była oszklona i, jak mogli się domyślić, wykonana ze szkła pancernego.
Było to dość suche, pierwsze wrażenie, które minęło jak tylko postąpili o krok naprzód. Dopiero wtedy dostrzegli w tym ponurym świetle, iż w środku każdej z cel znajduje się leżące na ziemi ciało.
Generał odwrócił się znów w ich stronę, a na jego twarzy dostrzegli maskę zasłaniającą jego drogi oddechowe.
- Przez wiele lat to był nasz dom - odezwał się, zmodyfikowanym przez aparat oddechowy głosem.
W tym samym czasie systemy w ich pancerzach wykryły wysokie stężenie toksyn w powietrzu i zaleciły nie ściągać z głowy hełmów.
- Początkowo warunki naszego życia były sprowadzone do warunków życia varrenów na Tuchance. Wiele razy próbowaliśmy powstać, lecz osłabieni i rozbici, nie mieliśmy szans. Gdy dowiedzieliśmy się, iż jesteśmy na dalekiej planecie bez szans na odlot, straciliśmy również nadzieję.
Vasir jako pierwsza ruszyła o krok naprzód. Turianie wraz z Olgą zależną teraz od Vexariusa stali przy generale, czując się zobligowanym do słuchania jego słów i oddawaniu mu należnej uwagi. A przynajmniej pozostali pobratymcy.
- Niektórzy z nas za przyzwoleniem ludzi wiedli namiastkę godnego życia. W zamian za lepsze porcje żywieniowe i czyściejsze cele, niektóre... przymusowo dobrane pary zajęły się reprodukcją. Byliśmy tu naprawdę wiele lat.
Tela minęła już pierwszą parę cel, omiatając je własną latarką. Pozostali stłamsili w sobie pokusę dostrzeżenia tego, co widziała w tej chwili ona.
Pomógł im w tym strach - obawa o to, co znajdą.
- Mieliśmy wiele zrywów, lecz dopiero zawalenie się jednego z większych tuneli w okolicach tego kompleksu kilkanaście godzin temu dało nam jakąkolwiek szansę. Odcięło nas od pozostałych stref, a strażników od posiłków z ochrony.
Oldze, jak i pozostałym, natychmiast na myśl przyszło trzęsienie ziemi, którego doświadczyli będąc na powierzchni AZ-99, w pobliżu piramidy. Czyżby to otworzyło turianom drogę do ucieczki?
- Niektóre instalacje pozostały nietknięte. To jest pierwsze pomieszczenie z tej strefy, które udało im się zagazować. Znajdowały się tu głównie kobiety i dzieci, których nie zdążyliśmy wyzwolić i przenieść do bezpiecznego odcinka.
Jego wibrujący głos wydawał się im martwy, gdy Valokarr, wypowiadając te słowa, postąpił o krok naprzód, rozglądając się. Tym samym wyraźnie dał im znak, by dostrzegli ludzkie dzieło.
Pozwolił im ruszyć naprzód, każdemu własnym tempem. Vasir była już przy końcu, w małej wnęce pomieszczenia pozbawionej cel, poza zasięgiem wzroku Vergulla i Vexariusa. Najbardziej podejrzliwy z całej ich grupki generał zignorował to jednak, co sugerowało, że Tela nie ma tam zbyt wiele szkód do narobienia jako potencjonalny zdrajca.
Jako pierwszy do jednej z cel podszedł kapitan. Oświetlając jej brudne wnętrze, wyglądające jak cela w turiańskim więzieniu, dostrzegł zwinięte w kłębek ciało. Drzwi do środka były otwarte, a martwy, niemal ciężki do rozpoznania turianin leżał na pościeli ubrudzonej niebieskimi plamami.
- Po wpuszczeniu gazu wysłali tu mały oddział przed nami, by dobił każdego nim zdążymy kogoś uratować. Ci słabsi wymarli na samym początku od trucizny w powietrzu, lecz niektórzy mieliby szansę. - cicho wyjaśnił sprawę krwi Valokarr, samemu ruszając naprzód.
W tym momencie widok leżącego, skulonego ciała, któremu ktoś wbił karabinową kulę w potylicę uderzył Vergulla trzy razy bardziej. Krew wrzała w jego żyłach, gdy spoglądał na ten sam budulec jego pobratymca, spuszczony z niego jak ze zwierzęcia. Przemożna chęć krzyku, wrzasku bądź warknięcia - jakiegokolwiek, werbalnego sposobu na okazanie swojej wściekłości i żalu ledwo dała się opanować, pozwalając Vallokiusowi na zachowanie swojego stoicyzmu dowódcy.
Do następnej celi, po przeciwnej stronie korytarza, podszedł Viyo. Hamując drżenie dłoni, przemógł się, kierując snop światła padającego z latarki na jej wnętrze.
Mała półka i łóżko, jedyne meble w małym pokoiku, leżały porozrzucane chaotycznie po skąpanej w niebieskiej krwi podłodze. Metalowa półka wywrócona do góry nogami leżała tuż przy szklanej ścianie, na której nieco wyżej znajdowało się kilkanaście rys. Łóżko, rozbite na trzy części - ramę, materac i pościel, również znalazło się w nienaturalnym ustawieniu, jak gdyby ciśnięte z ogromną siłą o ściany, wielokrotnie.
Wzrok turianina natychmiast pomknął w dół, ku źródłu tej brutalnej siły, która z taką walecznością usiłowała zniszczyć ściany tego więzienia. Z węzłem zaciskającym się na jego gardle, Viyo dostrzegł rozłożone na ziemi, drobne, kobiece ciało.
Turianka leżała na boku. Jej martwy wzrok wwiercał się w porucznika, skierowany ku wyjściu tak, jak prawa dłoń, sięgająca ku niemu. Jej lewa dłoń zaciskała się na brzuchu, skąpana we krwi.
Kobieta o tak drobnej budowie nie mogła siłą własnych mięśni podnieść i ciskać tymi meblami. Oczywistym było, iż musiała zrobić to za sprawą biotyki. Viyo oczami wyobraźni widział, jak, czując truciznę sączącą się z wentylacji, usiłuje wydostać się na zewnątrz, by paść w końcu na ziemię. Nie umarła jednak od razu - wytrwała by dostrzec ludzkiego oprawcę, wchodzącego do środka celi i naciskającego na spust, posyłając jej śmiertelną salwę, która przebiła naturalny pancerz jej ciała, wbijając się w miękką tkankę.
Jedno mrugnięcie okiem, a twarz tej drobnej, turiańskiej biotyczki zmieniła się w tak doskonale mu znane lico Maerii. Niechciana mieszanka wściekłości i przerażenia przetoczyła się przez jego głowę, sprawiając, że mimowolnie postąpił o krok do tyłu od tego obrazu.
Pomimo czujnego oka generała, Olga odsunęła się nieco od Vexariusa, chłonąc makabryczne obrazy, które na moment odwróciły jej myśli od poprzedniej wściekłości. Przeniosła swój wzrok na następną celę, widząc mnogość trupów zamieszkujących to pomieszczenie.
Największa postać, turianki, siedziała na ziemi, oparta o nocną szafkę z przestrzeloną głową. Mimika jej twarzy była ukryta dla Sidorchuk, gdyż wtulała ona czoło w policzek dziecka. Mały turianin wydawał się wyglądać dziwnie - nie był gładki i różowy jak ludzkie dzieci. Wciąż był on dzieckiem przytulonym do klatki piersiowej trzymającej go matki, a oboje skąpani byli w niebieskiej posoce.
Wyżej, na łóżku, leżał turianin zwrócony tyłem do szklanych drzwi. W jego plecach znajdowała się dziura, on sam jednak wydawał się być niewzruszony - obejmował coś. Jakąś mniejszą postać, próbując schować ją i ochronić własnym ciałem. Sidorchuk nie dostrzegła jej dokładnie, czując potrzebę natychmiastowego odwrócenia wzroku w obawie o dostrzeżenie kolejnego, turiańskiego dziecka.
Adiustor wyminął ją. Stanął mniej więcej po środku korytarza, pozwalając sobie na chwilę słabości. Zbliżył się do szklanej ściany, za którą, na łóżku, skulone leżało martwe ciało. Patrząc w ten sposób przez dłuższą chwilę, uniósł swoją dłoń i nieśmiało oparł ją o ścianę. Jego głowa była pochylona, sprawiając, iż cień chował wyraz jego twarzy nadzwyczaj skutecznie.
Vallokius idąc w kierunku Vasir, mijał kolejne klatki z leżącymi na ziemi ciałami. Jedno przykuło jego uwagę - tak jak w przypadku celi zaobserwowanej przez Viyo, wnętrze było pozostawione w nieładzie. Dwa łóżka znajdowały się przewrócone po środku celi, połowicznie zasłaniając dwoje dzieci leżących tuż za nimi na ziemi, na warstwie pościeli. Przed samą ramą posłania leżał turiański mężczyzna wraz z kobietą, każde zwrócone było w inną stronę. Mężczyzna wydawał się leżeć z nienaturalnie wygiętymi kończynami tyłem do obserwującego go Vergulla, za to kobieta leżała obok, z wzrokiem utkwionym w łóżku zasłaniającym jej, czego domyślał się kapitan, dzieci.
Poświęcenie w obronie najbliższych. Vallokius wyobraził sobie, jak dwójka rodziców chowa własne dzieci za łóżkami, samym wychodząc naprzeciw drzwi, by ściągnąć na siebie uwagę przeciwników. Widział, jak turianin siada opierając się o wejście do celi, a matka obok, by obserwować sytuację. Te same drzwi później przesunęły leżącą sylwetkę żołnierza po ziemi, pchane przez uzbrojonego, ludzkiego mężczyznę. Podsycany nienawiścią obraz ukazywał mu aroganckiego człowieka z uśmiechem na ustach, dostrzegającego dwójkę silnych i wciąż opierających się truciźnie, dorosłych turian.
Najpierw podszedł do łóżka, w stronę zagazowanych, nieżywych dzieci. Celuje pistoletem w ich małe głowy i trafia, dwoma, celnymi strzałami. "I tak nie żyły" pociesza zastygłą w cierpieniu i krzyku matkę, która w ostatnim tchnieniu kieruje ku łóżku swoje spojrzenie, wyginając do tyłu głowę.
I choć Vergull wiedział, że ta sytuacja równie dobrze mogła wyglądać zupełnie inaczej, sama świadomość, iż istniała możliwość na taki obrót spraw sprawiała, że śmiała, lecz cienka nić zrozumienia dla zachowania generała wplotła się w jego umysł, nie chcąc opuścić jego głowy.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Olga Sidorchuk
Awatar użytkownika
Posty: 147
Rejestracja: 8 sty 2014, o 19:04
Miano: Olga Sidorchuk
Wiek: 32
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: służbistka SOC, pion Nadzwyczajnego Reagowania
Postać główna: Rebecca Dagan
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 18.570

Re: [Rdzawe Morze -> Karath] AZ-99

22 gru 2015, o 20:29

Musiała przełknąć całą gorycz, która wezbrała jej w gardle, bo to przecież nie był koniec. Tak naprawdę można było to - spotkanie generała i kolejne kroki wgłąb nieznanych korytarzy - uznać za początek lub ewentualnie środek. Wreszcie dowiadywali się jakichś konkretów, wreszcie coś mogło się wyjaśnić, więc... Olga była dobrze wyszkolonym mundurowym, reprezentantką wymiaru sprawiedliwości dobrze wiedzącą, jak się zachować. Interes ogółu ponad dobro własne, jeśli tylko dobrze to przekształcić, mógł mieć zastosowanie i tutaj. Nie była to wprawdzie zasada, której przestrzegać należało zawsze i wszędzie - to chyba pierwsze, co wkładano do głowy pannie Sidorchuk - tym niemniej było mottem. W końcu każda służba była jakimś poświęceniem, pasmem raczej ciągłych wyrzeczeń niż płynącej wartko chwały. Rosjanka zacisnęła więc zęby i milczała, w każdej sekundzie walcząc o to, by utrzymać nerwy na wodzy.
To zresztą szybko stało się proste, znacznie prostsze niż dotąd. Oczywiście, gdyby pozwolono jej decydować, nie chciałaby takiej pomocy w opanowaniu się. Nie takiego wiadra zimnej wody pragnęła. Ale tu nikt nie słuchał ich życzeń, prawda? Tutaj... Och, na bogów, podczas dni dotąd spędzonych na AZ-99 zdanie Olgi na temat tego, co tu się wyrabiało, zdążyło przejść co najmniej trzy transformacje.
A teraz - teraz mieli tu ludobójstwo. Pojęcie przyszło samo, choć przecież ci w klatkach ludźmi nie byli. Ale, do cholery, co to miało za znaczenie? Istoty niegdyś żyjące. Myślące. Mające rodziny, bliskich i wieńce własnych, codziennych emocji. I dzieci. Dzieci. Rasa nie miała tu nic do rzeczy, przynajmniej Olga... Cóż, dla Olgi nie miała, przynajmniej nie w tej chwili. Na ciała mogła patrzeć tylko tak, jak patrzyłaby na zwłoki swych pobratymców, nie inaczej. Obejmująca ją zgroza, zimny dreszcz na plecach był dokładnie taki sam jak byłby wtedy, gdyby makabrycznego obrazu dopełniały zwłoki ludzkie.
To, że oddaliła się od Vexariusa o krok, dwa trzy - to wyszło naturalnie. Chora ciekawość zawsze przecież pcha dalej, każe przyglądać się temu, co napawa cię strachem, co ściska żołądek. Jeśli coś przerasta twoje wyobrażenie, to musisz przynajmniej zobaczyć to lepiej, z bliska, żeby... Cholera, bez powodu. Po prostu zawsze tak było. Prymitywna fascynacja przemocą nie była obca żadnej istocie myślącej.
Gdy wreszcie odwróciła wzrok - wciąż milcząc, bo teraz wreszcie sama uzmysłowiła sobie, że tak, była w stanie przynajmniej częściowo usprawiedliwić zachowanie Valokarra - zrobiła to z trudem, o tyle łatwiej, że nagle coś ją uderzyło. To hasło, to po łacinie, które wytłumaczyła reszcie. To, o którym dyskutowała z porucznikiem Viyo. Gdy zwróciła się tyłem do klatek, szukała tylko tego spojrzenia. Tego, którego nie mogłaby dostrzec zza maski hełmu, ale które mogłaby sobie wyobrazić. Zawsze o to chodziło, pomyślała krzyżując wzrok z turiańskim kandydatem na Widmo, to takie czyny miały usprawiedliwiać te wzniosłe, okrutne słowa.
Zacisnęła dłonie w pięści uderzona własną bezmyślnością. To naturalne, że w takich chwilach szuka się wytłumaczenia dla swych pobratymców, to po prostu ma się w genach. Zawsze chce się oczyścić własnych braci, bo jeśli źle mówi się o nich, to taka sama ocena przylega też do ciebie. Ale Olga nie mogła, ba! nie chciała znaleźć wyjaśnienia dla tych, którzy zrobili... To. Jasne, wciąż pozostawała kwestia, co zrobili turianie. Ci tutaj oraz inni podczas wojny. Żadna ze stron nie była przecież czysta, każda miała ręce zachlapane po łokcie juchą przeciwników - tych zbrojnych i tych niewinnych, którzy zawinili tylko tym, że żyli w złych czasach. Ale, cholera, to nie była licytacja, nie powinna być. Widząc scenę taką, a nie inna, Sidorchuk tylko podświadomie mogła zdawać sobie sprawę z tego, że w innym krańcu świata mogłaby zobaczyć coś podobnego - tylko z ludźmi w roli głównej. Teraz pierwsze skrzypce grała po prostu odraza. Odraza do własnej rasy, do tych, którzy byli w stanie pozbawić życia młodych turian. Nie kobiety, nawet te niewinne. Ale dzieci. Dzieci, do cholery.
Całą sobą krzyczała nieme pytanie. Potrzebowała odpowiedzi. Dalszych, konkretniejszych, bardziej szczegółowych. Badania - jakie? Po co? Musiała to wiedzieć. Potrzebowała czegokolwiek, co poukładałoby jej dotychczasowe obrazy w głowie. Nie wytłumaczyło je, ale poukładałoby. W obecnej chwili jej myśli ogarnął jeden wielki, przerastający ją chaos.
so much grenade!

ObrazekObrazek
75% na odrzucenie przy walce wrecz
+ 10% do obrażeń w walce wrecz
- 10% zmniejszony koszt użycia mocy
+ 10% celności broni przy użyciu celownika (+ 2 PA)
- 20% cen w sklepach

Vergull Vallokius
Awatar użytkownika
Posty: 254
Rejestracja: 30 cze 2013, o 00:06
Miano: Vergull Vallokius
Wiek: 37
Klasa: Szpieg
Rasa: Turianin
Zawód: Wojskowy
Postać główna: William Kraiven
Lokalizacja: Karath
Status: Ex-kapitan 10. Oddziału Specjalnego / Kapitan jednostki Zwiadowczo-Uderzeniowej
Kredyty: 56.550
Medals:

Re: [Rdzawe Morze -> Karath] AZ-99

23 gru 2015, o 15:38

Trudno było sobie wyobrazić to co czuł właśnie Vergull. Gniew oraz smutek przyćmiły jego zmysł dowódcy. Od momentu opowiedzenia historii przez Valokarra, nie czuł jeszcze takiej nienawiści. Aż do momentu gdy zobaczył na własne oczy to co ludzie zrobili z jego pobratymcami. Odkąd się urodził, wpajano mu od dziecka, że ludzie ze wszystkich poznanych w galaktyce ras, byli najgorsi. Nic tak nie oddaje prawdomówności słów matki jak doświadczenie tego na własne oczy. Otarci z godności, turianie żyli tutaj w klatkach niczym zwierzęta. Traktowano ich jak bydło, które służyło tylko do eksperymentowania. Jak mógł choćby pomyśleć, że ludzie mogli rzeczywiście być inni. Czy to przez Siderchuk? Być może. W końcu ta ludzka kobieta pokazała dyscyplinę w momencie kiedy to sam Vergull, przełożył bezpieczeństwo jednostki nad resztę drużyny. Przypomniała mu wtedy swoją najważniejszą zasadę, która poprzysiągł przestrzegać. Można by powiedzieć, że dzięki niej, widmowi oraz Vexariusowi potrafili zajść tak daleko. Sam już dawno zarządziłby z pewnością ewakuację. Bądź nawet przypłaciłby życiem, byleby postarać się wykonać powierzoną mu misję. Zapewne zginąłby próbując. Teraz nie było to istotne. Ze wszystkich ludzi, których osobiście poznał, wzbudziła w nim szacunek. Będzie pierwszą i ostatnią przedstawicielką swojego gatunku, którą kapitan będzie postrzegał w zupełnie innym świetle niż resztę ludzi.
- Barbarzyńcy. Zapłacą za to co tutaj zrobili - skomentował Vallokius swoim cichym rozpoznawalnym, lecz w gniewie głosem. Przytłumionym nieco przez hełmofon. Nie był w stanie już zachować spokoju po rzezi jaką tu zobaczył. Unikał spojrzeń drużyny, wciąż obserwując martwe ciała, które większość zasłaniały małe dzieci. Starał się uspokoić mimo wszystko. Najpierw zadanie, potem zemsta. Po to zostali tutaj wysłani. Ta wojna musiała się skończyć jak najszybciej. Trzeba wybić co do nogi przebywających tutaj ludzi. Po krótkich przemyśleniach kapitana, który niczym osłupiały wpatrywał się w ciała, w końcu przemówił dosadnie do Generała.
- Prowadź dalej Generale. Wystarczająco zakłóciliśmy już duchy tego miejsca - odwrócił się od makabrycznej sceny, gdzie leżała rodzina przykrywającego swoim ciałem dzieci. Podszedł do turianina, zachowując swój stoicki spokój. Następnie spojrzał na Viyo, dając mu do zrozumienia by zajął swoją poprzednią pozycję do marszu.
Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek BONUSY: 20% zniżki przy zakupach [implant] | Raz podczas walki auto.sukces podczas testu na trafienie [implant]
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1952
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: [Rdzawe Morze -> Karath] AZ-99

23 gru 2015, o 19:55

Słowa starego generała nabrały sensu, gdy tylko grupa przekroczyła próg pomieszczenia. Vex przesuwał spojrzeniem po zamkniętych celach, ale jego mózg nie potrafił - nie chciał - zrozumieć tego co widziały oczy. Nawet nie zauważył, że Olga odeszła na kilka kroków; jego towarzysze broni mogliby teraz krzyczeć, a baza mogłaby eksplodować dookoła, ale on pewnie nie zwróciłby na to uwagi. Horror, wraz z obrazami podsuwanymi przez wyobraźnię, wypalał się na siatkówkach jego oczu, tnąc głębiej niż jakiekolwiek omni-ostrze i dwa razy boleśniej. Kiedy zaś dotarł do pomieszczenia skrywającego martwą biotyczkę, wpatrującą się w niego nieobecnym, pozbawionym życia spojrzeniem, coś w nim pękło.
Słowa Vergulla dobiegły do niego jak zza grubej zasłony. Palce bolały go od zaciskania dłoni na uchwytach karabinu, a żołądek skręcał się z odrazy i bezsilnej wściekłości, która zebrała się w nim niczym ocean za cieniutką, papierową tamą.
- Będziemy potrzebowali wszystkich informacji jakie posiadasz, generale - odezwał się ochryple, nie odrywając wzroku od przezroczystej bariery więzienia biotyczki. Gdyby nie pancerz, byłoby widać jak drży z tłumionej furii. - Ilu ich jest, jak są uzbrojeni, jak wyglądały to tej pory wasze starcia... Wszystko.
Odwrócenie wzroku od celi było najtrudniejszym zadaniem z jakim się zetknął. Napotkał maskę hełmu Olgi skierowaną w swoją stronę, ale w jego głowie panowała zbyt wielka burza, by skojarzył jej spojrzenie z ich wcześniejszą rozmową oraz hasłem sztandarów. Żadne powiedzenia nie mogły usprawiedliwić tych czynów. I tak jak myśli Vergulla dotyczące Sidorchuk podążyły w jaśniejszą stronę, tak umysł porucznika obrał mroczniejszą ścieżkę. Wielokrotnie służył z ludźmi, spotykał gorszych i lepszych osobników ich rasy, znał parę ludzkich kobiet, z kilkoma żołnierzami Przymierza walczył ramię w ramię... A jednak potrzebował całej swojej siły woli, by w tej chwili nie przekreślić tego na dobre i nie zsypać każdego z nich do jednej grupy, tak jak zrobił to Vallokarr.
Przez chwilę spoglądał w jej stronę, po czym odwrócił wzrok i z oporem porzucił wejście celi, powracając na swoje miejsce w pochodzie. Nie powiedział nic więcej.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12105
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Rdzawe Morze -> Karath] AZ-99

29 gru 2015, o 21:00

Wyświetl wiadomość pozafabularną Vasir oglądała z, wydawałoby się, stoickim spokojem zawartość klatek, lecz rzeczywistość ciężko było poznać przez skrywający jej większość twarzy hełm. Mimo wszystko, natychmiast zwróciła swój wzrok na generała, gdy ten do niej podszedł, ukazując swoją gotowość do dalszego marszu.
- Kto by pomyślał, do czego posunąć może się jedna, niekontrolowana jednostka Przymierza - rzuciła cicho, gdy tylko Vergull wyraził swoją obietnicę. - A może kontrolowana do samego końca? Minęło wiele lat. Nie możemy być pewni.
- Niczego to nie zmienia - warknięciem urwał jej myśl turianin, mocniej chwytając karabin w odruchowym geście, jak gdyby Widmo próbowało wytłumaczyć ludzkie czyny.
- Równolegle do tego, w tej strefie znajdują się jeszcze trzy takie pomieszczenia. Dwa z nich są zawalone, w ostatnim części więźniów udało się wydostać, lecz część została... powstrzymana. Nie chcecie tego oglądać.
Ponurym tonem Valokarr poinformował ich o pozostałych pomieszczeniach w strefie B, kierując się ku drzwiom po drugiej stronie od tych, którymi weszli do środka, gdy wszyscy wrócili do swojej formacji.
- To będzie musiało poczekać, poruczniku. Ten kompleks nie wytrzyma zbyt długo - od zawalenia się pierwszego tunelu doznaliśmy pięciu innych wstrząsów. Grunt staje się niestabilny.
Wychodząc znowuż na korytarz, generał prowadził ich do następnego pomieszczenia - to drzwi miało przeźroczyste, wykonane ze wzmacnianego szkła, a przy tym mocno zabrudzone ziemią, kurzem i krwią.
- Opanowaliśmy strefy tego poziomu, więzienne. Powyżej nas znajduje się reszta kompleksu. Kilkukrotnie usiłowaliśmy przejąć większy teren, odbić porwanych do góry ludzi, lecz nie mając żadnej nadziei na wydostanie się, większości z niedobitków uratowanych weteranów i ich rodzin zabrakło motywacji.
Drzwi rozsunęły się. Generał opuścił karabin, wkraczając jako pierwszy do lepiej oświetlonego, podłużnego pomieszczenia, pełnego rzędów małych cel - komórek o wielkości zaledwie pół metra na pół metra, w których z pewnością ciężko było nawet usiąść.
Napis na ścianie powiedział im, iż znaleźli się w izolatkach.
Wtedy dostrzegli pierwszą, inną istotę - turianin o szarym, jak gdyby wyblakłym ubarwieniu wyskoczył z jednej z izolatek, celując w nowo przybyłych z jakiegoś większego, archaicznego pistoletu.
- Generał! Ale... człowiek! - jego głos zawibrował, wydostając się zza żuwaczek, co przykuło uwagę do jego twarzy - jej połowa, czarna jak sadza, była zniszczona przez, co przyszło im na myśl jako pierwsze, płomienie.
- Spocznij, komandorze. To długa historia, musimy przejść niezwłocznie.
Turianin mierzył wzrokiem Sidorchuk z wyraźną nienawiścią, z oporem, powoli, opuszczając nieznacznie pistolet. Valokarr skinął mu głową, doceniając jego posłuch i poprowadził grupkę dalej, pomiędzy rzędy izolatek.
- Ten kompleks jest całkowicie zamknięty, lecz nasz skromny wywiad na przestrzeni tygodni potwierdził informację, iż niektóre z tuneli wykopanych wokół nas mogą prowadzić na powierzchnię. Informacje o tym, które konkretnie, posiadają pracownicy tak zwanej strefy "S" - ochrony kompleksu. Widzicie pierwszy problem.
Przemierzając tak nieludzko zbudowane klatki, dostrzegali w wielu z nich turian. Cienie dawnych siebie, zwinięte na posadzce i nawet nie zwracające uwagi na to, kto obok nich przechodzi.
Oczywiście, tych była większa część, lecz nie wszyscy. Poharatani bliznami, często półnadzy i wychudzeni żołnierze mizernie salutowali przechodzącemu generałowi. Niejednokrotnie w stronę Sidorchuk leciały przepełnione nienawiścią, szokiem i oburzeniem krzyki. Matki chowały swoimi kościstymi dłońmi pociechy, przyciskając je do własnych klatek piersiowych, spoglądając na przechodzącą, ludzką kobietę z przestrachem, który szokował samą Olgę. Koniec końców, to ona tutaj była najbardziej bezbronna - otoczona wrogo nastawionymi żołnierzami, ze schowaną bronią.
Lecz mimo wielu rzucanych gróźb, mimo zaciśniętych pięści i zgrzytania zębów, turiańska, żelazna dyscyplina zachowała się wraz z resztkami godności u tych, którzy zdolni byli do dalszej walki. A tych było niewielu.
Obecność generała zapewniała Sidorchuk, iż bez jego rozkazu nie umrze nagle od "zabłąkanej" kuli. Pytanie tylko na jak długo?
- Drugim jest wydostanie się z planety. Nie mamy żadnych informacji o statkach, ani nawet promach. Cokolwiek przywlokło tutaj Przymierze, z pewnością opuściło je by zatrzeć wszelkie ślady.
Przerwał na moment, przechodząc koło większego zgromadzenia równie wyblakłych, styranych i wychudzonych turian.
- Skoro tu jesteście, musicie jednak mieć środek transportu, prawda? - chłodnym i ściszonym tonem kontynuował Adiustor, nie chcąc, by pozostali wojskowi dowiedzieli się o nowej szansie w taki sposób, nie mając potwierdzenia od Vergulla.
Wreszcie generał zaprowadził ich do końca pomieszczenia - ostatnich kilkunastu metrów bez klatek, za to z włazem prowadzącym na niższy poziom, jak i niedziałającą windą obok.
- Więc jak to jest, kapitanie? Posiadacie swój statek? Możecie go wezwać? Co mam powiedzieć moim ludziom? - weteran wpatrywał się w Vallokiusa świdrującym wzrokiem, pełen napięcia i oczekiwania.
Vasir przestąpiła z nogi na nogę, przenosząc swój wzrok na Vergulla, jak gdyby sama nie chciała odpowiedzieć, lecz ciekawa była tego, co odpowie Vallokius. Przez cały jej pobyt tutaj wyraźnie coś ją gryzło, lecz milczała, chłonąc obrazy i słowa wypowiadane przez Adiustora, skąpiąc im swojej opinii bądź wyrażenia żalu. Nawet po wejściu do izolatek, nie opuściła broni. Nie wyraźnie - na tyle, by generał idący przodem nie zwrócił na to uwagi.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1952
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: [Rdzawe Morze -> Karath] AZ-99

31 gru 2015, o 16:04

Mijali kolejne korytarze i kolejne ciała skryte w celach, a on nie potrafił odwrócić od nich wzroku. Kiedy asari odezwała się, skrzywił się pod maską hełmu. Nie, nie mogli być tego pewni. Ale o ile po Raitaro pozostały pewne tajemnice, które był w stanie zaakceptować, tak wiedział, że tej jednej nie będzie potrafił. Jeżeli przeżyją AZ-99, jeżeli po raz kolejny uda im się wrócić do domu...
Musi się dowiedzieć czy Przymierze wiedziało o tej operacji. Nawet jeżeli będzie to oznaczało wsadzenie kija w bardzo duże, wściekłe legowisko varrenów.
Jednak uwaga asari rzeczywiście coś zmieniała, chociaż podjęcie obrony ludzkiego gatunku sprawiało mu w tym momencie niemal fizyczny ból. W końcu nie tak dawno miał miejsce zamach, który zabił tysiące istot i niemal zniszczył całą Cytadelę. Zamach za którym stał turianin. Czyny jednostki nie stanowią o czynach całej rasy. Ale tak jak powiedział kapitan - ktokolwiek jest odpowiedzialny za tą rzeź, zapłaci za to. Bez względu na swoją rasę.
Porucznik przerwał rozważania, kiedy przeszli przez kolejne drzwi. Widok tym razem żywych pobratymców, ale chorych i wymizerowanych, był niemal równie okrutny co ciała w nieludzkich klatkach. Przesuwał spojrzeniem po mijanych izolatkach, a jego rękawice pancerza trzeszczały na rękojeści Motyki i karabinu Olgi, zaciskane bezwiednie.
Służył na różnych misjach i widział różne okropności. Nie było to pierwsze tajne, nielegalne laboratorium, które szturmował z oddziałem, ale do takiego widoku nie można było się po prostu przyzwyczaić. A może jednak? Hełm żołnierza nieznacznie zwrócił się w stronę Vasir, która do tej pory zachowywała spokój. Czy to dlatego, że widok ciał jej nie ruszał, czy może na przedstawicielach innej rasy wywarło to mniejsze wrażenie?
I inne pytanie, które skręciło mu żołądek - czy on zachowywał się tak samo, gdy próbował uspokajać ofiary po innych zleceniach?
- Jakiś tunel na pewno prowadzi na powierzchnię - odezwał się w końcu, by zmusić myśli do podążania innym torem. Słowa generała rozwiązywały jedną zagadkę. - Znaleźliśmy na bagnach ciało jednego z członków poprzednich ekspedycji, ciało które zostało zastrzelone z ciężkiego karabinu wyborowego. Zakładam, że zrobił to ktoś z ochrony stacji, a to oznacza, że muszą mieć stąd jakieś drugie wyjście na powierzchnię. To, którym my przyszliśmy, było... zajęte.
Kiedy temat zszedł na ewakuację, Vex również zamilkł. W pierwszym odruchu chciał od razu zapewnić Adiustora, że oczywiście, mają środek transportu. Było to światełko nadziei, którego tutejsi turianie rozpaczliwie potrzebowali. Ale prawda była taka, że nie znał się na Hunterze. Nie wiedział ile posiada miejsc, ile osób będzie mógł zabrać, a ile będą zmuszeni zostawić. Nie wspominając już o tym, że ze względu na... wcześniejsze decyzje posiadali zapas paliwa na tylko jedno zejście na powierzchnię i powrót, a jego zużycie zależało również od masy okrętu i mogło być uzależnione od liczby pasażerów.
A wątpił, żeby dyscyplina turian, nie ważne jak silna, wytrzymała w momencie, gdyby ta nadzieja powrotu została im odebrana po raz kolejny w ostatniej chwili, już na powierzchni AZ-99.
"Odsunięta w czasie. Nie odebrana", poprawił się w myślach. W najgorszym wypadku będą mogli wrócić na orbitę i stamtąd wezwać posiłki, ale zagrożenie istniało.
- Problemów jest więcej, generale. Atmosfera AZ-99 - planety na której jesteśmy - jest śmiertelnie toksyczna i pełna cholernie niebezpiecznych drapieżników. Żeby skutecznie przeprowadzić waszą ewakuację, będziemy potrzebowali czegoś więcej niż tylko drogi na powierzchnię i okrętu - odezwał się w końcu, podejmując decyzję. Jak nie za kapitana, to chociaż za siebie. Potrzebowali nadziei. Nawet jeżeli może okazać się fałszywa. - Nie będziemy was okłamywać, bo pewnie nikt nie wie lepiej od was, że będzie to cholernie trudne i nie wszyscy z tego wyjdą. Ale macie ogromną szansę, większą niż kiedykolwiek. I macie nas. To powinni usłyszeć twoi ludzie. - Jak głosiło powiedzenie? "Turianie się nie chwalą. Turianie stwierdzają fakty." - Ale potrzebujemy informacji, żeby opracować plan.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Olga Sidorchuk
Awatar użytkownika
Posty: 147
Rejestracja: 8 sty 2014, o 19:04
Miano: Olga Sidorchuk
Wiek: 32
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: służbistka SOC, pion Nadzwyczajnego Reagowania
Postać główna: Rebecca Dagan
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 18.570

Re: [Rdzawe Morze -> Karath] AZ-99

2 sty 2016, o 18:08

Im dalej szli tym gorzej było. Zgodnie z tym, co ustalono - nie, wróć, co jej kazano - trzymała buzię na kłódkę, ograniczając się tylko do obserwowania. A było na co patrzeć. Trzymając się więc blisko swojego zespołu i turiańskiego generała - choć nadal nie była pewna, czy w czymkolwiek to pomoże, nie uspokoił jej widok względnie posłusznego żołnierza - rozglądała się i... Czuła się tak, jakby zderzyła się z rozpędzonym pociągiem, z lokomotywą, która rozjechała ją, a potem cofnęła i przejechała raz jeszcze. Aż do tej pory nie brała pod uwagę, że to naprawdę może wyglądać tak... Tak. Widok poprzedniej masakry powinien ją przygotować - ale nie przygotował. W efekcie teraz mogła tylko przełknąć gorycz i wreszcie przestać się gapić. To nie było dobre. Spojrzenie krzywdziło i ją, i turian.
Ostatecznie niewiele jednak pozostało jej do roboty. Pozbawiona możliwości wyrażenia własnego zdania - nie była głupia, nie zamierzała ryzykować i odzywać się niepytana - mogła tylko myśleć. Generał chciał nadziei - to było zrozumiałe. Poza nią domagał się też konkretnych działań - i to też łatwo było pojąć. Czy jednak naprawdę mieli się angażować. Zdaniem porucznika Viyo - najwyraźniej tak. To, oczywiście, była całkiem normalna, akceptowalna postawa. Mieli tu przecież ofiary, turian, którzy bez pomocy po prostu sobie nie poradzą. To normalne, że należało im pomóc, oczywiście.
Tylko, wiecie, byli też ludzie. A o nich najwyraźniej nikt nie myślał. Jeśli brać pod uwagę obraz, jaki przedstawił im Valokarr, to może i było do przewidzenia - w końcu na ten moment zapoznani zostali z sylwetkami morderców, sadystów, psychopatów. Na ile jednak było to zgodne z prawdą.... Nie, to źle postawione pytanie. Należało raczej ująć to w sposób: jak wyglądało to z drugiej strony? Czy w tym momencie mieli gwarancję, że perspektywa generała jest jedyną słuszną? Nie. Czy mieli pewność, że przedstawione im obrazy - rzeczywiście okrutne - mimo wszystko nie zostały dodatkowo wypaczone? Nie. Czy jednak ktokolwiek zwróci na to uwagę? Nie, Sidorchuk szczerze w to wątpiła. Bo mieli przed sobą pokrzywdzonych turian postawionych naprzeciw połowy wysłanego przez Radę zespołu, połowy również turiańskiej. Zdanie jej, Olgi, siłą rzeczy będzie podważane - bo jest człowiekiem, bo na pewno chce wybielać swoich, bo... A Vasir? Choćby nawet postawiła się Vallokiusowi i Viyo, to mimo wszystko mogło być za mało.
Ostatecznie Rosjanka zacisnęła zęby i czekała. Ufności oduczała się latami, ba! wciąż to robiła, nie należy jednak zapominać, że przeszła dość intensywne przeszkolenie. Nie w wojsku wprawdzie, a w policji, ale może to lepiej? Służby bezpieczeństwa wewnętrznego szkolono nieco inaczej ze względu na specyfikę zadań - zadań wymagających często ładowania się z butami w otwartą wojnę, negocjacji, poznania obu stron. To wszystko zaś podlegało przecież pewnym zasadom.
Wcinając się w konflikt dwóch stron, bierz pod uwagę, że często winne są po równo obie. Słuchając jednej strony nie zapominaj, że z dużym prawdopodobieństwem przedstawia ona wersję korzystną dla siebie, niekoniecznie w pełni prawdziwą. Nim podejmiesz decyzję, dołóż wszelkich starań by poznać sytuację z obu perspektyw.
Nic z tego jednak nie mogła powiedzieć. Nie, bo wyrwanie się z jakimkolwiek komentarzem o podobnym zabarwieniu byłoby teraz podpisaniem na siebie wyroku.
so much grenade!

ObrazekObrazek
75% na odrzucenie przy walce wrecz
+ 10% do obrażeń w walce wrecz
- 10% zmniejszony koszt użycia mocy
+ 10% celności broni przy użyciu celownika (+ 2 PA)
- 20% cen w sklepach

Vergull Vallokius
Awatar użytkownika
Posty: 254
Rejestracja: 30 cze 2013, o 00:06
Miano: Vergull Vallokius
Wiek: 37
Klasa: Szpieg
Rasa: Turianin
Zawód: Wojskowy
Postać główna: William Kraiven
Lokalizacja: Karath
Status: Ex-kapitan 10. Oddziału Specjalnego / Kapitan jednostki Zwiadowczo-Uderzeniowej
Kredyty: 56.550
Medals:

Re: [Rdzawe Morze -> Karath] AZ-99

2 sty 2016, o 23:39

Dla Vergulla nie liczyło się już to czy ludzie z tego kompleksu podlegali bezpośrednio rozkazom Przymierza czy też działali na własną rękę. Czyny jakie tutaj popełnili były niewybaczalne. Należało zatem czym prędzej wymierzyć im sprawiedliwość. Tu już nie chodziło o zemstę, a o to co było słuszne. Ludzie przekroczyli wszystkie granice, złamali zasady międzygalaktyczne. Za coś takiego grozi tylko jedna rzecz. Kara śmierci. Jednak Vallokius w przeciwieństwie do ludzi nie był mordercą i rzeźnikiem. Zabije wszystkich ludzi, którzy wejdą mu w drogę, a naukowców postawi przed trybunałem turiańskim. Nawet takich nie ominie zasłużona kara. Krew za krew. Śmierć za śmierć. W taki czy nie inny sposób, wszyscy poniosą odpowiedzialność za swoje czyny.
W końcu po krótkim marszu, spotkali pierwszego żołnierza turiańskiego. Widząc jak wyskoczył z karabinem, Vallokius stanął za Siderchuk chcąc zatrzymać pobratymca od popełnienia błędu. Sam mimo wszystko milczał, pozwalając generałowi na uspokojenie swojego podkomendnego. Choć był gotowy do użycia siły jeśli była taka potrzeba. W imię swoich zasad. Na szczęście nie była taka potrzeba, gdyż Valokarr wciąż przestrzegał kodeksu. Choć nie wiadomo na jak długo. Ten konflikt naruszył granicę rozsądku między tym co turianin powinien przestrzegać, a czego nie. Sam Vergull również nie wiedział czy zdoła ochronić Siderchuk przed całym oddziałem turian pełnych nienawiści i gniewu. Będzie musiał zrobić wszystko co w jego mocy, polegając również na generale.
- Nie odstępuj ode mnie o krok - odparł chłodnie do ludzkiej kobiety nie odwracając wzroku. Kiedy przekroczyli drzwi, wkraczając do kryjówki żyjących turian, Vergull obserwował z ogromnym żalem na żyjących. Przez trzydzieści lat ci tutaj walczyli o życie, chroniąc nie tylko swoich bliskich, ale także potomstwo. Fizycznie byli dosłownie na wykończeniu. Tylko żelazna dyscyplina wciąż utrzymywała ich przy życiu. Nadzieja na lepsze jutro. Kapitan oczywiście słuchał słów generała w miarę jak za nim podążał. Myśli aż kotłowały się u Vallokiusa. Cała misja przerodziła się już nie tylko w misję zabezpieczającą, ale również ratunkową. Ciężar ten był tak wielki, że gdy padło pytanie odnośnie jego okrętu, nie odpowiedział w pierwszej chwili. Spojrzał tylko generała, nie wiedząc co mu odpowiedzieć. Nie mógł go okłamać ani powiedzieć prawdy. Dobrze, że Viyo w ostatniej chwili wyratował sytuację. Gdyby Valokarr dowiedział się, iż Hunter mógł już odlecieć, zapewne byłaby ciosem dla psychicznie już wykończonego turianina. Priorytetem było uporanie się wpierw z ludźmi. Potem wspólnie dojdą do tego jak uciec z tej planety. Nawet jeśli jego okręt już nie stacjonował na orbicie.
- Jesteśmy tu by pomóc. Zajmijmy się tymi ludźmi i pomścijmy naszych pobratymców jak przystało na Hierarchię Turian - ciężko będzie znaleźć jakąkolwiek moralność po tych straszliwych wydarzeniach. Mimo to, obowiązkiem jego będzie zakończenie tego konfliktu w możliwy jak najmniej krwawy sposób. Miał nadzieję, że widmo mu w tym wypadku pomoże. Dopiero teraz jak o niej pomyślał, kątem oka zauważył jej niepewność. Była niespokojna oraz przygotowana na najgorsze. Zdziwił się tym zachowaniem. To już sama Olga była bardziej od niej opanowana. Zresztą to nie było teraz ważne. Zapewne pełni nienawiści turianie byli bardziej niebezpieczni niż stado drapieżników czyhających na górze. Zniżył nieco głowę gdy tak rozmyślał przez chwilę nad widmem. Koniec końców, spojrzał ponownie na generała, dokańczając po końcowym zdaniu porucznika - Już czas Generale byś opowiedział nam wszystko od początku. Od samego momentu przełamania oblężenia na Shanxi - pora poznać historię upadku generała po raz kolejny, który po dziś dzień walczy o przetrwanie jego ostatniego żyjącego jeszcze oddziału z siódmej floty.
Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek BONUSY: 20% zniżki przy zakupach [implant] | Raz podczas walki auto.sukces podczas testu na trafienie [implant]
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12105
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Rdzawe Morze -> Karath] AZ-99

3 sty 2016, o 23:43

Wyświetl wiadomość pozafabularną Valokarr skinął głową, słysząc dość dobrze dobrane słowa, które padły z ust Vexariusa. To w końcu potwierdzało ich wersję, iż ludzie mają przynajmniej jedno, "awaryjne" wyjście na powierzchnię. Nawet jeśli turianie byli wcześniej tego pewni, zawsze dobrze było usłyszeć kolejny argument za.
- Dobrze skoordynowana z pilotem statku ewakuacja mogłaby ocalić wiele z nas, kosztem zatrucia najwyżej. - generał zamyślił się, a jego twarz się napięła, gdy analizował w głowie ich sytuację. - Gdy nas tutaj transportowano, mieliśmy nasze pancerze. Również hełmy. Jeśli ich nie wyrzucili, powinny gdzieś wciąż być.
Adiustor przeniósł swój wzrok na Vergulla, na moment tylko pozwalając mu prześlizgnąć się na twarz milczącej Olgi. Jego mimika nie przekazywała jej zbyt wielu ciepłych odczuć, lecz do tego ludzka funkcjonariuszka zaczęła się już przyzwyczajać.
- Zostaliśmy, cóż, złapani. Nie za bardzo jest o tym etapie do opowiadania. Ocknęliśmy się już na miejscu. Nie jestem pewien, w której części galaktyki jesteśmy.
Turianin oparł się o ścianę obok windy, kładąc na niej dłoń, lecz wciąż zachowując wręcz nienaganną, wyprostowaną sylwetkę. Dla jego starych kości i lat w uniżeniu, które najbardziej widzieli tuż po spotkaniu go, to z pewnością był pewien wysiłek.
- Pierwszy okres był dość... specyficzny. Byliśmy wsadzeni do odpowiednich cel, rozdzieleni na kilkuosobowe grupki. Przypominał więzienie o dość łagodnym rygorze, lecz niekiedy bestialskich warunkach. Tak było dopóki nie zaczęto zabierać pierwszych żołnierzy na "badania". Przymierze było dość subtelne, początkowo. Dopiero po kilku miesiącach zorientowaliśmy się, że jesteśmy grupą skyrraków w klatce laboratorium.
Warkot jednego z dalej stojących żołnierzy wywołał u wszystkich drgnienie. Chuderlawy żołnierz zwrócony był jednak tyłem do grupki, stojąc w przejściu jednej z klitki i trzymając się za głowę. Valokarr zignorował podniesione głosy, przenosząc swój wzrok w dal, jak gdyby odpływając na moment - przenosząc samego siebie w przeszłość.
- Na początku badania były nieinwazyjne. Te drugie przeprowadzano pewnie na trupach, które od nas zabierano. Być może w tym celu, lub też by zapobiec chorobom. Z początku niektórzy z nas padali z wycieńczenia, po sześciu miesiącach pierwsza, zupełnie zdrowa turianka nie obudziła się gdy zaświecono poranne światła. Od tego czasu zabierani na badania często nie wracali, gdy ludzie bawili się naszymi ciałami, ucząc turiańskiej anatomii. - zrobił na moment przerwę na wdech. Głośny, ciężki. - Starszych stopniem, jak ja czy inni oficerowie, wypytywano głównie o naszą historię, kulturę i obyczaje. Myśleliśmy, że chodzi im o poznanie struktur naszego rządu i wojska, lecz to ich umiarkowanie interesowało. Gdy odmawialiśmy mówienia, torturowano. Gdy okazało się, że niewielu nas złamią tortury, brano nasze rodziny, a nawet obce dzieci i robiono im to, co nasze ciała wytrzymały.
Valokarr swoje słowa wypowiadał zimno, stoicko - głos, poza naturalną wibracją, nie drżał na wspomnienie o tych okrutnych metodach. Nawet w turiańskim wojsku spotykają się oficerowie uznający takie metody. Tak skonstruowany był świat, a generał doskonale o tym wiedział na długo przed dostaniem się na AZ-99.
- Dzieci... Pierwsze noworodki pozostały na stołach laboratoryjnych. Niektóre oddano matkom, pozwalając, by kolejno dorastały do kolejnych etapów rozwoju. Szczególnie upodobali sobie siedmioletnich turian. Wywoływali u nich prawdziwą fascynację. - ponuro kontynuował Adiustor, skupiając swój wzrok ponownie na grupce, do której przemawiał.
- Wielokrotnie próbowaliśmy się wyrwać, lecz, kontrolowani bezpośrednio z góry przez tak doskonale działający system, niewiele mogliśmy zrobić. Podczas pierwszego strajku głodowego wyrżnięto dwanaście turiańskich kobiet, lecz nigdy strajkujących. To nauczyło większość z nas siedzenia pod butem - z ostatnim słowem do głosu turianina wkradła się nutka agresji. - Aż do niedawna. Około dwóch miesięcy temu jedna z pracownic bloku więziennego zaczęła przemycać nam informacje odnośnie rozkładu stacji. Z tego co pamiętam, miała na imię Lindsay.
- Przeczytaliśmy kilka informacji o niej z komputera w strefie A - zauważyła Vasir, włączając się wreszcie do dyskusji. - Oczekuje na egzekucję. A przynajmniej oczekiwała tydzień temu.
Adiustor, przenosząc swój wzrok na asari, pokiwał głową, potwierdzając tę informację.
- Młoda, ludzka kobieta. Nic nie wymaże jej okrutnej przeszłości, nawet akt miłosierdzia wobec ostatniej trójki zabranych nam dzieci. Sprzeciwiła się dalszym eksperymentom i została przeniesiona do strefy "wychodniej", jak określili to ludzie, którzy po nią przyszli.
Valokarr wydawał się z nieco mniejszą nienawiścią mówić o kobiecie, co dawało Sidorchuk lekką nadzieję. Może doceni również jej brak wkładu w tę całą masakrę?
- Nie wiem jednak, dlaczego postanowiono ją uciszyć na wieki. Około tygodnia temu ludzcy ochroniarze wydawali się być nieco bardziej poruszeni niż zwykle, możliwe, iż nie przestała tworzyć zagrożenia dla całej tej cholernej konspiracji.
Generał westchnął, przenosząc wzrok na korytarz z izolatkami. W ich stronę nadchodził właśnie mały oddział, złożony z piątki podstarzałych turian, a przynajmniej dwójki na przodzie. Każdy z nich dzierżył w dłoni broń, co dostrzegli nawet z daleka.
- Nie mamy czasu. Nie mamy... - mruknął pod nosem Valokarr, nerwowo sprawdzając broń i rozglądając się, jak gdyby szukając zegarka. Wszystkie panele i terminale były jednak nieaktywne.
Nie zdążył dokończyć swych słów, gdy grunt, na którym stali wszyscy z oddziału, nagle zaczął drżeć.
Pierwsze wibracje były dość delikatne - niemal nieodczuwalne dla stóp okutych w pancerz. Lecz z każdą sekundą rosły w sile, przeradzając się w prawdziwe trzęsienie - trzecie już, którego czteroosobowy zespół mógł na tej planecie doświadczyć.
Ponownie uczucie niestabilności podłoża spowodowało podjechanie do gardła żołądka, który chciałby wydostać się na zewnątrz. Odruch nakazał złapać się ściany, biurka, czegokolwiek, jak gdyby miało to powstrzymać przed możliwym upadkiem w chwili zawalenia się podłogi lub sufitu. Lecz kilka sekund trwogi minęło dość szybko, pozostawiając po sobie echo krzyków turiańskich dzieci, niesione korytarzem izolatek.
- Znajdujemy się obecnie najniżej z całego kompleksu a ja nie mogę wyprowadzić swoich ludzi na powierzchnię jeśli nie zabezpieczymy wyjścia z tego ośrodka, kapitanie! - warknął Valokarr, czując stres wywołany wstrząsem. Oddział turian zatrzymał się w korytarzu, badając zawartość jednej z klatek, z której dobiegały najgłośniejsze głosy i niekiedy krzyki.
- Posiadam przeznaczony do tego zadania i wybrany, mały oddział uderzeniowy, który planowałem podzielić na dwa składy, by każdy wyruszył innym, znanym nam wyjściem na powierzchnię. Jeśli tylko jesteście gotowi nam pomóc, kapitanie, z chęcią przyjmiemy waszą ofertę.
Mimo uprzejmych słów, Adiustor nie był ani miły, ani spokojny. Jego głos był natarczywy, nieznoszący sprzeciwu, czego nie mogli się po nim dziwić. Słyszany przez nich płacz oraz świadomość, iż pod nimi znajduje się jeszcze jedna, więzienna strefa, możliwie pełna turian na skraju wyczerpania, musiała wywierać presję na dowodzącym oraz ich czwórce - możliwie jedynej nadziei.
Do świadomości Vallokiusa wdarła się myśl - myśl o kompanach, dwójce turian skrytych w ośrodku badawczym na powierzchni. Moduł z pewnością był cały i mógł pomieścić może nawet dwudziestkę osób. Był też moduł drugi, również nietknięty - kolejne dwadzieścia. Gdyby dostarczyć ewakuowanych najpierw tam, do czasu, aż przybędą posiłki, dodać odpowiednie skoordynowanie, w głowie kapitana począł układać się nieco sensowniejszy plan. Ten plan właśnie był brakującym ogniwem do przekonania go, iż wydostanie stąd ludzi Valokarra - wciąż nie wszystkich, może nawet nie większości - jest realne do osiągnięcia, jeśli tylko znajdą inne wyjście niż przez piramidę.
- Jednym wyjściem tutaj trafiliśmy, prowadzi na początek kompleksu. Które znacie jeszcze? - odezwała się Tela, wcinając się zanim Vallokius zdążył odpowiedzieć.
- Korytarz serwisowy. Wychodzi w strefie cywilnej, obok sekcji laboratoryjnej. Przejść przez nią i powinniśmy znaleźć się w S - odrzekł generał, przenosząc swój wzrok na Widmo. - Zespół od strony A będzie stanowić dywersję. Oba spotkają się w sekcji laboratoryjnej.
Oczywiście, nie miała to być łatwa przeprawa i doskonale zdawali sobie z tego sprawę. Musieli jednak podjąć decyzję. Ponura grupka turian wreszcie dotarła do pozostałych, stając kilka metrów od generała i milcząc, czekając, aż ten zwróci uwagę na nich. Ich siłę wyrażał fakt, iż, w przeciwieństwie do większości mieszkańców tych stref, których widzieli, ci nie słaniali się na nogach i względnie pewnie trzymali karabiny. Patrząc się, oczywiście, głównie na Olgę.
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1952
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: [Rdzawe Morze -> Karath] AZ-99

5 sty 2016, o 15:08

Słowa Valokarra zgadzały się z tym co sami odkryli do tej pory. Vex słuchał jego opowieści w milczeniu, spoglądając na pociętą zmarszczkami twarz starego turianina. Żadne słowa nie mogły wywołać chociaż zbliżonej emocji po tym co widzieli w klatkach, a kolejne informacje o tym co robili ludzie wpadały tylko do tego samego, powiększającego się zbiorowiska goryczy. Inny głosik w jego głowie, ten chłodny i bezosobowy, zwracał jednak uwagę na drobniejsze fakty, które zawierała historia - dyscyplinę z jaką odbywało się uwięzienie turian, szczelny system w jakim operowali, przemyślane działania. Wszystko poruszające się wręcz z wojskową precyzją, jeżeli pominąć okrucieństwa i makabryczne badania.
Trzęsienie ziemi sprawiło, że porucznik zachwiał się na nogach, złapany w chwil zamyślenia. Oparł się plecami o jedną ze ścian, odruchowo spoglądając w górę na tony ziemi i betonu, które oddzielały ich od powierzchni i które groziły pogrzebaniem ich w tym nawiedzonym miejscu na wieki. Dopiero, gdy drżenie ustało, wciągnął powietrze przez zęby.
Jak nie eksplodująca magma na dnie oceanu, to kompleks walący się pod naporem trzęsienia ziemi.
"Natura mnie nienawidzi."
- Brzmi sensownie. Jeżeli uda nam się odbić strefę S i starczy nam czasu, możemy poszukać tam informacji o waszych pancerzach i dodatkowej broni - dodał, kiedy generał zakończył przedstawianie planu. Spojrzał przelotnie na drugą grupkę turian, oceniając ich stan i uzbrojenie. - Jeszcze dwie sprawy, generale. Pierwsza: czym dysponuje przeciwnik? Spotkaliśmy was w korytarzu świeżo po walce, rannego i otoczonego przez ciała naszych rodaków. Pośród nich nie było żadnego z ludzi. Z czym przyjdzie nam się spotkać? Rozpoznał pan ich uzbrojenie i pancerze?
Cały ten ośrodek był zamknięty w czasowej bańce, a sprzęt który do tej pory spotkali, miał ponad trzydzieści lat. Jeżeli to samo tyczyło się broni i pancerza ludzi, ich szanse nieznacznie rosły.
- I druga. Olga Sidorchuk. - Tu Vex na chwilę zawiesił głos, by dać mężczyźnie przetrawić imię i nazwisko kobiety. - Zamierzam oddać broń członkowi naszego oddziału. Jest zdolnym żołnierzem i będziemy potrzebowali jej podczas akcji.
Nie było to pytanie, a raczej informacja, ale porucznik poczuł, że powinien przygotować na to Adiustora i jego oddział. A cała reszta... Plan praktycznie wymagał tylko zielonego światła od strony kapitana i mogli ruszać.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Olga Sidorchuk
Awatar użytkownika
Posty: 147
Rejestracja: 8 sty 2014, o 19:04
Miano: Olga Sidorchuk
Wiek: 32
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: służbistka SOC, pion Nadzwyczajnego Reagowania
Postać główna: Rebecca Dagan
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 18.570

Re: [Rdzawe Morze -> Karath] AZ-99

6 sty 2016, o 12:40

Milczała, milczała uparcie, choć w ogólnym rozrachunku może wcale nie powinna. Teraz wydawało się to najrozsądniejszym rozwiązaniem, co nie znaczyło, że Sidorchuk była przekonana co do słuszności swego zachowania. Czuła się źle z tym, że tak łatwo dała odsunąć się na bok, że zdusiła swoje własne zdanie na rzecz żałosnej potulności. Szczególnie, że przecież nie ze wszystkim się zgadzała. Nie miała nic przeciw zorganizowaniu ewakuacji, naprawdę - nie podobało jej się tylko to jednostronne myślenie. Tylko lub aż, zależy jak na to spojrzeć. Ale.... Ale milczała. Bo tak. Bo taki był rozkaz, a ona, cholera, umiała się do rozkazów stosować nawet wtedy, gdy nie do końca do niej przemawiały.
Zauważmy, że gdyby dotąd jeszcze nad sensem ewakuacji się zastanawiała - jasne, że tego nie robiła, konieczność była oczywista, ale gdyby - to za argument przełomowy mogło posłużyć chociażby trzęsienie ziemi, jakie wdarło się w całą dyskusję ledwie chwilę później. Złapanie się ściany jednej z klatek było odruchem, którego nie potrafiła powstrzymać. Gdy grunt zaczął tańczyć im pod nogami, jedynym celem stało się zachowanie równowagi, to jasne. Dopiero potem, gdy drżenia powoli wygasły, pojawiła się kolejna myśl. Myśl, że być może spędzili tu zbyt dużo czasu - i że muszą stąd uciekać, po prostu muszą.
Sam plan, jaki przedstawił generał, nie był najgorszy. Sidorchuk nie odzywała się, ale myślenia nikt jej jeszcze nie zakazał, stąd mogła na spokojnie ocenić zamiary turian. Nie były złe. Co więcej, może nawet były wykonalne, tylko... Powrócił problem. Problem, jakim najwyraźniej była ona. Jeśli znów miało paść żądanie, by szła przodem, najlepiej odpowiednio daleko przed resztą, w dodatku najlepiej nieuzbrojona... Rosjanka ponownie zacisnęła zęba. To i tak nie do niej należała decyzja, prawda? Nie w tej chwili. Teraz wszystkie ustalenia należały do turian i...
Uniosła wzrok, gdy ze strony porucznika Viyo padło takie a nie inne oświadczenie. Oświadczenie. Vexarius nie pytał, zgadza się? To było pocieszające, choć nie zmieniało faktu, że sprawa nie była tak prosta. Wystarczyło spojrzeć na podległych generałowi żołnierzy. Cóż z tego, że Viyo oświadczał? Jeśli generał się nie zgodzi, będą mieli impas, a Olga jakoś nie liczyła na to, że jej zespół odmówi pomocy turiańskim bojownikom tylko dlatego, że ci nie zgodzą się na oddanie jej broni, na ponowne wciągnięcie jej w szeregi pełnoprawnych członków ekipy.
Tak czy inaczej mogła tylko czekać, z napięciem spoglądając to na Vallokiusa, to na Valokarra.
so much grenade!

ObrazekObrazek
75% na odrzucenie przy walce wrecz
+ 10% do obrażeń w walce wrecz
- 10% zmniejszony koszt użycia mocy
+ 10% celności broni przy użyciu celownika (+ 2 PA)
- 20% cen w sklepach

Vergull Vallokius
Awatar użytkownika
Posty: 254
Rejestracja: 30 cze 2013, o 00:06
Miano: Vergull Vallokius
Wiek: 37
Klasa: Szpieg
Rasa: Turianin
Zawód: Wojskowy
Postać główna: William Kraiven
Lokalizacja: Karath
Status: Ex-kapitan 10. Oddziału Specjalnego / Kapitan jednostki Zwiadowczo-Uderzeniowej
Kredyty: 56.550
Medals:

Re: [Rdzawe Morze -> Karath] AZ-99

6 sty 2016, o 18:19

Kapitan słuchał opowieści Valokarra w milczeniu i skupieniu. Trochę zadziwił go fakt, że generał postanowił pominąć część pojmania przez ludzi. Być może była to na tyle wielka skaza na honorze, że postanowił nie dzielić się z nią z innym turianinem. Jednakże będzie musiał przekazać pełny raport zwierzchnikom. Oczywiście jeśli dane im będzie zobaczyć jeszcze światło dzienne. Vergull nie potrzebował informacji o walce z ludźmi podczas oblężenia. To wszystko było zawarte w holovidach, ale ciekawość mimo wszystko pozostała. Dopiero jak ponownie temat zszedł odnośnie badań, Vergull znów poczuł złość. Dokładnie opisywane wydarzenia oraz eksperymenty na turianach pobudziły wyobraźnie. Kapitan nie chciał zbyt dużo myśleć na ten temat. Zaciskając prawą pięść, strawił tą najgorszą opowieść. Poczucie obowiązku wciąż walczyło z zemstą w myślach kapitana. Do czasu, aż Valokkar wspomniał o ludzkiej kobiecie, która zaryzykowała swoje życie by przerwać ludzkie barbarzyństwo. Vallokius uspokoił się wtedy na moment, bowiem przypomniał sobie odkrycie na górze. Tam również inna ludzka kobieta postawiła się swoim zwierzchnikom, przypłacając za to swoim życiem. Mimo braku informacji co dokładnie się tam wydarzyło, można było i tak wysunąć jeden wniosek. Byli tu ludzie, którzy sprzeciwiali się temu bestialstwu. Dlatego też, trzeba dać innym przebywającym tutaj ludziom możliwość poddania się. Nie zasługują na śmierć spowodowaną zemstą turianina. To by było dla nich zbyt surowe.
W miarę jak Vallokius przez chwilę oddał się kontemplacji co do swoich dalszych poczynań, poczuł znów te wstrząsy. Chcąc czy nie chcąc, nie mógł zachować równowagi. Ból w nodze wciąż był odczuwalny. Upadek na jedno kolano co prawda nie był tak straszliwy i bolący jak ten jaki doświadczył jakiś czas temu, ale i tak poczuł irytację względem siebie. Pozwolił bestiom się podejść, płacąc za to upierdliwym urazem, przeszkadzającym w jego działaniu. Nie mniej, ten wstrząs dał mu co nieco do myślenia. Było to kolejne, które doświadczyli. Być może nawet znacznie potężniejsze niż dotychczas. To już nie mogła być zwykła ekologiczna przyczyna. Coś to musiało wywoływać. Dopiero jak się podniósł ociężale, skomentował na głos nieco zirytowany - Na duchy...co wywołuje te trzęsienia ziemi?! - następnie spojrzał na Generała, wysłuchując jego planu ewakuacji. Kiwnął głową potwierdzająco, zgadzając się nad zaproponowaną przez niego taktyką. Tylko nie podobało mu się to, że ludzie mogli właśnie tego chcieć. Pułapka była bardzo prawdopodobna, a Vallokius nie wiedział czym dysponował przeciwnik. Turianie, którzy udadzą się dokonać dywersji mogą nie wyjść z tego cało. Jak słusznie porucznik zauważył, trzeba dowiedzieć się z czym przyjdzie walczyć i być na to przygotowanym. Tyczyło się to również sprawy ich ludzkiego członka drużyny. Będzie im potrzebny do tego frontowego ataku.
- Będą na nas czekali, a duża siła ognia z naszej strony będzie niezbędna do przeprowadzenia szturmu - zerknął przez chwilę na Olgę, po czym znów spojrzał na generała - Tym samym potrzebny nam będzie arbiter do przechwycenia jeńców jeśli ludzie zechcą się poddać. Zarówno oni jak i my jesteśmy wspólnotą międzygalaktyczną - odparł dość niechętnie na ten stan rzeczy - W przeciwieństwie do nich, czy tego chcemy czy nie, musimy przestrzegać zasad, generale - powołał się na kodeks turiański, mając nadzieję, że Valokarr pomimo zniszczenia psychicznego, pamięta o przysiędze wojskowej - Dlatego też pomimo, że porucznik postanowił za mnie już zadecydować - kątem oka spojrzał na turianina, ale ostatecznie skupił się na generale, kończąc zdanie - To Olga Siderchuk weźmie udział w szturmie, gdyż dalej pierwotnie wchodzi w skład mojej jednostki - był przekonany, że ludzka kobieta zrobi co do niej należy. Jeśli nie, sam poniesie za to odpowiedzialność. Odpowiedziawszy, sięgnął po ładunek wybuchowy wraz z miną zbliżeniową, przekazując je generałowi - Niech pański oddział dywersyjny zrobi z tego użytek. Choć szczerze wolałbym by do tego nie doszło - słynne powiedzenie "plecy turianina zobaczysz dopiero po jego śmierci" nie wzięło się znikąd. Na twarzy Vergulla malował się smutek. Pomimo, że przelana turiańska krew by odnieść ostateczne zwycięstwo była w ich odczuciu czymś obowiązkowym i normalnym.
Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek BONUSY: 20% zniżki przy zakupach [implant] | Raz podczas walki auto.sukces podczas testu na trafienie [implant]

Wróć do „Galaktyka”