- Ja cię pieprzę, Hawk. Naprawdę myślisz, że znajdziesz tam coś fajnego? - poirytowany głos Deuce'a odbił się echem po kabinie kobiety, kiedy dopasowywała do pancerza zakupione naramienniki.
- Oj daj spokój. Kto mógł wysłać ten sygnał SOS? Jeśli Błękitne Słońca, to znowu będą mieć u mnie dług. Coś tam być musi, wolę zbadać to pierwsza - odparła obojętnie, jakby przyzwyczajona do takiego stosunku załoganta do niej.
Bo w rzeczywistości przyzwyczajona była. Co prawda odzywając się przez komunikator czy w obecności innych członków załogi pilot odnosił się do niej z wyraźnym szacunkiem, ale na osobności były to raczej relacje przyjacielskie, niż dowódca - podwładny. - Dupa do góry, postawię ci kolejkę w Zaświatach! - dodała po chwili i, widząc jego minę, parsknęła śmiechem. Złapała za hełm i wyszła z pomieszczenia.
- Voodoo, Ricker, idziecie ze mną. Jęczeliście na mrozy Noverii to mam dla was idealne miejsce.
Mężczyźni popatrzyli po sobie wyraźnie przerażeni.
- Gdzieś koło 60 stopni Celsjusza wam odpowiada, prawda? - wyszczerzyła się złośliwie i ruszyła w kierunku hangaru, słysząc, jak mężczyźni zaczynają się kłócić, który z nich wpakował obydwu w to gówno.
Chwilę potem znaleźli się na powierzchni planety, w pobliżu miejsca, z którego nadano sygnał SOS.
- Oczy szeroko otwarte - rzuciła, wyciągając karabin szturmowy.
- Nie lubię misji ratunkowych - jęknął barczysty mężczyzna przezywany "Voodoo", sięgając po swój karabin i stając obok Hawk.
- Naprawdę myślisz, że przylecieliśmy tu kogokolwiek ratować? - zadrwiła kobieta, unosząc brwi, czego nie mógł dostrzec przez hełm, który zakrywał twarz Jean. - Bierzemy ile się da i spadamy.
Wyświetl wiadomość pozafabularnąPancerz:
1,
2. Odpiszę jak wrócę, koło 22 może. :>