W galaktyce istnieje około 400 miliardów gwiazd. Zbadano lub chociaż odwiedzono dotąd mniej niż 1% z nich. Pozostałe światy oraz bogactwa, które zawierają, wciąż czekają na odnalezienie przez korporacje lub niezależnych poszukiwaczy.

Matthew Tarczansky
Awatar użytkownika
Posty: 339
Rejestracja: 23 lis 2014, o 20:31
Miano: Matthew Tarczansky
Wiek: 32
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Oficer Techniczny
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 35.880
Medals:

[Rozpadlina Kalestona -> Pandora] Gehenna

14 wrz 2015, o 23:35

NAZWAGehenna
LOKALIZACJARozpadlina Kalestona -> Pandora
TYPPlaneta skalista
PROMIEŃ7507.51 km
MASA9.21 x 10^24kg
GĘSTOŚĆ7.38 g/cm3
GRAWITACJA13.1 M/s^2
V UCIECZKI15,21 km/s
DOBA48,41 godzin
ATMOSFERAAZOTOWO-TLENOWA
CIŚNIENIE1,059 at
[boxmid][center][size=150][font=http://fonts.googleapis.com/css?family=Iceberg family=Iceberg][u]Skład atmosfery:[/u][/font][/size][size=120] [b]63%[/b] azot [b]30,1%[/b] tlen [b]5,3%[/b] inne [b]1,6[/b] dwutlenek węgla [/size] [size=150][font=http://fonts.googleapis.com/css?family=Iceberg family=Iceberg][u]Informacje dla podróżnych:[/u][/font][/size] [color=#4080BF]⊳ Planeta pustynna. Lądowanie poza wyznaczonymi miejscami wyjątkowo [b]zalecane[/b]. [/color] [color=#4080BF]⊳ Niestabilne warunki pogodowe, silne wiatry, częste burze piaskowe, ekstremalnie wysokie temperatury. Zaleca się niewystawiania się na działanie słońca i stosowanie filtrów UV. [/color] [color=#FFFF40]⊳ Planeta od lat szargana społecznymi zatargami i potyczkami organizacji przestępczych. Szanse na jakiekolwiek człowieczeństwo ze strony miejscowych: znikome, a wręcz zerowe. Zaleca się ostrożność i posiadanie jakiejkolwiek środka przymusu bezpośredniego.[/color][/center][/boxmid][boxmin][center][size=150][font=http://fonts.googleapis.com/css?family=Iceberg family=Iceberg][u]Temperatura minimalna:[/u][/font][/size] [size=120]16'C[/size] [size=150][font=http://fonts.googleapis.com/css?family=Iceberg family=Iceberg][u]Temperatura średnia:[/u][/font][/size] [size=120]46'C[/size] [size=150][font=http://fonts.googleapis.com/css?family=Iceberg family=Iceberg][u]Temperatura maksymalna:[/u][/font][/size] [size=120]89'C[/size][/center][color=#FFFF40]Temperatura zmienna w zależności od obszaru planety. Uprzejmie uprasza się o unikanie rejonów równikowych ze względu na bardzo wysokie temperatury. Zanotowano tutaj również aktywność organizacji zwanej Zaćmieniem w miejscowości o Nowe Folsom. Uprasza się o unikanie ciemnych zaułków i przyjmowania napojów od nieznajomych. Najlepiej przywieźć ze sobą wszystko, co niezbędne do życia. [b]BOOYA! WYPIERDALAĆ NIEZNAJOME WSIURKI![/b] - Gearheads... [/color][/boxmin]

Gehenna. Status planety jest bliżej nieokreślony. W wielu dokumentach Przymierza i Rady nadal widnieje ona jako kolonia karna, lecz od dobrej dekady żaden przestępca nie został tu zesłany, przynajmniej z ramienia służb wspomnianych przed chwilą dwóch organizacji. Ten dokumentacyjny bałagan panuje nie bez przyczyny. Prawda jest taka, na powierzchni społeczeństwo składa się przynajmniej z 90% z osadzonych na tej kolonii karnej. Widnieją jako skazani i zesłani do kolonii karnej na dożywotnie ciężkie prace w tamtejszych zakładach przemysłowych. Bogata jest bowiem w liczne surowce naturalne, choć z pozoru na taką nie wyglada. Sucha, wyjałowiona gleba, nieskalana deszczem od przynajmniej stu lat to idealne miejsce do tego, aby usadzić tam paru skazańców. Zmusić ich do ciężkich robót i doprowadzić do wycieńczenia psychicznego i fizycznego. Ogólne założenie tej kolonii karnej było mniej humanitarne, niż takie jakie widnieje w kartotekach. O resocjalizacji nie było tutaj mowy, tutaj miało się pozbawiać ludzi chęci do życia i eliminować ich na zawsze z życia społecznego. Gehenna powstała po to, aby zgodnie z nazwą budzić respekt, być prawdziwą przestrogą na tych, którzy nie są z prawem za pan brat. Dla skazańca miała być prawdziwym koszmarem. Po zesłaniu pierwszych 5000 skazanych na tą planetę w roku 2171, pod koniec roku zostało około 1500 osób. Przymierze widząc efektywność swojego systemu sprawiedliwości, zaczęło nadsyłać tam coraz więcej jednostek skrajnie niebezpiecznych, z nadzieją, iż ekstremalne warunki pogodowe i ciężka fizycznie praca doprowadzi do "samowyniszczania" się przestępców. Wybudowano dla nich specjalne placówki karne. Tak zwane: Zurbanizowane Jednostki Resocjalizacyjne. Swoją budową przypominały miasta, miasteczka z pomniejszych kolonii Przymierza. W efekcie baraki mieszkalne były celami, a po ulicach oprócz jednolicie ubranych jegomościów, łazili uzbrojeni strażnicy. Niezbyt mili dla swojego otoczenia. Nietrudno było się domyślić, że dla skazanych nie była to komfortowa sytuacja i chcieli jak najszybciej opuścić to miejsce. W poszczególnych placówkach zawiązały pierwsze sojusze, które tylko czekały na okazję, by móc odbić się od dna. Okazja nadeszła dopiero w roku 2178, nakłady finansowe Przymierza na kolonię z roku na rok malały, a na Gehennę zsyłano coraz więcej skazanych. Przeludnione ZJR-y były coraz trudniejsze do opanowania. Liczne zamieszki, małe rewolty i próby przejęcia władzy nad kolonią przez "kolonistów" pojawiały się coraz częściej. W końcu w październiku 2178 r. doszło do największego zjednoczenia tutejszych grup, na czele której znaleźli się Gearheadzi, rzekomo powiązana z Zaćmieniem grupa piratów. Znana z napadów na okręty, handlu trefnymi częściami oraz obrotu zanieczyszczonym piezo. Rewolucja zwana przez miejscowych "Godziną W...pierdolu" była jak do tej pory największym buntem w dziejach więziennictwa. 45 tys więźniów opanowywało kolejne placówki i w efekcie przejęło władzę. Przymierze szybko zrezygnowało z wsparcia dla stacjonujących tam żołnierzy i pozostawiło ją samopas, licząc iż to zjednoczenie było jedynie chwilowe, a tamtejsza społeczność po prostu pozabija się.
Stało się inaczej, co prawda. Zjednoczenie trwało krótko, szybko po przepędzeniu służb więziennych i nabiciu ich ciał na pale ostrzegawcze. Nazywana przez niektórych "Drugą Omegą" stała się ośrodkiem handlu piezo, kradzionych pojazdów i licznych spluw do wynajęcia. Tutejsza "władza sprawcza" uważa, że jest ona w pełni niezależna i suwerenna, lecz wszyscy wiedzą o bardzo licznych wpływach Zaćmienia i Błękitnych Słońc, którzy tutaj werbują i przeszkalają swoich "żołnierzy", dzięki czemu tutejsze szychy zgarniają ogromne ilości kredytów na swoje szemrane interesy.
[youtube]https://www.youtube.com/watch?v=5fzYnN5Nv_0[/youtube] Obrazek "Stoi w dokach krążownik wielki, niedokończony, piękny, oparty o belki. Pełen wolframu, miedzi i stali...Znaleźli go ONI i...Zajebali." - fragment miejscowej legendy.

Nowe Folsom - jedna z sześciu ocalałych ZJR na planecie. Opanowana przez gang Gearheadów, ściśle współpracujących z Zaćmieniem. Paradoksalnie, jest to wyjątkowo spokojne miejsce. Może to ze względu na specyfikę prowadzonych tutaj interesów, w których ludzie z tej organizacji są najlepsi. Zamiast strzałów z karabinów, słychać tutaj nieprzerwanie szlifierki, piły i syk palników plazmowych rozcinających metal. Szczęk stali jest tutaj tak powszechny, że nikt nie zwraca na niego specjalnej uwagi. Nietrudno domyślić się czym zajmują się miejscowi. Handel złomem, pozornie nieopłacalny, w efekcie jest to jedna z najlepiej prosperujących miejscowości na całej planecie, będąca na językach wszystkich mieszkańców Gehenny. Jeśli ktokolwiek chce kupić sprawne silniki fuzyjne znane z jednostek Przymierza, właśnie tutaj może tego dokonać. Są tu znaleziska, jakich może pozazdrościć Littlesucker...rzekomo ośrodek najlepszych mechaników w półświatku. Warto wspomnieć, że oni właśnie tutaj się zaopatrują. Jeśli chodzi o centrum szemranej inżynierii, to znajduje się ona właśnie tutaj. Piękne miejsce, dla ludzi kochających zapach tlenków metali i toksycznych gazów o poranku. Tak, dla rozbudzenia, ot co. Praca wre tutaj cały czas, a każdy kto odmówi jakiegokolwiek wkładu w rozwój "społeczności" zostaje nabity na pal, znajdujący się tuż przed głównym wjazdem do miasta. Jest on jednym z licznych straszaków postawionych na drogach tej brutalnej planety i pełnią one rzecz jasna rolę broni psychologicznej, na którą...Nikt już nie zwraca uwagi, ale przecież nabijanie ludzi na pale jest przecież takie zabawne, czyż nie? Miejsce odstrasza swoim wyglądem, znalezienie tutaj czystego kawała ściany, podłogi...Czy jakiejkolwiek roślinności graniczy z cudem. Wszystko pokryte jest opiłkami metali, bowiem każdy ma gdzieś przepisy BHP i odzyskuje złom w każdym możliwym miejscu. Do tego warto dodać odór i dym unoszący się z prowizorycznych hut. W miejscu jednak mieszkają i pracują osoby, które nie chcą każdego dnia oglądać się za siebie, tak jak w Alcatraz II czy Nowych Wronkach, gdzie narkotykowy biznes po prostu...WYMAGA OFIAR. Nie wszystko jest tutaj jednak tak kolorowe jak mogłoby się wydawać. Ludzie żyją w skrajnej biedzie, a miejscowym najemnikom brakuje jednak chęci na to, by panować nad wszystkim. Są dystrykty miasta, w których łatwiej dostać po gębie, niż kupić części. Niemniej jednak, są to miejsca niezwykle rzadko spotykane.
Cmentarzysko otaczające miasto to nic innego jak wraki mniejszych lub większych pojazdów, które wpadły w ręce gangu i czekają na rozbiórkę. Interesującą kwestią może być fakt, iż ostatnio zaczęto sprowadzać stare, batariańskie jednostki z okresu wojny. To im przykuwa się szczególną uwagę i pieczołowitość wykonywanych cięć. Długie inspekcje nie są spowodowane zwykłym przypadkiem lub kaprysem tutejszego możnowładcy, tym bardziej, że okręty z tamtego okresu są badziewne i nie zbija się na nich kokosów. Mieszkańcy miasta zaczynają mówić między sobą, że ich szef po prostu zwariował, lecz niektórzy mówią coś o okazji życia. Cholera wie. Janusz powiedział, że wszystko wyjdzie w najbliższym czasie i może sprawić, że rozwiną swoje skrzydła i poniosą ich, aż na Omegę. Tia...

Charles

-To naprawdę fascynujące, nieprawdaż?-Profesor Serrano zadał pytanie swojemu ochroniarzowi. Był naprawdę mocno nakręcony faktem, iż dokonał tak wspaniałego odkrycia. Do tego na tak niebezpiecznej planecie. Można było odnieść wrażenie, że pierwszy raz od wielu lat opuścił swój gabinet, co w sumie...Nie mijało się specjalnie z prawdą. To faktycznie, była to jedna z pierwszych jego podróży. W życiu. Wydawało mu się, że jest to zwyczajna wycieczka krajoznawczo-odkrywcza. Nie był świadomy zagrożeń, a fakt posiadania ochroniarza (notabene wynajętego przez jego nadopiekuńczą żonę) czynił go jeszcze bardziej frywolnym. Niecierpliwie przebierał nogami, cieszył się jak dziecko z wydarzenia jakie miało nadejść.
Złoty okręt, on naprawdę istnieje!
Przeszło przez myśl historyka, który na samą wizję tego wspaniałego okrętu dostawał krótko mówiąc erekcji, niestety...Widocznej, co mogło zrazić niektórych pasażerów statku, który właśnie zmierzał do Nowego Folsom, miasta, w którym znajdował się jedyny tak duży port kosmiczny na planecie, za lądowanie trzeba było zapłacić naprawdę wiele, lecz czego to się nie robi dla nauki i utarcia nosa sceptykom z uniwersytetu, prawda?
-Charles. Co o tym sądzisz? Jak myślisz? Uda nam się to znaleźć? Mam nadzieję, że tak. Matuchno, to takie fascynujące!-Dodał. W trakcie podróży historyk dał dokładny wykład swojemu towarzyszowi o tym, czego tak naprawdę szukają i tego, do czego to może doprowadzić. Zadanie Striker'a była niezwykle proste. Miał pilnować, aby profesorowi nie spadł włos z głowy. Myślenie i dokonywanie wszelkich rozmów trzeba było zostawić jemu. Tak przynajmniej widniało na umowie, jaką podpisał z Earl'em. Uradowany niczym dziecko, obserwował widok za oknem. No cóż, pustynia. Hipnotyzująca, przykuwająca spojrzenia ogromnymi ilościami...Skał, piasku, no i...Skał. Wspomniano już o piasku? Nieważne. W końcu na horyzoncie pojawił się cel ich podróży, Nowe Folsom. Wyróżniało się spośród pustkowi chociażby tym, że nie było pustkowiem. Wyglądało na pełnoprawne miasto, tętniące życiem...O dziwo. Otoczone stalowymi, wysokimi na 5 metrów murami miejsce, wyglądało na jedyne w okolicy miejsce mogące ochronić przed upalną pogodą, która była równie bezlitosna, co prawa panujące na tej planecie.
-Wyobraź sobie...Te cuda, te znaleziska, te...-Earl nie zdążył dokończyć zdania, bowiem zostało ono brutalnie przerwane przez jednego z pasażerów. W następujący, dość nieprzyjemny sposób.
-Ja pierdolę, facio. Całą drogę pierdolisz o jakiś batarianach, rzygać już się chce. Normalnie, pchasz się w gips.-Warknął, czarnuch warto dodać. Osobnik o wyjątkowej niedbałości o dziedzictwo kulturowe ludzkości i historię jego własnej rasy sprawił, że Earl zrobił się czerwony na twarzy, a jego ekscytacja natychmiast zamieniła się w gniew. Już był gotowy wygarnąć wszystko bydlakowi, jednak informacja o zbliżającym się lądowaniu mu przerwała. A całą wypowiedź mężczyzny skwitował jedynie westchnięciem. Kiedy transportowiec wylądował, a nasi bohaterowie opuścili pojazd mogli już na spokojnie rozpocząć poszukiwania. No tak, gdyby nie zdarzenie...Niestety, smutne i zwyczajne dla tej planety.
-I CO, HOMIE?! GÓWNO MNIE TO OBCHODZI! CZEMU TO ROBISZ, HA?! TO DLATEGO, ŻE JESTEM CZARNY, CZARNUCHU?!-Dało się usłyszeć warknięcie ze strony jednego z biorących udział w kłótni przedstawiciela rasy czarnej. No cóż. Ci akurat nie byli mile widziani w Nowym Folsom. Zazwyczaj najwięcej odzyskanego towaru brali dla siebie. To było nie do przyjęcia, dlatego spotkało się z szybką reakcją, patrolujących okolicę portu najemników.
-Jeśli chcecie zatrzymać swoje długie, czarne, pałsztajny radzę wam się zabrać do roboty. Wiecie, że Janusz nie wybacza. Pierdolone czarnuchy.-Rzucił turianin, wyposażony jak prawdziwy żołnierz sektora prywatnego. Prawilny Mściciel, dobry pancerz. Czego chcieć więcej? Ostatnie zdanie dokonało cudu socjologicznego. Kłócąca się przed chwilą grupa przeniosła cały swój gniew na turianina, który miał czelność nazwać czarnego człowieka, czarnuchem. Przecież wiadomo, że tylko czarnuch może nazwać czarnuchem tylko czarnucha. Nikt inny nie ma do tego prawa. Ta zniewaga krwi wymaga.
-Charles. Widzisz? To takie dzikie, takie...prymitywne. Ach! FASCYNUJĄCE!

Alexis

Znajdowała się na Gehennie od kilku dni. Prowadząc poważny wywiad środowiskowy, który mógłby pomóc jej w wykonaniu zadania. Było ono bardzo proste. Zdobycie współrzędnych prowadzących do legendarnego batariańskiego okrętu transportowego, w którym znajdowała się większość łupów, jakie zdobyto w trakcie ataków na ludzkie kolonie. Co prawda, Cerberusowi nie brakowało kredytów. Co to, to nie. Poszczególne komórki tej organizacji mają jednak podejrzenia co do ładunku, jakim miałaby być eksperymentalna technologia Przymierza, do tej pory nieosiągalna przez potężne zaplecze naukowo-technologiczne Człowieka Iluzji. Dlatego tak ważne było wyprzedzenie jakiejkolwiek konkurencji i wykluczenie jej z wyścigu po Złoty Okręt. Za wszelką cenę. W wyniku swoich szpiegowskich działań, będąca głównie przeszukiwaniem złomowiska w imię miłościwie panującego tam Janusza, jak i upijanie się z tutejszymi robotnikami w lokalnych spelunach, dowiedziała się w sumie niewiele. Wiedziała jedynie, że batariański przedmiot z tego okresu znajduje się właśnie tutaj. W Nowym Folsom. Wiedziała, że jest na pewno w rękach Janusza. Jednak wyartykułowanie tego imienia na forum kończy się zazwyczaj rozszarpaniem przez varreny. Ewentualnie, cudowną przejażdżką skycarem...z nogami przywiązanymi do tylnego zderzaka pojazdu. Musiała być bardzo ostrożna i nie spalić swojej przykrywki. Nadal musiała zgrywać jednego nowych "poszukiwaczy", szukających przydatnych przedmiotów na pokładach sprowadzonych wraków. Jak na razie, udało jej się znaleźć. Zapalniczkę, ogniwo energetyczne do zasilania awaryjnego toalety, niestety, rozładowane. Jej omni-klucz odezwał się charakterystycznym dźwiękiem połączenia głosowego. Inżynier schowała się zatem w ciemnym zaułku i odebrała połączenie.
-Dzień dobry, agentko Crimson. Jak mija dzień, hm? Obawiam się, że tragicznie, jak wyczytałam z raportów...Nieważne.-W oddali można było usłyszeć cały sztab ludzi, gotowych pomóc Crimson w jej zadaniu. Pracujących w pocie czoła dla dobra całej akcji, która nie była może zbyt kluczowa dla Cerberusa, lecz z pewnością, wymagała przyjrzenia się sprawie. Być może legendy o tym okręcie były prawdą. Wymagało to jednak bardzo, bardzo dokładnego zbadania.
-Poszperałam trochę za Ciebie i znalazłam kilka ciekawych informacji. Otóż ten cały Janusz, to...nie żadna ksywka. To imię, jednego z kluczowych ziemskich szych z gangu Gearheads. Przenieśli tutaj swoje interesy z terenów Polski i Rosji. Iiiiiiii...Jak widzisz dookoła, mają się nieźle. Przedmiot, którego szukasz prawdopodobnie nie znajduje się w samym Nowym Folsom, prawdopodobnie w "rezydencji" Leśniewskiego. A ona znajduje się...500 km stąd. Nikt nie mówił, że będzie łatwo, prawda? I jeszcze jedno, zabieraj się na lądowisko. Ptaszki mi wyśpiewały, że Serrano tam dziś się zjawi. Powodzenia.-Dodała jej oficer prowadząca, niemal natychmiast Crimson odebrała wiadomość tekstową od niej właśnie.
Na orbicie znajduje się nasz satelita, na wypadek problemów, zlokalizujemy niebezpieczeństwo i będziemy informować na bieżąco. Poza tym, masz tu wyciąc z kartoteki Janusza.

Imię: Janusz
Nazwisko: Leśniewski
Pseudonim: Lewatywa
Data urodzenia: 1.1.2141r
Miejsce urodzenia: Kraków

Nie musisz mi dziękować. :P


Sotiria

Drellka w tym samym czasie szukała wieści o swoim dobrym przyjacielu, który z jej informacji wpadł w kłopoty na tej planecie. Prawdopodobnie jest w niebezpieczeństwie, o ile jeszcze w ogóle żyje. Nie odpisywał na jej korespondencję od jakiegoś czasu, dlatego też zmartwiona tym faktem postanowiła rozpocząć prywatne śledztwo w tej sprawie. Jego efekty doprowadziły ją wlaśnie tutaj i ślad niestety się urwał. Znajdowała się tutaj od kilku dni, szwędając się bez celu. W poszukiwaniu jakiejkolwiek najdrobniejszej poszlaki. Nie było to jednak proste, miejscowi nie byli przychylni wobec ras obcych. Było to wyjątkowo, bardzo ludzkie miasteczko. Drelle czy inne wybryki galaktycznej ewolucji nie były tutaj mile widziane, szczególnie gdy nie nosiły insygniów gangu Gearheads. Wyalienowana kobieta nie miała tutaj prostego życia, ale musiała znaleźć ślad. Drobny, najdrobniejszy. Jedynym pozytywem w tej całej sytuacji był fakt, iż tutejszy klimat mógł jej całkiem odpowiadać. Był on wyjątkowo podobny do tego, jaki panował na jej ojczystej planecie. Przechadzając się po ulicach Nowego Folsom była oblepiana wrogimi spojrzeniami. Otoczona w większości ludźmi wzbudzała niemałe zainteresowanie i wrogie zapędy. Skupiła także uwagę tutejszej najemnej służby porządkowej, co nie działało na jej korzyść. Innymi słowy, jeszcze trochę, a skończy źle. Bardzo źle.
Na całe swoje nieszczęście wzbudziła zainteresowanie jeszcze jednej grupy. Tak zwanej, bojówki Folsomowskiej, która znana była ze swojej wyjątkowej nienawiści do ras obcych i dbałości o czystość tego miejsca. Grupka łysych, owiniętych szalikami klubu "RKS Maczetopolice" jegomości z cudownie wyrzeźbionymi, drewnianymi kijami bejsbolowymi w dłoni oraz pięknymi, krwiożerczymi varrenami na smyczy, które odpoczywały przy nogach swoich właścicieli. No...cóż. To mogło rozwinąć się tylko w jeden sposób.
-A na drzewach zamiast liści będą wisieć drell...eeeee...drelliści!-Jeden z nich wydał coś w rodzaju okrzyku bojowego, który postawił w gotowości wszystkich pobratymców tego osobnika. Chwilę później unieśli swoje piękne kije w powietrze i ruszyli w jej kierunku. Podobnie jak varreny, które wyglądały na wyjątkowo głodne. W takiej sytuacji jedynym wyjściem mógł być jedynie odwrót taktyczny. Znajdowała się jednak w miejscu, które uniemożliwiała porządne wykonanie tego manewru. Otoczona barakami, miała do wyboru jedynie ciemne uliczki, co w realiach tej planety nie może być gorszym wyjściem lub...Drzwi, otwierające się drzwi, z których wystawiła się ludzka dłoń.
-No dalej! Chodź! Tutaj nie wlezą!-Mogła usłyszeć, męski, delikatny głos. Jakby był w trakcie mutacji. Nie mogła chyba trafić gorzej, lecz pomocna dłoń w perspektywie śmierci na środku ulicy lub ciemnej uliczce mogła okazać się bardzo kusząca.
ObrazekObrazek THEME|WORK THEME|SPACESUIT|CASUAL|VOICE|ARMOR Premia technologiczna: +20%
Bonus do tarcz: +15%
Bonus do celności strzelby: +5%
Zwiększenie siły i obrażeń od mocy technologicznych: 15%
Zwiększenie obrażeń zadawanych przez Spalenie: 10%
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Pandora] Gehenna

15 wrz 2015, o 00:18

-Aha.
Tylko tyle był wstanie odpowiedź na kolejne bezsensowne pytanie ze strony swojego "szefa". Jego trajkotanie doprowadzało go do furii, aby się wyluzować napierdalał równomiernie tyłem głowy w statek.Jeszcze chwila tego gadania i go zapierdole pomyślał. W swoich myślach wyobrażał sobie jak go zabija na tysiące rożnych sposobów. Niby się cieszył, w końcu jakaś praca z której może zdobędzie trochę kredytów na kontynuowanie swojego marnego żywota. W ogóle jakim trzeba być kretynem żeby wierzyć w jakiś zaginiony statek?
-Aha.
Przez jego gadanie czuł jak coraz bardziej zanikają resztki jego mózgu. Kiedy doktorek sobie tak słodko rozprawiał nad swoim "złotym statkiem" on obserwował pokład. Wiedział już w jaki syf leci, w sumie to czuł się jakby wracał do domu. Wszędzie więźniowie lub najemnicy, jeszcze brakowało ruskich...w sumie nie dobrze że ich nie ma. Bo gdyby byli i zobaczyli tatuaże związane z jego byłymi kamratami mogło by to się źle skończyć. Kątem oka zobaczył murzyna który zbliżał się do naukowca. Na początku chciał go ostrzec, ale w sumie po co? Może się czegoś nauczy? Jakie było jego wielkie zaskoczenie że mimo dostania całkiem potężnego ciosu on dalej gadał. Ale już wiedział przynajmniej z kim ma do czynienia. Kiedy siedział znał takich bardzo dobrze, smutne knypy co gnoiły tych którym więksi już zdążyli wpierdolić. Nie ważne jaki kolor skóry, zawsze to samo. Teraz drą na siebie ryje jak kretyni. A mógł teraz polować na jakąś kobitkę, ale wtedy jeszcze nie wiedział w jak wielki kretynizm się wpierdolił. Spojrzał jak stado otacza turianina. W sumie lubił ich, a ten do tego był najemnikiem czyli takim jakby bratem. Wstał ze swojego miejsca i odezwał się do doktorka.
-Siedź spokojnie, ja to załatwie.
Powoli skierował się w stronę zbiegowiska. Szedł bardzo powoli zastanawiając się jak to rozegrać. Na pewno pokojowego rozwiązania tutaj nie widział więc ściągnął z pleców windykatora i wystrzelił serię po murzynach. Starał się strzelać tak by nie trafić turianina ,a być pewnym że kule trafią ich tak by zabić.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Alexis Crimson
Awatar użytkownika
Posty: 273
Rejestracja: 2 cze 2014, o 22:05
Miano: Alexis Crimson
Wiek: 28
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Inżynier Cerberusa
Postać główna: Irene Dubois
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 21.400

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Pandora] Gehenna

15 wrz 2015, o 09:24

Ze wszystkich, których Cerberus miał, musieli wybrać właśnie ją.
Grzebała w tym pieprzonym złomie, klnąc cicho pod nosem. Gówno tam, nie żaden złoty okręt. Co miała tu znaleźć? Dokopać się między śmieciami do drugiego, tajnego pokładu, czy co? Znaleźć Janusza i powiedzieć mu "hej słońce, daj mojemu szefowi ten statek, ślicznie proszę"? Wyprostowała się i przetarła twarz dłonią, zupełnie nieświadomie zostawiając na niej brudną smugę. Było gorąco, cholernie gorąco. W Grecji to jeszcze dało się znieść, było morze, fajne towarzystwo, jakimś cudem załatwiła sobie wtedy pracę na statku, całkiem niezłą nawet. A tu? Jebana pustynia jak okiem sięgnąć. Od przylotu nie wytrzymała zbyt długo i szybko kupiła sobie tutejsze ciuchy na jakimś bazarze, prawdopodobnie używane, ale po upraniu i odkażeniu dało się to jakoś znieść. Od tamtej pory nie wyróżniała się za bardzo. Tylko wieczorami, kiedy wychodziła do folsomowych spelun, mogła ubierać się w swoje rzeczy. Cięższe.
Teraz, w jakiejś nijakiej, krótkiej koszulce na ramiączkach i poszarpanych szortach plątała się przy kolejnym wraku, licząc przynajmniej na znalezisko ciekawsze niż kawałek kibla. Też mi zlecenie, kurwa mać. I wtedy odezwał się omni-klucz.
Vanessie odpowiedziała tylko westchnięciem. Ale ciekawostki, które zaserwowała jej kobieta, były... ciekawe. Leśniewski miał rezydencję. Na pewno była w niej klima. W tym momencie to wygrało w rankingu argumentów, które miałyby ją przekonać do zmiany planów.
- Znaczy co, mam dorwać Serrano i przekonać go, że jestem jakimś archeologiem albo historykiem? - skrzywiła się, opierając o ścianę zaułku. - Czy ja wyglądam jak naukowiec?
Pokręciła głową z niedowierzaniem. Nie wiedziała kto ją do tego przydzielił, ale jak się dowie, to na pewno wybierze się żeby z nim porozmawiać. Chciała do swojej kajuty na Hekate. Tam było chłodno, spokojnie i nie musiała biegać z pistoletem u biodra tylko po to, żeby się jakiś łysy z bejsbolem nie przyczepił.
Cóż, żadnego naukowca udawać nie zamierzała, ale na lądowisko mogła się wybrać. Odrzuciła więc rękę jakiegoś mecha, którą znalazła podczas swojego uroczego spaceru i ruszyła z powrotem do wynajmowanego przez siebie pokoju, by wziąć prysznic i doprowadzić się do stanu względnej użyteczności społecznej. Dopiero wtedy mogła przetransportować swoje cztery litery do portu Folsom.
I to chyba było jej wrodzone, niesamowite szczęście, bo załapała się na scenkę wyżynania czarnych.
- Co do cholery, przeniosło mnie w czasie? - mruknęła. Albo było dwieście lat temu, albo zwyczajnie nie mogła się jeszcze przyzwyczaić do tutejszych rozrywek. Ale gdzieś z tyłu, za psychopatą z karabinem, stało słońce jej życia, profesor Serrano. Cóż, mogła albo wbiec pod ostrzał jak ostatni kretyn, albo poczekać aż wszystko się uspokoi, wariata zabiorą do pierdla czy gdzieś, a ona będzie mogła pogadać z tym, z kim pogadać jej kazali. Oparła się więc biodrem o jedną ze zdezelowanych taksówek i skrzyżowała ręce na klatce piersiowej, obojętnie obserwując wydarzenia.
- NPC - ARMOR -
ObrazekObrazek
+10% DO OBRAZEŃ WRĘCZ | 75% SZANSY NA POWALENIE | +10% PREMIA TECHNOLOGICZNA | +10% TARCZE
Obrazek
Sotiria Khrysos
Awatar użytkownika
Posty: 30
Rejestracja: 28 cze 2015, o 13:00
Miano: Sotiria”Iria” Khrysos
Wiek: 26
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Drell
Zawód: Asystentka w ambasadzie hanarskiej
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 3.270

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Pandora] Gehenna

15 wrz 2015, o 12:54

Czasem przychodziły takie chwile, zwłaszcza teraz, gdy jedyne co miałaby ochotę zrobić na widok Aethona to rozwalić mu łeb. Tak, doskonale wiedziała, że kocha on dziwne przygody, dreszczyk niebezpieczeństwa, nie znosi stagnacji czy nudy, ale czemuż na Amonkira, dodatkowo wciąga w to nią? no dobrze, nie wciąga, ale czuła podskórnie że zadziało się coś zdecydowanie niedobrego z nim. Inaczej nie brałaby bezterminowego urlopu w pracy i nie leciała na tę zapomnianą przez ludzi, nieludzi i bogów planetę. Ciepłą i suchą planetę, ale mimo wszystko. Nowe Folson nie robiło dobrego wrażenia, w żadnym aspekcie. Ale na bogów, to była kolonia karna, a nie kurort na jednej z planet Asari!
Chociaż klimat wcale nie był taki zły, trzeba było to przyznać. Plus, z jakiegoś powodu Aethon się tu pojawił.

Z niewesołych rozmyślań Irię wyrwał coraz paskudniejsze pokrzykiwania pod jej adresem.
Zdała sobie sprawę, że jeśli szybko nie znajdzie wyjścia z sytuacji w jakiej się znalazła to jej chęci do odnalezienia i ukatrupienia Aethona nie będą miały żadnego znaczenia. Martwi nie muszą martwić się o nic. Ot, taki kalambur słowny…
Grupka łysych mężczyzn z varrenami nie wróży dobrze nigdzie. Słowne rozwiązania nie wchodzą w grę, a biotyką sobie ze wszystkimi na pewno nie poradzi.
Nagle w jednym zaułków otworzyły się drzwi. Być może będzie to podróż z deszczu wprost pod rynnę, takie miłe ludzki powiedzenie, ale może nie będzie aż tak źle.
Ruszyła błyskawicznie w stronę potencjalnego ratunku.
ObrazekObrazekObrazekObrazek
ObrazekObrazek
Obrazek
Matthew Tarczansky
Awatar użytkownika
Posty: 339
Rejestracja: 23 lis 2014, o 20:31
Miano: Matthew Tarczansky
Wiek: 32
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Oficer Techniczny
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 35.880
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Pandora] Gehenna

16 wrz 2015, o 10:17

Rzut na celność Pogromcy Czarnuchów: <=70

0

Rzut na wzburzenie Czarnych Braci: <=50

1

Rzut na to, czy Czarni Bracia mają gacie pełne strachu: <=50

2

BRAWO! Dostałeś tytuł Pogromcy Czarnych Braci!
ObrazekObrazek THEME|WORK THEME|SPACESUIT|CASUAL|VOICE|ARMOR Premia technologiczna: +20%
Bonus do tarcz: +15%
Bonus do celności strzelby: +5%
Zwiększenie siły i obrażeń od mocy technologicznych: 15%
Zwiększenie obrażeń zadawanych przez Spalenie: 10%
Matthew Tarczansky
Awatar użytkownika
Posty: 339
Rejestracja: 23 lis 2014, o 20:31
Miano: Matthew Tarczansky
Wiek: 32
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Oficer Techniczny
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 35.880
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Pandora] Gehenna

16 wrz 2015, o 11:26

Pogromca Czarnuchów, Alexis...

No, trzeba to przyznać. Charles tym się zajął. Skutecznie. Nawet turiański najemnik był pod wrażeniem wykonanego przez Strikera działania prewencyjnego. Pociski powędrowały niczym Gwiazda Betlejemska po niebie w stronę tłumu. I...Co tu dużo mówić. Pierwsza część wystrzelonej serii była niezwykle celna. Jeden z czarnoskórych (dość z durnymi żartami, bo to tragiczna sytuacja...), trafiony w serce padł na glebę jak długi. Pozostałe pociski nie były już jednak tak precyzyjne. Draśnięcia, mniejsze lub większe rany postrzałowe. Warto też wspomnieć o tych mniej cudownie wyprowadzonych strzałach, które po prostu powędrowały w bliżej nieokreślonym kierunku. Co prawda, można było się domyślić, że ofiarami tych trefnych pocisków stała się doniczka, stalowa osłona okna oraz...KOT(!), co dało się wyraźnie usłyszeć. No cóż, biedne zwierze, ale w takich sytuacjach przypadkowe ofiary są bardzo, bardzo częste. Biedny koteł, zasługiwał na życie chyba bardziej od złodziei elektroniki, którzy tak tłumnie zebrali się na placu w porcie. Alexis w wyniku obserwacji mogła dojść do ciekawego wniosku. Wielkolud z karabinem ma na pewno mocny chwyt (if you know, what I mean...( ͡° ͜ʖ ͡°))...Niemniej jednak, w wyniku tego nieprawdopodobnego działania w obronie turiańskiego najemnika, grupa agresywnych do tej pory Czarnych Braci stanęła osłupiała na widok martwego do stopnia maksymalnego pobratymca. Trudno opisać przerażenie, jakie wymalowało się na ich twarzach. Szczególnie wśród tych, którzy dostali, lecz szczęśliwie nie podzielili losów kolegi. No...Jakby to opisać, ich szczęki, gdyby mogły opadłyby właśnie do ziemi. Dodatkowo, to chyba dobre określenie, stali jak widły w gnoju, nie do końca pewni co tego "zgrany" kolektyw może zrobić. W perspektywie stojącego dwumetrowego najemnika z śmiercionośnym karabinem w dłoni i gotowych do dalszego działania miłościwie stróżujących tu najemników, raczej nie wiele mogli zdziałać.
-MASZ PRZEJEBANE, BIAŁASIE! CZARNY PAN CIĘ DORWIE! ZOBACZYSZ!-Wyrwał jeden z nich, lecz nie doszło do linczu. Mokre krocza przynajmniej trzech z nich świadczyły o tym, że dojdzie tylko do jednego. Do odwrotu taktycznego, który w tym momencie zaczęli uskuteczniać. Całkiem sprawnie, w wypadku tych trafionych. Minęli Crimson z prędkością światła, mogła obserwować unosi się za nimi kurz lub też skorzystać z okazji i przystąpić do ofensywy w sprawie Serrano. Tym bardziej, że zachwyt najemników był tak duży, że postanowili uciąć sobie pogawędkę ze Strikerem.
-Tak, to się robi z tym marginesem. Dobra robota. Naprawdę, jestem pod wrażeniem...-Odezwał się turianin. Charles nie mógł jednak zauważyć zachwytu, jaki malował się na jego twarzy, bo była ona zwyczajnie zasłonięta hełmem. Pewne było jedno, Janusz potrzebował takich jak on. Na dodatek dobrze płacił, gdyby nie Serrano...Na pewno zaproponowaliby mu robotę u swojego pracodawcy.
...A wracając właśnie do naszego naukowca. Stał jak wryty na widok zaistniałej sytuacji. Z precyzją chirurga zapisał całe to zajście na swoim omni-kluczu, będąc pełnym podziwu dla tego nieokrzesanego, pierwotnego pokazu samczej, niepohamowanej agresji wobec innych. Dla niego było to coś całkowicie...NIEPRAWDOPODOBNEGO.
-Brawo, brawo!-Krzyknął zachwycony. To jest dopiero materiał, opisujący jego wyprawę po Złoty Okręt. Takich przygód zazdrościć mu będą wszyscy jego koledzy na uniwersytecie.

Sotiria

Sytuacja Drellki nie należała do najciekawszych. Pędzący na nią tłum bojówki rasistowskiej z pewnością nie był widokiem, jaki chciała zobaczyć. Musiała jednak przywyknąć do tego, gdyż na tej planecie...To całkowicie normalne zachowanie.
-Gehenna dla Geheńczyków! WYPIERALAĆ! WYPIERDALAĆ! WYPIERDALAĆ! Wybryki natury do domu!-Wydawali z siebie takie okrzyki. Warto było sobie postawić pytanie. Kto w tej sytuacji stawał się tym wybrykiem. Niemniej jednak, ucieczka przed nimi nie była trudna. Z racji swojej rasy, Iria była o wiele sprawniejsza od grupki napakowanych, łysych karków i bez trudu trzymała ich na bezpieczny dystans. Jedyny problem był z varrenami, one już prawie swoimi zębami drapały ją po kostkach. Na szczęście. Wyciągnięta dłoń cały czas czekała na nią w drzwiach. Im bliżej była, tym pewniejsza mogła być, że to żadna gumowa atrapa, która zaraz się schowa, a jej los będzie równie zgubny, co w przypadku tych, którzy uciekli z portu.
Heroiczny wysiłek kobiety w końcu się skończył, szczęśliwie. Chwyciła za dłoń, która mocnym szarpnięciem wciągnęła drellkę do środka. Mogła też zauważyć jak wyskakujący do ataku varren na widok zatrzaskujących się stalowych drzwi próbuje w jakiś sposób uchronić się przed nieuniknionym zderzeniem. Drzwi zatrzasnęły się z charakterystycznym dla siebie syknięciem pneumatycznych elementów i niezbyt typowym, głuchym uderzeniem cielska drapieżnika, które zawyło z bólu po zetknięciu się ze stalą. Później tylko pukanie do drzwi, a raczej kopanie, uderzanie pięściami...No, ot taka miejscowa gościnność.
-Blaze! Otwieraj! Ona jest nasza! OTWIERAJ DO CHOLERY!-Dało się usłyszeć krzyki. W pomieszczeniu panował półmrok, dlatego też wystawiona na słońce kobieta musiała przez chwilę przyzwyczaić się do nowego oświetlenia. Widziała jedynie postać, dość postawną, z lekką nadwagą. Obserwującą bacznie swoją nową znajomą. Chwilę później, kiedy oczy kobiety przyzwyczaiły się do panującego tutaj znikomego światła, zauważyła swojego wybawcę.
-Czeeeeeeeeeść. Dobrze, że jeszcze byłem w domu. Te nicponie mogły Cię rozszarpać. Oj, oj...Co za tragedia.-Umorusany pyłem, smarem i czymkolwiek kolekcjoner złomu mógłby być uwalony, spoglądał jeszcze chwilę na kobietę. Po chwili wziął głęboki oddech i po czym z pewnością siebie dodał.
-Nie wyglądasz na miejscową...-Naprawdę, kurwa? Serio? Blaaaaze! Zostałeś drugim Sherlockiem. Naprawdę... Na dodatek można było odnieść wrażenie, że Sotiria podoba mu się. Ona jeszcze tego nie wiedziała, lecz wśród społeczności Nowego Folsom jej wybawca uznawany był za dziwaka. No...W sumie, jakby na niego spojrzeć, to po pierwszych kilku sekundach z tym jegomościem można było dojść do tego samego wniosku.
-Czego taka jaszczureczka jak Ty szuka na tym chorym, zapomnianym świecie, hmmm?-Przynajmniej wpadł na genialny pomysł, że Sotiria nie jest tutaj na wakacjach. Była to jakaś oznaka inteligencji z jego strony. Śladowa jak zawartość orzechów arachidowych w niektórych produktach, ale...Wypadało docenić. DOCENIAM!
ObrazekObrazek THEME|WORK THEME|SPACESUIT|CASUAL|VOICE|ARMOR Premia technologiczna: +20%
Bonus do tarcz: +15%
Bonus do celności strzelby: +5%
Zwiększenie siły i obrażeń od mocy technologicznych: 15%
Zwiększenie obrażeń zadawanych przez Spalenie: 10%
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Pandora] Gehenna

16 wrz 2015, o 16:44

Spojrzał na donicę, roletę i martwego kota. Zardzewiałem pomyślał, kiedyś trafiał do wszystkiego, a teraz? Musiał coś z tym zrobić, może ta misja pozwoli mu się rozruszać i wrócić do starej kondycji. Uśmiechnął się sam do siebie widząc jak spieprzają w popłochu, dokładnie tak jak przewidział. Powolnym krokiem wrócił się po Serrano, oparł broń o bark. Było to dla niego dziwne, ale kiedy zabił i zranił jeszcze paru poczuł się, jakby bardziej spokojny.
-Słuchaj doktorku, trzymaj się mnie. Wiem że w umowie ty masz gadać, ale w razie czego pozwól staremu wiarusowi działać ok?
Poklepał go po ramieniu, machnął ręką żeby za nim poszedł. Czas było wybadać jak to tutaj wygląda i pogadać z turianinem. Po drodze spojrzał na trupa i plamy moczu w jego okolicy. Potrząsnął głową, wróciły stare wspomnienia których jak najszybciej starał się pozbyć z głowy. Jeśli pozwolił by im znowu zawładnąć swoim umysłem , mógłby spierdolić całe zlecenie. Wyjął z kieszonki papierosa, trzymając go w ustach zaczął szukać zapalniczki. Jak zawsze musiał zapomnieć w której kieszonce ja trzyma, kiedy w końcu ja znalazł odpalił papierosa. Zaciągnął się mocno, trochę się uspokoił. Wzrokiem wrócił na najemnika, kiedy był już dość blisko wysunął rękę w jego stronę.
-Dużo ich do was zjeżdża? Już z takimi miałem do czynienia jak siedziałem na ziemi, zawsze twardzi aż do pierwszej afery bęckowej.
Zaśmiał się, zawsze go bawiły hasła grypserskie. Przypominał sobie niektóre hasła, rzadko używał grypsu poza więzieniem bo jest to niby zakazane. Ale czasami można sprawdzić czy znają staromowę więzienna.
-Słuchaj kolega szuka jakiś batariańskich statków, wiesz gdzie najlepiej się zakręcić ewentualnie znaleźć przewodnika? Wiesz jak jest sam bym sobie poradził, ale nie sram pochłaniaczami ciepła.
Sam może i by przeżył tutaj dłużej, ale nie miał zamiaru ożenić naukowca z jakaś zardzewiała kosą. Kątem oka obserwował dziewczynę stojąca przy taxi, dziwnie zadbana. Złapał mocniej za karabin. Cholera wie co go tutaj czeka.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Alexis Crimson
Awatar użytkownika
Posty: 273
Rejestracja: 2 cze 2014, o 22:05
Miano: Alexis Crimson
Wiek: 28
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Inżynier Cerberusa
Postać główna: Irene Dubois
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 21.400

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Pandora] Gehenna

16 wrz 2015, o 19:28

Nie była jakoś nadzwyczajnie emocjonalna, kiedy przychodziło do rozstrzeliwania kogokolwiek. Jeśli to nie była jej sprawa, to się nie wtrącała. Chcieli się pozabijać - w porządku, chcieli zebrać trochę ołowiu - też w porządku. Tylko tego kota było jej strasznie szkoda. W niczym nie zawinił. Nie zamierzała płakać i lamentować, ale no do cholery, nie musiał jeszcze do jednego trupa dorzucić zwierzaka. Dobrze, że Lex nie stała za blisko, bo nie miała na sobie pancerza, a w generator tarcz nie ufała bezgranicznie.
Reakcję profesorka skomentowała tylko parsknięciem śmiechem, od którego nie mogła się już powstrzymać. Wyglądał trochę jak podstarzały Murawsky, tylko taki, który przez całe życie nie wychodził z biblioteki i pierwszy raz widział zamieszki. Crimson sama zamieszki nieraz powodowała, więc jej to nie ruszało. Bardziej interesował ją fakt, że samozwańczy pogromca czarnych odwrócił się do Serrano i podjął z nim dyskusję.
No dobra, czekanie było bez sensu.
Kiedy najemnik opuścił lufę karabinu i nie musiała się już stresować, że sama skończy nieciekawie, minęła trupa, minęła strażnika i podeszła do przybyłej dwójki.
- Jestem Lex - przedstawiła się krótko, zmuszając się do grymasu, który miał chyba być uśmiechem. Uścisnęła dłoń profesorowi i najemnikowi, czekając aż ten się jej przedstawi i całkowicie zignorowała turiańskiego strażnika. Od niego nic nie chciała, więc nie musiała wdawać się w dyskusję. - Jeśli szukacie przewodnika, to możemy się jakoś dogadać.
Pomysł, który wpadł jej do głowy, może i był idiotyczny. I na pewno będzie, jeśli okaże się, że z satelity Cerberusa jest taka pomoc, jak z koziej dupy trąba. Ale póki co liczyła na to, że przynajmniej skany terenu będą jej wysyłać. W ten sposób może znajdzie rezydencję Leśniewskiego, a w międzyczasie pociągnie profesorka za język. W końcu oni najwyraźniej zainteresowani są tym samym i póki co ich intencje były takie same. Znaleźć statek.
- Możemy sobie pomóc - dodała. Przynajmniej jeszcze teraz, dopóki nie uzyskamy odpowiedzi na pytania i nie będziemy mieć co do nich zupełnie różnych planów. Uśmiechnęła się ponownie i skrzyżowała ręce na klatce piersiowej. Dym papierosa drażnił ją i przypominał o tym, że sama kilka godzin już nie paliła. Zapali. Za chwilę.
- NPC - ARMOR -
ObrazekObrazek
+10% DO OBRAZEŃ WRĘCZ | 75% SZANSY NA POWALENIE | +10% PREMIA TECHNOLOGICZNA | +10% TARCZE
Obrazek
Sotiria Khrysos
Awatar użytkownika
Posty: 30
Rejestracja: 28 cze 2015, o 13:00
Miano: Sotiria”Iria” Khrysos
Wiek: 26
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Drell
Zawód: Asystentka w ambasadzie hanarskiej
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 3.270

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Pandora] Gehenna

17 wrz 2015, o 18:47

No cóż, to urocze, że to ludzie, najmłodsza rasa w społeczności galaktycznej tak się wszędzie w tak krótkim czasie od momentu swego ‘debiutu’ rozpleniła się się wszędzie. Naprawdę, uriańskie porównanie ich do karaluchów jest jak najbardziej trafne. Oraz to że przedstawiciele zazwyczaj najciemniejszego marginesu byli najszybsi do wyrażania swych ksenofobicznych
opinii. Wybryk natury. chyba najczęstszy jaki spotykał ów krzykacz to albo ten który widział w lustrze, albo jego partner łóżkowy….Gehenna dla geheńczyków. Biedna planeta, nie dość, że kolonia karna, to jeszcze skazana na taki element.
Myśli te karmione jej gniewem i strachem jeszcze chwilę buzowały jej w głowie by opaść pod falą ulgi płynąca z poczucia bycia ocaloną, wtórowała jej wdzięczność, no i nie ukrywajmy ciekawość. Bo ów stojący przed nią przedstawiciel rasy ludzkiej zdecydowanie naraził się właśnie miejscowej społeczności, chodź między bogami a prawda, owa społeczność, a dokładniej ci jej przedstawiciele za drzwiami pewnie szybciutko znajdą sobie inne obiekty do wyrażenia swych patriotycznych uczuć.
Mężczyzna jakiego obserwowała zapewne był kimś w rodzaju mechanika, może złomiarza a może nawet inżyniera, trudno ocenić fachowo na pierwszy rzut oka, aczkolwiek warstwa smaru maszynowego jaką był pokryty wskazywała na słuszność jej podejrzeń.

-Dziękuję ci za ocalenie. A co do mojego pobytu na tej uroczej planecie, to szukam, jak to powiedziałeś przed chwilą, innej jaszczureczki. I mam tylko nadzieję, że mój znajomy nie spotkał na swej drodze podobnego orszaku powitalnego jak ja.


Oparła się lekko o ścianę obserwując swego wybawcę. Jak dumnie to brzmi. Dzięki bogom rumak nie zmieściłby się w tej kanciapie, ale po ilości żelastwa wokół mogła wnioskować, że może jest chociaż szansa na zbroję...
ObrazekObrazekObrazekObrazek
ObrazekObrazek
Obrazek
Matthew Tarczansky
Awatar użytkownika
Posty: 339
Rejestracja: 23 lis 2014, o 20:31
Miano: Matthew Tarczansky
Wiek: 32
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Oficer Techniczny
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 35.880
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Pandora] Gehenna

20 wrz 2015, o 15:10

Pogromca Czarnuchów, Alexis...

-Dobrze, Charles. Ten świat jest dla mnie zbyt...brutalny.-Odpowiedział doktorek i pozwolił najemnikowi przejąć pałeczkę. Najwyraźniej zrozumiał, że jego styl bycia nie pasuje wśród tutejszej społeczności i jego słownictwo mogłoby przypadkiem kogoś urazić, a wtedy rozpoczęłyby się kłopoty. Tego rzecz jasna nikt nie chciał, ale sądząc po tym jak Gehenna przywitała nasz cudowny duet, można się spodziewać tego, że pojawią się one nieraz. Nie dwa. Być może zaraz. Jednak, oby nie. Naukowiec miał jedynie nadzieję na to, że rozlew krwi będzie mniej konieczny, choć w głębi jego małego, gołębiego serduszka kłębiła się chęć dalszej brutalnej jatki. Byłoby o czym opowiadać, prawda?
Wypowiedź Strikera była nieco niefortunna. Co prawda, może nie był do końca świadomy tego, że batariańskie łajby były jednymi z najbardziej pożądanych na tutejszym złomowisku. Ba! Ich bebechy były bardzo cenne. Trudno było nie odnieść wrażenia, że ta dwójka prawdopodobnie jest tu nie bez powodu. To od razu wzbudziło podejrzenia jednego z najemników, który odszedł na bezpieczną odległość i wysłał wiadomość z omni-klucza. Jednak jej treść i adresat nie były jednak widoczne dla żadnego z rozmówców turianina. Ten właśnie podejrzewając konflikt interesów, pokiwał głową na boki, przez chwilę unikając odpowiedzi. Nie była to dla niego jasna sprawa. Trudno było się temu dziwić. Facet przed chwilą uratował im tyłki, jednak istnieje obawa...Czekaj, czekaj, czekaj...Gdyby chcieli naprawdę zagrozić hegemonii jego szefa oraz zdobyć zapewne to, co zgadywał, że szukają....Prawdopodobnie przylecieliby tu całą armią. Nie, oni nie są zagrożeniem. Wystarczyło spojrzeć na jego koleżkę. Nie, to niemożliwe. Co prawda, odpowiedź nie była zbyt satysfakcjonująca.
-Ja tu tylko sprzątam i szczerze, chuj mnie obchodzi to co znajduje się na złomowisku...Ja bym zapytał Blaze'a. On ogarnia takie tematy. Rozumiesz, synek właściciela...Te sprawy.-Najemnik jednak miał nadzieję, że ta wymijająca bądź co bądź odpowiedź będzie dla nich wartościowa. Poza tym, miał nadzieję, że niechciany syn Janusza po prostu ich wykończy i pozabijają się. Sami. Poprzez samookaleczenie. Albo coś.
Alexis wbiła się między rozmawiających mężczyzn, niczym dzik w sosnę. Nie było to zbyt kulturalne z jej strony, aczkolwiek...Co na tej planecie było kulturalne? Tutejszy folklor opiewał wszystkie znane formy przemocy fizycznej, psychicznej...Seksualnej(?) znane galaktyce. Jej zachowanie zatem można było uznać za stosunkowo przyzwoite i całkowicie cywilizowane. Earl uśmiechnął się szeroko i klepnął swojego ochroniarza w plecy.
-Ta miejscowa wieśniaczka mówi, że nam pomoże, halo, halo!-Rzucił entuzjastycznie. Naiwny historyk od razu uwierzył Lex w jej szczerze intencje. Rzecz jasna, spodziewał się, że pomoc była bezinteresowna. Niemniej jednak. Propozycja złożona przez kobietę była jak najbardziej interesująca. Poszerzenie grupy o kolejną osobę, tym bardziej o kobietę w jego przekonaniu mogło przynieść pewne profity ( ͡° ͜ʖ ͡°). Nie tylko te, o których każdy pomyślał. Kobiety zazwyczaj wzbudzają większe zaufanie. Być może im się to przyda, tym bardziej, że nie wyglądają na miejscowych. Niestety.
-Wspaniała nowina. Bierzmy się do pracy! Ahoj! Przygodo!-Radość Serrano nie trwała zbyt długo. Wszystko to bowiem przez podejrzliwych najemników, którzy natychmiast wyczuli, że coś tu nie gra. Widzieli Alexis wcześniej, szwendającą się tu i ówdzie. Wiedzieli, że była nowa w Nowym Folsom i dziwnym był dla nich fakt, iż proponuje swoją pomoc. Turianin jednak wstrzymał swoich ludzi. To nie był ich problem, póki co mieli innego pracodawcę i w jego oczach...Mogli sobie radzić sami, w jego mniemaniu sprawa była załatwiona. Jak można było się spodziewać. Poszli kontynuować swój patrol. Bez pożegnania, bez żadnych życzeń...SmuteczeQ.

Sotiria

Blaze był wyraźnie zauroczony nową twarzą w Nowym Folsom. Egzotyczną w jego mniemaniu. Nie mógł oderwać od niej wzroku i opanować swoich sprośnych myśli. Wiedział jednak, że nie ma u niej szans i musiał sobie poradzić z tym faktem. Niemniej jednak, wyraźnie zaintrygowany widokiem drellki na byłej ludzkiej kolonii karnej, podszedł bliżej. Aby móc się jej lepiej przyjrzeć. Taki wilczek, z niego, ot co. Wrrrrr!
-Ładnie pachniesz...-Mruknął pod nosem i pociągnął nosem. Jego nozdrza rozkoszowały się właśnie zapachem kobiety. Zdobyczy, którą właśnie sprowadził do swojego domu. Uśmiechnął się szeroko. Wyglądał tak, jakby w ogóle nie przejmował się tym, co ona mówi. Wbrew wszelkim pozorom, słuchał jej. Niemniej jednak, kobieta mogła odnieść wrażenie, że bardziej interesuje go jej niespotykana tutaj prezencja i...No...To, że Blaze ma właśnie brudne myśli w głowie. Mężczyzna jednak szybko przypomniał sobie, że nic w życiu nie jest proste, a jego ojciec zawsze powtarzał.
Mężczyzna to czyny, a nie słowa.
Jak można było zauważyć, Blaze nie należał do ludzi posługujących się elokwentnym językiem, zważając na jego akcent i lekką wadę wymowy. Można było też odnieść wrażenie, że jego rodzice nie są z niego zbyt zadowoleni. Bywa. Sotiria jednak mogła widzieć jego determinację i ten dym unoszący się z uszu spowodowany natłokiem myśli kłębiących się w głowie. Chłopak po prostu chciał pomóc kobiecie, a altruizm nie jest rzeczą powszechną na tej planecie.
-Eeeeeeeee...Mój ojciec mógłby. Pomóc, ale...On mnie nie kocha.-Ooooooooh! To takie przejmujące, szczególnie mina z jaką wypowiadał swoje słowa. Prawie się rozpłakał. Biedaczyna.
ObrazekObrazek THEME|WORK THEME|SPACESUIT|CASUAL|VOICE|ARMOR Premia technologiczna: +20%
Bonus do tarcz: +15%
Bonus do celności strzelby: +5%
Zwiększenie siły i obrażeń od mocy technologicznych: 15%
Zwiększenie obrażeń zadawanych przez Spalenie: 10%
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Pandora] Gehenna

20 wrz 2015, o 15:49

Widząc jak jeden z najemników składał raport przez omni-klucz uśmiechnął się. Czyli jednak coś było na rzeczy, skoro od razu raportują nawet zapytania o to. Skinął głową do najemnika po tym jak usłyszał o "synku właściciela". Jeśli naprawdę to był dzieciak kolesia który rządzi tym całym burdelem, to musi być tak samo twardy jak jego stary. W końcu przeniósł wzrok na "Lex", gdzieś tam głęboko w jego umyślenie znał jej twarz. Tylko za cholerę nie mógł sobie przypomnieć, tak jakby ją widział lub znał. Co było dość dziwne bo stara praca nie pozwalała mu na jakieś większe kontakty z kobietami żeby je zapamiętał. Skinął ramionami i powiedział do swojego szefa.- Panie Serrano, nazywanie ludzi wieśniakami raczej nie pomorze nam w szukaniu.-Spojrzał na niego z góry, lepiej żeby mniej czasem odzywał się do ludzi tutaj. Szczególnie że pewnie mają jakiś swój pieprzony slang, gdzie jak zapytasz kogoś "Czy ma na sprzedaż ziemniaka" to będzie znaczyć "Ruchałem twoja we wszystkie dziury". Wrócił wzrokiem do dziewczyny-Ile to nas będzie kosztować?- Spytał, wszystko to było jakieś takie dziwne. Pomocni najemnicy, ledwo co wychodzą ze statku , a tu z dupy pojawia się jakaś dziewoja która proponuje pomóc. A jeszcze bardziej dziwne było to że wygląda tak dziwnie "czysto" jak na warunki tu panujące. Coś tu śmierdziało, ale nie wiedział jeszcze co. Do tego skąd on znał jej twarz.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Alexis Crimson
Awatar użytkownika
Posty: 273
Rejestracja: 2 cze 2014, o 22:05
Miano: Alexis Crimson
Wiek: 28
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Inżynier Cerberusa
Postać główna: Irene Dubois
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 21.400

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Pandora] Gehenna

20 wrz 2015, o 16:47

Kulturalne? Gdyby Lex zastanawiała się, co było kulturalne, a co do takich rzeczy nie należało, już dawno szlag by ją trafił. Miała jakiś cel do osiągnięcia i ruszyła prosto w jego stronę, a prowadzona przez mężczyzn rozmowa nie należała do jakichś szczególnie zajmujących, a do potajemnych to już w ogóle. Nawet nie próbowali się kryć z celem swojego przybycia na to złomowisko galaktyki.
Uśmiechnęła się słodko.
- Faktycznie, ludzie nie przepadają za tym, kiedy nazywa się ich wieśniakami. Zwłaszcza, gdy robią to jajogłowi, który mają kij w dupie tak głęboko, że nie mogą kręcić głową - odparła głosem suchym jak piasek Gehenny, a uroczy uśmiech nie obejmował oczu. - Mogę skoczyć po swoje widły, dołożymy drugi i wtedy sprawdzimy, czy nadal ahoj przygodo.
Może i faktycznie miała tutejsze ciuchy i wizerunkiem wpasowywała się w tubylców. Może nawet nie wyglądała, jakby wywodziła się z dobrej rodziny, choć przecież tak było, a jej praca należała do raczej prestiżowych, zwłaszcza odkąd dostała przydział na Hekate. No, pomijając obecną sytuację, genialny pomysł tych na wygodnych stołkach, żeby ona zapieprzała po pustyni szukając jakiegoś złomu.
Odwróciła się do wysokiego mężczyzny obok Serrano i uniosła na niego spojrzenie. Uniosła, bo facet miał chyba ze dwa metry wzrostu. Nie pierwszy raz w swoim życiu - i podejrzewała, że nie ostatni - przeszło jej przez myśl, że powinna zacząć ze sobą nosić drabinkę. Jednym niefortunnym tekstem profesor zraził ją do siebie dość mocno i w przeciwieństwie do Murawskiego, który ją bawił, ten nie był śmieszny. Ani trochę. Wieśniaczka, ja pierdolę.
I wtedy przypomniała sobie, że miała zyskać przychylność Serrano, a nie nawrzucać mu na dzień dobry. Westchnęła w myślach. Nie powinni jej wypuszczać między ludzi. Pozostało liczyć na to, że profesora dopadną wyrzuty sumenia.
Gdy mężczyzna spytał o cenę, znieruchomiała na moment. Zapłata, faktycznie. Tego nie przemyślała. Nikt nie proponuje oprowadzania po pustyni za jeden uśmiech i uścisk dłoni. Wzruszyła ramionami.
- Jakoś się dogadamy - odparła w końcu. - Prawda jest taka, że nie mam pojęcia gdzie są batariańskie statki. Ale mam dostęp do sporej ilości informacji, więc możemy pomóc sobie nawzajem - blah, blah, co za pierdolenie. Sama nie wierzyła w to, co mówi. Dyplomacja, do cholery. I do tego miała wrażenie, że od tego patrzenia w górę zaraz zacznie boleć ją szyja.
Dlatego obróciła się i zatrzymała odchodzącego ochroniarza.
- Ej, czekaj! Blaze? Co to za jeden? - wzruszyła ramionami, zerkając na Charlesa. - Może mieć kolejne informacje, które dodam do mojej sporej ilości. Wtedy byłby ze mnie lepszy przewodnik. Blaze. Gdzie go szukać?
Sięgnęła wreszcie po papierosa do kieszeni spodni i odpaliła go, by zaciągnąć się dymem. W końcu po dniu ciężkiej pracy zasłużyła sobie.
- NPC - ARMOR -
ObrazekObrazek
+10% DO OBRAZEŃ WRĘCZ | 75% SZANSY NA POWALENIE | +10% PREMIA TECHNOLOGICZNA | +10% TARCZE
Obrazek
Sotiria Khrysos
Awatar użytkownika
Posty: 30
Rejestracja: 28 cze 2015, o 13:00
Miano: Sotiria”Iria” Khrysos
Wiek: 26
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Drell
Zawód: Asystentka w ambasadzie hanarskiej
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 3.270

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Pandora] Gehenna

23 wrz 2015, o 10:23

Miłościwa Kalahiro, czemu jej się musiały właśnie przytrafiać takie rzeczy.
Ksenofil to jedno, takich bywało sporo, ta chęć sprawdzenia jak wygląda seks u nieludzi.
Ale ksenofil z kompleksem bycia niekochanym przez tatusia? ale, ale, gdzie jej dobre wychowanie i maniery…
-Nazywam się Sotiria i jestem ci wdzięczna za ratunek. Skłoniła się lekko wypowiadając te słowa. Krótko, rzeczowo, konkretnie.
Czuła na sobie wręcz lepki spojrzenie młodego mężczyzny który jakby nie mógł się zdecydować, czy chciałby ja już tu na miejscu zacząć rozbierać czy też dalej wczuć się w rolę wybawiciela. Z oczywistych względów jej odpowiadała opcja numer dwa.
Seks ad hoc nigdy jej nie pociągał. Chyba kwestia wychowania i zasad. Kto nie ma zasad jest nikim.
-Twój ojciec mógłby mi pomóc? W jakim sensie? Dyplomatycznie pominęła na razie kwestię miłości, jakiej według Blaze’a brakowało w relacjach pomiędzy nim a jego ojcem.
Aczkolwiek zapamiętała tę kwestię, zapewne przyda się w dalszej rozmowie. Nad którą zdecydowanie powinna przejąć kontrolę. Na oko, jej rozmówca był tak przepełniony skrajnymi emocjami i pomysłami jakie nim szarpały w różne strony, że rozmowa z nim na jego zasadach mogłaby przypominać skakanie po płynących w górskiej rzece drewnianych balach- czyli ślisko, niebezpiecznie i bez sensu.
ObrazekObrazekObrazekObrazek
ObrazekObrazek
Obrazek
Matthew Tarczansky
Awatar użytkownika
Posty: 339
Rejestracja: 23 lis 2014, o 20:31
Miano: Matthew Tarczansky
Wiek: 32
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Oficer Techniczny
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 35.880
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Pandora] Gehenna

26 wrz 2015, o 19:50

Pogromca Czarnuchów, Alexis

Pozostali bez jakichkolwiek wskazówek. Żadne z nich nie wiedziało kim jest Blaze i tym bardziej, gdzie on mieszka. Skoro jest synem samego właściciela Nowego Folsom, jego lokum musiało być na pewno wystawne. Nie wiedzieli jednak o tym, że Tadzik został tutaj wysłany przymusowo, bez ostrzeżenia i z zakazem powrotu do domu. Niemniej jednak, w tej mieścinie był nie do ruszenia, chociażby dlatego, że każdy bał się potencjalnego gniewu Leśniewskiego. Pozostało im tylko liczyć na szczęście w jego poszukiwaniu. Jedynym rozwiązaniem było chyba spytać kogoś z ulicy. Musieli jednak się liczyć z tym, że prawdopodobnie nikt nie udzieli im tej informacji za darmo. Sądząc po altruizmie, jaki tutaj panuje i po miłosierdziu jakim darzą się poszczególne grupy społeczne w tej miejscowości. Trafili na wypiździejewo, lecz jeśli plotki o Złotym Okręcie są prawdą, to nagroda za męczarnie w tym miejscu mogą się im bardzo opłacić. Przed nimi była planeta pełna tajemnic. Musieli jakoś rozpocząć eksplorację tego terenu, licząc się z tym, że nikt na pewno im nie pomoże. W porcie kosmicznym nie zbiorą jednak wielu informacji, tym bardziej, że krążyli tutaj jedynie osoby opuszczające tą "cudowną" planetę i...żebracy, którzy...Co innego mogli robić? Oczywiście zbierali pieniądze na trunki wyskokowe. Na całe nieszczęście naszych wędrowców. Jeden z nich obrał ich za swój cel.
-KIEROWNICY ZŁOCI! KRÓLOWIE! I PIĘKNA KRÓLOWO!-Usłyszeli krzyk, najwyraźniej skierowany w ich stronę. W końcu oni jako jedyni stali jak widły wbite w gnój i nie ruszali się z miejsca, będąc łatwym celem dla gatunku zwanym gdzieniegdzie "collectus mamonus alkoholicus". Moi drodzy. Oto on. Śmierdzący. Brodaty. Łysiejący. W skórzanym, czarnym płaszczu. Uosobienie...Alkoholizmu i ekshibicjonizmu (być może), sądząc po tym, że przez niedopięty płaszcz wystawało to i owo...Na wysokości rozporka. No, no...Trafił nam się ogier!
-Poratujcie piątakiem. Co was będę oszukiwał...Normalnie wziąłbym więcej, ale...Promocję dzisiaj mam. Hehe.-Oddech jegomościa też nie należał do najświeższych. Repertuar zębów był tak ubogi, jak połowa społeczeństwa planety żyjących na skraju ubóstwa. Niemniej jednak, jego szczery uśmiech potrafił powalić, tymi trzema pięknymi, kruczoczarnymi, kręconymi...zębami. Jakby nie patrzeć, dodawały mu uroku. Przynajmniej miał czym przeżuwać siarkę znajdującą się w ilościach pozwalających na przeżycie na dnie każdej butelki taniego wina, którego prawdopodobnie był wielbicielem, sądząc po jednym z naczyń, które dzierżył w dłoni.
-Odrażające. Charlesie...Zrób coś z tym marginesem.-Halo! Halo! Milordzie! Proszę tak nie obrażać tutejszych. Ci najbardziej niepozorni są wstanie wyrządzić spore szkody. Szczególnie, gdy dzierżą pusta butelkę.
-Na pewno nie będę finansował jego...trunków...-Królewicz coraz bardziej działał na nerwy żulowi. A może on miał uczucia, które właśnie Earl uraził, hmmm? Pomyślał ktoś o tym? Poza tym, może dysponował ciekawymi informacjami? Obserwatorzy z krawężników i ławeczek sklepowych w końcu mieli najciekawsze z nich. Z pewnością, z nimi zawsze trzeba było żyć w zgodzie. Nigdy nie było wiadomo, kiedy ich pomoc może się przydać.
-Ej! Fagasie! Wiesz jak się cinżko zębów w piosku szuka? E?-Wyrwał się. Na szczęście wydawało się, że jeszcze nie stracił chęci zarobienia kilku kredytów. Wszak były mu potrzebne jak powietrze, by móc kupić sobie kolejne winko. Darzył je uczuciem i kochał je jak koń owies.

Sotiria...

Biedaczyna miał łzy w oczach. Jego wyznanie wzbudziło w nim wspomnienia o wywaleniu jego przytęgawego jestestwa z rezydencji. Było mu tam tak wygodnie, tak cudownie. Przepięknie. Życie, jakiego pragnął całym sobą. Do jakiego chciał powrócić. Nie chciał przejmować się problemami, które teraz męczą mu głowę. Zszedł na dno i wiedział, że ojciec nigdy nie żartuje.
Jeśli Twoje grube dupsko pojawi się tutaj, to będziesz pił herbatę przez wenflon, mały gnojku.
Takie słowa usłyszał na pożegnanie i na pewno nie były to miłe przeżycie. Usłyszeć takie słowa od ojca. Skandal. Blaze nie miał już w głowie myśli o wykorzystaniu jaszczureczki, chociaż jego rozchwianie emocjonalne mogło za chwile wywrócić tą sytuację do góry nogami.
-A ja jestem Blaze...I naprawdę chcę wrócić do domu.-Powiedział z bólem dupy, jaki można było poczuć na własnych pośladkach. Ba! Nawet i głębiej. Pociągnął nosem, jak małe dziecko, któremu zabrano lizaka. Miał jednak nadzieję, że jeśli dobrze kombinuje i jego ojciec naprawdę wie coś o jej przyjacielu...To być może...Wróci w jego łaski. Takie egzotyczne panienki na terenie wilii zawsze są mile widziane. Chociaż kiedy przyprowadził asari, która nie wytrzymała presji narzucanej przez pracowników ojczulka...Było ciężko. Niemniej jednak, drellka wydawała mu się twardzielką. Hmmm...To mogło się udać.
Na ustach Blaze'a zagościł uśmieszek. Z pewnością nie wróżył niczego dobrego, ale Sotiria raczej nie miała wyboru. Perspektywa wyjścia na ulicę, gdzie rasiści próbowali jej zrobić krzywdę z pewnością nie była dla niej kusząca. Skazana jednak na rozchwianego emocjonalnie młodzieńca nie musiała być zadowolona. Energicznym krokiem podszedł do drellki, spoglądając jej prosto...w dekolt. No, jak ktoś mądry kiedyś powiedział.
Kobiece piersi są oczami świata.
Blaze na pewno o tym nie wiedział, jednak...Co poradzić. Po prostu lubił sobie popatrzeć, a co. Po chwili jednak, podniósł wzrok i jego uśmiech się poszerzył.
-Mój tatko trzęsie tym miastem. Na pewno da radę Ci pomóc, pewnie nie za darmo, bo to mentalny żyd, ale dogadamy się.-MENTALNY! Ja cię sunę...Blaze, skąd ty znasz takie słowa? Chyba od początku szukałeś go w swoim wewnętrznym słowniku, nie mniej jednak, było to godne pochwały. Pozostawało jedynie postawić sobie pytanie. Czy warto wchodzić z tym małolatem w jakiekolwiek interesy?

Borys...

Tokarow został wezwany do jednej z "komnat" willi Janusza. Mianowicie, do wytwornej jadalni. Trzeba było przyznać, że jego pracodawca nieźle się urządził na tym zadupiu. Postawić taką chałupę na środku pustyni. Będącą niczym ostatnia ostoja cywilizacji na tej planecie, nie za bardzo różniła się charakterem jej mieszkańców od tych znajdujących się poza jej granicami. Wszyscy tylko liczyli na zysk, zero skrupułów, zero kompromisów. Własny interes był najważniejszy. A jeszcze ważniejszy był interes Janusza. Była to sprawa priorytetowa. Niemniej jednak. Marmury, wytworne obrazy, czerwone dywany były raczej obrazem właściciela. Kiczowaty, nowobogacki skurwysyn bez gustu. Pokazanie jego przerośniętego ego i próby przedłużenia swojego przyrodzenia. Niemniej jednak, szef Tokarowa musiał wydać na nią fortunę. I tu nauka dla wszystkich młodych rekinów biznesu. Nawet na złomie można się dorobić. Bardzo proszę. Oto najlepszy dowód.
Tokarow w drodze do jadalni mijał najemników, którzy bronili życia i zdrowia swojego szefa. Lojalnych rzecz jasna do momentu, w którym Leśniewski straci swoją wypłacalność. Płacił jednak na tyle dobrze, że nie zamierzali się zwracać przeciwko niemu. Wręcz przeciwnie. Byli gotowi oddać za niego życie, lecz nie był to na pewno dobry deal...W zaświatach nie wydadzą zarobionych pieniędzy. Niemniej jednak, można było odnieść wrażenie, że to istny raj na Gehennie. W szczególności dlatego, że po terenie posiadłości Leśniewskiego paradowały panie, różnych nacji, róznych ras. Rzecz jasna w skąpych strojach bikini, które z ogromnym entuzjazmem pląsały się w fontannie znajdującej się na dziedzińcu i którą widziało się przez oszklony korytarz. Była ona dość osobliwa i świadczyła o totalnym bezguście jakim pałał Leśniewski. Rumak, ogier...Mustang z dzikiej, kurwa, doliny stojący na dwóch kopytach, tryskający wodą ze swojej wielkiej, sterczącej...końskiej pały. Koneser filmów dla dorosłych mógł zauważyć, że w jej tle powstał jeden z takich filmów. Takie produkcje były drugim źródłem zarobku dla naszego barona złomu. W końcu jednak dotarł do drzwi jadalni.
Najemnik mógł mieć nadzieję, że zobaczy twarz swojego pracodawcy. Niestety...Siedział do niego tyłem, na wielkim, drewnianym krześle. Jedyną rzeczą jaką mógł zobaczyć, to jego łapa. Owinięta złotem, dzierżąca wytworny, nóż do steków.
-Szmata znowu przesoliła kartofle. KURWA!-Usłyszał na dzień dobry. Po chwili Janusz rzucił nożem w talerz i rzucił go na podłogę. Porcelana warta fortunę wdzięcznie rozprysła się na pięknej, dębowej podłodze. Co za marnotrawstwo. Wstyd.
-Posprzątajcie to! A Ty Borys, towarzyszu, hehehe...-Mruknął w końcu do swojego nowego pracownika. Wyglądało na to, że nie zaprosił go tutaj na obiad. Na ten przywilej mogli sobie jedynie pozwolić jego najbliżsi współpracownicy i rodzina w postaci żony i córki (którą mógł zobaczyć jedynie ukradkiem, Janusz bowiem uważał, że jego malutka Aneta, mająca już 18 lat nie mogła brać udziału w interesach ojca. Jeszcze by się zgorszyła, albo coś...)
-Jedziesz do Nowego Folsom...Słyszałem, że jakieś krzywe okurwieńce pytali się o batariański sprzęt. Sprawdź co to za jedni, a jakby próbowali coś wywęszyć. Powieś ich za jaja. Rzekomo jest z nimi jakaś babka, jeśli ładna...Weź przyprowadź ją tutaj, potrzebujemy nowych twarzy w naszym biznesie, rozumiesz, nie? No, no! Do roboty, za co ja Ci, kurwa, płacę, co?-Jednym, gustownych ruchem dłoni, odesłał Borysa. Miał robotę, musiał ją w końcu wykonać. Na niego czekał już pionowzlot i dwóch pomocników. Sprawa nie mogła czekać ani chwili dłużej, prawda?



Wyświetl wiadomość pozafabularną
ObrazekObrazek THEME|WORK THEME|SPACESUIT|CASUAL|VOICE|ARMOR Premia technologiczna: +20%
Bonus do tarcz: +15%
Bonus do celności strzelby: +5%
Zwiększenie siły i obrażeń od mocy technologicznych: 15%
Zwiększenie obrażeń zadawanych przez Spalenie: 10%
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Pandora] Gehenna

27 wrz 2015, o 04:33

Czuł że to miejsce będzie jednym z jego gorszych robót. Cieszył się w duchu że zdążył zaopatrzyć się w wystarczającą ilość sprzętu, bo inaczej wolałbym by tutaj nie przybywać. Tym bardziej że długi język profesorka sprawiał że jego praca nie stawała się o wiele łatwiejsza. Do tego dostał w bonusie jakaś cizie, która mówi że dużo wie, a w sumie gówno wie. Nie jego interes, jeśli doktorek chce ją jako swoją przewodniczkę jego biznes, to nie on będzie do niej rwał lub sobie walił do pamięciówy. Ciągle go gryzło skąd zna jej twarz, cały czas szukał kogoś o imieniu "Lex". Może to imię, albo skrót od imienia? Chuj to wie. Nie miał teraz do tego głowy, ponieważ smród żula dotarł aż na wysokość jego nozdrzy. Bej jak bej, nie był jakoś specjalnie zaskoczony.-Profesorze Serano, czy muszę przypominać że ja będę za Pana rozmawiać?- Spojrzał na swojego pracodawcę, miał go już powoli dosyć. Miał nadzieje że powiedział to na tyle dosadnie że doktorek zrozumie żeby go nie wkurwiał. Spojrzał na niego zimnym wzrokiem, jednym z tych które mówiło "Zaraz cię zapierdole". Nie miał zamiaru zdychać na jakimś zadupiu przez głupoty swojego pracodawcy, zresztą miał go opłacić po wykonaniu zlecenia więc tym bardziej mógł mu kazać spierdalać, a on by zawinął mandżur i zacząłby szukać jakiegoś sensownego zadania. Ot na przykład zabijanie lub małe wojenki.-Słuchaj ty chcesz, kredytów ja chce informacji. Myślę że możemy jakoś się dogadać.-Nawet zdobył się na niewielki uśmiech, niestety smród sprawiał że bardziej on przypominał grymas. Większość właśnie takich łachmytów, jak ten który właśnie stał przed nim, były największymi skarbnicami wiedzy. Jedyną rzeczą którą nie wolno było robić przy nich to szastać hajsem lub pokazywać że jest się w dupie. Jeśli niestety jedna z tych rzeczy była im okazana, no cóż, wtedy nawet podpowiedź gdzie jest kibel stawała się informacją wartą górę złota. Spojrzał na Lex.-Słuchaj ty znasz to zadupie, to ty zapytaj się naszego króla złotego.-Wskazał głową na żula-Co tam jeszcze potrzebujesz do tej swojej wielkiej skarbnicy informacji. Wyjął z kieszonki paczkę papierosów i dał jednego żulowi, oczywiście z ręki żeby jego obleśne łapy nie dotknęły reszty. Drugiego wsadził sobie do ust i odpalił, chowając potem zapalniczkę do kieszonki. Miał nadzieje że teraz brudas, poprosi o zapalniczkę koleżankę bo on nie miał zamiaru zbliżać rąk na zbyt bliską odległość jego cuchnącego ryja. Zaczął rozglądać się po pięknym pustynnym krajobrazie. Już wiedział że piasek będzie miał wszędzie i że jak wróci będzie go znajdywać wszędzie od broni aż do skóry po napletem. "Świetna kurwa zabawa." pomyślał i pokręcił głową.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Borys Tokarow
Awatar użytkownika
Posty: 323
Rejestracja: 3 cze 2013, o 09:12
Miano: Borys Tokarow
Wiek: 26
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Freelancer
Lokalizacja: StarCaster
Status: ex-Zaćmienie, (poszukwany za zabójstwo współpracowników)
Kredyty: 4.150

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Pandora] Gehenna

27 wrz 2015, o 09:24

Jakiś czas wcześniej, będąc jeszcze gdzieś w drodze gdziekolwiek, do Borysa trafiła wiadomość.
Że jest praca, dobra płaca, tyle że gdzieś hen daleko. Na zadupiu, jak się zwykło mówić.
No dobra, z racji tego że ostatnio nie ma popytu na "usługi najemne", to wziął ofertę.

Kierunek: Gehenna.

- Kurwa blać, co to za miejsce?
Planeta faktycznie była zadupiem - wyglądała troszkę lepiej od niesławnego Korlus'a. Ot - tu wrak, tam barak pełen zjebanych umysłowo psychopatów, delektujących się twoją śmiercią i rzeczami jakie do chwili twojej śmierci były twoje...
Po prostu zajebiście. Nie byłoby problemu gdyby nie Gearheadzi. Te zjeby widząc Tokarowa na bank pewnie zakapowaliby do Zaćmienia... Dlatego więc jeśli będzie okazja (czyt. lufa na Tokarowa), to trzeba będzie im przewietrzyć czaszki.

Po chwili, będąc na miejscu (przy okazji zabezpieczając swój transport), postanowił odwiedzić swojego pracodawcę.
- No nie wierzę - jebana wyspa cywilizacji pośród oceanu barbarzyństwa...
Po wejściu z buta dostał wezwanie. Dobrze, przynajmniej ten cały pan Janusz się nie pierdolił...
A może jednak. Ta cała fontanna konia z... pałą sikającą wodą sugeruje to, że pracodawca lubował się w pornosach. Nie chciał wiedzieć jakich.
Na miejscu widać że człek zajęty, czekając aż kogoś dosłownie zajebie.
W tle przechadzała się zapewne jego rodzina. Chuj z nimi, po tym co zobaczył w przejściu stracił ochotę na ewentualne dwu-i-więcej-osobowe manewry posuwisto-zwrotne z ryzykiem powikłań z zalogowaniem kolejnego frajer(a/ki) na tym żałosnym serwerze zwanym życiem włącznie na meblu zwanym potocznie łóżkiem.
Po załatwieniu co trzeba skinął po prostu głową i poszedł (jako tako z "asystą") w kierunku przydzielonego pionowzlotu.
Imprę czas zacząć...

Wyświetl wiadomość pozafabularną
CIUCH | PANCERZ | MAIN THEME | KWATERA OSOBISTA | COMBAT THEME
STATEK | [url=gg://6893006]GG: 6893006[/url]
ObrazekObrazek [center]"Calm the f*ck down and think!" - A. Jensen [DX:HR][/center]
[center]Bonusy: BRAK[/center]
Alexis Crimson
Awatar użytkownika
Posty: 273
Rejestracja: 2 cze 2014, o 22:05
Miano: Alexis Crimson
Wiek: 28
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Inżynier Cerberusa
Postać główna: Irene Dubois
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 21.400

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Pandora] Gehenna

27 wrz 2015, o 10:56

Przesunęła wzrokiem po sylwetce nieszczęsnego żula i szybko wróciła do intensywnego wpatrywania się w jego twarz. Nie to, że miała jakiś wstręt do części ciała, które teraz wychylały się nieśmiało spod czarnego płaszcza. Po prostu akurat te nie należały do najciekawszych widoków, jakie miała okazję w życiu podziwiać. Powstrzymała się od komentarza na ten temat, próbując odetchnąć głęboko żeby się uspokoić, ale z tego odetchnięcia też zrezygnowała ze względu na odór, który żul przyniósł ze sobą. Za to szybko ponownie zaciągnęła się papierosem. Przynajmniej dym zabijał część tego smrodu.
- Dam ci nawet dziesiątkę - Cerberus finansował jej wszystko, czyż nie? Wszystko, co miało związek ze zleceniem. A dziesięć kredytów dla tutejszego kloszarda nie było szczególnie dużym wydatkiem. - Albo jeszcze więcej, jak mi pomożesz.
Subtelnie odsunęła się od niego, robiąc duży krok do tyłu. No dobra, to nie było subtelnie. Ale przestawała móc oddychać. Po chwili namysłu ruszyła w bok, by odejść od lądowiska i przenieść się w jakieś spokojniejsze miejsce. Takie, by nie obserwowali ich wszyscy obecni na placu. Może którąś z ławek, może gdzieś bliżej budynków. Lex nie przepadała za byciem w centrum uwagi, chyba że znajdowała się w barze. Wtedy zwykle było jej wszystko jedno. Liczyła na to, że pozostali pójdą za nią, a w szczególności Pan Żul, którego miała skusić wizja łatwego zarobku.
- Szukamy Blaze'a. Kojarzysz? - podała ogień, jeśli było trzeba. Choć niechętnie. - Syn właściciela. Taki... młody. Gdzieś tu mieszka. Nie chciałbyś nas pokierować? - uśmiechnęła się równie krzywo, co najemnik chwilę wcześniej. Faktycznie, nie było łatwo. Do cholery, te guziki na dole naprawdę dało się zapiąć. Nałożenie spodni też nie było nadludzkim wysiłkiem. - Mogę ci dać piątaka teraz, albo cztery razy tyle jak nas doprowadzisz.
Na miejscu żula uznałaby to za naprawdę niezłą propozycję i od razu pobiegłaby przed siebie. Za dwadzieścia kredytów dało się kupić cztery butelki taniego wina, przynajmniej na Ziemi. Albo i więcej. Nie zdążyła się zaznajomić z cenami alkoholi na Gehennie, ale podejrzewała, że dwadzieścia kredytów było satysfakcjonującą zapłatą za wskazanie drogi.
- NPC - ARMOR -
ObrazekObrazek
+10% DO OBRAZEŃ WRĘCZ | 75% SZANSY NA POWALENIE | +10% PREMIA TECHNOLOGICZNA | +10% TARCZE
Obrazek
Sotiria Khrysos
Awatar użytkownika
Posty: 30
Rejestracja: 28 cze 2015, o 13:00
Miano: Sotiria”Iria” Khrysos
Wiek: 26
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Drell
Zawód: Asystentka w ambasadzie hanarskiej
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 3.270

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Pandora] Gehenna

28 wrz 2015, o 22:31

“Mój tatuś mnie nie kocha, ale jak dam mu ciebie w prezencie może mu się odwidzi”.
Bla, bla, bla.
Naprawdę, bogowie wykazali się zdumiewającym poczuciem humoru. Może jednak randka z ksenofobami nie była tak złą alternatywą dla przebywania w jednym pomieszczeniu z tym jęczącym gościem. Przez chwilę Sotiria zastanawiała się, czy naprawdę warto było bawić się w bohatera i przylatywać na tę planetę. I czy Blaze naprawdę złapał już jakąś laskę na te swoje teksty? Chyba tylko wtedy gdy go tatuś jeszcze tolerował. Pewnie kasa jest w stanie zamknąć oczy na wszystko. Nawet na Blaze’a.
Ale ona nie miała zbyt wiele opcji poza nim. Na razie.
Mimo wszystko, jeśli jest jak chłopak mówił, i jego ojciec miał coś do powiedzenia w tej dziurze szumnie zwanej miastem to należy to wykorzystać. I to najlepiej jak najmniejszym kosztem własnym. Niby jego słowa to pył na wiatr. Drobnostka
Ale jej praca nauczyła ją jednego. Nigdy nie ignoruj nawet najmniejszej drobnostki. Z drobnostek składa się wszystko.
-Więc co proponujesz Blaze? Jak można skontaktować się z twoim ojcem? Swe pytanie wsparła lekkim przechyleniem głowy i uśmiechem.
Gdy masz same blotki graj nadal. Atuty w reku nie oznaczają, że zawsze dobrze je wykorzystasz.
ObrazekObrazekObrazekObrazek
ObrazekObrazek
Obrazek
Matthew Tarczansky
Awatar użytkownika
Posty: 339
Rejestracja: 23 lis 2014, o 20:31
Miano: Matthew Tarczansky
Wiek: 32
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Oficer Techniczny
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 35.880
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Pandora] Gehenna

29 wrz 2015, o 19:14

Pogromca Czarnuchów, Alexis.

Przedstawiciel miejscowej społeczności z zainteresowaniem obserwował to Charlesa, to Alexis. Trudno było sobie wyobrazić, jakie myśli kłębiły się teraz w jego głowie. Jednak...Narrator będzie łaskawy dla swoich bohaterów i przedstawi te myśli...
Aby życie miało smaczek...Raz dziewczynka...Raz...Chłopaczek.
Ten dylemat był chyba oczywisty, chociażby na wzgląd na element ciała dyndający gdzieś pod płaszczem i ukazujący się raz na jakiś czas. Z pewnością, nie był to miły widok...Podobnie jak zapach. Niemniej jednak, chęć pomocy ze strony żula wzrosła, kiedy Alexis zaczęła podawać kolejne sumy pieniędzy. Uśmiechnął się na samą myśl o tej horrendalnej ilości wina, jaką będzie miał do wypicia. Rausz na kilka dni...Chociaż, jak się postara, to może i w jeden wieczór to obróci. CUDOWNIE! Tego właśnie potrzebował, niemniej jednak nie byłby sobą, gdyby się nie targował. Dlatego też krótko po propozycji agentki, wyskoczył z własną propozycją.
-A jak kierowniczka dorzuci do 30 kredytów, to jeszcze pokażę swoje fakirskie sztuczki.-W tym momencie zademonstrował ruchy prawdziwej mistrzyni tańca hula. A przy okazji swoje męskie oprzyrządowanie. To już leżało w gestii obserwatorów, czy kocie ruchy wyglądały na tyle kusząco, aby czyjekolwiek libido mogło wskoczyć do poziomu tak wysokiego, że tu, teraz, w tym momencie. Na troglodytę, kamieniem w łeb i bawić się póki sztywny i ciepły.
Earl po kolejnej reprymendzie zamilkł. Być może to dobrze, bo kolejnego wyskoku swojej "wyższości" mógłby nie przeżyć. Zawsze jego pomocnicy mogli mu pomóc, jednak miał wyraźne obawy, że oni również mają go dosyć. Dlatego też tym razem postanowił nie odzywać się. To zdecydowanie lepiej dla bezpieczeństwa tej obcej dla wszystkich grupy.
Dla żula Alexis była mu całkowicie nieznajoma, ale w perspektywie zdobycia kilku kredytów był wstanie przemilczeć tą kwestię. Wyprzedzając jednak te wytargowane swoją niesamowitą charyzmą kredyty, jegomość nie zamierzał dłużej swoich nowych znajomych.
-No, ale dobra...Wzdłuż alejki, na lewo...Później w prawo i w lewo...A później wyjebać drzewo...HA HA HA! WSPANIALE!...Kurwa, nieśmieszne. Po tym jak skręcita w lewo, to traficie na stary dziedziniec...No i stoi barak z kurewskim szyldem. Pewnie tam siedzi, o ile kogoś nie schował już w swojej piwnicy.-Mruknął na przestrogę. Jednak nie wiadomo, czy to Blaze był niebezpieczeństwem większym od jegomościa, który najwyraźniej...Zamiast myć wolał pewne części ciała wietrzyć. Co zrobisz, buta nie zjesz, no nie?

Sotiria.

Blaze nie odstępował jej wzrokiem, ani na krok. Jego plan był tak przebiegły, że zachwyt za dupę chwytał go tak mocno, że dostawał zatwardzenia. To była prawdziwa okazja. Wrócić do domu i wspomóc harem ojca za jednym razem. Do tej pory wszystkie złapane przez siebie kobiety...Wypuszczał, bo co miał z nimi zrobić? On przecież miał problem z zawiązaniem butów, a co dopiero...z zaciągnięciem dobrowolnie kobiety do łóżka. Z przymusem też by mu nie wyszło, chociaż nigdy tego nie próbował. Dymiąca czacha Blaze'a mogła dawała mu już we znaki. Łeb go bolał od przemyśleń. Gdyby się przyjrzeć na jego źrenicach można byłoby zauważyć odbijający się niebieski obraz z napisem "Fatal error, zalecana czynność: restart". No tak, trzeba było być jednak bogiem, aby taki komunikat ujrzeć. Sotiria nie miała niestety takich czynności, nie dało się jednak ukryć faktu, iż facet potrafił działać każdemu na nerwy. Nawet cywilizowanej przedstawicielce hanarskiej ambasady. Przynajmniej jedno trzeba było mu przyznać.
Miał talent do grania na nerwach.
-Pojedziemy do niego. Mój kumpel ma furę, zrobimy sobie przejażdżkę...We dwoje. Hym, hym, hym. Wiatr we włosach, czekaj...Ty nie masz włosów. Ale damy Ci perukę, nie ma problemu.-Trzeba było mu pogratulować jeszcze kreatywności, bowiem przed jego oczami pojawiła się właśnie wizja Sotirii w cudownej blond peruce, którą miał schowaną w szafce na specjalne okazje. Jakby nie patrzeć, ta właśnie była jedną z nich. Na chwile postanowił odejść od kobiety, by móc skorzystać ze swojego komunikatora. Mieszkańcy tej kolonii rzadko posiadali omni-klucze. Z racji statusy tej planety, żaden "kolonista" nie był w niego wyposażony, a ceny tego sprzętu są tutaj tak wysokie, że...Żal za dupę ściska, co za tym idzie...Nie każdy mógł sobie na niego pozwolić, a tym bardziej wydziedziczony przez Janusza, Blaze.



Jelcyn...

W drodze do pionowzlotu Borys nie widział niczego, co mogłoby go jeszcze bardziej zdziwić. W tym miejscu, można było ujrzeć wszystko. Wracając w cywilizowane miejsce można było odnieść wrażenie, że człowieczeństwo oddało się tej planecie i pierdoli się tak mocno, że nic go nie wywlecze już z objęć Gehenny.
Obszary poza rezydencją i dziedzińcem nie były już tak okazałe. Wszak bezpośrednio za nią znajdowały się hangary pionowzlotów, które jak można było się spodziewać miały swoje lata świetności za sobą. W najczęstszych przypadkach były one zlepkiem przypadkowo poznajdowanych i dopasowanych do siebie części. Bez żadnych atestów, lotów próbnych. Najwyraźniej piloci i pasażerowie tych pojazdów mylą się tylko raz, podobnie jak saperzy. Jedynym pozytywem jakim Rosjanin mógł ujrzeć w swoim cudownym pojeździe był może kolor poszycia. Czerwony, w błędnym przekonaniu 90% społeczeństwa Gehenny oznaczał, że czerwony daje +1mln do prędkości maksymalnej. Biedni ludzie. Na szczęście, mechanik wyglądał na ogarniętego. Przygotowywał właśnie pojazd do odlotu. Uzupełniał paliwo, przeprowadzał pobieżny przegląd młotkiem i przecinakiem (no jakby nie patrzeć, Borys mógł się poczuć jak na ziemiach swoich przodków).
-Borys, ta? Kamikaze-1 działa, ale...Współczuję Ci.-Nawet jeśli najemnik chciał zapytać dlaczego. Nie zdążył tego zrobić. Przed jego osobą pojawiła się wielka, ogromna góra mięcha. Przynajmniej 2 metry wzrostu, dobre 160 kg wagi oraz implanty cybernetyczne wspominające czasy Poncjusza Piłata. Jedno było pewne, ten facet musi mieć krzepę. Ciekawe czy cokolwiek poza tym. O tym zaraz się przekonamy.
-PAIN! PAIN! PAIN! PAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAIN TRAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAIN!-Czcze prośby. Można było się spodziewać, że inteligencja nie idzie w parze z siłą fizyczną. Co prawda, po świecie chodziło kilka wyjątków, lecz były one jednak jedynie potwierdzeniem reguły.
-Leci z Tobą. Janusz powiedział, że musi Cię ktoś pilnować, ale...Nie wiem kto tu będzie kogo pilnował. W każdym razie. Ładuj się, biedaku.-Mechanik pokiwał tylko głową ze zrezygnowaniem. Naprawdę było mu szkoda najemnika, który trafił na tego tępaka. Co prawda, był on ulubieńcem Janusza. Może to ze względu na jego bice bez lipy, które po jednym luju ogłuszaczu po prostu zabijały. Kołowrotek nie był nawet konieczny do zwieńczenia dzieła.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
ObrazekObrazek THEME|WORK THEME|SPACESUIT|CASUAL|VOICE|ARMOR Premia technologiczna: +20%
Bonus do tarcz: +15%
Bonus do celności strzelby: +5%
Zwiększenie siły i obrażeń od mocy technologicznych: 15%
Zwiększenie obrażeń zadawanych przez Spalenie: 10%
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Pandora] Gehenna

30 wrz 2015, o 01:34

Przynajmniej wiedzieli gdzie szukać Blaze'a. Kimkolwiek on był. Charles miał już dość dyndającej knagi śmierdzącego towarzysza, więc odszedł na taką odległość, która pozwala już nie zwracać na niego uwagi. Przywołał ręką Earla, a Alexis zostawił samą z żulem by mogła mu zapłacić za te cudowne informacje. Spojrzał na nią i wtedy poczuł ból głowy, flashback uderzył z taką siłą że o mało się nie złożył na ziemi. Oparł się ręką o ścianę, ciężko mu się oddychało, serce łomotało jak pieprzony tłok. Starał się uspokoić. Zawsze sobie jakoś radził z atakami paniki, nawet w najgorszych sytuacjach. Inaczej byłby martwy. Jednak teraz jego myśli były gdzie indziej, były na pieprzonym parkingu w Chicago. Przypomniało mu się wszystko, cała ta pieprzona misja. Widział zniszczonego skycara, słyszał dźwięki syren oraz głos umierającego mężczyzny. Ludzie, oni też wrócili Hogarth, Radic, Chase i...
-Alexis Crimson.
Powiedział pod nosem. Kurwa cała jebana galaktyka, a on trafia na duchy przeszłości. Potrząsnął głową, nie wiedział co gorsze, to że zajebał jej narzeczonego lub to co ona właściwie tutaj robi. Starał się jakoś wyprostować, kiedy w końcu mu się udało spojrzał na aleje przed sobą. Musiał oczyścić umysł, wiedział że jeśli będzie to się dalej ciągnąć lęki i paranoje przejmą nad nim kontrolę, a wtedy nikt nie chciałby być w jego okolicy. Agresja, poirytowanie, apatia... To tylko mała część tego co potrafiło z nim zrobić PTSD. Leków nigdy nie brał, uważał to za słabość. Wolał samemu sobie radzić niż wierzyć w to że jakieś farmaceutyczne gówno pozwoli mu zapomnieć. Wiedział jednak tyle, że walka i zabijanie pozwala mu na te krótkie chwile gdzie jego umysł był pusty, kiedy czuł się wolny od tego całego burdelu który był w jego głowie. Najgorsze było tak naprawdę przed nim. Musieli współpracować, musiał teraz być obok niej. Wewnętrzny głos mówił żeby jej powiedzieć o tym co zrobił ale drugi mówił że może zabił wielu niewinnych ludzi, ale to nie oznacza że przez to stali się jacyś wyjątkowi. Czasami zastanawiał się jak to jest być normalnym, ale zawsze dochodził do tej samej konkluzji. Jedyne co tak naprawdę potrafił to zabijać i krzywdzić. Wzruszył ramionami, jego psychika może i była wrakiem ale jego umiejętności były niczym złoto. Zaczął powoli iść w stronę miejsca które wskazał bej, szedł powoli żeby inni mogli go podgonić. Miał tylko nadzieje że z "dzieciakiem" pójdzie łatwo i przyjemnie, cóż nie miał aż takiej ochoty na podważanie paznokci lub ucinanie uszu.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905

Wróć do „Galaktyka”