Po dokonaniu wstępnych ustaleń nie pozostało im nic innego, jak oddalić się ku wybranym zajęciom. Dzień wolny od pracy, z założenia przeznaczony na aklimatyzację, był doskonałą okazją do bliższego przyjrzenia się kompleksowi mającemu być terenem ich działań. To zaś można było czynić na dwa sposoby - i obu się podjęli, dzieląc pracę między siebie.
Zgodnie z sugestią Heather, Striker postanowił poświęcić trochę czasu na przejrzenie informacji, jakie najpewniej pozostawili im pracodawcy. O tym, że zadanie to wcale nie będzie tak proste, jak można by zakładać, mężczyzna przekonał się jednak bardzo szybko. Oczywiście, zgodnie z przewidywaniami, komputery nie były pustymi matrycami. Trudno było wprawdzie doszukiwać się rozbudowanych katalogów wypchanych po brzegi przydatnymi materiałami - takie foldery wprawdzie istniały, jednakże nie w takiej mnogości, na jaką można by liczyć - natomiast już sam dostęp do klasycznego oprogramowania używanego przez administrację czy ochronę kopalni był wart uwagi. Problemy Charlesa nie wynikały więc z faktu, że informacji nie było, ale że... Po prostu było ich zbyt wiele.
Najpierw - baza danych. Elektroniczne kopie CV ze zdjęciami uzupełnione o sprawozdania z przebiegu kariery w Mayfried Engineering i wykaz uprawnień (przy czym te oznaczane były w systemie symboli literowych i na ten moment trudno było zgadnąć, czym dokładnie różnią się uprawnienia A1 od A3 lub, przykładowo, C1). Katalog zawierał karty wszystkich ośmiuset siedemnastu zatrudnionych etatowo i choć informacje w nich zawarte były może nie ogólnikowe, ale raczej powszechnie dostępne - a przynajmniej nie stanowiące wielkiej tajemnicy - to sama ich ilość stawała się przeszkodą. Dokładne przejrzenie wszystkich dokumentów byłoby zadaniem fizycznie wyczerpującym, dobrze byłoby więc narzucić sobie jakiekolwiek ograniczenia pozwalające zawęzić ogrom zasobów.
Podobnie rzecz miała się z dziennikiem przylotów i odlotów. Dostanie się do tego również było proste - wystarczyły dane logowania podane Charlesowi wraz z ekwipunkiem ochroniarza (ostatecznie nawet nowoprzyjęty strażnik miał prawo - czy wręcz obowiązek - wiedzieć, kto, kiedy i na jak długo pojawia się na terenie kompleksu) by móc zajrzeć do kolejnej księgi danych. Danych, których było równie dużo, co w przypadku katalogu pracowniczego. Także tu przydałoby się konkretne hasło, wedle którego można by prowadzić poszukiwania, tym niemniej na chwilę obecną można było wyciągnąć kilka spostrzeżeń. Przeglądając kolejno zakładki zarejestrowanych lotów pracowniczych, lotów handlowych (tak nazwane zostały wizyty osób spoza kompleksu i choć nad trafnością wybranego pojęcia można by się zastanawiać, to tak czy tak wiadomo było, o co chodzi) oraz lotów transportowych (pod tymże mianem kryły się natomiast właśnie kursy przemysłowe - ładunkiem był przeważnie wydobyty surowiec) nietrudno było zauważyć, że ruch w kopalni jest duży. Podobna intensywność lotów wymagała z pewnością sprawnie działającej administracji i logistyki. W każdym razie, pochylając się nieco bardziej nad lotami pracowniczymi, dało się zauważyć okresowe przenosiny co poniektórych zatrudnionych do innych placówek (szczególnie na Ziemi - może więc chodziło chociażby o szkolenia?) w ponad dziewięćdziesięciu procentach rzeczywiście kończące się powrotem pracownika na Aequitas. Jak już zostało wspomniane, materiałów było naprawdę dużo i mając tylko ogólną chęć zapoznania się z nimi, bez sprecyzowanego, dokładnego celu, można było pożegnać się nie tylko z jedną nocą, ale także kilkoma kolejnymi.
Ostatecznie, gdzieś w międzyczasie, Striker zauważył także, że jego logowanie do systemów firmy nie zostało nigdzie odnotowane. Wejścia do lokalnej sieci były najpewniej kontrolowane - podobnie zresztą jak wszystko, co dotyczyło funkcjonowania korporacji - i skrupulatnie zapisywane (kto, z którego komputera, o której godzinie, co było przeglądane lub edytowane), tutejszy sprzęt najwyraźniej pozwalał jednak procedurę tę ominąć.
Tymczasem jeśli chodzi o Heather, ta postanowiła zająć się pracą bardziej terenową. Naoczne zapoznanie się z kompleksem było równie ważne, co prześledzenie jego zasobów extranetowych, stąd Wade zwyczajnie... Udała się na przechadzkę. Jeszcze przed opuszczeniem podziemi pozwoliła sobie sprawdzić drugi z korytarzy wyjściowych, ten prowadzący nie do mieszkania, a gdzieś obok. Nie wyszła tędy, tym niemniej dobrze było wiedzieć, gdzie pojawi się korzystając z tej ścieżki, prawda? Okazało się więc, że ścieżka ta kończyła się drabiną prowadzącą do klapy, po ostrożnym uchyleniu której oczom kobiety ukazały się cztery niemal identyczne, spore hale, różniące się od siebie tylko stanowiącymi ich oznaczenia cyframi - 9, 10, 11 i 13. Skąpe pole widzenia oraz nieznajomość jeszcze tutejszego terenu nie pozwoliła Heather dokładnie określić, gdzie się znajduje, w związku z czym można było potraktować to jako pierwszy punkt do sprawdzenia.
Ostatecznie jednak Wade zdecydowała się na wyjście w sposób bardziej konwencjonalny - przez mieszkanie. Na zapas, gdyby ktoś widział, jak wchodziła i wciąż obserwował, czekając na jej wyjście. Oczywiście, prawdopodobieństwo, że coś takiego ma miejsce było naprawdę znikome, graniczące z niemożliwością, ale podobno lepiej dmuchać na zimne. Kobieta stanęła więc na progu zajmowanego, czteroosobowego baraku mieszkalnego (szybki rachunek i brak jakichkolwiek rzeczy osobistych wskazywały, że jedno łóżko w budynku wciąż nie posiada właściciela) i rzuciła na kompleks pierwsze, spokojniejsze i bardziej uważne spojrzenie.
Z oczywistych względów pierwszym otoczeniem, w jakim się znalazła, był sektor mieszkalny. Przez okno jednego z trzech najbliższych baraków można było dostrzec dwie męskie sylwetki, w kolejnym - chyba w kuchni - krzątała się niewysoka blondynka, prowadząc rozmowę z kimś, kogo Heather nie mogła dostrzec, ostatnie z sąsiadujących mieszkań było zaś ciemne i ciche - najwyraźniej lokatorzy wciąż krzątali się gdzieś w terenie. Po niezbyt szerokich chodnikach biegnących między domostwami spacerowali - czy raczej, w większości przypadków, spieszyli - anonimowi na ten moment pracownicy, za zaułkiem jednego z dalszych baraków znikła para roześmianych, na oko sześcioletnich bliźniąt. W okolicy nie było cicho - ostatecznie mieszkanie zespołu znajdowało się stosunkowo blisko części przemysłowej - i tak jednak ciszej, niż można by się spodziewać. Do monotonnego, odległego szumu pracujących maszyn, pokrzykiwań pracowników czy charakterystycznego zgrzytu maszyn kroczących można było dość łatwo się przyzwyczaić.
Ale przecież nie po to Heather opuściła mieszkanie - nie po to, by się przyzwyczajać. To była wycieczka krajoznawcza, w tej chwili pozostało jej więc po prostu wybrać kierunek i sposób przemieszczania się - piechotą lub też korzystając z jednego z zaparkowanych przy najbliższej stacji postojowej skycarów.
Wyświetl wiadomość pozafabularnąDeadline: 25.10, 10:00 (przez sobotę i tak mnie nie ma, w niedzielę, jeśli będę, nie wstanę wcześniej :P). Chyba, że chcecie zaczekać na Petera, to wiadomo - aż do końca jego urlopu.
Swoją drogą, uzupełnijcie Wasze KP o to, co wzięliście - tak, jak zrobił to Peter. Możecie sobie prywatnie odnotować, co jest przedmiotem eventowym, ale dla mnie KP są podstawą do ewentualnych zabaw z mechaniką, w związku z czym zależy mi na tym, by były uaktualniane.