2 gru 2015, o 23:06
Godziny spędzone na statku minęły mu w dość przyjemny sposób. Gdyby nie zapach alkoholu, który niósł się chyba z samego początku okrętu i te nieopanowane ryki, których czasami nawet cholernie drogie i głośne słuchawki nie potrafiły wygłuszyć, to wszystko byłoby w porządku. Pozostawała jeszcze druga kwestia, związana bardziej z jego zawodem. Czuł się pewniej, gdy sam miał wgląd do maszynowni i mógł dopilnować wszystkich parametrów pracy silników oraz urządzeń wspomagających. Co prawda, wiedział, że większość jego kolegów po fachu to profesjonaliści, to również zdarzali się tacy, którzy partolili każdą robotę. Tego też się obawiał, dlatego też można rzec, iż Matthew podróż spędził "z duszą na ramieniu". Mimo wszystko nie wyrażał żadnego sprzeciwu czy oznak strachu. Lądowanie w pozycji siedzącej jak zawsze było dla niego przeżyciem bliskim zabarwieniem osób siedzących przed nim na wszystkie kolory świata. Ostatecznie, powstrzymał się od tego. Co prawda, to dziwne, że osoba spędzająca tyle czasu na okrętach kosmicznych, osoba, która z nimi związała swoje życie zawodowe i po części prywatne również, tak ciężko znosi tak prozaiczną czynność jak lądowanie. Jego żołądek nigdy go jednak nie zawiódł w trakcie pracy. Organizm był profesjonalny, czasem nawet bardziej od niego. Zgarnął swój bagaż. Nie miał zbyt wiele. Ot, ciuchy, podstawowe kosmetyki i komputer. No cóż, jedni niemal wszystko załatwiają przez swój omni-klucz, lecz Matthew pozostał w tej "staroświeckiej" mniejszości, która bez komputera nie wyobraża sobie życia. Na jakim innym urządzeniu, Matthew przejrzy informacje w wygodnej pozycji, bez wyginania łokcia w jakiś dziwny, nienaturalny sposób? Komputer był odpowiedzią na jego pytania, poza tym, wziął ze sobą jeszcze dwa kontrolery, miał zamiar zorganizować turniej w Krogan Street Fighter. Na omni-kluczu takich bajerów nie miał.
Wyszedł ze statku, taszcząc ze sobą swoją torbę podróżną. Jeszcze z logiem Wyższej Akademii Technicznej w Chicago. Jednej z lepszych tego typu uczelni na Ziemi, niektórzy mówią, że w tej części galaktyki. Widząc tłum pchający się do recepcji, Matthew pokiwał głową ze zrezygnowaniem. Uśmiechnął się. Niby tacy kulturalni, tacy profesjonalni...A teraz pozwolili wyzwolić z siebie dzikie, nieokiełznane zwierze. Proszę zobaczyć, co zabawa za firmowe pieniądze potrafi zrobić z człowieka. Właśnie to, co przedstawiał załączony obrazek. Zlokalizował Iris, podszedł do niej po cichu i kiedy zrównał z nią swój krok, zagaił.
-Wszyscy mówili, że swoją obecnością "zaszczyci" nas turiański radny. A tu proszę...Taka miła niespodzianka...To prawda, że przed wyjazdem gracie w papier, kamień?-Spytał z przekąsem. Mógł sobie wyobrazić, że dla jakiegokolwiek Radnego wyjazd integracyjny nie był spełnieniem marzeń. Kiedy wszyscy dookoła w najlepsze się bawili, oni przecież cały czas musieli trzymać fason. W końcu ten fason charakteryzował najważniejsze persony w galaktyce. Pracownicy wszystkich szczebli przypominali mu tych z Fergusson Engineering. Zachowywali się w sumie bardzo podobnie. Na wszystkich wyjazdach integracyjnych wszystko zaczynało się podobnie. Najpierw wszyscy bardzo energicznie i żwawo biegli gdzie popadnie, a natomiast pod sam koniec niczym spragnione zwierzęta szukały wodopoju i leków przeciwbólowych. Odebrał wiadomość na omni-kluczu i przeczytał program wyjazdu.
-Stawiam stówkę na to, że przynajmniej jedna czwarta nie dotrwa do potańcówki. Połowa nie dożyje jutra, a Ci co przetrwają będą strzelać sobie w głowę z karabinów do paintballa. -Po chwili spojrzał na podłogę. Takiego bajeru to dawno ne widział, musiał przyznać, że architekt miał rozmach z tym akwarium, ale Matthew nie mógł pozbyć się wrażenia że to zwykła projekcja. Trudno było mu uwierzyć w to, by ktokolwiek włożył sobie tyle trudu w drążeniu otworu pod ten cud architektury. Miał też przeczucie, że osoby z podobnymi podejrzeniami, tylko te bardziej upojone od niego, sprawdza niebawem swoją teorię spiskową. Uśmiechnął się na samą myśl o tym kabarecie.
-Ale to, co widzisz to nic. Nasza integracja w Fergusson Engineering kończyła się na wycieczkowcu. Trzy czwarte wyczołgiwało się ze statku, a Cegłę wytoczyli jak beczkę.-Matthew miał tak poważną minę przy tych słowach, że brzmiały naprawdę przekonująco. Po chwili jednak nie mógł się powstrzymać i parsknął śmiechem, gdy zobrazował sobie tą sytuację przed oczyma.
A właśnie. Gdzie ten skurczybyk jest?
Zadał pytanie w myślach, rozglądając się nerwowo po lobby. Stracił go z oczu już na Cytadeli, wiedział jednak, że siedział ze Scooterem, a ten doskonale wiedział jak zmusić go do tego, by nie pił. Wystarczyło mu pokazać bardzo odważne, bardzo negliżowe fotografie z Fornaxa. To wystarczająco absorbowało uwagę mechanika i informatyka. Tymczasem...Scootera ani widać, a Yuri...Znalazł się. W stanie wskazującym.
-O ten chuj...-Wyrwało mu się, spoglądając na Cegłę. Znów pokiwał głową. Jak widać, żadnego z motywacyjnych wykładów Matta nie wziął sobie do serca. Najwyraźniej brakowało mu jeszcze jednego elementu, jakby tytanowa płytka w czaszce nie była niczym nadzwyczajnym. Esperal prędzej czy później musiał zostać wszczepiony, co do tego, załączony obrazek nie pozostawiał ani cienia wątpliwości.
-Przepraszam Cię na chwilę...CEGŁA! CHODŹ NO TUTAJ!-Po czym, mechatronik żwawym krokiem ruszył w kierunku swojego wieloletniego przyjaciela. Nikt nie mógł zagwarantować tego, że obejdzie się bez rękoczynów, ani pełnych ułańskiej fantazji epitetów, które aż kłębiły się w głowie inżyniera i cisnęły mu się na język, ale logika mu podpowiadała, że nie można zgorszyć pozostałych gości.
THEME|WORK THEME|SPACESUIT|CASUAL|VOICE|ARMOR
Premia technologiczna: +20%
Bonus do tarcz: +15%
Bonus do celności strzelby: +5%
Zwiększenie siły i obrażeń od mocy technologicznych: 15%
Zwiększenie obrażeń zadawanych przez Spalenie: 10%