W galaktyce istnieje około 400 miliardów gwiazd. Zbadano lub chociaż odwiedzono dotąd mniej niż 1% z nich. Pozostałe światy oraz bogactwa, które zawierają, wciąż czekają na odnalezienie przez korporacje lub niezależnych poszukiwaczy.

Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2744
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

[Mgławica Rosetta > Phi Clio] Ankhta

19 lut 2016, o 13:44

Wyświetl wiadomość pozafabularną Bez większego zainteresowania, pospiesznie przejrzała papiery. Zignorowała zdjęcia rodzinne - jeśli dla kogoś dzieciaki były ważne, mógł nie siedzieć na tej pieprzonej planecie. Ona by nie siedziała w takiej sytuacji. Chociaż - ciężko było jej sobie w ogóle to wyobrazić.
Liściki miłosne? Gierki miłosne? Ktoś czuł się samotny - nic dziwnego na tym wymazanym z baz danych końcu świata. Szkoda tylko, że Hawkins musiała teraz mieć z tym styczność. Miłą odmianą była pokazana jej fotografia dwójki mężczyzn przy miażdżypaszczy.
Faktycznie, fajnie byłoby mieć takie zdjęcie.
Może udałoby jej się przekonać odpowiednie osoby, by przynajmniej na Omedze przy jej liście gończym pokazywano ją nad truchłem bestii, a nie w nudnym i zamazanym ujęciu z jakiejś kamerki internetowej, czy starym zdjęciu z ujęcia jej kilka miesięcy temu.
Kątem oka dostrzegła, że kobieta wyciągnęła ku niej plastikową kartę. Miły gest. Szkoda tylko, że bezowocny - równie dobrze mogłaby zabrać sobie tę przepustkę z jej truchła. Dość nieświadomie, czerwonowłosa przedłużała ten moment niepewności i paniki u naukowca, przez pierwsze kilka sekund ją ignorując.
Odłożyła na moment Błotniaka, mocując go znowu na zaczepie magnetycznym. Postąpiła o krok w stronę kobiety, wreszcie przenosząc na nią wzrok.
Wyciągnęła rękę i chwyciła kartę, lecz nie ruszyła się z miejsca, nie chowając ją przez pierwszą chwilę, za to lustrując wzrokiem przerażone spojrzenie.
To nie moja wina.
Złapała drugą dłonią nadgarstek kobiety, trzymając ją w jednej pozycji gdy odrzuciła przyjętą kartę Kiryłowi, by zrobił z niej jakiś użytek.
Trzeba było tu kurwa nie siedzieć.
Pociągnęła kobietę za rękę, odrywając ją od ściany i obróciła plecami do siebie, wyginając jej ramię do tyłu. Drugą dłonią natychmiast złapała za jej włosy, okręcając się wraz z tracącą równowagę kobietą w stronę biurka.
Zamachnęła się i, ignorując jakiekolwiek odgłosy wydawane przez pracowniczkę kompleksu, z całej siły machnęła dłonią trzymającą w garści włosy tamtej, uderzając jej głową o krawędź biurka. Całość akcji nie zabrała może więcej niż kilku sekund, a w efekcie tego, po tego typu uderzeniu, blondynka nie miała innego wyjścia, jak stracić przytomność.
Kucnęła nad jej ciałem, szybko sprawdzając kieszenie. Jeśli znalazła coś przydatnego, to znowu podała Kiryłowi - tak czy inaczej, ostatecznie złapała dłońmi jej głowę. W pancerzu znalezienie odpowiedniego uchwytu zawsze było cięższe. Ostatecznie to nie vidy, na których wystarczy przeciwnika złapać kolanem i kark skręcony. Ostatecznie znalazła komfortowe ułożenie i szarpnęła dłońmi, słysząc charakterystyczny chrupot kości.
Wstała i wyprostowała się, znowu sięgając po karabin. Nic innego nie wysuszało ją ze wszelkich emocji jak morderstwo wyglądające w ten sposób.
- Następne pomieszczenie - rzuciła obojętnym tonem do Kiryła, zabierając ze sobą znalezione implanty i medi-żel. - Mamy przepustkę jakiegoś naukowca, choć wątpię, żeby ci się przydała - dodała, tym razem do komunikatora, kierując swoje słowa do pracującego przy wrotach Rhamy.
Przed przejściem do następnego pokoju, laboratorium, planowała na szybko się rozejrzeć, czy aby na pewno nikt nie zamierza przeszkodzić technikowi w łamaniu zabezpieczeń.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Rzut kością
Awatar użytkownika
Posty: 652
Rejestracja: 17 paź 2013, o 20:03

Re: [Mgławica Rosetta > Phi Clio] Ankhta

19 lut 2016, o 14:13

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12108
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Mgławica Rosetta > Phi Clio] Ankhta

19 lut 2016, o 15:03

Kobieta zapowietrzyła się, gdy poczuła dłoń Hawk zaciskającą się na jej nadgarstku. Ciężko było uwierzyć w to, że na jej twarzy mogłoby pojawić się jeszcze większe przerażenie, ale blondynce się udało. Próbowała się wyszarpnąć, ale była znacząco słabsza, zresztą Hawk doskonale wiedziała co chce zrobić, jakby każdy ruch miała od lat wypracowany.
- Nie, proszę! Zostaw... Zostaw!
Ledwo słyszalne protesty zostały całkowicie zignorowane przez oboje piratów. Kirył zresztą nawet nie patrzył na to, co się działo, zajęty kolejnym komputerem. Na tym nie było gier, ale kobieta zalogowana była do jakiegoś programu, gdzie wyświetlała się proteza dłoni w fazie konstrukcji. Drgnął wyraźnie, gdy głowa uderzyła o brzeg biurka, ale bardziej z zaskoczenia niż z jakiegokolwiek przejęcia. Doktor Sophie Part, jak twierdził identyfikator, rozpaczliwie chwyciła włosy przy skórze głowy, tak jakby wizja ich wyrwania była teraz najgorszym problemem i ułamek sekundy później zawisła bezwładnie w ramionach Hawk. Wtedy skręcenie jej karku nie stanowiło problemu. Zdawała się tylko dużo cięższa niż przed chwilą, kiedy się tak wyrywała. Odłożona później na podłogę obok swojego biurka nie przeszkadzała im już w niczym, choć z drugiej strony wcześniej też tego nie robiła - jedyną zmianą był brak lustrującego ich w przerażeniu błękitnego spojrzenia.
Kirył nie skomentował tego, posłusznie tylko ominął trupa i ruszył za swoją kapitan, gdy ta postanowiła przejść dalej.
- Przepustkę? - Rhama wydawał się zdezorientowany. Raczej mało prawdopodobne było, by otwierała ona drzwi do laboratorium, do którego właśnie usiłował się dostać, ale najwyraźniej zauważył teraz inną, nową możliwość, której do tej pory nie brał pod uwagę. - Chodźcie tu z nią, zobaczymy.
Gdy dwójka piratów do niego wróciła, z dwunastu diod na panelu drzwi świeciło się osiem. Brwi mężczyzny były zmarszczone, a twarz pogrążona w skupieniu. Wyprostował się i wziął podany mu identyfikator, mierząc go uważnym spojrzeniem. Po chwili namysłu wsunął go do czytnika przy drzwiach, co poskutkowało przełączeniem jednej z kontrolek z czerwonej na pomarańczową.
- Prosiłem, żeby mi nie przeszkadzać - odezwał się po chwili z terminalu męski głos. Trudno było nie wyczuć sporej irytacji. - Wejdź, Sophie.
Wszystkie kontrolki zgasły i drzwi z sykiem odsunęły się od ściany, by po chwili powoli zacząć się przekręcać, stopniowo otwierając wejście do długiego, jaskrawo oświetlonego korytarza.
Rhama w żaden sposób nie zareagował. Stał tak po prostu, obserwując rozsuwające się wrota. Nie wyłączył nawet omni-klucza, który wciąż działał w stworzonym przez mężczyznę trybie, przeznaczonym specjalnie i wyłącznie do obejścia tych właśnie zabezpieczeń. Zabezpieczeń, które Hawk obeszła jednym, prostym i sprawdzonym sposobem. Na który on nie wpadł. Spędził miesiące na hakowaniu identycznych drzwi u siebie w domu, poświęcił tyle czasu na przygotowania do tej jednej chwili i w tym momencie okazało się, że właściwie to nie musiał.
- Co tu się dzieje? Przepraszam bardzo, ale kim państwo jesteście? - starszy jegomość wyszedł z drugiej odnogi korytarza i skierował się w ich stronę z oburzeniem na twarzy. Nawet pancerze i broń, której żadne z nich nie usiłowało ukrywać, nie zrobiło na nim wrażenia. - Kto tu państwa wpuścił? Zaraz wezwę ochro...
Zdanie zakończył wystrzał z pistoletu Rhamy. Kula wbiła się w klatkę piersiową mężczyzny gdzieś na wysokości serca - może nie chciał ryzykować próby trafienia w głowę. Tak czy inaczej zadziałało.
- Raczej nie wezwiesz - mruknął i uniósł jeszcze omni-klucz, by wysłać krótką wiadomość o treści "Wchodzę". Odbiorcy Hawk nie zdążyła sprawdzić. - Chodźcie. Teraz to, co najlepsze.
Wszedł w jasny korytarz, rozglądając się dookoła. Po chwili skradania się, po ich prawej stronie znalazła się przeszklona ściana niewielkiego laboratorium. Widoczne sprzęty należały do tych najwyższej klasy, prawdopodobnie wartych tysiące kredytów. Wszystko było oświetlone, sterylnie czyste, a przy jednym ze stołów, tyłem do nich, stał wysoki mężczyzna w kitlu i zabezpieczających goglach. Czymkolwiek się teraz zajmował, było to na tyle absorbujące, by nie odwracać się w stronę mniej lub bardziej oczekiwanych gości.
I owszem, był łysy.
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2744
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Mgławica Rosetta > Phi Clio] Ankhta

19 lut 2016, o 16:36

Słysząc, że Rhama chciałby zobaczyć przepustkę, zamiast w prawo, skręciła w lewo. Szła ostrożnie, lustrując wzrokiem każdy zakamarek, który była w stanie dostrzec. Nietrudno czuć się odkrytym po zabiciu kogoś - nawet cichym. Miała wrażenie, że teraz musi uważać nieco bardziej.
Na szczęście nic na korytarzu nie wzbudziło jej niepokoju, a odległość do pokonania mieli bardzo małą. Szybko stanęła ponownie przed wrotami i zmierzyła je wzrokiem, podając przy okazji kartę mężczyźnie. Osiem światełek zapalonych. Długo to trwało, ale proces musiał być bardzo skomplikowany. Nic dziwnego.
Sama nie spodziewała się reakcji po przesunięciu karty przez czytnik, stąd nagły głos mężczyzny kierującego swoje słowa do zmarłej już posiadaczki przepustki sprawił, że Hawkins drgnęła. Przeniosła spojrzenie na Rhamę, potem znowu na wrota, z wolna otwierające się.
Naprawdę?
Czuła dziwną ulgę. Humor wrócił jej natychmiast. Ta lekkość niczym uczucie niepopełnienia grzechu. Zwróciła uwagę na wciąż stojącego jak wryty mężczyznę i wzruszyła ramionami.
- Jestem starej szkoły - skomentowała całą tę drogę na skróty i ułatwienie. Zabawne, że na usta cisnął jej się ironiczny tekst o tym, że złamanie tego nie było jednak tak ciężkie - a już na pewno nie wymagało zakupu podobnych drzwi do własnego mieszkania. Jak jej się wydawało, bez powodu, zarzuciła pomysł wypowiedzenia tego na głos.
Palec powędrował jej na spust chwilę po tym, jak dostrzegła mężczyznę wewnątrz. Nie zdążyła go jednak wcisnąć - Rhama zrobił to za nią. Przynajmniej nie marnuje amunicji. Zerknęła na Kiryła, oceniając jego gotowość do kontynuowania zadania, po czym ruszyła za technikiem do wnętrza tak dobrze strzeżonej krypty naukowca.
Dostrzegła go za szklaną szybą chwilę później. Nie miała problemu z rozpoznaniem - po pierwsze, był faktycznie łysy. Po drugie, był jedynym facetem w pomieszczeniu. No i po trzecie - jego widok zmusił Rhamę do zatrzymania się.
- Idź i zrób to, po co przylecieliśmy - odezwała się, kiwając głową w stronę naukowca. Mówiła nieco ściszonym tonem, na wszelki wypadek, gdyby miał ją usłyszeć.
Wyglądało na to, że ich misja dobiega końca. Laboratorium wyglądało na pełne wartościowych przedmiotów, więc nie czuła zawodu z braku eksploracji reszty ośrodka. Czekała cierpliwie, aż Rhama wykona swój ruch, po czym za nim planowała wejść do pomieszczenia.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12108
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Mgławica Rosetta > Phi Clio] Ankhta

19 lut 2016, o 17:36

Rhama uśmiechnął się do Hawk drapieżnie zza szyby swojego czarnego hełmu, po czym ruszył do drzwi. Nawet nie martwił się już szczególnie ostrożnością i subtelnością. Uderzył pięścią w panel rozsuwający podwójne drzwi prowadzące do miejsca docelowego całej tej akcji i w kilku długich krokach znalazł się w środku. Pistolet w wyciągniętej ręce groźnie wyglądającego mężczyzny niekoniecznie był tym, czego spodziewał się Chinbat w chwili, gdy wpuszczał tu Sophie.
Profesor był wysokim, szczupłym mężczyzną o ciemnej karnacji i rysach twarzy, których właściwie można było się spodziewać po samym usłyszeniu jego nazwiska. Jego ciemne oczy zwróciły się na Rhamę, po chwili zastanowienia szeroko otwierając się w niedowierzaniu. Te wszystkie zabezpieczenia, wszystkie środki ostrożności, w tym momencie okazywało się że przydały mu się praktycznie na nic? Pieniądze które wydał na ochronę i jedne z najdroższych wrót antywłamaniowych, tylko po to żeby uchronić się przed sytuacją taką jak ta? Powoli uniósł wyprostowane dłonie do góry, w geście poddania się. Na stole przed nim leżały syntetyczne włókna mięśni i jakieś metalowe elementy, które wszczepiał ręcznie do środka, w tej chwili jednak całą uwagę starszego mężczyzny przyciągnęli jego goście.
- Dzień dobry - odezwał się Rhama radośnie. - My tylko na chwilę.
Chinbat zerknął na panel w odległym końcu pomieszczenia, co sprawiło tylko, że mężczyzna parsknął śmiechem. Wezwanie ochrony w tej chwili, nawet gdyby miało przynieść oczekiwane rezultaty, to i tak było dla profesora niewykonalne, bo drogę zagradzała mu ta trójka.
- Nie warto się nawet wysilać - komentarz Rhamy był radosny i beztroski, jakby wcale właśnie nie przebili się przez pół ośrodka, ryzykując życiem. - Przyszedłem po Ducha 7. Będę wdzięczny za udzielenie mi informacji, gdzie go znajdę.
- Nie oddam go - Chinbat opuścił ręce i zacisnął je w pięści. Raczej nie spodziewał się, że przeżyje, ale nie reagował tak, jak kobieta którą wykończyła Hawk. Po prostu zdawał się przyjmować to do wiadomości, wciąż jednak nie chcąc tak zwyczajnie wręczyć włamywaczom dorobku swojego życia.
Gdzieś daleko rozległy się strzały i krzyki. Trudno było ich nie usłyszeć, bo wrota nie zamknęły się za nimi. Dźwięk dużej ilości ciężkich butów biegnących korytarzem jednak nie wywołało paniki u Rhamy, a jedynie jeszcze szerszy uśmiech. Kirył rzucił się do terminalu odpowiedzialnego za przejście, chcąc odciąć biegnącym drogę, ale kolejny celny strzał ze Szpona rozwalił panel. Odłamki szkła posypały się po podłodze, zaskakując Rosjanina na tyle, że zatrzymał się w miejscu i zaklął w zdziwieniu w swoim melodyjnym, rodzimym języku.
Wyświetl wiadomość pozafabularną Korytarz momentalnie wypełnił się uzbrojonymi ludźmi w ciężkich pancerzach, które Hawk rozpoznała natychmiast. Wpadli do laboratorium, jedni przez otwarte drzwi, inni przez szybę której pozbyli się kilkoma strzałami. Cerberus. Dopadli wszystkich tu obecnych, powalając ich na ziemię. Musiały tu być co najmniej trzy promy ludzi. Nawet jeśli Hawk próbowała coś zdziałać, strzelać, reagować, rzucić ten pieprzony granat, zabić dwóch czy trzech - zza ściany za moment wybiegali kolejni i wcześniej czy później musiała wylądować przygnieciona do podłogi, ze skutymi za plecami rękami. Tak samo skończył Kirył... i Chinbat. Ale nie Rhama. Ten obserwował tylko wszystko obojętnie, a kiedy wszystko się już uspokoiło, przypiął pistolet do zaczepu na biodrze i zdjął hełm. Jego usta wykrzywione były w uśmiechu satysfakcji.
Do laboratorium weszła jeszcze jedna osoba, kulejąca lekko. W panującej tu ciszy jego nierówne kroki wydawały się straszne głośne. Leżąc na ziemi Hawk widziała mężczyznę tylko od kolan w dół. Wyglądało na to, że nie miał na sobie pancerza, ale właściwie nie musiał go mieć przy takiej obstawie. Podszedł do Rhamy i podał mu dłoń, którą ten uścisnął, jakby znali się od lat.
- Wszystko poszło zgodnie z planem, a nawet łatwiej niż się spodziewałem - poinformował go tamten. - Wygląda na to, że musimy od nowa wynegocjować warunki umowy, Hawkins. Przedstawię was, bo nie wiem czy się znacie. Jeanette Hawkins, Kai Leng. Szkoda że okoliczności nie są przyjemniejsze.
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2744
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Mgławica Rosetta > Phi Clio] Ankhta

19 lut 2016, o 18:32

Doktor ciapak, stosunkowo spokojny i pogodzony z własnym życiem - czy bardziej wizją jego utraty. Nie zainteresował Hawkins, pozwoliła więc na kontynuowanie jego rozmowę z Rhamą. Sama rozglądała się po wnętrzu laboratorium, w myśli ustalając, które rzeczy będzie w stanie stąd wynieść, a które nie. GARDIAN wyłączony, Wraith będzie mógł zlecieć na dół i przesłać swoje posiłki - wszystko miało potoczyć się bardzo łatwo.
Oczywiście, zbyt łatwo. Wyświetl wiadomość pozafabularną Gdy tylko usłyszała kroki, poczuła niepokój. Ochrona? Najpewniej. Odgłosy były głośne, co sugerowało dużą liczbę osób, albo po prostu cięższy sprzęt. Rhama wydawał się nie reagować. Bardzo pochłonęło go to małe zwycięstwo - niech mu będzie. Hawkins skinęła głową na Kiryła i sama przyszła bliżej drzwi, przeładowując Błotniaka.
Widząc pierwszych, gnających ku niej ludzi, przez pierwsze kilka chwil nie wiedziała, że coś jest nie tak. Jej ciało reagowało szybciej niż mózg, jak gdyby naciśnięcie spustu było jej odruchem bezwarunkowym. Gdy tylko do jej głowy dotarło sedno obrazu widzianego przed sobą, jej twarzy wykrzywiła się w wyrazie wściekłości.
Cerberus.
Wyciągnęła granat i natychmiast go odbezpieczyła. Odczekała chwilę, igrając ze śmiercią na podstawie wiedzy o tym kiedy powinien wybuchnąć i rzuciła go w przejście. Nie interesowało ją wiele więcej - odwróciła się do tylu. Rhama strzelił w panel.
Ten skurwiel.
Odgłos kroków nie ustał. Żołnierzy było wielu, lecz na moment przestała próbować ich odeprzeć. Rzuciła się do tyłu, do tego stojącego z wyszczerzem na ustach "zleceniodawcy".
- Ty kurwo. Mała, podstępna kur... - nie miał na sobie hełmu - Hawkins natychmiast rzuciła się do szyi. Nie przeładowywała Błotniaka, lecz odrzuciła go na bok. Jedyne czego chciała w tym momencie, to udusić go zanim ją spacyfikują.
Nie zdążyła. Poczuła pierwszy cios na własnych plecach, który zmusił ją do obrócenia się. Oddała cios przeciwnikowi, bezimiennemu klonowi w tej fali identycznych, poruszających się pancerzy.
W myśli i prawdopodobnie na głos - nie pamiętała, bo nie była tego świadoma - klęła.
Jak mogła dać się nabrać? Jak, do cholery, będąc tak ostrożną i tak im się to udało? Jebanym podstępem zwabili ją na zapomnianą planetę i prawdopodobnie pomogła im przy tym dostać się do tego jebanego Chinbata.
Padła na ziemię, czując na sobie ciężar żołnierza w pełnym opancerzeniu. Może nawet dwóch - po osiągnięciu pewnego maksimum kilogramów człowiek przestaje odczuwać różnicę.
- Nie wierzę. No kurwa nie wierzę - warczała pod nosem, wierzgając, choć nie mając szans na wydostanie się. Nie chodziło o próby - czuła się w tym momencie jak spętane zwierzę. Wpadła w szał. Usiłowała podnieść głowę, by spojrzeć na Rhamę. - Prawie dałam się nabrać, że nie jesteś do końca spierdolony. A pierwszą moją myślą gdy zobaczyłam te jebane ulepszenia był Cerberus.
Połowicznie wściekła była na nich, ale też na siebie. Ta druga opcja jednak pozostawała ukryta gdzieś w jej głowie - wkurwi się na swoją naiwność kiedy już zapierdoli ich gołymi rękami, bo na to miała większą ochotę.
Kulejący facet. Bez pancerza? Kolejny, jebany fagas z obstawą. Ja pierdole.
Kai Leng. Nie świtało jej to ani odrobinę, zresztą - dla niej każdy z agentów Cerberusa był warty kupy gówna, obojętnie, czy nazywał się James Bond czy Janek Trąd.
- Widzę, że się znacie. Już po ślubie? - prychnęła, mając ogromną ochotę na prymitywne splunięcie im w twarz, ale leżąc na ziemi nie miała zbyt wielkiego pola do popisu. - Własnym chujem wyjebałeś mu szczękę, że musiał sobie kupić nową? - zaszydziła, odnajdując odrobinę ulgi w tych słownych atakach, skoro nie mogła użyć fizycznych.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12108
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Mgławica Rosetta > Phi Clio] Ankhta

20 lut 2016, o 02:02

Przechodzący obok niej Leng zwolnił, wyraźnie nie potrafiąc zignorować obelgi jaką im rzuciła, ale Rhama położył mu uspokajająco rękę na ramieniu i lekkim popchnięciem skierował go w stronę dalszej części laboratorium. Potem przykucnął przed Hawk i gestem głowy dał trzymającym ją mężczyznom do zrozumienia, by podnieśli ją na kolana. W końcu nie miał żadnej satysfakcji z faktu, że policzkiem przytulała się do podłogi. Szarpnięta w górę, do pozycji względnie pionowej, znalazła się głową mniej-więcej na wysokości twarzy mężczyzny, który w całej tej sytuacji wciąż zachowywał charakterystyczny dla siebie kamienny spokój. Może i poczuł się urażony, może nawet bardzo, ale był zbyt zadowolony z obrotu spraw, by zrobiło to na nim wrażenie na dłużej.
Sięgnął do szyi Hawk i odpiął zaczepy jej hełmu, by ściągnąć go z jej głowy i ostrożnie odłożyć na podłogę tuż obok.
- Wiesz, polubiłem cię nawet przez te nasze kilka wspólnych godzin - odezwał się, zupełnie ignorując pytania którymi go zarzuciła. - I jest mi szczerze przykro, że musimy to tak załatwić, ale widzisz, bardzo lubię kiedy udaje się upiec dwie pieczenie na jednym ogniu. Dziękuję za pomoc przy Chinbacie. Jesteś dobra w tym, co robisz, jak widać masz też doskonałą intuicję i momentami żałowałem, że w końcu mnie znienawidzisz. Niestety masz też spore problemy z agresją i najwyraźniej o dziwo z naiwnością, ale może sobie z tym jakoś poradzimy. Z czasem.
Wstał i odwrócił się, cicho wydając rozkaz jednemu ze swoich podwładnych. Ten skinął głową i podniósł Hawk za ramię z powrotem na nogi. Została popchnięta w stronę wyjścia, ale jeszcze nikt jej nie wyprowadził.
- Ja też dziękuję - odezwał się Kai Leng. Dopiero teraz mogła na niego spojrzeć. Azjata miał jeszcze więcej zamontowanych wszczepów, niż Rhama. Część z nich na pewno przysłaniały półdługie, czarne włosy związane w kucyk, ale przy nim syntetyczna krtań Rhamy to było tyle co nic. W sumie próby uduszenia go gołymi rękami, jak planowała przed chwilą Hawk, nie zdałyby się na nic. - Zwłaszcza, że Duch 7 jest dla mnie - Leng ukłonił się jej lekko, sarkastycznie. - Bez ciebie nie dalibyśmy rady. Leć, Rhama. Zajmę się resztą. Sam porozmawiam z profesorem o wykorzystywaniu funduszy Cerberusa, dezercji i ukrywaniu się z wynikami badań.
Dokuśtykał do Chinbata i stanął przed nim, splatając dłonie za plecami. Nietrudno było połączyć wyraźne kalectwo mężczyzny z implantami, których projekty Kirył znalazł na komputerze Sophie i z tym, co testował w praktyce naukowiec - nawet laikowi takiemu, jak Hawk. Cała akcja, która właśnie dzięki jej pomocy zakończyła się sukcesem, miała na celu naprawienie wysokiego rangą agenta Cerberusa. Nie wiedziała, jak bardzo był ważny w hierarchii i przed kim bezpośrednio odpowiadał, ale zarówno on, jak i Rhama do pionków nie należeli.
- Do hangaru - niski, dudniący głos wydał polecenie i Hawk z Kiryłem zostali wyprowadzeni z powrotem w stronę, z której przyszli. Nie bardzo mieli jak protestować, bowiem skutecznie uniemożliwiały im to skute za plecami ręce, nie wspominając o wszechobecnych teraz uzbrojonych żołnierzach w znienawidzonych kolorach. Prawie jakby było ich coraz więcej. Cerberus przejmował placówkę - to było jasne i czytelne.
Gdzieś po drodze z okolicy Hawk zniknął Rosjanin, najwyraźniej zabrany gdzieś indziej. Ją doprowadzono do hangaru tak, jak brzmiał rozkaz. Zasilanie zostało już podłączone z powrotem. Ogromne pomieszczenie było mocno oświetlone i puste. Duża brama na jednym jego końcu była zamknięta, a przy niej lśniły jasnopomarańczowe drobinki piasku - niewiele, ale na tyle dużo, że dało się je zauważyć. Próby przypomnienia sobie planów stacji pozwoliły kobiecie zorientować się, że zaraz za nim znajdowało się otwierane lądowisko.
Ktoś po drodze zgarnął krzesło, które później postawił na samym środku pustego hangaru, a na nim posadził Hawk. Nie bawili się w subtelność - grubą taśmą klejącą została do niego przyklejona, tułów do oparcia i kostki do metalowych nóg. Pozycja rąk też nie należała do najwygodniejszych. Przez chwilę trzech uzbrojonych mężczyzn wpatrywało się w nią, jakby upewniali się że jakimś cudem nie ucieknie, ale w końcu odwrócili się i odeszli.
A może zrobili to dlatego, że w końcu dotarł tu i Rhama.
Miał swoje krzesło, które ustawił naprzeciwko, w odległości jakichś pięciu metrów od niej. Na podłodze między nimi położył doskonale jej znajomego Błotniaka i hełm od jej pancerza, po czym usiadł i głęboko westchnął, póki co nie mówiąc ani słowa.
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2744
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Mgławica Rosetta > Phi Clio] Ankhta

20 lut 2016, o 02:58

Wyświetl wiadomość pozafabularną Czekała, na jakikolwiek cios. Kopniak, który tylko wzmocniłby jej nienawiść. Wręcz chciała takiej reakcji - nie powstrzymania wspomnianego Kai Lenga przez Rhamę. Nie zdążyła rzucić mu tekstu odnoszącego się do jego kalectwa, jakoby miało mu przeszkodzić zadanie ciosu leżącej kobiecie. Szybko została podniesiona na kolana. Ba! Jeszcze zdjęli jej hełm.
W takich sytuacjach zawsze czeka się do samego końca. I tym razem tak postąpiła - słuchała wypowiadanych przez Rhamę słów z wyrazem pogardy wymalowanym na twarzy. Coś w tych zdaniach jednak sprawiło, że niemal zapomniała o tym rytualnym splunięciu - zaniemówiła. Spięła się jeszcze bardziej i ostatecznie zdobyła jedynie na dmuchnięcie, którym odsunęła przynajmniej część włosów opadających na jej twarz.
Milczała. To, co przeżywała wewnątrz, za bardzo ją pochłaniało, by przywiązywała wagę do tego, co było na zewnątrz.
Naiwna? Gdy jest się do tego stopnia przebiegłym skurwielem, ciężko nie być naiwną.
Wpatrywała się w kalekę, który, dzięki niej, otrzyma swoje nowe nogi. Nienawidziła go z całego serca.
Dlaczego, dlaczego do cholery nie mogła wrócić do wojska, gdzie świat był czarno biały, a nie spowity mgłą zmieniającą każdy jego kolor w inny odcień szarości?
Przez tych skurwieli.
Stanęła, godnie, lecz z oporem ruszając do przodu. Nie pamiętała, kiedy ostatnio doprowadzono ją do takiego stanu.
Oczywiście, wkurwić było ją łatwo. Zawsze, byle pierdoła potrafiła zirytować Hawkins, ale mało rzeczy wprowadzało ją w ten na pozór beznamiętny stan, gdy w jej sercu nie było miejsca na nic innego poza nienawiścią, przeplataną na zmianę z dziką satysfakcją. Nie rozumiała tego. Nie miała powodu dla satysfakcji, jednak w tym momencie jedyne, czego naprawdę jej się chciało, to wybuchnąć śmiechem. Przypominało to wspomnienia odczuwane niemal jak z ostatniego stulecia.
Siedmioletnia Ann potyka się o własną zabawkę i przewraca, głową uderzając w kant stolika. Jeanette woła opiekunkę, która próbuje uspokoić wrzeszczące dziecko, jednocześnie przykładając do jej krwawiącego czoła szmatkę i krzykiem przywołuję kogokolwiek wokół do pomocy. W międzyczasie młoda Hawkins odwraca się, przykładając rękę do ust i tłamsząc śmiech. Nie ma powodu do tego - nie robi tego złośliwie, a mała Ann nie brzmi zabawnie. Nie zmienia to faktu, iż im głośniej krzyczy, tym szerzej otwierają się usta trzynastolatki.
Drgnęła, gdy coś w jej obecnym krajobrazie się zmieniło - Kirył. Kirył, kurwa mać. Obejrzała się, lecz jego nie było. Musieli go gdzieś wyciągnąć. Szarpnęła, na moment luzując trzymające ją imadła, lecz szybko uścisk stał sie równie natarczywy, co wcześniej. Warknęła pod nosem wiązankę przekleństw, sama nie bardzo zdając sobie sprawę z tego, z których w ogóle korzysta.
Pochłonięta własnymi myślami, niemal nie zauważyła procesu wchodzenia na teren lądowiska. Wyłączyła się. Rozejrzała się dookoła dopiero gdy kolejne warstwy taśmy zostały owinięte wokół niej i przygwoździły ją do siedzenia, a naprzeciwko usiadł Rhama.
Nie mogła się powstrzymać. Próbowała, chcąc w pełni poważnie powiedzieć mu, że go zapierdoli gdy tylko dostanie okazję. Ale nie wytrzymała.
Wybuchnęła śmiechem. W chwili, w której stało się to dla niej oczywiste, że nie będzie potrafiła stłumić tego nerwowego odruchu, po prostu zaśmiała się głośno i otwarcie, lekko potrząsając głową, by w miarę możliwości pozbawić własne usta wpadających do środka włosów, które wymykały się z luźnego koka.
- Mówisz, że mam problemy z agresją - uśmiechnęła się szeroko, w tym momencie akurat faktycznie zaczynając czuć powody do rozbawienia. - W zasadzie mam je od zawsze. Tak mi się wydaje. Wyładowywanie się dało mi uczucie spełnienia jeszcze zanim poznałam seks.
Starała się siedzieć względnie luźno, ale taśma była przymocowana dość ściśle i nie miała zbyt wielkiego pola do popisu.
- Był pewien etap, kiedy byłam zupełnie normalna. A przynajmniej tak się wydawało. Może rok, dwa po tym, gdy to wojsko zaczęło mnie wychowywać? Nie wiem. Skupienie się na jednej rzeczy i wykonywanie rozkazów było łatwe. Świat był czarno-biały, albo postępowałeś słusznie, albo nie. Kurwa, nawet kiedy zostałam tym Widmem na krótki epizod, wciąż działałam pod jurysdykcją.
Uniosła brew, wspominając te czasy z niechęcią. Nie lubiła grzebać w jeszcze świeżych ranach.
- Okazało się, że maniakalne skupienie na jednym celu jest zajebiście efektywne w wojsku. Pewnie u was nie różni się to wiele. Byłam jak zajebisty pies, który, pod kontrolą, nigdy nie dopuści do twojego domu złodzieja ani mordercy, ale gdy spuścisz go ze smyczy, w szale zapierdoli cię we śnie. - obejrzała się dookoła, lustrując miejsce, w którym się znalazła. Dopiero wtedy przeniosła spojrzenie na Rhamę. - Cerberus postanowił spuścić mnie ze smyczy. I to w jak zajebisty sposób - podkopując wszystko, co trzymało mnie w granicach poczytalności - ostatnie słowa już cedziła, a uśmiech, choć tkwił tam wciąż, na jej ustach, nie miał w sobie już tego charakteru rozbawienia. - Zabraliście mi wszystko, na co pracowałam przez ponad dziesięć lat. Więc nie wiem, co planujecie. Zapierdolić mnie? Proszę bardzo. Przez ostatni rok ta banda piratów w połowie stała się moją drugą, nową rodziną. Pewnie dla was to jak jebane muchy uderzające w szkło, ale przynajmniej coś zrobią.
Wzruszyła ramionami. W życiu nie było jej tak obojętne, do czego prowadzi dana rozmowa.
- Chcecie zrobić ze mnie jebanego piona? Czym? Torturami? Jebią mnie wasze tortury. Może wrzucicie mnie na któryś z tamtych stołów i pokroicie? Pierdoli mnie to jak nigdy dotąd.
Teraz powstrzymała się od splunięcia. Gardziła nim z całego serca, tak jak całą tą, pieprzoną organizacją.
- Praktycznie powinnam być wam wdzięczna za to spuszczenie ze smyczy. Pewnie wydarzyłoby się to prędzej czy później, ale teraz przynajmniej to was nienawidzę z całego mojego pieprzonego serca, nie siebie.
Uśmiechnęła się, odginając w krześle do tyłu w próbie przeciągnięcia. Przeniosła obojętne spojrzenie na jej sprzęt leżący po prawej stronie. Hełm i Błotniak. Co, może chcieli wyrzucić ją na pustynię, niech sobie poradzi sama? W tym momencie było jej to obojętne.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12108
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Mgławica Rosetta > Phi Clio] Ankhta

20 lut 2016, o 13:56

Przekrwione oczy mężczyzny obserwowały ją uważnie. Słuchał wszystkiego, co miała do powiedzenia, siedząc z łokciami opartymi o kolana i splecionymi dłońmi. Jego twarz nie wyrażała emocji. Po prostu czekał, aż skończy mówić. Jej wybuch śmiechu na pewno zaskoczył go, ale nie skwitował go niczym poza krótkim uniesieniem brwi. Czasem ten jego lodowaty spokój mógł być irytujący. Na przykład wcześniej, gdy ze wszystkiego Hawk najbardziej chciała go sprowokować. Albo teraz. Nie wiedziała, czego właściwie od niej chce, skoro wykorzystał ją już do własnych celów. Co więcej mogła mu dać? Bo gwałcić i mordować chyba nie zamierzał.
- Spuszczony ze smyczy pies potem cieszy się z wolności - odezwał się wreszcie, przerywając jej monolog. - Cerberus cię uwolnił. Co prawda nie przebiera w środkach, ale to, co robi, robi skutecznie. W tym momencie chcemy zaoferować ci współpracę. Nikt nie chce z ciebie robić piona, góra zdaje sobie sprawę z twojego... niepokornego charakteru. Może dlatego też rozmowa biznesowa między nami wygląda tak, jak wygląda.
Westchnął i wyprostował się, przenosząc wzrok z Hawk na piach rozsypany pod bramą. Może zastanawiał się, czy razem z piachem wleciały tu robale, a może faktycznie rozważał wyrzucenie kobiety na zewnątrz z poleceniem "radź sobie sama" i zostawienie jej tutaj bez pożegnania.
- Wolałbym nie siedzieć naprzeciwko ciebie w sytuacji takiej jak ta, ale twoje podejście do Cerberusa jest aż nazbyt jasne. Zabiłabyś mnie w pierwszej chwili, w której wspomniałbym dla kogo pracuję, niezależnie od tego, czy bylibyśmy wtedy na pustyni, czy w łóżku. Nie zaprzeczaj, bo wiem jak jest. To dlatego musiałem rozwiązać to inaczej. Wyciągnąć cię na planetę zapomnianą przez świat i odłączyć od twoich ludzi. Dopiero teraz, jak jesteś bezbronna, wiem że mnie wysłuchasz, bo nie masz wyjścia.
Mężczyźni przy drzwiach pogrążyli się w rozmowie. Najpierw słuchali tego, co się działo, ale Rhama mówił zbyt cicho, by rozumieli wszystkie jego słowa stojąc tak daleko, więc zajęli się sobą. Hawk nie słyszała o czym mówią. Ich problemy były raczej na zupełnie innym poziomie, niż jej. Ciekawe w ilu takich akcjach brali już udział jako zwykłe mięso armatnie, bez żadnego wyjaśnienia po co to właściwie robią.
- Cerberus otworzył ci oczy na to, jak głupie jest Przymierze i jak ślepa jest Rada. Od tamtej pory zdołałaś zebrać sobie ludzi, którym ufasz. Szybko to zrobiłaś, jestem pełen podziwu. Ale jesteś wyjęta spod prawa. Wszędzie, gdzie się pojawisz, jest nagroda na twoją głowę. I to niemała. Radzicie sobie, ale jak? Robotami przemytniczymi i kradzieżami? Abordażami na bogate statki? Łapiecie się zleceń na cudze głowy, jednocześnie unikając tych, co uganiają się za twoją, hm? Nie zmęczyło cię to jeszcze? - uniósł brwi. - Cerberus ma możliwość oczyszczenia twojego imienia, przynajmniej częściowo. Wrócą miejsca, w których nie będziesz musiała się ukrywać. Zapewnimy zaopatrzenie i fundusze. Oferujemy współpracę, nie nadzór. Pomoc w zamian za pomoc.
Propozycja nie brzmiała źle. Wszystko, co mówił Rhama, miało sens i gdyby Hawk na moment przestała darzyć organizację tak szczerą nienawiścią, mogłaby znaleźć w tym dobre strony.
- Nikt nie zamierza cię ograniczać, za to może wreszcie twoje talenty się do czegoś przydadzą. Bardziej, niż wtedy, gdy byłaś trzymana w klatce przez Przymierze. Bardziej, niż kiedy byłaś Widmem. Nikt nie założy ci nowej obroży i nie każe wypełniać rozkazów bez pytania. Będziesz współpracować ze mną i odpowiadać bezpośrednio przed przywódcą organizacji. Tak, jak ja - uśmiechnął się lekko. - Nasza obiecująca znajomość będzie mogła się rozwijać.
Przysunął się nieco razem z krzesłem. Teraz siedział zaraz przy leżących na podłodze jej sprzętach, niecałe trzy metry od niej. Patrzył na nią pytająco. Wyraźnie liczył na odpowiedź choć trochę pozytywną. Wyłożył swoje argumenty i byłyby one całkiem sensowne dla każdej innej osoby. Hawk mogła zareagować różnie. Więc czekał.
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2744
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Mgławica Rosetta > Phi Clio] Ankhta

20 lut 2016, o 14:23

Nie tylko organizację, ale też jego darzyła faktycznie szczerą nienawiścią. Może właśnie dlatego nie mogła wręcz uwierzyć, gdy zaczął przedstawiać swoją propozycję. Dołączenie do Cerberusa? Czy ich popierdoliło?
- Wiesz doskonale, dlaczego zapierdoliłabym cię z miejsca gdybyś okazał się z Cerberusa - syknęła, a uśmiech wreszcie zniknął z jej twarzy. - Przez ostatni rok sukcesywnie zapierdalałam każdego agenta, jakiego byłam w stanie znaleźć. Ta broń, która zaoszczędziła ci dzisiaj godzinę otwierania tych jebanych wrót - skinęła głową na leżącego obok Błotniaka. - Została zabrana z ciała któregoś z waszych oficerów. I nigdy nie czułam się tak dumna po zajebaniu kogoś, jak wtedy.
Prychnęła cicho, znowu patrząc na przemalowanego Błotniaka, potem na hełm. Jedyne, co chciała mu teraz powiedzieć, to by poszedł się jebać. Resztki logicznego myślenia kazały przedłużać tę rozmowę, bo wyjdzie jej to na dobre bardziej, niż natychmiastowa rezygnacja.
- Problem z Cerberusem jest taki, że wyjebaliście mnie już więcej niż raz. Wszystko, co pada z ust waszych jebanych oficerów jest kłamstwem. W tym z twoich.
Nie zdziwiłaby się, gdyby cała ta rozmowa była tylko oszustwem, więc nie zamierzała pokazywać, że myśli inaczej.
- A nawet jeśli, to chyba nie rozumiesz, do kogo wychodzisz z taką propozycją. Nie będę waszym pierdolonym psem gończym, nie będę biegać i kraść wam technologii dla waszych zajebistych agentów. Jak na razie nic mnie nie powstrzymuje przed zapierdoleniem cię gdy tylko mnie rozwiążesz.
Poza tym, jak jej załoga miałaby zareagować? Przez Cerberusa, ci, którzy zostali z oryginalnego statku, stracili najbliższych. To było jak wyrzeczenie się tego, w co się wierzy - przynajmniej dla Hawkins.
- Więc teraz siedzimy tu i udajemy, że mam wybór. Udajesz, że Cerberus nie jest po prostu Przymierzem bez kręgosłupa moralnego. Że oczyścicie moje imię, co mnie szczerze nie obchodzi. A co mam dostać w zamian? Niewyjebanie mnie na pustynię?
Parsknęła śmiechem, nie siląc się na ukrycie pogardy, którą musiała w tym momencie emanować. Jak na razie propozycja Cerberusa była dla Hawkins zbyt mało opłacalna - za bardzo uderzała w emocjonalne struny, nie dając nawet odrobiny satysfakcji w zamian. Mogła myśleć o tym jako możliwości wdarcia się w ich szeregi - ba! Może zapierdolenia Człowieka Iluzji w dalszych, śmiałych planach, ale na razie jedyne o czym myślała, to lądowisko.
- Możesz układać to w eleganckie słowa, ale fakt faktem, oferujesz mi wstąpienie do Cerberusa i niewolnictwo u Człowieka Iluzji albo wyjście na pustynię, albo zostawienie mnie na lądowisku, i śmierć w kilka minut. Nie sugeruj wyboru, kiedy go nie ma.
Zmarszczyła brwi, rozglądając się. Czy te robale nie zlecą się tutaj? Może już tu były. Cholera wie. Nie miała na sobie hełmu, ale Rhama również, nie mogło być więc chyba aż tak niebezpiecznie. Na razie.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12108
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Mgławica Rosetta > Phi Clio] Ankhta

20 lut 2016, o 15:18

Rhama wyprostował się i oparł na krześle. Pokręcił głową z rozczarowaniem i westchnął. Póki co jego argumentacja była logiczna i mimo mało wygodnej pozycji, w jakiej znajdowała się Hawk, daleko jej było do szantażu. Ale wybór miała. Zgodzić się, albo się nie zgadzać. Zdecydowała się na to drugie.
- Przyszedłem do Ciebie na statek i od razu uznałaś, że jestem z Cerberusa. Profilaktycznie. Ale uwierzyłaś mi na słowo, zamiast to sprawdzić. Proszę, masz tego skutek - wskazał dłonią unieruchamiające ją więzy. Zebrało mu się na analizę jej dotychczasowych działań. - Wiesz jak mam na nazwisko? Nawet nie spytałaś. Imię ci wystarczyło. Zapewne podałbym fałszywe, ale teraz to już nie ma znaczenia. Nawet w durnym extranecie mnie nie sprawdziłaś, wzięłaś kasę i poleciałaś tam, gdzie ci powiedziałem. Dobrze przynajmniej, że miałem spore fundusze na doprowadzenie do tej cudownej rozmowy, która własnie trwa.
Pochylił się i podniósł z podłogi wspomnianego Błotniaka. Otworzył go i wyrzucił ze środka pochłaniacz, by zajrzeć do niego i kilkakrotnie uderzyć w bok broni.
- Trochę jest wadliwy, prawda? Nie chciał z tobą do końca dzisiaj współpracować - stwierdził. - Może tęskni do prawowitego właściciela? Albo po prostu nazbierał piachu - odłożył karabin sobie na kolana i uniósł wzrok na Hawk. - Skoro tylu już naszych agentów zapierdoliłaś, jak to się stało, że nie rozpoznałaś broni, której używam? Jasne, mogłem ją zdobyć w taki sam sposób jak ty swoją, ale nawet tego nie zakwestionowałaś. Te piętnaście tysięcy cię tak łatwo kupiło? Czasem zapominam jak kobiety są łase na pieniądze. Może dlatego też sądziłem, że propozycja nieograniczonych funduszy ze strony Cerberusa trochę cię ugłaska, ale wygląda na to, że głaszczę pod włos.
Obrócił Błotniaka, przyglądając się jego nowym kolorom. Przedtem mógł go tylko podziwiać w akcji, w rękach Hawk, teraz mógł zbadać go dokładnie. Wyglądał na całkiem zafascynowanego tym modelem. Pewnie korzystając z pistoletów nigdy nie interesował się cięższą bronią.
- Nie rozumiesz. Masz wybór i ja ci go właśnie przedstawiam. Jesteś związana tylko dlatego, żebyś mnie, jak to sama ładnie ujęłaś, nie zapierdoliła z miejsca. Pewnie bym się obronił, ale zrobilibyśmy sobie nawzajem krzywdę, a ja ci krzywdy nie chcę robić. Jak już mówiłem, lubię cię - wzruszył ramionami. - To, że okłamałem cię wcześniej nie znaczy, że robię to też teraz. Mówię prawdę. Nie będziesz kraść technologii dla zajebistych agentów, to już zrobiłaś, za co obaj jesteśmy ci wdzięczni. Kai będzie mógł z powrotem sprawnie funkcjonować. Zmieniłaś jego życie. Jeśli już, to teraz będą kraść dla ciebie. Nie chciałabyś tego? Poza swoimi ludźmi mieć pod sobą tych wszystkich? - skinął głową w stronę dwóch mężczyzn stojących przy drzwiach. - To nie niewolnictwo, to... współpraca. Nikt ci nie każe nosić żółto-czarnych barw ani przemalowywać statku. Co się dla ciebie zmieni? Źródło dochodów. Zleceń. Być może dostaniesz nawet lepszy statek, żeby nie musieć już latać tym złomem.
Uśmiechnął się, odkładając Błotniaka z powrotem przed sobą. Pochłaniacz został na zewnątrz, Rhama nie zamontował go z powrotem w środku.
- Wiesz, czego jeszcze nie zrobiłaś? - spytał, powoli się prostując i wbijając w Hawk intensywne spojrzenie. - Nie odezwałaś się do swojej załogi po wejściu do ośrodka. Nie odpowiedziałaś na wiadomość, którą próbowali ci przekazać w burzy. Ciekawe, co wydarzyło się przez godzinę, w której nie mieli z tobą kontaktu, nie?
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2744
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Mgławica Rosetta > Phi Clio] Ankhta

20 lut 2016, o 17:10

Drgnęła. Miał rację. Nie, zaraz, nie mógł mieć. Głupie, psychologiczne zagrywki Cerberusowskiego śmiecia.
Nic więcej.
Nie było czasu, na nic. Ona przywykła do wypełniała zadań dla nieznanych jej ludzi, może to właśnie dlatego wylądowała w takiej sytuacji. I lądowała w takich często. Przez własną, cholerną głupotę.
Pokręciła głową, a jej usta zamieniły się w wąską linię. Nie, za wcześnie na etap obwiniania siebie za to, w co wpakował ją Cerberus.
- Pieniądze to władza. Mam wrażenie, że Cerberus, ze wszystkich organizacji mi znanych, wie o tym najlepiej. W końcu dzięki niej macie tylu pseudo lojalnych agentów. Cholera, pogłoski mówią, że nawet ożywiliście dzięki tej kasie Sheparda - syknęła, zresztą zgodnie z własną prawdą.
Akurat jej przywiązanie do kredytów nie wiązało się z płcią, lecz sukcesywnie rosło. W służbie w wojsku nie wydawała praktycznie nic poza minimum, a obecnie to wydawała się jedyna rzecz, która napędzała ją do dalszego życia.
- Nie chcę waszych żołnierzy. Mam własnych. Na cholerę potrzebny mi pełny oddział szturmowców Cerberusa? Nie rzucamy się na wojskowe statki, bo nigdy nie było to opłacalne. Cywilne wystarczy wziąć odrobiną podstępu i małym oddziałem uderzeniowym.
Coraz mniej podobała jej się ta rozmowa - o ile w ogóle było to możliwe. W końcu rozpoczęli już na pewnym poziomie, niskim zresztą. Przemilczała również dodatek o nowym statku - nie potrzebowała go. Wraith może i był łajbą, ale na standardy pirackie był zajebiście dobrą łajbą.
Oczywiście poziom dna ta rozmowa miała wreszcie osiągnąć, ale Hawkins nie spodziewała się, że to stanie się tak szybko. W chwili wspomnienia przez Rhamę komunikacji między nimi, a Wraithem, zamarła. Nie było czasu odpowiedzieć, cały czas musieli przeć naprzód i...
Kurwa mać.
Resztki uśmiechu kompletnie zniknęły z jej twarzy, oczy nieco się rozszerzyły w zalewającej ją fali strachu, którą za wszelką cenę pragnęła trzymać na wodzy.
- Co zrobiliście z moim statkiem - wycedziła przez zaciśnięte szczęki, zaciskając dłonie w pięści. Napięła mięśnie rąk, usiłując znaleźć trochę luzu w oplatających ją więzach.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12108
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Mgławica Rosetta > Phi Clio] Ankhta

20 lut 2016, o 18:22

Jak mocno by nie ciągnęła, kajdanki trzymały mocno, już bardziej prawdopodobne było, że oderwie kostki od nóg krzesła, jeśli włoży w to odpowiednio dużo siły. W końcu jak długo mogła ją utrzymać taśma klejąca? Nie była papierowa, żeby bez problemu można było się jej pozbyć, ale mogło być gorzej. Pod wpływem szarpnięcia się Hawk naciągnęła się, ale nie puściła.
- Nic takiego - Rhama nadal się uśmiechał. - Wirus, który wysłałem twojemu pilotowi owszem, zmieniał położenie jakie odbierał GARDIAN, ale dokładnie przekazywał też lokalizację Wraitha Lengowi. Miał wystarczająco dużo czasu i ludzi, żeby go przejąć. To była udana współpraca. On zrobił coś dla mnie, ja zrobiłem coś dla niego - zamilkł na moment i wzruszył ramionami w udawanym poczuciu winy. - Mógł go trochę uszkodzić, ale jesteśmy w stanie usunąć zniszczenia w trzy dni. Oczywiście, tylko za twoją zgodą. Twoja piracka banda nie dała się zbyt łatwo złapać. Ale wszyscy żyją, jeśli cię to pocieszy. Tylko ten blondas jest ranny. Podobno coś przebiło mu nogę. Przykra sprawa, nie wiem czy nie będzie trzeba amputować - westchnął teatralnie. - Na szczęście Cerberus zyskał dostęp do najnowszej, prototypowej technologii protez. Może się okazać, że nie zostanie kaleką do końca życia. Oczywiście, tylko jeśli jego pani kapitan zgodzi się na oddanie go w ręce naszych medyków.
Zapadła cisza. Nawet szturmowcy zamilkli, najwyraźniej po reakcji Hawk orientując się, że właśnie są świadkami sytuacji dość dla niej dramatycznej. Jedyne, na czym jej zależało w całej galaktyce, zostało jej w tym momencie odebrane. I to nie dlatego, że nie mogła nic na to poradzić - ona nawet nie próbowała. Zapomniała o tym, że Wraith usiłował skontaktować się z nią, kiedy wlecieli w burzę piaskową. Co chcieli jej wtedy powiedzieć? Uprzedzić, że to pułapka? Że są pod ostrzałem? Może przejąć ją z powrotem, schodząc nisko nad powierzchnię i odlecieć? Czy wtedy uniknęłaby tego wszystkiego? Nie wiedziała, co zmieniłoby, gdyby zdecydowała się połączyć ze statkiem po zejściu do ośrodka. Okłamywała samą siebie, bo przecież wiedziała, że miała na to czas, chociażby w magazynach, po walce, kiedy bezczynnie stała, czekając aż Rhama naprawi jej uszkodzony pancerz. Zapomniała o nich, a teraz Wraith był w rękach Cerberusa.
- Więc tak jak mówiłem, masz wybór. Nie zamierzałem wyrzucić cię na pustynię, ani nie wiem, zabić. Popatrz na to, ile ci oferuję. Mogę osobiście dopilnować naprawienia twojego statku, zamontowania w nich najnowszych systemów, albo oddania ci całkowicie nowej fregaty, takiej która nie wygląda jakby składało ją z klocków upośledzone dziecko. Możesz też dalej odmawiać, wtedy kto wie, pewnie w końcu cię wypuszczę, pozwolę wsiąść do promu i odlecieć. Twoją załogę pewnie też, wysadzę gdzieś na Omedze czy gdziekolwiek. A bez statku nie będziesz mogła wiecznie uciekać, więc wcześniej czy później skończysz w pierdlu - skrzywił się. - Ciężki wybór.
Wstał i ruszył w stronę bramy. Jego ciężkie kroki odbijały się echem w pustym hangarze. Nie miał hełmu, ale nie wyglądał, jakby się tym przejmował. Gdy dotarł do ściany, zasłonił sobie twarz ramieniem i odwrócił się, zarządzając na konsoli otwarcie wjazdu. Brama powoli zaczęła unosić się do góry, wpuszczając do środka chmurę piachu i podmuch gorącego powietrza. Temperatura na zewnątrz nie była na tyle wysoka, by spopielić wszystko w chwilę, ale wrota nie musiały podnieść się do końca, by Hawk poczuła uderzenie gorąca. Zresztą Rhama też nie czekał. Pięć sekund później zamknął bramę. Piach osadził się powoli na ziemi, między innymi pod krzesłem do którego kobieta była przywiązana. Między jego drobinkami zauważyła znajome, poruszające się niemrawo czerwone odwłoki.
Mężczyzna wrócił na krzesło, po drodze odczepiając jednego robaka ze swojego napierśnika i zadeptując go. Obejrzał się uważnie, upewniając się, że więcej ich nie ma. Kolejne głodne owady mógł już z siebie zrzucać na bieżąco. W przeciwieństwie do Hawk. Jeden z nich podleciał do góry i uczepił się jej nagolennika, zaczynając mozolną wędrówkę w górę.
- Zawsze możemy wynegocjować kompromis - padła cicha propozycja. - Ale obawiam się, że nie będziesz bardziej przekonująca, niż ja.
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2744
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Mgławica Rosetta > Phi Clio] Ankhta

20 lut 2016, o 19:29

Wyświetl wiadomość pozafabularną Nie potrafiła ukryć strachu, który pokazał się na jej twarzy.
Nie, nie Wraith. Nie on.
Ten głupi skurwiel, jej własna głupota. Gdyby nie ciasne więzy i pancerz, skutecznie ograniczający jej małe ruchy, zaczęłaby się trząść z wybuchowej mieszanki wściekłości i strachu. W tym momencie jednak przestała myśleć o sobie - jakkolwiek nierealne mogłoby się to wydawać przy egoistce.
Milczała, słuchając jego słów i nie mając siły, ani ochoty na wyklinanie Rhamy. Z każdym wypowiedzianym przez niego zdaniem, opadała z sił, jak gdyby fizycznie tłukł ją w tym momencie po żebrach.
Jej usta mimowolnie rozchyliły się, gdy usłyszała wspomnienie o jednym rannym. Blondasek. Ten, którego musiał widzieć. Deuce.
Deuce. Tylko nie Deuce.
W ciągu kilku sekund jej pewność siebie i determinacja roztrzaskały się na miliony kawałków jak szkło uderzone kamieniem. Gdyby była kimkolwiek innym, niż sobą - pewnie by płakała. Płacz przynosi ulgę, żałowała, że nie potrafi się na niego zdobyć.
John.
Przełknęła ślinę z trudem, jak gdyby nie tylko głos, ale coś jeszcze uwięzło jej w gardle. Adams był z nią od samego początku. Był pierwszym, który podjął inicjatywę, gdy siłą zawleczono ją do aresztu SOC. Z całej załogi był jedną z niewielu osób, którym powierzyłaby własne życie bez odrobiny wahania - a po roku spędzonym w pirackim gronie, tego typu zaufanie i więzi praktycznie nie występowały.
A to wszystko była jej, cholerna wina.
Nawet nie zauważyła odkładania, ani wcześniejszego oglądania Błotniaka przez Rhamę. Nie spostrzegła nawet tego, że wstał. Siedziała dokładnie tak samo, wpatrując się w jeden punkt, z tym samym wyrazem twarzy, który prawdopodobnie mówił agentowi Cerberusa więcej, niż jakiekolwiek jej słowa mogłyby przekazać.
Och John.
Westchnęła cicho, czując uderzenie gorąca. Przez krótką chwilę przez myśl przeszło jej, że zamierzają ją jednak zabić. Nie widziała przecież, co robił Rhama, nie wiedziała, co planował. Zdziwiła się więc, kiedy wrócił na krzesło. Jednak nie.
Szkoda.
- Zrób to.
Zwiesiła głowę, przenosząc swoje spojrzenie na wspinającego się po jej nagolenniku robaka. Zabawne stworzenie - trochę obrzydliwe, ale mimo wszystko zabawne. Śmierć, albo nawet okaleczenie przez coś takiego byłaby materiałem godnym największych gazet.
Nie potrafisz przestać pierdolić wszystkiego wokół, Hawkins.
- Przenieś go do normalnego szpitala. Każ Vinnet udać się z nim i go doglądać. Potem zostaw ich w spokoju. Wszystkich.
Obiecała sobie nigdy nie doprowadzić do sytuacji sprzed roku. A teraz zapewniła własnej załodze powtórkę. To nie tak, że teraz było jej łatwiej - serce a kręgosłup moralny to dwie, różne rzeczy. Obie straciła wcześniej, ale serce naprawia się samo, jak w cholernych piosenkach o tym, gdy czas leczy.
Chyba wolałaby, żeby zostało nadwyrężone już wcześniej. Co za sens leczyć coś tylko po to, żeby więcej razy można było to złamać?
Robak z wolna wspinał się po jej nodze, pewnie kierował się ku twarzy. Chyba w życiu nie znalazłaby się sytuacja, w której tak mało by ją ten fakt interesował. I tak nie mogła go zdjąć. Mimo ciasno przytrzymujących ją więzów, zdołała się zapaść w tym krześle. I po prostu siedziała, milcząc, obserwując robaka, z głową nieco zwieszoną na dół, by móc to robić.
Na Rhamę nie spojrzała.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12108
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Mgławica Rosetta > Phi Clio] Ankhta

20 lut 2016, o 21:07

Wyświetl wiadomość pozafabularną Gdyby jednak zdecydowała się na niego spojrzeć, zorientowałaby się, że doprowadzenie jej do takiego stanu nie przyniosło mu satysfakcji. Miał sprawić, że się zgodzi i zrobił to. Iluzja chciał, by współpracowała z Cerberusem i z jakiegoś sobie tylko znanego powodu nie mógł załatwić tego inaczej, w bardziej cywilizowany sposób. Bez niszczenia jej psychiki i doprowadzania jej na skraj poczytalności. Może właśnie potrzebował, żeby była bezwzględna, może zależało mu na jej nienawiści, bo kiedy już nie będzie mogła nią czynnie darzyć Cerberusa, będzie musiała skierować ją w inną stronę.
- Nie sądziłem, że zgodzisz się tak szybko - po chwili milczenia odezwał się cicho Rhama. - Jednak masz trochę rozsądku. Myślałem, że będę musiał wyjść i zostawić cię tutaj sam na sam z robakami. Że dopiero kiedy uczepią się twojej twarzy i dogryzą się do kości, zaczniesz krzyczeć żebym wrócił i że się zgadzasz. Po tym, co o tobie czytałem, co mówią ludzie, nie spodziewałem się że masz jeszcze jakiekolwiek uczucia.
Przez jeszcze chwilę siedział, obserwując wspinającego się po nodze Hawk owada. Za moment dołączył do niego kolejny, wzlatując i osiadając na tej samej nodze, chociaż od razu nieco wyżej. Mężczyzna westchnął i wstał, wyciągając z kieszeni pancerza krótki nóż. Zanim jednak odciął ją od krzesła, ściągnął z jej pancerza głodne stworzenia. Nie były niczemu winne, taka była ich natura, nie zasłużyły na śmierć pod ciężkim butem.
- Przepraszam - Rhama pochylił się przed nią, tak, by ich oczy zrównały się i dłonią w rękawicy przesunął po jej policzku. Potem delikatnie uniósł jej głowę za brodę, chcąc żeby na niego spojrzała. Wyglądało na to, że mówił szczerze, bo był to jeden z nielicznych momentów, gdy jego kamienna twarz wyrażała jakieś emocje. - Naprawdę przepraszam, chociaż to pewnie nie ma żadnego znaczenia - kucnął i przeciął taśmę klejącą na jej kostce, uwalniając jedną z jej nóg. - Nie zapierdol mnie z miejsca, kiedy cię rozkuję, okej? Twój pilot nie dostanie nogi, a statek do ciebie nie wróci, jeśli w swojej nienawiści odstrzelisz mi zaraz głowę.
Uwolnił drugą z jej kostek i to samo zrobił z tułowiem. Potem przeszedł na drugą stronę krzesła, za jej plecy, by zdjąć kajdanki z nadgarstków kobiety. Mogła wreszcie przełożyć ręce do wygodniejszej pozycji i rozruszać zastałe barki. Spięte z nerwów mięśnie będą ją bolały jeszcze przez długi czas, bardziej niż po długich ćwiczeniach. Rhama na wszelki wypadek przyjął obronną pozycję, z dłonią opartą o Szpona. Nie wiedział, czy Hawk nie rzuci mu się od razu do gardła, mimo logicznej argumentacji, która przemawiała za pozostawieniem go przy życiu. W końcu rozluźnił się nieco i przeszedł z powrotem przed nią.
- Wstań - zabrzmiało to bardziej jak prośba, niż jak polecenie. - Powinnaś wrócić do swoich ludzi. Wraith jest na orbicie, w hangarze lotniskowca. Sama wydasz stosowne rozkazy.

Prom stał tam, gdzie go zostawili. Być może w założeniu Hawk miała mieć możliwość skorzystania z niego do opuszczenia planety, gdyby postanowiła odmawiać w nieskończoność. W końcu miała mieć wybór, jakkolwiek beznadziejny on nie był. Żadną z opcji nie była śmierć, a jednak obie były niezadowalające. Cerberus albo by ją zniszczył, albo - tak jak teraz - zmusił do współpracy. Musiała wybrać mniejsze zło, choć każde konsekwencje były dla niej porażką.
Pojazdu tym razem nie prowadził Kirył, a kolejny z anonimowych ludzi w białym pancerzu. Nie widziała jego twarzy, ale on widział jej. Wszyscy widzieli. Przynajmniej Rosjanin przeżył, względnie bez szwanku. Jego pancerz był uszkodzony, ale on sam nie wyglądał na rannego. Musiał się rzucać, kiedy został od niej oddzielony. Teraz siedział na jednym z foteli promu, z opuszczoną głową. Dopiero na widok Hawk wyprostował się i sapnął z ulgą.
- Nic ci nie jest, dzięki bogu - radość na jej widok sprawiła, że przez chwilę zapomniał o zwracaniu się do niej tak, jak należy się zwracać do swojej kapitan. - Próbowałem się im wyrwać, chciałem cię znaleźć, ale było ich zbyt wielu.
Próbował się tłumaczyć, jakby cała ta sytuacja była jego winą. Prom odbił się od powierzchni i gwałtownie przyspieszył, kierując się na orbitę. Widoczne przez okno resztki wieżyczek obronnych nie wyglądały już tak groźnie, jak przy lądowaniu na planecie. To, czego nie rozwalili oni, dokończył Cerberus. Placówka naukowa została niemal całkowicie zniszczona. Nie wiedziała, ilu pracowników ostatecznie przeżyło. Pewnie nikt.
- Zjebaliśmy, tak? - spytał Kirył cicho. - Dowiem się wszystkiego teraz, czy dopiero jak dolecimy na miejsce?
Rhama milczał, siedząc na miejscu pasażera, po prawej stronie pilota. Czterech pozostałych szturmowców obecnych w promie też się nie odzywało, ale sama ich obecność odpowiadała na większość pytań.
Wkrótce za oknem pojawiła się gigantyczna sylwetka wielkiego lotniskowca. Gdzieś w jego trzewiach tkwił Wraith, nie wiadomo jak bardzo zniszczony. I jej ludzie, którym będzie musiała za chwilę wszystko wytłumaczyć.
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2744
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Mgławica Rosetta > Phi Clio] Ankhta

20 lut 2016, o 21:47

Wyświetl wiadomość pozafabularną Mówią, że o człowieku stanowią różne, najważniejsze dla niego wartości. Jedni cenią sobie prawdomówność, nie mogąc żyć z kłamstwem, którego się dopuścili. Inni - honor, a plama na nim sprawia, że czują się zniszczeni na więcej kawałków, niż na ile faktyczny pojedynek jest w stanie ich rozbić. Dla Jeanette od dawna najważniejszą wartością była rodzina.
Oczywiście, brzmiało to irracjonalnie. Nie miała takiej, dlatego z uparciem, jako nastolatka, przywiązywała się do osób, z którymi pracowała. Dowódcy o kamiennych twarzach zastępowali jej ojców, a lekarki zszywające ją po zbyt ostrych ćwiczeniach - matki. Żołnierze z oddziału byli braćmi i siostrami, a ona czuła się zobligowana do dbania o jej małą, sztuczną rodzinę. Uczucie to wzrosło, gdy po raz pierwszy objęła stanowisko dowodzące na własnym statku. Znała imię każdego z załogantów - nawet zwykłych, małych techników, których na ogół nie widywała, gdyż schowani byli w różnych zakamarkach maszynowni. Nikt nie był dla niej bezimienny. Czuła się odpowiedzialna za swoją załogę i za swój statek, jedyne dwie rzeczy, o które dbała bardziej niż siebie samą.
Potem Cerberus zabrał jej to tak, jak dziecku odbiera się cukierka - bez żadnego problemu. Ją pozostawiając nietkniętą - brak otrzymanych ran sprawiał, że cierpiała jej psychika, usiłując wyrównać bilans. Jej podwładni stracili życie lub zdrowie, a ona?
Drugi robak. Obserwowała je z ciekawością, zastanawiając się, czy Rhama pozwoli im dojść do jej twarzy. W zasadzie fizyczny ból był czymś, co często pomagało w takich sytuacjach - fizyczne cierpienie zawsze odciąża nieco umysł.
Agent Cerberusa wtargnął w jej pole widzenia jak niechciany gość. Nie chciała na niego patrzeć. Uczucie okutej w pancerz rękawiczki na własnym policzku wydawało się dla Hawkins podobnym do przykładania rozżarzonego pręta do nagiej skóry. Parzyło.
Nie powiedziała ani słowa. Siedziała wręcz spetryfikowana - jak martwa i pusta w środku skorupa, po której marne przeprosiny mężczyzny odbijały się echem.
Zawsze byłaś tak, cholernie słaba.
Nie chciała być marionetką, a właśnie pozwoliła, by ją z niej uczynili. Po raz kolejny. Nie obchodziło ją to, co Rhama mówił wcześniej - wiedziała, że tym teraz zostanie. Psem na posyłki Iluzji. Na razie nie miała siły na wymyślanie barwnych przekleństw bądź planów rozpierdolenia Cerberusa od środka.
Była po prostu cholernie zmęczona.
Wstała, gdy tylko poczuła, jak krępujące ją więzy zostały zdjęte. Złapała za Błotniaka leżącego na ziemi i przełożyła go sobie przez plecy, pozwalając, by chwyciły go zaczepy magnetyczne. Odgarnęła dość obojętnie i pobieżnie włosy, by znalazły się wewnątrz kołnierza pancerza, po czym założyła hełm na własną głowę.
Lepiej. Teraz jedyne, co łączyło ją z zewnętrznym światem, to mała szybka na jego przodzie.
Jej ciało automatycznie stawiało kolejne kroki w drodze do promu. Nie zauważyła nawet faktu, że pozostał on na swoim miejscu - po prostu weszła do środka, widząc w nim Kiryła. Znalazła w tym małe, drobne wręcz pocieszenie. Opadła na jedno z siedzeń promu, pusto wpatrując się w podłogę, zbyt pochłonięta rozmyślaniami.
Wejść na Wraitha, znaleźć Deuce'a, starać się nie patrzeć na zniszczenia statku. Starać się ignorować mnogość szturmowców Cerberusa, ach, kurwa mać.
Sama obecność Rhamy i dodatkowych szturmowców była dla niej podkreśleniem jej porażki. W jej głowie niemal się tym chwalił, zrobił to celowo - nawet, jeśli po jego twarzy próżno szukać było zadowolenia ze złamania jej.
- Nie ma nic do opowiadania. Albo Cerberus, albo inna robota. - odrzuciła tylko, a jej pusty głos wzbogaciły o pozorną barwę tylko wibracje z komunikatora umieszczonego w jej hełmie.
Nie odzywała się przez resztę lotu, nie widząc w tym żadnej potrzeby. I tak miał jej upłynąć szybko.
Wejść na Wraitha, znaleźć Deuce'a, starać się nie patrzeć na zniszczenia statku.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12108
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Mgławica Rosetta > Phi Clio] Ankhta

20 lut 2016, o 22:57

Ile trwało wznoszenie się na orbitę? Niewiele. Kilka minut. Dla Hawk wydawało się to strasznie krótkim odcinkiem czasu, w przeciwieństwie do Kiryła, który co chwilę wzdychał, jakby nie mógł doczekać się opuszczenia tej nieszczęsnej planety, jakby sam widok odległej burzy piaskowej wznoszącej się nad powierzchnią był czymś, o czym chciałby wreszcie zapomnieć.
Obecność Cerberusa wszędzie dookoła była nieunikniona, w szczególności teraz, po wleceniu prosto w paszczę lwa. Śluza w lotniskowcu otworzyła się, wpuszczając ich do środka, do hangaru. Tam być może nie było tak wielu szturmowców co na dole, w ośrodku Chinbata, ale i tak wszędzie kłuły w oczu symbole organizacji. Jeśli Rhama mówił prawdę, nie będzie musiała na nie wcale długo patrzeć. Trzy dni, dopóki nie doprowadzą statku do porządku. Ewentualnie może zażądać całkowicie nowej fregaty. Teraz, skoro już zgodziła się na ten układ, miała przecież nieograniczone fundusze i mogła stawiać żądania, prawda?
Prom wleciał w ten sam hangar, w którym zaparkowany był Wraith. I próby niepatrzenia na uszkodzenia spełzły na niczym. Statek wyglądał, jakby ten wielki kloc, na którym się znajdowali, wleciał w niego w pełnym impecie. Był praktycznie przełamany na pół, nic więc dziwnego, że Deuce został ranny. Podziurawiony w wielu miejscach pancerz wymagał nie tyle naprawy, co całkowitej wymiany. Jeden z silników leżał obok, zwęglony i pozbawiony połączenia z kadłubem. Przez cały bok statku ciągnęło się długie rozcięcie, odsłaniające elementy znajdujące się pod spodem. Przez wyrwę widoczne było wnętrze - czy to była sala treningowa? Ciężko było rozpoznać z miejsca, w którym stała. Nie poddali się łatwo. Aż cud, że tylko jedno z nich ucierpiało poważnie. A może tylko o jednym wiedział Rhama, kiedy przekazywał jej informacje?
Nie zatrzymywali jej. Śluza była otwarta, a w środku świeciło się światło. Gdzieś w okolicy stała dwójka ludzi, ale nie byli już tak ciężko opancerzeni jak ci, których spotykała do tej pory. Po prostu pilnowali, trudno było powiedzieć czego, bo Wraith nie nadawał się do ucieczki, a do walki to już w szczególności.
W samym statku panowała cisza. Nie było słychać charakterystycznego zamieszania w mesie. Nikt się nie przekrzykiwał, nie śmiał, brzęk szkła nie odbijał się od ścian. Fregata wydawała się martwa, kiedy załoga milczała.
Pierwszą osobą, jaką Hawk znalazła, był właśnie Deuce. Był tam, gdzie się spodziewała - w ambulatorium. Towarzyszyła mu Veronique, ale wszyscy pozostali musieli siedzieć gdzieś indziej. To było w miarę oczywiste, nie zmieściliby się tu wszyscy, zresztą prawdopodobnie Vinnet wygoniła ich, nawet jeśli próbowali. A John wyglądał strasznie. Był blady od upływu krwi, a jego lewa noga została praktycznie zmiażdżona na wysokości kolana. Zacisk założony na udzie i opatrunek, który na dłuższą metę nie przydawał się do niczego, w miarę trzymały go we względnym zdrowiu psychicznym - przynajmniej póki co.
- Jean - uniósł się na łokciach, gdy stanęła w drzwiach i odetchnął głęboko. - Wróciłaś - Vinnet podniosła się ze stołka, by zmusić go do położenia się z powrotem. - Oj przestań - warknął. - Podnieś mnie chociaż, chcę usiąść.
Pokładowa medyk westchnęła i wcisnęła przycisk z boku łóżka, robiąc to, o co prosił. Mężczyzna uśmiechnął się szeroko. W jego krwioobiegu pływało chyba więcej leków przeciwbólowych, niż samej krwi.
- Spierdoliliśmy to doszczętnie - poinformował swoją kapitan i zaśmiał się. - Nie mogliśmy uciec. Nie dałem rady. Nie wkurwiaj się, okej? Próbowaliśmy. Dostali wpierdol, ale było ich za dużo. Wiedzieli, że tu będziemy. Chciałem cię uprzedzić, ale nie mogłem się z tobą skontaktować. Powiedzieli, że jak się zgodzisz, to naprawią to co zniszczyli, łącznie z moją nogą - opuścił wzrok na zmiażdżone kolano. Przez opatrunek i zapewne gigantyczną ilość medi-żelu i tak przeciekała krew. - Chyba długo nie będę mógł biegać - zaśmiał się znów. - Mogłabyś już pójść i się zgodzić? Bo kurewsko boli.
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2744
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Mgławica Rosetta > Phi Clio] Ankhta

20 lut 2016, o 23:23

Wyświetl wiadomość pozafabularną Tak cholernie nie chciała na to patrzeć, ale nie miała jak. Obrazy docierały do jej oczu nawet przez tą małą szybkę hełmu. I chyba dopiero wtedy oczy ją zapiekły.
Nie dała im tej satysfakcji. Chociaż obecny jej stan był porównywalny do stanu Wraitha, nie ugięła się jeszcze bardziej. Szła do przodu, mając tylko nadzieję, że nie wygląda tak, jak się czuje.
Zignorowała pozostałych, nawet Kiryła. Wyszła z promu, czując pewien surrealizm tej sytuacji. Jakby to wszystko było tylko snem, co tłumaczyło jej dość zamglony obraz otoczenia. Lotniskowiec, Cerberus. Wraith.
Nie.
Krok za krokiem, zbliżała się do śluzy zniszczonego statku. Przed oczami stanął jej Kai Leng - kaleka, któremu podarowała nogi, przynajmniej pośrednio. Rhama, któremu podobno było przykro.
Statek był martwy wewnątrz jak ona sama. Czuła, że w życiu nie znajdzie lepszego porównania do swojego stanu w obecnej chwili. Wraith był jej dzieckiem, a ona umarła razem z nim. Kłopot polegał na tym, że nikt jej jeszcze tego nie powiedział.
Wyminęła dwójkę agentów Cerberusa, nie patrząc się w ich stronę. Nie wiedziała, czy Rhama idzie za nią, czy robi to Kirył. Nawet nie sprawdziła. Dudnienie jej kroków o metalową powierzchnię niosło się w jej uszach, a każdy krok tworzył nową eksplozję pośród tej ciszy.
Minęła dziurę w kadłubie, szukając wzrokiem ciał. Nie wierzyła w to, że nikt nie umarł. Musieli kłamać - zresztą, przychodziło im to tak łatwo, jakby to był naturalny odruch. Musieli schować ciała. Nieważne. I tak się dowie.
I co z tym zrobisz?
Centrum medyczne. Szła automatycznie, bo miejscami statku nie poznawała - pusty, martwy. Cichy. Zniszczony.
Deuce.
Zdjęła zatrzaski na hełmie przekraczając próg pomieszczenia. Żałowała, że zdruzgotanie nie może prowadzić do omdlenia. Czuła, że potrzebuje sporo snu.
Odrzuciła hełm na bok, wchodząc do środka. Widok leżącego na łóżku Adamsa sprawił, że zaczęła się trząść. Zignorowała Vinnet. Również była z nią od samego początku - nie zamierzała jej wyrzucać.
- John - odpowiedziała cicho, lakonicznie, stając przy jego łóżku. Jej oczy były już wielkości spodków, rozszerzone w przerażeniu i szoku, które miotały się teraz po jej głowie.
Poczekała, aż łóżko się podniesie. Ręce zaciśnięte miała w pięści, jakby to miało powstrzymać drżenie ciała.
Powtórzyła jego imię, cicho, czując, że w ciągu najbliższych trzech dni, teraz ma jedyną okazję, by się załamać.
Zmuszane do wcześniejszej sztywności ciało usłuchało natychmiast.
Rzuciła się do przodu, bezmyślnie, jak dziecko, by z trudem go objąć pomimo jego syknięcia. A może syknęła Vinnet? Była mało świadoma sytuacji w tej chwili. Oparła głowę o jego ramię, trzęsąc się, ale nie pozwalając na szloch.
W pewnym sensie żałowała, że nie może się rozpłakać. Nie pamiętała, kiedy ostatnio to robiła.
- Zgodziłam się - wyrzuciła z siebie na bezdechu, ściszonym głosem, jak gdyby ktoś obok stał i słuchał, a ona tego nie chciała. - Zgodziłam się na wszystko.
Oddychała ciężko, własnym ciężarem pewnie tylko pogarszała sytuację - szczególnie w pancerzu. Podniosła się więc, ale nie spuszczała wzroku z niego i jego zniszczonej nogi. Bardzo chciała spojrzeć w bok, ale czuła, że to jest widok, który musi zapamiętać.
- To ja to spierdoliłam. Wszystko. Wszystko się powtórzyło - jej głos zadrżał, aż dziwne, że dopiero teraz. Znowu zacisnęła dłonie w pięści, jakby to miało cokolwiek pomóc. - Przepraszam.
Odwróciła wzrok, który natrafił na siedzącą pod ścianą i milczącą Vinnet. Jej też winna była przeprosiny. W zasadzie była winna to wszystkim.
- Nikt inny nie ucierpiał? Powiedziano mi, że nikt nie zginął.
Oczywiście, że im nie wierzyła. Nie po tym, co stało się ze statkiem. Musiała mieć potwierdzenie, choćby małe.
- Veronique... Zostań z Deucem. Jednym z naszych warunków umowy jest transport do szpitala. Zostań i upewnij się, że nic mu nie zrobią.
Nie miała ani odrobiny zaufania dla Cerberusa. Nie wierzyła w to, że naprawią jej statek bez dodawania do niego ukrytych podzespołów śledzących jej poczynania. Nie wierzyła nawet, że uratują nogę Adamsa bez grzebania w czymś jeszcze. Wszystko, żeby mieć na nią cholernego haka. Powróciła wzrokiem do łóżka Deuce'a.
Pomyśleć, że to wszystko warte były kurewskie piętnaście tysięcy kredytów.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12108
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Mgławica Rosetta > Phi Clio] Ankhta

21 lut 2016, o 00:26

Deuce nie narzekał, kiedy przygniótł go cały ciężar Hawk w pancerzu. Czując, jak się trzęsie, objął ją i przycisnął do siebie. Jego dłoń przesunęła się po splątanych włosach kobiety. Niewiele mógł teraz dla niej zrobić. Na tę jedną chwilę z jego ust zniknął szeroki uśmiech. Nawet na mocnych lekach czuł, że sytuacja jest dla Hawk beznadziejna, że ją to zwyczajnie przerasta. A on był tylko pilotem tego rozwalonego kawałka złomu, nie miał żadnego wpływu na to, co się dzieje. Skoro uważała go za przyjaciela, mógł tym przyjacielem dla niej być. Stanąć po jej stronie. Zresztą trudno było mu stanąć po innej, kiedy tylko to rozwiązanie miało zakończyć jego cierpienie w lepszy niż amputacja sposób.
- To nic - powiedział w końcu, równie cicho co ona. - To dobrze. To znaczy trudno. Wiem, że nie miałaś wyjścia.
Powiedzenie mu teraz, że właściwie to miała, nie wydawało się najlepszym z pomysłów. Chociaż może doceniłby to wtedy. Trudno było ocenić, jak by zareagował. Był z nią od początku, więc wiedział jak wszystko wyglądało. Jak wiele musiało ją kosztować podjęcie tej decyzji. Cerberus miał wszystko zaplanowane, dopięte na ostatni guzik. To nie była zwykła nagonka na Hawk, to było wykorzystanie jej w najbardziej bezlitosny i okrutny sposób.
Rhamy nie było tam z nią. Za to Kirył ruszył za kapitan i teraz stał, oparty o ścianę w wejściu do ambulatorium. Nie odzywał się ani słowem. Chciał pewnie pójść i znaleźć pozostałych, ale wyglądało na to, że tutaj dostanie odpowiedzi na część nurtujących go pytań. Spotkali się tylko spojrzeniem z Vinnet, ale żadne z nich nie postanowiło przeszkodzić rozmawiającym. Dopiero gdy Hawk zadała konkretne pytanie, kobieta westchnęła.
- Riviero ma złamaną rękę, ale nic mu nie będzie - odparła. - Sykes jest mocno poparzony od wybuchu. Wyjdzie z tego, ale będzie mieć blizny i może mieć problemy z odczuwaniem temperatury. Nie chciał tu siedzieć, chociaż powinien. Okleił się medi-żelem od góry do dołu i czeka z pozostałymi w sali odpraw - opuściła wzrok. - Spłonęła mu broda.
Ostatnia informacja wydawała się absurdalna w kontekście całej tej sytuacji, ale z jakiegoś powodu kobieta uznała ją za istotną. Podniosła się ze stołka i podeszła do Johna, by wbrew jego protestom ułożyć go z powrotem w pozycji leżącej, odpiąć łóżko od stelaża i przeciągnąć je w dół, co poskutkowało rozłożeniem się kół, do tej pory ukrytych pod materacem.
- Nie ma na co czekać - popchnęła nosze w stronę wyjścia. - Niektórzy są jeszcze lekko ranni, ale to są głównie zadrapania i stłuczenia. Ryanę przygniotło pół sufitu, kiedy korytarz się zapadł, myśleliśmy, że już po niej, ale miała szczęście - pokręciła głową. - Wszyscy mieliśmy. Albo celowo strzelali tak, by niczego poważnego nie uszkodzić. Biorąc pod uwagę czego ostatecznie chcieli, to bardzo prawdopodobne.
Wszystko, co mówiła, nie zawierało żadnej opinii. Stwierdzała suche fakty, ani razu nie dając do zrozumienia jak się do tego wszystkiego odnosi. Może było jeszcze za wcześnie, może sama jeszcze nie wiedziała. Przepchnęła nosze z uśmiechniętym Johnem koło Hawk - radość wróciła mu na twarz, gdy została wspomniana płonąca broda - i skierowała się do śluzy. Rhama na pewno już załatwił większość formalności, zwłaszcza tych związanych z opatrywaniem rannych.
W chwili, gdy Deuce wyjeżdżał z ambulatorium, omni-klucz Hawk piknął cicho, informując o przychodzącej wiadomości. Nie należała do przyjemnych, ale mogła się jej spodziewać.
Jak będziesz gotowa, idź do centrum komunikacyjnego. Przekazałem tam połączenie od Iluzji. Chce z tobą porozmawiać osobiście. Nie spiesz się, wie, że masz co robić, ale dobrze by było gdybyś tam dotarła w ciągu najbliższych piętnastu minut.

Rhama
Musiał mieć dostęp do i tak poważnie już usmażonych systemów Wraitha, skoro zrobił to sam, ale trudno się było dziwić. Stworzony przez niego wirus był strasznym gównem. Będzie musiała wyczyścić systemy do zera, żeby się go pozbyć, jeśli w ogóle zdecyduje się naprawiać statek.
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2744
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Mgławica Rosetta > Phi Clio] Ankhta

21 lut 2016, o 00:54

Deuce nie tyle robił jej za przyjaciela, ale faktycznie go za takiego uważała. Głównie dlatego w tej chwili nie mogła się pozbierać - poczuła wręcz lekką ulgę na samą myśl, że zaraz zabiorą go do szpitala. Będzie mogła choćby udawać, że ma głęboko wyjebane na całą sytuację.
Kogo chciała oszukać myśląc, że jej to wyjdzie?
Zacisnęła szczęki, a przez jej ciało przeszła kolejna fala dreszczy - tym razem wywołanych gniewem. Nie powiedział jej o tym Rhama. Powiedział tylko o Adamsie, wiedząc, że uderzy ją to najbardziej.
Jakoś wiadomość o spłonięciu brody wybiła Hawkins z rytmu. Spojrzała ponownie na Vinnet, nieco zaskoczona, wyciągnięta z własnych, ponurych rozmyślań. Sytuacja jednak była zbyt tragiczna, by miała zacząć się śmiać z powodu brody.
Nie zmusiła się nawet do uśmiechu, gdy Deuce wyjeżdżał z sali - nawet, gdy widziała ten gest u niego. Położyła tylko rękę na jego ramieniu, chcąc po raz kolejny przeprosić za to, jak potężnie spierdoliła im wszystkim przyszłość.
Po chwili wahania zabrała rękę i odwróciła wzrok, przenosząc go na Kiryła. Za dużo. Wciąż była kapitanem.
Poczekała, aż Vinnet wyjdzie z pomieszczenia.
- Zaczekaj na mnie w sali odpraw - mruknęła do Rosjanina, dając mu znać, że nie chce w tym momencie rozmawiać tylko i wyłącznie z nim. Westchnęła, rozglądając się po pustym już centrum medycznym.
Prawie, jakby nic się nie stało.
Zignorowała leżący obok hełm. Przeszła naprzód do sekcji robiącej za gabinet Vinnet, po drodze mijając zawieszone przy jednym z łóżek lustro. Kierowała się do ukrytego w ścianie schowka ponad biurkiem kobiety, gdzie, przynajmniej na ogół, trzymała kilka butelek z alkoholem. Połową przekupywała niektórych piratów do zostania na miejscu.
Wyciągnęła pierwszą z brzegu. Sur'Ket. Otworzyła butelkę jednym ruchem, mimo operowania w rękawiczkach i natychmiast wzięła kilka, wielkich łyków piekącego w ustach płynu.
Otarła usta, odkładając na miejsce butelkę i zamykając schowek. Pewnie i tak przy pierwszym drgnięciu Wraitha przewróci się i wyleje resztę. Nieważne. Wyszła z gabinetu, tym razem przystając przy lustrze. Dostrzegła swoje odbicie - lekko załzawione oczy, rozwalone we wszystkich stronach włosy, w tym połowa opadająca jej na twarz. Odgarnęła je pobieżnie, zamrugała kilka razy i wzięła głęboki oddech.
Wyszła z centrum medycznego znacznie szybciej, niż gdy do niego szła. Chciała jak najprędzej dostać się na miejsce. Wzrok wbity miała w grunt przez całą drogę, nie chcąc, by tak pięknie zbudowany obraz kapitana został zburzony przez postaci w białych pancerzach.
Dotarła wreszcie do sali odpraw, gdzie dostrzegła sporą część załogi. Przeszła przez próg, świadoma tego, jak cała pewność siebie za moment z niej ucieknie, jak powietrze z dziurawego balona.
- Nie miałam wyboru.
Jej głos nie drżał - wypowiedziany nienaturalnie głośno dla jej obecnego, mentalnego stanu, zabrzmiał sucho i szorstko, czego nie chciała.
- Cerberus nie zajął tego statku. Wciąż jest nasz, ale podejrzewam, że ich wirus wciąż krąży w naszych systemach. Zobligowali się do naprawienia Wraitha, ale to prawdopodobnie znaczy od cholery pluskiew porozrzucanych wszędzie.
Wciąż mówiła głośno, a jej wzrok błądził od załoganta do następnego. Nie wiedziała, czy może już teraz od nich czegokolwiek wymagać, skoro nie potrafiła wymóc od siebie normalnego zachowania.
- Musimy zostać w tym hangarze przez następne trzy dni. Sama nie wiem, co będzie potem i nie zamierzam udawać, że mam opracowany jebany plan pięcioletni - na moment zawiesiła głos, czując nadciągające zwątpienie. Westchnęła, opanowując się na tyle, na ile mogła. - Do tego czasu będą tu siedzieć i nie mamy wyboru, jak im pozwolić. Inną opcją jest wysadzenie statku, które pewnie rozwali ten lotniskowiec. Ale nie sądzę, żeby wszystkim wam śpieszyło się do grobu.
Nie dodała "bo mi na pewno nie". W zasadzie to równie dobrze mogłaby powiedzieć, że "jej to rybka".
- Odpocznijcie. Schlejcie się. Zaszyjcie w kwaterach, gdzie tych kurew nie ma. Przynajmniej do czasu, gdy będę coś wiedzieć.
Odwróciła wzrok. Więcej już nie mogła. Nie czekała na odpowiedź - zresztą nie chciała ich nawet uzyskiwać. Bałaby się, że nie będzie w stanie tak opanowanie odpowiadać na ich pytania odnośnie szczegółów.
Wyszła. Przekroczyła próg z powrotem, odwracając się plecami do pomieszczenia i przechodząc na korytarz, a z niego do pokoju komunikacyjnego. Zapomniała już, po co miała tutaj przyjść.
Jeszcze nie koniec.
Wzięła głęboki wdech, nim usiadła w fotelu, wokół którego znajdowały się czujniki tworzące cały jej hologram u kogokolwiek, z kim rozmawiała. Iluzja.
Żałowała, że alkohol nie działa szybciej.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Wróć do „Galaktyka”