Właściwie nie potrzebowała sztucznie wywoływać u siebie skoku adrenaliny. Świadomość tego, że jeśli nie powstrzymają mężczyzny nazwanego Alem, to wszystko pójdzie na marne, wystarczyła. Całe to zamieszanie, lot przez burze piaskowe i miażdżypaszcze, robaki, przygotowania, mogliby sobie wsadzić tam, gdzie światło nie dociera. Ale na szczęście zareagowała odpowiednio szybko - rzeź posłana w kierunku ochroniarza tym razem wydostała się z karabinu, choć z lekkim oporem (wymagał zapewne przeglądu, może drobinki piasku zaklinowały się w nim gdzieś) i zmiotły mężczyznę z nóg. W międzyczasie poczuła kule uderzające w jej pancerz, ale wolała skupić się na tym, który zaatakował ją pierwszy. Stał na tyle blisko, że nie potrzebowała nawet przycelowania. Wystarczyło odwrócić się i posłać długą serię prosto w głowę ochroniarza. Bez aktywnych tarcz nie miał najmniejszych szans. Ciało zwaliło się na podłogę przy akompaniamencie głuchego tąpnięcia. Z ust drugiego tutejszego wydarł się cichy okrzyk bólu. W końcu pracując na zapomnianej przez galaktykę planecie, daleko od wszystkiego i wszystkich, nie masz wyjścia, jak zaprzyjaźnić się z ludźmi skazanymi na ten sam los. Mężczyzna posłał drugą serie w stojącą przed nim Hawk i prawdopodobnie chciał wyładować w nią cały magazynek, ale siatka pojmań wystrzelona przez Rhamę skutecznie go przed tym powstrzymała. Tak samo zresztą jak przed wzięciem kolejnego oddechu. Zelektryzowana sieć sprawiła, że upadł na ziemię i przez moment jeszcze podrygiwał, ale wkrótce dołączył do swojego przyjaciela w śmierci.
Dobicie Ala, który wciąż jeszcze usiłował się podnieść i dobiec do panelu by włączyć alarm, zajęło ułamki sekund. Nie zdążył jednak nawet stanąć z powrotem na nogi. Dwa strzały Rhamy - jeden nietrafiony - i seria z karabinu Kiryła sprawiły, że ochroniarz więcej nie próbował już wstać.
Rhama oparł się o skrzynię i odetchnął głęboko, zamykając na moment oczy. Jego sonda chwilę jeszcze polewitowała w powietrzu, ale w końcu z cichym, jasnym dźwiękiem dezaktywowała się. Dopiero wtedy, gdy adrenalina opadła, Hawk poczuła pieczenie na plecach, tuż pod żebrami. Tarcze i pancerz powstrzymały większość kul, ale niektóre swoje zrobiły, rozrywając utwardzony materiał i zostawiając długą szramę w skórze. Miała szczęście, że zemsta ochroniarza nie trwała dłużej, bo skończyłaby podziurawiona jak Al. Rana nie była ani duża, ani głęboka, a szanse że zostanie po niej blizna były praktycznie zerowe, ale pieczenie nie należało do najprzyjemniejszych. Gorzej było z uszkodzonym pancerzem i wyglądało na to, że Rhama ma ten sam problem.
- Rozejrzę się jeszcze - odezwał się w końcu, prostując i odpychając się od skrzyni. - Zobaczę, czy panowie mają gdzieś plany placówki. To by nam dużo ułatwiło.
Pochylił się nad mężczyzną, którego obezwładniła zelektryzowana sieć i uruchomił jego omni-klucz, podłączając się pod niego swoim. Tymczasem Kirył wyszedł z windy, składając karabin i zaczepiając go z powrotem na plecach. Minął Hawk, znacząco patrząc na jej rozerwany pancerz, ale nie odezwał się ani słowem. Wyskakując na środek owszem, zapobiegła włączeniu alarmu, ale wystawiła się na ostrzał praktycznie z każdej możliwej strony. Rosjanin podszedł do jednej ze skrzyń i zabrał się za jej otwieranie. W końcu skoro znajdowali się w magazynie, mogli tu znaleźć ciekawe rzeczy - a Rhama pozwolił zabierać wszystko, czyż nie?