W galaktyce istnieje około 400 miliardów gwiazd. Zbadano lub chociaż odwiedzono dotąd mniej niż 1% z nich. Pozostałe światy oraz bogactwa, które zawierają, wciąż czekają na odnalezienie przez korporacje lub niezależnych poszukiwaczy.

Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

[Gdzieś w przestrzeni] (731532) 2135 QF

26 mar 2016, o 02:08

Działała jak w amoku. Nie myślała, nie zastanawiała się nad słusznością swoich działań, nie miała wątpliwości. Po prostu cięła, najpierw raz, mocno, potem drugi raz - szybko i skutecznie. I kiedy rozproszony przez atak kamuflaż przestał działać, została tak, rozwścieczona, nad zwłokami strażnika, spoglądając na niego z góry. Nie uśmiechała się już, to była tylko chwila, która minęła bezpowrotnie. Jej wzrok był lodowaty. Nigdy dotąd nie zabijała tak, z premedytacją, zawsze to było tylko i wyłącznie z obronie własnej. Teraz czuła, jak nienawiść wypełnia ją od stóp do głów, zagłuszając szybkie bicie serca, ból pleców i ramienia i siniaki po uderzeniach Nazira. Dobrze, że nie miała dostępu do żadnego lustra, bo zapewne sama by się siebie przeraziła.
Z zamyślenia wybudził ją dopiero kolejny strzał - jak się okazało, oddany w kamerę. Podniosła wzrok na Khouriego, chowając ostrze i wyłączając omni-klucz. Dobrze było móc go uruchomić i z powrotem odzyskać kontrolę nad tym, co się z nią działo. Dobrze było móc zniknąć, mieć na sobie pancerz do którego zdążyła się już przyzwyczaić, choć był kradziony i samej o sobie decydować. Ich spojrzenia się spotkały, ale widok Nazira w furii kojarzył się jej już tylko z jednym, więc odwróciła wzrok. Po jego uderzeniu musiała mieć na twarzy ogromnego krwiaka i z jakiegoś powodu czuła satysfakcję, kiedy przypominała sobie, że on to widzi. Za to skupiła się na zniszczeniach jego pancerza. Ładnego pancerza, musiał być warty strasznie dużo kredytów.
- Uważam - odparła krótko i stanęła przed drzwiami do ambulatorium, wpatrując się w nie przez chwilę.
Właściwie to Koerner nic jej nie zrobił. Nie wyrwał jej implantu, za co pewnie chciałaby się zemścić. Nie skrzywdził jej, nie licząc nałożenia obroży, ale to zrobili strażnicy. Z jakiegoś powodu dzieliła ich na grupy. Strażników już trzech zabili. Lekarza nie musieli. Przypomniało się jej, jak wpakowywał palce do jej ust, sprawdzając uzębienie i jak zaglądał do nosa, a po jej plecach przeszedł dreszcz. Wyobraziła się, jak to samo robi jemu, po czym informuje go, że jest niezdatny do pracy i strzela mu z przyłożenia w skroń. Ale nie mieli na to czasu, prawda? A ona przecież taka nie była. Poza tym Rosa była dla niej miła, to dzięki niej stała teraz na nogach.
Odwróciła się, by spojrzeć na trzy trupy za plecami, po czym uniosła wzrok z powrotem na Nazira. To było skomplikowane. Może jednak była taka, tylko potrzebowała czegoś, co ją obudzi. To dobrze, czy źle? Wcześniej mówił, że nie powinna uciekać, tylko wziąć sprawy w swoje ręce. Jakby się uprzeć, to właściwie brała. Nadziewała na omni-ostrze.
- Nie chcę na niego patrzeć - stwierdziła, wykrzywiając usta w dziwnym grymasie, którego Khouri na pewno jeszcze u niej nie widział. Chyba nikt nie widział. - W dokach czeka Crescent?
Wolała wiedzieć, dokąd biegną. Równie dobrze mógł tam być duży transport, przeznaczony dla wszystkich, którzy byli po tej samej stronie, co ich dwoje. Wizja konkretnego celu jakoś ułatwiała przebijanie się przez stację. Najpiękniejsze by było, gdyby wszyscy niewolnicy dostali teraz broń. I pancerze. Chociaż nie, najpierw wodę, jeden dyspozytor na osobę, a potem ciepły posiłek. Dopiero wtedy mogliby wyjść na korytarze i po prostu zabić całą obsługę.
- Co z Hamesem?
Jeśli jeszcze żył, to znaczyło, że Nazir z nią stąd nie odleci. Od dwóch lat szykował się do zabicia szaleńca i teraz przyszedł ten moment, a tymczasem prowadził Irene do doków. Coś zakłuło ją w klatce piersiowej. Liczył na to, że spotkają go po drodze, zabiciem go zajmował się ktoś inny, czy planował zostawić ją w dokach i samemu pobiec wymierzać sprawiedliwość?
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Gdzieś w przestrzeni] (731532) 2135 QF

26 mar 2016, o 15:20

Wraz z omni-kluczem, powoli wznawiał swoje działanie zamontowany w jej głowie Vertigo. Nie była jednak w stanie zauważyć efektów od razu - twarz Nazira skryta była za maską wizjera, widziała tylko jego oczy. I nie potrzebowała implantów by wiedzieć, że nie jest zadowolony. Furia jednak zniknęła wraz z ostatnim tchnieniem ochroniarzy, zamiast tego pojawiło się na jej miejscu zwykłe zdenerwowanie. Stres. Może nawet zmartwienie.
Skinął głową, gdy postanowiła nie odwiedzać doktora. Widziała, że jemu było to tylko na pozór obojętne - im szybciej mieli znaleźć się w dokach, tym lepiej. Fakt, że nie marnują czasu na personalne zemsty Dubois z pewnością został przez Khouriego doceniony. Ostatecznie jednak lekarz nie dał jej wielu powodów do wendetty - poza oczywistym, jakim była praca dla Hamesa. Nie wyglądał, jakby to, co robił, sprawiało mu przyjemność. Nie rozkoszował się w traktowaniu Irene jak pies czy koń, którego ocenia pod względem nadawania się do pracy. Po prostu robił to, co potrafił najlepiej. Może kiedyś nawet miał normalną pracę - ale nie rodzinę, to zbyt ciężko było sobie wyobrazić. Może został rekrutowany przez Westona tak, jak niegdyś Nazir.
- Tak - odpowiedział na jej pytanie dotyczące Crescenta. Ruszył szybko korytarzem, z karabinem wycelowanym przed siebie. Prawie dotarli do windy.
Pominął jednak jej pytanie o Hamesa. Milczał, przyspieszając tylko kroku. Zgranie w czasie było jednak perfekcyjne, jakby jej słowa wyzwoliły reakcję ponad nimi. Z głośników w korytarzu nagle dobiegł do nich dobrze znany im głos.
- Ach, Nazir. Cóż za oddanie! - szef ochrony zastygnął, rozglądając się na lewo i prawo. Lufa karabinu wodziła po kolejnych ścianach w poszukiwaniu źródła dźwięku. - Piękna historia o tym, jak dowódca zostawia swoich żołnierzy na śmierć, uciekając z kurwą.
Furia powróciła. Khouri przyspieszył, jego karabin ponownie uniósł się ku górze. Znalazł kolejną kamerę i zniszczył ją.
- Powinienem wiedzieć lepiej, że nie warto ci ufać. Miałeś jednak do tego dryg, prawda? Okrutność masz we krwi, doskonale się tutaj odnalazłeś. Czyżby dlatego wydalono cię z Przymierza?
Dopadli do windy, ale Nazir ją wyminął. Przeszedł dalej tylko po to, by zniszczyć kolejną z kamer i powrócił, przywołując metalową puszkę na ich poziom. Milczał przez cały ten czas, nie patrząc w jej stronę.
- Czy może raczej przeniesiono do innego oddziału, jebany zdrajco? Takiego, w którym brutalność i brak moralnego kręgosłupa się ceni? - syknął wściekle Hames gdy wchodzili do środka windy. Drzwi się zasunęły, jego głos zniknął - może dlatego, że wewnątrz nie było głośników, a może Weston nie miał czasu. Musiał w końcu uciekać lub walczyć. Komunikator Nazira cały czas grał, przekazując mu krzyki podkomendnych.
Szef ochrony z pewnością słyszał umierających sojuszników. Jego wzrok pozostał jednak chłodny. Wszystko, co przeżywał wewnątrz, schowane było pod naturalną skorupą i ciężkim pancerzem.
Dotarli do następnych drzwi, prowadzących do doku. Mężczyzna zatrzymał się i wreszcie spojrzał na Dubois - na palcach pokazał jej, że za przejściem będzie dwójka przeciwników. Miała przygotować się do walki. Po upływie kilku sekund spiął się i wtargnął do środka, prosto na strażników Hamesa.
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: [Gdzieś w przestrzeni] (731532) 2135 QF

26 mar 2016, o 15:57

Wolała odlecieć stąd na statku, który już znała, niż grupowym transportem. Zresztą nawet nie wiedziała, skąd taki pomysł się u niej w głowie wziął. Nazir nie mówił nic o wyzwoleniu niewolników, o uratowaniu wszystkich, mówił o zabiciu Hamesa. To po to spędził dwa lata na asteroidzie, do której nawet nie docierały normalne szlaki i przekaźniki masy.
A teraz Hames zobaczył ich na kamerach i postanowił odezwać się do nich z głośników korytarza. Bardzo honorowo, trash-talk. Nieźle, Weston, możesz być z siebie dumny, z całą pewnością przekonało to Nazira do zawrócenia i zrezygnowania ze swojego planu. Zacisnęła zęby, słysząc jak ją nazwał, ale nie poczuła się jakoś szczególnie urażona. W sumie wyglądało na całkiem romantyczną historię, prawda? Zanim została niewolnicą, rozkochała go w sobie na tyle, by teraz wyrwał ją z najgłębszego poziomu piekła i uwolnił. Szkoda tylko, że romantyczne historie nigdy nie mówiły o tych nieprzyjemnych momentach, a nawet jeśli, to bardzo oględnie. Nie oddawały tego, co wydarzyło się naprawdę, w jej głowie i z całym jej światopoglądem.
Wydalenie z Przymierza za okrucieństwo, w sumie pasowało jej to do Khouriego. Ale nie wiedziała, jak wiele z tego, co mówił Weston przez głośniki, można było uznawać za prawdę. Z jakiegoś powodu usiłował go sprowokować, choć nie miała pojęcia, co chce przez to osiągnąć. Trudno było zrozumieć szaleńca.
- Co się dzieje na pozostałych poziomach? - spytała, próbując odwrócić uwagę Nazira od tego, co słyszeli. Szaleńców nigdy nie należało słuchać, a Hames zdecydowanie do zacnego grona wariatów należał. Po prostu odstrzelić mu głowę i polecieć w swoją stronę, to było jedyne słuszne rozwiązanie. W wyobraźni Irene pojawiła się wizja podrzynania mu gardła tak, jak zrobiła to ze strażnikiem. Niezwykle satysfakcjonująca wizja. Ale to Nazir miał swoją zemstę, ona była tylko kurwą, z którą postanowił uciec, więc czuła, że do tego nie dojdzie. - Dużo masz ludzi?
Zastanawiała się, jak duże zamieszanie panowało w pozostałej części kompleksu. Może nie było żadnego? Może tylko Khouri przebijał się przez stację, a te kilkanaście minut które im zostało, to czas który mieli, zanim cała ochrona zwali im się na głowę?
Skinęła głową i uruchomiła kamuflaż jeszcze raz, kiedy Khouri był gotowy do ataku. Zdecydowała się na tę samą taktykę, co ostatnio, bo się sprawdzała. Dopóki po raz pierwszy kamuflaż nie przestanie działać, nikt nie będzie zdawał sobie sprawy z jej obecności i mogła z tej ogromnej przewagi skorzystać. Nie wchodząc pod linię strzału Nazira dobiegła do pierwszego z mężczyzn i z rozpędu wbiła mu ostrze między żebra, by potem wyszarpnąć je i poprawić jeszcze raz, jeśli nie dobił go Khouri. Potem odskoczyła, by drugi strażnik nie skorzystał z dzielącej ich niewielkiej odległości i nie spróbował zrobić z nią tego samego.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Rzut kością
Awatar użytkownika
Posty: 652
Rejestracja: 17 paź 2013, o 20:03

Re: [Gdzieś w przestrzeni] (731532) 2135 QF

26 mar 2016, o 16:19

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Gdzieś w przestrzeni] (731532) 2135 QF

26 mar 2016, o 17:15

Wyświetl wiadomość pozafabularną Niemal poczuła lekką ulgę u Nazira, gdy zadała pytanie niedotyczące tego, o czym mówił Hames. Pozwoliło mu to na moment skupić swoje myśli na czymś innym, choć wciąż był ponury. Temu jednak nie mogła się dziwić.
- Wypuścili na nas niewolników - zaczął cicho, jednym uchem słuchając tego, co jego podwładni krzyczeli do komunikatora. - Bez broni. Jako żywą tarczę. Kazali im na nas biec, sami siedzieli z tyłu i strzelali z daleka. - skrzywił się pod maską hełmu. Ciężko było wyszukać w jego głosie oznak świadczących o tym, że docenia albo aprobuje taktykę pozostałych strażników. Mimo jego rzekomej okrutności, obecna sytuacja bardziej go irytowała, a fakt, że na innych poziomach był prawdziwy burdel nie dawał mu spokoju. - Z każdą chwilą coraz mniej.
Drzwi rozsunęły się, a ona, jak cień, przemknęła do przodu. Obydwaj strażnicy nie mieli na głowie hełmów. Zupełnie tak, jakby, zmuszeni do stania, nie zostali ostrzeżeni przez Westona o nadchodzącym Khourim. Po jego krótkim przemówieniu przez głośniki, niemal dał im swoje błogosławieństwo do ucieczki.
Musiał wiedzieć, że po nich wróci gdy sam się wymknie.
Znowu do jej uszu dobiegło ciche westchnięcie. Po jej omni-ostrzu spłynęła krew. Strażnik utrzymał się jednak na nogach. Milczał. To jego towarzysz nagle wrzasnął, widząc nadciągającego Khouriego. Ale ten zauważył, którego najpierw obrała Irene za cel. Jego omni-klucz również się rozświetlił, ostrze, które jednak wysunęło się ze środka, było znacznie dłuższe.
Jednym cięciem rozerwał łączenia między kołnierzem pancerza a hełmem strażnika, z którego gardła wytrysnęła fontanna krwi. Padł na ziemię wraz ze swoim karabinem. Nazir odwrócił się w kierunku drugiego przeciwnika powoli, jakby miał więcej czasu niż w rzeczywistości. Ten cofał się, posyłając ku niemu ładunek elektryczny, który, uderzając o tarcze szefa ochrony, rozbłysnął na niebiesko, z pewnością mocno je nadwyrężając. Odpowiedź Khouriego była natychmiastowa - kolejny, eksplodujący pocisk wystrzelił z lufy Napastnika, uderzając prosto w klatkę piersiową podwładnego Hamesa. Impet powalił go na nogi, a kolejny wybuch, który nadszedł potem, kompletnie zniszczył pancerz.
Mężczyzna leżał na ziemi, krwawiąc, w ostatnich, przedśmiertnych drgawkach. Twarz zalewała mu krew - z przerażeniem wpatrywał się w nadchodzącego, byłego dowódcę. Nazir spojrzał na niego beznamiętnie, unosząc karabin. Nie skorzystał jednak z niego. Konający czekał na łaskawe dobicie go, na zakończenie męki, którą przeżywał i Khouri to wiedział. Przestąpił jego ciało, ignorując żałosne jęki dobiegające z tyłu. Ruszył dalej korytarzem, nie zwracając uwagi na to, czy Dubois postanowiła dobić strażnika za niego.
Przeszli kolejne kilka metrów, skręcając w prawo i znaleźli się wreszcie przed doskonale znanymi jej drzwiami. Te rozsunęły się przed nimi bez problemu, ukazując śluzę Crescenta. Wydawałoby się, że odkąd ostatni raz znalazła się w środku minęło więcej niż kilka dni. Może tygodnie. Tak wiele się zmieniło. Wewnątrz nie było nawet krwi zostawionej ostatnio przez Rogera. Khouri zaklął cicho, słysząc kolejne krzyki w swoim komunikatorze. Przestąpił przez próg, wchodząc na pokład statku, ale stając przed wejściem. Zdjął jednym ruchem hełm z głowy, otwierając wcześniej wszystkie zaczepy. Przetarł rękawicą spocone czoło, a później zmęczoną twarz. Zbyt wiele sprzecznych emocji targało nim w tym momencie, by Vertigo zdołało wszystkie wyłapać.
Dopiero gdy przeniósł swoje spojrzenie na mizernie wyglądającą Dubois, przez wszystko przebił się widoczny w jego oczach ból. Świadomość, że on spowodował jej stan, kazała mu odwrócić wzrok, z czym wyraźnie się siłował. Westchnął cicho, stając jednak tuż przed nią. Obok cierpienia pojawiła się determinacja.
- Posłuchaj - zaczął, miękko, a przynajmniej nie tak, jak planował. - Hames zamknął się za wzmacnianymi wrotami i przygotowuje do odlotu. Nie żyje ani jeden mój technik, który mógłby je otworzyć, a materiały wybuchowe poszły na zatrzymanie wydobycia. Prawdopodobnie ten skurwiel ucieknie i wysadzi to wszystko w cholerę.
Wyrzucał z siebie informacje jednym tchem, jakby szybko chcąc przejść do samego sedna sprawy. Wiedziała pewnie doskonale, co chce powiedzieć - że ma uciekać. Ale nie było to tak proste, nie z jego perspektywy.
- Autopilot zaprogramowany jest na Illium, ale dałem ci uprawnienia do zmiany kursu. Sprzedaj albo wywal statek, załatw sobie inną tożsamość, ale nie odzywaj się do żadnego ze swoich starych kontaktów. Któryś w końcu cię wydał. Musisz zaszyć się w najgłębszej dziurze, jaką znajdziesz, bo gdy tylko Hames się wydostanie to znajdzie cię znowu. Ma jebaną obsesję na twoim punkcie.
Skrzywił się, odwracając wzrok. Na moment odłożył karabin na podłogę, opierając go o ścianę. Widać było po nim, że on nie szykuje się do ucieczki, wbrew temu, co zarzucał mu Weston. Jak na mężczyznę z pragnieniem śmierci, chcącego powrócić tam, na górę, mimo nikłych szans na zabicie Hamesa, zachowywał się dość spokojnie. Nie oczekiwał od niej, że będzie chciała mu pomóc. Nie wiedział przecież, jaki wpływ miały na nią ostatnie dni. Prawdopodobnie go nienawidziła w jego kalkulacjach, a on jedyne, co mógł w tej sprawie zrobić, to odkupić się dotrzymując obietnicy.
Przecież uciekała całe życie, Khouri umożliwił jej więc zrobienie tego po raz kolejny.
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: [Gdzieś w przestrzeni] (731532) 2135 QF

26 mar 2016, o 18:15

To było szybkie. Jeden ze strażników został unieszkodliwiony jeszcze zanim na dobre zaczęła się walka. Irene z każdym zadanym ciosem czuła się coraz lepiej. Kolejna odpowiedź, której Nazir udzielił jej jeszcze w windzie, sprawiła, że w jej ruchach było jeszcze więcej determinacji. Świetna taktyka, wysłać tabun umierających ludzi na grupę zdrajców, żeby samemu być bezpiecznym. Z dziesiątki nie został nikt, nie żyła kobieta z jadalni ani ta, koło której Irene spała. Kto w takim razie był w tej grupie, pędzącej od jednej grupy ochroniarzy na drugą? Młody chłopak, którego poznała w hangarze? Trudno było mówić o poznawaniu kogokolwiek, skoro nie było im dane zamienić ze sobą ani słowa. Ale pamiętała twarze. A teraz mogła sobie wymierzyć swoją małą karę.
Dlatego też później, kiedy Khouri zwyczajnie ominął dogorywającego strażnika, Irene stanęła nad nim i powoli uniosła pistolet do strzału. Czekała chwilę, może zbyt długo, ale w końcu nacisnęła spust, przestrzeliwując mu czaszkę centralnie między oczami. I tak by umarł, ona tylko mu w tym pomogła, przy okazji spełniając swoje małe, nieważne potrzeby. W końcu była tylko niewolnicą. No i kurwą.
Wpadła do statku, rzuciła torbę w kącie i rozejrzała się. Przynajmniej mu wyczyścili korytarz, choć Irene sama w tej chwili była na tyle uwalona krwią, że do poprzedniego wystroju też by pasowała. Poczuła przeogromną ulgę. Crescent był dla niej jak dom, jedyne znajome miejsce, do którego w tej chwili mogła wrócić. Westchnęła i oparła się o ścianę, nagle czując się strasznie zmęczona, ale szybko doszła do wniosku, że Nazir nie zamierza już tak po prostu odlecieć. Uniosła lekko głowę, spoglądając na niego przez wizjer i z powrotem wróciło jej napięcie w klatce piersiowej. To nie był koniec. Zmarszczyła brwi, starając się nie zwracać uwagi na to, jak wielką trudność sprawia mu patrzenie na nią.
- Nie chcę tak - warknęła, może zbyt ostro, zwłaszcza w porównaniu do tego, jak zaczął Khouri. Wizja Hamesa prześladującego ją do końca życia była czymś, nad czym nie potrafiłaby przejść do porządku dziennego. Poza tym coś, co Nazir powiedział, a może sposób w jaki to zrobił, sprawiło, że po plecach Irene przeszedł dreszcz. Obsesja? Zdążyła zauważyć. Ale w niej coś pękło. Może nie chciała już więcej być sama, może nie wierzyła w autopiloty, a może po prostu bardzo chciała zobaczyć, jak Hames umiera. - Miałam załatwiać swoje problemy, zamiast spierdalać coraz dalej, tak?
Zacytowała jego słowa, które wykrzyczał jej we wściekłości któregoś poranka na Crescencie. Bardzo, bardzo dawno temu. Mógłby być dumny, wystarczyło ją tylko skrajnie upokorzyć i wykończyć, fizycznie i psychicznie. Przeniosła wzrok na oparty o podłogę karabin, skoro Nazir tak uparcie odwracał od niej wzrok. Nie chciała w nieskończoność uciekać przed kolejnym psycholem. Nie miała szczęścia do ludzi. Tak, to chyba w tym tkwił problem.
- Masz technika - dodała już spokojniej. - Pójdę z tobą, póki leki jeszcze trzymają mnie na nogach. Najwyżej będziesz mnie niósł z powrotem na statek. Chcę, żeby umarł. A potem można to wysadzić tak czy inaczej.
Nie potrafiła stwierdzić, czy Nazira nienawidzi, czy nie. Nienawidziła wszystkich dookoła, strażników, Westona, całej obsługi stacji. A jego? Spojrzała na niego ponownie. Czuła, jak zaczyna ciągnąć ją rana na plecach - może od ruchów, które wykonywała przy walce, skoro nie była do nich przyzwyczajona. Ona też nie miała czasu, wiedziała że lada moment wróci do poprzedniego stanu, do absolutnego wycieńczenia. Jeśli chciał, żeby mu w czymkolwiek pomogła, to musieli ruszać się szybko.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Gdzieś w przestrzeni] (731532) 2135 QF

26 mar 2016, o 18:59

Nazir wydawał się być zaskoczonym jej reakcją. Z pewnością nie spodziewał się tego, że będzie chciała z nim wrócić na górę. Oczywiście, musiała darzyć Hamesa nienawiścią, która mogłaby ją do tego skłonić, ale mimo wszystko podobnie mogło być z Houndem. W jego oczach - nie rozumiał łączącej ich relacji, nie miał zresztą zbyt wielu informacji o niej, by móc.
- To nie jest takie proste - stwierdził tylko, kręcąc głową. Już nie unikał jej wzroku, choć prawdopodobnie powinien, biorąc pod uwagę fakt, że była na niego wściekła. - Masz większą szansę na zdechnięcie na tej asteroidzie jeśli pójdziesz ze mną. Ja muszę tu zostać, ty nie.
Znowu się skrzywił. Gra świateł w śluzie sprawiała, że wyglądał na jeszcze bardziej zmęczonego niż ona, choć krążąca w żyłach adrenalina niwelowała negatywne tego skutki.
- Tak, też chcę go zapierdolić. Jakoś zajebiście mi się tu nie podoba. Gdyby nie to, że nie byłem sam, pewnie spierdoliłbym razem z tobą jeszcze zanim tu trafiliśmy - jego głos stawał się coraz bardziej ochrypły, ale mówił dalej. Zaraz po tym zaklął głośno, udało mu się jednak nie stracić panowania nad sobą.
- Nie chcę, żebyś umarła na tej skurwiałej skale.
Argument z technikiem jednak sprawił, że na jego twarzy pojawiło się niezdecydowanie. Z jednej strony wolał, by bezpiecznie odleciała statkiem nim wszystko wokół eksploduje, z drugiej jednak jego szanse na zamordowanie Hamesa właśnie miały wzrosnąć z niemal nieistotnych do spokojnych 30%. Jego komunikator nadawał non stop. Z tego, co zdołała usłyszeć, kilka słów brzmiało jak uwięzili i zablokowani, co nie zwiastowało niczego dobrego - potwierdziło to zmarszczenie brwi u Nazira.
Jego determinacja by odesłać ją na Illium teraz właśnie zmalała.
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: [Gdzieś w przestrzeni] (731532) 2135 QF

26 mar 2016, o 20:10

Patrzyła na niego, czekając aż znów go poniesie i znów zacznie miotać się w furii, ale chyba był na tyle skoncentrowany na swoim celu, by się przed tym powstrzymać. Długo milczała, bo przez te ostatnie pół godziny zaczęło do niej docierać o co tak naprawdę chodziło i dlaczego Nazir nie mógł z nią uciec wcześniej. To było większe, niż jedna Irene, choć duma bardzo ją z tego powodu zabolała. W końcu zawsze była pępkiem swojego świata, i z tego co widziała, nie tylko swojego. Nie chciała, żeby Hames latał za nią w nieskończoność. Nigdy już nie polecieć na Illium? Na Ziemię? Nigdy nie odwiedzić Omegi?
- Rozumiem - powiedziała cicho, ale szczerze. Bo rozumiała, nie popierała, ale przynajmniej była w stanie pojąć jego tok myślenia. Wiedziała, dlaczego ją pobił do nieprzytomności i dlaczego nie dał się jej namówić na zostawienie tego wszystkiego w cholerę i odlecenie gdzieś w swoją stronę. Nie wiedziała tylko dlaczego jej o tym nie powiedział. Byłoby jej łatwiej.
Skrzywiła się i podniosła karabin, żeby wcisnąć go Nazirowi z powrotem w ręce. Podeszła do śluzy, rzucając mu wyczekujące spojrzenie. Chciała uciec, owszem, chętnie by po prostu usiadła w kokpicie i odleciała, zostawiając to wszystko za plecami. Ale nie chciała mieć ogona. Nie następny, wystarczył jej Hound. A Weston Hames był dużo gorszy, był psychopatą i maniakiem. Jego trzeba było się pozbyć.
- To dopilnuj, żeby to się nie stało - skinęła głową w stronę wyjścia. - Co chcesz zrobić, jak nie masz technika, a twoi ludzie są zablokowani? Stanąć pod drzwiami i zapukać, poprosić, żeby cię wpuścił? Otworzę te drzwi, w końcu poza byciem małą żmiją i kurwą spędziłam trochę czasu na przełamywaniu zabezpieczeń - skrzywiła się. Czy Nazir nie został zablokowany z całą resztą swoich ludzi tylko dlatego, że pobiegł po nią? Jeśli tak, było ich tylko dwoje. Raz w życiu nie chciała uciec, tylko doprowadzić coś do końca. Za bardzo Hamesa nienawidziła, by wsiąść w Crescenta i dać się odwieźć. Może przynajmniej kariera włamywacza, jaką przez wiele miesięcy rozwijała sobie na Omedze, do czegoś się przyda.
- A potem wrócisz tu ze mną, bo mówiłam ci już, że nie umiem pilotować, a WI nie ufam. Chodź, zanim zemdleję - westchnęła. Nie, w sumie nie nienawidziła go. Ale nadal nie potrafiła patrzeć na niego tak, jak te kilka dni wcześniej, mimo że jasno dawał jej do zrozumienia, że się o nią troszczy. Mimo, że zabiła mu żonę. Wbiła spojrzenie w panel przy wyjściu ze statku. - Przynajmniej tyle mogę zrobić. I naprawdę chcę zobaczyć, jak ginie. To wszystko na dole... nikt nie zasłużył na coś takiego. Chyba że sam Hames. Ci ludzie są martwi w środku, jeszcze zanim umrą fizycznie. On nie może stąd bezkarnie uciec. To nie są narzędzia, nie można zapędzać ich do katorżniczej pracy, nie pozwalając nawet ze sobą rozmawiać. Żyją w ciągłym przerażeniu, bo za najmniejsze przewinienia strażnicy tłuką ich wychudzone ciała biczem, rozcinając do krwi. Ja tylko zwolniłam, nie miałam siły pchać tego wózka kolejną godzinę, to było jedyne, co zrobiłam źle. A potem odpowiedziałam na pytanie, które mi zadał. I zastrzelili czwórkę dzieci.
Z każdym słowem napędzała się coraz bardziej, aż w końcu praktycznie je wypluwała, trzęsąc się cała w mieszaninie wściekłości i rozpaczy. Nie mogąc się wyżalić wcześniej, zamknięta w skorupie, dopiero teraz wszystko zaczęło się z niej wylewać. To nie był dobry moment. Nie było na to czasu. Zwyczajnie nienawidziła Hamesa za to wszystko, co musiała przeżyć i za wszystko co widziała. Za tych, którzy byli tu już rok, albo dwa. Których martwe ciała wynosili z korytarza, kiedy pierwszy raz przechodziła przez niego z wodą. I o dziwo, chyba bardziej przeszkadzał jej wypalony w pamięci widok umierających ludzi rzucających się do dyspozytora, niż własne rany.
- Po prostu... chodźmy po niego - skończyła, nie chcąc całkiem się rozpaść. Nie teraz.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Gdzieś w przestrzeni] (731532) 2135 QF

26 mar 2016, o 22:11

Mężczyzna złapał karabin, w tym samym momencie przekonując się do zaproponowanego przez nią wyjścia z tej sytuacji. Nie zgadzał się z nim i to wciąż z łatwością mogła wyczytać z jego twarzy, ale zgodził się. Nie będzie próbował jej powstrzymać i wcisnąć z powrotem na Crescenta - zamiast tego wykorzysta to tak, jak tylko będzie w stanie.
Przez krótką chwilę, w której stała tak, roztrzęsiona, wylewając z siebie żal, mogła odnieść wrażenie, że chce do niej podejść i ją przytulić. Nie zrobił tego jednak - nie zrobił na początku absolutnie nic. Stał naprzeciw niej, trzymając broń w rękach i czekając, aż wyleje z siebie całą gorycz, jaką obecnie w sobie składowała. Nawet, jeśli zbierała się non stop i później, o ile jakieś będzie, nie zapomni o całej sprawie.
- Zastrzelił ich znacznie więcej - odrzucił tylko, cicho. W głosie wyczuwała pogardę skierowaną do naczelnika stacji, nie do niej. Wreszcie na jego twarzy emocją przeważającą stała się determinacja. Może przypomniał sobie wszystkie okrucieństwa, których dokonał Hames, wszystkie miesiące przetrzymywanego na dnie serca żalu i chęci zemsty. A może po prostu to, co powiedziała, wystarczyło.
Nie wymaszerował jednak zaraz za nią z śluzy. Sięgnął ku paskowi na swoim pancerzu i jednej z kieszonek, z której wyciągnął wojskowe stymulanty. Tak przynajmniej wyglądały - podłużny przedmiot, w większości osłonięty metalem, który można było otworzyć. I strzykawka wewnątrz. Podszedł do niej z powrotem.
- To cię postawi na nogi na dłużej - mruknął i, jeśli tylko nie odwróciła się, dotknął dłonią jej pancerza. Zbadał ułożenie ceramicznych płytek na jej ramieniu, znajdując słabszy punkt, w który mikroskopijnie cienka igła wbiła się do połowy. Musiał użyć przy tym nieco siły, gdyż mimo wszystko, nawet najcieńsze miejsca na pancerzu były wciąż ciężkie do przebicia. Nie zaaplikował jej jednak całej zawartości środka - jedynie jej odrobinę, może jedną trzecią. Nie wytłumaczył się z na oko odmierzonej dawki, po prostu schował resztę do kieszeni. Miał ich kilka, ale nie widział celu w marnowaniu jednej tylko dlatego, że nie była pełna.
- To chodźmy.
Wyszedł ze śluzy, która zamknęła się za nimi z cichym sykiem. Przeszedł z powrotem korytarzem, minął dwa, martwe już ciała strażników. Nie skomentował tego, któremu Dubois skróciła i żywot, i męczarnie. Po prostu szedł dalej, w międzyczasie zakładając na głowę hełm. Weszli do windy, w której wstukał najwyższy poziom z dostępnych i w milczeniu wjechali na samą górę.
Korytarz definitywnie różnił się od tych, którymi szli wcześniej. Tamte były puste, ciche, poza tymi ciałami strażników, które przez ich działania wylądowały na ziemi. Tutaj od razu dostrzegli walające się po ziemi trupy. Ułożone w nieładzie, niektóre były niegdyś niewolnikami próbującymi uciec od kul, inne strażnikami. Ciężko było rozpoznać, czy któryś z ludzi Khouriego tutaj leżał - jego twarz nie zdradzała żadnych emocji, a wszyscy nosili te same uniformy.
Dotarli wreszcie do sporych, zbrojnych drzwi. Korytarz zarówno po lewej, jak i prawej, był zawalony. Nazir podszedł najpierw do pierwszej sterty gruzu, później kolejnej i zaklął siarczyście, porozumiewając się z pozostałą przy życiu garstką za pomocą komunikatora.
- Nie wygrzebią się w godzinę. Kazałem im przejść do doków - mruknął po chwili, krótkiej zresztą. Wciąż na twarzy miał determinację. - Wewnątrz powinien zostać tylko Cayne. Może kilku pachołów, ale nic poza tym. No i Hames.
Westchnął głośno, podchodząc wreszcie do drzwi. Panel na nich świecił na czerwono. Mężczyzna uniósł karabin, stając z boku i przenosząc pełne oczekiwania spojrzenie na rudowłosą kobietę.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: [Gdzieś w przestrzeni] (731532) 2135 QF

26 mar 2016, o 23:32

Nie chciała o tym słuchać, więc pokręciła tylko głową. Wolała nie zastanawiać się, co Weston robił ludziom w miejscach, których nie zdążyła odwiedzić. Ile jeszcze bezbronnych dzieci zabił i jak żyło się półnagiej kobiecie, którą Irene widziała przy pierwszym ich spotkaniu. Upokarzanie ludzi to było chyba jego hobby. Spojrzała na igłę wbijającą się w jej ramię, ale nawet jej nie poczuła, chyba przez wszystkie środki przeciwbólowe, które płynęły w jej żyłach. Nazir dołożył trochę więcej, więc nie protestowała - była mu potrzebna żywa, świadoma i w pełni władz umysłowych, pewnie dlatego też postanowił poprawić po pielęgniarce. Jeszcze trochę i będzie chodzić jak po Hallexie. W sumie możliwe, że tak było już teraz. Skinęła potem głową w milczeniu, pozwalając Khouriemu interpretować to tak, jak sobie tylko życzył - zgoda, czy podziękowanie, nieważne. Opuścili Crescenta, bezpieczną przystań.
Mówią, że życie składa się z setek pierwszych razów.
Irene pierwszy raz szła gdzieś po to, by kogoś zabić.
Ale mimo wszystko nie potrafiła obojętnie patrzeć na trupy ścielące się na podłodze. Gdyby tam leżeli sami strażnicy, być może byłoby inaczej. Teraz nie dość, że nie wiedziała po której stronie stali, zanim zostali zastrzeleni, to jeszcze między ich ciałami leżały ciała niewolników. Posłanych jak bydło, jak żywa tarcza. To tak to zwykle wygląda? Takie stosowało się taktyki, żeby dopiąć swego? I to Irene była ta zła, ta która zasługiwała na wieczność w kopalni piezo. Szkoda tylko, że ten, który pierwszy rzucił w nią kamieniem, sam powinien dostać w ryj swoją własną asteroidą.
- Cayne jest ranny - przesunęła dłonią po swoim brzuchu, wskazując miejsce, w którym mężczyzna wcześniej oberwał omni-ostrzem. Tylko na wszelki wypadek, bo kto wie, czy to się Khouriemu do czegoś nie przyda. Miejsce rany było dużo bardziej wrażliwe, niż cała reszta, teraz wiedziała to już z doświadczenia. - W porządku, daj mi chwilę.
Z tak skomplikowanymi systemami zabezpieczeń dawno nie miała do czynienia, ale chemia krążąca w jej organizmie i adrenalina na najwyższym poziomie pomogły jej poradzić sobie z nimi dość szybko. Po kolei wyłączała obwód za obwodem, by w końcu z satysfakcją się wyprostować.
- Już - odwróciła się do Nazira, unosząc na niego wzrok. Hames, Cayne i kilku pachołków. To mogły być cztery osoby, a mogło być ich osiem. A oni byli tylko we dwoje i Irene daleko było do wojskowego wyszkolenia bojowego. Odpięła pistolet od biodra i odbezpieczyła go. - Tylko nie umrzyj tam, bo ja też nie chcę.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Gdzieś w przestrzeni] (731532) 2135 QF

27 mar 2016, o 00:08

Khouri skinął głową, słysząc tak ważną informację dopiero teraz. Skoro Cayne był ranny to znaczyło, że miał słabszy punkt - a przynajmniej nie będzie działał tak efektywnie jak miał w zwyczaju. Jako jego przełożony, Nazir prawdopodobnie widział go w akcji, ale ciężko było oceniać umiejętności bojowe na podstawie tego, jak skutecznie znęcał się ktoś nad nieuzbrojonymi, niezdolnymi do walki ludźmi. Teoretycznie każdy laik mógł być strażnikiem - wystarczyła odpowiednia mentalność i omni-bat. Oczywiście nie przyjmowano ich na tej podstawie, a przynajmniej w takie założenie mogła wątpić. Zawsze myślano o najgorszym - w tym wypadku o buncie więźniów. Mało kto zakładał bunt strażników, a jednak wydarzył się. Ludzi Khouriego było mniej niż Hamesa, ale mieli spory element zaskoczenia, który drudzy usiłowali nadrobić hordą ocalałych niewolników. Nie mogło być ich w końcu tyle, co z poziomu dziesiątego. Poziomów było sporo, z pewnością więcej niż jeden przeznaczony był do pracy przy wyrobku bądź też oczyszczaniu złoża. Dubois po prostu wrzucono od razu na ten najgorszy.
Mechanizm drzwi był skomplikowany. Nawet bardzo. Nie mogła się dziwić, że bez technika w zespole, Khouri nie byłby w stanie go otworzyć. Musiał mieć jakieś mocno podstawowe przeszkolenie techniczne, ale to wymagało nieco większych umiejętności. Na szczęście je posiadała. Środki, które jej podał, zaczęły działać niemal natychmiast - ból zelżał do minimum. Zmysły się wyostrzyły. Widziała więcej, czuła więcej. Gdyby nie psychiczne rany, byłaby jak nowo narodzona. Przynajmniej na chwilę.
Panel wreszcie zmienił swoją barwę gdy ostatnie fragmenty kodu wskoczyły na swoje miejsce, a Irene skończyła łamanie zabezpieczeń. Khouri był gotowy do strzału na wypadek, gdyby od razu otworzyła drzwi. Przeniósł jednak swój zdziwiony wzrok na nią, gdy wypowiedziała ostatnie słowa. Skinął głową po czym uderzył w panel.
Stanęli w kolejnym korytarzu - przedsionku prowadzącym do następnego pomieszczenia. To był już ten tunel, którym szła gdy Crescent zaparkował w prywatnych dokach Hamesa. Tym razem jednak stało w nim nie dwóch, ale trzech ludzi. Wszyscy natychmiast wycelowali w ich dwójkę swoje karabiny.
Znów jednak to Khouri wystrzelił pierwszy.
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: [Gdzieś w przestrzeni] (731532) 2135 QF

27 mar 2016, o 00:26

Gdy tylko mężczyźni ich zauważyli, Irene cofnęła się za ścianę, by schować się na moment, przynajmniej dopóki nie uruchomi się program kamuflażu. Uniosła wzrok na Nazira, który jak zwykle wyskoczył pierwszy i po prostu niósł śmierć i zniszczenie. Przez myśl jej przeszło, że może nawet poradziłby sobie z Houndem. Nie powiedziała mu, że ma nie zginąć, dlatego że pokochała go szczerze i z tej okazji wybaczyła mu stan, do jakiego ją doprowadził. Po prostu wiedziała, że jeśli on padnie, a Irene zostanie sama, to szanse ucieczki będą praktycznie zerowe, w przeciwieństwie do tych, jakie były przed chwilą na statku.
Już w kamuflażu, wychyliła się zza ściany i uniosła pistolet do strzału. Przeciwników było trzech, ale wybrała tego, w którego przedtem strzelił Khouri. Po kolei. Znała już działanie karabinu Nazira, wiedziała jakie są skutki trafienia, więc może jeśli dobrze pójdzie, to strażnicy Hamesa nie zdążą nawet zastanowić się nad poważniejszym zrobieniem im krzywdy. Tak jak do tej pory.
Strzeliła, po czym uruchomiła omni-klucz, przygotowując spalenie. Może tym razem trafi lepiej. Wychyliła się na moment, zdając sobie sprawę z tego, że tym razem jest już widoczna, ale zrobiła to dosłownie na ułamek sekundy, by posłać ładunek plazmy w mężczyznę. Niech płonie, niech się drze, jeśli potrzebował. Weston wiedział, że Khouri po niego idzie. Zresztą dźwięki strzałów na pewno były doskonale słyszalne po drugiej stronie drzwi. Nie interesowało jej to, interesowało ją co zrobi z nim Nazir. Z jakiegoś powodu wizja ta fascynowała ją na tyle, że była w stanie nie skupiać się na otaczającej ją śmierci. Prawie jak nie ona.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Rzut kością
Awatar użytkownika
Posty: 652
Rejestracja: 17 paź 2013, o 20:03

Re: [Gdzieś w przestrzeni] (731532) 2135 QF

27 mar 2016, o 00:28

Wyświetl wiadomość pozafabularną

Wyświetl wiadomość pozafabularną

Wyświetl wiadomość pozafabularną


Irene
full

Nazir
Tarcze: 114
Pancerz: 1690

Ochroniarz 1
dead

Ochroniarz 2
Tarcze: 0
Pancerz: 750

Ochroniarz 3
full
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Gdzieś w przestrzeni] (731532) 2135 QF

27 mar 2016, o 00:55

Trójka strażników może i była lepiej wyszkolona niż pozostali, ci, których jedynym zajęciem było poganianie niewolników na niższych poziomach, ale wciąż to Khouri miał nad nimi przewagę. Po części ze względu na swój pancerz, którego żadne z nich nie miało, po części umiejętności, a również w pewnym fragmencie dzięki towarzyszącej mu Irene. Kobieta znikając mogła utwierdzić ich w przekonaniu, że Nazir jest sam - może nawet sprowokować, by ruszyli ku niemu szturmem, pewni zwycięstwa. Lecz nie. Znali byłego dowódcę na tyle by wiedzieć, że muszą docenić jego sprawność bojową i żadne z nich nie pokusiło się na szaleńczy bieg w stronę drugiej odnogi.
Khouri wystrzelił swoją salwę jako pierwszy. Napastnik splunął ogniem z hukiem, który współgrał z terkotem pozostałych karabinów. Kule odbijały się od tarcz mężczyzny, nie wyrządzając im tak wielkiej krzywdy, jak wybuchające pociski Nazira, które całkowicie pozbawiły osłony pierwszego z ochroniarzy. Ten zaklął głośno i siarczyście, przyklejając się do ściany, jakby miało mu to pomóc w czymkolwiek. Nie pomogło. Pomimo tego i cofnięcia się nieco za towarzyszy, pomimo odwzajemnienia ataku, atak Irene go dopadł. Strzał z Tłumiciela był celny, a jego skutek - miażdżący filuternością. A chwilę później sprawę dokończył pocisk wystrzelony przez Khouriego, któremu brakowało finezji, z którą cicha broń wystrzeliwała małe, ale śmiercionośne kule.
Ochroniarze natychmiast zareagowali ogniem zwrotnym. Byli jednak w znacznie gorszej pozycji - Irene dostrzegła, wychylając się na moment, że jeden z mężczyzn uderzył w panel za nimi, chcąc, żeby wpuszczono go do środka, ale ten był pomarańczowy. Ich karabiny wypluwały więc z siebie fale ognia, próbując nadrobić brak jakiejkolwiek ochrony, z której tym razem Khouri skorzystał. Ale tylko na sekundę, potem z powrotem wyskakując na środek korytarza i wystrzeliwując kolejny, wybuchowy pocisk, który powalił mężczyzn na ziemię. Spalenie odnalazło drogę do pierwszego leżącego z łatwością, choć natrafiło na tarcze, które z pewnością nadwątliło. Resztę bariery zdjął kolejny atak Nazira, zaraz po którym mężczyzna schował się z powrotem, czując na własnej osłonie odbijające się pociski z karabinów strażników.
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: [Gdzieś w przestrzeni] (731532) 2135 QF

27 mar 2016, o 01:24

Z jakiegoś powodu cieszył ją fakt, że widok Nazira budził w strażnikach jakąś choćby lekką niepewność. W końcu nieczęsto szef ochrony, który z jakiegoś powodu to stanowisko miał - na pewno nie dlatego, że siedział za biurkiem najlepiej ze wszystkich - rzucał się na swoich podwładnych z bronią. I nieczęsto miał przy sobie taką Irenę, która choć niekoniecznie była tak śmiercionośna, jak on, to jednak kąsała skutecznie. Jak na małą żmiję przystało, prawda?
W ułamku sekundy jeden z mężczyzn skończył martwy, a dwaj pozostali wylądowali na ziemi. Co prawda pocisk plazmy rozlał się po tarczach, nie podpalając pancerza, ale nie narzekała. Z niepokojem tylko zerkała na Khouriego, w którego wbijały się kolejne serie strzałów, a jego tarcze wciąż trzymały się i nie pozwalały na uszkodzenie pancerza. Wszyscy trzej wycelowali i wystrzelili w niego wszystko, co mieli w zanadrzu, a on się nawet nie przejął. Zaczęła się zastanawiać ile zapłacił za swój ekwipunek. Pewnie więcej, niż Irene kiedykolwiek na oczy widziała. No, a przynajmniej od ucieczki z Ziemi.
Po raz kolejny zniknęła w kamuflażu, tym razem nie martwiąc się już faktem, że przeciwnik ma przewagę liczebną. Znała już to uczucie, pamiętała je doskonale, bo było jedynym co na tej asteroidzie sprawiało jej przyjemność. Nie zastanawiała się nad tym, jak strasznie to brzmi, więc tylko otworzyła ostrze i wybiegła zza ściany, okrążając Nazira i dopadając do trzeciego z mężczyzn - tego, który nie oberwał jeszcze ani razu. Z rozpędu wbiła mu ostrze w tułów, rozrywając elementy pancerza, czując jak miękko wchodzi w ciało i znając już tego skutki. A gdy mężczyzna znieruchomiał, poprawiła drugi raz, dobijając go tak samo, jak poprzedniego, chyba że Khouri ingerował wcześniej. Ostatniego przeciwnika zostawiła jemu, ale nie sądziła, żeby pozbycie się go zajęło mu szczególnie dużo czasu.
Którego przecież nie mieli, a świecący się na pomarańczowo panel przy drzwiach tylko czekał na współpracę z Dubois. Hames ich raczej dobrowolnie nie wpuści, więc będzie musiała poradzić sobie też z tymi wrotami. Za nimi doczeka się swojej zemsty - czy z rąk Irene, czy nie, on zginie. Taki był plan.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Rzut kością
Awatar użytkownika
Posty: 652
Rejestracja: 17 paź 2013, o 20:03

Re: [Gdzieś w przestrzeni] (731532) 2135 QF

27 mar 2016, o 01:27

Wyświetl wiadomość pozafabularną

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Gdzieś w przestrzeni] (731532) 2135 QF

27 mar 2016, o 02:11

Wyświetl wiadomość pozafabularną Jak bardzo by się nie starali, strażnicy, teraz w liczbie dwóch, nie mieli przeciwko nim szans. Jeszcze wcześniej mogli czuć choćby szczątkową pewność siebie, mając przewagę liczebną, ale gdy tak szybko ten stan został zmieniony, walczyli nie o to, by spełnić rozkazy Hamesa - walczyli o przetrwanie. To jednak nie było im dane.
Program kamuflażu, gotowy jak zwykle, bez żadnych przeszkód ją ukrył. Khouri kątem oka dostrzegł, jak znika, zbyt przejęty dokończeniem żywota pozbawionego tarcz mężczyzny, co nie sprawiło dla niego problemu. Wsunął się z powrotem za zasłonę, gdy jego tarcze eksplodowały, zniszczone przez wystrzeloną z karabinu przeciwnika serię. Dubois prawie znalazła się na linii strzału - musiała natychmiast odskoczyć, obchodząc mężczyznę z boku. Klął pod nosem non stop, w przeciwieństwie do Nazira, który w boju zachował spokój. Z tej odległości czuła strach drugiej osoby. Widziała jego nerwowe spojrzenie za ścianką wizjera w hełmie, dostrzegła lekko trzęsące się ręce. Takie bitwy nie musiały zdarzać się na asteroidzie często. Zajmując się głównie piciem alkoholu, paleniem fajek i poskramianiem ludzkich cieni, łatwo było wyjść z formy. A już w ogóle ciężko było zdobyć ten bojowy dryg, który Khouri utrzymał wysyłany na ekspedycje przez Hamesa. Takie jak wycieczka po pewną małą żmiję, teraz idącą po głowę Westona.
Znajome uczucie wbijania w ludzkie mięso ostrza znikało wraz z ulatującym z przeciwnika życiem. Khouri, nie zważając na brak swoich tarcz, wyszedł do przodu widząc, jak zszokowany strażnik odwraca się w kierunku Irene i unosi ku niej lufę swojego karabinu. Wiedziała, że ma tarcze - mimo wszystko świadomość, że zaraz mogą zostać zniszczone, jeśli nie pominięte (czy stała za blisko), podniosła poziom jej adrenaliny do maksimum. Mężczyzna nie zdążył jednak nacisnąć na spust - długie omni-ostrze wbiło się w jego bok pod kątem, rozrywając brzuch i wnętrzności. Padł na ziemię sekundę potem.
Tarcze Nazira wróciły do normalnego poziomu. Dostrzegł, że leżący, drugi ochroniarz nie umarł, choć leżał na ziemi w kałuży własnej krwi. Wciąż usiłował unieść trzymany karabin i wycelować w znajdującą się znacznie wyżej głowę szefa ochrony. Ten nie zamierzał marnować na tamtego kuli. Tym razem dobił konającego, używając do tego ponownie swojej omni-broni.
W tym czasie Irene mogła przyjrzeć się panelowi. Był on zdecydowanie mniej wymagający w obsłudze niż wzmacniane drzwi. Hames nie spodziewał się, że ktoś dotrze tak daleko. Obejście zabezpieczeń zajęło jej minutę, którą Nazir wykorzystał do setnego dziś sprawdzenia broni i upewnieniu się, że cała trójka strażników nie żyje. Gdy była gotowa, nacisnął panel.
Wkroczyli do doskonale znanego jej pomieszczenia. W niemalże balowej sali Westona nie przechadzała się już niewolnica, przy stolikach nie siedzieli strażnicy. Ci leżeli na ziemi na zewnątrz, martwi. Ekrany ukazywały biały szum zamiast informacji o niej, za których zdobycie Weston zapłacił. U szczytu schodów prowadzących na drugie półpiętro stała postać, lecz nie był nią Hames.
- Khouri.
- Cayne.
Lakoniczna wymiana słów wypełniona była pogardą. Cayne nie wyglądał już na rannego - był w pełni opancerzony, zdecydowanie lepiej niż pozostali strażnicy, lecz wciąż nie tak imponująco jak Nazir. W jego rękach znajdował się pistolet.
- Przyprowadziłeś nawet swoją dziwkę, uroczo - mężczyzna parsknął śmiechem, który odbił się echem po pustej sali. Nazir postąpił o krok naprzód, zbliżając się do schodów. - Nigdy nie powinieneś zostać szefem ochrony. Byłeś zbyt, kurewsko, słaby na tę posadę. Mówiłem mu to, ale nie słuchał - dodał po chwili, głośnym warknięciem.
Zmierzył wzrokiem całą sylwetkę nadchodzącego Nazira. Nie zwracał najmniejszej uwagi na idącą obok Irene. To na szefa ochrony był wściekły - na byłego przełożonego, który został nim mimo tego, że przecież Cayne był idealnym kandydatem. To Khouri okazał się jebanym zdrajcą.
- Zawsze lubiłeś ten swój pancerz - uśmiechnął się nagle powodując, że Nazir stanął, nie wiedząc, czego powinien się spodziewać. Lufę Napastnika wycelował w nieprzejmującego się tym mężczyznę. - Nie nosiłeś go często w pobliżu, ale łatwo było znaleźć schemat. Dla mnie zbyt ciężki, ale gdzie schemat, tam słabe punkty, nie?
Uniósł dłoń dzierżącą broń w ułamku sekundy. Wystrzelili oboje, na raz, w jednej chwili naciskając spust. To czym strzelali nie było jednak tym samym. Wybuchowy pocisk eksplodował na powierzchni tarcz Cayne'a, który zaśmiał się głośno. Nazir opuścił broń. Zatrzymał się, przenosząc spojrzenie na swoją klatkę piersiową. W jej środek wbita była dziwnej konstrukcji strzałka, zbyt duża, by mogła być powstrzymana przez tarcze. Khouri natychmiast za nią złapał, marszcząc brwi w niezrozumieniu, i pociągnął, chcąc ją wyrwać.
- Podgrzejmy atmosferę! - zarechotał Cayne, odsuwając się i umykając możliwym atakom Irene. Rzucił się do tyłu, znikając w pomieszczeniu i zostawiając ich, na chwilę, zupełnie samych.
Właśnie wtedy elektryczny impuls wstrząsnął ciałem Khouriego. Upadł na ziemię, nie upuszczając jednak karabinu. Dostrzegła, jak od razu zaczyna się podnosić. Coś było jednak nie tak. Głośno dyszał, przez moment nie wiedząc, co w ogóle się dzieje. Wszystkie diody na jego pancerzu błyszczały czerwienią.
- Przegrzewa się - stwierdził, słabo maskując narastające w głosie zdenerwowanie. Wstał z wyraźnym trudem, ale pospiesznie, słysząc u góry krzyki. W kilku susach pokonał odległość dzieląca go od biurka, przy którym padł na ziemię, wykorzystując to jako osłonę. Jego broń upadła obok. Zaklął głośno, zaczynając tracić panowanie nad sobą. Panel na jego plecach pokazywał temperaturę wewnątrz czterdziestu stopni i wciąż rosła. Czterdzieści pięć. Pięćdziesiąt. Khouri odkaszlnął. Gorące powietrze musiało parzyć mu gardło. Dubois mogła zgadywać co się stało - przeciążona została jedna z części, umiejscowiona mniej więcej na jego plecach. Odpowiednik termostatu w pancerzu bojowym. Z interfejsem bezpośrednio przed sobą, mogła połączyć swój omni-klucz i spróbować zresetować wszystkie systemy. O ile starczy jej czasu, nim Nazir upiecze się żywcem. Nie był w stanie nawet zdjąć swojego hełmu przez wyskakujące ostrzeżenia o przegrzewaniu się organizmu, które pancerz nieopatrznie rozumiał jako "gorąca atmosfera, musi zostać zachowana szczelność".
Kolana się pod nim ugięły i, mimo starań, runął na ziemię. Interfejs medyczny pokazywał jego tętno, zbliżające się do dwustu uderzeń na minutę. Gdy temperatura przekroczyła siedemdziesiąt stopni, krzyknął po raz pierwszy.
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: [Gdzieś w przestrzeni] (731532) 2135 QF

27 mar 2016, o 02:43

Już nawet nie zwróciła uwagi na to, że oto zabijała kolejną osobę, w ciągu tych kilkunastu minut odkąd Nazir znalazł ją przy hangarze i kazał się jej przebrać. Pozwoliła mężczyźnie upaść na ziemię, sama chowając ostrze i przysuwając się z omni-kluczem do drzwi. To akurat nie był problem, faktycznie chyba tym wejściem już się Hames nie przejmował. Bo któż mógłby ominąć jego doskonałą ochronę? Trzech ludzi na zewnątrz, gotowi do strzału gdyby tylko w okolicy pojawił się ktoś niepożądany. Szkoda, że w rzeczywistości wyglądało to trochę inaczej.
Odblokowała drzwi i w towarzystwie Nazira weszła do środka. Właściwie to spodziewała się Westona siedzącego za biurkiem i obserwującego ich z pogardą. W końcu był władcą swojego małego królestwa, jako król mógłby ich też przywitać teraz. Tymczasem wysłał swojego człowieka, żeby zrobił to za niego. Może i dobrze, jak go później znajdą, to będzie sam.
Nie wtrącała się w rozmowę, chociaż pierwsze jej sekundy sprawiły, że miała ochotę parsknąć śmiechem. Wiadra testosteronu, które właśnie na siebie nawzajem wylali, prawie przyprawiły ją o raka. Czy wszyscy mężczyźni mieli potrzebę prowadzenia takich rozmów? Zamrugała. Wyostrzone zmysły z jednej strony były ogromnym ułatwieniem, z drugiej jednak czuła się z tym nienaturalnie. Nadzwyczaj wyraźnie widziała twarz Cayne'a, lepiej, niż by chciała. Słaby, znów to samo. Nie wiedziała, jaki był układ między tymi dwoma, ale mimo wszystko mógłby sobie wymyślić nowe obelgi. Jakieś bardziej efektowne.
Przekonanie o przewadze minęło, gdy w klatkę piersiową Nazira wbiła się strzałka. To było coś, czego nie znała i czego nie rozumiała, więc gdy mężczyzna padł na ziemię w konwulsjach, jej skryte za wizjerem oczy rozszerzyły się panicznie. Błagam nie, nie teraz. Nie mogła zostać sama. Dopadła do niego i natychmiast połączyła się z interfejsem. Przecież nie zabije go własny pancerz. Pierwszy raz chyba słyszała, jak Khouri krzyczy z bólu. Kwestię resetowania wszystkiego miała już opanowaną do perfekcji, począwszy od własnych urządzeń, przez cudze zabezpieczenia, co prawda w pancerze się jeszcze nie bawiła, ale chyba nie było wyjścia.
- Czekaj, chwila - wysyczała, usiłując zapobiec uduszeniu się mężczyzny. Nie chciała żeby umierał. Bardzo nie chciała. Powinno się udać, przecież to był system jak każdy inny, jak już podłączenie się do niego zostało zakończone powodzeniem. - Nie drzyj się, okej? Nie oddychaj przez chwilę.
Co on mu zrobił? Co to była za strzałka? Jeśli reset się nie powiódł, po prostu otworzyła ostrze i odcięła hełm od reszty jego pancerza, starając się go nie zranić. Chociaż na tyle, by mógł wziąć oddech, zanim ona poradzi sobie z interfejsem. A nawet jeśli by mu coś zrobiła, i tak nie była na tyle nieostrożna, by niechcący poderżnąć mu krtań. Co najwyżej przejedzie mu brzegiem ostrza po skórze. W razie czego miała medi-żel, który ciągle był lepszym rozwiązaniem, niż uduszenie się w szczelnym pancerzu.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Rzut kością
Awatar użytkownika
Posty: 652
Rejestracja: 17 paź 2013, o 20:03

Re: [Gdzieś w przestrzeni] (731532) 2135 QF

27 mar 2016, o 19:25

Tajny Rzut MG
A<30<B<60<C<90
0
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Gdzieś w przestrzeni] (731532) 2135 QF

27 mar 2016, o 20:06

Choć musiał przeżywać niesamowite męki, posłuchał jej. Sam fakt, że jej słowa dotarły do jego głowy był godny uwagi. Wstrzymał oddech, dłonie zaciskając w pięści i w milczeniu znosząc katusze, których ogromu nie mogła poczuć na własnej skórze. Mogła go sobie tylko wyobrazić. Interfejs jego pancerza posłusznie otworzył się pobliskiemu urządzeniu za sprawą przyzwolenia nadanego przez Khouriego - w innym wypadku musiałaby się włamywać, co z pewnością zajęłoby jej więcej czasu. Mężczyzna, padając, odblokował jednak systemy, pozwalając jej dostać się do środka.
Reset wszystkiego odpaliła natychmiast, ale temperatura nie opadała przez następne kilkanaście sekund. Dotarła już do punktu krytycznego - tylko dzięki zachowanej szczelności nie dotarł do niej zapach palonej skóry w miejscu, w którym dotykały jej najbardziej rozgrzane elementy. Nazir nie podnosił się, czekając, aż temperatura wreszcie spadnie. Pojemność jego płuc nie wystarczyła mu na wytrzymanie bez oddechu przez tak długi okres bez tracenia przytomności, więc po chwili usłyszała jego dyszenie. Przynajmniej wiedziała, że żyje.
Nie odezwał się jednak, gdy z trudem udało mu się usiąść. Tył jego głowy uderzył o biurko, za którym siedzieli, ale nie przejął się tym w ogóle. Sięgnął dłonią do kieszeni pancerza, wyciągając z niej podobny stymulant, który podał wcześniej Dubois. W nagłym ruchu wbił sobie strzykawkę pomiędzy ceramiczne płytki na udzie, wstrzykując całą zawartość pełnego opakowania środka, po czym odrzucił przedmiot obok. U góry, ponad nimi, trwało poruszenie - jacyś ludzie podchodzili z wolna do barierek, szukając wzrokiem Irene i Nazira.
- Dziękuję - wychrypiał Khouri, zaczynając dochodzić do siebie. Złapał za leżący obok karabin i upewnił się, że pochłaniacz ciepła wystarczy mu na następne strzały, a broń jest odbezpieczona. Oddychał głośno, nieco chrapliwie, ale z siedzenia przeniósł się do kucania, przechodząc przez etap klęczenia za meblem.
Wychylił się i strzelił do pierwszego, widzianego przez nich ochroniarza, choć ręce nie przestały mu się trząść.

Wróć do „Galaktyka”