Okoliczności istotnie nie sprzyjały żadnym, pozytywnym gestom. Otaczały ich trupy. Jej twarz była blada, a jej wyraz napięty. Nie czuła się, jak przy wykonywaniu jakiegokolwiek, innego zadania, w stylu tych, których często się podejmowali. Mouse, Naeem, kłamstwo przed własną załogą, wszystko to nagromadziło się w niej do tego stopnia, że czuła się na granicy wyłączenia. Brak jakichkolwiek emocji na twarzy mężczyzny sugerował, że on musiał czuć się podobnie. Chłód osłoniętej rękawicą dłoni przy jej rozgrzanym policzku nie wywołał w niej żadnej reakcji - nie, gdy jednocześnie słyszała jego szorstki głos, a na twarzy nie była w stanie niczego dostrzec, bo wszystko schowane było za wysokim murem.
Kiwnęła głową, zerkając na przypięty do jej paska pistolet. Będzie cieszyć się nim później. Mówił już zresztą o swoim. Może mogłaby taki dostać będąc na pancerniku Cerberusa, gdyby chciała. Ale nie chciała wtedy, nie chciałaby prawdopodobnie teraz. Cieszyła się, że jest przemalowany, bo dawało jej to złudzenie, że to, że go ma, nie jest powiązane z Iluzją. A było. Cała ta sytuacja była.
Widząc ochroniarzy na korytarzach, odruchowo chciała sięgnąć do broni. Zaklęła w myślach, nim zauważyła, że nikt nie krzyczy. Nikt nie strzela, ani nie biegnie. Anwyn faktycznie zajęła się tą kwestią. Nie ufała byłej żonie Ovesena na tyle, by nie trzymać pistoletu w dłoni, gdy szli, ani nie rozglądać się podejrzliwie, szukając zagrożenia wokół siebie. Jakkolwiek Trouge nie próbowało być ostoją dla wielu, dla niej było tylko gniazdem. Legowiskiem węży. Nigdy nie będzie wspominać go pozytywnie, bez względu na to, jak nie smakowałby jej szampan, czy jak dobrze bawiła się pierwszej nocy.
Zastanawiała się, czy gdy Naeem ją obserwował, przed ich pierwszym spotkaniem, na polecenie Iluzji, to czy widział ją już świętującą w Zaświatach czy innym klubie.
Czekała, aż wszyscy niepożądani wyjdą, obserwując kobietę z dredami. Anwyn przykuła jej uwagę na kolejną chwilę - dobrze, że niczego już nie chciała. Hawkins wolała już wylecieć z Trouge, zostawić to w cholerę i liczyć, że wszystko potoczy się samo.
Granatowowłosa nie potrafiła jednak skupić na sobie uwagi Jean na dłużej. Słowa kobiety z dredami były zbyt interesujące. Reakcja Rhamy również. Słysząc jej ostatnie słowa, nie była w stanie powstrzymać swojej reakcji, którą było parsknięcie śmiechem. Suchym, pozbawionym radości.
- Chciałabym zobaczyć, jak próbujesz - prychnęła, kładąc dłoń na ramieniu zbliżającego się w stronę Sii mężczyzny. Nie wiedziała, jaka historia ich łączy, ale nie chciała, by niszczył wypracowany, kruchy sojusz, rzucając się na kobietę, której informacje, koniec końców, nie okazały się zbyt istotne.
- Znalazłam kody dostępu Ovesena. Powinny dać ci kontrolę nad resztą stacji - oderwała spojrzenie od znanej Naeemowi kobiety, przenosząc je na granatową. - Zostaną ci przesłane gdy wszyscy wrócą na Wraitha - dodała, stanowczo. Nie planowała pokładać całego swojego zaufania w dobrej woli kobiety, która już dorwała się do władzy.
- Zabieramy też concierge - postanowiła, chcąc dotrzymać obietnicy danej Leah.