Kyle przesunął spojrzeniem po sylwetce Charlesa w nowych ubraniach. Przez chwilę zastanawiał się nad czymś, by w końcu wzruszyć ramionami. Nie wiedział, co mężczyzna nosi na co dzień, bo spotkał go dzisiaj. Najpierw miał na sobie jakieś luźne rzeczy, potem pancerz, teraz coś bardziej eleganckiego, ale tak samo mógł przebrać się każdy inny. Nie był tak zaznajomiony z poczuciem estetyki Strikera, by wiedzieć, jak różni się jego obecny strój od zwyczajowego.
-
Normalnie - rzucił, by po chwili namysłu dodać: -
Dobrze.
Sam nie przebrał się ze swojego pancerza, zadowolony z ochrony, jaką mu zapewniał. I gdy wyszli we dwóch z hangaru, to Symons tym razem wyglądał jak ochroniarz mężczyzny idącego obok. Daleko przed sobą przez chwilę jeszcze widzieli szczupłą sylwetkę Snow, która zaraz jednak zniknęła za zakrętem i gdy doszli do windy, jej już tam nie było. Kyle uderzył pięścią w panel, przywołując kolejną, niekoniecznie tę samą, którą zabrała Susan.
Gdy weszli do środka, mężczyzna westchnął i potarł czoło dłonią. Striker miał tu do dyspozycji lustra na każdej ścianie, mógł więc powoli przyzwyczajać się do tego, jak obecnie wyglądał, choć pewnie nie było to dla niego łatwe. Na pewno Emily doceniłaby, gdyby tak pojawił się u niej na święta, zamiast w bojówkach i czarnej bluzie. I chyba obecne spodnie wpasowywały się w definicję Sonii, gdy mówiła o "normalnych". Teraz jednak miał zapewne inne rzeczy na głowie, by się nad tym zastanawiać, zwłaszcza że te wspomnienia mogły go teraz znacząco rozproszyć.
-
Zajmę się znalezieniem czegoś nasennego. Dobrze by było ją unieszkodliwić, zanim zacznie sprawiać problemy, a na pewno zacznie, bo to nie pierwsza lepsza tancerka. Ty znajdź sobie sprzęt. Postaraj się tylko, żeby nie znaleźli zwłok za szybko. Proponuję ci wysiąść w parku, tam jest mnóstwo roślin, krzaków, ochroniarzy kręci się mało, ale za to łatwo o chwilę prywatności. Na pewno jacyś będą się plątać przy wybiegu dla varrenów, jeśli w ogóle jeszcze tam jest, od ostatniego razu jak odwiedzałem Trouge mogło się sporo zmienić.
Winda zatrzymała się znacznie wcześniej, niż na poziomie restauracji, a drzwi rozsunęły się, ukazując Charlesowi pełną zieleni i pachnącą świeżością przestrzeń, zupełnie niepasującą do wszystkiego, co ich otaczało. Symons, opierający się o panel, uśmiechnął się do mężczyzny krzywo.
-
To twoje piętro. Daj znać jak załatwisz swoje, miej oczy otwarte. Jesteśmy w kontakcie.
Gdy Striker wysiadł, winda pojechała dalej, zostawiając go samego w otwartej przestrzeni. Przed nim widać było fontannę, ale chyba nie tę, o której mówił wcześniej Kyle, bo wokół nie było żadnych balkonów. Tylko ławki, pojedyncze kobiety, asari, trzech turian, jedna drellka, brocząca nogami po kolana w wodzie. Tu panowała absolutna cisza, zakłócana wyłącznie przez spokojne rozmowy. Może i na Trouge ludzie potrzebowali czasem chwili odpoczynku od hałasu i tłumu.
-
Przepraszam, boże, przepraszam pana - odezwała się młoda dziewczyna, która odbiła się od niego niechcący, bo szła zapatrzona w datapad. Miała na sobie białą, półprzezroczystą sukienkę i jasne włosy spięte w wysoki kucyk, który odsłaniał chip wszczepiony w bok szyi. Widział już tu takich wiele, wszystkie przerażone i wycofane, choć jednocześnie przyciągające spojrzenia i uprzejme. Wniosek był prosty, zresztą dobrze wiedział, że stacja miała swoje niewolnice.
-
Nie chciałam. Naprawdę. Czy mogę... czy mogę jakoś pomóc?
Sięgała mu może do połowy klatki piersiowej i naprawdę była przestraszona. Musiała mieć złe wspomnienia związane z wpadaniem na przypadkowych gości stacji.