W galaktyce istnieje około 400 miliardów gwiazd. Zbadano lub chociaż odwiedzono dotąd mniej niż 1% z nich. Pozostałe światy oraz bogactwa, które zawierają, wciąż czekają na odnalezienie przez korporacje lub niezależnych poszukiwaczy.

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

[Próg Walhalli > Micah] Trouge

21 gru 2016, o 20:40

U Hawk chłód zaczynał wypierać furię, tymczasem każde kolejne słowo, które wypowiadała, sprawiało, że dłonie Ovesena coraz bardziej zaczynały się trząść. Może jednak to nie brak jakiegoś narkotyku tak na niego wpływał, tylko nieznośna osobowość Hawkins. Zacisnął jedną na swoim kieliszku, a drugą na nożu, zamykając na chwilę oczy. Julia zamarła z kawałkiem pieczywa w połowie drogi do ust, patrząc to na czerwonowłosą, to na swojego męża. Najwyraźniej on też miał swoje granice, a Hawk póki co nie robiła nic, poza obrażaniem stacji i jej gospodarza. To nie mogło prowadzić do niczego dobrego.
I nie prowadziło.
Sven poderwał się z krzesła, wbijając nóż w stół, idealnie w miejsce, gdzie drewniana obramówka blatu łączyła się z jego środkiem, z tworzywa sztucznego. Miejsce, w którym normalnie czerwonowłosa opierałaby rękę, gdyby nie trzymała jej stale przy broni. Kieliszek przewrócił się i roztrzaskał na stole, a ciemny alkohol rozlał się między talerzami. W sali znów zapadła cisza, choć tym razem chyba znacznie bardziej świdrująca, niż za pierwszym razem.
- Za kogo ty się uważasz? - Ovesen oparł się o blat i pochylił nad Hawkins. Jego spojrzenie było już całkowicie oszalałe, a głos wściekły. - Przychodzisz tu, do tego stołu, jako jedna z nielicznych, a zachowujesz się jak vorcha wyciągnięty z odbytu Omegi. Gdybym chciał zaimponować tobie, to pokazałbym jak głośno umiem bekać, bo to jest chyba na twoim najwyższym poziomie elokwencji.
Zamachnął się i część dań wylądowała na podłodze. Nikt nie wstał, żeby je pozbierać. Nie teraz, kiedy ruszenie się z miejsca mogło poskutkować wyrzuceniem przez śluzę stacji, tylko dla zaspokojenia wściekłości i chęci mordu, która widniała w oczach Svena. Goście nie byli po stronie Hawk, nikt nie ruszył się, by ją obronić, by przyznać jej rację - nawet ci, którzy słyszeli całą rozmowę. Ale nikt też nie próbował uspokoić jej, rzucić argumentu przeciwko gospodarzowi. Jego się zwyczajnie bali. Siedzieli więc dalej, jak spetryfikowani, czekając na rozwój wydarzeń.
- Nie dostaniesz gwarantu, Hawk - wykrzyknął, rozkładając szeroko ręce. - Miałaś gościnność ode mnie, większą niż większość. Miałaś dobrą radę i dobrą propozycję. Teraz jest mi bardzo przykro, ale możesz sobie je w dupę wsadzić. Byłem dla ciebie szczodry, chciałem dać miejsce, do którego twoi ludzie będą mogli wracać, właściwie w zamian za nic. To jest twoja odpowiedź? To?!
Opadł z powrotem na swoje krzesło, zaciśnięte dłonie opierając na blacie stołu. Następne słowa już wysyczał.
- Nie potrzebuję ciebie ani twojego złomu. A Cerberusa, którego do mnie przyprowadziłaś, mogę zabić razem z całą twoją załogą. Zabrać ją.
Nadal była sama, a ochroniarzy było czterech. I wszyscy w tej jednej chwili, bez słowa sprzeciwu ruszyli w jej kierunku.
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2743
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Próg Walhalli > Micah] Trouge

21 gru 2016, o 22:43

Co złego zrobiła?
Źle zaczęła. Nie jadła, choć wspaniały właściciel stacji jej kazał. Stwierdziła, że wie o niej więcej, niż ona o nim. Przeprosiła za swój brak manier związany z jedzeniem, sarkastycznie co prawda, ale każdy miał swoje limity. Przypomniała, że pół godziny wcześniej stała nad ciałem morderczyni członka jej załogi. I już wtedy to Sven odpowiadał z wyższością.
Czy obraziła go bezpośrednio? W jej rozumowaniu nie. Nie nazwała go chujem ani skurwysynem. Nie głośno. Nie była jednak ani radosna, ani wdzięczna gospodarzowi, który wielokrotnie zapraszał ją na Trouge. Nie, kiedy trzydzieści minut wcześniej widziała pusty wzrok u osoby, która, mimo wszystko, była jej bliska. Bliższa niż większość gości tej stacji.
Nie zareagowała na wbijany nagle nóż. Nie podniosła się ani nie odsunęła, gdy Ovesen nachylił się do niej z furią wymalowaną na twarzy. Z jakiegoś powodu teraz osiągnęła idealny spokój.
Trochę docierało do niej, jakie konsekwencje mogą tego być. Z drugiej strony czuła do niego obrzydzenie i wątpiła, czy, gdyby dano jej drugą szansę, tym razem zachowała się inaczej. Była sobą - była szczera, a gdy coś jej doskwierało, nie widziała żadnych innych, pozytywnych aspektów danej sytuacji. Może gdyby właściciel stacji zachował swój spokój, do czegoś by doszli - choć nie była pewna do czego. Chciał Naeema i współpracy z nią. Kiedy ona jej nie potrzebowała. Cerberus odgrywał w jej życiu teraz jeszcze większą rolę, a ona wciąż nie była pewna jak ma z tej całej sytuacji wybrnąć. Na pewno nie chciała robić tego z pomocą Svena i Trouge. Miała statek. Miejsce, w którym czuła się spokojnie, podróżowało razem z nią. A jeśli potrzebowała rozrywek - miała Omegę.
- Tak jak mówiłam - uśmiechnęła się, nie potrafiąc się powstrzymać. Autentycznie nie była w stanie. - Wystarczy okazać brak wdzięczności i jedynym, który się rzuca jak vorcha, jesteś ty.
Patrzenie na niego z bliska sprawiało, że tracił cały swój specyficzny urok, o ile można było stwierdzić, że coś takiego posiadał od samego początku.
Nie spodziewała się aż takiego ataku agresji. Słuchała tego, co ma do powiedzenia, z ręką gotową do sięgnięcia po broń. Czekała do ostatniej chwili.
Westchnęła, w wyćwiczonym przez siebie ruchu dobywając broni w ułamku sekundy, po to, by wycelować ją w głowę Ovesena. Jeżeli w tym momencie nikt nie zaczął w nią dodatkowo strzelać, uruchomiła program amunicji dysrupcyjnej i pozostawiła aktywowany omni-klucz, by uruchomić omni-broń jak najszybciej.
- Jesteś stuprocentowo pewny, że zabiją mnie zanim ja przestrzelę ci głowę? - spytała obojętnie. Adrenalina wysysała z niej wszelkie emocje.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Próg Walhalli > Micah] Trouge

21 gru 2016, o 23:14

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Próg Walhalli > Micah] Trouge

22 gru 2016, o 00:27

Wyświetl wiadomość pozafabularną Była szczera, a Ovesenowi nie o szczerość chodziło. Chciał się z nią dogadać, ale na swoich warunkach, które zakładały, że Hawk podziękuje za gościnę i ucieszy się z propozycji. Pewnie tak reagowali wszyscy, z którymi rozmawiał, bo nawet jeśli współpraca z właścicielem stacji nie była szczytem ich marzeń, to nie dało się mu odmówić. Na pewno nikt nie rzucał w niego obelgami, a ten, kto to robił, ostatecznie tego nie przeżywał. A już z całą pewnością nikt nie groził mu bronią w otoczeniu ochrony, żony i czterdziestu gości VIP.
Widząc, że Hawkins dobywa broni, Sven momentalnie poderwał się z krzesła. Jego omni-klucz błysnął i czerwonowłosa bez problemu mogła zobaczyć, jak wysuwa się z niego omni-ostrze. Wiedziała, co dalej się wydarzy. Przez ten ułamek sekundy mogła przygotować się na nadchodzący ból, choć tak naprawdę się nie dało.
- Nie! - wrzasnął Ovesen do ochrony, gdy usłyszał dźwięk odbezpieczanej broni. Może chciał własnoręcznie zabić kobietę, która go przez ostatnie kilkanaście minut sukcesywnie przy wszystkich obrażała. Może chciał, żeby przeżyła, bo uznał, że szybka śmierć jest niewystarczająca na taką zniewagę. A może miał jeszcze inny, szalony powód, bo przecież nie należał do normalnych ludzi. Z takimi to nigdy nie było wiadomo.
Tak czy inaczej, to nie była mądra decyzja. W chwili, gdy wystrzelił przyłożony do jego brzucha pistolet, mężczyzna stęknął. Jego omni-klucz zgasł, a on sam oparł się na stole. I dopiero wtedy Hawk zaczęła czuć przenikliwy, palący ból na wysokości brzucha. Ostrze wbiło się w jej ciało, przebijając je na wylot. Rana nie była szeroka i na pierwszy rzut oka wydawała się czysta, bo broń Svena po prostu wyłączyła się, gdy sam oberwał podobnie. Ale zaczynała już krwawić, i to obficie.
Hawkins powinna być przyzwyczajona do bólu. Życie jej nie oszczędzało, zwłaszcza ostatnimi czasy. I nawet jeśli akurat z Ankhty wróciła bez szwanku, to ucierpiała wtedy jej załoga. Miała przebite płuco i tyle innych ran, że przestała je liczyć. A jednak nie dało się tego zignorować, nieważne jak bardzo próbowała. Może dlatego też próby zasłonięcia się Ovesenem spełzły na niczym.
Julia wrzasnęła jak wściekła kotka i rzuciła się w stronę Hawk, omijając krzesło męża. Nie zdążyła jednak dobiec do niej pierwsza. Dwóch ochroniarzy dopadło do czerwonowłosej najpierw - jeden uderzył w jej nadgarstek, boleśnie wytrącając jej broń. Drugi wbił jej pięść w raniony brzuch, sprawiając, że zwinęła się z bólu. Cokolwiek próbowała zrobić dalej, nie miała już jak. Mężczyźni chwycili ją w żelazny uścisk i pociągnęli w stronę drzwi, przez które weszli przedtem Sven i jego żona. Żona, która teraz zamachnęła się jeszcze, z tą samą furią na twarzy, którą miała na scenie. Zanim została odciągnięta przez trzeciego z ochroniarzy, zdołała zostawić dwie krwawe pręgi na szyi Hawk. Ona też, wbrew początkowym pozorom, nie była normalna. Miotała się w uścisku ochroniarza, wrzeszcząc jeszcze obelgi, których nie powstydziłby się żaden członek jej załogi.
- Zabijcie ją - wycharczał jeszcze Sven i pozwolił się podnieść przez ostatniego ze swojej ochrony. - Obiad skończony.
Ranna Hawk została zaciągnięta przez korytarz do jednego z sąsiednich pomieszczeń. Nie widziała nawet spojrzeń, którymi obdarzali ją uczestnicy tej uczty, nie wiedziała więc, czy byli przerażeni, czy może rozbawieni, bo byli równie szaleni, jak gospodarz. Widziała tylko, jak materiał jej bluzki i spodni nasiąka tym razem czerwienią. Mężczyźni wrzucili ją do jednej z mniejszych sal konferencyjnych, bezceremonialnie pozwalając jej upaść na podłogę. Nikt nie zajął się jej raną, bo przecież postrzeliła Ovesena - miała zginąć.
- Zrób to, mi zawsze jest niedobrze - poprosił jeden z nich, młody jeszcze. Starszy skinął głową i wskazał mu drzwi, pozwalając wyjść, po czym uraczył Hawkins silnym kopniakiem, na wszelki wypadek, by nie wstała.
- To nie było mądre - stwierdził. - Myślałaś, że masz szanse? Sama, jedna? Pan Ovesen się zagoi, ty już nie. A szkoda, całkiem ładna jesteś, chociaż trochę zbyt przypakowana. Na żonę byś się nie nadała, ale na dziwkę... kto wie...
Drzwi znów rozsunęły się i ktoś wszedł do środka. Ochroniarz jednak nie uznał za stosowne odwrócić się i sprawdzić kto to, bo przecież mógł to być co najwyżej ten drugi, młody, który dopiero co nie chciał na to patrzeć.
- Przyszedłeś? Powinieneś się przyzwyczajać - zerknął przez ramię. - Ej, dziewczy...
Omni-ostrze, które przebiło się przez jego krtań, prawie odcięło mu głowę. Wyrwane z takim samym rozmachem, co wbite, rozchlapało krew po najbliższych krzesłach, tych, przy których akurat Hawk leżała. Gdy padł na ziemię, jej oczom ukazała się wątła sylwetka concierge, teraz sparaliżowana w przerażeniu. Jej omni-klucz wciąż jeszcze się świecił.
- Zabiłam ich - poinformowała cicho. - Obu.
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2743
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Próg Walhalli > Micah] Trouge

22 gru 2016, o 01:02

Ciężko było się zorientować, co się dzieje. Przynajmniej w jej głowie - jej ciało działało automatycznie. Gdy tylko wykryło zagrożenie, jej ręka poruszyła się natychmiast, a palec sam nacisnął spust. Reagowała szybciej, niż była w stanie przemyśleć własne ruchy, nakręcana adrenaliną, dzięki której nie czuła niczego. Ani ostrza przebijającego jej skórę, ani późniejszych, zadawanych obrażeń. Tylko odrzut po naciśnięciu spustu - pistolet odbijający się od miękkiego brzucha mężczyzny, wypluwający z siebie serię. Jej dłoń drżała pod wpływem impetu broni, co ją zdziwiło. Strzelała już z karabinów, jedną ręką - mało celnie, ale zawsze. Teraz jednak było inaczej. Coś było nie tak.
Jej druga dłoń niemal automatycznie oparła się o jej własny brzuch. Pośród tego chaosu, krzyków i poruszenia wśród gości, czas dla niej stanął na ułamek sekundy, w którym oderwała rękę od krwawej rany, dostrzegając, że pokryta jest fioletem.
Nie, to nie był fiolet.
Syknęła, jakby dostrzeżenie rany rozpaliło ogień w jej brzuchu, który dotychczas tylko się tlił. Adrenalina opuszczała ją chwila po chwili, ignorując kobiece łaknienie. Nie chciała czuć bólu, nie chciała musieć go ignorować. Zaciskać zęby, skupić się na chaosie i Ovesenie. Uderzenie wytrąciło pistolet z jej czystej dłoni - odwróciła się jak na zawołanie. Nie mogła stracić uzbrojenia. Nie teraz, nie, kiedy właściciel stacji był praktycznie na widelcu. Nie myślała o otaczających ją mężczyznach - przed oczami miała tylko obłąkane spojrzenie.
Nie powinna się odwracać. Pistolet zniknął jej z oczu, zastąpiony widokiem nadlatującej pięści. Nie słyszała, czy z jej ust wydobył się krzyk, czy niezrozumiały warkot - niczym pierwotny instynkt, jej umysł nakazywał jej ciału skoczyć do przodu, uruchomić omni-broń, lub własnymi paznokciami próbować rozszarpać napastnikowi tchawicę. Ale jej ciało nie słuchało. Trzymane w mocnym uścisku, nie miało sił się wyrwać, wywołując u niej powracającą wściekłość.
Chciała coś powiedzieć, cokolwiek, ale nie było czasu. Wszystko działo się zbyt szybko, a ona wciąż widziała tylko rozszarpujące brzuch Ovesena pociski, jakby jej mózg zastępował faktyczny obraz tym niedawnym wspomnieniem, żywiąc się nim, podczas gdy ciało zaniemogło.
Chłodna posadzka ją otrzeźwiła. Przypomniała jej, jak miała na imię, gdzie była i co znajdowało się przed nią. Otworzyła szeroko oczy, krzywiąc się ze wściekłości i bólu. Podparła się na rękach, wstając powoli, ociężale, nim fala bólu nie przypomniała jej, że grawitacja nie jest łatwą siłą do pokonania.
Tchu zabrakło jej w piersi w chwili, w której potrzebowała każdego oddechu. I właśnie gdy go odzyskała, z jej ust wydobyło się przekleństwo, tak marnotrawiąc pierwszy chełst powietrza.
Obróciła się i znów próbowała podnieść, wierząc, że tym razem na pewno jej się uda, w irracjonalnym przekonaniu. Potrzebowała tylko broni, wstania na kolana. Omni-pazurów. Tak zapętlona we własnych myślach, usiadła i oparła się o ścianę, początkowo nie zdając sprawy z tego, co się działo. Dopiero huk zwalającego się na ziemię ciała sprawił, że spojrzała w bok.
- Widzę. Jak ty się tu dostałaś - rzuciła ochryple, podnosząc się powoli, wspierając ściany. Gdy już stała na równych nogach, czuła się lepiej. Znacznie lepiej. Mentalnie, nie fizycznie. - Miałaś się nie wtrącać, zabiją cię - dodała warknięciem, pochylając się nad leżącym ciałem, dłonią uciskając otwartą ranę. Przeszukała ochroniarza szybko, niechlujnie, szukając medi-żelu, który zatamowałby krwotok.
Następnym krokiem było zabranie z powrotem pistoletu.
- Gdzie ostatnio widziałaś którąś z jego żon? Gdzie mogą być? Którakolwiek.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Próg Walhalli > Micah] Trouge

22 gru 2016, o 01:48

- Przyszłam - odparła nieprzytomnie Leah, wyłączając omni-ostrze. Patrzyła na krople krwi rozchlapane wszędzie dookoła, ale unikała spoglądania na trupa. Za dużo martwych już widziała w ten jeden, pechowy dzień. Dwoje na łóżku u asari, potem ją samą, a teraz jeszcze kolejną dwójkę. I za śmierć tych ostatnich była odpowiedzialna osobiście. Musiała bardzo mocno chcieć wydostać się z tej stacji. - Korytarzem. Usiądź. Znaczy niech pani usiądzie.
Skrzywiła się, gdy się zorientowała co powiedziała, ale po pierwszej nieudolnej poprawce postanowiła urwać temat. Zmusiła Hawk do zajęcia jednego z krzeseł, które przedtem dla niej odwróciła i upewniła się, że z niego nie spadnie. Potem pochyliła się nad ochroniarzem i zdrętwiałymi palcami zaczęła przeszukiwać jego pancerz. Medi-żel znalazł się dość szybko, w zupełnie standardowym miejscu. Dziewczyna podała go czerwonowłosej i wytarła dłonie o swój kombinezon, jakby miało to zetrzeć z nich krew, której tam nie było.
- Przepraszam, ale ja nie dam rady - wycofała się pod drzwi.
Gdy Hawkins zajęła się zaklejaniem swojej rany medi-żelem, Leah uderzyła w panel drzwi i otworzyła je, by wyjrzeć na zewnątrz. Chwilę później wciągnęła drugiego trupa do środka, zostawiając za sobą krwawą smugę. Stęknęła i puściła go, blada jak ściana i wyglądająca, jakby miała zaraz zwymiotować. Ale plama krwi równie dobrze mogła zostać po Hawk, miały więc trochę czasu. Niewiele, ale zawsze. Z całą pewnością większym zainteresowaniem cieszył się teraz Ovesen.
Concierge wciągnęła powietrze głęboko w płuca i uklękła na podłodze za plecami Hawk, wyciągając do niej rękę po tubkę z medi-żelem. Mimo, że była bliska omdlenia ze strachu, chciała pomóc. Zasłużyć sobie na to, by zabrali ją ze sobą.
- Co mam zrobić? Rozsmarować? - spytała cicho. - Czy wcisnąć tam... ugh... tam do środka?
Dosłownie dwie sekundy po wysłanej wiadomości rozległ się dźwięk przychodzącego połączenia. Dzwoniła Vinnet. Gdy Hawkins odebrała, jej głos okazał się jednocześnie pełen ulgi i niepewności.
- Żyje pani, boże - westchnęła. Ktoś w tle coś powiedział. Rozpoznała Deuce'a, ale słów nie zrozumiała. - Hunter do mnie napisał, że wyszarpali panią od stołu, postrzelili i pocięli. I że powinniśmy odlatywać, póki jeszcze możemy. Co się dzieje? Mamy zejść na stację?
- Ja schodzę - warknął w tle Naeem.
- Czekaj, kurwa, co się pieklisz - odparł ktoś inny, chyba Sykes.
- Nie wiemy co robić. Co z Ovesenem? - kontynuowała Vinnet. - Rhama pyta, czy żyje. Gdzie pani jest?
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2743
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Próg Walhalli > Micah] Trouge

22 gru 2016, o 03:32

Nie zauważyła w pomieszczeniu stołków. Nie zaważyła w zasadzie niczego poza chłodną podłogą i ścianą, o którą się opierała, obie powierzchnie brocząc krwią. Z początku chciała coś odpowiedzieć, odburknąć Leah dla samej zasady, ale obecna sytuacja i fakt, że możliwe, iż przedłużyła nieco żywot Hawkins, zmuszały ją do uległości.
Usiadła więc posłusznie na miejscu, a raczej opadła na nie bez życia, wpatrując się w concierge zbierającą medi-żel. Wyglądała jakby bardzo nie chciała tego robić. Tak samo, jak nie chciała cucić nieprzytomnej asari.
Hawkins westchnęła, wyrywając jej praktycznie medi-żel z ręki. Potrzebowała działać szybko. Wyprostowała się z trudem, chcąc dojrzeć, w którym dokładnie miejscu jest rana. Nie była w stanie tego wyczuć - ból promieniował niemal na całość brzucha, a połowa topu pokryta była we krwi.
- Poradzę sobie - odpowiedziała tylko, ignorując to, co wyczyniała teraz niewolnica. Mogła zasłaniać oczy lub chować się w kącie. Jean nie robiła tego do końca pierwszy raz, choć każdy następny wcale nie był najlepszy.
Nie zdejmując bluzki nałożyła sowitą porcję medi-żelu na przodzie, od razu czując specyficzne mrowienie. Całość powoli sztywniała, wraz z poplamionym materiałem, co tylko lepiej tamowało krwotok. Nieco gorzej było z raną wyjściową, ale wciąż nie planowała pytać concierge, czy mogłaby jej pomóc. Po prostu, krzywiąc się przy tym, dłonią sprawdziła, w którym miejscu znajduje się mniejsza rana i tam również nałożyła sporo medykamentu.
- Co z tymi żonami? - przypomniała niewolnicy, milknąc chwilę później, gdy usłyszała znajomy głos. Westchnęła bezgłośnie - brzmieli na zestresowanych. Jej sytuacją, nie ich własną.
Przeładowała pistolet maszynowy drżącymi, okrwawionymi dłońmi.
- Żyję. Nie rozbiegajcie się po stacji, przyjdą po was - zaczęła, zbierając myśli i słowa, które nie chciały układać się same. Kto by pomyślał, że z Huntera będzie jakiś pożytek. - Posłałam mu serię w brzuch, ale opiekę medyczną ma prawdopodobnie lepszą od mojej.
Uśmiechnęła się krzywo, zerkając na Leah. Wciąż była jej dozgonnie wdzięczna.
- Nagrywają to? - warknęła poirytowana tym, że mogła byś podsłuchiwana. Jeśli dziewczyna potwierdziła, że jest tu monitoring, wszystko zamiast mówić, pisała tekstowo.
Uruchomiła omni-klucz tylko po to, by aktywować na nim skok adrenaliny. Sztuczne pobudzenie przyszło natychmiast, pozwalając jej wstać na równe nogi.
- Brońcie statku, nie dajcie się zabić - powiedziała ciszej, choć bardzo, ale to bardzo starała się brzmieć doniośle. - Potrzebuję żony, jeśli jakąś widzieliście ostatnio. Jakiejkolwiek, albo jej ręki, żeby dostać się do apartamentów Ovesena.
Nie chciała prosić załogi o pomoc. Po Ankhcie z trudem zbierała się do odezwania, czując gulę w gardle.
- Nie wiem, jak bardzo upierdolił sobie załogę. Nie wiem, czy będzie na was polował. Priorytetem jest statek, nie ryzykujcie - wydobyło się tylko z jej ust, przez co skrzywiła się, walcząc z myślami. - Naeem - dodała, niemal pod nosem, jakby to, że mówi ciszej sprawiło, że tylko on będzie w stanie to usłyszeć. - Twoją głowę chce pewnie tak mocno jak moją. Ovesen kurewsko nienawidzi Cerberusa.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Próg Walhalli > Micah] Trouge

22 gru 2016, o 13:17

Dziewczyna westchnęła, w związku z samodzielnością Hawk pomagają na tyle, na ile jej ona pozwoliła. Nie wyglądała na szczególnie chętną do babrania się we krwi, ale jedno było pewne - chciała pomóc, zdeterminowana do opuszczenia tej stacji. A jeśli Hawk nie przeżyje, to nikt inny jej stąd nie zabierze. Była jej jedyną drogą wyjściową, światełkiem w tunelu którym było życie na Trouge. Nie zamierzała z tego rezygnować.
- Myślę, że wszystkie są w apartamentach teraz, a nawet jak nie są, to właśnie tam idą - odparła cicho, niepewnie sięgając po pistolet, który wciąż tkwił w zaciśniętej dłoni martwego ochroniarza. Z kamienną twarzą rozprostowała jego palce i zacisnęła własne na broni, która w jej drobnej ręce wydawała się ogromna. Hawk bez problemu rozpoznała model, Kat, którego widziała w życiu już wielokrotnie. Nawet niektórzy z jej załogi z niego korzystali. Nazwa pasowała idealnie do przeznaczenia, jakie czekałoby pistolet, gdyby w sali nie pojawiła się concierge. Teraz ona nieporadnie trzymała go w dłoni, tak, jakby nie robiła tego nigdy wcześniej. Co było całkiem możliwe. Dziewczyna odpięła też generator od pancerza trupa i po chwili niepewności przypięła go sobie do paska od kombinezonu. Jasny dźwięk potwierdził uruchomienie tarcz.
- Co chce pani zrobić? Bardzo się pani wykrwawiła. Nie wchodziłabym sama do apartamentów pana Ovesena. Na pewno nie zanim... - przestąpiła nerwowo z nogi na nogę, tak samo jak w windzie. - Nie wiem. Może dałoby się dogadać z którąś z żon. Nie wszystkie są w niego zapatrzone tak, jak Julia.
Pokręciła przecząco głową, gdy padło pytanie o monitoring. Nie było potrzeby, by ten był aktywny w każdym z tysiąca pomieszczeń, nawet gdy nie było w nich ludzi. Zamarła, bo zza drzwi było słychać jak ktoś przechodzi korytarzem, ale kroki poszły dalej, nie zaglądając do środka. Doskoczyła do wyjścia i zablokowała je, bo nie wpadła na to wcześniej.
- Ale ja nie mam z nimi kontaktu. Bo pana Ovesena chce pani... chce pani się go pozbyć? Ja wiem, że jest pani na niego wściekła, ale zostawienie tej stacji bez kontroli... tu jest więcej takich jak ja. Pełna anarchia nie skończy się dla nich dobrze, a wszystkich nie wywieziecie.
- Statku jeszcze nikt nie rusza. Nikogo nie ma w doku. Może nie zdążył wydać rozkazu - odparła Vinnet. - Priorytetem jest kapitan - zripostowała. Hawk mogła oczami wyobraźni niemal zobaczyć, jak kobieta się krzywi. - Dobrze. Gdyby coś się miało zmienić, chłopaki są gotowi do zejścia na stację - zamilkła na moment i przez chwilę było słychać tylko niewyraźne rozmowy. - Żon nie widzieliśmy.
Naeema musiało tam nosić. Nie dość, że był wściekły na nią, to jeszcze kazała mu zostać na pokładzie. Stąd mogła tylko domyślać się, czy udawało mu się zachować względną obojętność, z jaką powinien traktować Hawkins, gdyby ich relacje od niefortunnego zapoznania się mocno nie zmieniły. Po poprzednim jego komentarzu, który usłyszała, było to raczej wątpliwe. Ale tym problemem będzie się mogła zająć później.
- Możemy przejść do windy, tej która jedzie do apartamentu i poczekać, aż pojawi się jakaś żona. Ale jak się nie pojawi, to wcześniej czy później znajdzie nas ochrona - powiedziała Leah, ze wzrokiem mimowolnie utkwionym w zakrwawionym brzuchu Hawk.
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2743
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Próg Walhalli > Micah] Trouge

22 gru 2016, o 15:32

Pistolet nie pasował do Leah, ani do jej drobnej dłoni i analogicznej postury. Miała wrażenie, że odrzut złamie niewolnicę na pół - a przynajmniej złamałby, gdyby strzelała ze strzelby. Z Katem powinna sobie poradzić, choć najlepiej byłoby, gdyby w ogóle nie została do tego zmuszona, a Hawkins radziła sobie sama.
- Znasz kogoś o nazwisko Apiyo? - spytała, gdy zaczęła myśleć nieco jaśniej dzięki krążącej w jej krwi adrenalinie. Przypomniało jej się to nazwisko, wypowiedziane głosem Julii.
Uruchomiła Umocnienie, szukając czegoś, co będzie w stanie jej pomóc. Amunicja dysrupcyjna była załadowana, pistolet przeładowany. Nie miały dużo czasu, a lepiej nie będzie. Ból zmienił nieco charakter - nie był już rwący i gwałtowny, tylko tępy, nie dający o sobie zapomnieć, choć Hawkins dość skutecznie go jak na razie ignorowała.
- Wiem - mruknęła tylko cicho, choć nie w pełni szczerze. Pełna anarchia na tej stacji oznaczała, że Cerberus z łatwością by ją przejął. Niekoniecznie skończyłoby się to dobrze dla Leah czy pokrewnych jej osób, gdyby została na Trouge, ale w obecnej chwili pokłady altruizmu szybko się w Jeanette kończyły.
- Spróbuję się z nimi dogadać - powiedziała przez komunikator, mając na myśli, rzecz jasna, żony, a nie Ovesena. - Na razie muszę dotrzeć do apartamentów. Trzymaj w pogotowiu Stadtforda i Kiryła, o ile są trzeźwi. Jak coś pójdzie nie tak, macie moją lokalizację.
Nie uśmiechało jej się wyjście do apartamentów bo może któraś z żon będzie tamtędy przechodzić, ale obecnie nie widziała zbyt wielu innych opcji. Z tą najstarszą chyba byłaby się w stanie dogadać.
Najchętniej wróciłaby na statek, ale wiedziała, że nie może tego brać pod uwagę. Ovesen na razie był wyłączony z aktywnego brania udziału w tym wszystkim, co się działo, ale ten stan nie miał się utrzymać na długo. Podeszła do zablokowanych drzwi, kiwając głową do Leah.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Próg Walhalli > Micah] Trouge

22 gru 2016, o 16:00

Leah pokiwała głową. Nie bardzo wiedziała co zrobić ze trzymanym w dłoni pistoletem, jako że nie posiadała kabury do której mogłaby go chwilowo schować, więc stała z nim tak, wyglądając jak kompletna pierdoła. Pozostało mieć nadzieję, że jak przyjdzie co do czego, to dziewczyna jednak nie będzie musiała strzelać.
- Apiyo to imię - odparła. - Jedna z żon się tak nazywa. Taka czarnoskóra, z dredami. Mogła ją pani wczoraj widzieć. Czemu pani pyta?
Upewniła się, że w środku Kata jest pochłaniacz, choć zajęło jej to trzy razy więcej czasu, niż przeciętnemu członkowi załogi Wraitha. Stęknęła i skrzywiła się ostentacyjnie, doskonale zdając sobie sprawę z tego, że to nie jest coś dla niej. Ale nie miała wyjścia.
- Stadtford wytrzeźwiał w pięć minut, jak się dowiedział co się dzieje - mruknęła Vinnet. - Deuce zresztą też. Po tym, co napisał Hunter, myślałam, że nawet jeśli się do pani dodzwonię, to usłyszę tylko charczenie. Po głosie wydaje mi się, że nie jest tak źle. Ale jakby coś się działo, to proszę nie... Rhama, co ty...
- Siedź na dupie, dostałeś rozkaz - warknął w tle Kirył.
- Hawkins nie jest moim kapitanem - odrzucił wściekle doskonale znajomy głos. - W dupie mam jej rozkazy. Nie ma nawet pierdolonego pancerza. Idę.
Po tych słowach nastąpił dźwięk rozsuwanych drzwi, pewnie wychodzących z pomieszczenia w którym akurat siedzieli, i zapadła chwilowa cisza. Leah dla odmiany przestąpiła z nogi na nogę i odchrząknęła niepewnie.
- Ktoś powinien z nim pójść - odezwała się cicho Vinnet, już z powrotem do komunikatora. Liczyła na zgodę ze strony Hawk, bo przecież to ona kazała im nie opuszczać pokładu. Nie wiadomo, czy Veronique polubiła Naeema na tyle, by nie chcieć, żeby głupio zginął, czy po prostu nie chciała tracić dziś kolejnego członka załogi, nieważne jak problematyczny by on nie był. Była na Wraithcie od tego, żeby ratować życie, nie po to, by obserwować śmierć.
Niezależnie od tego, jaką decyzję podjęła czerwonowłosa, załoga się do niej dostosowała. Nawet jeśli to było posłanie za Rhamą ludzi, którzy za nim wcale nie przepadali, po to, by nie był sam. Ich kapitanem akurat była i jej odmówić nie mogli. Przynajmniej takie było założenie.
- W razie czego proszę dzwonić, pisać. Jesteśmy w pogotowiu. I proszę nie dać się zabić.
Concierge nerwowo odblokowała drzwi i pierwsza wyjrzała na zewnątrz. To był spory plus tego, kim była - niewolników nikt nie widział. Dla większości gości byli jak robactwo plączące się po stacji, któremu można było poświęcić uwagę, ale po co? Teraz tak samo, wychylająca się z pomieszczenia głowa wychudzonej niewolnicy nie wzbudziła niczyjego zainteresowania. Ochrony na korytarzu nie było, bo przecież tutaj nie było kogo chronić. Po lewej stronie od drzwi oddalała się od nich para, którą Hawk rozpoznała z obiadu. Goście plątali się jeszcze po okolicy, dojadając niewątpliwe dobroci ze stołu, mimo tego, że Sven oficjalnie zakończył obiad. Ale ci oddalali się teraz od nich, pogrążeni w rozmowie. Leah odwróciła się do Hawkins i gestem głowy wskazała korytarz prowadzący w prawo.
- Tam jest ten moduł, w którym są windy prowadzące do apartamentu pana Ovesena.
Ruszyła przed siebie w miarę szybko, upewniając się tylko czy ranna za nią nadąża. Ale medi-żel w połączeniu z adrenaliną postawił ją na nogi - przynajmniej na jakiś czas. Pozostało mieć nadzieję, że ból jej nie złoży, dopóki nie będzie mogła sobie na to pozwolić.
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2743
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Próg Walhalli > Micah] Trouge

22 gru 2016, o 22:28

Appiyo to żona. Czemu Julia chciała ją poinformować? Może to ona była źródłem informacji Ovesena?
- Julia była zdziwiona tym, że wiem, że na pokładzie mam szpiega Cerberusa. Wspomniała tę kobietę - wyjaśniła Leah, licząc, że może choć odrobinę więcej się dowie dzięki concierge. Wiedziała, że jej możliwości i wiedza są ograniczone, ale mimo wszystko była najlepiej poinformowaną osobą pod ręką.
Westchnęła ponownie, głośniej, słysząc wymianę na komunikatorze. Nie miała siły się sprzeczać w tym momencie - nie chciała ryzykować życiem kogokolwiek innego, ale gdyby udało im się dotrzeć do niej, byłoby lepiej. Znacznie. Ona miałaby sytuację pod kontrolą, nie jak na Ankhcie i do tego wsparcie bojowe.
Poza tym, na miejscu Naeema byłaby wściekła. Nie wiedziała nawet, czy sama by posłuchała - pewnie nie, dla samego sprzeciwu, wcześniej będąc zirytowaną.
- Wyślij za nim Stadtforda i Kiryła - mruknęła do komunikatora, do Vinnet. - Będę w kontakcie.
Wciąż miała włączony przekaźnik, rozsyłający do jej załogi jej pozycję, którą mniej więcej musieli na stacji odnaleźć. Wolała, by nie natrafili na wielki opór. Na wszelki wypadek uruchomiła drugi kanał komunikacyjny dodając do niego wyłącznie Rhamę, Reda i Kiryła.
- Do czego masz dostęp? Jak daleko sięgają twoje uprawnienia? - zagadnęła concierge, powoli ruszając do przodu. Myślała, że będzie trochę lepiej. Stojąc w miejscu powoli przyzwyczajała się do niknącego za sprawą medi-żelu bólu, ale kolejna jego fala poniosła się po jej klatce piersiowej w miarę, gdy postawiła pierwszy krok. - Jest tam miejsce, żeby się ukryć i po prostu poczekać? Ostatnio tę najstarszą żonę widziałam w bibliotece.
Akurat z tamtą niekoniecznie chciała się dogadywać - z jednej strony wydawała się być rozsądna, a Ovesena jak gdyby traktowała jakby był poniżej jej poziomu. A jednak ostatnie ich spotkanie nie było zbyt fortunne. -
- Które z żon są zapatrzone w tego idiotę, a które nie?
Dotrzymywała kroku Leah, czując ironię sytuacji - ostatnio to niewolnica miała z tym problemy. Hawkins nie planowała dawać po sobie poznać niczego. Już i tak nie wyglądała zbyt wiarygodnie, pokryta własną krwią, ale dążąca do pertraktacji.
Wyglądała jakby szukała ratunku dla własnej skóry.
Sama ta myśl sprawiła, że wykrzywiła usta w niezadowoleniu, idąc jak najszybciej i najciszej do wind wskazanych jej przez dziewczynę.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Próg Walhalli > Micah] Trouge

22 gru 2016, o 23:39

Leah skinęla głową.
- Pan Ovesen dzieli się z niektórymi żonami odpowiedzialnością. Gdyby wszystko miało być na jego głowie, stacja szybko by się rozpadła. One zajmują się większością rzeczy, on tylko podejmuje decyzje. Często oparte tylko i wyłącznie na jego nastroju - zamilkła na moment, by już ciszej dodać: - Przez takie decyzje straciłam mamę.
Minęło sporo czasu odkąd concierge została na stacji sama, choć przybyła na nią z rodziną, a wyglądało, jakby jeszcze nie do końca przeszła nad tym do porządku dziennego. Wszystko się wtedy dla niej zmieniło, choć nadal stało w miejscu. Teraz wreszcie miała okazję ruszyć do przodu. Może zbyt wiele rzeczy przypominało jej tu o utraconej matce.
Omni-klucz Hawk piknął cicho. Wiadomość, która przyszła, pochodziła od Rhamy.
Jeśli myślisz, że jeszcze kiedyś cię posłucham, to jesteś w grubym błędzie. Mogłem pójść z tobą, do cholery. Ovesen mógłby się miotać do woli, jakbym miał pewność, że nic Ci nie zrobi. Zostań tam gdzie jesteś. Nawet nie próbuj wchodzić do apartamentów sama. Nie będę niósł Twojego trupa przez całą stację na Wraitha. Poczekaj na mnie.
Na nas. Słyszę, że wysłali kogoś za mną. Siedź tam, Jean. Proszę.
Concierge dostosowywała się do tempa Hawk, nie poganiając jej. Rozglądała się w międzyczasie dookoła i nasłuchiwała, czy do jej uszu nie dotrą kroki ochrony. Po drugiej stronie korytarza w pewnym momencie pojawiła się asari, ale nie była członkiem straży przybocznej właściciela stacji, więc tylko zmierzyła ich zdziwionym spojrzeniem i przyspieszyła kroku, chcąc jak najszybciej znaleźć się z daleka od niewolnicy z bronią i zakrwawionej ludzkiej kobiety z mordem w oczach.
- Mam dostęp do większości lokacji na Trouge - odpowiedziała Leah. - I kontakt do większości osób. I do funkcji alarmowych na termi... funkcje alarmowe! - odwróciła się do czerwonowłosej z szeroko otwartymi oczami. - Możemy ściągnąć ochronę gdzieś indziej, ruszą ci, którzy są najbliżej, zrobimy sobie czysto pod windą! Terminal powinien być gdzieś po drodze.
Zaczęła iść nieco żwawiej, z większym zaangażowaniem rozglądając się dookoła. Świadomość, że może się do czegoś przydać, zdecydowanie jej służyła.
- Nie ma gdzie się schować za bardzo. To duży hol, w którym na środku jest spora, okrągła winda. Nie ukryjemy się zbytnio. Ale są ławki, będzie mogła pani usiąść. I dyspozytory z wodą.
Spojrzała na Hawkins, gdy ta zadała kolejne pytanie. Jej wzrok na moment powędrował w miejsce, gdzie zaklejona była cięta rana, ale szybko przeniósł się z powrotem do przodu. Zahaczając jeszcze po drodze o krwawe drapnięcie na szyi kobiety.
- Młodsze są zapatrzone. Jest Julia, to wiadomo. Starsza jest Mira. Ruda, piegowata. Mira jest bardzo głupia i myślę, że jak będzie dorosła, to będzie tylko pionkiem. Tylko nie wiem w czyich rękach. Dalej jest... ee... Asami. Asami jest Japonką, jedyną w grupie. Ma dwadzieścia lat, ale wygląda na piętnaście. I jest jedną z tych, które faktycznie mają jakiś wpływ na pana Ovesena. Niewiele mówi, bardzo dużo słucha. Susana i Agata są od niej starsze, obie w tym samym wieku, ale one są jak Julia. Obie brunetki, jedna ma krótkie włosy. Potem jest właśnie Apiyo, ona też ma swoją własną głowę, tak samo jak Bitya. Bitya ma chyba największy wpływ na pana Ovesena, bo z nią rozmawia najwięcej. Najczęściej widziałam ich razem, znaczy przed ślubem z Julią, którą się jeszcze nie nacieszył, więc teraz ją wszędzie zabiera. I Bitya jest moim zdaniem... - speszyła się, milknąc na moment. - Bitya jest najpiękniejsza z nich wszystkich. Wygląda jak bogini. Blondynka, ma kręcone włosy i takie strasznie zielone oczy - westchnęła. - Jest jeszcze Kaja, bardzo wysoka, o niej wiem niewiele, bo jest trochę przerażająca, no i dwie najstarsze żony: Deborah i Anwyn. One też są rozsądne i też mają spory wpływ na to, co się dzieje na stacji, chociaż są trochę rozdrażnione po ślubie... o, terminal.
Podłączyła się do ustawionego w załomie korytarza sprzętu i mruknęła coś pod nosem, przez chwilę zajmując się w milczeniu poleceniami dla ochrony.
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2743
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Próg Walhalli > Micah] Trouge

23 gru 2016, o 00:12

W tym momencie była już pewna tego, że jego żony nie są tylko i wyłącznie ozdóbką, czy haremem, który może sobie wykorzystywać. Ovesen nie był zbyt rozważny. Nie nadawał się do rządzenia stacją samemu, ale nie mógł mieć równoległych członków zarządu czy czegokolwiek w tym stylu. Musiał mieć kogoś ewidentnie pod sobą, przy kim nie czułby się zagrożony, ani nie unosił dumą. Piękne kobiety wpasowywały się w tę kategorię.
Gdy jej omni-klucz piknął, widząc nadawcę wiadomości wyświetlonego na urządzeniu, przez moment się zawahała. Niekoniecznie chciała to czytać, głównie dlatego, że nie była pewna tego, co tam znajdzie. Po kilku sekundach zwątpienia włączyła jednak komunikator i przeczytała wiadomość.
Wpatrywała się w nią dość długo, usiłując wyczytać z tych słów jakiekolwiek emocje, które normalnie przekazałby jego głos. W duchu ucieszyła się nieco z tego, że nie chciał, by zginęła. Jakby to było istotne w tej całej sytuacji, albo miało w czymkolwiek pomóc. A jednak poczuła się trochę lepiej. Głównie dlatego zdecydowała się odpisać, mimo tego, że za niedługo mieli się zobaczyć.
Wiedział o tobie. W momencie, w którym wszedłbyś ze mną na ten obiad, kazałby odstrzelić ci łeb.
Gdybym miała zdecydować ponownie, zrobiłabym to samo.
Nie wspomniała o czekaniu na trójkę. Chciała to zrobić, ale nie wiedziała, czy to będzie możliwe. W obecnej sytuacji nie była pewna niczego.
Kiwnęła głową, zadowolona z pomysłu Leah. W końcu coś musiała móc zrobić, to nie tak, że musiały iść tam na połowicznie pewną śmierć.
- Dobry pomysł - pochwaliła ją po chwili, uznając, że dziewczynie przyda się trochę podbudowanie pewności siebie. - Ale nie możemy do tego holu iść. Nie bez gwarancji, że jakaś żona tam zajdzie zanim zrobi to ochrona.
Duży hol oznaczał brak kryjówek i osłon, gdyby mieli natrafić na uzbrojonych przeciwników. Miała tarcze, ale nic poza tym. Może gdyby Naeem i pozostali dotarli na czas.
- Jakie jest pomieszczenie przed tym? Obok? Możemy jakoś sprawdzić, która żona choćby wraca do apartamentów? Te naiwne też są potrzebne, do otworzenia panelu. Jeśli weszłybyśmy do apartamentów przed powrotem ochrony, to też rozwiązałoby problem - westchnęła, czując, jak tępe pulsowanie w brzuchu utrudnia jej jasne myślenie. - Tylko ta winda zjeżdża do apartamentów? Zatrzymuje się gdzieś jeszcze? Mogłybyśmy wysiąść na innym piętrze i patrzeć, czy ktoś inny ją aktywuje.
Myślała głośno, mając nadzieję na to, że choć część z tych rzeczy będzie możliwa. Nie chciała stać na otwartym polu, do odstrzelenia.
Kiwnęła głową, słuchając tego, co mówiła dziewczyna na temat żon i starając się zapamiętać jak najwięcej. Pistolet ciążył jej w lepkiej od własnej krwi dłoni, ale starała się nie dawać tego po sobie poznać. Nie to było teraz ważne.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Próg Walhalli > Micah] Trouge

23 gru 2016, o 00:24

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Próg Walhalli > Micah] Trouge

23 gru 2016, o 01:05

Odpowiedź na jej wiadomość nie nadeszła. Rhama w całej swojej frustracji postanowił odpisać, ale tylko teraz, załączając prośbę, by nie ruszała się z miejsca. Albo by przynajmniej nie wchodziła sama do apartamentu, dopóki jego tam nie będzie. Jak sama słyszała, zdawał sobie sprawę z tego, że Hawk nie ma na sobie pancerza. W tej chwili, gdy była już wrogiem numer jeden dla większości osób na tej stacji, chciał przynajmniej być przy niej, żeby w miarę możliwości zasłonić ją własnym. Tak samo zresztą, jak Kirył i Red, którzy może nie darzyli jej tak intensywnym, choć bliżej nieokreślonym uczuciem, ale też nie chcieli stracić swojej kapitan.
- Widziałam w łazience asari wciągającą czerwony piasek. Zgłosiłam, że demoluje pomieszczenie. Będą musieli ją zabrać do ciemnicy, aż wytrzeźwieje i potem wypuszczą, ale to nieważne. Łatwo jej nie zgarną, więc trochę im to na pewno zajmie. Obstawiam dziesięć minut, zanim wróci pierwszy, dwadzieścia, zanim pojawi się drugi - uniosła wzrok znad terminalu. - Nie spodziewają się ataku. Myślą, że pani nie żyje.
Pokręciła głową, coś jeszcze sprawdzając w terminalu, ale w końcu odłączyła się od niego i zgasiła omni-klucz. Podeszła do Hawk, by upewnić się, że da radę dalej iść sama, po czym ruszyła obok niej, dalej przed siebie. Korytarz prowadził prosto w głąb stacji. Zdawało się, że docierają do jej serca, na sam środek, ale czekało ich jeszcze kilka minut spaceru. Na ścianach znajdowały się różne drzwi - duże, mniejsze, każde prowadzące do jakiejś sali konferencyjnej albo biura. Nawet tutaj, na Trouge, musieli pojawiać się ludzie zainteresowani normalnym załatwianiem interesów, bez chęci uczestniczenia w tutejszej rozpuście.
- Zatrzymuje się na każdym piętrze centralnej części stacji - odparła concierge. - Ale racja, piętro wyżej nie otacza jej taki hol. Tam jest część klubowa, winda jest w najdalej wysuniętej loży. A ochrona stoi zwykle na zewnątrz, za kotarą. Tam ciągle coś gra, więc raczej nie usłyszą, że z niej wysiadamy. I nie będziemy tak odsłonięte.
Po niecałych dwóch minutach dotarły do dużego, okrągłego pomieszczenia, na środku którego znajdowała się ogromna, przeszklona winda. Zajmowała centralne miejsce i wyglądała, jak ozdobny balkon w szklanej tubie. Z całą pewnością najpiękniejsza ze wszystkich wind Trouge, ale przecież Ovesen na taką zasługiwał. W okolicy nie było ochrony. Działania concierge okazały się nadzwyczaj skuteczne. Nikt inny też nie spędzał tu popołudnia, w końcu przecież w okolicy stał dostępny dla nich, suto zastawiony stół. Dziewczyna podeszła do windy i dotknęła przycisku przywołującego ją. Wszystkie były dla nich bez problemu dostępne, poza dwoma - oba prowadziły bezpośrednio do królewskiego apartamentu Svena. Szkło rozsunęło się, otwierając im wejście, więc Hawkins mogła od razu znaleźć się w środku i zniknąć z ogromnego holu, by uniknąć zagrożeń. Leah skoczyła jeszcze po plastikowy kubek wody, który podała czerwonowłosej, jak tylko znalazła się w windzie razem z nią. W końcu dźwig ruszył, wjeżdżając na piętro klubowe i zatrzymał się tak, jak mówiła concierge - w niewielkich rozmiarów loży. Na szczęście pustej.
- Proszę usiąść na chwilę. Poczekamy - odezwała się cicho, wskazując czerwone pufy. Zza kotary dochodziła pulsująca, tętniąca muzyka. Hawkins niemal mogła poczuć rytm basu, odbijający się równo w jej poranionych trzewiach.
Minęło może kilka minut, podczas których Hawk mogła wypić swoją wodę, a Leah nerwowo pokrążyć po pomieszczeniu, gdy z zewnątrz dobiegł ich kobiecy śmiech. Jedyne, co zdążyły zrobić, to wycelować broń w osobę, która wpadła do środka - kobieta miała długie, granatowe włosy i dopasowaną suknię w odcieniach szarości. Zatrzymała się w miejscu, ale nie cofnęła się, ani nie zawołała ochrony, oparła tylko dłonie na biodrach i przyglądała się im na zmianę. Nie była pewna, która z nich w tej chwili intrygowała ją bardziej, czy ranna Hawk, czy niewolnica, która obudziła w sobie nowe instynkty.
- To ty postrzeliłaś mi męża? - spytała. W jej głosie nie było strachu, gniewu, ani złości. Pytała z ciekawości. Zupełnie nie tak, jak zestresowana żona powinna się zachować. - Kto was wpuścił do loży?
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2743
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Próg Walhalli > Micah] Trouge

23 gru 2016, o 01:57

Dziesięć minut do przyjścia jednego. To mało czasu. Zdecydowanie za mało, jeśli pozostała trójka miała do niej dołączyć. Spodziewała się, że Trouge nie jest na tyle wielkie, by zajęło im to więcej czasu, gdy znali jej dokładną lokalizację, ale musiała założyć, że coś im przeszkodzi. Nigdy nie mogło iść zbyt łatwo.
Loża klubowa jej odpowiadała, zakładając, że byłaby pusta. Na wszelki wypadek uniosła dłoń dzierżącą broń, gotowa do strzału, choć dopiero wchodziły do środka windy. Przeszklonej. Nie podobało jej się to - wolała nie być odkryta, nie teraz. Nie w tym momencie. W zamkniętej windzie mogłyby się zamknąć i jechać, bez ryzyka wykrycia.
Uruchomiła omni-klucz, by się od tego oderwać.
Masz dziesięć minut.
Wiadomość do Naeema. Tyle mogła mu dać, nim do apartamentów wejdzie sama - zakładając, że cały panel nie spali na panewce. Po krótkiej chwili doszła do wniosku, że to samo przydałoby się wysłać reszcie.
Oderwałyśmy ochronę od wejścia do apartamentów, ale na krótko.
Drugą podesłała do całej trójki. W końcu mieli się śpieszyć.
Podziękowała za wodę, odbierając od Leah kubek. Dopiero gdy chłodna ciecz dotknęła jej ust, Jeanette zorientowała się, jak bardzo chciało jej się pić. Plastikowe naczynie było jednak małe, ale lepsze to niż nic - zgniotła je w wolnej dłoni, by wyrzucić na ziemię gdy tylko wyjdą z windy.
Gdy dotarły do niej pierwsze odgłosy muzyki, westchnęła cicho, trzymając pistolet przed sobą gotów do strzału. Spodziewała się widzieć kogokolwiek - nie sądziła, że loża będzie pusta. Przyzwyczaiła się do kłód rzucanych pod nogi, lub ból w trzewiach nie pozwalał jej myśleć o niczym pozytywnie. Adrenalina, choć podniesiona sztucznie, pozostała na umiarkowanie wysokim poziomie, napędzana obawą o własne życie w każdej chwili.
Tak, jak normalnie czuła, jak bicie jej serca synchronizuje się z taktem muzyki, tak tym razem tak odczuwała pulsowanie bólu. Skrzywiła się, żałując, że nie ma więcej medi-żelu - na ile mógł starczyć? Na godzinę maksymalnie? Przy dobrych wiatrach.
Opadła na kanapę, tak, by móc obserwować zarówno wyjście z loży, jak i windę. Nie podobało jej się to, że ochrona jest tak blisko. Nawet, jeśli jej nie słyszeli.
Drgnęła, widząc, jak do środka wsuwa się kobieta. Jej dłoń natychmiast nakierowała na nią pistolet, a głowa skrzywiła się nieznacznie, jakby obejrzenie żony pod innym kątem miało jej coś dać.
Kącik jej ust uniósł się nieznacznie w górę. Nie spodziewała się tego.
- Na to wychodzi - westchnęła, spoglądając na wejście do środka za nią. Gdy zadała drugie pytanie, wzruszyła ramionami. - Nikt nie oponował.
Kobieta nie wyglądała na azjatkę - musiała więc być drugą z najstarszych kobiet. Rozdrażnioną po ślubie, ale rozsądną.
- Niestety twój mąż bardziej ceni sobie to, z jak wielką wdzięcznością się do niego zwracam, niż ile korzyści może wynieść nasza domniemana współpraca - stwierdziła, obserwując kobietę, usiłując wyczytać coś z jego twarzy. - Słyszałam jednak, że stacja należy do Svena, ale Sven należy do was - powtórzyła słowa drugiej, starszej żony, którą spotkała w parku gdy jechała windą wraz z Naeemem.
Od czegoś musiała zacząć.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Próg Walhalli > Micah] Trouge

23 gru 2016, o 02:20

Odpowiedź na tę akurat wiadomość pojawiła się szybko. Zawierała tylko jedno słowo - będę. Nawet jeśli sam przejazd windą z doków do centrum trwał niespełna cztery minuty, to wszystko mogło się wydarzyć po drodze. Nie mieli pewności, czy aby na pewno są bezpieczni, czy Ovesen nie zdążył już nasłać na Naeema wszystkich swoich ludzi. Jeśli tak, to dobrze, że nie był sam. Jeśli nie, to cóż, ostrożność nigdy nikomu nie zaszkodziła.
Leah opuściła pistolet, choć chyba tylko dlatego, że bała się niechcący wystrzelić - trzymała palec bezpośrednio na spuście i była dość mocno zdenerwowana, to mogło stać się samo. A Hawk przecież chciała porozmawiać z żoną.
Ta z kolei westchnęła i zrobiła dwa kroki w bok, w stronę kanapy, przeciwległej do tej, na której siedziała Hawkins. Wyraźnie nie obawiała się postrzelenia, bo po pierwsze musiała mieć generator, a po drugie czegoś od niej chciały. I wydawała się bardzo zainteresowana tym, czego konkretnie.
- Chyba nawet wiem, od kogo to słyszałaś - kobieta parsknęła śmiechem. Nie spieszyła się też na górę, by sprawdzić co ze Svenem i żeby być u jego boku w tej jakże trudnej chwili. Negocjacje z nią mogły być znacznie przyjemniejsze, niż dyskusja z oficjalnym właścicielem Trouge.
- Nie, tak niestety nie jest - odparła, a w jej głosie zabrzmiał szczery żal. - Ale nie jesteśmy też bezradne. Mimo wszystko jednak nie wiem, czy będę mogła ci pomóc, skoro Sven tak jednoznacznie dał ci do zrozumienia, że mu się to nie podoba. O co poszło, właściwie? Ty jesteś ta Hawkins, prawda?
Zmarszczyła lekko cienkie brwi, a razem z nimi poruszył się kolczyk, przebijający jedną z nich. Przez chwilę milczała, wyraźnie próbując przypomnieć sobie co na jej temat słyszała. Jeśli była za nią odpowiedzialna inna z żon, ta nie musiała być wcale zaznajomiona z tematem. Założyła nogę na nogę i przeniosła wzrok na ranę w brzuchu czerwonowłosej.
- Ilu naszych ludzi zabiłaś? - spytała. - Wiem, że kazał się ciebie pozbyć, ilu nie żyje? Dwóch? Trzech? Nie lubię, kiedy tracimy ludzi.
Westchnęła. Jej szara sukienka miała głęboki dekolt, w którym mocno odznaczał się złoty naszyjnik, pod kolor kolczyka w brwi. Naturalnie, też była piękna. One wszystkie były, choć każda wyglądała inaczej. Pod względem poziomu atrakcyjności Anwyn nie wyróżniała się z dziesiątki.
- Nie wiem, czego ode mnie oczekujesz, więc przejdź do sedna, a ja albo powiem ci dlaczego nie, albo rozważę.
Uniosła brwi. Nie był to może zbyt obiecujący początek, ale zawsze lepszy, niż ten, który zaoferował jej Ovesen.
Ostatnio zmieniony 27 gru 2016, o 10:47 przez Mistrz Gry, łącznie zmieniany 1 raz.
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2743
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Próg Walhalli > Micah] Trouge

23 gru 2016, o 13:31

Kobieta wyglądała na zainteresowaną - to był już pierwszy krok w dobrą stronę. Ciężko było jednak odpowiedzieć jej na pytanie o co poszło, bo Hawkins nie była tego pewna. Na pewno jej zachowanie nie przypadło Ovesenowi do gustu. Wzruszyła lekko ramionami, dając sobie chwilę na skupienie się na wymyśleniu odpowiedzi.
- Ovesenowi bardziej nie przypadł do gustu mój charakter, niż wszystko inne - parsknęła śmiechem, w brzuchu czując, że od razu tego żałuje. Nie dawała tego po sobie poznać, jakkolwiek by nie bolało.
Nie wiedziała, czy lepiej będzie grać w otwarte karty, czy jednak nie. Kobieta była rozsądna i inteligentna, istniała zbyt duża szansa, że wykryje kłamstwo czerwonowłosej pomimo tego, jak bardzo będzie starała się je ukryć.
- Dwóch - odparła, nie tłumacząc, że tak naprawdę za ich śmiercią stała niewolnica. Prawdopodobnie po żonie Ovesena mogła spodziewać się podobnego podejścia do niewolników jak po samym właścicielu stacji - nie chciała ryzykować, by jej gniew przeszedł właśnie na concierge. Obiecała jej, że wydostanie ją ze stacji. Żywą.
- Sven wspominał o tym, że waszym problemem jest Cerberus, pojawiający się ostatnio dość często - zaczęła ostrożnie dobierając słowa. Nie chciała zepsuć wszystkiego na początku. Kobieta miała generator tarcz, ale poza tym nie podejrzewała, by potrafiła się obronić. Mogła spróbować otwartych kart. - O czym nie zdawał sobie sprawy, to to, że jakiś czas temu wojska Iluzji przejęły mój statek. Pod groźbą wyrżnięcia mojej załogi wysłali mnie tutaj, żebym zabiła Svena i wszystkie jego żony, a stację oddała w ręce organizacji.
Drobne kłamstwa, nieistotne. Nie miała prawa ich wykryć, bo Hawkins nie przywiązywała do nich nawet uwagi.
Opuściła nieco pistolet, opierając go sobie o udo, wciąż wycelowany w żonę. Dobrze, że Leah przestała to robić. Faktycznie mogłaby wystrzelić w przerażeniu.
- Ja jednak wierzę, że jest inny sposób - mówiła wolno, czując, że jeśli uda jej się przekonać kobietę o granatowych włosach, dziesięć minut przestanie być takie istotne. - Możecie zabić mnie tutaj, a za tydzień Cerberus wyśle kolejne osoby. I następne. W pewnym momencie przyprowadzi prawdziwą armię, jak do mojego progu, wyrżnie wszystkich na stacji i przejmie ją siłą. Jakkolwiek potężna nie jest figura Ovesena, Iluzja ma więcej władzy. Więcej pieniędzy.
Nie patrzyła na Leah - starała się również nie myśleć o tym, jak reagowałby Rhama, gdyby słyszał, co mówi.
- Nie potrzebują całej tej stacji. Nie chcą jej dla siebie. Zbieracze atakują ludzkie kolonie, takie jak ta, koło której znajduje się Trouge. Wątpię, żeby zignorowali tę stację, gdy już wymierzą w ten układ - sama nie wierzyła, że wypowiada te słowa, ale pulsujący ból w trzewiach zmuszał ją do używania wszystkiego, co ma, by ją przekonać. - Iluzja chce systemów obronnych Trouge. Do zwalczenia Zbieraczy, kiedy nadejdą. Wątpię, by interesowało go przejęcie władzy. To tylko... zdestabilizuje sytuację na stacji. Utrudni im życie.
Proponowała sojusz, którego sama nie planowała dopilnować. Byle tylko uszczęśliwić Iluzję i wrócić na statek. Wynieść się w cholerę.
- Z jego wsparciem, z jego armią, Trouge może urosnąć pod waszymi rządami tak, jak nigdy nie byłoby w stanie, kierowane przez szaleńca.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Próg Walhalli > Micah] Trouge

27 gru 2016, o 11:00

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Próg Walhalli > Micah] Trouge

27 gru 2016, o 11:49

Gdy pojawił się temat zamordowanych ochroniarzy, Leah powoli schowała broń za siebie, splatając dłonie za plecami. Nikt o zdrowych zmysłach nie pomyślałby, że to właśnie ona była odpowiedzialna za ich śmierć, ale wyraźnie się stresowała i nie wiedziała, jak ma się zachować. Może nie zabiła przedtem nikogo innego. Jeśli tak było, to zapowiadało się na to, że chwilę po opadnięciu adrenaliny dziewczynę czeka ciężkie załamanie. Ale wtedy pewnie będzie ją pocieszał Red, jeśli w ogóle ktokolwiek.
Żona milczała przez chwilę, ze wzrokiem utkwionym w Hawkins.
- Gdzie są? - spytała w końcu. - Mam nadzieję, że nie leżą na środku korytarza i nie straszą gości.
To by wyjaśniało, dlaczego concierge tak desperacko wciągała martwą asari do jej pokoju, a potem to samo zrobiła z ochroniarzem. Musiała to być jedna z niewielu zasad na tej stacji - żadnych trupów zalegających po kątach. A przynajmniej możliwie jak najmniej. Zachowanie pozorów, że tu się nic takiego złego nie dzieje, że przecież wszyscy dobrze się bawią. Teraz też Leah pokręciła głową, chcąc udzielić uspokajającej odpowiedzi, ale tak jak mówiła, dla niebieskowłosej była niewidzialna. Była cieniem, jakich na Trouge wiele, a na cienie rzadko kiedy zwraca się uwagę.
- Nie chcę psuć twojego optymizmu, ale nie wyglądasz, jakby zabijanie Svena i wszystkich jego żon szło ci najlepiej - powiedziała, poprawiając się na kanapie. Z jej omni-klucza wydobył się dźwięk przychodzącej wiadomości, ale nie zareagowała. Wciąż wpatrywała się w Hawkins. - Nie jesteś też pierwszą, która próbuje.
Leah chyba nie wiedziała o Cerberusie. Zresztą, skąd miała wiedzieć? Stadtford nie był na tyle głupi, by ryzykować ponowne ściąganie na siebie gniewu swojej kapitan, nie narzekałby jakiejś losowej niewolnicy na tak poważne tematy. Ale dziewczyna nie wiedziała też chyba czym Cerberus w ogóle jest. Nigdy nie miała z nim do czynienia, bo całe życie spędziła w niewoli, mając problemy nieco innego rodzaju. Nie wyglądała więc na przejętą wyznaniem Hawk. Te wszystkie negocjacje, jakie się teraz odbywały, nie miały z nią nic wspólnego, skupiała się więc na byciu generalnie zestresowaną.
Za to żona nie odwracała wzroku od Hawk, ani na sekundę. Może była gotowa do ataku, gdyby wycelowany w nią pistolet jednak wystrzelił. A może intensywnie zastanawiała się nad usłyszanymi słowami. Tak czy inaczej, w pełnym skupieniu i absolutnym spokoju wysłuchała argumentacji czerwonowłosej.
- Hawkins odwołuje się do dyplomacji - uśmiechnęła się. - To chyba nowość, prawda? Przynajmniej z tego, co o tobie słyszałam. Szkoda tylko, że wybrałaś ją dopiero wtedy, gdy przemoc zawiodła.
Westchnęła i założyła nogę na nogę. Wbrew temu, co mówiła, nie była jednak obojętna, bo gdyby była, już dawno weszłaby do windy. Tymczasem siedziała. I czekała na argumenty, które przekonałyby ją do zdradzenia swojego mężczyzny.
- Będą musieli stracić bardzo wiele, żeby w ogóle na stację wejść. Nie bez powodu z tymi systemami jest tyle zamieszania. Sven montował je sukcesywnie jako swoje widzimisię, jedna z wielu rozrywek szalonego człowieka. Jesteśmy praktycznie nie do ruszenia. Ale słyszałam plotki o Zbieraczach. Ludzkie kolonie?
Odwróciła się, zerkając na moment w bok, jakby szukała wzrokiem okna, z którego widać by było sąsiednią planetę. Ale obok była tylko winda, więc wróciła spojrzeniem do brzucha Hawkins. A może do lufy jej pistoletu. Ciężko było stwierdzić.
- Nie chcemy mieć tutaj ludzi Cerberusa. Sven nigdy nie zgodzi się na współpracę. Wątpię, żeby Iluzja chciał tak po prostu ją nawiązać, pewnie ześle na stację dziesiątki swoich agentów i będzie chciał mieć pełną kontrolę. Obawiam się, że nasza kontrola będzie wtedy mniejsza, niż obecnie, ze Svenem za sterami. Nie możesz nam zagwarantować swobody działania, bo z tego, co mówisz, sama jej nie posiadasz.

Wróć do „Galaktyka”