Uśmiechnęła się przebiegle, choć jego pytanie nie sprowokowało u niej takiej reakcji, tylko poruszająca się po jej ciele ręka. Nawet nie pomyślała o tym, by się chować, by ją zrzucić, lub się odsunąć. W obecnej chwili było jej całkowicie obojętne, czy wokół niej znajdują się nagie sylwetki wyżłobione w drewnie, czy proste, metalowe ściany jej statku. Na te kilka, krótkich chwil, nie zależało jej tak na nocowaniu na Wraithcie - wystarczyła kajuta, którą mogła zamknąć. I łóżko, w którym mogła spać. Pogodziła się z myślą, że otaczają ich kamery i być może na stacji znajduje się więcej niż jedna osoba, która ma świadomość ich romansu. Ktoś poza Naeemem, który w nim uczestniczył. Nawet po tym, jak szli w korytarzu, można się było tego domyślić. Mleko było już rozlane, a alkohol umożliwił jej akceptację tego faktu i wykorzystanie tego, że skoro i tak kto chciał wiedzieć, ten wie, to mogła jeszcze zaczerpnąć z tej sytuacji.
- Teoretycznie już się przekwalifikowałeś - odpowiedziała rozbawiona, nie poświęcając zbyt wielu myśli na przypominanie sobie, że Rhama, w jej oczach, był nadal agentem Cerberusa. I w swoich pewnie też, choć nie agentem, a współpracownikiem. - Możesz zacząć szukać dobrego miejsca na zakopanie swojej fortuny.
Zaśmiała się głośno, głośniej, niż jej się wydawało. Nie pamiętała skąd wziął się ten stereotyp u pirata, ale teraz, gdy kontemplowała go pod wpływem szampana, nie był taki głupi. Z konta zawsze uzdolniony haker mógł kredyty wybrać. Można było zapisać je na chipach i zostawić na jakiejś kompletnie bezludnej, odległej planecie, w losowym, znanym tylko sobie miejscu. Brzmiało jak doskonały plan. Może powinna nad nim więcej pomyśleć rano, gdy wytrzeźwieje.
- Hm? - mruknęła, odwracając głowę w jego stronę, by obserwować jego wyraz twarzy gdy mówił. To, o co pytał, brzmiało dla niej obco. Było abstrakcją, a sama myśl sprawiała, że czuła się nieswojo. Nie lubiła gdybać, bo nigdy nie kończyło się to dobrze. Życie chwilą było wygodne. Mniej przepełnione rozterkami i rozmyślaniem nad problemami, które przecież jeszcze nie nadeszły.
- Nie - odparła krótko, zanim dłużej się nad tym zastanowiła. Niezgodnie z prawdą, a przynajmniej nie do końca, ale nie musiała się do tego od razu przyznawać.
Westchnęła, z oporem szukając właściwych słów, lub formy wyrażenia myśli, które teraz przetaczały się przez jej głowę. Dopiero po chwili dotarło do niej, że jej odpowiedź mogła go wcale nie interesować. Nie tak bardzo, jak skóra na jej udzie czy koniec sukienki. To, co mówił, w oparciu o jego sytuację, brzmiało gorzko, a przynajmniej miała takie wrażenie.
- Jeśli jesteś w czymś dobry, prędzej czy później to do ciebie wróci - zaczęła, niechętnie otwierając usta. Tak łatwo było skupić się na wędrującej po jej udzie dłoni, a nawet zamknąć oczy. A tak ciężko wypowiadało się słowa, które same w sobie uderzały w odpowiednie struny, tak, by udać, że nie dotknęło to własnych. - Potrafiłbyś wrócić do normalności po czymś takim? - zmarszczyła brwi, spoglądając na niego na tyle uważnie, na ile pozwalał jej stan.
Skierowała własną dłoń w dół, wyczuwając pod nią materiał ciemnej sukienki. Szukała błądzących po jej skórze palców, choć sama nie wiedziała po co.
- Mam wrażenie, że teraz jest mi najlepiej. Tak, jak jest. Nie jest idealnie, ale mam kontrolę. - Przysunęła się bliżej, obracając na bok tak, by móc być przodem do niego. Gdyby spytał ją o to, czy mówi o jej życiu na pokładzie pirackiej łajby, czy o ich konkretną sytuację, pewnie sama nie znałaby odpowiedzi. - A przynajmniej miałam - westchnęła, odsuwając trzymającą butelkę ziołowego alkoholu dłoń jak najdalej od siebie, zamiast tego odnajdując jego usta, zanim ją, albo jego, zdążyłyby ogarnąć ponure wspomnienia. Nie miała teraz kontroli, zarówno w swoim życiu, jak i tej sytuacji. I on, bezpośrednio lub nie, za to odpowiadał.
W tej chwili większym osiągnięciem dla niej było to, że nie przeszkadzał jej ziołowy smak jego ust.