W galaktyce istnieje około 400 miliardów gwiazd. Zbadano lub chociaż odwiedzono dotąd mniej niż 1% z nich. Pozostałe światy oraz bogactwa, które zawierają, wciąż czekają na odnalezienie przez korporacje lub niezależnych poszukiwaczy.

Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2751
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

[Próg Walhalli > Micah] Trouge

11 paź 2016, o 21:45

Uśmiechnęła się przebiegle, choć jego pytanie nie sprowokowało u niej takiej reakcji, tylko poruszająca się po jej ciele ręka. Nawet nie pomyślała o tym, by się chować, by ją zrzucić, lub się odsunąć. W obecnej chwili było jej całkowicie obojętne, czy wokół niej znajdują się nagie sylwetki wyżłobione w drewnie, czy proste, metalowe ściany jej statku. Na te kilka, krótkich chwil, nie zależało jej tak na nocowaniu na Wraithcie - wystarczyła kajuta, którą mogła zamknąć. I łóżko, w którym mogła spać. Pogodziła się z myślą, że otaczają ich kamery i być może na stacji znajduje się więcej niż jedna osoba, która ma świadomość ich romansu. Ktoś poza Naeemem, który w nim uczestniczył. Nawet po tym, jak szli w korytarzu, można się było tego domyślić. Mleko było już rozlane, a alkohol umożliwił jej akceptację tego faktu i wykorzystanie tego, że skoro i tak kto chciał wiedzieć, ten wie, to mogła jeszcze zaczerpnąć z tej sytuacji.
- Teoretycznie już się przekwalifikowałeś - odpowiedziała rozbawiona, nie poświęcając zbyt wielu myśli na przypominanie sobie, że Rhama, w jej oczach, był nadal agentem Cerberusa. I w swoich pewnie też, choć nie agentem, a współpracownikiem. - Możesz zacząć szukać dobrego miejsca na zakopanie swojej fortuny.
Zaśmiała się głośno, głośniej, niż jej się wydawało. Nie pamiętała skąd wziął się ten stereotyp u pirata, ale teraz, gdy kontemplowała go pod wpływem szampana, nie był taki głupi. Z konta zawsze uzdolniony haker mógł kredyty wybrać. Można było zapisać je na chipach i zostawić na jakiejś kompletnie bezludnej, odległej planecie, w losowym, znanym tylko sobie miejscu. Brzmiało jak doskonały plan. Może powinna nad nim więcej pomyśleć rano, gdy wytrzeźwieje.
- Hm? - mruknęła, odwracając głowę w jego stronę, by obserwować jego wyraz twarzy gdy mówił. To, o co pytał, brzmiało dla niej obco. Było abstrakcją, a sama myśl sprawiała, że czuła się nieswojo. Nie lubiła gdybać, bo nigdy nie kończyło się to dobrze. Życie chwilą było wygodne. Mniej przepełnione rozterkami i rozmyślaniem nad problemami, które przecież jeszcze nie nadeszły.
- Nie - odparła krótko, zanim dłużej się nad tym zastanowiła. Niezgodnie z prawdą, a przynajmniej nie do końca, ale nie musiała się do tego od razu przyznawać.
Westchnęła, z oporem szukając właściwych słów, lub formy wyrażenia myśli, które teraz przetaczały się przez jej głowę. Dopiero po chwili dotarło do niej, że jej odpowiedź mogła go wcale nie interesować. Nie tak bardzo, jak skóra na jej udzie czy koniec sukienki. To, co mówił, w oparciu o jego sytuację, brzmiało gorzko, a przynajmniej miała takie wrażenie.
- Jeśli jesteś w czymś dobry, prędzej czy później to do ciebie wróci - zaczęła, niechętnie otwierając usta. Tak łatwo było skupić się na wędrującej po jej udzie dłoni, a nawet zamknąć oczy. A tak ciężko wypowiadało się słowa, które same w sobie uderzały w odpowiednie struny, tak, by udać, że nie dotknęło to własnych. - Potrafiłbyś wrócić do normalności po czymś takim? - zmarszczyła brwi, spoglądając na niego na tyle uważnie, na ile pozwalał jej stan.
Skierowała własną dłoń w dół, wyczuwając pod nią materiał ciemnej sukienki. Szukała błądzących po jej skórze palców, choć sama nie wiedziała po co.
- Mam wrażenie, że teraz jest mi najlepiej. Tak, jak jest. Nie jest idealnie, ale mam kontrolę. - Przysunęła się bliżej, obracając na bok tak, by móc być przodem do niego. Gdyby spytał ją o to, czy mówi o jej życiu na pokładzie pirackiej łajby, czy o ich konkretną sytuację, pewnie sama nie znałaby odpowiedzi. - A przynajmniej miałam - westchnęła, odsuwając trzymającą butelkę ziołowego alkoholu dłoń jak najdalej od siebie, zamiast tego odnajdując jego usta, zanim ją, albo jego, zdążyłyby ogarnąć ponure wspomnienia. Nie miała teraz kontroli, zarówno w swoim życiu, jak i tej sytuacji. I on, bezpośrednio lub nie, za to odpowiadał.
W tej chwili większym osiągnięciem dla niej było to, że nie przeszkadzał jej ziołowy smak jego ust.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12220
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Próg Walhalli > Micah] Trouge

12 paź 2016, o 21:24

Naeem parsknął śmiechem, wyobrażając sobie zapewne Hawk, która zakopuje swoje miliardy kredytów pod uschniętym drzewkiem na jakiejś zapomnianej przez boga i ludzi planecie. A może wyobrażał sobie siebie. Pokręcił jednak przecząco głową. Jego implant w tym momencie nie rzucał się w oczy tak bardzo - część zasłaniała stójka koszuli, resztę robił półmrok.
- Żebym chociaż miał co zakopywać - mruknął z rozbawieniem, spoglądając na czerwonowłosą, gdy się śmiała. Nieczęsto miał okazję tego doświadczyć, przyzwyczaił się do jej marsowej miny i nawet jeśli zdarzało się jej przy nim być bardziej swobodną, to rzadko kiedy aż do takiego stopnia. Domyślał się jednak, co jest tego przyczyną. On nie czuł wpływu narkotyku, ona owszem, dość oczywistym było, że mniej rzeczy trapi teraz ją, niż jego.
Potem trochę zepsuł sobie nastrój źle pokierowanymi pytaniami. Zaczął z ciekawości, chcąc poznać opinię kobiety, skończył na osobistym żalu, do którego może wcale nie chciał się przyznawać. Niektórych rzeczy jednak nie dało się powstrzymać. Nawet nie mrugnął, gdy Hawk mu odpowiedziała, tak jakby wcale na jej słowa nie czekał. Odwrócił się już od niej, wyglądał znów przez okno, z gorzkim uśmiechem przyklejonym do ust.
- Co wróci? - parsknął śmiechem, choć inaczej, niż poprzednim razem. Krótko, sucho. - Sądziłem, że jesteś ostatnią osobą, która mogłaby wierzyć w takie bajki.
Błądzących po jej ciele palców nie było już. Teraz zaciśnięte były na szyjce butelki, z której Rhama popijał co chwilę. Może smak syropu na gardło odpowiadał mu, a może było mu już zbyt wszystko jedno, by przejmować się tym, co pił. A może zwyczajnie nie chciało mu się podnosić z łóżka. Sięgnął po garść orzechów i zważył je w dłoni, przyglądając im się przez chwilę.
- Mógłbym spróbować - odparł krótko i westchnął, by na najbliższe sekundy zająć się jedzeniem.
Nie odwracał się do Hawk, gdy mówiła dalej, wydawał się jej nie słyszeć. Niezależnie od tego w jakim celu go do siebie zaciągnęła, on wylądował myślami w swoim, niezbyt realnym, odległym świecie. Takim, w którym obecna sytuacja nie miała tysiąca potencjalnych negatywnych konsekwencji, w którym nie musiał bawić się w agresywną dyplomację i w którym prawdopodobnie leżąca teraz obok niego kobieta nawet by na niego nie spojrzała. Nie zauważył, że przekręciła się na bok, dopóki nie poczuł dotyku jej ręki. Dopiero wtedy drgnął. Prawdopodobnie nie słyszał nawet jej ostatnich słów. Opuścił na nią wzrok i mruknął coś w zaskoczeniu, gdy go pocałowała.
Po omacku odstawił butelkę na stolik, cudem nie zrzucając z niego pudełka z orzeszkami i odwzajemnił pocałunek, przenosząc dłoń na jej jasny policzek. Wsparty na lewym łokciu, obrócił się do niej, zmuszając ją do położenia się z powrotem na plecach, gdy sam zawisł nad nią, przyglądając się jej teraz z góry. Jego kciuk przesunął się delikatnie po naznaczonej blizną brwi, potem przeczesał dłonią ciemnoczerwone włosy i przesunął nią po miękkim materiale na jej ramieniu.
- Jean... - zaczął, ale szybko zapomniał, co chciał powiedzieć, rozproszony przez jej bliskość i ciało, które znał już na pamięć, prawdopodobnie w tej chwili lepiej, niż ktokolwiek inny. Może i dopiero co zeszli z Wraitha, ale daleko mu było do znudzenia się nią. Przyciągnął ją do siebie, wzdychając ciężko i pocałował ją znów, może próbując w ten sposób przegonić ciemne chmury, które nad nim zawisły. Cokolwiek teraz działo się w jego głowie, nie przyznawał się. W końcu był tym milczącym człowiekiem, jak go dawniej nazywali. Całą determinację włożył w swój gwałtowny pocałunek, razem z głęboko skrywaną, ale wciąż widoczną frustracją.
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2751
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Próg Walhalli > Micah] Trouge

16 paź 2016, o 00:30

Wzruszyła ramionami, w tym momencie sama nie wiedząc, czy rzeczywiście nie powinna mówić takich bajek, ani nawet w nie myśleć, czy też powinna się przed jego słowami bronić. Wierzyła w to, że z takim zestawem umiejętności, prędzej czy później musiałaby je znów wykorzystać. Osoby takie jak ona czy on nie porzucali całego swojego życia i lat, czy tam miesięcy treningów i szkoleń tylko po to, by pożyć wygodnie, ze stałą pracą, poranną kawą i gazetą. To zwyczajnie do siebie nie pasowało. Nie potrafiłaby zacząć tak żyć. Nie wyobrażała sobie siebie w tej roli, może dlatego, że czasów, gdy mogła w ten sposób funkcjonować, praktycznie nie pamiętała. Największą stabilność w życiu dało jej wojsko, a nie odwalała w nim pracy papierkowej. Prawdopodobnie dla Rhamy wciąż nie było to to, o czym myślał.
Obserwowała go, nieświadoma tego przygryzając wargę w zamyśleniu. Z tego, co widziała, tęsknił za swoim życiem. Normalnym życiem. A przynajmniej jego ideą, która musiała siedzieć we wnętrzu jego głowy non stop, teraz, gdy na wpół wytrzeźwiały znów znieczulał się alkoholem.
- Nie wytrzymałbyś długo - mruknęła cicho, choć wiedziała, że to nie zmieni zupełnie niczego. Drgnęła dopiero słysząc swoje imię, wypowiadane jego głosem. Jej dłonie się zatrzymały, a głowa przekrzywiła nieco, gdy obserwowała jego twarz, usiłując wyczytać z niej wszystkie emocje, które teraz pokazywał, a które ona nie za bardzo umiała odczytać. Nie w tej chwili. Nie w ogóle.
Odwzajemniła jego pocałunek z żarem, który w sobie tłamsiła, usiłując wrócić do tematu, w jakikolwiek sposób sprawić mu w tej kwestii ulgę. Im dłużej jednak jego usta pozostawały blisko niej, tym ciężej było jej się wyrwać z tego transu, w który ją wprowadzał. Z tego upojenia, alkoholem i błękitem.
Resztkami siły woli oderwała się od niego, całując go na koniec krótko, zdecydowanie, przekazując mu, że postanowiła nie ciągnąć chwili dłużej. Miał jej tylko dać jeszcze sekundkę. Albo minutę.
Odsunęła się, ale nie za daleko. Dalej była w zasięgu ręki, ale teraz mogła przynajmniej patrzeć mu w oczy. Westchnęła głośno, wierzchem dłoni podążając po gładko ogolonym policzku. Omijając implant, do którego już tak się przyzwyczaiła, że w tej chwili dla niej nawet nie istniał.
- Hm? - mruknęła, niemal zapominając, że wypowiedział jej imię. Przesunęła palcami w kierunku jego skroni, obserwując ich ruch po jego twarzy. Patrząc, jak badają jej powierzchnię, niedbale, a zarazem skrupulatnie. - O tym myślisz cały czas? O spokojnym życiu w jakimś mniejszym mieście, gdzieś na Ziemi? - westchnęła, zbyt otępiała by próbować pomyśleć nad innymi powodami, dla których miał się tak zachowywać. Przecież leżeli teraz obok, a ona o Cerberusie nie myślała. Więc czemu on miałby?
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12220
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Próg Walhalli > Micah] Trouge

17 paź 2016, o 18:36

Jemu równie ciężko było zrezygnować z tej chwili pasji, podczas której czas stawał w miejscu. Teoretycznie dopiero co wyszli z Wraitha, mogły minąć od tamtej pory ze dwie, może trzy godziny, żadne z nich nie postanowiło tego dokładnie sprawdzić. Powinni być więc w miarę ukontentowani, a jednak niezmiennie ciągnęło ich do siebie - może dlatego, że wszystko między nimi było jeszcze świeże, do tego ekscytujące i zakazane. A może po prostu z jakiegoś powodu pasowali do siebie, jak dwa elementy tej samej układanki, wrzucone do niewłaściwego pudełka.
Nie odpowiedział na jej komentarz, bo pewnie nie wiedział jak. Nie był w stanie teraz domyślić się, czy by wytrzymał, czy nie, usiłując żyć normalnie. I tak nie miał jak tego sprawdzić. A gdy odsunęła się od niego, westchnął. Z jego ust zniknął już gorzki uśmiech, zastąpił go ten sam głód w spojrzeniu, który pojawiał się za każdym razem, gdy Hawk znajdowała się tak blisko. Ale pozwolił się jej nieco cofnąć, oparł tylko dłoń na jej biodrze, jakby upewniał się, że nie wstanie całkiem. Choć tak naprawdę to nie miała za bardzo gdzie pójść.
- Nie - uśmiechnął się lekko. - Nie myślę o tym cały czas, tylko czasami. Moje szanse na spokojne życie są raczej zerowe.
Jego dłoń zsunęła się z biodra w dół, do miejsca, w którym kończyła się sukienka, a potem ruszyła z powrotem w górę, zbierając miękki materiał ze sobą. Rhama stopniowo odsłaniał udo czerwonowłosej, sprawiając wrażenie, że bardziej absorbuje go gładkość jej skóry, niż ewentualny ciąg dalszy jego działań. I całkiem możliwe, że właśnie tak było.
- Cały czas myślę o tobie - dodał i chociaż takiemu wyznaniu powinien towarzyszyć szerszy uśmiech, to tutaj nic się nie zmieniło. Poza miejscem, w którym kończyła się teraz jej sukienka. Naeem przyciągnął ją do siebie, być może chcąc odejść od tego tematu tak samo, jak ona próbowała do niego wrócić. Chwycił jej nogę pod kolanem i założył, zgiętą, na swoje biodro, przesuwając potem dłonią po jej jasnej skórze jej nagiego uda, a za dłonią podążając zamyślonym wzrokiem. Zupełnie jakby jednocześnie był tam razem z nią, a zarazem w swoim osobnym świecie.
Pochylił się, by ją pocałować, popychając ją na plecy. Dłoń, która podwijała sukienkę, szybko znalazła sobie lepsze zajęcie, całkowicie już odwracając uwagę Hawk od rozmowy, którą z mniejszym lub większym zaangażowaniem prowadzili. Nawet jeśli wcześniej, gdy był bardziej pijany, próbował zacząć trudny temat, tak teraz jednak wyraźnie nie miał ochoty opowiadać o swoich rozmyślaniach. Zajął Hawk inaczej, przyciskając ja do ogromnego materaca i skutecznie ją rozpraszając.
Uśmiechnął się do niej z góry dopiero wtedy, gdy wrócił jej kontakt z rzeczywistością i pocałował ją ponownie, już delikatniej. Pociągnął jej sukienkę w dół i podniósł się, siadając na brzegu łóżka. Przetarł dłonią twarz i sięgnął po butelkę, wobec której czuł się zobowiązany, skoro czerwonowłosa nie chciała tego pić.
- Powinnaś iść spać - stwierdził, rozglądając się za zegarkiem, którego nigdzie w okolicy nie było. - Ja wyjdę teraz, póki wszyscy są nawaleni. Może nikogo nie ma we wspólnym.
Westchnął i spojrzał na nią przez ramię, przez chwilę przyglądając się w milczeniu, jak leży rozpalona, z wciąż przyspieszonym oddechem i rozszerzonymi od narkotyku źrenicami. On chyba wytrzeźwiał już całkowicie i nawet ziołowy alkohol nie pomagał, jak na siebie pił co najmniej trzy razy za wolno.
- Dobranoc, Jean - powiedział cicho, ostatni raz tego dnia pochylając się, by przesunąć dłonią po jej jasnym policzku i wstał, ruszając od razu w stronę wyjścia z pokoju.
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2751
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Próg Walhalli > Micah] Trouge

18 paź 2016, o 10:47

Nie potrafiła się skupić na niczym, a już na pewno nie na ciągnięciu Naeema za język w tym jednym temacie. Miała wrażenie, że nie jest tylko w innym miejscu, na innej planecie czy stacji kosmicznej, ale w innym wszechświecie. Jej załoga istniała w innym wymiarze, żyła bez niej, nie mając na jej życie żadnego wpływu. Ovesen był kompletną abstrakcją - nie wiedziała, jak ktoś tak ważny mógł tak mało ją obchodzić, nawet w tak specyficznej chwili. Jedynym, co się liczyło, to to, co miała pod ręką. A pod ręką miała mężczyznę, który nie powinien liczyć się w ogóle.
Godzina spędzona na Wraithcie? Musiało to być dwa miesiące temu, prawie jej nie pamiętała. Przybycie na Trouge? Nie czuła, że na nim jest. Nie czuła tego, w jak obcym miejscu się znajdowała. Jak niecodzienne były żłobienia w drewnie, jak specyficznie pachniała pościel w tym dziwnie ogromnym łóżku. Czuła, że mogłaby tu być od zawsze i nie wywarłoby to na niej wrażenia. Nic jej teraz nie imponowało, nie jej nie zajmowało, poza przesuwającą się po jej udzie dłonią.
- Zmieniasz temat - mruknęła z niezadowoleniem, w tej jednej chwili, w której niczego nie mówił. A może mówił, po prostu to do niej nie docierało. Czuła się tak, jakby w jednej chwili teraz potrafiła odczuwać rzeczy tylko jednym zmysłem - dotyk przyćmiewał pozostałe. Mogła być głucha i ślepa, pewnie nawet by nie zauważyła. A przynajmniej tak jej się wydawało.
Szampan był doskonałym pomysłem. Powinna sprawić sobie takich kilka butelek. Może na jutrzejszym obiedzie spyta Svena, skąd go brał. Tak, to dobry pomysł. Na taki brzmiał w jej głowie.
Z każdą chwilą gubiła się coraz bardziej. Traciła orientację w przestrzeni, pogrążona w tym błogim stanie, w jaki wprowadziły ją zażyte środki i usta Naeema. Nie zauważyła, jak jej dłonie wystrzeliły w jego kierunku, łapiąc się jego rąk, koszuli, włosów, czegokolwiek, czego były w stanie. Ten jeden wieczór wynagradzał jej cały początek, całe przybycie na Trouge i przeżycie pierwszych godzin wewnątrz stacji. Teraz nie czuła ani wyrzutów sumienia, ani stresu. Nie miała przecież powodu - wszystko było zbyt odległe. Całe problemy tego świata były w tym momencie jej nie dotyczyły.
Odnalazła ustami jego usta, za którymi tęsknota pojawiała się w niej co kilka sekund. Powinna czuć się źle z tego powodu, że ona doprowadziła się do takiego stanu, gdy on całkowicie wytrzeźwiał. Ale jednocześnie sprawiał, ze czuła się doskonale. W tym stanie nie potrafiła o tym myśleć.
- Może - westchnęła, gdy rzeczywistość znów zaczynała do niej docierać. Westchnęła, rezygnując z prób wstania jeszcze zanim podjęła się pierwszej. Czuła, jak świat wokół niej się kręci. - Dobranoc - mruknęła, zbyt zmęczona, by upierać się, żeby został na miejscu.
Jedyne, czego w tej chwili potrzebowała, to sen. Łóżko było na miejscu, a Rhama wyszedł. Jej priorytety szybko się zmieniły. Ostatkiem sił podniosła się do pozycji siedzącej, co wywołało w jej organizmie szok, który musiała przeczekać. Pamiętała gdzie jest łazienka - i to w niej, jako tako, doprowadziła się do porządku, mając wrażenie, że równie dobrze mogłaby to robić na ślepo.
A spać mogła nawet w sukience, skoro nikogo wokół nie było, kto mógłby ją oceniać.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12220
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Próg Walhalli > Micah] Trouge

18 paź 2016, o 17:38

W łazience, na podwyższeniu, stała duża wanna, w której wzięcie prysznica wiązałoby się z zachlapaniem wszystkiego dookoła. Jeśli tylko Hawk miała ochotę, do dyspozycji miała tu wszystko, o czym mogła marzyć przy długiej, gorącej kąpieli, łącznie z nowymi, nieużywanymi jeszcze zapachowymi świecami. Ale w swoim obecnym stanie zapewne zasnęłaby w wannie, gdyby próbowała, pozostało jej więc szybkie ogarnięcie się i podróż powrotna do łóżka.
Ciemny, drewniany sufit wydawał się czarny, gdy zgasiła lampy. Jedynym źródłem światła stały się gwiazdy i kolonia, widoczna za ogromnym oknem. Kołdra była miękka, pachnąca dość intensywnie, kwiatowo, a poduszki wysokie. Przyzwyczajona do wojskowych standardów zapewne musiała je spod głowy wyciągnąć, chyba że nie zdawała sobie nawet z tego sprawy. Z pewnością przyjemniej spałoby się jej w objęciach Rhamy, ale on w przeciwieństwie do Hawk zachował resztki przyzwoitości i przeszedł do siebie, póki ryzyko nakrycia ich było mniejsze. A może rola uciekającego o świcie kochanka nie do końca mu odpowiadała.

Noc minęła spokojnie, nie licząc kilku wybuchów wrzasków i głośnej muzyki, dobiegających z pokoju głównego. Ale to były pojedyncze sytuacje, trzymane pod kontrolą, bo gdy robiło się zbyt głośno, ktoś zawsze uciszał resztę. Zresztą Hawk raczej nie była w stanie usłyszeć czegokolwiek, chyba że nad ranem, gdy wypłukał się z niej cały narkotyk. Nie pozostawił po sobie kaca, wręcz przeciwnie, powodował, że chciało się go więcej. Teraz świat mógł się czerwonowłosej wydawać strasznie spokojny, nieemocjonujący. Gdyby znów mogła położyć ręce na butelkach z ulepszonym szampanem, na pewno reszta pobytu na stacji minęłaby jej przyjemniej.
Była sama. Musiała strasznie wiercić się w nocy, bo część poduszek porozrzucana była wokół łóżka, a kołdra chyba obróciła się o dziewięćdziesiąt stopni. W jej pokoju wciąż było ciemno, ale rozjaśnienie świateł nie stanowiło problemu. Według zegarka było dość wcześnie, a przynajmniej jeśli brało się pod uwagę godzinę, o której poszła spać. Do umówionego obiadu miała cztery godziny.
Gdy w końcu zebrała się na wyjście do wszystkich, albo chociaż wyjrzała na zewnątrz, spoglądając z antresoli do pokoju wspólnego, ujrzała znajome twarze, pogrążone w rozmowie i skupione na jedzeniu obfitego śniadania, zajmującego teraz cały duży stół. Deuce, Ryana i Nephiett siedzieli na narożnej kanapie, popijając kawę - ostatni z tej trójki nie wyglądał najlepiej - a na fotelu przy stole siedział Red, z concierge na kolanach, karmiący ją jakimiś niewielkimi, jasnymi owocami. Dziewczyna była wypoczęta i znacznie mniej zestresowana, niż wczoraj, gdy Wraith zadokował na Trouge. A może to Stadtford ją skutecznie odstresował.
Szwedzki stół, który przygotowała im zapewne obsługa stacji, dawał do wyboru ciepłe i zimne dania, typowo śniadaniowe. Do tego przy ścianie pojawił się ekspres do kawy, banalny w obsłudze, za to świeżo mielący ziarna, a obok niego stał nie kto inny, jak Hunter we własnej osobie, próbujący ogarnąć nie tak wcale prostą dla niego banalność urządzenia, mrucząc coś pod nosem z frustracją.
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2751
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Próg Walhalli > Micah] Trouge

23 paź 2016, o 16:07

Poczucie winy pojawiło się z rana. Otworzenie oczu nie równało się z jednoczesnym, kompletnym przebudzeniem - przez kilka sekund leżała tylko zaskoczona, wciąż zbyt otępiała, by łączyć fakty. Kac nie uderzył, choć się go spodziewała. Nic nie było takie, jakim być powinno - i jak to zapamiętała poprzedniej nocy.
Gdy dotarło do niej, gdzie jest, zaczęła sobie również przypominać dlaczego czuje się tak źle. Nie fizycznie, ale psychicznie. Narkotyk na nią podziałał, a na samą myśl miała ochotę znaleźć więcej szampana. Od razu skarciła się w myślach, podnosząc gwałtownie do pozycji siedzącej, by rozejrzeć się po pomieszczeniu.
Co ona sobie do cholery myślała.
Jęknęła cicho, przecierając twarz i odgarniając potargane włosy do tyłu, czując, jak wypełnia ją wściekłość. Na Trouge miała przylecieć by zająć się Ovesenem. Nie powiedziała o tym nikomu żeby samemu wymyślić plan. Po czym napierdoliła się kompletnie i zaprowadziła do własnej kajuty trzeźwego Naeema.
Skręcało ją w środku na samą myśl. Drgnęła, pobudzona nagłą chęcią wyjścia z łóżka i zmycia z siebie wspomnień własnej porażki w utrzymaniu się na wodzy. Wchodząc do łazienki od razu westchnęła na widok wanny - wolałaby prysznic. Chłodny. W siedzeniu w zimnej wodzie nie było nic przyjemnego i orzeźwiającego. Po chwili namysłu odkręciła kurek z gorącą wodą, decydując się na nieco bardziej komfortowy dla jej ciała wariant, po czym zdjęła z siebie wczorajsze ubrania, bez namysłu wchodząc do środka.
Kąpiel była odprężająca - a raczej byłaby, gdyby nie to, że głowa Hawkins wypełniona była mało pozytywnymi myślami. Nie powinna czuć się źle i zdawała to sobie sprawę, a jednak wizja siebie nawalonej przy trzeźwym Naeemie sprawiała, że chciało jej się rzygać. I pomyśleć, że zapierała się tak przed wizją traktowania Trouge jak wakacji. I co zrobiła?
Umyła się szybko, sprawnie, nie mogąc znieść siedzenia we własnym towarzystwie i niczym poza to. Osuszyła włosy miękkim ręcznikiem na tyle, na ile mogła, po czym bez wahania sięgnęła do torby, którą poprzedniego dnia przyniosła do kajuty. Wciągnęła na siebie skórzane spodnie, top na ramiączkach i kurtkę - monotematyczność dawała jej w tej chwili komfort, którego nie potrafiła dać jej kąpiel. Czuła się odrobinę lepiej, we własnej skórze. Nie w obcej sukience, zachowując się jak obca dla siebie osoba.
Zdeterminowana do działania wyszła z sypialni, rozglądając się szybko po pokoju wspólnym. Przywoływanie obojętności na twarz opanowane miała w doskonałym stopniu, nawet, jeśli do Naeema było jej daleko.
Z kajuty wyszła z banalną misją - czarna kawa, coś do jedzenia. Większego, bo podejrzewała, że na obiedzie nie będzie towarzyszył jej dobry apetyt. Zgarnęła to jak tylko mogła, z planem zaszycia się we własnej kajucie i odpalenia extranetu, by poczuć choćby namiastkę pracowania nad tym, nad czym powinna odkąd postawiła stopę na stacji.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12220
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Próg Walhalli > Micah] Trouge

25 paź 2016, o 19:38

Trudno było jej nie zauważyć, gdy opuściła swój pokój. Nie dość, że drzwi do niego znajdowały się na samym środku antresoli nad wspólną częścią apartamentu, to jeszcze automatyczny czujnik włączył jej światło nad głową, żeby aby na pewno nie zrobiła sobie krzywdy, stawiając nieostrożny krok. Ktoś musiał to przestawić, wczoraj z Rhamą mieli tam ciemność - gdy stał przodem do niej, tyłem do światła, widziała tylko jego jasne tęczówki. Od razu padło na nią kilka spojrzeń. Deuce uniósł głowę i skinął do niej na powitanie. Miał lekko podkrążone oczy, ale widziała go już w gorszym stanie. W rękach trzymał coś, co wyglądało jak jakieś mięso, polane roztopionym serem. Powoli jadł, choć już z niewielkim zaangażowaniem, więc pewnie był już po śniadaniu, a teraz tylko sobie dogadzał.
- Pani Hawkins - concierge zerwała się z kolan Reda i rozprostowała sukienkę, którą miała na sobie. Tym razem była ona mniej prześwitująca, a dziewczyna nie wyglądała w niej tak eterycznie. Bardziej jakby zwyczajnie była głodzona przez ostatnie miesiące. Wątła i chuda, z rozpuszczonymi włosami, które teraz wydawały się dłuższe, niż wczoraj, kiedy miała je związane. Ładnie jednak zawijały się jej przy twarzy. Może nie miała dziś rano czasu ich wyprostować. W beżowej sukience zdawała się też bledsza.
- Przepraszam, że wczoraj nie odprowadziłam pani do apartamentów. Nie sądziłam, że wróci pani tak wcześnie, więc pozwoliłam sobie... przejść do innej części stacji. Potem nie mogłam pani znaleźć, mam nadzieję, że wszystko wczoraj było w porządku? Dobrze się pani bawiła?
Splotła dłonie i wpatrywała się w Hawk z lekkim, słabo ukrywanym przerażeniem. Dotrzymanie towarzystwa Stadtfordowi nie było przydzielonym jej zadaniem i zdawała sobie z tego sprawę. Miała służyć pomocą czerwonowłosej i dopiero wtedy, ewentualnie, jej załodze. Rudy siedział za nią i zza pleców dziewczyny przyglądał się swojej pani kapitan, z niepokojem oczekując jej reakcji. W końcu wina była też częściowo jego, nawet jeśli tę świadomość ukrywał pod maską obojętnej nonszalancji.
- To była długa i samotna noc - odezwał się nagle Hunter, podchodząc do Hawk od tyłu. Jego próby zrobienia sobie kawy zakończyły się sukcesem i teraz spoglądał na nią z góry, oczami prawie tak jasnymi jak te Naeema, choć zupełnie różnymi. Błysnął białymi zębami w uśmiechu, ale ręce trzymał przy sobie. Szybko nauczył się, gdzie leży granica. - Przynajmniej dla niektórych. Ja się nie nudziłem. Miałem towarzystwo do patrzenia w gwiazdy i napisałem słowa do nowego numeru, tymże towarzystwem inspirowane. Niektóre kobiety są jak prawdziwe muzy, rozpalają wyobraźnię do granic możliwości. Inne wykręcają mężczyznom ręce i rozpalają wyobraźnię w inny sposób.
Uniósł znacząco brwi i wyminął Hawk, zajmując miejsce na najbliższym wolnym fotelu. Założył kostkę na kolano i skupił się na piciu gorącej kawy, z dużą ilością cukru waniliowego i mleka.
- Przypomnij mi, dlaczego tu przyszedłeś? - mruknął Nephiett, przewracając oczami.
- Nie miałem nic do roboty rano. Poza tym czekam, aż moje łóżko opróżni się samo. Nie lubię porannych pogawędek. Są wymuszone i nienaturalne - odparł muzyk.
- Coś w tym jest - zaśmiała się Ryana, nieprzejęta niechęcią części załogi do gwiazdy, która zaszczyciła ich swoją obecnością. Uniosła wzrok na Hawk. - Jak samopoczucie?
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2751
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Próg Walhalli > Micah] Trouge

26 paź 2016, o 11:46

Zapomniała o Leah. Jakby concierge nie istniała, nie była im przydzielona ani ogarnianie Hawkins i jej załogi nie znajdowało się na liście jej obowiązków. Patrzenie na przerażenie jej twarzy i niepokój siedzącego za nią Stadtforda było specyficzne. Sprawiało, że kobieta zastanawiała się, jak coś tak nieistotnego może w tym momencie obchodzić dziewczynę do tego stopnia, by w miejscu ją sparaliżowało.
- Dotarłam do nich sama. Spotkałam nawet jedną z żon Svena, zgorzkniała kobieta - parsknęła śmiechem, wymijając dwójkę i kierując się do ekspresu z kawą, z którym właśnie radził sobie Hunter.
Właśnie, Hunter. Co on tu do cholery robi?
- Nie będę narzekać - wzruszyła ramionami, choć było to kłamstwo. Bawiła się wspaniale, ale z własnych, absurdalnych powodów postanowiła tego nie okazywać. W końcu teraz miała powód, by nie czuć się świetnie po tej imprezie. I może zadrzeć z Ovesenem. Śmieszne, że myślała nad tym, jak go sprowokować.
Automatycznie jej usta otworzyły się, żeby skomentować ich dobrą zabawę, ale żaden tekst nie wpadł jej do głowy. Odwróciła się tylko i zamaskowała to westchnięciem, ruszając po coś do zjedzenia, jednocześnie obserwując Huntera.
Nie powinien tu przyłazić. Nie, kiedy tak ją irytował jako osoba - już samo patrzenie na to, jak nie potrafi obejść się z ekspresem w nieswojej części apartamentów sprawiało, że wewnątrz niej się gotowało.
- Nie zapierdoliła się słuchając twojego wycia? - odpowiedziała pogardliwie, opierając się pokusie trącenia go barkiem i wylania zawartości jego kubka, do którego z takim oddaniem zaparzał wcześniej kawę, obezwładniając machinę jak kobietę poprzedniego wieczora.
Nie planowała rozmawiać z nim zbyt długo. Tak w zasadzie, to idealnie byłoby nie rozmawiać z nim w ogóle, więc po prostu zrobiła sobie kawę i pochwyciła cokolwiek do jedzenia, co wyglądało dobrze. Obojętnie, czy z mięsem, czy nie. Była piekielnie głodna, wspomnienie pieczeni poprzedniego wieczora pozostało, cóż, tylko wspomnieniem. W dodatku bladym.
- Z nim obok coraz gorsze - prychnęła w odpowiedzi do Ryany. Wczoraj bawiło ją to, jak zachowywały się względem Huntera Vinnet i Telvos. Dzisiaj tylko irytowało. - Wszyscy wrócili? Wszyscy żyją? - westchnęła, orientując się, że to było pytanie, które jednak powinna zadać. Pomimo tego, że raczej dowiedziałaby się o tym, gdyby komuś z jej załogi coś się stało.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12220
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Próg Walhalli > Micah] Trouge

26 paź 2016, o 21:57

Concierge z ulgą usiadła, choć już nie na kolanach Reda, jakby obecność Hawk w pomieszczeniu nie pozwalała jej na spoufalanie się z członkami jej załogi. W końcu początkowo Leah ostentacyjnie ignorowała zaloty rudego, skupiając się na oprowadzaniu gości po stacji tak, jak powinna. Ale dość oczywistym wydawał się fakt, że lepiej było jej zostać tutaj, w apartamencie, niezależnie od tego w czyim łóżku, niż wracać do siebie. Segment okręgu przeznaczony dla niewolników nie mógł mieć standardów choćby zbliżonych do tych, w których obecnie miło spędzali poranek.
Stadtford poradził sobie z tym, że dziewczyna usiadła nieco dalej, po prostu przysunął się do niej i objął ją w pasie, a ona już nie zaprotestowała. Znalazł sobie swoją rozrywkę na tej pełnej chaosu stacji i się jej trzymał, choć raczej nie zamierzał zabrać jej ze sobą na Wraitha. Wystarczająco już naraził się ostatnimi czasy.
- Wręcz przeciwnie - odparł Hunter, unosząc brwi. Najwyraźniej jego powalający uśmiech nie powalał czerwonowłosej, więc wzruszył ramionami. - Ktoś tu chyba ma kaca. Wczoraj byłaś znacznie bardziej urocza.
Raczej nie miał na myśli siebie, bo dla niego Hawk zdecydowanie urocza nie była, wykręciła mu rękę i unikała jego towarzystwa przez cały wieczór, ale generalnie to, jak wyglądała. W końcu miała na sobie sukienkę i wysokie szpilki, staranny makijaż i względnie ułożone włosy. Nic dziwnego, że mogła się wtedy zdawać bardziej kobieca.
- Stwierdził, że zapraszała go Vinnet, ale ona jeszcze śpi - stwierdziła Ryana. - Przynajmniej tak sądzę, nie zaglądaliśmy jej do pokoju. Tak samo Sykes i Mouse. Nie widziałam ich wczoraj ani dzisiaj. Q wstał, ale przed chwilą poszedł wziąć prysznic, Iwanowicz już wyszedł plątać się po Trouge - zamilkła na moment i poprawiła się w miejscu, nonszalancko zarzucając nogę na nogę. - Naeema też nie widziałam - dodała i pochyliła się, sięgając po jedno z ułożonych w piramidę ciastek.
Faktycznie, drzwi do niektórych pokoi wciąż były zablokowane, co świadczyło o tym, że ich tymczasowi mieszkańcy znajdowali się jeszcze w środku. Drzwi do kajuty Rhamy również. W końcu było dość wcześnie, a Hawk nie miała jak zgadnąć, o której cała reszta położyła się spać. Nie wiedziała nawet kto wpadł do apartamentów chwilę po tym, jak oni zniknęli w jej sypialni. Mogła się jedynie domyślać.
- Dopiję kawę i przejdę się dalej, najwyżej wrócę do was później. Kilka osób zapraszało mnie do siebie, a skoro wasza przyjaciółka jeszcze śpi, to wrócę później. Albo niech odezwie się do mnie, jak będzie chciała się spotkać.
Wzorem Ryany, Hunter złapał jedno ciastko i zamoczył je w swojej filiżance. Potem zajął się jedzeniem i swobodnym popijaniem, zupełnie nie zwracając uwagi na niechęć wobec niego, której Hawk nawet nie próbowała ukrywać. Nephiett podniósł się i bez słowa ruszył w stronę jednego z pokoi - prawdopodobnie tego, który należał do niego.
Poranek płynął leniwie, przy śniadaniu i akompaniamencie spokojnych rozmów. Nawet Johnny musiał być zmęczony, bo nie udzielał się tak aktywnie, jak poprzedniego dnia. Ot, rzucał jakieś komentarze, które bawiły chyba tylko asari i niewolnicę. Red spoglądał na niego obojętnie, do momentu, gdy zsunął się po oparciu kanapy i oparł wygodnie głowę, zamykając oczy. Po chwili namysłu Leah oparła się o jego ramię. Po kilkunastu minutach jedne z drzwi na antresoli otworzyły się i ze środka wyszła kobieta z krótkimi, potarganymi blond włosami i lekko zadartym nosie. Dość oczywiste było co tu robiła, więc nic nie mówiła, po prostu zwinęła się i zabrała z apartamentu, zostawiając za sobą słodki zapach perfum.
- Przynajmniej pełnoletnia - mruknęła Ryana, a Stadtford zaśmiał się.
Niedługo po niej do wspólnego pokoju wszedł Voodoo. Powinien mieć kaca po wczorajszym wieczorze, ale wyraźnie czuł się fantastycznie. Nie miał koszulki, co sprawiało, że jego poparzenia rzucałyby się w oczy, gdyby nie nietypowy dla niego, szeroki uśmiech.
- No witam - rzucił, opadając na pierwszy lepszy fotel. - Jak wam minęła noc?
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2751
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Próg Walhalli > Micah] Trouge

28 paź 2016, o 12:12

Ukrywać swojej niechęci nie miała zamiaru, więc też tego nie robiła. Najchętniej po prostu kazałaby mu wyjść, ale nie miała ochoty na tworzenie wokół siebie kwasu i psucie poranka ludziom wokół. Bo jej pewnie by to niczego nie popsuło. Czułaby się lepiej bez jego osoby siedzącej tak blisko.
W zasadzie mógłby usiąść na drugim końcu pomieszczenia, a dla niej wciąż byłby uciążliwy.
- Świetnie - prychnęła, nie komentując słów asari, ale obietnicę Huntera. Zanim on dopije swoją kawę, Hawkins już zniknie z pokoju wspólnego.
Gdy w dłoni trzymała już talerz z nałożoną na niego sałatką i jakimś rodzajem mięsa, którego nie znała ani nie próbowała zidentyfikować, z jednego z pokoi wysunęła się blondynka. Jeanette zdążyła już zapomnieć o wczorajszym zakładzie, który niekoniecznie wygrał Voodoo, ale to właśnie on zebrał nagrodę.
- Normalnie - odparła na jego pytanie wymijająco, przestępując z nogi na nogę. W jednej ręce miała talerz, w drugiej sztućce i kubek z kawą. - A twoja? - spojrzała ostentacyjnie na drzwi, którymi wyszła prostytutka - o ile nią była. Na taką przynajmniej wyglądała. - Tak ekskluzywna jak obiecywali? - parsknęła śmiechem, odwracając się bokiem do pozostałych, byle tylko Hunter zniknął z jej pola widzenia.
- Będę u siebie - zakończyła swoją dość mierną dyskusję z załogą i ruszyła w stronę schodów.
Nie miała nic do nich. Cieszyła się, że dobrze się bawili i spędzili czas, ale jej samopoczucie było zbyt beznadziejne by mogła siedzieć i dyskutować o pierdołach.
Gdy dotarła wreszcie do swojej kajuty, znalazła najbliższą, płaską powierzchnię, na której mogła odłożyć kubek z kawą - jak najbliżej łóżka, na którym usiadła, przed sobą, na pościeli, kładąc talerz. Nawet jeśli mogłaby zjeść porządnie, przy stole, to nie czuła takiej potrzeby. Uruchomiła za to omni-klucz, kontrolnie wysyłając wiadomość do Deuce'a z pytaniem o to, czy w ogóle żyje, po czym usiłowała dowiedzieć się jak najwięcej wirtualnie o wczorajszym wieczorze - poprzez kanały grupowe załogi czy zbitki rozsyłane do extranetu z Trouge. Wątpiła, by istniał tutaj jakiś wewnętrzny kanał komunikacji dla gości, do którego mogłaby się dostać, ale samo próbowanie dawało jej odrobinę satysfakcji z tego, że nie marnuje więcej czasu.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12220
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Próg Walhalli > Micah] Trouge

3 lis 2016, o 21:09

Voodoo uśmiechnął się szeroko, a poparzona skóra na jego policzku zmarszczyła się niezbyt atrakcyjnie. On wydawał się jednak nie przejmować tym faktem, zwłaszcza teraz, dzisiaj, po tak upojnie spędzonej nocy.
- To moja sprawa, nie chcę o tym rozmawiać - odparł, zakładając ręce za głowę i rozsiadając się z zadowoleniem. Jego zachowanie świadczyło samo za siebie, choć słowa temu przeczyły. Z drugiej strony mógł po prostu chełpić się przed pozostałymi faktem, że wygrał zakład, niezależnie od tego, jak wiele przyjemności sprawiła mu ovesenowa dziwka. Pomijając fakt, że ani Adamsa, ani Naeema tu nie było.
- Ale do burdelu jeszcze wrócisz? - spytała obojętnie Ryana, na co Sykes odpowiedział wybuchem śmiechu.
- No pewnie że tak.
- Czemu mnie to nie dziwi...
Hunter poprawił się w fotelu, przekładając kawę do drugiej ręki. Przeczesał palcami idealnie ułożone włosy i spojrzał na Voodoo, uśmiechając się lekko. W sumie można było się spodziewać, co nastąpi za chwilę, gdy tylko wziął głęboki wdech.
- Ja wychodzę z założenia, że kobietę trzeba szanować. Korzystanie z tego rodzaju przybytków, jak tutejszy zamtuz, to jest w ogóle jakaś pomyłka. Nie można zmuszać nikogo do tego, żeby wszedł komuś do łóżka. Jeśli druga osoba sama chce, to coś innego, ale żeby sama chciała, to trzeba przynajmniej minimum wysiłku. Nie sądzę, żebyś wykazał jakikolwiek wysiłek i żeby tamta... kurtyzana... cokolwiek zrobiła dobrowolnie. To trochę smutne, na jakie upodlenie sobie niektórzy pozwalają, trudniąc się takim zawodem.
- Mogę mu już zajebać? - spytał cicho Voodoo, pochylając się do Stadtforda. Zarówno on, jak i Leah, parsknęli cicho śmiechem, nie przerywając jednak muzykowi jego tyrady.
Hawk nie było dane dosłuchać jej do końca, być może szczęśliwie dla niej i dla jej zdrowia psychicznego. Zamknięcie się w swoim pokoju dawało luksus ciszy i braku męczącego towarzystwa. No i mogła zająć się dla odmiany czymś konstruktywnym.
Wewnętrznego kanału komunikacji dla gości tutaj nie było, poza terminalami umieszczonymi w każdym pomieszczeniu. Te jednak łączyły się głównie z recepcją i obsługą apartamentów, w razie gdyby ktoś chciał coś - lub kogoś - sobie zamówić. Nietrudno było sprawdzić, co zamawiane było tej nocy z głównego terminalu ich apartamentu, wystarczyło się podłączyć przez mniejszy panel obok łóżka. Głównie był to alkohol, choć byli tacy, którzy zdecydowali się także na lekkie narkotyki. Ktoś wpisał "zsspik ssri tenco gta", widniało to w historii, choć nie zostało zrealizowane - głównie dlatego, że zrozumienie o co w tym chodzi musiało przekraczać umiejętności osoby przyjmującej zamówienie. Reszta wybierana była z bogatego menu, w którym ceny do najniższych niestety nie należały.
Deuce po dłuższej chwili odpisał, wysyłając swoje zdjęcie znad głowy posągu, przy którym siedzieli w nocy. Nie był sam na platformie, na zdjęciu załapały się długie, błękitne nogi, ale ich właścicielka pozostawała nieznana. Dołączył też krótką wiadomość, która prawdopodobnie u większości osób wywołałaby choćby minimalne poczucie wstydu. Z Hawk mogło być różnie.
Jak widać, żyję. Nie chciało mi się siedzieć w naszym pokoju, wyszedłem jak zobaczyłem, że wchodzi ten młot od gitary, bo byłem za trzeźwy żeby z nim rozmawiać. Jak wczoraj? Z tego co słyszałem, całkiem entuzjastycznie podchodziłaś w nocy do towarzystwa, które sobie przyprowadziłaś. Kto to? Wraca z nami?
Jestem całkowicie poważny. I prawie trzeźwy. Napisz jak będę potrzebny.
W extranecie dało się znaleźć pojedyncze zdjęcia, ale większość krążyła po wewnętrznej sieci informacyjnej Trouge. Wyciek informacji był w jakiś sposób kontrolowany, ale będąc na stacji można było zobaczyć wszystko, co działo się poprzedniego wieczora. Począwszy od opisu i zdjęć wczorajszej ceremonii zaślubin, przez zdjęcia i nagrania z każdego piętra, po wywiady z gośćmi - naturalnie, jako pierwszy rzucał się w oczy wywiad z Hunterem, wychwalający gospodarza i wszystko, co znajdowało się w okolicy. Na przeglądanych zdjęciach mogła bez problemu wyhaczyć kilka znajomych twarzy, choć tylko Vinnet miała zdjęcie, na którym w tanecznej pozie widać było ją całą. Załoga nie utworzyła też żadnej grupowej rozmowy, najwyraźniej komunikowali się bezpośrednio z tymi, których szukali, więc musiałaby zajrzeć do ich prywatnych omni-kluczy, by dowiedzieć się więcej. Albo po prostu z nimi porozmawiać - to jednak utrudniała obecność Johnnego, pijącego beztrosko kawę na parterze.
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2751
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Próg Walhalli > Micah] Trouge

9 lis 2016, o 14:16

Nie zamierzała wypowiadać się na temat dziwek w tutejszym burdelu, bo musiałaby wjechać na temat niewolnictwa - wątpiła, by tutejsze prostytutki choćby w połowie pracowały tu za jakiekolwiek wynagrodzenie. Może było nim jedzenie i miejsce do spania, nic poza tym. Nawet ich concierge była niewolnicą, a załoga Hawkins doskonale znała jej podejście do czegoś takiego.
Tylko kolejny powód, by tej stacji nienawidzić. Nawet przy wypracowanej przez lata, względnej obojętności i dość dobrze wychodzącym jej ignorowaniu tematu.
Zamknęła się wewnątrz swojej sypialni, powoli zaczynając jeść - była głodna, jednak nic jej nie smakowało. Nawet najbardziej soczyste mięso w jej ustach wydawało się być suche, za twarde. Niesmak wywołany brakiem apetytu pozostawał, sprawiając, że z radością upiła jedynie pierwszy łyk kawy - mocnej, intensywnej. Bogatszej w smak niż ta, którą z przyzwyczajenia piła na statku, a która zbyt dobrego gatunku nie była.
Spojrzała na omni-klucz, żwawo aktywując go by przeczytać wiadomość. Jej brew automatycznie uniosła się gdy dostrzegła zdjęcie.
Z początku nie planowała odpowiadać nic, żeby nie poruszać tematu jej wczorajszej zabawy, ale po kilku minutach bezowocnego przeszukiwania extranetu zmieniła podejście.
  • Nieźle. Widziałeś wczoraj ciekawego, niekoniecznie między niebieskimi nogami?
Musiała zacząć pytać - z Deucem było łatwo. Wiedział o co jej chodzi, wiedział co może odpowiedzieć. Ale jak wydostać informacje z załogi bez zwracania na siebie uwagi, albo tak, by nie zabrzmiało to dziwnie? Może po prostu wyjdzie przejść się po stacji? Tak, to też była jakaś opcja. Ale najpierw odpaliła ogólną tablicę z wiadomościami załogi.
  • Jak wieczór? Bezproblemowy?
Rozsiadła się wygodniej na łóżku, stwierdzając, że wyjdzie dopiero gdy dopije kawę. Na razie uruchomiła omni-klucz i spróbowała poszukać osób w jakiś sposób związanych z Trouge, w artykułach na temat stacji czy też ogólnodostępnych sekcjach w sieci - próbując głównie dowiedzieć się czegoś na temat zon Svena. W idealnym scenariuszu znajdując coś o najstarszej jego wybrance.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12220
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Próg Walhalli > Micah] Trouge

11 lis 2016, o 15:50

Odpowiedź od Deuce'a nie przychodziła długo. Może pisał obszerną wiadomość, a może chwilowo był zbyt zajęty niebieskimi nogami i ich okolicami. Przez tę chwilę Hawk mogła pozachwycać się smakiem świeżej, naprawdę dobrej kawy. Gdyby miała lepszy nastrój i nie miałaby nieprzyjemnego celu do zrealizowania na stacji, być może nawet mięso by jej smakowało. Wydawało się czymś pomiędzy ziemską wołowiną a wieprzowiną, miękkie jak to pierwsze, w smaku podobne do drugiego.
Uruchomienie grupowej rozmowy całej załogi szybciej przyniosło rezultaty. Wiadomość Hawk została natychmiast przeczytana przez większość, choć nadal nie wszystkich, wkrótce też doczekała się odpowiedzi. Nephiett stwierdził, że wieczór owszem, ale poranek mniej i dołączył do wiadomości świeżo zrobione zdjęcie Huntera, siedzącego teraz na kanapie obok zaspanej Vinnet i mówiącego coś do niej, ze wzrokiem utkwionym w dekolcie jej niedopiętej koszuli. Kirył w odpowiedzi wysłał zdjęcie kobiecych pleców w łóżku, które równie dobrze mogło zostać zrobione w tej chwili przez niego, jak i ściągnięte z extranetu. O to zresztą za moment posądziła go Ryana, załączając przy okazji kolejne zdjęcie Huntera, powoli zaczynającego obejmować pochyloną nad omni-kluczem Veronique. Medyczka miała zmarszczone brwi i wkrótce pojawiła się jej odpowiedź, w postaci krótkiego, oburzonego "EJ!".
Wyglądało na to, że wszyscy dobrze się bawili, tak wczoraj, jak i dzisiaj, mimo silnego kaca, który musiał męczyć przynajmniej część załogi. Dla nich wizyta na Trouge nadal była wyłącznie rozrywką, dziś zapewne też planowali spędzić wieczór miło, w miły sposób i w miłym towarzystwie. Lepiej znali już stację, rozrywki które oferowała, miejsca w których można było spędzić czas. Wciąż jeszcze pozostało im sporo zwiedzania, a Leah nie opuszczała Reda, więc cały czas była do ich dyspozycji.
Rozmowa potoczyła się dalej, w tak samo niepoważny sposób jak na początku, ale to świadczyło chyba o tym, że wszystko było w porządku. Jedynie Mouse i Virictus się nie wypowiadali - prawdopodobnie nawet nie czytali tego, co działo się na kanale. Tak samo zresztą Rhama, ale jego w tej grupie w ogóle nie było.
Chwilę później pojawiła się w końcu odpowiedź od Adamsa.
Myślałem, że się pochwalę, ale skoro to, co między niebieskimi nogami, Ciebie nie interesuje, to cóż...
Widziałem. Rozmawiałem z ludźmi, podpytałem gdzieniegdzie. Możemy się spotkać. Za pół godziny w apartamencie? Chyba że wolisz gdzieś się przejść. Do parku? Tu już nie chcę siedzieć, asari strasznie dużo gada, a ja nie pamiętam nawet jak ma na imię.
Zaraz po tym wysłał na grupową rozmowę zdjęcie nagiego turianina, leżącego na jednej z dolnych platform, na szczęście twarzą w dół, wywołując ogólną radość wśród wszystkich rozmówców - jeszcze większą, niż wyśmiewanie Huntera. Niewiele było trzeba im w tej chwili do szczęścia.
Naeem się nie odzywał, pewnie jeszcze spał. Nie musiała czekać na niego, nawet jeśli był integralną częścią planowanej przez nią akcji. W końcu z Deucem miała tylko pogadać, usłyszeć od niego czego się dowiedział. Nie musiała jeszcze działać. Do obiadu wciąż pozostawało im całkiem sporo czasu.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2751
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Próg Walhalli > Micah] Trouge

16 lis 2016, o 19:48

Wszystko wydawało się w jak najlepszym porządku, co powinno poprawiać jej humor, a jednak tak się nie stało. Czując buzującą w sobie wściekłość, w milczeniu popijała kawę, względnie tym samym się uspokajając. Kątem oka obserwowała rozmowę i wysyłane zdjęcia, tak samo jak oburzenie Vinnet. Zauważyła przy tym, że Mouse się nie odzywa - a pamiętała, jak wczoraj wyhaczyła go sobie tamta asari. Przez krótką chwilę Hawkins miała ochotę zapytać, ale zrezygnowała. Przecież nie była jego matką.
Po dokończeniu kawy, wzięła wszystkie naczynia ze sobą, nie dając obsłudze pretekstu do wejścia do jej kwatery - choć prawdopodobnie jeśli będą chcieli, to i tak to zrobią. Odniosła jednak naczynia, ignorując towarzystwo na tyle, na ile się dało bez zwracania na siebie uwagi, po czym wróciła na miejsce.
Do paska przypięła sobie generator tarcz bez chwili namysłu, przykrywając go bluzką nim narzuciła na siebie kurtkę. Nad bronią jednak się zawahała, choć tylko na chwilę.
  • Zaraz będę.
Wstukała szybką wiadomość, przypominając sobie, że może Deuce powinien wiedzieć, żeby odpowiednio wcześniej się zebrać. Po tym chwyciła kaburę i wsunęła do środka pistolet, wcześniej wyciągnięty z torebki. Na pewno bezbronna stąd nie wyjdzie, a noszenie torebki jej nie pasowało.
Po tym skierowała się do wyjścia ze swojej kajuty, a potem też apartamentu. Niekoniecznie znała drogę, ale planowała korzystać z windy tak, jak robił to Rhama poprzedniej nocy - wciskając co popadnie i przy okazji przypadkiem zwiedzając nieco stację, zatrzymując się dopiero wtedy, gdy znajdzie park, albo coś innego, co przykuje jej uwagę.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12220
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Próg Walhalli > Micah] Trouge

20 lis 2016, o 15:21

Nie napisała, gdzie konkretnie chce się spotkać, ale po chwili namysłu dało się to wywnioskować z jej wiadomości. Kilkanaście sekund później otrzymała kolejną, bo mimo przypuszczeń Deuce wolał się upewnić, że jedzie do właściwej części stacji. Wysłał kilka słów, które brzmiało jak potwierdzenie, choć pewnie liczył na to, że jeśli zrozumiał Hawk błędnie, to go o tym poinformuje.
W porządku, park za pół godziny.
Tak czy inaczej musiał pozbyć się właścicielki błękitnych nóg i wyrwać z wiszącej gdzieś w połowie posągu platformy. Choć przecież musiało mu być na niej całkiem wygodnie, a gdy się oddawał rozmyślaniom, to i gadanie asari nie byłoby problemem, bo po prostu by jej nie słuchał.
Hunter mówił coś do Vinnet, z naturalnym dla siebie pełnym zaangażowaniem - najwyraźniej nie zabrał się jednak zaraz po wypiciu kawy, tak jak obiecywał. Gdzieś na grupowej rozmowie, zapoczątkowanej przez panią kapitan, padło stwierdzenie, że choćby nie wiem co, to muzykom nie należy wierzyć w żadne ich słowa. W końcu cała osobowość takich, jak Johnny, opierała się na potrzebie atencji.
Hawk jednak tej atencji od mężczyzny nie dostała, mogła spokojnie opuścić apartament - jedynie Leah poderwała się z kanapy i ruszyła za nią, pytając, czy nie jest jej przypadkiem potrzebna i czy nie zaprowadzić jej gdzieś, dokąd sama nie trafi. Gdy jednak otrzymała przeczącą odpowiedź, skinęła uprzejmie głową i wróciła na swoje miejsce u boku Reda. Wyraźnie nie przejmowała się tym, co o niej może sądzić załoga, w końcu wcześniej czy później opuszczą Trouge, a ona tu zostanie. Nie miało dla niej różnicy, czy będą ją darzyć szacunkiem, czy uznają za puszczalską, co przecież profesjonalnej concierge nie przystało. Nie była dla nich nikim, tak samo jak oni dla niej - może poza Stadtfordem, wobec którego jej zachowanie było nieco inne, niż wypracowana, obojętna uprzejmość.
Winda znów zatrzymała się na piętrze, które mogło częściowo kojarzyć się z biblioteką, mimo pustych półek i panującego pomiędzy nimi półmroku. Tym razem jednak Hawk nie zastała tu żadnej z żon. W zasięgu jej wzroku plątało się kilka osób, ubranych już bardziej zwyczajnie - nie licząc jednego ludzkiego mężczyzny w garniturze, od wczoraj do tej pory leżącego pod ławką. Nie wyróżniała się więc, w swoim zwyczajowym stroju, spodniach i skórzanej kurtce, nawet jeśli większość kobiet jednak decydowała się tu na suknie i sukienki.
W końcu jednak czerwonowłosej udało się dotrzeć do parku. Z miejsca, w którym wysiadła, nie było słychać wściekłego warczenia varrenów, w które zainwestował Mouse. Za to widziała spory skalniak, porośnięty czymś mchopodobnym i fioletowymi kwiatami, zza którego wychylały się widoczne w oddali drobiny wody, wyrzucanej w górę przez fontannę. Znajomą jej już fontannę, tę, w której wczoraj brodzili goście stacji, którą mijali przy zwiedzaniu. Tam jednak Adamsa nie było. W parku mogło oznaczać wiele, biorąc pod uwagę przestrzeń, jaką ten zajmował. Całe piętro roślinności i żadnego charakterystycznego punktu, przy którym by się umówili.
Na szczęście głowę Hawk łatwo dało się wypatrzeć z oddali i to też uczynił Deuce. W doskonałym humorze, podszedł do niej od tyłu i zastukał palcem w jedno jej ramię, samemu wychylając się z drugiej strony - żart stary jak świat, ale mógł świadczyć o tym, że pilot nie był jednak do końca trzeźwy. Zresztą, co za różnica. Tutaj i tak nikt od niego trzeźwości nie oczekiwał, a przynajmniej nikt mu o niczym takim nie powiedział.
- Chcesz usiąść? Tam dalej są takie ławki przy pokrętnych ścieżkach - zaproponował i nie czekając na odpowiedź, ruszył we wskazanym przez siebie kierunku. - Wiesz gdzie wczoraj byłem? W tym okręgu, gdzie mieszka obsługa stacji - uśmiechnął się, dumny ze świeżo uzyskanych kontaktów. - Byłem też w burdelu, ale tak bardziej... od kuchni. W sensie rozumiesz. Porozmawiać. A dziś rano widziałem wkurwionego Ovesena, jak szedł przez część klubową, więc poszedłem za nim. Jakbyś chciała odwiedzić kwatery gospodarza, to myślę, że mogę ci w tym pomóc.
Uśmiechnął się szeroko i opadł na ławkę. Okolica, w której się znaleźli, była niezwykle urokliwa. Przez jasnopomarańczowe liście drzew sączyło się dziwnie naturalne światło, błądząc leniwie po wysypanych kamieniami alejkach, po Hawk i po Johnie. Panująca tu cisza była wręcz nienaturalna - może dlatego, że nie było tu nikogo, nie docierał też szum wody, a gałęziami nie poruszał żaden wiatr. Miła odmiana po wczorajszym wieczorze.
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2751
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Próg Walhalli > Micah] Trouge

22 lis 2016, o 16:08

Wyświetl wiadomość pozafabularną Nie pomyślała nawet o tym, że jej komunikat mógł być niejasny. Park wystarczał, a to miejsce zasugerował. Nie skupiając się więc za bardzo na jasności swojego przekazu, wysłała krótką wiadomość i zajęła się przygotowaniem do wyjścia, a potem samą drogą.
Nie zdziwiłaby się, gdyby Hunter był w rzeczywistości szpiegującą jej załogę gnidą. Każdy miał go gdzieś, mógł nawet u nich siedzieć, a wszyscy byli zadowoleni póki nie odzywał się bezpośrednio do nich. Wątpiła jednak w jego inteligencję, która mogłaby mu na takie bycie cwanym pozwolić. Choć z drugiej strony, może to wyszukana gra aktorska.
A może po prostu stara, dobra paranoja.
Nie trafiła w żadne ciekawe miejsca przez przypadek. Winda jechała, prowadząc ją do parku i miejsca, które już widziała. Tym razem jednak żadna kobieta nie ruszyła w jej stronę z determinacją. Żadnej z żon Ovesena nie było.
Adamsa też nie. Rozejrzała się, dostrzegając, że park jednak nie był tak mały jak jej się zdawało. Ruszyła przed siebie, stwierdzając, że jeśli po przejściu całego terenu pilota nie znajdzie, zawsze będzie mogła napisać.
Widząc, a także czując to wyjście zza jej pleców i pstryknięcie ją w drugie ramię, uniosła brwi do góry. Pijany, czy po prostu był sobą, a to ona zachowywała się zgryźliwie?
Kiwnęła głową, ruszając do pierwszej z ławek, na którą opadła od razu, automatycznie, choć tak właściwie nie chciało jej się siedzieć. Leżała, potem siedziała na łóżku jedząc, dopiero co mogła rozprostować nogi. Ale stanie koło Deuce'a nie miało większego sensu.
Myślała, jak zadać to pytanie, na które on odpowiedział zanim jej usta się otworzyły. Wylewność ją zdziwiła, choć czego innego mogła się po nim spodziewać? Może sam fakt, że miał coś, co ją zainteresowało, było miłym zaskoczeniem.
- Pamiętasz coś z tych wycieczek? - parsknęła śmiechem, samej mając w pamięci jego stan, gdy się rozstali wczorajszego wieczora. - Opowiedz. Po kolei - zachęciła go, i choć czuła się bardziej zaintrygowana tym wkurwieniem Ovesena, uznała, że wszystkie informacje jej się przydadzą, więc równie dobrze mógł zacząć od okręgu pracowniczego. Swoją drogą, ciekawe na ile Red przywiązał się do Leah, a ona do niego. Może była zwykłym szpiegiem i donosiła o wszystkim szefowi, a może w zamian za wywiezienie z tego miejsca była skłonna coś im zaoferować ze swoich możliwości i przepustek.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12220
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Próg Walhalli > Micah] Trouge

24 lis 2016, o 19:05

Deuce nie miał chyba ochoty stać, w końcu przyjechali tu odpocząć, a utrzymywanie pozycji pionowej wymagało jednak jakiegoś wysiłku. I mimo, że akurat on wiedział, co tak naprawdę robią na Trouge, to nie zamierzał robić czegokolwiek, co nadprogramowo by go męczyło. Przyjemna cisza panująca wokół była miłą odmianą od tego, co działo się na każdym innym piętrze. Z tego samego założenia musiał wychodzić również Adams, bo westchnął cicho, odpalając papierosa i zaciągając się nim leniwie.
- Coś tam pamiętam - odparł, wzruszając ramionami. - Potem przetrzeźwiałem trochę. Chciałem wrócić do apartamentu, ale że zabłądziłem, to obudziło się we mnie poczucie obowiązku.
Mało to było wiarygodne. Bardziej prawdopodobną była wersja, w której po prostu poszedł za jedną z niewolnic, która zawróciła mu w głowie tak samo, jak Leah w głowie Stadtforda - przynajmniej na krótką chwilę - i w ten sposób wylądował w części należącej do obsługi stacji. A potem, skoro już tam był, to przypomniał sobie o rzeczach bardziej istotnych. Na chwilę.
- Nie spodobałoby ci się tam - mruknął. - W skali od zera do naszego apartamentu, tamta część jest gdzieś na minus trzy. Aż dziwne, że się nie rozpada. Wyprowadzili mnie stamtąd szybko, nie dlatego że nie powinienem tam być, a po to, żebym nie widział. Tak to przynajmniej wyglądało. Nie ma o czym opowiadać w sumie.
Skrzywił się i strzepnął popiół z papierosa na ziemię. Drugą dłonią przetarł twarz i zamrugał kilkukrotnie, jakby próbował się skupić. Może i coś tam pamiętał, ale to przypominanie sobie wszystkiego w tej chwili było najbardziej problematyczne. Może inaczej by było, gdyby był jednak trzeźwy.
- Potem burdel, spotkałem... znajomą - zaśmiał się na własne określenie i zerknął na Hawk. - Znaczy, poznałem ją wczoraj, zobaczyła jak się błąkam sam i spytała, czy nie chcę z nią czegoś zjeść. A że zdążyłem zobaczyć, co jedzą w tamtej części okręgu, to stwierdziłem że przynajmniej kupię jej obiad. Czy tam kolacjo-śniadanie. Nic na to nie poradzę, mam takie miękkie serce.
Ona prawdopodobnie miała miękką, gładką skórę i była niezwykle przyjaźnie nastawiona. Kto wie, może nawet była właścicielką błękitnych nóg, widzianych na zdjęciu. Te szczegóły Deuce pominął, bo przecież nie interesowały one Hawk.
- Ovesen przychodzi do burdelu, mimo, że ma ten swój dziesięcioosobowy harem. Naprawdę można pomyśleć, że mu wystarczy, zwłaszcza że każda z jego żon wygląda, jakby wydano setki tysięcy na ich operacje plastyczne. Są jak żywcem wyciągnięte z tych reklam z filtrem, wiesz których. Żadna z dziwek nie jest taka ładna.
Znów zaciągnął się papierosem i odchrząknął.
- Kurtyzan znaczy.
Poprawność była absurdem na stacji, która sama w sobie była jego zaprzeczeniem. Ale najwyraźniej czas spędzony na kolacji z jedną z pracownic burdelu zmienił podejście Adamsa.
- Wszystko tam jest nagrywane. Obraz, dźwięk. Mając dostęp do tych nagrań, można by złożyć niezłe porno. Ciekawe czy ktoś to robi. Raita nie chciała o tym rozmawiać, mi się za to odechciało innych rzeczy. Nigdy nie chciałem być sławny. A co do Ovesena, to dość oczywiste, przychodzi po informacje. Dlatego kontrolowałem się doskonale i nic jej nie powiedziałem. Nie wiem jak Voodoo, może powinnaś z nim porozmawiać. Nie chcesz iść na drinka?
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2751
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Próg Walhalli > Micah] Trouge

28 lis 2016, o 12:06

Zabłądzenie na stacji było wersją, w którą od razu by uwierzyła, ktokolwiek by jej o niej nie wspomniał. Sama przeszła przez to razem z Rhamą, również w stanie względnej nietrzeźwości, wiedziała jakie to trudne - manipulowanie windą, z dziesiątkami niepodpisanych przycisków.
Nic dziwnego, że miejsca, których goście nie mieli widzieć, wcale nie były takie bogate i piękne jak cała reszta stacji. Po co miałby się Ovesen kosztować dla własnej wygody czy komfortu służby? Nie zdziwiłaby się również, gdyby tamta część Trouge najwierniej przypominała Omegę. Nie zrobiona dla poklasku czy sprawiania wspaniałych pozorów. Ot, praktyczna, choć mało przyjemna. Mogłaby zdetronizować pojęcie wszystkich gości Svena o tym miejscu w jednej sekundzie.
- Dziwek - odparła beznamiętnie, wzruszając ramionami, automatycznie wręcz. Nie było powodu, dla którego musiałaby to nakreślać, ale i bez niego jej usta się otworzyły.
Podejrzewała, że przepytywanie bądź oglądanie nagrań dziwek to wspaniała metoda, wykorzystywana również tutaj. Ludziom pijanym, uwodzonym przez piękne i przecież godne zaufania kobiety szybko rozwiązywał się język. W tej chwili i w niej pojawiła się wątpliwość - czy wszyscy zachowali się jak przystało? Wystarczyło jedno słowo wspominające Cerberusa i Hawkins równie dobrze mogłaby ubrać cały pancerz, by w nim poczekać, aż rozpęta się piekło. A przecież o Rhamie wiedział każdy, sporo go nie lubiło, a narzekać jej załoganci bardzo lubili.
Sama Leah prawdopodobnie była najlepszym ze wszystkich szpiegów, jakich właściciel stacji mógł im podsunąć.
- Nie chcę - odparła, zamyślona. Zastanawiała się, czy nie powinna sama przejść się do tego burdelu, tylko po to, by zobaczyć, jak to wszystko tam wygląda. Może znalezienie Mouse'a byłoby dobrym pretekstem do tego, zakładając, że nie spał zwyczajnie zamknięty w swojej kwaterze.
Uruchomiła omni-klucz, by napisać do niego krótką wiadomość.
  • Żyjesz?
Przeniosła spojrzenie z wygasającego urządzenia na siedzącego obok mężczyznę.
- Co z tym jego apartamentem? - mruknęła, pamiętając o tej wspaniałej wejściówce do jaskini Ovesena, z której skorzystanie teraz nie wchodziło w grę, ale później zawsze mogło się przydać.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12220
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Próg Walhalli > Micah] Trouge

29 lis 2016, o 21:01

Rhama musiał zdawać sobie sprawę z tego, jak łatwo byłoby teraz sprowokować załogę Wraitha i obrócić ją przeciw sobie. Ale nie na tym mu przecież zależało, więc był ostrożny. Nie wspominał o Cerberusie nikomu, starał się nie używać tego słowa nawet w rozmowach z Hawk, choć przecież efekt misji był dla niego ważny. Musiało mu zależeć na tym, by Jean czuła się w miarę komfortowo w jego towarzystwie, w końcu łączyło ich coś więcej niż tylko suche, obojętne relacje dwóch agentów, którymi przecież teraz byli, jakkolwiek dziwne by się to nie wydawało. Czy Hawk tego chciała, czy nie, taka teraz była prawda, niezależnie od tego, co mówił wczoraj, jeszcze zanim wytrzeźwiał.
A potem wytrzeźwiał i zostawił ją samą. Może niezbyt podobała mu się w stanie, w jakim była, a może przyczyną było coś innego, tak czy inaczej wstał i wyszedł, pozwalając jej w spokoju zasnąć. Mimo że przecież chciała, żeby został na noc. Tylko że nie myślała wówczas zbyt rozsądnie.
- Czyli nie chcesz. Okej - Deuce wzruszył ramionami. - No i właśnie w burdelu jak byłem, to zobaczyłem, że wychodzi. Akurat przechodziłem między pomieszczeniami, zobaczyłem gościa, to poszedłem za nim. Był ostro wkurwiony, pieprznął jakimś stolikiem w ścianę po drodze, wyszarpał jedną z dziewczyn z windy... wyglądał trochę jakby mu na dekiel jebło. Sympatyczny gość. Chociaż w sumie nie spodziewałem się, że będzie wiesz... normalny. Wystarczy wejść na stację i już wiesz, że coś tu nie gra.
Uniósł dłoń do głowy i wykonał nią nieokreślony ruch, mający prawdopodobnie obrazować stan umysłu Svena. Zaciągnął się znów papierosem i wydmuchnął kolejną chmurkę dymu w górę, w stronę jasnego sufitu. Zerknął na Hawk, ale raczej z przyzwyczajenia, niż w oczekiwaniu na jakąś reakcję.
- W windzie była też nowa żonka. Otworzyła panel i sczytała swoje odciski palców, winda się zamknęła, ruszyła na górę. Dość oczywiste, dostęp do apartamentów ma on i jego kobiety. Nie wiem jak z obsługą, może wpuszczają każdego własnoręcznie, albo mają ich tam na miejscu. Więc jakbyś chciała dostać się na górę, to wystarczy ci żona. Albo jej ręka.
Westchnął, a po chwili z jego warg zniknął półuśmiech. Dopalił papierosa i rzucił go na ziemię, by butem wcisnąć go między kamienie. Zupełnie jakby przed chwilą nie palił, nawet dym zniknął gdzieś między gałęziami nad nimi. Odpowiedź od Mouse'a nie przychodziła.
- To pewnie niewiele, ale robiłem co mogłem. Dobrze że w ogóle wiedziałem jak się nazywam - mruknął i obrócił się w miejscu, zarzucając ramię na oparcie ławki. Przyglądał się Hawk przez moment w milczeniu. - Masz w ogóle jakiś plan? Powinienem wytrzeźwieć?

Wróć do „Galaktyka”