W galaktyce istnieje około 400 miliardów gwiazd. Zbadano lub chociaż odwiedzono dotąd mniej niż 1% z nich. Pozostałe światy oraz bogactwa, które zawierają, wciąż czekają na odnalezienie przez korporacje lub niezależnych poszukiwaczy.

Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2744
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

[Próg Walhalli > Micah] Trouge

31 sie 2016, o 22:41

Kiwnęła głową, obserwując przy tym reakcję Reda. Rozważała dodanie "Stadtford, zostań na miejscu", ale przecież byli na wakacjach. Nie mogła wydawać mu rozkazów, a tym bardziej komend, jak psu. Wysłała więc Nephietta i kątem oka rejestrowała to, jak wstał z miejsca a Leah ruszyła za nim. Artefakt powinien być ne miejscu, a opakowanie, choć może nieprzewiązane żadną śliczną wstążką, która sugerowałaby podarunek, nie było też wysmarowane błotem czy gównem. Ciemne, małe pudełko, które dostała od Jess chwilę przed tym gdy ją zamordowała, ostrzeliwując kolonię z pokładu Wraitha.
Niewidoczna była na nim tylko jej krew.
Domyśliła się tego kim mogły być wchodzące na scenę kobiety jeszcze zanim odezwał się Rhama. Kiwnęła mu tylko głową, przytakując, a szklankę unosząc do swych ust by spić kolejnego łyka whisky. Była może w połowie swojej szklanki gdy oni kończyli trzecią kolejkę. Jeszcze dwadzieścia i może ten konkurs wreszcie się rozstrzygnie. W międzyczasie mogła powoli sączyć swój alkohol, ignorując na początku szampana, który pewnie miał poczekać na istotniejszą chwilę.
- Pewnie niektóre chciały, niektóre zmuszono - odrzuciła, wzruszając ramionami.
Zauważyła lekką zmianę podejścia niektórych osób względem Naeema, od jawnej wrogości do obojętności, która w tym zestawieniu wydawała jej się niemal przyjazna. Mało było w tym prawdy ale i tak odczuła satysfakcję, którą pewnie musiał czuć również Rhama. Podejrzewała, że picie załatwi sprawę. Może jeszcze wkupi się w łaski Voodoo jeśli odda przydzieloną mu dziwkę gdy już wygra. Choć z drugiej strony pewnie bedzie chciał z przywileju skorzystać, żeby nikt go o nic nie podejrzewał.
- Może i miały wybór, ale nędzny. Próbę ucieczki.
Westchnęła, odstawiając szklankę na stół. Zerknęła na Huntera i Vinnet, mimowolnie się krzywiąc. To nie wyglądało dobrze. Co prawda nie przyprawiało jej o mdłości, ale i tak nie było wspaniale. Nigdy nie pomyślałaby o Veronique jak o fance przystojnego, choć tępego gitarzysty. Taki obraz pasował do nastolatki pochodzącej z lepszej części ziemskiego miasta, nie o medyku na statku wojskowym z wieloletnim przeszkoleniem.
Kiwnęła głową do Nephietta, widząc, jak wracając razem z Leah. Przejęła pudełko tylko po to, by otworzyć je i zajrzeć do środka, upewniając się, ze artefakt wciąż jest w dobrym stanie. Zaraz o tym podała go concierge.
- Przekaż mu, że z artefaktem wiąże się historia upadku więziennego bożyszcza - skomentowała, nie mówiąc nic więcej bo podejrzewała, że jeśli Ovesena to zainteresuje, to będzie chciał usłyszeć ją sam, z jej własnych ust.
Dostrzegała analogię między Gellixem a Trouge. Jedną nić łączącą dwójkę władców i ich kochanki. Tego jednak Leah nie musiała wiedzieć. W innym wypadku mogłaby przekazać to swojego panu w ten sposób, że ten odebrałby to jako groźbę, a tego Hawkins nie miała w planach.
Gdy rozpoczęła się ceremonia, złapała się na tym, że zamyślona wpatruje się w scenę, a jej ręka zastygła w połowie odległości między stołem a jej twarzą. Drgnęła, przysunęła szklankę do ust i wypiła sporego łyka, nieco odsuwając się w fotelu do tyłu, a tym samym wciskając w siedzącego obok Nephietta. Zmarszczyła brwi choć próbowała zachować kamienny wyraz twarzy.
Walcząca o życie mulatka wyglądała żałośnie. Nie chciała myśleć w ten sposób, bo wiedziała, że kobieta nie miała zbyt wielkiego wyjścia, ale cała sytuacja nie wyglądała przyjemnie. Atak był niepokojący, tak jak i rozegrana na scenie walka. Ta była nieporadna. Bezmyślne rzucanie się do przodu w ataku lub obronie, a ta, która wykazała się bardziej, zachowywała życie.
Jakaś część jej umysłu, do której nie chciałaby się przyznawać, stwierdziła, że Ovesen wymyślił to dość sprytnie. Nie rozszerzał haremu w nieskończoność, zwyczajnie osiągał jakiś pułap i zachowywał stałą ilość, pozbywając się tych żon, które zaczynały go nużyć.
Z oporem skupiła się na Leah i jej pełnej napięcia twarzy. Westchnęła głośno, powoli odklejając się od siedzenia kanapy i wstając z kieliszkiem szampana w dłoni, który złapała w ogóle o tym nie myśląc przez co nie pamiętała, kiedy ten się tam znalazł. Uniosła rękę do góry w geście skromnego toastu, bo nie planowała nawet udawać, że to przedstawienie jej się podobało. Tylko utwierdziło ją w przekonaniu, że Ovesen jest szalony.
I że bardzo łatwo będzie jej nastawić całą załogę przeciwko niemu.
- Wiedziałeś o tym? - rzuciła obojętnie w stronę Naeema, choć równie dobrze siedzące po jej drugiej strony osoby mogły uznać, ze mówi do nich. Opadła na siedzenie, wąchając napój nieco niepewnie. NIe zamawiała go, jedynie dostała. Tak czy siak wypadałoby się napić, choćby łyka.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Próg Walhalli > Micah] Trouge

31 sie 2016, o 23:20

Osób stojących w czasie oklasków było na sali trzydzieści, może czterdzieści. Wszyscy okazali się stać w jednym kręgu, przy stolikach na tej samej wysokości. Ovesen, obracając się, przesunął po nich spojrzeniem, a Hawk mogła przysiąc, że jego wzrok na dłuższą chwilę zatrzymał się na niej. Był jednak daleko, mógł po prostu przyglądać się jej i Hunterowi, zastanawiając się dlaczego siedzą w tej samej loży, skoro muzyk miał swoją. A może nie myślał w ogóle, pławiąc się w tym jedynym w swoim rodzaju uczuciu, gdy sala pełna ludzi biła mu brawa, choć prawdę mówiąc niczym sobie na nie nie zasłużył.
Ochrona się rozstąpiła - teraz już jasne było, że stała tam na wypadek gdyby skazana na śmierć żona próbowała zbiec ze sceny - i wszystkie pozostałe kobiety Svena opuściły zakrwawiony, złoty krąg. Tylko nowa, ubrana na biało żona została przy swoim oblubieńcu, pozwalając mu się objąć, gdy znalazła się obok niego. Ovesen szybko odwrócił się do niej, ponownie pozwalając sobie na długi, namiętny, z pewnością smakujący krwią pocałunek. Gdyby nie trup za ich plecami i fakt, że suknia panny młodej była poplamiona czerwienią, byłoby to piękne zwieńczenie ceremonii. Ale w tym nie było nic pięknego, wbrew temu, co musiał sądzić właściciel stacji i większa część publiczności. Ot, walka na śmierć i życie, ozdobiona w kolorowe piórka.
- Skąd? - wysyczał Naeem w odpowiedzi. Jego twarz wykrzywiona była w wyrazie szczerego obrzydzenia. Nie przerażenia, jak w przypadku Huntera, nie oburzenia ze względu na panujące tu okropne tradycje. Obrzydzało go to, obrzydzał go Ovesen i wszystkie jego żony. - Wiedziałem, że jest spierdoleńcem, ale nie, że aż takim.
Sven wziął dziewczynę na ręce i ruszył przed siebie, w stronę ogromnych drzwi. Pewnie czekało ich skonsumowanie związku, o ile nie zrobili tego już znacznie wcześniej. Z całą pewnością będzie się musiała przebrać, jeśli chciała brać udział w dalszej części imprezy. Oklaski nie przestawały zagłuszać wszystkiego, do momentu, aż mężczyzna zniknął za drzwiami. Kelner zachęcił do wypicia toastu za zdrowie młodej pary, podsuwając kieliszki z szampanem wszystkim pozostałym. Każdy sięgnął chętnie po schłodzony alkohol, by zwilżyć zaschnięte gardło. Światła sali zapaliły się z powrotem, Rhama złapał więc jedną z pustych butelek, wczytując się w oznaczenia na etykiecie.
- O boże - jęknął Hunter, wybudzając się z transu po opróżnieniu swojego kieliszka. - O boże, to... czy oni...
Ochrona weszła na scenę i zwinęła złoty materiał, owijając w niego martwą kobietę i w ten sposób znosząc ją ze sceny. Ta została pusta, czarna, zupełnie nie przypominając o ostatnich kilkunastu minutach, które wydawały się trwać zaledwie kilka sekund. Leah odetchnęła głęboko i ostrożnie wyciągnęła łokieć z silnego uścisku Reda, który jeszcze nie mógł się otrząsnąć.
To nie było tak, że brutalność ich oburzała, że nie potrafili sobie poradzić z tym obrazem i nie zapomną go do końca życia. Nie byli dziećmi, swoje w życiu przeszli, widzieli gorszą śmierć. Ale trudno było to pogodzić z faktem, że to miał być przecież ślub. Śluby tak nie wyglądały, nie w normalnym świecie. A teraz się okazywało, że ten, w którym oni żyli na co dzień, wcale nie był taki najgorszy.
- O boże - powtórzył Hunter i zaraz po szampanie, duszkiem wypił swojego słodkiego, czekoladowego drinka. Potem westchnął ciężko i oparł głowę na skrzyżowanych na blacie przedramionach. - Niedobrze mi. Ten człowiek jest chory - podsumował, mówiąc bardziej do stołu, niż do kogoś konkretnego.
- Pani Hawkins... - Leah zwróciła uwagę na siebie. - Teraz możecie zostać tu, albo przejść na dół, gdzie dzieje się cała reszta. Tutaj będzie ciszej, będą też podane ciepłe dania. Tamtymi schodami - wskazała dwa zejścia na niższe piętro, jedno po ich prawej, drugie po lewej stronie. - Ja... pójdę zanieść pani prezent. Znajdę was później.
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2744
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Próg Walhalli > Micah] Trouge

31 sie 2016, o 23:38

Było coś obrzydliwego w tym, jak postępował Ovesen i jego żony. Z pewnością Hawkins miała go na tym etapie za człowieka skrzywionego psychicznie, ale nie uczestniczyła nigdy wcześniej na jakimkolwiek ślubie. Podejrzewała, że jest to w głównej mierze impreza. A widziała już imprezy, które skończyły się źle dla uczestników, a nawet dla organizatorów. Nie spodziewała się jednak walki o życie i to chyba to przeważało w jej mimice - zaskoczenie.
- Nie wyglądała na zmuszoną do tego - odezwała się tylko, wspominając pannę młodą.
Gdy ta wchodziła na miejsce zdarzenia, owszem, wyglądała nieswojo. Ale teraz Hawkins utożsamiała to bardziej z wkraczaniem na pole walki ze świadomością, że zaraz któraś z kobiet rzuci jej się do gardła. Każdy czułby się w takiej sytuacji choć odrobinę nieciekawie, nawet w perspektywie teoretycznego zamążpójścia.
- Ciekawe kiedy tą się znudzi - dodała, obserwując kroczącą koło Ovesena dziewczynę, wreszcie przenosząc wzrok na właściciela stacji.
Był szalony. Wiedziała to od początku, teraz jednak mogła to dostrzec. To, jak rozglądał się po sali i rozłożył ramiona, jakby był reżyserem wspaniałego występu, który dane im było obejrzeć. W jego oczach płonął ogień, który mogła dostrzec pomimo takiego oddalenia od sceny.
Przez chwilę była w stanie uwierzyć w to, że panna młoda mogła czuć się szczęśliwie przez te kilka, krótkich godzin.
Spojrzała na Huntera z politowaniem - jej załoga reagowała z obrzydzeniem lub szokiem. Ten wyglądał na przerażonego. Z pewnością mężczyzna odpowiedni dla niej - pewny siebie tylko przy rzucaniu tanimi tekstami na podryw, odważny jedynie grając lub śpiewając red fire.
- Nigdy nie byłam na weselu - wyznała, bardziej w stronę Naeema czy równie blisko siedzącego Deuce'a niż siedzącego w oddali Jonny'ego. - Daruję sobie więcej.
Rozejrzała się po sali gdy młoda para zniknęła. Gdy Leah wspomniała o tym, że niżej dzieje się cała reszta, przez myśl przeszło jej, że Ovesen może konsumować swój związek publicznie, co nie napawało optymizmem.
- Reszta? - zagadnęła zanim dziewczyna zniknęła by wręczyć szefowi podarunek. Prawdopodobnie nie skoczyli do łóżka od razu, skoro Leah uznała to za dogodny moment na odwiedziny.
Zerknęła na pozostałych w loży, dopijając swoją pierwszą szklankę whisky po tym, gdy kieliszek z jej szampanem również został opróżniony.
- Idziemy zobaczyć resztę? - westchnęła, w tej chwili woląc poznać opinię większości niż decydować od razu samej. Ciepłe danie nieco zachęcało, obserwowanie ciagu dalszego ceremonii również. Koniec końców planowała oprzeć swą decyzję na tym, czego chciała jej załoga - łącznie z Naeemem, w końcu był już jej częścią.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Próg Walhalli > Micah] Trouge

1 wrz 2016, o 09:25

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Próg Walhalli > Micah] Trouge

1 wrz 2016, o 09:56

- To chyba już zależy od niej - mruknął Rhama, polewając wszystkim następną kolejkę. - Ta najstarsza mu się jeszcze nie znudziła.
Pokręcił głową z niedowierzaniem i odstawił butelkę na stół. Trudno było zrozumieć motywy działania szaleńca, głównie przez fakt, że tym szaleńcem był. I to większym, niż oni wszyscy razem wzięci, a przecież wcale do normalnych ludzi nie należeli. W przeciwieństwie do Huntera, który teraz oddychał ciężko, zmuszając się do głębokich wdechów i długich wydechów, pewnie na wszelki wypadek, żeby nie zwymiotować na siedzącą obok Vinnet. Ta z kolei miała mniej więcej taki sam wyraz twarzy, jak Naeem. Ceremonia może i była efektowna, ale normalne śluby miały jednak znacznie więcej uroku.
Leah skinęła głową, zanim zorientowała się, że Hawk nie czekała na potwierdzenie, a na wyjaśnienie. Wtedy odwróciła się do niej, zaciskając pudełko w dłoniach.
- Kiedy pan Ovesen i Julia będą gotowi, zejdą na dół przyjmować życzenia - czyli nie zamierzali konsumować związku publicznie. Zajmą się sobą we własnych apartamentach, a potem wrócą do swoich gości. Przynajmniej do tego mieli normalne podejście. - Pani ma pierwszeństwo, i pan Hunter tak samo. Pewnie będą na was czekać. Może mu pani sama powiedzieć to o prezencie - uśmiechnęła się. - Poza tym na dole jest open bar z alkoholem i parkiet.
Naeem jęknął cicho, gdy Vinnet uśmiechnęła się do niego z drugiego końca stołu. Może było to nawiązanie do jakiejś rozmowy, którą prowadzili wcześniej. Zdążyli już zapomnieć o niepokojącym ślubie, bo życie toczyło się dalej, nie mogli przecież siedzieć tutaj, skrzywieni z obrzydzeniem i roztrząsać tego w nieskończoność.
- Ja chętnie - stwierdziła, a Ryana pokiwała głową. Nephiett wzruszył ramionami i podniósł się, odstawiając kieliszek z niewypitym szampanem z powrotem na środek stołu. Mouse wstał razem z nim. Byli gotowi przejść na dół, bo przecież co innego mieli tu do roboty? Voodoo zgarnął zamówione przez Naeema butelki i swoją szklankę i tak samo ruszył na dół. Dla nich najważniejsze było to, że piętro niżej też był bar. To znaczyło, że będą mieli przy czym usiąść.
Do Huntera podbiegła ciemnoskóra kobieta z dredami i objęła go, a on uniósł na nią zbolałe spojrzenie i zaczął żalić się jej, jak straszne praktyki stosuje Ovesen. Ta poza powtarzaniem "wiem, wiem, wiem" nie powiedziała zbyt wiele, ale pomogła mu podnieść się zza stołu i zabrała go gdzieś tam, gdzie siedziała reszta jego zespołu, rzucając przepraszające spojrzenie w stronę grupy, której go odebrała. Faktycznie, było trzeba całkiem sporo, by Johnny się odczepił. Pozostało mieć nadzieję, że nie wróci.
Ruszyli między stolikami w stronę schodów, które sprowadziły ich na dół. Już od momentu wejścia na pierwsze stopnie do ich uszu docierała głośna, pulsująca muzyka, taka, jaką prędzej dało się usłyszeć w Zaświatach, niż na weselu. Na kolejnych stopniach stali goście, pogrążeni w rozmowie, albo w innych równie absorbujących czynnościach. Niższe piętro było utrzymane w odcieni czerwieni, takiej samej, jak korytarz przy dokach. Pojedyncze błyski stroboskopów rozświetlały wszystko białym światłem, na ułamki sekund ujawniając właściwą kolorystykę towarzystwa. Ale generalnie wszystko - ludzie, asari, turianie, bar, szkło, alkohole - wszystko było krwistoczerwone. Naeem pierwszy znalazł bar i ruszył w jego stronę, zajmując jeden z sześciu wolnych stołków. Obok, oczywiście, usiadł Deuce, a po jego drugiej stronie Sykes. Oni się mieli czym zająć. Gdyby Hawk chciał im towarzyszyć, były jeszcze wolne miejsca.
- Ja idę tam - Ryana wskazała sam środek parkietu, gdzie było już tak ciasno, że trudno było wyobrazić sobie wbicie się w ten tłum. - Ktoś idzie ze mną?
- Ja za chwilę - odparła Vinnet, zajęta rozglądaniem się po pomieszczeniu klubowym.
Wyglądało, jakby ktoś cały zamtuz wypuścił właśnie tutaj. Dziwki Ovesena plątały się między ludźmi, zaczepiając ich, czasem werbalnie, a czasem po prostu znajdując się obok i kusząc samym swoim wyglądem. Były różne - ludzkie kobiety, asari, w zasięgu wzroku Hawk znalazła się nawet jedna turianka, co samo w sobie było dość wyjątkowe. Nietrudno było je odróżnić od reszty, nawet jeśli były względnie ubrane. Wszystkie miały na ramieniu wypalony ten sam symbol - Φ - który widzieli wcześniej na butelkach od szampana. Należały do tej stacji, należały do Svena.
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2744
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Próg Walhalli > Micah] Trouge

1 wrz 2016, o 13:09

Przypomniała sobie zalaną łzami twarz najstarszej kobiety, która wyglądała jak dla niej na jeszcze dojrzalszą niż Ovesen. Oczywiście było to pewnie złudne, bo mężczyzna nie mógł być młody, jakkolwiek by na takiego nie wyglądał. Jasne włosy o tym nie świadczyły - to ilość osiągnięć, która była dość imponująca jeśli odjęłoby się od tego moralne pobudki.
- Zastanawiam się, czy gdyby zabiła pannę młodą, pozwoliłby jej zostac - zamyśliła się, wpatrując w jeden, losowy punkt w przestrzeni naprzeciwko niej. - Nic z tym nie robił. Może kręci go to, co jest zdolne do rozszarpania drugiej osoby.
Westchnęła głośno, widząc oczami wyobraźni chwilę rzucenia się z nożem na drugą kobietę. Walka była dzika ale dość nieporadna. Mało skuteczna. Dobrze, że skończyła się szybko, bo nie oglądało się jej przyjemnie. Może dlatego, że były to ubrane w ładne sukienki kobiety. Ciekawe, czy gdyby jedna zabiła drugą, to wszystko przerodziłoby się w jakieś chore eliminacje, których zalążek rozegrał się na scenie.
Pytanie która z kobiet żyjących na Trouge zabiłaby i ryzykowała własnym życiem tylko po to, by stanąć u boku największego na tej stacji psychola. Pewnie sporo, co było dość smutne.
Parkiet i bary, oczywiście, że każdy z jej załogi chciał zejść niżej. Komu zależało na ciepłym posiłku kiedy ich ciała nie posmakowały jeszcze w brudnych, a zarazem udających eleganckie rytmach Trouge? Wstała z oporem, bo jej zmiana miejsca była w końcu obojętna, więc nie musiała nigdzie się śpieszyć.
Ucieszyła się tylko widząc to, jak Hunter nie może się pozbierać. Pewnie w niewielu miejscach jak to zdarzyło mu się grać. Może przestanie gwiazdorzyć gdy dotrze do niego, że na tej stacji nawet kobiety potrafią odgryzać sobie wargi i mordować się nawzajem. Wątpliwe, ale mogła mieć taką nadzieję i trzymać się jej najmocniej jak się dało.
Zeszła z pozostałymi na dół, dla odmiany jednak biorą zamówioną przez siebie butelkę oraz szklankę, z której upiła kilka łyków w drodze. Nie chodziło nawet o kwestię zapłaty, ale dobrze było mieć ze sobą alkohol, z którego nie spuszczało się wcześniej oka, a leżał też w otoczeniu osób, które nie pozwoliłyby na wsypanie jej czegoś do środka.
- Dużo dziwek - westchnęła, gdy tylko dostrzegła ludzi przewijających się przez krwistoczerwone pomieszczenie.
Ignorowała parkiet jak i zachętę Telvos, nie będąc w nastroju na świętowanie. Co prawda widok umierającej kobiety nie miał zepsuć jej humoru na resztę wieczoru, ale nie sprawił, że nagle miała ochotę na taniec. Ruszyła więc za Deucem, który z kolei wyhaczył Rhamę i znaleziony przez niego bar. Opadła na jedno z wolnych miejsc obok pilota, stawiając na stoliku butelkę. Nie miała wiele lepszych rzeczy do roboty niż obserwowanie przebiegu ich popijawy. Na wzięcie sobie jednej z dziewczyn nie miała ochoty, na powrót do apartamentów też nie. Mieli w końcu czekać na młodą parę.
- Ciekawe czy to podarunek dla gości, na ten wieczór - zastanowiła się, obserwując prostytutki. Musiały być na ogół drogie ale teraz? - Wasz zakład byłby wtedy mniej wartościowy.
No chyba, że jej przydzielono dostęp do specjalnych dziwek. Takich, które w sztuce uwodzenia opanowały poziom mistrzowski, jednocześnie doskonale wydobywając z klientów informacje. Chyba nie chciała, by Sykes ją wygrał.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Próg Walhalli > Micah] Trouge

1 wrz 2016, o 17:24

- Znam inne, które miałyby u niego szansę - mruknął Deuce, chwilę później już udając, że wcale nic takiego nie powiedział. Może faktycznie Hawk by się nadawała na jedną z żon, gdyby przełknęła dumę i pozwoliła mu sobą pomiatać. Gdyby nie widziała nic złego w dzieleniu się swoim małżonkiem z dziewiątką innych kobiet i gdyby była jakieś piętnaście lat młodsza. No i gdyby Ovesen uznał, że jest równie klasycznie piękna, co reszta jego żon. Może wolał wątłe, urocze dziewczyny, a nie takie, które wyglądały jak bogini wojny. Naeem uśmiechnął się do niej lekko znad swojej szklanki. Jego myśli musiały pójść tym samym torem.
Ryanie nie przeszkadzało, że przed chwilą na scenie zmarła kobieta, w sposób dość nietypowy. Nie była na tyle blisko Svena, by się tym przejmować, a impreza wyglądała na naprawdę dopracowaną w każdym szczególe. Open bar w rzeczywistości był open, umożliwiając każdemu dostęp do nieograniczonej ilości alkoholu, pod warunkiem, że nie przeszkadzała mu jego jakość - za te lepsze trzeba było jednak zapłacić. Kto wie, może Rhama, Deuce i Voodoo przerzucą się później na darmową wódkę. Blondyn zaczął już mówić wolniej, alkohol miał na niego większy wpływ niż na pozostałych dwóch. Technik tego chyba w ogóle nie zauważył, za to w spojrzeniu Naeema było widać szczere rozbawienie. Chyba rozluźnił się nieco. To musiało być dla niego miłe, rozmawiać dla odmiany z kimś innym, niż Hawk i pokładowy lekarz.
- Może i dziwki są darmowe, ale sama dziwka z tobą nigdzie nie pójdzie, jeśli jej do tego nie przekonasz - odparł Sykes głosem znawcy. - Co prawda wystarczy takiej kupić drinka, ale ceny tych drinków to od pięciu do stu tysięcy kredytów. I uwierz mi, na te za pięć nawet ja bym nie spojrzał.
Roześmiał się gardłowo i odpalił wyciągniętego z kieszeni papierosa. Brakowało mu brody, z nią wyglądał znacznie lepiej. Teraz przypominał stereotypowego najemnika, mordującego co popadnie w zamian za flaszkę wódki. Poparzenia nadawały mu charakteru, choć wcale nie tego dobrego.
- Ale ta, którą przygotowali dla pani kapitan, to pewnie jakiś wyjebany w kosmos luksus - stwierdził, wydmuchując dym w stronę Rhamy. Ten nawet nie drgnął, kręcił tylko szklanką, przyglądając się tańczącym w zamyśleniu. W końcu jego wzrok padł na Veronique, która wciągnęła na parkiet Nephietta i w tej chwili oboje wydawali się nie pamiętać o tym, co wydarzyło się przed chwilą na głównej scenie. Najwyraźniej wyczuła jego spojrzenie i odwzajemniła je, uśmiechając się znacząco, więc Naeem westchnął i odwrócił się z powrotem bokiem do baru.
- Gdzie jest Red? - spytał, rozglądając się za Stadtfordem. Najwyraźniej już znalazł sobie lepsze zajęcie, niż siedzenie z resztą załogi, albo na szczycie schodów ze zniecierpliwieniem czekał na Leah. - Moglibyście porozmawiać nad plusami i minusami posiadania mniej lub bardziej wykwalifikowanej dziwki.
Uzupełnili szklanki, do połowy opróżniając drugą butelkę whisky. Szło im całkiem szybko, ale z drugiej strony na co mieli czekać? Rhama wciąż jeszcze wyglądał na całkowicie trzeźwego, zeszłej nocy musiał wypić dwie takie butelki sam, by jakkolwiek wpłynęło to na jego stan. Hawk sama nie zdążyła wypić wiele, ale zaczynało jej już szumieć w głowie. Docierające do niej dźwięki były ostrzejsze, a kolory jaskrawsze. Wyglądało na to, że szampan nie był jedynie szampanem, Rhama mówił o tym, że dosypują do alkoholi wszelkiego rodzaju świństwa. Cokolwiek w takim razie przypadkiem wzięła Hawk, teraz dało jej to znacznie więcej energii i lekko poprawiło percepcję. Gdyby wypiła całą butelkę tego przeznaczonego do toastów alkoholu, teraz pewnie roznosiłaby klub.
Młoda asari, o czerwonych tatuażach na skroniach i dopasowanej pod kolor sukience, oparła się o bar obok Mouse'a i uśmiechnęła się do niego drapieżnie. Chłopak również odpowiedział uśmiechem i wdał się w rozmowę, szybko się w nią angażując. Nietrudno było tu znaleźć towarzystwo dla siebie. Hunter też musiał sobie już dorwać kogoś innego, bo nie pojawiał się na dole. A może wciąż dochodził do siebie, we własnym apartamencie i jak tylko przejdzie mu ślubna trauma, wyruszy na ponowne poszukiwania Hawk i jej załogi.
- Wszystko w porządku? - spytał Adams, pochylając się do czerwonowłosej. Musiało być po niej widać wpływ wypitego szampana. W błysku stroboskopu zobaczyła jego granatową, nie czerwoną, koszulę. Zdążył ją już czymś zaplamić. - Chyba z nimi nie wygram - pożalił się, przecierając twarz dłonią. Dość szybko doszedł od tego, że ani z jednym, ani z drugim nie ma szans.
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2744
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Próg Walhalli > Micah] Trouge

1 wrz 2016, o 20:16

Skrzywiła się nieco słysząc odpowiedź Deuce'a ale jej nie skomentowała, bo szczerze wątpiła by była tak zachęcającą opcją dla Ovesena. Prędzej pasowała jej do tej roli Leah. Widok umierającej niewinności w oczach kobiety zmuszonej do obrony na własnym weselu musiał mu się podobać. Krew na drobnym i jasnym ciele.
Przez myśl przeszło jej nawet, że ona raczej nie miałaby problemu z żadną z jego żon. A gdzie w tym jest rozrywka? Szybkie możliwe skręcenie karku drugiej osobie było zbyt gwałtowne a jednocześnie mało krwawe by robić za dobry punkt programu.
Zamrugała nieco zdziwiona, czując pierwsze, znane jej symptomy zażycia środku, który nie był pitą przez nią cały czas whisky. Zerknęła do środka szklanki, jednym uchem słuchając Sykesa gdy wypowiadał się o dziwkach. Dopiero po chwili przypomniała sobie o wypitym szampanie i uśmiechnęła się bez przekonania.
Teraz powinna ruszyć na parkiet i to wyszaleć, ale nie miała ochoty.
- I pewnie wyciągnie z ciebie to, co ona chce wiedzieć gdy już się napierdolisz - westchnęła, zerkając na stan upojenia Tiberiusa. Wcześniej była pewna, że odpadnie, choć teraz ta pewność z niej uleciała. I on, i Rhama mieli mocne głowy. Z tym, że za Naeemem stały filtry, a za Voodoo jego naturalne i jakże przydatne umiejętności.
Rozejrzała się gdy jeden z mężczyzn wspomniał o Redzie. Faktycznie, zniknął dość szybko, ale też większość załogi się rozpierzchła. Latała za dziwkami lub skakała po parkiecie. Niektórzy pewnie zaszyli się na pufkach i szukali większej ilości alkoholu czy narkotyków niż ta, którą dysponowali do teraz.
Narkotyk pobudzał. Lekko, nie rozsadzała jej w końcu energia, ale wystarczył by wyprostowała się i siedziała wyprężona jak struna, ściskając szklankę w dłoni, do której dolała nieco whisky z kupionej przez siebie butelki. Korzystając z nieco innego wrażenia, jakie dawało jej obserwowanie tańczących, zerkała co jakiś czas na Vinnet, szukając w tłumie jej i Telvos, oraz pozostałych członków jej załogi.
- Hm? - mruknęła nieco zamyślona, odrywając spojrzenie od asari o czerwonych tatuażach i przenosząc je na Adamsa. Uśmiechnęła się na sam jego widok, choć sprawiał wrażenie już podpitego. A może to ten szampan. Może ona też tak wyglądała.
- Chyba nie - przyznała i zaśmiała się, przysuwając się nieco bliżej siedzącego obok Adamsa żeby móc go lepiej słyszeć. - Zawsze możesz sobie jakąś dziwkę wyhaczyć tutaj, też nie wyglądają źle - stwierdziła rozbawiona, rozglądając się po krwistym wnętrzu klubu i wychwytując spojrzeniem kobiety oznaczone w jeden, ten sam sposób. - Kupisz jej drinka i może poleci na implanty.
Przypomniała sobie ich rozmowę na ten temat na pokładzie lotniskowca i zamaskowała śmiech przystawioną do ust szklanką, z której upiła kilka małych łyków.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Próg Walhalli > Micah] Trouge

1 wrz 2016, o 21:09

Voodoo wyprostował się i pokręcił głową w ramach protestu na słowa Hawk. Przesunął spojrzeniem po sylwetce najbliższej z mieszkanek zamtuzu. Miała na sobie krótką, dopasowaną, czarną sukienkę, pasującą kolorem do jej sięgających ramion włosów. Na ramieniu, na bardzo jasnej skórze lśniła wypalona blizna o znajomym kształcie. Przesunęła dłonią po udzie jakiejś asari i przysunęła krwistoczerwone usta do jej policzka, mówiąc coś do niej cicho.
- Właśnie dlatego z dziwkami się nie rozmawia - stwierdził Sykes, ze stuknięciem odstawiając szklankę na bar. - Nie do tego służą.
Naeem parsknął krótko śmiechem w odpowiedzi na te mądrości życiowe i zaraz za technikiem dopił zawartość swojej szklanki do końca. Naprawdę szybko im szło. Stuknął łokciem Adamsa, poganiając go, bo przecież nie mógł się obijać - mieli pić równo. Pilot westchnął i opróżnił szkło, by zaraz zamrugać niepewnie.
- Ta whisky jest jakaś dziwna - stwierdził cicho, najwyraźniej też zaczynając właśnie odczuwać efekt spożycia szampana, tylko w przeciwieństwie do Hawk nie połączył jednego z drugim. Potrząsnął głową i błysnął zębami, gdy czerwonowłosa wspomniała implant.
- Tak sądzisz? Może tak zrobię - rozejrzał się. - A może znajdę sobie normalną kobietę w okolicy, taką która nie rozkłada nóg za kredyty. Te tutejsze lecą na to, na co chcesz żeby leciały. Nawet na ten krzywy ryj polecą, jak się im kupi odpowiednio drogiego drinka - skinął głową w stronę Sykesa, który wydał z siebie oburzone mruknięcie, ale nie powiedział nic więcej, bo usta miał zajęte papierosem.
Po schodach lekko zbiegła znajoma sylwetka w jasnej szacie i zatrzymała się na moment, rozglądając się za grupą, której przewodnikiem miała być. Na szczęście nie odeszli zbyt daleko, nie weszli wgłąb klubu, tak jak większość gości, tylko zajęli wygodne miejsca przy jednym z dwóch wyjść. Pomieszczenie było symetryczne, przy drugich schodach był umieszczony podobny bar, a na obu bocznych ścianach znajdowały się wejścia do prywatnych lóż. W jednej z nich zapewne Ovesen będzie przyjmował swoich gości, jak tylko skończy konsumować związek, albo zmywać z Julii krew poprzedniej żony, albo jedno i drugie, w dowolnej kolejności.
- Zaniosłam podarunek - Leah podeszła do Hawk i stanęła obok, z dłońmi splecionymi tym razem za plecami. Rozejrzała się, jakby kogoś szukała. Dość oczywiste było, kogo jej w tym towarzystwie brakowało. Red rozpłynął się w powietrzu, więc póki co miała chwilę spokoju. - Czy mogę w czymś jeszcze pomóc, pani Hawkins? Nie chcę przeszkadzać w miłym spędzaniu wieczoru. Państwo młodzi pojawią się za jakiś czas tam - wskazała największą lożę po lewej stronie, zasłoniętą ciężką kotarą. - Proszę tam po prostu przejść w wolnej chwili. Na pewno będą pani oczekiwać, a gdyby ktoś w środku już był, to ochrona poinformuje.
Miała rozszerzone źrenice, a jej skóra przestała być pokryta gęsią skórką. Inna sprawa, że tutaj, w klubie, było znacznie cieplej. Ryana musiała być zadowolona z faktu, że jej elegancki kombinezon miał odkryte plecy, zwłaszcza teraz, gdy szalała na parkiecie. Odnajdowała się tam całkiem dobrze, tak samo jak chwilę później Mouse ze swoją nowo poznaną asari. Była magnetyczna, nie pozwalała mu oderwać od siebie wzroku i o dziwo nie była jedną z dziwek. Naeem ściągnął z siebie marynarkę i położył ją na blacie, przeciągając się.
Po raz kolejny uzupełnili szklanki i odwrócili się w stronę parkietu, zgodnie przyglądając się tańczącym. Hawk musiał ominąć fragment ich rozmowy, który wyjaśniałby nagłe zainteresowanie tłumem.
- Nie tańczyłem jeszcze z nową nogą - stwierdził Deuce niewyraźnie. Nie wydawał się jednak ku temu chętny.
- Ja nie tańczyłem wcale - odparł Naeem, wzruszając ramionami. - Gdybym tam wszedł, ktoś mógłby zginąć.
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2744
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Próg Walhalli > Micah] Trouge

1 wrz 2016, o 21:50

Skinęła głową, zgadzając się ze stwierdzeniem Tiberiusa, jakkolwiek brutalne by ono nie było. Dziwki na ogół więcej zarabiały na tajemnicach wyszeptanych w chwili upojenia niż samym sprawianiu radości. Zdarzały się oczywiście takie o prawym sercu, zajmujące się tym fachem tylko po to by móc jakoś przeżyć, ale to zjawisko było zbyt rzadkie by miała o nim pamiętać w takich chwilach.
- To szampan - rozwiała wątpliwości Adamsa, o ile jakieś miał, a nie po prostu zrzucił winę na whisky i pogodził się z faktem. - Dosypali czegoś do wszystkich. Aż nie chce się siedzieć na kanapie.
Uśmiechnęła się do własnych myśli. Nie tańczyła długo, zresztą rzadko kiedy to robiła, szczególnie gdy była w Przymierzu. Teraz nie chciało jej się siedzieć na miejscu ale jednocześnie nie chciała iść na parkiet. Nie potrafiła się zdecydować.
- Nawet Mouse sobie już jakąś znalazł - skinęła głową w kierunku parkietu, pokazując mu tańczącego razem z partnerką technika. - I to nie dziwkę.
Jej uwagę od tańczących odwróciła nadbiegająca Leah. Nie miała ze sobą Reda, co sprawiało, że Hawkins zaczęły nawiedzać niepokojące myśli. Owszem, cała załoga rozbiegła się dookoła. Pewnie, że Stadtford pewnie będzie bał się coś opierdolić teraz, kiedy już jego sytuacja była nieciekawa. Wciąż wolałaby mieć go na oku.
- Dzięki - wyrzuciła beznamiętnie, a może to głośna muzyka wyzbyła się emocji w jej głosie. - Znajdź Reda, jak możesz.
Nie planowała trzymać niewolnicy z dala od Rudego tylko dlatego, że miał na nią ochotę, a ona niekoniecznie chciała mu się poddawać. Skoro miała być na ich usługi, równie dobrze mogła poprosić ją o tego typu przysługę. Nie będzie pozbawiać własnych załogantów przyjemności z tańca czy picia i dowie się, co robi Red. Same plusy.
Podążyła za wzrokiem mężczyzn w stronę tańczących, spoglądając na parkiet dość obojętnie. Nie potrafiła wybitnie tańczyć i nie czuła się na tyle pijana by tym się nie przejmować. Mimo wszystko miała ochotę zabrać tam Johna, tylko dlatego, że znów poczuła się źle gdy wspomniał o tym, że nie tańczył jeszcze z tą nogą.
- Jak, nigdy? - zaśmiała się, gdy Naeem odwrócił jej uwagę od Deuce'a. - Ja umiem tylko wolne, pewnie też kogoś zabiję jeśli tam wejdę.
Ta muzyka była szybka, energiczna, klubowa. Westchnęła głośno, dolewając sobie alkoholu do whisky. Czuła wciąż wpływ narkotyku, ale nie alkoholu. Mimo wszystko nie planowała przyspieszać z piciem, nie w takim miejscu, któremu nie ufała.
- Na szczęście wy nawalicie się zanim dotrzecie na parkiet - dodała, wprowadzając pozytywny akcent do rozmowy o tańcu. Zerknęła na stan ich butelki, drugiej już. - Jak tam, Sykes?
Deuce już odpadł, była tego pewna. Naeem wyglądał względnie normalnie, choć Tiberius również. Zanudzi się na śmierć czekając, aż któryś wreszcie się nachleje.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Próg Walhalli > Micah] Trouge

2 wrz 2016, o 14:36

Na pewno właśnie o to chodziło, szampan miał sprawić, że ludzie będą bawić się na weselu tak, jak od nich oczekiwano. Deuce pokiwał głową ze zrozumieniem, bo faktycznie dotarło do niego, że to nie whisky zaczęła na niego dziwnie działać. Potrząsnął głową.
- Nieźle, szkoda tylko że nie wiedziałem wcześniej - mruknął i odwrócił się z powrotem do parkietu. Nawet jeśli mu się chciało iść i sprawdzić, czy nadal potrafi tańczyć, nie był za bardzo w stanie. Chyba że miałby towarzystwo, które by pilnowało, żeby nie stracił pionu, ale to towarzystwo raczej nie bawiłoby się przy tym zbyt dobrze. Oparł się plecami o bar.
- Ta, mi się ona nie podoba - stwierdził Voodoo, gdy Hawk wskazała młodą asari. - Jest jakaś dziwna. Z jednej strony brałbym, z drugiej strony bałbym się, że przy okazji odgryzie mi twarz, jak ta dzisiejsza panna młoda.
Asari poruszała się zmysłowo i działała na Mouse'a magnetycznie, nawet jeśli jeszcze nie do końca sam zdawał sobie z tego sprawę. Nie odsuwał się od niej ani na krok, choć zerknął raz w stronę swojego drinka, który teraz stał samotnie na kontuarze gdzieś za Sykesem. Na pewno nie chciał od razu rzucać się w jej ramiona, ale trudno było mu się jej oprzeć. Z drugiej strony miał jeszcze sporo czasu, dopiero zeszli na dół, mógł spędzić chociaż godzinę, czy dwie w towarzystwie swojej załogi. Tak z przyzwoitości.
Leah skinęła głową i westchnęła. Hawk nie mogła tego usłyszeć przez głośną muzykę, ale zauważenie unoszącej się w głębokim wdechu klatki piersiowej nie było trudne. Mogła go mieć dość, a teraz jeszcze czerwonowłosa jak na złość posyłała ją w poszukiwaniu jej nieproszonego partnera na tym weselu. Może byłaby szczęśliwsza, gdyby nikt z załogi się nią nie zainteresował, albo gdyby zrobił to ktoś inny, ale nie powiedziała tego na głos. Może też westchnęła tylko dlatego, że skoro Red nie trzymał się jej, to mógł być absolutnie wszędzie. W końcu ruszyła z powrotem w stronę schodów, dochodząc do wniosku, że skoro Hawk nie widziała go na piętrze klubowym, to musi znajdować się na innym.
Naeem pokręcił głową, nie wyjaśniając nic więcej, ale uśmiechnął się lekko. Nie chciał opowiadać o sobie, nie w towarzystwie pozostałych. Tamci nie wiedzieli, że przez większą część swojego życia nie mógł chodzić. Trudno żeby przez ostatnie lata nauczył się tańczyć, skoro zamiast tego uczył się jak ustać na nogach. Obserwowanie parkietu mogło być całkiem przyjemną rozrywką, ale musiałby wyglądać jak ostatni idiota, gdyby spróbował na niego wejść.
- Ja jednak potrzebuję przerwy - niewyraźnie przyznał Adams. - Od picia. Jak wy jeszcze ledwo cokolwiek czujecie, to nie zamierzam najebać się i leżeć jak laweta przez resztę nocy tylko po to, żeby coś udowodnić. Ale szacun, ładnie. Wiesz co, Voodoo, może w końcu znalazłeś kogoś kto się nadaje do picia z tobą.
- Gówno a nie się nadaje, zaraz powie to samo co ty, popatrz tylko na niego - skinął głową w stronę Naeema, a ten uniósł brwi. Po nim nie było widać absolutnie niczego, choć Sykes zaczął już mówić znacznie głośniej, niż normalnie. Technik roześmiał się i pochylił w stronę terminalu, na którym zamówił butelkę weselnej wódki. - Gówno dostanie, a nie moją dziwkę. Znaczy, dziwkę pani kapitan. Jak tam? No normalnie. Tylko gorąco tu jakoś.
Skupił się na wybieraniu alkoholu, bo najwyraźniej nie wszystko było takie samo, a Adams pochylił się do przodu, opierając się łokciami na kolanach i przyglądając się Veronique. Naeem wykorzystał odwróconą uwagę swoich towarzyszy od picia, by przenieść wzrok na Hawk. Całkiem nieźle mu wychodziło powstrzymywanie się do tej pory, ale nawet jeśli nie było tego po nim jeszcze widać, to przecież uprzedzał, że alkohol pozbawiał go hamulców. Póki co tylko przesunął spojrzeniem po jej siedzącej sylwetce, uśmiechając się lekko. Nieczęsto ktokolwiek miał okazję podziwiać Hawk w dopasowanej sukience. Zatrzymał wzrok gdzieś na wysokości jej łydki, oceniając nogę, która zupełnie inaczej wyglądała na wysokim obcasie. Potem jednak Sykes odwrócił się od terminalu, więc i Rhama wrócił do obserwowania parkietu, jakby nigdy nic.
- Hej, Hawk - Deuce wyprostował się. - Chcesz iść to sprawdzić? Ile osób zginie jak my tam wejdziemy? - uśmiechnął się szeroko i zeskoczył ze stołka, po czym pochylił się w głębokim ukłonie, wyciągając dłoń w jej stronę. To była wymagająca pozycja, więc jednak po namyśle trochę się wyprostował. - I tak nie masz nic lepszego do roboty. Spróbuję cię nie podeptać.
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2744
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Próg Walhalli > Micah] Trouge

2 wrz 2016, o 18:45

Parsknęła śmiechem, spoglądając na asari jeszcze raz po słowach Sykesa. Teraz widziała ją w innym świetle, a przed oczami miała jej obraz odgryzającej Mouse'owi wargę. Aż się wzdrygnęła.
- Młody sobie poradzi - odpowiedziała tylko, siląc się na optymizm by rozwiać własne wątpliwości. - Lepiej niż ty gdybyś próbował, Sykes.
Uśmiechnęła się szelmowsko, unosząc szklankę do ust i upijając łyka, zerkając znowu na asari. Wydawała się wprowadzać chłopaka w trans, zresztą nic dziwnego. Pytanie tylko co takiego ona w nim widziała. Wyglądała na osobę, która zainteresuje się nieco innym typem człowieka niż chyba najmniejszy w barach z całej załogi Wraitha, młodszy o dwieście lat technik. Choć w sumie wiek nie mógł być dla niej przeszkodą. Czy dwieście lat mniej, czy dwieście dwadzieścia - dla asari żadna różnica.
Westchnęła bezgłośnie, nieco do widoku parkietu, nieco do myśli odnośnie Naeema. Pewnie, mogłaby się domyślić, że chodziło o to, że jakiś czas temu nie myślał o chodzeniu, a co dopiero o tańcu. Ale mówił, że miał znajomych na pancerniku. Nawet całą grupkę. Skoro zdarzyło mu się śpiewać w innych obecności i pewnie również pić, skąd miałaby uznać, że jednak tańca nigdy nie próbował?
Zmieniła więc tylko temat, bo i tak nie był on takim, który chciałby kontynuować w tym towarzystwie. Sam fakt, że nie przerzucali się kurwami dawał Hawkins nadzieję, o której nawet nie śniła po zobaczeniu Kiryła i Naeema w mesie. A teraz proszę. Alkohol załatwiał sprawę, tak jak fakt, że Rhama był godnym przeciwnikiem dla Voodoo.
- Gorąco jakoś - przytaknęła gorliwie, lecz nie wytrzymała i zaśmiała się, widząc w świetle stroboskopów, że to Sykes wydawał się nieco zaczerwieniony - od ciepła i alkoholu. Naeem na pierwszy rzut oka, dla wszystkich pozostałych, wyglądał niemal tak samo jak przed rozpoczęciem picia. Ale ona widziała różnicę. NIe w wygiętych w uśmiechu ustach czy zaciskających się wokół szklanki palcach, ale w błękitnym spojrzeniu, które na sobie czuła.
Odwzajemniła ten wzrok, choć ona nie przesuwała własnym po jego sylwetce, a jedynie patrzyła jak ekspresja na jego twarzy się zmienia.
Miała wielką ochotę przesiąść się koło niego i obserwować jak reaguje, coraz bardziej wstawiony.
Jej uwagę od Naeema odwrócił Deuce, nie Sykes, który wreszcie wybrał wódkę. Wzdrygnęła się zaskoczona, z początku nie wiedząc o co mu chodzi. Słysząc ile osób zginie jak tam wejdziemy?. Zerknęła na lożę, w której pojawić miał się Ovesen, sekundę później na powrót się rozluźniając.
Gdy pochylił się, skorzystała z okazji i zerknęła na Naeema. Wiedziała, że zabranie jego do tańca byłoby podejrzane i nie bez powodu udaje, że jest mu całkowicie obojętna. A jednak irracjonalna myśl, że w sumie ma mu to trochę za złe, nie opuszczała jej głowy. Głównie przez nią uniosła szklankę i dopiła jej zawartość, odstawiając naczynie z hukiem na bar.
- Pewnie sporo - zaśmiała się, schodząc ze stołka i stając obok, rozprostowując sukienkę. Zerknęła na torebkę i bez chwili namysłu podrzuciła ją na blat pomiędzy dwójką rywalizujących w pojedynku na picie mężczyzn. - Przypilnujcie, skoro i tak nie macie nic lepszego do roboty.
Uśmiechnęła się, celowo cytując Deuce'a i jego argument za pójściem na parkiet. Ujęła ostentacyjnie jego rękę, skoro równie teatralnie jej ją podał.
- Prowadź.
Ruszyła w stronę parkietu zaraz za nim, starając się nie myśleć o tym jak bardzo już tego żałuje. Pocieszało ją to, że w takim względnym tłoku wystarczyło wczuć się w muzykę i nic poza tym. W zasadzie w chwili, w której znalazła się już na miejscu, kompletnie przestało jej to przeszkadzać.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Próg Walhalli > Micah] Trouge

3 wrz 2016, o 10:24

Rhama skinął głową, z kamienną twarzą obserwując, jak Hawk chwyta dłoń Adamsa i razem z nim rusza w stronę parkietu. Być może miał gdzieś w głowie argument przemawiający za tym, by udawać, że jest mu całkowicie obojętna. Nie chciał skończyć tak, jak Hunter, który postanowił objąć nieznajomą, a potem cierpieć z wykręconą ręką. Nie to, żeby miał jej na to pozwolić, ale reakcja kobiety mogła być w sumie podobna.
Przesunął tylko torebkę nieco w bok, by nie wybrudzić jej rozlaną na stole whisky i odprowadził ją spojrzeniem, pewnie teraz żałując, że nie potrafi tańczyć. Mógł lubić śpiewać też wcześniej, przed operacją, po niej pewnie spędził sporo czasu na rehabilitacji i kto wie, czy właśnie nie w towarzystwie tych znajomych, o których wspominał. A potem, na pancerniku, raczej nie mieli okazji na sprawdzanie czyichkolwiek umiejętności na parkiecie. Rozrywki musiały ograniczać się do picia i grania w karty w mesie, bo co innego można było robić na takim okręcie?
- Co zamówiłeś? - spytał Sykesa, wzdychając ciężko i to było ostatnie, co Hawk usłyszała, zanim Deuce wciągnął ją w tłum na parkiecie.
W chwili obecnej pilot był dość specyficznym typem tancerza. Gdzieś pomiędzy jego chaotycznymi ruchami było widać, że zazwyczaj radzi sobie na parkiecie całkiem nieźle, ale alkohol, który wypił zdecydowanie zbyt szybko, sprawiał że brakowało mu trochę koordynacji. Ale za to bawił się świetnie. Przyciągnął Hawk do siebie i obrócił ją w miejscu, a potem roześmiał się i pozwolił jej tańczyć samej - chyba zdawał sobie sprawę z tego, że nie był szczególnie doskonałym tancerzem w tym momencie.
- Strasznie jesteś wysoka w tych butach - stwierdził, spoglądając w dół. Ledwo go usłyszała, przez huk muzyki.
Ktoś objął ją w pasie i chciał obrócić do siebie, więc Deuce rzucił się na ratunek, wyciągając ją z obcych, chyba turiańskich ramion i więcej już jej jednak nie wypuszczał, choć nie można mu było zarzucić jakiejś pijackiej natarczywości. Była dla niego w końcu nie tylko panią kapitan, ale i przyjaciółką, nie próbował zmieniać tego teraz, na parkiecie. Jego towarzystwo pozwalało się rozluźnić, wygłupiał się i prowadził Hawk w sposób, który staranował kilka osób, ale wydawał się z siebie całkiem zadowolony.
Nie weszli jednak na sam środek parkietu, trzymali się z brzegu, bo tam tłok był znacznie mniejszy. Stamtąd też Hawkins mogła obserwować co działo się przy barze, mogła czuć na sobie spojrzenie, jakim pożerał ją Naeem i zwrócić uwagę na fakt, że na schodach pojawiła się Leah ze Stadtfordem. Obejmował ją teraz, a ona śmiała się z czegoś, co mówił i wydawało się, że robiła to całkiem szczerze. Co ciekawe, chwilę później zauważyła też schodzącego do klubu Huntera, w towarzystwie kobiety w dredach, która zabrała go od ich stołu wcześniej. Mówiła coś, w dłoni trzymając butelkę szampana, zabraną ze stołu piętro wyżej, a muzyk wydawał się dość mocno tym zaabsorbowany. Przynajmniej nie zauważył Hawk, zwłaszcza, że za moment podbiegła do niego grupka osób, a on rozciągnął usta w swoim filmowym uśmiechu i zajął się fanami.
Po dość długim czasie Deuce złapał czerwonowłosą za rękę i sprowadził ją z parkietu, zbyt zmęczony już i zbyt pijany, by tańczyć dalej. Po powrocie do baru sięgnął od razu do swojej szklanki i wziął dużego łyka, by nawilżyć zaschnięte gardło.
- I co? Jakbym się przez nich nie nawalił, to byłbym mistrzem parkietu - stwierdził, unosząc brwi. - I nikt nie zginął.
- No niewiele brakowało - stwierdził Voodoo i roześmiał się chrapliwie. Był już całkiem czerwony. Na blacie przed nimi stała do połowy opróżniona butelka i dwa puste kieliszki, co znaczyło że musieli z Adamsem spędzić na parkiecie co najmniej dwadzieścia minut.
Leah podeszła do Hawk, uśmiechając się lekko.
- Znalazłam go. Czy w czymś jeszcze mogę pomóc? - zerknęła w stronę loży. - Pan Ovesen i Julia powinni się tam pojawić za moment, wiem, że są już w drodze. Proszę się nie krępować i iść, jak tylko będzie pani miała ochotę. Może sobie pani wziąć kogoś... do towarzystwa - przesunęła pełnym zwątpienia spojrzeniem po załogantach siedzących przy barze. Żaden z nich nie wyglądał obiecująco, poza Naeemem, który wciąż stabilną ręką uzupełniał właśnie kieliszki. Zamrugał tylko mocniej, raz, czy dwa razy. Leah znów westchnęła. - Albo i nie, to zależy od pani.
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2744
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Próg Walhalli > Micah] Trouge

3 wrz 2016, o 23:02

Może pomyślałaby o tym, żeby Naeema wziąć ze sobą mimo wszystko i pokazać, jak rusza się na parkiecie - albo choćby podryguje. Ale nie dość, że wyglądałoby to śmiesznie i dziwnie przy wszystkich pozostałych, tak była pewna, że odmówiłby ze względu na otaczającą ich załogę. Zgodziła się zresztą na towarzystwo Adamsa, które w zupełności jej odpowiadało w danej chwili.
- Są tylko trochę wyższe niż te, które noszę na co dzień - odrzuciła, uśmiechając się niewinnie. Siedem czy sześć a jedenaście centymetrów na linijce nie robiło wielkiej różnicy, ale przy butach już tak, z czego zdawała sobie sprawę. Dobrze, że nie była wciąż od niego wyższa, choć niewiele brakowało.
Taniec dobrze jej robił. Na kilka sekund mogła zapomnieć o miejscu, w którym się znajduje - a właściwie bardziej o celu, który przywiódł ją na Trouge. Mężczyzna jej towarzyszący może i był lekko podpity, czego ukryć się nie dało, ale nie było to coś, co w obecnej chwili mogło jej przeszkadzać.
- Tańczysz lepiej niż na tej nadętej imprezie Landy'ego w Vancouer - zauważyła, nagle przypominając sobie, kiedy ostatnio znalazła z Deucem jakiś parkiet. - Kiedy to było?
Westchnęła, choć dobry humor z niej nie ulatywał. Widziała, że Adams momentami bardziej łapał równowagę niż wykonywał jakiś skomplikowany ruch taneczny, ale i tak bawiła się świetnie, a czas jej mijał szybko.
Z parkietu ściągnęło ją nie tyle poczucie obowiązku co zwykłe pragnienie. Przypomniała sobie o swojej butelce whisky i miała nadzieję, że pozostali siedzieli na miejscu i nikt do środka nie zdążył jej niczego wrzucić. Ot, zwykła paranoja, z którą nauczyła się już żyć. To i tak dziwne, że pojawiała się tak rzadko i pozwoliła Hawkins na trochę luzu.
Niemal nie słyszała co odpowiedział Voodoo, zajęta nalewaniem sobie alkoholu i unoszeniem szklanki ponad blat, po wcześniejszej inspekcji - warto było znaleźć własną, a idealnie pustą. Dolała whisky i upiła łyka z wnętrza naczynia, opierając się pokusie wypicia więcej za jednym razem. Nie chciała skończyć jak Deuce czy Sykes, kiedy jeszcze nie widziała nawet Ovesena z bliska.
- Do towarzystwa - powtórzyła po Leah, przenosząc na nią spojrzenie i podążając za jej wzrokiem do loży, nim rozejrzała się po swoim potencjonalnym towarzystwie. - Komuś zależy na spotkaniu uprzejmego gospodarza? - spytała, nie mogąc powstrzymać się od ironii, którą czuć było w następującym zdanie westchnięciu. Odłożyła szklankę na blat, nieco rozżalona przez to, że już się z niej nie napije i napój się zmarnuje. W końcu nie wypije jej zawartości duszkiem ani nie wróci do pozostawionego na barze alkoholu. Brać też nie miała ze sobą po co.
- Przydałaby się wam przerwa, nie, Sykes? - uśmiechnęła się szelmowsko, podchodząc do krzesła, przy którym siedział Naeem i zerkając na drugiego pirata, unosząc przy tym brew. Wyglądał na wstawionego, znacznie bardziej niż Rhama. - Jak tam status mojej dziwki? Gdzie mam ją przekazać? - oparła dłonie o biodra, spoglądając na dwójkę uczestniczącą w zakładzie.
Najchętniej by go przerwała i zabrała ze sobą Naeema, ale skoro tak odnajdywał się teraz w załodze to nie chciała psuć wszystkiego przez podejrzane wyciągnięcie go na spotkanie z Svenem.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Próg Walhalli > Micah] Trouge

4 wrz 2016, o 00:29

Deuce jęknął i przewrócił oczami. Przypomnienie o imprezie z dawnych czasów przywołało jakieś wspomnienia, na pierwszy rzut oka równie zabawne, co kompromitujące.
- Byłem wtedy spięty - odparł niewyraźnie. - I miałem... ee... za ciasny pasek.
Jakby udowadniał, że teraz zarówno z paskiem, jak i stopniem rozluźnienia wszystko jest w porządku, przyciągnął ją do siebie i nieumiejętnie odchylił do tyłu. Ktoś odskoczył, ktoś się roześmiał - a może to był sam Adams. Narkotyk, który Hawk połknęła, działał nieprzerwanie, a tutaj, na parkiecie, wydawał się być trzy razy mocniejszy. Podrygujące obok ciała, pogrążone w krwistoczerwonej poświacie, w przebłyskach tylko nabierające naturalnych kolorów, głośna muzyka i głęboki bas, z tym samym elektronicznym, niepokojącym akcentem, który towarzyszył ślubowi... a może się jej tylko wydawało? Ciężko było się od tego oderwać, Deuce chyba czuł to samo, bo szczerzył się nieprzerwanie, jakby wcale nie w kokpicie odnajdował się najlepiej, ani przy szklance alkoholu, ale właśnie tu i teraz.
W chwili, gdy zasłona oddzielająca największą lożę od reszty klubu rozchyliła się lekko, pierwszy do środka wszedł wysoki, czarnoskóry mężczyzna, głównie dlatego, że akurat znajdował się w okolicy. Przy loży stanęło dwóch uzbrojonych mężczyzn, prawdopodobnie tych samych, którzy byli częścią ochrony pod sceną. Leah skinęła głową w tamtą stronę, w razie gdyby Hawk tego nie zauważyła, więc wszyscy utkwili wzrok w przejściu, wokół którego zrobiło się trochę bardziej pusto.
- Przerwa? Jaka przerwa! - wydarł się Sykes, udowadniając, że jest znacznie bardziej pijany, niż wydawało się na pierwszy rzut oka. Sięgnął po butelkę, ale Rhama odsunął ją od niego, uśmiechając się ze szczerym rozbawieniem.
- To chyba nie jest taki zły pomysł. Wypadałoby, żebyś był w stanie utrzymać się na nogach, jak przyjdzie co do czego. Jak już dostaniesz tę luksusową dziwkę, to nie szkoda by było tego rano nie pamiętać?
Voodoo popatrzył na niego spod zmarszczonych brwi, przez chwilę milcząc. Potem przeniósł wzrok na Hawk i z powrotem na Naeema. W końcu walnął pięścią o blat i sięgnął po papierosa, którego odpalił z niezadowoloną miną. Przez jakiś czas nie odzywał się w ogóle, zaciągając się dymem.
- I tak cię nie przepiję, jesteś jakimś jebanym mutantem - mruknął w końcu. - Ja też mało jadłem dzisiaj.
Rhama roześmiał się.
- Może kiedyś ci się uda - stwierdził i pocieszająco poklepał technika po ramieniu. Voodoo nie wyglądał przy tej okazji, jakby zamierzał mu oderwać rękę, więc albo na chwilę zapomniał o Cerberusie, albo w jego przypadku faktycznie alkohol załatwiał sprawę. Palące, jasne spojrzenie znów wbiło się w Hawk. - Ja się chętnie przejdę. Intrygujący człowiek.
Vinnet i Ryana zajęły spory, podłużny stolik niedaleko i przywołały ich gestem, gdy tylko na nie spojrzeli. Siedział tam już Mouse, o dziwo bez asari, i Nephiett. Red też chciał tam przejść, ale wyraźnie czekał na concierge. Dopiero kiedy Naeem zeskoczył ze stołka i ruszył w stronę loży Ovesena, pozostali poszli dołączyć do reszty załogi.
- Jestem trochę wstawiony - przyznał Rhama, przeciskając się przez tłum. Parsknął śmiechem i odwrócił się do Hawk, w okolicy wejścia do loży zwalniając nieco. Wyciągnął rękę i położył ją na jej talii, gdy pozwalał jej przejść przodem. Dotyk był czuły, dłuższy niż powinien, gdy Naeem mierzył ją wzrokiem. - Więc nie będę się odzywał. Zostaw problemy na jutro.
Łatwo było uznać to za dobrą radę, gdy czuła narkotyk krążący w jej żyłach. Wystarczył jeden kieliszek szampana, by zapomnieć o tym, że miała tu coś do zrobienia. Ale może faktycznie warto było przynajmniej w tę jedną noc pozwolić sobie na oderwanie od rzeczywistości, którego tak długo nie miała?
Ovesen i jego nowa małżonka siedzieli na dużej kanapie na wprost wejścia. Hawk i Rhama musieli poczekać moment, zanim weszli do środka, ale nikt nie zastąpił im drogi, gdy postanowili złożyć życzenia zaraz po mruczącym coś pod nosem volusie. Julia miała na sobie teraz inną białą suknię, czystą i znacznie mniej efektowną, ale wciąż wyglądała pięknie. Długie blond włosy przeciągnęła na jedno ramię, bezmyślnie obracając w dłoni miskę z owocami przypominającymi ziemskie borówki. Sven z kolei przebrał się w klasyczny, granatowy garnitur. Obejmował dziewczynę, w przeciwieństwie do niej witając gości uśmiechem.
- Hawk - odezwał się na widok wkraczającej do loży czerwonowłosej. - Jak miło, że zdecydowałaś się w końcu przylecieć.
Musiała zignorować wcześniej jego zaproszenie, albo zwyczajnie go nie dostać. Może ktoś miał jej to przekazać, ale zapomniał, a może stwierdziła wcześniej, że nie było to warte jej uwagi. Tak czy inaczej znaczyło to, że to nie był pierwszy raz, kiedy proponowano jej odwiedziny Trouge. Naprzeciw pary młodej, tyłem do wejścia, stała równie duża kanapa, jak ta, na której siedzieli oni. Ovesen ruchem dłoni dał im do zrozumienia, żeby nie krępowali się, tylko zajęli na niej miejsca. Rhama póki co był mężczyźnie całkowicie obojętny.
- Smakował ci szampan? - spytał, uśmiechając się szeroko. Miał dziwny głos, dość wysoki, choć wyraźnie przepalony. W jego oczach znów błysnęło to samo, co na scenie: satysfakcja z nutką szaleństwa. Julia wbiła wzrok w Naeema, pewnie przyglądając się implantowi. Nie odzywała się jednak, zupełnie nieprzejęta składaniem czy przyjmowaniem życzeń.
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2744
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Próg Walhalli > Micah] Trouge

4 wrz 2016, o 15:54

Sykes mógł albo zgodzić się na przerwę ukrywając ulgę, albo unieść się dumą. Wybrał to drugie. A mógł przecież wykorzystać tę chwilę na wpakowanie w siebie jedzenia, co pewnie nieco zamaskowałoby skutki wypitego przez niego alkoholu. Musieli przemielić sporą ilość butelek, a biorąc pod uwagę to, że gdy odchodziła na parkiet przerzucali się na wódkę, pewnie to mieszanie odbije się na nich następnego ranka.
- To na pewno przez to - parsknęła śmiechem, gorliwie kiwając głową gdy usprawiedliwił się tym, że pił na półpusty żołądek.
Dobrze było słyszeć, że Naeem z chęcią przejdzie się z nią. Będzie mogła ocenić jak jest wstawiony - na pewno sporo, ale nie aż tak jak reszta jej załogi, która dość szybko wgryzła się w wieczór. Z nich wszystkich pewnie będzie najbardziej pomocny.
Złapała więc za torebkę, zapomniała o szklance i odwróciła się, rozglądając po pomieszczeniu. Zerknęła na ochroniarzy, a potem przeniosła swoją uwagę na sofę, na której siedziała spora część piratów, nawołująca do dołączenia do wspólnej zabawy. Może skusiłaby się gdyby nie to, że czekał Ovesen.
Powoli przedzierała się do loży, czując na swojej talii dłonie mężczyzny gdy przeciskali się przez tłumy. Zwolniła nieco tak, by iść obok niego, a nie przed nim, i zlustrowała spojrzeniem jego całą sylwetkę. Nie wyglądał źle.
- Wygrałeś z Sykesem, gratulacje - odpowiedziała obojętnie, ignorując jego polecenie zostawienia problemów na jutro.
Łatwo było się temu poddać, ale nie musiała mu przytakiwać. Mogła pozwolić sobie na to w głowie, ale nie była w stanie tego zwerbalizować. Wolała o tym nie rozmawiać w ogóle. Żadnych problemów. Ot, wizyta u Ovesena.
Huk muzyki został przytłumiony przez ściany loży gdy tylko zamknęły się za nimi drzwi. Wyprostowała się, ściskając mocniej torebkę widząc Ovesena. Sam mężczyzna skutecznie przypominał jej o tym, dlaczego znalazła się na Trouge i dlaczego nie powinna brać tego za wakacje.
Kiwnęła mu głową, oszczędzając sobie tłumaczeń dlaczego dopiero teraz skusiła się na odwiedziny. Była zbyt wielką realistką, a może sceptyczką, by traktować tę stację jako dobrą miejscówkę na urlop. Tutaj czuła, że musi uważać na siebie dwa razy bardziej niż gdziekolwiek indziej.
Spojrzała na Julię i jej wyraz twarzy, zajmując jednocześnie miejsce na kanapie. Zastanawiała się, czy dziewczyna czuje się zachwycona małżonkiem po odgryzieniu drugiej kobiecie. Może gdyby Hawkins była drobna i niewinna z wyglądu, a w dodatku posiadała jakieś umiejętności w tej dziedzinie, spróbowałaby uwieść Svena tak, by nikt inny nie dostrzegł jej zamiarów. A potem była niezadowolona z tego faktu, że chce ją na żonę. Niestety prawdopodobnie gdyby tak wyglądała, nie znalazłaby się w ogóle na statku pirackim, ale w zupełnie innym miejscu.
- Ciężko znaleźć jedną osobę, której by nie smakował - odpowiedziała, zakładając nogę na nogę. - Podobał wam się prezent? - zagadnęła, rozprostowując tkaninę sukienki na swoim udzie.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Próg Walhalli > Micah] Trouge

4 wrz 2016, o 19:07

Naeem wzruszył ramionami, przyjmując na twarz wyraz absolutnej skromności. Bo przecież to nie był jakiś szczególny wyczyn, kiedy miało się filtry takie, jak on. Ale to nie znaczyło, że zamierzał się do tego przyznać któremukolwiek ze swoich dwóch towarzyszy od picia. Spędzili razem miło czas, jakieś półtorej godziny odkąd otworzyli pierwszą butelkę, nie warto było tego psuć informowaniem ich, że od początku nie mieli szans. Trudno było stwierdzić, czy to był plus, czy minus wszczepu Naeema. Na pewno nie musiał się obawiać, że ktokolwiek go otruje, ale znacznie trudniej było mu osiągnąć przyjemny stan upojenia.
Taki jak teraz. Z całą pewnością wolałby w tej chwili znaleźć się z nią w innym miejscu, niż loża Ovesena, ale przecież była VIPem, a VIP musiał osobiście złożyć życzenia parze młodej. Tego przynajmniej oczekiwał od niej właściciel stacji. Zapewnił apartamenty jej i jej załodze, bez konieczności płacenia za ich wynajem, zapewnił też noc pełną wrażeń i otwarty bar, mogła przynajmniej z nim porozmawiać, prawda?
Rhama usiadł obok niej, ale nie obejmował jej już w talii. Towarzystwo Svena było lekko niepokojące, jego spojrzenie mogło przyprawiać o gęsią skórkę i gdyby albo Hawk, albo Naeem byli inni, zapewne odczuliby to bardziej. Tymczasem mężczyzna po prostu milczał, choć na pewno na chwilę obecną wyleciało mu z głowy wcięcie w talii czerwonowłosej i jej nogi w wysokich butach. Patrzył na Svena, jakby próbował go rozpracować, ale było to zadanie niewykonalne - przynajmniej w tym momencie.
- Wiesz jak jest. Nie każdemu da się dogodzić. Stąd staramy się zawsze osiągnąć możliwie największą różnorodność, zarówno jeśli chodzi o alkohol, jak i o inne... rzeczy - Ovesen przesunął wzrokiem po jej sylwetce. Może nie była klasycznie, delikatnie piękna, jak siedząca naprzeciw Julia, ale przyciągała spojrzenie. Również jego. - Oczywiście, Trouge nie schodzi poniżej pewnej granicy dobrego smaku. Nie dostaniesz tu rynkolu, na przykład.
Granica dobrego smaku obowiązywała w przypadku zaopatrzenia baru, ale przestawała mieć znaczenie, gdy goście zaczynali rzygać po kątach, albo wciągać sobie dziwki na kolana. Sven wydawał się jednak dumny z ogólnego stanu, do jakiego doprowadził swoją niewielką stację.
- Prezent? Julia, podobał ci się prezent?
Blondynka uniosła wzrok z miski owoców na Hawk. Uśmiechnęła się uprzejmie, choć widać było, że to wymuszony uśmiech. Dłoń jej świeżego małżonka powędrowała na jej udo i przesunęła się po nim powoli, ale dziewczyna nie reagowała.
- Bardzo, dziękuję, w imieniu swoim i Svena - skinęła głową, przez chwilę wyraźnie zastanawiając się, który z podarków przyniosła im Hawk. Dopiero wtedy w jej oczach błysnęło coś przypominającego stłamszone zainteresowanie. Mężczyzna za to zmarszczył brwi. - Chętnie dowiedziałabym się, co to takiego, konkretnie. Nigdy jeszcze nie widziałam artefaktu takiego, jak ten. To bardzo ciekawe.
- Niewiele widziałaś, Julio.
- Wiem.
- Nie wypowiadaj się na temat rzeczy, o których nie masz pojęcia.
- Przepraszam - blondynka wróciła do grzebania w misce owoców, całkowicie przez Svena zgaszona.
Ale prezent musiał ją zaintrygować na tyle, że go faktycznie zapamiętała i powiedziała coś poza standardową formułką, ożywiając się na moment. Westchnęła cicho i sięgnęła po kieliszek z alkoholem, pewnie mocniejszym niż szampan. Nie było co się dziwić, że próbowała się rozluźnić w ten sposób, skoro w inny nie mogła. Wyjście za Ovesena musiało mieć inne plusy, niż jego towarzystwo. Tak czy inaczej tutaj się tego nie dowiedzą, nie kiedy pilnował każdego jej słowa.
- Cóż, cieszę się, że mogę cię gościć - powiedział jeszcze Sven, przesuwając spojrzeniem po przybyłej dwójce. - Was.
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2744
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Próg Walhalli > Micah] Trouge

4 wrz 2016, o 20:43

Niewiele rozumiała z tego, co do niej mówił. Wpatrywała się w jego oczy z nieustępliwością, która wydawała się być wzmocniona środkiem zmieszanych środków odurzających. Z tej perspektywy nie była w stanie nawet dostrzec koloru jego tęczówek, ale nie musiała. Widziała w nich złowrogi błysk. Widziała nienaturalne grymasy, które przybierała jego twarz, a które ona dostrzegała choć on pewnie nie zdawał sobie sprawy z tego, że je robił.
Przede wszystkim widziała szaleństwo, które przebijało się przez rzeczowy ton i uprzejme słowa, które równie dobrze mógł sobie wsadzić w dupę.
Skinęła głową dopiero gdy usłyszała podziękowania od Julii. Dziewczyna nie wyglądała na zbyt zainteresowaną gośćmi, pewnie miała przyjąć jeszcze kilku VIPów, gotowych do złożenia mało szczerych życzeń. Dopiero gdy jej małżonek postanowił zamknąć jej usta gdy wydobyło się z nich coś poza dziękuję, Hawkins poczuła rozbawienie. Nie powinna reagować w ten sposób, a jednak kącik jej ust powędrował do góry.
- Był strzeżony przez matkę latających, plujących kwasem potworów w zakopanym na dnie byłego więzienia gnieździe. - odpowiedziała krótko, ignorując fakt, że Sven niekoniecznie chciał, by Julia wdawała się w jakąkolwiek rozmowę. A kiedy Hawkins jej odpowiedziała, automatycznie utworzył się między nimi dialog. - Na zapomnianej przez świat, lodowej planecie. - uściśliła, dla czystego efetu.
Nie odpowiedziała na to co ten artefakt robił, za to zręcznie tego uniknęła. Głównie dlatego, że sama nie znała jego właściwości - tylko to, że musi być coś wart. Dobrze było to podkreślić przez wspomnienie o tym, ile trudów musiało ją kosztować by taki artefakt zrobić.
Obserwowała dziewczynę przez dłuższą chwilę, nim znów jej uwagę przyciągnął Ovesen. Może osoba o takim ego czy pozycji nie lubiła, gdy ktoś wpatrywał się w nią tak bezpośrednio przez dłuższy czas, ale Hawkins to nie powstrzymywało. Oderwała się od kanapy, wstając, gdy uznała, że powoli kończy jej się czas przeznaczony na złożenie życzeń przez VIPa.
- Życzę wam satysfakcjonującego dla obu stron małżeństwa - odezwała się po krótszej chwili, głosem nieco zbyt pozbawionym emocji niż chciała. Uniosła nieco brwi, spoglądając na Julię i ugryzła się w język zanim dodała jak najdłużej. - Oby nigdy nie stało się nudne.
Uśmiechnęła się bez radości, powstrzymując przed całym potokiem słów, który czekał na wypuszczenie z jej ust wraz z całą, nagromadzoną pogardą.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Próg Walhalli > Micah] Trouge

4 wrz 2016, o 21:42

Słysząc wyjaśnienie, które nie do końca było tym, czego się spodziewała, Julia utkwiła zainteresowane spojrzenie z powrotem w Hawk. Było to dla niej fascynujące, czerwonowłosa zdecydowała się na udzielenie efektownej odpowiedzi, która ponownie przyciągnęła uwagę blondynki. Tym razem panna młoda się nie odzywała, posłusznie milczała, ale w jej oczach było coś więcej. Coś, co trudno było przypisać alkoholowi, czy nawet narkotykom, połączenie nadziei i nienawiści - pytanie tylko które z uczuć skierowane było do kogo.
- To świetnie - odparł Ovesen, choć na jego twarzy nie było widać takiego przejęcia, jak na obliczu jego żony. - To bardzo wartościowy prezent. Nie wiem, czy w jakikolwiek sposób będziemy w stanie się odwdzięczyć.
Julia wyciągnęła z miski jeden z owoców i przegryzła go w połowie. Fioletowy sok prysnął na jej białą suknię, ale nie zwróciła na to uwagi - ani ona, ani obejmujący ją mężczyzna. Fakt, że Hawkins się jej przyglądała, w niczym jej nie przeszkadzał. Musiała być przyzwyczajona, w końcu czy tego chciała, czy nie, stała się jedną z głównych gwiazd dzisiejszego wieczoru. Na jej jasnej skórze nie było widać nawet jednego zadrapania, żadnych śladów walki na scenie. Odwzajemniła tylko spojrzenie, intensywnie, jakby chciała coś powiedzieć, ale przecież nie mogła.
- Jeśli będziesz miała ochotę, możesz pojawić się na jutrzejszym obiedzie - zaproponował Sven, uśmiechając się szeroko. - Widziałem, że poznałaś się z Johnem Hunterem. Możecie przyjść razem.
Celowo ignorował Rhamę, który też nie starał się wcale zwracać na siebie uwagi. Może został uznany za prywatnego ochroniarza czerwonowłosej, a może jego obecność tak bardzo nie miała znaczenia, że nikt się nawet nad nim nie zastanawiał. Nie został zaproszony na obiad, ale nie złożył też życzeń. Po prostu był.
- Kto jest wam przydzielony? Abigail? Erin? Leah? - właściciel Trouge machnął ręką. - Któraś z dziewczyn cię jutro zaprowadzi, jeśli powiesz jej, by to zrobiła. Chyba że będziesz wolała zająć się czymś innym, ale chciałbym, żebyś wiedziała, że zawsze będziesz mieć miejsce przy moim stole.
Skinął głową, z elegancją, która do niego zupełnie nie pasowała. Julia uśmiechnęła się lekko, ale gdy usłyszała życzenia, jej uśmiech nieco zbladł. Prawdopodobnie wolałaby nudę, która była prostsza, bezpieczniejsza. Satysfakcję może i jakąś miała, kto wie, teraz jednak była tylko milczącą lalką, którą Ovesen chwalił się ludziom i którą się bawił, skoro nie protestowała.
- Dziękujemy - skłonił się lekko siwy mężczyzna, patrząc na wstającą Hawk. Patrzył na to, jak układa się jej sukienka, jak lśni jej jasna skóra w ciepłym świetle loży i jak układają się długie, czerwone włosy. Naeem odchrząknął. - Liczę, że będzie nam dane jeszcze porozmawiać. Dłużej.
- Dołączam się do życzeń. Dużo... szczęścia - odezwał się w końcu Rhama, z typową dla siebie, kamienną miną, po czym zaraz za Hawk ruszył do wyjścia, odprowadzony spojrzeniem pary młodej. Może powiedział coś dlatego, że jednak wypadało, może dlatego, że potrzebował. Zerknął jeszcze przez ramię na Ovesena, mierząc się z nim wzrokiem przez długie kilka sekund, ale w końcu drzwi zamknęły się za nimi i ktoś inny poszedł winszować im zaślubin.
Naeem pociągnął Hawkins za sobą, w stronę sąsiedniej loży, nie interesując się w ogóle tym, czy chce iść teraz do załogi, czy gdzieś indziej. Uderzył w panel przy drzwiach, a te rozsunęły się, ukazując dwie rozmawiające kobiety, odziane podobnie jak Leah. Pod wpływem lodowatego spojrzenia Rhamy opuściły wzrok i wyszły, zostawiając niewielkie pomieszczenie tylko dla nich. Jedna otworzyła usta, jakby chciała o coś spytać, ale zrezygnowała.
- Ovesen należy do tego rodzaju ludzi, którym chcesz zajebać tylko dlatego, że ma twarz - podsumował cicho, puszczając nadgarstek czerwonowłosej i wykrzywił usta w obrzydzeniu, które przedtem skutecznie ukrywał. - Więc idziesz jutro na obiad, hm? Z Johnem Hunterem?
Zrobił krok w jej stronę, nie odrywając od niej wzroku. Mogła się cofnąć, jeśli chciała, do ściany miała jeszcze sporo miejsca. Naeem wydawał się mniej przejęty rozmową w której uczestniczył, niż teoretycznie powinien.
- Jakieś spostrzeżenia? - spytał, przysuwając się jeszcze bardziej. Jego dłoń powędrowała do okrytej grafitowym materiałem talii, tym razem już nie po to, by przeprowadzić ją przez tłum.
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2744
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Próg Walhalli > Micah] Trouge

4 wrz 2016, o 23:18

Jej usta wykrzywiły się w mało przekonującym uśmiechu. Nie lubiła sposobu, w jaki mówił. Nie pasował do twarzy szaleńca. Był spokojny, pasujący do osoby eleganckiej, która zawsze wie, co powinna powiedzieć. Mówił wręcz dyplomatycznie i uprzejmie, co kontrastowało z tym, co sobą prezentował. Hawkins nie potrafiła jednak zapomnieć o tym, co wydarzyło się na scenie ani o jego reakcji. Śnieżnobiała suknia Julii, jej wciąż idealnie gładka skóra, wszystko to dawało złudne wrażenie uczestniczenia w czymś faktycznie wytwornym i przyjemnym, przez co na Trouge czuła się jeszcze bardziej nieswojo.
- Wydaje się być bardziej zainteresowany kobietami z mojej załogi, co w zupełności mi nie przeszkadza - odpowiedziała beztrosko, przekrzywiając nieco głowę i obserwując wystrój loży. Nie zdziwiłaby się, gdyby wewnątrz nie było kamer. To kłamstwo, które wypowiedziała, było z rodzaju tych, które przychodziły łatwo, bo nie miały najmniejszego znaczenia. - Nie słucham zbyt wiele muzyki - dodała i wzruszyła ramionami, tym razem szczerze rozbawiona. Te słowa w żaden sposób nie opisywały jej faktycznego stosunku do Huntera, który w jej oczach był zwykłą łajzą.
Udawanie uprzejmej szło jej nadzwyczaj dobrze, choć jej nieprzekonująca ekspresja twarzy musiała nadawać połowie jej kwestii sarkastyczny wydźwięk.
- Leah - przytaknęła, nawet, jeżeli nie miało to żadnego znaczenia. Skinęła głową, odwracając się do Ovesena bokiem, gotowa do wyjścia. - Rozważę to.
Obiad ze Svenem nie brzmiał zbyt dobrze. Z jednej strony może powinna spróbować się do niego zbliżyć, z drugiej nie mogła wiedzieć, czy cokolwiek jej to da. Z pewnością więcej spotkań dawało więcej predyspozycji do narodzenia się konfliktu. Z drugiej marnowała czas, który mogła przeznaczyć na lepsze poznanie stacji. Dylematy, na które nie miała w tym momencie ochoty.
- To twoja stacja - odpowiedziała, niszcząc atmosferę dystyngowanej uprzejmości. Obróciła głowę w jego stronę, lustrując jego twarz po raz kolejny. - I od ciebie zależy, czy będzie nam dane.
Posłała ostatnie spojrzenie do Leah po czym odwróciła się, wychodząc do głośnego wnętrza klubu, gdzie w huku muzyki zniknął stukot jej obcasów, uderzających o podłogę.
Dała się poprowadzić Naeemowi, nie rozumiejąc tej nagłej gwałtowności. Podejrzewała, że wrócą od razu do załogi - a on do prób asymilacji z resztą. Nie spodziewała się znalezienia pustej loży i tak szybkiego zrzucenia kamiennej maski z twarzy mężczyzny, do której zdążyła na powrót się przyzwyczaić.
- Jest taki, jakiego go sobie wyobrażałam - odrzuciła tylko i wzruszyła ramionami, postępując o kilka kroków wgłąb loży i rozglądając się po jej wnętrzu. Podświadomie szukała kamer przy suficie. - Hm?
Słysząc Johnny'ego Huntera odwróciła się znów w stronę Naeema. Wyglądał na dziwnie pobudzonego, przynajmniej w porównaniu do tego, jak zachowywał się przy składaniu życzeń Ovesenowi. Uśmiechnęła się szelmowsko, widząc, jak się zbliża.
- Zazdrosny? - odpowiedziała przebiegle zanim choćby spróbowała zaprzeczyć. Nie cofnęła się, z uniesionymi brwiami patrząc jak się zbliża. - Będziesz miał sporo czasu ze swoją wygraną dziwką. W dodatku jedną dziennie, może po północy możesz wziąć drugą i mieć dwie na raz?
Zaśmiała się głośno, czując, jak całe napięcie, które spowodowała rozmowa ze Svenem, ją opuszcza. Podobało jej się to, jak reagował Naeem, choć nie wiedziała czy miejsce było odpowiednie. Może gdyby nie był wstawiony to zastanowiłby się, czy do loży przypadkiem nie może wejść choćby ktoś z obsługi.
- Kilka - odrzuciła beztrosko i wymijająco, zadzierając nieco głowę do góry gdy znalazł się tak blisko, że to było jej potrzebne by patrzeć mu w oczy.
Załoga mogła trochę poczekać.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Wróć do „Galaktyka”