Nie pomyślałaby nawet by oddać torbę Rhamie - przynajmniej nie sama z siebie. Nie posądzała go więc o brak manier czy słabe udawanie dżentelmena, bo chyba nie istniał dłuższy okres w jej życiu, w którym ktokolwiek by cokolwiek za nią nosił. To było dla niej tak normalne, jak absurdalne wydawało się noszenie takich szpilek codziennie, albo sukienki. Ten sam poziom przekonania, że coś powinno być tak a nie inaczej.
- Nie musisz - wzruszyła ramionami, choć, wbrew własnym słowom, pozwoliła mu zabrać swoją torbę, obiema dłońmi teraz ściskając kopertówkę. Nie przeszkadzało jej to. Tak jak ręka obejmująca ją w pasie, przytrzymująca w bliskości, której w normalnych okolicznościach by unikała wszędzie poza własną kwaterą.
Wokół przecież nikogo nie było. Doki były puste, winda również. Rozejrzała się po jej wnętrzu, usiłując przypomnieć przyciski, które wciskali gdy jechali do doku - było ich sporo, ale żadne nie prowadziło do apartamentów, czyli mogli zawęzić jakoś pole poszukiwań.
- Nie pamiętam - odpowiedziała, wzruszająca ramionami. Nie próbowała sobie przypomnieć, nie próbowała nawet pomyśleć, przywołać tego momentu, choć pewnie byłaby w stanie. Wsunęła się pomiędzy Rhamę a panel, postanawiając, że tym razem to ona zadecyduje o ich losie - czyli tym, czy kiedykolwiek dotrą do apartamentów.
- Na pewno nie te - mruknęła, przypominając sobie ten prowadzący do doku i kilka innych pięter czy poziomów, które odwiedzili szukając drogi na Wraitha.
Idąc za tokiem rozumowania Rhamy, wcisnęła wszystkie poza nimi.
Odwzajemniła jego spojrzenie, podążając za nim do własnego odbicia w lustrze. Poprawiła włosy po raz kolejny, choć tym razem niedbale. I tak nie wróci do stanu przed wybraniem się po ubrania.
- Uroczo - skomentowała wizję dozowników mydła i czerwonego piasku obok siebie. Nie zdziwiłaby się, choć mało jej się to podobało. Ze skłonnościami do przesady większości kryminalistów na Trouge, a przynajmniej tych podpitych, codziennie umierać musiało sporo gości Ovesena, choćby z głupiego przedawkowania. - Brzmi dobrze - dodała, a jej wyraz twarzy zmienił się na nieco mniej napięty gdy pomyślała o sali. Musiała nie być tak wypełniona ludźmi jak wcześniej. Mieli tam też własną lożę, na całą załogę - nawet, jeżeli kilku piratów w niej będzie siedziało, to wciąż sporo pustej przestrzeni wokół nich, w przeciwieństwie do pięter z barami.
Rozglądała się zaciekawiona po każdym z pomieszczeń, usiłując wciąż rozeznać się w układzie stacji oraz miejscach, które już widziała. Nie było to łatwe, bo była wielka i pokręcona - a oni nie mieli żadnych drogowskazów czy tabliczek, które ułatwiłyby im rozpoznanie konkretnych pomieszczeń. To biblioteka sprawiła jednak, że drgnęła, rozpoznając siedzącą na ławce kobietę.
- Po co? - spytała obojętnie, odchodząc od Rhamy na kilka kroków i zbliżając się do wyjścia z windy oraz opierając dłoń o jej drzwi, by się nie zasunęły. - Możemy popytać.
Widziała intensywne spojrzenie na sobie i była ciekawa tego, czym było wywołane. Wokół niej było zbyt spokojnie przez ostatnie kilka godzin. Zbyt spokojnie jak na jej mało spokojny stan ducha. Jakiekolwiek oderwanie od tego dość dziwnego, lecz sielankowego obrazu, przyciągało ją jak magnes.
Oparła się bokiem o drzwi, krzyżując ręce na wysokości klatki piersiowej i przyglądała się nadchodzącej kobiecie. Rhama mógł pytać sam, choć to ona to zaproponowała. Jak na razie wystarczy jej obserwacja i to, co mogła mieć jej do powiedzenia jedna z żon Ovesena.