W galaktyce istnieje około 400 miliardów gwiazd. Zbadano lub chociaż odwiedzono dotąd mniej niż 1% z nich. Pozostałe światy oraz bogactwa, które zawierają, wciąż czekają na odnalezienie przez korporacje lub niezależnych poszukiwaczy.

Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2743
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

[Próg Walhalli > Micah] Trouge

16 wrz 2016, o 14:54

Nie pomyślałaby nawet by oddać torbę Rhamie - przynajmniej nie sama z siebie. Nie posądzała go więc o brak manier czy słabe udawanie dżentelmena, bo chyba nie istniał dłuższy okres w jej życiu, w którym ktokolwiek by cokolwiek za nią nosił. To było dla niej tak normalne, jak absurdalne wydawało się noszenie takich szpilek codziennie, albo sukienki. Ten sam poziom przekonania, że coś powinno być tak a nie inaczej.
- Nie musisz - wzruszyła ramionami, choć, wbrew własnym słowom, pozwoliła mu zabrać swoją torbę, obiema dłońmi teraz ściskając kopertówkę. Nie przeszkadzało jej to. Tak jak ręka obejmująca ją w pasie, przytrzymująca w bliskości, której w normalnych okolicznościach by unikała wszędzie poza własną kwaterą.
Wokół przecież nikogo nie było. Doki były puste, winda również. Rozejrzała się po jej wnętrzu, usiłując przypomnieć przyciski, które wciskali gdy jechali do doku - było ich sporo, ale żadne nie prowadziło do apartamentów, czyli mogli zawęzić jakoś pole poszukiwań.
- Nie pamiętam - odpowiedziała, wzruszająca ramionami. Nie próbowała sobie przypomnieć, nie próbowała nawet pomyśleć, przywołać tego momentu, choć pewnie byłaby w stanie. Wsunęła się pomiędzy Rhamę a panel, postanawiając, że tym razem to ona zadecyduje o ich losie - czyli tym, czy kiedykolwiek dotrą do apartamentów.
- Na pewno nie te - mruknęła, przypominając sobie ten prowadzący do doku i kilka innych pięter czy poziomów, które odwiedzili szukając drogi na Wraitha.
Idąc za tokiem rozumowania Rhamy, wcisnęła wszystkie poza nimi.
Odwzajemniła jego spojrzenie, podążając za nim do własnego odbicia w lustrze. Poprawiła włosy po raz kolejny, choć tym razem niedbale. I tak nie wróci do stanu przed wybraniem się po ubrania.
- Uroczo - skomentowała wizję dozowników mydła i czerwonego piasku obok siebie. Nie zdziwiłaby się, choć mało jej się to podobało. Ze skłonnościami do przesady większości kryminalistów na Trouge, a przynajmniej tych podpitych, codziennie umierać musiało sporo gości Ovesena, choćby z głupiego przedawkowania. - Brzmi dobrze - dodała, a jej wyraz twarzy zmienił się na nieco mniej napięty gdy pomyślała o sali. Musiała nie być tak wypełniona ludźmi jak wcześniej. Mieli tam też własną lożę, na całą załogę - nawet, jeżeli kilku piratów w niej będzie siedziało, to wciąż sporo pustej przestrzeni wokół nich, w przeciwieństwie do pięter z barami.
Rozglądała się zaciekawiona po każdym z pomieszczeń, usiłując wciąż rozeznać się w układzie stacji oraz miejscach, które już widziała. Nie było to łatwe, bo była wielka i pokręcona - a oni nie mieli żadnych drogowskazów czy tabliczek, które ułatwiłyby im rozpoznanie konkretnych pomieszczeń. To biblioteka sprawiła jednak, że drgnęła, rozpoznając siedzącą na ławce kobietę.
- Po co? - spytała obojętnie, odchodząc od Rhamy na kilka kroków i zbliżając się do wyjścia z windy oraz opierając dłoń o jej drzwi, by się nie zasunęły. - Możemy popytać.
Widziała intensywne spojrzenie na sobie i była ciekawa tego, czym było wywołane. Wokół niej było zbyt spokojnie przez ostatnie kilka godzin. Zbyt spokojnie jak na jej mało spokojny stan ducha. Jakiekolwiek oderwanie od tego dość dziwnego, lecz sielankowego obrazu, przyciągało ją jak magnes.
Oparła się bokiem o drzwi, krzyżując ręce na wysokości klatki piersiowej i przyglądała się nadchodzącej kobiecie. Rhama mógł pytać sam, choć to ona to zaproponowała. Jak na razie wystarczy jej obserwacja i to, co mogła mieć jej do powiedzenia jedna z żon Ovesena.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Próg Walhalli > Micah] Trouge

16 wrz 2016, o 20:26

Nie zauważył zmierzającej w ich stronę kobiety, bo jak tylko zorientował się, że pomieszczenie nie jest tym, do którego chcieli choćby pośrednio dotrzeć, pochylił się ponownie nad panelem windy, intensywnie rozważając co zrobili nie tak. Nie był w stanie jednak dojść do tego sam - wyglądało na to, że faktycznie nie mieli wyjścia, jak wrócić do klubu i kazać niewolnicy zaprowadzić się do apartamentów. Ta z kolei mogła mieć już inne, dość absorbujące zajęcia, jeśli Red przez czas ich nieobecności był równie natrętny, co dotąd. Leah nie wydawała się jednak tak całkiem niezadowolona. Może fakt, że Stadtford faktycznie starał się zdobyć jej względy, a nie wziął i nie zgwałcił bez konsekwencji gdzieś w kącie, był dla niej miłą odmianą.
- Popytać? - powtórzył Rhama. - Kogo chcesz pytać? Nikt tu nie jest na tyle trzeźwy, żeby wiedzieć jak się odnaleźć na tej pieprzonej stacji. Gdyby chociaż te plany, które dostaliśmy, do czegokolwiek się przydały, to by było miło. Ale na nich nie ma instrukcji obsługi windy.
Mruczał pod nosem z niezadowoleniem, swoim niskim, zmodyfikowanym głosem, podczas gdy stojąca obok Hawk czekała, aż żona Ovesena dotrze w końcu do nich. Nie miała już na sobie złotej sukni, teraz ubrana była w dopasowaną, czarną, z wyjątkowo głębokim dekoltem, odsłaniającym również fragment brzucha. Wyglądała pięknie, naturalnie, bo przecież inaczej nie byłaby jedną z dziesięciu wybranych. Inaczej nie przeżyłaby dzisiejszego wieczoru, albo musiałaby o życie walczyć. Długie, kręcone, kruczoczarne włosy miała rozpuszczone, co podkreślało kontrast jasnozielonych oczu - teraz utkwionych w Hawkins.
W dłoni trzymała datapad, ale gdy dotarła do windy, był wyłączony. Rhama, który w międzyczasie zdążył się wyprostować i zauważyć, że winda nie jedzie, stał teraz za czerwonowłosą, ramieniem opierając się o ścianę. Z zaniepokojeniem obserwował nadchodzącą kobietę, zwłaszcza, że na jej twarzy trudno było doszukiwać się jakiegokolwiek wyrazu sympatii.
- Co tu robisz? - wysyczała, podchodząc do Hawk i wbijając palec wskazujący w jej klatkę piersiową. Może nie widziała, co stało się z Hunterem, gdy bez pozwolenie dotknął czerwonowłosej, a może było jej wszystko jedno. Była od Hawk niższa, ale niewiele, zresztą nadrabiała to wyprostowaną i dumną postawą, jak na królową stacji przystało. Cóż, jedną z wielu, ale zawsze.
Podejrzenie, że najstarsza żona ma pretensje o ich pojawienie się na niewłaściwym piętrze, szybko okazało się mieć niewiele wspólnego z prawdą - a konkretnie gdy padły kolejne słowa.
- Hawkins - wypluła to słowo niemal z pogardą. - Dlaczego przyleciałaś? Dlaczego akurat teraz, dlaczego jednak tak? W dupie miałaś Trouge do tej pory, co się zmieniło?
Wyglądała, jakby była wściekła, ale nie miała przy sobie broni, więc raczej nie stanowiła zagrożenia. Nie odsuwała się jednak, wyraźnie czekając na odpowiedź. Rhama odchrząknął, wychodząc zza czerwonowłosej i stając obok, jakby jego obecność miała cokolwiek zmienić. Kobieta jednak nawet na niego nie spojrzała.
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2743
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Próg Walhalli > Micah] Trouge

16 wrz 2016, o 21:20

Wzruszyła ramionami, nie naprowadzając go na dobrą odpowiedź gdy wyraził swoją wątpliwość. Nie wątpiła, że większość osób jest tutaj pijana - ale musieliby spotkać kogokolwiek z obsługi. Spytać choćby jakiegoś barmana czy kelnerkę, albo którąś z dziwek, które odwiedziły prawdopodobnie tyle apartamentów, że przynajmniej do samej sekcji wiedzą jak się dostać. Nie widziała problemu w bezpośredniej konfrontacji z gościem lub pracownikiem Trouge - pistolet miała w torebce, a Rhamę u boku. Co mogło pójść nie tak?
- Zawsze możemy błądzić dalej, może znajdziemy coś ciekawego przed obiadem - odpowiedziała niewinnie, obserwując uważnie nadciągającą kobietę.
Wyglądała pięknie. Lepiej niż na scenie, choć mogło jej się tak tylko teraz wydawać. Jej mina zdradzała niechęć, przez którą Hawkins od razu zaczęła się zastanawiać nad tym, czy tę kobietę już spotkała. Może posłała jej ironiczny uśmieszek, który przeznaczony był do kogoś z jej załogi? A może usłyszała niezbyt przychylną opinię na temat stacji czy Ovesena, którą Jean wcześniej wygłosiła?
A może najzwyczajniej w świecie zawędrowali do pomieszczenia, które w jakiś sposób było zamknięte. Do miejsca, w którym nie powinni się znaleźć, o czym nie mogli mieć pojęcia, bo winda nie miała instrukcji obsługi, a z nimi nie było ich concierge. Może to była kolejna zasada, którą mogli złamać? Nie poruszaj się po Trouge bez opiekunki, która upewni się, że nie zaczniesz myszkować?
Palec, którym została ugodzona w klatkę piersiową, sprawił, że jej brwi powędrowały do góry, a usta wygięły się w uśmiechu. To było zabawne. Dla niej tak, choć sytuacja nie była śmieszna. Teraz powinna wykręcić rękę żonie właściciela stacji? Tak jak zrobiła to Hunterowi?
- A co cię to obchodzi? - spytała, obserwując ją z zaciekawieniem. Dłonie chciała włożyć do kieszeni spodni ale zapomniała, że żadnej nie miała. Nie zmieniła jednak pozycji, stała wciąż oparta o drzwi, nie cofając się gdy kobieta postanowiła zminimalizować dzielący ich dystans. - Raczej nie robi ci to różnicy. Nie byłoby mnie tutaj gdybyście umieli podpisywać jebane przyciski w windzie - dodała, wzruszając ramionami.
Nie widziała powodu, dla którego żona Svena miałaby traktować to tak personalnie. Hawkins może i była VIPem, ale na pewno nie jedynym. Choćby Hunter był następnym, musiało ich być z dziesięć, dwadzieścia. Może i sto. Aż dziwne, że kobieta znała jej nazwisko - choć nie było tajemnicą, a ona też okryła się mniej lub bardziej chlubną sławą, goście Trouge byli różni i była ich cała masa, w której łatwo było zginąć.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Próg Walhalli > Micah] Trouge

16 wrz 2016, o 21:48

Kobieta zmarszczyła brwi i opuściła rękę. Bransolety, które miała na nadgarstku, zabrzęczały jasnym dźwiękiem. Wciąż jednak wpatrywała się w Hawk, jakby próbowała wyczytać coś z jej twarzy, coś więcej, niż normalnie byłaby w stanie. Potem przeniosła wzrok na pistolet przypięty do biodra Rhamy i na torebkę czerwonowłosej. Wyglądała, jakby doskonale wiedziała, co znajduje się w środku, zresztą to akurat było dość oczywiste. Machnęła lekko głową, odrzucając z twarzy kosmyk czarnych włosów i odsunęła się o krok, by zmierzyć Hawk wzrokiem, od stóp do głów.
- Przyciski w windzie nie mają nic do tego, że jesteś na stacji - odparła, chyba nieco już spokojniej. Odwróciła się i skinęła głową do kogoś poza zasięgiem wzroku ich dwójki, po czym bezceremonialnie rzuciła datapadem gdzieś w bok. Nie usłyszeli jednak huku rozbijającego się szkła, więc prawdopodobnie urządzenie zostało złapane.
- Coś nie tak? - spytał Naeem, wysuwając się o krok do przodu, tak, że zrównał się teraz z Hawkins.
Kobieta spojrzała na niego i parsknęła śmiechem ze szczerym rozbawieniem. Może była szalona, a może też była pod wpływem jakiegoś narkotyku. To by wyjaśniało też atak, który na nich przypuściła. Stacja byłaby wtedy ewenementem na skalę galaktyczną - skoro wszyscy byli permanentnie pijani i naćpani, to kto pilnowałby porządku? Ale najstarsza żona nie miała źrenic tak rozszerzonych jak Hawk, ani problemu z ostrością wzroku, jak Naeem. Wyglądała na całkowicie, absolutnie trzeźwą. Dopiero z tak bliskiej odległości dało się zauważyć, że dwie strony dekoltu jej sukni połączone są cienkimi łańcuszkami, z daleka niewidocznymi. Dzięki temu nie rozjeżdżała się na boki, nie zsuwała się z ramion.
- Słyszałam, że wybierasz się na jutrzejszy obiad - znów uniosła wzrok na Hawkins. Przez chwilę milczała, by w końcu wyminąć ją i wejść do windy. Oparła dłoń o panel. - Dokąd chcieliście jechać? Chętnie pomogę.
W jej głosie nie było sympatii, bardziej zdenerwowanie i sporo złości. Nie, Hawk nie była randomowym VIPem, jedną z czterdziestu osób, które wstały przy oklaskach po ceremonii ślubnej. Kobieta ją znała, wiedziała z kim rozmawia, wiedziała że wcześniej zaproszenia były przez nią ignorowane i że teraz akurat postanowiła się na Trouge pojawić. Nie wiedziała innych rzeczy.
- Dlaczego przylecieliście? - gdy drzwi zasunęły się, zresetowała panel i połączyła się z nim przez omni-klucz, ustawiając lokalizację cicho podaną przez Naeema. Dopiero wtedy odetchnęła głęboko i oparła się o barierkę przy lustrzanej ścianie, zadając niekończące się pytania. - Gdybyś chciała skorzystać z oferowanych przez Svena rozrywek, zrobiłabyś to dawno temu, bo mogłaś. Co się zmieniło? Zdajesz sobie sprawę z tego, że nie pozwolę ci namieszać we wszystkim i odlecieć?
- Kto powiedział, że w czymkolwiek chcemy mieszać? - mimo upojenia alkoholowego, na twarz Rhamy wróciła jego standardowa maska. Ukrył cały ewentualny niepokój, rozbawienie, czy jakiekolwiek teraz targały nim emocje. Nawet zaskoczenia nie było po nim widać, choć z całą pewnością musiał być zdziwiony zachowaniem czarnowłosej.
- Mam takie przeczucie - wysyczała najstarsza żona w odpowiedzi, przenosząc wyczekujące spojrzenie na Hawk. - Coś się dzieje. Widzę, jak układają się gwiazdy, coś się zmienia, kończy się czas.
Naeem westchnął i to był jedyny komentarz, na jaki się póki co zdobył.
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2743
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Próg Walhalli > Micah] Trouge

16 wrz 2016, o 22:25

To, co początkowo zaintrygowało w kobiecie Hawk, szybko jej się znudziło. Fakt, że obok miała swoich ochroniarzy, najprawdopodobniej, był do przewidzenia, lecz o tym nie pomyślała. Drgnęła tylko gdy ktoś złapał datapad, sprawiając, że zaczęła myśleć w nieco inny sposób. Jak szybko odepnie zapięcie torebki i wyjmie pistolet? Ile z sekundy zajmie jej odbezpieczenie go? Prawdopodobnie chwilę, nawet, jeśli na ogół korzystała z Błotniaka, a nie krótkiego pistoletu. Sama żona Ovesena nie wyglądała na groźną, ale Hawkins nie wiedziała czego może się spodziewać po jej towarzystwie.
- Wybieram. I co w związku z tym? - skrzywiła się, słysząc kolejne teksty, które utwierdzały ją w przekonaniu, że kobieta jest szalona.
Obecnie łatwo było jej grać niewiniątko. Niczego nie planowała, bo nie miała planu w głowie. Niczego nie zamierzała robić, niczego mieszać - bo nie wiedziała jak. Na razie skupiała się więc na korzystaniu z dobrodziejstw Trouge, a alkohol i narkotyk skutecznie pomagały jej odwieść myśli od pozostałych, problematycznych kwestii.
Wsunęła się do windy, obiema dłońmi trzymając torebkę. Nie ufała czarnowłosej pod żadnym pozorem, głównie przez fakt, że wyglądała na niepoczytalną - albo po prostu rzucała im wstępniak, którego dopełnieniem będzie wpakowanie ich w pułapkę. Tak czy inaczej, żadna z tych opcji się Hawkins nie podobała.
- Wasze rozrywki mnie nie interesowały, póki załoga związana była z Omegą - wzruszyła ramionami, nie planując przekonać do siebie żony Svena bo działania te z góry skazane były na porażkę, przynajmniej w jej przeczuciu. - Ledwo pamiętałam o Trouge. O Ovesenie dowiedziałam się głównie od pozostałych, którzy bardzo chcieli tu być.
Wzruszyła ramionami, bo łatwo przychodziły jej te kłamstewka. Jej załoga istotnie chciała tutaj być i od nich dowiedziała się na co tak naprawdę lecą. Sama ledwo kojarzyła wcześniej tę stację. Sama prawda.
- Twoja najwyraźniej zbyt jasno nie świeci - mruknęła, gdy wspomniała o gwiazdach. Wolałaby już ćpuna, który wygaduje rzeczy pozbawione sensu ale w nieco przyjaźniejszym, pijackim klimacie. Uniosła dłoń, przecierając twarz od policzków w dół, by nie rozmazać makijażu oczu.
Gdy widziała ją na scenie, odniosła pozytywne wrażenie, które teraz ulatywało jak powietrze z pękniętego balona.
- W czym niby mogłabym ci namieszać? Wasz cyrk, wasze małpy. Póki nie wpierdolicie się w moje życie, ja nie wpierdolę się w wasze - syknęła, równie poirytowana co druga kobieta wściekła w tej chwili. Nie dodała tego, że tylko czeka, aż Ovesen posunie się za daleko w kwestii Hawkins - to przecież mogło być słodką tajemnicą, albo udaną prowokacją z podwójnym dnem.
Z drugiej strony, przez myśl przeszło jej, że gdyby kobiecie faktycznie wydawało się, że Hawkins namiesza i odleci, konfrontacja mało by zmieniła. Sam fakt tej niedorzecznej wizji przyszłości nieco podnosił jej otępiony umysł na duchu.
Jeśli w którymś wymiarze szalona okazałaby się prorokiem, to przynajmniej historia miała dla piratki happy end. Nie, żeby w to uwierzyła.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Próg Walhalli > Micah] Trouge

17 wrz 2016, o 12:10

Kobieta przyglądała się jej intensywnie, stukając wysokim obcasem w podłogę windy. Hawk nie miała pewności, że osobami, które z nią były w bibliotece, faktycznie byli ochroniarze. Teraz dość mało rozsądnie wsiadła do windy z dwójką nieznajomych, wobec których do tego była agresywna. To był kompletny brak instynktu samozachowawczego, albo przesadna wiara w swoje umiejętności, tudzież własne bezpieczeństwo na tej stacji.
- Słuchaj, słonko - błysnęła równymi, białymi zębami. - Rozmawiałam z Julią. Wiem, co się dzieje. Jeśli myślisz, że wbijając się Svenowi do łóżka cokolwiek osiągniesz, to jesteś w dużym błędzie. Dopiero skończył się ślub, trzeba było przylecieć miesiąc wcześniej, jeśli chciałaś bawić się w politykę.
Ponownie przesunęła wzrokiem po sylwetce Hawk, wyginając usta w wyrazie lekkiej pogardy. Najwyraźniej, wbrew temu, co właśnie prezentowała, uznawała czerwonowłosą za zagrożenie, na które nie wyrażała zgody. Młoda Julia musiała być w jakiś sposób wprowadzona w krąg żon, na tyle, by wszystkie ją akceptowały, skoro najstarsza z nich już otrzymała od niej informacje dotyczące składających życzenia VIPów. I teraz kobieta doszła do swoich własnych wniosków, które się jej najwyraźniej nie podobały.
- To tak nie działa. Nie wpadasz na stację w otoczeniu swoich przydupasów, którzy mają odwracać uwagę i nie wpakowujesz się na dzień dobry w rzeczy, które cię nie dotyczą. Nikt na to nie wyraża zgody. Ja na to nie wyrażam zgody. Nieważne, jak długo jeszcze będziesz zgrywać niewiniątko, pamiętaj, że Trouge cię obserwuje. I wszystko widzi.
Rhama wysoko uniósł brwi. Nie wydawał się w żaden sposób przejęty groźbami najstarszej żony, wręcz przeciwnie - w jego oczach błysnęło rozbawienie, mimo, że cała twarz wciąż była obojętna. Może wyobraził sobie Hawk, która wskakuje do łóżka szaleńcowi tylko po to, by dostać się do jego osobistego haremu. A może śmiał się z faktu, że został jej przydupasem, który odwraca uwagę. Póki co uwaga kobiety w całości była skoncentrowana na czerwonowłosej, więc jeśli o to chodziło, to szło mu dość słabo. Odchrząknął i odsunął się od ściany, stając w takim miejscu, by obie kobiety nie miały innego wyjścia, jak na niego spojrzeć.
- Ceremonia była... wyjątkowa - zmienił temat, splatając dłonie za plecami. Spoglądał na brunetkę swoim jasnobłękitnym wzrokiem, długo mierząc się z nią spojrzeniem. - To tradycja? Tak jest za każdym razem?
Najstarsza żona milczała przez chwilę, by po dłuższym zastanowieniu skinąć głową.
- Tak. Chociaż nie od zawsze. Nie może nas być zbyt wiele, to nie działa wtedy dobrze.
- Kto wpadł na pomysł takiego drastycznego rozwiązania?
Kobieta znów uśmiechnęła się szeroko.
- Sven, a kto inny? Musimy szybko się uczyć, bo tutaj wszystko szybko się zmienia. Czasem nie mamy kontroli nad tym, co się dzieje. Nauczyłyśmy się z tym żyć. Co nie znaczy, że nie możemy zapobiec zmianom, które nam się nie podobają - przeniosła jadowicie zielone spojrzenie na Hawk.
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2743
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Próg Walhalli > Micah] Trouge

17 wrz 2016, o 20:36

Uniosła brwi, słysząc kolejne, dziwne zdania, które wypowiadała wrogo nastawiona kobieta. Kompletnie nie rozumiała tego, do czego wydawała się pić. Hawkins nie zrobiła jak na razie niczego względem Ovesena, co mogłoby wywołać taką reakcję. Nie wdzięczyła się, bo nie umiała. Nie patrzyła w jego stronę zalotnie, bo była zbyt zniesmaczona obrazkiem, który miała przed oczami gdy na niego patrzyła. Nie znała się na sztuce dyskretnego uwodzenia. Coś takiego było dla niej czystą abstrakcją, a na samym spotkaniu nie dawała po sobie nawet poznać, że to wszystko sprawiało na niej jakiekolwiek wrażenie.
A Julia? Co takiego wyłapać miałaby Julia, która wyglądała na zafascynowaną historią, którą mogłaby opowiedzieć jej Hawk? Tylko po to, by stwierdzić, że próbuje Ovesenowi wskoczyć do łóżka?
- Co za debilizm - stwierdziła tylko, wypowiadając myśl na głos. Pozwoliła żonie Svena dokończyć swój monolog, bo dopiero otrząsała się z mieszanki szoku i rezygnacji. - Ovesen raczej nie jest w moim typie. Możesz być spokojna, nie umrzesz jutro - uśmiechnęła się złośliwie, niezdolna do wykazania jakiejkolwiek empatii. Kobieta była najstarsza, musiała odczuwać największy stres ze wszystkich kobiet haremy właściciela Trouge. Już dziś musiała wyczerpać swoje nerwy, gdy okazało się, że jednak przeżyje.
Oparła się tyłem o chłodną ścianę windy, wpatrując się w panel i przyciski. Mogliby dojechać na miejsce. Znaleźć się w apartamentach, a nie z tą pomyloną kobietą.
- Pierdoli mnie twoja zgoda - wyjaśniła łagodnie, choć powoli ogarniała ją coraz większa irytacja. Tak właściwie nie wiedziała, na co powinna się kobieta zgadzać, ale nie mogła się powstrzymać przed podkreśleniem tego, że Hawkins by brak aprobaty nie odwiódł od niczego. - Nie wpierdolę się do waszego wspaniałego haremu. Mam trochę szacunku do siebie.
Wzruszyła ramionami, ignorując Rhamę, który najwyraźniej postanowił spróbować się czegoś dowiedzieć podczas tej krótkiej i dość jednostronnej rozmowy. Ona chciała tylko dotrzeć do apartamentów. Zostawić torby, które niósł mężczyzna i przejść się do wielkiej sali. Usiąść w najlepiej pustej loży, zamówić obiad i zjeść go w spokoju, którego pewnie nie doświadczy na piętrach barowych. Odpocząć przed powrotem do załogi, która mogła zacząć się zastanawiać gdzie podziała się pani kapitan, jeżeli tylko nie zalała się już w trupa.
- Poza tym nie lubię się dzielić - dodała ze złośliwym uśmiechem, wpatrując się w lustro, w którym widziała nie tylko brunetkę, ale też odbicie pleców Naeema.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Próg Walhalli > Micah] Trouge

17 wrz 2016, o 21:24

Kobieta jedynie zaśmiała się w odpowiedzi. Nie przeszkadzał jej jakoś szczególnie fakt, że według Hawk nie miała do siebie szacunku, tak samo jak każda z pozostałych żon. Pewnie z jakiegoś powodu miała inne zdanie na ten temat. Ale wydawała się rozluźniona, spokojna, odkąd dowiedziała się, że czerwonowłosa nie miała żadnych niecnych planów wobec Ovesena. Najwyraźniej to było najgorsze, co mogła zrobić - wbić się do haremu, pozbywając się jednej z nich. Było ich dziesięć, nie mniej, nie więcej i tyle miało zostać, a najstarsza z nich zdecydowanie wolała mieć względną kontrolę nad tym, kto należał do tej zacnej grupy.
Milczała przez długą chwilę, Naeem też nie kontynuował rozmowy. Rzucił Hawk przeciągłe spojrzenie, wciąż lekko rozbawione. Może teraz przypomniał sobie o dziwce, którą wygrał. Skoro nie lubiła się dzielić, to znaczyło, że mogłaby być zła, gdyby postanowił jednak skorzystać ze swojego przywileju. Nadal nie powiedział, czy chce to zrobić, czy jednak nie. Musiało go to bawić.
Winda w końcu dotarła do miejsca docelowego, choć w środku przez resztę drogi panowała niezręczna cisza. Gdy drzwi rozsunęły się, a ich oczom ukazał się znajomy korytarz obity ciemnym drewnem, najstarsza żona zapraszającym gestem zaprosiła ich do wyjścia.
- Oto wasz sektor - powiedziała cicho, jakby nie byli w stanie tego sami zobaczyć. - Idźcie. Pamiętaj tylko, że stacja może i należy do Ovesena, ale on należy do nas.
Przez chwilę jeszcze obserwowała ich, gdy szli w stronę swoich apartamentów. Dłonią przytrzymywała windę, by nie zamknęła się, kiedy ze zmarszczonymi brwiami wpatrywała się w plecy czerwonowłosej.
- Do zobaczenia, Hawkins - rzuciła na pożegnanie i cofnęła się, znikając w końcu ostatecznie.
Rhama wypuścił powietrze z płuc w jednym, długim wydechu. Nie obejmował już Hawk, zwłaszcza, że z naprzeciwka szła grupka turian. Nie to, żeby nie chciał, po prostu dopasowywał się do koncepcji związku, jaką ustalili bez słów: to, co działo się między nimi w kajucie, zostawało w kajucie. Nie warto było ryzykować problemów, skoro póki co było w porządku tak, jak było.
- Nie lubisz się dzielić - powtórzył w udawanym zamyśleniu, gdy minęli roześmianych gości. - Ciekawe.
Drzwi do ich apartamentu nie były daleko, dotarli do nich szybko i Naeem wpisał podany mu przedtem przez Adamsa kod. Kontrolka zmieniła kolor z czerwonego na zielony, wpuszczając ich do środka. Główna sala wyglądała dokładnie tak, jak kilka godzin temu, gdy ją zostawili, zbierając się na ślub.
- Chyba lepiej było jednak poszukać Leah - mruknął Rhama, od razu kierując się w stronę schodów prowadzących na antresolę i do ich pokoi. W końcu tam lepiej było zostawić bagaże, niż tu, na środku. - Ona przynajmniej nie jest wściekła na wszelki wypadek.
Zamilkł, skupiając się na własnych rozmyślaniach, które go pochłonęły całkowicie. Coś go trapiło, ale nie chciał się tym jeszcze dzielić, a może uznał, że swoim pijanym umysłem nie jest w stanie kontrolować swoich myśli tak, jakby chciał.
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2743
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Próg Walhalli > Micah] Trouge

18 wrz 2016, o 03:44

Była pewna, że kobieta jest szalona. Co najmniej zdrowo pokręcona. Słowa Hawkins według jej teorii kompletnie nie powinny do niej dotrzeć, a jednak przestała się wydzierać i rzucać oskarżeniami. Miło było od czasu do czasu wygrać daną batalię słowami, nie czynem. Przynajmniej w takim wypadku, kiedy miała do czynienia z żoną Ovesena, a nie losową dziwką.
Odnotowała przy okazji fakt, że ta była do niej, przynajmniej jak na razie, wrogo nastawiona. Może była w stanie to wykorzystać. Namieszać, tak jak brunetka mówiła, ale w inny sposób niż próba uwiedzenia Svena, która, w przypadku Hawk, prawdopodobnie skończyłaby się niepowodzeniem. Chyba wolała nie ryzykować ośmieszenia się i zdemaskowania jej planu w tak głupi sposób.
Brutalna siła była prostsza, a równie efektywna.
- Dzięki - przerwała jej w połowie, gdy tylko oznajmiła im, że trafili do ich sektora. Nie obchodziły ją jej tanie teksty o tym, jak to posiadała władzę będąc najstarszą w haremie, tak samo jak też władzę sprawował Ovesen - a może nawet bardziej. Nie miała ochoty na wysłuchiwanie tego typu przestróg, szczególnie, że gdy dojdzie do wykonania zadania, przez które Hawkins została na tę stację wysłana, ostatnie, o czym będzie myśleć, to utrzymanie haremu, którego brunetka była częścią, w całości. I jego właściciela przy życiu.
Opuściła szybko windę, nie oglądając się za siebie. Znajome już, ciemne wnętrze ją uspokoiło. Wcześniej kobieta mogła zawieść ich wszędzie, a oni dowiedzieliby się tego dopiero w momencie przyjazdu - bo przyciski przecież nim im nie mówiły, a oni kompletnie nie potrafili odnaleźć się na stacji. Teraz ten obcy sektor był dla niej mimo wszystko mniej niespokojny niż miejsce, które zostawiła za sobą i na krótką chwilę nawet powrót na Wraitha wywoływał w niej negatywne odczucia, bo wiązał się z błądzeniem po stacji.
- A wyglądam na taką, która lubi? - odpowiedziała obojętnie, czując się przyparta do ściany, pod którą sama się wpakowała.
Jasne, że nie chciała, żeby Naeem skorzystał z tej dziwki, którą wygrał, ale chyba nie była wystarczająco pijana by powiedzieć mu o tym w twarz. Wyznanie, na które się pokusiła gdy byli na statku, musiało mu wystarczyć na całą resztę wieczoru. Zamiast na nim, skupiła się więc na oglądaniu wnętrz, które mijali, nim nie dotarli do apartamentów. Natychmiast weszła do środka i rzuciła torbę na ziemię obok łóżka, rozglądając się po pomieszczeniu w poszukiwaniu zmian. Nie dostrzegając ich, szybko wróciła na korytarz i pozwoliła poprowadzić się od sali, w której mieli zjeść.
- Nie wiem w ogóle dlaczego tamta się tak wściekła - westchnęła, zajmując miejsce w loży, które pierwotnie planowała gdy weszli do niej po raz pierwszy - chwilę przed tym, gdy Hunter pokrzyżował jej plany. - Jestem głodna - dodała, unosząc datapad do ręki by sprawdzić, co jest na obiad.
Po krótkiej chwili niezdecydowania zamówiła sobie porcję razem z kieliszkiem szampana. Wbrew logice, wbrew sobie i wbrew odzywającemu się w jej głowie instynktowi samozachowawczemu.
Jak na razie tylko poprawił jej humor, nic wielkiego nie mogło się przecież stać.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Próg Walhalli > Micah] Trouge

18 wrz 2016, o 11:45

Rhama wrzucił szybko torbę do swojej sypialni i zablokował drzwi. Wyglądał teraz nieco swobodniej, niż przedtem, gdy męczył się w pełnym garniturze. W koszuli z podwiniętymi rękawami musiało być mu znacznie wygodniej i nie tak gorąco, jak do tej pory. Po wyjściu z apartamentów uderzył jeszcze dłonią w panel, który automatycznie zmienił kontrolkę na czerwoną, ponownie szyfrując dostęp do pokoi.
Nie musieli zamawiać szampana, bo ten nadal stał na stole, co jakieś pół godziny wymieniany przez obsługę na świeżo schłodzony. Gdy Hawk wyraziła chęć napicia się go, kelnerka czekająca na złożenie przez nich zamówienia od razu sprawnie otworzyła butelkę i napełniła alkoholem dwa kieliszki - mimo, że Naeem wcale nic o szampanie nie mówił.
Na datapadach do wyboru było kilka dań obiadowych - dwa mięsne i dwa bezmięsne. Pieczeń w jakimś sosie, grillowane udko czegoś, czego nazwy Hawkins w życiu nie słyszała, zapiekana mieszanka warzyw i placki z miodowym sosem stanowiły całkiem spory wybór. Mężczyzna szybko zdecydował się na pierwszą propozycję, bo to zobaczył na czyimś talerzu, gdy szli w drugą stronę i zapewne już się zdążył nastawić. Kelnerka przyjęła też zamówienie od czerwonowłosej i skinęła głową, bez słowa odchodząc od stolika. Informacja o tym, co dwójka chciała zjeść, poszła oczywiście do kuchni przez jej omni-klucz, ale nie zamierzała stać nad nimi.
Naeem przyciągnął do siebie kieliszek i przyjrzał mu się pod światło. Jedynym jego źródłem nadal były lampki na stołach, choć teraz świecące jaśniej. Zabrali materiał ze sceny, która teraz została tylko pustym kręgiem gdzieś na dole, na który nikt nawet nie patrzył. Pojawiło się trochę nowych ludzi, a ci, którzy byli tutaj, gdy oni szli na Wraitha, zapewne teraz znajdowali się na dole. W końcu kto chciałby spędzić całą noc przy stole, skoro stacja oferowała tak wiele?
- Mam pewne podejrzenia - przyznał mężczyzna. - Ale to by było absurdalne. I nie chodzi o ciebie - uniósł wzrok na Hawk i pokręcił lekko głową, jakby się usprawiedliwiał. - Trouge nie jest czymś, do czego byłem szkolony. Jak mam prostą linię, to po niej idę, jak jest ich kilka, to wybieram najbardziej sensowną. Tutaj nie ma żadnych.
Zmarszczył brwi i napił się, przez chwilę zatrzymując szampana w ustach, jakby go smakował. Nie działał na niego praktycznie w żaden sposób, ale był równie dobrym sposobem na zaspokojenie pragnienia, co woda. A tej tu nie było.
- Będę się zastanawiał na trzeźwo - mruknął, wpatrując się może nie tyle w samą Hawk, co na wylot przez nią. Był zamyślony, nieobecny. W końcu potrząsnął głową i przesunął wzrokiem po sali, uśmiechając się wreszcie lekko do czerwonowłosej, gdy wrócił spojrzeniem do jej profilu. Nie siedział naprzeciwko, bo stół był zbyt duży, tylko obok. Ruszył ręką, jakby chciał odgarnąć czerwone włosy, by odsłonić sobie jej twarz, ale zrezygnował w połowie gestu.
- Nie jest tu tak źle - stwierdził. - W miarę spokojne piętro, dla odmiany nikt nie rzyga, ani o nikogo nie ocierają się dziwki. Dobre miejsce na miły obiad w miłym towarzystwie. To jak? Często tu bywasz?
Uśmiechnął się szeroko, gdy ostatnimi dwoma zdaniami nawiązał do zwykłych spotkań zwykłych ludzi w restauracji na Cytadeli, albo w Zaświatach. Tutaj było jednak trochę inaczej, jednak jakby się uprzeć, to faktycznie mieli dla odmiany trochę spokoju i możliwość skorzystania z jednego z niewielu całkiem znośnych miejsc na stacji.
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2743
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Próg Walhalli > Micah] Trouge

18 wrz 2016, o 12:21

Ze wszystkich opcji kompletnie zignorowała dania bezmięsne, bo będąc głodną prawdopodobnie by się takimi nie najadła. Nie miała ochoty też na nic słodkiego. Zamówiła po krótkiej chwili to samo co Naeem - pieczeń w jakimś sosie, którą w obecnej chwili bardzo chciała spróbować.
Opadła na miękkie oparcie, rozglądając się dookoła. Faktycznie, było tutaj spokojnie - przyjemna odmiana. Ludzi wciąż było sporo, ale tak wielka sala pozwalała na ich rozproszenie, dzięki czemu czuła się zupełnie inaczej niż na piętrze barowym, bez huku muzyki i zamieszania wśród tańczących, i pijących.
- Jakie masz podejrzenia? - zagadnęła, ciekawa tego, co chodziło mu w tej chwili po głowie, do której nie mogła po prostu zajrzeć w poszukiwaniu informacji. Wydawało jej się, że zna stosunek Naeema do Trouge, ale to nie znaczyło, że jego spostrzeżenia nie były dla niej sporo warte. Trouge była chaosem zrodzonym z szaleństwa właściciela i twórcy. Nie było sensownej drogi - w zasadzie to nie było żadnej. Były tylko udeptane ścieżki i sporo przeszkód poza nimi.
Również obserwowała swojego szampana, lecz nie upiła jeszcze łyka. Wolała najpierw zjeść, a przynajmniej spróbować pieczeni, na którą teraz miała wielką ochotę i nadzieję, że nie będą czekać zbyt długo.
Poprawiła się w miejscu, dyskretnie przy tym do niego przysuwając. W każdej chwili ktoś mógł na nich spojrzeć, obcy lub członek załogi, więc nie robiła nic poza tym - nawet, jeśli miała na to ochotę. Ich relacja była irracjonalna i mocno niepoprawna w kontekście ostatnich wydarzeń, a ona nie potrafiła znaleźć w sobie wystarczająco odwagi by przyznać się, że cokolwiek ich łączy. Bo nie wiedziała co. Gdyby Adams wściekły spróbował wyrzucić Neema z pokładu, pewnie do samego końca usiłowałaby znaleźć logiczne argumenty by tego nie robił, bo nie była w stanie wysłowić tych emocjonalnych, ani w żaden sposób ich opisać.
- Mogłabym częściej - uśmiechnęła się pod nosem, gdy dotarło do niej niecodzienne pytanie. Zerknęła na niego, chwilę później rozglądając się znów po pomieszczeniu. Po krzywym suficie, pustej loży, lampce rozświetlającej stolik. Trouge była okropna, ale na chwilę przestała jej tak przeszkadzać. - Ostatni raz takie teksty słyszałam od nawalonego turianina w Zaświatach. Nie kojarzą mi się zbyt dobrze - dodała rozbawiona, odwracając się nieco na miejscu tak, by usiąść bardziej przodem do niego. Rękę oparła o wezgłówek, a głowę wsparła na dłoni, przyglądając mu się w tym świetle, bez pełnego garnituru.
- To dziwne miejsce - westchnęła, zmieniając zdanie i sięgając do kieliszka. Przyjrzała się jego zawartości nim upiła małego łyka. - Z jednej strony jest lepsze od innych, które znam, a z drugiej dwa razy gorsze.
Trouge wzbudzało w niej coraz to bardziej mieszane uczucia, do których nie potrafiła się przyzwyczaić. Całkiem możliwe, że te pozytywne zawdzięczała towarzystwu Naeema w tej chwili, kiedy nie planowała chlać aż do utraty przytomności z obawy o własne zdrowie. Może bez niego po prostu nie lubiłaby tej stacji.
Z drugiej strony bez niego w ogóle by się na niej nie znalazła.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Próg Walhalli > Micah] Trouge

18 wrz 2016, o 16:44

Rhama potrząsnął głową, bez słów zaprzeczając czemuś, co właśnie rozwijało się w jego głowie. Nad czymś się intensywnie zastanawiał i nie wiedział jeszcze, czy powinien mówić Hawk, bo być może uznałaby to za absolutną głupotę. W końcu jednak westchnął i skupił wzrok na niej.
- Rozważałem już kilka różnych, mniej lub bardziej sensownych rozwiązań, ale jeśli faktycznie jest tak, to żadne z nich się nie nadaje. Po tym co mówiła, zacząłem przypuszczać, że Ovesen może być tylko pionkiem. To by był popierdolony układ, ale możliwy, zresztą na tej stacji i tak nic nie ma sensu.
Opuścił wzrok, gdy Hawk przysunęła się i obróciła lekko w jego stronę. Przyglądał się teraz jej kolanom, znajdującym się tuż obok jego prawego uda. Była blisko, łatwo rozpraszała, zupełnie niezależnie od faktu, że dopiero co wyszli z łóżka, chwilę przed dość nietypową rozmową w windzie, która tak dręczyła teraz Naeema. Ale obecność Hawk w tak niewielkiej odległości znacznie ułatwiała skupienie się na czymś innym. Uśmiechnął się do niej, obracając kieliszek w dłoni.
- Nie wiem, nie nadążam - przyznał, co w sumie było po nim widać, choć już coraz mniej. Przez ostatnie kilkadziesiąt minut zdążył już trochę przetrzeźwieć. Jak Deuce i Voodoo wyglądali na chwilę obecną, tego ani Hawk, ani Rhama nie wiedzieli, choć prawdopodobnie wcześniej czy później uda się im ich znaleźć. Albo na parkiecie, albo dogorywających przy jakiejś ścianie, a jeśli nie, to w ogóle dopiero w apartamencie.
Naeem nie odwracał się do Hawk, pozwalał jej na siebie patrzeć, samemu wciąż siedząc prosto, przodem do stołu. Ruszył jednak nogą na tyle, by oprzeć ją bokiem o jej kolano - ot, drobny gest, na który mógł sobie bezkarnie pozwolić. Jeden z bardzo niewielu.
- Wybacz - parsknął śmiechem. - Nie wiedziałem. Nie znam innych. W sumie dobrze, że ominął nas etap poznawania się i niezręcznych spotkań, bo po pierwszym byś zwątpiła.
Jakoś w tej chwili trudno było myśleć o tym, na czym ich poznawanie się polegało. Nie pamiętał o tym, że groził jej owadami, które miały wyżreć jej twarz, jeśli nie zgodzi się na współpracę z Cerberusem. Twarz, po której czule przesuwał teraz opuszkami palców, gdy wbijał w nią to zamyślone, lodowate spojrzenie. W tej chwili siedział, uśmiechając się do swojego kieliszka, całkowicie oderwany od pracy i tego, czym przejmować się powinien.
- Jest dziwne - mruknął, unosząc wzrok na asari, która pojawiła się w jednym z wejść. Miała na sobie skrawki lateksu, które niewiele pozostawiały wyobraźni. Całe jej ciało było pokryte tatuażami. Oparła się o ścianę i rozglądała się za jakąś samotną ofiarą. Przesunęła spojrzeniem po Rhamie, ale był z Hawk, więc go całkowicie zignorowała. - Jest obrzydliwe i obskurwiałe, ale jednocześnie spełnia wszystkie fantazje, jakie człowiekowi gdzieś tam siedzą z tyłu głowy. Tutaj możesz na środku klubu wciągać czerwony piasek z brzucha gołej dziwki i nikt ci nic nie powie. Nic nie jest nielegalne. Ile lat może mieć ta Julia? Trzynaście? Piętnaście? Myślę, że znajdziesz młodsze dziwki we wspaniałym tutejszym zamtuzie - ostatnie słowo podkreślił, zupełnie tak, jak concierge wcześniej. - Leah pewnie jest jedną z tych szczęśliwszych niewolnic, którym przydzielono dobrą pracę.
Wypił zawartość kieliszka do końca i oparł się wygodnie. Woda skraplająca się na szkle i ściekająca po nóżce, zostawiła niewielką plamkę na jego koszuli w miejscu, na które skapnęła. Nie zauważył.
- Czego jeszcze potrzebuje człowiek do szczęścia? Hazardu? Proszę - wzruszył ramionami. - Nawet na varrena możesz postawić kredyty. Alkoholu? - uniósł kieliszek. - Narkotyki masz chyba wszystkie, na każdym piętrze. Jeśli chcesz się kogoś niezauważenie pozbyć, wrzucasz go do klatki z bestiami, a one go zjadają. Jeśli jebie cię to, czy ktoś to zauważy, możesz go zastrzelić na środku i nikogo to nie obejdzie. Popatrz tam - skinął głową w stronę dwóch asari przy stoliku kilka poziomów ponad nimi. Były wtulone w siebie, nieobecne, rozedrgane, ich oczy były całe czarne. - Pieprzą się przy stoliku i w przeciwieństwie do każdego innego miejsca, tutaj to nic dziwnego. Wszyscy tu są jak zwierzęta.
Sięgnął po szampana i dolał sobie jeszcze, choć teraz napił się tylko trochę, by zwilżyć usta. I tak taki słaby alkohol nie miał na niego wpływu, a zawartość narkotyku była zbyt niewielka, by cokolwiek zmieniała.
- Dzisiaj mi się tu podoba - zerknął na Hawk i uśmiechnął się do niej znacząco. - Nie wiem, co będzie jutro. Napij się - zachęcił.
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2743
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Próg Walhalli > Micah] Trouge

18 wrz 2016, o 20:07

Wzruszyła ramionami, rozważając to, co powiedział. Ovesen pionkiem - a jego harem u władzy?
- Nie sądzę. Tamta żona zachowywała się tak, jakby chciała pokazać ile ma władzy, choć naprawdę nie ma żadnej - westchnęła, wracając myślami do momentu sprzed ostatnich kilkunastu minut i potyczki w windzie. - Chociaż na tej stacji wszystko jest możliwe.
Nie podobała jej się ta wizja. Głównie dlatego, że sama postać Svena mimo wszystko była trochę imponująca, i jeśli miałby okazać się wyłącznie pionem, marionetką swoich żon, to z osoby podziwianej natychmiast stałby się żałosną - a cała ta stacja zwykłą farsą.
Była jednak skłonna uwierzyć, że kobiety zgadzałyby się na ograniczoną ilość i akceptowały swój potencjonalny los dla czczenia systemu, który w ich oczach działał. Wtedy nazywanie ich haremem nie byłoby stosowne. Bardziej grupą maniaczek, albo dziwnym kultem.
- W twoich ustach to nie brzmi aż tak źle - pocieszyła go, obserwując jego profil gdy poczuła opierającą się o nią nogę. Faktycznie, na mało mogli sobie pozwolić, ale obecnie jej największym zmartwieniem był czas oczekiwania na pieczeń, która wciąż nie nadchodziła. Brakowało tylko, żeby wieczór spędzili przy akompaniamencie pomruków jej żołądka, który zdradzał jej pragnienia.
Rozejrzała się po pomieszczeniu, gdy mówił o Trouge widzianym własnymi oczami. Mówił sporo prawdy - niewygodnych faktów, których nikt tutaj nie próbował ukryć i nikt nie usiłował się przed nimi bronić. Stacja była dzika. Była swoistym siedliskiem grzechu, którego nawet Omega, ze swoimi porządnymi sekcjami, nie przebije. Każdy tutaj poddawał się swoim najbardziej prymitywnym instynktom, a żadne prawo nie istniało. Ludzie zachowywali się jak zwierzęta - dobrze, że Ovesen nie trawił więc krogan. Z nimi na pokładzie wszystko byłoby dwa razy bardziej krwawe niż było dotychczas.
- Nieźle - parsknęła śmiechem, obserwując dwie asari, na które wskazał. Prymitywne. Nie potrafiła znaleźć lepiej opisującego to słowa. - Publiczne okazywanie miłości, czego tu nie uwielbiać?
Zaczynała pleść bzdury, nawet w formie żartu, więc posłusznie uniosła wilgotny od skroplonej wody kieliszek do ust i wypiła kolejnego, małego łyka. Narkotyk nie mógł trzymać się w nieskończoność i powoli miała wrażenie, że zaczyna się ulatniać. To umacniało ją w przekonaniu, że kolejna porcja jej nie zaszkodzi.
- Jest miło - przytaknęła, używając jego określenia. Zerknęła na niego znad krawędzi naczynia, które wciąż trzymała wysoko, w pogotowiu. Wzięła najdrobniejszy z łyczków nim odłożyła kieliszek z powrotem na blat. - Jutro nie będzie, ale dzisiaj jest.
Spojrzała w miejsce, w którym wcześniej stała wytatuowana asari i zamyśliła się na moment. To otoczenie bardzo nie pasowało jej do Naeema. Już mało pasowało nawet do jej piratów, ale Rhama wyglądał tutaj jak wyjęty z innej bajki.
- Byłeś kiedyś w miejscu choćby podobnym do tego? - zagadnęła, świadoma tego, że niewiele historyjek z jego życia już po opuszczeniu Ziemi jej opowiedział. Choć z drugiej strony może wielu planet nie odwiedził od tego czasu.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Próg Walhalli > Micah] Trouge

20 wrz 2016, o 19:27

Rhama zaśmiał się krótko.
- To tylko przez ten głos - stwierdził definitywnie, po czym ponownie upił łyka ze swojego kieliszka. Mógł mieć w tym trochę racji, czasem mógł się wydawać bardziej wiarygodny i znacznie bardziej przekonujący, niż większość mężczyzn. Choć w przypadku Hawk akurat do niczego nie musiał jej przekonywać.
Słysząc komentarz czerwonowłosej dotyczący dwóch asari, Naeem westchnął cicho, nieobecnym spojrzeniem wpatrując się w parę. Przez długą chwilę wyglądał, jakby wspomnieniami zapędził się zbyt daleko, by zdawać sobie sprawę jak mało subtelny jest, ze swoim wzrokiem utkwionym w błękitnoskórej dwójce. Patrzył jednak na nie całkowicie obojętnie, daleko mu było do fascynacji tak prozaiczną czynnością, na jaką pozwoliły sobie asari. W końcu przeniósł swoje jasne spojrzenie na Hawk i uśmiechnął się lekko, mrucząc tylko jakieś krótkie mhm. On sam wyglądał, jakby chętnie ją objął, albo chociaż odgarnął czerwone włosy z ramienia na plecy, by odsłonić sobie jej twarz, ale przecież nie mógł.
- Nie byłem - odparł.
Zamilkł, by po chwili zorientować się, że w sumie Hawk zapoczątkowała temat, który mógłby kontynuować, więc przestał obracać kieliszek na nóżce i w zamyśleniu przeczesał palcami swoje dość krótkie włosy.
- Nawet Omegę odwiedziłem tylko raz, a to jednak nie jest to samo. Ostatnie lata spędziłem na szkoleniach i w miejscach, gdzie chodzenie bez biało-czarnego mundurka było uznawane za życie na krawędzi - uśmiechnął się. - Ja swojego nie chciałem, zostałem buntownikiem z wyboru.
Mówił to z rozbawieniem, bo na pewno zdawał sobie sprawę z faktu, że w porównaniu do przejść Hawk, jego protesty przeciwko zasadom Cerberusa brzmiały jak chwalenie się wypaleniem pierwszego papierosa w tajemnicy przed rodzicami. Znów rozejrzał się po sali. Wytatuowana asari rozmawiała teraz z wysokim, chorobliwie chudym ludzkim mężczyzną, który bardzo chętnie przesunął się na swojej kanapie, by mogła usiąść obok.
- Nie, nie wiem gdzie jeszcze w ogóle są takie miejsca. To w sumie miłe, że na przykład nie przyciągam spojrzeń tak, jak na Ziemi. Tutaj cała moja głowa mogłaby być implantem, nikt by się nie przejął - uznał, wzruszając ramionami.
Rozmowę przerwała im kelnerka, która pojawiła się z zamówionymi daniami dość szybko - musieli mieć je częściowo przygotowane do podania, skoro zajęło to tak niewiele czasu. Wyglądały jednak na świeże, nie na odgrzewane. Zapach był niesamowity, choć całkiem możliwe, że spory wpływ na zmysł węchu miał zażyty narkotyk. Rhama sięgnął po sztućce i odkroił kawałek mięsa, przyglądając się temu, jak wyglądało w środku.
- Ty pewnie znasz takich miejsc więcej - stwierdził, spoglądając na Hawk. - Albo twoi ludzie. Wiedzieli o stacji więcej, niż ja kiedykolwiek mógłbym się dogrzebać w extranecie i wszystkich bazach danych, do których mam dostęp.
Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że tu nie pasował. Nie wyglądał jak większość tutejszych, nie był typem wyrwanym z brudnej uliczki, wciśniętym w elegancki, tanio kupiony garnitur. Jego ubrania do niego pasowały, prawie całkiem już wytrzeźwiał - a przynajmniej na trzeźwego wyglądał - i tutejsze rozrywki nie do końca mu odpowiadały. Świadczył o tym chociażby fakt, że nie rzucił się na pierwszy lepszy narkotyk, który mógłby sobie wstrzyknąć, albo wetrzeć w dziąsła, by ominąć filtry. Póki co ignorował też wygraną dziwkę, ani sam z niej nie korzystał, ani nikomu jej nie oddał, po prostu olał temat. Plątał się z Hawk, ale gdyby postanowiła spędzić tę noc w innym towarzystwie, Rhama prawdopodobnie siedziałby przy barze i obojętnie popijał whisky, aż nie uznałby że przyszedł czas iść spać i zamknąłby się w swojej części apartamentu.
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2743
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Próg Walhalli > Micah] Trouge

20 wrz 2016, o 20:18

Zaśmiała się, wspominając, jak porównała jego głos do brzmienia tych turiańskich. Dopiero teraz doszła do wniosku, że jednak nie - Rhamy był nieco inny, choć wcześniej był tylko nieco mniej wibrujący, przynajmniej w jej odczuciu. Tak czy inaczej jej się podobał. Był specyficzny, może to też dzialało na plus. Cały Naeem był specyficzny, co nie przeszkadzało w tym, by ją do niego ciągnęło.
Uniosła dłoń do twarzy, wokół której zaczęło gromadzić się trochę za dużo czerwonych kosmyków. Odgarnęła włosy do góry, by przestały jej przeszkadzać, co robiły bardzo często. Zauważyła, że ułożone zachowywały się pod tym względem nieco lepiej, ale samo układanie ich przecież trwało więcej niż trzydzieści sekund potrzebne na jej zwyczajne przeczesanie ich i pozwolenie na życie własnym życiem.
- Faktycznie, buntownik z ciebie - odpowiedziała rozbawiona, bo znała go na tyle dobrze i miała na tyle dobry humor, by nie spojrzeć na niego krytycznie, tylko roześmiać się z czegoś, co ewidentnie żartem miało być. Szampan nie tylko umilał jej wieczór, ale też zachęcał do kolejnych łyków, których sobie jednak odmówiła, odstawiając wcześniej kieliszek na stół. Poczeka na obiad.
- Parada dziwolągów. Wpasowujesz się - dodała niewinnie, udając, że wcale go w tej chwili nie obraziła, a jej słowa nie brzmiały jak obelga. Żeby mu to osłodzić, uniosła dłoń do jego twarzy, przesuwając palcami po metalowym implancie. Badanie jego powierzchni dotykiem to nie było raczej coś, co zrobiłaby w pełni trzeźwa i w pełnej loży, ale żadnego z tych dwóch argumentów nie miała po swojej stronie - pozwoliła więc sobie na dwie sekundy. Przecież nie zaszkodzą, a nie będzie siedzieć obok niego sztywna jak kawał drewna.
- Mieszkali w wielu miejscach i na wielu statkach. Widzieli dużo - wzruszyła ramionami, spoglądając na nadchodzącą kelnerkę, na której widok jej brzuch mruknął coś pożądliwie jeszcze zanim poczuła zapach przyniesionych pieczeni. - Przez rok na Wraithcie poznałam więcej partii galaktyki niż przez dziesięć w wojsku - dodała, z cichym westchnięciem, które było zarówno wywołane tym przemyśleniem, jak i przyniesionym jej obiadem. Pozwoliła sobie na upicie kolejnego, małego łyka alkoholu kryjącego się w kieliszku nim złapała za sztućce.
- Widziałam już statki pełne popieprzonych kultystów, stacje korsarzy z prototypową technologią. Opuszczone, stare więzienia przekształcone w żyjące w ukryciu miasta rządzone przez durnego bożyszcza - wymieniła kilka najświeższych przykładów, odkrawając sobie kawałek pieczeni i natychmiast zamykając się po to, by móc się w nią wgryźć.
Smakowała świetnie i mało obchodziło ją to, ile w tym zasługi szampana.
- Nic z tego nie brzmi przyjemnie, ale chyba wolę to niż tkwienie w trzech, przyjemnych miejscach i udawanie, że niczego poza tym nie ma - wzruszyła ramionami, unosząc wzrok znad talerza by rozejrzeć się wokół. - Poza tym nie tęsknię za taką Cytadelą. W porównaniu do tych wszystkich miejsc była nudna.
Po rozejrzeniu się, znów wróciła spojrzeniem do pieczeni, a później do siedzącego obok Rhamy i uśmiechnęła się do swoich myśli.
- Uwielbiam Omegę. W większości przypadków.
Ostatni wypad na stację na pewno do takich nie należał.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Próg Walhalli > Micah] Trouge

21 wrz 2016, o 09:50

- Tak sądzisz? - uśmiechnął się, gdy wyciągnęła rękę do jego twarzy, choć nie mógł przecież poczuć dotyku na metalowej powierzchni. Jemu to jednak wystarczało, sam gest, który fizyczną przyjemność sprawiał tylko czerwonowłosej, bo lubiła chłodną powierzchnię implantu. - Skoro tak, może tu zamieszkam.
Na dłuższą metę zagubiłby się w tej stacji i oboje o tym wiedzieli. Albo musiałby się dostosować, a to by go zmieniło. Pożartować jednak na ten temat mogli, nikt im nie bronił. Przez chwilę nie myśleli o tym, że mieli na Trouge coś do zrobienia, że musieli rozpracować kto tu tak naprawdę jest za wszystko odpowiedzialny i osiągnąć to, co Naeem przedstawił jako ten zbożny cel: zdobycie zabezpieczenia dla okolicznych kolonii, które umiejscowione były w zbyt niebezpiecznych rejonach, by zostawić je bez opieki. Dla Rhamy to nie była jedna z tych decyzji Cerberusa, które wymagały działania bez skrupułów, skutkując przypadkami takimi jak Hawk. Tutaj akurat nie potrafił nie przyznać Iluzji racji, gdy mówił o konieczności ochrony ludzkich kolonii.
Jadł powoli, ale wciąż skupiony był na czerwonowłosej, nie chcąc rezygnować z rozmowy i z możliwości obserwowania jej, gdy mówiła. Może nie był tak bardzo głodny, jak wcześniej twierdził, a może i potrzebę jedzenia potrafił w sobie zdusić na tyle, by nie było jej po nim widać. Jak wszystko inne.
- Ja Cytadelę lubię - przyznał. W sumie stacja pasowała do niego znacznie bardziej, niż Trouge. - Ale wiem o co ci chodzi.
Tutaj niewiele się zmieniało, więc gdy Hawk rozejrzała się, zobaczyła tylko, że roznegliżowana dziwka wylądowała już mężczyźnie na kolanach, a dwie asari prowadziły normalną rozmowę, powróciwszy do rzeczywistości. Gdzieś po drugiej stronie pomieszczenia pojawiła się postać sylwetką przypominająca Leah, ale z krótkimi, blond włosami i prowadząca inną grupę. Ubrana tylko była tak samo, bo przecież pierwszym, co mieli zobaczyć ważni goście stacji, było piękno kobiecego ciała.
- Czasem się czuję, jakbym żył sześć lat - rzucił Naeem w zamyśleniu. - O tym, co było wcześniej, to szkoda gadać. A potem wszystko było... intensywne. Nadal jest. Jestem zmęczony.
Cokolwiek miał na myśli, nie powiedział nic więcej, z westchnięciem wracając do obiadu. Tym razem już pochylił się nad nim, przez chwilę po prostu jedząc. Mięso faktycznie było przygotowane fantastycznie, trochę gorzej było z warzywami, które leżały obok - najwyraźniej zapomniano je posolić. Ale dało się to znieść.
- O proszę, smacznego, my też zgłodnieliśmy - za ich plecami rozległ się znajomy głos. Na szczęście jednak nie był to Hunter, choć na pewno marzyli o jego towarzystwie. Adams wsunął się na kanapę naprzeciwko, a obok niego za moment pojawiła się Vinnet. Oboje byli rozgrzani i roześmiani, choć kobieta raczej od tańca, a Deuce zdecydowanie od alkoholu. Źrenice obojga były mocno rozszerzone. Musieli zasmakować się w tutejszym szampanie.
- Gdyby nie popierdolony ślub, stwierdziłbym, że dawno nie spędziłem wieczoru tak dobrze - powiedział i zaśmiał się, głośniej niż zazwyczaj, by zaraz potem oprzeć się wygodnie i zabrać się za zamawianie posiłku. - Jak tam, panie Naeem? Kiedy idziesz po swoją dziwkę?
Rhama uśmiechnął się lekko. Nie odsunął się od Hawk, gdy przyszła ta dwójka, ale też nie musiał, bo w swoim obecnym stanie nie byli zbyt spostrzegawczy. Zwłaszcza pilot.
- Nie przekonują mnie burdelowe dziwki, nieważne jak profesjonalne by nie były - odparł, wyrażając wreszcie swoją opinię na ten temat, choć do tej pory tak skrzętnie ją przed Hawkins ukrywał i doskonale się przy tym bawił. - Wolę kobiety, które nie mają dziesięciu klientów dziennie.
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2743
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Próg Walhalli > Micah] Trouge

21 wrz 2016, o 20:03

Nie wyobrażała sobie Naeema mieszkającego tutaj, na Trouge. Było zbyt dzikie, wyuzdane i momentami obleśne na tego wiecznie ogolonego, odświeżonego i schludnie wyglądającego mężczyznę w białej, szarej lub czarnej koszulce. Kilkoro z jej piratów może i by tutaj pasowało - choć ona wolała myśleć, że wcale tak nie jest. Że są ponad to, ponad tę przeklętą, prymitywną stację. Samo jej położenie odbierało jej prawo od ustanawiania się ponad kimkolwiek, ale ona wydzierała je siłą, sama je sobie przyznając.
Rozumiała go doskonale. Może nie była nigdy w jego pozycji, a jednak miała wrażenie, że wie, o czym mówi. Czuła się tak, jakby była w analogicznej sytuacji, nawet jeśli ich historie były tak różne i przeplecione zupełnie odmiennymi nieszczęściami. Cerberus grał w życiu ich dwójki dwie, kompletnie różne role. U niej był tym złym, jego czystym ucieleśnieniem. Jedyną organizacją, co do której mogła być pewna, że jest po prostu zła - i musi się na niej odegrać. Co jednak, jeśli jej demony były jednocześnie wybawcami Naeema?
- Ja się czuję, jakbym żyła dopiero rok - westchnęła, na moment przerywając jedzenie. Pieczeń, choć rozpływała się w jej ustach, na moment przestała być priorytetem. Spojrzała na jego profil, zastanawiając się, czy rozwijać temat, czy sobie darować i powrócić do udawania, że te bardziej wymagające kwestie i dyskusje nie istnieją.
Zrezygnowała, sięgając po szampana i upijając łyka. Jak się okazało, zrobiła bardzo dobrze. Drgnęła słysząc znajomy głos, od razu czując się jak dziecko nakryte na robieniu czegoś zabronionego. Zmarszczyła brwi, unosząc głowę do góry i odrywając się od obiadu by zerknąć na nowoprzybyłych. W duchu ucieszyła się widząc twarze ludzi, których zachowania względem Rhamy się nie obawiała. Nawet Adams wiedział, kiedy po prostu miał sobie darować.
- Weźcie pieczeń, jest świetna - odpowiedziała z uśmiechem, rezygnując z prób jakichkolwiek tłumaczeń dlaczego właśnie teraz siedzi i je kolację z Rhamą, nie pytając nikogo wcześniej czy chce się dołączyć.
Po tym, gdy razem zniknęli na dobrą godzinę.
Wbiła wzrok w swoją pieczeń chwilę przed tym, gdy wbiła w nią swój widelec, jednocześnie słuchając ich rozmowy. Słysząc wspomnienie o dziwce, znów sięgnęła po kieliszek szampana - nawet jeśli myśl o tym, że Rhama faktycznie mógłby z niej skorzystać, wydawała się odległa i nierealna, tak zdążyła o niej zapomnieć.
Nie dala po sobie poznać żadnej ulgi, żadnego spokoju ducha. Zniknął nawet jej uśmiech, zastąpiony obojętnością, która, pojawiająca się w tak błahej kwestii, niemal dorównywała noszonej na co dzień przez niego masce.
- Jak reszta? - zagadnęła Vinnet, ignorując dwójkę mężczyzn i przerywając na moment jedzenie. - Dalej na tym samym piętrze?
Musieli spędzić na nim znacznie więcej czasu od Hawkins, Veronique pewnie wiedziała więcej o aktualnej sytuacji reszty z załogi.
- Stadtdford wreszcie wyrwał niewolnicę? - westchnęła, nieco rozczarowana, choć zachowywał się wobec Leah względnie w porządku. Nie traktował jej jak własności, to Hawkins wystarczyło, by nie mogła się na niego wściekać.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Próg Walhalli > Micah] Trouge

21 wrz 2016, o 22:10

Oboje posłuchali rady Hawk i zamówili pieczeń, przez co chwilę później ich stół wyglądał dość monotematycznie - wszyscy jedli i pili to samo, jedni szybciej, inni wolniej. Najszybciej jedzenie pochłaniał zdecydowanie Adams, a szampana - Naeem, który traktował go jak sok do popijania praktycznie każdego gryza. Nikt jednak nie zwrócił na to uwagi, byli zbyt zajęci własnymi talerzami by upominać Rhamę.
- Chyba nie - odparła Veronique po chwili namysłu, odgarniając włosy za ucho. - Mouse gdzieś poszedł z tą asari, która uczepiła się go na samym początku, na parkiecie go nie ma. Nie wiem czy bardziej był pijany wypitą wódką weselną, czy nią.
- Raczej to drugie - mruknął Adams, z ustami pełnymi jedzenia i zaśmiał się cicho.
- A Stadtfordowi kiepsko szło na początku, ale w końcu ją do siebie przekonał. Teraz chyba poszli się przejść, myślałam że idą z nami, ale najwyraźniej nie.
Blondyn uniósł tylko znacząco brwi i pokiwał głową, ze wzrokiem niezmiennie utkwionym w talerzu. Zupełnie nie zwrócili uwagi na to, jak blisko obok siebie Hawk i Rhama siedzą. Nie zauważyli też, gdy dłoń Naeema wylądowała na udzie czerwonowłosej, w miejscu, gdzie kończyła się sukienka. Mężczyzna rozsiadł się wygodniej, w drugiej ręce obracając stojący na stole kieliszek. Uśmiechał się lekko, choć spoglądał wciąż przed siebie, gdzieś pomiędzy Vinnet, a Adamsa. Wszystko przecież zasłaniał długi, elegancki obrus.
- Virictusa dawno nie widziałam - kontynuowała kobieta. - W ogóle gdzieś przepadł jak tylko stąd zeszliśmy na dół. Wy go gdzieś nie spotkaliście?
Dłoń Naeema przesunęła się w górę, podwijając lekko materiał spódnicy. Pokręcił głową, po czym rozejrzał się po sali, marszcząc brwi. Było tu chyba z chwili na chwilę coraz mniej ludzi, a może to tylko tymczasowe przerzedzenie, bo część poszła tańczyć, a część zaopatrzyć się w mocniejsze narkotyki na innym piętrze.
- Ja go nie widziałem - zerknął na Hawk, dość obojętnie. - A ty?
Kelnerka zabrała ich talerze, jak tylko zjedli i spytała, czy otworzyć kolejnego szampana. Vinnet pokręciła głową, bo przecież tego mieli jeszcze ponad pół butelki. Hawk zresztą mogła już czuć zwiększone oddziaływanie narkotyku - przyspieszone bicie serca, przypływ energii i zaostrzenie percepcji, skupionej teraz głównie na ciepłej dłoni opartej na jej udzie.
- Dobrze, że tu przylecieliśmy. To było potrzebne. Chociaż nie wiem, czy przeżyję tutaj trzy dni, dzisiaj jest jeszcze w porządku, ale czuję, że wcześniej czy później będę musiała odpocząć w ciszy. Tutaj ciszy nie ma, zauważyliście to? Nigdzie. Nawet w dokach, w windzie, na każdym piętrze, wszędzie coś gra - wyprostowała się i też rozejrzała, jakby szukała głośników, ale nie znalazła, bo te wbudowane były w ściany. - Może tylko dzisiaj. To jak, Rhama, idziesz ze mną na parkiet?
Naeem zaśmiał się krótko, ale szczerze. Spojrzał na Veronique z politowaniem i pokręcił głową.
- Nie ma takiej opcji - odparł. - Musiałabyś mnie znokautować i zaciągnąć tam nieprzytomnego, myślę że wtedy i tak pożytek na parkiecie byłby ze mnie większy.
Lekarka wzruszyła ramionami i wróciła do jedzenia, w przeciwieństwie do Naeema nie uznając tego najwyraźniej za odpowiedź ostateczną.
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2743
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Próg Walhalli > Micah] Trouge

22 wrz 2016, o 19:15

Słuchała tego, co mieli do powiedzenia odnośnie załogi, jednocześnie zbyt pochłonięta jedzeniem by zmuszać się do przerwania i rzucenia jakąkolwiek odpowiedzią. Dopiero gdy po pieczeni na jej talerzu nie było już śladu, odsunęła naczynie daleko od siebie, zamiast tego przysuwając kieliszek, z którego chętnie upiła kolejnego łyka. Powoli czuła nawracające działanie narkotyku i tę specyficzną mieszankę wyrzutów sumienia i samokrytyki, zmieszanych z uczuciem zadowolenia i chęci sięgnięcia po więcej, niekoniecznie w tym trunku, ale też w prawdziwej postaci. Do rzucenia się na cokolwiek było jej jednak jeszcze daleko.
Oczywiście jeśli mowa była o narkotykach, bo wędrująca po jej udzie dłoń przypomniała jej, że była jedna rzecz, do której by wróciła w tym momencie - również związana z wyrzutami sumienia i zadowoleniem jednocześnie.
- Nigdzie - westchnęła i wzruszyła ramionami, zwalczając pokusę odpalenia omni-klucza i wysłania kontrolnej wiadomości do całej załogi Wraitha. Nie, to będzie mogła zrobić jutro gdy wszystkich nie znajdzie. Teraz nie powinna zachowywać się jak zatroskana mama. - Raczej nie wpakowali się w nic aż tak debilnego.
Słyszała kiedyś o asari, które seksem mordowały - wspomnienie tej informacji podsunęła jej paranoja gdy pomyślała o naiwnym Mousie, ale nie dała jej się zwieść. Musiała się kontrolować. Znaczy kontrolować. Tylko kto kontrolował rękę Naeema?
- Odpoczynek jak każdy inny - stwierdziła z nieco zbyt wielką ironią, bo reagowała gwałtowniej w obawie, że Deuce nie będzie na tyle pijany by niczego nie zauważyć. A Vinnet w ogóle nie była - a przynajmniej sprawiała takie wrażenie.
Uśmiechnęła się szelmowsko słysząc Veronique i odwróciła głowę w stronę Rhamy, wreszcie mając dobry pretekst by to zrobić.
- Nie chcesz wreszcie nauczyć się tańczyć, Naeem? - zagadnęła przebiegle, wyobrażając sobie, że ten widok zapamiętałaby na długo. I prawdopodobnie nie byłby dobry dla jej brzucha, skoro dopiero co zjadła obiad, a pewnie umarłaby ze śmiechu widząc hasającą wokół zdezorientowanego Rhamy Vinnet. - Chyba najwyższa pora.
Upiła kolejny łyk szampana, spoglądając na mężczyznę spod uniesionych brwi. Wątpiła, by dał się przekonać - ona sama też nie planowała szybko na parkiet wracać, choć nie miała też zbyt dobrego powodu. Noc przewyższała jej niskie oczekiwania względem Trouge, co nie zmieniało faktu, że kończyła się dość szybko i już za moment spodziewała się widzieć wokół jedynie bezwładne, nieprzytomne ciała, zarzygane, zakrwawione lub oślinione. Któreś z trzech. Chciała do tego czasu znaleźć się już we własnym apartamencie, szczególnie, że wątpiła zastać moment na stacji, w którym wszyscy na niej śpią. Wolała więc wykorzystać ten, w który większość to robi.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Próg Walhalli > Micah] Trouge

22 wrz 2016, o 21:23

Deuce niczego nie zauważał, bo nie sądził, że w ogóle mógłby się czegoś podobnego spodziewać. W końcu mimo, że jakoś się z Rhamą zaczął dzisiaj dogadywać, to nie znaczyło, że przestał on być wrogiem, złem koniecznym, albo że Hawk przestała go nienawidzić. To, że jadła z nim obiado-kolację, o niczym nie świadczył i według pijanego Adamsa wcale nie musiało to do niczego prowadzić, ani z niczego wynikać. Ot, jedli. On też jadł, i jadła Vinnet. Wzruszył ramionami.
- Mi tam się podoba - stwierdził. - Dopóki nikt mnie do niczego nie zmusza, a ja sam mogę robić co chcę, to jestem zadowolony. No i darmowy alkohol. Czekam jeszcze, aż będę mógł sprawdzić, czy łóżka mają wygodne i może nawet dziwne praktyki ślubne nie będą mnie zniechęcać do ponownych odwiedzin za jakiś czas.
Vinnet wzruszyła ramionami, najwyraźniej nie do końca się z nim zgadzając, ale była zbyt zajęta swoją pieczenią, by się teraz kłócić o poglądy. Nie cierpiała tu, wręcz przeciwnie, choć praktyki Ovesena z całą pewnością ją obrzydzały.
Gdy Hawk zwróciła się bezpośrednio do Rhamy, zabrał rękę z jej uda, zostawiając po niej nieprzyjemne uczucie chłodu. Pokręcił powoli głową, prostując się i opierając. Założył łokcie na oparcie, na tyle swobodnie, by nie wyglądał, jakby obejmował Hawkins, a po prostu rozsiadł się wygodniej. Zerknął na Veronique i przeniósł wzrok na czerwonowłosą, przyglądając się jej z niedowierzaniem.
- Naprawdę, Hawk? Nie - odparł kategorycznie. - Do niczego mi to w życiu nie jest potrzebne. Nie możesz sobie znaleźć innego partnera? Adamsa na przykład? Huntera?
Ostatnie nazwisko wypowiedział z lekkim rozbawieniem, bo przecież widział, jak Vinnet zareagowała na towarzystwo muzyka. Znała go wcześniej, w przeciwieństwie do Hawk i większości męskiej części załogi Wraitha. Kobieta teraz westchnęła tylko i przez chwilę nie odpowiadała, przeżuwając kawałek mięsa.
- On depcze po nogach. A Hunterowi niestety partnerka nie jest do niczego potrzebna, nawet jak teoretycznie z nią tańczy - westchnęła. - Włącza mu się tryb gwiazdy.
- To prawda - Deuce pokiwał głową, by za moment unieść wzrok na Hawk. - Znaczy to pierwsze. To drugie nie wiem, nie tańczyłem z Hunterem.
Vinnet zaśmiała się, a Rhama pozwolił sobie na szerszy, szczery uśmiech. Oboje zapewne wyobrazili sobie jednego Johna w objęciach drugiego, wirujących razem na parkiecie, jakby świat miał się zaraz skończyć. Adams spojrzał na lekarkę i westchnął ostentacyjnie, upijając duszkiem pół zawartości swojego kieliszka.
- No chodź, Rhama, nie daj się prosić - nalegała Veronique. Czubek jej buta poruszał się w tempie muzyki, mężczyzna był jednak niewzruszony i nieczuły na jej zachęcające uśmiechy. Skoro nigdy przedtem nie był na parkiecie, teraz nie zamierzał próbować tego po raz pierwszy. Pokręcił więc ponownie głową, ku wielkiemu rozczarowaniu Vinnet i być może lekkiemu Hawk.
- Ależ go męczysz - mruknął Adams i prawdopodobnie powiedziałby coś jeszcze, gdyby za ich plecami nie rozległ się ryk.
- ZASŁUŻYŁEM NA TO - Voodoo wpakował się do loży, siadając obok Hawk i rozpychając się, tak, że musiała przycisnąć się do Naeema, który jak na złość nie zamierzał się przesunąć, by zrobić jej więcej miejsca. Siedziała więc ściśnięta między dwoma mężczyznami, z których jeden przednio się bawił, a drugi walczył o swoje. Tylko jeszcze nie dowiedzieli się, o co konkretnie.
- Wypiłem jeszcze wódki - wymamrotał do Rhamy. - Tyle, co ty nie wypiłeś. I ciągle wyglądam lepiej niż ty.
Zamachnął ręką, cudem nie przewracając kieliszka. Nie wyglądał lepiej, ale nikt mu tego nie powiedział. John uśmiechał się teraz szeroko, a Vinnet pokiwała głową z udawanym przekonaniem, jakby to, co mówił Sykes, jak najbardziej do niej przemawiało.
- Masz rację - westchnął Naeem.
- Gówno wiesz o piciu, gdybyś chociaż... co? - zreflektował się poparzony mężczyzna, marszcząc brwi.
- Masz rację. Zgarnij sobie Leah i niech cię zaprowadzi do zamtuzu, wygrałeś.
Voodoo wyprostował się i uderzył pięścią w stół, z zadowoleniem przesuwając spojrzeniem po otoczeniu. W końcu skinął głową na kelnerkę, rzucając głośne TO SAMO jeszcze zanim podeszła. Kolejna porcja pieczeni do tej samej loży. Odsunął się nieco, robiąc Hawk trochę więcej miejsca i oparł się, by odpalić papierosa.
- Dobrze. Ale najpierw zjem.

Wróć do „Galaktyka”