W galaktyce istnieje około 400 miliardów gwiazd. Zbadano lub chociaż odwiedzono dotąd mniej niż 1% z nich. Pozostałe światy oraz bogactwa, które zawierają, wciąż czekają na odnalezienie przez korporacje lub niezależnych poszukiwaczy.

Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2744
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

[Próg Walhalli > Micah] Trouge

27 gru 2016, o 12:09

Nie przepadała za dyplomacją. Nie miała do niej cierpliwości. Nawet teraz, z podziurawionym brzuchem, gdy ktokolwiek inny pomyślałby, że Hawkins nie ma innego wyjścia, ona czuła swędzenie palca opartego na spuście. Kobieta musiała mieć generator tarcz. Może omni-pazury były lepszą opcją.
A może chwilowe wstrzymanie się to coś, co powinna zrobić zamiast tego.
W odpowiedzi na pytanie o miejsce ostatniego spoczynku dwójki ochroniarzy, tylko pokręciła głową. Nie straszyli gości, choć nie wiedziała, jak to mogło ich w ogóle interesować. Kolejna różnica między Trouge a Omegą.
- Moja broń była wycelowana w jego głowę, nie brzuch - odparła miękko, spoglądając na żonę tak, jakby nie było wokół niczego, ani nikogo innego. Leah nie istniała. - Pozbycie się go nie było zbyt... ciężkim zadaniem. Ale wiązało się z niewiadomą. Nie wiem, jak zareagowałoby Trouge czy żony Ovesena. Dość palenia mostów na dziś.
Zastanawiała się co powiedziałby Naeem, gdyby słyszał jej słowa. Może próbowałby przekonać żonę wraz z nią, do tego, że Cerberus nie jest taki zły.
Uśmiechnęła się pobłażliwie, słysząc pewność w głosie kobiety. Naprawdę myślała, że Cerberusa sporo kosztować będzie zdobycie stacji. Szturmem - pewnie tak. Ale organizacja była ogromna. Hawkins nie znała jej pełnych rozmiarów, ale musiała być wielka. Znacznie większa niż mogłaby ta stacja pomieścić.
- Stracenie wiele dla was to marginalna ilość dla Iluzji - westchnęła z lekkim rozczarowaniem. W jej oczach Cerberus był jak spora komórka wojskowa. Ludzi wytrenowanych do zabijania - tutaj połowa przestępców mogła się w tym smakować, co nie świadczyło o tym, by byli w tym dobzi. - Cerberus ma siły wystarczające do przejęcia Omegi, a co dopiero Trouge. Wysłali na razie mnie. Nie mam wypranego mózgu, a zamiast posłania całej załogi by zarżnęła Ovesena i was wszystkich, poszłam sama. Bez pancerza.
Uśmiech z jej twarzy nie znikał, choć już nic nie znaczył. Była pewna tego, że gdyby od początku zdecydowanie uderzyła ku chwale Iluzji wraz z całą resztą piratów, ze Svena nie zostałoby wiele. Tak jak z jego imperium.
- Być może Trouge potrzebuje kogoś, kto będzie otwarty na nowe perspektywy, a nie dziury do jebania - stwierdziła, nie potrafiąc wyzbyć się pogardy ze swojego głosu. - Wiem tylko, że jedyne, o co Iluzja usiłuje zadbać, to o skierowanie waszych dział na statki Zbieraczy, gdy nadejdzie odpowiednia pora. Nie twierdzę, że powinnaś wpuścić ich tutaj, przydzielić apartamenty VIP i słuchać się ich rad przy rządzeniu stacją. Prawdopodobnie nie ma nawet potrzeby, żeby choćby jeden agent pojawił się na Trouge. Wystarczy nawiązanie kontaktu i dojście do porozumienia.
Porozumienia z Cerberusem. Na jej miejscu nie wzięłaby tej opcji pod uwagę. Chociaż czy tego nie zrobiła, wbrew sobie, dla dobra Wraitha?
- Chyba, że wasze zainteresowania ograniczają się do tego, czy wszystkie dziwki są w chodzie, a bary zapełnione. Wtedy nie mamy o czym rozmawiać - wzruszyła ramionami, a dłoń z jej pistoletem drgnęła, choć niespecjalnie. - Wątpię jednak, by Trouge zachowało się jako prosperujący kurort, na którym podwórku porwano setki tysięcy kolonistów. Nie brzmi jak materiał na ulotkę.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12104
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Próg Walhalli > Micah] Trouge

27 gru 2016, o 19:08

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12104
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Próg Walhalli > Micah] Trouge

27 gru 2016, o 19:43

- Gdybyś tak po prostu zabiła Svena na obiedzie, nie wyszłabyś nawet z sali - odparła żona, całkowicie poważnie. I prawdopodobnie miała rację. Egzekucja odbyłaby się na miejscu, jeśli nie z rąk ochrony, to za pomocą ostrych pazurów Julii, albo broni noszonych przez tych bardziej wiernych gospodarzowi gości. - Chciałam powiedzieć, że to co zrobiłaś było głupie, ale może tak nie jest. Może gdyby nie to, to nie rozmawiałybyśmy teraz.
Leah westchnęła i usiadła na jednej z puf, tych niewielkich, ustawionych pod ścianą. Wciąż obserwowała rozmawiające kobiety, ale nie widziała sensu w staniu nad nimi jak kołek. Równie dobrze mogła stresować się na siedząco. Hawk mogła zastanawiać się, jak zareagowałby Rhama na jej słowa, ale nie miała jak tego sprawdzić, bo mężczyzny tu nie było. Pędził gdzieś przez stację jej na ratunek, w towarzystwie dwóch jej podwładnych. Pozostało mieć nadzieję, że sam nie narobi sobie problemów.
W oczach żony Ovesena pojawił się błysk zrozumienia. Wiedziała, że Hawk częściowo ma rację, choć nadal nie wyglądała, jakby zamierzała się zgodzić, zabrać Hawkins na górę i pozwolić jej zabić własnego męża. Ale ani jedno, ani drugie nie mogło brzmieć dla niej jak dobry plan na przyszłość. Następne słowa czerwonowłosej sprawiły jednak, że rysy kobiety stwardniały. Mogła gardzić Svenem, ale podsumowała też siedzącą naprzeciw kobietę jako dziurę do jebania. To nie wpłynęło na nią szczególnie pozytywnie. Niebieskowłosa słuchała jednak dalej, nie przerywając. Chciała znać argumenty, rozważyć je w swojej głowie i wyciągnąć z nich jakiś konkret, który wpłynąłby na jej decyzję. Bo jakąś podjąć musiała.
- Moglibyśmy porozumiewać się bezpośrednio z Iluzją, bez pośredników - mruknęła cicho. - A nawet jeśli, nie musieliby oni być tutaj. Stacja nigdzie nie poleci, więc zawsze wie gdzie nas znaleźć, a zgoda na współpracę to nie deklaracja poddaństwa.
Pewnie tak samo myślał kiedyś Rhama. Szkoda, że teraz stało się to dla niego tylko kłamstwem, które powtarzał sobie, by lepiej mu się żyło. Z Trouge pewnie będzie tak samo, po pozbyciu się Zbieraczy Iluzja znajdzie nowe zastosowanie dla tego wspaniałego miejsca. Ale to już nie był problem Hawk.
- Do tego ograniczają się zainteresowania Ovesena - odparła kobieta. Wyraźnie zaczynała się łamać. Zauważyła też drgnięcie broni i uśmiechnęła się lekko. - Dobrze nam się rozmawia, Hawkins. Nie psuj tego. Schowaj broń. Nie musisz się w moim towarzystwie bać o swoje życie, a ja wolałabym nie bać się o swoje.
Rozsiadła się wygodnie, zakładając ręce na oparcie kanapy. Jej szara suknia miała prześwitujące wstawki, dopiero teraz dało się to zauważyć. Przyciągała spojrzenia tak samo, jak każda inna z żon. I wiedziała, że to robi.
- To jak sobie to wyobrażasz? Co teraz mam zrobić? Wrócić na dół i poderżnąć Svenowi gardło, czy zaprowadzić tam ciebie? Odezwać się do pozostałych żon i spytać, czy mogą to zrobić za mnie? Nawet jakbym się zgodziła na twoje warunki, twoje propozycje, to to nie jest takie proste.
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2744
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Próg Walhalli > Micah] Trouge

28 gru 2016, o 11:29

Widziała, że żona Ovesena powoli zaczyna się łamać. Pytanie tylko, czy robiła to odpowiednio szybko. Hawkins czuła, że nie ma zbyt wiele czasu, a rana tylko jej o tym przypominała - nawet, jeśli medi-żel działał i koił doznania, których nie byłaby w stanie tak długo ignorować, gdyby go nie znalazła i nie zaaplikowała.
Wzruszyła lekko ramionami - szansa na to, że by tam zginęła, była spora. Głównie obawiałaby się jednak broni ochroniarzy, a nie Julii - jakkolwiek dziewczyna wyglądała na niebezpieczną na ceremonii, gdy walczyła z inną kobietą, wątpiła, by tak samo miało się stać w walce z uzbrojonym żołnierzem. Czerwonowłosa wciąż czuła na swojej szyi długie paznokcie, wbijające się w skórę. Przeciwniczka była jednak drobna. Nie wątpiła, że byłaby w stanie powalić ją na ziemię i zabić bez użycia pistoletu.
Nie wspomniała o tym jednak głośno. Żona o granatowych włosach nie musiała teraz znać jej myśli.
Nie poprawiła się również w kwestii nazwania ją dziurą do jebania. Z jej słów musiała wywnioskować, że nie jest to opinia Hawkins, ale to, jak stosunek Svena do żon wyglądał z perspektywy osoby trzeciej.
- Dokładnie - westchnęła, opuszczając nieco broń, gdy kobieta zaczynała rozumieć i przekonywać sama siebie. Jean miała dość. Chciała być już na Wraithcie i trzymała się kurczowo tej myśli, wiedząc nawet, że przed tym będzie musiała zrobić jeszcze wiele rzeczy.
Zastanowiła się nad schowaniem broni. Kobieta nie wyglądała na uzbrojoną, a jednak ciężko było to zrobić. Sam ruch wydawał się być... nienaturalny. Po krótkiej chwili kiwnęła jednak głową, kładąc pistolet trzymany w dłoni obok siebie, niewycelowany w drugą kobietę, ani w Leah, która na moment wtopiła się w otoczenie.
- Wprowadzić mnie do apartamentów. Wybrać zaufane żony i kazać im się wycofać - odpowiedziała, analizując całą sytuację. Wątpiła, by były w stanie obie wyminąć ochroniarzy. Zakładanie, że żona Svena ma nad nimi tyle władzy, było zbyt optymistyczne. - Podobno to z apartamentów Svena da się kontrolować wszystko. Jeżeli go tam nie będzie, znajdę go.
Oczekiwała też potwierdzenia tego, co powiedziała jej Leah. Myślenie o niewolnicy przypomniało jej o innej żonie.
- Co możesz powiedzieć mi o Apiyo?
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12104
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Próg Walhalli > Micah] Trouge

28 gru 2016, o 12:52

Kobieta skinęła powoli głową, tak jakby niepewnie zgadzała się na propozycję Hawk. Musiała odczuwać lekki pociąg do władzy. Może chciała siąść na zajmowanym przez Ovesena tronie, ale dopóki żył, nie miała takiej możliwości. W końcu była tylko kobietą, a w otoczeniu Svena znaczyło to tyle, co nic. Wszystkie pomysły, które podsuwał mu jego harem, musiał uznawać za własne.
- Zostałoby nas... pięć - odezwała się cicho. - Ja, Deborah, Apiyo, Bitya i Asami. No i Mira, ewentualnie. To sześć.
Wydawała się nie przejmować faktem, że Hawk wcale nie czuje się coraz lepiej. Dla niej większe znaczenie miało teraz planowanie przejmowania władzy nad stacją. W jej oczach błyszczała ekscytacja, ale na twarzy odmalowana była niepewność. Nie wiadomo przecież jak długo należała do kręgu żon, ile czasu pracowała nad Ovesenem i wypracowywała sobie takie stanowisko, jakie miała w tym momencie. W przeciwieństwie do drugiej, czarnowłosej, tej, którą Hawkins spotkała w windzie, ta nie była zestresowana, ani przejęta przerażającą ceremonią zaślubin. Pewnie nie miała się czego obawiać.
- Będzie tam - kobieta pokręciła głową. - Jest u niego lekarz. Zajmują się raną postrzałową, której jesteś autorką. Zwołał nas wszystkie, żebyśmy nad nim poubolewały - przewróciła oczami. - Powinnam już tam być. Od kilku minut.
Nie zaprzeczyła temu, co powiedziała czerwonowłosa, znaczyło to więc, że Leah nie kłamała i faktycznie centrum dowodzenia znajdowało się w apartamentach. Wystarczyłoby dostać się do nich i przeprogramować je tak, żeby odpowiadało na polecenia żon, a nie samego Svena. Nawet jeśli sama by nie potrafiła, mogła znaleźć kogoś, kto umiał.
- Apiyo? - niebieskowłosa uniosła brwi. - Nie wiem o co pytasz. Jeśli o jej przywiązanie do Svena, to jest... rozsądne. Każda z nas z czasem się z tego leczy, kiedy zobaczy z czym tak naprawdę wiąże się stanowisko jednej z żon. Jeśli o coś innego... narobiłaś sobie z nią problemów? Nie będzie chciała przystać na twoją propozycję? Nie martw się, ja ją przekonam w razie czego. Bez Apiyo będzie nam znacznie trudniej, jak już przyjdzie co do czego.
Nie wpadła na to, że przyczyną pytania było wspomnienie jej przez Julię przy obiedzie, ale też nie miała powodu, by się tego domyślić. Podniosła się w końcu z kanapy gwałtownie, a w jej oczach widać było podjętą decyzję. Mogła pozbyć się tyrana, Hawkins dawała jej tę możliwość. I nawet jeśli zamiast niego pojawi się tu Cerberus, to Iluzję będą interesować inne aspekty - na pewno nie ten, który miała między nogami. Została przekonana, w sposób inny, niż gwałtowne umieszczenie kuli w głowie.
- Podnieś ją - poleciła niewolnicy. Leah poderwała się i podeszła do czerwonowłosej, oferując swoje ramię. Ból był do zniesienia, ale nadal przeszkadzał w normalnym funkcjonowaniu. Nic dziwnego, że chciała już znaleźć się na Wraithcie. - Wybacz, że nie poratowałam medi-żelem, ale nie miałam żadnego. A tutaj mogłyśmy spokojnie rozmawiać, muzyka gra wystarczająco głośno. Jak wszystko pójdzie zgodnie z planem, załatwię ci lekarza. Do windy, dziewczyno.
Ostatnie słowa skierowała do concierge, która posłusznie weszła do przeszklonego dźwigu, niezależnie od tego, czy Hawk wsparła się na jej ramieniu, czy nie. Anwyn podeszła do panelu i wpisała sześciocyfrowy kod, by zaraz po tym przyłożyć dłoń do czytnika, który zeskanował jej linie papilarne. Spojrzała na wyświetlacz i zmarszczyła brwi.
- Nie będziemy jechać same.
Zanim ktokolwiek zdążył na ten komentarz zareagować, winda ruszyła w dół - po przekroczeniu linii piętra w oczy natychmiast rzucił im się nietypowy widok. Szklana tuba ubrudzona była krwią, a czterech strażników leżało martwych w bezpośrednim sąsiedztwie wejścia. Wokół nich stało trzech mężczyzn. Znajomych mężczyzn.
- Co się dzieje? - warknęła żona i momentalnie uruchomiła omni-klucz, pewnie w celu wezwania więcej ochrony. Leah jednak zareagowała szybko, złapała ją za przedramię, robiąc przepraszającą minę i pokręciła głową. Anwyn wyrwała jej rękę, ale uniosła wzrok na mężczyzn. Jeden z nich grzebał w omni-kluczu, drugi zaglądał mu przez ramię, trzeci pochylał się nad zwłokami. Słysząc windę, podnieśli wzrok.
- Była wyżej! Mówiłem, żebyś sprawdził lokalizację - odezwał się Stadtford.
- Przypierdolę mu zaraz - westchnął Kirył i wyłączył omni-klucz. - Sprawdzałem.
Ruszyli w stronę windy, by podejść do Hawkins i upewnić się, że jest w stanie dalej iść. Rhama podniósł się znad trupa ochroniarza i wyminął ich, pierwszy docierając do czerwonowłosej. Rzucił Anwyn krótkie spojrzenie, concierge zignorował, za to pochylił się i skupił na przebitym brzuchu kobiety. Nie mógł nawet podnieść sklejonej medi-żelem koszulki, więc tylko westchnął i wyprostował się, rzucając na ziemię dobrze znajomą jej torbę. Winda na chwilę zatrzymała się.
- Masz tu pancerz - mruknął. - Co się dzieje? Nie wyglądasz... najgorzej.
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2744
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Próg Walhalli > Micah] Trouge

28 gru 2016, o 13:40

Kobieta była coraz bardziej żądna władzy, w miarę, gdy uświadamiała sobie, jak jej sytuacja może wyglądać bez Ovesena. Gdy rządzące będą żony - równe sobie lub nie, jeśli postanowi przejść na przód jako osoba współodpowiedzialna za wszystko. Gdyby to nie z nią Hawkins się dogadała, może przypadłaby ta rola innej. O ile inne byłyby tak podatne.
- Dobrze - mruknęła, słysząc potwierdzenie. Obecność Svena w apartamencie ułatwiała bardzo dużo - tak samo jak fakt, że być może znajdą zgromadzone wokół niego, wierne mu żony w jednym miejscu. Wtedy cała... czystka będzie znacznie łatwiejsza do przeprowadzenia.
Skinęła głową, nie mówiąc nic więcej o Apiyo. Będzie chciała z nią porozmawiać - interesowały ją jej źródła. Ale to później, gdy wszystko się już ułoży, jakoś. A Hawkins będzie miała drogę na statek otwartą.
Warknęła pod nosem coś niezrozumiałego nawet dla jej samej, gdy zobaczyła rzucającą się na pomoc Leah. Nie czuła się tak źle. Odepchnęła się od oparcia kanapy i wstała na równe nogi. Gdyby straciła coś wartościowego z wnętrza własnych trzewi, prawdopodobnie nie pożyłaby długo. Mogła więc mówić sobie, że sam fakt, iż wciąż chodzi, świadczy o tym, że to tylko drobnostka. Nie pozwalała sobie na myślenie o bólu, dzięki czemu łatwiej było jej go ignorować. Poza tym, nie interesowała ją propozycja kobiety - nie chciała żadnego z jej lekarzy. Miała własnego, czekał na pokładzie statku.
Dłoń, wciąż splamiona jej własną krwią, zacisnęła się bezwiednie na pistolecie. Nie planowała go chować - nie wiedziała, co zastaną poziom niżej. Znów odczuwała dyskomfort, podróżując windą o prześwitujących ścianach, ale nie dawała tego po sobie poznać - tylko broń skierowała ku wyjściu, słysząc, że sami nie będą jechać.
Drgnęła, widząc znajome postaci - na moment zupełnie zapomniała o ich komunikacji, o wiadomościach. Przyzwyczaiła się do wizji wchodzenia do apartamentów samemu, stąd widok posiłków wydawał się być... specyficzny.
- To moi ludzie - mruknęła tylko do idącej z nimi kobiety. - Ovesen chce widzieć nas wszystkich martwych - dodała twardo, nie chcąc słyszeć o tym, jak granatowowłosa nie lubi, gdy traci ludzi. Przejście obok nich raczej nie wchodziło w drogę.
Przeniosła spojrzenie na Naeema, unosząc lekko brwi. Nie rozumiała jego słów ani tego, co miał przez to na myśli. Może po prostu nie potrafiła się na nich wystarczająco skupić.
- Nie wyglądam na martwą? - westchnęła, zaskoczona pochylając się do torby, by sprawnie wyciągnąć z niej zawartość i wciągnąć na siebie pancerz. Ciężej zakładało się nagolenniki, a przynajmniej ciężej niż zwykle, ale czuła się dziesięć razy lepiej gdy znalazły się na miejscu. - Doszliśmy do... porozumienia - powiedziała tylko, nie chcąc wspominać o Cerberusie przy pozostałych członkach załogi. Nie po to przeszła przez to wszystko by teraz miało się wydać. - O którym wolę teraz nie mówić - dodała, przenosząc spojrzenie na żonę.
NIe chciała, by wspominała o Iluzji. Nie teraz.
- Ovesen musi zginąć, tak czy inaczej. I te żony, które stawią opór. Jest w apartamentach - uruchomiła dozownik medi-żelu gdy tylko udało jej się włożyć na siebie napierśnik.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12104
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Próg Walhalli > Micah] Trouge

28 gru 2016, o 22:53

- Mogłaś powiedzieć wcześniej. Odwołałabym ich - warknęła Anwyn, choć prawdopodobnie nie miało to nic wspólnego z prawdą. Jeszcze trzy minuty temu nie wiedziała, czy w ogóle przystanie na warunki proponowane przez Hawk, co dopiero odwoływać ochronę dla trzech kompletnie jej obojętnych piratów, takich, jakich tu na stacji wielu. - Grabisz sobie, Hawkins. Testujesz moją cierpliwość, a ona też ma granice.
Wyszła z windy i pochyliła się nad martwymi ochroniarzami, zajmując się wyciąganiem czegoś z ich eleganckich pancerzy. Wyćwiczony pewnie przez lata sposób, w jaki się pochylała, skutecznie przyciągnął uwagę Kiryła, który stał teraz przy windzie i przyglądał się niebieskowłosej w milczeniu. Oczywiście, zaraz po tym, jak upewnił się, że jego pani kapitan nic nie będzie. Red podszedł do concierge, nawiązując cichą rozmowę, której słów nie byli w stanie wysłyszeć. Winda była duża, a muzyka, która w niej grała, do najcichszych nie należała - choć dało się ją docenić pod względem artystycznym. W niektórych aspektach życia Ovesen musiał mieć choćby namiastkę gustu.
- Jesteś głupia - mruknął Rhama, podając jej z torby kolejne elementy pancerza, by choćby to jej ułatwić. - Martwiłem się. I słusznie.
Powiedział to, bo dobrze wiedział, że nikt poza nią nie jest w stanie go usłyszeć. Spojrzał na jej ranę, która wkrótce zniknęła pod napierśnikiem - wtedy uniósł wzrok na jej twarz, z miną, jakby chciał jednocześnie wybić jej idiotyczne pomysły z głowy i przyciągnąć ją do siebie, osłaniając przed całym światem. Nie mógł zrobić ani jednego, ani drugiego, więc tylko patrzył jak zapina zaczepy pancerza. Gdy skończyła, dozownik medi-żelu po raz kolejny aplikował warstwę na jej przecięty tułów, dając kolejną dawkę ulgi od bólu. Teraz już mogła poruszać się praktycznie bez żadnego dyskomfortu, choć na pewno dyskomfortem będzie reakcja Vinnet, gdy w końcu wrócą na statek.
Naeem przeniósł w końcu spojrzenie na Anwyn, która skończyła zbierać, cokolwiek zbierała, i wracała do windy.
- Zgodziła się - stwierdził bardziej, niż spytał, bo wywnioskował to z sytuacji, w jakiej się znajdowali. Podniósł się i wyprostował, cofając pod ścianę. Najwyraźniej zdecydował, że dalej jedzie z nimi, chociaż nikt go o to właściwie nie poprosił. Bo kto wie, może Hawk planowała wejść tam sama, tylko z żoną. Może nie chciała na dzień dobry wpadać tam w obstawie. Ale Rhama nie zamierzał znów zostawiać czerwonowłosej samej. To nie wchodziło w grę.
Niebieskowłosa uruchomiła omni-klucz i odczytała wiadomość, którą dostała wcześniej, ale zignorowała ją, za to otworzyła nową, żeby wysłać informację do tych żon, które miały przeżyć dzisiejszy wieczór. Była krótka i treściwa, zmieściła się w trzech linijkach, ale dokładnie tekstu nie dało się odczytać z odległości, w jakiej się znajdowała. Potem jeszcze przez chwilę coś robiła, ale w końcu opuściła rękę, a drzwi do windy zamknęły się.
- Ochrona nie powinna nas powstrzymywać przy wejściu - powiedziała. - Napisałam, że prowadzę gości. O ile cię nie rozpoznają, nie będą problemem. I mam prośbę.
Odgarnęła długie włosy na plecy i skrzyżowała ręce na klatce piersiowej. Mimo, że starała się zachowywać pozory, było po niej widać zdenerwowanie. Trudno było się jej dziwić.
- Nie chcę przy tym być. Wprowadzam was, ale zostanę poza sypialnią. Sypialnią, bo Sven nie lubi ambulatorium, więc na dziewięćdziesiąt procent leży w łóżku, a lekarz przyszedł do niego. Spróbuję się w tym czasie zająć ochroną, żeby nie stanowili problemów później. Czy coś jeszcze?
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2744
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Próg Walhalli > Micah] Trouge

28 gru 2016, o 23:21

Mogła powiedzieć wcześniej - tylko kiedy? Trzy minuty temu nie wiedziała jeszcze, że Anwyn może coś takiego dla Hawkins zrobić, że skłonna jest przystać na jej propozycję. Westchnęła jedynie w reakcji na jej słowa, nie chcąc tego tłumaczyć, jak i wyjaśniać, że, skupiona na rozmowie z nią, nie sprawdzała nawet omni-klucza i nie spytała swoich towarzyszy o lokację.
Wkładanie na siebie pancerza pochłonęło ją bez reszty. Metodycznie zamykała każdy z zatrzasków, z charakterystycznym dla tego hukiem. Mogła jedynie żałować, że nie wzięła Błotniaka - sam jednak fakt, że Naeem wstąpił do apartamentu i zabrał jej torbę był zaskakująco miły. Nie powinna myśleć o tym, czego nie mogła mieć, skoro dostała tak wiele.
Medi-żel, a raczej kolejna jego porcja, przyniosła jej falę ulgi. Odetchnęła głęboko, przerywając na chwilę, by podać Rhamie uwalony czerwienią pistolet. Dopięła wszystko, wsunęła na lekko skostniałe palce rękawice i uniosła swoje spojrzenie na niego, kątem oka rejestrując concierge i Stadtforda.
- Przecież działa - powiedziała cicho, upewniając się, że nie usłyszy ich nikt poza nimi samymi. Podeszła jeszcze bliżej, dłońmi odgarniając włosy z twarzy i unosząc do góry, chcąc jakoś przytrzymać je w miejscu. Gdyby nie rękawice, pewnie wyczułaby pomiędzy kosmykami krople zaschniętej krwi. - To miałam zrobić - dodała, sięgając do torby po hełm. Nie patrzyła w jego stronę, nie chciała widzieć tego, co mogła dostrzec w jego spojrzeniu. A widziała emocje, zamiast kamiennej maski. Widziała więcej niż powinna widzieć ona i pozostali. Po to Naeem przywiódł ją na Trouge. Tego oczekiwał od niej Cerberus. Wszystko to zrobiła. Dostrzeganie tego, że stosunki między nimi wydawały się być nieco bardziej zażyłe, wiązało się z możliwym rozczarowaniem, gdy po powrocie na statek, mężczyzna przyniesie jej tylko kolejne rozkazy od Iluzji. Nie zniosłaby tego zawodu - nawet, jeśli jej oczekiwania rodziły się wyłącznie w jej głowie, na podstawie myśli, że Rhama kiedykolwiek mógłby zakwestionować to, co przekazuje mu Iluzja, na rzecz Hawkins. A myśli te zrodziły się na podstawie jego zachowania, choć w takiej chwili ostatnie co chciała, to w nie w pełni wierzyć.
Włożyła hełm na głowę i dwa razy sprawdziła zaczepy, słysząc, jak jej oddech odbija się od metalowych ścianek. Patrzyła w dół, niewidzącym wzrokiem, na oślep sprawdzając, czy wszystko jest w porządku. Nie potrzebowała go, nie z generatorem tarcz, ale według Anwen lepiej będzie, jeśli ochrona jej nie rozpozna. Tak minimalizowała na to szanse.
- Pokaż dojście do sypialni i poczekaj tam, gdzie jest bezpiecznie - powiedziała, choć pierwszą jej myślą było nie zdradź mnie. Odebrała pistolet od Naeema i sprawdziła stan amunicji, by przenieść spojrzenie na pozostałych dwóch załogantów. - Coś jeszcze powinniśmy wiedzieć?
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12104
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Próg Walhalli > Micah] Trouge

29 gru 2016, o 00:05

Naeem pokręcił głową, ale nic więcej nie powiedział. Nie mieli na to czasu teraz, okoliczności też nie sprzyjały. Za dużo ludzi było wokół mogło ich usłyszeć i źle zrozumieć, albo - co gorsza - zrozumieć dobrze. To miała zrobić. On wiedział o tym lepiej, niż ktokolwiek inny. A jednak z jakiegoś powodu był wściekły. Z powodu z jednej strony dość oczywistego, a z drugiej - nie miał przecież prawa.
- Po wjechaniu na górę, wejdziemy do niewielkiego korytarza. Rozwidla się, prosto prowadzi do dużego salonu i części dziennej, w lewo do wszystkich sypialni i łazienek. Jeśli pójdziesz w lewo, a potem do końca, mijając wszystkie drzwi, to dojdziesz do sypialni Svena. Tam jest raczej na pewno - wyjaśniła Anwyn, mrużąc lekko oczy, jakby próbowała przypomnieć sobie układ pomieszczeń. A może po prostu nie wiedziała, jak to opisać, bo nigdy dotąd nie musiała tego robić. - Poprosiłam pozostałe, żeby przeszły do gabinetu, jest obok biura Svena, w tej części po prawej stronie. Tam nas potem znajdziesz.
Ponownie przycisnęła dłoń do panelu windy, a ta ruszyła w dół, na piętro, którego Hawkins nie miała jeszcze okazji pozwiedzać. Piętro należące tylko do Ovesena i jego dziesięciu żon okazało się znacznie ciemniejsze, zwłaszcza w momencie wjeżdżania tam z jasno oświetlonej części konferencyjnej.
- Raczej nie - odpowiedziała jeszcze niebieskowłosa i zamyśliła się na jedną, krótką chwilę. - Sven trzyma pistolet w szafce obok łóżka. I uważajcie na Kaję. Sven wyciągnął ją z ochrony. Nie jest bezradna, jak większość z nich.
Westchnęła i zacisnęła drżące ręce w pięści. Trouge znieczulało, ale jednak to, co robiła Anwyn, lekko przekraczało granice tego, do czego dopuszczali się ludzie na tej stacji. Miała być wierna Ovesenowi, miała być wierna reszcie żon. Jakąś musiała jednak zabić, żeby znaleźć się na stanowisku, na jakim była obecnie, więc może śmierć nie była jej tak obca.
Przy windzie ustawiona była długa ława i stolik, na którym stały napoje i trochę jedzenia. Siedziało przy nim czterech mężczyzn - spojrzeli na szóstkę w windzie, przesuwając niepewnym spojrzeniem po tych uzbrojonych, ale nie sięgnęli po broń, uspokojeni krótkim gestem niebieskowłosej. Nie wyglądała, jakby ją do czegokolwiek zmuszali, doszli więc do wniosku, że z jakiegoś powodu Sven potrzebuje właśnie ich, a oni nie powinni wnikać.
Minęli ich - piątka wyprostowanych, pewnych siebie ludzi i drepcząca za nimi Leah, która starała się dopasować do nich w miarę swoich niewielkich możliwości. Miała jednak tylko pistolet, który ze średnim skutkiem ukryła przed ochroną za biodrem, wciąż jednak mężczyznom wystarczyło zapewnienie Anwyn, by nie podnieśli alarmu. Kobieta przeprowadziła ich przez duże drzwi, zostawiając problem ochroniarzy za nimi i faktycznie, tak jak mówiła, znaleźli się w długim korytarzu. Utrzymany był w odcieniach szarości, sterylnej czystości, będącej odmianą po przepychu w każdym innym ważnym miejscu Trouge.
Minęła ich służąca, obdarzając ich przestraszonym spojrzeniem. O nich niebieskowłosa nie wspomniała, bo przecież dla niej byli oni kompletnie nieistotni. A też musiało ich być tutaj co najmniej kilka, zwłaszcza w chwili tak trudnej dla Ovesena, który gdzieś tam głębiej w apartamentach cierpiał. Co miało stać się z nimi, tego nie ustalili.
- Leah? Nie wolno ci tu wchodzić - odezwała się myszowata dziewczyna, gdy zauważyła concierge. W dłoniach trzymała tacę z pustymi talerzami po posiłku, zatrzymała się z nią teraz, wpatrując się w swoją znajomą. - Co robisz? Skąd masz pistolet? Boże, Leah, w co ty się wpakowałaś? Pamiętasz jak było z Miko?
- Ćśś - uciszyła ją concierge, ale to nie pomogło.
- Wyjdź stąd zanim narobisz sobie problemów. Jedź na górę, daj spokój, czemu nie jesteś w dokach albo gdzieś?
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2744
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Próg Walhalli > Micah] Trouge

29 gru 2016, o 00:20

Skinęła głową, zapamiętując układ pomieszczeń na tyle, na ile była w stanie go sobie zwizualizować. Chciała, by to wszystko się już skończyło. I miało. Tego musiała się trzymać kurczowo myślami, żeby nie strzelić do Anwyn natychmiast i nie obrać pierwszej lepszej drogi na Wraitha, by odlecieć ze stacji.
Czułaby się sto razy lepiej w tej pozycji gdyby sama wierzyła w to, że sama się w to wpakowała. Że Cerberus nie miał nic do gadania, a jedyne, co było istotne w tej chwili, to duma jej i Ovesena, z którym miała dość napięte stosunki.
- Napiszę, kiedy będzie po wszystkim - mruknęła, uruchamiając omni-klucz, by otrzymać jakiś kontakt do kobiety, a nie polegać na późniejszym wołaniu jej przez całe apartamenty. Nawet, jeśli nie miałby w nich zostać nikt niepowołany, gdy już rozprawią się z osobami znajdującymi w sypialni.
Sprawdziła pistolet, po raz setny tego wieczora. Sprawdziła pancerz, uruchomiła ponownie Umocnienie. Upewniła się, że ma jeszcze medi-żel, sprawdziła też kontrolki swojego pancerza - być może on był w stanie powiedzieć jej, w jak złej formie jest teraz, poza tymi lekami przeciwbólowymi.
Winda zatrzymała się wreszcie na właściwym piętrze. Spojrzała na Stadtforda, a potem na Iwanowicza. Na Naeema nie musiała - wiedziała, że sobie poradzi. Ale na pozostałych nie zwracała wcześniej niemal uwagi, a powinna. Przyszli tu po nią, dla niej.
Milczała, obserwując ochroniarzy z daleka, gdy ku nim szli. Jej pistolet odbezpieczony znajdował się w kaburze, która z kolei była odpięta - a Hawkins gotowa do sięgnięcia po broń w każdej sekundzie. Czuła, jak każdy mięsień jej ciała się napina, gdy Anwen skinęła na mężczyzn głową. Rozpoznają ją? Nie mieli jak. Ale może dostali rysopis Naeema? Jej załogantów?
Wypuściła powietrze z ust dopiero gdy przeszli przez ochronę. Gdyby nie systemy podtrzymywania życia działające w pancerzu, jej szybka by zaparowała od gorąca oddechu.
Jeden, mały kosmyk włosów przykleił jej się do twarzy i nagle zaczął przeszkadzać, gdy szli dalej, przed siebie.
Czuła, że wszystkie nerwy w jej ciele wyczulone są na bodźce zewnętrzne, na wykrycie przeciwników. Innych żon, a może samego Svena czy innych ochroniarzy.
- Kaja jest wysoka. Tyle o niej wiem. Zajmijcie się nią najpierw - przekazała pozostałym, wyłączając z tego Leah.
Odruchowo jej dłoń powędrowała do kabury, gdy nagle dostrzegła dziewczynę, która zwróciła się do Leah. Wpatrywała się w concierge przez chwilę, nim do głowy nie wpadła jej odpowiedź.
- Tu jesteś - warknęła, patrząc na służącą zza szybki hełmu, zza której łatwiej było kłamać. - Anwyn wzywała jakąś służącą do gabinetów Svena. Lepiej, żebyś to nie była ty, bo długo już czeka.
Spojrzała na Leah ponownie. Wątpiła, by ta poradziła sobie w sypialni. Kiwnęła na nią podbródkiem.
- Zabierz ją tam.
Nie chciała, żeby ta zginęła w strzelaninie, w której nie mogła sobie poradzić.
Gdy obie służące się oddaliły, dopiero wtedy skierowała się do sypialni, według instrukcji dostarczonych przez Anwyn.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12104
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Próg Walhalli > Micah] Trouge

29 gru 2016, o 12:36

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12104
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Próg Walhalli > Micah] Trouge

29 gru 2016, o 13:10

Po chwili namysłu Anwyn skinęła głową i idąc śladem Hawkins uruchomiła omni-klucz, by przesłać jej swoje ID. To faktycznie było lepsze rozwiązanie, niż wołanie się przez całe apartamenty - które małe nie były - albo szukanie się w nich. Potem westchnęła i na rozwidleniu skręciła w prawo, w stronę dziennej części mieszkalnej. Nie życzyła powodzenia, nie powiedziała nic. Wystarczająco wiele słów opuściło jej usta, gdy ustalała szczegóły z Hawk wcześniej. Teraz być może dopadły ją wątpliwości, obawiała się, że coś pójdzie nie tak i cała wina spadnie na nią, bo przecież to ona sprowadziła piratów na dół.
Idąc korytarzem minęli dużą część wypoczynkową, która była otwarta i można było zajrzeć do środka. Przeszklona podłoga robiła niesamowite wrażenie, z widokiem na kolonię, która częściowo stała się jednym z argumentów przekonujących Anwyn. Ustawione meble były obecnie nieużywane, nikogo nie było w środku - pomieszczenia przeznaczone dla jedenastu osób w tej chwili były puste, bo wszyscy stali przecież nad Ovesenem, albo w odległej części apartamentów.
Mężczyźni potwierdzili polecenie, zapamiętując jedyną informację o Kai, jaką Hawk była w stanie im zapewnić. I wtedy pojawiła się służąca. Czerwonowłosa odpowiedziała jeszcze zanim zestresowana Leah zdążyła zareagować, ale zauważyła ulgę w oczach concierge, gdy okazało się, że to nie ona musiała wymyślać kłamstwo, które mogłoby teraz zadziałać. Po chwili namysłu wyciągnęła do Hawk dłoń z pistoletem.
- Proszę - powiedziała niepewnie. Widziała, że Hawkins może sobie ją przypiąć do zaczepu, a twierdząc, że tylko ją chwilowo dla niej trzymała, Leah zapewniła sobie znacznie mniej pytań ze strony swojej znajomej. Jej spojrzenie mocno nalegało. Nie mogła przecież prowadzić służącej, trzymając broń w ręku. - Tak, to Mei. O nią prosiła. Chodź, wszystko ci opowiem później.
Mei przez chwilę przyglądała się to concierge, to Hawk, ale w końcu żwawo ruszyła w stronę rozwidlenia korytarza, z którego przychodzili. W końcu Anwyn na nią czekała. Leah obróciła się w miejscu i ruszyła za nią, zastanawiając się pewnie, czy o niej nie zapomną.
Korytarz miał kilka zakrętów, kuszących czy to zapachami, czy to muzyką, czy samym ciepłym światłem, ale niebieskowłosa kazała im iść prosto, więc tak też robili, ignorując całą resztę. Pod koniec przejście rozszerzało się, docierając do ogromnych drzwi, zza których już teraz słychać było pełne wściekłości wrzaski Svena. Miał pretensje do wszystkich i wszystkiego, a najbardziej do Hawk, ale jej tam nie miał, więc wyżywał się na innych. Cóż, to się miało zmienić.
Tutaj nie było ochrony, bo wszystkich zatrzymywało się przy windzie, wejście nie było więc zablokowane i bez problemu mogli dostać się do środka. Pomieszczenie było ogromne. Na jego środku ustawiono wielkie łóżko, wokół którego w różnej odległości znajdowały się żony - część siedziała na okolicznych pufach, niektóre stały, a Julia usadowiła się na brzegu materaca. Na samym jego środku leżał Sven, znacznie mniej przypominający teraz władcę stacji, niż przy każdym ich poprzednim spotkaniu. W sypialni był jeszcze jeden mężczyzna, lekarz, który teraz zajmował się czymś na swoim omni-kluczu, bo Ovesen został już profesjonalnie opatrzony.
Sven uniósł głowę, by sprawdzić, kto wszedł, ale tego z całą pewnością się nie spodziewał.
- Co do kurwy - warknął i w miarę swoich niewielkich obecnie możliwości szybko poderwał się z łóżka, rzucając się do szafki.
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2744
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Próg Walhalli > Micah] Trouge

29 gru 2016, o 14:09

Patrzyła zimno na stojącą obok służącą - nie ze względu na podejmowaną przez nią funkcję, ale przez jej obecność w danej chwili. Była przeszkodą, której być może będą musiały pozbyć się w mało przyjemny sposób. Liczyła na to, że do tego nie dojdzie - trup leżący na ziemi mógł zwrócić uwagę kogoś innego, przechodzącego obok, kto wezwałby ochronę. Hawkins wolałaby tego uniknąć - nie wiedziała, czy dostanie się do centrum dowodzenia Ovesena przed ich nadejściem. Walka z rzeszą lepiej uzbrojonych przeciwników niż żony Svena, do których zmierzali, nie nastawiała optymistycznie.
Przeniosła spojrzenie na Leah, po chwili odbierając od niej pistolet i przyczepiając do jednego z wolnych zaczepów magnetycznych przy jej pasku. Widziała zrozumienie na twarzy Mei, co ją uspokoiło. Skinęła do concierge, patrząc, jak obie dziewczyny odchodzą w kierunku gabinetu - to, co Anwyn z nimi zrobi, jej na razie nie interesowało. Liczyła tylko, że nie zabije Leah. Obiecała dziewczynie wolność i planowała tej obietnicy dotrzymać.
- Idziemy - postanowiła, gdy obie dziewczyny zniknęły jej z oczu.
Apartamenty były piękne. Prawdopodobnie dla pozostałych pracowników stacji bycie żoną i możliwość mieszkania w nich wydawała się wspaniała. Nic dziwnego, że początkowo wszystkie te dziewczyny były w Svena zapatrzone, gotowe go bronić. Tak jak mówiła żona o granatowych włosach. Z tego się wyrastało, ale na początku musiało być świetnie. Zabicie na scenie innej osoby było rekompensowane pięknem, bogactwem i luksusem. Znała sporo osób, które by czegoś takiego dokonały tylko po to, by móc w tym zasmakować.
Drzwi do sypialni - najpierw usłyszała krzyki, dopiero później je zlokalizowała. Mocniej chwyciła pistolet, sprawdziła amunicję, program - to samo po raz setny. Wolała być gotowa.
Uruchomiła Skok adrenaliny. Czuła się gotowa, gdy drzwi się rozsunęły.
Jej dłoń natychmiast przesunęła się w powietrzu, celując prosto w Ovesena. W środek jego klatki piersiowej. Jej palce zacisnęły się na pistolecie, a jeden na spuście - odrzut wydawał się być przyjemnym drżeniem.
Ale to nie było wystarczające. Załadowała pocisk Rzezi, wycelowała ponownie - w Svena, jeśli wcześniej nie trafiła. W najbliżej szafki siedzącą żonę, jeśli Sven był nieżywy. I wystrzeliła.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12104
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Próg Walhalli > Micah] Trouge

30 gru 2016, o 12:44

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12104
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Próg Walhalli > Micah] Trouge

30 gru 2016, o 13:45

Ovesen rzucił się po broń, ale nie zdążył wyciągnąć jej z szafki. Pociski wystrzelone z pistoletu Hawk tym razem skuteczniej wbiły mu się w plecy i kark, pozbawiając go życia. Przez chwilę jeszcze drgał, jakby próbował nabrać oddech ten jeden, ostatni raz, ale się nie dało. Julia wrzasnęła i rzuciła się w stronę Hawkins, zupełnie tak samo, jak wtedy, przy stole. Ale wtedy jej wspaniały mąż przeżył atak. Teraz już nie.
I teraz nie przeżyła też ona. Sven zdjął z siebie generator razem z koszulą, więc teraz owinięty był od pasa w górę tylko bandażem, który zaraz miał zakrwawić się od nowa, choć już nie od rany, którą opatrywał, ale od nowych, znajdujących się wyżej. Julia też popełniła ten błąd, doszła do wniosku, że w jej własnych apartamentach generator nie będzie jej potrzebny. To był błąd. Potężny wystrzał z broni Reda powalił ją na materac, tuż obok jej ukochanego, obok spełnienia jej marzeń. Może nawet marzyła o tym, że umrą kiedyś razem, ale na pewno nie liczyła, że nastąpi to w taki sposób.
Naeem pierwszy zauważył wspomnianą przez Anwyn Kaję. Kobieta naprawdę należała do wysokich, wzrostem znacznie przewyższała Hawk, niemal dorównując Rhamie. Nie miała przy sobie broni palnej, ale miała omni-ostrze, z którego szkolenie bojowe kazało jej skorzystać. Rzuciła się w stronę mężczyzny, z impetem wbijając mu je w ramię, bo zdołał się on nieco usunąć, gdy zobaczył, że nadbiega. I w tej w jej spojrzeniu pojawiło się zrozumienie. Źle zrobiła. Przeniosła przerażony wzrok na Naeema, ale po wyszarpnięciu ostrza z niego nie zdołała odbiec nawet trzech metrów - dwa kolejne strzały sprawiły, że zwaliła się ciężko na ziemię.
Widząc, że część kobiet nie stanowi już zagrożenia - choć nie stanowiły go chyba od początku - jako swój cel obrał krótkowłosą brunetkę i posłał w jej stronę serię z karabinu. Dziewczyna rzuciła się w stronę łazienki, chcąc zabarykadować się w niej i zapewne wezwać ochronę, ale nie było jej to dane. Tuż przed drzwiami skończył się jej bieg, bo już po pierwszej serii jej generator zaprotestował i przestał stanowić jakiekolwiek zabezpieczenie.
Tylko jedna osoba, ze wszystkich, które zastali w pomieszczeniu, jeszcze żyła. Powalona na podłogę brunetka, teraz podczołgiwała się pod ścianę, z paniką wypisaną na twarzy. Właściwie wiedziała, co ją czeka. Wiedziała, że nie ma o co błagać, ale i tak próbowała. Cicho łkała prośby i błagania, przesuwając spojrzeniem po całej czwórce. To nie był atak, to była rzeź. Nikt nie był na to przygotowany i jedynie Kaja mogła coś zrobić, ale leżała teraz martwa. Trzy elegancko ubrane kobiety, rozrzucone po pomieszczeniu jak nieużywane kukiełki i półnagi Ovesen, z twarzą wciśniętą w poduszkę. Czwórka nieznajomych jej ludzi i ona. Wiedziała tylko tyle, że nie chciała umierać.
- Proszę, zrobię co chcecie, proszę... boże, Sven... czego... proszę... - uniosła dłoń w błagalnym geście i zmrużyła oczy, jakby rozprostowane palce miały uratować ją przed śmiercią.
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2744
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Próg Walhalli > Micah] Trouge

30 gru 2016, o 14:47

Nie pamiętała, kiedy ostatnio odczuwała tak wielką satysfakcję, widząc, jak bezbronne, niechronione pancerzem ciało przebijają kulę, a w miejscach dziur natychmiast wykwitają krwiste plamy. Ovesen sprawił jej tyle problemów. Zniknął w ułamku sekundy.
Dyplomacja czasem mogła być dobrym rozwiązaniem, ale pozostawiała po sobie tylko wątpliwości, niecierpliwość i zły humor. Walka pozostawiała zmęczenie i rany fizyczne, dając dość złudne wrażenie leczenia tych, które szpeciły umysł.
Huk wystrzałów wypełnił jej świadomość, nie pozostawiając miejsca na żadne, luźne myśli. Jej ciało działało niczym automat, polegając na wyuczonych gestach i strategiach, na ciągnięciu do tego, co znajome - jak odrzut, zaskakująco mały i lekki. Jak terkot karabinu gdzieś z boku. Wrzask Julii, uwierający w jej gardle, tym razem na zawsze. Huk zwalających się na ziemię ciał. To nie była wyrównana walka, ale też nie miała taką być.
Błysk omni-ostrza dostrzegła od razu. Poczuła ukłucie irytacji - nie mogło być tak łatwo, choć w tej chwili na to liczyła. Jej pistolet natychmiast skierował się na wysoką kobietę, a coś wewnątrz niej drgnęło, gdy zobaczyła wyszarpywane z ramienia mężczyzny ostrze.
Kobieta nie żyła zanim Hawkins nacisnęła spust. Wszystko działo się szybko, za szybko, by wszystko w pełni przyswoić. Kilkanaście sekund później zorientowała się, że stoi niczym przyszły oprawca nad kulącą się brunetką, wysłuchując jej błagań.
Na moment przed oczami zobaczyła błagającą ardat-yakshi.
Uruchomiła komunikator, wbrew sobie, wbrew palącej potrzebie naciśnięcia spustu.
- Co z nią zrobić? - spytała zimno, przekazując Anwyn nie tylko jej komunikat głosowy, ale ujęcie na kobietę.
Wykonała polecenie - obojętnie, czy miała odprowadzić ją do żon, które zachowały swoje życie, czy zabić na miejscu.
Dopiero wtedy rozejrzała się po pomieszczeniu.
- Zaprowadźcie ją do reszty. Potem zabezpieczcie pozostałe apartamenty. Niech nikt nie wzywa ochrony - poleciła, patrząc na Reda i Kiryła. Zachowała łącze z Anwyn aż do momentu, w którym nie wyszli z pomieszczenia. Dopiero wtedy się wyciszyła i przeniosła spojrzenie na Rhamę.
- Nic ci nie jest? - spytała, zerkając na jego ramię. Dopiero wtedy, nie chowając pistoletu do kabury, lecz przeładowując go, rozejrzała się po pomieszczeniu. Wolałaby nie mówić o niczym istotnym, jeśli znalazłaby jakiekolwiek ślady tego, że mogą być nagrywani czy obserwowani przez jakąkolwiek ochronę. Nawet w apartamentach Svena nie czuła się w pełni bezpieczna. - Jedna z żon powiedziała Ovesenowi, że jesteś agentem Cerberusa. Chcę sprawdzić skąd miała informacje - mruknęła, podchodząc do szafki, z której Sven chciał wyjąć swój pistolet, by sprawdzić co jest w środku.
- Anwyn zostanie na stacji. Reszta żon będzie nią rządzić. Otworzy się na współpracę z Cerberusem. Nie przejęcie przez niego Trouge, ale współpracę. Powiedziałam jej o Zbieraczach i kolonii.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12104
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Próg Walhalli > Micah] Trouge

30 gru 2016, o 15:34

Tajny rzut MG
<50
0
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12104
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Próg Walhalli > Micah] Trouge

30 gru 2016, o 16:10

Anwyn odebrała połączenie niemal w tej samej chwili, w której Hawk je nawiązała. Musiała czekać ze zniecierpliwieniem, drżeć na dźwięk każdego wystrzału i zastanawiać się nie wiadomo nad czym, w panice obawiając się najgorszego. Gdyby im się nie udało, wypadłaby z łask Svena i jej kariera na Trouge skończyłaby się równie gwałtownie, jak zapewne się zaczęła. Ale było inaczej. Ovesen umarł szybko, nie jak władca tej wielkiej, patologicznej stacji, ale jak pierwszy lepszy jej mieszkaniec. Jedna seria, leżał martwy. Być może stanowiłby problem gdyby walka miała mieć miejsce gdziekolwiek indziej, gdyby się do niej przygotował, gdyby miał chociaż generator który pozwoliłby mu sięgnąć po broń. Tymczasem leżał martwy, na brzuchu, zastrzelony gdy sięgał po pistolet, z długimi włosami Julii rozsypanymi po swoim ramieniu. Okoliczności zrobiły się nieco dramatyczne.
- Przyprowadź nam ją - poprosiła Anwyn. - Zajęłam się ochroną, możecie bezpiecznie poruszać się po stacji, apartamentach też. Z twoimi ludźmi wszystko w porządku? Jak Kaja?
Wydawała się tym szczerze zainteresowana. W końcu Hawkins, mimo nazywania jej dziurą do jebania, zapewniła jej władzę, o której do tej pory mogła tylko marzyć, o ile w ogóle odważała się to robić. Jeśli faktycznie Hawkins udało się wyrżnąć połowę władzy na Trouge, to lepiej było, by nie wściekała się na resztę. Nieważne z jakiego powodu.
Red i Kirył nie przejęli się faktem, że po ramieniu Naeema spływała krew, choć na pewno to zauważyli. Stadtford skinął głową i szarpnął kobietę za ramię, chcąc podnieść ją z ziemi. Ta warknęła na niego i wgryzła się w jego drugie przedramię, którym usiłował ją uspokoić. Mężczyzna zaklął i walnął ją w skroń, pozbawiając ją przytomności. Dopiero wtedy złapał ją mocniej i przerzucił sobie przez ramię.
- Ugryzła mnie, spierdolina - rzucił, w szczerym szoku. - Nie zabiliśmy jej, a ona jeszcze gryzie.
- Ovesen wychował swoje żony na swój sposób - mruknął Naeem, jednocześnie aplikując na ranę medi-żel. - Na scenie też dostały tylko zęby i paznokcie. I jeden nóż.
Nie wyglądał na przejętego trupami leżącymi wokół, choć Hawk znała go już na tyle dobrze, by zauważyć, że po prostu na nie nie patrzy. Nie spojrzał choćby raz na żadną z żon. Tylko do Ovesena podszedł, by odwrócić go na plecy.
- Nic mi nie jest - odparł krótko, gdy pozostali mężczyźni opuścili sypialnię. Podniósł datapad leżący obok łóżka, znajdując na nim całkiem niezłą, quariańską lekturę. Po chwili namysłu obojętnie odrzucił go z powrotem na blat.
Uniósł wzrok na Hawkins, gdy ta podeszła do szafki i zajrzała do środka. Znalazła tam broń, która też wyglądała znajomo - choć bardziej dla niego, niż dla niej. Taki sam Szpon, jaki teraz tkwił na zaczepach pancerza Naeema, leżał w szufladzie. Tylko pomalowany był na szaro, wpasowując się w kolorystykę apartamentów, choć pewnie nie celowo. Obok niego leżała płytka danych z kodami dostępu. Kodami, które mogły znacznie ułatwić sprawę niebieskowłosej Anwyn, o ile były przeznaczone do panelu kontrolnego stacji.
- Też chciałbym to wiedzieć - powiedział Naeem po chwili milczenia. - Nie było mnie nigdy na tej stacji. Nie miałem do czynienia ze sprawą Trouge.
Słuchał dalszych wyjaśnień, powoli podchodząc coraz bliżej Hawk. Na jego twarzy jednak próżno było doszukiwać się pozytywnych emocji.
- Dobrze - mruknął. - To przejdzie.
Westchnął i przez chwilę przyglądał się jej przez szybkę hełmu, by w końcu odwrócić się i przesunąć pobieżnie spojrzeniem po pomieszczeniu. Wszyscy tu byli piękni. I martwi.
- Chodźmy. Nie chcę tu spędzić więcej czasu niż trzeba. Ty chyba też nie. Powinnaś wracać na Wraitha.
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2744
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Próg Walhalli > Micah] Trouge

30 gru 2016, o 16:44

Nie wątpiła, że Anwyn spróbuje odciągnąć ochronę, ale dobrze było słyszeć, że to zrobiła - i w ogóle jej się udało. W tej chwili jednak jedynym, co było w stanie poprawić Hawkins humor, było zejście ze stacji.
- Nie żyje - odpowiedziała krótko, słysząc pytanie o Kaję. - Z nami wszystko w porządku - dodała, zerkając jeszcze raz na ramię Naeema. Sam zaaplikował medi-żel, ręką był w stanie ruszać. Nie mogło być tragicznie.
Syknęła, słysząc poruszenie i odwracając się, by zobaczyć, jak ostatnia pozostała przy życiu, wierna Svenowi żona rzuca się, zamiast posłusznie akceptować nowego stanu rzeczy. Mocniej zacisnęła dłoń na pistolecie - jej cierpliwość miała granice, zbyt wiele razy nadszarpnięte i przekroczone podczas pobytu na stacji. Wyszli, w końcu, a ona musiała zrezygnować - prawdopodobnie granatowowłosej nie spodobałoby się, gdyby Jean jednak postanowiła odstrzelić kobiecie twarz. Zawsze mogła jednak usprawiedliwić się, że brunetka nie chciała się uspokoić.
Widząc pistolet Ovesena, cicho westchnęła. Przemalowany, ale rozpoznała w nim to samo, co nosił przy sobie Rhama. Bez wahania wyciągnęła go z szafki i przypięła zamiast pistoletu zabranego ochronie, który z kolei rzuciła na łóżko. Svenowi i tak się nie przyda - a ona chętnie skorzysta.
Zgarnęła również kody dostępowe, chowając datapad. Pewnie przydadzą się Anwyn i żona je dostanie, gdy oni będą już w drodze na statek.
- Mówił tylko, że ma kontakty i po długim czasie udało mu się to wygrzebać - mruknęła, bardziej do siebie, niż do stojącego gdzieś dalej Naeema.
Dopiero podnosząc się i prostując, już nie będąc pod wpływem adrenaliny, poczuła znajomy ból w trzewiach. Westchnęła cicho, automatycznie unosząc dłoń do rany, póki nie natrafiła na twardą powierzchnię napierśnika. Odłożyła pistolet na szafkę, by mieć obie wolne dłonie, którymi znalazła zatrzaski hełmu i otworzyła je, zdejmując go z głowy. Czując chłodne powietrze na swoim policzku, na sekundę przymknęła oczy. Coraz ciężej było jej się skupić. Czuła narastające zmęczenie, ale, stojąc tyłem do Rhamy, nie musiała tego pokazywać jemu. Ani komukolwiek. Wręcz nie powinna.
Złapała hełm w jedną rękę, pistolet w drugą.
- Później - odparła, odwracając się i rozglądając tak jak on po pomieszczeniu. Nie patrzyła jednak na trupy, a możliwie inne, interesujące rzeczy. - Wyślę Kiryła, żeby zgarnął całą załogę i upewnił się, że nic nie zostawiliśmy. Chcesz, to wracaj już z nim.
Westchnęła, nie widząc już nic interesującego. Przestąpiła nad jedną z martwych żon, leżącą jej na drodze, po czym skierowała się do wyjścia, przechodząc przez przejście i ruszając dalej, aż do biura, w którym zastać miała Anwyn.
Będąc tam, najpierw odnalazła Kiryła i Reda. Jeżeli tam byli, Kiryłowi kazała wrócić na statek i dopilnować, że wszyscy są gotowi, oraz zabrali wszystko. Po tym wysłała Reda i Leah na zewnątrz, poza gabinet, wraz z ostatnią niewolnicą - o ile dalej żyła. Stadtford miał pilnować obie.
Ją interesowała Apiyo. Znała tylko jej opis, ale nietrudno było teraz wiedzieć, do której powinna mówić.
- Wszystko poszło bez problemu - stwierdziła, zerkając na Anwyn. - Dotrzymam swojej części umowy. Jeśli jest coś, czego jeszcze potrzebujesz, to zrobię to przed odlotem. Zanim jednak... Potrzebuję wiedzieć, kto był źródłem informacji o szpiegu Cerberusa w mojej załodze.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12104
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Próg Walhalli > Micah] Trouge

30 gru 2016, o 17:35

Niewiele więcej ciekawego można było znaleźć w sypialni. Mógł być wielkim, szalonym człowiekiem, ale swoich skarbów nie trzymał tam, gdzie spał. Jeśli w ogóle jakieś posiadał. Mogła ewentualnie założyć, że coś znajdzie w części mieszkalnej, o ile będzie chciało się jej znaleziska nieść na Wraitha.
- Mówiłem, że nie zostawię cię więcej samej - odparł sucho Naeem. Jego głos znów był obojętny, zupełnie tak, jak w dniu, w którym się poznali. W tej sposób tłumił targające nim emocje, Hawkins już to wiedziała. Po chwili jednak uniósł powoli rękę i odgarnął włosy z jej twarzy, te, które nie chciały pozostać w kucyku. Wyglądał, jakby chciał powiedzieć coś więcej, ale zrezygnował. Okoliczności nie były właściwe, nie chciał się otwierać w otoczeniu trupów. Hawk zresztą też raczej nie chciała wskoczyć mu teraz w objęcia i stwierdzić jak to dobrze, że przyszedłeś. Na pewno tego od niej nie oczekiwał. Dlatego też opuścił dłoń i wskazał jej nią wyjście, by zaraz ruszyć za nią.
- Dobra broń - powiedział tylko, widząc, co kobieta przyczepia do swoich zaczepów i póki co nie mówił nic więcej.
Ochrona faktycznie ich nie zaczepiała, choć nie siedzieli już przy windzie, tylko w znacznie większej liczbie krążyli po korytarzach apartamentów. Wiedzieli, że nastąpiła zmiana u steru, prawdopodobnie zostały im zaoferowane lepsze warunki, skoro nie protestowali za bardzo. Kiedy Hawk z Rhamą opuścili sypialnię, po chwili weszli też do niej. Trzeba było zrobić coś ze zwłokami.
W pokoju dziennym była ich łącznie jedenastka - siedem żon, z czego jedna nieprzytomna, dwie niewolnice, Kirył i Red. Ten ostatni rozmawiał o czymś z concierge, przesuwając dłonią po jej ramieniu. Pewnie ją uspokajał. Nieprzytomna leżała na jednej z kanap, a elegancka suknia zsunęła się z niej tak, że równie dobrze mogłaby leżeć nago, ale nikt na nią nie patrzył. Oczy wszystkich utkwione były w dwójce, która weszła do środka. W końcu cześć z nich wyszła, wykonując polecenia czerwonowłosej.
- Nie potrzebuję od ciebie niczego więcej - odparła Anwyn. - I tak zrobiłaś... wiele.
Apiyo uśmiechała się, wpatrując się w Rhamę, kiedy padło dotyczące go pytanie. Mężczyzna odwzajemniał spojrzenie, ale nic nie mówił - zdjął tylko hełm, wypuszczając powietrze z ust.
- Nie trzeba mieć źródeł, kiedy się agenta zna. Witaj, Naeem - powiedziała.
Ciemnoskóra kobieta miała na sobie czerwony kombinezon, z wycięciami w talii. Siedziała na fotelu, z nogą założoną na nogę. Długie dredy związała w wysokiego koka.
- Pamiętasz mnie?
Mężczyzna milczał. Dopiero po długiej chwili zrobił dwa kroki do przodu, zaciskając wolną rękę w pięść. Wyraźnie nie wiedział, jak się zachować, bo takiego wyjaśnienia się nie spodziewał. Na pewno nie widział jej wcześniej, bo skoro się znali, to zauważyłby ją w tłumie.
- Witaj, Sia.
Kobieta uśmiechnęła się szerzej. Była wyraźnie zadowolona z faktu, że odpowiedź na jej ostatnie pytanie była twierdząca. Przeniosła spojrzenie na Hawk, wzruszając ramionami.
- Spotkaliśmy się jakiś czas temu na Omedze. Naeem zabił mojego brata. Nie masz pojęcia jak zdziwiona byłam, kiedy zobaczyłam go w twojej załodze. Ale stwierdziłam, że przynajmniej będę miała okazję na zemstę. Tylko wszystko potoczyło się inaczej.
- Rozmawiałyśmy już o tym - upomniała ją niebieskowłosa.
- Tak, wiem. Twoje pojawienie się na stacji tym razem nie przyniosło samych nieszczęść, Naeem, więc ci odpuszczę, chociaż miałam ochotę zabić Hawkins, żebyś wycierpiał się tyle samo.
Rhama spiął się w sobie, robiąc kolejny krok w stronę kobiety. Jego twarz była doskonałą maską obojętności dla tych, którzy nie znali go tak dobrze, jak Hawk.
- Widziałam was razem na nagraniach z kamer - Apiyo wzruszyła ramionami, jakby to, co musiała wyjaśniać, było oczywiste.

Wróć do „Galaktyka”