W galaktyce istnieje około 400 miliardów gwiazd. Zbadano lub chociaż odwiedzono dotąd mniej niż 1% z nich. Pozostałe światy oraz bogactwa, które zawierają, wciąż czekają na odnalezienie przez korporacje lub niezależnych poszukiwaczy.

Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2743
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

[Próg Walhalli > Micah] Trouge

23 wrz 2016, o 20:46

Jej też się podobało, przynajmniej teraz. Deuce miał sporo racji - póki nikt się ich nie czepiał, nikt nie sprawiał problemów, Trouge było dzisiejszej nocy idealne. Alkoholu ile dusza zapragnie, a narkotyków jeszcze więcej. Do tego prostytutki wszędzie, piękne i gibkie, wytresowane by udawać chętne na konkretnych mężczyzn czy kobiety, a nie po prostu na wszystkich dookoła. Naturalne, niemalże. Stacja miała wiele plusów i Hawkins potrzebowała sporej dawki silnej woli i paranoi zarazem, by w pełni jej się nie oddać tego wieczora.
Parsknęła śmiechem, słysząc odpowiedź Naeema, choć fakt cofnięcia jego ręki przyprawił ją o dyskomfort. Było jej tak dobrze, a narkotyk rozpuszczony w szampanie podpowiadał jej, że powinna domagać się o więcej. Przecież miała do tego prawo, w końcu kilkanaście minut na Wraithcie nie miało prawa zaleczyć kilku godzin spędzanych na ostentacyjnie wymienianej obojętności.
- Adams jest zbyt nawalony - przytaknęła Vinnet, choć Hawkins winę za deptanie po nogach zrzucała na stan upojenia alkoholowego pilota, a nie jego ogólne umiejętności. Te przecież nie były takie złe - w tej chwili była skłonna w to uwierzyć. - A Huntera nie ma tu pod ręką. Mam tylko Veronique albo ciebie, a ona tańczy lepiej ode mnie.
Westchnęła głośno, mimo tego, że nie planowała Naeema przekonywać. Skoro nie chciał i podkreślił to wystarczająco wiele razy, nie naciskała. Nawet jeśli czuła, że bawiłaby się w takiej sytuacji bardzo dobrze, równie dobrze mogła posiedzieć jeszcze w loży.
Zamarła dopiero wtedy, gdy usłyszała głos Voodoo. Brzmiał na pijanego - a to nie zawsze był dobry znak. Szczególnie gdy zwracał się do Naeema.
Milczała, słuchając ich wymiany zdań, skupiona na oddychaniu gdy została wciśnięta w siedzącego obok mężczyznę. Uśmiechnęła się pod nosem w chwili, w której zrozumiała, że nie dojdzie do wyrzucania sobie żalów czy jakiejkolwiek kłótni. Nie, Sykes był pijany w tym pozytywnym sensie, przynajmniej na razie. Póki miał dobry humor.
- Zadowolony? - spytała rozbawiona, sącząc swojego szampana póki nie zorientowała się, że wypiła cały kieliszek. Przez kilka sekund walczyła z wyrzutami sumienia nim wreszcie sięgnęła po butelkę, w której została połowa alkoholu zmieszanego z narkotykiem i uzupełniła swoje naczynie. - Smacznego.
Rozejrzała się dookoła, niepewna tego jak długo będą tu siedzieć. Nie wiedziała sama, czy ma ochotę na dalsze zwiedzanie stacji. Tu siedziało jej się dobrze, nie chciała wracać nawet na parkiet - zwyczajnie z tego powodu, że nie chciała pilnować swojego kieliszka na każdym kroku.
- Może pójdziemy pod fontannę? - rzuciła pytanie w eter, zamyślona, przypominając sobie ich pierwszą wycieczkę po Trouge, jaką zafundowała im Leah. I jak na razie ostatnią. - Na jedną z tych platform. Bez Sykesa, bo złamie sobie kark wypadając z niej, gdy dojrzy ładniejszą dziwkę w dole - dodała z nutą złośliwości, spoglądając na siedzącego obok mężczyznę, choć tak naprawdę miała ochotę zerknąć na Naeema. Upiła kolejny łyk, nie czując zbyt mocno efektów picia tego trunków. Nie póki siedziała w miejscu. Ale to miało się zmienić.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Próg Walhalli > Micah] Trouge

23 wrz 2016, o 22:00

- Nadal jesteś za mało przekonująca - mruknął Rhama niechętnie. Jakkolwiek by nie lubił spędzać czasu w towarzystwie Hawk, czegokolwiek nie chciała z nim robić, choć ich wspólne rozrywki były dość monotematyczne, to taniec jednak nie był czymś, na co mógł się tak po prostu zgodzić. I nie było tak, że tańcząca czerwonowłosa mu się nie podobała, bo musiała pamiętać, jak pożerał ją wzrokiem, gdy to Deuce wyciągnął ją na parkiet. Po prostu sam uznawał, że się do tego nie nadaje i nieważne jak niesamowicie by Hawkins dziś według niego nie wyglądała, to nadal była to dla niego granica nie do przejścia. Mógł nucić jej coś cicho do snu, gdy alkohol odbierał mu bariery, mógł nosić ją na rękach, ale wejście na parkiet go przerastało.
- Pewnie że zadowolony - wymamrotał Voodoo średnio wyraźnie. Rozejrzał się dookoła w poszukiwaniu wspomnianej przez Rhamę concierge, ale tutaj jej nie było, więc wrócił do przyglądania się kelnerce, tak jakby miało to przyspieszyć czas przygotowania zamówionego przez niego posiłku. - Sam se znajdę ten burdel. Co w tym trudnego, dwa piętra w dół.
- Wiesz, że raczej ci nie dadzą dziwki za darmo tylko dlatego, że wpadniesz do środka i zawołasz, że twoja pani kapitan jej nie chce, więc się zlitujesz i sam skorzystasz? - spytała Vinnet, a Naeem uśmiechnął się ponownie, wyobrażając sobie zapewne wspomnianą scenę.
- No to mi da potwierdzenie - Sykes uruchomił omni-klucz i uniósł je przed twarz Hawk, włączając nagrywanie. - Proszsz. Ja, imię i nazwisko, oddaję swoją kurtyzanę temu mężczyźnie, który nazywa się Tiberius Sykes. Może sobie wybrać jaką chce, nawet jeśli chce asari, albo czarną.
Skinął głową przekonująco, jakby tym gestem chciał przekonać czerwonowłosą do wypowiedzenia wymyślonej przez niego na poczekaniu formułki. Po jej drugiej stronie Rhama powstrzymywał się od śmiechu, zasłaniając się kieliszkiem, ale był to słaby kamuflaż. Dopiero gdy Voodoo wymusił na Hawkins mniej lub bardziej podobne potwierdzenie video, wyłączył omni-klucz i skupił się na jedzeniu, które przyszło znacznie szybciej, niż gdy oni na nie czekali. Może faktycznie jego intensywne spojrzenie zadziałało.
- Ja mogę się przejść - stwierdziła Veronique, a Naeem też skinął głową. Może nie musiał ostentacyjnie okazywać Hawk swoich intensywnych uczuć, ani przesuwać dłonią po jej ciepłym udzie, ale z jej towarzystwa nie chciał rezygnować. To akurat dla nikogo nie było niczym dziwnym, to ona zaproponowała mu, by został na Wraithcie, z sobie tylko znanych przyczyn, więc jej się trzymał, a z Vinnet się dogadywał, więc nikt nie posądzał ich o nic niewłaściwego. Jeszcze.
Deuce skrzywił się i przeniósł wzrok na schody, na których pojawiła się znajoma sylwetka Ryany. Asari nie kierowała się jednak do nich, ale rozmawiała z kimś niskim, kogo nie widzieli przez ukwieconą poręcz - zapewne z jakimś volusem. Gestykulowała żywo, chyba się kłócąc, dlatego nawet ich nie zauważyła. Obok niej przeszła kolejna znajoma osoba, a raczej rozpoznawalna: jedna z żon, czarnoskóra kobieta z cienkimi, równymi dredami, splecionymi w gruby warkocz. Ta miała na sobie luźną, jasnożółtą suknię, z rozcięciem odsłaniającym praktycznie całą lewą nogę, łącznie z biodrem. Adams szybko przestał interesować się znajomą asari i skupił się na tej długiej nodze, która szła w stronę wind.
- Ja chyba wrócę na dół jednak - stwierdził, opróżniając do końca swój kieliszek i odkładając sztućce.
Vinnet wstała, Naeem zaraz po po niej. Zgarnął butelkę szampana, może dlatego, że mu smakowała, a może przez to, że widział, jak ten alkohol wpływa na Hawk. Była rozpalona, oddychała szybciej, czuła bicie swojego serca. Trudno było wytrwać z dala od Rhamy, bo teraz to jego bliskość stawała się priorytetem, czy tego chciała, czy nie. Zaczynała w niej narastać dziwna euforia, której nie czuła wcześniej, gdy wypiła tylko niecały kieliszek.
Do windy nietrudno było trafić, więc wkrótce znaleźli się na właściwym piętrze. Układ platform nieco się zmienił, teraz więcej znajdowało się na dole i przesiadywały na nich większe grupy, zajęte wspólnym piciem, bądź innymi używkami. Urok okolicy trochę psuł zakrwawiony, pobity chłopak, leżący tuż przy wejściu, ale obok niego siedział starszy mężczyzna i jakby nigdy nic grał na harmonijce ustnej, kręcąc tylko głową, gdy ktoś podchodził do nieprzytomnego. Trouge było światem, w którym nic nie miało sensu. Ktoś się roześmiał, któraś platforma ruszyła powoli w stronę głowy posągu. Gdzieś z góry rozległ się jęk, który mógł świadczyć o tym, że ktoś tam właśnie umiera, jak i o czymś zgoła innym.
Vinnet poprowadziła ich do jednej z wewnętrznych platform, wyłożonej poduszkami i wskoczyła na nią, a gdy wszyscy znaleźli się w środku, po chwili zastanowienia udało się jej uruchomić ją tak, by zaczęła powoli podnosić się z ziemi. Zatrzymali się dopiero, gdy obok nich pojawiło się oko posągu, po którym spływała skrząca się w światłach woda. Byli nieco niżej, niż te najwyższe platformy, ale wciąż daleko od parteru. Lekarka ułożyła poduszki i usiadła na nich, na moment odwracając się w stronę fontanny i zerkając w dół.
- Stąd wszystko wygląda lepiej - stwierdziła. - Wiecie, że Q wygrał już trzysta kredytów na varrenach?
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2743
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Próg Walhalli > Micah] Trouge

23 wrz 2016, o 22:28

Nie planowała Rhamy przekonywać, dlatego szybko zapomniała o wymyślaniu bardziej sensownych argumentów. Nie musieli iść na parkiet, nie potrzebowała tego do pełni szczęścia. Wystarczył trzymany w dłoni kieliszek z szampanem i siedzący blisko Naeem, od którego nie mogła się odsunąć, nawet, kiedy Voodoo dał im trochę luzu. Skupiła się więc na Sykesie i jego irracjonalnej prośbie, na którą zareagowała śmiechem, którego nie była w stanie powstrzymać.
- Poważnie? - jęknęła, gdy uniósł swój omni-klucz, gotowy ją nagrywać. Dopiero gdy zaczął to robić, znów parsknęła śmiechem, usiłując spoważnieć, choćby by lepiej wczuć się w swoją rolę. - Ja, twoja wspaniała pani kapitan, najlepsza jaką w życiu na oczy widziałeś, Jeanette Hawkins, upoważniam cię do wykorzystania jednej dziwki, która mi przysługuje. Sykes.
Znów się zaśmiała, nie mogąc powstrzymać. Pijany Voodoo był zabawniejszy w tej chwili niż obserwowanie Ryany kłócącej się z powietrzem, lub czymś równie łatwym do ignorowania, koło czego szła - prawdopodobnie volusa, czyli małej, zamkniętej w pancerzu gnidy.
- Tiberiusie Sykes - dodała na wypadek, gdyby miał zastrzeżenia lub obawiał się, że jego nagranie nie zostanie uznane, lub ktoś sprawdzi mu dowód przed wejściem do burdelu. Na samą myśl ponownie się zaśmiała.
Ożywiła się, gdy Vinnet przystała na jej propozycję. Wizja ruszenia się z loży wyglądała w jej głowie wspaniale, szczególnie, że gdy już zjadła to siedzenie w jednym miejscu sprawiała, że czuła się nieco ospale. Wbrew jej pędzącemu sercu, wybijającemu szaleńczy rytm gdy do niej zaczynały docierać bodźce, na które wcześniej nie zwróciłaby uwagi.
- Miłej zabawy - rzuciła krótko do Adamsa, łapiąc za swój kieliszek i sięgając ku butelce, lecz natrafiając na lecącą w tym samym celu dłoń Naeema. Cofnęła własną rękę, uśmiechając się pod nosem sama do siebie i wymijając lekarkę, by ruszyć jako pierwsza do windy, mocno ściskając swoją torebkę w wolnej dłoni.
Tym razem dotarcie na inny poziom nie było takie trudne. Z ulgą dostrzegła, że wylądowali w odpowiednim miejscu i nie musiała martwić się, że znowu trafią na jakieś negatywnie nastawione do niej towarzystwo.
Platformy były miłą odmianą. Były jeszcze bardziej odosobnionym punktem niż loża - czuła się bezpieczniej kilkanaście metrów ponad podłogą, choć w tym stanie nie powinna. Złapała kilka poduszek, ułożyła je w wysoką i miękką kupę pod barierką i opadła na nią, przez dłuższą chwilę spoglądając na ludzi unoszących się pod nimi lub na równi, a potem rozglądając się po dole. Uruchomiła omni-klucz, z ciekawości sprawdzając, czy może z niego podłączyć się do platformy i wprowadzić ją na wyższy poziom, lub przemieścić. Nawet, jeśli nie, to nie czuła się z tego powodu źle. Obecna sytuacja jej odpowiadała.
- Zawsze miał talent do hazardu - parsknęła śmiechem, wyobrażając sobie stojącego przy terminalu Q, z widownią z tyłu, popijającego zimną whisky i obserwującego chłodnym, analitycznym spojrzeniem wszystkie varreny, nim wybierze jednego. - A ty? - zagadnęła, spoglądając na siedzącą naprzeciw lekarkę. - Jak się tu bawisz?
Mimo wszystko Trouge miało strony, które mało pasowały jej do Vinnet. Wakacje brzmiały wspaniale, nawet w takim miejscu, ale wątpiła, by kobieta nie miała ani chwili zgorszenia gdy przechadzali się po stacji.
- I jak reszta?
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Próg Walhalli > Micah] Trouge

23 wrz 2016, o 23:22

Adams machnął do nich ręką i ruszył w stronę schodów, a gdy do nich dotarł, zagadał Ryanę, która przeniosła swoją irytację na niego - choć w nieco mniej agresywny sposób, bardziej jakby z frustracją tłumaczyła mu powód kłótni. W końcu blondyn zmarszczył brwi i przeniósł wzrok na volusa, którego mogli już zobaczyć, odkąd opuścili lożę. Miał na sobie nietypowy, jaskrawozielony kombinezon, który chyba nawet był w niektórych miejscach odblaskowy. Kto wie, może łatwo było stratować volusa w tłumie nietrzeźwych.
Platformę dało się bez problemu kontrolować, ale nie przez omni-klucz, a przez zwykły, łatwy do obsługi panel. Jedyna trudność polegała na zrozumieniu, że 1 to najwyższa możliwa jej pozycja, a 12 to parter, całkowicie wbrew logice. Ale może akurat ktoś nieprawidłowo zainstalował system i później już postanowili tego nie zmieniać. Biorąc pod uwagę całokształt Trouge, panujący na niej ład i porządek, to było całkiem możliwe.
Vinnet skinęła głową z uśmiechem, odwracając się w stronę ich dwojga i usadawiając się wygodnie, tak samo jak Hawk na dużej ilości poduszek. Dla Naeema nie zostało ich zbyt wiele, więc zadowolił się samym siedziskiem, a ostatnią wolną poduszkę wkładając sobie między plecy, a dość wysoką barierkę. Wyciągnął długie nogi przed siebie i zerknął przez ramię, na widzianą z góry salę.
- Dobrze się bawię na parkiecie - stwierdziła lekarka, strzepując z uda nieistniejący paproszek. - Dobrze się bawię przy stole z naszymi ludźmi, czy to na dole, czy w tej sali ze sceną. Tutaj też, zwłaszcza, gdy jesteś tak wysoko, że z bliska widzisz tylko kawałek twarzy posągu.
Poprawiła się w miejscu i przeczesała włosy palcami. Były takiej długości, że trudno było spiąć je ładnie, a w układanie ich chyba się nie bawiła. W jej przypadku całą robotę odwalał mocniejszy niż zwykle makijaż i naprawdę efektowna suknia. Choć nie mogło się w niej siedzieć wygodnie.
- Ale nie podobało mi się to, że cudem odskoczyłam od człowieka, który napił się czegoś dekstro i zarzygiwał całą podłogę dookoła, wystrzeliwując kolorowe salwy jak pieprzona sonda bojowa - mruknęła, choć z jej twarzy nie znikało rozbawienie. Może przestało ją to już obrzydzać, miała w końcu kilka godzin na przyzwyczajenie się. - Nie podoba mi się jak słyszę strzały, przebijające się przez muzykę i nie wiem, kto ginie. Nie podoba mi się, jak widzę dzieci naćpane tak, że nie wiedzą, z której strony mają pion. Na początku też mi się nie podobało ecstasy w szampanie, ale zmieniłam zdanie.
Uśmiechnęła się i wyciągnęła rękę do Naeema po butelkę, którą podał jej dopiero, gdy go lekko szturchnęła, bo zbytnio zapatrzył się na coś na dole, by to zauważyć wcześniej. Upiła łyka i rzuciła czerwonowłosej pytające spojrzenie, w razie gdyby też miała ochotę na lekko słodki, schłodzony alkohol.
- Doszłam do wniosku, że nie naprawię tu wszystkiego sama, jedna, więc równie dobrze mogę udawać, że niektórych rzeczy nie widzę. A im więcej piję, tym łatwiej mi to przychodzi - zaśmiała się. Musiała być bardziej pijana, niż się wydawało na pierwszy rzut oka. - Reszta chyba nie narzeka. Red jest bardziej niż szczęśliwy, chociaż przed zadokowaniem na stacji nie miał zbyt dobrego nastroju - zerknęła znacząco na Hawk. - Teraz dorwał się do Leah i chyba znalazł sobie cel pobytu. Swoją drogą, Rhama, słyszałeś, że Hunter uznał was za parę? Znaczy ciebie i Stadtforda. Był zdziwiony, gdy okazało się, że rudy przystawia się do Leah, a ty wszedłeś w zakład o dziwkę.
Naeem, który akurat wtedy popijał sobie beztrosko szampana, słysząc pytanie niemal się zakrztusił. A gdy dotarło do niego, że nie chodzi o niego i Hawk, ale o coś całkowicie absurdalnego, już całkiem go to rozłożyło. Po chwili sporej konsternacji roześmiał się szczerze.
- Gdybym tylko wiedział wcześniej, rozkochałbym go w sobie i rzucił - stwierdził, śmiejąc się wciąż i wywołując szeroki uśmiech na twarzy lekarki. Pokręcił głową z niedowierzaniem.
- A najlepsza pani kapitan, jaką Voodoo na oczy widział, jak się bawi?
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2743
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Próg Walhalli > Micah] Trouge

24 wrz 2016, o 18:20

Vinnet rzucała celnymi uwagami. Trouge było świetne, jeżeli miało się w sobie wystarczające pokłady egoizmu. Na tyle wielkie, by pozwalały ignorować wszystko co się działo wokół - a spora część tych rzeczy nie była zbyt przyjemna. Przypominała o tym, co mogło się przytrafić tutaj każdemu. Przedawkowanie, złe spojrzenie skierowane złej osobie, pistolet w niewłaściwych rękach. Brak pancerzy wcale nie sprawiał, że z gangsterki zrobi się przyjemne, spokojne towarzystwo, a ładne posadzki nie czyniły z przyjęcia klasyki.
Parsknęła śmiechem słysząc tezę Huntera, jakoby Red i Rhama byli parą. Pamiętała jak zwrócił uwagę na ich podobny ubiór - miał trzy opcje. Przypadek, bracia lub para. Logiczne, że wybrał to ostatnie.
- Pasujecie do siebie - skomentowała to zgryźliwie, upijając łyka ze swojego szampana, którego we własnym kieliszku to przyniosła, tym samym rezygnując z przejęcie butelki od Vinnet. Jeszcze jej nie potrzebowała. I miała wielką nadzieję, że któreś z nich dopije ten trunek zanim ona wypije własny i przerzuci się na wspólny. - Jeden rudy, drugi bez szczęki. Połączyło was życiowe cierpienie.
Stworzyła swoją historyjkę w głowie i nie zostało jej nic poza podśmiechiwaniem się z niej co jakiś czas, gdy tylko sobie o tym przypomniała. Szampan był wspaniały, tak samo jak jej humor teraz, choć jednocześnie jej paranoja sprawiała, że co jakiś czas czuła się niespokojnie, dosłownie na kilka sekund, w których uświadamiała sobie jak szybko bije jej serce i ile narkotyku musi krążyć w jej krwi.
Perfekcyjny plan na zdobycie głowy Hawkins. Dać jej szampana i pozwolić, by sama się naćpała, idiotycznie tracąc panowanie nad sobą.
- Dobrze - skwitowała słowa Vinnet, otrząsając się z jednego z takich stanów. Na jej usta szybko wrócił uśmiech, gdy przypomniała sobie, że otoczona jest ludźmi, którzy są jej lojalni. Nikt nie wykorzystałby przecież tej chwili jej słabości, skoro miała ich obok siebie, gotowych do interwencji. - Wolę Omegę i pewnie już tu nie wrócę, ale dobre miejsce na jednorazowe wakacje.
Przypomniała sobie, że większość tej jej lojalnej załogi leżała w którymś kącie zbyt nawalona, by obronić siebie, a co dopiero ją. Szybko uniosła kieliszek i upiła z jego wnętrza łyka.
- Jutro ma być ten obiad. Wszyscy są zaproszeni, czy tylko goście VIP? - westchnęła, przenosząc spojrzenie na Rhamę, zbyt przyzwyczajona do tego, że wiedział więcej od niej by teraz usiłować zdobyć informacje od Vinnet. Informacje, które może i sama kiedyś znała, ale teraz nie znalazła ich we wnętrzu własnej głowy. - I co później? Kolejne ceremonie bez powodu?
Dużo darmowych rozrywek i alkoholu. Wszystko dalej wydawało się być nierealnie pięknym widokiem dla każdego zainteresowanego.
- Jak on w ogóle tę stację utrzymuje, wydając tyle kredytów na ślub, skoro miał ich już z dziesięć? - mruknęła sama do siebie, ale tu, w górze, na platformie, którą wynieśli na jeden z najwyższych poziomów, było na tyle cicho, by mogli ją usłyszeć.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Próg Walhalli > Micah] Trouge

26 wrz 2016, o 09:06

Naeem pokręcił głową z rezygnacją, rzucając Hawk tylko jedno, intensywne spojrzenie. Ale albo ona była już zbyt znietrzeźwiona, albo on, tak czy inaczej nie porozumieli się bez słów. Jakkolwiek chciał skomentować jej podsumowanie tego, że teoretycznie do siebie z Redem pasowali, nie zrobił tego. Być może to, co nasunęło mu się na język, nie nadawało się do wypowiedzenia na głos przy Vinnet. Naeem przeniósł wzrok na sąsiednią platformę, zjeżdżającą powoli z góry. Gdy ich mijała, ich oczom ukazała się grupa młodych mężczyzn i siedząca wśród nich asari, ubrana zupełnie jak przeciętna tancerka w Zaświatach. Śmiała się z czegoś, co opowiadał jeden z nich i dla odmiany nie wyglądało to tak, jakby działo się tam przedtem coś szokującego. Może wynajęli ją sobie tylko dla siebie i nie chcieli, by inni oglądali przeznaczony dla nich taniec, więc postanowili ukryć się nad głową posągu, a teraz wracali na ogólną imprezę. W końcu nie każda kobieta z Trouge musiała być dziwką.
- Ja też wolę Omegę - westchnęła Vinnet, tak samo jak Rhama odprowadzając zjeżdżającą platformę wzrokiem. - Nigdy już nie będę na nią narzekać. Przy Trouge jest jak ostoja niewinności i praworządności. Tam przynajmniej mają tyle przyzwoitości, żeby z narkotykami i prostytucją chować się gdzieś po kątach.
Niedaleko pod nimi siedział starszy mężczyzna i układał sobie kształt volusa z czerwonego piasku. Co jakiś czas wciągał fragment cienkiego konturu i musiał go poprawiać. Pozostało mieć nadzieję, że nie będzie sprawiał problemów, jak narkotyk zacznie działać.
Naeem wybudził się z zamyślenia, gdy Hawk zadała pytanie. Przeniósł wzrok na Veronique, jakby chciał upewnić się, że mogą o tym rozmawiać przy niej, ale po sekundzie zreflektował się, że przecież czerwonowłosa nie pytała o nic niewłaściwego. O nic, co pozwoliłoby lekarce podejrzewać, że wizyta tutaj nie jest tylko odpoczynkiem. Póki co nie zdarzyło się nic, co potwierdziłoby słuszność napadów paranoi Hawkins, ale to nie znaczyło, że Rhama przestał być ostrożny. Teraz jednak wzruszył ramionami, poprawiając się w miejscu. Nie miał tylu poduszek, co one, musiało mu być mniej wygodnie.
- Tylko goście VIP - odparł. - Wszystkich już sobie obejrzał na ślubie i teraz, stacja wszędzie ma oczy - skinął głową w stronę ogromnego oka posągu, jakby chciał zwizualizować w ten sposób swoje słowa. - Myślę, że ten obiad to bardziej zagranie polityczne.
- Też tak sądzę - wtrąciła się Vinnet. - Ovesen poznaje bliżej nowych gości, sprawdza starych... Ja bym uważała, żeby nie powiedzieć czegoś niewłaściwego, bo podejrzewam, że o to tutaj łatwo.
Zaśmiała się, bo nawet nie sądziła, że rozmowa może mieć poważniejsze tło. Ale mogła mieć rację. W takim tłumie właściciel stacji nie miał możliwości poznania wszystkich, porozmawiania z każdym dłużej. Biorąc pod uwagę, że na pierwszy rzut oka VIPów było około czterdziestu, zapowiadał się obiad dość kameralny, w porównaniu do tego, co działo się w tym momencie. W sumie zapewne znajdzie się tam około stu osób - najważniejsi goście plus ich osoby towarzyszące, sam Ovesen i jego dziesięć żon. O ile w ogóle żony się pojawią.
- Potem? Nie wiem. Mam nadzieję, że to będzie już koniec.
- Nie zapowiadali nic na jutro, ani na pojutrze. Stacja wraca do normalności.
- O ile w ogóle można mówić o normalności w jej przypadku.
Veronique skinęła głową. Rozumieli się z Naeemem, rozmowa nie sprawiała im trudności i mężczyzna nie wyglądał, jakby stale obawiał się kosy w żebra znienacka, tak, jak wcześniej, gdy pił z Adamsem i Sykesem. Wtedy nie rozluźniał się do końca, teraz wydawał się zrelaksowany.
- Jedna taka impreza rocznie, czy nawet raz na pół roku, to nie jest pewnie dla niego straszny wydatek - stwierdziła lekarka. - Normalnie alkohol nie jest tu darmowy, jestem przekonana. Narkotyki tym bardziej. Dziwki też zarabiają na stację, mnóstwo kredytów idzie w hazard. A Ovesen swoje zbiera.
Teraz Rhama pokiwał głową, całkowicie się z nią zgadzając.
- A znajomości zdążył sobie wyrobić, żeby taniej zaopatrzać się we wszystko, co tylko sobie wymarzy. Łącznie z niewolnikami.
Gdzieś pod nimi przeszła znajoma ruda głowa - niedoszły kochanek Naeema i Leah, która szła już za nim z własnej woli, najwyraźniej nie mając nic przeciwko temu, że ją obejmował i prowadził w stronę windy - może kontynuowali spacer, a może szli do apartamentów, w jednym z wielu możliwych celów. Vinnet upiła łyka szampana i westchnęła.
- Te poduszki mnie rozleniwiają. Zaraz tu zasnę.
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2743
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Próg Walhalli > Micah] Trouge

27 wrz 2016, o 15:58

Kiwnęła głową, choć ich słowa docierały do niej jak zza grubej zasłony. Obserwowała świat w dole zamyślona, chociaż nie wiedziała, co pchnęło ją do tego transu. Trwała w stagnacji nawet, gdy w krótkich momentach przez jej głowę nie przewijały się żadne, skonkretyzowane myśli.
Dostrzegła rudą głowę w dole, tak jak i sylwetkę Leah. Niewolnica wreszcie dała się skupić obietnicy wieczoru spędzonego w jakże miłym towarzystwie osoby, która nie zamierzała traktować jej jak swojej własności. Dobrze, że Stadtford nie próbował siłą zdobyć tego, czego nie mógł słowami i swoim natręctwem, choć nie wiedziała, czy by się do tego nie posunął w którymś momencie. Po takich wydarzeniach, przez jakie przeszedł na krótko przed przylotem na Trouge, musiał być spragniony odreagowania i chwili relaksu.
Odwróciła głowę od reszty sali, odwzajemniając spojrzenie Vinnet, która wyrażała podobne poglądy względem Omegi co Hawkins, przynajmniej gdy obie stacje porównywały. Na Omedze były sekcje, które pod względem nieprzyzwoitości dorównywały stacji Ovesena, lecz nigdy bogactwem. No i były to sekcje - dystrykty, może niektóre uliczki czy domy publiczne. Na ogół ludzie nie byli aż tak zezwierzęceni jak tutaj, a nawet jeśli, to starali się to ukrywać.
- Polityczna zagrywka - powtórzyła, bo sens tych słów dotarł do jej nieco otępiałego narkotykiem umysłu dopiero teraz. Uśmiechnęła się z wyraźną ironią - to nie była jej brożka. Uważanie na to, co powinno się mówić, a czego nie, zawsze sprawiało jej problem przy dłuższych spotkaniach, a takie prawdopodobnie będzie spędzanie czasu u boku Svena na obiedzie. - Na pewno pójdzie mi świetnie - dodała i zaśmiała się gorzko, dopijając szampana i kieliszek odkładając obok poduszek, z których stworzyła sobie miękkie, przyjemne miejsce do siedzenia.
Zastanawiała się, czy może kogoś ze sobą wziąć - wątpiła w to, ale miło było sobie wyobrazić, że weźmie opanowaną osobę, która kopnie ją pod stołem gdy się zagalopuje. Na przykład Naeema, albo Deuce'a, który choć opanowany nie był, to przynajmniej potrafił ją trzymać na wodzy.
- To wróć na parkiet - uśmiechnęła się do Vinnet. Sama nie odczuwała jeszcze senności. Może trochę zmęczenia, ale mogłaby tutaj jeszcze siedzieć. Albo wrócić do apartamentów i posiedzieć tam. W tym momencie nie robiło jej to żadnej różnicy. - Albo do apartamentów, w pokoju wspólnym może od nas ktoś siedzi.
Wzrokiem zaczęła szukać butelki szampana, lecz powstrzymała się przed zabraniem jej i upiciem kolejnego łyka. Czuła, że tego rodzaju trunku już jej wystarczy.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Próg Walhalli > Micah] Trouge

27 wrz 2016, o 17:39

- Jeśli Ovesen przeżyje ten obiad, to będzie ogromny sukces - Vinnet zaśmiała się szczerze, nie zdając sobie sprawy z tego, że Hawk faktycznie miała w planach pozbawienie Svena życia. Czy jutro, czy za dwa dni, tego jeszcze nie ustalili, a nikt z załogi poza Deucem nie wiedział o tym drobnym szczególe. Hawkins podzieliła się tą informacją jedynie ze swoim pilotem i może była to słuszna decyzja. Inaczej Veronique nie bawiłaby się teraz tak beztrosko, nie zaprzątałaby sobie głowy elegancką sukienką, w której wyraźnie czuła się bardzo dobrze, nie popijałaby ochoczo naszprycowanego narkotykami szampana. Z drugiej strony, czerwonowłosej to nie przeszkadzało. Ale ona miała jednak trochę inny charakter.
- Może wrócę - lekarka westchnęła i odgarnęła włosy z twarzy. - Dobrze mi się tu siedzi, ale nie chcę niechcący zasnąć. Do apartamentów nie pójdę, na wszelki wypadek jeszcze przez najbliższe pół godziny.
Zaśmiała się, na co Rhama też odpowiedział krótkim uśmiechem. Jej powody były dojść jasne - jeśli Red postanowił zabrać tam niewolnicę, raczej nie wylądują od razu w sypialni, a Vinnet nie miała ochoty niechcący wpaść na żenujące jej zdaniem zaloty Stadtforda. Nawet jeśli będzie to tylko niewinne przesuwanie dłonią po udzie kobiety, takie, na jakie mógł sobie ukradkiem pozwolić wcześniej Naeem, lekarka najwyraźniej nie chciała mieć z tym nic wspólnego. Nawet gdyby miała być tylko przypadkowym obserwatorem. Może napatrzyła się już wystarczająco wiele, gdy siedzieli razem przy stole przez te kilkadziesiąt minut, podczas których Hawk i Rhama zniknęli, by załatwiać swoje własne sprawy.
- Idziesz tańczyć? - mruknął mężczyzna, podnosząc wzrok ze zjeżdżającej obok platformy, na której siedziało dwóch starszych mężczyzn, otoczonych pustymi butelkami po alkoholu. Dziesiątkami butelek. Raczej niemożliwym było, by wypili je sami, nawet Naeem nie miał takiego spustu.
- Tak, jeszcze przez chwilę, a potem pójdę spać - odparła Veronique, podnosząc się i rozprostowując sukienkę na brzuchu. Podeszła do panelu, przełączając kontrolki tak, że ich okrągły balkon zaczął stopniowo zsuwać się w dół. - Gdybyś zmienił zdanie...
- Przestań - przerwał jej, choć w jego głosie odezwała się nuta rozbawienia. Raczej nie przez to, jak wyobrażał sobie swoją wizytę na parkiecie, a przez upierdliwość kobiety. Wiedziała, że się nie zgodzi, nie omieszkała jednak spróbować. Pokręcił głową. - Nie zmienię.
- Okej, ja tylko mówię - uniosła ręce w geście, który miał podkreślać jej niewinność i wyskoczyła z platformy, gdy ta znalazła się z powrotem na parterze. W fontannie pływały trzy osoby, nie przejmując się faktem, że ich ubrania nie będą się już do niczego nadawać. Vinnet zerknęła na nich i westchnęła ostentacyjnie, kręcąc głową.
Zniknęła chwilę później. Naeem przez chwilę odprowadzał ją spojrzeniem, by w końcu przesunąć się w stronę panelu i unieść nad nim rękę. Spojrzał na Hawk pytająco, zanim cokolwiek nacisnął, czekając aż podejmie decyzję - czy chce wracać na górę, czy do apartamentów. Tam na pewno było ciszej i spokojniej, choć gdyby wjechali z powrotem w okolice głowy posągu, częściowo odcięliby się od otoczenia. Było już późno, czas płynął szybciej gdy było się nietrzeźwym.
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2743
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Próg Walhalli > Micah] Trouge

27 wrz 2016, o 19:41

Zawtórowała Vinnet śmiechem, który pod wpływem narkotyku nie miał prawa wydać się nerwowym. A to w istocie Hawkins poczuła - lekki przypływ adrenaliny i nerwy. Ovesen miałby jutro zginąć? Istniała taka szansa?
Na moment poczuła w sercu ukłucie zawodu, nim przypomniała sobie, że to przecież dobrze. Wystarczy znaleźć jedną, wściekłą osobę i podjudzać. Na pewno znajdzie się jeden z gości VIP, który nie będzie darzył Svena najszczerszym uwielbieniem. Musiał się znaleźć.
Jeśli nie, to ona będzie musiała wpisać się w tę rolę i działać sama.
- Jasne - odparła, obserwując, jak lekarka powoli zbiera się do wstania i sięgnięcia ku panelowi. Odkąd tylko znaleźli się na Trouge, nie żałowała tego, że nie powiedziała załodze o faktycznym celu ich przybycia na stację. I do teraz czuła się z tym faktem świetnie. Większość z nich i tak doceniłaby fakt, że może się beztrosko bawić - każdy mógł odpocząć. Przecież to nie tak, że ich zdradziła, po prostu miała inne plany od nich. A jeżeli wszystko pójdzie zgodnie z jej sformułowanym w głowie planem, to znajdzie dobry powód na zamordowanie Svena, lub jego żon, jeśli teoria Rhamy się sprawdzi, bez wzbudzania podejrzeń załogi.
Zerknęła nieco oszołomiona na Naeema, przez chwilę myśląc, że nie pyta, lecz proponuje - nie Veronique, tylko jej. Zamrugała kilka razy, ale Vinnet szybko odpowiedziała, sprawiając, że Hawkins skarciła się w myślach za głupią myśl, po czym sięgnęła odruchowo do butelki z szampanem, bojąc się, że kobieta może nie być w stu procentach trzeźwa i jeszcze kopnie ją, a ta się rozwali. Znów stłamsiła w sobie ochotę na upicie kolejnego łyka.
- Miłej zabawy - rzuciła na pożegnanie, oglądając ich otoczenie ze starej, niskiej perspektywy. Nie podobało jej się w dole. Wolała zostać u góry, choć im dłużej się zastanawiała, tym bardziej rozważała powrót do apartamentów.
Przeniosła wzrok na mężczyznę. Podjęcie przez nią decyzji leżało w tej chwili poza jej zasięgiem. Może dlatego, że było jej to obojętne, albo dlatego, że znalazłaby argumenty "za" i "przeciw" do każdej z tych opcji. Spojrzała więc pytająco na Rhamę, tak samo, jak on patrzył na nią, czekając, aż się zdecyduje.
- Wracamy do apartamentów? - wypowiedziała niezadane przez niego pytanie, a kąciki jej ust powędrowały do góry gdy zorientowała się, że przez ostatnią, dłuższą chwilę nie wyglądała na zbyt uradowaną. - Czy na górę?
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Próg Walhalli > Micah] Trouge

27 wrz 2016, o 22:00

Naeem uśmiechnął się do Hawk, spoglądając na nią z góry. Zabrał rękę znad panelu, podejmując decyzję za nią. Wyciągnął za to dłoń do czerwonowłosej, chcąc pomóc jej podnieść się z wygodnych poduszek, które najwyraźniej rozleniwiły ją na tyle, by nie była w stanie sama wybrać, czy woli zostać tu, czy chce wracać do apartamentów. Niezależnie od tego, czy skorzystała z jego propozycji pomocy, czy nie, wciąż uśmiechał się do niej, choć nieco inaczej niż zwykle. Nieczęsto miał okazję podziwiać Hawkins, która sama nie wiedziała, czego chce. Zwykle była konkretna, kategoryczna i wymagająca, teraz tylko półleżała i nie miała pojęcia co ze sobą zrobić.
- Chodź - powiedział. - Do apartamentów. Może faktycznie ktoś tam jest, może nie tylko Stadtford i Leah. A jak nie, to najwyżej posiedzimy chwilę i pójdziemy spać. Tutaj i tak dziś już nic się nie wydarzy.
Jakby w ramach zaprzeczenia, z drugiej strony pomieszczenia dobiegły do nich dźwięki strzałów, na które nie zareagował prawie nikt - mężczyzna siedzący w otoczeniu butelek podniósł tylko na moment wzrok. Potem przeciągnął nim po otoczeniu i utkwił go w Rhamie. Przyglądał się mu przez moment, okręcając długą brodę na palcu.
- Macie jakieś butelki? - zawołał od niego w końcu, w odpowiedzi na co Naeem pokręcił głową z rozbawieniem. Nie przejął się strzałami, albo w generalnym chaosie nie zwrócił na nie uwagi.
Zszedł z platformy, upewniając się, czy Hawk idzie za nim i skierował się w stronę windy. Stąd wiedzieli jak trafić, bo winda prowadziła prosto do apartamentów, bezpośrednio do tego okręgu, do którego chcieli się dostać. W windzie Naeem głównie milczał, zamyślony, ale przyglądał się Hawkins, w połowie drogi unosząc dłoń, by przesunąć nią po jej plecach, pod rozpuszczonymi włosami. Potem ktoś się do nich dosiadł, jakaś turiańska para, pogrążona w żywiołowej rozmowie na temat właściwego podlewania jakiejś nieznanej im rośliny. Naeem patrzył na nich ukradkiem, obserwując ich w lustrzanym odbiciu. Wysiedli w tym samym miejscu, co ich dwójka, ale po opuszczeniu windy skierowali się w drugą stronę.
- Nie jest to do końca miejsce dla mnie - mruknął Rhama, bez zastanowienia obejmując Hawk, tylko dlatego, że szła obok. Z naprzeciwka ktoś szedł, ale Naeem chyba tego w ogóle nie zarejestrował, albo postanowił to zignorować. Nie mieli daleko do przydzielonego im apartamentu, zostały im więc ostatnie chwile stosunkowo bezstresowej bliskości.
- Nie jestem jeszcze śpiący, może poczytam sobie coś - stwierdził. - Spytałbym, czy nie chcesz przyjść do mojego pięknego pokoju z widokiem na planetę, ale zapomniałem, że masz taki sam, nawet lepszy - zaśmiał się. - Możemy też posiedzieć we wspólnym, jeśli masz ochotę. Na pewno oferuje jakieś rozrywki, Ovesen nie byłby sobą, gdyby we wspólnej części były tylko fotele. Może Leah nam powie, jak się wydostanie ze stardfordowego łóżka.
Drzwi były zakodowane, ale otwarcie ich nie stanowiło problemu. Rhama odblokował je i wpuścił Hawk do środka pierwszą. Faktycznie, apartament na pierwszy rzut oka był pusty. Wyglądało na to, że jednak rudy z niewolnicą poszli na spacer po stacji, a nie tutaj, żeby skonsumować krótki związek.
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2743
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Próg Walhalli > Micah] Trouge

27 wrz 2016, o 23:14

Zachowywała się specyficznie bo czuła się specyficznie. Nie pamiętała kiedy ostatnio pozwoliła sobie na taką swobodę w miejscu publicznym. Teraz czuła się dobrze, ale jednocześnie gdzieś w tyle jej głowy pozostała myśl, że straciła panowanie, kontrolę nad sytuacją. Że wypiła za dużo cholernego szampana. Szkoda tylko, że z każdą sekundą coraz bardziej zaczynał działać zawarty w wypitą przed chwilą alkoholu specyfik, więc ona z każdą sekundą czuła się jednocześnie coraz to uważniejsza, jak i łatwiej było jej ignorować wszelkie problemy.
- Nie kłam, dzieje się dużo - parsknęła śmiechem, gdy podniosły się strzały. Jakiś alarm w jej głowie zawył, ale wszystko było zbyt przytłumione. Jakby znajdowała się na dnie morza, a cały ten chaos działał się ponad jego powierzchnią. Dzieliła ich jedna bariera, zawsze. Nawet, gdy przechodziła tuż obok dwóch, głośnych asari. Nawet, jeśli idąc trąciła ramieniem jakiegoś mężczyznę, który cofał się do tyłu pijany nie zwracając uwagi na to, na kogo może wpaść.
- Nie chcesz potańczyć? - zaproponowała nie myśląc o tym zbyt wiele. Nie o słowach, które opuściły jej usta, tylko o Vinnet, która zadała to pytanie tak wiele razy.
Odgarnęła włosy z twarzy, próbując przeczesać je palcami, lecz kołtuniąc je tym samym jeszcze bardziej. Odrzuciła je więc do tyłu, bo zaczynały jej powoli przeszkadzać. Szybko, na skutek jej manewrów, wróciły do swojej nieco mocniej potarganej formy, jakby jej uczesanie i ułożenie ich kilka godzin wcześniej nic nie dało.
Przyglądała się odbiciu w lustrze dwójki turian tak samo, jak robił to Naeem. Kilka kosmyków znów spadło jej prosto w pole widzenia, czym zupełnie się nie przejęła, patrząc nadal - dość mało dyskretnie. Gdyby nie mężczyzna, nie zwróciłaby nawet uwagi na to, że znaleźli się na odpowiednim piętrze. Obserwowała jak dwójka wychodzi, znów z łatwością wpadając w trans, z którego wychodząc drgnęła, natychmiast się wybudzając. Wystarczyła chwila milczenia by wpadała w otępienie, ale równie szybko z niego wychodziła.
- Poczytać? - parsknęła śmiechem, głośniej niż zamierzała. Jego dłoń idealnie leżała na jego talii, w tej chwili nie czuła powodu, by się odsuwać. Wszystko było w jak najlepszym porządku, a ona była prowadzona do celu. Do apartamentów. Nie musiała decydować, nie musiała oglądać się, czy idą w dobrym kierunku albo wysiedli na dobrym piętrze. Zapomniała jak rozkoszne jest to uczucie - nie dbać o nic, nie przejmować się niczym, nie mieć żadnych wymagań. Nic dziwnego, że długo po rozstaniu tęskniła za Przymierzem. - Zostawisz mnie dla książki, czy artykułów plotkarskich na extranecie? - dodała, uśmiechając się szelmowsko. Jej nie śpieszyło się do spania, choć równie dobrze mogłaby to zrobić. Apartamenty, choć musiały być naszpikowane kamerami i wciąż były miejscem na terytorium wroga, wydawały jej się milsze niż bar czy platforma. Spokojniejsze i cichsze.
- Mogę przejść się do twojego pięknego pokoju - dodała, zachęcona wizją spędzenia czasu w pomieszczeniu, do którego nagle nie może wejść członek jej załogi. - Albo mogę zaprosić cię do mojego. Mam większe łóżko - wzruszyła ramionami, z opóźnieniem orientując się, co powiedziała. - Znaczy okno. I lodówkę pewnie też - dodała szybko, powstrzymując śmiech.
Zatrzymała się, rozglądając wokół. Cicho i pusto, tak. To jej się teraz podobało, nawet, jeśli pod wpływem szampana ta cisza była tak naprawdę głośniejsza niż jej śmiech. Odwróciła się przodem do stojącego obok mężczyzny, czekając, aż znów podejmie decyzję, choć nie zadała pytania. Nie zauważyła, że w ręce dalej trzyma w połowie pustą butelkę szampana.
Znów widziała tylko błękit.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Próg Walhalli > Micah] Trouge

28 wrz 2016, o 11:02

- Nie bardzo - westchnął w odpowiedzi na kolejną propozycję odwiedzenia parkietu, choć tym razem rzuconą przez Hawk. To było ostatnie miejsce, w jakim w tej chwili chciał się znaleźć, był zmęczony i prawdopodobnie nieco znudzony rozrywkami, które oferowało Trouge. Zwłaszcza, że nie mógł w pełni z nich skorzystać, z wielu różnych względów.
Spojrzał na nią z lekkim zdziwieniem, gdy wyśmiała jego plany na resztę nocy. Może nie wiedział, jak bardzo absurdalne było to, co powiedział, z jej punktu widzenia. Poza tym wyglądał normalnie, naturalnie, jakby fakt, że Hawk nie odepchnęła jego dłoni był zupełnie oczywisty. Przecież tyle osób mogło ich zobaczyć, z wind w każdej chwili ktoś mógł wysiąść. Ale ona była już nieco otępiała, a on pod tym względem na tyle zobojętniały, by oboje w poważaniu mieli konsekwencje chwilowej publicznej bliskości. Która zresztą wcale długo nie trwała, bo za moment znaleźli się w pustym apartamencie.
- Raczej dla książki - odparł niewinnie, nie widząc powodu, dla którego miałby zaprzeczyć, że faktycznie zostawi ją samą. Dopiero po chwili uśmiechnął się, gdy dotarło do niego, że ona zostawiona sama być nie chce. Zatrzymał się na środku pomieszczenia, unosząc dłoń do jej twarzy i przesuwając kciukiem po jasnym policzku. Z ukrytych gdzieś w ścianach głośników sączyła się cicha muzyka, sprawiając wrażenie, jakby nie znajdowali się na tej stacji, a w innym, normalnym, przyjemnym miejscu, bez załogi, która w każdej chwili mogła wparować do nich. Może gdyby faktycznie tak było, widok z ogromnego okna apartamentów byłby równie godny zapamiętania, co ten z Noverii. Rzeczywistość jednak nie mogła być tak piękna.
- Łatwiej zasypiam po czytaniu - przyznał cicho, a jego ręka powędrowała wzdłuż jej szyi i ramienia. Gdy dotarł do łokcia, westchnął i odsunął się, zerkając w stronę drzwi. - Nie wiesz, jak duże jest moje łóżko. Znaczy okno.
Uśmiechnął się lekko. Przekrzywił nieco głowę, przyglądając się jej. Wyglądała inaczej, niż zwykle i nie zachowywała się też tak samo. I wyglądało na to, że podobało mu się to, co widział, głównie ze względu na to, że tak rzadko pozwalała sobie na opuszczenie barier. Niemal równie rzadko, co on sam.
- Lodówką mnie przekonałaś, niech będzie - stwierdził, ruszając w stronę półokrągłych schodów przy jednej ze ścian.
Przy drzwiach jej pokoju zatrzymał się na moment, opierając się tyłem o barierkę i krzyżując ręce na klatce piersiowej. Światło świeciło zza niego, był więc tylko ciemną sylwetką, lustrującą Hawk jasnym spojrzeniem.
- Jesteś pewna? - spytał. - W każdej chwili może ktoś tu wrócić. Nie boisz się, że zobaczą, jak od ciebie wychodzę? Veronique mnie lubi, z Adamsem i Sykesem się napiłem, ale to nie zmienia faktu, że w większości wciąż mnie nienawidzą. Nie wiem, jak zareagują.
Taka była prawda. Ryzykowali sporo, spędzając czas ze sobą, ale do tej pory dało się to jakoś wytłumaczyć. Jeśli Rhama spędzi noc, albo chociaż jej część w pokoju Hawkins i ktoś się zorientuje, bardzo trudno będzie przekonać wszystkich, że to nieporozumienie, że wcale nic się takiego nie dzieje. W końcu ona też powinna go nienawidzić. A Naeem, na którego narkotyk nie działał euforycznie, ani w żaden inny sposób, był w stanie o tym pamiętać, nieważne jak kusząca by była oferta czerwonowłosej. Stał przed jej drzwiami, gotowy do przekroczenia progu, ale wolał się upewnić, że zdaje sobie sprawę z ryzyka, które podejmuje.
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2743
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Próg Walhalli > Micah] Trouge

28 wrz 2016, o 19:30

Może Trouge przypadłoby jej do gustu przedstawione w inny sposób, w innych okolicznościach. Z innymi mieszkańcami lub turystami. Niektóre fragmenty stacji były piękne, choć zarzygane - a inne brzydkie, nawet, jeśli były czyste. Nie wszystko jej się tutaj podobało, nawet do ciemnych ścian i podłóg w ich apartamentach musiała się przyzwyczajać. A jednak okna i widoki były wspaniałe, a na ogół to była jedna z rzeczy, które sprawiały, że momentalnie zapominała o wadach miejsca, na moment zamykając się we własnym, małym świecie, w którym istniała tylko ona i zapierająca dech w piersiach sceneria.
Teraz jednak nie potrafiła doceniać okien tak, jak doceniała wizjera przedstawiającego góry Noverii. Śnieżna planeta kojarzyła jej się z przyjemnymi wspomnieniami i to nostalgia stała za połową pozytywnych odczuć, które nawiedzały Hawkins gdy ponownie obserwowała te widoki.
- Byłbyś jedyną osobą na tej całej, pieprzonej stacji, która w łóżku leży z książką - żachnęła się, może niezbyt szanując jego zainteresowania w tej chwili, ale tylko dlatego, że widziała, jak się z nią droczy. Albo myślała, że widziała. A nie miała do tego cierpliwości. Nie teraz, kiedy miała ochotę na produktywne spędzanie czasu i przyjemny wieczór, a przynajmniej jego zakończenie, kiedy już puściły jej niektóre hamulce. Na następny dzień miały wrócić, razem z kacem, moralnym i fizycznym, oraz improwizacją podczas obiadu. W końcu dalej nie miała absolutnie żadnego planu a zamiast go obmyślać - piła.
Uśmiechnęła się lekko, czując na swoim policzku dotyk. Wizja wejścia tutaj kogokolwiek w tym momencie była nierealna. W jej głowie - niemożliwa do spełnienia. Ot, tak po prostu być nie mogło, bo nie i tyle. Byłoby to kompletnie bezsensowne i niepotrzebne. Na pewno nikt im nie przeszkodzi.
- Mniejsze od mojego - wzruszyła ramionami, uśmiechając się zawadiacko. - Oba.
Miała wrażenie, że musi go przekonywać i sam ten fakt wystarczył, by i w jej głowie zapaliła się lampka. Może miał rację? Może zachowywała się irracjonalnie? A może po prostu wyglądała tragicznie?
Przecież to Deuce nie poszedł z nimi na platformę, tylko włóczył się gdzie indziej. To jego wina, że wszyscy dowiedzą się, że skończyła w łóżku z Naeemem. Oczywiście, że tak.
Satysfakcja była uzależniająca. A ją odczuła, gdy stanęli przed wejściem do jej kwatery. Zakryła czerwony alarm w jej głowie. Jego wahanie znów ją przerwalo, sprawiając, że Hawkins westchnęła, plecami opierając się o drewnianą ścianę.
- Jestem względnie pijana a ty jesteś jedynym facetem w okolicy - stwierdziła niewinnie, uśmiechając się szelmowsko, choć usiłowała wypowiedzieć to z absolutną powagą. Dokładnie to samo powie później każdemu, kto zauważy Naeema wychodzącego z jej kajuty. - Jeśli ci to przeszkadza, wyjdź kiedy reszta wciąż będzie nawalona.
Nie musiał spędzać z nią nocy, choć mógł. To też by ją usatysfakcjonowało, choć prawdopodobnie gdyby wyszedł, czułaby się nieco lepiej następnego dnia, nie będąc przerażoną, że go przyuważą.
- Ovesen prawdopodobnie i tak ma kamery w każdej łazience, więc to żadna tajemnica - prychnęła, nie wierząc w słowa, które same wypływały z jej ust.
W tej chwili ich wspólny sekret równie dobrze nie musiał nim być, przynajmniej na następne kilka godzin.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Próg Walhalli > Micah] Trouge

28 wrz 2016, o 23:10

- Prawdopodobnie tak - zaśmiał się, wsuwając wolną dłoń do kieszeni. Nie zauważył jej frustracji, a może go bawiła. - Chociaż ta czarna czytała, zanim wparowała nam do windy, żeby cię oskarżyć o chęć zostania jedną z nich. Może niektórzy to lubią.
To prawda, gdy winda otworzyła się na park, ich oczom ukazała się najstarsza z żon zaczytana w czymś, co znajdowało się na datapadzie. To równie dobrze mogły być pierdoły, galaktyczne plotki, jak i ciężkie podstawy filozofii drelli. Naeem nie przyznał się, co lubi czytać, ale raczej mało było prawdopodobne, by Hawkins była tym choć trochę zainteresowana. Przynajmniej nie w tym momencie.
Na pewno tragicznie nie wyglądała, bo już wcześniej dał jej do zrozumienia, że jest wręcz przeciwnie. Zresztą nie tylko on, wyczytany w extranecie i sprawdzony pewnie wcześniej komplement Huntera też musiał mieć jakąś przyczynę. No i miała na sobie sukienkę, którą on dla niej wybrał, o dziwo trafiając w rozmiar i krój, który pasował do niej lepiej, niż klasyczne suknie, noszone przez asari, czy choćby Vinnet.
Przewrócił oczami, słysząc argument, którego użyła, by przekonać go do spędzania ze sobą choćby kawałka pozostałej części nocy. Zrobił krok w jej stronę, odsuwając się od ozdobnej, drewnianej barierki.
- I potem będę uciekać, jak przestraszona kochanka - bardziej stwierdził, niż spytał, ale w jego głosie nie było pretensji. Westchnął. - W życiu nie sądziłem, że przypadnie mi taki los. Wstyd mi za siebie.
Podszedł blisko i oparł jedną dłoń na jej biodrze, przyciskając ją lekko do ściany. Pochylił się nad nią, odgarniając czerwone kosmyki włosów z uniesionej twarzy. Skoro dla niej sekret nie musiał być sekretem, Rhama był ostatnim, który chciałby się z tym kłócić. To nie on musiał martwić się, co o nim pomyśli załoga, bo ona i tak za nim nie przepadała, nie miał nic do stracenia.
- Może w łazienkach akurat nie - uśmiechnął się lekko i pocałował Hawk, długo, ale delikatnie. Oderwał się dopiero wtedy, gdy terminal przy drzwiach wejściowych do apartamentu piknął cicho, informując ich o tym, że ktoś wchodzi do środka. Szybko wciągnął wtedy kobietę za sobą do jej pokoju, który miał być o tyle lepszy od jego, natychmiast zasuwając i blokując za sobą drzwi.
Puścił ją i odwrócił się do okna. W jego oczach lśniło rozbawienie, choć w żaden sposób tego nie skomentował. W kilku krokach znalazł się przy ogromnym wizjerze. Przez kilka godzin w widoku niewiele się zmieniło, wciąż widoczna była odległa kolonia i niezliczone gwiazdy. Tylko wokół nich zapadła cisza, bo szczelne drzwi odcięły ich od muzyki w pokoju wspólnym. Po długiej chwili odwrócił się do łóżka, mierząc je wzrokiem.
- Miałaś rację - przyznał z uznaniem. - Moje nie ma też wygrawerowanych w drewnie gołych ludzi.
Uśmiechnął się, ruchem głowy wskazując wzory wijące się wokół kolumn, które na pierwszy rzut oka nie wydawały się niczym konkretnym. Naeem był jednak spostrzegawczy. Bezceremonialnie podszedł do lodówki i zajrzał do środka, znajdując tam zapieczętowany alkohol, który nie był mu znany, ale przynajmniej należał do niewielu oryginalnych, bez specjalnych dodatków, popularnych tu, na Trouge. Potem znalazł jeszcze barek, z którego wydobył kieliszki i paczkę orzeszków i rozejrzał się, nie do końca wiedząc, gdzie to postawić.
- We wspólnym mielibyśmy stół, tutaj wybór nie jest zbyt wielki - odłożył zdobycze na jedną z szafek nocnych, na szczęście sporych. Uniósł wzrok na Hawk, przesuwając nim po jej sylwetce i skinął głową w stronę łóżka. - Chodź.
Raczej nie zapraszał jej, by się położyła w czerwonej pościeli, ale tylko na brzegu materaca mogli usiąść. Pokój nie zapewniał zbyt wielu możliwości pod tym względem.
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2743
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Próg Walhalli > Micah] Trouge

29 wrz 2016, o 18:37

Zamrugała zdezorientowana, usiłując przypomnieć sobie, kim dokładnie była czarna, bo od razu skojarzyła to z kolorem skóry. Widziała wiele niebieskich i fioletowych, kilka śniadych, może znalazłoby się jeszcze czarnych...
Włosy. Włosy czarne, żona Ovesena.
Nie zapędziła się ze swoim rasizmem w głowie zbyt daleko, na szczęście. Wzruszyła ramionami, niemal zapominając o datapadzie, który kobieta rzuciła gdzieś w bok przed konfrontacją z Hawk. Faktycznie, miała go. A potem albo ktoś go złapał, albo upadł na coś miękkiego.
To było bez znaczenia. W tej chwili nawet słowa kobiety były bez znaczenia. Zachowywała się, jakby zbyt ostentacyjnie próbowała przekazać, że ma faktyczną władzę. Jeżeli ją miała, postępowała głupio. Jeśli nie, to Hawkins miała rację.
- To zależy od ciebie - zaśmiała się, gdy porównał się do uciekającej kochanki. Taka rola mu nie pasowała, a przecież dała mu wybór. Niezbyt trzeźwy wybór, który równie dobrze mógł oznaczać jego brak dla kogoś względnie racjonalnego. A alkohol wydawał się powoli znikać z Naeema, wyglądającego znacznie lepiej niż wcześniej, gdy składali razem życzenia Ovesenowi. Znacznie lepiej niż Hawk.
Mruknęła coś niezrozumiałego nawet jej samej, gdy poczuła dłoń opierającą się o jej biodro, a sekundę później jej plecy uderzyły o chłodne drewno. Odwzajemniła jego pocałunek, poddając się towarzyszącemu temu uczuciu, które uzależniało bardziej niż zmiksowany z narkotykiem alkohol w trzymanej przez nią butelce, na który też miała wielką ochotę. Powróciła na moment myślami do Wraitha, w którym znaleźli się wcześniej. Nie tęskniła. Przecież był teraz obok, a ona nie była niewyżyta. Tylko lekko podpita.
- Hm? - oszołomienie jej nie opuściło, gdy nagle znalazła się w sypialni. Otwarcie apartamentów przez któregoś z jej załogantów usłyszała gdzieś w tle, przytłumione, wciąż nierealne. Nie zareagowałaby na czas, a przynajmniej nie była tego taka pewna w tym momencie. Może faktycznie nie powinni się tak z tym wszystkim obnosić.
Ale przecież było tak świetnie, co mogło się takiego stać?
Podeszła do wzoru, na który wcześniej nie zwróciła uwagi i przejechała dłonią po drewnie, badając go dotykiem. Nie był piękny. Nigdy jej ani tego typu żłobienia czy figurki, ani inne ozdoby nie kręciły. Ale ona przecież i tak nie wierzyła w ozdoby. Wystarczało jej okno, albo pomalowany kawałek ściany. Nie potrzebowała posążków, kwiatków ani obrazów.
- Świetnie - prychnęła, gardząc wystrojem własnego pokoju. Widok był znacznie lepszy, a łóżko nienaturalnie miękkie. Oba te elementy połączone wystarczyłyby jej w zupełności.
- Co za różnica? - westchnęła, chętnie siadając na krawędzi, bezwiednie unosząc tak długo trzymanego szampana do ust, upijając dwa łyki już nieco ciepłego trunku. Skrzywiła się - temperatura sprawiła, że przestał być tak dobry. Torebkę rzuciła obok, nie patrząc na miejsce, w którym wylądowała.
Przez moment milczała, nie pokuszając się na orzeszki, bo wciąż czuła się najedzona po serwowanej w sali weselnej pieczeni. Wbiła wzrok w widok kolonii w oddali, mając wielką ochotę na porozmawianie o tym, co mają tutaj zrobić. Kto na niej żyje, czy Przymierze nie może im pomóc. Czy Ovesen im nie zagraża.
Paranoja jednak nie znikała zastępowana procentami. Świadomość, że przynajmniej jeden podsłuch znajdował się w jej sypialni blokował ją przed mówieniem czegokolwiek. Obróciła więc głowę w stronę Naeema, żałując, że mężczyzna nie może czytać jej w myślach.
- Zastanawiam się, czy wylądujemy kiedyś w jakimś normalnym miejscu - uśmiechnęła się sama do siebie, nie precyzując, czy miała na myśli siebie i Rhamę, czy załogę ogółem, do której teraz przynależał, choć z pewnością myślała o tym drugim. - Gdzie chciałbyś polecieć, gdybyś mógł?
Wróciła wzrokiem do kolonii. W tej chwili chciała znaleźć się właśnie na niej, choć sama nie miała pojęcia dlaczego.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Próg Walhalli > Micah] Trouge

29 wrz 2016, o 20:23

Rhama nie podjął jeszcze decyzji odnośnie tego, czy zostanie na noc. A jeśli podjął, to się nią nie podzielił. Faktycznie to ona była bardziej pijana i nieostrożna, więc jemu zostawało zdecydowanie za nich oboje. Zaśnięcie i obudzenie się obok Hawk nie było czymś, z czego łatwo byłoby mu zrezygnować. Miał już możliwość spróbowania tego raz i z całą pewnością chciałby spróbować kolejny. Ale nie byli sami. Westchnął, nie odpowiadając.
Torebka wylądowała ładnie na wąskiej półce, która znajdowała się między materacem, a dwiema kolumnami w podnóżu łóżka. Zupełnie jakby Hawkins położyła ją tam celowo. Łatwo było zapomnieć, że nie znajdował się w niej puder i szminka, tylko coś zgoła innego. Łatwo było nie myśleć o problemach, kiedy siedzieli tutaj, w ciszy, we dwoje.
Naeem oparł się łokciami o materac za plecami. Jego przedramiona zagłębiły się w świeżej, pachnącej jeszcze, czerwonej pościeli. Jej materiał był delikatny i chłodny. Zupełnie jakby myślał o tym samym, zamyślonym wzrokiem wpatrywał się w widoczną stąd kolonię. Nie wiedziała jednak, czy też zdaje sobie sprawę z dość oczywistego faktu zamontowanych w pokojach podsłuchów. Raczej nie wyglądał na zmartwionego. Długo nie odpowiadał na jej pytanie, wyglądając jedynie przez okno. Dopiero po długiej chwili przeniósł wzrok na jej profil.
- Nie wiem - odparł ze zdziwieniem. Nie spodziewał się takiego pytania, choć bardziej wydawał się zaskoczony faktem, że nie potrafi udzielić na nie odpowiedzi. Przyglądał się jej przez chwilę, za moment z powrotem odwracając się do okna. - Nie miewam za bardzo wakacji, więc nie zastanawiałem się nigdy, gdzie mógłbym je spędzić.
Znów zamilkł, na tyle poruszony przez swoje własne zdziwienie, że przez kilka długich sekund nie potrafił sobie z tym faktem poradzić. On już trzeźwiał, a Hawk była pijana coraz bardziej. Narkotyk nadal krążył w jej żyłach, wywołując dziwne, nieco euforyczne emocje i znacznie utrudniając trzymanie się z daleka od Naeema. Mężczyzna jednak tylko półleżał, patrząc przed siebie bez słowa.
- Może na Noverię - powiedział w końcu cicho. - Podobał mi się ten widok u ciebie w kajucie. Chyba nigdy nie widziałem śniegu na żywo. Nawet planety, na które byłem wysyłany, były jak dom. Płaskie, puste, gorące. Ale to tylko pod tym względem. Były obce.
Westchnął, podnosząc się i sięgając po zamkniętą wciąż butelkę. Skupił się na etykiecie, aż doszedł do wniosku, że w sumie to go satysfakcjonuje i otworzył alkohol, nie przejmując się już resztką szampana. Może po minie Hawk zauważył, że nic nie traci, rezygnując z niego.
- Jak definiujesz normalne miejsce? - spytał, uśmiechając się lekko. Może chciał zmienić temat, ten uznając za zbyt niewygodny, albo frustrujący. Cerberus nie dawał mu zbyt wiele swobody.
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2743
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Próg Walhalli > Micah] Trouge

1 paź 2016, o 21:16

Gdy oparł się łokciami o pościel, chcąc, nie chcąc, znalazł się za nią, a przynajmniej jego twarz. Rozważała obrócenie się w jego stronę, ale czuła, że to nie jest potrzebne. Obserwacja kolonii była fascynująca, a rozmowa nie była trudna do prowadzenia nawet bez utrzymywania kontaktu wzrokowego z rozmówcą. Planeta w oddali była na swój sposób abstrakcyjna i nierealna. Miała świadomość, że mogłaby na nią polecieć, a jednak nie wyobrażała sobie życia tam w tym momencie. Zupełnie tak, jakby patrzyła na obraz, z tym, że ten akurat był częścią jej rzeczywistości, a nie płótna. Był zbyt piękny, wydawał się sprytną iluzją.
- Nigdy nie widziałeś śniegu? - parsknęła śmiechem, zdziwiona, choć to nie było nic specjalnego. Naeem dorastał i żył w kompletnie innym otoczeniu, a w kosmosie też śnieg nie był zbyt popularny. Chociaż nie wiedziała, jak później wyglądały jego przydziały. Podejrzewała, że sporo czasu spędził na pancerniku, albo jakiejś stacji kosmicznej, a nie na jakiejś planecie z placówką Cerberusa na powierzchni, w końcu nie widział zbyt wielu miejsc. - Ja miałam z nim zdecydowanie zbyt wiele przeżyć.
Kosmos przypominał srogą zimę, w której nie pada śnieg, tylko hula przeraźliwie chłodny wiatr, a ziemia skuta jest lodem. Przebicie pancerza dawało takie wrażenie - jakby do środka wdzierało się zimno tak, jak wdziera się do ciepłego domu gdy ktoś otwierał okno. Chłód jest niewyobrażalny. Choć gdy ze statku wychodziło się na ogół opancerzonemu, obojętnie na jaką planetę, to czy teren jest lodowy, bagnisty czy piaszczysty, nie miało żadnego znaczenia. Przyzwyczaiła się już do tej atmosferycznej obojętności. Do braku kapania na głowę na Omedze, chyba, że przechodziło się pod nieszczelną rurą. Do regulowanej temperatury, wygody systemów podtrzymywania życia, obojętnie, czy mowa była o tych umieszczonych w jej pancerzu, na statku czy stacji kosmicznej. Nie pamiętała kiedy ostatnio zdana była na łaskę żywiołu na dłużej niż godzinę. Z drugiej strony, nie pamiętała też kiedy ostatnio żyła w jednym miejscu, a nie prowadziła koczowniczego trybu.
Patrząc przez ogromne okno na daleką planetę, zastanawiała się, jak żyje się kolonistom. Czy pogoda pozwala na oddychanie świeżym powietrzem, czy również tkwią w sterylności zamkniętego ośrodka.
- Takie, w którym nie muszę pamiętać, by rozglądając się wokół szukać broni albo nieprzyjaznej miny - westchnęła, unosząc butelkę do ust i pociągając jeszcze jednego łyka, po którym doszła do wniosku, że szampan jest zbyt paskudny, więc odłożyła naczynie na ziemię, niechętna do wstania i położenia go w bezpieczniejsze miejsce. - Normalnym miejscem jest dla mnie Wraith. I w zasadzie niektóre miejsca Omegi, które dalekie są od słownikowego pojęcia normalności - uśmiechnęła się pod nosem, zdając sobie sprawę z tego, że jej definicja tego określenia musi dalece odbiegać od tej, którą miał Rhama. - Sama sobie takie życie sprawiłam, nie narzekam. Wystarczy mi Omega i statek, po prostu ostatnio ląduje w zbyt popierdolonych miejscach, nawet na moje gusta - skrzywiła się nieco, tym samym pozbywając uśmiechu. Powoli wracała do niej tęsknota za Omegą. Nigdy nie potrafiła nienawidzić tej stacji przez dłużej niż kilka dni.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Próg Walhalli > Micah] Trouge

1 paź 2016, o 22:32

Naeem wzruszył ramionami, choć nie mogła tego zobaczyć. Nie widziała też uśmiechu, który pojawił się na jego twarzy, gdy zdziwiła się, że w całym swoim życiu nie miało okazji zobaczenia na żywo białego puchu, spadającego z nieba.
- Ostatni spadł w Egipcie ponad sześćdziesiąt lat temu, ja jestem trochę młodszy - odparł.
Na zbyt wiele przeżyć nie odpowiedział wcale. W końcu wiedział wszystko, Hawk była jego pracą tak samo, jak teraz była czymś więcej. Poświęcił na zapoznawanie się z informacjami o niej prawdopodobnie tyle samo czasu dziennie, ile teraz spędzał w jej towarzystwie. Tylko dopiero w ten sposób mógł poznawać ją naprawdę i z chwili na chwilę była dla niego czymś więcej, niż zleceniem. Stopniowo łamiąc swoje zasady, najpierw w jej kajucie, kiedy siedziała złamana na podłodze, podczas gdy Cerberus remontował jej statek, potem w swoich kwaterach na pancerniku, gdy dali upust wściekłości i pożądaniu. A teraz... teraz już wszystko było tak skomplikowane, że trudno było mówić o jakichkolwiek zasadach. Cokolwiek działo się w głowie Rhamy, gdy pojawiało się w niej zestawienie jego związku z Hawk i współpracy z Cerberusem, nie pokazywał tego po sobie. W końcu kamienna twarz była jego specjalnością.
- To prawda, są dalekie - zgodził się, a w jego głosie zabrzmiało rozbawienie. Wyprostował się i nalał alkoholu do szklanek, bądź tylko jednej, jeśli Hawk dała mu do zrozumienia, że nie chce go spróbować. - O jakich miejscach Omegi mówisz? Zaświatach?
Upił łyka i skrzywił się. Alkohol był mocno ziołowy, co dało się wyczuć w samym jego zapachu, ale chyba jednak Naeem liczył na to, że ze smakiem nie będzie aż tak źle. Okazało się inaczej.
- Smakuje jak syrop na gardło - mruknął i westchnął, z powrotem przyjmując pozycję pół-leżącą i opierając się na łokciach. Szklankę wciąż miał w ręce, choć stał się wobec jej zawartości znacznie mniej entuzjastyczny. - Na Omedze podoba mi się część sklepowa, można dostać dużo rzeczy, których normalnie nie kupisz. I nie mówię tu o sukienkach.
Poczuła na plecach dotyk jego dłoni, przesuwającej się delikatnie po grafitowym materiale. Nie robił nic, czego teoretycznie nie powinien, po prostu gładził ją lekko, nadal zwyczajnie kontynuując rozmowę. W końcu mógł pozwolić sobie na okazywanie czułości, gdy nikt z załogi nie mógł ich zobaczyć.
- Zaświaty są dla mnie przytłaczające - stwierdził. - Dwa takty tej samej, zapętlonej muzyki, to irytuje mnie najbardziej, pod tym względem muszę przyznać, że Trouge dla mnie wygrywa. Cała reszta to inna sprawa, ale muzyka... - pokręcił głową. - Nie to, żebym miał z niej w jakikolwiek sposób skorzystać. Po prostu siedzisz przy barze i próbujesz odpocząć, ale zamiast tego trafia cię szlag.
Opuścił rękę, którą przesuwał po plecach czerwonowłosej i ponownie spróbował alkoholu, który trzymał w drugiej. Tym razem nie skrzywił się już - albo się przyzwyczaił, albo postanowił dać mu drugą szansę, bo już lepiej wiedział, czego się spodziewać.
- W takim razie nie wiem - westchnął. - Nie wyglądacie na ludzi, którzy trafiają w normalne miejsca, więc pewnie nie wylądujecie - uśmiechnął się, nie zwracając uwagi na to, że mówił wy, zamiast my. - Przyciągają was kłopoty, albo wy przyciągacie je sami. Taki Sykes na przykład. Najchętniej każdemu spuściłby wpierdol. Swoją drogą, ciekawe, czy udało mu się dostać jakieś towarzystwo na noc, z tym nagraniem.
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2743
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Próg Walhalli > Micah] Trouge

6 paź 2016, o 18:21

Zaświaty były dobrym przykładem miejsca, w którym czuła się jako tako bezpiecznie. Ale tylko dlatego, że z T'Loak bliżej jej było do pozytywnych, niż negatywnych stosunków, a tam to ona stanowiła prawa. Nikt nie robił burd, bo był wywalany. Każda podejrzana aktywność również liczyła się z wyrzuceniem na zbity pysk. Wystarczyło zamknąć się w którejś z otwartych loży na piętrze, z której można było obserwować cały klub i Hawkins czuła się komfortowo.
- Na przykład - wzruszyła ramionami, nachylając się by oprzeć łokcie o własne kolana. Dłonią podparła podbródek, wygodniej ustawiając się w pozycji, w której mogła obserwować kolonię. - Albo gdzieś daleko. Na półpiętrach, w tych mętnych dzielnicach. Tak daleko, że nikt tam nie chodzi, a ty możesz sobie usiąść na skraju platformy. Mało bezpieczne same w sobie, ale podobają mi się takie miejsca.
Jak droga do sierocińca, do którego zaprowadziła ją oraz turianina Mary. Kiedy jeszcze chodziła o własnych siłach. Tam było cicho, potencjalnie niebezpiecznie, a jednak wciąż miała ochotę tam wrócić. Może nieco zboczyć, bo pewnie więcej osób korzystało z tamtej drogi. Usiąść i poobserwować przestrzeń kosmiczną poza barierą brudnej atmosfery stacji.
Sięgnęła do jego butelki, tylko po to, by spróbować tego, co znalazł w lodówce. Skrzywiła się natychmiast, gdy płyn dotknął jej kubków smakowych. Ziołowe alkohole - syropy, okropne w smaku. Oddała mu szybko alkohol, w przeciwieństwie do mężczyzny nie decydując się na więcej.
- Przesadzasz - parsknęła śmiechem, zerkając w jego kierunku. Po raz pierwszy od dłuższego czasu odrywając wzrok od odległej planety za oknem. - Łatwo hipnotyzuje. Sprawia, że nie myślę.
Wzruszyła ramionami, zdając sobie sprawę, że to nie brzmi jak plus - ale dla niej takim był. Myślała często za dużo, a nie było niczego lepszego niż siedzenie w miejscu z dobrym alkoholem w szklance, w oddaleniu i półmroku klubu, gdzie jedynym towarzyszem jest agresywna muzyka, wypełniająca umysł.
- Ciekawe - przyznała, prostując się, bo w tym stanie, w jakim była, jej plecy szybko zmieniły się mało wygodną pozą. Po krótkiej chwili niezdecydowania opadła na miękką i chłodną pościel, kładąc się na niej. Widok kosmosu zastąpił jej sufit. - Taki styl życia. Pewnie większość z nas nie dożyje emerytury - mruknęła, zbyt otumaniona by widzieć w tym coś złego. Zerknęła na siedzącego obok mężczyznę, który teraz był wyżej od niej i w polu jej widzenia, więc łatwiej było jej na niego patrzeć.
- Choć akurat Sykes pewnie planuje - wyszczerzyła zęby w uśmiechu, wspominając pirata, który wyglądał na jednego z tych mniej cywilizowanych.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Próg Walhalli > Micah] Trouge

6 paź 2016, o 21:03

Naeem westchnął, krzyżując w kostkach wyciągnięte przed siebie nogi.
- Nie wiem, dla mnie to łupanka bez sensu, nie wiem jak ludzie mogą do tego tańczyć - mruknął, nie wspominając o drobnym fakcie, że on generalnie nie wiedział, jak ludzie mogą tańczyć w ogóle. Nie rozumiał dlaczego to robią i jakie to uczucie, może przez to więc nie potrafił docenić ciężkiego bitu, który wypełniał całe ciało i pomagał odciąć się od otaczającego świata, nawet jeśli był skrajnie repetytywny.
Odwrócił się do Hawk, gdy zobaczył, że kładzie się obok niego. Jego wzrok powędrował po jej sylwetce, choć już nie z tym głodem, co przedtem, na Wraithcie, ale z nieukrywanym zadowoleniem. Przekręcił się w bok, tak, że teraz opierał się tylko na jednym boku i sięgnął ku opiętej grafitowym materiałem talii. Butelkę odstawił, choć w mało bezpieczny sposób, bo po prostu wcisnął ją pionowo między poduszki po swojej prawej stronie, licząc na to, że się nie przewróci. Wyglądała jednak dość stabilnie, przynajmniej dopóki nie ruszało się poduszek.
- Wysoka jest piracka emerytura? - spytał Naeem z rozbawieniem, podążając spojrzeniem za swoją dłonią, która przesuwała się powoli po brzuchu Hawkins w górę, by ułatwić mężczyźnie zapamiętanie dotykiem każdej krzywizny jej ciała. Przyglądał się im uważnie, nie chcąc czegokolwiek przeoczyć. W przyjemnym półmroku pomieszczenia sukienka wydawała się niemal czarna, jak rozpięta u góry koszula Rhamy. - Może powinienem się przekwalifikować.
Wydawał się nie pamiętać o niedogodności, jaką była potencjalna obecność kamer w sypialni, albo nie zwracał na to uwagi. Zresztą ktokolwiek miałby ich teraz obserwować, pewnie nie obchodziło go to, kim jest akurat ta dwójka i jak nietypowa jest ich sytuacja. O ile ktokolwiek w ogóle na bieżąco kontrolował monitoring stacji. Było tu przecież dziś tylu gości, że skupianie się na jednym, nawet jeśli był VIPem, wydawało się marnotrawstwem czasu. Dłoń Naeema delikatnie przesuwała się, zataczając kręgi i muskając jasną skórę, gdy docierała do dekoltu, by zaraz zawrócić w dół. Poza tym nie robił nic więcej, a wyraz jego twarzy był równie nieprzenikniony, co zawsze. Choć przecież teraz akurat niczego nie ukrywał.
- Nie myślałaś o powrocie do innego? - spytał. - Styl życia mam na myśli. Nie chciałabyś czasem obudzić się na lądzie, razem ze wschodzącym słońcem, owinąć się w szlafrok i wyjść na taras z widokiem na ośnieżone szczyty? Nie martwić się o swoje życie i o życie innych, tylko o brak cukru do kawy?
Westchnął, przenosząc wzrok na rozsypane na pościeli włosy, wtapiające się w nią kolorem. Krótko przeczesał palcami kilka kosmyków, by zaraz wrócić do jej ciała, które było dla niego znacznie ciekawsze. Wiedział, jaką Hawk miała przeszłość i co doprowadziło do obecnego stanu rzeczy, ale nie o to przecież pytał.
- Nie zastanawiać się co rano, czy dziś pancerz będzie akurat potrzebny i nie spać z pistoletem pod poduszką. Dla odmiany nie być skurwysynem, tylko dlatego, że musisz - dodał cicho, choć teraz już chyba nie do końca mówił o niej. - Ciężko uwierzyć w to, że gdzieś tam ludzie mają takie życie. Marzyło mi się takie kiedyś. Po wszczepieniu implantów wszystko tak miało wyglądać. Wygląda inaczej.
Jego ręka zjechała na biodro i teraz przesuwała się po udzie Hawk, a sam Naeem w chwili obecnej wydawał się z pełnym zaangażowaniem kontemplować miejsce, w którym kończyła się sukienka, a zaczynała skóra. Jego zamyślenie trwało kilka sekund, po których na dłuższą chwilę znieruchomiał i w końcu zabrał rękę, by wrócić do poprzedniej pozycji, z wyciągniętym z poduszek ziołowym alkoholem w dłoni. Jego usta wygięły się w krótkim, nieprzyjemnym uśmiechu, który ukrył za szyjką butelki, dopóki nie zniknął całkiem.

Wróć do „Galaktyka”