-
Tak, zwykle jest - Leah skinęła głową. -
Przed to na pewno, może też w środku, po wyjściu z windy... Ja bym ustawiła kogoś w środku na ich miejscu. Na zewnątrz zwykle stoją trzy, cztery osoby. Są dobrze uzbrojeni, ale ich pancerze są paradne. Ładna tandeta. Słyszałam, jak kiedyś narzekali.
Może i byłoby miło, gdyby panel nie był strzeżony, ale niestety, rzeczywistość wyglądała inaczej. Dobrze przynajmniej że mogła dowiedzieć się tego teraz, a nie w momencie, gdy miałaby wparować do windy i przez nieuwagę narobić sobie problemów. Concierge nie była pomocna bardzo, ale trochę jednak jej wiedza do czegoś się przydawała. Dobrze, że udało im się osiągnąć porozumienie, choć nietrudno było się domyślić, że gdyby to, co Hawkins oferowała w zamian, nie było wystarczające, dziewczyna pozostałaby wierna Ovesenowi. Bo przecież bezpieczniej było trzymać się wyznaczonych zasad, dopóki nie pojawiła się możliwość ucieczki z piekła.
-
Główny wokalista się zaćpał, pozostałych wyrzucili przez śluzę, żeby nie wnieśli oskarżeń - wzruszyła ramionami. -
Albo po prostu dla rozrywki, bo tutaj i tak nie ma żadnego systemu prawnego, który działałby niezależnie od nastroju pana Ovesena.
Szybko zrezygnowała z posłuszeństwa właścicielowi stacji, ale nawyki pozostały. Całe życie pewnie mówiła o nim per
pan i teraz to się nie zmieniało. Choć jakoś nie wyglądała, jakby martwiła się o jego zdrowie. Skinęła tylko głową, gdy usłyszała odpowiedź na swoje pytanie i wróciła do przeglądania się sobie w lustrze, tak jakby nagle stało się to priorytetem. Może sprawdzała, czy widać po niej tę nagłą determinację, chęć zmian, zdradę. Ale nie było widać. Była blada, chuda i z wyglądu profesjonalnie obojętna, tak, jak dotąd.
Deuce znów potwierdził odebranie lokalizacji i przyjęcie do wiadomości polecenia Hawkins, a Naeem ponownie nie odpowiedział. Omni-klucz poinformował czerwonowłosą, że obie wiadomości zostały odczytane, ale tylko jedna doczekała się jakiejś reakcji. Przynajmniej takiej, o której Hawk wiedziała. Gdzieś tam po drugiej stronie Trouge Rhama pewnie wściekał się nadal, o ile już nie stał, zirytowany, w którejś z sąsiednich wind.
-
W trakcie obiadu będę musiała zostać poza salą - uprzedziła Leah. -
Nie wpuszczają tam obsługi. Tylko gości. Ale jeśli coś będzie nie tak, proszę do mnie pisać. Mogę się zawsze skontaktować z... z pani załogą. Powiedzieć, dokąd mają przyjść, albo ich przyprowadzić.
Właściwie wpadła na ten sam pomysł, na który wpadła przed chwilą Hawkins, ale nie wiedziała przecież co zawierały wysłane przez nią wiadomości. Chciała być tylko w miarę możliwości pomocna. W sumie dobrze było to wiedzieć, zawsze to jakaś alternatywa.
W końcu winda dojechała na właściwe piętro. Drzwi rozsunęły się przed nimi, a concierge ruszyła wzdłuż eleganckiego, ciepło oświetlonego korytarza. Na wprost znajdowały się sporej wielkości drzwi, otoczone pięknym, miedzianym zdobieniem. Teraz były uchylone - w środku krzątali się już goście, zajmując miejsca i rozmawiając cicho. Niektórzy się znali, inni jeszcze nie. Niektórzy już się przednio bawili, inni siedzieli na wysokich krzesłach i usiłowali zagłębić się w jakąś dyskusję ze swoim sąsiadem. Hawk nie spóźniła się, u szczytu długiego, bogato zastawionego stołu nie było jeszcze gospodarza. Concierge wskazała jej krzesło, przy którym na miniaturowym hologramie unosiło się jej nazwisko. Siedziała obok wysokiej turianki, która spojrzała na nią tylko krótko, ale na tym skończyła się ich interakcja. Drugie sąsiednie miejsce było puste. Gdzieś po drugiej stronie stołu, kilka miejsc dalej, siedział Hunter, na widok Hawkins uśmiechając się szeroko i machając do niej, jakby nie widzieli się pół życia.
Zaczynało robić się tłoczno. Puste miejsca się zapełniały, po prawej stronie czerwonowłosej usiadł siwobrody mężczyzna z brzydką blizną na policzku i nawet się do niej uśmiechnął, choć pewnie tylko z grzeczności. Leah mruknęła cicho powodzenia i opuściła salę. Z zamontowanych w ścianach głośników popłynęła spokojna muzyka. Przyjemna nawet, choć niezbyt pasująca do nastroju, w jakim obecnie znajdowała się Hawk. Ovesen pojawił się kilka minut później.
Tym razem miał na sobie biały garnitur, a towarzysząca mu Julia ubrana była w seledynową sukienkę, w której wyglądała jeszcze młodziej, niż w dniu ślubu. Zajęli dwa miejsca u szczytu stołu i gdy Sven skinął głową, goście sięgnęli do rozstawionych wzdłuż blatu dań, jakby nie jedli przez ostatni tydzień. Jakiekolwiek poważne ustalenia, propozycje i szantaże najwyraźniej miały czekać, aż wszyscy się najedzą. Może faktycznie niektóre mogły popsuć apetyt. Hawk czuła na sobie wzrok Ovesena, ale niedługo. Obserwował ją przez chwilę, by potem przenieść spojrzenie na kogoś następnego. Dzieliło ich siedem osób, więc byli dość blisko siebie.
-
Nie widziałem cię tu wcześniej - mruknął brodaty mężczyzna, odrywając kawałek mięsa od leżącego przed nim pieczonego ptaka. Prawdopodobnie była to kaczka, choć nie na sto procent. -
Hawkins na Trouge, niesamowite. Spotkaliśmy się już kiedyś. Pewnie nawet nie pamiętasz.