W galaktyce istnieje około 400 miliardów gwiazd. Zbadano lub chociaż odwiedzono dotąd mniej niż 1% z nich. Pozostałe światy oraz bogactwa, które zawierają, wciąż czekają na odnalezienie przez korporacje lub niezależnych poszukiwaczy.

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

[Próg Walhalli > Micah] Trouge

18 sie 2016, o 11:52

Obrazek Prywatna stacja, położona na pograniczu Progu Walhalli, należy do ekscentrycznego bogacza - Svena Ovesena. Dawniej stacja badawcza, wykupiona następnie i przekształcona w ośrodek rozrywki i handlu towarem nielegalnym, począwszy od narkotyków, przez broń, części do statków, po niewolników. Porównywana jest czasem do Omegi, jednak wylądowanie na Trouge wymaga zgody bezpośrednio od osób zarządzających stacją. Silne uzbrojenie sprzętem najwyższej klasy sprawia, że dokowanie bez wiedzy, lub wbrew woli właściciela, może skutkować przykrymi konsekwencjami.
Składa się z dwóch równoległych pierścieni, otaczających centralną część. Wewnątrz jest stale modyfikowana, w zależności od aktualnych zachcianek Ovesena, są jednak rzeczy niezmienne, takie jak umiejscowienie doków, czy lokalizacja apartamentów właściciela. Stacja posiada skrajnie zróżnicowaną obsługę - zarówno specjalistów, otrzymujących ogromne wynagrodzenie, jak i niewolników, odpowiedzialnych za rzeczy takie, jak drobne naprawy, czy obsługa gości.
Duże wydarzenia, które odbywają się tu systematycznie, odbijają się ogromnym echem w kręgach osób zajmujących się mniej legalną działalnością. Do gości należą zarówno członkowie grup najemniczych, jak i niezrzeszeni, piraci, handlarze i bogaci przedsiębiorcy z różnych miejsc galaktyki. Ovesen nie toleruje jednak quarian i krogan, a vorcha napawają go obrzydzeniem, nie pojawiają się więc oni na jego stacji - stąd panujące na Trouge przekonanie o jej wyższości nad Omegą, do której jest porównywana.
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Próg Walhalli > Micah] Trouge

22 sie 2016, o 20:04

Wyświetl wiadomość pozafabularną

Różnice pomiędzy tym, co miał na sobie Red, a garniturem Rhamy, były na pierwszy rzut oka niezauważalne, choć gdy przyjrzało się bardziej, dało się je wychwycić. Były uszyte z innego materiału i nieco różniły się krojem, choć tylko w okolicy kołnierzyka. Koszula Stadtforda była też jaśniejsza. Raczej nie ubierali się razem, po prostu obaj zdecydowali się na klasykę. Vinnet odwróciła się do Naeema i uśmiechnęła się do niego lekko, próbując ukryć podekscytowanie. Może faktycznie wierzyła w obecność wyższej sztuki na stacji, tak, jak w wywiadach przedstawiał to Ovesen. I chyba nie zwróciła uwagi na podobieństwo, które zresztą nie przeszkadzało mężczyznom tak bardzo, nawet gdy na siebie w międzyczasie zerknęli.
Deuce skinął głową i przesłał identyfikator statku, co nie spotkało się z żadną odpowiedzią - do momentu, w którym przez komunikator odezwała się Hawk. Wówczas po chwili ciszy Wraith uzyskał odpowiedź, wypowiedzianą przez ten sam ciepły, kobiecy głos.
- Przydzielono wam dok 276. Witamy na Trouge, Hawkins.
Stacja z chwili na chwilę stawała się większa, aż w końcu znaleźli się wystarczająco blisko, by Deuce mógł poprowadzić statek do wskazanego doku - tego, którego lokalizację przesłała mu kontrola lotów Trouge. Powoli wpłynęli pomiędzy zaczepy, które za moment chwyciły i unieruchomiły Wraitha na tyle, by mogli wyłączyć swoje systemy. Adams przez kilkanaście sekund czekał jeszcze, rozglądając się po jasno oświetlonym doku. Był pusty, poza młodą kobietą, która w chwili ich przybycia pojawiła się przed dużymi drzwiami wyjściowymi. Póki co była tylko widzianą z daleka sylwetką w jasnym stroju, z bliska jednak mieli przyjrzeć się jej chwilę później.
Stabilny rękaw, który połączył się ze śluzą, wkrótce zapełnił się ludźmi. Pierwszy ze statku wyskoczył Voodoo, praktycznie biegnąc w stronę jednoosobowego komitetu powitalnego. Później powoli zaczęli zbierać się pozostali, poza Rhamą, który czekał na Hawk. Nic jednak nie powiedział, udając, że jest bardzo zajęty czymś na omni-kluczu, dopóki ona nie zdecydowała się wyjść. Może chciał towarzyszyć jej przy tej pierwszej rozmowie na stacji.
- Wyglądasz jak milion kredytów - rzucił Deuce, mijając Hawk, gdy już wyłączył systemy i opuścił kokpit. Przesunął spojrzeniem po jej sylwetce i wyprostował granatową koszulę na własnej klatce piersiowej. - Aż mi wstyd, że jednak nie mam tego garnituru.
Wyglądał jednak na tyle elegancko, by wpasowywać się w to, jak ubrana była reszta załogi. Skinął głową i szybko ruszył wgłąb statku, pewnie po niezbędne rzeczy, bez których jednak nie chciał go opuszczać. Nikt zresztą nie szedł bez broni - większość miała pistolety przypięte do biodra, Voodoo zdecydował się na strzelbę, która tkwiła na zaczepach umieszczonych z tyłu paska od spodni. Tylko u Ryany nie było widać niczego, najwyraźniej więc uznała, że w razie kłopotów własna biotyka jej wystarczy.
- Witamy na Trouge - odezwała się młoda dziewczyna, która na nich czekała. Miała spięte w kucyk długie, brązowe włosy, a prosta grzywka opadała jej na duże oczy. Mogła mieć siedemnaście, może osiemnaście lat. Biała szata, którą miała na sobie, sięgała co prawda ziemi, ale była niemal całkowicie prześwitująca, nie ukrywając kształtu skrytego pod nią ciała. Dziewczyna ukłoniła się nisko, splatając dłonie. Na nadgarstku miała świeżo wytatuowany kilkucyfrowy numer. - Jestem concierge Leah. Zaprowadzę państwa do waszych apartamentów, jeśli jesteście zmęczeni podróżą. Jeśli nie, mogę oprowadzić was po głównych miejscach stacji. To powinno zająć jakieś pół godziny, jeżeli oczywiście jesteście zainteresowani. Mogę też zaprowadzić was prosto do głównej sali. Loża na państwa czeka.
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2744
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Próg Walhalli > Micah] Trouge

23 sie 2016, o 08:57

Nie dała po sobie poznać tego, że odczuła ulgę gdy tylko usłyszała potwierdzenie od kontroli lotów. Dobrze było załatwić choć jedną rzecz względnie bezproblemowo. Obserwowała procedurę dokowania, czując, że teraz może pozwolić sobie na nieco więcej rozglądania się i oceniania statku, gdy nie dręczyły ją obawy dotyczące wlotu statku na stację.
Oparła dłonie o blat, obserwując wszystkich pozostałych. Wyglądali na podekscytowanych. Vinnet wydawała się być wręcz oczarowana - Trouge albo Naeemem, jednym z dwóch. Uwagę Hawkins odwrócił dopiero widok pustego doku, do którego wreszcie wlecieli. Pustego poza jedną sylwetką ubraną w biały strój. Komitet powitalny, jednoosobowy. Ciekawe czy dziewczyna była choć odrobinę ważna na tej stacji, czy po prostu jej trafił się dok numer dwieście siedemdziesiąt sześć, a pozostałej dwusetce inne.
Parsknęła śmiechem, gdy dotarł do niej komplement Deuce'a. Oceniła go wzrokiem - w jej głowie to, co opisywał, wyglądało trochę gorzej. A teraz wyglądał dobrze, jak na pirata.
- Jest dobrze - skomentowała, skoro było mu wstyd za brak garnituru. - Dzięki - dodała po dłuższej chwili.
Obserwowała jak wszyscy wylewają się do korytarza i śluzy, nie czując potrzeby prowadzenia tego pochodu. Jej wzrok padł w końcu na również stojącego w bezruchu Naeema. Uśmiechnęła się pod nosem, świadoma tego, że pozostali są zbyt zajęci opuszczaniem CIB by zwrócić na to uwagę.
Na pewno jednak nie byli głusi. Nic nie powiedziała, odwróciła się tylko ku wyjściu i ruszyła do śluzy, obserwując, jak pierwsi z piratów wyskakują na twardy grunt doku. Dopiero gdy sama usłyszała zmieniony stukot swoich obcasów, wychodząc na zewnątrz, przeszła na sam przód, bliżej Leah. Widząc jej sukienkę dziwiła się, że ta nie czuje chłodu. Żaden dok na stacji był ciepły. Odruchowo chciała schować dłonie do kieszeni kurtki, ale tej nie miała przy sobie. Zamaskowała to ściskając pocniej trzymaną w obu dłoniach przed torebkę.
- Leah - powtórzyła. Jej wzrok zatrzymał się na wytatuowanych na nadgarstku kobiety numerach. Zmarszczyła brwi, zastanawiając się nad tym, czy ma do czynienia z concierge, czy niewolnicą, która pełni taką rolę. Obstawiała to drugie. - Oprowadź nas po stacji - zdecydowała, rozglądając się by dostrzec widoki niezadowolenia. Wolała się nie rozdzielać, ale jeżeli ktoś koniecznie chciał iść zobaczyć już apartamenty, nie zamierzała mu na to nie pozwalać. Sama wciąż nie zdecydowała czy będzie mieszkać na statku, czy na zewnątrz, choć skłaniała się do tego drugiego. Do głównej sali jeszcze jej się nie śpieszyło, wolała poznać lepiej Trouge i otoczenie, w którym się znalazła.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Próg Walhalli > Micah] Trouge

24 sie 2016, o 11:37

Dziewczynie na pewno było zimno, choć starała się tego po sobie nie pokazywać. Ale gęsia skórka na nagich ramionach i odkrytych plecach mówiła sama za siebie. Najwyraźniej jednak miała już wprawę w nieokazywaniu jakiegokolwiek niezadowolenia, bo uśmiechnęła się tylko i skinęła głową. Zignorowała kilka rozbierających ją spojrzeń - może się już przyzwyczaiła, a może tak jej kazano - i odwróciła się w stronę wyjścia z doku, gdy tylko wszyscy wyrazili gotowość. Z jednej strony niektórzy byli niezadowoleni z wybranego przez Hawk zwiedzania, ale nikt też go nie odmówił - w końcu mieli jeszcze kilka dni na picie, bliższe zapoznawanie się z lożą i odpoczynek w obiecanych apartamentach. Podróż nie była przecież tak bardzo męcząca, jak mogła podejrzewać Leah.
Duże drzwi doku rozsunęły się przed nimi, otwierając wejście na korytarz utrzymany w kolorystyce intensywnej czerwieni. Ciężko było stwierdzić, czy jest to skutek czerwonych świateł, czy tak pomalowane są ściany, bowiem wszystko teraz miało ten sam kolor: włosy Hawk, jej sukienka, szata Leah, garnitur Rhamy i przypalona skóra Sykesa. Stadtford powoli wysunął się na przód pochodu, docierając do przewodniczki i coś do niej powiedział, na co ona odpowiedziała jedynie uprzejmym uśmiechem.
- W tym skrzydle znajdują się doki - rzuciła, zerkając przez ramię na Hawkins i ignorując rudego. - Zajmują jedną czwartą zewnętrznego okręgu, tak samo jak magazyny i różnego rodzaju pomieszczenia gospodarcze. Nie będę was tam prowadzić, bo nie jest to zbyt interesująca część stacji. Od niedawna w tym samym pierścieniu mieszkają pracownicy Trouge.
Korytarz skręcał lekko w lewo. Okazało się też, że przydzielony Wraithowi dok był jednym z ostatnich z tej strony, szybko bowiem dotarli do dużej windy. Leah otworzyła drzwi i gestem zaprosiła wszystkich do środka. Dźwig był wyłożony lustrami na każdej ze ścian, poza podłogą. Standardowe, białe światło w tej chwili wydawało się nienaturalnie chłodne.
- Ty też mieszkasz w tym okręgu? - spytał Red, stając zaraz obok concierge.
- Tak - odparła krótko, stając przy jednej ze ścian i splatając dłonie przed sobą.
- I na co dzień zajmujesz się witaniem gości? - kontynuował. Ryana parsknęła śmiechem, rzucając cicho złośliwy komentarz, a Leah skinęła tylko głową, nie przejmując się za bardzo ani jednym, ani drugim. Całą swoją uwagę aktualnie poświęcała stacji i Hawk.
Winda nie jechała w górę ani w dół, tylko w bok. Większość punktów, w których mogła się zatrzymać, była zablokowana i dostępna jedynie przy użyciu klucza, którego concierge albo nie miała, albo nie widziała powodu, by się nim chwalić. Tak ograniczony dostęp był do kilku mijanych przez nich miejsc i ostatniego, najwyraźniej samego centrum Trouge.
- Wjeżdżamy do centralnej części stacji - powiedziała Leah, gdy winda zwolniła. - Zaprowadzę państwa najpierw do atrium, później pokażę wam park i część wypoczynkową. Piętro wyżej jest scena, szkoda że nie udało się wam przylecieć wczoraj, załapalibyście się na duży koncert. Pan Ovesen lubi zapraszać znanych artystów, to dla nich ogromny prestiż, a dla niego przyjemność. Jutro ma wystąpić hanarski iluzjonista, jeśli was to interesuje, to zaprowadzę. Jestem do państwa dyspozycji przez cały czas waszego pobytu na Trouge.
- To wspaniale - mruknął Red, przesuwając spojrzeniem po jej sylwetce, kiedy wychodzili z windy. Nawet Rhama, dotąd utrzymujący swoją kamienną obojętność, ostentacyjnie przewrócił oczami.
Otworzyła się przed nimi ogromna, jasna przestrzeń, na środku której mieniła się wielokolorowa fontanna. Woda spływała po oświetlonej tęczowo sylwetce nagiej kobiety - właściwie mogli się tego spodziewać. Miała jakieś trzy metry wysokości, a wokół niej, na platformach, przesiadywali goście stacji. Jedni na poduszkach, inni na kanapach. Wyglądało przepięknie, dopóki nie przyjrzeli się dokładniej - nikt tu nie był trzeźwy i prawdopodobnie nie był to skutek samego alkoholu.
- Wszyscy się nastawiają na ślub? - mruknęła Vinnet, przesuwając spojrzeniem po dwóch całujących się asari i ludzkim mężczyźnie, który siedział obok, wycinając sobie coś w skórze niewielkim nożem. Wydawał się nie czuć bólu i nie zauważać krwi.
- Ja pierdolę - odezwał się cicho ktoś za plecami Hawk i równie dobrze mógł to być wyraz zachwytu, co oburzenia. Gdzieś po drugiej stronie pomieszczenia rozległy się dwa strzały. Leah nawet nie drgnęła.
- Platformy są regulowane - wskazała kilka uniesionych prawie pod sam sufit. - Można tu spędzić czas w odosobnieniu, jednocześnie korzystając z uroków stacji. Przy tamtych drzwiach można zaopatrzyć się w hallex, creeper, eximo, enkafalinę i piasek. Nie kupicie tu alkoholu, ale można go wnieść z niższego piętra.
- Kto reguluje platformy? - spytał Stadtford, ze wzrokiem utkwionym w drellce, która leżała na podłodze jednej z nich, wpatrując się tępo w sufit.
- Ustawia się je samemu. Pokażę panu później, jeśli będzie trzeba - odparła Leah, wywołując na twarzy Reda szeroki uśmiech.
- Bardzo chętnie.
Ruszyła dalej, przechodząc przez sam środek, obok fontanny i mimowolnie przesuwając palcami po powierzchni wody. Jakiś brodaty mężczyzna przyglądał się Hawk ze zmarszczonymi brwiami, odprowadzając ją spojrzeniem, ale nie podszedł do niej, zbyt zajęty czymś na omni-kluczu.
- Sodoma i Gomora - mruknął Rhama, nagle znajdując się tuż koło czerwonowłosej. Zerknął na nią i uśmiechnął się lekko, zaraz po tym wracając do podążania za concierge i słuchania jej opisów.
- W centralnej części stacji znajdują się też apartamenty pana Ovesena, na najwyższym piętrze - powiedziała, wprowadzając ich na szerokie schody. - Może zaprosi panią do siebie, jak już skończy się zamieszanie związane ze ślubem. Niewiele osób cieszy się osobistym zainteresowaniem pana Ovesena, to ogromny zaszczyt.
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2744
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Próg Walhalli > Micah] Trouge

24 sie 2016, o 22:12

Starała się zapamiętać nie tylko to, co widziała przed sobą i co pokazywała jej Leah, ale także jej wspominanie pozostałych faktów. Nie wiedziała, co może jej się przydać gdy będzie musiała przejść do mniej wypoczynkowej części tych wakacji. Rozglądała się po pomieszczeniach dość obojętnie, nie chcąc, by dziewczyna wyłapała jej ciekawość. Już założyła, że jest niewolnicą. Znając życie nie tylko oddawała siebie Ovesenowi lub jego gościom, ale też donosiła wszystko, co tylko przykuło jej uwagę i trafiło do ucha.
A przynajmniej tak Hawkins wykorzystałaby niewolnice, gdyby sama idea nie wywoływała jej obrzydzenia. Pijani, spełnieni w łóżku ludzie łatwo się otwierali. Wystarczyło podsunąć odpowiednią osobę, przed którą mieliby mówić wylewnie.
Zerknęła na Reda, widząc jego zainteresowanie wszystkim, co dało się przerżnąć. Wolałaby, żeby się nie zaćpał i nie zaczął niczego sypać w przypływie zgorzknienia wywołanego tym, jak został przez Hawkins potraktowany. Nigdy wcześniej nie dawał jej powodów do obaw w tej kwestii ale po tym, gdy zagroziła mu wyrzuceniem przez śluzę, wszystko mogło się zmienić o sto osiemdziesiąt stopni.
Hanarski iluzjonista. Parsknęła śmiechem, orientując się dopiero po chwili, że Leah nie żartuje. Odchrząknęła i kiwnęła głową, udając, że w ogóle rozważa pójście na tę wspaniałą galę.
Przestrzeń, do której weszli, jej się podobała. Od razu uśmiech wpełznął na jej usta wbrew jej próbom trzymania wszelkich emocji poza własną twarzą. Nie była tak dobra w utrzymywaniu kamiennej maski jak Naeem. Przystanęła, wpatrując się w fontannę, w siedzących wokół ludzi, a wreszcie w platformy - podobał jej się koncept. Przy suficie pewnie miało się uczucie odosobnienia. Tłum w dole, jakkolwiek wielki by nie był, nie miał prawa sięgnąć pijących wysoko.
Ciekawe jak często z tych platform spadali.
Westchnęła, dostrzegając, że wszyscy są pijani lub naćpani. Głównie to drugie.
- Co? - spytała słysząc, jak Naeem mówi coś kompletnie dla niej niezrozumiałego. To wyglądało jeszcze gorzej niż Omega, pewnie to miał na myśli. Na Omedze ludzie zaszywali się w barach, może we własnych mieszkaniach, głównie ze względu na bezpieczeństwo. Tutaj naćpani, napaleni goście Ovensena robili to, na co tylko mieli ochotę w samym centrum stacji.
Rozejrzała się po swojej załodze, sprawdzając ich wyrazy twarzy. Niektórym to się podobało, innym nie. Hawkins nie była zdecydowana. Sama nigdy nie uczestniczyłaby w czymś takim i spoglądała na niektóre pary z obrzydzeniem, a jednak było coś w tym obrazku, co przykuwało jej wzrok.
Westchnęła, słysząc wspomnienie o szefie całej stacji. Chętnie przyjęłaby jego zaproszenie tylko po to, żeby móc poznać jego najbliższe otoczenie. Skinęła więc głową, pozwalając Leah domyślić się tego, której części jej wypowiedzi przytakiwała.
- Świetnie - mruknęła, zmuszając się do tego. Zaszczyt, jasne. - Ile mamy jeszcze czasu? Jaki jest plan na wieczór?
Nie miała pojęcia, czy może używać tu pojęcia wieczór, bo byli na stacji, ale co za różnica. Spora część gości już i tak wyglądała na nawaloną, czyli przy końcu lub w połowie imprezy.
- I gdzie teraz idziemy?
Do kwater, a może już do loży? Mało stacji zobaczyli jak na razie, ale gdy jechali windą zauważyła, że do większości miejsc nie mieli dostępu nawet z Leah na pokładzie. To może być problem, musiała znaleźć kogoś, kto posiadał więcej uprawnień. Concierge do takich osób nie należała.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Próg Walhalli > Micah] Trouge

25 sie 2016, o 19:32

Naeem pokręcił tylko głową, dochodząc pewnie do wniosku, że biblijne nawiązania niekoniecznie są czymś, za pomocą czego porozumie się z Hawk. Nic dziwnego, że obrazy przykuwały jej wzrok. Trouge było mieszaniną piękna i zepsucia, chaosem oprawionym w ładną ramkę. Nie musieli zwiedzić całej stacji ani uczestniczyć w niczym konkretnym, by się o tym przekonać. I nawet jeśli nie do końca wiedziała, co Rhama miał na myśli, nie musiała dociekać, by zrozumieć przesłanie. Z jego twarzy trudno było jednak wyczytać to, czy stacja mu się podobała, czy odczuwał obrzydzenie na samą myśl o czynnym uczestniczeniu w tutejszych rozrywkach. Póki co patrzył. Nic więcej.
- Do ceremonii zostało półtorej godziny. Rozpoczyna się równo o północy, dlatego lepiej być w loży tak z piętnaście minut wcześniej - zerknęła na Hawk, a w jej wzruszeniu ramion pojawiło się zdenerwowanie. A może czerwonowłosej się wydawało? - Żeby zdążyć zamówić sobie coś, czym będzie można wznieść toast za pana Ovesena i Julię, naturalnie.
Schody prowadziły w dół, zataczając delikatny łuk. Im niżej się znajdowali, tym silniejszy zapach roślinności do nich docierał. I wkrótce okazało się dlaczego - pod sztucznymi lampami, zastępującymi słońce, niższy poziom porośnięty był niskimi drzewami i krzakami. Gatunki nie należały do ziemskich, Hawk nie była w stanie rozpoznać żadnego z nich, ale miłe zaskoczenie w głosie Ryany świadczyło o tym, że widziała je już wcześniej - zapewne na którejś z planet asari. Leah skierowała ich na szeroką ścieżkę, na której po prawej stronie stały zdobione, drewniane ławy, a po lewej wznosiła się wysoka, metalowa siatka, oddzielająca ich od sporej części ogrodu.
- Do parku, jak widać - concierge uśmiechnęła się. - W jego centrum jest niewielkie oczko wodne, można sobie pobrodzić w wodzie do kolan. Kiedyś to piętro było basenem, ale pan Ovesen kazał je przebudować. Teraz całkiem przyjemnie się tu odpoczywa.
Minęli kaszlącego drella, łykającego jakieś tabletki, jedna za drugą. Może to były leki, a może coś, co kupił sobie przy wyjściu z atrium. Zanim zdążyli dotrzeć do środka parku, dzikie warknięcie i huk cielska uderzającego o siatkę z ich lewej strony zaburzył tę iluzję spokoju, którą udało się im wypracować. Kilka osób z załogi odskoczyło, niektórzy dobyli broni, ale Leah nadal pozostawała niewzruszona. Zerknęła w bok, na trzy varreny, które wściekle rzucały się na wysokie ogrodzenie, rozkrwawiając sobie o nie szczęki, zbyt rozjuszone i wygłodniałe, by zwrócić na to uwagę.
- To teren wydzielony dla varrenów bojowych. Czasem trafiają tu też ci, z którym pan Ovesen nie jest w stanie się porozumieć, wtedy przestają być problemem - wyjaśniła dziewczyna, odsuwając się od Reda, który w przypływie troski przyciągnął ją do siebie, by ochronić ją przed atakiem bestii. W żaden sposób jednak nie skomentowała jego dłoni, które powędrowały tam, gdzie nie powinny. Musiała być przyzwyczajona. - Dostawy varrenów są częste, bo są mocno zdziczałe i co chwilę zabijają się nawzajem. Tamta część jest obwieszona kamerami i czujnikami, tam dalej można podłączyć się do terminala i obstawić jednego z osobników alfa. Można wygrać kredyty za każdego zabitego przez niego varrena i stracić je, jeśli sam zginie. Warto spróbować, jeśli zostajecie tu trochę dłużej. W każdej chwili można się wycofać, a będziecie otrzymywać na bieżąco informacje o tym, co dzieje się z waszym varrenem i postawioną na niego kwotą.
Oddalili się nieco od ogrodzenia, więc i zwierzęta się uspokoiły. Przeszli fragment parku, mijając grupę śmiejących się głośno młodych mężczyzn i asari, która faktycznie brodziła po kolana w wodzie, podwijając wysoko długą sukienkę. Gdzieś z oddali dobiegało jeszcze groźne warczenie, ale nikt tu nie zwracał na nie uwagi. Wkrótce znaleźli się na kolejnych schodach, łukiem prowadzących w dół. Weszli do dużego holu, będącego praktycznie jednym wielkim salonem wypoczynkowym, pełnym narożnych kanap, stolików i krzeseł, ekranów z vidami i gier elektronicznych. Na ścianie naprzeciw nich widniał ogromny wizerunek Ovesena w garniturze i jego przyszłej żony, długowłosej blondynki, zdecydowanie zbyt młodej na zamążpójście, ubranej w ciasny gorset i rozkloszowaną, długą suknię z trenem - dość tradycyjny strój, jak na ślub. Uśmiech na jej twarzy wydawał się jednak doklejony na potrzeby zdjęcia, jakby grozili jej odstrzeleniem głowy, jeśli się nie uśmiechnie. Choć może po prostu była niefotogeniczna.
Dookoła pomieszczenia stały wszelkiego rodzaju bary i restauracje, począwszy od zwykłych miejsc, gdzie można było zjeść coś porządnego, przez bufety z przekąskami, kawiarnie, całe ściany alkoholi i wyjątkowo eleganckie i sterylne stoisko z narkotykami. To akurat szczyciło się nie tylko substancjami znanymi w całej galaktyce, ale też typowo ziemskimi, takimi jak amfetamina, czy heroina. Wszystko utrzymane było w przyjemnym półmroku, oświetlone przez pojedyncze lampy, ustawione w kilkudziesięciu miejscach. Byłoby całkiem przyjemnie, gdyby nie fakt, że tuż przed nimi, na jednym z foteli, leżał mężczyzna, który wyglądał jakby nie żył od kilku godzin, a przy stoliku kilkanaście metrów dalej ktoś usiłował rzygać przez wąską szyjkę do butelki. O kontuar jednego z barów opierała się dziewczyna, na oko piętnastoletnia, bardziej rozebrana właściwie niż ubrana i z dziwnym entuzjazmem pozwalała się obłapiać staremu turianinowi z pokiereszowaną twarzą.
- Ze wszystkiego można korzystać, ale będę wam osobiście dostarczać jedzenie do apartamentów, więc podejrzewam, że będziecie korzystać tylko z oferty barów - rzuciła Leah, unosząc wzrok na ogromny ekran.
- Czyli faktycznie będziesz cały czas spędzać z nami, dopóki nie odlecimy? - upewnił się Red. - Nie masz innych obowiązków?
- Dopóki tu jesteście, to nie - odparła concierge, a jej twarz wykrzywiła się w dziwnym wyrazie, jakby wcale nie chciała, by Wraith odlatywał, a żałosne zaloty Reda były lepsze, niż to, co spotykało ją na Trouge na co dzień.
Poprowadziła ich między stolikami dalej, do następnych schodów, przyglądając się młodej dziewczynie przy barze. Turianin kupił jej drinka, co sprawiło, że wylądowała okrakiem na jego kolanach i przesunęła dłonią po grzebieniu na jego głowie. Ten z kolei wplótł palce w jej burzę dość krótkich, rudych włosów, obserwując ją z fascynacją.
- Ach, tak - mruknęła Leah. - Kilka pięter niżej jest jeszcze tutejszy zamtuz. Dziewczyny są drogie, ale pani ma darmowy dostęp do jednej dziennie.
Rhama roześmiał się na głos, tak samo zresztą jak Deuce i Nephiett. Pozostali albo przestali słuchać po "tutejszy zamtuz", albo powstrzymali się z grzeczności. Concierge zerknęła na nich, unosząc brwi w niezrozumieniu, ale nie skomentowała.
- Jeśli pani chce, mogę zaprowadzić też tam. Poza tym pozostałe piętra wchodzą w skład klubu i wyjątkowo cichej części biznesowej. Na samym dole są poziomy niedostępne dla gości stacji. Czy życzycie sobie zobaczyć więcej, czy zaprowadzić państwa już do apartamentów?
- Ja bym zajrzał do tego burdelu - mruknął Voodoo, wsuwając ręce do kieszeni i obserwując rudowłosą, która nie schodząc z kolan turianina wygięła się tak, by oprzeć się plecami o bar i wylewała sobie jakiś alkohol na dekolt.
- Zamtuzu - poprawiła go Leah. - Oczywiście, nie ma problemu - skinęła głową i przeniosła pytające spojrzenie na Hawk, zastanawiając się zapewne, czy będzie chciała skorzystać z jednej przydzielonej jej dziwki na noc.
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2744
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Próg Walhalli > Micah] Trouge

26 sie 2016, o 12:50

Szybko zapomniała o słowach Naeema, zbyt skupiając się na obserwacji otoczenia i chłonięcia tego, co Leah miała im do powiedzenia. Stacja istotnie potrafiła być piękna w swoim chaosie, lecz Hawkins szybko odrzucał widok zarzyganych, na wpół martwych gości, którzy zaczęli celebrowanie znacznie przed samą ceremonią. To też widoczne było na Omedze, jasne - może nawet w większej ilości. Ale stacja była większa, a zarazem przestrzenie w niej mniejsze. Pełne uliczek, korytarzy, mieszkań czy sklepów. Tutaj wszystko było dużymi, otwartymi przestrzeniami, w których nic nie mogło się ukryć - może poza ludźmi siedzącymi na platformach.
Rozejrzała się zaciekawiona gdy weszły do parku, zastanawiając nad tym ile osób musi pracować u Ovesena tylko i wyłącznie w sekcji ogrodniczej, żeby nic w tym miejscu nie umarło. Może uznałaby to za miejsce spokojnego odpoczynku, tak jak próbowała przedstawić to dziewczyna, gdyby nie wygłodniałe varreny.
Skrzywiła się, obserwując uderzające o siatkę zwierzęta. Nie było w tym nic relaksującego - patrzenie na niektóre zakrwawione zwierzęta, rozszalałe od głodu bądź targającymi ich ciałami chorób. Na Tuchance były doły. Tam kto chciał obserwować, ten przychodził bliżej, żądny emocji. Tutaj ludzie mieli odpoczywać?
- Całkiem przyjemnie - potwórzyła sarkastycznie po Leah, obserwując czujnie varreny.
Tak, wrzucanie tam wrogów Ovesena miało sens. Tak jak i trzymanie ich głodnymi na właśnie takie sytuacje. Wolałaby tam nie wylądować, nie bez broni.
Nie planowała obstawiać żadnych zakładów, ale zawsze była to jakaś opcja dla członków jej załogi. Kiwnęła głową, nie podpytując o nic więcej, bo nie była tematem zainteresowana. Sama obserwacja nieudolnych zalotów Stadtforda była bardziej zajmująca niż reszta wycieczki. Przesunęła jednak wbrew sobie spojrzeniem po oczku wodnym i relaksujących się przy nich ludziach. Dla przeciętnego kryminalisty takie miejsce musiało być świątynią. Wyobrażała sobie, dlaczego bycie zaproszonym musi tyle znaczyć - stacja była imponująca, a jej zaopatrzenie godne podziwu. Nic tylko robić na co żywnie miało się ochotę pod przykrywką pobytu w ekskluzywnym hotelu. Lepiej niż Omega, bo bez Arii, bez najemników. Bez biedy.
Może powinna żałować, że nie potrafi cieszyć się tym tak, jak robił to Voodoo i pozostali
Długo wpatrywała się w wizerunek Ovesena gdy przeszli do kolejnego pomieszczenia. Jego przyszła żona była młoda, co jej kompletnie nie dziwiło - pewnie jego harem składał się wyłącznie z tych młodych, delikatnych i powabnych. Oczywiście pięknych, bo kto chciałby sobie wziąć brzydką, kiedy może znaleźć lepsze. Zastanawiało ją czy ten ślub to spełnienie marzeń dla Julii czy wręcz jej przekleństwo.
- Nie zdejmij z rozpędu spodni - skomentowała słowa Reda z ironią w głosie, której nie potrafiła się pozbyć. Zachowywał się jak niewyżyty dzieciak, któremu trafiła się seksowna opiekunka.
Uśmiechnęła się, słysząc słwoo zamtuz. Drogie dziewczyny. Pewnie jeszcze jakaś ochrona, a dziwki uzbrojone na wszelki wypadek. Zakładając, że Ovesena obchodziło, czy klienci zabijają mu pracownice. Każdego kręciło w końcu co innego.
- Burdel - wzruszyła ramionami, gdy Leah poprawiła Voodoo używając innego, bardziej wdzięcznego określenia.
Dziwka nic jej nie dawała. Nie czuła się tak niewyżyta jak Stadtford, a to prostytutki zadaniem będzie wyciągnąć z niej informacje i dać w zamian przyjemność, ona niczego się od niej nie dowie.
- Możesz brać, Sykes - uśmiechnęła się niewinnie, powstrzymując śmiech gdy tylko wspomniała sobie dostęp do jednej dziennie. - Jestem zbyt wybredna.
Powstrzymała się przed posłaniem spojrzenia w stronę Naeema. Odwróciła się do niego bokiem, zachowując szelmowski uśmiech na twarzy i rozglądając dookoła.
- Możesz pokazać więcej, jeśli jest coś ciekawego do zobaczenia - wzruszyła ramionami, nieco zawiedziona tym, że nie zauważyła jak na razie nic istotnego pod względem ochrony. Rozejrzała się szukając albo ochroniarzy, albo kamer, albo jakichkolwiek terminali czy punktów dostępu. Cokolwiek poza narkotykami, kanapami i pijanymi ludźmi. - Jeśli wszystko wygląda w ten sposób to pokaż nam apartamenty.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Próg Walhalli > Micah] Trouge

26 sie 2016, o 13:49

Poczucie tego, przy czym da się odpocząć i co sprawia przyjemność, było na Trouge mocno zaburzone. Nikt nie przejmował się varrenami, Mouse nawet skoczył do terminalu wskazanego przez Leah i zabrał się za obstawianie. Wizja łatwego zarobienia nawet niewielkiej ilości kredytów była całkiem miła, pewnie nie tylko dla niego, ale on akurat postanowił wybrać sobie varrena już dziś. Prawdopodobnie nie było to łatwe, w końcu według tego, co mówiła concierge, w wyznaczonej dla zwierząt części było ich bardzo dużo i każdy wydawał się groźniejszy od poprzedniego, ale kto wie, może akurat do chłopaka miało się uśmiechnąć szczęście.
Pracowników nie widziała, więc albo w tej chwili akurat zajmowali się czymś innym, albo stację doprowadzało się do porządku rano, po nocnych libacjach i chaosie, w chwili, gdy wszyscy odsypiali i leczyli kaca. Jakiś dobowy porządek musiał być i tutaj, znając życie Trouge spało, gdy spał Ovesen. W końcu to on był głową wszystkiego.
- Tylko pytam - Red wzruszył ramionami niewinnie, na moment odwracając się od concierge, jakby chciał udowodnić, że jego zainteresowanie wynika tylko i wyłącznie z grzeczności. W końcu Leah opiekowała się nimi, wypadało nawiązać jakąś nić porozumienia, prawda?
Naeem profilaktycznie nie zareagował na jej rezygnację z przydzielonej dziwki, za to Voodoo uśmiechnął się szeroko. Skinął głową do przewodniczki, która cicho obiecała zaprowadzić go tam później, gdy tylko skończy oprowadzanie po stacji. Jedna dziennie to była całkiem przyjemna wizja, zwłaszcza, że jutro mógłby wziąć sobie kolejną, zupełnie inną od pierwszej. Pozostało mieć nadzieję, że nie przepuści wszystkich swoich kredytów na drinki dla dziewczyn, choć nawet jeśli tak, to będzie już jego problem.
Rozglądanie się za ochroną nic nie dało, bo stacja najwyraźniej funkcjonowała bez niej. Ale z kamerami było nieco inaczej. Gdy Hawk skupiła się na tym, szybko zauważyła jedną, na zdobionym słupie przy oczku wodnym, potem kolejną na suficie. Kilka z nich tkwiło w równych odstępach wzdłuż ściany, a tym, które z wysokiej siatki spoglądały na varreny, towarzyszyły bliźniacze, skierowane na drugą część parku. Dwie, w postaci niewielkich dronów, krążyły bezgłośnie nad drzewami. Nawet jeśli Ovesen nie przejmował się bezpośrednim kontrolowaniem zachowania gości swoich stacji za pomocą najemników, czy innych ochroniarzy, to na pewno zależało mu na tym, by o wszystkim wiedzieć. Oczy były wszędzie, wyszukiwały problemy, które potem pewnie były doprowadzane przed oblicze właściciela, albo rzucane wygłodniałym varrenom na pożarcie.
- Jest jeszcze część biznesowa, ale tam prawdę mówiąc nie ma nic ciekawego - odparła Leah, wzruszając ramionami. - Sale konferencyjne i małe pomieszczenia na spotkania. Gdybyście przylecieli w interesach, tam pewnie bym panią zaprowadziła, ale przez najbliższe kilka dni pewnie całe piętro będzie nieużywane. Teraz na stacji są inne priorytety - uśmiechnęła się i skinęła głową.
Tym razem nie skierowała się do schodów, ale do windy, jednej z kilkunastu, takiej jak ta, którą dotarli z doków do centralnej części. W środku było tak samo jasno, choć tym razem nie zrobiło to na nich takiego wrażenia, jak w chwili, gdy weszli do niej z krwistoczerwonego korytarza. Leah stanęła przy Vinnet, zerkając na jej suknię. Znając życie nie wybierała stroju, w jakim witała gości, bo nikt normalny dobrowolnie nie zdecydowałby się na wyjście w czymś takim do ludzi.
- Apartamenty przydzielono wam w sektorze D. Są cztery sektory, każdy znajduje się w innej części okręgu. Każdy ma też inny wystrój. Jeśli ten nie będzie wam odpowiadał, proszę tylko o informację, zmiana nie powinna być problemem. Mam nadzieję jednak, że będzie pani zadowolona.
Ściany korytarza, do którego weszli, gdy rozsunęły się drzwi windy, były wyłożone ciemnym drewnem, a czarna podłoga lśniła w świetle jarzeniówek. Mijali rzadkie, pojedyncze drzwi, wszystkie duże i zabezpieczone panelem. Większość kontrolek lśniła jednak pomarańczowo, więc albo dostali apartamenty, na które nie było stać sporej części gości, albo te były przeznaczone na większe grupy, albo po prostu akurat te czekały jeszcze na kolejnych przybyszów. Minęli dwie asari, które zmierzyły grupę wzrokiem, ale minęły ich bez słowa, zmierzając w sobie tylko znanym celu. Leah zatrzymała się przy jednym z wejść i uruchomiła omni-klucz, wprowadzając niezbędne dane do panelu przy drzwiach.
- Terminal jest odblokowany. W tej chwili możecie wprowadzić do wejścia sobie tylko znany kod, który zabezpieczy drzwi. Dostęp do apartamentów będzie miała jedynie ekipa sprzątająca, choć też za waszym pozwoleniem - dziewczyna skinęła głową i uderzyła w panel, otwierając przeznaczone dla nich pokoje.
Ogromne, okrągłe pomieszczenie wspólne miało dwa piętra i wysokie okno, wychodzące na pustkę. Widać było przez nie fragment równoległego okręgu, ale nie zajmował on całego widoku. Ten otwierał się na niedaleką planetę, teraz wielkości dłoni i wiele odległych gwiazd. Vinnet westchnęła. Podłoga, tak jak na korytarzu, była czarna i lśniąca, a ściany drewniane. Na środku stał spory zestaw skórzanych mebli wypoczynkowych, z terminalem uruchamiającym ekran i podłączone do niego urządzenia, takie jak chociażby konsola do gier. Schody wznosiły się po obu stronach, doprowadzając do antresoli okrążającej całe pomieszczenie, z której dało się wejść do prywatnych pokoi - jedno i dwuosobowych, w zależności od tego, jak chcieli się nimi podzielić. Takie same drzwi znajdowały się na parterze i gdzieś prawdopodobnie była też łazienka, ale w tej chwili nikt jej im nie wskazał.
- Pani pokój jest na środku - poinformowała Leah, wskazując największe drzwi na piętrze, na wprost od wejścia. Odchrząknęła i splotła dłonie, cofając się pod ścianę. Pozwoliła im przejść się po apartamencie, chwilowo nie przeszkadzając, a pozostając do dyspozycji.
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2744
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Próg Walhalli > Micah] Trouge

28 sie 2016, o 19:04

Salki biznesowe raczej jej nie interesowały, przynajmniej nie w tej chwili, w której Ovesena raczej w żadnej nie było. O ile kogokolwiek. Wszystko tutaj wydawało się kręcić wokół wesela i nadciągającej ceremonii, do której zostało niewiele więcej czasu niż godzina. Na niej powinna się teraz skupić, szczególnie, że da więcej odpowiedzi na jej niewypowiedziane pytania niż tournee zrobione im przez concierge.
Ciemne wnętrze ich sektora było miłym zaskoczeniem. Obserwowała otoczenie z nieukrywaną fascynacją - to nie tylko było staroświeckie. Tego drewna było wręcz za dużo. Przywykła do jasnych, przestronnych i oszczędnych w ozdobach pomieszczeń. Wokół było ciemno, ciasno. Wszystko wyglądało jak z ery, w której nie było dane jej żyć, bo urodziła się sto lat za późno.
Kiwnęła głową, pamiętając o tym, żeby ustawić jakieś hasło i rozesłać reszcie. Wątpiła, by miało to cokolwiek dać w przypadku, gdy ktoś naprawdę będzie chciał dostać się do środka, ale zawsze lepiej było chuchać na zimne. A nuż powstrzymają szarżę jakiegoś nawalonego gościa, którego zirytuje pyskaty Stadtford. Przez myśl przeszło jej, że powinna się cieszyć z braku krogan. Może jednak Trouge będzie miała jakieś plusy w porównaniu do Omegi - już za samo pozbycie się vorcha.
Uśmiechnęła się lekko, obserwując nie skórzane fotele, ale wysokie okno. Faktycznie, widok był imponujący i sam pokój wspólny wyglądał przez to świetnie. Lubiłaby spędzać w nim czas gdyby przyleciała tu na prawdziwe wakacje. Teraz będzie musiała obejść się smakiem.
Zastanawiała się, czy łazienka jest wspólna, czy w każdym z pokoi znajduje się osobny prysznic. Odeszła od Leah, przechadzając się po czarnej posadzce i ruszając w stronę schodów.
- Znajdźcie sobie pokoje - poleciła im, nie wiedząc, czy każdy miał przypisany czy mogli powybierać sobie jakie chcieli. Leah mogła rozwiać tę wątpliwość, ona w tym czasie chciała zobaczyć własny apartament.
Weszła do środka, zakładając, że panel nie był zablokowany lub dziewczyna dała jej dostęp. Nie chciała spędzić w nim zbyt wiele czasu. Rozejrzała się tylko, zastanawiając ile kamer musi być w środku, po czym zablokowała drzwi dla wszystkich, łącznie z ekipą sprzątającą. Marny gest gdyby coś miało się spieprzyć, ale zawsze jakiś. Nieskora do szybkiego powrotu do tego miejsca wyszła z powrotem na zewnątrz, opadając na jeden ze skórzanych foteli w oczekiwaniu na powrót przynajmniej większości osób.
- Powinniśmy przejść do loży - zerknęła na godzinę na swoim omni-kluczu, zakładając nogę na nogę. Torebkę trzymała blisko siebie, choć zdążyła zapomnieć o tym jak denerwujące jest posiadanie zajętej przez to ręki. - Nie chciałabym spóźnić się na ceremonię - dodała, usiłując pozbyć się ironii z głosu, ale nie było to takie proste zadanie.
- Ustaw jakiś kod, prześlij załodze - poleciła Deucowi jeżeli go spotkała. Jeżeli gdzieś się szwendał, napisała mu to na komunikatorze.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Próg Walhalli > Micah] Trouge

29 sie 2016, o 10:51

Być może Ovesen miał swoje specyficzne poczucie piękna, ale w przypadku tego skrzydła akurat dało się to pogodzić z ogólnie przyjętymi zasadami estetyki. Skoro Hawk nie dała do zrozumienia, że wybrany dla nich apartament się jej nie podoba, Leah odetchnęła z ulgą. Podczas gdy oni oglądali przydzielone im pokoje, dziewczyna stała przy drzwiach i ze splecionymi dłońmi przyglądała się, jak rozchodzą się po swoich pokojach. Nawet Red chwilowo ją zostawił w spokoju, co przyjęła z taką samą obojętnością, jak jego dotychczasowe zaloty. Pytanie tylko, czy zamierzała tutaj tak stać przez cały ich pobyt, czy po prostu czekała, aż Hawk ją zwolni z obowiązku dotrzymywania im towarzystwa. W końcu musiała zaprowadzić ich na główną salę.
Leah nie powiedziała nic na temat wyboru pokoi, więc załoga rozpierzchła się po apartamencie w poszukiwaniu najlepszych łóżek. Rhama pierwszy zajął pomieszczenie tuż obok Hawk, nawet nie przyglądając się mu powoli - po prostu zajrzał do niego, upewnił się chyba że będzie miał na czym spać i zablokował drzwi nowym kodem, oznaczając pokój w ten sposób jako swój. Z drugiej strony tymczasowej kwatery kapitańskiej ulokował się Nephiett. Jej sypialnia nie była szczególnie ogromna, ale posiadała podobne, otwarte na przestrzeń okno, zajmujące całą ścianę. Mogła je zamknąć, gdyby chciała, tylko osłony były efektownie uniesione. Duże łoże zajmowało większą część pomieszczenia, ze dwa razy większe od tego, jakie miała na Wrathcie - zapewne przydatne, gdy jednak korzystało się z oferty zamtuzu i jednej przydzielonej dziennie dziwki. Zrobione było z takiego samego ciemnego drewna, jakim obite były ściany, a rozciągnięta na nim pościel miała kolor krwistej czerwieni. W kącie stał niski regał, który okazał się barkiem i lodówką, wypełnionymi po brzegi alkoholem i przekąskami, a obok niego w ścianie otwierało się wejście do przestronnej, szarej łazienki. Zupełnie jak w dobrej jakości hotelu - ale przecież to były apartamenty dla gości, tutaj standardy mogły zostać zachowane i nie zaburzał ich generalny chaos stacji.
Ryana usiadła na fotelu obok, zakładając nogę na nogę. Ona też najwyraźniej póki co nie widziała potrzeby głębszego zapoznawania się z pokojami, bo w końcu tutaj mieli tylko spać. Odwróciła się do Hawk.
- Porównują ją do Omegi - rzuciła. - Ja póki co widzę same różnice.
Deuce pojawił się w głównym pokoju chwilę po tym, jak otrzymał wiadomość. Wybrany przez niego pokój mieścił się praktycznie przy samych drzwiach, więc nie miał daleko. Podszedł do panelu, łącząc się z nim przez omni-klucz i wpisując ośmiocyfrowy kod, który zaraz pojawił się też na omni-kluczu Hawk. Stojąca obok Leah nawet na niego nie spojrzała, profilaktycznie unikając ewentualnego podglądania.
- Zaprowadzę - zaproponowała, choć fakt, że to zrobi, był dość oczywisty. Jak na razie i tak nie mieli po co siedzieć tutaj, choć widok był przepiękny, a z głębokiego, miękkiego fotela ciężko było wstać. - Ceremonia zaczyna się za... pięćdziesiąt minut. Dotarcie tam zajmie nam kilka.
Opuścili apartamenty, jedni tak, jak przyszli, inni bogatsi o butelkę znalezionego we własnym barku alkoholu - skoro dawali, to trzeba było korzystać, choć Hawk nie wiedziała, czy w przypadku pozostałych zawartość szafki i lodówki była bezpłatna, tak jak u niej. Nie byli jednak dziećmi, nie musiała ich upominać, to były ich kredyty.
Kolejna jazda windą, kolejne kilkadziesiąt sekund ciszy, przerywane przez pojedyncze ciekawostki wypowiadane przez concierge. Mówiła o tym, że windy zostały wymienione trzy lata temu, że dopiero skończył się duży remont głównej sali, że widok z okien zmienia się w zależności od ułożenia planet wokół i że kiedyś podobno było widać cztery z jednego okna, ale ona nie miała okazji tego podziwiać. Wspomniała o części hazardowej, która znajdowała się w bocznej części głównej sali i poleciła grillowaną wołowinę, którą przygotowywali w jednym z barów, które widzieli. Wkrótce znaleźli się na właściwym piętrze, a gdy rozsunęły się drzwi windy, w ich oczy uderzyło jasne światło, a do uszu dotarła cicha muzyka, którą można byłoby uznać za klasyczną, gdyby nie dodana do niej elektronika.
- Tamte dwa stoły są wasze - Leah wyprostowała się i ruchem głowy wskazała lożę, wydzieloną za pomocą kilku sporych, półokrągłych kanap, obitych granatowym materiałem, kontrastującym z bielą wszystkiego wokół. Było tam miejsca dla dwa razy większej grupy ludzi, niż oni, ale nikt nie wydawał się z tego powodu cierpieć. Dwa owalne stoły, ustawione pomiędzy kanapami, miały rozstawioną już zastawę i gotowe do otwarcia butelki z szampanem.
Prawie wszyscy ruszyli prosto do loży, która umieszczona była na lekkim wzniesieniu, by lepiej było z niej widać scenę, ołtarz, czy jakakolwiek była nazwa miejsca, w którym miało dojść do zaślubin. W sali było już dość gwarno, większość miejsc była zajęta przez elegancko ubranych gości, ale niektóre stoliki były jeszcze puste - jak te należące do nich. Leah delikatnie przytrzymała Hawk w miejscu, łapiąc ją ostrożnie za łokieć, ale tylko na ułamek sekundy, jakby bała się, że dostanie od niej za to w twarz.
- Pani Hawkins, ja tylko chciałam powiedzieć, że... - zerknęła w stronę sceny. - Ja na pani miejscu bym raczej nie...
- To chyba anioł spadł mi z nieba - przerwał jej ciepły, męski głos, a potem czyjaś dłoń przesunęła się po jej talii. Wysoki, młody mężczyzna, o jasnobłękitnym spojrzeniu, uśmiechał się teraz do niej swoimi idealnie białymi zębami. Całkowicie zignorował przewodniczkę, pewnie przyzwyczajony już do tego, że z niewolnikami nie było po co rozmawiać. - Nie widziałem cię tu wcześniej, dopiero przyleciałaś, prawda? Słoneczko, możesz sobie już iść, ja tę piękną panią oprowadzę po stacji - zwrócił się do Leah. - A przynajmniej zaproszę do stolika. Jak się nazywasz? Ja jestem Hunter. Johnny Hunter. Chociaż to pewnie wiesz.
Concierge zaniemówiła, nie wiedząc, czy powinna protestować, czy nie wtrącać się w ogóle, stała tylko obok Hawk, z półotwartymi ustami patrząc to na nią, to na mężczyznę.
- Gdybyś wczoraj była na koncercie, na pewno bym cię zauważył w tłumie, więc musiałaś przylecieć dziś. Kimkolwiek są ci wszyscy ludzie, z którymi przyleciałaś, na pewno nie będą mieć nic przeciwko, jak ukradnę cię na jednego drinka, hm? - znów błysnął zębami. Wciąż nie zabierał dłoni z jej talii, a jego źrenice były lekko rozszerzone. Tak jak większość, przygotował się do ceremonii. Westchnął. - Mógłbym śpiewać o takich oczach.
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2744
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Próg Walhalli > Micah] Trouge

29 sie 2016, o 11:41

Nie umknęło jej uwadze miejsce, które wybrał Rhama na swoją kajutę. Powstrzymała cisnący się na jej usta, szelmowski uśmiech skierowany do niego gdy wchodziła do swojej kajuty. Późniejsze jej zwiedzanie z łatwością ją od tego odciągnęło.
Pokój był ładny, to musiała mu przyznać. Nie wyglądał jak jej mieszkanie na Omedze tylko pięciogwiazdkowy hotel. Aż ciężko było uwierzyć, że gdy z niego wyjdzie i przejdzie do równie przyjemnego pokoju wspólnego, znajdzie zalanych w trupa piratów, a skórzane obicia zarzygane. Do tego czasu mogła żyć w tej złudnej nadziei, że nie jest na obskurnej stacji tylko czymś więcej niż to.
Zajrzała do lodówki z czystej ciekawości, tak samo, jak opadła na łóżko, sprawdzając jak miękki jest materac. Nie przepadała za takimi, wolała twarde z czystego przyzwyczajenia, które co prawda nie powstrzymywało ją od zaśnięcia, ale pozbywało złudnego poczucia powrotu do tymczasowego domu. Choć wielkie i eleganckie, nie urzekło jej tak, jak zrobiła to myśl o powrocie na statek, na którym przecież mieszkała i który mógł dać jej wrażenie normalności. Wystarczyło zamiast widoku doku na iluminatorze włączyć kosmos, Omegę albo Noverię. Tak łatwe sztuczki by oszukać umysł i dać jej spokój, na które nie mogła sobie pozwolić przez nałożone na siebie, własne ograniczenia.
Westchnęła, siedząc chwilę później na fotelu obok Ryany. Przesunęła palcami po skórzanym podłokietniku, przenosząc zamyślony wzrok na strój asari. Kombinezon. Musiał być zdecydowanie wygodniejszy niż ta sukienka, która, choć nie uwierała za bardzo, sprawiała, że czuła się niekomfortowo przez sam fakt nieposiadania spodni.
- To w ogóle nie jest jak Omega - zgodziła się z nią, rozglądając po pomieszczeniu.
Jedyne, co obie te stacje miały wspólnego to niezbyt przyjemni goście lub stali mieszkańcy. Gdy wszyscy wrócili, a Leah zaprowadziła ich do sali, w której odbyć się miała ceremonia, Hawkins tylko utwierdzała się w tym przekonaniu.
Jasne wnętrze biło po oczach przez pierwsze kilka sekund. Nawet winda wydawała się ciemna w porównaniu do tego, a co dopiero ich aparatamenty, do których barwy stopniowo zaczęła się przyzwyczajać. Mrużąc powieki i marszcząc brwi spojrzała tam, gdzie pokazywała dziewczyna - do ich loży. Skierowała się tam bez chwili wahania, chłonąc krajobraz wokół siebie i obserwując gości. Szukając innych wejść i wyjść do sali, może kamer, które pewnie na tego typu uroczystościach powinny być wszędzie. Planowała zająć miejsce, z którego będzie mogła obserwować scenę, ale jednocześnie po swojej drugiej stronie widzieć wejście. Ot, bokiem do wszystkiego, przodem do stołu.
Zatrzymała się słysząc niezdecydowanie Leah. Niewolnica zaczęła się miotać, wywołując u Hawkins natychmiastową podejrzliwość.
- Co? - mruknęła, domagając się odpowiedzi lub znalezienia odpowiednich słów, z czym concierge miała problem.
Gdy w następnej sekundzie wokół jej talii pojawiła się ręka, jej pierwszą myślą był Naeem. Odczucia jednak były takie same - zaskoczenie, tylko mało pozytywne. Bo co on sobie do cholery myślał?
Tylko przez to, że spodziewała się Rhamy, zamiast od razu zareagować stała przez chwilę w osłupieniu, obserwując nieznanego jej mężczyznę. Wyglądał na będącego pod wpływem, choć jego zachowanie zasugerowało jej, że musiał być napierdolony jak szpadel.
Albo po prostu zbyt głupi na przeżycie na takiej stacji.
Gadał. Gadał i gadał, a im więcej słów wyrzucał z siebie tym większy chaos tworzył się w głowie Hawkins, razem z irytacją. Złapała za jego rękę i odsunęła się, zaciskając palce na jego nadgarstku w żelaznym uścisku.
- Zaraz będziesz śpiewał o swoich utraconych palcach - warknęła, drugą ręką łapiąc go za kark i pchając do przodu, wykręcając rękę, którą ośmielił się ją objąć.
Furia, którą czuła, była tymczasowa i doskonale zdawała sobie z tego sprawę. Jak na gościa VIP, jak ujął to Naeem, tak czy siak miała być traktowana jak lepsza pierwsza laska wciśnięta w obcisłą sukienkę.
- Wynoś się - puściła jego dłoń, popychając go do przodu, z dala od loży, w której planowała zająć wreszcie miejsce. Nie miała pojęcie kim jest, Johnny Hunter nic jej nie mówiło i wystarczyło to by stracić nim zainteresowanie. Nigdy nie interesowała się w końcu muzyką, na koncercie nie była ani nie pokusiła się o wypytanie Leah o to, kto i jak na nim grał.
Przeniosła swoje spojrzenie na dziewczynę, opierając dłonie na własnych biodrach i unosząc brwi wyczekująco.
- Przed nim chciałaś mnie ostrzec? - spytała z nutą ironii, nie rozumiejąc jej zakłopotania. Może powinna, skoro Leah nie była żadnym concierge z wyboru. Tego nie mogła wiedzieć. Równie dobrze pracownicy Ovesena mogli być tak popieprzeni jak on sam.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Próg Walhalli > Micah] Trouge

29 sie 2016, o 18:53

Leah bardzo chciała odpowiedzieć, ale obecność Huntera znacznie jej w tym przeszkadzała. I, prawdę mówiąc, trochę wyglądała jakby zapomniała już co miała do powiedzenia, zbyt zaabsorbowana rozgrywającą się przed nią sceną. Może i Hawk była gościem VIP, ale mężczyzna wcale nie musiał mieć o tym pojęcia. Wyglądał bardziej na kogoś, kto zbytnio przejmuje się faktem, że sam jest tu jedną z bardziej rozpoznawalnych osób, by zdawać sobie sprawę z tego, że inni też mogą być ważni. Ale przynajmniej miała dowód na to, że w wybranej przez Naeema sukience wyglądała więcej niż dobrze. Ten z kolei obserwował ją już zza stołu, z wyrazem rozbawienia odmalowanym na twarzy, ale ingerować nie zamierzał.
Tym bardziej, że doskonale radziła sobie sama.
- Ała - jęknął Hunter gdy złapała go za nadgarstek, a kiedy wykręciła mu rękę, skrzywił się i zgiął, by możliwie zmniejszyć odczuwany ból. - Ała. Ała, puść. Możesz... ała, no weź.
Odepchnięty, w kilku krokach złapał z powrotem pion, ze zbolałą miną rozmasowując ramię. Ale ani myślał posłusznie odejść tak, jak Hawk mu kazała. Miał na sobie elegancki garnitur w kolorze niemal takim samym, jak sukienka, którą czerwonowłosa miała na sobie. W przeciwieństwie do Rhamy, Johnny pasował do niej idealnie. Najwyraźniej był dokładnie tego samego zdania.
- W porządku, przepraszam - zrobił krok z powrotem w jej stronę, ale tym razem trzymał ręce przy sobie. - Ja mam taki szósty zmysł do ludzi, sam nie wiem dlaczego mnie ciągnie do tych najciekawszych i najbardziej wartościowych. To jest silniejsze ode mnie.
Wzruszył ramionami i zrobił przepraszającą minę. Leah w odpowiedzi na pytanie Hawkins pokręciła tylko głową, ale nadal się nie odzywała, uciszona przez Huntera. Pewnie też nie wiedziała, co ma mówić, dopóki mężczyzna nie zniknie z najbliższego otoczenia, bo nie po to zatrzymała Hawk na uboczu, by teraz mówić jej to, co było tak istotne, przy zdecydowanie zbyt gadatliwym nieznajomym.
- Rozumiem, że jesteś tu z kimś, tak? - spytał muzyk, zerkając w stronę stołu i przesuwając wzrokiem po siedzących tam ludziach. - Z tym blondynem? - skinął głową w stronę Adamsa, który przyglądał się im tak samo, jak większość załogi, za wyjątkiem Mouse'a, Vinnet i Telvos. Kobiety pogrążone były w rozmowie, chłopak przeglądał kartę drinków. - Czy z turianinem? A ten rudy i ten z tym... - zrobił bliżej nieokreślony gest w okolicy szyi. - Oni są parą, czy braćmi?
Całe szczęście, że z tej odległości ani Rhama, ani Stadtford nie był w stanie ich usłyszeć. Za to Leah słyszała i ostatnie pytanie wywołało lekki uśmiech na jej zdezorientowanej twarzy. Odkąd tylko poznała Reda, jasno dawał jej do zrozumienia, że to nie Rhama go interesuje. W końcu i Veronique uniosła wzrok, orientując się, że Hawk nie ma przy stole i zamarła na widok niechcianego rozmówcy swojej pani kapitan.
- Hunter? - Hawk nie była w stanie usłyszeć wypowiadanych przez nią słów, ale nietrudno było to wyczytać z ruchu jej ust. Kolejny raz zawołała już głośno. - Hunter!
Ryana też spojrzała na mężczyznę i zmarszczyła swoje namalowane brwi, jakby skądś go kojarzyła, ale nie potrafiła sobie przypomnieć skąd. Pochyliła się do lekarki, by zadać jej jedno pytanie, na które odpowiedzią było energiczne pokiwanie głową. Asari uśmiechnęła się i machnęła zachęcająco ręką.
- Może siądziesz z nami? - zaproponowała.
A Johnny z tej propozycji ochoczo skorzystał.
Zanim czerwonowłosa zdążyła zaprotestować, on już siedział między dwiema pozostałymi kobietami, racząc je swoimi urzekającymi uśmiechami i obdarzając je oszałamiającym spojrzeniem - przynajmniej z jego punktu widzenia tak to wyglądało. Vinnet natychmiast zaczęła coś do niego mówić, chwilowo przenosząc jego uwagę z Hawk na siebie.
- Umm... - Leah odchrząknęła, by o sobie przypomnieć. - Chciałam tylko powiedzieć, że śluby zwykle nie kończą się dobrze dla tych, którzy biorą w nich czynny udział. Proszę na siebie uważać.
Splotła znów dłonie i skinęła głową w stronę stołu, zachęcając do zajęcia w końcu miejsc. Red obserwował niewolnicę z odległości, znów pozwalając sobie na błądzenie wzrokiem po jej doskonale widocznej przez materiał szaty sylwetce, zwłaszcza w świetle tego pomieszczenia. Co ciekawe, było tu więcej takich jak ona, ubranych podobnie, siedzących lub stojących przy gościach. W całym ogromnym pomieszczeniu, w którym wokół umieszczonej na środku okrągłej sceny mieściło się pewnie koło dwóch tysięcy osób, na pierwszy rzut oka dało się ich naliczyć kilkanaście. Znacznie więcej za to było kelnerek i kelnerów, dla odmiany nie rozebranych, a ubranych elegancko, czekających na ewentualne zamówienia. Jeden z nich był gotowy już przy ich stoliku.
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2744
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Próg Walhalli > Micah] Trouge

29 sie 2016, o 22:01

Ich stroje mogły do siebie pasować, ale Hawkins wiedziała, że Hunter jest zupełnym jej przeciwieństwem - a przynajmniej to, że posiada w sobie co najmniej kilka cech, które na dłuższą metę doprowadziłyby ją do szaleństwa szybciej niż robił to Cerberus. I prawdopodobnie boleśniej.
Nie mogła powstrzymać się przed wymownym przetoczeniem wzrokiem po suficie, gdy słyszała jego odpowiedź. Każdy inny prawdopodobnie już by się zraził. Jakby wykręcenie ręki i złapanie za kark faceta przez kobietę-anioła było niewystarczająco odpychające, by dał sobie spokój. Człowiek musiał być albo okrutnie naćpany, albo mieć nieco poprzestawiane priorytety w głowie i brak instynktu samozachowawczego.
Trouge zdecydowanie różniła się od Omegi.
Przesunęła wzrokiem po loży i siedzących w niej ludziach gdy mężczyzna zaczął wymieniać kolejne osoby, które mogły być jej potencjalnym towarzystwem na ten wieczór. Planowała odpowiedzieć, że jest z blondynem, tylko po to, by jak najszybciej się zamknął, ale gdy dotarł do Reda i Rhamy, uśmiechnęła się ironicznie, wpatrując w Naeema. Sądząc po jego wyrazie twarzy, nie miał pojęcia co Johnny przed chwilą powiedział.
- Wyglądają ci na braci, idioto? - żachnęła się, wskazując na dwójkę. Jeden ciemny, drugi jasny. Jeden szatyn, drugi rudzielec. W tym momencie powstrzymała całe swoje poczucie humoru, które pozwoliłoby jej docenić żart Huntera. Jeżeli sam nie domyśli się, że Naeem i Stadtford to nie była para, to przynajmniej gdy wspomni o tym reszcie załogi będzie odrobinę zabawnie.
A Rudy prawdopodobnie zabije go za nią.
Skrzywiła się słysząc krzyk Veronique, zbyt entuzjastyczny by miał zwiastować cokolwiek dobrego. Pokręciła mało dyskretnie głową, widząc już ten jeden grymas na twarzy Telvos, który doskonale znała, i który jej się kompletnie nie podobał. Otworzyła usta by wydać rozkaz jakby były na pokładzie statku - po czym zorientowała się, że nie są. Są na wakacjach. A Hunter już obok niej siedział.
Uniosła dłoń do twarzy, chcąc ją przetrzeć ale orientując się w porę, że ma na oczach makijaż, który tym samym pewnie sobie rozmaże. Westchnęła więc i ruszyła w drugą stronę loży od tej, w której siedział Hunter. Wystarczająco daleko, by nie słyszeć co dokładnie mówił.
Bez oporów wcisnęła się koło Rhamy, uznając, że skoro Telvos i Vinnet zaprosiły koło siebie osobę, która ją irytowała, ona może posiedzieć z kimś, do którego to załoga była wrogo nastawiona, licząc na to, że zostanie to odebrane jako akt czystej złośliwości.
Inna sprawa, że akurat Veronique Naeem zupełnie nie przeszkadzał, więc mogła to być mało przekonująca zemsta.
- Jakieś porady, które mogą mi pomóc? - usta wykrzywiły jej się w grymasie gdy przeniosła spojrzenie na Leah. - Zachowania, których nie lubi Ovesen? Na przykład wyrażanie swojego zdania?
Westchnęła, zdając sobie sprawę z tego, że niewolnica prawdopodobnie usłyszała ostatnie zdanie, choć Hawkins wypowiedziała je bardziej skierowane do siebie, lub do Naeema siedzącego obok, niż do niej. Hunter wyciągnął z niej całą cierpliwość, którą gromadziła w sobie odkąd Wraith zadokował.
Spojrzała na siedzącego obok Rhamę, na moment ignorując oczekującego kelnera.
- Jak bardzo wierzysz w te swoje filtry toksyn? - zaśmiała się, otwierając na omni-kluczu menu lub ofertę, o ile cokolwiek takiego tutaj było. Wolała nie przekrzykiwać się w gwarze z mężczyzną w garniturze o to co mogą jej podać i w jakiej ilości. - Wystarczająco, żeby coś tu zamówić?
Czekała na odpowiedź, choć w zasadzie nie wiedziała po co. Może na poradę, może mądre słowa. Tak czy inaczej filtry miał Naeem, ona nie. Mogła nie pić nic albo wrócić na Wraitha i coś sobie przynieść. Albo po prostu założyć, że nikt nie otruje jej przed ceremonią. Co najwyżej po.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Próg Walhalli > Micah] Trouge

29 sie 2016, o 22:53

Hunter uniósł dłonie w obronnym geście i pokręcił głową.
- Galaktyka jest dziwnym miejscem, pełnym niespodzianek - odparł. - Znałem kiedyś blisko dwie bliźniaczki, z których jedna była blondynką, a druga była czarnoskóra. Obie piękne, siostry, a jednak różne. Dlatego pytam. Ale okej, rozumiem.
Cokolwiek rozumiał, zachował to już dla siebie. I jeśli było to założenie, że Reda i Rhamę łączy głębokie uczucie, to nie dał tego po sobie poznać. Może faktycznie zdziwi się później, kiedy rudy wciągnie sobie na kolana Leah - wbrew jej woli, czy też nie. Albo przyłapie Naeema i Hawk w jednoznaczniej sytuacji, choć to było mniej prawdopodobne. Chyba że zafascynowana Vinnet zabierze sobie Huntera do apartamentów.
Rhama uśmiechnął się do niej, na moment zdejmując swoją standardową maskę. Może wpłynął na to fakt, że siadła obok, a może dotyk jej ręki, kiedy oparła się o jego ramię, by dotrzeć na miejsce. Załoga może i była do niego wrogo nastawiona, ale w tej jednej, krótkiej chwili wydawało się to nieistotne. Chwila jednak minęła, mężczyzna podniósł datapad z ofertą alkoholi i wczytał się w nią ze szczerym zainteresowaniem.
Concierge usiadła z brzegu kanapy, obok Stadtforda, który dopilnował, by nie zajęła żadnego innego miejsca. Założyła nogę na nogę i splotła dłonie na kolanach, grzecznie odpowiadając rudemu na wszystkie zagadnięcia. Zgodziła się nawet wypić drinka, którego dla niej zamówi - cóż, zawsze to była jakaś opcja, drink kupiony dla Leah z pewnością będzie znacznie tańszy od tych, które kupuje się dla dziewczyn z zamtuzu. Pod warunkiem, że coś z tego będzie. Słysząc komentarz Hawk zerknęła na nią, jakby chciała coś odpowiedzieć, ale szybko zrozumiała, że ich rozmowa już się skończyła, a słowa nie były skierowane do niej. Odwróciła wzrok, nie dając po sobie poznać, by cokolwiek było nie tak. Nie takie rzeczy pewnie w życiu słyszała.
- Nie wiem - odparł Naeem cicho. - Nie znam go. Spytaj jej, jak się Red od niej odklei na chwilę.
Skinął głową w stronę niewolnicy. W międzyczasie jeden z kelnerów podszedł do nich i sięgnął po butelki ustawione na środku stołu, by zabrać się za ich otwieranie. W większości był to szampan, choć każdy z nich miał na etykiecie czerwony symbol w kształcie greckiej litery phi, który mógł znaczyć wszystko i nic. Od strony Huntera, asari i lekarki dotarł wybuch śmiechu.
- Pomyślałem wtedy, że nie, do diabła, nie będę schodził ze sceny, ale przecież cholera by mnie tam wzięła... - na moment podniósł głos muzyk, by śmiech go nie zagłuszył, bo historia, którą opowiadał, musiała być przecież ważna. Ale szybko wrócił do normalnego tembru głosu, a Hawk przestała go słyszeć.
- Ciekawe indywiduum znalazłaś. Obawiałem się, że ktoś będzie polował na twoją głowę, ale nie sądziłem, że dopadnie cię taka gwiazda, i to w zgoła innym celu - skomentował Rhama. Poznała go już na tyle dobrze, by rozpoznawać, kiedy w jego udawanym stoickim spokoju pojawia się ślad rozbawienia. Uniósł głowę do kelnerki, odkładając kartę na stół. - Oczywiście, że wierzę. Dwa razy TM88. To znaczy, dwie butelki.
- No no, dwie butelki dla siebie? Ambitnie. Zaraz nam się cerberus napierdoli, tylko nikt stąd cię nie odniesie do domu - mruknął Voodoo, a Deuce uśmiechnął się szeroko w ramach komentarza.
- Żebyś się nie zdziwił - odparł Naeem, opierając się łokciami o stół.
- Dwie butelki to w chuj na jeden wieczór - Sykes pokręcił głową. - Ale nie dziwię się, na twoim miejscu też bym pił.
- Dlaczego?
- Bo jesteś pizda, a z tym ciężko żyć na trzeźwo.
Rhama roześmiał się szczerze i pokręcił głową. Jego kolano pod stołem oparło się o nogę Hawk, jakby sprawdzał, czy aby na pewno nadal siedzi obok niego. Najwyraźniej postanowił wykorzystać swoje filtry do czegoś innego, niż do uniknięcia otrucia.
- Jeśli chcesz, to pij równo ze mną, sprawdzimy kto jest pizda - zaproponował niewinnie, na co Voodoo chętnie przystał, a Deuce z pełnym zaangażowaniem przyłączył się do zakładu. Na moment przestało mieć znaczenie wszystko, poza udowodnieniem, kto jest w stanie wypić więcej. Nie potrzebowali do tego ślubu, wesela, Ovesen ich obchodził tyle co zeszłoroczny śnieg. Rhama zamówił kolejne dwie butelki, nie zwracając uwagi na ich koszt.
- Ja wam powiem, że piłem tę whisky ostatnio jak byłem na takiej niesamowicie pięknej planecie, Aite. O, takich powinno być więcej w galaktyce. Dostałem tego skrzynkę. Dobre, chociaż nieco za mało słodkie jak dla mnie - Hunter pochylił się do nich i obdarzył Hawk kolejnym szerokim uśmiechem. Nie usiadła koło Deuce'a, więc nie była z nim, a Rhamy nie brał pod uwagę, więc uznał, że czas przypuszczać kolejny szturm. - A jak jest z tobą? Hawk, tak? - musiał poznać jej imię od którejś z kobiet. Obie wydawały się wyjątkowo zadowolone z towarzystwa. - Co ty lubisz pić? Może pozwolisz, żebym w ramach przeprosin kupił ci drinka, co?
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2744
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Próg Walhalli > Micah] Trouge

30 sie 2016, o 12:37

Uniosła brwi, nie wierząc w ani jedno słowo, które Hunter wypowiadał na temat bliźniaczek. Jej pierwszą myślą było to, że prawdopodobnie był zbyt głupi i dał się nabrać dwóm laskom żądnym jego uwagi, lub próbujących wywołać jego zainteresowanie. Prawdopodobnie im się udało. Johnny w końcu musiał wyszukiwać oryginalne kobiety. Albo takie, o których oczach mógłby śpiewać.
Tak naprawdę swoje słowa kierowała do Leah, ale skoro dziewczyna uznała, że wszystkie zdania wypowiedziała do Naeema to nie planowała domagać się od niej odpowiedzi. Obserwowała ją tylko, jak wycofywała się nieco z rozmowy i siada obok Stadtforda. Skrzywiła się mimowolnie - pewnie musiał woleć niewolnicę w roli concierge'a zamiast dziwki, za którą w dodatku musiałby zapłacić.
Piękne miejsce, pełne niewolników. Na Omedze było lepiej. Tam niektórzy mieli własnych. Różni właściciele, różne miejsca, różne sposoby traktowania. Tutaj wszyscy musieli być Ovesena.
Westchnęła, słysząc słowa Naeema. Zerknęła na Vinnet, zagadującą Huntera na tyle, że mężczyzna na moment o niej zapomniał. Wolała spędzić wieczór w towarzystwie, które akceptowała w stu procentach.
- Wolałabym kosę w plecy - odrzuciła ironicznie, wracając do przeglądania oferty na datapadzie. Gdy złożył zamówienie, odnalazła je na liście, usiłując dowiedzieć się czegokolwiek o alkoholu, który wybrał.
- Dla mnie to samo, tylko jedną butelkę - przekazała kelnerowi, zerkając na Voodoo, który postanowił wszystko komentować. Uśmiechnęła się krzywo słysząc wymianę zdań. Prawdopodobnie sama nazwałaby Naeema pizdą dwa tygodnie temu. Teraz sporo się zmieniło. Poza tym widziała już, jak pije i wiedziała, że choć Sykes jest jednym z najbardziej zaprawionych w piciu piratów, tak prawdopodobnie z Rhamą nie będzie miał szans.
Nie cofnęła nogi gdy dotknęło jej kolano Naeema. Poprawiła się nieco w siedzeniu, na moment przysuwając nieco bliżej, ale tylko na tę pełną wiercenia się chwilę. Choć już zamówiła sobie napój, uniosła datapad jeszcze wyżej słysząc przebijający się przez gwar głos Huntera. Przeglądała kolejne napoje z czystej ciekawości, jak i dlatego, że bardzo łatwo było wtedy Johnny'ego ignorować. A postanowiła robić właśnie to.
- To o co się zakładacie? - zagadnęła, wpatrując się wciąż w listę, choć słowa kierowała do Voodoo, Naeema i Adamsa. - Może o przydzieloną mi dziwkę? Chyba, że boisz się, że przegrasz, Sykes?
Wyszczerzyła zęby do mężczyzny, któremu już prostytutkę obiecała, ale przecież był przekonany o tym, że Naeem był pizdą i pewnie bardzo łatwo będzie go pokonać w zawodach w picie. To powinno wystarczyć, ta pewność siebie pirata, by rzucił coś takiego na szalę.
Poza tym była ciekawa tego, czy gdy Naeem już wygra, to skorzysta z przywileju czy sobie odpuści. Teoretycznie nie miałby powodu, w praktyce nie wiedziała, czego powinna się spodziewać ani jak sama zareaguje. Może nawet poczuje się zazdrosna.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Próg Walhalli > Micah] Trouge

31 sie 2016, o 13:55

Alkohol, który wybrał Naeem, okazał się dość znaną peruwiańską whisky. Może wybrał ją dlatego, że pił ją kiedyś i nie chciał eksperymentować, a może wręcz przeciwnie - nietypowa nazwa okazała się na tyle intrygująca, że Rhama postanowił ją zamówić i sprawdzić, czy była tak dobra, jak wypity przez nich ostatnio salariański odpowiednik. Zerknął na Hawk, gdy ta proponowała cenę zakładu i uśmiechnął się szeroko, przenosząc pewny siebie wzrok na Sykesa.
- Mi pasuje - rzucił. Nie wiedziała, czy z czystej złośliwości, czy fakt otrzymania w nagrodę dziwki mu się faktycznie podobał. W chwili obecnej nie miała jak tego sprawdzić.
Voodoo roześmiał się szczerze, a Deuce razem z nim. Kilka innych osób też się szeroko uśmiechnęło. Szansa, że Naeem przepije technika, była bardziej niż mała, wszyscy znali go już od dawna i wiedzieli jak wygląda picie z nim. Nie znali za to Rhamy, bo tylko Hawk miała okazję przetestować jego odporność i wcale nie zamierzała zdradzać jej przed pozostałymi.
Szklanki pojawiły się na stole chwilę później, więc Sykes nalał do wszystkich po pół szklanki - Hawk również, skoro zdecydowała się na to samo, mimo że nie uczestniczyła w zakładzie. Wypili zawartość natychmiast, duszkiem, nie zastanawiając się nad tym, czy wypada, czy może dobrą whisky można było się przez chwilę podelektować, albo poczekać aż przynajmniej będzie po ceremonii. Pewnie wychodzili z założenia, że w te ostatnie kilkadziesiąt minut się przecież nie nawalą - a na pewno tak sądził Naeem.
- Ja poproszę Tasty Tankard - Hunter uniósł wzrok na kelnerkę. - Tylko mniej kokosowego rumu, a więcej likieru i poproszę żeby czekolada była na dno wlana najpierw. I w schłodzonym kieliszku proszę. I z pokruszonym lodem.
Kobieta skinęła głową, ze sztucznym uśmiechem przyklejonym do ust i zapisała sobie wszystkie wytyczne, których znając życie nikt nie zamierzał wziąć pod uwagę przy przygotowywaniu dla muzyka słodkiego drinka. Chociaż kto wie? Może skoro był gwiazdą, to spełniali wszystkie jego życzenia. Przeniósł wzrok na Hawk, która zignorowała jego propozycję i postanowił spróbować po raz kolejny. Z jakiegoś powodu wydawała mu się znacznie bardziej interesująca, niż zafascynowane jego obecnością Ryana i Vinnet. Może przez fakt, że miała go głęboko w dupie. A przecież tak być nie mogło.
- Powinnaś posłuchać red fire - zaproponował. - Napisałem ją o kobiecie takiej jak ty. Silnej i pięknej, i magnetycznej, o włosach w kolorze ognia - Rhama zakrztusił się, a Deuce uniósł jedną brew, jakby nie dowierzał, że faktycznie to usłyszał. - Tylko akustycznej wersji. Możesz wpaść do mnie któregoś dnia, jeśli będziesz miała ochotę. Przecież nie można pić cały dzień, prawda? Trzeba też się zająć czymś innym. Mam ogromne okno w apartamencie, widać z niego tyle gwiazd, do red fire pasowałoby idealnie.
Naeem odwrócił się do Hawk i uniósł pytająco brwi.
- W sumie Hunter ma rację, powinnaś go odwiedzić, nie można pić cały dzień, przyda ci się relaks w miłym towarzystwie - dodał, z pełną powagą wymalowaną na twarzy. Deuce pokiwał w zamyśleniu głową, tak samo jak Vinnet, choć ona chyba dla odmiany nie robiła tego sarkastycznie. - No i widok na gwiazdy.
Red w międzyczasie jakimś cudem sprawił, że Leah się uśmiechała, rozluźniła się nawet nieco i obróciła w jego stronę. Pewnie potrafił być miły i dało się z nim porozmawiać normalnie, jeśli tylko chciał. Powstrzymywał się jeszcze przed objęciem dziewczyny, dając jej złudzenie beztroskiej, niezobowiązującej rozmowy, zanim zacznie namawiać ją do odwiedzin równie intensywnie, co Hunter Hawk.
Do sali ciągle wchodzili goście. Wszyscy byli ubrani tak samo elegancko, zajmowali miejsca przy wolnych stolikach, powoli zapełniając pomieszczenie. Muzyka grała coraz głośniej, a może im się wydawało. Chwila zaślubin zbliżała się nieuchronnie, na scenie zaczęło się jakieś poruszenie - grupa osób weszła na nią, by rozłożyć ogromną płachtę złotego materiału na całej jej powierzchni. Część załogi pogrążyła się w rozmowie, część obserwowała scenę, większość jednak najbardziej zainteresowana była zakładem mężczyzn i niezmordowanymi próbami Johnnego.
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2744
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Próg Walhalli > Micah] Trouge

31 sie 2016, o 15:55

Choć piła ten sam alkohol, nie planowała nawet próbować przepić Naeema czy też Voodoo. Może z Deucem by jej się udało, często pili razem i nie zauważyła, żeby miał głowę po stokroć mocniejszą od niej. Zresztą jej też nie była aż tak słaba. Nauczona doświadczeniem upiła małego łyka, tylko na spróbowanie, rejestrując nowe doznania smakowe, których dostarczyła inna whiskey.
Słysząc wybór Huntera, westchnęła cicho, uparcie wpatrując się w datapad, a nie patrząc w jego stronę - choć miała ochotę. Zastanawiała się czy zamawia swoje kolorowe, słodkie drinki z wyrazem pełnej powagi na twarzy, zupełnie tak, jakby kogokolwiek w barze interesowało, czy czekoladę wlewają na początku, czy na koniec.
Datapad miał jednak organiczoną liczbę informacji wypisanych w sobie, zmuszona była więc go odłożyć. Nie skomentowała zgodzenia się Naeema na obiekt zakładu - podejrzewała, że tak zrobi. Gdyby na to nie przystał, musiałby znaleźć sobie jakiś dobry powód. A chyba żaden w ich obecnej sytuacji nie był sensowny. Nie uniknąłby podejrzeń, a możliwie z nim też i ona. Lepiej, że zaakceptował dziwkę, dla spokoju ich dwójki.
Nie tylko ona zakrztusiła się whisky gdy usłyszała kolejne, bezsensowne teksty Johnny'ego, który najwyraźniej nie chciał dawać za wygraną. Odkaszlnęła i odłożyła szklankę na stół, czując napływające do oczu łzy.
Niech go ktoś stąd zabierze.
Wolała skupić wzrok nie na jego przygłupim wyrazie twarzy, choć prawdopodobnie miał być męski i pewny siebie, a na Leah i Redzie. Stadtford zmieniał się w potulne zwierze dla pokazu. Choć to niewolnica, pewnie nie mógłby zabrać jej do swojej kajuty siłą - nie jeśli wykonywała polecenia Ovesena. Pewnie mógłby go poprosić o użyczenie mu jej, choć kto wie. Nie był gościem VIP, Ovesen mógł lubić niektóre z dziewczyn bardziej od innych i wcale nie byłby skłonny do oddania jej jakiemuś szczurowi z Omegi, który trafił akurat na piracki statek.
- W swoim apartamencie mam większe - wzruszyła ramionami, zerkając na Huntera i uśmiechając się krzywo. Nie widziała co prawda jej pokoju, ale we własnym miała wystarczająco duże okno by móc tak sądzić. Prawdopodobnie mieli identyczne. Nie uznawała go jednak za miłe towarzystwo, bardziej za irytujące. Resztki cierpliwości pozwoliły jej zignorować tekst o red fire i nie wyrzucić go z loży.
Przeniosła wzrok na Naeema, marszcząc brwi. Może i byłoby to zabawne gdyby nie to, że Hunter był prawdopodobnie zbyt głupi by wychwycić sarkazm i uzna, że również według swoich załogantów powinna noc lub wieczór spędzić w jego kajucie. Słuchając tandetnej piosenki, prawdopodobnie wtulona w jego owłosioną klatkę piersiową.
Na samą myśl zrobiło jej się niedobrze.
- Nie bój się, znajdę sobie jakieś miłe towarzystwo gdy będziecie walczyć o dziwkę - odrzuciła beztrosko z nutą złośliwości, unosząc szklankę do ust i upijając kolejny łyk. Zerknęła na poruszenie na scenie, poświęcając kilka chwil na obserwację, która nie przyniosła jednak zbyt wielu rezultatów. Wtedy też jej uwaga skupiła się na Leah. - Za ile zaczynają? - spytała zniecierpliwiona, mając nadzieję, że gdy ceremonia się rozpocznie to przynajmniej Hunter się zamknie, a pozostali będą tylko i wyłącznie pić.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Próg Walhalli > Micah] Trouge

31 sie 2016, o 18:52

Hunter wzruszył ramionami i skinął krótko głową. Jego twarz rozjaśniła się, a na ustach pojawił się uśmiech. To nie mogło zwiastować niczego dobrego. Usiadł z powrotem wygodnie, zarzucając ręce na oparcie za Ryaną i Vinnet. Kobiety dyskutowały o czymś za jego plecami, a teraz dokańczały rozmowę pochylone do przodu.
- W porządku, mogę wpaść do ciebie, nie ma sprawy - rzucił jeszcze Johnny, zanim zniżył ton głosu i wrócił do konwersacji z dwiema swoimi mniej opornymi nowymi towarzyszkami. - Zagram dla was wszystkich.
Tą obietnicą od razu zwrócił na siebie uwagę zarówno pani doktor, jak i asari, które od razu zarzuciły go tysiącem pytań. Może obawiały się, że zaraz wstanie i przejdzie do kolejnej grupy swoich fanów, których miał mieć tutaj z tysiąc, jak nie więcej. Musiały wcześniej już powiedzieć mu o tym, że mają wspólne apartamenty, choć pewnie spodziewał się czegoś mniej luksusowego - prawdopodobnie jednak zarówno on, jak i jego zespół dostali takie same pokoje, jeśli nie w tym samym skrzydle. A że byli na wakacjach, to ani Vinnet, ani Talvos nie wpadły na to, by pytać o zdanie Hawk.
- Ale to nie dzisiaj, jutro może. Jestem wyprany po wczorajszym koncercie.
Veronique zaczęła mówić coś do niego, ale nie słyszał jej przez muzykę, więc objął ją i przyciągnął nieco do siebie. Nie wydawała się z tego powodu niezadowolona.
Następną kolejkę polał Deuce, mówiący coś na temat Huntera i jego kariery. Wyglądało na to, że i on znał muzyka, choć nie reagował na niego tak entuzjastycznie, jak tamte dwie. Wspomniał coś o koncercie z Biotic Sirens i efektownej scenografii, gdzie wokół piosenkarza wirowały unoszone efektem masy pochodnie, czy coś podobnego. Voodoo parsknął śmiechem, nie umiejąc sobie najwyraźniej wyobrazić takiego widowiska i uniósł wyczekująco swoją napełnioną już szklankę. Naeem podniósł też swoją, z kamiennym wyrazem twarzy do niczego się nie przyznając. Można było się obawiać, że w połowie wesela stracą dwóch ludzi - albo trzech, jeśli filtry Rhamy zawiodą, co było jednak mało prawdopodobne.
- Nie wiem po co chcesz szukać dalej, jak już jedno znalazłaś - odparł jej nie on, ale Adams, uśmiechając się szeroko. Fakt, że Hunter przyczepił się akurat do niej, musiał trzech mężczyzn bawić bardziej, niż dotąd sądziła. Pewnie przez to, że jeśli tylko będzie chciała, mogła bez wysiłku pozbyć się problemu, nie obawiali się więc o to, że sobie nie poradzi. Muzyk był upierdliwy i pewny siebie, ale jednocześnie dość płochliwy.
- Za jakieś dziesięć minut zaczną się bezpośrednie przygotowania do ceremonii - odparła Leah, pochylając się do Hawk, a Red nie omieszkał wykorzystać sytuacji do zerknięcia w jej dekolt, który teraz zupełnie przypadkiem znalazł się dokładnie na linii jego wzroku. - Proszę wstać z oklaskami, kiedy ślub się skończy. Pan Ovesen lubi widzieć, że jest ważny dla ludzi, którzy są ważni dla niego. Później można przejść do pary młodej z życzeniami, goście VIP mają pierwszeństwo. Podarunki składa się później w jednej z bocznych sal, ale może pani dać swój mi, ja go zaniosę bezpośrednio do pana Ovesena i jego oblubienicy. Tak będzie najlepiej.
Poprawiła się w miejscu i niepewnie sięgnęła po drinka, którego zamówił jej Stadtford. Powąchała go najpierw, a potem spróbowała łyka. Posmakował jej widocznie, bo za moment wypiła kolejnego. W międzyczasie kelner rozlewał szampana do kieliszków, ustawionych w okręgu na stole, a Hunter przyglądał się temu, co zamówił sobie, jakby zastanawiał się, czy faktycznie wlali czekoladę najpierw, tak jak prosił.
- W czasie ślubu wymagana jest absolutna cisza, więc lepiej nie rozmawiać, choćby nie wiem jak kusiło - dodała concierge. - Dopiero po zakończeniu ceremonii rozpocznie się bal.
Wyprostowała się i oparła o ramię Reda, który był już na to przygotowany i czekał z wyciągniętą ręką. O dziwo tym razem uśmiechnęła się do niego lekko, zamiast udawać kompletną obojętność. Nie było wiadomo, czy to gra, czy faktycznie zainteresowanie mężczyzny jej schlebiało. A może to była po prostu część jej pracy, kwestia przyzwyczajenia.
- Nie mamy dla Ovesena prezentu - mruknął Naeem cicho, tak by tylko Hawk go usłyszała, i skrzywił się lekko. Nikt o tym nie pomyślał, ani na samym początku, ani w chwili, gdy już wiedzieli, że lecą na ślub. Rozejrzał się dookoła, jakby próbował wypatrzeć, co przynieśli pozostali. - Masz na Wraithcie coś, co by się nadawało?
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2744
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Próg Walhalli > Micah] Trouge

31 sie 2016, o 20:17

Pokręciła głową, po raz kolejny unosząc dłoń do twarzy by ją za nią ukryć. Nie była zawstydzona - bardziej zażenowana i poirytowana. Telvos i Vinnet mogły sobie zapraszać Huntera do prywatnych apartamentów, ale ich, nie jej. No i na pewno nie na statek. Co do tego wyraziła się jasno - w zdaniu mówiącym o tym, że żadnych dziwek na pokładzie. Hunter podpadał jej w tę kategorię. Może dlatego, że był łatwy. Albo przez to, że jego los obchodził Hawkins tyle, co życie podmiejskiej prostytutki.
- Lubię mieć jakiś wybór - odrzuciła obojętnie, wymownie wpatrując się w zawartość swojej szklanki. Zakręciła naczyniem, sprawiając, że płyn w środku obił się o jego ścianki, podchodząc niemal do samej krawędzi. - Albo kogoś, kto nie pije czekoladowych drinków - dodała i skrzywiła się na samą myśl.
Nie lubiła ani likierów, ani tego typu drinków. Żadnych słodyczy doprawianych wódką. Gdy tylko patrzyła na zamówioną przez Johnny'ego opcję robiło jej się niedobrze. Upiła swoją whisky dla uspokojenia.
Drgnęła, słysząc wspominającą o upominku Leah. Faktycznie, nie pomyślała o tym. Może dlatego, że nigdy nie była na żadnym, chrzanionym weselu i nie miała pojęcia, że w ogóle powinno się coś dawać. Jednak gdy niewolnica o tym wspomniała, nagle zdała sobie sprawę z tego, że to nie było takie trudne do domyślenia się.
Nie zareagowała, nie dając po sobie poznać, że Rhama cokolwiek powiedział do niej, a nie po prostu mamrotał pod nosem.
- Mamy go na statku. Wysłać kogoś teraz czy skoczyć po ceremonii? - spytała Leah spokojnym tonem.
Szybko przeleciała przez zawartość własnego dobytku. Pamiętała o pudełku leżącym w jednej z jej szafek. Pudełku, w którego środku schowany był artefakt wyciągnięty z gniazda tej paskudy na Gellixie. Ten, którego tak bardzo chciała Jess, jeszcze zanim okazała się całkiem popierdolona. Hawkins go przecież zabrała i planowała sprzedać, tylko ciężko było znaleźć kogoś, kto oceniłby jego faktyczną wartość. Na pewno nie był tani, co znaczyło, że Ovesen może go docenić.
Oczywiście nieco na przeszkodzie stał im fakt, że nie mieli pojęcia, co ten artefakt w ogóle robi. Jean wiedziała jedynie, że jest wartościowy. Mogła mieć nadzieję, że właściciel Trouge to doceni a ona będzie miała spokój.
- Deuce - przeniosła wzrok na Adamsa i westchnęła, widząc jego szklankę. No tak, zawody. - Nephiett - zmieniła zdanie, zerkając na mężczyznę. - W mojej kajucie, pierwszej szafce od łóżka jest pudełko.
Akurat jemu z nich wszystkich najbardziej ufała w kwestii szybkiego dostania się na miejsce i nieprzegrzebania jej rzeczy.
- Idź z Leah, doprowadzi cię do doków. Pośpieszcie się.
Postawiła nacisk na do doków. Wolała nie wpuszczać niewolnicy na statek i miała nadzieję, że Nephiett pamiętał o zakazie obcych na pokładzie.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Próg Walhalli > Micah] Trouge

31 sie 2016, o 21:46

Deuce przeniósł wzrok na drinka, którego zamówił Hunter, jakby wcześniej tego nie zauważył. Mogło tak być, w końcu był całkiem zaabsorbowany innymi rzeczami, jak na przykład własnym alkoholem. Parsknął krótko śmiechem, nie wiedząc jak inaczej to skomentować. Hunter był osobistością co najmniej intrygującą, i to nie dla wszystkich od tej dobrej strony. Fakt, że na scenie przeradzał się w kogoś zupełnie innego, niestety umknął uwadze Hawk, bo przyjechała o dzień za późno. Może jego muzyka sprawiała, że łatwiej było ignorować zachowanie mężczyzny na co dzień.
Nephiett skinął głową, zerkając uprzednio na Adamsa, jakby między sobą porozumieli się, który ma przejść się na statek. Zostało kilkanaście minut do rozpoczęcia ceremonii, pozostało tylko mieć nadzieję, że się wyrobi. Rudy westchnął, gdy Leah posłusznie wstała, ale nic nie powiedział. Za bardzo ostatnimi czasy podpadł Hawk, by teraz ryzykować kolejne problemy. Miał jeszcze trzy dni na rozbudzenie w niewolnicy niepowstrzymanej miłości, kilkanaście minut przerwy raczej mu w realizacji tego planu nie przeszkodzi.
- Będziemy w ciągu dziesięciu minut - obiecała concierge i spojrzała pytająco na Nephietta, który od razu ruszył za nią, szybkim krokiem kierując się w stronę windy. Nie mieli zbyt wiele czasu.
Na scenie teraz pojawiły się ozdobne krzesła z wysokimi oparciami. Było ich dziesięć, wszystkie obszyte lśniącym, białym materiałem. Zaraz po tym dwóch mężczyzn wniosło na środek stół, który miał zapewne pełnić rolę ołtarza i ułożyło na nim kilka przedmiotów, które trudno było rozpoznać z takiej odległości i przez cienką tkaninę, którą były przykryte. W międzyczasie trójka mężczyzn zdążyła wypić następną kolejkę whisky, a Hunter zaczął bezmyślnie przeczesywać palcami włosy Vinnet, która była z tego powodu w siódmym niebie, choć muzyk musiał być od niej młodszy o dobre kilka lat. Może tak, jak Voodoo chciał swoją dziwkę, a Red niewolnicę, ona planowała zabrać sobie na noc Huntera. W końcu też miała jakieś potrzeby, a na Wraithcie nikt jej nie będzie oceniał. No, może poza Hawk, która już od pierwszego wrażenia Johnnym absolutnie pogardzała.
Na scenę zaczęły wchodzić kobiety, wszystkie ubrane na złoto, w takie same, długie suknie i płaszcze. Pierwsza mogła mieć trochę ponad czterdzieści lat, kolejne były stopniowo coraz młodsze. Każda z nich była inna - jedne miały długie włosy, inne krótkie i kręcone, w różnych kolorach, jedne były chude, inne o bardziej krągłych kształtach, ale jednego nie dało się im odmówić: wszystkie były klasycznie piękne.
- To żony - odezwał się Rhama. - Tak sądzę przynajmniej. Nie myślałem, że będą brać udział w ceremonii.
- Niech patrzą, na co się Ovesen przerzuca - mruknął Voodoo. O dziwo zarówno on, jak i Deuce, przestali ignorować i ostentacyjnie nienawidzić Rhamy, odkąd zaczął z nimi pić. - Trzeba było za niego nie wychodzić wcześniej, wiedziały na co się piszą.
- Może nie miały wyboru - odparł Naeem i dopił zawartość swojej szklanki, znacząco spoglądając na pozostałych. To on nadawał tempo, co dla Deuce'a i Sykesa musiało być sporą nowością.
Leah i Nephiett pojawili się dosłownie chwilę przed rozpoczęciem, szybko docierając do stolika z pudełkiem, o które poprosiła Hawk. Mężczyzna podał jej je i wrócił na swoje miejsce, a concierge usiadła obok Reda, który na jej widok uśmiechnął się wygłodniale. A może przyczyną tego uśmiechu było ciepłe światło, które teraz przygasło i miękko opływało jej sylwetkę. Leah najwyraźniej wpasowywała się we wszystkie jego standardy piękna, inaczej nie byłby tak nachalny. Może jeszcze przyjdzie mu do głowy odkupienie jej od Ovesena, ale wtedy czekałaby ich długa rozmowa.
Wyświetl wiadomość pozafabularną Wkrótce światło całkiem zgasło, pozostały tylko niewielkie lampki ustawione na stołach i reflektory skierowane na scenę. Muzyka zmieniła się na znacznie bardziej klimatyczną, choć zdecydowanie nie ślubną - wprowadzała w trans, była dziwna i niepokojąca. Niewiele czasu minęło, zanim otworzyły się jedne z drzwi i do środka wszedł Ovesen - mistrz ceremonii, pan młody, odziany na biało, tak samo jak młoda dziewczyna u jego boku. Ta była znacznie bardziej filigranowa, niż wydawało się na ekranie jednego z pięter - niższa od niego chyba o dwie głowy. Biała suknia ciągnęła się za nią długim trenem, choć gorset, który ściskał ją w talii, był skórzany i na pierwszy rzut oka utwardzany, jakby obawiali się, że ktoś będzie próbował ślub zakłócić.
Mężczyzna nie odzywał się. Na sali zapadło milczenie, tylko muzyka odbijała się od ścian, wypełniając duszę i ciało. Ciężko było oderwać wzrok od pary, wkraczającej na złoty kobierzec. Nie odrywały od nich spojrzenia także pozostałe małżonki, wyjątkowo spięte, siedzące wyprostowane, z dłońmi splecionymi na kolanach. Teraz też zauważyli ochronę, kilkunastu uzbrojonych ludzkich mężczyzn i turian otaczających scenę - pytanie tylko czy mieli dopilnować, by nikt na nią nie wtargnął, czy żeby nikt jej nie opuścił.
Ovesen uśmiechał się szeroko, gdy podchodził do przykrytego białym materiałem stołu. Panna młoda dreptała za nim, usiłując zachować spokój i z daleka faktycznie wyglądała na całkowicie stonowaną. Zatrzymała się na wprost swojego przyszłego męża, przodem do dziesięciu kobiet, a tyłem do Hawk i jej załogi. Red pochylił się do niewolnicy, by coś powiedzieć, ale ta zacisnęła rękę na jego nadgarstku tak mocno, że aż się skrzywił - jego ewentualna wściekłość przerażała ją mniej, niż zaburzenie tego rytuału zbędnym słowem. Pan młody ściągnął ze stołu tkaninę, odsłaniając długi, ozdobny nóż, który zaraz uniósł w górę. Ostrze zalśniło w blasku reflektorów. Nawet Hunter zaniemówił, jak oniemiały wpatrując się w błysk stali. Ovesen ruszył przed siebie, mijając kolejno swoje żony, które wpatrywały się w niego szeroko otwartymi oczami. Dotarł do przedostatniej i przy tej się zatrzymał na dłużej, w końcu wyciągając nóż do niej. Ciemnoskóra kobieta momentalnie zaniosła się rozpaczliwym szlochem, ale przyjęła broń i wyszła na środek. Z jej oczu ciekły wodospady łez, gdy szykowała się do ciosu.
Ten jednak nie padł tak, jak było zamierzone. Mulatka w jednej chwili z rozpaczy przeszła w furię, rzucając się z nożem na pannę młodą. Ovesen tylko odsunął się na bezpieczną odległość, obserwując atak i jego konsekwencje. Młoda dziewczyna odskoczyła, ale nie było łatwo poruszać się w sukni, którą miała na sobie, dlatego w końcu oberwała nożem w sam środek klatki piersiowej. Ostrze osunęło się po gorsecie, a blondynka wgryzła się w ramię starszej kobiety, wywołując krzyk bólu. Szarpnęła się i w jakiś sposób sama znalazła się na górze, na leżącej na złotej scenie mulatce, teraz po chwili szarpaniny zaplątanej w szeroką, białą suknię ślubną, niestety nie swoją. Blondynka jeszcze raz ugryzła wybraną przez Ovesena żonę, tym razem wyrywając jej fragment wargi, co sprawiło, że ranna puściła nóż, by złapać się za rozerwane usta. Nowa wybranka właściciela stacji szybko to wykorzystała. Wszystko ucichło, gdy długi nóż przebił krtań jednej z pozostałych żon i przybił ją do sceny.
Muzyka nie zagłuszyła ciszy. Dopiero gdy zareagował sam Sven, ludzie zaczęli oddychać z powrotem. Mężczyzna podszedł do blondynki i pomógł jej wstać, wyplątując trupa z warstw jej sukni. Złapał ją za ramiona i przyciągnął do siebie, składając na jej zakrwawionych ustach długi pocałunek. Sala rozszalała się w oklaskach i okrzykach radości. Dziewięć pozostałych kobiet wstało z krzeseł na scenie, uśmiechając się z niepojętą ulgą - najbardziej chyba najstarsza z nich, ta wręcz płakała ze szczęścia, że dane jej było przeżyć. Ovesen, z szerokim, szalonym uśmiechem na ustach, doprowadził swoją nową żonę na wolne krzesło i posadził ją na nim, po czym rozłożył szeroko ręce i obrócił się na scenie, spoglądając na swoją widownię. Hunter wstał, jak na zawołanie, choć na jego twarzy odmalowane było szczere przerażenie. Vinnet też próbowała, ale ją powstrzymał. Za to Leah odwróciła się do Hawk i powiedziała coś do niej, gestem głowy dając jej do zrozumienia, że powinna się podnieść.
- Ja pierdolę - od jej lewej strony dobiegł do niej zduszony głos Deuce'a. - Kurwa jebana w dupę mać, ja pierdolę.
To był chyba najwłaściwszy komentarz do całej sytuacji. Dziki aplauz sprawiał, że spojrzenie Ovesena stawało się coraz bardziej szalone. Nadal nic nie mówił, ale po tym, co się wydarzyło, słowa były zbędne.

Wróć do „Galaktyka”