Nadchodząca fala szkarłatu, która wkrótce miała pokryć większość wyświetlanej mapy, nie mogła wróżyć nic dobrego. Turianin w milczeniu obserwował ciemną plamę na wyświetlaczu, słuchając instrukcji Vesser i zastanawiając się jak bardzo dotknie ich pierwsza burza Klendagonie. Wszystko co przedstawiał terminal, sprawiało przytłaczające wrażenie, ale przecież ośrodek był do tego przystosowany, a ludzie przygotowani. Kobo nie stacjonowałaby tu tyle lat, jeżeli jej pracownicy nie wypracowaliby systemów, które wytrzymają trudy atmosferyczne.
A jednak huk wiatru za wzmocnionymi oknami nadal wywoływał niepokojące swędzenie pod łuskami na jego karku.
Kiedy Diana wydała rozporządzenia kto i co powinien robić, nie zaprotestował. Jako jedyna wiedziała co się będzie działo, jako jedyna miała doświadczenie. W ciszy skinął tylko głową i opuścił centrum komunikacyjne, w drzwiach puszczając Tori przodem i wywołując na własnym omni-kluczu mapę ośrodka z nałożonymi na nimi punktami specjalnej uwagi, którym powinni dokładniej się przyjrzeć.
- Wyspała się pani, pani doktor? - zagaił towarzyszącej mu kobiety, gdy tylko znaleźli się na korytarzu. Skierował się w stronę głównej grodzi budynku, zamierzając od niej zacząć i metodycznie poruszać się w głąb ośrodka.
Gdy dotarli do szatni i zatrzymali przed ciężkimi skrzydłami wejścia, jego omni rozświetliło się, przełączając w tryb analizy otoczenia. Huk wiatru nawet tutaj był doskonale słyszalny, pomimo tego, że między nimi, a pustynią znajdowały się grube warstwy betonu i stali. Na zewnątrz kłęby piasku tańczyły na wietrze; już niespokojne, ale jeszcze nie na tyle groźne, by pogrzebać każdego kto znajdzie się na zewnątrz.
- Zakładam, że dysk znalazł się na swoim miejscu bez wiedzy właścicielki? - zapytał po dłuższej chwili, nie przerywając skanowania. Przesuwał powoli ręką od lewej do prawej, pozwalając świetlnej wiązce omni-klucza objąć każde łączenie drzwi i każdą potencjalnie wadliwą spoinę; szary blask padał też też ściany i sufity, dostarczając szeregu najróżniejszych informacji: składu materiału z jakich były złożone, integralności mocowań, stanu okablowania schowanego za panelami...
Badali jedno pomieszczenie za drugim, otrzymując z grubsza pozytywne odczyty. Przyćmione światła i czerwony blask lampek awaryjnych nadawał stacji nieco posępnej atmosfery, a wycie wiatru nie polepszało sprawy. Gdy sprawdzali skrzydło medyczne, porucznik zabrał z niej nadajnik wymontowany z sondy, który wcześniej zostawił na zablokowanej stacji i o którym zapomniał w świetle znalezisk poczynionych wraz z Tori nad dyskiem Diany.
Trzydzieści minut później dotarli do ostatniego pokoju i wtedy też za ścianą rozległ się huk głośniejszy niż dotychczasowe zawodzenie klendagońskiej wichury. Vex wyprostował się znad skanowanej stacji zasilającej, która była ostatnia na ich liście rzeczy do sprawdzenia, i rzucił krótkie spojrzenie w stronę asari, szukając u niej potwierdzenia, że również usłyszała nietypowy dźwięk na zewnątrz. Po chwili nasłuchiwania wygasił program analizujący i zamiast tego włączył komunikator.
- Skończyliśmy - przekazał Dianie i dwójce dżentelmenów w centrum komunikacyjnym. - Wszystko u was w porządku?