W galaktyce istnieje około 400 miliardów gwiazd. Zbadano lub chociaż odwiedzono dotąd mniej niż 1% z nich. Pozostałe światy oraz bogactwa, które zawierają, wciąż czekają na odnalezienie przez korporacje lub niezależnych poszukiwaczy.

Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1952
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

[Hawking Eta -> Century] Klendagon

7 kwie 2017, o 13:01

Turianin zniósł spojrzenie kobiety, twardo odwzajemniając się własnym. Obserwował ją jak próbuje się uspokoić, jak bierze głębszy oddech, jak próbuje rozluźnić się siłą woli i odsunąć na bok emocje. W pewien sposób było to nawet imponujące. Przypominało żelazną dyscyplinę, którą narzucali sobie turianie i świadczyło o wyjątkowo silnym charakterze.
- Być może wszystko, być może nic. Wiedziałaś co się działo z Evelyn. O jej atakach, zarówno na siebie jak i na innych członków stacji - odpowiedział wprost. - Wiem, że próbowałaś ją chronić i być może nadal próbujesz. Rozumiem to. Ale odkąd tu jesteśmy, próbujemy dowiedzieć się co się stało z badaczami i co się działo, a ja, pomimo wszelkiej logice, nadal odrobinę wierzyłem, że uda nam się ich odnaleźć, wciąż żywych. Straciliśmy godziny na poszukiwaniu odpowiedzi, podczas gdy ty wiedziałaś, że z ludźmi działo się coś niepokojącego, coś co wykraczało poza zwykłe zmęczenie. Nawet nie zająknęłaś się, gdy mówiłaś o badaniach psychologicznych.
Widział co kobieta próbuje zrobić, świadomie lub nie. Atak zamiast odpowiedzi, próba zmiany tematu. Pokręcił głową.
- Chcę ci zaufać, Diano - powtórzył z naciskiem. - Dlatego chciałem żeby ta rozmowa odbyła się w cztery oczy, bez udziału reszty. Nie chcę, żeby inni wyciągnęli pochopne wnioski, zanim nie będziesz miała okazji wszystkiego powiedzieć. Ja nie jestem z Kobo, nie odpowiadam przed Girbachem. Ale muszę wiedzieć to czego nie mówisz, jeśli mamy odnaleźć tych ludzi - dodał, robiąc krok ku niej. Może właśnie tego potrzebowała? Rozbicia tamy, którą tak skrzętnie próbowała utrzymać w jednym kawałku? Nawet jeżeli miało się to skończyć podbitym okiem.
- Chcesz odnaleźć Evelyn? Chcesz dowiedzieć się co się stało? - zapytał twardo, nie odrywając od niej wzroku. - Czy w tym wszystkim chodzi o coś zupełnie innego?
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Tori Te’eria
Awatar użytkownika
Narrator
Posty: 413
Rejestracja: 15 sie 2016, o 21:18
Miano: Tori Te'eria
Wiek: 163
Klasa: Adept
Rasa: Asari
Zawód: Lekarz
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 10.880
Medals:

Re: [Hawking Eta -> Century] Klendagon

7 kwie 2017, o 21:53

Chodzenie po piasku przypominało chodzenie po grząskim, lepkim bagnie - męczyło chyba jeszcze bardziej. Nim przebyli Stosunkowo niewielki w normalnych warunkach dystans dzielący ich od coraz silniejszego odczytu jaki dawał wzmacniacz, byli już nieźle zasapani. Wróć - Tori była zasapana, a Carlos nie dzielił się swoimi odczuciami. Trzymanie aktywnej bariery, brodzenie w sięgającym po kostki piachu i przeciwstawianie się sile wiatru napierającej na pęcherz biotycznego pola - wszystko to razem sprawiło, że gdy w końcu dotarli do wzmacniacza, Tori żałowała,że wyściubiała nos z bazy. Albo, że jej rogata dusza nie pozwoliła jej zostać na środku kaldery - osłonięta barierą mogłaby sobie po prostu stać i przekazywać komunikaty Carlosa, a całą czarną robotę musiałby wykonać człowiek. Ale nie, musiała się postawić. I pokazać. Jak zwykle.
Gdy dotarli do celu, jedynie wskazania omni-kluczy ujawniały obecność urządzenia w tym miejscu - nie różniącym się od otaczającego ich wokół placka kłębiącego się piachu. Gdyby nie wskazania skanerów, mogliby szukać wzmacniacza nawet kilka dni - był doszczętnie przysypany piachem i nic nie wskazywało, że mógłby znajdować się właśnie tu. Jednak omni-klucze mówiły co innego - ujawniały nie tylko lokalizację, ale i ułożenie, wygląd, a nawet głębokość położenia tuby pod powierzchnią piachu. Chcąc-nie chcąc musieli zacząć kopać. Rękoma, bo nie zabrali żadnych narzędzi. Początkowo sam Carlos, potem zaczęła pomagać mu Tori, starając się dzielić swoją koncentrację między utrzymaniem bariery i zdawkową pomoc. Minuty mijały nieubłaganie, drobny, sypki piach zsypywał się do wygrzebanej dziury utrudniając pracę - na szczęście wiatr był niemal zupełnie zatrzymywany przez barierę, inaczej uniemożliwiłby niemal zupełnie prace odkrywkowe, zawiewając niesionym piachem każdą stworzoną przez nich nierówność terenu. Wydawałoby się, że od wyruszenia na poszukiwania upłynęła godzina, jednak gdy w końcu udało się - niemałym wysiłkiem - wydobyć oporny złom na powierzchnię, a Tori zerknęła kątem oka na wyświetlacz swego omni-klucza, ze zdumieniem stwierdziła, że od ostatniego przekazu Accthan'a minęło zaledwie 11 minut. Zaledwie - i aż. W tym właśnie ostatnim komunikacie turianin dawał im dziesięć minut, czyli już przekroczyli wyznaczone ramki czasowe. A potrzebowali jeszcze czasu na powrót, zanim będą mogli zameldować odnalezienie zguby.
Tori westchnęła. Słyszała wiązankę, jaką puścił im - a w zasadzie jej - Actthan tuż przed utratą połączenia. Mogła się tylko domyślać, że następnym razem będzie gorzej. A gdy w końcu spotkają się oko w oko... będą lecieć wióry.
- Dobra, żołnierzu. Chwytaj ten kawał żelastwa i wracamy, bo Accthan gotów zaraz do nas dołączyć. I gwarantuję ci, że zadowolony nie będzie. - rzuciła do Browna, rozpościerając znów ręcie i poprawiając barierę. - Ja nas chronię, a ty... - jakiś odblask ostatnich promieni tutejszego słońca sprawił, że Tori zamilkła i całą swoją uwagę poświęciła natychmiast... czemuś.
Kilkadziesiąt kroków od nich coś połyskiwało, zagrzebane w piachu. W pierwszej chwili Nie wzbudziło to u Tori żadnej ekscytacji, czy jakichś silnych emocji - ot, kawałek szkła czy metalu, który również mógł się oderwać od stacji przy tej czy innej burzy. Jednak coś sprawiło, że Tori wciąż wpatrywała się w obiekt. Widoczny był tylko jego fragment, w dodatku w oddali, przesłonięty falującą barierą energii i gnanym wiatrem piachem, ale...
- Czy ty też to... - Tori wyciągnęła rękę w kierunku obiektu i odwróciła się w kierunku Carlosa. Znów jednak nie dokończyła, bo uświadomiła sobie, co jej przypominał ten zagrzebany w piachu, ale wymownie odsłonięty fragment obiektu. Uświadomiła to sobie patrząc na Carlosa, na jego oczy widoczne zza półprzejrzystej szyby hełmu.
Na ramionach Tori pojawiła się "gęsia skórka".
Dotarło do niej, że dostrzeżony przed chwilą, zagrzebany w piachu obiekt przypominał taki sam hełm jaki właśnie widziała na głowie Carlosa.
- Hełm! Ciało! Tam ktoś leży! - zdecydowanym głosem krzyknęła do Browna. - Wracaj do bazy! Szybko! I zaciągnij tam ten złom! Jak tylko złapiesz kontakt z Accthan'em powiedz, że przy skalnej bramie dostrzegłam zagrzebany hełm i poszłam go sprawdzić!
Nie czekała już na odpowiedź Carlosa. Odwróciła się do niego plecami i ruszyła wprost w kierunku intrygującego obiektu, zostawiając człowieka na pastwę wiatru i piachu. Wiedziała, że czas jest coraz bardziej kluczowym elementem, ale wiedziała też, że jeśli teraz tego nie sprawdzi, to po burzy może już nie odnaleźć tego miejsca. Czystym zrządzeniem losu dostrzegła coś, co może rzucić nowe światło na tajemnicze zaginięcia. Czas, nieubłaganie uciekający... Idąc w kierunku nowego odkrycia powiększała jeszcze bardziej dystans od bazy, traciła kolejne minuty do ataku pełnej siły burzy. Jednak miała nadzieję, że jej bariera pomoże jej w ochronie przed żywiołem i pozwoli na czas powrócić. Dlatego starając się nie zwracać uwagi na zmęczenie i ból łydek, nie oglądając się na swego towarzysza, parła naprzód, przestawiając noga za nogą, zapadając się w sypki piach, za wszelką cenę starając się jak najszybciej dotrzeć na miejsce, przy okazji licząc stawiane kroki. Nie oglądała się na człowieka - liczyła, że wykona on jej polecenie.
Ostatni krok miał numer 64. Nieco ponad trzydzieści metrów od tuby wzmacniacza.
- Brown, słyszysz mnie? Jestem przy tym czymś! To faktycznie wygląda jak hełm!
Tori opadła na kolana, rozgarniając piach. Tak, to był hełm - jego powierzchnia była chropawa od agresywnego działania wiatru, szyba była matowa - jakby podrapana gruboziarnistym papierem ściernym, co z kolei uniemożliwiło zajrzenie do jego wnętrza. Asari uruchomiła skaner omni-klucza i aż oczy jej się rozszerzyły ze zdumienia - to nie był sam hełm. To był kompletny pancerz! Należący zapewne do jednego z członków załogi bazy. I to raczej bez zbytnich perspektyw na to, by był żywy.
Natychmiast też uświadomiła sobie, że nie ma szans na wykopanie całego pancerza - być może nawet z "zawartością" - i zaciągnięcie go do stacji. Nie było na to czasu. Nie miała na to sił. Ale... może spróbować sprawdzić do kogo należał.
Uruchomiła aplikację skanera medycznego i nakierowała wiązkę na zwłoki.Szukała czegokolwiek - uszkodzeń pancerza, przyczyny śmierci, oznak życia... Dokopała się do złącza hełmu z korpusem i szybkimi ruchami rozpięła klamry. Chwyciła znalezisko oburącz i przekręciła, po czym szarpnięciem zerwała go z głowy zaginionego. A potem zeskanowała raz jeszcze szczątki, porównując wynik próbkowania DNA z udostępnioną przez Girbacha bazą zaginionych.
- Brown! Słyszysz mnie?!
*** ARMOR *** VOICE *** FORMAL *** PARTY ***
ObrazekObrazek
Statystyki dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Carlos Brown
Awatar użytkownika
Posty: 211
Rejestracja: 19 lip 2016, o 16:05
Miano: Carlos Brown
Wiek: 49
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Najemnik
Lokalizacja: OMEGA
Kredyty: 27.360
Medals:

Re: [Hawking Eta -> Century] Klendagon

9 kwie 2017, o 12:46

Miał sam zawlec ten złom do bazy? SAM?! Niby dobre wychowanie człowiekowi nie powinno pozwalać zmuszać kobietę do ciężkiej pracy, ale jej rasa to same baby, a w tej pieprzonej panuje równouprawnienie! O NIE! Nie będzie tego targał sam przez ten piach i zawieję, tylko po to by się przekonać, że się zgubił, oraz że ona się zgubiła bo zainteresował ją pieprzony trup!
- Nie drzyj się. Nigdzie nie poszedłem. Sam tego gówna nie zaciągnę, a jak cię zostawię to się zgubisz sama.
Mruknął. Stał kilka kroków za nią, tak by przez piach nie stracić asari z oczu. Jakby ją tu zostawił to turianiec przy konsoli łeb by mu urwał zupełnie, nie tylko przez brak rozsądku, ale przez zostawienie rekruta z zerowym doświadczeniem samego w burzy piaskowej.
- Ładuj trupa na ten złom i pomóż mi z tym. W bazie go zbadasz.
ObrazekObrazek Pochłaniacze do broni +2, Szansa na strzał krytyczny: +10%, Obrażenia krytyczne: +5%, Bonus do pancerza: +300
Tori Te’eria
Awatar użytkownika
Narrator
Posty: 413
Rejestracja: 15 sie 2016, o 21:18
Miano: Tori Te'eria
Wiek: 163
Klasa: Adept
Rasa: Asari
Zawód: Lekarz
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 10.880
Medals:

Re: [Hawking Eta -> Century] Klendagon

9 kwie 2017, o 16:16

Głos człowieka dotarł do niej tak wyraźnie i głośno, że aż drgnęła, odruchowo odwracając się. I wtedy wszystko stało się jasne - Brown nie zaciągnął znalezionego wzmacniacza do bazy, tylko szedł za nią, ciągnąc żelastwo, a ona tego nawet nie zauważyła. W pierwszej chwili chciała się na niego zezłościć, ale już po chwili zalała ją fala ciepła. Mimo jej wyraźnego zdania Brown nie zostawił jej tu samej. Poszedł za nią by ją... pilnować? Chronić? Nieważne, jakie miał motywy, była mu wdzięczna. Mając go przy boku mimo wszystko czuła się raźniej i bezpieczniej. Mając znajomą osobę obok siebie, poczuła się zdecydowanie pewniej. Nie była już taka samotna, sama jedna wystawiona na pastwę burzy i wyjącego wiatru.
- Dziękuję... - mruknęła w odpowiedzi nie dbając o to, czy człowiek zrozumie jej motywy. Teraz to się jednak nie liczyło. Teraz musieli wrócic do bazy zanim upłynie dany im czas do pełnego ataku żywiołu, by móc bezpiecznie się ukryć za betonowo-stalowymi ścianami.
- Pomóż mi to wygrzebać, wtedy zobaczymy jak to będzie - dodała, przystępując do kopania i odsłaniając kolejne fragmenty pancerza, śpiesząc się jakby ktoś ją ścigał. Całą sobą czuła upływ czasu, każde uderzenie serca uświadamiało jej, że już dawno powinni za sobą zamykać drzwi śluzy, że z każdą minutą robiło się tu bardziej niebezpiecznie.
Gdy zwłoki były mniej-więcej odsłonięte, oboje chwycili za odziane w pancerny skafander ręce i ciągnąc wspólnie wywlekli całość na powierzchnię piachu. I staneli przed kolejnym problemem - jak zabrać do bazy zarówno wzmacniacz, jak i zwłoki? Tori zaświtała w głowie pewna myśl. Podczas treningów w Akademii widziała nie raz biotyczki dźwigające dzięki swoim umiejętnościom nawet spore ciężary, a choć sama nigdy nie trenowała tej sztuki, postanowiła spróbować. Jej biotyczny trening powinien w teorii w tym pomóc - wiedziała jak skoncentrować energię by cisnąć obiektem na nawet sporą odległość, ale zrobienie tego ze zwłokami jakoś mimo wszystko napawało ją niesmakiem - może za to spróbować unieśc delikatnie zwłoki i wzmacniacz i pozwolić, by Carlos pchał je, lewitujące, w drodze powrotnej do bazy. Świadoma jednak była tego, że koncentrując się na lewitowaniu obiektów nie będzie w stanie utrzymać jednocześnie bariery. Może któraś z Matek byłaby w stanie tak zapanować umysłem nad otaczającą rzeczywistością, ale Tori awet nie podejmowała się spróbowac tej sztuki.
- Mam pomysł- rzuciła do Carlosa - Spróbuję unieść oba obiekty w powietrze, ty je pchaj w kierunku bazy. Musimy się spieszyć!
Gdy zabrakło bariery, wiatr uderzył w nich zdecydowanie silniej niż gdy wychodzili ze stacji zaledwie kilkanaście minut - a może więcej? - temu. Piach znów zachrzęścił na ich pancerzu, przeciążając osobiste rarcze i atakując z siłą pocisków z karabinu, utrudniając Tori koncentrację. Czuła zmęczenie. Fizyczne - od łażenia po piachu i przeciwstawianie się naporowi burzy, ale i psychiczne - od długiego koncentrowania się na utrzymaniu bariery. Mimo to wiedziała równiez, że jeśli nie uda jej się pomóc w transporcie zwłok i wzmacniacza, któryś z tych dwóch obiektów będą musieli tu zostawić, bo nie bedą w stanie dźwigac ich obu na raz.
Wsłuchała się w siebie, starając się ignorować zarówno otoczenie, jak i własne zmęcenie, docierając do pokładów mocy umożliwiających jej na manipulowanie otaczającą rzeczywistością. Wyprostowała ręce w kierunku leżących obok siebie zwłok i tuby wzmacniacza, koncentrując się na zniwelowaniu siły grawitacji i naporu wiatru, umożliwiając im w miare stabilną lewitację.
- Teraz! Pchaj! - krzyknęła do Browna
*** ARMOR *** VOICE *** FORMAL *** PARTY ***
ObrazekObrazek
Statystyki dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Hawking Eta -> Century] Klendagon

10 kwie 2017, o 14:53

Tajny rzut MG dla Vexa
2
<50


Tajny rzut MG [czy]
<50
0

Tajny rzut MG [ile]
1
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Hawking Eta -> Century] Klendagon

10 kwie 2017, o 15:54

Wyświetl wiadomość pozafabularną Tori i Carlos zamrożeni na okres tur(y) (Tylko Vex i Ja'antian odpisują na razie). Vex Diana nie była osobą, która zapadała się w siebie pod wpływem ataków. Agresywny, można by rzec, ton i charakter rozmowy, jaki narzucił Viyo, tylko wzmógł targaną nią wściekłość. W jej oczach pojawiły się te same iskry, niemal zasłaniające chowającą się pod nimi rozpacz.
- Grzebałeś w moich rzeczach - wydusiła z siebie, głosem trzęsącym się od złości, choć stosunkowo cichym - nie krzyczała ani wrzeszczała, po prostu stwierdziła fakt, który jednocześnie rozsadzał ją od środka. - W nie swoich sprawach.
Skrzywiła się, niemal tak, jakby na wyraz jej twarzy wpływał ból, który powodowały jego słowa. Przywołane wspomnienia nie musiały być łatwe do zniesienia. Nawet kobieta miała pewien limit, który turianin zdawał się wyczerpywać.
- Nie mogę - warknęła, nie odpowiadając chyba na nic konkretnego. Zaklęła pod nosem, wdrapując się ponownie po drabinie, wytrącona z równowagi. - Sama to zrobię.
Uruchomiła skaner, jakby to sprawiało, że może w tej chwili kompletnie Viyo ignorować, zajęta czym innym. Oględnie sprawdziła, co działo się z systemami pod uszkodzonym poszyciem, milcząc jednocześnie, zbierając myśli. Dopiero po chwili wynurzyła się z dziury, schodząc na dół i zgarniając metalowy panel, który z trzaskiem wpięła na miejsce, przy okazji przytrzaskując sobie palce, które wyciągnęła z sykiem. Odwróciwszy się tyłem do uszkodzenia, odwróciła się na drabinie, siadając na jednym szczebelku, przecierając dłonią twarz.
- Oni nie byli niebezpieczni, do cholery. Żadne z nich. Nawet Evelyn. Poza tym, to działo się rzadko. I od dawna. A wtedy, kiedy zniknęli, nie działo się nic. Nie ma związku.
Mówiła głośno, z wściekłością cedząc słowa, jednocześnie prostując i zginając palce jednej dłoni, z spojrzeniem wbitym w podłogę. Emocje dały górę sekundę później, gdy odbiła się od drabiny, zeskakując z małej wysokości na ziemię. Nie sprawiło to problemu utrzymującym konstrukcję magnesom.
- Kazałam Girbachowi powtórzyć testy. Wszystkich. Evelyn też. - warknęła, stając niebezpiecznie blisko Viyo, biorąc pod uwagę stan, w jakim się znajdowała. - Głupie skany, psychiatrzy. Wszystko co było dostępne. Niczego nie wykryli. Niczego.
Ostatnie słowo niemal krzyknęła, odwracając się od Viyo i sięgając dłońmi do włosów, jakby chciała wyrwać je sobie z głowy. Bezsilność nękała ją mocniej niż stres.
- Oni prawie niczego nie pamiętali. Zawsze gdy pytali ich o to, co robili w czasie, gdy coś się na stacji zjebało, to albo spali, albo robili coś innego. Evelyn pamiętała zawsze, ale zawsze też głupia odpowiadała, że o niczym nie wie - westchnęła głośno, z nieukrywaną frustracją. Oddychała ciężko. - Nie byli jebnięci. Lekarze określili to jako symptomy wzmożonego niepokoju i zrzucili winę na wpływ stresu podczas burz, na zewnętrznych stacjach. Girbach kazał mi stulić pysk. Nie rozsiewać plotek ani nie straszyć innych pracowników. Nikt nie chciałby tu pracować, gdyby okazało się, że ludziom na tej planecie z czasem odpierdala.
Ja'antian Czas mijał, a wyznaczone okno, którego mieli się trzymać, powoli im uciekało. Minuta za minutą, Tori i Carlos z każdą chwilą, według ustaleń, mieli odezwać się do turianina, wrócić do strefy, w której możliwy był kontakt. A jednak cisza radiowa trwała. Pięć minut minęło dla obojga pewnie dość szybko, choć Accthanowi każda sekunda dłużyła się niemiłosiernie. Obraz nadciągającej, lecz jednocześnie zastygłej w miejscu przez brak najnowszych aktualizacji burzy zawisł nad połową ekranów, informując o nieuchronnie zbliżającym się zagrożeniu. Żadna z dwóch kropek, które zniknęły wcześniej na krawędzi dostępności radiowej, nie pojawiała się, nie mrugała.
Po pięciu minutach, kolejny, ostateczny termin dziesięciu minut również upłynął. Dwójki odpowiedzialnej za odnalezienie i przytaszczenie do stacji wzmacniacza nie było. Zniknęli, prawdopodobnie wciąż gdzieś blisko stacji badawczej, lecz poza zasięgiem czujników Ja'antiana.
Piętnaście minut. Skaner nieprzerwanie pokazywał pustkę, sporadycznie naznaczaną błyskami większych mas piasku podnoszonych przez wiatr, uderzających o jakieś czujniki lub skryte pod poszyciem systemy. Szczelność stacji znów osiągnęła stuprocentowy wskaźnik, a alarmowe ikonki wokół miejsca, za którego naprawę odpowiedzialna była Diana z Vexem, zniknęły. Tak samo zresztą jak druga dwójka - choć będący na terenie stacji, i Viyo, i Vesser, mieli wyłączone komunikatory z sobie tylko znanego powodu.
Zegar odmierzał czas. Czas, którego Tori i Carlos musieli być świadomi - być może przytarganie wzmacniacza nie było tak szybkie i proste, jak się tego spodziewali. Może potrzebowali kolejnych dziesięciu minut, by powrócić bezpiecznie do stacji. A może rozum w tej chwili nie powinien decydować o czynach, ani być głosem, którego należało się słuchać. Może tym powinna być intuicja.
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1952
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: [Hawking Eta -> Century] Klendagon

10 kwie 2017, o 20:39

Nie odwrócił wzroku ani nawet nie mrugnął, gdy kobieta oskarżyła go o grzebanie w jej rzeczach. Chociaż to Tori ukradła dysk i przyszła z nim do niego, jej słowa były prawdziwe. Naruszył jej prywatność, świadomie. I nie zamierzał tego ukrywać ani przed sobą, ani przed nią.
- Tak - potwierdził zdawkowo. - Musiałem mieć pewność. Czy źle mi z tym? Tak. Ale bez wahania zrobiłbym to jeszcze raz, jeżeli dzięki temu mielibyśmy odkryć co się stało z Evelyn i resztą.
Obserwował jak przez kobietę przepływa fala najróżniejszych emocji: rozpacz, wściekłość, bezsilność. Jej ucieczka z powrotem na drabinę, do lodowatego szybu serwisowego, sprawiła że przez krótką chwilę chciał ją powstrzymać. Ataki na nią nie sprawiały mu przyjemności, w żadnym wypadku, ale widział stopniowo przełamywane bariery, które tak skrzętnie stawiała między nimi. A czas na bycie delikatnym skończył się dawno temu.
Jeszcze przed przylotem na tę opuszczoną planetę.
Nie wykonał jednak żadnego gestu w jej stronę. W ciszy obserwował jak skanuje wnętrze luku, a potem zatrzaskuje panel i klnie po przycięciu sobie palców. Czekał bez słowa.
I się doczekał, gdy w końcu wybuchła.
Nie powiedział ani słowa, pozwalając jej mówić. Nie cofnął się, gdy zeskoczyła z drabiny, praktycznie cedząc słowa mu prosto w twarz. Ale słuchał. Może nie wszystkie tamy runęły, ale część na pewno, a przecież o to mu chodziło. Nawet jeśli miał zaryzykować atak furii Diany.
- Dziękuję - powiedział cicho, gdy zamilkła. Wpatrywał się w jej plecy, w palce wczepione we włosy, w dłonie które odruchowo zaciskały się w pięści chociaż nie miały na czym się wyżyć. Przez uderzenie serca chciał wyciągnąć ku niej rękę, by położyć ją na jej ramieniu i jakoś pocieszyć, ale wątpił, żeby tego chciała. Nie od niego. - Za szczerość.
Jego myśli na chwilę odbiegły od jej słów, nie w stronę tego skąd się brały, ale tego co implikowały. Po pierwsze: z planetą faktycznie było coś nie tak. Coś, co wpływało na ludzi, szczególnie tych przebywających w zewnętrznych stacjach. Skoro jednak proces nie był ujednolicony do całej strefy, a najwyraźniej działał tym silniej, im dalej od ośrodka się znajdowało (czy Phanni nie użyła sformułowania o "wypuszczaniu się coraz dalej od stacji"?), to może jednak nie sam Klendagon był temu winny? Może rzeczywiście nienaturalny kanion był tego źródłem albo to co się w nim znajdowało?
Po drugie: jeżeli Diana również miewała zaniki pamięci, chwila w której zniknęli badacze mogła wyglądać zupełnie inaczej. Jeżeli kobieta również miała lukę, równie dobrze mogła odjechać w chwili, gdy jej towarzysze wyszli na zewnątrz pojazdu, a potem "ocknąć się" godzinę później i sądzić, że dalej jest w tym samym miejscu, a reszta załogi z jakiegoś powodu zniknęła.
I wreszcie po trzecie: Girbach. Girbach, Girbach, Girbach. Jakoś nie dziwiło go, że korporacja próbuje zatuszować - czy raczej świadomie zbagatelizować - problemy, które mogłoby dopuścić do utraty pieniędzy lub renomy. Z jednej strony wynajęli wojsko i śledczych, ale z drugiej strony co mogli zrobić innego? Zaginieni przyciągają pytania. Pytanie tylko czy bardziej niż chorzy.
Skrzyżował ramiona na piersi, robiąc kilka kroków po korytarzu, myśląc intensywnie.
- Wierzę ci - powiedział po chwili, chociaż kobieta o to nie pytała. - Z tego co mówisz, im ludzie bardziej oddalają się od głównego ośrodka, tym silniej wpływają na nich niektóre burze i sam Klendagon. Po przylocie rozmawiałem z jedną z waszych inżynierów, Inesią Phanni - praktycznie potwierdzała to samo co mówisz. Lekarze Girbacha albo niczego nie wykryli, albo nie zamierzali niczego wykryć.
Po kilku kolejnych krokach zatrzymał się i zawiesił wzrok z powrotem na Vesser. Zegar na jego omni-kluczu mówił, że stracili tu już długie, długie minuty. Pozostali najpewniej skończyli już targać wzmacniacz, a Ja'antian wściekać na nich za wyłączenie komunikatora. Porucznik potrzebował jednak jeszcze ostatniej chwili.
- Diano - odezwał się po kilku sekundach milczenia. - Wiem, że naruszanie twojej prywatności było niewłaściwe. Ale chcę, żebyś zrozumiała, że nie jestem twoim wrogiem i że zależy mi na odnalezieniu zaginionych oraz poznaniu prawdy o tym co się wydarzyło. Nie jestem tylko śledczym wynajętym przez Kobo, nie będę niczego zamiatał pod dywan, żeby nie straszyć innych pracowników. Zaginieni zawsze będą mieli dla mnie priorytet. I twoja Evelyn.
Przerwał na chwilę, śledząc spojrzeniem twarz kobiety.
- Nie jesteś już osamotniona w poszukiwaniu. Pamiętaj o tym.
Być może była to marna pociecha, ale zawsze jakaś.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Ja’antian Actthan
Awatar użytkownika
Posty: 125
Rejestracja: 19 sie 2015, o 17:46
Miano: Ja'antian Actthan
Wiek: 36
Klasa: Strażnik
Rasa: Turianie
Zawód: Pilot myśliwca Siódmej Floty Turian, Porucznik Sz.
Postać główna: Zed'terco Galick
Lokalizacja: [Argos Rho > Feniks] Stacja Szczyt
Kredyty: 21.565

Re: [Hawking Eta -> Century] Klendagon

10 kwie 2017, o 22:11

Sekundy mijały jak godziny, godziny jak dni, czas płynął nieubłaganie, a piaskołazów nadal nie było. Jedyne co logiczne nasunęło się mu na myśl, to to, że stało się im coś nieprzyjemnego - ugrzęźli w jakiejś zaspie, wiatr nimi rzucił, jakiś większy fragment wędrujący z burzą ich zaatakował. Albo po prostu tak długo zajmowało im odgrzebanie wzmacniacza. Zawsze jednak istniała szansa, że właśnie odlatywali na rakiecie typu ziemia-powietrze, w stronę zachodzącego słońca, popijając jakiś dobry alkohol i mordując hordy wrogów. Na pewno było to w jakimś procencie możliwe, tylko skąd załatwić taką rakietę? Turianin z chęcią dałby upust w tym momencie swoim emocją, najlepiej w krzyku, strzelaniu, lub jakimś trunku.
Pięć, dziesięć, piętnaście minut minęło, a nikt się kurwa nie zjawił! Było to bardzo frustrujące dla Actthana. Nie chodziło o rozkazywanie, czy władzę, ale brak kolejnych osób. Pewnie ich też trzeba będzie szukać, chyba, że jednak skądś mieli rakietę... Najlepsze co mógł zrobić to poinformować Dianę o całym zajściu.
- Diano, mamy dość spory problem. Piaskoła... znaczy Carlos i Tori wyszli poza obszar zasięgu radia jakieś piętnaście minut temu. Mieli się uwinąć w dziesięć. - Czekał cierpliwie na odpowiedź kobiety, ale się nie doczekał. - D-Diano...? Kurwa! Kolejni! - spojrzał na mapę, gdzie powinny znajdować się obydwie grupy, oczywiście żadnej nie było. - Nosz niech mnie jasny chuj strzeli! - złapał się rękami za głowę. - Ja-pier-do-lę!
A co jeżeli do bazy wdarł się jakiś potwór, który wcześniej zabił tych na zewnątrz? Nie, średnio pasuje, hermetyczność nie została naruszona, czyli nic się nie wdarło do środka. Chyba, że skorzystało z "przejścia" które Diana z Vexem załatali? Musiałoby być wtedy małym kurwiem, który w kontakcie z czymś rośnie i zabija. Brzmiało to jak fabuła jakiegoś taniego slashera batariańskiego wydawnictwa trzeciej kategorii. Po chwili zastanowienia Ja'antian doszedł do wniosku, że to tylko chora fantazja i nic nie czyha na niego za drzwiami. Tak na prawdę został przez wszystkich wyruchany i całkowicie odcięty. Zdecydowanie nie było to miłe. Mógł teraz tylko czekać, aż ktoś się pojawi, żeby przelać na niego całą nienawiść jak się w nim zgromadziła.
Po chwili zastanowienia wpadł na kolejny iście genialny pomysł, przynajmniej jak na niego, czyli w ogólnym rozrachunku tak słabo wypadał. Taka baza jak ta pewnie miała system nagłośnienia, a przynajmniej tak mu się zdawało. Przez to, że i tak z nikim się nie skontaktuje, żeby powiedzieć o tym co się dzieje, zabrał się za próbę połączenia swojego komunikatora z tymże właśnie systemem. Liczył na to, że w ogóle coś takiego tu istnieje, a jeżeli istnieje, to uda mu się wykorzystać go do opierdolenia i przywołania do porządku dwójki znajdującej się w bazie. W razie czego wszelkie alerty wyświetlały się w kolejnym oknie omni-klucza, więc nie było problemu z ogarnięciem obu tych rzeczy na raz.
ObrazekObrazekARMOR ~ THEME ~ VOICE ~ NPC Pochłaniacze ciepła: 5 | W magazynku M-3: 15/15
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Hawking Eta -> Century] Klendagon

11 kwie 2017, o 09:09

Ja'antian, powodzenie w kwestii naprawy systemu na Klendagonie:
<50 + 30 [wyszkolenie techniczne]
0
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Hawking Eta -> Century] Klendagon

11 kwie 2017, o 16:16

Wyświetl wiadomość pozafabularną [2] Tori i Carlos zamrożeni na okres tur(y) (Tylko Vex i Ja'antian odpisują na razie). Vex Diana nie wydawała się być pod wielkim wrażeniem jego przeprosin. Wciąż zbyt roztrzęsiona by od razu wybaczyć mu wtrącanie się w nie swoje sprawy, z trudem powstrzymywała samą siebie przed miotaniem po całym korytarzu. Na szybko sprawdzone przez nią systemy teraz skryte były pod metalowym panelem, kiedy ona pocierała przytrzaśnięte palce, tak mocno, jakby miała zaraz wyrządzić sobie jeszcze większą krzywdę niż sprawić ulgę. Wreszcie wypuściła powietrze z ust z głośnym świstem, podnosząc wzrok na turianina.
- Co sugerujesz? - spytała, krzywiąc się, nim dotarło do niej, co oznaczały jego słowa. Pokręciła głową, zmuszając się do śmiechu - krótkiego i pustego, pozbawionego radości, którą powinien wyrażać. - Darren taki nie jest. Znaczy, jest korporacyjnym szczurem, jak większość, ale wszystko ma granice. Nie sfałszowałby wyników. A nawet jeśli, to czemu miałby utrzymywać na posadach chorych na umyśle ludzi, którym w karty wpisał, że są kompletnie zdrowi?
Zamarła, jakby nagle dotarło do niej, że przecież ci chorzy na umyśle ludzie teraz nie pracowali. Nie było ich na stacji. Nie znaleziono ich trucheł ani niczego innego. To tworzyło pewną tezę, która jednak podpadała pod jakiś spisek i konspirację.
- Nie byłoby tu władz, śledczych i federalnych. Nie byłoby was, gdyby to on stał za tym wszystkim - pokręciła głową, ponownie, przekonując nie tyle Viyo, co wyraźnie samą siebie. - To nie ma sensu. On nie wie, gdzie się podziali. Co się z nimi stało.
Prychnęła, w nieco zbyt agresywnej odpowiedzi na jego zapewnienia, o czym zdała sobie sprawę chwilę później i wyraz jej twarzy złagodniał. Musiała dostrzegać argumenty świadczące za racją Viyo. A przynajmniej część z nich, dzięki której niektóre z targających nią emocji udawało jej się sukcesywnie zduszać.
- Teraz razem będziemy tkwić w tym gównie, aż znowu ktoś nie zniknie - burknęła, głosem pozbawionym poprzedniej wściekłości. Cofnęła się pod metalową ścianę korytarza, uderzając o nią plecami i pochylając się nieco, przecierając wierzchem dłoni oczy. Wydawało się, że chce powiedzieć coś więcej, ale sytuacja była zbyt kłopotliwa, by ot tak, z łatwością się do niej dostosowała i stała się wylewna. - Sprawdź jeszcze raz te systemy, na wszelki wypadek.
Ja'antian Minuty mijały, lecz żadne z działać turianina nie osiągały pożądanych efektów. W komunikatorze nadal było głucho - zarówno Tori, jak i Carlos, milczeli. Tak odbierał to Accthan - równie dobrze, w najgorszym scenariuszu, mogli na siebie wrzeszczeć, lecz ich sygnał nie przedzierał się przez burzę i wszelkie zakłócenia, które powodowała.
Również Viyo się nie odzywał, tak jak i Diana, z którą musiał pracować. Obrawszy jakiś cel, turianin, zamiast bezsilnie krzyczeć w eter, postanowił przeszukać systemy. Po pięciu minutach grzebania w dawno niedotykanych funkcjach stacji, odnalazł zapomniany komunikator wewnętrzny i system nagłaśniania. Omni-klucz porucznika poszedł w ruch, a palce wystukiwały znane kombinacje w celu wybudzenia potrzebnych funkcji. Choć software działał bez problemu, nawet z wyszkoleniem technicznym, Accthan miał problemy z przywróceniem do świetności dość starych, ludzkich rozwiązań. Po kilku minutach wirtualnego szamotania się, dotarło do niego, że większość głośników zwyczajnie nie działała i załatwienie tego problemu będzie wymagało od niego znacznie większej ilości czasu niż ta, którą teraz dysponował.
Z drugiej strony, na mapce stacji widział, który z systemów wcześniej jarzył się na czerwono, sugerując uszkodzenie - wiedział dzięki temu gdzie musiała udać się Diana z Vexem. Mógł zwyczajnie wyjść na chwilę i to sprawdzić, lub wyjrzeć na korytarz. Stacja była mała, ich rozmowa, lub same odgłosy napraw, musiały nieść się echem za hermetycznymi drzwiami centrum komunikacyjnego.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1952
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: [Hawking Eta -> Century] Klendagon

11 kwie 2017, o 19:05

- Więc może to nie on, może to ktoś z jego otoczenia. Na naradzie, na której byliśmy, było wielu innych innych przedstawicieli Kobo, którym zależałoby na dyskrecji - zasugerował spokojnie, śledząc spojrzeniem krążącą Dianę. Nie mieli ku temu żadnych dowodów, opierając się na czystych spekulacjach, ale i na szukanie winnych przyjdzie pora. - Znasz Girbacha dużo lepiej ode mnie. Nie powiem ci czy byłby do tego zdolny, czy nie. Ale nie uważasz za dziwne, że kazałaś mu powtórzyć wszystkie testy na swoich przyjaciołach, a jakiś czas później wszyscy zniknęli?
Gdy kobieta w końcu zatrzymała się i wyglądało na to, że nieco ochłonęła, ruszył się z miejsca. Na jej propozycję skinął po prostu głową, sięgając do drabiny i opierając dłonie na szczeblach. Nie liczył na wylewność, a przynajmniej nie od razu. Zalał ją mnóstwem informacji i rozgrzebał stare rany, a to zawsze wymagało czasu.
- Miejmy nadzieję, że znajdziemy odpowiedzi nim to się stanie - rzucił na jej słowa, przełączając komunikator z powrotem w pozycję ON, a potem rozpoczynając wspinaczkę. Na szczycie ponownie zdemontował panel, na którym wcześniej wyżywała się kobieta, po czym zaczerpnął głębiej powietrze - na wszelki wypadek - i zanurzył się do połowy w szybie serwisowym, żeby sprawdzić jakie naprawy poczyniła Vesser.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Ja’antian Actthan
Awatar użytkownika
Posty: 125
Rejestracja: 19 sie 2015, o 17:46
Miano: Ja'antian Actthan
Wiek: 36
Klasa: Strażnik
Rasa: Turianie
Zawód: Pilot myśliwca Siódmej Floty Turian, Porucznik Sz.
Postać główna: Zed'terco Galick
Lokalizacja: [Argos Rho > Feniks] Stacja Szczyt
Kredyty: 21.565

Re: [Hawking Eta -> Century] Klendagon

12 kwie 2017, o 21:12

Linijki kodów nic nie dawały, turianin z uporem próbował coraz to innych kombinacji jakie znał. System nie chciał zadziałać. Za każdym razem kończyło się fiaskiem. Na narzędziu Ja'antiana wyskakiwał komunikat o uszkodzeniu systemu, który z początku został całkowicie zignorowany, w nadziei, że uda się to ominąć. Niestety, nawet wypowiadanie magicznych zaklęć, w postaci przekleństw, pod nosem nic nie pomagało. Radiowęzeł nie działał i w tym momencie naprawienie go zajęłoby zbyt dużo czasu.
Actthan oparł się obiema rękoma o blat konsoli, pochylił się i wziął głęboki oddech. Z wściekłością wyżył się na niczemu niewinnej maszynie, uderzając w nią pięścią. Wymruczał kilka krótkich wiązanek, po czym skierował się do drzwi. Skoro i tak wiedza o burzy teraz nie była potrzebna, bo nie dało jej się nikomu przekazać, najlepiej będzie kogoś poszukać. Zanim jednak mechanizm grodzi zdążył zareagować na komendę, na omni-kluczu turianina pojawił się komunikat o nawiązaniu łączności z czyimś komunikatorem. W pierwszej chwili pomyślał o Tori, lub Carlosie, miał nadzieję, że już wrócili, żeby się upewnić, czy tak było, obrócił się z powrotem w stronę pulpitu, gdzie w jednym oknie wisiała mapa stacji z naniesionymi koordynatami urządzeń w zasięgu łączności. Niestety to nie byli oni, piaskołazy pozostawały na wydmach poza zasięgiem. Z drugiej strony powrót Vexa i Diany też był ważny. Żeby nie marnować czasu Antian wywołał połączenie z komunikatorem współbratymca i ludzkiej kobiety.
- Kurwa! Co wy tam odpierdalacie?! - wziął głęboki oddech, dla uspokojenia. - Dobra, później dostaniecie opierdol. Teraz trochę ważniejsze. Carlos i Tori wyszli poza zasięg jakieś dwadzieścia, lub dwadzieścia pięć minut temu. Jeszcze nie wrócili. Jeszcze nie wiem co się z nimi stało. I nie, nie miałem jak ich zatrzymać, uparta dwójka skurwysynów. A jak u was?
Mając wreszcie z kimś kontakt, pilot mógł wrócić do swojego zadania. Teraz było to ważne, przynajmniej można było zareagować dość szybko na zagrożenie, lub jego skutki. Zajął znowu miejsce przy konsoli i przyglądał się zegarom, i wskaźnikom.
ObrazekObrazekARMOR ~ THEME ~ VOICE ~ NPC Pochłaniacze ciepła: 5 | W magazynku M-3: 15/15
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Hawking Eta -> Century] Klendagon

16 kwie 2017, o 21:28

[3] Tori i Carlos zamrożeni na okres tur(y) (Tylko Vex i Ja'antian odpisują na razie). Vesser milczała, zamyślona, słuchając jednocześnie tego, co mówił jej turianin. Może nie patrzyła na to w ten sposób, a może wręcz przeciwnie - potwierdzał jej skrycie odrzucone myśli, znów wypływające na światło dzienne. Wściekłość powoli z niej ulatywała, zastępowana skupieniem, z jakim kobieta rozważała wszystkie możliwości. Rozmyślała na temat pozostałych członków rady, z których jeden, inny, mógł stać za tym wszystkim. Kobo było sporą firmą - nawet na posiedzeniu, w pomieszczeniu wraz z nimi znajdowało się dość dużo osób, w większości pogrążonych w cieniu. Poza Girbachem, z osób rządzących nie znali nikogo, więc ciężko było na ich miejscu wytykać palcami.
Idąc za jego śladem, uruchomiła omni-klucz, nie komentując jego słów, tylko włączając komunikator. W tym czasie Viyo z powrotem znalazł się na drabinie, a chwilę później uruchomił skan, sprawdzając wszystkie systemy, przewody w uszkodzonym miejscu. Jak miało się okazać, Vesser niczego nie pominęła - wszystko pozostało mniej więcej w dobrym, a na pewno wystarczającym stanie i nic nie wskazywało na to, by nagle miał im wysiąść system podtrzymywania życia - lub inny, równie witalny.
Napięcie odczuwał jak na razie tylko Accthan - pozostali niczego nie wiedzieli. Mijała minuta za minutą, a ani Tori, ani Carlosa, nie było widać na radarach, nie było słychać przez radio. Wydawało się, że wręcz gdzieś przepadli, choć z drugiej strony mózg z trudem przyjmował to do wiadomości. Łatwiej było myśleć, że przecież zaraz i ich omni-klucze złapią połączenie, a oni będą musieli się długo tłumaczyć dlaczego zajęło im to tak wiele czasu.
Może była to łatwiejsza do przyswojenia perspektywa, ale nie taka, którą obrała Diana. Kobieta natychmiast spochmurniała, unosząc rękę z urządzeniem do twarzy.
- To nie ma prawa im tyle zajmować - warknęła, przenosząc spojrzenie na Viyo, który w połowie teraz skryty był wewnątrz poszycia stacji. - Kończ szybko i chodź - dodała, na moment zapominając o rozmowie, którą przed chwilą odbyli.
Ruszyła od razu do centrum komunikacyjnego, gdzie trafiła pół minuty później, wchodząc do środka i stając obok Ja'antiana.
- Dlaczego w ogóle wyszli gdzieś poza? Wzmacniacz wylądował za daleko? - spytała turianina, zerkając na pulpit, na którym wyświetlany był czas - nie było aktualizacji pogodowych, odliczanie nie mogło być dokładne, jeśli warunki się zmieniły. Ale i tak były wszystkim, co mieli. A pozostało im trzydzieści pięć minut.
Vesser zaklęła głośno, przenosząc spojrzenie z powrotem na turianina.
- Wyjdę na zewnątrz, zobaczę czy są gdzieś niedaleko. Ale jeśli nie, będziemy musieli wzmocnić sygnał. Nie wiem, czy w ogóle tak się da, ale spróbowalibyście to zrobić z Viyo? - zamyśliła się na chwilę, choć jej wzrok wciąż utkwiony był w Accthanie. - NIe znam się na tym, ale mamy w końcu jakieś przekaźniki z tych sond.
Istotnie, części, które zalegały im w pomieszczeniu obok, być może dałyby radę stworzyć domowej roboty wzmacniacz sygnału - nie tak mocny i stabilny jak ten, który utracili, a po który Carlos i Tori się wybrali, ale może wystarczyłby do wyśledzenia pozycji obojga.
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Ja’antian Actthan
Awatar użytkownika
Posty: 125
Rejestracja: 19 sie 2015, o 17:46
Miano: Ja'antian Actthan
Wiek: 36
Klasa: Strażnik
Rasa: Turianie
Zawód: Pilot myśliwca Siódmej Floty Turian, Porucznik Sz.
Postać główna: Zed'terco Galick
Lokalizacja: [Argos Rho > Feniks] Stacja Szczyt
Kredyty: 21.565

Re: [Hawking Eta -> Century] Klendagon

16 kwie 2017, o 22:34

Pierwsza odezwała się ludzka kobieta. Uspokoiło go to trochę, potwierdziło przynajmniej, że żaden obcy nie wkradł się do bazy i nie zaczął wszystkich zabijać. Byłoby to niemiłą wizją, co już uświadomił sobie wcześniej. Niestety to nie zmienia sytuacji o sto osiemdziesiąt stopni, przecież drużyna, która wyszła na zewnątrz, pieszczotliwie nazywana przez turianina piaskołazami, wciąż nie dawała oznak życia. Wkurwiło to bardziej, niż martwiło. Antian nie mógł sobie pozwolić na utratę części oddziału, choćby to miałby być ktoś mało znaczący. Tori, tak jak Carlos byli ważni, dlatego tym bardziej nie można ich było stracić.
Na pierwszą wypowiedź od dawna Actthan zareagował tylko opryskliwym pytanie retorycznym. - No co Ty nie powiesz?
Kiedy kobieta weszła do centrum komunikacyjnego, wzdrygnął się nerwowo. Nie odwrócił wzroku, od razu uświadamiając sobie, kto właśnie wszedł.
- Tak, jakieś trzydzieści metrów za daleko, a przynajmniej tak to opisała Te'eria. - Odpowiedział już dość odprężonym głosem. Oczywiście była to tylko maska, mająca na celu odciąć go od wszelkich problemów. Nie miało to za zadanie przekonanie Diany, lub Vexa tylko właśnie niego samego. Chciał w ten sposób sprawić sobie wrażenie, że nadal racjonalnie myśli i jest nieomylny. Stwarzało to iluzję opanowania i profesjonalizmu. Raczej wątpliwe, że ktoś się na taką tanią sztuczkę nabierze.
- Mówiłem im... - skrzywił się na swoje słowa z wyraźną irytacją - ... teraz nie ważne. Nie ma sensu tyle gadać.
Spojrzał na Vesser, która wysunęła propozycję o wyjściu na zewnątrz. Ja'antianowi nie spodobało się to. Diana mogła skończyć tak jak piaskołazy, czyli... nie wiadomo jak. Nie widząc lepszego rozwiązania, bardzo niechętnie skinął głową na potwierdzenie.
Dalszy plan wydawał się obiecujący. Elementy sond powinno dać się sklecić we wzmacniacz. Antian przemyślał sprawę na szybko, przypomniał sobie co rozkładał, jaka tam była elektronika i czy dałoby się to jakoś połączyć w potrzebne urządzenie.
- W zasadzie, dałoby się... - wycedził ostrożnie. Był jeden zasadniczy problem - czy te części do czegoś się nadadzą? - Choć to raczej zajęcie dla jednej osoby. Co o tym sądzisz poruczniku? - pilot odwrócił wzrok na pobratymca, który wszedł razem z Vesser, ale nie zwrócił wyraźnie na siebie uwagi.
ObrazekObrazekARMOR ~ THEME ~ VOICE ~ NPC Pochłaniacze ciepła: 5 | W magazynku M-3: 15/15
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1952
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: [Hawking Eta -> Century] Klendagon

16 kwie 2017, o 22:38

Warknięcie Actthana, które rozległo się w ich uszach na chwilę po tym jak włączyli komunikatory, sprawiło że Vex skrzywił się mimowolnie. Otoczony przez przewody i witalne systemy stacji, pogrążony w ciemności rozświetlanej przez diody diagnostyczne oraz prostokąt białego światła od strony korytarza poniżej, niemal zapomniał jak to musiało wyglądać od strony drugiego porucznika.
- Zaraz wracamy. Wszystko gra - odpowiedział, gdy turianin zakończył swój wybuch. Jego słowa (te o Carlosie i Tori) zaniepokoiły go jednak dużo bardziej, do tego stopnia, że posłałby Dianie porozumiewawcze spojrzenie, gdyby nie fakt, że tkwił do połowy w szybie technicznym. Skan jego omni-klucza, oświetlający grafitowym blaskiem kolejne elementy systemu, pokazywał same pozytywne odczyty, więc Viyo nie kusił zbyt długo losu. Vesser zrobiła swoje, a stacja miała - przynajmniej w teorii - przetrzymać kolejną burzę. - Idziemy.
Ostatnie słowa wygłosił zarówno do ludzkiej kobiety jak i do turianina, wychylając się z luku. Zszedł kilka szczebli, żeby z powrotem zamocować panel, po czym nacisnął E i zjechał po drabinie, lądując obok Diany.
- Może Tori wzięła sobie mój żart do serca - mruknął, gdy już znaleźli się w tymczasowej domenie Ja'antiana. Zbliżył się do dwójki, stając obok nich przy terminalu i rzucając okiem na rozświetlone wskaźniki oraz wyświetlacze. Pomimo lekkiego tonu, nie było mu do śmiechu; przy tajemniczych zniknięciach, z którymi mierzyli się od samego początku, łatwo było od razu wyciągnąć pochopne wnioski o tym co się stało.
- Dobry pomysł. Jeżeli wepniemy się pod systemy starego wzmacniacza... Może się udać - odpowiedział od razu po słowach Diany, odrywając wzrok od pustego miejsca na wyświetlaczu, gdzie powinny znajdować się oba sygnały przedstawiające łączność z asari oraz człowiekiem. Przytaknął Ja'antianowi i ruszył szybkim krokiem w stronę wyjścia oraz pomieszczenia, gdzie przetargali z nim wszystkie wnętrzności wyciągnięte z obydwu uzyskanych urządzeń. Dobrze, że już wcześniej wyciągnęli z turianinem to co się dało; teraz posępne szkielety dwóch sond stanowiły wyłącznie targ dla ich potrzeb, z których porucznik zamierzał skorzystać. Jednak zanim to się jednak stało, jego wzrok padł na jedną część, którą wcześniej wydobył własnie dla takich sytuacji.
- Diano, zaczekaj chwilę - nadał przez komunikator, chwytając nadajnik i wracając z powrotem na korytarz. Szybko odnalazł szatnię gdzie Vesser musiała się przebrać w kombinezon.
- Upewnij się, że będzie cały czas włączony i bezpieczny - powiedział krótko, wciskając urządzenie w jej dłoń. Gdy ich spojrzenia zetknęły się na krótką chwilę, kiwnął tylko głową i wycofał się z powrotem na korytarz. Tam wrócił z powrotem do kajut, a kilka minut później - bogatszy w obydwa przekaźniki, źródło zasilania tej stabilniejszej sondy, układy elektroniczne odpowiadające za transfer sygnału i negację szumów, a także wszystko inne co pod wpływem chwili uznał, że może się przydać - pojawił się z powrotem pod drabiną na końcu korytarza, rozstawiając improwizowany sprzęt na podłodze pod nią.
- Dobra, zobaczmy co da się zrobić. Poruczniku, jestem z powrotem pod panelem z systemem komunikacji. Daj mi znać jak zaczną się zmieniać odczyty, trzeba będzie to pewnie solidnie przeregulować - przekazał przez komunikator, wspinając się z powrotem do szybu technicznego.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Hawking Eta -> Century] Klendagon

17 kwie 2017, o 00:45

[4/4] Tori i Carlos zamrożeni na okres tur(y) (Tylko Vex i Ja'antian odpisują, ostatni raz). Pół godziny to nie było wiele czasu. Ani na akcję, ani nawet na zastanawianie się. Widać to było po reakcji Diany, która niemal natychmiast podjęła decyzję o działaniu. Spięła się w sobie, sprawdziła licznik po raz kolejny, a jej wzrok na sekundę zatrzymał się na chmurze danych naniesionej na mapie, odzwierciedlającą faktycznie nadciągający w ich stronę front burzowy. Tu, wewnątrz, za wszystkimi, opuszczonymi zasłonami, ciężko było odczuć powagę tego, jak było w tej chwili na zewnątrz.
O tym przekonywali się tylko Tori i Carlos, a wkrótce również Vesser.
Skinęła głową, odbierając od Vexa nadajnik, siedząc już na ławce w szatni. Pancerz wciągnęła na siebie sprawnie, niemal wojskowo. Gdy wewnątrz odnalazł ją turianin, poprawiała rękawice, a jej hełm czekał obok, razem z pistoletem, który najwyraźniej planowała zabrać ze sobą.
- Zadziała? - spytała tylko, widząc nadajnik wyciągnięty z sondy, który jednak pozwoliła zamontować sobie przy pasku, obok generatora tarcz. Sama sięgnęła po hełm i nałożyła go sobie na głowę, zamykając każdy z zatrzasków i pośpiesznie wszystkie sprawdzając. Pistolet przypięła sobie do paska, po czym uniosła spojrzenie na Viyo, zerkając na niego zza szybki wizjera. Uruchomiła omni-klucz, następne słowa przekazując zarówno jemu tutaj, jak i Ja'antianowi przez komunikator. - Powodzenia.
Stworzenie własnego wzmacniacza nie było zadaniem prostym, ale przy odpowiednim podziale pomiędzy dwójką techników, dość szybko dotarli do tego, czego potrzebują i co muszą zrobić. Minuty mijały, gdy oni z kupy złomu tworzyli faktycznie przydatną część. W międzyczasie przez komunikator co jakiś czas meldowała się Diana.
- Burza jest już blisko. Zastanawiam się, czy ten licznik działa wiarygodnie - westchnęła w pewnym momencie. Od chwili wyjścia ze stacji, jakość jej głosu, który odbierali, znacznie się pogorszyła. - Nigdzie po naszej dwójce. Nie widzę ich. Wiatr zatarł też wszystkie ślady.
Mało optymistyczne wiadomości mogły deprymować, ale jednocześnie motywowały do działania.
- Czekajcie, chyba widzę wzmacniacz, mogę zniknąć na chwi-... - część jej zdania się urwała, brzmiąc jak dziwna mieszanina trzasków i zgrzytów, gdy kobieta niecierpliwie oddaliła się od stacji zanim dokończyła komunikat. Widzieli jednak poruszającą się na radarze kropkę - sonda z długim numerem seryjnym właśnie leciała w kierunku wyjścia z ich małej dziury pomiędzy skałami. Nadajnik działał, przynajmniej na razie.
Potrzebowali kolejnych trzech minut na skoordynowanie wszystkiego, nim Ja'antian nie dostrzegł pierwszych zmian na mapce - seria zakłóceń przeszła przez jej powierzchnię, na moment nawet wyłączając cały interfejs, nim ten nie powrócił na ich ekrany.
Niełatwo było znaleźć dwie, samotne kropki poruszające się z prędkością marszu na północ. Nie było ich w promieniu dziesięciu, ani piętnastu metrów od stacji.
Dwie kropki, głuche na wszelkie, wysyłane komunikaty, wędrowały w stronę przeciwną od nadchodzącej burzy, znajdując się obecnie ponad kilometr od stacji badawczej.
- Mam wzmacniacz. Zagrzebany w piachu, nie wiem na ile będzie działać bez porządnego czyszczenia - krzyk Diany przedarł się przez ciszę radiową wraz z hukiem wiatru, którego nie udało się zniwelować komunikatorowi, z którego korzystała. - Macie coś? Burza robi się paskudna. Chyba wezmę Bestię, spróbuję ich poszukać.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Ja’antian Actthan
Awatar użytkownika
Posty: 125
Rejestracja: 19 sie 2015, o 17:46
Miano: Ja'antian Actthan
Wiek: 36
Klasa: Strażnik
Rasa: Turianie
Zawód: Pilot myśliwca Siódmej Floty Turian, Porucznik Sz.
Postać główna: Zed'terco Galick
Lokalizacja: [Argos Rho > Feniks] Stacja Szczyt
Kredyty: 21.565

Re: [Hawking Eta -> Century] Klendagon

17 kwie 2017, o 08:15

Przydatnego złomu było mniej niż się spodziewał. Dobrał wraz z Viyo to co było potrzebne i wspólnymi siłami skręcili całość. Urządzonko nie wyglądało na taki, które wytrzyma długo, ale w tych warunkach powinno pozwolić na wzmocnienie sygnału przynajmniej do początku burzy. Po zakończeniu sesji twórczej turianie rozeszli się, Ja'antian poszedł z powrotem do "kokpitu", a Vex zajął się montowaniem prowizorycznego wzmacniacza na miejscu.
Pilot nie odpowiadał na meldunki Diany, nie było potrzeby. Niestety wynikało z nich, że jest źle, nawet bardzo źle. Burza była blisko, nie wiadomo co z odliczaniem czasu, no i nie było jeszcze piaskołazów. Ta dwójka, asari i człowiek, mogła już nie żyć, lub właśnie dogorywała wyciągając rękę w stronę bazy z nadzieją na powrót. Trzeba było niestety wziąć pod uwagę taką możliwość. Można było tylko mieć nadzieję, że Tori i Carlos wrócą z tego cali i zdrowi, a nawet jeśli wrócą, to nie wiadome czy przeżyją. Będą musieli bardzo długo się tłumaczyć i z uwagą wysłuchiwać kazania turianina. Przypuszczalnie zjebkę zbiorą nie tylko od niego, choć on miał teraz największe prawo do mieszania wszystkich z błotem, choć tutaj raczej z piachem.
Dwóch techników dobrze wiedziało na co mają zwracać uwagę. Komendy typu "trochę bardziej w lewo" nie wchodziły w grę, oscylowały raczej w "przełącz pod inny kabel", "odwróć polaryzację" i oczywiście "skalibruj jeszcze raz". Niedużym wysiłkiem, przynajmniej ze strony Actthana, udało się scalić urządzenie z systemami bazy.
- Jest! - wykrzyknął z entuzjazmem do komunikatora, chwilę później seria zakłóceń przeszyła wszystkie monitory i wyłączyła cały system. Ja'antianowi opadły ręce, stał jak wryty przed martwą konsolą. Cały trud jaki włożyli w uruchomienie tego, poszedł na marne. Mogła to być jedyna szansa na uratowanie piaskołazów, ale właśnie wszystko się posypało. Turianin skomentował całość krótkim, cichym i pozbawionym nadziei - Jebło.
Antian myślał, że już wszystko stracone, że już nic nie da się zrobić, gdy nagle maszyneria dała oznaki życia. Całość się zrestartowała i wyglądało na to, że wszystko działa tak jak powinno.
- Jest! Jest! Jest! Działa! - po raz kolejny nadzieja go wypełniła, co dało się poznać po głosie. Mapa pokazała nowe informacje. Oprócz Diany, która miała nadajnik sondy, dało się zauważyć dwie idące obok siebie czerwone kropki jakiś kilometr od bazy. Próbował nawiązać z nimi połączenie, niestety nie odpowiadały na żadne wezwanie. Coś mogło się stać z ich komunikatorami? Nie mogąc nic wskórać z zaginionymi, skontaktował się z Vesser i Vexem.
- Znalazłem ich, są około kilometra od bazy. - Turianin zastanowił się przez chwilę nad poszukiwaniami. Diana nie mogła jechać sama, a przynajmniej nie chciał, żeby tak się stało. W dwie osoby będzie bezpieczniej. Choć z innej strony druga para rąk przydałaby się też na stacji. Sprawniej dałoby się skalibrować oryginalny wzmacniacz. - Dobra, jedź, ale bierzesz jednego z nas. - Nie zamierzał dopuścić sytuacji, gdzie miała zaginąć Diana. Jeżeli bardzo chciała gdzieś znikać, to w grupie raźniej, bo niestety, ale większa ilości osób nie gwarantuje bezpieczeństwa.
Wyświetl wiadomość pozafabularną
ObrazekObrazekARMOR ~ THEME ~ VOICE ~ NPC Pochłaniacze ciepła: 5 | W magazynku M-3: 15/15
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1952
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: [Hawking Eta -> Century] Klendagon

17 kwie 2017, o 13:20

Siedząc w szybie technicznym, otoczony przez kable i blade światło lampek, Vex pracował najszybciej jak mógł nad skonstruowanym wspólnie wzmacniaczem. Praca nad włączonym systemem była niebezpieczna, zarówno dla niego jak i dla działających urządzeń, których teraz potrzebowali bardziej niż zwykle. Słuchając instrukcji zwrotnych od Actthana na stale włączonym kanale przepinał przewody, obserwował wskazania na przedramiennym wyświetlaczu i próbował dzielić swoją uwagę między zeznania Vesser oraz wzmocnienie sygnału. Gdy kobieta zgłosiła, że po Carlosie i Tori nie ma śladu, zaklął cicho.
I tyle widzieli teorię długotrwałego działania planety.
Odłączył przewody od kolejnej konsoli, przytrzymując w zębach pęk, który miał podpiąć w ich miejsce. Zniknięcie człowieka i asari oznaczało coś nowego. Jeżeli nie wybrali się po prostu na wycieczkę (w co wątpił), to nie widział potencjalnych powodów dla których mogliby ryzykować odejście. Bo gdzie? Przecież nie zapadli się pod piasek.
Kiedy wszystkie systemy łączności niespodziewanie zgasły, a Ja'antian potwierdził to grobowym głosem przez komunikator, porucznik odpowiedział potokiem przekleństw, który urwał się gwałtownie, gdy lampka diagnostyczna odpowiedzialna za komunikację odżyła na nowo, kończąc wewnętrzny reset. Triumfalny okrzyk drugiego turianina w słuchawce potwierdził, że chwila grozy była tylko tymczasowa.
- Powinienem zmienić branżę. Na co komu Widmo, lepiej zostanę elektrykiem - wymruczał pod nosem, wyłączając omni i rzucając ostatnie spojrzenie na prowizorycznie podpięty improwizowany wzmacniacz. Wydostał się z szybu, schodząc po drabinie i ponownie sięgając po wiszący panel.
- Kilometr? Co oni do cholery tam robią? - wyrwało mu się na głos, gdy Ja'antian odnalazł dwójkę zaginionych na wyświetlaczu. Pytanie, które prawdopodobnie zadawali sobie teraz wszyscy troje. Zamocował osłonę szybu na miejsce i zeskoczył na ziemię, szybkim truchtem ruszając z powrotem do centrum komunikacyjnego.
- Są razem - zauważył cicho, gdy dotarł z powrotem do drugiego porucznika. Przynajmniej jeden pozytyw. - I poruszają się pieszo.
Dwadzieścia minut nieobecności, kilometr przebytej trasy. Co się tam wydarzyło? Czy fala zaniku pamięci ogarnęła i Carlosa, i Tori, zmuszając ich do bezcelowej wędrówki po pustyni? Jeżeli burza miała aż takie działanie, to dlaczego nie zadziałała na nich? Albo czy nie zadziała, gdy wyjdą na zewnątrz, słabiej chronieni przez ściany ośrodka?
- Pojadę z nią. Będziemy potrzebować twoich oczu - odpowiedział na propozycję turianina, kiwając głową w stronę konsoli. Zawahał się na uderzenie serca, ale tylko na chwilę. - Jeżeli też znikniemy, zgromadź wszystkie dowody jakie mamy i przyciśnij Girbacha. On wie, że ta planeta ma zły wpływ na swoich pracowników, Diana zlecała dodatkowe badania. Dopilnuj, żeby nie zakopali tego pod piasek, nawet jeżeli będziesz musiał dać dyskretny cynk do United Channel.
Klepnął Ja'antiana po ramieniu w geście "powodzenia" i ruszył w stronę kajut, żeby zabrać swój pancerz i - podobno jak Diana - karabin.
- Możesz sprawdzić co znajduje się w stronę, w którą zmierzają? Jeżeli cokolwiek? - rzucił przez komunikator pod dłuższej chwili, gdy już znalazł się w szatni, z hełmem w jednej dłoni i bronią w drugiej. Nasunął pierwsze na głowę, uszczelniając połączenia i zaciski. - I skąd zbliża się front burzy? Od kanionu? - dodał, przygotowując się do wyjścia i spotkania z Vesser w Bestii.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Hawking Eta -> Century] Klendagon

18 kwie 2017, o 20:57

Tajny rzut MG
Tori <40 < Carlos
Wyświetl wiadomość pozafabularną
0
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Hawking Eta -> Century] Klendagon

18 kwie 2017, o 22:12

Wyświetl wiadomość pozafabularną Diana milczała tylko chwilę, po której usłyszeli jej siarczyste przekleństwo. Kilometr to może nie była spora odległość - zaledwie jedno ziarno Klendagońskiego piasku w skali kosmicznej, ale, biorąc pod uwagę warunki, w jakich podróżowali Tori i Carlos, na piechotę, to jednak robiło lekkie wrażenie. A także budziło niepokój, tak łatwo słyszalny w głosie kobiety.
- Cholera, czemu tak daleko? - zdziwienie dość łatwo było rozpoznać. Nie brzmiało też na fałszywe. Choć burza miała negatywny wpływ widoczny gołym okiem na towarzyszach Vesser, ta sytuacja nie wydawała się być jej znana. Może dlatego, że zmieniły się osoby zaginione. A może przez krótki czas, który tu spędzili.
- Szybko, Viyo - warknęła, gdy ustalili to, który z turian wsiądzie z nią do Bestii. - Ja'antian, przekażę przez Vexa wzmacniacz, będzie przy śluzie wewnątrz. Spróbuj podłączyć go od środka. Wyłączyła swój komunikator tuż po wysłaniu prośby do Accthana o przesłanie jej lokalizacji Tori i Carlosa, i utrzymywanie nadawania tego sygnału do niej tak długo, jak tylko pozostanie w zasięgu - a przynajmniej póki turianin nie wzmocni ich sygnału i nie naprawi komunikacji, nim nie utracą jej na powrót, gdy stację otoczy burza. Vex Vex ubrał się sprawnie - po wyjściu na zewnątrz, kobietę zastał za kierownicą uruchomionego pojazdu. Dłonie trzymała mocno zaciśnięte na kierownicy, a hełm wciąż pozostał na jej głowie. Wewnątrz, w powietrzu, unosiły się drobiny piasku, niesione wątłymi podmuchami powietrza wydostającego się z systemu podtrzymującego cyrkulację powietrza w pojeździe.
Nie dostrzegł zbyt wiele otoczenia. Z jego perspektywy, gdy otworzyła się śluza prowadząca na zewnątrz, przywitał go huk i zamieszanie. Do Bestii dobiegł zanim wyszedł na otwartą przestrzeń i mógł rozeznać się w sytuacji. Po tym, gdy drzwi za nim się zatrzasnęły, pojazd wypruł do przodu, niemal pozbawiając go równowagi.
Po krótkiej chwili zniknęli Ja'antianowi z oczu, pozostając jedynie kropką nadajnika Diany, zbliżającą się powoli do dwóch, poruszających powoli, innych kropek.
Pogoda znacznie się pogorszyła. Normalnie jasny Klendagon klękał przed nadciągającą ciemnością, kalając atmosferę wirującymi drobinkami piasku, wdzierającymi się we wszystkie zakamarki pancerza Bestii, piaskując powierzchnię pojazdu. Wyjeżdżając z naturalnie osłonionego zagłębienia pośród skał, Viyo miał okazję dostrzec wielkość tego, co wkrótce miało uderzyć w stację badawczą.
Horyzont przykryła płachta nieregularnego, szarego dymu, przypominającego wzburzony, ciemny płyn, nieograniczony ściankami naczynia, w którym się znajdował. W miejscu na powierzchni, który przykrywał, z ziemi podnosiły się mniejsze lub większe lejki - spiralne, piaszczyste demony, kręcące się we wzburzonym centrum suchego oceanu, zalewającego pustynię metr za metrem.
Vesser nie podziwiała widoków. Prowadziła Bestię gwałtownie, wiedząc, jak mało czasu mają. Pojazd uderzał w większe zaspy, a w niektórych momentach turianinowi mogło się wręcz wydawać, że odrywa się od ziemi, unoszony gwałtowniejszym porywem wiatru.
Adrenalina była czymś, do czego Viyo był przyzwyczajony - czego skutki znał, zarówno fizyczne, jak i psychiczne. A jednak siedząc na pokładzie Bestii narastał w nim pewien lęk, niepokój, rosnący z każdą sekundą, z którą do pojazdu zbliżała się gwałtowna burza. Ciężko było mu się dziwić - w takiej sytuacji mało kto pozostałby w pełni spokojny. A jednak kobieta prowadząca pojazd od momentu, w którym do niego wsiadł, aż do samego końca miała pozostać w jednej, tej samej pozie - jakby zamarła, trzymając w stalowym uścisku kierownicę, a w oczach mając lód.
Minęły cale dni w ich subiektywnym odczuciu, nim Diana nie warknęła czegoś pod nosem, zmuszając turianina do koncentracji wzroku na krajobrazie. W oddali dostrzegli dwie, odcinające się od piasku sylwetki, wędrujące w stronę przeciwną niż ta, z której nadjeżdżali.
- Co oni, kurwa, robią? - krzyknęła czarnowłosa. Dopiero gdy podniosła głos, Viyo uświadomił sobie, z jak wielkim hukiem piasek uderzał o metalową powierzchnię pancerza ich pojazdu, wypełniając uszy specyficznym dźwiękiem, zlewającym się wraz z czasem do białego szumu.
Jedna z sylwetek w tej samej sekundzie błysnęła na niebiesko - bariera wokół asari uaktywniła się, lecz cała jej energia szybko się ulotniła, przetransformowana w pocisk, który pomknął w stronę drugiej postaci, w nagłym i niespodziewanym ataku na Browna, z którego Tori z pewnością ciężko będzie się wytłumaczyć.
- Wyjdę po nich - dodała, zatrzymując gwałtownie pojazd półtorej metra od stojącego w miejscu Carlosa.
Może nie chciała drugi raz popełnić błędu pozostania w pojeździe podczas gdy wszyscy pozostali byli na zewnątrz.
Tori, Carlos Ostatnim, co pamiętali dokładnie, było wygrzebywanie ciała skrytego pod piaskiem. Drobiny przesypywały im się przez palce chronione rękawicami, spadając na ciemny, cywilny pancerz. Zmęczeni trudem, z jakim przychodziło, nawet ich dwójce, wyciągnięcie ciała spod powierzchni, opadli na kolana, ostrożnie badając przed tym grunt. Wzmacniacz odłożyli na bok, świadomi tego, że był priorytetem - choć te mogły zmienić się w każdej chwili.

Wraz z piaskiem, przez dłonie przesypywał im się również czas. Ryk burzy wdzierał się do uszu asari, a mocniejsze podmuchy niemal zdmuchiwały ją samą, choć przecież nie uderzały bezpośrednio w jej plecy, a barierę, którą wytworzyła wokół nich, by powstrzymać choć część nieprzyjaznych skutków zbliżającego się frontu.
Wijące się w oddali, piaskowe demony, wydawały z siebie odgłosy przypominające walkę, do której podstępne żywioły usiłowały skłonić również żołnierza. Karabin, ostrze, gołe pięści. Ilość amunicji, włączony program. Stan tarcz. W głowie Carlosa nastąpiło sprawdzanie własnej gotowości do walki, jak gdyby zbliżała się horda przeciwników, a nie siła, z którą walka byłaby bezcelowa.

Kobieta zamarła, gdy, przesunąwszy po powierzchni wizjera dłonią, odgarnęła zalegający nań kurz, zza którego trup obdarzył ją śmiałym spojrzeniem zielonych oczu, spoglądających na nią codziennie z lustra, w które zerkała po wyjściu z prysznica. Biotyczna bariera na moment osłabła, gdy, wytrącona z równowagi asari odskoczyła od leżącej skorupy, podczas gdy wszystkie zmysły odebrały obecność kogoś jeszcze. Jak gdyby leżąca, martwa Te'eria usiłowała zespolić się ze swoim żywym odpowiednikiem, przejąć władzę nad nowym, wciąż żywym i zdrowym ciałem, póki jej iskra nie zgaśnie.

Mężczyzna odsunął się, potrącony przez odskakującą Tori. Poirytowany jej zachowaniem, odsunął ją na bok, ignorując szepty niknące w szumie uderzającego o ich barierę piasku. Szepty, które wydobywały się z ust asari, mówiącej teraz do niego, do siebie, lub do kogoś jeszcze innego. Złapał męski pancerz pod ramiona i jednym, mocniejszym zrywem wydostał z zaspy, w której trup utknął wcześniej. Sięgnął rękawicą do wizjera wzmacnianego, bojowego hełmu i zerknął do środka.
Czarne spojrzenie gnijącego trupa przewróciło coś w sercu mężczyzny do góry nogami. Wywołało lęk, stres tak wielki, że w reakcji na niego ostrze mężczyzny wysunęło się, jakby trup w każdej chwili mógł ożyć. Pancerz marynarki Przymierza leżał jednak nieruchomo, obojętny na zbliżający się kataklizm.

Niewiele pozostało w ich pamięci poza tym. Wrażenia słuchowe, dźwiękowe. Nagła fala światła, jaśniejszego niż wszystko, co widzieli dotychczas, która wygnała ich z dobrze znanego sobie terenu w otwartą przestrzeń. Światła, które pół minuty później zniknęło, pozostawiając ich w ciemności, pozbawiając wzroku. Obca siła gnała ich do przodu, badając, studiując tak podobne do siebie umysły dwójki tak różnych od siebie ludzi. Wrażenie bycia obserwowanym, podsłuchiwanym, umacniało ich potrzebę biegu.
Bariera Te'erii wkrótce zniknęła, gdy kobieta opadła z sił, lecz żadne z nich nie potrafiło dokładnie określić kiedy to się stało. Szli do przodu, wiedząc doskonale o tym, czego chcą, oraz gdzie mogą to dostać, lecz nie potrafiąc tego sprecyzować. To nie ryk Bestii, nie krzyki Diany, wytrąciły ich z transu.
Był to kamień wielkości pięści, porwany wraz z wiatrem, uderzający w bok głowy najemnika, przez który ten zachwiał się, krzywiąc z bólu, który wywołało nagłe uderzenie - nawet, jeśli nie został trafiony w czaszkę, skutek odczuł od razu. A po nim przyszły alarmy.
Najpierw jeden, który wziął za efekt uderzenia - być może utracił szczelność hełmu. Kolejne, kwitnące przed oczami Browna ikonki powoli cuciły żołnierza. Systemy podtrzymywania życia meldowały liczne uszkodzenia powierzchni wywoływane lecącym na nich piaskiem. Wiatr i ciśnienie osiągały skrajne wartości, odczuwalne w tyle głowy.
Dopiero po chwili zdał sobie sprawę z tego, co dzieje się wokół niego. Przystanął, rozglądając się, a jego wzrok natrafił na szalejącą powierzchnię okalającego horyzont, szarego całunu nadciągającej burzy. Dotarło do niego, gdzie się znalazł.
Te'eria jednak nie ocuciła się sama. Gdy zmysły wróciły do Carlosa na tyle, by mógł sobie przypomnieć o jej obecności, asari była już kilka metrów dalej. Brnęła do przodu, choć jeden z mniejszych płatów jej pancerza niemal się oderwał, a bariery wokół niej nie było. Tori nieugięcie parła do przodu, nie zwracając uwagi na krzyki czy nawoływania. Dopiero gdy mężczyzna do niej dobiegł i złapał ją za rękę, zatrzymała się, a jej sylwetka błysnęła błękitem. Biotyczny pocisk uderzył go w klatkę piersiową, niemal pozbawiając równowagi gdyby nie to, że z kompletnie odwrotnej strony napierał na jego ciało wiatr.
Dopiero po tym, po kolejnej próbie, również do Tori powracała świadomość własnego istnienia. Coś tak oczywistego, stanowiącego podstawę rozumności gatunku, a jednak coś, co zatracili oboje podczas wędrówki, która nie pozostała w ich głowie, ulotna niczym piasek na wietrze.
Był też koniec tej podróży. Skryty wraz z wspomnieniami podróży za zasłoną powstałą wewnątrz ich głów, tak cienką, lecz namacalną. Czuli jej obecność, zupełnie tak, jakby wszystkie ich myśli, cele, pragnienia stworzone podczas ucieczki były na wyciągnięcie ręki, lecz jednocześnie o milimetr za daleko, by mogli po nie sięgnąć. Było to frustrujące uczucie - niemożność przypomnienia czegoś tak oczywistego, wydawała się być nie do pomyślenia.
- TORI, CARLOS, CO WY DO CHOLERY ROBICIE?! - wrzask Diany zwrócił uwagę na pojazd, który nadjechał i, chwilę później, zatrzymał się obok ich dwójki. Pomimo stojącej obok Bestii, ciężko było powrócić do rzeczywistości - tak, jakby przez ostatnie pół godziny żyli w nieco innym świecie, innym stanie świadomości, a teraz tylko czas mógł pozwolić im na pełny powrót do świata, w którym żyli normalnie. Do stacji badawczej czy pojazdu, do Vexa, Diany i Ja'antiana - wszystkiego, co teraz wydawało się być odległą przeszłością, która ich nie dotyczyła.

Wyświetl wiadomość pozafabularną

Wróć do „Galaktyka”