W galaktyce istnieje około 400 miliardów gwiazd. Zbadano lub chociaż odwiedzono dotąd mniej niż 1% z nich. Pozostałe światy oraz bogactwa, które zawierają, wciąż czekają na odnalezienie przez korporacje lub niezależnych poszukiwaczy.

Carlos Brown
Awatar użytkownika
Posty: 213
Rejestracja: 19 lip 2016, o 16:05
Miano: Carlos Brown
Wiek: 49
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Najemnik
Lokalizacja: OMEGA
Kredyty: 27.360
Medals:

[Hawking Eta -> Century] Klendagon

19 kwie 2017, o 14:09

To było jak sen. Jak koszmar sprzed lat wracający co noc i nie chcący odejść. Każde odebrane życie, każdy zabity towarzysz, każda śmierć jakiej był świadkiem Carlos napawała go przerażeniem i furią. Dlatego zabijał na Torfanie. Dlatego nigdy nie wahał się by pociągnąć za spust. Często cichy głosik w głowie powtarzał mu "Nie możesz się bać. Zabij, albo giń. Zabij dla nich. Oni się bali. Zabij, albo giń. Zabij. Pomścij ich. Nie bój się i zabij." A potem widział trupy kumpli z oddziału, którzy zginęli na tej pierdolonej skale. Tylko, że te trupy mówiły i namawiały by ich pomścił. Nocami widział też pytający wzrok drugiego ocalałego i słyszał błagalne "Czemu mnie nie dobiłeś?" W gorsze dni koszmary odbierały sen, w lepsze były niemal niedostrzegalne.
- Zabierz nas stąd. Mamy uszkodzone kombinezony, a ja chyba jestem ranny.
Spróbował przekrzyczeć wiatr, odpowiadając Dianie. Ledwo się trzymał na nogach, a jednocześnie usiłował trzymać Tori by sama się nie osunęła lub nie odeszła. Zastanawiał się czy jej ataki nie pokruszyły mu żeber. To by było całkiem możliwe.
To uczucie było irytujące. Zamknął oczy i na chwilę pogrążył się w myślach, usiłując sobie przypomnieć to co zapomniał. Nie umiał tego zrobić, a wiedział, że to było ważne. To było najważniejsze na świecie. Przez tą niemoc czół gniew i smutek. Czysta frustracja, wypełniała go i szukała ujścia. W agresji? Może...
ObrazekObrazek Pochłaniacze do broni +2, Szansa na strzał krytyczny: +10%, Obrażenia krytyczne: +5%, Bonus do pancerza: +300
Ja’antian Actthan
Awatar użytkownika
Posty: 125
Rejestracja: 19 sie 2015, o 17:46
Miano: Ja'antian Actthan
Wiek: 36
Klasa: Strażnik
Rasa: Turianie
Zawód: Pilot myśliwca Siódmej Floty Turian, Porucznik Sz.
Postać główna: Zed'terco Galick
Lokalizacja: [Argos Rho > Feniks] Stacja Szczyt
Kredyty: 21.565

Re: [Hawking Eta -> Century] Klendagon

19 kwie 2017, o 17:17

Słowa Vexa słabo go pocieszały, sugerowały, że reszta grupy zginie, a przynajmniej dawały mocny wydźwięk takiej możliwości. Pokiwał tylko głową na znak zrozumienia. W jego oczach dało się zobaczyć świadomość swojej sytuacji i ciemności metaforycznego odbytu. Śmierć w takich okolicznościach byłaby chyba lepsza niż zabawa w politykę, zwłaszcza dla kogoś takiego jak Actthan. Polityka nie była jego zamiłowaniem. Nie trzeba było być specem od psychologii, żeby domyślić się co jest na rzeczy. Gdyby dać mu dziwny statek kosmiczny, który pierwszy raz widzi na oczy, poleciałby, gdyby dostał do rąk nowy karabin - strzelałby z niego, ale za cholerę nie ogarniał zagrywek politycznych. Ja'antian był żołnierzem, od politycznych dogadywanek wolał zabijanie - było bardziej energiczne i w jego oczach ciekawsze.
Turianin odebrał prośbę w czasie, kiedy łączył kolejne dane do swojego omni-klucza z konsoli, przy której wcześniej pracował. W danych, na jakie miał wzgląd prosto z narzędzia, wchodził m.in. czas do nadejścia burzy, a także wszelkie informacje pomocne w kalibracji wzmacniacza. Po kilku komendach przystąpił do nadania lokalizacji Carlosa i Tori. Ustawił sygnał na pokład Bestii, miał się aktualizować co dwie sekundy, dając w ten sposób dość aktualny obraz. Miał nadzieję, że to wystarczy. Nie chciał nadawać sygnału na żywo, mogło to poważnie obciążyć aktualny wzmacniacz i co za tym idzie spalić całą instalację. Uważał, że tak będzie bezpieczniej. Zaraz po tym na komunikator Vexa trafiła wiadomość, opisująca teren w okolicy z załączoną mapką.
Pilot zrobił obchód po stacji. Szukał czy aby na pewno wszystko było tak jak miało być. Robił to dość szybko, żeby nie marnować dużo czasu. Zaglądał, czy okna są zabezpieczone, czy nie ma jakiś widocznych nieszczelności, lub uszkodzeń mechanicznych. Miało to raczej charakter sprawdzenia dziesięć razy, czy drzwi są aby na pewno zamknięte, niż dokładnego obejścia stacji. Jeżeli coś byłoby nie tak, wolał to naprawić, nie chciał się obudzić z ręką w nocniku. Na wszelki wypadek pozamykał wszystkie drzwi, które miały służyć za swojego rodzaju śluzy, oddzielające sektory stacji. Nie martwił się bardzo, że coś jest uszkodzone, przecież elektryk-widmo i lekarz obeszli cały ośrodek dokładnie.
Po zakończeniu obchodu i sprawdzeniu, czy wszystko jest tak jak ma być, Actthan poszedł do szatni, skąd zabrał wzmacniacz. Zaniósł go na miejsce przeznaczenia, zgarniając po drodze cały potrzebny osprzęt. Wdrapał się na drabinę stopień po stopniu, wcisnął panel, który z sykiem się otworzył, odkrywając przed turianinem wnętrzności placówki badawczej. Zanim jednak Ja'antian zaczął cokolwiek zmieniać, przyjrzał się co z czym się łączy. Zwrócił dokładną uwagę na zainstalowany wcześniej prowizoryczny sprzęt przez Viyo, jak został podłączony. Określił od czego ma zacząć, żeby nie wywołać zwarcia i ostrożnie odlutował tymczasowe urządzenie, kabel po kablu, płytka po płytce. Nie chciał zrobić teraz żadnego błędu, nie mógł sobie na to pozwolić. Nie można powiedzieć, że robił to już setki razy, ale wiele urządzeń z którymi obcował w przeszłości działało na podobnej zasadzie. Z uporem i determinacją w końcu udało się odłączyć przekaźniki, wtedy wyskoczył alert na omni-kluczu pilota, informujący o utracie łączności. Antian skomentował to tylko krótkim - Stul pysk - i usunął wiadomość. Zszedł po drabinie, żeby odłożyć odmontowany wzmacniacz i sięgnął po ten właściwy. Znowu wdreptał na szczyt i przystąpił do dalszych napraw systemu. Wiedząc jak był podłączony poprzednik, postarał się podłączyć nowe urządzenie w podobny sposób. Jeżeli jednak miało inny kształt, musiał coś wymyślić. Bazując na doświadczeniu i domysłach skończył ze skutkiem lub bez. Włączył szybki skan, żeby sprawdzić, czy dobrze połączył wzmacniacz, jeżeli nie, kontynuował kalibrację.
Kiedy już zakończył i wszystko działało poprawnie, lub całkowicie się popsuło, zatrzasnął z powrotem, wcześniej ściągnięty, panel. Wszystkie narzędzia odstawił na miejsca, z których je wziął. W drodze do centrum komunikacyjnego spojrzał na czas jaki pozostał do uderzenia burzy, wyświetlany na jego omni-kluczu. Już od progu, kiedy tylko drzwi rozsunęły się z charakterystycznym dźwiękiem, połączył się swoim narzędziem z konsolą, żeby przeprowadzić kilka testów diagnostycznych. Chciał wiedzieć, jak jego działania wpłynęły na cały system stacji.
Actthan nie miał zamiaru spędzić całego czasu w pomieszczeniu komunikacyjnym. Wiedząc, że alerty są wysyłane na jego omni i że ma dużo danych na nim, mógł ze spokojem opuścić centrum. W razie czegokolwiek, wszystko wiedział, wszystko widział. Postanowił chwilę odpocząć w kwaterze. Szybkim i lekkim krokiem wymaszerował. W kajucie położył się na zaanektowane dla siebie łóżko, nie próbował spać, leżał z założonymi rękoma za głowę i patrzył się w sufit. Ustawił na swoim urządzeniu budzik, który miał zadzwonić pięć minut przed nadejściem burzy.
Głowę zaprzątało mu wiele myśli, "jak cała sprawa się potoczy?", "co tak właściwie stało się piaskołazom?", "czy zostanie z tym całym bagnem sam?". Sprawy teraźniejsze były bardzo ważne i trochę przytłaczające. Tłumiły skutecznie dobre samopoczucie. Wywoływały lęk przed tym co ma się wydarzyć. Co jeżeli reszta drużyny nie wróci przed burzą? Co się z nimi stanie? Pojazd za pewne wytrzyma większość piasku, ale jeżeli burza niesie ze sobą coś większego, może być z nimi kiepsko. Poza tym stracą łączność, więc możliwe, że się zgubią gdzieś po środku niczego. Turianin mimo wszystko nie porzucał nadziei, że wrócą cali i zdrowi, a przynajmniej żyjący.
ObrazekObrazekARMOR ~ THEME ~ VOICE ~ NPC Pochłaniacze ciepła: 5 | W magazynku M-3: 15/15
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1959
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: [Hawking Eta -> Century] Klendagon

20 kwie 2017, o 07:32

Wyjście na zewnątrz stacji przypominało zanurkowanie w morze targane sztormem.
Kiedy tylko zasunęły się za nim drzwi śluzy, poczuł jak bardzo pogoda zmieniła się na przestrzeni ostatnich kilkudziesięciu minut. Coś, co niedawno było tylko krajobrazową atrakcją, którą lubił oglądać przez okno, teraz przypominało nadchodzący kataklizm; drobinki piasku, wcześniej tańczące swobodnie w powietrzu i tworzące ułudne figury przyciągające oko, teraz stały się niepowstrzymanym żywiołem, głodną bestią, gotową zniszczyć wszystko na swojej drodze. Kamień, stal, pancerz… Ciągłe wycie atakujących cząsteczek było silniejsze niż wszystko co mógł stworzyć człowiek, wystarczyło dać im trochę czasu. Nawet stojąc wśród naturalnej osłony z okolicznych skał, widział większe fragmenty kamieni i piaskowca, które toczyły się po ziemi i obijały się o ściany stacji.
Jego wahanie trwało kilka sekund, po których potrzeba obowiązku wzięła górę. Czując uderzenia piachu na pancerzu, któremu musiał się aktywnie opierać, ruszył się z miejsca i odnalazł wspomniany wzmacniacz, przeciągając go z powrotem do śluzy, a potem ruszył do Bestii, zajmując w środku miejsce obok Diany. Jego omni zakomunikował słabo o nadejściu nowej wiadomości od Ja’antiana, zawierającej dane, o które prosił.
Gdy pojazd ruszył, z trudem walcząc z nacierającym na nich żywiołem, on aktywował wyświetlacz i zaczął pospiesznie przeglądać dane. Nie znalazł tam jednak odpowiedzi, których się spodziewał, a przynajmniej nie w bezpośredni sposób.
Zresztą, mieli w tej chwili inne problemy.
Kiedy wyjechali poza bezpieczne skały otaczające stacje, nadchodząca burza ujawniła się w całej swojej okazałości. Turianin podniósł na chwilę wzrok znad omni... i tak już pozostał, nie mogąc oderwać wzroku od zbliżającej się fali pyłu i piachu. Ogrom burzy był przytłaczający. Skotłowana masa przesłaniała horyzont i pół nieba, pożerając kolejne fragmenty krajobrazu im bliżej była; Bestia czy nawet sama stacja wydawały się malutkie w porównaniu z tym co miało nadejść. Nic dziwnego, że wychodzenie w burzę było całkowicie zakazane.
A kilometr dalej, na otwartej przestrzeni, niespiesznie poruszały się dwie samotne jednostki.
Turianin w milczeniu obserwował ogromną chmurę, ignorując podskakiwanie pędzącego pojazdu, ryk wiatru i huk serca napompowanego adrenaliną; jakaś nostalgiczna część jego mózgu zwróciła uwagę, że powinien się tego spodziewać. Jak do tej pory to natura zawsze była jego największym przeciwnikiem, a nie bandyci czy terroryści - ocean i kominy termalne, trująca atmosfera, zabójczy wirus, burze piaskowe. Wróg, do którego nie dało się strzelać.
Okrzyk Diany wyrwał go z zamyślenia, przywracając do rzeczywistości wypełnionej piachem. Zaczęli się zbliżać do dwójki zaginionych, którzy jak gdyby nigdy nic szli przed siebie, walcząc z pustynią i szalejącą wichurą. A także między sobą, jak niespodziewanie się okazało.
Gdy zatrzymali się tuż przy nich, a Diana zerwała się z miejsca, on również się podniósł. Nie próbował jej powstrzymać, ale nie zamierzał też siedzieć bezczynnie. Kiedy tylko drzwi pojazdu otworzyły się, a w nich po raz kolejny uderzyły fale piasku, stanął w przejściu, przytrzymując się utrzymujących je siłowników. Łączność padła chwilę wcześniej, co sugerowało albo ingerencję Ja’antiana, albo tą samą sytuację, która miała miejsce przy zaginięciu poprzedniej grupy.
- Wchodźcie! - krzyknął przez wizjer hełmu, również próbując przekrzyczeć wycie wichury. Siła uderzeń sprawiała, że jego tarcze zaczęły błyskać co i rusz, uaktywniając się na niespodziewane fale energii kinetycznej. Wyglądało też na to, że Carlos odzyskał sprawność myślenia. Nieszczelność jego pancerza była jednak dużo bardziej niepokojąca, szczególnie ze względu na szkodliwą atmosferę. Gdy para zbliżyła się na tyle, by zacząć wchodzić na pokład Bestii, porucznik pomógł im zająć miejsce.
- Zabierz nas stąd zanim będzie za późno! - krzyknął do Vesser, gdy tylko wszyscy znaleźli się w środku.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Tori Te’eria
Awatar użytkownika
Narrator
Posty: 416
Rejestracja: 15 sie 2016, o 21:18
Miano: Tori Te'eria
Wiek: 163
Klasa: Adept
Rasa: Asari
Zawód: Lekarz
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 10.880
Medals:

Re: [Hawking Eta -> Century] Klendagon

20 kwie 2017, o 10:53

Ktoś chwycił ją za rękę. Mocno, aż poczuła ten chwyt przez rękawicę pancerza. To odczucie pojawiło się w jej umyśle jakby z oddali, odrywając ją od czegoś niezmiernie ważnego, od celu, zadania, misji ku której podążała i która była niezmiernie istotna, tak bardzo, że nic nie mogło stanąć na przeszkodzie, zmienić kierunku w którym podążała, rozproszyć jej... A jednak ten uścisk zburzył wszystko. Odwróciła głowę, patrząc ze zdziwieniem i niedowierzaniem na... Na kogo? Znała go przecież... "Carlos" - wychynęło z zakamarka jej umysłu i wyszeptała jego imię jakby potwierdzając przed samą sobą, że je pamięta.
Kurtyna opadła. Czuła, że coś jej umyka, jakaś myśl, uczucie, wrażenie... Jakby miała coś powiedzieć i miała to na końcu języka, albo jakby się właśnie obudziła i starała sobie przypomnieć właśnie przerwany sen. Sen bardzo ważny, istotny, coś przecież miała zrobić, gdzieś pójść, miała cel... Potrząsnęła głową, a wolną dłoń podniosła powoli w kierunku szyby wizjera, jakby chcąc przetrzeć twarz. Jednak gdy dostrzegła rękawicę na swojej dłoni, otartą miejscami farbę na płytkach pancerza, zawahała się.
- Jak... Gdzie... - rozejrzała się wokół dostrzegając kontur zarysu Bestii i idącej postaci, ledwo widocznych w rozszalałym wokół nich piachu. Zaczęły wracać wspomnienia. Klendagon, Baza Przejściowa, burza. Wyprawa po wzmacniacz. Zwłoki...
To wspomnienie zmroziło asari sprawiając, że z trudem mogła złapać oddech i prawie osunęła się na kolana, na szczęście silny uścisk Carlosa utrzymał ją w pionie. Zwłoki... To nie był nikt z zaginionych. To była... ona sama. Ona, Tori, leżąca martwa w piaskowej wydmie, wpatrzona szklanym wzrokiem w twarz Tori stojącej obok. I mówiła... Nie, to nie były słowa, starała się coś przekazać, ale co to było? Coś... ważnego! Carlos też ją widział, martwą, w tym piasku, musiał widzieć! On też pędzie to wiedział! Ale co? Przecież jeszcze przed chwilą o tym pamiętała! Potem jasne światło, groźne, oślepiające, piękne... I to uczucie, że coś miała zrobić...
Poczuła, jak bardzo jest zmęczona. Jej mięśnie odmawiały posłuszeństwa, wściekły wiatr szamotał nią jak bezwolną kukłą a ona nie miała już po prostu sił, by mu się przeciwstawiać. Dała się prowadzić Carlosowi, nie dbając o to gdzie idą. Widok Bestii, Diany i Vexa nie wywołał w niej żadnego uczucia. Ani radości, ani ulgi, ani żalu. Po prostu byli. Została niemal wepchnięta do środka pojazdu, usiadła tam, gdzie się zatrzymała. Prosto na podłodze, nie dbając ani o dostęp do fotela ani o żadne wygody. Po prostu osunęła się na stalową płytę i tak zamarła, ze zwieszoną głową. Okrzyk Vexa sprawił, że drgnęła, jakby otrzymała gwałtowne uderzenie, nie zmieniła jednak pozycji. Potem podłoga zawibrowała i Bestia ruszyła przed siebie.
*** ARMOR *** VOICE *** FORMAL *** PARTY ***
ObrazekObrazek
Statystyki dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12212
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Hawking Eta -> Century] Klendagon

21 kwie 2017, o 14:47

Ja'antian: powodzenie instalacji
<50 + 30 [uzdolnienie techniczne] + 10 [naprawienie nieszczelności przez Vexa i Dianę] = 80
0
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12212
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Hawking Eta -> Century] Klendagon

21 kwie 2017, o 15:49

Wyświetl wiadomość pozafabularną Huk był przerażający, choć wciąż odległy. Nie znaleźli się w centrum burzy, ani nawet na jej krawędzi - horyzont wciąż usiany był gęstymi chmurami, przez które nie przedostawało się światło słoneczne. Może sam wiatr nie byłby tak okrutny w tej chwili, gdyby nie niósł ze sobą małych drobinek piasku, którym pozwolili wedrzeć się do Bestii, otwierając drzwi by wpuścić dwójkę wędrowców. Piasek szalał, uderzając o hełm Viyo, choć to Diana stanęła najpierw w wejściu, wyciągając do Carlosa rękę.
Mężczyzna nie miał łatwego zadania. Przed jego oczami hełm wyświetlał dziesiątki alarmów, a samo skonfundowanie ich dziwną podróżą też nie chciało zbyt łatwo odpuścić. Jedyną pociechę mógł znaleźć w systemach podtrzymywania życia, które nie stwierdziły trującej atmosfery Klendagonu wewnątrz pancerza - jeszcze. Szczelność utraciły zewnętrzne warstwy pancerza, lecz jakiś łut szczęścia zadecydował, by nie wystarczyło to do całkowitego zniszczenia również warstwy wewnętrznej. Były żołnierz został wciągnięty do środka, gdzie Viyo mógł pomóc mu zająć miejsce, lub choćby zepchnąć dalej, wgłąb pojazdu, podczas gdy Diana zeskoczyła na grząski piasek widząc niepewnie utrzymującą się na nogach Tori.
Piasek uderzał w jej pancerz, gdy siłowała się z wiatrem by utrzymać równowagę. Złapała asari za pancerz, mocno, ciągnąc za sobą w mało przyjemny sposób, lecz w tym momencie to nie powinno robić kobiecie żadnej różnicy. Wepchnęła ją szybko do środka Bestii, do której wskoczyła też sama, uderzeniem ręki w panel zamykając za sobą drzwi.
W tym czasie Ja'antian pracował nad wzmacniaczem. Nie była to łatwa praca, szczególnie pod presją, pod którą teraz był, ze świadomością tego, że jego towarzysze być może nie wrócą do stacji na czas.
Bestia ruszyła z oporem, gdy Vesser opadła na fotel kierowcy. Jej pancerz był mocno zakurzony, sypał się z niego piasek, którego sporo było też we wnętrzu pojazdu. Carlosowi udało się zając miejsce, ale Tori siedziała na metalowej podłodze.
- Cholera jasna - warknęła, gdy udało jej się zatoczyć koło pojazdem, który wydawał się z trudem utrzymywać na powierzchni piasku.
Burza nadciągała ze strony stacji, więc Bestia zatrzymała się zwrócona przodem do nadciągającego kataklizmu. http://img01.deviantart.net/8b32/i/2015 ... 9af18m.jpg[/imgw] Chmury były ogromne. Żywe, falowały niczym wzburzony ocean, a przy tym tak wielkie, że wydawałoby się, iż dopadną ich w mgnieniu oka. Bestia zarzuciła, pojazdem wstrząsnął protest, ale ruszyła do przodu, na spotkanie z tym, od czego uciekać nakazywał ludzki instynkt.
- Jest za blisko, spóźniliśmy się - powiedziała kobieta cicho, może sama do siebie, może do siedzącego obok turianina. Mimo wszystko w oczach miała determinację, nie strach.

Wzmacniacz pisnął w dziwny sposób, jak spłoszone zwierzę, nim mała, zielona dioda na jego powierzchni nie rozbłysła triumfalnie. Po tym Accthan rozpoznał, że udało mu się dokonać tego, o co poprosiła go kobieta. Miał może sekundę na reakcję, nim jego omni-klucz nie wydał z siebie serii brzdęków i piknięć, gdy zalała go fala setek wiadomości i aktualizacji. Groźne prognozy siły pionowego uskoku prędkościowego wiatru, prędkość zbliżającego się frontu burzowego, dziesiątki przypomnień o procedurach działania i zalecenia zachowania ostrożności.
Ostatnia wydawała się być najważniejsza. Mapka terenu skąpana w karmazynowych chmurach, z ogromnym wykrzyknikiem nad małym okienkiem z wiadomościami.

Kod: Zaznacz cały

[AKTUALIZACJA] Zmiana prędkości wiatru. 
[AKTUALIZACJA] Burza osiągnęła stopień piętnasty w skali Voedera.
[AKTUALIZACJA] Zmieniony czas uderzenia.
[AKTUALIZACJA] Uderzenie za: 01 minut(y) 14 sekund(y).
Większy podmuch wiatru cisnął Bestią w bok, sprawiając, że zatrzęsła się jeszcze bardziej, a dłonie prowadzącej pojazd kobiety zacisnęły się mocniej na kierownicy. Jej przekleństwa niknęły w huku nadciągającego cyklonu.
- Nie wyrobimy się. Trzeba będzie podjechać pod samo wejście i przerzucić ich do środka - oznajmiła głośno, nie patrząc nawet do tyłu, na dwójkę, po którą pojechali. Skrzywiła się, a w tym samym momencie wszystkich komunikatory piknęły, informując o otwartym łączu. - Ja'antian? Accthan, słyszysz mnie? - krzyknęła, włączając jednocześnie swój komunikator.
Pierwszym, co usłyszał turianin, był huk. Ogromny huk, którego filtry nie potrafiły wyciszyć ani usunąć. Ale usłyszał słowa Diany - zniekształcone, przerwane wrzaskiem wiatru, lecz dotarły do niego.
- Ubieraj pancerz, musisz nam pomóc - dodała, z nadzieją w głosie. Nadzieją, że nagranie do niego dotrze.
Na horyzoncie widniały wysokie skały, wśród których skryta była stacja badawcza.
Chwilę później skały zniknęły w obłoku siwego dymu.
Gdyby osłony nie zasłaniały okien, Ja'antian dostrzegłby gęsty pył, przez który widoczność osiągała poziom zera. Nie potrzebował jednak widoku by wiedzieć, że burza uderzyła. Wciąż znajdowali się daleko od najbliższego oka huraganu, ale powietrze wokół gnało z przerażającymi prędkościami, uderzając o stację badawczą z łoskotem.
- Nie przetrwamy na zewnątrz dziesięciu sekund. Musisz pomóc Ja'antianowi ich przerzucić. Ja spróbuję zablokować Bestię tuż przy śluzie - warknęła, nie patrząc na Vexa, skupiona na niezbyt ciekawym krajobrazie, do którego właśnie dojeżdżali.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Ja’antian Actthan
Awatar użytkownika
Posty: 125
Rejestracja: 19 sie 2015, o 17:46
Miano: Ja'antian Actthan
Wiek: 36
Klasa: Strażnik
Rasa: Turianie
Zawód: Pilot myśliwca Siódmej Floty Turian, Porucznik Sz.
Postać główna: Zed'terco Galick
Lokalizacja: [Argos Rho > Feniks] Stacja Szczyt
Kredyty: 21.565

Re: [Hawking Eta -> Century] Klendagon

22 kwie 2017, o 09:48

Ilość informacji, które go zalały po włączeniu wzmacniacza była zatrważająca. Wcześniej myślał, że mają przejebane, teraz zobaczył jak bardzo się mylił. Burza miała uderzyć za kilka chwil, a nie za ok. piętnaście, jak wskazywał mu licznik wcześniej. Zanim aktualizacje go uświadomiły o okropnej sytuacji, chodził w miarę spokojnie po stacji, teraz, kiedy wszystko było jasne, zaczął biec.
Szum wydobył się z jego głośnika, a z szumu wyłoniły się zdania, najprawdopodobniej wypowiedziane przez Vesser. - Słyszę! - krzyknął w eter, "chociaż nie tak jak bym chciał" - dodając w myślach. Kolejne słowa były równie niewyraźne, najwidoczniej wiatr dął z taką siłą, że filtry nie były w stanie tego w żaden sposób przetworzyć, na szczęście dało się w miarę zrozumieć o co jej chodziło. Czyli jego przewidywania się po części sprawdziły - nie zdążą przed burzą.
- Co do cholery mam zrobić oprócz tego, że pomóc?! - wykrzyczał po raz kolejny do Diany. Miał dużą nadzieję, że poda mu jakiś plan działania, jak nie będzie musiał coś samemu wymyślić, licząc na to, że oni wpadną na podobny pomysł i całość jakimś cudem się uda.
Bez chwili zastanowienia pobiegł najszybciej jak mógł do kajuty, gdzie miał swój pancerz. Szybko naciągnął na siebie element po elemencie. Co chwilę słychać było syk, po którym można było się domyślić, że kolejne sektory są szczelne. Ostatni był chełm, który Actthan założył od razu, już w kajucie. Przypiął do paska generator tarcz mając nadzieję, że coś to da, że uda się w ten sposób powstrzymać na moment morderczy żywioł Klendagonu.
Główna fala uderzyła, dało się to bez problemu wyczuć. Uderzenie czegoś w poszycie, wzmożony huk i wariujące wskaźniki, które po chwili całkowicie zgasły. To by było na tyle, co do korzystania z omni-klucza do sprawdzania danych na odległość. Skontaktowanie się z kimkolwiek poza stacją też było niemożliwe. Pył lecący z zawrotną prędkością za ścianami bazy, skutecznie blokował łączność. Przez to pojawił się bardzo duży problem, jak skoordynować działania?
Podczas biegu starał się przemyśleć możliwe scenariusze. Skoro burza uderzyła, wątpił, że ustawią bestię na miejscu i pójdą do wejścia, jak gdyby nigdy nic. Wjeżdżać do środka, też nie wjadą - pojazdy był na to za wielki. Ukrywać w pojeździe się nie będą, skoro mają do dyspozycji bazę, która powinna wytrzymać, z pojazdem mogło być różnie. Jedyny sensowny pomysł jaki przyszedł mu do głowy, to że zablokują Bestię przy samym wejściu. Maszyna wtedy posłuży jako ściana, osłaniając ich od działania piasku, a przynajmniej trochę zmniejszając napór wiatru i piachu. Nadzieja to niestety trochę mało do podejmowania takich decyzji, ale musiała wystarczyć.
Turianin przebiegł, przez szatnię zamykając za sobą grodzie. Następnie wpadł do przejścia łączącego platformę, na której wcześniej stała Bestia, z szatnią. Kolejne drzwi, te między szatnią, a przejściem w który się znajdował, zostały zamknięte. Strach wypełniał całkowicie Ja'antiana, trudno mu się dziwić, tylko głupiec by się nie bał. Nie zamierzał otwierać łącznika od razu, wiedział, że wiatr wtłoczy tony piasku do środka zasypując przejście i grzebiąc go żywcem. Czekał tylko na moment w którym usłyszy charakterystyczny szczęk metalu. Nie było wątpliwości, że to Diana z resztą ekipy właśnie uderzyli o stację, blokując swoją maszynę. Uderzył wtedy w panel drzwi, otwierając tym samym przejście.
ObrazekObrazekARMOR ~ THEME ~ VOICE ~ NPC Pochłaniacze ciepła: 5 | W magazynku M-3: 15/15
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1959
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: [Hawking Eta -> Century] Klendagon

22 kwie 2017, o 12:54

Wrota Bestii zamknęły się z sykiem siłowników, gdy zarówno Tori jak i Carlos znaleźli się z powrotem w środku. Porucznik pomógł im usiąść, po czym sam również wskoczył z powrotem na miejsce obok Diany, ledwo zdążając nim pojazd ruszył gwałtownie. Koła zabuksowały po piasku, ustawiając ich przodem do nadciągającej ściany piachu.
Z gardła mężczyzny wyrwało się krótkie przekleństwo. Nadciągająca fala zakrywała całe niebo, zbliżając się nieubłaganie i pożerając wszystko na swojej drodze. Ich Bestia wyglądała przy niej jak mała mróweczka stojąca na drodze morskiej fali, przeznaczona do zdmuchnięcia, gdy tylko dotrze do nich granica pyłu i szalejącego piachu.
- Damy radę - odpowiedział twardo po cichych słowach kobiety, nie odrywając wzroku od nadchodzącego kataklizmu. Adrenalina krążyła po jego żyłach, mieszając znajome napięcie ze strachem i poczuciem nieuniknionego. Każda cząstka jego ciała krzyczała o odwrót, sugerując żeby zawrócili i jak najszybciej odjechali w przeciwnym kierunku, próbując przegonić nadchodzącą burzę, uciekać jej tak długo aż jej front złagodnieje, aż wszystko minie. Reszta, ta bardziej logiczna i chłodno myśląca, wiedziała, że przy prędkościach, które osiągali, było to niemożliwe.
- Gdzie trzymacie linę? - zapytał niespodziewanie. Jego mózg, pomimo (a może "z powodu"?) przerażającego widoku, pracował na wzmożonych obrotach. Kobieta wspomniała w swojej opowieści, że gdy zaginęli jej koledzy, przypięła się do Bestii i wyszła szukać ich na zewnątrz, a to oznaczało chociaż tyle.
Ich komunikatory odżyły niespodziewanie, a w słuchawkach odezwał się Actthan, potwierdzając, że udało mu się naprawić łączność. W samą porę.
- Carlos jest ranny, a Tori osłabiona! - krzyknął do porucznika, uprzedzając Dianę i licząc, że to rozwieje wątpliwości. Prawda była taka, że niewiele mogli zrobić w obliczu żywiołu. Spojrzenie turianina prześlizgiwało się po ścianie piasku, a jego serce zatrzymało się na moment, gdy ta pochłonęła stację.
Dzięki duchom za otaczające ją skały; gdyby nie one, nie mieliby nawet cienia szansy.
Kiedy zbliżali się do nadchodzącego frontu, sięgnął do swojego omni i wystukał krótką komendę, a chwilę później jego pancerz rozświetlił się grafitowym blaskiem ochronnych płyt technologicznego wzmocnienia. Małe pocieszenie, ale przy sile generatora, może kupi mu to dodatkowe parę sekund.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Carlos Brown
Awatar użytkownika
Posty: 213
Rejestracja: 19 lip 2016, o 16:05
Miano: Carlos Brown
Wiek: 49
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Najemnik
Lokalizacja: OMEGA
Kredyty: 27.360
Medals:

Re: [Hawking Eta -> Century] Klendagon

22 kwie 2017, o 17:09

Cała ta akcja nie przypadła staremu wojakowi do gustu. Nie miał pojęcia co się działo, co miał myśleć na ten temat, wszystko to było jakieś dziwne i pogmatwane. Czyżby faktycznie ta legendarna indoktrynacja istniała? Tylko co to było? Czemu? Carlos nie wiedział, łeb go bolał i chyba po skroni płynęła krew, ciężko było mu złapać oddech, po tym jak Tori pieprznęła w niego tymi swoimi czarami. Słyszał, że biotyczki asari, te służące w wojsku, zdolne są rozrywać cele na strzępy tymi swoimi mocami z piekła rodem.
Powoli otworzył oczy i odczytał kilka komunikatów na wizjerze, a właściwie usiłował, bo było tego zbyt dużo. Wyłączył powiadomienia, starając się nieco uspokoić. Z listy utworów wybrał jakiś kawałek i puścił go tak by samemu go słyszał. Wiatr i wrzaski z całych sił utrudniały słuchanie, ale muzyka jakoś dawała radę się przebić i dotrzeć do uszu człowieka.
- I tak jesteśmy w dupie.
Mruknął i dotknął miejsca na hełmie gdzie uderzył kamień. Wolał by nie było tam pęknięcia, nie stać go na nowe wyposażenie, a dopóki nie wypełnią zadania, raczej nikt im nie zapłaci.
- Nie zabraliście tego trupa?
Zapytał spokojnie, patrząc w podłogę. Pamiętał, że tam był trup, usiłowali go wyciągnąć razem z niebieską, ale... Ale nie pamiętał co się stało. To było coś przerażającego, budzącego gniew, prawdziwą furię, która zdawała się znowu budzić. Carlos raz jeszcze puścił ten sam kawałek i odetchną na tyle głęboko na ile mógł.
ObrazekObrazek Pochłaniacze do broni +2, Szansa na strzał krytyczny: +10%, Obrażenia krytyczne: +5%, Bonus do pancerza: +300
Tori Te’eria
Awatar użytkownika
Narrator
Posty: 416
Rejestracja: 15 sie 2016, o 21:18
Miano: Tori Te'eria
Wiek: 163
Klasa: Adept
Rasa: Asari
Zawód: Lekarz
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 10.880
Medals:

Re: [Hawking Eta -> Century] Klendagon

22 kwie 2017, o 23:15

Coś działo się wokół niej. Wiele głosów przekrzykiwało się wzajemnie w głośnikach jej hełmu, nie pozwalając się skupić. Starała się odciąć od nich, zbierając siły, ciesząc się z tego, że siedzi i może choć przez chwilę zregenerować siły. Jednocześnie czuła, że - przynajmniej psychicznie - zaczyna już wracać do siebie. Zaczynała na powrót myśleć i analizować, a nie tylko reagować emocjami. Starała się przeniknąć pamięcią barierę zasnuwającą wspomnienia od chwili, gdy odnaleźli przekaźnik. Wszystko przecież szło tak dobrze! Wykopali z Carlosem urządzenie, znaleźli te... zwłoki. Tori aż zadrżała na wspomnienie jej własnych, ale martwych oczu wpatrujących się w nią. Przecież to nie było możliwe! Co to mogło być - zatrucie? Hipnoza? Halucynacja? Ale przecież sama dotykała odnalezionego pancerza. Carlos też jej pomagał wykopywać go z piasku. Razem planowali zabrać znalezisko do bazy... A może to wszystko jej się tylko zdawało? Może burza w jakiś sposób wpłynęła na jej postrzeganie otoczenia? Może rzeczywistość mieszała się z ułudą? Bo przecież niemożliwe było, żeby tyle czasu maszerowali potem bez sensu! I niemożliwe, żeby Tori... zaatakowała Browna! Tak, teraz to sobie przypomniała. Gdy mężczyzna próbował ją powstrzymać od marszu, ona... Nie, to niemożliwe.
Podniosła ręce i przyjrzała się dłoniom, jakby spodziewając się zobaczyć błękitne wyładowania biotycznej energii wciąż je okalające, ale zobaczyła tylko rękawice pancerza. Pokręciła ponownie głową. "To niemożliwe". Kątem oka dostrzegła częściowo oderwany fragment zewnętrznego pancerza na prawym przedramieniu - sięgnęła ku niemu i dotknęła odstającej płyty. "Nowy pancerz..." - pomyślała - "Na pewno nie naprawią mi tego na gwarancji..."
Rozejrzała się po wnętrzu. W pojeździe panowała nerwowa atmosfera. Maszyna podskakiwała i trzęsła na wybojach, Dianę ledwo było widać zza fotela kierowcy, Vex miotał się po wnętrzu w poszukiwaniu czegoś, wszyscy przekrzykiwali się nawzajem. Tori nie miała ochoty w tym uczestniczyć. Wciąż nie czuła się najlepiej, była skołowana i rozbita. Najchętniej znalazłaby się od razu w koszarach bazy. Albo na promie odlatującym z Klendagonu. Albo w swoim nowym mieszkaniu na Cytadeli. Gdziekolwiek, byle dalej od tej burzy.
Przesunęła się pod ścianę pojazdu by nie zajmować za dużo miejsca i nie przeszkadzać pozostałym, oparła o nią plecami i podciągnęła kolana pod brodę, obejmując nogi rękoma.
"Niech to się wszystko wreszcie skończy..."
*** ARMOR *** VOICE *** FORMAL *** PARTY ***
ObrazekObrazek
Statystyki dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12212
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Hawking Eta -> Century] Klendagon

23 kwie 2017, o 00:59

Szkody
A-nikłe
B-średnie
C-mocne
A<30<B<60<C
0

Ilość poszkodowanych:
1

Poszkodowani to 2 osób z najniższym rzutem
Po kolei: Carlos, Diana, Ja'antian, Tori, Vex
2

Panie oberwą [*]
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12212
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Hawking Eta -> Century] Klendagon

23 kwie 2017, o 01:49

Wyświetl wiadomość pozafabularną Gdy Ja'antian przemierzał korytarze, światła awaryjne kąpały ściany w krwistym blasku. W tle, oprócz wiatru, słychać było wycie systemów awaryjnych, które przymknęły się dopiero w połowie jego ubierania pancerza. Diana już nie odpowiedziała - w chwili, w której chmura przykryła stację badawczą, komunikacja z kobietą, jak i całą resztą świata, zniknęła.
W chwili, w której turianin znajdował się w szatni, każdy z paneli w centrum komunikacyjnym wypełnił się szumem. Na ekranach wyświetlana była tylko jedna, krótka wiadomość.
ŁĄCZNOŚĆ RADIOWA ZERWANA.
KOD BŁĘDU: 397
Vesser zaklęła cicho, sprawdzając swój omni-klucz, gdy komunikacja padła. Spróbowała wywołać Accthana, łudząc się, że może jej odpowie, lecz zrobił to tylko huk wiatru.
- I tyle po koordynacji - krzyknęła, usiłując przebić się przez wiatr.
Na horyzoncie, może kilka kilometrów od stacji badawczej, w okolicach kanionu, w tej chmurze pyłu odznaczył się twór - ogromny lej, oko huraganu, przecinane błyskami wyładowań elektrycznych. - Lina? Z tyłu, na mocowaniach - dodała, wskazując kciukiem tył pojazdu. Istotnie, na jednej ze ścian znalazł wzmacnianą, grubą linę mocowaną na dwóch hakach.
- Dobry pomysł. Możemy się przywiązać, nie powinno wtedy nikogo... zwiać - stwierdziła, zachęcając go tym samym do wykonania tego. - Włącznie też magnetyczne buty. O ile macie.
Bestię podrzucało w niebezpieczny sposób, lecz Vesser starała się to ignorować. Kierowała dość stabilnie, nawet pomimo stresu, jaki musiał tworzyć widok, który miała przed oczami.
- Jakie znowu ciało, Brown? - warknęła, nie odrywając spojrzenia od terenu naprzeciw.
Również Viyo nie potrafił przypomnieć sobie tego, by zauważyli cokolwiek ciekawego przy wyjeździe ze stacji.
Kobieta krzyknęła, z niewiadomych powodów, uderzając nagle w pulpit sterujący i przełączając jedną z opcji. Pojazdem znów zarzuciło, tym razem niebezpieczniej.
- Trzymajcie się czegoś - poradziła, znacznie ciszej niż wcześniej.
A może to huk się wzmógł. Burza znajdowała się tuż przed nimi. Specyficzna bariera dymu, wyznaczająca jej granicę, choć jej skutki odczuwali już od dawna. W sercu każdego zadrżała trwoga - walka z przeciwnikiem wyposażonym w karabin szturmowy była łatwiejsza. Szanse na przeżycie zależały od własnych umiejętności, był materialnym punktem, do którego można było dotrzeć i go pokonać. Żywiołu jednak nie dało się ujarzmić, a teraz zdani byli na jego łaskę.
Przed tym, gdy wszystkie z ich szyb zasnuł atrament, Diana coś krzyknęła, choć jej słowa utonęły w zawodzeniu pradawnej istoty, burzy, która zrodziła się setki kilometrów dalej, by dotrzeć do nich pomimo ich przygotowania na jej uderzenie. Widoczność niemal natychmiast spadła do zera - sporadyczne błyski jedynie rozjaśniały wirujący w powietrzu piasek. Żadne z nich nie widziało, jak Vesser, posługując się wyłącznie mapą, wyminęła skały i jakimś cudem znalazła lądowisko. Komunikacja była niemożliwa, nawet werbalna, nie mówiąc o łączności radiowej - jedynym, co słyszeli, był grom.

Huk uderzenia metalu o metal wyróżnił się z jednostajnego szumu szalejącej burzy. Ja'antian, którego ciało wypełniała adrenalina, stanął przed decyzją o otworzeniu włazu. W tej chwili, w której to zrobił, obie historie złączyły się w jedno.
Piasek wdarł się do pomieszczenia wraz z przeraźliwym wyciem. Sylwetka pojazdu była niemal niewidoczna, lecz rozpoznał, gdy drzwi jej się rozsunęły.
Bestia zachwiała się, tak, jak jeszcze nigdy, niemal odrywając swoje koła od metalowej powierzchni lądowiska. Vesser uderzyła w panel sterujący, a coś w pojeździe gruchnęło. Nagle przestało trząść. Potężne magnesy wbudowane w podwozie przylepiły się łapczywie do powierzchni lądowiska, utrzymując pojazd w miejscu, gdy jego drzwi się otworzyły.
Świat był wzburzonym morzem, jednolitą powierzchnią, którą widzieli, a która przysłaniała im nawet ich własne ciała. Odpalenie latarki nie przerzedzało chmury, a jedynie zmieniało jej barwę. W snopie światła dostrzegli dziurę, zaledwie dwa metry od pierwszej osoby, którą Diana wypchnęła na zewnątrz - a którą był Viyo. Dostrzegł ciemną sylwetkę na tle jasnego wnętrza szatni - cel, który, choć tak blisko, jednocześnie wydawał się niemożliwy do osiągnięcia.
Wiatr uderzał w ich pancerze z prędkością, która już z pewnością zwiałaby każde z nich z osobna gdyby nie ceramiczne skorupy. Viyo z trudem przedzierał się na przód, ciągnąc za sobą Carlosa, za którym z kolei szła Tori. Pochód zamykała Vesser. Każdy krok wydawał się być niepewnym rzutem monety, a każde oderwanie stopy od ziemi mogło stać się ich zgubą.
Tarcze każdego z nich rozbłyskały niczym błyskawice, będąc jedynym znacznikiem ich położenia. Dzięki temu przez moment wszystkich dobrze widział Ja'antian, póki, bombardowane setką mikroskopijnych pocisków, nie odmówiły posłuszeństwa.
Wreszcie, Vex jako pierwszy złapał wyciągniętych ramion drugiego turianina, wpadając do środka i wciągając za sobą Carlosa. Osłona od wiatru natychmiast zmieniła sporo, zniknęło to obciążenie utrudniające chód, lecz chaos z zewnątrz panował również w środku.
Lecz gdy już w ich sercach pojawiła się iskra nadziei, że dotrą bez problemu na miejsce, nagły błysk i grom na szczycie stacji zasiał w ich sercu panikę. Odłamki oderwane od zewnętrznego poszycia budynku przeleciały z prędkością stu kilometrów na godzinę pomiędzy obiema kobietami, które zachwiały się, na moment tracąc równowagę.
Bok Te'erii przeszył przeraźliwy ból, wyciągający ją z zamyślenia, odwracający uwagę od walki z wiatrem. Kobieta niemal nie zauważyła, jak trójka mężczyzn wciąga ją do środka pomieszczenia, jak drzwi się zamykają. Była tylko ona i płonący bok, wraz z setkami ostrzeżeń wydawanymi przez systemy podtrzymywania życia.
W jej talii, pomiędzy żebrami, tkwił wąski, metalowy pręt. Z miejsca, w którym zagłębił się w jej ciele, sączyła się krew.
Ktoś, kto był najbliżej, uderzył w panel, zamykając śluzę. Czerwone światła znów się aktywowały, a huk wiatru zelżał, tłamszony grubym poszyciem stacji. Piasek zdążył opaść, nim systemy stacji przefiltrowały powietrze - teraz znajdował się na ziemi, na ich pancerzach, na każdej powierzchni.
W oddali zawodził huragan.
Vesser nie wytrzymała. Padła na kolana, drżącymi rękami sięgając do hełmu, który z oporem, bardzo wolno, zaczęła zdejmować. Zaczep po zaczepie, aż wreszcie zatrzymała się na ostatnim, nim nie usiadła na metalowej podłodze, oparta plecami o ścianę, rezygnując z dalszego ruchu. Dyszała ciężko, jak każdy z nich, lecz pierwsze spojrzenie w jej stronę pozbawiało złudzeń dotyczących tego, czy za jej zachowaniem stało tylko zmęczenie. Wizjer jej hełmu był kompletnie roztrzaskany. Pancerne szkło, mające wytrzymać wszystko, poddało się nadlatującym z taką prędkością odłamkom, będącym ekwiwalentem wystrzelonych z broni pocisków, przed którymi nie mogły obronić ją tarcze.
Wreszcie, z pomocą kogoś innego lub sama, zrzuciła bezużyteczną już część pancerza, kładąc ją obok, gdzieś w piasku. Jej twarz pokryta była krwią pochodzącą z kilkunastu nacięć rozsianych w górnej części jej twarzy. Niektóre wyglądały niewinnie i płytko, inne zdawały się być głębokie. W niektórych tkwiły odłamki pancernego szkła. Jedno oko miała zamknięte, drugie po krótkiej chwili też przymknęła, nic nie mówiąc, starając się dojść do siebie jak najszybciej, choć z pewnością jej ciałem owładnął szok.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1959
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: [Hawking Eta -> Century] Klendagon

23 kwie 2017, o 13:30

Wyświetl wiadomość pozafabularną Lina znajdowała się dokładnie tam gdzie powiedziała Diana. Porucznik odczepił ją z zaczepów, przekładając przez ramię i odwracając się do pozostałych. Bestią trzęsło jakby jechali po skalistej drodze bez systemów amortyzujących, ale widok za oknami obiecywał, że niedługo wyboista droga będzie wycieczką po parku w porównaniu z tym co ich czeka.
- Jakiego znowu trupa? - zapytał niemal w tej samej chwili co kobieta. Przytrzymał się uchwytu na ścianie i włączył magnetyczne zatrzaski na podeszwach; buty wydały z siebie cichy szum, a potem metaliczny brzdęk, gdy połączyły się z metalowym poszyciem wozu. Chroniony z grubsza od rzucania autem, zamocował linę do własnego zaczepu przy talii pancerza, odmierzył półtora metra, po czym podszedł do Carlosa i podał mu zwój, żeby ten zrobił to samo. W następnej kolejności była Tori; turianin przyklęknął przy niej, opierając jedną rękę o ścianę. Asari wciąż wyglądała jakby była w szoku, gdy napotkał jej spojrzenie przez wizjer hełmu; jej zwinięta pozycja sugerowała resztę.
Bez słowa przypiął ją do kolejnego fragmentu liny, po czym podniósł się ze zgrzytem pancerza i wrócił do kokpitu.
- Actthan? - zapytał, ale niemal retorycznie. Jego omni-wyświetlało coraz więcej ostrzegawczych komunikatów, a wizjer hełmu wręcz błyszczał od czerwieni i żółci. Jakby na potwierdzenie tego, pojazdem zarzuciło, a Vesser krzyknęła. Porucznik zaklął, uderzając bokiem o ścianę pojazdu, po czym przechylił się i zapiął ostatni fragment liny przy biodrach kobiety.
Chwilę później Bestia przebiła się przez ścianę graniczną burzy i cały świat utonął w ciemności i ogłuszającym ryku.
Nie wiedział jakim cudem udało im się przejechać przez lukę między skałami, ani jak Diana odnalazła wejście w chmurze pyłu i piachu. Ale w swoim życiu nauczył się nie kwestionować tych drobnych cudów dzięki którym udawało się im przeżyć. Gdy pojazd przestał się trząść, utwierdzony w podłożu przez dwa, potężne mocowania magnetyczne, zerwał się z fotela i przeszedł do drzwi, które właśnie zaczęły się odsuwać.
Na zewnątrz panowało piekło.
Ryk piaskowego potwora wdarł się do wnętrza pojazdu wraz z piachem, który niemal rzucił ich na ziemię. Porucznik osłonił twarz przedramieniem, walcząc z uderzającymi drobinami i potęgą żywiołu, ledwo widząc odległy zarys śluzy, który w obecnej chwili wydawał się być najdalszym celem na świecie. Gdy Diana pomogła mu wyjść, zaparł się nogami o podłoże, z najwyższym trudem stawiając krok za krokiem. Niemal czuł jak piach ściera jego pancerz, odrywa luźniejsze elementy i rozrywa stop metali, z których był zrobiony; jego tarcze błyszczały niczym latarnia w ciemności, rozpaczliwie próbując utrzymać stały dopływ energii, wyczerpując się szybciej niż jakby znajdował się pod ostrzałem karabinów szturmowych. Krok za krokiem. Krok za krokiem.
Opór niespodziewanie zelżał, gdy turianin wpadł do wnętrza stacji, łapiąc się wyczekującego Ja'antiana. Zachwiał się na nogach, przytrzymując się na rodaku, ale tylko na chwilę; jego mięśnie paliły z wysiłku, pomimo hydraulicznych wzmocnień w konstrukcji pancerza, ale odwrócił się i chwycił linę, wciskając ją również w dłonie drugiego porucznika. Razem z nim zaczął przyciągać kolejne osoby, ignorując huk i piasek wdzierający się do śluzy.
A potem los przestał się do nich uśmiechać.
Metalowe odłamki stacji, mknące z prędkościami, które potrafiłyby przebić się przez nawet najbardziej wytrzymały pancerz, minęły cudem parę kobiet, z wizgiem znikając równie gwałtownie co się pojawiły, pochłonięte przez wirujący piach. Z gardła turianina wyrwało się przekleństwo, ale nie przestawał ciągnąć. Uderzenie serca, drugie... Niespodziewanie wszyscy znajdowali się z powrotem w stacji, a drzwi śluzy zasunęły się ze zgrzytem, odcinając ich od głodnego żywiołu.
Ryk ucichł, przytłumiony metrem stali i powłok ochronnych.
Viyo zaklął po raz kolejny, gdy jego wzrok padł na Tori oraz Dianę.
- Zabierzcie Tori do stacji medycznej! Brown, utrzymasz się na nogach? - rzucił ochryple do Carlosa i Ja'antiana. Że też los musiał wybrać sobie ich jedyną medyczkę na swój cel, w momencie gdy trzy z pięciu osób były ranne. Sam przypadł do Diany, wsuwając rękę pod jej ramię, żeby pomóc jej wstać, póki szok ogarniał jej organizm. Kiedy tylko śluza zakończyła proces dekontaminacji, również ruszył z kobietą do skrzydła medycznego.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Ja’antian Actthan
Awatar użytkownika
Posty: 125
Rejestracja: 19 sie 2015, o 17:46
Miano: Ja'antian Actthan
Wiek: 36
Klasa: Strażnik
Rasa: Turianie
Zawód: Pilot myśliwca Siódmej Floty Turian, Porucznik Sz.
Postać główna: Zed'terco Galick
Lokalizacja: [Argos Rho > Feniks] Stacja Szczyt
Kredyty: 21.565

Re: [Hawking Eta -> Century] Klendagon

23 kwie 2017, o 19:49

Mrok jaki panował na zewnątrz był przerażający. Pomimo, że Actthan próbował sobie wyobrazić wcześniej burzę, nawet w najśmielszych i najokropniejszych wizjach nie spodziewał się tego. Czarny pył przez który praktycznie nic nie było widać. Było tak ciemno jakby miał nastąpić koniec świata, lub jakby już nastąpił. Nawet w tak beznadziejnej sytuacji turianin nie tracił nadziei, że uda się pokonać żywioł, mimo że jest to najtrudniejszy z przeciwników z jakimi można się mierzyć.
Kiedy Ja'antian zobaczył pierwszy rozbłysk tarcz wyłaniający się z sylwetki pojazdu, wyciągnął łapczywie ręce, myśląc, że to cokolwiek da, że w ten sposób reszta zacznie szybciej iść, albo będzie im łatwiej. Patrzył w bezsilności jak drobinki piasku wyładowują baterie tarcz jego kompanów. Kiedy tylko Vex znalazł się w zasięgu rąk, chwycił go i z całych sił pociągnął do siebie, do wnętrza korytarza. Bez chwili czekania zacisnął metalowe łapy na linie wspomagając nowymi siłami idących przez "ciemną dolinę". Grzmot i huk odrywanych fragmentów poszycia wzmógł poziom adrenaliny we krwi porucznika, który jeszcze silniej starał się wciągnąć pozostałych jeszcze na zewnątrz.
Jakimś niewiarygodnym fartem udało się im. Jakimś cudem znaleźli się w środku. Choć widząc opadającą z sił asari, która oberwała dość poważnie od jednego z odłamków, skrzywił się w grymasie. Uderzył w panel zamykając drzwi. Starał się utrzymać Te'erię na nogach, ale widząc, że to bezcelowe wziął ją na ręce. Jak tylko była możliwość ruszył przed drugim turianinem do skrzydła medycznego i położył medyczkę na najbliższym stole. W pośpiechu krzyknął tylko do Carlosa - Postaraj się siebie opatrzyć!
Dość ostrożnie zdjął hełm Tori i zaczął ściągać pancerz, liczył się czas, więc robił to najsprawniej jak tylko umiał. Przyglądał się uważnie ranie i prętowi sterczącemu z boku kobiety, starał się ocenić jak głęboko się wbił i jakie są szanse, że uda się ją uratować. Kiedy ściągnął ostatni z elementów jej pancerza, wywołał konsolę stołu. Czytając po kolei zapytania urządzenia odznaczał opcje, które były najlepsze. Przypominał sobie wszystko co pamiętał ze szkolenia medycznego jakie przeszedł, nie było to wiele, ale może było coś tam na temat auto-doktora. Przez cały czas mówił do asari - Nie waż się zasypiać! Jeśli umrzesz, zabiję cie! Jasne?! Nie zamykaj tych oczu! Patrz na mnie! - w kółko powtarzał tą kwestię, lub jej kombinację. Głos miał bardzo zirytowany, tak jakby obwiniał kobietę za jej złośliwość w postaci umierania.
ObrazekObrazekARMOR ~ THEME ~ VOICE ~ NPC Pochłaniacze ciepła: 5 | W magazynku M-3: 15/15
Tori Te’eria
Awatar użytkownika
Narrator
Posty: 416
Rejestracja: 15 sie 2016, o 21:18
Miano: Tori Te'eria
Wiek: 163
Klasa: Adept
Rasa: Asari
Zawód: Lekarz
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 10.880
Medals:

Re: [Hawking Eta -> Century] Klendagon

24 kwie 2017, o 08:31

Podróż przypominała scenę z najgorszego snu. Pojazdem rzucało na wszystkie możliwe strony, czasem wyskakiwał na jakiejś wydmie piachu w powietrze i zdawało się niemal, że szybuje, porwany wiatrem na zatracenie, jednak chwilę później opadał, z jękiem przeciążonych amortyzatorów uderzając w kolejną łachę, tworząc wewnątrz chaos i sprawiając, że wszyscy z trudnością utrzymywali się na nogach lub na swoich miejscach. Diana dokonywała cudów, prowadząc Bestię do celu mimo zerowej widoczności, a za ścianami pancerza łazika wycie wiatru, przypominające ciągły, nieustanny ryk rannej bestii konkurował z łomotem piasku i kamieni uderzających w burty pojazdu. Hałas wświdrowywał się w umysł Tori wprowadzając ją w stan odrętwienia, powoli rosnącej obojętności. Wiedziała, że teraz nic nie może zrobić. Wszystko zależało od umiejętności Diany i szczęścia.
- Athame, pani losu, chroń mnie - szeptała ledwo dosłyszalnie - Chroń nas wszystkich i pozwól bezpiecznie dotrzeć do miejsca przeznaczenia...
Ktoś ukląkł przy niej i Tori podniosła głowę spoglądając na pobliską postać. Jej oczy napotkały wzrok Vexa. Turianin nie odezwał się, ale w jego spojrzeniu wyczytała niepokój i... troskę? Spróbowała się lekko uśmiechnąć w odpowiedzi, ale dopiero poniewczasie zdała sobie sprawę z faktu, że przyłbica jej hełmu zasłania jej usta, więc porucznik nie mógł tego dostrzec. "To wszystko moja wina" - pomyślała - "Naraziłam wszystkich na niebezpieczeństwo. Gdybyśmy zabrali wzmacniacz i wrócili prosto do bazy, może nie byłoby tak źle. Gdybym została w kontakcie radiowym z Ja'antianem, może już dawno bylibyśmy bezpieczni..." Vex wciąż bez słowa pochylił się nad nią i przypiął jej do pasa klamrę trzymanej w ręku liny, po czym wstał i skierował się ku fotelowi Diany.
Zrozumiała. Musieli być już blisko i Vex przygotowywał ich do wyjścia w paszczę piaskowej bestii, dbając o ich bezpieczeństwo. Jakby na potwierdzenie tej myśli pojazdem szarpnęło gwałtowniej niż do tej pory, potem coś huknęło i Bestia zamarła - po raz pierwszy od początku tej szalonej jazdy - w bezruchu. Dotarli na miejsce, gdziekolwiek by to nie było. Vex podszedł do uchwytu włazu, szarpnięciem otworzył go i nagle piekło z rykiem rozszalałej burzy zapanowało nad wnętrzem łazika. W jednej chwili piaskowa chmura wpadła do wnętrza, ograniczając widoczność niemal do zera. Poczuła szarpnięcie za linę i zrozumiała, że to już, że powinni wychodzić, podniosła się więc i dostrzegła przesuwający się tuż obok niej szary kontur postaci, ledwo widoczny w kurzawie mimo niewielkiej odległości. Carlos. Ruszyła za nim, w duszy chwaląc pomysł Vexa z liną - idąc sama nie wiedziałaby nawet w którym kierunku ma podążać.
Krok na zewnątrz pojazdu było jak wejście do rozszalałego piekła. Niemal natychmiast wyświetlacz w jej hełmie rozbłysnął ostrzeżeniami o krytycznym przeciążeniu tarcz i uszkodzeniu modułu, o licznych mikrouszkodzeniach pancerza i zagrożeniu systemu podtrzymywania życia. Starała się je zignorować, z trudem przestawiając nogę za nogą, pochylając się w kierunku napierającej na nią sile wiatru. Siły opuszczały ją błyskawicznie, dyszała ciężko, jak po długim biegu i zdawała sobie sprawę, że gdyby nie ciągnąca ją lina, burza porwałaby ją i odrzuciła w dal jak szmacianą kukłę.
Nie tylko wiatr był jednak ich wrogiem. Nagły rozbłysk rozświetlający okolicą jak błysk potężnego flesza zlał się w jedno z głośnym trzaskiem i ponurym gromem, których dźwięk przebił się nawet przez ryk wiatru. Jakaś eksplozja tuż przed nią i gdzieś w górze niemal ją oślepiła, a w jej kierunku poszybowały skalno-metalowe odłamy, na widok których odruchowo uniosła rękę starając się osłonić głowę. Wiatr uratował jej życie - betonowe odłamy przemknęły pchane rozpędzonymi falami powietrza tuż obok niej i już wydawało się, że nowe niebezpieczeństwo zostało zażegnane, gdy nagłe uderzenie w prawy bok pozbawiło ją oddechu i wświdrowało się w jej mózg ostrym, przeszywającym bólem sprawiającym, że ugięły się pod nią nogi. Jej hełm rozbłysnął czerwienią kolejnych alarmów, odezwał się niski sygnał alarmowy. Dekompresja. Utrata ciśnienia. Krytyczne uszkodzenie pancerza. Perforacja strefy bezpieczeństwa. Uraz penetrujący.
Przed oczami zaczęły jej latać czarne plamy, nie upadła tylko dlatego, że ktoś ciągnął za linę do której była przypięta. Krok, dwa i nagle napór wiatru zelżał, wprowadzając dezorientację. Napór na ciągnącą ją linę również się skończył a Asari wyciągnęła rękę próbując zachować równowagę i trafiła prawą dłonią na jakąś przeszkodę, o którą się oparła. Ściana... jesteśmy w bazie...
Ktoś zamknął zewnętrzne wrota śluzy i nagle siła wiatru spadła do zera, piasek zaczął opadać, zapłonęły światła boleśnie rażąc oczy Tori. Asari oddychała płytko, walcząc z samą sobą by nie zemdleć. Ostry, mdlący ból promieniujący od jej prawego boku sprawił, że sięgnęła wolną dłonią w tamto miejsce, lecz dłoń zamiast na gładką płytę pancerza trafiła na sterczący z niej, długi na dwie pięści srebrzysty pręt. Ktoś chwycił ją pod ramiona nie pozwalając osunąć się na ziemię. Odwróciła głowę starając się przez latającej jej przed oczami mroczki dostrzec kto to, ale natrafiła wzrokiem na Dianę, klęczącą tuż obok, ściągającą sobie z głowy hełm z wybitą szybą. Jej twarz zalana była krwią i pocięta głębokimi ranami.
Tego było już za wiele. Asari opadła w silnym uścisku osoby starającej się jej pomóc. Wszystkie doznania zaczęły docierać do niej jakby z oddali, były przytłumione, niewyraźne, nierealne. Ktoś ją niósł, powodując kolejne fale mdlącego bólu w jej ranie, ktoś ją szarpał, ściągając z niej kolejne fragmenty pancerza. Jednak gdy ten ktoś dotarł do napierśnika i ściągając go poruszył wbitym w jej bok prętem, ostry, gwałtowny ból przywrócił ją do rzeczywistości. Otworzyła oczy i zobaczyła pochylającego się nad nią zatroskanego Ja'antiana, przełączającego jakieś opcje w menu akcji stołu oraz usłyszała jego słowa.
- Jeszcze... - jej głos z trudem wydostał się z gardła - Jeszcze... tu jestem...
Podniosła nieco głowę i rozejrzała się wokół - leżała w samej bieliźnie i zakrwawionym T-shircie na łóżku operacyjnym w pomieszczeniu medycznym stacji, zlanym w tej chwili ostrym, kłującym oczy światłem jarzeniowym. Na sąsiednim łóżku leżała Diana, nad którą pochylał się Vex, opodal stał Carlos. W boku Tori wciąż tkwił wbity pręt i lekarka w duchu pogratulowała Accthanowi przytomności umysłu, że nie próbował wyciągnąć go z rany. Mogło to spowodować dodatkowe obrażenia i nawet krwotok.
Zdawała sobie jednak sprawę z faktu, że jej sytuacja nie jest wesoła. "Uraz penetrujący" - zaczęła myśleć tak, jakby obserwowała pacjenta leżącego na Izbie przyjęć, oceniając jego stan i ustalając procedurę postępowania z przypadkiem - "Prawdopodobne uszkodzenie wątroby, możliwe jelit i żołądka. Niemal na pewno krwotok wewnętrzny. Potrzebne prześwietlenie i skan by sprawdzić zakres obrażeń, potem szybka laparotomia, usunięcie ciała obcego i szycie uszkodzonych organów. Antybiotyki, aseptyka, 2-3 dni leżenia." W tym momencie jednak nie to było najważniejsze. Była lekarzem, a obok czekała dwójka pacjentów w nieznanym stanie. Jej obowiązkiem było pomóc najpierw im.
Uniosła rękę i chwyciła Ja'antiana za dłoń manewrującą po wyświetlaczu panelu operacyjnego stołu.
- Zostaw...Tamta... tamta szafka - wskazała skinięciem głowy. Dzięki Athame, że razem z Alaną zdążyły zrobić przegląd wyposażenia stacji medycznej i spis dostępnych leków i medykamentów. - Medi żel... Podaj dwie paczki. - jej głos rwał się, wciąż nie mogła głębiej nabrać powietrza. - I tam... Tramadol. Nie... - uświadomiła sobie, że możliwe skutki uboczne przeciwbólowego Tramadolu w postaci "ograniczenia sprawności psychofizycznej" nie są jej teraz potrzebne. Potrzebowała czegoś silnego, co zadziała szybko. Nie... Daj Fentanyl. I strzykawkę.
Gdy turianin pochylił się przy szafkach z lekami, asari z jękiem bólu uniosła się do siadu. Wiedziała,że to, co ma zamiar zrobić było głupotą, ale nie byłaby sobą, gdyby pozostała jedynie w roli pacjenta. Wiedziała, że inni jej potrzebują i musi działać. Odebrała fiolkę z lekiem i strzykawkę, nabrała 3 ccm płynu i z rozmachem wbiła sobie w obnażone udo, po czym do oporu wcisnęła tłok. Prawie nie poczuła ukłucia zastrzyku, odrzuciła strzykawkę na podłogę i szarpnięciem rozerwała koszulkę wokół miejsca, gdzie pręt wbił się jej w ciało. Kolejna fala bólu zalała ją, gdy przy okazji niechcący trąciła pręt. Czuła, jak zimna stal rani ją w środku. Wciąż siedząc na łóżku przekręciła się lekko, by ułatwić Ja'antianowi dostęp do rany.
- Medi- żel - wysapała - Nałóż. Druga porcja... dla Diany.
Ja'antian musiał zrozumieć jej motywy. Musiał wiedzieć, że Tori musi pomóc najpierw reszcie. Był żołnierzem, wiedział czym jest obowiązek. I liczyła na to, że jej pomoże.
*** ARMOR *** VOICE *** FORMAL *** PARTY ***
ObrazekObrazek
Statystyki dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Ja’antian Actthan
Awatar użytkownika
Posty: 125
Rejestracja: 19 sie 2015, o 17:46
Miano: Ja'antian Actthan
Wiek: 36
Klasa: Strażnik
Rasa: Turianie
Zawód: Pilot myśliwca Siódmej Floty Turian, Porucznik Sz.
Postać główna: Zed'terco Galick
Lokalizacja: [Argos Rho > Feniks] Stacja Szczyt
Kredyty: 21.565

Re: [Hawking Eta -> Century] Klendagon

24 kwie 2017, o 10:48

Turianin pracował najszybciej jak mógł. Wędrował palcami z oszałamiającą prędkością. Starał się ustalić coś przydatnego, liczył, że maszyna poda mu jakiś sposób leczenia, lub sama to zrobi. Wypełniał kolejne linijki "karty pacjenta". Nie był niestety lekarzem, nie miał dokładnego przeszkolenia medycznego, ale nie mógł pozwolić, aby Tori teraz umarła. Pełen desperacji Actthan przeglądał opcje jakie dawało mu urządzenie. Zatracił się w tym całkowicie, z jedną myślą - "żyj!". Kim by był, gdyby teraz pozwolił jej "pójść do Abrahama na piwo" - jak to mawiali ludzie. Nie chciał dopuścić sytuacji w której asari umiera, starał się z całych sił.
Ze stresu i zapamiętania w pracy wyrwał go delikatny uścisk kobiety. Fakt dotyku trochę go uspokoił. Na ten jeden moment zapomniał o wszystkim co miał do zrobienia. Spojrzał na asari, jej wykrzywiona na kształt uśmiechu twarz, pokazywała hardość ducha i całkowite poświęcenie dla innych - jak na prawdziwego lekarza przystało. Ten stan nie mógł trwać zbyt długo, przecież Tori mogła się szybko wykrwawić, jeżeli pręt trafił w nieodpowiednie miejsce. Kiwnął nieznacznie głową na jej słowa i dodał dość ostro - Nie podnoś się.
Idąc w stronę szafki energicznie ściągnął hełm z głowy, następnie rzucając go na ziemię, to samo tyczyło się rękawic. Zdecydowanie wygodniej było cokolwiek robić gołymi rękoma, niż w metalowych rękawicach. Sięgnął do podajnika z sylikonowymi rękawiczkami znajdującego się na ścianie. Założył gumowe rękawice i sięgnął po dwie porcje medi-żelu, i Fentanyl ze strzykawką. Kiedy chciał już nabrać porcję leku, asari wyrwała mu z rąk strzykawkę z fiolką.
- Powiedziałem leż! - krzyknął do Tori. Nie ważne czy miała obowiązek, czy nie miała, Antiana to nie obchodziło. Każdy motyw do "chwalebnej śmierci" był dobry, ale nie w tym momencie. Teraz Te'eria miała przeżyć, nawet gdyby się bardzo kłóciła.
Zerwał czym prędzej zabezpieczenie z paczki żelu zębami, wypluwając po chwili ten mały fragment plastiku. W okolicy rany nałożył porcję lekarstwa.
- Vex! - zakrzyknął do współbratymca i gdy ten się odwrócił, rzucił mu kolejną porcję żelu medycznego. Wzrokiem wrócił do Tori. - Nie waż się wstać! Mów co mam robić, ale nawet się nie podnoś! - słowa z jego ust były bardzo ostre. W jego tonie można było wyczuć całkowitą bezkompromisowość, albo było tak jak on mówił, albo wcale.
ObrazekObrazekARMOR ~ THEME ~ VOICE ~ NPC Pochłaniacze ciepła: 5 | W magazynku M-3: 15/15
Tori Te’eria
Awatar użytkownika
Narrator
Posty: 416
Rejestracja: 15 sie 2016, o 21:18
Miano: Tori Te'eria
Wiek: 163
Klasa: Adept
Rasa: Asari
Zawód: Lekarz
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 10.880
Medals:

Re: [Hawking Eta -> Century] Klendagon

24 kwie 2017, o 11:41

Ja'antian był bardzo przejęty. Widziała, jak drżą mu ręce gdy nakładał porcję medi-żelu w pobliżu rany, nieco niezdarnie, ale obficie i tam, gdzie trzeba było. I szybko. Czuła powoli rozchodzące od uda mrowienie - środek przeciwbólowy zaczynał działać. Wiedziała, że już za chwilę będzie mogła swobodniej odetchnąć, nie powodując jednocześnie kolejnej fali bólu przyćmiewającej jej wzroku. Wiedziała też, że środek, który sobie wstrzyknęła był silny, działał dość szybko, ale dość szybko też był usuwany z krwiobiegu - miała jakieś 2-3 godziny czasu nim ból ponownie ją "odetnie". Krzyki i ostrzeżenia Ja'antiana były zabawne i z pewnością - w innej sytuacji - roześmiałaby się głośno, teraz jednak nie miała na to ani siły, ani ochoty, ani nastroju. Ani czasu.
Zerknęła na dwójkę swoich pacjentów nieco uważniej. Diana leżała wciąż na sąsiednim Łóżku, Vex kończył właśnie wysupływać ją z pancerza. Jej zalana krwią twarz nie wyglądała dobrze - pocięta w wielu miejscach ostrymi odłamkami szkła, którego fragmenty wciąż błyszczały w kilku rozcięciach. Szczególnie nieciekawie wyglądało jedno oko, przez powiekę którego biegło brzydkie rozcięcie. Jeżeli doszło do głębokiego uszkodzenia rogówki, Diana mogłaby nawet stracić w tym oku wzrok. Brown stał w pobliżu wejścia - również powoli pozbywał się pancerza, ale był przytomny. Nie wiadomo jeszcze było czy i jakie miał obrażenia. Tori podjęła decyzję - była sama, nie mogła zająć się obojgiem na raz. Na pierwszy ogień postanowiła wziąć Dianę, która wymagała pilniejszej pomocy.
Skinęła Accthanowi głową, akceptując jego deklarację pomocy. Wyciągnęła lewą rękę i wskazując na kolejne szafki zaczęła wymieniać potrzebne narzędzia, zamieniając turiańskiego pilota w sanitariusza.
- Jałowa... gaza. Pean. Prosty. I zagięty też. Pinceta... taka wąska. Zagięta. Lidokaina... epinefryna. Dwie strzykawki. Sól fizjologiczna. Zestaw do szycia.
Gdy pilot zaczął szukać wymienionych rzeczy, skorzystała z faktu, że odwrócił się od niej plecami i niepomna jego przestrogi ześlizgnęła się ze stołu, aż przysiadając od wywołanego tym bólu. Opierając się lewą ręką o stół operacyjny podciągnęła się do góry i na bosaka podeszła do stołu Diany, opierając się o niego ciężko. Łokciem popchnęła lekko Vexa by się odsunął i w oczekiwaniu na przyniesienie przez Ja'antiana rzeczy wywołała menu stołu, szybko przełączając kolejne opcje. "Człowiek", "kobieta", "uraz", "głowa", "skan medyczny", "diagnostyka powierzchniowa", "diagnostyka narządu wzroku"...
Ramię skanera medycznego opuściło się z sufitu, a błękitny promień skanujący omiótł twarz Diany - najpierw powierzchownie, potem rozpoczął dokładniejszy, głęboki skan. Asari czekając na pojawienie się opisów urazu oparła się ciężko o stojącego wciąż obok Vexa. Czuła, jak bardo jest słaba. Skumulowane zmęczenie długim marszem przez pustynię, walka z żywiołem przy wejściu do bazy, felerny kawał stali w jej boku... Wszystko to sprawiało, że Tori chyba jedynie siłą woli utrzymywała się na nogach. Siłą woli i obowiązku. I poczuciem winy. Wciąż w głowie kołatała jej się myśl, że to wszystko to jej wina.
- Athame, wskaż drogę... - szepnęła.
*** ARMOR *** VOICE *** FORMAL *** PARTY ***
ObrazekObrazek
Statystyki dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Carlos Brown
Awatar użytkownika
Posty: 213
Rejestracja: 19 lip 2016, o 16:05
Miano: Carlos Brown
Wiek: 49
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Najemnik
Lokalizacja: OMEGA
Kredyty: 27.360
Medals:

Re: [Hawking Eta -> Century] Klendagon

24 kwie 2017, o 16:44

Grzecznie wykonywał polecenia. W tej chwili nie miał głowy do większego kombinowania i rozmyślania. Tori za bardzo oberwała by rozmyślać na temat dziwnych trupów, zwłaszcza że Carlos obiecał sobie nie stracić nikogo z kim pracuje. Niestety nie znał się na leczeniu, zwłaszcza tak rozległych obrażeń. Lepiej gdyby to on oberwał prętem, a nie jedyny lekarz pośród nich. Obserwował jak turianie kręcą się i usiłują pomagać. Sam niewiele mógł, tylko trzymał się za bok. Pewnie to było tylko stłuczenie, ale nie jemu decydować. Wolał też nie ingerować w działania, których nie rozumiał.
ObrazekObrazek Pochłaniacze do broni +2, Szansa na strzał krytyczny: +10%, Obrażenia krytyczne: +5%, Bonus do pancerza: +300
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12212
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Hawking Eta -> Century] Klendagon

24 kwie 2017, o 22:20

Zamieszanie było spore. Wydawałoby się, że jako jedynym, który pozostał przy kompletnie stalowych nerwach, był Carlos. W czasie, gdy wszyscy pozostali biegiem przemieszczali się korytarzem w kierunku centrum medycznego, jemu udało się zdjąć hełm.
Z boku widoczne było paskudne wgniecenie w miejscu, w które trafił z zawrotną prędkością kamień. Skóra jego głowy była jednak cała i choć głowa niemiłosiernie go bolała, był to raczej skutek samego uderzenia, a nie otwartej rany, z której mogłaby sączyć się krew.
Mężczyzna nie był ranny. Był potłuczony i lekko otumaniony, czuł się paskudnie przez to, co zaszło, zarówno w kwestii psychicznej i fizycznej, ale jego sytuacja nie była zagrażająca życiu. Jako jedyny w całym tym chaosie zauważył subtelną różnicę w centrum medycznym - ogromny komunikat "PRACA ZAKOŃCZONA" na kapsule medycznej, której interfejs był zablokowany. Program wpuszczony do systemu przez Vexa zakończył swoją pracę, odszyfrowując wszystko to, co było niejasne. Wyniki czekały na nich gdy tylko uporają się z wszystkimi innymi problemami.
Ja'antian, kierowany poradami Tori, radził sobie dość nieźle. Cenne minuty zyskiwali dzięki temu, że wcześniej lekarka, wraz z Alaną, starannie uporządkowała miejsce - teraz mogła więc wskazywać mu, gdzie konkretnie może co znaleźć, co być może zaważyło na jej zachowaniu przytomności lub też jej stracie.
Kapsuła medyczna pomagała. Choć dotarcie do logów jednej z nich do niedawna było niemożliwe, operacyjnie obie w tym momencie wydawały się działać na wystarczającym poziomie. Systemy przeskanowały ciało lekarki, stwierdzając, szczęśliwie, brak uszkodzenia narządów wewnętrznych. Najtrudniejszym momentem było pozbycie się ciała obcego. Wyrwanie pręta było niczym wbicie go na nowo - wywołało falę bólu, którą ciężko było z czymkolwiek porównać. Ciężko było też utrzymać się na nogach. Maszyna zaoferowała zastąpienie turianina, automatycznie dobierając procedury, które miały utrzymać ciało asari przy życiu, nie doprowadzając do wykrwawienia.
Diana warknęła coś pod nosem, coś co brzmiało jak nie trzeba, skierowane do pomagającego jej turianina. Może zbyt przywykła do tego, ze dla innych była oparciem, żeby teraz stać się kulą u nogi. Trzeba było radzić sobie samemu, niech wszyscy pozostali zajmą się Tori i Carlosem. Niestety, widać było, że przemawia przez nią wciąż szok, przez który nawet nie byłaby w stanie szybko pomóc sama sobie, więc decyzja nie należała do niej.
Złapała się kurczowo turianina, wstając przy jego pomocy i niemal na oślep kierując za nim do stacji medycznej. Dłoń przyłożyła sobie do twarzy i syknęła - nie wyglądało na to, by któryś z odłamków szkła przebił się przez jej czaszkę czy spowodował fatalne w skutkach szkody, ale gruba i szorstka rękawica tylko pogarszała cały stan.
Wreszcie kobieta opadła na wolne miejsce, w kapsule medycznej, do której szybko dotarła również Tori. Aplikacja medi-żelu nie była tak oczywistym wyjściem - dużo ran tego wymagało, ale w kilku niektórych wciąż tkwiło szkło. Wyciągnięcie go było zadaniem nie dla opancerzonych rąk technika, ale finezyjnej technologii, do której na szczęście mieli dostęp.
Kapsuła medyczna wykonała badania przepisane przez Tori. Ogromny, szklany odłamek minął jej oczodół o całe centymetry. Ból wywołany jego obecnością stał za zamknięciem oczu przez kobietę. Maszyna furknęła coś, co miało być ostrzeżeniem skierowanym do Vexa, który starał się pozbyć jak największej części obciążającego kobietę pancerza. Szkło wyrządziło szkody również w jej napierśniku, ale nic nie przedarło się przez ceramiczne płytki.
Czerwony napis rozjarzył się na interfejsie kapsuły nieco podobnej, choć znacznie bardziej prymitywnej niż ta, która znajdowała się na statku Viyo. Rozpocząć procedurę? T/N
Diana, nie mając profesjonalnej pomocy lekarskiej pod ręką, potrzebowała pomocy kapsuły medycznej, która zresztą wydawała się dobrą opcją. Również Tori mogła poczuć lekką ulgę, widząc, że rychła śmierć nie jest jej pisana, o ile kapsuła wykona wszystko prawidłowo. Metalowy pręt minął jej wątrobę o kilka centymetrów.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Carlos Brown
Awatar użytkownika
Posty: 213
Rejestracja: 19 lip 2016, o 16:05
Miano: Carlos Brown
Wiek: 49
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Najemnik
Lokalizacja: OMEGA
Kredyty: 27.360
Medals:

Re: [Hawking Eta -> Century] Klendagon

24 kwie 2017, o 23:29

Początkowo nie dostrzegł komunikatu, obserwując jak inni zajmują się ratowaniem kobiet. Nie znał się, gdyby to był postrzał, a on by był w warunkach polowych, bez problemu zapodał by porcję żelu medycznego i przypilnował by ranny nie ruszał się bez potrzeby do czasu ewakuacji. Ale tutaj? Co najwyżej mógł patrzeć i trzymać kciuki. No bo mimo wszystko to był troskliwy facet, który przywiązuje się do współpracowników, tylko nie umie tego okazywać.
Obmacał głowę, zerkając na swój hełm. Miał fuksa. Trochę szybciej, a i jego trza by zszywać, a on potwornie nie lubi igieł. Zabawnie by było, gdyby z jednej strony Niebieska przebita prętem, dzielnie znosząca ból, z drugiej zakrwawiona i w szoku Diana, a po środku on z małą ranką, krzyczący i wyrywający się, bo trzeba go szyć. Pamięta obowiązkowe szczepienia sprzed lat... Wykonywane były zwykłymi strzykawkami z igłami na wierzchu, nie takimi bajeranckimi pistolecikami. W akademii go trzymali i wiązali, byle by się nie rzucał, później tylko trzymali i obiecywali flaszkę za męstwo. Każdy ma swoje strachy, nie?
- A to co?
Mruknął, dostrzegając migający, jebutny, komunikat. Zgrabnie prześliznął się przez ambulatorium i zaczął grzebać w logach. Tyle to i on mógł zrobić.
Był spokojny, ale to raczej nie przez szok, był raczej lekko poobijany. Takie chuje jak on mają szczęście mierzone metrówką, nie linijką. Był spokojny, bo widział już gorsze obrażenia, większe ilości krwi i ludzi z mniejszą szansą przeżycia. Flaki na wierzchu, urwane kończyny, pytanie w szoku o drogę na Sunn Street 10 B, chociaż połowa bebechów jest rozsmarowana na ścianie za delikwentem. Dla niego trup to trup. Tak to jest będąc żołnierzem z długim stażem, rany, krew i śmierć powszednieją, wciąż są czymś niezwykłym, ale nie wywołują aż tak silnych emocji. To jak z chirurgiem. Im więcej grzebie się we flakach, tym mniej go to szokuje. Tyle, że żołnierze świadomie wyrzekają się życia i są gotowi na śmierć, równie dobrze mogli by przed każdą bitwą odprawiać rytuały pogrzebowe, gdyż tak naprawdę każdy z nich jest już trupem, chociaż nie wie kiedy, gdzie i jaka kula go dosięgnie.
- Będzie dobrze, dziewczyny.
Mruknął, przeglądając logi. Nikt nie musiał znać mrocznych rozważań. Rozważań, które miały usprawiedliwić śmierć i oddalić natarczywy gniew, wciąż tak świeży. Gniew bez ukierunkowania jest marnowaniem sił. Śmierć nie powinna być celem gniewu, to przecież wierna przyjaciółka każdego pola bitwy. Gniew ma dodawać sił, dlatego na Shanxi turianie dostali taki ładny wpierdol.
ObrazekObrazek Pochłaniacze do broni +2, Szansa na strzał krytyczny: +10%, Obrażenia krytyczne: +5%, Bonus do pancerza: +300

Wróć do „Galaktyka”