W galaktyce istnieje około 400 miliardów gwiazd. Zbadano lub chociaż odwiedzono dotąd mniej niż 1% z nich. Pozostałe światy oraz bogactwa, które zawierają, wciąż czekają na odnalezienie przez korporacje lub niezależnych poszukiwaczy.

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

[Hawking Eta -> Century] Klendagon

15 maja 2017, o 23:48

Reakcję Diany ciężko było przewidzieć - już na co dzień kobieta była dość tajemnicza. Nie dość, że na co dzień bywała tajemniczą i niezbyt wylewną osobą, przez co poznawanie jej nie było przyjemne i łatwe jak u niektórych osób, to na dodatek trzeba było mierzyć się z obecnym jej stanem. Poraniona, ocucona, będąca pod wpływem leków. To wpłynęłoby na każdego, zmieniając niektóre jednostki nie do poznania.
- A co z tobą nie tak? - mruknęła, marszcząc brwi, gdy zarówno turianin jak i asari wyszli. Stała oparta o ścianę, wpatrując się w turianina tak, jakby widziała go po raz pierwszy. - Wcześniej się tak nie zachowywałeś - dodała, choć wcześniej nic nie sugerowało tego, by w ogóle docierało do niej co się dzieje.
Ale taka była prawda. Przed chwilą Ja'antian na spokojnie chciał przejść do centrum komunikacyjnego, a teraz w jego oczach palił się ogień gniewu. Vesser wydawała się być zaskoczona. Wcześniej pilot sprawiał dość pozytywne wrażenie, szczególnie tak bardzo im pomagając gdy wrócili z pustyni, a teraz coś się w nim zmieniło.
- Odpocznę. To nie tak, że ci nie ufam. Po prostu wolę widzieć wszystko sama - dodała, krzywiąc się wyraźnie, choć ciężko było stwierdzić, czy z bólu, czy z czegoś innego.
W tym czasie turianin i asari zajmowali się czymś z goła innym. Obnażając, choć ich ubrania nie zmieniły miejsca. Odsłaniając, choć już teraz żadna fizyczna zasłona nie stała pomiędzy nimi. Odłączone, obce sobie umysły, tak przyzwyczajone do życia w ciszy własnej samotności, nagle zetknęły się ze sobą nawzajem, wywołując kaskadę emocji, barw. Uczucia prześlizgiwały się przez ich świadomość, gdy przed oczami pojawiały się migawki kolejnych wspomnień. Wspomnień przeszłości, przeplatanych z dziwnym doświadczaniem teraźniejszości, a nawet obawami dotyczącymi przyszłości.
Krew. Krew wylewająca się z ciała ojca asari, tworząca kałużę, w którą wdepnął but batarianina. Brutalne wyobrażenie o śmierci własnego ojca, które przesunęło się przez umysł Tori nawet, jeśli nie było jej faktycznym wspomnieniem.
Krew innego koloru. Gęsty i lepki płyn spływający po dłoniach turianina, pochodząca z ciała trzymanej przez niego w rękach towarzyszki, w miarę gdy wokół nich zakleszczał się krąg ciał mieszkańców Lyesii, zrodzony z iskry nadchodzącego buntu.
Ból, promieniujący w krzyżu spazm odbierający kobiecie dech w piersiach, gdy ta zorientowała się, że zbyt wiele godzin pochyla się nad swoim biurkiem, usiłując przelać swe myśli na papier, sklecić pracę godna pokazania wykładowcy, w trudem dążąc na studiach do najlepszego.
Ból w żebrach, syk wydobywający się z ust. Uciskająca rana w klatce piersiowej podczas gdy ciało turianina unosiło się w bezdennej pustce, czerni atramentu, nienaznaczonej ani jedną gwiazdą. Pustce, w której nikogo nie obchodził jego żywot, w której mógł zniknąć niczym nieistotny pył z innej galaktyki.
Obecność. Wrażenie dotknięcia czegoś wspaniałego, potęgi ponad wszystkim, co obydwoje znali. Mroźne, a jednocześnie gorące piaski pustyni. Ciało Te'erii leżące w piasku, ubrane w obcy jej pancerz.
Ciało poruszyło się, z wrzaskiem wygrzebując z zaspy. Stojący obok Brown niemal uciekał poza granice rozmycia obrazu, dziwnej winiety, wyznaczającej pole widzenia asari.
- Za nią! - rozpaczliwy krzyk Tori i Vexa jednocześnie rozległ się echem pośród skał, niknąc w nagłym zrywie. Biegu, który z czasem opadania sił zmieniał się w żwawy marsz, a później spokojny chód.
Wędrówka teraz wydawała się jaśniejsza. Nie zniknęli, by pojawić się później po drugiej stronie pustyni. Szli do przodu, lecz mieli cel. Tori miała cel. Przed jej oczami, kilka specyficznych formacji skalistych stopniowo przesuwało się w miarę, gdy się do nich zbliżała. Przesuwało do momentu, gdy formacje te wyznaczyły podłużny kształt i koło w środku. Niczym oko.
Oko Saa'rvasa, szepnął głos we wnętrzu głowy, pchając do przodu, wypełniając umysł euforią i determinacją, a klatkę piersiową adrenaliną.
Huk uderzenia skały o hełm idącego za kobieta Carlosa wyrwał ich ze stanu uniesienia, z tej specyficznej i wypełnionej obcymi wspomnieniami wizji, pozostawiając po sobie specyficzny rodzaj rozczarowania.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Carlos Brown
Awatar użytkownika
Posty: 211
Rejestracja: 19 lip 2016, o 16:05
Miano: Carlos Brown
Wiek: 49
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Najemnik
Lokalizacja: OMEGA
Kredyty: 27.360
Medals:

Re: [Hawking Eta -> Century] Klendagon

16 maja 2017, o 01:21

Ach ten rilaks w komorze medycznej, żadnych turian, żadnych asarii, żadnych innych bab, tylko on i jego samotność. Nie miał ochoty na pierdoły w stylu retrospekcji osobistych. Nie był tak zajebisty by pamiętać dzień kiedy jego starzy go porzucili, może tylko podświadomie. Ucieczka z bidula? Norma i nic specjalnego. Uliczne życie? Pierdoły młodocianego kryminalisty. Wojsko też nudne. Podobną historyjkę usłyszysz od byle turiańca co jest w jego wieku, chociaż taki pewnie już robi za generała. Może tylko żonka była godnym wspomnieniem. Jasne oczy przypominające barwą wiosenne niebo widziane nad dachami przedmieść, kiedy na chwilę opadnie smog. Czarne włosy, które są ciemniejsze niż noc, może dopiero za miliardy lat, kiedy gwiazdy zgasną i samotne, zimne planety będą snuły się po wszechświecie bez celu, może dopiero wtedy, ta wieczna noc będzie dostatecznie ciemna. Jej głos nie był wyjątkowy, chociaż kiedy krzyczała, brzmiała jak wystrzał armatni, a kiedy się śmiała, przypominała srebrny dzwoneczek. Dostała jeden, kiedy się jej oświadczył. To było rękodzieło asari, czy jakoś tak, nie zna się, ale wie że było od chuja drogie, ale warte zachwytu w jej oczach. Przez ten czas kiedy byli razem, czuł się jak w raju. Niewiele wtedy był w Firmie i tylko razem sobie klepali słodką biedę w ich mieszkanku na Cytadeli. W dzień wstawało się późno i urządzało spacery po stacji, całowanie, jakieś obowiązki, trochę więcej całowania, wypad do klubu, a potem noc i seks do rana. Zero zmartwień, zero kłopotów i góra miłości. Ale nie wszystko trwa wiecznie. Pojawiła się Jane. Śliczna i inteligentna po mamusi, ale po tatusiu uparta i waleczna, jak się z czasem okazało. Tylko jak była mała, zdarzył się maleńki wypadek, nic godnego rozwinięcia i braku wybaczenia, ale dość by Carlos się przestraszył, że nie nadaje się na ojca i nawiał. W efekcie rozwiedli się, a Diana podobno z kimś niedawno jeszcze kręciła. To coś o czym Carlos woli nie rozmyślać, bo wciąż kocha obie kobiety swego życia. I psa na dokładkę też, chociaż należy teraz do Jane i ta chyba ma sporo za złe tatusiowi.
Co podkusiło go do takich głębokich (jak na niego) i sentymentalnych bzdur? Maleńka rysa gdzieś na wprost jego oczu. Pozornie maleńkie zadrapanie, które nie miało prawa być dostrzeżone, ciągnęło się przez całą ścianę i sufit, zakręcając kilka razy oraz pisząc swym chaotycznym kształtem tajemne symbole, niczym dawny mistrz kaligrafii znaczący strony atramentem. Z bliższego końca zdawała się być gruba, jakby przeszywała ścianę na wylot, trafiając do sąsiedniego pomieszczenia, niemal tworząc okno. Zdawać się mogło, że ktoś wyłupał otwór narzędziami, że to nie jest dzieło czasu i mizernej konserwacji, dawno porzuconej stacji. Jednak od tego kanionu rozchodziły się w przeciwne strony cieńsze pęknięcia, jak węże albo fale na gładkiej tafli jeziora, kiedy lekki wiatr zawieje i zburzy ich spokój, falując bezradnie, gdyż taka natura rzeczy. Każdy milimetr i każde ziarno w grubej ścianie i suficie opowiadały historię świata, który je zrodził, jakby maleńka kapsuła czasu lub wędrowiec przez gwiazdy, jeśli z daleka budulec tu dostarczono. Lecz nagle jakby otwór znikał! NIE! Jeszcze cieńszy się stawał, cieńszy od włosa, który z siwej głowy spadł. Szalony taniec pęknięcia trwa dalej, biegnie i wywija jakby chciał zmylić pościg niewidzialnych murarzy, jakby sam szatan go gonił i najgorsze katusze obiecywał. Lecz nagle zawrót! Gruba linia zrobiła unik i pomknęła jak strzał, jak pocisk niesiony siłami pola efektu masy, ku przeznaczeniu. U celu czaiła się srebrzysta bestia, usiana stalowymi kłami, teraz zamkniętymi, lecz wciąż szczerzonymi w złowróżebnej klątwie. Kratka Wentylacyjna, to tam w jej paszczy kończy się szaleńczy bieg jednego końca szczeliny, który chyżo skacze w otchłań, pełen ufności i świadom swego nieuniknionego końca. Drugi skraj jednak wciąż leniwie snuje się po ścianie, jak szeroka rzeka swym stałym korytem, czasami dzieląc się na odnogi, to znów wyłapując sąsiada. Wtem niknie ten majestat za szafą! Czy to koniec?! Czy tam właśnie kończy się podróż dzielnego pęknięcia???!!! NIE! JEST! Wyżej znów wychyla, słabsze, osłabione tytanicznym bojem z potężnym meblem, jednak erozja jest potężniejsza niż najtwardsza nawet szafka! Trwa dalej, wije się nieśmiało i wędruje dzielnie, by zniknąć delikatnie, jak westchnienie mrówki. Na własnych zasadach istnienie swe traci, przebiegłszy niemal całe pomieszczenie i wiele trudności pokonawszy. Carlos chciał by być taki niezłomny jak ta szczelina, która nawet na takim zadupiu potrafi sobie poradzić i odejść z godnością wojownika.
- Nie ogarniam.
Mruknął, wstając z łóżka i człapiąc w kierunku śluzy czy jakiegoś miejsca gdzie będzie mógł popatrzeć na piach i opowiedzieć historię, którą tam dostrzega. O tańcu pełnym radości i życia, w tym niegościnnym i jałowym świecie, który nie chce ich obecności, który już dawno powinien być opuszczony, zgodnie z jakąś potężną wolą.
Tak. Carlos powinien zrobić jeszcze dwie rzeczy. Sprawdzić czy Tori serio ma taki niezły tyłek jak mu się wydaje i sprawdzić czy Diana, ich przewodniczka, też ma taki fajny tyłek jak mu się wydaje. Pewnie oberwie po mordzie, albo gorzej, ale co mu tam. Życie jest zbyt krótkie, lepiej poświecić je temu na co ma się ochotę, niż zakazom i nakazom, czy tam innym normom społecznym. I tak pewnie kanadyjczykowi się za jakiś czas umrze, tak jak tej szczelinie. Nie zrozumie do tej pory nic czego by chciał zrozumieć, technika i biotyka pozostaną dla niego magią, którą zajmują się tylko ci naprawdę dziwni. Carlos jest stary, nawet jak na swój wiek. Wielu starszych niż on radzą sobie z techniką, potrafią sprawdzić rzeczy, których on nie rozumie. Niektórzy zwyczajnie nie pasują do swoich czasów, jakby włożyć za dużą stopę w zbyt mały but. Czasami przychodzi myśl, że w XX wieku było by Carlosowi lepiej. Najpierw Pierwsza Wojna Światowa, później Druga... Tyle dobrej walki... Chyba tylko do tego się nadaje. Więc co do jasnej kurwy on tu robi?! Ale czy to naprawdę ważne?

Wyświetl wiadomość pozafabularną
ObrazekObrazek Pochłaniacze do broni +2, Szansa na strzał krytyczny: +10%, Obrażenia krytyczne: +5%, Bonus do pancerza: +300
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1952
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: [Hawking Eta -> Century] Klendagon

16 maja 2017, o 19:44

Wspomnienia, obrazy, uczucia, dźwięki. Wszystko mieszało się w jedno, motając umysł i nie pozwalając mu rozróżnić z którą jednostką powinien się identyfikować. Wszystko trwało uderzenie serca, dwa, może trzy, a jednak gdy połączenie zostało przerwane, turianin miał wrażenie jakby trwało nie sekundy, a lata. Lata, które nie należały do niego.
Gdy wszystko niespodziewanie zniknęło, zamrugał zaskoczony. Pustka i uczucie niebytu minęło, pozostawiając ich w pomieszczeniu, które z początku zdawało się nieznane, obce. Myśli nie chciały wrócić na własny tor, a umysł zdezorientowany próbował ponownie zrozumieć koncept samotności. Bycia pojedynczą osobą.
Porucznik zamknął oczy. Wspomnienia blakły, przeciekając przez palce jak senne mary, tracąc na wyrazistości, ale wiedział, że nie grozi mu ich zapomnienie. Ciało ojca, godziny spędzone na pisaniu pracy na studiach, złość i smutek na toksyczną babkę, najlepsze wspomnienia rodziny. Myśli i emocje, które chociaż nie należały do niego, to nadawał zdawały się realne i jednak własne.
Otworzył oczy, przez chwilę wpatrując się w twarz Tori.
Dopiero teraz tak naprawdę do niego dotarło jak wiele zaproponowała, na jakie poświęcenie się zdecydowała. Gdyby wcześniej rozumiał...
- Nie ty jeden - mimowolnie odezwał się cicho, gdy Carlos wyraził swoją opinię, podnosząc się z kapsuły medycznej. Poruszenie się mężczyzny przywróciło turianina z powrotem na ziemię, zmuszając go skupienia myśli - własnych - na świecie rzeczywistym. Oderwał wzrok od asari, przenosząc go na białe ściany skrzydła medycznego, na szafki z lekami i aparaturą, na pikające konsole.
Przez chwilę widział w nich odbicie Huerty.
- Oko Saa'rvasa - powiedział na głos, zmuszając umysł do pracy. Do tego co znajome.
Wspomnienie nietypowo ułożonych formacji skalnej wysunęło się na pierwszy plan. Obraz zawierał o wiele więcej niż potrafiłby w tej chwili zrozumieć; uczucie czyjej obecności, wrażenie głosu i nieswoje poczucie celu, euforii... Miał wrażenie jakby w tamtej chwili nie dwa, a trzy organizmy były połączone w jeden. Potrząsnął głową.
Czy to możliwe, że to Brown miał rację od samego początku?
- Musimy prześledzić na mapie waszą trasę. Zobaczyć gdzie nas zaprowadzi - mruknął, przymykając oczy i pocierając nasadę nosa. Widok ciała Tori, zagrzebanego w piachu, a potem podrywającego się do ucieczki, towarzyszące temu niedowierzanie i zaskoczenie samej asari... Halucynacja? Dziwny omam?
Kiedy spojrzał ponownie na kobietę, jego wzrok znowu prześlizgnął się po jej ranach, przypominając w jakim była stanie.
Nie było to trudne. Teraz sam wiedział co czuła. Powstrzymał odruch przesunięcie dłoni na własny brzuch, żeby upewnić się, że nie znajdzie pod pancerzem szwów i rany po stalowym pręcie.
Wiedział, że pewnie jeszcze długie godziny będzie roztrząsał to co zobaczył. I poczuł.
- Powinnaś wrócić do kapsuły i odpocząć - dodał, już łagodniejszym tonem. Podniósł się z krzesła, żeby podtrzymać asari i pomóc jej dotrzeć na miejsce w razie potrzeby. Jego myśli po raz kolejny wkroczyły na chaotyczne doznanie, którego doświadczył chwilę wcześniej, ale tym razem na jego usta wpłynął krótki uśmiech. Nie było w nim jednak urazy, a cień rozbawienia, które przebiło się przez całą resztę doznań.
- "Gburek"? Poważnie?


Wyświetl wiadomość pozafabularną
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Ja’antian Actthan
Awatar użytkownika
Posty: 125
Rejestracja: 19 sie 2015, o 17:46
Miano: Ja'antian Actthan
Wiek: 36
Klasa: Strażnik
Rasa: Turianie
Zawód: Pilot myśliwca Siódmej Floty Turian, Porucznik Sz.
Postać główna: Zed'terco Galick
Lokalizacja: [Argos Rho > Feniks] Stacja Szczyt
Kredyty: 21.565

Re: [Hawking Eta -> Century] Klendagon

16 maja 2017, o 23:17

Spojrzenie turianina złagodniało, przypominało teraz dogasające węgle w porównaniu z wcześniejszym pożarem, jaki w nich płonął. Pilot wziął głęboki oddech, po czym powoli wypuścił powietrze z płuc. Bez problemu dało się dostrzec, że się trochę rozluźnił. Nie był teraz tak zirytowany, ale też wszystko z niego nie zeszło. Wciąż czuł żar, który przed chwilą był żywym ogniem. Fizycznie nie było możliwości, aby nagle ugasić tak duży pożar. Ale czym tak właściwie był on spowodowany? Nic jednostkowo nie było w stanie wywołać nagłej reakcji. Co innego jeżeli mówimy o kilku, lub kilkunastu przyczynach, tak jak było w jego przypadku. Wcześniej nie dało się zauważyć jakiś oznak gniewu. Można jednak było zauważyć dość duży stres i całkowicie nowe sytuacje.Gdyby tego było mało wszystko zaczynało się psuć, a to urwał się wzmacniacz, lub zaginęła dwójka z ekipy, albo trzy piąte załogi było ranne. Nie było to zbyt kolorowe, zwłaszcza, że zaledwie dzień wcześniej wylądowali. Co się będzie działo za tydzień? Burza zabierze bazę niczym domek z kansas? A może wszyscy się pozabijają, albo przez własną głupotę, albo głupotę innych. Może właśnie przez to, że zajmował się pacjentami w formie sanitariusza, przez całkowity przypadek zabrudził ranę jednej, lub drugiej kobiety? A co jeśli burza w jakiś sposób, oprócz na łączność, oddziaływała na ludzi, turian, lub asari? Co gdyby Tori z Carlosem złapali jakiegoś pasożyta mózgu, tak jak ostrzegała Diana? A jeśli...
Miliony pytań, wszystkie zostawione bez odpowiedzi. Ja'antian znowu cały się napiął, tym razem w bezsilności w odpędzeniu myśli. Spuścił wzrok na podłogę. Na jego twarzy dało się teraz zauważyć grymas niechęci, ale nie była to niechęć do Vesser, aktualnej sytuacji, czy do swojego pomysłu, żeby tu przylecieć. Jedno jest pewne, Actthan nie żałował faktu, że przyleciał na Klendagon. To nie zmienia jednak faktu, że grymas zagościł na jego twarzy na jeszcze dość długą chwilę, która mu się za bardzo dłużyła. Czyżby ta sytuacja go przerastała? Nie. Może. Chyba tak. A podobno był pilotem i to na stopniu oficerskim, kto by się spodziewał, że będzie miał wątpliwości. Choć była jedna zasadnicza różnica między wojskiem, a Klendagonem, tu wszyscy starali się być równi, tam on był ponad dużą częścią. To dawało mu poczucie pewności siebie i pomagało się skupić. Dzięki stanowisku bez problemu radził sobie z trudnościami, wiedział, że jeżeli coś powie zostanie to wykonane, co czyniło jego oddział po części jego organizmem, którego nie chciał zranić. Na Klendagonie jednak nie dało się tak dbać o wszystkich, każdy dbał o siebie i starał się wyjść z tego cało, można było im pomagać, ale na zupełnie innej płaszczyźnie niż w wojsku. Czyli Ja'antian się o nich martwi? Tak. Zdecydowanie tak. Pomimo, że poznał ich dopiero niedawno, martwił się, czy wszyscy przeżyją. Starał się jak mógł, żeby być pomocnym i użytecznym. Czy mu to wychodziło? Jego zdaniem nie. Przykładem było choćby sytuacja ze zranieniem dwóch kobiet, przez odłamki. Co prawda nie miał bezpośredniego na to wpływu, ale czuł się trochę winny, mógł przecież pójść zamiast Carlosa na zewnątrz, może wtedy potoczyłoby się to inaczej i wszyscy byliby w dobrej kondycji.
Turianin podniósł wzrok z powrotem na Vesser, jego spojrzenie pełne było wątpliwości i niechęci do mówienia. Otworzył już usta, żeby coś powiedzieć, ale się zawahał, po czym znowu opuścił wzrok.
Tłumaczyć jej wszystkie swoje zwątpienia i niepewności teraz? Raczej nie. Ani czas, ani miejsce. Odejść bez wyjaśnienia, też było głupim pomysłem. Mógł w takim razie powiedzieć o swojej niepewności i zmartwieniu, nie wchodząc w szczegóły. Takie rozwiązanie chyba będzie najlepsze. Dzięki takiemu wyjściu można było usprawiedliwić swój wybuch oraz nie roztrząsać każdej sprawy na drobinki. Tak będzie szybciej i łatwiej, pomyślał do siebie. Po raz kolejny wziął głęboki oddech i bardzo powoli wypuścił powietrze. Ja'antian znowu podniósł na nią wzrok, tym razem oprócz wątpliwości i niechęci, w jego oczach odbijał się obraz determinacji, żeby mieć to z głowy.
- Przepraszam - wymamrotał przyciszonym głosem. - Ja... sam nie wiem... to mnie trochę przerasta... martwię się... choć to raczej trochę głupie... - nie potrafił stworzyć poprawnego zdania, mamrotał tylko pod nosem jakieś urywki zdań. Resztki gniewu dopaliły się, wiadomo, duży ogień szybko gaśnie. Czuł się jak dziecko tłumaczące się przed rodzicem za zrobienie czegoś złego. Jego twarz wyrażała rozdrażnienie, ale jego własną postawą. Jak to się dzieje, że takie sytuacje odmładzają? Jakoś na pewno, prawdopodobnie przez skojarzenia i wspomnienia z dzieciństwa.
Trudno było powiedzieć, czy Diana zrozumie co miał na myśli. Gdyby patrzył na tę sytuację z innej perspektywy, pewnie też by się nie poznał. Gdzie się podział ten zimny profesjonał za jakiego pilot chciałby uchodzić? Najwidoczniej poszedł na spacer w towarzystwie jego własnej wartości i pozytywnego myślenia. Czasem niestety się tak zdarza. Nie dało się temu zaradzić, albo po prostu Actthan jeszcze nie wiedział jak. Najlepiej było to przeczekać, żeby znów odzyskać pełną kontrolę nad własnym życiem i sferą uczuciową. Nie był to jednak czas na użalanie się nad swoją beznadziejnością, teraz trzeba było zakasać rękawy i działać. Na użalanie przyjdzie czas później, a najlepiej wcale.
Ja'antian patrzył wyczekująco w twarz kobiety. Wypatrywał oznak zrozumienia, lub całkowitego zdziwienia, lub czegoś jeszcze innego. Można było spekulować, jak zareaguje Diana, ale raczej nie uda mu się odnieść sukcesu. Można było tylko czekać na to co ona powie, lub jaki grymas wykrzywi jej buzię. Jedno co było pewne, to nic nie było pewne. Z niecierpliwości turianin zagryzł dolną wargę, o czym zdał sobie sprawę dopiero chwilę później. Oczywiście od razu, kiedy tylko to dostrzegł, automatycznie przestał. Przestąpił z ogi na nogę, nie ściągając przy tym zaplecionych na piersi rąk.
Pilot całkowicie zapomniał o Tori i Vexie, którzy już zakończyli swój seans, i zaczęli się kręcić po skrzydle medycznym. Korciło go, żeby zareagować na ruch w kącie oka, żeby sprawdzić, czy to na pewno oni. Mimo wszystko jednak, wolał nie odwracać wzroku od ludzkiej kobiety, która była oparta o ścianę. Był zbyt przejęty wypatrywaniem najdrobniejszych ruchów i tym podobnych zachowań, które wskazywałyby na to co za raz powie Vesser. Poza tym nie miał ochoty teraz spoglądać w tamtą stronę, ciekawiło go to, ale raczej ze strony uczestnika niż widza. Mógłby teraz popytać, jakie to uczucie, choć uważał to za intymne doznania, co już było kilkukrotnie zaznaczane, dlatego byłoby nie na miejscu. A skoro nie mógł się niczego dowiedzieć, postanowił sobie całkowicie odpuścić, nawet spoglądanie w ich stronę - odzywali się, czyli żyją, tyle mu wystarczyło.
Turianin bębnił palcami po pancernym ramieniu swojego kombinezonu, którego nie zdążył jeszcze ściągnąć. Nie ważne gdzie odwracał myśli, w którym kierunku patrzył oczyma wyobraźni, niepewność go nie opuszczała. Gromadziła się przez wszystkie przeżycia na Klendagonie i była niewiarygodnie nieprzyjemna. Utrudniała wszystkie zadanie. Choćby przez to zapomniał, że medi-żel ma tak wspaniałe rezultaty w zasklepianiu ran i dopiero doktor Te'eria powiedziała mu, żeby zaaplikował odpowiednia dawkę. Opuścił delikatnie wzrok i natychmiast go podiósł, po fali bezsilności jaka przyszłą po zwątpieniu. Udało mu się jednak dobrze ją zwalczyć.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
ObrazekObrazekARMOR ~ THEME ~ VOICE ~ NPC Pochłaniacze ciepła: 5 | W magazynku M-3: 15/15
Tori Te’eria
Awatar użytkownika
Narrator
Posty: 413
Rejestracja: 15 sie 2016, o 21:18
Miano: Tori Te'eria
Wiek: 163
Klasa: Adept
Rasa: Asari
Zawód: Lekarz
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 10.880
Medals:

Re: [Hawking Eta -> Century] Klendagon

17 maja 2017, o 23:07

Znów była na pustyni, znów czuła wichurę napierającą na jej biotyczną barierę, strach i niedowierzanie na widok własnych zwłok znalezionych w piasku. A potem... pojawiły się obrazy, których nie kojarzyła. Które wiedziała, że są wspomnieniami ukrytymi w jej głowie, ale których nie mogła sobie za nic wcześniej przypomnieć. Patrzyła oczami jednocześnie Vexa i swoimi, dzieliła z turianinem swoje myśli i wspólnie z nim reagowała na wszelkie bodźce. Ale było tam coś jeszcze... Uczucie czyjejś obecności w głowie, ponaglającego głosu mówiącego bez słów, budzącego euforię i podniecenie, nawołującego i prowadzącego do jednego miejsca, punktu...
Zamknęła oczy i zerwała kontakt czując, że dłużej nie wytrzyma natłoku obrazów, dźwięków, zapachów, uczuć i emocji które wchłonęła od Vexa. Wspomnień, które łączyły się i mieszały z jej własnymi, sprawiając, że zaczynała mieć problemy z rozróżnieniem jednych od drugich. Gdy je znów otworzyła, ze zdziwieniem zobaczyła wpatrzone w nią oczy turianina siedzącego przed nią. Przez chwilę nie kojarzyła ani tej twarzy, ani tego miejsca, ale na szczęście trwało to jedynie sekundę. Potem jej umysł zaczął sortować i układać całe lata wspomnień - zarówno jej własnych, dawno zapomnianych lub bardzo żywych, powyciąganych z zakamarków pamięci i pokazanych tak żywo, jakby się zdarzyły wczoraj, jak i lat wspomnień, których nigdy wcześniej nie miała. Które należały do turiańskiego żołnierza, które były błyskawicznie analizowane przez jej umysł. Zdawała sobie sprawę z tego, że najprawdopodobniej Vex czuje się podobnie jak ona, ale jej umysł miał tu przewagę. Tak, jak potrafił nawiązywać kontakt, dzielić się jaźnią i przekazywać w obie strony wspomnienia i doświadczenie, tak samo potrafił je analizować. Tori doskonale wiedziała które wspomnienia nie należą do niej. I te wspomnienia zostały natychmiast rozebrane na czynniki pierwsze, a wynikające z nich wiedza, doświadczenie i częściowo także umiejętności zostały przyswojone i wbudowane w osobowość Tori. Była asari. Wymiana wspomnień genetycznie służyła jej do wzmocnienia gatunku i ulepszenia własnej osoby. Nawet, jeśli to nie było celowe działanie, jak tym razem. Czy nie tak właśnie działały owiane złą sławą asari-upiory, Ardat-Yakshi? Wyciągały z umysłów swych ofiar wszelkie informacje, doświadczenia i wiedzę by wzmocnić siebie samą, jednak ich niesamowicie silna wola pozwalała kontrolować proces połączenia, nie udostępniając własnych odczuć i niszcząc umysł ofiary?
Kilkakrotnie mrugnęła powiekami. Kolor jej oczu powrócił już do błyszczącej zielenią, normalnej barwy. Czuła, jak bardzo była osłabiona - przeżytymi niedawno zdarzeniami, raną, ale także i samym połączeniem. Mimo to nie mogła oderwać spojrzenia od Vexa - widziała jaki zmieszany i niepewny był turianin. Nie spodziewał się tego, co Tori mu zaoferowała. Z jej strony było to poświęcenie i wiedziała na co się decyduje. Nawet w tej chwili, gdy sesja była zakończona a wspólne wspomnienia nieodwracalnie zmieniły ich samych, czuła się skrępowana i naga stojąc przed Vexem, obawiając się, na ile zmieni to ich wzajemne relacje, wzajemną ocenę. Zdawała sobie sprawę z konsekwencji i czego może się spodziewać, ale on zdecydowanie nie.
- Przepraszam... - szepnęła cicho pod jego adresem - Powinnam była cię ostrzec...
Zamknęła ponownie oczy, szukając w pamięci tego, co spodziewała się znaleźć. Zobaczyła nietypową, charakterystyczną formację skalną, z góry przypominającą wpatrzone w niebo oko.
- Oko Saa'rvasa - jej głos zmieszał się z głosem Vexa wypowiadającego w tym momencie dokładnie te same słowa.
Otworzyła oczy i spojrzała na niego, gdy kontynuował, a potem potakująco skinęła głową.
- I trzeba wymyślić jak się chronić przed tym wpływem - dodała - Dianę chronił pancerz Bestii. Czy jednak na pewno? Ryzyko istnieje zawsze. Co się stanie gdy wyjdziemy z pojazdu? Jak się przed tym chronić?
Połączenie dało im jeszcze jedną siłę - wspólne wspomnienia i emocje dały większą możliwość zrozumienia drugiej osoby. Jej toku myślenia. Schematów postępowania. Było to coś, co mogło zaowocować w przyszłości. Z drugiej zaś strony zdawała sobie sprawę z faktu, że sytuacja może pójść w drugą stronę - mogą zacząć się wręcz unikać, wstydząc się pokazanego wnętrza.
Zrobiła krok wstecz i zachwiała się, z trudem utrzymując równowagę. Jej ciało błagało o odpoczynek i możliwość regeneracji, ale mimo, że to czuła i wiedziała, domyślała się, że może nie mieć takiego komfortu. Mieli w końcu jakiś punkt zaczepienia. Trzeba było zaplanować kolejne działania. Ustalić to, co powinni byli zrobić już wkrótce. Teraz bardziej palącą potrzebą byłby nie odpoczynek, ale doprowadzenie się do stanu używalności. Zmycie z siebie krwi i potu. Ściągnięcie porwanej i zakrwawionej bluzki. I kubek jakiegoś energetyzującego napoju. Dała się jednak poprowadzić w kierunku kapsuły medycznej gdzie stanęła, pocierając dłonią czoło. Przerwała jednak słysząc ostatnie słowa Vexa. Spojrzała na niego i uśmiechnęła się lekko.
- Wybacz - odpowiedziała. Ale taki mi się wydałeś. I teraz już chyba wiem czemu takim cię widziałam...
Zerknęła w kierunku Diany, Ja'antiana i Carlosa. Oni zapewne też czekali na wyniki seansu turianina i asari. Czekali na wnioski i informacje, czy udało się cokolwiek dowiedzieć.
- Kto z was ma tą kartkę którą znalazł Ja'antian? Tą o Oku?
*** ARMOR *** VOICE *** FORMAL *** PARTY ***
ObrazekObrazek
Statystyki dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1952
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: [Hawking Eta -> Century] Klendagon

19 maja 2017, o 17:45

Porucznik skinął głową, gdy Tori wspomniała o sposobie obrony. Już od jakiegoś czasu kiełkował w nim pewien pomysł, który mógł pomóc. Myślał nad rozwiązaniem odkąd tylko potwierdzili, że tracą pamięć i kontrolę, a Carlos ze swoją opowieścią utwierdził go w jego przekonaniu. Potarł w roztargnieniu brew, dopiero teraz orientując się, że i te myśli mogły trafić do samej asari.
Jak wiele tak właściwie przekazał?
- Mam wgrany na omni-kluczu program przeciążeniowy. Zwykle korzystam z niego, gdy potrzebne jest przeładowanie generatora tarcz lub jakiejś wrogo nastawionej elektroniki, ale myślę, że mógłbym zmodyfikować jego wersję tak by działał na użytkownika - odparł powoli. - Jeżeli trochę go ograniczę i podepnę pod zapętlone, trzyminutowe odliczanie, które trzeba manualnie deaktywować, może to zadziałać jak budzik. Nie ochroni nas to przed wpływem, ale może szok będzie wystarczający, żeby wyrwać z transu - dokończył, nie dodając "czymkolwiek ten wpływ był". Nie musiał. Wcześniej obstawiał działanie planety, ale w chwili obecnej jego lista logicznych i naukowo wytłumaczalnych pomysłów skurczyła się niemal do zera.
Drgnął wyraźnie, gdy asari odpowiedziała na jego komentarz. Wyciągnął dłoń, odruchowo powstrzymując ją, kiedy próbowała zawołać Dianę, Ja'antiana lub Carlosa z korytarza.
- Tori - odezwał się, już ciszej. Przez chwilę błądził spojrzeniem gdzieś po ścianie, szukając odpowiednich słów, ale w końcu przeniósł je na twarz kobiety. Jego uśmiech gdzieś zniknął.
- Ostrzegłaś. Ale to co widziałaś... - zaczął, starając się dobierać słowa jak najostrożniej, bo nie miał na myśli nowinek o Oku Sarv'aasa. Może niepotrzebnie, w końcu asari sama doświadczyła tego co czuł; nie było to zwykłe oglądanie vidu lub czytanie zastrzeżonych informacji. Może wiedziała również co oznacza dla niego ujawnienie wydarzeń z Lyesii i AZ-99. I nie chodziło tu o jego własne czyny, a o pozostałą wiedzę i reperkusje, gdyby dostała się w niepowołane ręce.
Nie tylko dla niego.
- Nikt nie może o tym wiedzieć - dokończył, nieco ostrzej niż zamierzał. Jeszcze przez chwilę spoglądał w jej oczy, po czym puścił jej ramię i potarł czoło w roztargnieniu. Przecież nawet nie musiał tego mówić, wiedział, że potrafi dotrzymać tajemnicy. Wiedział na poziomie głębszym niż przeczucie. Przez uderzenie serca chciał przeprosić za to ostrzeżenie - prośbę? - ale w ostatniej chwili zmienił zdanie i tylko westchnął krótko.
- Carlos. Chyba - odparł zamiast tego na jej pytanie, cofając się o krok. - Zapytam. I sprawdzę mapę w centrum komunikacyjnym. I spróbuję zmodyfikować program.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Tori Te’eria
Awatar użytkownika
Narrator
Posty: 413
Rejestracja: 15 sie 2016, o 21:18
Miano: Tori Te'eria
Wiek: 163
Klasa: Adept
Rasa: Asari
Zawód: Lekarz
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 10.880
Medals:

Re: [Hawking Eta -> Century] Klendagon

20 maja 2017, o 00:23

Pomysł przerobienia programu przeciążeniowego na szoker mający obudzić otumanioną i zamroczoną tajemniczym wpływem osobę spodobał jej się. Jeżeli Carlosa potrafiło wybudzić - silne, ale zawsze - uderzenie, to może szok wywołany impulsem elektrycznym będzie miał podobne działanie.
Słuchając jego planów, patrzyła na Vexa - nie żywił do niej urazy. Przynajmniej tak się wydawało na początku - Tori w duchu odetchnęła z ugą nie chcąc pokazać po sobie jak wiele to dla niej znaczy. Nie chodziło o to, że mogła go bardziej przygotować na towarzyszące procesowi połączenia jaźni doznania, mogła więcej opowiedzieć i przestrzec przed swoim mizernym doświadczeniem w tym zakresie, ale o to, że zdawał sobie sprawę z faktu, że on również, tak jak Tori, obnażył się całkowicie, ujawniając swoje najskrytsze sekrety. I - jak się na początku zdawało - zaakceptował to. Jednak gdy asari odezwała się do pozostałych członków ekipy, Vex zachował się... prawie agresywnie. Drgnęła, jakby otrzymała cios, a jej przepraszające spojrzenie zmieniło się w niedowierzanie. Jej oczy zaszkliły się. Sądziła, że będzie rozumiał i wedział coś tak oczywistego, a jednak... Poczuła zawód i głeboki żal. Spodziewała się, że będzie rozumiał, wiedział. Że odczyta z jej wspomnień, że może jest czasem zwariowana i nieobliczalna, ale jest lojalna i nie zdradza tajemnic. Szczególnie tych ważnych.
- Jestem asari - odparła więc sucho, odwracając wzrok by Vex nie dostrzegł zbierających się łez. - To oczywiste, że dochowam tajemnicy.
Odepchnęła się od kapsuły o którą się opierała i z ustami zaciśniętymi w wąską kreskę ruszyła - utykając nieco, ale starając się trzymać prosto - w kierunku wyjścia z pomieszczenia. W kierunku stojących w wejścu osób.
- Szukamy Oka Saa'rvasa - rzuciła zdawkowo mijając ich i nie dbając o to, że jej wypowiedź może okazać się dla pozostałych niezrozumiała. - Pan porucznik zapewne będzie w stanie je znaleźć na mapach.
Starając się zachowywać pozory obojętności i własnej siły skręciła za załom korytarza i zrobiła jeszcze kilka kroków w kierunku sypialni. Gdy była już pewna, że nikt z pozostałych nie będzie jej widział zatrzymała się i oparłszy plecami o ścianę korytarza, zamknęła oczy i westchnęła ciężko. Środki przeciwbólowe przestawały działać sprawiając, że rana powoli znów zaczynała palić żywym ogniem. I marzyła o wypoczynku. O możliwości wyciągnięcie się i zaśnięcia. Do tego czuła się... Zaczynała się zastanawiać, czy decyzja o przekazaniu wspomnień Vexowi była słuszna i ile zepsuła. Uderzyła otwartą dłonią w ścianę - dłoń zaszczypała mrowiącymi igiełkami bólu.
Otarła oczy, odepchnęła się od ściany i weszła do kwatery. Nie zastanawiając się długo i nie przejmując się, że nic nie ma pod spodem ściągnęła przez głowę porwaną i zakrwawioną koszulkę, zostając niemal naga. W końcu wszyscy zostali w centrum medycznym - pewnie wypytują teraz Vexa o Oko. Rzuciła zniszczone ubranie na ziemię - nie dbała w tym momencie o bałagan który robi - w końcu sama tu niedawno sprzątała, zatem równie dobrze będzie mogła posprzątać jeszcze raz. Podobnie jak w medycznym, gdy wszyscy już z tamtąd wyjdą, a ona sama nabierze na to sił i ochoty. Podeszła do łóżka, ostrożnie dotknęła szwów swojej rany i przekręciła głowę, żeby sie dokładniej przyjrzeć.
Rana była lekko spuchnięta, widać było zaczynające się zasinienie. I zabezpieczona równo założonymi, metalowymi szwami - ogólny widok nie był zły. Po kąpieli powinna nałożyć kolejną porcję medi-żelu i jakiś oddychający opatrunek by uniknąć jej zabrudzenia i ocierania się o odzież.
Otworzyła swoją szafkę by wyciągnąć z niej ubrania w które miała się ubrać po wzięciu prysznica, lecz gdy wyciągała rękę, jej wzrok padł na znalezioną podczas porządków butelkę salariańskiej whisky. Po chwili wahania sięgnęła po nią, odkorkowała, tak, jak stała usiadła na łóżku i pociągnęła długi łyk. Palący płyn spłynął jej gardłem i rozgrzał żołądek. Alkohol był dusząco mocny i sprawił, że asari aż zakaszlała przy pierwszej próbie wdechu. Ale działał - jego ciepło przyćmiło ból i sprawiło Tori przyjemność.
- Mocna rzecz - mruknęła - Coś w sam raz dla ciebie, mała wariatko.
Łyknęła jeszcze raz, tym razem niemal się nie krztusząc i spojrzała krytycznie na butelkę. Starczyłoby jej spokojnie, by się zalać - Tori nie miała zbyt mocnej głowy, a mocny alkohol pijała rzadko. Pytanie, czy było warto? Gdzie to mogło ją zaprowadzić? Na pewno mogłoby podziałać jako środek przeciwbólowy. I może jako panaceum na zapomnienie...
*** ARMOR *** VOICE *** FORMAL *** PARTY ***
ObrazekObrazek
Statystyki dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1952
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: [Hawking Eta -> Century] Klendagon

21 maja 2017, o 15:15

Turianin odprowadził kobietę spojrzeniem, wiedząc, ze powiedział o jedno zdanie za dużo. Dostrzegł ból na jej twarzy po swoich słowach i zorientował się, że cokolwiek tu stworzyli, właśnie się zawaliło. Z jego winy. Ponownie potarł czoło, przymykając na chwilę oczy. Powinien za nią pobiec, przeprosić. Wyjaśnić, że wiedział, że może jej ufać.
A jednak nie ruszył się z miejsca, śledząc jak asari sztywnym krokiem opuszcza centrum medyczne, jak ignoruje ból - zarówno fizyczny, jak i psychiczny - jak znika za drzwiami.
Tak było lepiej. Musiało być.
Jej własne wspomnienia przypomniały mu coś jeszcze, inny fragment rozmowy przeprowadzonej wiele tygodni temu. Tori miała normalne życie. Pracę w szpitalu, ślęczenie nad książkami, spotkania ze znajomymi, własne mieszkanie. Wciąganie jej w jego własne sekrety, w świat spisków na globalną skalę, wirusów pustoszących całe miasta, podwodnych stacji pełnych oszalałych pracowników, w świat gdzie trzeba było poświęcać własnych pobratymców dla większego dobra... To nie było w porządku. Jeżeli parę łez i śmiertelna uraza była ceną, by oszczędzić tego komukolwiek, to był gotowy zapłacić ją bez wahania.
Nawet jeżeli to bolało również jego.
Oderwał się od kapsuły medycznej i ruszył do wyjścia. Na korytarzu niemal wpadł na resztę grupy i wyczekujące spojrzenia. Brak asari sugerował, że Tori poszła dalej.
- Szukamy Oka Saa'rvasa - odezwał się po chwili. - We wspomnieniach Tori widziała formację skalną, która przypomina oko i... słyszała głos mówiący "Oko Saa'rvasa" - zawiesił na chwilę głos, pocierając brew w zakłopotaniu. Jakkolwiek by tego nie powiedział, brzmiało dziwnie. Wizje, głosy w głowie, szepty... Historie, które opowiada się dzieciom albo które można oglądać na vidach. Ale czy sam właśnie nie doświadczył widoku wspomnień innej osoby?
"Magia to po prostu nauka, której jeszcze nie rozumiemy"?
- Znamy kierunek, w którym szli. Przejrzymy mapę i może faktycznie znajdziemy coś co przypomina jej "wizję". W przeciwnym wypadku trzeba będzie tam ruszyć, gdy burza się uspokoi i sprawdzić czy cokolwiek znajdziemy tam sami - dodał. - Spróbuję też zmontować coś co pomoże nam się wyrwać z tego transu, gdyby zaszła ponowna konieczność. Program do wgrania na wasze omni-klucze, który będzie was wybudzał co parę minut, jeżeli nie zresetujecie odliczania.
Przerwał, spoglądając po grupie.
- Tori... - Odkaszlnął, przenosząc wzrok wgłąb korytarza. - Tori pytała też o kartkę, którą znaleźliście. Tą z opisem Oka. Chyba chciała ją zobaczyć. Ja idę do centrum komunikacyjnego obejrzeć mapę pustyni.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Hawking Eta -> Century] Klendagon

22 maja 2017, o 11:56

Diana może i była lekko otępiała przez ból czy mocne środki, które miały go powstrzymać, lecz nie była głupia. Od razu dostrzegła zmianę w mimice Ja'antiana i do spostrzeżenie było również widoczne na jej twarzy dla turianina. Kiwnęła głową powoli, po chwili milczenia, w czasie trwania której starała się zebrać myśli i sformułować dobrą odpowiedź.
- Martwisz się o siebie, o innych, czy wszystkich nas tutaj? - westchnęła lekko, rezygnując z poprzedniej chęci przejścia do centrum komunikacyjnego, przynajmniej na razie. Ja'antian wyglądał jakby po raz pierwszy potrzebował faktycznie rozmowy.
- To zła planeta - mruknęła, znów po krótkiej chwili, a jej wzrok zsunął się z twarzy turianina, błądząc bezmyślnie po ścianie obok. - Szkoda, że nie zauważyłam tego wcześniej.
Odsunęła się od metalu, o który opierały się jej plecy. Wyprostowała się i skrzywiła lekko, zerkając na swój pancerz i jego, gdy zabębnił palcami o ceramiczne płytki.
- Idź, rozbierz się z tego. Ja w tym czasie pójdę do centrum komunikacyjnego, możesz mnie zmienić później.
Odwróciła głowę dopiero, gdy dostrzegła Vexa. Lustrowała drugiego turianina spojrzeniem przez jakiś czas, jakby spodziewała się dostrzec wizualną zmianę po tym, co razem z Tori zrobili.
- Wybudzać? - zainteresowała się, uprzedni kiwając głową gdy wspomniał o Oku. Również dla niej sformułowanie było znajome, w końcu znajdowało się na kartce wcześniej przez nich znalezionej. Wyglądało na to, że posuwają się do przodu, ale kobiecie ciężko było się na tym w pełni skupić tak szybko po wyjściu z kapsuły medycznej. - Carlos ją miał - odparła, marszcząc jednak brwi gdy spoglądała na porucznika.
- Jak się czujesz? Czujecie. Oboje - zagadnęła z nutą podejrzliwości. Jeżeli faktycznie coś, czego doświadczyła asari, miałoby w jakiś sposób być zaraźliwe, mieliby ogromny problem. - Gdzie wyleciała Tori?

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Ja’antian Actthan
Awatar użytkownika
Posty: 125
Rejestracja: 19 sie 2015, o 17:46
Miano: Ja'antian Actthan
Wiek: 36
Klasa: Strażnik
Rasa: Turianie
Zawód: Pilot myśliwca Siódmej Floty Turian, Porucznik Sz.
Postać główna: Zed'terco Galick
Lokalizacja: [Argos Rho > Feniks] Stacja Szczyt
Kredyty: 21.565

Re: [Hawking Eta -> Century] Klendagon

22 maja 2017, o 21:52

Oczekiwanie zawsze było najgorsze, często nerwy brały górę i przysłaniały obiektywny ogląd sytuacji. Ja'antianowi rzadko jednak zdarzały się takie sytuacje, co nie oznacza, że nigdy. Praca, jak również wcześniejsze zajęcia, wyrobiły w nim dużą odporność na stres. Przez te wszystkie lata nauczył się w pewien sposób blokować niechciane uczucia i emocje, oczywiście później musiał to odreagować, ale już w warunkach w których nie było bezpośredniego zagrożenia. A co się z nim działo teraz, na Klendagonie? Czy właśnie nastąpił ten czas odreagowywania? Trochę za wcześnie, zdecydowanie za wcześnie. Teraz nie potrafił w żaden sposób odizolować się od emocji jakie w nim się pojawiały. Nie ważne, czy nadmierne szczęście, wściekłość, czy coś jeszcze innego. Nie dało się tego już tak łatwo powstrzymać. Możliwe, że Actthan się już tak postarzał? Miał ledwo trzydzieści sześć lat, więc niemożliwe, chyba że doliczymy do tego bagaż doświadczeń, jaki za sobą ciągnął. W końcu nie każdy w tak młodym wieku jak on zostawał piratem, a to w pewien sposób spaczało umysł i zostawiało piętno do końca życia. Najbardziej prawdopodobne było, że polubił tą ekipę, nawet jeśli miał z nimi tylko chwilę pracować. Polubił na tyle, że stanąłby razem z nimi ramię w ramię, również gdyby sprawa była z góry przegrana. Oczywistym było, że martwił się o nich i starał się dopomóc w każdy możliwy sposób, a co za tym idzie, nie potrafił pohamować uczuć, które zaczęły nim kierować. Było to dla niego nienaturalne, w końcu to on panuje nad swoim ciałem, nie na odwrót. Lecz z drugiej strony patrząc, kim by był, gdyby nie martwił się o osoby na których mu choć trochę zależy?
Po raz kolejny spuścił wzrok, oglądając przy tym swoje pancerne buty. Na jego twarzy nadal była widoczna duża niepewność. Zastanawiał się, czy Diana zamierza cokolwiek powiedzieć. Turianin bardzo cicho westchnął po czym, opuścił ramiona w geście rezygnacji. Miał już ruszyć w stronę centrum komunikacyjnego, oddalając się tym samym od Vesser bez słowa, gdy nagle jakaś niewiadoma siłą go zatrzymała. Po ułamku sekundy dotarło do niego, że kobieta zaczęła coś mówić i po kolejnym ułamku zrozumiał sens wypowiedzi. Szybko podniósł z powrotem wzrok na Dianę. Dało się teraz zauważyć w jego oczach błysk nadziei. Nadziei na zrozumienie go, nawet pomimo tego, że on sam miał z tym problemy.
- O siebie przestałem się martwić lata temu... Jestem tylko żołnierzem, bez domu, bez rodziny, bez czegoś lub kogoś, do kogo można by wracać... - zaczął błądzić wzrokiem po pomieszczeniu, szukając słów, którymi mógłby wyrazić siebie - to co czuje. Opisywanie emocji nie było jego mocną stroną, głównie dla tego, że zbyt często tego nie robił, a właściwie, czemu miałby to zrobić teraz? Czemu akurat Dianie? Przeniósł zamyślone spojrzenie na kobietę, która stała obok niego. Po chwili pokręcił głową, opuszczając wzrok - To głupie, zapomnij o tym.
Nie byłoby w tym nic dziwnego, jeżeliby turianin stracił całkowicie chęć na rozmowę, ale w jego postawie i oczach dało się zauważyć niepohamowane pragnienie do opowiedzenia komuś tego co właśnie czuł. Choć miał wrażenie, że nikt go nie wysłucha, chciał powiedzieć o tym, dla samego wyrzucenia z siebie tego natrętnego uczucia, które teraz mu zaczęło bardzo przeszkadzać. To jedno z tych głupszych uczuć, którego trudno się pozbyć. Czasem wystarcza na to jedna rozmowa, czasem kilkanaście, alkohol również pozwala o nim zapomnieć, ale nie na długo, można też próbować to przeczekać, choć nie zawsze skutki są dobre. Zdecydowanie brakowało mu kogoś kto byłby jego podporą, kogoś kto zawsze przy nim będzie. Teraz można by takiej osobie opowiedzieć o tym wszystkim.
- Samotność mnie już nudzi - powiedział, podnosząc z powrotem oczy na Dianę. - A Klendagon to spotęgował.
Wyglądało na to, że ich rozmowa się zakończyła, przynajmniej na razie. Turianin spojrzał na swój pancerz, kiedy Vesser o nim wspomniała. Skrzywił się nieznacznie, kiedy zaproponowała, że pójdzie pierwsza do pokoju komunikacji. Wolałby tam pójść, pomimo, że przez długi czas stałby tam w zbroi. Dzięki temu oszczędziłby trochę bólu Dianie. Niestety więcej już się nie uda ugrać, ważne, że kobieta zgodziła się na zmianę, chociaż tyle. Teraz trzeba było się szybko przebrać i pójść do centrum, żeby ją zastąpić. To brzmiało jak plan. Przytaknął delikatnym skinieniem głowy na znak, że zrozumiał i się zgadza z propozycją.
Wzrok pilota powędrował z wzrokiem rozmówczyni na pobratymca. Antian również zlustrował go od góry do dołu szukając jakiś oznak, że coś się zmieniło. Nie odzywał się podczas gdy drugi turianin mówił i opisywał Oko, i swój pomysł na "budzik". Przerobione przeciążenie powinno działać, o ile Vex będzie pamiętać, aby skierować strumień na ciało użytkownika, a nie na jego tarcze. Actthan nie powiedział nic o swojej uwadze, uważając, że Viyo o tym pomyślał, skoro był lepszym technikiem.
Ja'antian postarał się przybrać jak najbardziej obojętny wyraz twarzy jaki mu się udało. Chciał w ten sposób ubrać maskę, która ma za zadanie odizolować otaczające go osoby od jego emocji. Niestety, ale było to teraz bardzo trudne i przez to jego mina wyglądała dość sztucznie. Bez problemu było poznać, że porucznik sił powietrznych stara się coś ukryć. Przemknął wzrokiem po zebranych, po czym bez słowa ruszył w głąb korytarza.
Dobrze jeszcze pamiętał lata dzieciństwa na pokładzie pirackiego statku. Działo się wtedy, oj działo. Choć najmilszym wspomnieniem z tamtych czasów, były wieczory spędzane wspólnie z Ket. Ket była quarianką, jego jedyną przyjaciółką, z którą mógłby się wszystkim podzielić i chyba pierwszą miłością. W zasadzie póki co jedyną miłością - kariera to suka. Nigdy nie miał nikogo tak bliskiego, z kim mógłby poruszać takie tematy jak z nią. Często żałował, że życie nie potoczyło się inaczej, że zostali rozdzieleni, ale nic na to nie mógł poradzić. Pozostawały tylko wspomnienia wielu spędzonych na rozmowach nocy. Gdyby ona teraz tu była, mógłby się jej zwierzyć ze wszystkiego, co go aktualnie dręczy, choć ona pewnie wiedziałaby to bez słów. Z nią przy boku wszystko stałoby się łatwiejsze. Ale niestety jej tu nie było. Nie można nawet mieć pewności czy na pewno jeszcze żyje, życie pirata nie jest łatwe, o czym się sam przekonał, w końcu minęło około dwudziestu lat. Jak ten czas zapierdala pomyślał.
Wchodząc do kajut, zatrzymał się w pół kroku w drzwiach. Jego uwagę przykuła siedząca na skraju łóżka, półnaga asari z butelką whisky w ręku. Widok był zdecydowanie niecodzienny i raczej rzadko spotykany, choć może one siebie częściej tak widywały? Dla niego było to całkowitą nowością i egzotycznym doznaniem. Zakłopotanie i zdziwieni szybko wymalowały się na jego twarzy. Delikatnie dolna szczęka mu opadła, tak jakby chciał coś powiedzieć, ale nie mógł. W jednym momencie zapomniał o wszystkich troskach. Czy to było takie proste? Wystarczyła tylko para niebieskich piersi? Po chwili znów wróciło otrzeźwienie i turianin szybko zamknął buzię i spuścił wzrok na podłogę. Starając się nie spoglądać w stronę Tori podszedł do swojego łóżka i zaczął ściągać pancerz, element po elemencie. "- Zachowujesz się jak dzieciak Ja'antian!
- Przecież wiem!
- Cycków nigdy nie widziałeś?
- Widziałem, ale... teraz jest inaczej.
- Nie ważne.
" - na tym zakończył swój wewnętrzny dialog. Actthan czuł się w tej chwili skrępowany. Już od dawna nie było mu tak nieswojo jak w danym momencie. Przeszkadzało mu, że jego znajoma z pracy siedzi obok niego topless. Z jednej strony mogłoby być całkiem przyjemne, z drugiej strony było to niemoralne, przecież byli w pracy. Jedno co trzeba przyznać to, co zobaczył to jego, a widok był naprawdę cudowny. Turianin zastanawiał się, czy Tori też to przeszkadza, czy jest zakłopotana, ale nie mógł tego sprawdzić, nie odwracając się do niej, a jeżeli jej to nie przeszkadzało, mogła dojść do złych wniosków z tego, że spojrzał na nią po raz drugi. Dlatego, jak gdyby nigdy nic, w dalszym ciągu skupiał się na rozebraniu pancerza.
ObrazekObrazekARMOR ~ THEME ~ VOICE ~ NPC Pochłaniacze ciepła: 5 | W magazynku M-3: 15/15
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1952
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: [Hawking Eta -> Century] Klendagon

23 maja 2017, o 07:17

Turianin skinął głową na pytanie Diany, odrywając wzrok od zakrętu na końcu korytarza.
- Małe wyładowanie elektryczne. Nieszkodliwe dla organizmu. Raczej – wyjaśnił, przenosząc swoją uwagę z powrotem na kobietę i drugiego porucznika. Ten nie odezwał się do niego ani słowem, w milczeniu odwracając się na pięcie i ruszając w głąb korytarza; Viyo odprowadził go spojrzeniem. Trudno było nie wyczuć ciężkiej atmosfery i towarzyszącemu mu napięcia. Turianin nie potrafił jednak sprecyzować co było tego powodem – on czy może rozmowa z Dianą, gdy ich nie było. A może chodziło o samą Tori; w końcu pilot zareagował dość emocjonalnie, gdy kobieta została wcześniej ranna i gdy trzeba było ją nieść do skrzydła medycznego, więc może to jej stan tak na niego wpływał.
Albo ich przekazanie wspomnień.
Z jego gardła wyrwało się westchnięcie. Pokręcił głową, spoglądając na Vesser.
- Oszołomieni. Ale wszystko jest w porządku – odparł w końcu. Poruszył się, idąc w stronę centrum komunikacyjnego, licząc na to, że kobieta ruszy wraz z nim. Jej znajomość pustyni i systemów stacji będzie niezastąpiona. - Tori przypomniała sobie wspomnienia z wyprawy. To po prostu samo połączenie było… dezorientujące. Nie wiem czy miało jakiś wpływ tymczasową amnezję i czy też będę miał teraz z tym problem, ale tego dowiemy się pewnie dopiero, gdy już to nastąpi – dodał krótko. Jego wzrok przesunął się po opuchliźnie na jej twarzy i drobnych szwach, które zostawiły po sobie wysięgniki maszyny.
- A ty? - Nawet w obliczu tych ran, wiedział, że Diana miała szczęście. I pani doktor również. Wystarczyło pół metra w bok, a pracowaliby teraz w jeszcze bardziej uszczuplonym składzie.
W jego dłoni nieświadomie znalazł się jego wierny tranzystorek, rozpoczynając podróż między palcami. Drzwi od centrum komunikacyjnego rozsunęły się z sykiem, wpuszczając ich od środka.
- Nie wiem gdzie poszła. Może odpocząć – odparł oszczędnie po nieco zbyt długiej chwili milczenia. Terminale w pomieszczeniu rozświetlały awaryjne światła swoim blaskiem, wypluwając mnóstwo parametrów i ostrzeżeń; za ścianami stacji wciąż wyła burza, a czym przez chwilę prawie udało mu się zapomnieć. Jednak teraz, na widok czerwonych i żółtych komunikatów, ryk piaskowego potwora przypomniał o swojej obecności.
- Szukamy nietypowej formacji skalnej, która przypomina oko. Trochę jak złudzenie, gdy spogląda się na różne elementy środowiska z określonej strony – zmienił temat, podchodząc do wyświetlaczy. Spróbował opisać kobiecie co widział we wspomnieniach asari. – Nie wiem czy uda nam się cokolwiek znaleźć na mapach bez pełnej perspektywy. Ale znamy kierunek. – Jeżeli Diana wywołała mapę pustyni, uniósł rękę i przesunął palcem po hologramie, wytyczając prostą od ich bazy, przez miejsce w którym znajdowała się ostatnia lokacja Tori i Carlosa. – Byłaś kiedyś w tamtej okolicy. Wiesz co tam może być?
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Carlos Brown
Awatar użytkownika
Posty: 211
Rejestracja: 19 lip 2016, o 16:05
Miano: Carlos Brown
Wiek: 49
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Najemnik
Lokalizacja: OMEGA
Kredyty: 27.360
Medals:

Re: [Hawking Eta -> Century] Klendagon

24 maja 2017, o 14:29

Dziwnie nostalgiczne myśli wypełniały umysł starego wojaka, zwykle tak skupiony na celu, że nawet o najbliższych zapominający. Zawsze w Dniu Weterana, jedenastego listopada, od wielu lat Carlos udaje się na cmentarz, zabierając ze sobą butelkę alkoholu, po to by odwiedzać poległych towarzyszy i wypić z nimi. Smith, Bruks, Tomi, Batran, Dima, Bert, Max, Otto, Fellicio. Torfan zabrał ośmiu z nich, Smith poległ wcześniej, w jakiejś pirackiej kryjówce. Taka robota. Albo raczej służba, bo gdy go pytał, mówił "Semper Fi" i uderzał się w lewą pierś. Carlos jako osobnik do szpiku kości praktyczny, jest agnostykiem, nie wierzy w bóstwa, obrzędy czy inne religie, wierzy za to w ludzi, chociaż nie w sensie rasy, gdyby walczył u boku turian, w nich też by wierzył. Czasami mawia, że jest przecież żołnierzem, jego zadaniem jest dbać o broń, słuchać rozkazów i robić co słuszne. Przez lata zaczął to traktować jak własną religię, którą celebruje za każdym razem gdy pociąga za spust, a której symbol nosi wyryty na piersi od lat. Jego polegli przyjaciele byli świadomi kim są i jakie są ich cele, nie martwił się o ich dusze. Co innego dusze tych co polegli nieświadomi, naukowcy nie wiedzący, że mają do wypełnienia badania... Z jakiegoś powodu postanowił sobie, że odnajdzie chociaż część zaginionych i uhonoruje ich śmierć, bo z pewnością są już martwi od dawna.
Pył za iluminatorem tańczył dzikie tango, jakby chcąc przemienić świat w orgię kształtów i doznań. Zdławione wycie wiatru przypominało zawodzącego śpiewaka operowego, który już dawno stracił głos, lecz uparcie stoi na scenie. Uszkodzony hełm stuknął o podłogę, kiedy zamyślony Kanadyjczyk go upuścił, dodając nowe znamię na jego podrapanej powierzchni. Czy to bliskie obłędu doznanie tak nim wstrząsnęło, że nie potrafił się pozbierać? Czy naprawdę tracił zmysły? Nie podobało mu się to, o nie.
Pochylił się i podniósł część pancerza. Świeża rysa była niewielka, nic nie znacząca, bo opodal znajdowało się duże wgniecenie, promieniście rozchodzące się pęknięcia i dół były najnowszą pamiątką, tam uderzył ten głaz. Powierzchnia hełmu była chropowata, oszlifowana przez piach, drobne kamyczki i czas. Z głębszej szczeliny, miejsca gdzie jego głowę musnął pocisk, wypadło na dłoń Carlosa kilka ziaren piachu i pyłu. Dotknął opuszkami osłony ucha, była tam szrama, zadrapanie po omni-ostrzu, ale teraz już prawie jest niedostrzegalna, tylko ktoś kto wiedział czego szukać mógł ją znaleźć. Wizjer hełmu też był nieco zmatowiony, piach Klendagonu nie miał litości dla starego pancerza.
Mężczyzna przysiadł sobie pod ścianą i odpalił omni-klucz, trzeba wreszcie zrobić szybki przegląd pancerza, po tej popapranej akcji wyskoczyło tam przecież stadko komunikatów. Pewnie nic czego by już nie wiedział.
ObrazekObrazek Pochłaniacze do broni +2, Szansa na strzał krytyczny: +10%, Obrażenia krytyczne: +5%, Bonus do pancerza: +300
Tori Te’eria
Awatar użytkownika
Narrator
Posty: 413
Rejestracja: 15 sie 2016, o 21:18
Miano: Tori Te'eria
Wiek: 163
Klasa: Adept
Rasa: Asari
Zawód: Lekarz
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 10.880
Medals:

Re: [Hawking Eta -> Century] Klendagon

25 maja 2017, o 01:18

Ani ryk burzy, doskonale słyszalnej za ścianami stacji, ani nieco straszna i ponura atmosfera potęgowana przytłumionym, awaryjnym oświetleniem nie zaprzątały w tym momencie uwagi Tori. Była obolała, a do tego rozżalona i zła na cały świat, jednak uczucia te wirowały nie wokół niepewnej sytuacji, zaginionych, niewesołego położenia jej samej i całej załogi bazy, ale wokół Vexa - była szczerze zawiedziona jego zachowaniem. Odczucia te dodatkowo potęgowało tych kilka łyków whisky które wypiła na pusty żołądek - asari zaczynała już czuć działanie alkoholu i mimo, że zdawała sobie sprawę, że na tym etapie powinna zakończyć - zarówno z powodu zaaplikowanych jej leków jak i potrzeby zachowania czystego i trzeźwego umysłu - wciąż kurczowo ściskała w dłoniach butelkę.
Usłyszała syk otwieranych drzwi i podniosła głowę w kierunku wchodzącego Ja'antiana. Wchodzący obdarzył ją dziwnym spojrzeniem i zatrzymał się w wejściu na jej widok - był zdecydowanie zmieszany. Tori zmarszczyła brwi i już chciała odezwać się do niego, gdy zrozumiała, że powodem jego zachowania była ona sama. A raczej jej negliż. Nie wiedziała co ma powiedzieć ani co zrobić. Przez chwilę ich spojrzenia krzyżowały się, potem Turianin odwrócił wzrok i wciąż bez słowa skierował się do swojej koi.
Asari zakręciła butelkę i odłożyła na łóżko, po czym wyciągnęła rękę do swojej - wciąż otwartej - szafki i wyjęła z niej kąpielowy ręcznik. Wstała i owinęła się w niego, ukrywając nadmiar widocznej niebieskiej skóry. Zagryzła wargę. W zasadzie się nie powinna dziwić - większość ras podchodziła do kwestii seksualności i nagości osobników różnych płci w niemal identyczny sposób. Również wśród asari względy kulturowe, formalne i tradycyjne dość wyraźnie określały takie zachowania. Tori może i podchodziła to tych kwestii nieco bardziej swobodnie - wieloletni pobyt w campusie uczelni czy w akademii wojskowej, wspólne mieszkanie z innymi asari i nierzadko wspólne łaźnie "uodporniły" ją na takie widoki i stępiły własny wstyd. Jak jednak zachowałaby się na widok nagich turian czy ludzi? Cóż... Pewnie podobnie jak Ja'antian na widok nagiej asari.
Spojrzała na wciąż odwróconego do niej plecami i ściągającego z siebie kolejne fragmenty pancerza porucznika i powoli podeszła do niego, zachodząc go z boku.
- Ja'antian... Chciałabym cię przeprosić. I podziękować - westchnęła i sięgnąwszy dłonią podciągnęła lekko i przytrzymała opasujący ją ręcznik. Przeprosić za... Nieubordynację. Nie powinnam była zrywać łączności. I wiem, że kazałeś mi zostać w zasięgu nadajnika. - wolną ręką potarła czoło. Naraziłam nas. Siebie, Carlosa... I cały zespół. I w zasadzie wszystkich powinnam przeprosić, ale tobie należy się to szczególnie. Bo mnie ostrzegałeś i próbowałeś odwieść od mojego głupiego pomysłu - przez chwilę obserwowała turianina, po czym, bez pytania, przysiadła na jego koi krzywiąc się się lekko gdy ruch ten spowodował ból rany.
- A podziękować ci chciałam za to, co zrobiłeś w śluzie... I później. - podniosła wzrok na rozmówcę i uśmiechnęła się lekko - Że zaniosłeś mnie do medycznego. I, że zająłeś się mną tak troskliwie.
Wstała z miejsca, podeszła do Ja'antiana i stanąwszy na palcach, cmoknęła go lekko w policzek.
- Dziękuję.
Uśmiechnęła się raz jeszcze, odwróciła i odeszła w kierunku swojej szafki. Po chwili zaczęła wyciągać z niej ubrania w które planowała się wkrótce przebrać.
*** ARMOR *** VOICE *** FORMAL *** PARTY ***
ObrazekObrazek
Statystyki dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Hawking Eta -> Century] Klendagon

26 maja 2017, o 13:17

Diana skrzywiła się lekko słysząc o wyładowaniu elektrycznym, jakby niezbyt wierzyła w to jak nieszkodliwe będzie, wbrew jego umiarkowanym zapewnieniom. Przytaknęła, nie pytając o nic więcej - będą musieli przekonać się o wszystkim w praktyce.
- Świetnie - westchnęła ostentacyjnie, niepocieszona również tym, że czas pokaże prawdziwe skutki złączenia turianina z asari. Uniosła rękę do twarzy, chcąc ją odruchowo przetrzeć, ale syknęła jeszcze zanim opuszki jej dłoni dotknęły poranionej skóry. Ruszyła za Viyo, choć obejrzała się jeszcze na Carlosa, nim całkowicie przeszła do nowego pomieszczenia.
W tym czasie Carlos podszedł do iluminatora, który nie pokazał mu jednak obrazu z zewnątrz - wszystkie metalowe zasuwy były zatrzaśnięte. Jedynym, co docierało do jego zmysłów, było przeraźliwe wycie. Im dłużej stał sam w tym miejscu, tym więcej pojmował. W niektórych momentach światło gasło na ułamek sekundy, pogrążając wnętrze w mrocznej i wypełnionej wyciem dzikiej bestii ciemności. W innych kontrolki świateł awaryjnych zapalały się i gasły, wywołując mały zawał serca, gdy wyobraźnia ludzka już wytwarzała najgorsze scenariusze, jak uszkodzenie systemów podtrzymywania życia i niechybna śmierć.
Komunikaty, a przynajmniej ich spora wewnątrz, znikały z interfejsu jego pancerza gdy znajdował się już w bezpiecznym wnętrzu stacji badawczej. Do niektórych uszkodzeń potrzebował jednak omni-żelu, z którego pomocą, zakładając, że planował robić to teraz, po godzinie pracy powinien wszystko załatać. Mógł również poprosić któregoś z uzdolnionych technicznie turian by zrobili to szybciej i sprawniej. Tak czy inaczej, łatwiej byłoby pracować na zdjętym pancerzu - ryski były nie tylko na hełmie, ale też naramienniku, a jedna znalazła się na napierśniku. Naprawy wymagał prawdopodobnie również pancerz Tori, a co do hełmu Diany - ciężko stwierdzić, czy dało się go odratować w ich warunkach.
W centrum medycznym pozostała wciąż na nowo uruchomiona kapsuła, z której również można było coś jeszcze wykrzesać przy odrobinie szczęścia. W centrum komunikacyjnym Vex i Diana rozmawiali, próbując jednocześnie posunąć śledztwo na Klendagonie do przodu. Tak naprawdę tylko Tori i Ja'antian zaszyli się gdzieś w kwaterach, nie dając wyraźnie znać co planują robić. Być może chcieli tylko odpocząć.
W międzyczasie, Diana rozprostowała palce obu chłodnych dłoni. Jeszcze nie zdążyła się przebrać, a jej pancerz został w centrum medycznym.
- Dużo piachu - mruknęła w odpowiedzi. Vex przywołał mapkę topograficzną terenu, lecz z niej ciężko byłoby szukać czegokolwiek, co z perspektywy wędrującego po pustyni będzie przypominało oko. Z pomocą kobiety odgrzebał mapkę holograficzną otoczenia, choć ona kończyła się już kilka kilometrów od ich stacji. W kierunku, w jakim szli ich towarzysze, skał było sporo. Dużo wygiętych było w dziwne łuki, więc dostrzeżenie oka nie było takie oczywiste. - Gdyby było tam coś specjalnego to od razu poszłabym tam szukać.
Osunęła się po ścianie w dół, siadając na ziemi i ignorując krzesło obok. Uruchomiła omni-klucz by posłużyć się wgranym na urządzenie lusterkiem by przyjrzeć się swojej twarzy z niezadowoleniem. Uniosła dłoń i delikatnie przesunęła palcem wzdłuż ranki przecinającej jej tatuaż, odznaczającej się od czerni kolorem. Skrzywiła się wtedy bardziej, jakby walory estetyczne lub przerwanie tatuażu przeszkadzało jej bardziej niż poraniona twarz.
Ja’antian Actthan
Awatar użytkownika
Posty: 125
Rejestracja: 19 sie 2015, o 17:46
Miano: Ja'antian Actthan
Wiek: 36
Klasa: Strażnik
Rasa: Turianie
Zawód: Pilot myśliwca Siódmej Floty Turian, Porucznik Sz.
Postać główna: Zed'terco Galick
Lokalizacja: [Argos Rho > Feniks] Stacja Szczyt
Kredyty: 21.565

Re: [Hawking Eta -> Century] Klendagon

26 maja 2017, o 21:44

Wyświetl wiadomość pozafabularną Zauważywszy ruch obok siebie, turianin szybko uświadomił sobie, że to Tori do niego podeszła. Obdarzył ją z początku dość niepewnym wzrokiem, kiedy jednak spostrzegł, że asari zakryła się ręcznikiem, ewidentnie się rozluźnił. Jednak mimo wszystko nadal miał przed oczami jej obraz topless, trochę to utrudniało rozmowę. Jak to mawiają, "co się zobaczyło, to się nie odzobaczy". Prawdopodobnie Antian już nigdy nie spojrzy na nią w ten sam sposób, chyba że w jakiś magiczny sposób zapomni o sytuacji z przed chwili.
Actthan zaczął wsłuchiwać się w słowa pani doktor. Nie wiedzą co powiedzieć, milczał. Chciał teraz wykrzyczeć, że nic się nie stało, że wszystko skończyło się dobrze, że to nie jej wina, ale to nie do końca była prawda. Jakby na to nie spojrzeć, to ona wraz z Carlosem podjęła decyzję o tym, aby wyjść poza zasięg. Nie można jej jednak obwiniać o "próbę oddalenia", czy jakby to nazwać. Tak w zasadzie to Ja'antianowi nie był znany przebieg tego co się działo po zerwaniu łączności, a bardzo chciał wierzyć, że asari nie miała wiele wspólnego z oddaleniem się. Jednak póki co prawda zostanie zagrzebana w piachu, do czasu, aż ona lub Carlos o tym nie opowiedzą. Choć od niedawna mógł to też zrobić Vex, który połączył się z Tori. Tak czy inaczej, trzeba to było jeszcze wyjaśnić w najbliższym czasie.
Słuchając uważnie słów rozmówczyni, turianin przygryzł dolną wargę w zamyśleniu. Starał się spoglądać jej głęboko w oczy, na tyle na ile to było możliwe. W jego wzroku nie było wrogości, agresji, czy tym podobnych uczuć. Jego spojrzenie całkowicie złagodniało, wręcz ukazując błogi stan rozluźnienia. Wszystkie złe emocje z niego wyparowały jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, ale czym to było spowodowane?
Pilot również się skrzywił, kiedy Te'eria usiadła na jego koi, tak jakby on również poczuł ten ból. Spoglądał na nią zatroskanym spojrzeniem, mając nadzieję, że to tylko kwestia naruszenia obolałego miejsca. Słuchał jej dalszych słów, nie odrywając od niej wzroku. Kiedy asari skończyła mówić, jeszcze zanim wstała, odchrząknął cicho, żeby "nastroić" struny głosowe, zanim zaczął mówić.
- To w końcu mój obowiązek... obrona słabszych... - powiedział cichszym głosem niż zwykle, opuszczając wzrok na podłogę. Czy to aby na pewno było tylko pełnienie obowiązku? A może jednak coś innego?
Serce w nim zamarło, po czym puls gwałtownie podskoczył, kiedy poczuł na policzku usta Tori. Było w nich coś niezwykłego, były delikatne, miękkie, ciepłe i trochę wilgotne, do tego niezwykle przyjemne. Turianin wziął głębszy oddech i do jego nozdrzy dostał się zapach medykamentów wymieszanych ze świeżym potem asari, do całej tej kompozycji dochodził jeszcze zapach jej perfum, dość delikatny, ale wyczuwalny, nadający niepowtarzalnego charakteru. Dreszcz przeszedł przez ciało Ja'antiana. Wszytko działo się tak szybko i tak ulotnie.
Niestety ta chwila minęła i Tori cofnęła się, pozostawiając po sobie tylko delikatne uczucie swoich ust. Pilot podniósł na nią wzrok, w którym była kotłanina różnych emocji. Dało się zauważyć strach, zaskoczenie, zaintrygowanie, rozbawienie i szczęście. Trudno było ocenić o czym może teraz myśleć, nawet trudno to opisać słowami. Niesamowite jak taki mało znaczący gest potrafił dokonać nawałnicy doznań. Turianin odprowadził ją wzrokiem, nic nie mówiąc. Choć nawet gdyby chciał coś powiedzieć, to nie wiedział co. To zdarzyło się tak nagle, tak niespodziewanie. Dopiero po dłuższej chwili namysłu i po tym jak ochłonął, zdołał z siebie coś wykrztusić.
- Wszystkim tak... dziękujesz?
Actthan uświadomił sobie głupotę swojego pytania, dopiero po tym jak padło. "W głowie brzmiało lepiej" - skomentował samego siebie. Czekał cierpliwie na odpowiedź, ale nie zajął się dalszym odczepianiem pancerza. Stał teraz w samych pancernych nogach, bez koszulki. Skrzyżował ręce na piersi i odruchowo zagryzł dolną wargę.
ObrazekObrazekARMOR ~ THEME ~ VOICE ~ NPC Pochłaniacze ciepła: 5 | W magazynku M-3: 15/15
Carlos Brown
Awatar użytkownika
Posty: 211
Rejestracja: 19 lip 2016, o 16:05
Miano: Carlos Brown
Wiek: 49
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Najemnik
Lokalizacja: OMEGA
Kredyty: 27.360
Medals:

Re: [Hawking Eta -> Century] Klendagon

26 maja 2017, o 23:27

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Carlosowi zaczęło odwalać. Z każdą chwilą w tym szemrzącym, dudniącym i wyjącym chaosie, rodziła się w jego głowie przedziwna harmonia pozbawiona składu i ładu, lecz powoli przekształcająca się w muzykę. Dźwięki fletów i bębnów dudniły niczym salwy armatnie, kiedy zmęczony żołnierz sprawdzał swój sprzęt w tym upiornym miejscu. Ignorował je jak długo mógł, gdyż początkowo były czymś w rodzaju szeptów za uchem, ale po czasie, dokładnie w tej chwili, brzmiały jak szalona orkiestra trzecioklasistów uzbrojona w plastikowe flety i fałszująca niemiłosiernie hymn! Po kilku chwilach aż zawył głośno i przerwał pracę, zakrywając uszy, co nie przyniosło efektu. Uparte dziecko wciąż katowało go tą kakofonią, z każdą chwilą będąc głośniej!
- DOŚĆ!
Wrzasnął i hałasy ucichły. Było tylko słychać stłumione wycie wiatru, dudnienie pyłu i odgłosy aparatury. Każde mignięcie kontrolki było słyszalne jak grzmot, widzialne jak błyskawica. Rozejrzał się bezmyślnie po okolicy, jakby będąc gdzieś indziej. Odmęty szaleństwa sięgnęły go swymi łapami? Pamięta jeden moment kiedy tak się czuł. To wcale nie było na powierzchni Marsa, kiedy utknął w bazie z panikującymi kompanami, to było wcześniej.
Niewielka fregata szkoleniowa weszła w przestrzeń jakiegoś gazowego giganta, z pewnością nie w Układzie Słonecznym. Powiedziano im, że mają mieć ćwiczenia na jednym z lokalnych księżyców. Przed lądowaniem zebrano wszystkich dwunastu rekrutów w ładowni na odprawę. Mieli zabrać pełne opancerzenie, żadnej broni, za to zapas tlenu, bo na powierzchni brak atmosfery zdatnej do oddychania. Ustawiono ich w rzędzie tuż na przeciwko śluzy. Kiedy przyszedł oficer, śluzę otwarto i oznajmiono, że tutaj wysiadają. Dwunastu przerażonych, młodych ludzi zostało wypchniętych w próżnię wszechświata z pokładu statku w odstępach kilometra, silniczki manewrowe zadbały o to by mięsko się nie spaliło. Carlos nie krzyczał kiedy wypychano go na zewnątrz. Słyszał jednak wrzaski innych kolegów i koleżanek. Słyszał ich szloch, który kolejno słabł i zamierał. Po dłuższym czasie został tylko on i jeszcze jeden. Trudno powiedzieć jak długo mknęli wokół planetki, zanim zostali sami. Na dole, o ile można to tak nazwać, lodowa powierzchnia księżyca, u góry bezkresna ciemność i odległy, niemal czerwony kształt gazowej planety. I cicha rozmowa dwóch osamotnionych mężczyzn, którzy mieli w tej lodowatej pustce tylko siebie. A później cisza, w niespodziewanej chwili i ta radość rozproszenia lęku zniknęła. Wtedy Carlos wrzeszczał i krzyczał, płakał i błagał. Później zaczęło mu brakować tchu, nie wie jak długo mknął nad planetą. Wskaźnik tlenu wkroczył na czerwone pole, koniec. Wtedy w jego uszach zaczęły brzmieć dźwięki. Nie było słychać szumu zakłóceń, jakby radio zostało wyłączone. Było słychać głośny jak huragan syk powietrza przechodzącego do wnętrza kombinezonu. Serce waliło jak największy głośnik basowy na koncercie rockowym, ogłuszając niczym cios obuchem. W cichej próżni, gdzie nikt nie usłyszy krzyku, niesłyszalne dźwięki były jak kakofonia chaosu. Z chaosu wyłoniła się przedziwna muzyka i nie zniknęła aż pojawiła się sylwetka statku. Próba została skończona.
Muzyka z kakofonii szmerów... Chyba właśnie tak objawia się u brodacza atak paniki. A teraz tak bardzo Carlos chciał wyjść...
ObrazekObrazek Pochłaniacze do broni +2, Szansa na strzał krytyczny: +10%, Obrażenia krytyczne: +5%, Bonus do pancerza: +300
Tori Te’eria
Awatar użytkownika
Narrator
Posty: 413
Rejestracja: 15 sie 2016, o 21:18
Miano: Tori Te'eria
Wiek: 163
Klasa: Adept
Rasa: Asari
Zawód: Lekarz
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 10.880
Medals:

Re: [Hawking Eta -> Century] Klendagon

27 maja 2017, o 04:14

Czy jej się wydawało, czy w spojrzeniu turianina dostrzegła znów nutkę skrępowania? I ta przedłużająca się cisza... Czy znów palnęła gafę, czy ten gest serdecznego podziękowania z jej strony zostanie opacznie odebrany? Ja'antian mógł sobie nie życzyć takiego spoufalania. Był żołnierzem, pilotem, a zakaz fraternizacji obowiązywał w wojskowych oddziałach wielu ras - również we flocie. Co prawda - jak sami zdążyli to już ustalić wcześniej - nie obowiązywały ich tutaj struktury wojskowe, ale przyzwyczajenia pozostają... Jej spojrzenie powędrowało w kierunku leżącej na łóżku, częściowo przykrytej ubraniami butelki kuszącej swoją zawartością. Może faktycznie zalać się w trupa? Przynajmniej nie będzie musiała na każdym kroku tłumaczyć się ze swych działań. Wysiłkiem woli odepchnęła jednak kuszącą wizję. Wystarczająco już wypiła.
Słysząc pytanie, wyprostowała się wolno i spojrzała na porucznika. Teraz on stał półnago, a pozostające na jego nogach pancerne buty zabawnie kontrastowały z obnażonym torsem. Ręce miał skrzyżowane na piersi i wpatrywał się w nią, oczekując odpowiedzi.
"Oho, będzie bura" - pomyślała, ale czy to z powodu przekory, czy krążącej w jej krwi odrobiny alkoholu postanowiła nie dać się i wykorzystać swoje kobiece atuty.
Wypięła trochę biodro i oparła lewą dłoń na swojej talii, przekrzywiła głowę i uśmiechając się lekko spojrzała na turianina nieco z ukosa.
- Obawiam się, że tylko tym, którzy ratują mi życie - odpowiedziała utrzymując na twarzy uśmiech, choć sama zaczęła się zastanawiać czy nie "przegięła". - I muszę przyznać, że jesteś... - oderwała dłoń od talii, spojrzała na nią ze zmarszczonymi brwiami, po czym zaczęła zaginać palce symulując proces liczenia na palcach. Po chwili podniosła głowę i dokończyła znów z uśmiechem - Wygląda na to, że pierwszy!
Poczuła, że poluzowany jej ruchami ręcznik stara się poddać sile grawitacji, więc znów podciągnęła go i poprawiła węzeł, po czym spoważniała.
- Tam, na pustyni - dodała ciszej - gdy wracaliśmy Bestią, było mi wszystko jedno. Byłam w jakimś letargu, ogłupiała, obojętna. Jednak gdy trafiło mnie to żelastwo, wola życia wróciła. I mimo, że w samym medycznym zachowywałam się nieco lekkomyślnie, to... Wiedz, że doceniam co dla mnie zrobiłeś. I jestem ci za to naprawdę wdzięczna...
*** ARMOR *** VOICE *** FORMAL *** PARTY ***
ObrazekObrazek
Statystyki dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1952
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: [Hawking Eta -> Century] Klendagon

27 maja 2017, o 12:07

Turianin błądził spojrzeniem po holograficznym odwzorowaniu terenu, przeskakując między skałami tworzącymi łuki i kotliny. Nie spodziewał się żadnych rezultatów, ale przyjemniej teraz wiedzieli, że rzeczywiście są tam jakieś formacje. Małe pocieszenie.
- Więc będziemy musieli pojechać tam Bestią, gdy burza się uspokoi - stwierdził, odrywając wzrok od mapy. Jakaś jego część zastanawiała się czy jeżeli rzeczywiście znajdą Oko, to czy jeszcze bardziej nie wpłynie to na Tori lub Carlosa. Lub jego samego. Z tego co wiedzieli obecnie, objawy były całkowicie przypadkowe i nie mieli gwarancji, że podczas następnej wizyty poza ośrodkiem, nie dotkną one ich. Zresztą nawet ściany budynku ich przed tym nie chroniły; zaginieni geologowie byli tego przykładem.
- Jak się czujesz? - odezwał się, zmieniając temat własnych rozmyślań widząc jak Diana ostrożnie bada rany na swojej twarzy. Odwrócił się plecami do wyświetlacza i oparł się biodrami o terminal, przenosząc spojrzenie na kobietę. Jego wzrok przesunął się po jej tatuażu, który teraz sprawdzała, krzywiąc się przy każdym dotyku. Jaki sentyment musiał nieść ze sobą symbol, by oznaczyć nim sobie twarz?
- Nie wygląda źle - zauważył, kierując słowa do myśli, które pewnie krążyły po jej głowie. Chociaż wątpił, by kierowała nią zwykła próżność. - Nic czego nie naprawiłaby nowa porcja barwnika i maści na blizny.
Kusiło go żeby ponownie zapytać o pochodzenie jej tatuażu, ale tym razem tego nie zrobił. Po naruszeniu jej prywatności raz, robienie tego ponownie (nawet samymi pytaniami) wydawało się być nie na miejscu, szczególnie jeżeli tym razem kierowała nim wyłącznie ciekawości. Zamiast tego uniósł przedramię przed siebie i wywołał omni-klucz, przez chwilę przeskakując po jego zawartości i szukając konfiguracji swojego programu przeciążeniowego.
- Ile taka burza potrafi tutaj trwać? Ile mamy czasu? - zapytał zamiast tego, tworząc kopię zapasową parametrów oprogramowania, a następnie rozpoczynając proces modyfikacji.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Ja’antian Actthan
Awatar użytkownika
Posty: 125
Rejestracja: 19 sie 2015, o 17:46
Miano: Ja'antian Actthan
Wiek: 36
Klasa: Strażnik
Rasa: Turianie
Zawód: Pilot myśliwca Siódmej Floty Turian, Porucznik Sz.
Postać główna: Zed'terco Galick
Lokalizacja: [Argos Rho > Feniks] Stacja Szczyt
Kredyty: 21.565

Re: [Hawking Eta -> Century] Klendagon

27 maja 2017, o 12:17

Turianin wpatrywał się w Tori zaciekawionym spojrzeniem. Dało się zauważyć również domieszki innych uczuć, czy to zaniepokojenie, czy rozbawienie. Starał się ukryć jak najwięcej z emocji ile tylko dał rady, ale i tak taka ilość była dla niego nienaturalna, co asari za pewne spostrzegła. Jednak mimo wszystko nie wiedziała o czym on myśli, nie wiedziała o wszystkim co czuje. A co tak właściwie czuł? Trudno było mu to określić, wszystkie uczucia teraz tak mu się mieszały, że nie mógł powiedzieć jakie emocje w nim teraz były. Był teraz bombardowany przez wiele doznań, które trudno było rozszyfrować, można to porównać do sztormu na oceanie uczuć, teraz wszystko wyglądało tak samo i trudno było powiedzieć gdzie teraz szalupa zostanie skierowana. Zachowanie w takiej sytuacji spokoju wymagało niesamowitego opanowania, lub głupoty i niewiedzy, w jego przypadku jednak było to opanowanie wyrobione przez godziny spędzone w kokpicie. Ja'antian był w pełni świadomy swojego stanu, ale nie potrafił go w żaden sposób wytłumaczyć, lub przetłumaczyć na coś prostszego.
Po pewnej chwili zdał sobie sprawę, że również pochylił głowę, tak jak to zrobiła Te'eria. Zrobił to całkowicie nieświadomie, kierowany siłą sugestii i zapatrzenia się w kobietę. Zmierzył ją wzrokiem z góry na dół. W jej pozycji, w której teraz stała, było coś... uroczego i przyciągającego uwagę, aż trudno było oderwać wzrok. Na początku miał trochę zdziwiony wyraz twarzy, który następnie przerodził się w rozbawienie, po tym jak zaczęła mówić. Tak samo jak ona również zmrużył oczy, kiedy zaczęła liczyć na palcach.
- Chyba wpiszę sobie to w CV - odpowiedział z łobuzerskim uśmiechem, którego Tori nigdy wcześniej nie widziała na jego twarzy. "Głupszej odpowiedzi już nie potrafisz wymyślić?" zadał sobie kąśliwe pytanie w myślach. Po raz kolejny trochę spanikował widząc osuwający się ręcznik, tym razem jednak starał się to ukryć, choć nie wyszło mu to idealnie. Uśmiech zszedł mu z twarzy, w miarę jak asari zaczęła znowu mówić.
- Znam to. Przykre uczucie. Też parę razy byłem bliski śmierci - podniósł rękę do twarzy i delikatnie przejechał nią po bliźnie
Życie wojskowe nie należało do przyjemnych, ale było jedynym jakie znał. Balans na pograniczu życia i śmierci, wieczna niepewność, czy wróci się całym z misji. Czasem nawet poczucie beznadziei, kiedy zostawało się samemu i trzeba było sobie radzić na jakimś opuszczonym globie. W takich właśnie momentach wola walki zanikała, nie było istotne, czy uda się przeżyć dzień, czy dwa, jeżeli pomoc miała nie nadejść.
ObrazekObrazekARMOR ~ THEME ~ VOICE ~ NPC Pochłaniacze ciepła: 5 | W magazynku M-3: 15/15
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Hawking Eta -> Century] Klendagon

29 maja 2017, o 14:42

Diana przytaknęła, choć nie wydawała się zadowolona. Musiała się martwić, szczególnie wiedząc jak skończyły wszystkie poprzednie osoby usiłujące znaleźć trop zaginionych. Tak czy siak zachowywała się dość spokojnie - biorąc pod uwagę to, co się stało i co obie z Tori przeżyły w szczególności. Oddychała miarowo, przymykając na moment oczy, co może pomogło jej w nieugiętej walce z narastającym stresem i wyczerpaniem, również psychicznym.
- Przeżyję - odparła nieco ponuro, otwierając gwałtownie oczy i podsuwając nogi pod siebie by wstać, o własnych siłach, choć pod koniec na wszelki wypadek przytrzymała się ręką ściany. - Niepierwszy raz żelastwo przeorało mi twarz - dodała z nutą ironii, lecz w jej głosie brzmiała jednocześnie gorzka prawda, przez którą na usta cisnął się mało przyjemny uśmiech.
Przez moment patrzyła na Vexa nieco zdezorientowana, nie wiedząc, o czym mówi, nim nie dotarło do niej, że ma na myśli tatuaż. Machnęła ręką, wskazując na to, że nie było to zbyt istotne w tej chwili - choć jednocześnie jej mina mówiła co innego.
- Tego raczej żadna z tych kapsuł mi nie poprawi - odrzuciła nieco swobodniej, wycierając ręce o spodnie i uruchamiając omni-klucz, by zerknąć na dane pogodowe zatrzymane w aktualizacjach już od godziny.
- Zależy. Na ogół kilka do kilkunastu godzin, ale mieliśmy jedną, która trwała dwa dni. Klendagońskie - zmarszczyła brwi na to mało przyjemne wspomnienie. - Dawno temu. Kazali wszystkim wrócić do ośrodka przed nią. Ta nie powinna trwać nawet doby.
Oderwała się od ściany, podchodząc do ekranów, których połowa teraz wypełniona była szumem. Wiatr w oddali wył, miarowo, niespokojnie, lecz głośniejsze huki co jakiś czas wprawiały metal, po którym stąpali, w drżenie, przypominając o szalejącym żywiole nawet jeśli mózg starał się o nim zapomnieć.
- Prysznic i coś do jedzenia, przyda się wszystkim - westchnęła, opierając się o pulpit sterujący, wpatrzona w mapę holograficzną, której mnogość formacji skalnych zdecydowanie utrudniała im śledztwo. Szczególnie, jeśli mieli trasę Tori i Carlosa zapisaną i nazajutrz mogli zwyczajnie podążyć ich śladem by odnaleźć wspomniane oko. - Co w ogóle z tą kapsułą? Tą zablokowaną? W centrum medycznym - znów podniosła spojrzenie na turianina. - Carlos się nią zajął?
Nieświadoma była stanu, w jakim mężczyzna tkwił obecnie, pogrążony we wspomnieniach i chaosie przesuwających się przed jego oczami obrazów, pozostawiony w hipnozie wietrznego huku, i migających, czerwonych świateł korytarza.

Wyświetl wiadomość pozafabularną

Wróć do „Galaktyka”