W galaktyce istnieje około 400 miliardów gwiazd. Zbadano lub chociaż odwiedzono dotąd mniej niż 1% z nich. Pozostałe światy oraz bogactwa, które zawierają, wciąż czekają na odnalezienie przez korporacje lub niezależnych poszukiwaczy.

Tori Te’eria
Awatar użytkownika
Narrator
Posty: 413
Rejestracja: 15 sie 2016, o 21:18
Miano: Tori Te'eria
Wiek: 163
Klasa: Adept
Rasa: Asari
Zawód: Lekarz
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 10.880
Medals:

[Hawking Eta -> Century] Klendagon

2 paź 2016, o 21:58

Zarzuciła na ramię wrzynający się pasek swojej ciężkiej torby podróżnej i ruszyła wraz z całą grupą za Dianą. Słuchała udzielanych odpowiedzi i próbowała przez chwilę dopasować informacje na temat rozkładu dnia i dopasowania go do 54-godzinnej doby - niestety, nie do końca skutecznie. Godzina czterdziesta piąta oznaczała, że do tutejszej "północy" pozostało niemal dziewięć godzin. Posiedzenie zarządu o pierwszej, czyli za dziesięć godzin, pierwszy wypad o wschodzie słońca, o siódmej. Za szesnaście godzin. Potrząsnęła głową, lekko skonfundowana, wprowadziła informacje do swojego omni-klucza.
Vesser cały czas mówiła, odpowiadając na zadane pytania. Niektórych odpowiedzi udzielała niemal z bólem, jakby wbrew sobie, zaś odpowiedzi były ogólnikowe i nie wyczerpywały tematu. Tak, jak odpowiedź na pytanie zadane przez Tori. Co mogła oznaczać "niedyspozycja" lekarza, którego Tori miała zastąpić? Choroba? Wypadek? Atmosfera tajemniczości i niedomówień sprawiała, że asari zaczynała się obawiać tego miejsca.
Przechodząc przez pierwsze, kwadratowe pomieszczenie, Tori uśmiechnęła się i skinęła przyjaźnie głową w kierunku dyskutujących tam dwóch mężczyzn i asari. W końcu byli to przyszli koledzy z pracy. Teraz wszyscy stanowili zespół. Mężczyźni zamilkli na ich widok po czym odwrócili głowy, asari spuściła wzrok nie zaszczycając Tori nawet spojrzeniem.
Co tu się dzieje? Kiedy w końcu zaczniemy dostawać konkretne odpowiedzi?
Minęli centrum medyczne, szatnię, stołówkę i dotarli do kompleksu mieszkalnego. Jej towarzysze wymienili się namiarami na swoje omni-klucze, więc Tori dołączyła do nich. Rozesłała swoją częstotliwość, zapisała informacje otrzymane od pozostałej czwórki. Wymianę zdań na temat prowizorycznej strzelnicy wysłuchała z zainteresowaniem - w końcu i jej odrobina treningu by się przydała. Dawno już nie strzelała, a coś jej mówiło,że tutaj ta umiejętność może się przydać. W tej chwili bardziej interesowała ją inna forma treningu - na planie nie znalazła żadnej sali gimnastycznej ani siłowni. Gdy chciała teraz zapytać o to Dianę stwierdziła, że było już za późno - kobieta zdążyła już zniknąć. Szkoda. W wolnym czasie Tori lubiła się spocić przy ćwiczeniach fizycznych - dzięki temu mogła utrzymać formę, ale i odstresować i zrelaksować się.
Uśmiechnęła się do pozostałych i weszła do swojej kwatery zamykając za sobą drzwi i rozejrzała się po wnętrzu.
- Przytulnie - odezwała się do siebie samej. - I nareszcie ciepło.
Rzuciła torbę na łóżko, obejrzała łazienkę, wyjrzała przez otwarty panel okna na chaos drobinek piasku wirujących na zewnątrz. Westchnęła i zamknęła przysłonę okna. Rozpakowanie się nie trwało długo - pancerz (po wcześniejszym sprawdzeniu, czy faktycznie nigdzie nie pozostała żadna metka) powędrował do szafy, obok niej zawisła sukienka, którą asari zdjęła z siebie pozostając jedynie w samej bieliźnie. Miała ochotę wskoczyć pod gorący prysznic, żeby wygnać z siebie całe zimno, ale postanowiła najpierw rozlokować się w pokoju. Już po chwili reszta ubrań znalazła się również w szafie - równo poskładane w kostkę i posegregowane. Pochłaniacze ciepła, onmi- i mediżele powędrowały do dolnej szuflady biurka, w górnej znalazł się pistolet.
- Nareszcie jak w domu - uśmiechnęła się, rozebrała do końca i na bosaka potruchtała pod prysznic pozwalając, by gorąca woda obmywając ją wygoniła resztę chłodu i wyziębienia z jej ciała. Gdy w końcu wyszła z kabiny, zawinięta w czarny, kąpielowy ręcznik, przetarła zaparowane lustro i uśmiechnęła się, spoglądając sama sobie w oczy.
- Witaj na Klendagonie, Tori Te'eria. Mam nadzieję, że twój pobyt będzie przyjemny. No, dobra - dodała po chwili i przeszła do pokoju, stając znów przed szafą. - Standardowy dylemat dnia codziennego: "Co ja mam na siebie włożyć"? Obiecywałaś sobie, że nie będziesz tu nosić białego, moja panno, a tym czasem większość twojej garderoby to biel. Ciekawe, czy to indywidualne upodobanie czy wpływ wychowania babki?
W końcu zdecydowała się na czarne legginsy i białą (niestety), opiętą tuniczkę z krótkimi rękawami, sięgającą połowy uda, przez co od biedy mogącą być uznaną za sukienkę. Całości dopełniły lekkie buty i szeroki, czarny pasek zsunięty na biodra. Wahała się chwilę, ale ostatecznie przypięła do paska generator tarcz. "Na wszelki wypadek". Chwyciła jeszcze ocieplany (i również biały) bezrękawnik i była gotowa by zacząć zwiedzanie ośrodka.
- Najpierw centrum medyczne. Potem stołówka i kuchnia. A potem może się uda dowiedzieć czegoś na temat siłowni. - ułożyła sobie plan działania, po czym zakodowała zamek swej kwatery i wyszła na korytarz idąc wprost do centrum medycznego.
Ostatnio zmieniony 3 paź 2016, o 11:56 przez Tori Te’eria, łącznie zmieniany 1 raz.
*** ARMOR *** VOICE *** FORMAL *** PARTY ***
ObrazekObrazek
Statystyki dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Carlos Brown
Awatar użytkownika
Posty: 211
Rejestracja: 19 lip 2016, o 16:05
Miano: Carlos Brown
Wiek: 49
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Najemnik
Lokalizacja: OMEGA
Kredyty: 27.360
Medals:

Re: [Hawking Eta -> Century] Klendagon

2 paź 2016, o 23:04

Brak strzelnicy? A to pech... Jak biedne mordeczki sobie poradzą bez TAK podstawowego wyposażenia? Czy jest coś co zapełni tą pustkę i pozwoli im marnować amunicję do oporu? Czy jest coś do czego da się strzelać, jest pod dostatkiem i nikt nie będzie zły jak to rozwalą? A może kamienie?
- No... Turiańskie mordeczki... Jak będzie spokojniej, zrobię wam pustynną strzelnicę. Na zewnątrz jest od chuja kamieni, ułożymy je ładnie i do tego będziemy strzelać, bo szkła szkoda, a nie można pozwolić by elita galaktyki zapomniała jak używać pukawek.
Zarechotał wrednie, doganiając już drużynę. Obstawiał, że dowódcą zostanie jeden z turian, raczej jeden z samców, bo samica zdawała się być zbyt łagodna. O ile gadzina w drogę nie wlezie, to chętnie posłucha rozkazów i nawet karku nadstawi, by wszyscy wrócili względnie cali i zdrowi.
Wycieczka była szybka, tak jak się spodziewał. Wymiany kontaktów też się spodziewał, kogutki walczą o władzę w stadzie i właśnie prężą muskuły, ukazując który z nich lepiej nada się na dowódcę tej dzikiej bandy. Najlepsze, że sam fakt wysłania kontaktu do siebie całej grupie, oznaczał ujawnienie kontaktu z całą resztą. Do tego skąd mieli kontakt do innych by wysłać kontakt do siebie? Logika iście z RPG sprzed ponad stu pięćdziesięciu lat.
Wychował się w takich, nie innych okolicznościach, więc potrafił sobie radzić z drobnymi niewygodami. Brak strzelnicy? Są na pustyni, więc wezmą kamienie. Brak siłowni? Za ciężarek posłuży mu broń, granaty albo kamienie, a jako drabinek użyje pryczy czy czegoś takiego. Przynajmniej biegać i pompować ma gdzie.
Po wejściu do swojego pokoju, pierwsze co zrobił, to odpalił muzykę, zapętlając jeden kawałek i zabierając za rozpakowanie. Niewiele tego miał, więc poszło szybko. A na koniec na biurku ustawił w ładną linię swoje granaty, tuż obok złożonej spluwy i pochłaniaczy. Artystyczny chaos w najczystszej postaci. A potem wysłał do turian Vexa i tego drugiego kogutka (każdemu osobno) wiadomość o treści "Hej misiaczku. Jak tam twoja giwera?". Potem wziął prysznic.
A potem założył na siebie podkoszulek i krótkie gacie, ruszając w teren. Miał zamiar przebiec każdy dostępny kawałek bazy, by lepiej poznać teren, dowiedzieć się gdzie będzie najwygodniej biegać, poznać personel i oczywiście przeszkadzać komu się da. Też zaczął od wspólnego pomieszczenia.
ObrazekObrazek Pochłaniacze do broni +2, Szansa na strzał krytyczny: +10%, Obrażenia krytyczne: +5%, Bonus do pancerza: +300
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Hawking Eta -> Century] Klendagon

3 paź 2016, o 20:26

Vex i Carlos Pokój wspólny nie był tak wielki jak stołówka, choć znajdowała się w nim proporcjonalna ilość pracowników. Skąpany w jasnym świetle o nieco żółtawej barwie, posiadał cztery okna, z czego tylko dwie zasuwy pozostawały odsłonięte, ukazując im widok na szalejącą na zewnątrz burzę. Pod każdym z okien stała długa, skórzana, jasna kanapa. Na środku pomieszczenia rozrzucone były trzy, podłużne stoły - przy jednym z nich dwójka ludzkich mężczyzn grała właśnie w kwazara. Na jednej z kanap siedziała asari, czytając książkę na datapadzie, a na innej spoczywała cała grupka pracowników, w tym jeden batarianin, dwójka ludzkich kobiet, turianin oraz ludzki mężczyzna. Rozmawiali o czymś żywo, nie zauważając przybycia dwójki, nowych pracowników. W dłoniach trzymali szklanki z kolorowymi napojami.
Poza miejscami siedzącymi oraz oknami do podziwiania widoku, pokój wspólny wyposażony był w dwa terminale, do których każdy mógł się podłączyć - zawierały zbiory wykupionych licencji na vidy, gry oraz książki i komiksy.
Jedna ze ścian, obok drzwi prowadzących do pokoju widokowego, była pusta i gładka, a od sufitu podwieszony był mikroskopijny projektor. Prawdopodobnie czasem oglądano tam różne, wyświetlane w ten sposób dzieła.
W tle grała cicha, spokojna muzyka, puszczana z jednego z terminali i rozprowadzana do systemu nagłośnienia. Nie zagłuszała ona rozmów ani nie była natrętna, choć w razie potrzeby z pewnością można było ją wyłączyć w każdej chwili.
Dopiero po krótkiej chwili od ich przyjścia dostrzegli lokalizację małego barku. Od większej grupki odłączył się turianin, wstając z kanapy i przechodząc przez pomieszczenie do gładkiej ściany, na której dostrzec dało się po podejściu szczeliny. Uderzył w niewidoczny panel, sprawiając, że dwie, pokaźne szafki rozchyliły się, prezentując rozświetlane i, sądząc po szronie na butelkach, schładzane wnętrze, z którego mężczyzna wyciągnął po chwili przeznaczonej sobie na sprawdzenie różnych etykiet, jedną, mniejszą butelkę - gazowanego napoju lub alkoholu, tego nie dało się w sposób jednoznaczny powiedzieć. Wstał z kucków i szafki zamknęły się za nim automatycznie, gdy tylko odwrócił się do nich tyłem i ruszył z powrotem do kanapy, wciskając się między batarianina a ludzką kobietę niezbyt elegancko i zgrabnie, tym samym wywołując ich niezadowolone pomruki.
Alana i Tori Centrum medyczne nie znajdowało się zbyt daleko od kwater, lecz sekcja dla nich otwarta samego ośrodka była jednocześnie niezbyt duża. Od doków, aż do najdalej wysuniętego po jego drugiej stronie pomieszczenia, drogę można było przejść w niecałe pięć minut. Obojętnie jaką wybrały drogę, turianka znalazła się na miejscu nieco wcześniej, niż biorąca prysznic asari, lecz ta doszła do niej dość szybko.
Centrum było średniej wielkości pomieszczeniem podzielonym na dwie sekcje niewidzialną linią. Gdy weszły do środka, od razu znalazły się otoczone sprzętem medycznym oraz dziesiątkami białych, zamkniętych szafek i szuflad. W dali, za małym parawanem, chował się rząd składający z czterech, szpitalnych łóżek, z czego obok każdego stało pełne oprzyrządowanie, choć obecnie centrum nie posiadało pacjentów.
Pod jedną ze ścian blisko wejścia znajdowało się puste biurko, pod drugą dwa pozostałe. Na każdym znajdował się komputer, choć tylko jeden był aktywny. Korzystał z niego wąsaty, ludzki mężczyzna o ciemnych włosach, oczach i prostokątnych oprawkach okularów. Nie miał na sobie żadnego kitla, ubrany był dość luźno, w długie, czarne spodnie i niebieską koszulkę. Zaczytany był w ukazywanej mu na ekranie treści tak bardzo, że syk otwieranych drzwi i stukot uderzających o posadzkę butów nie dał mu do zrozumienia, że ktoś wszedł do środka. Zorientował się tego dopiero po chwili.
- O, dzień dobry - przywitał się uprzejmie, zwracając w stronę nowoprzybyłych na obrotowym fotelu. - Pani musi być Tori Te'eria, a pani...?[/color] - uniósł wzrok znad oprawek okularów na turiankę, splatając palce dłoni i opierając je na swoim brzuchu. - Musi mi pani wybaczyć, ostatnio sytuacja była nieco skomplikowana, nie jestem na bieżąco.
Westchnął, odwracając wzrok. Sekundę później dostrzegły na jego twarzy olśnienie jeszcze zanim ponownie otworzył usta.
- Może poszli po rozum do głowy i mamy więcej lekarzy. Tak, to by było świetne - uśmiechnął się, choć ten wyraz nie objął jego nieco ponurych oczu. - Niestety mamy tylko jedno biurko.

Ja'antian

Stołówka nieco opustoszała od kiedy przechodzili przez nią razem z Dianą. Tylko cztery stoły były w tym momencie zajęte - jeden przez dwójkę turiańskich pilotów, którzy sami kończyli w tej chwili posiłek, drugi przez ludzką kobietę, samotnie zajmującą się własnym posiłkiem, czwarty okupowała czwórka mężczyzn, a trzeci zajęty był przez kroganina i asari, którzy dyskutowali o czymś zawzięcie. Niski, nieco ochrypły głos przedstawiciela rasy z Tuchanki niósł się przez całe pomieszczenie, choć wszyscy inni zdawali się to ignorować.
Kuchnia podzielona była długą ladą, za którą, pośród półek, urządzeń i zmywaków, krzątał się batarianin. Nie było żadnych tabliczek, które mogłyby turianinowi powiedzieć, jaki ciepły posiłek może dostać - najwyraźniej musiał spytać. Przed samą ladą, pod ścianami, stały szafki zawierające wszelakie, gotowe batoniki proteinowe oraz suchy prowiant, przypominający nieco lepszej jakości jedzenie wojskowe. Oprócz tego znaleźć mógł sporo dyspozytorów - niektóre rozlewały ciepłe i zimne napoje, energetyzujące lub nie, a pozostałe trzy podgrzewały gotowe, pakowane dania, wśród których znalazł najpopularniejsze potrawy serwowane w restauracjach na Palavenie - wszak co najmniej połowa machin serwowała pokarmy w wersji dekstro.
Obojętne z której opcji zamierzał skorzystać, w czasie, w którym podejmował wybór, nikt więcej do stołówki nie doszedł ani z niej nie wyszedł. Mógł usiąść przy wolnym stoliku lub dosiąść się do któregoś z pracowników. W przeciwieństwie do sytuacji w korytarzu, tutaj nie czuć było teraz napiętej atmosfery. Nikt nie odwracał wzroku - mało kto w ogóle zwrócił na turianina uwagę, zbyt zajęty posiłkiem, rozmową lub własnymi myślami.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Alana Luccarius
Awatar użytkownika
Posty: 100
Rejestracja: 23 sty 2016, o 23:42
Miano: Alana Luccarius
Wiek: 34
Klasa: Adept
Rasa: Turianin
Zawód: major Hierarchii, kabalim Surrexis
Postać główna: Rebecca Dagan
Lokalizacja: Palaven
Status: Podlega obserwacji ze względu na zaburzenia neurologiczne i posiadany implant. Oficerem ją nadzorującym jest Caius Varril, członek Kabały.
Kredyty: 27.930
Medals:

Re: [Hawking Eta -> Century] Klendagon

3 paź 2016, o 21:17

Szła szybko, krokiem wyrobionym na pokładzie Bazyliszka. Tam każdy się spieszył, częściej biegał niż chodził, zawsze było coś, co powinno być zrobione w najlepszym przypadku na już, zazwyczaj jednak - na wczoraj. Nie inaczej było w terenie - Surrexis nigdy nie działało w spokojnych warunkach, wszystko zawsze musiało być błyskawicznie, jak najszybciej, bez ociągania. Nie bawili się w strategiczne podejścia czy długotrwałe planowanie - tam, gdzie chodziło o uciekające prędko życia zwyczajnie nie było na to czasu. Luccarius nie pamiętała już, jak to jest chodzić wolno. Wyciągnięty krok stał się nieodłącznym elementem jej postawy, niezależnie, czy pełniła służbę, czy też spędzała czas z synem na przepustce. Pojęcie spaceru nie miało racji bytu - Jaian nie raz łapał ją za dłoń przypominając, że tym razem nie są w pracy, nigdzie nie muszą gnać.
Teraz młodego turianina nie było jednak w pobliżu, nikt więc nie mógł interweniować i uzmysłowić Alanie, że pośpiech nie jest konieczny. Że centrum medyczne nigdzie jej nie ucieknie, a czasu ma dość dużo, by nawet zwlekając odrobinę zdążyć wszystko załatwić. Szybki krok rozbrzmiewał więc na korytarzach ośrodka, ustając dopiero wtedy, gdy turianka dotarła do drzwi wejściowych. Drzwi. Jakkolwiek zwykłe i nieinteresujące mogłyby się wydawać, Alana nawet im gotowa była poświęcić chwilę. Jak bardzo są szczelne? Jaki zasięg mają czujniki ruchu, jak szybko potrafi otworzyć się przejście? Czy obecne są systemy odkażania, dodatkowe zabezpieczenia umożliwiające odcięcie sektora medycznego od reszty? Potok zawodowych pytań pojawił się nieproszony i major potrzebowała chwili, by zastopować bieg myśli. Nie po to tu była. Tak dokładna inspekcja tutejszych warunków nie była jej zadaniem. Jesteś cholernie skrzywiona, Luccarius.
- Doktor Te'eria. - Na ziemię sprowadziły ją kolejne kroki. Oglądając się przez ramię, przez moment przyglądała się nadchodzącej asari, by wreszcie uśmiechnąć się - nieznacznie, przelotnie, ale jednak. - Nie może się pani doczekać nowego miejsca pracy? - Pytanie, jakkolwiek oschłe mogłoby się wydawać, nie należało do ofensywnych. Co więcej, w głosie Alany bez trudu dało się wychwycić żartobliwą nutę. Turianka nie zamierzała wbijać Tori szpili, bo i dlaczego miałaby?
Tak czy inaczej, wyszło na to, że miały ten sam cel, nie pozostało więc nic innego, jak zajrzeć do wybranego sektora. Wchodząc do środka, Luccarius rozejrzała się pobieżnie, kończąc obserwacje w chwili, w której jej wzrok padł na obecnego w pomieszczeniu mężczyznę.
- Alana Luccarius - przedstawiła się po pytaniu człowieka i skinęła lekko głową w geście powitania. - Obawiam się jednak, że tylko doktor Te'eria rzeczywiście ma się tu zatrzymać - sprostowała następnie nie do końca prawidłowy tok myślenia mężczyzny, opierając się na słowach Vesser. - Ja również jestem lekarzem, ale polowym, zakładam więc, że zakres moich zajęć będzie... - Przez chwilę szukała odpowiedniego słowa, ostatecznie wzruszając lekko ramionami i parskając krótkim śmiechem, gdy takowego nie znalazła. - ...inny.
Robiąc dwa kroki wgłąb pomieszczenia, pozwoliła sobie na jeszcze jedne, nienachalne oględziny, ostatecznie ponownie wracając ku mężczyźnie. Nie była na tyle niewychowana, by włóczyć się po centrum bez pytania, udając, że nikogo tu nie ma. Zresztą, ocena wyposażenia to jedno, czym innym były natomiast informacje, których, być może, mężczyzna mógł im udzielić.
- Skomplikowana sytuacja, co? - rzuciła więc lekko, nawiązując do słów mężczyzny. Kolejny, krótki śmiech był jak najbardziej szczery, wyraz zrozumienia w spojrzeniu - poparty zebranym przez lata służby doświadczeniem. - Zdaje się, że nie ma już szpitala czy kliniki, która potrafiłaby uniknąć podobnego sformułowania. Z drugiej strony, sami sobie taką pracę wybraliśmy, prawdopodobnie więc nie mamy prawa narzekać. - Wzruszyła lekko ramionami. - Co rządzi u was, że tak wypatrujecie pomocy? Epidemie? Kataklizmy? Doskonale zatajane przed opinią publiczną działania wojenne? - zapytała wprost, półżartem, nie bawiąc się w żadne podchody. Była lekarzem i z lekarzem rozmawiała, dyplomatyczne zagrywki były tu pozbawione sensu. - Spokojnie tu macie, jak na skomplikowanie. - Lekkim ruchem głowy wskazała puste łóżka. Zdawała sobie sprawę, że to może nie być całe centrum, że być może ośrodek dysponuje czymś więcej - bardziej zamkniętym, może odizolowanym. Może. Nie miała jednak pewności, warto było więc rzucić małą przynętę i zobaczyć, co to da. Ostatecznie potrzebowali konkretów, a czekanie do jutra było... Wykonalne, ale odrobinę uciążliwe. Nikt nie lubi tkwić w niewiedzy.
ARMOUR # CASUAL #NPC # BASILISK

ObrazekObrazek

+ 5% obrażeń od mocy
+ 5% obrażeń przy ataku wręcz
+ 10% premii technologicznej
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Ja’antian Actthan
Awatar użytkownika
Posty: 125
Rejestracja: 19 sie 2015, o 17:46
Miano: Ja'antian Actthan
Wiek: 36
Klasa: Strażnik
Rasa: Turianie
Zawód: Pilot myśliwca Siódmej Floty Turian, Porucznik Sz.
Postać główna: Zed'terco Galick
Lokalizacja: [Argos Rho > Feniks] Stacja Szczyt
Kredyty: 21.565

Re: [Hawking Eta -> Century] Klendagon

3 paź 2016, o 23:38

Jeszcze w korytarzu, zanim doszedł do stołówki odebrał wiadomość od Carlosa, na którą sprawnie i szybko odpowiedział. "Moja giwera jest w raczej dobrym stanie. Jak chcesz możemy ją przetestować strzelając do ruchomych celów w postaci pracowników ośrodka" Oczywiście Antian tylko żartował, nie byłby w stanie strzelać do niewinnych. Niestety miał bardzo rozbudowane poczucie sprawiedliwości, co skreślało go z potencjalnego powrotu do piractwa.
Turianin rozejrzał się po stołówce. Przekalkulował do kogo opłaca się podejść i zacząć z nim rozmowę, a do kogo nie. Stolik z turiańskimi pilotami odpadł na samym początku, ze względu na to, że ta para właśnie kończyła jeść. Przysiadanie się do kroganina i asari również nie było najlepszym pomysłem. Jak wiadomo kroganie nadal czują urazę względem turian za rozprzestrzenienie genofagium. Nie wiadomo jak mógł postąpić i to właśnie skreślało ten stolik. Pozostały dwa stoliki. Ja'antian miał duży problem ze zdecydowaniem się, na któryś z nich. Z jednej strony samotna kobieta, z drugiej czterech mężczyzn. Jego zdaniem będzie mu się łatwiej dogadać i co ważniejsze pozyskać informację od tej wesołej gromadki. Po tym jak już zdecydował do kogo się dosiądzie przydałoby się mieć coś z czym można byłoby się dosiąść. Spokojnym krokiem podszedł do lady, skinął grzecznie na batarianina witając go.
- Hej! - zawołał - Wyglądasz mi na kucharza. Co można u Ciebie dostać? Nie ma tu żadnych tabliczek, czy też innego menu, a ja jestem nowy, więc pyta się Ciebie. Mógłbyś mi powiedzieć co nieco o tym jak tu można dostać coś do jedzenia?
Spoglądał bacznie na batarianina w oczekiwaniu na odpowiedź.
Cieszył go fakt, że napięcie wiszące w powietrzu zmalało, wolał jednak zapoznać się najpierw z obowiązkami, niż od razu w pierwszy dzień musieć interweniować. Czym mogło być wywołane takie napięcie? Może dużą ilością nowych twarzy, może obecnością Diany w pobliżu, a może jeszcze z jakiegoś powodu, którego Actthan puki co nie rozszyfrował.
W oczekiwaniu na odpowiedź układał sobie pewien rodzaj planu na nadchodzącą rozmowę. Przydałoby się wyciągnąć potrzebne informacje od nich tak, aby nie zauważyli tego. Najłatwiej byłoby zalać ich informacjami o sobie i kiepskim humorem, przeplatanymi z pytaniami dotyczącymi ośrodka. Miał nadzieję, że ta taktyka zadziała. Może lepszym pomysłem byłoby pominięcie aktualnego zajęcia na tej stacji? Nie, odpada, szczerości można się spodziewać tylko jeśli samemu jest się szczerym. Trzeba było standardowo zacząć od przywitania, następnie Actthan pomyślał aby powiedzieć kim jest z zawodu, czym się zajmuje. Oczywiście nie zamierzał mówić całej historii życia, ale kilka w miarę ważnych faktów się przyda. Było to dobre miejsce na zadanie pytania czym oni zajmują się na placówce, następna rzecz o jaką się zapyta będzie to czym zajmuje się kompleks. Przydałoby się opowiedzieć kilka niebezpiecznych przygód, które przeżył, żeby zapytać się jak wygląda sytuacja tutaj. Jakiego rodzaju niebezpieczeństw można się tu spodziewać. Krótka historia wyimaginowanej przełożonej, którą wszyscy nienawidzili, choć była świetnym przywódcą, była dobrym momentem na zapytanie się o Dianę. Kilka niewyjaśnionych historii mogło skłonić ich do powiedzenia czegoś o tym co dziwnego się tu działo i dla czego nie było informacji na ten temat w extranecie.
Mając już w głowie plan turianin czekał, aż batarianin odpowie na zadane przez niego pytanie. Miał głęboką nadzieję, że kucharz umie gotować. Choć z drugiej strony od dłuższego czasu nie jadł nic poza tym co dawali w wojsku. Nie można powiedzieć, że wojskowe żarcie było złe, było po prostu nie takie. Tak to jest, jeśli nie ma na co narzekać, zawsze trzeba znaleźć sobie powód, a specjały wojskowej kuchni były odpowiednim powodem.
ObrazekObrazekARMOR ~ THEME ~ VOICE ~ NPC Pochłaniacze ciepła: 5 | W magazynku M-3: 15/15
Tori Te’eria
Awatar użytkownika
Narrator
Posty: 413
Rejestracja: 15 sie 2016, o 21:18
Miano: Tori Te'eria
Wiek: 163
Klasa: Adept
Rasa: Asari
Zawód: Lekarz
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 10.880
Medals:

Re: [Hawking Eta -> Century] Klendagon

4 paź 2016, o 09:59

Bezrękawnik założyła zaraz po wyjściu z kwatery, ruszając korytarzem w stronę stołówki i rozglądając się ciekawie wokół. Mimo, że w surowym wnętrzu niewiele było elementów dekoracyjnych, interesował ją każdy załom korytarza. Nie licząc swojego dzieciństwa spęczonego w kompleksie badawczym na Manae, pierwszy raz była w placówce nie mającej charakteru typowo wojskowego ani sakralnego, dlatego interesowało ją wszystko - przechodząc dyskretnie zaglądała przez otwarte drzwi do innych kwater, wypatrywała ludzi i podziwiała surowy wystrój w miejscu, w którym wszystko nastawione było na efektywność.
W jadalni było pustawo - tylko kilka stolików było zajętych, a zgromadzone przy nich osoby zajęte były sobą nawzajem, nie zwracając uwagi na wchodzącą. Tori uśmiechnęła się, by móc przyjaźnie powitać każdego, kto zerknąłby w jej kierunku, ale nic takiego się nie stało. Jakby była powietrzem. W przejściu do kuchni dostrzegła znikającego Ja'antiana i stwierdziła, że równie dobrze mogłaby - zanim pójdzie do centrum medycznego - usiąść razem z nim i coś zjeść, a przy okazji poznać go odrobinę lepiej. Skierowała więc swe kroki również do kuchni, lecz gdy tylko dotarła do wejścia, stanęła jak wryta na widok czterookiej postaci krzątającej się w pomieszczeniu. Batarianin.
Uśmiech zniknął z jej ust jak starty, a Tori poczuła delikatny chłód na karku. No tak, mogła się spodziewać, że w tak wielorasowym zespole znajdą się również batarianie, ale czy musiała się na któregoś z nich natknąć natychmiast po przylocie? Musiała w ogóle któregoś z nich w tym ośrodku spotykać? Nie mogli by oni pracować w najbardziej oddalonej części bazy, by uniknąć - nawet przypadkowego - spotkania? Uświadomiła sobie po chwili jeszcze jeden fakt - jeśli będzie tutaj pracować jako lekarz, z pewnością prędzej czy później któryś z czterookich diabłów trafi do jej gabinetu.
Na boginię... Za jakie grzechy... - westchnęła niemal niedosłyszalnie, po czym wycofała się kilka kroków i szybkim krokiem ruszyła w kierunku korytarza prowadzącego do centrum medycznego. Pogrążona w myślach, dostrzegła Alanę dopiero w momencie, gdy prawie na nią wpadła. A może by faktycznie wpadła na nią, gdyby ta się nie odezwała, przywracając Tori do rzeczywistości.
Uśmiechnęła się nerwowo w odpowiedzi na powitanie, lecz zanim zdążyła opanować swe myśli na tyle, by móc odpowiedzieć z sensem na drugą część wypowiedzi turianki, drzwi do centrum medycznego otworzyły się z sykiem, wpuszczając je do środka i Tori większość swej uwagi poświęciła na szybkie zlustrowanie wnętrza. Centrum wyglądało jak połączenie sali segregacji, izby przyjęć i gabinetu zabiegowego - w sumie zważywszy na ograniczoną ilość miejsca było i tak całkiem przyzwoicie zaprojektowane, a każdy zakamarek był wykorzystany.
- Miło mi poznać - skinęła głową w odpowiedzi na powitanie ludzkiego mężczyzny siedzącego przy terminalu. - Panie... - zawiesiła głos licząc, że mężczyzna również się przedstawi.
W pierwszym momencie oddała pałeczkę turiance - widać było, że czuje się ona tutaj jak ryba w wodzie i chętnie przyjrzałaby się bliżej całemu wyposażeniu. Zadawała obecnie pytania mężczyźnie i zachowywała teraz zupełnie inaczej niż podczas ich pierwszego spotkania i odprawy. Tori zaczęła się wręcz zastanawiać, czy nie przypięła Alanie "łatki" zbyt szybko, a jej ocena nie okazała się błędną. Jej pytania były żartobliwe, ale dotykały dokładnie tego, co i sama Tori chciała się dowiedzieć. Zastanawiający był także fakt, że Alana, jako lekarz ze zdecydowanie większym niż Tori doświadczeniem - i to sprawdzonym w warunkach polowych - była dla rezydującego tu lekarza zaskoczeniem i nie wiedział on o przydzieleniu ich obu do opieki medycznej. A może właśnie tak jednak nie będzie? Może Alana faktycznie będzie zajmowała się ewentualnymi urazami "w polu"? Powstaje zatem pytanie co tu się takiego dzieje, że lekarz polowy jest niezbędny... Z drugiej strony wszystko mogło być tylko domysłem opartym na atmosferze tajemniczości i wynikającym z niedoinformowania - tylko cierpliwość mogłaby pomóc w rozwiązaniu zagadki.
Zerknęła na omni-klucz sprawdzając, ile czasu pozostało jeszcze do sławetnego posiedzenia zarządu, które miało wreszcie udzielić odpowiedzi na wszystkie kwestie i pytania.
- Jeśli uznano, że zwiększenie ilości personelu medycznego jest potrzebne, pozostaje tylko się cieszyć - uśmiechnęła się do Turianki - Choć faktycznie nie wygląda na to, że pracy jest aż tak dużo... Słyszałam, że w placówce była dotychczas trójka lekarzy, z tego jeden... niedysponowany. Ale nie wiem z jakiego powodu. Choroba? Wypadek? - spojrzała mężczyźnie w oczy wciąż uśmiechając się. Za wszelką cenę starała się nie spłoszyć mężczyzny i zachęcić go do swobodnej rozmowy. I miała nadzieję, że zagadnięty nie będzie odpowiadał półsłówkami jak Diana. - Z czym będziemy się tu najczęściej spotykać? Wiadomo już coś o naszych zadaniach?
*** ARMOR *** VOICE *** FORMAL *** PARTY ***
ObrazekObrazek
Statystyki dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Carlos Brown
Awatar użytkownika
Posty: 211
Rejestracja: 19 lip 2016, o 16:05
Miano: Carlos Brown
Wiek: 49
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Najemnik
Lokalizacja: OMEGA
Kredyty: 27.360
Medals:

Re: [Hawking Eta -> Century] Klendagon

4 paź 2016, o 19:49

Barek... Warto zapamiętać na trochę później. Resztę ciekawostek też, w tym batarianina. Do nich nie ma nic, poza między rasowym konfliktem i kiepskimi wspomnieniami z Torfanu. Szybko jednak pogalopował dalej. Nie miał ochoty się udzielać w kontaktach z pozostałymi mieszkańcami i pracownikami tego miejsca. Biegając miał zamiar odwiedzić wszystkie interesujące go miejsca i troszkę się rozejrzeć. Troszkę się rozejrzał po pokoju wspólnym, czas więc pogalopować dalej.
Zgodnie z otrzymanym planem budynku, stołówka stanowiła największe dostępne im miejsce, a wcześniejsze oględziny sugerowały sporo luzu między stołami. Tam właśnie skierował swoje kroki dalej.
Nie wiem co mam więcej napisać... Carlos jest prostym najemnikiem, który nie lubi turian i robi wszystko by być najlepszym. Całe jego przemyślenia można zwykle zamknąć w trzech zdaniach. Rozpływanie się nad bielą ściany, lub kontemplacja wirującego piachu za oknem to nie w jego stylu. Przez czas jaki mają dla siebie umrze z nudów. Nie może się upić, nie ma strzelnicy, nie może nic zaimprowizować, bo wieje, nie ma jego kumpli... Jedyne co może to ćwiczyć, dbać o sprzęt, spać, jeść lub truć dupę turianom (tak dla zabawy). Nie należy się więc wściekać na długość tekstu, kiedy nie ma o czym pisać, biegnąc po bazie i rozglądając się po okolicy. Może w stołówce się zatrzyma na chwilę i pogada z tubylcami? Kto wie... Ale teraz biegnie i już wie jaka to może być nidna robota.
ObrazekObrazek Pochłaniacze do broni +2, Szansa na strzał krytyczny: +10%, Obrażenia krytyczne: +5%, Bonus do pancerza: +300
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1952
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: [Hawking Eta -> Century] Klendagon

4 paź 2016, o 20:17

O ile porucznik nie był zbyt zaskoczony tym, że po pokoju wspólnym kręciło się wielu pracowników ośrodka, tak z pewnym przyjemnym zdziwieniem przyjął sporą różnorodność rasową personelu. Nie było to wyjątkowe, ale... Może to wybór ostatnich misji sprawił, że zaczął dostrzegać takie drobne rzeczy. Dobrze było zobaczyć jak w jednym pomieszczeniu rozmawia ze sobą batarianin, turianin, człowiek i asari, wspólnie pijąc, słuchając muzyki i odpoczywając.
Może zaczynał robić się cyniczny, skoro zapomniał jak galaktyka wyglądała w normalnych miejscach. I jak powinna wyglądać.
Przez kilka chwil stał w wejściu, rozglądając się po tym co pomieszczenie oferowało. Piknięcie omni-klucza poinformowało go o nadejściu nowej wiadomości, którą odebrał i którą nie bardzo zrozumiał. Kilka sekund kontemplował Carlosowego "misiaczka" i pytanie o broń ("A co miałoby z nią być...?"), mimowolnie wspominając odległy w czasie Ekwador. Eks-żołnierz niepokojąco przypominał stylem i swobodą wypowiedzi pewnego lekkomyślnego inżyniera, z którym dane było mu pracować w stolicy-planecie Przymierza. Miał wrażenie, że mężczyźni by się dogadali.
Ciekawe czy ten też zna jakieś dowcipy o czerwonych ferrari i kołach od kombajnów.
Wygasił omni-klucz bez wysyłania odpowiedzi, postanawiając, że odpisze jak tylko zdecyduje co dalej. Gdy podniósł wzrok, jeden z jego rodaków akurat oderwał się od swojej grupy dyskusyjnej i zbliżył się do ściany, która musiała być niczym innym jak nowoczesnym, mało rzucającym się w oczy barkiem. Vex obserwował go przez chwilę, po czym ruszył się ze swojego miejsca i gdy mężczyzna wrócił na swoje stanowisko między batarianinem, a ludzką kobietą, zajął jego miejsce przy terminalu. Rozgryzienie mechanizmu obsługi zajęło mu kilka sekund, po których obydwie szafki otworzyły się po raz kolejny. Tym razem dla niego.
Kiedy Carlos również pojawił się w pokoju wspólnym, on dumał nad wyborem napoju. Widząc człowieka, skinął mu oszczędnie głową (w końcu jedyna w miarę znana twarz), po czym zdecydował się na puszkę lekko fosforyzującego, zielonego soku energetycznego. Gdy wyprostował się znad szafki, Browna już nie było.
Zapięcie puszki syknęło krótko. Turianin zbliżył się do kanapy, którą zajmowała asari pogrążona w lekturze, decydując się nie dopychać do większej grupy - chociaż jednym uchem próbował wychwycić fragmenty ich rozmowy, zarówno z ciekawości jak i tego, że takie dyskusje mogły dać jakiś pogląd na samo życie w ośrodku.
- Można? - zapytał kobietę uprzejmym tonem i jeżeli dostał odpowiedź twierdzącą, zajął miejsce na siedzisku. Nie zamierzał jednak dalej zaczepiać niebieskoskórej (bo nie było nic gorszego niż natręt przerywający komuś czytanie książki), uruchomiając własny omni-klucz by sprawić jak stacja stoi z dostępem do extranetu. Burze piaskowe, takie jak te szalejące za oknem, zwykle stanowiły koszmar dla urządzeń łączności dalekiego i średniego zasięgu.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Hawking Eta -> Century] Klendagon

8 paź 2016, o 16:52

Vex Wybór w barku był ogromny, o czym Vex uświadczył się w przekonaniu gdy tylko drzwi szafki otworzyły się również przed nim. Decydując się na napój energetyzujący, w przeciwieństwie do swojego pobratymca, szybko przeszedł do wybranego miejsca, zwracając na siebie uwagę batarianina siedzącego w grupce, który przez dłuższą chwilę obserwował, jak Viyo podchodzi do kanapy, na której siedziała asari, i opada na wolne miejsce.
Na to zresztą kobieta mu przyzwoliła. Oderwała wzrok od datapadu, podnosząc głowę by móc spojrzeć na nowego przybysza. Gdy na jej twarz padło jasne światło z lampy ponad nimi, turianin mógł dostrzec, że wyglądała na zmęczoną. Idealnie gładka twarz asari wydawała się być pozbawiona swego zwyczajnego blasku, a sam jej wzrok nieco przyćmiony. Kiwnęła głową dość niepewnie, wracając do lektury.
W międzyczasie grupka dalej żywo dyskutowała. Z tego, co mógł Viyo usłyszeć, batarianin z turianinem właśnie zaczęli kłócić się o to, który z nich powinien przejąć konfigurację Żmiji, którą miał się zająć James. Zagłuszyli tym samym rozmowę pozostałych o zbliżających się igrzyskach na Ziemi, wadze sportu ziemskiego na tle reszty galaktyki oraz drużynie, której kibicował ludzki mężczyzna. Gdy temat zszedł na obowiązki w pracy, kobiety umilkły, w ciszy wpatrując się w kłótnię dwójki.
W tym czasie siedząca obok Vexa asari wpatrywała się wciąż w datapad, choć jej dłoń nie przesunęła strony na następną od dłuższej chwili. Jej wzrok utkwił w jednym punkcie, czytając jedno i to samo zdanie wiele razy po to, by nie pozostawiało po sobie żadnego śladu w jej głowie. Wreszcie zrezygnowała, wzdychając cicho i odkładając datapad obok. Opadła na oparcie siedzenia, zamykając na moment oczy. Gdy chwilę później je otworzyła, utkwione były w siedzącym obok turianinie.
- Jesteś tu nowy, prawda? - zagadnęła nieco ochrypłym głosem. Odchrząknęła, chcąc pozbyć się tego efektu. - Do czego was przydzielili? Do ochrony?
Ja'antian Wbrew pierwszemu wrażeniu, jakie musiał robić batarianin samą swoją obecnością, kucharz nie spojrzał na turianina krzywo. Nie westchnął z ironią ani nie odwrócił się w jego stronę z ociąganiem. Żwawo ruszył do blatu, wycierając pięciopalczaste dłonie o ciemną ścierkę. Jego cera w tym świetle wyglądała na brązową, z białymi wyżłobieniami na twarzy. Wpatrywał się w nowego dość obojętnie. Pomimo tego, że jego rasa cieszyła się złą sławą, musiał być przyzwyczajony do tego, że na Klendagonie nie każdy go za to piętnuje. Przy Ja'antianie zachowywał się tak, jakby był turianinem, rozmawiającym ze swoim pobratymcem. W końcu dlaczego na starcie nowoprzybyły miałby go skreślać?
- Zależy na co masz ochotę - wzruszył ramionami, opierając dłonie o blat i zerkając ponad ramieniem Ja'antiana do tyłu, wgłąb pomieszczenia. Skinął podbródkiem w tamtą stronę. - Tam są dyspozytory. Masz szczęście, że jesz dekstro. Pewnie nie wyżarli ci najlepszych opcji na początku, większość pozostałych tak robi. W szafkach masz paczki z żarciem, wszystkie podpisane. Wkładasz do podgrzewacza i są. Niektóre smakują jak gówno, ale większość jest okej.
Odsunął się od blatu, prostując się i odwracając od turianina, by przejść dwa kroki dalej, do jednego z urządzeń, które właśnie zaczęło pikać, żądając od batarianina wyłączenia go oraz otworzenia pokrywy wielkiego szybkowaru. Z jego wnętrza uniosły się kłęby pary wodnej.
- Oprócz tego dziś serwuję fasolkę Fen'ta z mięsem z lingura albo krem z... - zaciął się, zerkając na leżący koło urządzenia datapad. - Cholera wie jak to się czyta. Dekstro, w każdym razie. Pierwszy raz robiłem, nie wiem czy jest dobre i nawet nie mogę spróbować. Nie gwarantuję, że dobre wyszło - mruknął, krzątając się za półkami, przez które Accthan ledwie co mógł go dostrzec.
- Wybrałeś już?
Alana i Tori Mężczyzna kiwał głową, gdy turianka mówiła, robiąc to podświadomie lub dlatego, że potwierdzała jego przypuszczania. Odpychał się delikatnie butem od podłogi, bujając nieco na krześle obrotowym w lewo i prawo, w niemal nerwowym geście.
- Bardzo miło poznać, doktor Michael Rutland - przedstawił się, nie starając nawet do przejścia na ty, tak, jak instynktownie zrobiła to z nimi Diana. - Dobrze mieć wsparcie. Oby faktycznie zrobiło jakąś różnicę.
Westchnął ciężko, odwracając się bokiem do nich, a przodem do swojego biurka, gdy coś w jego komputerze piknęło, informując o nadejściu wiadomości. Nie mogły dostrzec jej zawartości gdy ją otworzył, ale była krótka, zaledwie dwuzdaniowa. Wyłączył ją, nie interesując się nią teraz i powrócił do obserwacji nowych współpracowniczek.
- Publiczne działania wojenne? - zdumiał się, unosząc brwi tak wysoko, że okulary nieco zjechały mu po nosie w dół, zmuszając go do przywrócenia oprawek na swoje miejsce palcem. - Raczej to, co zazwyczaj w zamkniętych ośrodkach na nieprzyjaznych planetach. Izolujemy każdego, u kogo stwierdzimy chorobę zakaźną, choć rzadko kiedy taka sytuacja ma miejsce. Przeziębienia, zapalenia płuc, częste skaleczenia bądź drobne wypadki na zewnątrz. Raczej nic skomplikowanego.
Wzruszył ramionami, zdejmując okulary i zaczynając ich żmudne czyszczenie, używając do tego rąbka swojej koszuli. Robił to dość nerwowo, korzystając z faktu, że nie widzi teraz swoich rozmówczyń, więc nie musiał na nie patrzeć gdy wspominał o obowiązkach lekarskich.
- Drogie panie... Nie sądzę, żebym był odpowiednią osobą do przekazywania wam takich informacji - westchnął, przytłoczony ilością pytań, które obie kobiety wyrzucały z siebie z prędkością kuli wylatującej z karabinu szturmowego. - Mogę opowiedzieć o obowiązkach tutaj, w centrum, ale są to dość rutynowe kwestie. Jeżeli pracowała pani kiedyś w klinice, to wie pani więcej niż większość - spojrzał na Tori, zakładając jednocześnie jeszcze bardziej ubrudzone niż wcześniej okulary na nos. - Nie mieliśmy tu żadnych, kosmicznych wirusów, jeżeli o to się boicie. We wnętrzu tego centrum nie widziałem nigdy niczego poważniejszego niż złamany obojczyk.
Carlos Zwiedzanie w biegu było dość szybką formą zaznajomienia się z okolicą. Carlos nie mijał zbyt wielu ludzi - większość zaszyła się już w pokoju wspólnym, stołówce lub we własnych kwaterach. Część osób patrzyła na niego spod uniesionych brwi, zastanawiając czemu pod koniec zmiany jakikolwiek pracownik miałby biegać, zamiast zajmować się odpoczynkiem. Wszak nie wiedzieli, że Browna zmiany nie obowiązywały.
Gdy dotarł do stołówki, zastał podobny widok jak ten, którego uświadczył Ja'antian. Pragnienie szybko się odezwało, choć ciało nie było zmęczone truchtem. Barek w pokoju wspólnym brzmiał obiecująco, tak samo jak napoje energetyzujące z dyspozytorów znajdujących się w kuchni.
Brown zatrzymał się koło stolika, przy którym siedziała kroganin z asari. Śmiał się głośno i rubasznie, lecz przestał, gdy dostrzegł niecodziennie aktywnego człowieka, który zawitał do stołówki.
- A temu gdzie się tak śpieszy? - mruknął, choć nie było to tak ciche, jak miało być w zamierzeniu. Pokręcił głową, unosząc szklankę z podejrzanie ciemnym napojem do ust, dwoma łykami opróżniając jej zawartość. - Po korytarzu sobie biegaj. Od szatni do pokoju wspólnego - polecił mu, z hukiem odkładając naczynie na blat stołu.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Alana Luccarius
Awatar użytkownika
Posty: 100
Rejestracja: 23 sty 2016, o 23:42
Miano: Alana Luccarius
Wiek: 34
Klasa: Adept
Rasa: Turianin
Zawód: major Hierarchii, kabalim Surrexis
Postać główna: Rebecca Dagan
Lokalizacja: Palaven
Status: Podlega obserwacji ze względu na zaburzenia neurologiczne i posiadany implant. Oficerem ją nadzorującym jest Caius Varril, członek Kabały.
Kredyty: 27.930
Medals:

Re: [Hawking Eta -> Century] Klendagon

9 paź 2016, o 10:33

Z odpowiedzi doktora Rutlanda tylko jedna tak naprawdę zwróciła jej uwagę. We wnętrzu tego centrum nie widziałem nigdy niczego poważniejszego niż złamany obojczyk. To wciąż nie było nic jasnego, nic, z czego można by wyciągnąć solidne, konkretne wnioski, przynosiło jednak ze sobą sugestie. Domysły. Przede wszystkim zaś - kolejne pytania. Jeśli nie we wnętrzu tego centrum, to gdzie? W innym rejonie ośrodka czy może poza nim? Jeśli nie wirusy - to co? Zakażenia o innym charakterze czy może coś zupełnie innego? W kontekście przestrzeni kosmicznej trudno było mówić o jakiejś normie przypadków. Jasnym było, że najczęstsze urazy to te mechaniczne, powstałe w efekcie rutynowych aktywności - kosmos jednak wciąż zaskakiwał. Potrafił doświadczać ich czymś, nad istnieniem czego dotąd tylko gdybali. Horrendalnie odporne na konwencjonalne leczenie bakterie. Priony, o których wciąż nie wiedzieli tyle, ile by chcieli. Zakażenia chimeryczne, mieszane, mutujące w sposób, którego dotąd nie obserwowano. Cała gama innych, niebiologicznych czynników - promieniowanie, chemikalia. Można było buńczucznie twierdzić, że nie ma takiego zagrożenia, z którym w dzisiejszych czasach by sobie nie poradzili, ale to nie była prawda. Po prostu dotąd mogli go nie poznać.
Tak czy inaczej, Luccarius nie zamierzała tego drążyć teraz. Skinęła lekko głową i choć nie udawała też, że odpowiedź mężczyzny ją usatysfakcjonowała, nie próbowała naciskać bardziej. Ostatecznie Rutland miał rację, czyż nie? Zapewne rzeczywiście nie był osobą, która mogła pokusić się o udzielenie im bardziej konkretnych informacji. Warto było spróbować, zadać te kilka wcześniejszych pytań, ale większa presja mogłaby zostać naprawdę źle odebrana. Zamiast więc zagłębiać się w drażliwy, tajemniczy wątek, Alana skierowała się ku tematowi, który bezpośrednio ją tu sprowadził.
- Dobrze wiedzieć. - Uśmiechnęła się więc tylko leniwie, przelotnie na ostatni komentarz lekarza, potem płynnie przechodząc do nowego zagadnienia. - Szczerze mówiąc, osobiście przyszłam tu i tak w innej sprawie. Obowiązki pewnie zostaną nam w końcu przedstawione, więc... - Wzruszyła lekko ramionami. - Przy zatrudnieniu oświadczono, że tutejszy ośrodek zapewnia całe wyposażenie medyczne. Jeśli to nie problem, chciałabym się z nim zapoznać. - To nie powinno dziwić. Każdy specjalista, niezależnie od dziedziny, lubi wiedzieć, na czym przyjdzie mu pracować - tym bardziej, jeśli ma być to ekwipunek inny niż jego własny, aparatura, której nie używa codziennie. I jakkolwiek większość sektora medycznego była już w dużej mierze wystandaryzowana, wciąż istniały różnice między tymi samymi elementami wychodzącymi spod skrzydeł różnych firm. Różnice drobne, często jednak na tyle znaczące, by chcieć poznać je wcześniej, a nie dopiero przy pracy.
ARMOUR # CASUAL #NPC # BASILISK

ObrazekObrazek

+ 5% obrażeń od mocy
+ 5% obrażeń przy ataku wręcz
+ 10% premii technologicznej
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1952
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: [Hawking Eta -> Century] Klendagon

9 paź 2016, o 14:35

Spojrzenie batarianina nie umknęło jego uwadze, ale zrzucił je na karb ciekawości lub ich rasowej podejrzliwości. W końcu był nową twarzą, kimś nieznanym w zamkniętej, odizolowanej grupie pracowników, którzy widywali się codziennie prawdopodobnie od wielu miesięcy. Upił łyk z puszki i kiwnął głową asari w podziękowaniu, zajmując miejsce na kanapie.
Próbując przegrzebać extranet w poszukiwaniu zapisków o potencjalnej faunie spotykanej na Klendagonie, uświadomił sobie jak ostatnio przyzwyczaił się do obecności Etsy. Cicha SI była niezastąpiona i ułatwiała funkcjonowanie do tego stopnia, że nieświadomie zaczął na niej polegać nawet w tak błahych sprawach jak przeszukiwanie sieci w poszukiwaniu informacji. Na Elpis wystarczyło, że poprosił ją o znalezienie czegoś, a już po chwili otrzymywał mniej lub bardziej dokładne zestawienie, wyświetlane na monitorach w przystępnej formie. A tutaj?
Musiał pisać. Palcami! Barbarzyństwo.
Uśmiechnął się do własnych myśli, jednak po chwili pytanie od asari przywołało go do rzeczywistości. Podniósł wzrok znad omni-klucza, obracając głowę w jej stronę.
- Aż tak widać? Nie wyglądam na naukowca albo technika? - zapytał. Jego twarz przeciął jednak oszczędny uśmiech, sugerujący że nie czuje się urażony komentarzem. Dla bystrego oka nie była to zbyt wielka tajemnica, tym bardziej jeżeli kobieta znała treść ogłoszenia lub orientowała się w zapotrzebowaniach ośrodka.
- Winny. Chociaż nie dostałem jeszcze oficjalnego przydziału. - Wygasił własne narzędzie i obrócił się nieznacznie w stronę niebieskoskórej, by wyciągnąć ku niej dłoń. - Vex. Vexarius Viyo. Dopiero co wylądowaliśmy, więc poza szybkim powitaniem od panny Vesser i powierzchownym zapoznaniem się ze schematem placówki, nie było czasu na nic więcej. Ale ogłoszenie wspominało patrolowanie pustkowi i przeszkolenie bojowe, więc prawdopodobnie zostaniemy przydzieleni do ochrony - potwierdził, cofając dłoń, gdy asari już ją uścisnęła i opierając się łokciem o zagłówek kanapy.
Przyjrzał się swojej rozmówczyni. Blada skóra i zmęczone spojrzenie podpowiadały, że albo niedawno skończyła swoją zmianę i była od dłuższego czasu na nogach, albo że wszyscy mieli tu mnóstwo roboty, a jej zmęczenie było bardziej długotrwałe. Inni wydawali się być jednak mniej wyczerpani, więc może kobieta była jednorazowym przypadkiem. To skojarzyło mu się jednak z fragmentami rozmowy, które wyłapywał i kłótni batarianina z turianinem. Czy "James", którego robotę najwyraźniej musiał przejąć któryś z nich, zwyczajnie nie dokończył swoich obowiązków własnej swojej zmiany i te spadły na nich, czy może też był "niedysponowany"? A może po prostu opuścił ośrodek, rezygnując z pracy?
W którym momencie snucie teorii zaczyna być snuciem teorii spiskowych?
- A ty? Mogę zapytać jaki jest twój przydział?
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Ja’antian Actthan
Awatar użytkownika
Posty: 125
Rejestracja: 19 sie 2015, o 17:46
Miano: Ja'antian Actthan
Wiek: 36
Klasa: Strażnik
Rasa: Turianie
Zawód: Pilot myśliwca Siódmej Floty Turian, Porucznik Sz.
Postać główna: Zed'terco Galick
Lokalizacja: [Argos Rho > Feniks] Stacja Szczyt
Kredyty: 21.565

Re: [Hawking Eta -> Century] Klendagon

9 paź 2016, o 20:54

Ja'antian wodził uważnie za batarianinem wzrokiem, kiedy ten mówił. Przysłuchiwał się temu co mówi. Spojrzał w stronę dyspozytorów, kiedy kucharz o nich wspomniał. Jego wzrok zatrzymał się na nich przez dłuższą chwilę by następnie wrócić z powrotem na batarianina. Cierpliwie poczekał do momentu, kiedy kucharz zakończył mówić, po czym sam zabrał głos.
- Poproszę trochę tego kremu o trudnej nazwie, jeśli można i do tego tej kaszy. Zobaczymy jak wyjdzie to połączenie. Później powiem Ci jak to smakowało.
Actthan pomyślał, że dobrym pomysłem będzie spróbowanie czegoś nowego. Kiedy już otrzymał zamówione jedzenie, podszedł nieśpiesznym krokiem do dyspozytorów z napojami. Przeleciał wzrokiem z góry na dół szukając czegoś co rzuci mu się w oczy. Kiedy już znalazł odpowiedni napój, udał się do stołówki. Tak jak zaplanował wcześniej postanowił zagaić czwórkę mężczyzn, którzy aktualnie jedli.
- Można się przysiąść? - zapytał dosyć pewnym siebie głosem z uśmiechem na twarzy, co nie było u niego typowe. Jeśli się zgodzili i nie było wolnego krzesła, przysunął sobie jedno ze stolika obok, w innym wypadku po prostu usiadł na wolnym krześle. Jeśli się jednak nie zgodzili powędrował dalej w poszukiwaniu towarzystwa i zwrócił się do samotnie siedzącej ludzkiej kobiety z tym samym pytaniem.
ObrazekObrazekARMOR ~ THEME ~ VOICE ~ NPC Pochłaniacze ciepła: 5 | W magazynku M-3: 15/15
Carlos Brown
Awatar użytkownika
Posty: 211
Rejestracja: 19 lip 2016, o 16:05
Miano: Carlos Brown
Wiek: 49
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Najemnik
Lokalizacja: OMEGA
Kredyty: 27.360
Medals:

Re: [Hawking Eta -> Century] Klendagon

9 paź 2016, o 22:45

Wyszczerzył się do krogańca. Nie spodziewał się tu tego typu mordeczki, ciekawe czy ma te ich mordercze bimberki? Darował sobie jednak pytanie o to, za to postanowił odpowiedzieć nieco inaczej.
- Dla formy biegam. Ale ty raczej nie musisz tego robić... Miał wyjść sarkazm, mógł wyjść komplement. Zależy jak tępy był twardogłowy. Ale dalsze rozważania sobie darował, za to poskrobał sobie brodę, później raz jeszcze układając. Westchnął ciężko i oznajmił teatralnie.
- Pić mi się chce, a w barze same szczyny i turianie. Chyba nikt normalnej wódy tutaj nie ma... Po czym wlepił patrzały w kroganina. Aż tak głupi to on raczej nie jest. Ruszył za to powoli w kierunku kuchni, z zamiarem uzupełnienia płynów. Mijając gada dodał, równie teatralnie.
- Szkoda, że będę musiał bez dobrej wódy siedzieć sam w kajucie na końcu korytarza i nie pić dobrej wódy. Po czym już bez ociągania poczłapał do kuchni. Chlanie z kroganinem przed misją to nie jest dobry pomysł, można za to wylecieć z roboty, albo umrzeć, ale co ma innego? Jak raz to robił, to chociaż kumpla znalazł i miał zabawę, może i tym razem się uda. Liczył też, że mięśniak nie przyjdzie by skręcić mu karku. Trudno powiedzieć co gorsze, zginąć z rąk kroganina czy rozpuścić się od środka od tego co nazywa drinkiem. Ale kroganin już za Carlosem, tak samo jak cała stołówka. Wszedł bowiem do kuchni, mijając turianina.
- Dystrybutor to to? Wypalił do batarianina, nie przyglądając mu się nawet. Do ślepiaków raczej nic nie miał, o ile nie usiłowali go zamordować. Z tego powodu, jak pił w barze z jakimś batariańcem, unikał jak ognie opowieści o Torfanie i jeszcze bardziej o wojsku. Był najemnikiem. Tyle.
ObrazekObrazek Pochłaniacze do broni +2, Szansa na strzał krytyczny: +10%, Obrażenia krytyczne: +5%, Bonus do pancerza: +300
Tori Te’eria
Awatar użytkownika
Narrator
Posty: 413
Rejestracja: 15 sie 2016, o 21:18
Miano: Tori Te'eria
Wiek: 163
Klasa: Adept
Rasa: Asari
Zawód: Lekarz
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 10.880
Medals:

Re: [Hawking Eta -> Century] Klendagon

10 paź 2016, o 22:42

A więc nie odpowie - pomyślała ze smutkiem, lecz uśmiech nie zniknął z jej twarzy. Co sprawiało, że jak do tej pory wszyscy napotkani członkowie zespołu ich unikali? Nie było żadnego oficjalnego przywitania, imprezy powitalnej, śmiechów, żartów i plotek na temat szefostwa, mniej i bardziej lubianych "tubylców"... Nic. Oficjalnie wszystko było niby OK, "Witamy was serdecznie i tak dalej, ale nie będziemy wam nic mówić, domyślcie się sami i róbcie swoją robotę. Nie zadawajcie pytań bo i tak nic wam nie powiemy. Aż do posiedzenia zarządu się znaczy". Odpowiedzi doktora Rutlanda były niby szczere i naturalne, ale dotykały tylko powierzchni, nie schodząc głębiej. Lekarz udzielał tylko najbardziej oczywistych odpowiedzi bądź ich unikał...
A może to tylko w mojej głowie są te rojenia? Może zaczynam wariować i w każdym dostrzegam agenta jakiejś Teorii Spisku? Może właśnie wszystko jest normalne, a ja staram się samą siebie przekonać, że tak nie jest?
Zerknęła na turiankę ciekawa, czy ma ona takie same odczucia jak Tori. W zasadzie mimo tego, że nie miała jeszcze okazji poznać bliżej nikogo z nowo przybyłych członków zespołu, obdarzyła ich automatycznie kredytem zaufania. Może dlatego, że byli w tej samej sytuacji co ona sama? Wciąż ciekawiło ją, jakie zadania będą im przydzielone. Mimo to jednak, zaczynała rozumieć, że sama się nic nie dowie. Aż do spotkania zarządu. Z pewnością nie zadano sobie tyle trudu, by sprowadzić tu całą piątkę nowych osób w jakimś złym celu. Ogłoszenie było oficjalne,nikt się z niczym nie krył - a to, że wszystko tu zdaje się być owiane jakimś nimbem tajemnicy oznacza zapewne tylko tyle, że Zarząd boi się wycieku informacji. Może odkryli na tej planecie jakieś artefakty? Proteańskie ruiny? Wiadomość o takim znalezisku sprowadziłaby tutaj dziesiątki osób nad którymi firma nie miałaby kontroli. Mogliby zniszczyć znalezisko. Rozebrać, uszkodzić, wywieźć... Sama na miejscu Firmy zarządziłaby taką izolację informacyjną, żeby ani bit nieautoryzowanych danych nie dostał się do extranetu.
Niemal niezauważalnie wzruszyła ramionami. Postanowiła na razie odczekać, nie drążyć już więcej licząc, że już wkrótce ona i czwórka jej towarzyszy zostanie dogłębnie wtajemniczona. Athame wskaże drogę - pomyślała.
- Dziękuję za wyjaśnienia, doktorze Rutland. Były bardzo pomocne - wciąż uśmiechnięta skinęła głową człowiekowi, po czym przeniosła wzrok na Alanę słuchając jej wypowiedzi. - Jeśli to możliwe, chętnie przyłączę się do pani i również chętnie zapoznam się bliżej z ośrodkiem, doktor Luccarius.
Tknięta nagłym impulsem wyciągnęła ku niej prawą dłoń.
- I proszę mi mówić Tori.
Celowo nie zaproponowała skrócenia dystansu mężczyźnie. Niech wie, że takie traktowanie nie przysporzy mu przyjaźni nowoprzybyłych.
*** ARMOR *** VOICE *** FORMAL *** PARTY ***
ObrazekObrazek
Statystyki dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Hawking Eta -> Century] Klendagon

11 paź 2016, o 20:11

Vex Extranet nie mówił wiele na temat Klendagonu. Planeta była surowa, niemal w pełni pokryta drobnym piaskiem, a panujące na niej warunki nie umożliwiały rozwoju zbyt zaawansowanych form biologicznych. Pod tym względem bardzo przypominała Ziemskiego Marsa, stąd często artykuły przekierowywały go właśnie do tej planety, o której wiadomości znajdował zdecydowanie wiele. W końcu na piaszczystej planecie w Układzie Słonecznym znajdowały się ludzkie kolonie - tymczasem średni, skalny obiekt w Century nie skupiał sam w sobie wielkiej uwagi. Jedynie znajdująca się na jego powierzchni skaza miała opublikowane, wyczerpujące prace naukowe na swój temat, wysłane przez nieznanych turianinowi naukowców. Całkiem możliwe, że kilku z nich znalazłby w bazach danych placówki - jako obecnych, lub byłych pracowników ośrodka.
Asari spojrzała na leżący obok niej datapad, jakby jeszcze raz namyślała się nad tym, czy nie powinna wrócić do czytania. Doszła jednak do tego samego wniosku co wcześniej, koniec końców powracając wzrokiem do siedzącego obok turianina. Musiała uznać go za wartego uwagi, przynajmniej w tej chwili, gdy coś ją trapiło, lub zwyczajnie czuła się zbyt zmęczona na zaczytywanie w lekturze w innym miejscu niż własne posłanie.
- Nie za bardzo - odrzuciła, posłusznie wyginając usta w delikatnym uśmiechu, w formie przystosowania się do panujących wokół niej norm społecznych. Nie wyglądała jednak na rozbawioną, wbrew temu, co próbowała pokazać. - Iresia Phanni. Zdrobnienia wypadły mi z głowy.
Skinęła mu głową, w oszczędnym powitaniu, po czym pozwoliła jej opaść na szczyt oparcia kanapy, na której oboje siedzieli. Zerknęła na trzymany przez niego napój, zastanawiając najwyraźniej nad tym, czy również miała ochotę czegoś się napić. Na tyle wielką, by wstać i przejść się do barku.
- Ochrona. Świetnie - westchnęła, okazując swoje zadowolenie bez przekonania. Wyraźnie starała się brzmieć przyjacielsko, lecz zmęczenie wyciągało z jej gestów i słów wszystkie emocje. - Technika. Na zewnątrz, więc czujniki i stacje, niektóre maszyny. Gdzie mnie wcisną.
Wzruszyła ramionami, odrywając wreszcie wzrok od napitku i przenosząc go przed siebie, nieobecnie wpatrując się w żwawo rozmawiającą między sobą dwójkę, jakby poruszany przez nich temat ją zainteresował.
- Ostatnio wszędzie. Tak wyszło - dodała z przekąsem, wracając spojrzeniem do swojego rozmówcy, tym razem dość przytomnym. - I jak pierwsze wrażenie?
Ja'antian Batarianin nie zawahał się, gdy Ja'antian powiedział mu o swoim wyborze. Zaprzestał przekładania warzyw z urządzenia do misy, wycierając o najbliższą ścierkę wilgotne od pary wodnej dłonie. Automatycznie wręcz odwrócił się i ruszył wzdłuż blatów, do suszarki, w której wnętrzu znajdowały się talerze. Zwykłe, białe, płaskie talerze, choć sporych rozmiarów. Nie wyglądały na zbyt drogie czy porządne, ale nie były też plastikowymi. Kucharz pałętał się przez chwilę po swoim miejscu pracy, z suszarki uprzednio wyciągając również miskę, po czym nałożył Accthanowi sowitą porcję kremu oraz kaszy, którą polał ciemnym, brązowym sosem. Jedzenie było parujące i pachniało znakomicie, wydobyte z zamkniętych, utrzymujących je w optymalnej temperaturze garnków.
Naczynia pojawiły się sprawnie na pustym blacie, przed czekającym na nie turianinem. Batarianin wskazał mu, gdzie znaleźć może metalowe sztućce, po czym wrócił do pikającego szybkowaru, upominającego kucharza o zbyt wielkiej zwłoce w wydobywaniu z wnętrza urządzenia przyrządzonych w nim warzyw. W tym właśnie piknięciu niemal zaginęło jego krótkie smacznego, które wypowiedział już odwracając się od Accthana plecami.
W drzwiach porucznik minął się z Carlosem. Gdy dotarł do stolika z czwórką, siedzących przy nim mężczyzn, dwójka z nich już skończyła jedzenie, a przed nimi stały tylko puste talerze. Nieco zdziwieni widokiem turianina, poprawili się w miejscach, nieco odsuwając, dając mu miejsce na dostawienie własnego stołka.
Pierwszym, który skinął mu głową, zezwalając na dosiadnięcie się, był najstarszy z mężczyzn. Na oko pięćdziesięcioletni, minimum, czoło przeorane miał już zmarszczkami, nadającymi jego twarzy niezadowolony grymas. Obok niego zapalczywie jadł rosły blondyn, niemal od razu ignorując Ja'antiana, zbyt pochłonięty swoim obiadem. Ja'antian usiadł pomiędzy dwójką pozostałych mężczyzn. Po lewej miał jedzącego powoli, wątłej budowy młodzieńca, czytającego coś na leżącym przed jego miską datapadzie, a po prawej przyglądającego się z zainteresowaniem Accthanowi bruneta, którego policzek przeorany był długą, poszarpaną blizną.
- Nowy, co? - zagadał, unosząc przy tym brwi.
- Myślałem, że jak nowy, to spróbujesz szczęścia ze swoimi - wtrącił się najstarszy z mężczyzn. Pomimo jego wyglądu i sensu jego zdania, głos miał dość spokojny i cichy. Ruchem podbródka wskazał na stolik, przy którym jadła dwójka turiańskich pilotów.
Tori i Alana Mężczyzna wyglądał na zadowolonego, gdy już dotarło do niego, że żadna z kobiet nie planuje drążyć tematu. Jego okulary, choć wciąż brudne, nie mogły odwracać uwagi od ekspresji jego twarzy w nieskończoność. Uśmiechnął się szerzej i jakby nieco przyjemniej, a przynajmniej przyjaźniej w stronę nowych pracownic, gdy turianka wspomniała o rozejrzeniu się i sprawdzeniu sprzętu. Już po jego minie wiedziała, że nic nie stalo ku temu na przeszkodzie. Jakiekolwiek sekrety chowałoby Kobo, o których mógł wiedzieć Rutland, w tym miejscu nie były w stanie ich odkryć.
- Ależ oczywiście panno Luccarius. I panno Te'eria - wspominając o każdej z nich, każdą obdarzył krótkim spojrzeniem. Nie wyglądał na młodego człowieka, stąd łatwo przychodziło mu zachowywać się względem kobiet tak, jak gdyby były młodymi pracownicami, a zarazem młodymi dziewczynami. Asari w końcu nie wyglądała na swój wiek, o którym doktor Rutland wydawał się zupełnie w tej chwili nie pamiętać. - Możecie się rozejrzeć i pytać, jeśli czujecie potrzebę. Będę tutaj do końca tej zmiany.
Odwrócił się w fotelu, bokiem do nich, po odczekaniu kilku sekund potwierdzających, że rozmowa pomiędzy nimi już się skończyła - a przynajmniej przestała wymagać od niego pełnej uwagi. Powrócił do przeglądania wiadomości na swoim komputerze, na które również powoli zaczął odpisywać, sporadycznie mrucząc coś pod nosem, czego żadna z nich nie była w stanie usłyszeć, o ile nie podeszła wystarczająco blisko.
Korporacja Kobo wyposażyła centrum medyczne bardzo dobrze, co widać było na pierwszy rzut oka. Przystosowane było do przeprowadzana skomplikowanych operacji, ale aparatura nie wyglądała na nowo wstawioną. Istniało więc całkiem spore prawdopodobieństwo, że zarząd wolał chuchać na zimne i przygotować się na znacznie gorsze obrażenia niż złamane obojczyki, o których wspomniał doktor. Sporo sprzętów stało nieużywanych, co mogło, lecz nie musiało się w najbliższym czasie zmieniać.
Michael Rutland przez cały czas zajmował się wypełnianiem swoich mało emocjonujących dziś obowiązków, w każdej chwili mogąc odpowiedzieć na ich pytania, a nawet wskazać, co znajdowało się w jakiej szafce lub szufladzie. Gdy tylko zaspokoiły swoją ciekawość zawodową, nie przeszkadzał im w ruszeniu w dalszą drogę, w celu poznania ośrodka.
Carlos Kroganin zareagował na jego słowa śmiechem, w przeciwieństwie do asari, która ostentacyjnie przetoczyła wzrokiem po suficie i zamieszała łyżeczką w stojącym przed nią kubku z chłodną już kawą.
- No bo po co? Godzina na zewnątrz przy maszynach daje więcej niż dwie biegania tutaj, bez pancerza - prychnął tylko, nie odbierając słów Carlosa jako komplement. Choć w zasadzie mogło tak być, tylko po prostu nie przyjął go zbyt dobrze. Tak czy inaczej zerknął na siedzącą obok kobietę, która najwyraźniej powoli zbierała się do wyjścia.
- Wódy? Tej waszej wody, którą upijacie się na niby? - zarechotał, choć stroniąc od pogardy. Słowa Carlosa wywoływały jego jednoczesne zdziwienie i rozbawienie. Może nie spodziewał się, że jakiś świeżak w ośrodku, godzinę po przydzieleniu kajuty, będzie szukał okazji do nawalenia się. Ale nie wyglądał, jakby miał coś przeciwko temu. - Nie ma lepszego zwieńczenia zmiany, co? - zagadnął asari, która pokręciła tylko głową.
- Niż co, rynkol? Chyba cię popierdoliło - prychnęła, wstając, z hukiem odsuwając krzesło od stołu. Zabrała zimną kawę w dłoń, spoglądając na kroganina z góry. - Technicy nim czyszczą. To, że każdy kroganin to ścierwo lubi nie znaczy, że będę to pić.
Zerknęła na Carlosa, patrząc na niego dość krytycznie.
- Dobre priorytety - wysyczała, odwracając się i opuszczając dwójkę, kierując się w stronę kajut.
- Nie każdy kroganin to lubi, rasistko! - krzyknął za nią kroganin, śmiejąc się głośno. W tym czasie Brown wyminął w przejściu do kuchni Ja'antiana, który z jedzeniem kierował się do jednego ze stolików.
W kuchni, barman stał odwrócony tyłem do wejścia. Zareagował dopiero gdy zadano mu pytanie. Spojrzał na urządzenie, które wskazywał, unosząc przy tym ręce do góry.
- Oczu nie masz? Co to innego ma być? - fuknął, wracając do swojego zajęcia, pośrednio udzielając Carlosowi odpowiedzi na jego pytanie.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1952
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: [Hawking Eta -> Century] Klendagon

12 paź 2016, o 17:41

Zachowanie i odpowiedź kobiety dała mu pogląd na jego wcześniejsze wątpliwości. Skinął głową, gdy podała mu swoją godność, decydując się zachować dla siebie uwagę na temat zdrobnień. Mógł z miejsca wymyślić kilka własnych, ale wątpił, by asari doceniła jego dowcipną twórczość na tym etapie znajomości – czy też bardziej jej braku.
Zmęczona publika to ciężka publika.
- Braki w personelu? – zapytał, ale zdawało się, że pytanie równie dobrze mogło być retoryczne. Zakręcił delikatnie puszką w dłoni, w zamyśleniu wsłuchując się jak energetyk rozlewa się w środku po jej ściankach.
- Tutejsze środowisko musi być piekłem dla maszyn i sprzętu stacjonującego na zewnątrz – domyślił się, podnosząc wzrok na niebieskoskórą. Wcześniej martwił się o łączność, ale burze piaskowe i atmosfera Klendagonu musiała oddziaływać też na wszystko inne: czujniki, nadajniki, odbiorniki, sondy… Po długotrwałym wystawieniu na ich działanie żywotność pojazdów i urządzeń prawdopodobnie oscylowała w dolnych granicach zakładanej trwałości. – Mam przeszkolenie techniczne i doświadczenie w dłubaniu w zepsutym sprzęcie. Może będę mógł coś pomóc – dodał, wzruszając ramionami. Jako ochrona pewnie i tak będzie pracował na zewnątrz, a podczas rekrutacji dostarczył firmie swoje kompetencje, więc istniała szansa, że spadnie mu na głowę obowiązek sprawdzenia tego lub tamtego. Albo to, albo robienie kółek dookoła ośrodka, bo opustoszała planeta wyglądała dokładnie tak jak opisywał ją ten przymiotnik – na opustoszałą, pozbawioną życia i jakiejkolwiek fauny.
Nie żeby tęsknił za niebezpieczną fauną.
- Ciężko powiedzieć, zbyt krótko tu jestem – odparł na pytanie o wrażenia. Upił łyk soku, po czym kontynuował, powoli i ostrożnie dobierając swoje słowa. Nieświadomie zaczął bawić się wyłamanym kluczykiem puszki. – Sam ośrodek wygląda w porządku. Jednoosobowe kajuty, darmowy barek, grupowa integracja. – Tu wskazał dyskretnie głową w stronę dyskutującej grupy na sąsiedniej kanapie. – Pracowałem w gorszych miejscach, więc nie mogę narzekać. Ale przyznam, że panna Vesser była wyjątkowo enigmatyczna jeżeli chodzi o udzielanie odpowiedzi na pytania związane z tym czym będziemy się zajmować. Ochrona z reguły sugeruje jakieś kłopoty z zewnątrz, ty wspomniałaś braki w personelu, wcześniej słyszałem o niedysponowanym lekarzu, a obok spierają się o przejmowanie obowiązków po innym techniku. Ciężko nie wyłapać jakiegoś wzorca – dokończył, ponownie wzruszając ramionami i unosząc naczynie do ust. Energetyk miał słodki, intensywny smak owoców, który marnie ukrywał fakt, że w rzeczywistości był skumulowaną, dekstro-kofeinową bombą cukrów, witamin, regulatorów i substancji pobudzających.
- Ale zbyt krótko tu jestem – powtórzył, bez jakiegoś większego przejęcia. - A wzorzec wyciągnięty z trzydziestominutowego pobytu i przypadkowo podsłuchanej rozmowy to nie wzorzec. Gdy jedna lampka się nie świeci, nie oznacza to od razu, że ktoś przeciął kable – dodał z cieniem uśmiechu, parafrazując to bardziej pod zainteresowania asari i własne, zdeterminowany wcisnąć chociaż odrobinę humoru pod jej zmęczone samopoczucie. Zaraz też zmienił delikatnie temat.
- Żmija to jeden z tutejszych pojazdów?
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Ja’antian Actthan
Awatar użytkownika
Posty: 125
Rejestracja: 19 sie 2015, o 17:46
Miano: Ja'antian Actthan
Wiek: 36
Klasa: Strażnik
Rasa: Turianie
Zawód: Pilot myśliwca Siódmej Floty Turian, Porucznik Sz.
Postać główna: Zed'terco Galick
Lokalizacja: [Argos Rho > Feniks] Stacja Szczyt
Kredyty: 21.565

Re: [Hawking Eta -> Century] Klendagon

12 paź 2016, o 19:25

- Dziś przyleciałem - powiedział turianin zajmując miejsce na krześle. Położył przed sobą miski z jedzeniem i sztućce, w miarę w ładzie. Było to mimo wszystko lepsze niż położenie każdego sobie. Zanim przystąpił do spróbowania posiłku odpowiedział na komentarz najstarszego z mężczyzn.
- Może i byłoby lepiej przysiąść się do swoich, ale ich jest tylko dwójka, a mi zależy na tym aby zapoznać jak najwięcej osób. Poza tym tą turiankę - wskazał ruchem głowy w stronę stolika pilotów - zdążyłem już poznać. Dokładniej rzecz ujmując, ona mnie tu przywiozła.
Nim kontynuował rozmowę, postanowił spróbować tego kremu o dziwnej nazwie. Przyjrzał mu się, następnie wziął trochę na łyżkę i włożył do ust. Łyżka zaraz po tym powędrowała z powrotem do kremu, ale Ja'antian nie jadł dalej. Zastanowił się dokładniej nad smakiem, jeżeli było niezwykle dobre postanowił zjeść jeszcze jedną łyżkę. Nie robił tego jakoś szczególnie szybko, ale też nie chciał, aby nowi rozmówcy musieli czekać, dlatego zaczął dalej mówić.
- Dobrze, zacznijmy trochę inaczej. Nazywam się Ja'antian Actthan jestem porucznikiem siódmej floty turian. Z braku czegokolwiek ciekawego do roboty, postanowiłem zapisać się tutaj jako ochroniarz. Przez... - zawahał się na moment - pewne wydarzenia zostałem zmuszony do mieszkania na statku, wiec nawet gdybym chciał spędzić przepustkę na chodzeniu do burdelu, musiałbym wynająć motel, a to mi się nie opłaca. - Przerwał, żeby spróbować kaszy, po czym kontynuował. - Mam nadzieję, że to był lepszy pomysł. Choć z drugiej strony stanowię ideał ochroniarza - silny i głupi, tak, to jest to czego potrzeba. - Uśmiechnął się. - A wy czym się tu zajmujecie? I co tak właściwie bada ten kompleks? Miło byłoby wiedzieć, gdzie się pracuje. - Uśmiech nadal nie schodził mu z twarzy. Dał sobie teraz chwilę, aby zjeść obiad zanim całkowicie wystygnie. Oczywiście uważnie słuchał tego co mówią rozmówcy i od czasu do czasu przytakiwał na potwierdzenie tego, że jest skupiony.
ObrazekObrazekARMOR ~ THEME ~ VOICE ~ NPC Pochłaniacze ciepła: 5 | W magazynku M-3: 15/15
Tori Te’eria
Awatar użytkownika
Narrator
Posty: 413
Rejestracja: 15 sie 2016, o 21:18
Miano: Tori Te'eria
Wiek: 163
Klasa: Adept
Rasa: Asari
Zawód: Lekarz
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 10.880
Medals:

Re: [Hawking Eta -> Century] Klendagon

12 paź 2016, o 22:59

Doktor Rutland zdawał się wyczerpać swój zasób czasu, który mógł - bądź chciał - poświęcić Alanie i Tori i wrócił do swojego terminala. Obie kobiety zatem zainteresowały się wyposażeniem ośrodka, zaglądając w każdy zakamarek i wymieniając między sobą zdawkowe uwagi. Nie trwało to jednak długo, bo nie było zbyt wiele do oglądania. Oddzielona generatorami barier część zabiegowa i operacyjna, emitery pól dekontaminacyjnych, kilka leżanek, skaner biomedyczny, szafki i stojaki ze sprzętem medycznymi medykamentami, aplikatory medi-żelu...
Tori poświęcała jedynie część swojej uwagi wyposażeniu sali wiedząc, że prędzej czy później zapewne i tak będzie miała okazję przetestować i wypróbować mniejszą lub większą część znajdującego się w pomieszczeniu sprzętu. Wciąż miała jednak wrażenie, że doktor Rutland cały czas przygląda im się i obserwuje ich poczynania. Gdy dyskretnie zerkała w jego kierunku, wszystko wyglądało normalnie, a lekarz pracował przy swoim terminalu, jednak gdy tylko odwracała się do niego plecami, czuła na sobie jego spojrzenie. Znów zaczęła się zastanawiać, czy to połączony efekt zmęczenia podróżą, atmosfery tajemnicy i jej wyobraźni, czy prawda - w pewnym momencie uczucie stało się niemal nie do zniesienia, więc przeprosiła Alanę i pożegnawszy się z nią i z lekarzem, wyszła z pomieszczenia. Drzwi zamknęły się za nią z sykiem i Tori westchnęła, opierając się o nie plecami.
Przewrażliwiona wariatka - pomyślała pod swoim adresem, po czym ruszyła na dalsze zwiedzanie ośrodka. Kierując się mapką wyświetloną na swoim omni-kluczu dotarła do kwadratowego pomieszczenia przez które wcześniej prowadziła ich Diana i skierowała się w kierunku drzwi oznaczonych jako "zablokowane". Istotnie, ich panel kontrolny świecił się czerwienią i na jej próby aktywacji reagował jedynie cichym, nieprzyjemnym dźwiękiem, a drzwi pozostawały zamknięte. Wydało się to dziwne. Co znajdowało się za drzwiami? Dlaczego nie można było przez nie przejść? Może inaczej - dlaczego ona nie mogła przez nie przejść? Być może inni, starsi stażem pracownicy ośrodka mogliby je odblokować. Tego nie wiedziała, ale postanowiła zapamiętać, by w odpowiednim momencie zapytać o to Dianę. Stwierdziwszy, że w tym momencie niewiele tu wskóra, opuściła pomieszczenie i ruszyła długim korytarzem w kierunku pokoju wspólnego, chcąc zobaczyć co oferuje to pomieszczenie oraz przyległy do niego pokój widokowy.
Wchodząc do środka uśmiechnęła się - widać, że zadbano, aby w tym pokoju można się było zrelaksować. Przyjemne światło, delikatna muzyka, kanapy stojące pod ścianami i pracownicy stacji pogrążeni we wspólnej grze czy rozmowach. Dostrzegła jednego z turian który przybył tu z nią, Vexariusa, rozmawiającego z asari i przez chwilę chciała do nich podejść. Uwagę jej odwrócił jednak śmiech dobiegający od wielorasowej grupy zajmującej jedną z kanap. Drgnęła, gdy zauważyła między nimi batarianina i cofnęła się o pół kroku, jakby wahając się, czy nie odwrócić się na pięcie i nie wyjść z pomieszczenia zanim zostanie zauważona.
*** ARMOR *** VOICE *** FORMAL *** PARTY ***
ObrazekObrazek
Statystyki dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Carlos Brown
Awatar użytkownika
Posty: 211
Rejestracja: 19 lip 2016, o 16:05
Miano: Carlos Brown
Wiek: 49
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Najemnik
Lokalizacja: OMEGA
Kredyty: 27.360
Medals:

Re: [Hawking Eta -> Century] Klendagon

13 paź 2016, o 10:14

Dał sobie spokój z pogaduszkami. W kuchni nie było nic ciekawszego od tej szafy, z której wyciągnął jakąś wodę mineralną z witaminkami, czy czymś takim. Słodkie napoje widać wyszły i tylko kilka niebieskich puszek koncernowego napoju na P zostało. Nawet na końcu galaktyki będą to gówno sprzedawać...
Napił się i pobiegł z powrotem do swojej kajuty, rzucając spojrzenie kroganinowi. Miał nadzieję, że nie skończy w ambulatorium, to by było niefortunne. Zamiast tego, po wyminięciu kogoś na korytarzu (czyżby wkurzona asari?) dobiegł wreszcie do kajuty. Wszedł do środka i zamknął drzwi, chociaż nie zabezpieczył hasłem czy czymś takim. Puścił sobie muzykę i walnął na łóżku, popijając wodę, gapiąc w sufit oraz zastanawiając się czy nie lepiej by było iść teraz spać, albo coś zjeść i znowu poćwiczyć.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
ObrazekObrazek Pochłaniacze do broni +2, Szansa na strzał krytyczny: +10%, Obrażenia krytyczne: +5%, Bonus do pancerza: +300
Alana Luccarius
Awatar użytkownika
Posty: 100
Rejestracja: 23 sty 2016, o 23:42
Miano: Alana Luccarius
Wiek: 34
Klasa: Adept
Rasa: Turianin
Zawód: major Hierarchii, kabalim Surrexis
Postać główna: Rebecca Dagan
Lokalizacja: Palaven
Status: Podlega obserwacji ze względu na zaburzenia neurologiczne i posiadany implant. Oficerem ją nadzorującym jest Caius Varril, członek Kabały.
Kredyty: 27.930
Medals:

Re: [Hawking Eta -> Century] Klendagon

13 paź 2016, o 17:52

Gdy tylko drażliwy temat tego, co działo się w obrębie ośrodka został zepchnięty na dalszy plan, Rutland wyraźnie się rozluźnił - i samo to było już wystarczającym potwierdzeniem podjęcia dobrej decyzji. Byli tu pierwszy dzień i znacznie lepiej byłoby zyskać sobie potencjalnych przyjaciół niż poirytowanych nachalnością wrogów. Tymczasem kwestia sprzętu zebranego w centrum nie wydawała się być problematyczną, co Luccarius podsumowała szybkim wyobrażeniem dużego plusa. Gdyby i tu pojawiły się jakieś tajemnice, mogłaby się zacząć martwić.
- Alana - przedstawiła się tymczasem w odpowiedzi na inicjatywę asari. No tak. W gruncie rzeczy powinni to zrobić już wcześniej, czyż nie? Szybkie przejścia na ty z całym zespołem może i wyglądałoby sztucznie, szczególnie biorąc pod uwagę uprzedzenie Carlosa i zabawnie iskrzący charakter jego relacji z pozostałą dwójką turian, tym niemniej sporo mogłoby ułatwić. Z drugiej strony - wciąż mieli czas. Na to, by jakkolwiek się poznać i chociaż poudawać, że pracują nad zgraniem się.
Tak czy inaczej, póki co Luccarius uśmiechnęła się nieznacznie, wymieniając z Tori silny, żołnierski uścisk dłoni. Przynajmniej w tym jednym przypadku współpraca miała szanse układać się przyzwoicie.
- Jeśli doktor Rutland nie ma nic przeciw, to ja również nie widzę problemu - odpowiedziała więc na pytanie pani doktor. Nie zamierzała prorokować, co dokładnie je czeka i w jakim charakterze wezmą udział w tychże nieznanych póki co wydarzeniach, niezależnie od tego jednak nie widziała powodu, dla którego nie miałaby już teraz traktować Te'eri za faktyczną współpracownicę. Zresztą, dochodziła też kwestia praktyczna - jeśli istotnie miały w którymś momencie zająć się medycyną i robić to ramię w ramię, Luccarius wolałaby, by Tori również wiedziała, na czym pracuje. Może i brzmiało to arogancko, ale Alana naprawdę nie lubiła jakichś ubytków w profesjonalizmie. Tam, gdzie chodziło o życie, nie było miejsca na żadne błędy, tym bardziej te wywołane przez własne niedbalstwo.
[in]30]Już w kolejnej chwili zabrała się więc za inspekcję, w przeciwieństwie do asari poświęcając przeglądowi całą uwagę. Brała w ręce wszystko, co mogła, oglądając i wypróbowując te mechanizmy, które mogła ruszyć. Na dostępnych środkach medycznych kontrolnie zerkała na etykiety, sprawdzając skład oraz stężenia, w przypadku zestawów narzędzi oceniając zakres oferowanych przez nie możliwości. Sporadycznie rzucała pytaniem - zawsze konkretnym, zwięzłym, dotyczącym zwykle kwestii technicznych. Parametry, jakkolwiek suche i nudne mogłyby się wydawać, były ważne. Rzeczy kryjące się pod magicznymi zwrotami udźwigu, przepustowości, czułości czy swoistości nie były tylko danymi na papierze, o czym jednak wielu zapominało.
I ona jednak w którymś momencie opuściła centrum. Wtedy, gdy rzuciła już okiem na wszystko, co mogła i gdy osobiście sprawdziła dostępne elementy, uniosła wreszcie wzrok na pracującego Rutlanda. Nie próbowała w żaden sposób dowiadywać się, czym mężczyzna się teraz zajmuje. Nie miejsce i nie czas na to. Miałaby patrzeć mu przez ramię? Nie bądźmy śmieszni. Ostatecznie podziękowała więc tylko za uprzejmość i po kilku chwilach, jakie minęły od wyjścia Tori, ruszyła mniej więcej jej śladem - nie do pokoju wspólnego jednak, a na stołówkę. Była głodna jak wilk. Albo po prostu jak każdy biotyk.
Dotarłszy do celu, rozejrzała się, ostatecznie decydując się na jeden z dyspozytorów z gotowymi porcjami jedzenia. Nim wybierze sobie jakieś konkretne miejsce, musi coś upolować - nawet, jeśli oznacza to po prostu pofatygowanie się do automatu i wyjęcie zeń ciepłego pudełka.
ARMOUR # CASUAL #NPC # BASILISK

ObrazekObrazek

+ 5% obrażeń od mocy
+ 5% obrażeń przy ataku wręcz
+ 10% premii technologicznej
Wyświetl wiadomość pozafabularną

Wróć do „Galaktyka”