Zgodnie z jej pzewidywaniami, Vex starał się zbagatelizować właną osobę i obrażenia wywołane burzą. Ale zrobił to żartem, co wskazywało na ciepły odbiór słów Tori i wymienienie go jako pacjenta.
- Chyba nie boi się pan igieł i badań, poruczniku? - zinterpretowała jego minę jako uśmiech i również odpowiedziała słabym uśmiechem.
Wymianę delikatnych żartów przerwał jednak drugi z turian - jego wymioty wprawiły Tori w zdziwienie. Czy i jemu coś się stało? Czy był to objaw zatrucia czy może była to reakcja organizmu na coś... innego? Carlos też miał wcześniej podobne objawy - źle się poczuł gdy tylko weszli do bazy przejściowej. Przypadek czy między tymi dwoma sytuacjami istniał jakikolwiek związek?
Zdziwiło ją za to zachowanie Rutlanda. Był precyzyjny i fachowy, ale jednocześnie działał z dystansem i obojętnością graniczącą niemal ze znudzeniem - jakby nie takie rzeczy w życiu oglądał a cała sprawa interesowała tak, jak zeszłoroczny klendagoński śnieg - zakładając, że śnieg na tej zapomnianej przez Athame planecie w ogóle padał. Nie wykazywał ani odrobiny empatii, współczucia czy chęci pomocy - ot, kilku kolejnych pacjentów, punkty w statystykach. Na widok wymiotów Actthana zareagował raczej obrzydzeniem niż lekarskim współczuciem, nie starał się dociec przyczyny ani pomóc. Gdy sięgnął po strzykawkę oferując asari środek przeciwbólowy, pytanie zadał takim samym tonem jakby pytał o menu na stołówce, co wydało się błękitnoskórej lekarce bardzo dziwne i tak odmienne od wyuczonych przez nią standardów zachowania jak to tylko możliwe. Skinęła jednak głową potakująco, godząc się na podanie leku.
Drzwi otworzyły się i do środka wparował Girbach. Ale nie sam - towarzyszył mu cały orszak. Zdenerwowana, czy może raczej zrezygnowana Diana, dwóch ochroniarzy z widoczną na pierwszy rzut oka bronią i on sam - niczym pan i władca na włościach. "Po co ci ochrona?" - pomyślała Tori - "Obawiasz się czegoś? Gniewu współpracowników? Carlosa i jego giwery? Nas i tego co już możemy wiedzieć?" Jeżeli to ostatnie mogło być prawdą, mogło oznaczać, że Girbach obawiał się, że członkowie ekspedycji czegoś się dowiedzieli. Co mogłoby być tak niewygodnego, że szef mógł obawiać się ich reakcji?
Już otwierała usta, by coś powiedzieć, gdy Vex zdawkowo odpowiedział na zadane pytanie. Udzielił bardzo oszczędnej informacji, jakby nie chciał na otwartym forum relacjonować wydarzeń. Miało to sens. Jeśli mieli od Darrona wydobyć jakiekolwiek dotatkowe dane, rozmowa w cztery oczy dawała dużo większe możliwości. O ile mężczyzna będzie chciał w cztery oczy rozmawiać - towarzystwo aż dwóch ochroniarzy wydawało się temu przeczyć. Tori przesunęła po nich wzrokiem. Nie chciałaby ich spotkać w ciemnym zaułku, wyglądali antypatycznie i podobnie jak doktor Rutland sprawiali wrażenie całkowicie obojętnych.
- Zawsze spotyka się pan ze swoimi pracownikami w towarzystwie ochrony? - język świerzbił ją zbyt mocno by nie wypowiedzieć na głos swych myśli - Czy tylko dla nas uczynił pan taki zaszczyt?