Vex
Asari wreszcie podjęła decyzję odnośnie napoju. Z cichym stęknięciem podniosła się na równe nogi, stając przed kanapą, na której chwilę temu znajdowała się w niemal półleżącej pozycji. Przeciągnęła się, głośno ziewając, po czym powoli ruszyła przed siebie, mijając odłączającą się od czwórki kobietę, która postanowiła, że prowadzona przez obcych dyskusja nie była już tak pasjonująca. Phanni podeszła do barku, kucając gdy jego drzwi się otworzyły, po czym wyciągnęła puszkę również dla siebie. Jaskrawoniebieską, o barwie znacznie intensywniejszej niż kolor skóry właścicielki. Otwierając gazowany napój, wróciła do kanapy, na której siedział Viyo, a po drugiej stronie leżał datapad.
- Taa... - mruknęła, marszcząc jasne brwi o fantazyjnym kształcie, łączące się z resztą widocznego na jej twarzy tatuażu. - Nie ilość jest problemem, tylko organizacja. Mieliśmy sporo problemów, sporo osób poodpadało. I tak zastępujesz osobę, która zastępowała inną osobę, i orientujesz się, że to twoja trzecia zmiana pod rząd a ty jesteś jeszcze dalej od ośrodka niż wcześniej.
Skrzywiła się, unosząc puszkę do ust i upijając z niej kilka, większych łyków. Nie wyglądała na zdenerwowaną samym tematem - zmęczenie wyprało z niej nie tylko pozytywne emocje, ale też to napięcie widoczne na twarzach wielu pracowników, zdradzające kłopoty, z którymi borykali się wszyscy.
Wcześniej wbity w nieokreślony punkt przestrzeni wzrok Iresia przeniosła na turianina, gdy wspomniał o Dianie oraz wzorcu, który dostrzegał. Zakręciła bezmyślnie puszką, mało co nie wylewając jej zawartości na własne kolana, po czym wypiła kolejną porcję energetyzującego napoju, zbierając w tym czasie myśli.
- Myślisz, że ona albo ten pieprzony zarząd wiedzą, co się dzieje? - prychnęła, wygładzając palcami powierzchnię siedzenia obok. Skórzana kanapa tego nie potrzebowała, co nie przeszkadzało asari w robieniu tego. - Jak na moje oni po prostu uciekają. Ludzie. Nie wiem po cholerę w taki sposób, dlaczego nie rzucą roboty normalnie, tylko spierdalają, ale nie zdziwiłabym się - dodała, głosem równie sfrustrowanym co wcześniej, przerywając tylko w trakcie sączenia napoju. Wyglądała na poirytowaną całą sytuacją i nawet nie próbowała tego ukrywać.
- Ale Dianie tego nie wytłumaczysz. Nie w jej sytuacji - zakończyła wątek, nie całkiem zdając sobie sprawę z tego, że tak prowadzona rozmowa może dać Vexariusowi więcej pytań niż odpowiedzi.
Jej łuki brwiowe znów wygięły się do góry, gdy wspomniał o znajomej jej nazwie. Przez chwilę musiała zastanowić się, skąd mógł ją znać, po czym doszła do wniosku, że musiał to zasłyszeć. Może gdy sprawiała wrażenie przysłuchującej się innym rozmowom, zwyczajnie pochłaniały ją własne myśli.
- Nie, podnośnik - pokręciła głową przecząco, przymykając oczy.
Napój energetyzujący nie był w stanie pozbyć się jej wyczerpania, które z każdą chwilą było coraz wyraźniejsze. Asari została w pokoju wspólnym na następne pół godziny niezobowiązującej rozmowy, póki nie skierowała się do własnej kwatery, będącej w tej samej sekcji co kwatery nowych pracowników.
Viyo zostało czternaście godzin do pierwszego wypadu poza ośrodek.
Ja'antian
Krem okazał się smaczny, lecz, choć był potrawą typowo turiańską, w żaden sposób nie smakował po domowemu. Przyprawiony był w kompletnie inny sposób, bardziej przypominając podejście asari lub ludzkie do potrawy rodem z Palavenu. Kasza za to nie zawiodła jego oczekiwań w żaden sposób - batarianin nie siłował się na przyrządzenie jej w ciekawy sposób. Była zwyczajna, doskonale Accthanowi znana - przynajmniej ta jedna rzecz na kompletnym, piaszczystym odludziu.
Brunet przeniósł swój wzrok na dwójkę pilotów, kiwając głową, lecz nikt nie pokusił się o komentarz. Mogli się domyślić, że któreś z dwójki przywiozło nowych pracowników, w tym turianina, który teraz jadł z nimi obiad. Umiejętność pilotażu dwóch, posiadanych przez Kobo korwet raczej nie była czymś na tyle popularnym, by w tłumie sześćdziesięciu pracowników nie zapamiętać osób, które ją posiadały.
- Caleb - przedstawił się mężczyzna, uśmiechając krzywo. Blizna na jego policzku zmarszczyła się. Odwrócił wzrok od turianina, patrząc na zagapionego w swój datapad chłopaka, który, jakby nie zdając sobie sprawy z obecności Ja'antiana, wstał właśnie od stołu, zabierając swój talerz z niedokończonym daniem.
- Ja'antian - powtórzył starszy facet, nie przedstawiając się z początku, lecz sprawdzając, jak turiańskie imię brzmi wypowiadane jego głosem. Dopiero po dłuższej chwili turianin poznał miano drugiego dyskutanta, jakim było Paul. - Gratuluję wpakowania się w gówno z braku innego zajęcia - zarechotał, uderzając ręką w stół w rozbawieniu. Caleb uniósł brwi do góry, wraz z kącikami ust, rozbawiony tym tekstem.
- Paul cwaniaczy, bo większość zmian grzeje dupsko w ośrodku - stwierdził ironicznie o starszym mężczyźnie, który nie wyglądał na zrażonego. - Prowadzi tu badania. Wiem, nie wygląda na inteligentnego.
Westchnął ostentacyjnie, w czasie, gdy Paul w rozbawieniu obserwował bruneta, bujając się na tylnych nogach swojego krzesła.
- Ja operuję maszyny na zewnątrz, grzebiąc w tych dziurach, które są dla Paula trochę za głębokie, a bardzo chce je zbadać.
- Widziałeś, tę wielgachną szramę obok nas? - urwał jego zdanie starszy mężczyzna, opierając łokcie o blat stołu i splatając ze sobą dłonie. - Zostawił ją jeszcze większy akcelerator masy. Zajebista sprawa.
Powoli od stołu odchodzili pozostali mężczyźni, pozostawiając turianina, bruneta oraz starszego mężczyznę w ich rozmowie. Obydwaj chętnie opowiedzieli o tym, co ogólnie robił ich ośrodek oraz jak wyglądała praca operatora ciężkich maszyn na zewnątrz, oraz jakie to były maszyny. Jeśli tylko Ja'antian był zainteresowany, mógł nieco o tym posłuchać, tym samym później będąc w stanie skojarzyć pokazywane przez Dianę urządzenia z opowieścią Caleba.
Paul nie był tak chętny do rozmowy na temat swojego zajęcia, głównie dlatego, że uważał, iż dla osób spoza branży nie będzie to interesujące. Tak czy inaczej mężczyźni chętnie potowarzyszyli Accthanowi przy posiłku, pozostając przy stoliku jeszcze godzinę po jego zakończeniu, nim rozeszli się do własnych kwater, chcąc złapać trochę snu przed ich zmianą.
Carlos, Tori, Alana
Kroganin spojrzał na Carlosa, gdy ten wyszedł z kuchni, najwyraźniej na poważnie widząc w nim kompana do wspólnego picia. Zauważając jednak, że nie jest on zainteresowany, wzruszył ramionami, wstając od stołu by wyruszyć samotnie na podróż w poszukiwaniu alkoholu, w którego spożytkowaniu nie przeszkadzał mu brak towarzystwa.
Brown, również wybierając spędzenie ostatnich godzin samemu, miał czas na przejrzenie kajuty jeszcze raz, połączenie się z extranetem i zajęcie rozrywkami, które oferował, lub odpoczynkiem, przez najbliższe pół ziemskiej doby.
W tym czasie Tori dotarła do pokoju wspólnego. Tak jak Vex wcześniej, szybko dostrzegła barek w jednej ze ścian okrągłego pomieszczenia i sofy, na których gromadziło się najwięcej ludzi. Partia kwazara mężczyzn przy stole już się kończyła - jeden z nich wyklinał coś pod nosem, nieustannie przecierając dłonią twarz, w czasie gdy drugi z szerokim uśmiechem grzebał w swoim omni-kluczu, możliwie odbierając swoją kredytową wygraną.
Batarianin siedzący na sofie nie dostrzegł cofnięcia się asari na jego widok. Wciąż pochłonięty rozmową o maszynach na zewnątrz oraz burzy piaskowej, dyskutował z turianinem przez następne półtorej godziny, póki Tori nie podeszła do nich sama, przerywając im. Pokój wspólny z wolna opustoszał, o ile siedziała w nim wystarczająco długo by to dostrzec. Ostatnimi osobami, które wróciły do swoich kwater, był ludzki mężczyzna i ludzka kobieta siedzący na kanapie, którzy postanowili odpocząć pięć godzin przed rozpoczęciem się ich zmiany o północy, co niekoniecznie mogło zwiastować udany, następny dzień.
Alana w kuchni zastać miała tylko i wyłącznie dwójkę mężczyzn, ludzkich, oraz Ja'antiana, siedzących przy jednym stole. Zanim wybrała, czy woli usiąść sama, czy dosiąść się do nich, musiała jednak załatwić sobie coś do jedzenia. Tak jak wcześniej mówił turianinowi batarianin, dieta dekstro miała znacznie rozmaitsze i wykwintniejsze z nazwy potrawy niż pozostałe opcje, z których korzystała reszta pracowników. Turian nie było tu tak wielu, najsmaczniejsze kąski nie były wybierane na następny dzień od nadejścia zaopatrzenia. Znalazła sporo potraw turiańskich, stanowiących połowę zawartości szafek, nieco wojskowych racji, oraz mnóstwo Ziemskich lub Thessiańskich dań stworzonych specjalnie z myślą o turianach oraz quarianach - niekoniecznie miały smakować podobnie, wbrew napisom na opakowaniach, ale mało kto próbował obu wersji by móc je porównać.
Wyświetl wiadomość pozafabularną