W galaktyce istnieje około 400 miliardów gwiazd. Zbadano lub chociaż odwiedzono dotąd mniej niż 1% z nich. Pozostałe światy oraz bogactwa, które zawierają, wciąż czekają na odnalezienie przez korporacje lub niezależnych poszukiwaczy.

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12108
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

[Hawking Eta -> Century] Klendagon

15 paź 2016, o 00:08

Vex Asari wreszcie podjęła decyzję odnośnie napoju. Z cichym stęknięciem podniosła się na równe nogi, stając przed kanapą, na której chwilę temu znajdowała się w niemal półleżącej pozycji. Przeciągnęła się, głośno ziewając, po czym powoli ruszyła przed siebie, mijając odłączającą się od czwórki kobietę, która postanowiła, że prowadzona przez obcych dyskusja nie była już tak pasjonująca. Phanni podeszła do barku, kucając gdy jego drzwi się otworzyły, po czym wyciągnęła puszkę również dla siebie. Jaskrawoniebieską, o barwie znacznie intensywniejszej niż kolor skóry właścicielki. Otwierając gazowany napój, wróciła do kanapy, na której siedział Viyo, a po drugiej stronie leżał datapad.
- Taa... - mruknęła, marszcząc jasne brwi o fantazyjnym kształcie, łączące się z resztą widocznego na jej twarzy tatuażu. - Nie ilość jest problemem, tylko organizacja. Mieliśmy sporo problemów, sporo osób poodpadało. I tak zastępujesz osobę, która zastępowała inną osobę, i orientujesz się, że to twoja trzecia zmiana pod rząd a ty jesteś jeszcze dalej od ośrodka niż wcześniej.
Skrzywiła się, unosząc puszkę do ust i upijając z niej kilka, większych łyków. Nie wyglądała na zdenerwowaną samym tematem - zmęczenie wyprało z niej nie tylko pozytywne emocje, ale też to napięcie widoczne na twarzach wielu pracowników, zdradzające kłopoty, z którymi borykali się wszyscy.
Wcześniej wbity w nieokreślony punkt przestrzeni wzrok Iresia przeniosła na turianina, gdy wspomniał o Dianie oraz wzorcu, który dostrzegał. Zakręciła bezmyślnie puszką, mało co nie wylewając jej zawartości na własne kolana, po czym wypiła kolejną porcję energetyzującego napoju, zbierając w tym czasie myśli.
- Myślisz, że ona albo ten pieprzony zarząd wiedzą, co się dzieje? - prychnęła, wygładzając palcami powierzchnię siedzenia obok. Skórzana kanapa tego nie potrzebowała, co nie przeszkadzało asari w robieniu tego. - Jak na moje oni po prostu uciekają. Ludzie. Nie wiem po cholerę w taki sposób, dlaczego nie rzucą roboty normalnie, tylko spierdalają, ale nie zdziwiłabym się - dodała, głosem równie sfrustrowanym co wcześniej, przerywając tylko w trakcie sączenia napoju. Wyglądała na poirytowaną całą sytuacją i nawet nie próbowała tego ukrywać.
- Ale Dianie tego nie wytłumaczysz. Nie w jej sytuacji - zakończyła wątek, nie całkiem zdając sobie sprawę z tego, że tak prowadzona rozmowa może dać Vexariusowi więcej pytań niż odpowiedzi.
Jej łuki brwiowe znów wygięły się do góry, gdy wspomniał o znajomej jej nazwie. Przez chwilę musiała zastanowić się, skąd mógł ją znać, po czym doszła do wniosku, że musiał to zasłyszeć. Może gdy sprawiała wrażenie przysłuchującej się innym rozmowom, zwyczajnie pochłaniały ją własne myśli.
- Nie, podnośnik - pokręciła głową przecząco, przymykając oczy.
Napój energetyzujący nie był w stanie pozbyć się jej wyczerpania, które z każdą chwilą było coraz wyraźniejsze. Asari została w pokoju wspólnym na następne pół godziny niezobowiązującej rozmowy, póki nie skierowała się do własnej kwatery, będącej w tej samej sekcji co kwatery nowych pracowników.
Viyo zostało czternaście godzin do pierwszego wypadu poza ośrodek.

Ja'antian Krem okazał się smaczny, lecz, choć był potrawą typowo turiańską, w żaden sposób nie smakował po domowemu. Przyprawiony był w kompletnie inny sposób, bardziej przypominając podejście asari lub ludzkie do potrawy rodem z Palavenu. Kasza za to nie zawiodła jego oczekiwań w żaden sposób - batarianin nie siłował się na przyrządzenie jej w ciekawy sposób. Była zwyczajna, doskonale Accthanowi znana - przynajmniej ta jedna rzecz na kompletnym, piaszczystym odludziu.
Brunet przeniósł swój wzrok na dwójkę pilotów, kiwając głową, lecz nikt nie pokusił się o komentarz. Mogli się domyślić, że któreś z dwójki przywiozło nowych pracowników, w tym turianina, który teraz jadł z nimi obiad. Umiejętność pilotażu dwóch, posiadanych przez Kobo korwet raczej nie była czymś na tyle popularnym, by w tłumie sześćdziesięciu pracowników nie zapamiętać osób, które ją posiadały.
- Caleb - przedstawił się mężczyzna, uśmiechając krzywo. Blizna na jego policzku zmarszczyła się. Odwrócił wzrok od turianina, patrząc na zagapionego w swój datapad chłopaka, który, jakby nie zdając sobie sprawy z obecności Ja'antiana, wstał właśnie od stołu, zabierając swój talerz z niedokończonym daniem.
- Ja'antian - powtórzył starszy facet, nie przedstawiając się z początku, lecz sprawdzając, jak turiańskie imię brzmi wypowiadane jego głosem. Dopiero po dłuższej chwili turianin poznał miano drugiego dyskutanta, jakim było Paul. - Gratuluję wpakowania się w gówno z braku innego zajęcia - zarechotał, uderzając ręką w stół w rozbawieniu. Caleb uniósł brwi do góry, wraz z kącikami ust, rozbawiony tym tekstem.
- Paul cwaniaczy, bo większość zmian grzeje dupsko w ośrodku - stwierdził ironicznie o starszym mężczyźnie, który nie wyglądał na zrażonego. - Prowadzi tu badania. Wiem, nie wygląda na inteligentnego.
Westchnął ostentacyjnie, w czasie, gdy Paul w rozbawieniu obserwował bruneta, bujając się na tylnych nogach swojego krzesła.
- Ja operuję maszyny na zewnątrz, grzebiąc w tych dziurach, które są dla Paula trochę za głębokie, a bardzo chce je zbadać.
- Widziałeś, tę wielgachną szramę obok nas? - urwał jego zdanie starszy mężczyzna, opierając łokcie o blat stołu i splatając ze sobą dłonie. - Zostawił ją jeszcze większy akcelerator masy. Zajebista sprawa.
Powoli od stołu odchodzili pozostali mężczyźni, pozostawiając turianina, bruneta oraz starszego mężczyznę w ich rozmowie. Obydwaj chętnie opowiedzieli o tym, co ogólnie robił ich ośrodek oraz jak wyglądała praca operatora ciężkich maszyn na zewnątrz, oraz jakie to były maszyny. Jeśli tylko Ja'antian był zainteresowany, mógł nieco o tym posłuchać, tym samym później będąc w stanie skojarzyć pokazywane przez Dianę urządzenia z opowieścią Caleba.
Paul nie był tak chętny do rozmowy na temat swojego zajęcia, głównie dlatego, że uważał, iż dla osób spoza branży nie będzie to interesujące. Tak czy inaczej mężczyźni chętnie potowarzyszyli Accthanowi przy posiłku, pozostając przy stoliku jeszcze godzinę po jego zakończeniu, nim rozeszli się do własnych kwater, chcąc złapać trochę snu przed ich zmianą.

Carlos, Tori, Alana Kroganin spojrzał na Carlosa, gdy ten wyszedł z kuchni, najwyraźniej na poważnie widząc w nim kompana do wspólnego picia. Zauważając jednak, że nie jest on zainteresowany, wzruszył ramionami, wstając od stołu by wyruszyć samotnie na podróż w poszukiwaniu alkoholu, w którego spożytkowaniu nie przeszkadzał mu brak towarzystwa.
Brown, również wybierając spędzenie ostatnich godzin samemu, miał czas na przejrzenie kajuty jeszcze raz, połączenie się z extranetem i zajęcie rozrywkami, które oferował, lub odpoczynkiem, przez najbliższe pół ziemskiej doby.
W tym czasie Tori dotarła do pokoju wspólnego. Tak jak Vex wcześniej, szybko dostrzegła barek w jednej ze ścian okrągłego pomieszczenia i sofy, na których gromadziło się najwięcej ludzi. Partia kwazara mężczyzn przy stole już się kończyła - jeden z nich wyklinał coś pod nosem, nieustannie przecierając dłonią twarz, w czasie gdy drugi z szerokim uśmiechem grzebał w swoim omni-kluczu, możliwie odbierając swoją kredytową wygraną.
Batarianin siedzący na sofie nie dostrzegł cofnięcia się asari na jego widok. Wciąż pochłonięty rozmową o maszynach na zewnątrz oraz burzy piaskowej, dyskutował z turianinem przez następne półtorej godziny, póki Tori nie podeszła do nich sama, przerywając im. Pokój wspólny z wolna opustoszał, o ile siedziała w nim wystarczająco długo by to dostrzec. Ostatnimi osobami, które wróciły do swoich kwater, był ludzki mężczyzna i ludzka kobieta siedzący na kanapie, którzy postanowili odpocząć pięć godzin przed rozpoczęciem się ich zmiany o północy, co niekoniecznie mogło zwiastować udany, następny dzień.
Alana w kuchni zastać miała tylko i wyłącznie dwójkę mężczyzn, ludzkich, oraz Ja'antiana, siedzących przy jednym stole. Zanim wybrała, czy woli usiąść sama, czy dosiąść się do nich, musiała jednak załatwić sobie coś do jedzenia. Tak jak wcześniej mówił turianinowi batarianin, dieta dekstro miała znacznie rozmaitsze i wykwintniejsze z nazwy potrawy niż pozostałe opcje, z których korzystała reszta pracowników. Turian nie było tu tak wielu, najsmaczniejsze kąski nie były wybierane na następny dzień od nadejścia zaopatrzenia. Znalazła sporo potraw turiańskich, stanowiących połowę zawartości szafek, nieco wojskowych racji, oraz mnóstwo Ziemskich lub Thessiańskich dań stworzonych specjalnie z myślą o turianach oraz quarianach - niekoniecznie miały smakować podobnie, wbrew napisom na opakowaniach, ale mało kto próbował obu wersji by móc je porównać.


Wyświetl wiadomość pozafabularną
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1953
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: [Hawking Eta -> Century] Klendagon

16 paź 2016, o 12:56

Na tym etapie swojego życia był już przyzwyczajony do posiadania niewspółmiernej ilości pytań do odpowiedzi. Słuchał sfrustrowanych zwierzeń Iressi w milczeniu, pozwalając jej zrzucić to co leżało jej na sercu. Był pewien, że nie było to wszystko - w końcu wciąż był obcym - ale nawet powierzchniowe zwierzenie zawierało dla niego przydatne informacje, które mógł dorzucić do prywatnej mozaiki tajemnic Klendagonu. Kobieta potwierdziła jego przypuszczenia, że w ośrodku panują problemy z przydziałami i że zaczyna brakować ludzi, dorzucając nową wątpliwość o uciekających pracownikach. Jak można "uciec" z ośrodka otoczonego pustynią i posiadającego dwie korwety do przylotów oraz odlotów? Jedyną drogą był statek kosmiczny. Jedna osoba może dałaby radę ukryć się na nim wystarczająco długo, by opuścić przestrzeń Century, ale powielający się przypadek? Piloci musieli coś zauważyć.
Niemal nieświadomie dopisał rozmowę z pilotami do swojej listy rzeczy do zrobienia, chociaż nie miał w tym żadnego interesu. A tuż za tym wyciągnięcie na pogadankę Dianę Vesser, gdy tylko nadarzy się okazja. Czy było to szukanie dziury w całym? Może. Ale nie potrafił nic na to poradzić, że w obliczu tajemnicy, nawet tej najbardziej błahej, przełączał się w tryb rozwiązywania problemów.
Widząc Tori w pokoju wspólnym kiwnął ku niej głową z uprzejmości, wracając zaraz po tym do własnej konwersacji. Upił kolejny łyk energetyka, bez sprzeciwu przyjmując zmianę tematu przez Phanni. Chociaż następne trzydzieści minut spędzili na niezobowiązującej rozmowie, jego myśli co jakiś czas uciekały w stronę zasłyszanych informacji. Gdy asari w końcu pożegnała się z nim, by udać się na zasłużony odpoczynek, dopił zawartość puszki i zgniótł aluminiowy pojemnik, wyrzucając go do najbliższego automatycznego recyklera. Widząc, że wspólny pokój opustoszał, również zdecydował się na wyjście. Czternaście godzin było mnóstwem czasu, ale dobrze byłoby złapać nieco snu przed rozpoczęciem nowego przydziału - nieregularna doba Klendagonu sprawiała, że łatwo było się pogubić i stracić rytm, szczególnie tuż po przylocie. Nic dziwnego, że organizacja pracy mogła przy tym szwankować.
Z dłońmi w kieszeniach przeszedł korytarzem do stołówki, gdzie tłumy także powoli się zwijały do własnych kwater lub zajęć. Dostrzegł Ja'antiana i Alanę, ale nie zdecydował się na dołączenie - zakładając, że siedzieli razem. Zamiast tego pokręcił się przez chwilę przy dystrybutorach, decydując się w końcu na turiańską wersję risotto w kubkowatym wiaderku - złożonej z grubych ziaren bladoniebieskiego ryżu Vaga, smażonych kawałków węgorzopodobnego skavera i gamy różnych warzyw - którą wrzucił do podgrzewacza. Kiedy ten zakomunikował przygotowanie dania krótkim, znajomym piknięciem, zwinął pojemnik i zestaw sztućców, wybierając konsumpcję w bardziej prywatnych warunkach własnej kajuty, z nogami wyciągniętymi na łóżku i extranetowymi wiadomościami wyświetlonym na najbliższą ścianę z omni-klucza.
Tam też planował spędzić resztę czasu, trochę buszując po extranecie, trochę przyglądając się drobinom piasku wirującym za oknem, a trochę łapiąc kilka godzin snu w oczekiwaniu na spotkanie zarządu.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Alana Luccarius
Awatar użytkownika
Posty: 100
Rejestracja: 23 sty 2016, o 23:42
Miano: Alana Luccarius
Wiek: 34
Klasa: Adept
Rasa: Turianin
Zawód: major Hierarchii, kabalim Surrexis
Postać główna: Rebecca Dagan
Lokalizacja: Palaven
Status: Podlega obserwacji ze względu na zaburzenia neurologiczne i posiadany implant. Oficerem ją nadzorującym jest Caius Varril, członek Kabały.
Kredyty: 27.930
Medals:

Re: [Hawking Eta -> Century] Klendagon

16 paź 2016, o 16:43

Choć wybór dań był godzien uznania, Luccarius z pewnym zaskoczeniem stwierdziła, że i tak najcieplejsze odczucia budzą w niej te najskromniejsze porcje, przeznaczone raczej do spożywania w biegu, w terenie aniżeli w wygodnej i względnie bezpiecznej stołówce. Próbowała przemówić sobie do rozsądku, wywlekając cały arsenał argumentów za tym, że odrobina wygody - niemal luksusu, biorąc pod uwagę jej codzienny brak czasu i godziwych warunków - z pewnością by jej nie zaszkodziła, ostatecznie jednak z westchnieniem sięgnęła po rację wojskową. Nieco bogatszy, nieco bardziej rozbudowany zestaw, wciąż pozostający jednak tym wojskowym, w dużej mierze spartańskim. Była niereformowalna. Wszystkie te potrawki, zapiekanki, zupy i w różnoraki sposób przygotowywane mięsa nie przemówiły do niej tak, jak coś, co miała na co dzień. To coś jak... Przyzwyczajenie. Przywiązanie. Albo wręcz swoisty sentyment. W każdym z tych wariantów była przypadkiem co najmniej beznadziejnym.
W międzyczasie dostrzegła Ja'antiana, nie zdecydowała się jednak do niego dosiąść. Miał towarzystwo, a Luccarius w powstałe grupki wcinała się swobodnie tylko na swoim terenie, tylko na Bazyliszku. Tam niemal wszystkich znała, tam miała swoją Kabałę - dosiadanie się bez pytania było normą, której nikt w żaden sposób nie komentował. Tu była obca, a to sprawiało, że nie prezentowała podobnej otwartości. Trzymała bezpieczny dystans, zarówno dosłownie, jak i w przenośni. To było łatwiejsze i, przede wszystkim, pozwalało zachować pewien margines błędu. Gdyby ktoś nie był tu wart okazywania mu sympatii, gdyby zamierzał ją wykorzystać, w jakiś sposób nadwyrężyć zaufanie - była szansa dostrzec to wcześniej.
W efekcie postanowiła spożyć posiłek w samotności - dosłownie. Rozważała wprawdzie przez moment zajęcie jednego z wolnych stolików, ostatecznie jednak postanowiła zaszyć się we własnej kajucie. Zabrane z szafki pudełko zawierało wszystko, czego mogła potrzebować - łącznie ze sztućcami, zestawem przypraw czy serwetek - nie było więc żadnego praktycznego powodu, dla którego miała tu zostać. A z tych innych, niepraktycznych, bardziej osobistych? Nie znalazła takiego. Wizja wygodnego umoszczenia się na łóżku była znacznie bardziej przekonująca od wszystkiego innego.
Finalnie wróciła więc do przydzielonych jej kątów, z cichym westchnieniem opadając na materac. Bez pośpiechu rozpakowując zabraną rację, zjadła ją bez pośpiechu, kończąc posiłek dużym kubkiem turiańskiego odpowiednika herbaty. Nie zamierzała uatrakcyjniać sobie wieczoru jakimiś objawami życia towarzyskiego. Wystarczał jej omni-klucz - zebrane na nim artykuły, specjalistyczne podręczniki czy dokumentacja przypadków, którymi zajmowała się ostatnio oraz możliwość połączenia z własną załogą. To wszystko - oraz możliwość przespania kilku godzin w wygodnym łóżku - określało jej wymiar pożądanego spokoju, w którym postanowiła spędzić pozostały do kolejnego dnia czas.
ARMOUR # CASUAL #NPC # BASILISK

ObrazekObrazek

+ 5% obrażeń od mocy
+ 5% obrażeń przy ataku wręcz
+ 10% premii technologicznej
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Ja’antian Actthan
Awatar użytkownika
Posty: 125
Rejestracja: 19 sie 2015, o 17:46
Miano: Ja'antian Actthan
Wiek: 36
Klasa: Strażnik
Rasa: Turianie
Zawód: Pilot myśliwca Siódmej Floty Turian, Porucznik Sz.
Postać główna: Zed'terco Galick
Lokalizacja: [Argos Rho > Feniks] Stacja Szczyt
Kredyty: 21.565

Re: [Hawking Eta -> Century] Klendagon

16 paź 2016, o 22:23

- Wpakowywanie się w gówno to już mój talent - powiedział turianin również się śmiejąc. Ja'antian powoli jadł resztę obiadu, nie śpieszył się. Z miłą chęcią słuchał tego co ma mu do powiedzenia Caleb, starał się zapamiętać jak najwięcej informacji. Cieszył się, że można było z nimi pogadać, że nie mieli uprzedzeń do jego rasy. Spędził z nimi bardzo miło czas, co chwila opowiadając swoje historie, bardziej lub mniej związane z placówkami badawczymi. Oczywiście mówił tylko tyle ile mógł, nie opisywał dokładnego przebiegu akcji, ot kilka zdań o tym, że kogoś zastrzelił lub coś krzyknął. Starał się aby to co mówi miało sens, ale żeby nie było w tym informacji strikte taktycznych, lub czegoś utajnionego. Nie przedstawiał również żołnierzy biorących udział w akcjach. Jeżeli jednak rozmówcy bardzo naciskali w tej kwestii, wymyślał coś. Przez całą rozmowę próbował różnymi chwytami wydobyć odpowiedzi na nurtujące go pytanie. Jakie są zagrożenia? Czego można się spodziewać na zewnątrz? Co kryje się pod słowem badania? Jakie dokładniej badania są tu przeprowadzane?
Po zakończeniu rozmowy, czyli jakąś godzinę po skończeniu obiadu, Antian wstał od stołu, pozbierał talerze, krzesło odłożył na swoje miejsce i ruszył spokojnym krokiem w stronę zmywaka, gdzie zostawił brudne naczynia. Podszedł jeszcze do batarianina zanim powędrował gdzieś dalej.
- Muszę przyznać, że ten krem był dość dobry. Co prawda nie można go porównać z domowym jedzeniem, ale dawał radę. No nic, lecę. Do zobaczenia. - Powiedziawszy to wyszedł i skierował się do swojej kajuty. Tam zaczął majsterkować przy swoim sprzęcie. Nie miał w tym większego zamysłu, było to tylko, żeby zabić czas. Po pewnym czasie wziął odświeżający prysznic i położył się spać w nadziei, że kiedy się obudzi, będzie wiedział nieco więcej niż dotychczas.
ObrazekObrazekARMOR ~ THEME ~ VOICE ~ NPC Pochłaniacze ciepła: 5 | W magazynku M-3: 15/15
Tori Te’eria
Awatar użytkownika
Narrator
Posty: 413
Rejestracja: 15 sie 2016, o 21:18
Miano: Tori Te'eria
Wiek: 163
Klasa: Adept
Rasa: Asari
Zawód: Lekarz
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 10.880
Medals:

Re: [Hawking Eta -> Century] Klendagon

16 paź 2016, o 22:55

Nie spędziła we wspólnym pokoju zbyt dużo czasu. Na skinięcie Vexa odpowiedziała takim samym gestem i wciąż kątem oka obserwując batarianina dyskutującego z turianinem na temat jakichś maszyn i urządzeń, podeszła do barku i przyjrzała się jego zawartości, wybierając po chwili puszkę napoju. Nie otworzyła go jednak, lecz trzymając w dłoni podeszła do okna widokowego, wpatrując się w wirujący na zewnątrz piasek i starając się przeniknąć wzrokiem kurzawę, z ciekawością myślała o tym, jak wygląda powierzchnia planety i krajobraz wokół bazy w bardziej pogodny dzień. Jej myśli znów uciekły w kierunku jej przyszłych zadań na Klendagonie i stała tak, sama nie wiedząc jak długo. W końcu potrząsnęła głową. Nie było co dociekać. W końcu i tak się dowie na temat przydziału i rozkazów. Przed tym może jednak odpocząć po podróży i nabrać sił.
Opuściła pokój główny i udała się do własnego pokoju. Przechodząc przez stołówkę podebrała kilka batonów zbożowych, ale nie miała ochoty na konkretniejszy posiłek. Pomieszczenie stołówki było niemal puste, a ona nie miała nastroju na wypytywanie i sondowanie kolejnych osób - pogodziła się już z faktem wielkiej tajemnicy wypełniającej bazę. Uśmiechnęła się tylko w kierunku jedynej znajomej twarzy w pomieszczeniu - Ja'antiana rozmawiającego z ludźmi, z którymi siedział przy stole.
Dotarła do swojej kwatery, odblokowała drzwi i weszła do środka. Przebrała się, wybierając luźną tunikę z zestawu swych codziennych ubrań i usadowiła się na podłodze pod zamkniętym oknem. Usiadła ze skrzyżowanymi nogami, położyła dłonie na kolanach i wyprostowawszy się, zamknęła oczy. Przez chwilę czekała, aż jej oddech się uspokoi i wyrówna.
- Athame - szepnęła - Pani Życia i Losu, polecam się Twej opiece. Niech promień światła Twej łaski dotknie mego serca i zagości w nim radością i spokojem. Z ufnością i pokorą przyjmę wszelkie wyzwania, które przede mną postawisz i wypełnię je wybierając drogę, którą mi wskażesz...
Pogrążyła się w modlitwie, recytując z pamięci cichym głosem kolejne wersy z Księgi Błogosławieństw. Robiła to niemal mechanicznie, pozwalając swym myślom krążyć wokół wydarzeń kolejnych dni, krótkiego pobytu na Cytadeli, informacji o naborze do zespołu na Klendagonie, podróży i pierwszemu kontaktowi z planetą i personelem bazy. Starała się dostrzec jakiś klucz, jakąś wyraźną ścieżkę wybraną przez Athame, aby mogła nią dalej podążać i dopasować do niej swe decyzje.
Gdy skończy medytacje, być może obejrzy jakiegoś vida na swym omni-kluczu, lub poczyta książkę, pogryzając zbożowe batony i zapijając wziętym z pokoju wspólnego napojem. Potem uda się na spoczynek ustawiając budzik na pierwszą, by móc być gotową na spotkanie z Dianą po zakończeniu zebrania zarządu.
*** ARMOR *** VOICE *** FORMAL *** PARTY ***
ObrazekObrazek
Statystyki dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12108
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Hawking Eta -> Century] Klendagon

18 paź 2016, o 14:44

Dzień 2
04:12
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Czternaście godzin do jedenastu brutalnie skróciło synchroniczne dzwonienie pięciu alarmów na pięciu omni-kluczach. Obojętne, czy w tym czasie nowi pracownicy byli pogrążeni we śnie, czy też zajmowali się poranną toaletą - wiadomość, która nadeszła, zmuszała użytkownika do otworzenia jej i przeczytania, nim wycie urządzenia zostało ściszone.
Przekaz nie nadszedł, jak można się było spodziewać, od Diany. Wręcz przeciwnie - jego nadawcą była Rachel Aledgan, kobieta nieznana im ani z twarzy, ani z nazwiska.
  • Pan Girbach oczekuje was w sali konferencyjnej. Proszę przybyć jak najszybciej.
    - R. Aledgan
Kimkolwiek był pan Girbach, najwyraźniej mało obchodziło go to, czy będą przygotowani, czy też nie. Mógł nie wiedzieć o godzinie, na którą umówiła się z nimi Diana - albo i nie.
Tak czy inaczej, wiadomość zawierała dołączone koordynaty pomieszczenia, o którym wspomniała w wiadomości Aledgan. Po nałożeniu ich na mapkę, którą otrzymali od Vesser, okazało się, że sala konferencja położona jest w zamkniętej dla nich części ośrodka.
Jedni szybciej, drudzy mniej, nowi pracownicy musieli prężnie opuścić swoje kwatery. Na korytarzach sytuacja i ilość rozmawiających osób była dość podobna do tej, którą zastali po przybyciu do ośrodka. Zmieniły się tylko twarze. Ostatecznie nowa zmiana trwała dopiero cztery godziny, to wystarczająca ilość czasu by się zdrzemnąć i wyjść w poszukiwaniu jedzenia - lub dojadać, rozmawiać ze znajomymi by dopiero za chwilę położyć się do spania.
Po dotarciu przed drzwi prowadzące bezpośrednio do sali konferencyjnej, dostrzegli stojącą przed nimi kobietę. Brunetka na głowie założony miała wizjer, na którym przeglądała jakieś dane, nie wyglądając, jakby zwracała uwagę na otoczenie. A jednak dostrzegła każdego, nadchodzącego nowego pracownika, uniosła głowę i przełączyła coś w urządzeniu, prawdopodobnie sprawdzając dane, nim wyciągnęła datapad, pokazując każdemu z osobna umowę. Była dość prosta - cokolwiek dowiedzą się wewnątrz pomieszczenia, nie mogą dyskutować o tym z nikim spoza ośrodka. Ot, klauzula poufności. Dopiero po jej podpisaniu wpuszczała do środka. Nie przedstawiła się, nie mogli więc wiedzieć, czy jest to Rachel, czy też inna kobieta.
Sala konferencyjna była sporej wielkości pomieszczeniem, które przeczyło stereotypowemu obrazowi tegoż pokoju. Ławy, terminale i krzesła ustawione były wzdłuż ścian. Na środku znajdowała się okrągła platforma, którą otaczały niemal calkowicie półprzeźroczyste hologramy. Przedstawiały najróżniejsze dane - od tabelek podpisanych drobnych druczkiem, po zbite, długie teksty wyciągnięte z extranetowych artykułów.
Połowa miejsc była zajęta, prezentując im, jak mogli się domyślić, część zarządu, wynoszącą około dwudziestu ludzi. Gdy wokół platformy hologramy przygasiły się, wewnątrz niej dostrzegli również mężczyznę - starszego człowieka, ubranego w garnitur. Dłoń trzymał w kieszeni, a guziki marynarki, oraz najwyższe zapięcia na kołnierzyku, miał rozpięte, przez co prezentował się mniej odświętnie niż swoi towarzysze.
Przywitał ich delikatnym uśmiechem, wskazując ruchem głowy miejsca obok, na których mogli usiąść, we względnym oddaleniu od pozostałych członków zarządu.
- Witam was o tej późnej dość porze. Lub wczesnej, jak kto woli - zaczął, uciszając tym samym szepty, tworzące mały gwar. - Myślę, że możemy zacząć.
Odchrząknął, przywracając jasność połowie z hologramów. Pokazywały powierzchnię Klendagonu, co rozpoznali jedynie po przecinającej go szramie. Teren był równomiernie piaszczysty, wzniesienia i doliny zlewały się.
- Nazywam się Darron Girbach. Na początek muszę przeprosić was za tak długie trzymanie w niewiedzy, ale potrzebowaliśmy bardzo dużej ilości zgromadzeń by dojść do konsensusu w kwestii odpowiedniego... nazwania naszego problemu. Jest on dość delikatny.
Cisza wokół była porażająca. Choć zarząd musiał już dyskutować z Girbachem na ten temat, teraz milczał, nie chcąc opuścić ani jednego, wypowiedzianego przez niego słowa.
- Mieliśmy tutaj już wojskowych. Mieliśmy rządowych śledczych, mieliśmy prywatnych inspektorów. Przyznam, że niczego o was nie wiem. Rekrutację zostawiłem reszcie. Ciekawi mnie wasz sposób myślenia - druga z jego dłoni powędrowała do kieszeni, a sam mężczyzna oparł się o otaczające platformę panele, będące teraz jego prowizoryczną barierką. Ponad nimi hologramy błysnęły, po czym wyłączyły się, gdy głowa mężczyzny ich dotknęła. - Jakie są wasze teorie dotyczące tej misji?
Ktoś z tłumu fuknął nie mamy czasu!, ale Darron nawet nie mrugnął. Wpatrywał się w nowych pracowników oczekująco, jakby zadał teraz najistotniejsze pytanie, jakie tylko można było w tej chwili zadać.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1953
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: [Hawking Eta -> Century] Klendagon

18 paź 2016, o 23:20

Budzik alarmu wybudził Vexariusa z półsnu, w który zdążył już zapaść. Wirujące drobinki piachu okazały się na tyle hipnotyzujące i uspokajające, że dość szybko porzucił przeglądanie extranetu na rzecz krótkiego odpoczynku, którego organizm zaczął się domagać pomimo wypitego soku energetycznego. Kiedy więc wiadomość zaczęła pikać natarczywie, otworzył oczy i przetarł twarz dłonią, przez chwilę łapiąc namiary na to gdzie i kiedy się znajduje. Dopiero uporczywe dzwonienie zmusiło go do uniesienia ręki i wywołanie swojego omni-narzędzia, a następnie otwarcie komunikatu. To uspokoiło wysokie dźwięki, ale nowa wiadomość sama w sobie okazała się być równie ponaglająca co wcześniejszy alarm.
Posiedzenie zarządu. Jak najszybciej.
Przyzwyczajony do nagłych zrywów w armii, nie ociągał się zbyt długo. Przetarł twarz dłonią po raz kolejny i wstał z łóżka, zgarniając koszulę z krzesła i znikając na minutę w łazience. Szybkie przemycie twarzy zimną wodą dobudziło go do reszty, a po kolejnych sześćdziesięciu sekundach był już na zewnątrz, uzbrojony w generator tarcz i narzuconą na ramię kurtkę. Spotkania z przedstawicielami zarządu z reguły wymagały eleganckiego ubioru i odpowiedniej etykiety, ale nie sądził, by spodziewano się po nich czegokolwiek podobnego, szczególnie, że z ich małej grupy prawdopodobnie jedynie asari była przygotowana na co bardziej oficjalne posiedzenia. Co zresztą udowodniła podczas lądowania.
Szybkim krokiem przeszedł korytarzem, mijając pozostałe kajuty i uśmiechając się oszczędnie do tych, którzy również akurat wychodzili. Na pierwszym skrzyżowaniu wywołał na przedramieniu miniaturową wersję mapy ośrodka. Nietrudno było dostrzec, że niewiele się zmieniło w atmosferze budynku. Czterozmianowa doba sprawiała, że kompleks prawdopodobnie zawsze był pełen ludzi - czy to pracujących, czy to będących w drodze do swoich kabin, stołówki lub pokoju wspólnego. Turianin w milczeniu mijał pozostałych mieszkańców, aż dotarł do wyznaczonego punktu spotkania gdzie wyczekiwała ich nieznana brunetka wraz z świeżutką umową do podpisania. Klauzule poufności były jednym z uroków pracy zarówno w prywatnym jak i rządowym sektorze, więc poza szybkim przeczytaniem tego co podpisuje, nie protestował przed tym wymogiem, stawiając krótki podpis tam gdzie należało, a następnie przenosząc się za wskazane drzwi.
Wnętrze sali konferencyjnej tworzyło inny świat w porównaniu z resztą ośrodka. Od razu dało się wyczuć najpopularniejsze biznesowe trio, nieodłączne od każdego większego przedsięwzięcia i towarzyszące wszystkim korporacjom we wszechświecie - garnitury, pieniądze i władza. Porucznik zajął jedno ze wskazanych miejsc i przez chwilę w ciszy przyglądał się członkom zarządu siedzącym po jednej stronie sali, na tyle by wyrobić sobie jakąś ogólną opinię o tym z kim ma do czynienia. Czekając na wyjaśnienie ich nagłego wezwania niemal nieświadomie wyciągnął z kieszeni swój drobny kawałek starej elektroniki, zaczynając obracać go między palcami. Brał udział w różnego rodzaju odprawach, ale to oczekiwanie zawsze było najtrudniejsze.
Szczęśliwie jednak, Darron Girbach - bez względu na to kim był dla obecnego zgromadzenia i jakie stanowisko piastował - dość szybko rozpoczął posiedzenie. Porucznik słuchał go w ciszy, a gdy padło główne pytanie, przekrzywił nieznacznie głowę. Biorąc pod uwagę, że potrzebowali wielu godzin narad, żeby w ogóle nazwać problem, a wcześniej sprowadzili wszelką gamę ludzi odpowiadających za wyjaśnianie niewiadomych okoliczności, przynajmniej jedna rzecz była jasna.
Na pewno nie chodziło o zwykłe patrolowanie.
Po raz kolejny obrócił w palcach tranzystorek, zwlekając kilka dłuższych sekund nim w końcu odpowiedział. Dopóki nie padła wzmianka o śledczych i inspektorach, teoretycznie nie mieli powodów, by myśleć, że ich misja dotyczy czegoś innego niż patrolowanie wspomniane w ogłoszeniu. Teoretycznie. Sam miał małe podejrzenie, ale do tej pory było poparte niewystarczającą ilością pewnych faktów, by rozważać je w pełni. Chociaż może i była to pewna definicja "teorii".
- Macie problem ze znikającymi pracownikami - odezwał się w końcu, spoglądając na mężczyznę.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Ja’antian Actthan
Awatar użytkownika
Posty: 125
Rejestracja: 19 sie 2015, o 17:46
Miano: Ja'antian Actthan
Wiek: 36
Klasa: Strażnik
Rasa: Turianie
Zawód: Pilot myśliwca Siódmej Floty Turian, Porucznik Sz.
Postać główna: Zed'terco Galick
Lokalizacja: [Argos Rho > Feniks] Stacja Szczyt
Kredyty: 21.565

Re: [Hawking Eta -> Century] Klendagon

19 paź 2016, o 14:39

Natarczywe powiadomienie o nowej wiadomości, wybudziło Ja'antiana ze snu. Nie można powiedzieć, że go obudziło, lecz mimo wszystko był w stanie włączyć omni-klucz, tym samym wyłączając denerwujący dźwięk. Zajęło mu chwilę zanim poskładał literki do kupy tworząc wyrazy a następnie zdania. Zapatrzony w tekst wiadomości, próbował zrozumieć o co właściwie chodzi, gdy nagle oprzytomniał i zerwał się z łóżka na równe nogi. Dotarło do niego, że chodzi o jego nowe stanowisko, a dokładniej o zakres obowiązków. Szybko przemył twarz w łazience i narzucił na siebie galowy mundur. Było, nie było, taka sytuacja wymagała stosownego ubioru. Całość zajęła mu niespełna 3 minuty. Szybkim krokiem wyszedł z kajuty, zapinając ostatnie guziki munduru. Przywitał wszystkich z grupy skinieniem głowy, ale nie zatrzymywał się aby na kogoś czekać.
Kiedy dotarł już przed salę, przeczytał przedstawiony mu dokument, na tyle uważnie, żeby wiedzieć co podpisuje. W następnej kolejności złożył podpis i wszedł do sali. Odpowiedział uśmiechem na uśmiech, na swój sposób oczywiście. Usiadł wygodnie w wyznaczonym miejscu, żeby następnie słuchać uważnie tego co ma do powiedzenia Darron Girbach. Zdziwiło go trochę pytanie mężczyzny, ale niegrzecznym było nie odpowiadać.
Musiał się chwilę zastanowić nad tym. "Co już wiem? Mało informacji w ogłoszeniu, duża kasa, ta dziurwa po akceleratorze masy. Paul i panna Vesser niechętnie cokolwiek mówili. Co oni tu tak właściwie badają? Piach czy inne kamienie? Wątpię. Z tego co mówi Vex, zaginęła część personelu. Ma to może związek z tą dziurą? Może znaleźli tam coś? Jakaś broń? Istota? Jedno i drugie? Byli tu śledczy, gdyby im się tu powiodło, nie potrzebowali by nas. Poco tyle czasu spędzili na nazywaniu swojego problemu? Bali się jak my na to zareagujemy? To jest coś nielegalnego, czy może chcą coś ukryć? Jest tu trzech wojskowych i poza tym byli tu śledczy, więc działanie poza prawem odpada. Mam już jakieś wnioski? Chyba tak. Możliwe, że w tej dziurze znaleźli coś jakiś wrak statku, lub kapsułę. Zabrali stamtąd coś co musiało wybudzić pozostałe organizmy, które jeszcze tam były. Chyba, że odnaleźli jakieś ruiny w których coś żyło i się straszliwie rozzłościło. Tak czy inaczej to co zostało wybudzone, lub też rozwścieczone od tamtego momentu skrupulatnie pozbywa się kolejnych pracowników ośrodka. Sprowadzili śledczych, ponieważ nie wiedzieli z czym mają do czynienia, niestety nie udało im się tego ustalić, dlatego nas ściągnęli. Chcieli ukryć całą sprawę przed rządem oraz resztą personelu, żeby nie uciekli. Dla tego są w stanie zapłacić tak duże pieniądze." Jego zdaniem było to dość logiczne i miało rację bytu. Nie miał pewności czy czegoś nie pominął, lub o czym nie zapomniał. Miał tylko nadzieję, że dobrze pozbierał te wskazówki, które już miał.
-Jak najbardziej zgodzę się z Vexariusem, jednakże moim zdaniem nie jest to całkowity problem. Oczywiście mogłem popełnić wiele błędów w myśleniu, ale przecież nie jestem komputerem. Moja teoria wygląda następująco. W wąwozie znaleźliście coś, co chcieliście przebadać. Nie wiedzieliście czym to za skutkuje i od tamtej pory coś grasuje po planecie porywając pracowników. Sprowadziliście nas, aby pozbyć się tego zagrożenia. Jeżeli państwa obraziłem, z góry przepraszam, ale takie jest moje zdanie na ten temat.
Teraz zostało mu czekanie na reakcję człowieka, oraz na domysły innych członków oddziału.
Ostatnio zmieniony 23 paź 2016, o 23:51 przez Ja’antian Actthan, łącznie zmieniany 1 raz.
ObrazekObrazekARMOR ~ THEME ~ VOICE ~ NPC Pochłaniacze ciepła: 5 | W magazynku M-3: 15/15
Tori Te’eria
Awatar użytkownika
Narrator
Posty: 413
Rejestracja: 15 sie 2016, o 21:18
Miano: Tori Te'eria
Wiek: 163
Klasa: Adept
Rasa: Asari
Zawód: Lekarz
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 10.880
Medals:

Re: [Hawking Eta -> Century] Klendagon

20 paź 2016, o 07:32

Wydawało się, że Tori ledwo zamknęła oczy i pogrążyła się we śnie, gdy alarm wiadomości wdarł się świdrującym dźwiękiem w jej świadomość, na powrót ściągając ją do rzeczywistości. Mimo to, kilka sekund zajęło jej uprzytomnienie sobie gdzie się znajduje i co się dzieje. Przeczytała wiadomość - dwa razy, najpierw zupełnie mechanicznie, nie przyswajając żadnej informacji, potem już nieco bardziej przytomnie. Wezwanie do sali konferencyjnej mogło oznaczać tylko jedno - zebranie zarządu się skończyło i w końcu przekazane zostaną nowym członkom zespołu oczekiwane informacje. Mimo, że szybkie zerknięcie na zegar ujawniło poważną rozbieżność między planowanym a faktycznym czasem zebrania, asari zerwała się na równe nogi. W łazience przemyła oczy i nie chcąc tracić czasu na dobór garderoby włożyła to samo, co miała ubrane podczas wczorajszego (dzisiejszego?) zwiedzania ośrodka - czarne legginsy, białą, opiętą tuniczkę z krótkimi rękawami i również biały, ocieplany bezrękawnik. Na pasku znalazł się generator tarcz i była gotowa do wyjścia.
Zerknęła na mapkę lokalizując salę konferencyjną mimo, że nie było o tak naprawdę konieczne - wystarczyło ruszyć za pozostałymi "nowymi", których dostrzegła w korytarzu.
Klauzula poufności była dziwnym zagraniem, choć po namyśle zrozumiałym - Kobo zapewne miała swoje tajemnice które nie powinny wyjść poza strukturę firmy, choć przez chwilę Tori kusiło by zapytać, co by się stało, gdyby jej nie podpisała. Zostałaby wywieziona z Klendagonu? Uśmiechnęła się lekko i złożyła podpis, po czym weszła do sali konferencyjnej rozglądając się z ciekawością. Przez chwilę lustrowała wyświetlane na hologramach obrazy, potem skoncentrowała się na Gribachu i jego słowach. Zmarszczyła brwi. Problem? To z tym przyjdzie się nam zmierzyć?
Gdy padło pytanie i mężczyzna wpatrzył się z oczekiwaniem w zgromadzoną piątkę, zastanowiła się. W zasadzie wnioski wysnute przez Actthana pokrywały się w dużej mierze z jej własnymi, więc gdy turianin skończył swą wypowiedź, skinęła lekko głową.
- Zastanawiałam się nad dwiema teoriami - odezwała się gdy turianin umilkł. - Najpierw myślałam, że chodzi o jakiś eksperyment psychologiczny polegający na odizolowaniu nas - ruchem ręki wskazała pozostałych - od informacji i zmuszenie do dociekania celu misji na własną rękę, ale tą teorię zarzuciłam. Była zbyt... pochopna. Potem doszłam do podobnych wniosków co Actthan - skinęła ku niemu głową. - Sądzę, że Kobo odkryła coś na Klendagonie. Ruiny? Artefakt? Wrak? Być może proteański, a być może jakiejś przedproteańskiej cywilizacji. Albo jakiś nowy, nieznany dotychczas gatunek. I jest problem z jego przebadaniem.
Obserwowała twarz Girbacha, starając się wyczytać z niej jakąkolwiek informację. Grymas twarzy, uśmiech - słowem, jakikolwiek znak, że ma rację, lub, że błądzi po omacku. Miała tylko nadzieję, że mimo nieznajomości ludzkich reakcji będzie w stanie coś odczytać.
*** ARMOR *** VOICE *** FORMAL *** PARTY ***
ObrazekObrazek
Statystyki dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Alana Luccarius
Awatar użytkownika
Posty: 100
Rejestracja: 23 sty 2016, o 23:42
Miano: Alana Luccarius
Wiek: 34
Klasa: Adept
Rasa: Turianin
Zawód: major Hierarchii, kabalim Surrexis
Postać główna: Rebecca Dagan
Lokalizacja: Palaven
Status: Podlega obserwacji ze względu na zaburzenia neurologiczne i posiadany implant. Oficerem ją nadzorującym jest Caius Varril, członek Kabały.
Kredyty: 27.930
Medals:

Re: [Hawking Eta -> Century] Klendagon

20 paź 2016, o 17:49

W porównaniu do jej zawodowej codzienności, pobudka była łagodna i przyjemnie przewidywalna. Służąc w oddziale ratunkowym, rzadko kiedy używała budzika - nastawiała go, to jasne, dopasowywała do rozpisanego planu dnia, niewiele było jednak okazji, by alarm rzeczywiście dał radę się rozdzwonić. Nagłe szarpanie za ramię, pośpiech, pełne napięcia, podniesione głosy - to budziło ją zazwyczaj. Szybkie rozkazy, jeszcze szybsze raporty sytuacyjne. Rejon działań, ilość poszkodowanych, stan, priorytety, szacowany czas dzielący ich od celu. Komendy wydawane w rytm prostego, wypracowanego przed laty schematu. Miało być szybko i konkretnie, bo ktoś gdzieś wył właśnie z bólu, bo z czyjegoś ciała wydzierało się teraz życie, bo płomienie nadtrawiały tkanki lub wytrawione pociskami kanały tryskały kolejnymi falami gorącej krwi. Oficjalny rytm dnia przestawał mieć znaczenie. Budzik miał dzwonić dopiero za trzy godziny? Dzień miał zacząć się spokojnym obchodem wraz z pokładowymi lekarzami? Nie bądźmy śmieszni.
Z tej perspektywy poranek był więc niemal wakacyjnym, nawet biorąc pod uwagę sugestię pośpiechu zawartą w otrzymanej wiadomości. Odczytując ją, Luccarius przetarła twarz dłonią i odetchnęła cicho. Czyżby to był moment, w którym dostaną wreszcie jakieś odpowiedzi?
O tym, że to nie do końca tak, przekonała się już na sali. Nie bawiąc się w większą elegancję - gdyby nawet chciała, nie miała przy sobie nic, co mogłoby aspirować do miana wyjściowego; zarząd czy nie, pracodawcy musieli pogodzić się z faktem, że mają przed sobą żołnierza, w tym momencie najemnika, który uniform galowy zarezerwowany miał dla spotkań wyższej rangi niż to - poprawiła tylko z grubsza prosty kombinezon, w miarę możliwości wygładziła zagniecenia i z taką prezencją pojawiła się przed innymi, kolejno tymi, których mijała na korytarzach, członkami własnego zespołu, wreszcie, po dopełnieniu formalności, przed pracodawcami. I to właśnie tam, przed obliczem zgromadzonych, okazało się, że żadnych odpowiedzi nie będzie. Przynajmniej nie od razu.
Wysłuchała opinii kolejnych towarzyszy, w międzyczasie mrużąc lekko oczy. Delikatne spięcie, jakie wkradło się w jej postawę, łatwo było przeoczyć, jednocześnie jednak nietrudno zauważyć - ot, kwestia spostrzegawczości. Same powody zaniepokojenia Alany były jednak bardziej skomplikowane - szczerze mówiąc, ona sama nie była ich pewna. Po prostu w pewnej chwili przestała czuć się komfortowo. Nie lubiła dywagacji i domysłów, może o to chodziło?
- Potrzebujecie lekarzy - stwierdziła spokojnie, gdy zdecydowała się wreszcie zabrać głos. - Z jakiegoś powodu obecna obsada jest niewystarczająca. - Zawahała się przez moment. Wynajęci zostali jako ochrona, nie zapomniała o tym, trudno było jednak nie szukać źródeł zlecenia w całokształcie problemów, z jakimi zmagać musiał się ośrodek. Bo że problemy istniały, to było oczywiste - napięcie wyczuwalne przedtem na korytarzach nie wzięło się znikąd, nikt też zresztą nie zatrudniał zespołu bojowego tylko po to, by ten posiedział sobie w firmowej stołówce. - Generalnie przychylam się ku teorii przedmówców. Coś znaleźliście, coś niekoniecznie zrozumiałego, coś, co wymyka się spod kontroli. Odpowiada za zniknięcia pracowników... - Zerknęła przelotnie na Vexariusa, po chwili znów wracając spojrzeniem do Girbacha. - ...może też problemy natury medycznej. A może po prostu zagraża bezpośrednio, tak, jak zagrażają drapieżniki czy uzbrojeni wrogowie. - Wzruszyła nieznacznie ramionami.
ARMOUR # CASUAL #NPC # BASILISK

ObrazekObrazek

+ 5% obrażeń od mocy
+ 5% obrażeń przy ataku wręcz
+ 10% premii technologicznej
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1953
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: [Hawking Eta -> Century] Klendagon

20 paź 2016, o 20:25

Vex przekrzywił nieznacznie głowę, słuchając słów swoich przyszłych-obecnych towarzyszy i obserwując przez chwilę twarz Gibracha, podobnie jak reszta szukając na niej jakiejkolwiek reakcji lub odpowiedzi. Zaraz jednak zwrócił wzrok na resztę zarządu, mając przeczucie, że jakiekolwiek emocjonalne reakcje prędzej będą pochodziły z tamtego kręgu krzeseł, niż ze środka sali.
- Nie sądzę by problem leżał w bezpośrednim zagrożeniu. Ani w tajemniczych bestiach, ani w ruinach, ani w artefaktach - odezwał się w końcu, powoli dobierając słowa i zwracając się częściowo do swoich kompanów, a częściowo do człowieka w rozpiętej marynarce. Podchwycił spojrzenie Alany, która najwyraźniej podobnie jak on postanowiła ograniczyć swoje teorie do ostrożnych ogólników i faktów, przed wysnuwaniem dokładniejszych wniosków. Nieznacznie skinął do niej głową. - Widzieliście ludzi na korytarzach. Gdyby po powierzchni Klendagonu zaczęły grasować nieznane istoty lub gdyby ktoś został zamordowany, pracownicy odmówiliby pracy i nie chcieliby wychodzić na zewnątrz. Gdyby znaleziono ruiny, wrak lub artefakty, ten temat byłby na ustach każdego w ośrodku, nie mówiąc już o tym, że rządowi śledczy oraz wojsko prawdopodobnie wciąż by tu byli. Gdyby zagrożenie było natury fizycznej, ludzie cieszyliby się na widok nowej ochrony - zawiesił głos na chwilę, po czym pokręcił głową. W ośrodku dało się wyczuć napięcie, ale problem na który natknęli się przedstawiciele zarządu Kobo, nie był aż tak inwazyjny. Być może na tym polegała trudność.
- Widzieliście ludzi na korytarzach - powtórzył łagodnie. - Nie są przestraszeni, nie są podekscytowani tajemniczymi znaleziskami, nie rozmawiają o odkrytych ruinach. Nie, konwersują na normalne, nudne tematy. Narzekają na ilość pracy, na osoby które odpadły i które mają zastępować, na pracowników, którzy "pouciekali" zamiast normalnie złożyć wymówienie. Cokolwiek się tu dzieje, jest na tyle subtelne, że można to zamaskować kiepską organizacją i odpowiednim rozdystrybuowaniem personelu. - Uniósł dłoń i potarł brew. Czy był sens mówienia tego wszystkiego, skoro Girbach dysponował faktami, którymi zaraz miał się podzielić? Westchnął krótko i odwzajemnił wzrok mężczyzny, wykrzywiając usta w niewesołym uśmiechu.
- Chce pan wiedzieć jak myślimy. Ale problem ze snuciem teorii jest taki, że każda idea, którą drąży się zbyt głęboko, może szybko przemienić się w króliczą norę. Szczególnie, gdy opiera się tylko na szczątkowych obserwacjach lub zwykłych przeczuciach.
Po wszystkim mogło się okazać, że facet zaśmieje się i powie: "Nie no, po prostu zbankrutowaliśmy, ale jeszcze nikt o tym nie wie i zastanawiamy się jak to przekazać. Dlatego ludzie uciekają i dlatego zatrudniliśmy ochronę, żebyście chronili nas przed wściekłością tłumu. 'Znikający pracownicy', ha ha, dobre sobie'".
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Carlos Brown
Awatar użytkownika
Posty: 211
Rejestracja: 19 lip 2016, o 16:05
Miano: Carlos Brown
Wiek: 49
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Najemnik
Lokalizacja: OMEGA
Kredyty: 27.360
Medals:

Re: [Hawking Eta -> Century] Klendagon

20 paź 2016, o 20:37

Co robił Carlos przez czas, który nie wychodził z pokoju i nie dawał żadnych oznak życia? To co zawsze. Najpierw trochę pompek, później konserwacja pancerza i broni. Wszystko przy dość głośno puszczonej playliście z bardzo starymi kawałkami. Przykład 1 Przykład 2. Taka muzyka, która zdaniem wielu jest niczym więcej jak hałasem, pozwalała mu się skupić oraz rozluźnić. Wojsko przyzwyczaja do tego, że coś się dzieje, do ciągłej akcji i pędu, bo nawet jeśli się gdzieś stacjonuje, nie ma szans by oficerowie darowali sobie treningi, ćwiczenia czy pozorowane akcje. Takie życie uzależnia.
Alarm obudził go po kilku godzinach snu. To nie było dość, by uzyskać komfortowy stan, ale dość by funkcjonować. Szkoda tylko, że wezwanie było w trybie ASAP, przez to będzie jeszcze bardziej nie do życia. Zdążył tylko się odlać i lekki prysznic wziąć, bo na kawę i fajkę czasu oczywiście brakowało. Z jeszcze mokrą głową maszerował szybko przez korytarz, starając się malutkim grzebyczkiem ulizać brodę, swoją chlubę. Zdaje się, że dotarł ostatni. W biegu, bez czytania, podpisał umowę. Najwyżej sprzedał się na narządy dla salarian do badań...
Wchodząc, wciąż ściskał w dłoni ten cholerny grzebyk i schował, dopiero jak pozwolono mu usiąść. Wcisnął ten kawałek staroświeckiego bakelitu do wewnętrznej kieszeni kurtki. Odruchowo też poprawił koszulę hawajską, była piękna, limonkowo zielona, z fioletowymi palemkami. A może to nie fiolet, tylko burgund? Cholera wie. Na tyłku miał jakieś bojówki, a na nogach buty bojowe, standard.
Wreszcie padło pytanie. Prychną pod nosem i pokręcił głową. Nie powiedzieli nic, tylko dopuścili plotki, a teraz oczekują konkretnej odpowiedzi?! Nawet ci turianie nie są takimi durniami, by spekulować... Tak myślał. Ale jednak byli, bo pozwolili sobie na zabawę w detektywa, spekulując na czymś co nie ma większej wartości informacyjnej. Bo raczej nikt z zebranych najemników nie jest specem od analizy wywiadowczej, zdolnym z kilku pogłosek wysnuć sensowną teorię. To też opinia Carlosa.
- Nie wypowiem się na ten temat, zwłaszcza kiedy jedyne informacje jakie mam, to plotki i domysły. Poza tym, wszelkie informacje jakie będę potrzebował o zadaniu, dostanę od was. Prawda?
Kończąc swoją wypowiedź, rozsiadł się wygodniej w krześle, wbijając niebieskie spojrzenie w kolesia, który pewnie jest tutaj szefem. Pewnie byli w podobnym wieku... A tu nagle w głowie Carlosa zabrzęczała melodia sprzed kilku godzin, Thunderstruck. Australijczycy umieli grać.
ObrazekObrazek Pochłaniacze do broni +2, Szansa na strzał krytyczny: +10%, Obrażenia krytyczne: +5%, Bonus do pancerza: +300
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12108
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Hawking Eta -> Century] Klendagon

23 paź 2016, o 12:06

Choć gdy Darren mówił, zarząd siedział najciszej jak tylko potrafił, zaraz po jego pytaniu ludzie ożywili się. Komentowali mniej lub bardziej pozytywnie jego zachowanie i podejście do nowych pracowników. Dla niektórych marnował czas, a inni go przed tymi zarzutami bronili. Zdania były podzielone, co mogli wywnioskować na tyle, na ile docierały do nich pełne słowa z tego harmidru. Brew mężczyzny uniosła się do góry, lecz stał spokojnie, w milczeniu przysłuchując się temu, co mają do powiedzenia. Kiwnął głową, gdy pierwszy głos zabrał Vexarius, wpatrując się w niego przez dłuższą chwilę, nim wzrok swój przeniósł na Ja'antiana i Tori. Wtedy jego usta wykrzywił delikatny uśmiech, który mogli interpretować na wiele sposobów - od ironii, przez rozbawienie, aż po nic nieznaczący gest.
- Zawsze dobrze jest poznać sytuację poprzez osobę z zewnątrz - odpowiedział miękko na słowa Carlosa. Gdy jego głos zabrzmiał w wielkiej sali, odbijając się od jej ścian echem, ludzie za jego plecami na powrót umilkli. - Człowiek z czasem traci należytą... obiektywność. Problem staje się zbyt złożony by móc go odpowiednio nazwać.
Oderwał się od pulpitu, o który wcześniej się opierał. W reakcji na to hologramy na powrót się włączyły, przedstawiając im wykresy o podpisach, których nie byli w stanie z takiej odległości dostrzec. Stanął na środku platformy, poświęcając chwilę na przyglądaniu się otaczającym go obrazom, zbierając jednocześnie myśli.
- Niektóre z waszych spostrzeżeń są prawidłowe, inne nie - zaczął, powracając wzrokiem do nowych pracowników. - Jak słusznie zauważyliście, znikają nam pracownicy. Obawiam się, że wszelkie fabuły vidów nie wchodzą w grę, choć doceniam kreatywność - na jego twarz powrócił ten sam, tajemniczy uśmiech. - Nie odkryliśmy żadnego obiektu zero. Żadnej kreatury, żadnego stworzenia. Planeta jest sucha, pusta i jałowa, tak samo jak krater na jej powierzchni. To byłoby proste i optymistyczne założenie. Przynajmniej wiedzielibyśmy co się dzieje.
Wyciągnął jedną z dłoni z kieszeni, nakreślając w powietrzu znak. Hologramy zareagowały - zafalowały jak jeden, żyjący organizm, zmieniając swoje treści i ułożenie, przedstawiając im teraz małą mapkę okolicy, na której zaznaczony był tylko ośrodek oraz krater. Pomiędzy nimi widniały trzy, czerwone kropki, rozłożone w, wydawałoby się, losowy sposób.
- Nasza pierwsza ekipa wypadowa zniknęła cztery miesiące temu. Znaleźliśmy po nich tylko nietknięty pojazd, piasek szybko zatarł ślady. Wyglądało to tak, jakby po prostu z niego wyszli - jedna z kropek, po prawej stronie od ośrodka, dość blisko kanionu, powiększyła się. - Podobnie stało się z drugą ekipą. Znów pojazd nietknięty, żadnej wiadomości pożegnalnej. Nic na to... nie wskazywało. Na ile wiemy.
Westchnął cicho, spoglądając na obliczenia, które robił komputer. Nakreślał właśnie kołem pewien obszar, nie nazywając go w żaden sposób. Przeprowadzał najwyraźniej symulacje.
- Obie grupy wysłane zostały do kanionu, na misje badawcze. Dość rutynowe, często je przeprowadzaliśmy do tego czasu. Na początku wysłaliśmy za nimi ekipy ratunkowe, poszukiwawcze. Założyliśmy, że mogli wpaść do podziemnej jaskini lub do wnętrza kanionu. Piasek chowa wiele rzeczy, ma to do siebie. Z pierwszej misji poszukiwawczej wróciła tylko Diana.
Przerwał, odwracając się do nich tyłem. Widzieli teraz tylko jego plecy i zadartą do góry głowę, gdy wpatrywał się w jeden z hologramów. Dłonie szybko znalazły swoje miejsce z powrotem w kieszeniach jego spodni.
- Nic z tego nie jest publiczne. Chcemy uniknąć skandalu. Zawiadomiliśmy Przymierze prosząc o dyskrecję. Drony przeczesały kilka razy cały obszar aż do linii granicznych, do których dotrzeć na piechotę mogliby ludzie. Potem przeczesaliśmy prawie całą półkulę. Ograniczyliśmy liczbę wypadów badawczych, nie wypuszczamy ludzi na tamte tereny. Nic się nie dzieje. Próbowaliśmy już wszystkiego.
Odwrócił głowę w ich stronę. Wyglądał na poirytowanego - sytuacją i własną bezsilnością.
- Dlatego tak wiele osób podejrzewa zbiorową ucieczkę. Nie znaleźliśmy ciał, krwi, oznak walki. Żadnego bezpośredniego niebezpieczeństwa w rejonie.
Głosy za nim tym razem przybrały na sile pomimo tego, że mówił. Ludzie szeptali między sobą, wykłócając się lub zgadzając, tworząc tym samym lekkie poruszenie, które Girbach zupełnie ignorował. Jakby tylko nowi pracownicy siedzieli teraz w tej sali i nikt inny nie był tak istotny.
- Wasze unikalne spojrzenie na sytuację może więc w tej sytuacji zdziałać coś, czego wytrenowany umysł detektywa nie potrafił, panie Brown.



Wyświetl wiadomość pozafabularną
Alana Luccarius
Awatar użytkownika
Posty: 100
Rejestracja: 23 sty 2016, o 23:42
Miano: Alana Luccarius
Wiek: 34
Klasa: Adept
Rasa: Turianin
Zawód: major Hierarchii, kabalim Surrexis
Postać główna: Rebecca Dagan
Lokalizacja: Palaven
Status: Podlega obserwacji ze względu na zaburzenia neurologiczne i posiadany implant. Oficerem ją nadzorującym jest Caius Varril, członek Kabały.
Kredyty: 27.930
Medals:

Re: [Hawking Eta -> Century] Klendagon

24 paź 2016, o 16:10

Słuchając, zmarszczyła lekko brwi. Odkrycie czegoś, zagrożenie pochodzące od odkopanego artefaktu niewiadomego zastosowania czy nowego, nieznanego jeszcze reprezentanta lokalnej flory bądź fajny było skojarzeniem niewątpliwie najprostszym, a że przy tym niepozbawionym logiki - nietrudno było wytłumaczyć, dlaczego w większości pochylili się właśnie nad nim. A jednak nie o to chodziło. W całej sprawie było coś więcej, a cały problem polegał na tym, że nie było wiadomo, co dokładnie. Odetchnęła powoli. Punkt dla ciebie, poruczniku Viyo. Czasem proste rozwiązania są jednak zbyt proste.
Z zamyśleniem przyglądała się wyświetlanym obrazom, przez długą chwilę nic nie mówiąc. Odruchowo splatając ręce na piersi, sprawiała wrażenie, jakby próbowała odnaleźć jakąś zależność między wskazanymi punktami zaginięć, coś, co pozwoliłoby je połączyć, uznać za elementy jednego, spójnego obrazu... Ale nie, nie robiła tego, przynajmniej nie świadomie. Zakładała - co zresztą poniekąd potwierdził też Gribach - że przeprowadzono już dość symulacji, by do tego czasu odnaleźć istniejący algorytm, jeśli taki rzeczywiście by istniał. Jeśli dotąd nic podobnego się nie stało, należało mówić albo o losowości, albo o rozwiązaniu zbyt złożonym, by od tak wpaść na nie teraz, już, bez dokładniejszego zapoznania się ze sprawą.
- Nic na to nie wskazywało to mało konkretne stwierdzenie. - Gdy w końcu odezwała się, ponownie przenosząc swe zainteresowanie na Darrena, pierwszym, po co sięgnęła, było proste spostrzeżenie. W kontekście pozostawionych informacji, listów pożegnalnych spodziewałaby się raczej faktów, nie tak ogólnych komentarzy. Coś było albo nie, a nie prawdopodobnie było lub prawdopodobnie nie było. Jeśli nawet na ten temat Girbach miał wątpliwości, na co mogli liczyć dalej?
Nie zamierzała jednak drążyć tego wątku, tym bardziej, że były też inne.
- Macie więc kogoś, kto powinien móc odpowiedzieć przynajmniej na część pytań - rzuciła, nawiązując do wzmianki o Dianie. Pytania w związku z jej powrotem były dokładnie dwa - dlaczego wróciła? i dlaczego tego samego nie powtórzyła reszta ekipy ratunkowej? - Spisaliście protokół po jej powrocie? - Pamięć ludzka, podobnie jak każdego innego gatunku, była zawodna. Zakładając, że po samotnych powrocie Diany przepytano ją na wszystkie możliwe sposoby - a logicznym byłoby założenie, że tak właśnie było - jej zeznania powinny być gdzieś spisane, zabezpieczone tak, by nic z nich nie zaginęło i nie umknęło w procesie zacierania wspomnień.
Jasnym było jednak, że nie mogło być tam odpowiedzi. Gdyby były, żaden zespół z zewnątrz nie byłby potrzebny.
- Co wiemy o zaginionych? - zapytała po chwili. Pytanie należało do tych, które nie podadzą nic na tacy, mimo tego warto było je zadać. Sens pozostawiony w domyśle - sądzicie, że ucieczka rzeczywiście może być rozwiązaniem? - był ogólny, mało konkretny, wręcz naiwny, przynajmniej pozornie. W rzeczywistości to nie było do końca tak. Wiele rzeczy było jasnych: 1) pracodawcy nigdy tak naprawdę nie będą wiedzieli, na ile lojalni byli ich pracownicy; 2) pracodawca nigdy - a przynajmniej w większości przypadków - nie przyzna się, że rzeczywiście dał pracownikom powód do ucieczki; 3) na Klendagonie trudno było uciec gdziekolwiek - czy raczej po ucieczce trudno było gdziekolwiek wytrwać, nie dbając wcześniej o odpowiednie zaplecze takiej inicjatywy. Na biegu można było wymienić wiele racjonalnych argumentów zarówno za koncepcją mało eleganckiej rezygnacji z pracy, jak i przeciw niej. Postawione przez Luccarius pytanie nie miało wskazać, który z tych wariantów jest bardziej prawdopodobny. Chodziło raczej o znacznie mniej uchwytne nakierowanie. Mały krok w kierunku poznania sprawy od środka. Zaginieni byli cholera wie gdzie, bogowie wiedzą w jakim stanie. Szukanie ich na ślepo było niczym szukanie igły w stogu siana - co zresztą udowodniły już próby podejmowane przez zatrudniający ich ośrodek. Trzeba było czegoś więcej niż standardowych procedur poszukiwawczo-ratunkowych. Jakichś domysłów, mniej lub bardziej prawdopodobnych podejrzeń. Czegokolwiek, co pozwoliłoby wybrać jakąś ścieżkę.
ARMOUR # CASUAL #NPC # BASILISK

ObrazekObrazek

+ 5% obrażeń od mocy
+ 5% obrażeń przy ataku wręcz
+ 10% premii technologicznej
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Carlos Brown
Awatar użytkownika
Posty: 211
Rejestracja: 19 lip 2016, o 16:05
Miano: Carlos Brown
Wiek: 49
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Najemnik
Lokalizacja: OMEGA
Kredyty: 27.360
Medals:

Re: [Hawking Eta -> Century] Klendagon

24 paź 2016, o 17:49

- Więc mamy się bawić w domysły? Dobrze... Skoro sam szef oczekiwał gdybania, sięgną do plotek spoza tego regionu, a także do własnej, wybujałej wyobraźni połączonej z bogatą wiedzą na temat ziemskiej literatury, filmu czy gier.
- W Cytadeli słychać plotkę, jakoby Shepard spotkał istoty potrafiące kontrolować umysły. Do tego podobno ostatnio znikają mieszkańcy ludzkich kolonii, a na miejscu nie znajdują śladów walki, jakby mieszkańcy dosłownie zniknęli. Może więc waszych pracowników porwało to samo coś co porywa ludzi? A bazy raczej na tej planecie nie znajdziecie, raczej przylatują, porywają i odlatują. Pewnie siedzą dalej gdzieś w tym układzie, albo polecieli na FTL do sąsiedniego. To tyle co do moich szalonych teorii. To by miało sens. Taki latający spodek przylatuje, porywa członków wypraw i bez lądowania odlatuje. Pomińmy fakt, że te porwania na Ziemi z XX wieku i późniejsze to pewnie byli Salarianie, którzy się nie chcą przyznać. Słuchając wypowiedzi turianki, miał ochotę krzyknąć przytakująco. Zamiast tego jednak odparł spokojniej.
- No właśnie. Turianka ma rację. Niemal na pewno przesłuchaliście Dianę. Nawet jeśli nic nie powiedział, chętnie bym się z tym zaznajomił. Drugie pytanie mordeczki też było dobre. A co jak porywali tylko nie-ludzi i tacy turianie czy inni salarianie byli zagrożeni? To by było zajebiście ciekawe, gdyby tylko jednych porywali, a takim ludziom kasowali pamięć i wysyłali do domu. Ciekawie też by było gdyby ta cała Diana sama dostarczała by tych do porwania!
Nie, chyba go trochę poniosła ta fantazja. Jeszcze trochę i z podniecenia zacznie krzyczeć, że salarianie uwielbiają sondować ludziom odbyty przy pomocy rozgrzanej trzepaczki do jajek. Chociaż pewnie jakiś wariat tego typu by się znalazł.
ObrazekObrazek Pochłaniacze do broni +2, Szansa na strzał krytyczny: +10%, Obrażenia krytyczne: +5%, Bonus do pancerza: +300
Ja’antian Actthan
Awatar użytkownika
Posty: 125
Rejestracja: 19 sie 2015, o 17:46
Miano: Ja'antian Actthan
Wiek: 36
Klasa: Strażnik
Rasa: Turianie
Zawód: Pilot myśliwca Siódmej Floty Turian, Porucznik Sz.
Postać główna: Zed'terco Galick
Lokalizacja: [Argos Rho > Feniks] Stacja Szczyt
Kredyty: 21.565

Re: [Hawking Eta -> Century] Klendagon

24 paź 2016, o 23:28

Ja'antian dobrze wiedział, że jego teoria nie pokrywa się z praktyką. Mimo wszystko z miłą chęcią wysnuł ja, choćby dla samego sprawdzenia się w roli detektywa. Niestety, ale wiele osób, z którymi Actthan miał kontakt, nie posiadało zdolności logicznego myślenia, a ułożenie czegokolwiek w ciąg, który ma sens było czystą abstrakcją. Dlatego uważał, że im więcej tego typu aktywności tym lepiej dla niego. Bardzo dobrze rozumiał z jakiego powodu niektórzy na samym początku nie wyartykułowali swoich przemyśleń na dany temat. Sam nie lubił opierać się na domysłach, pozostawiało to wiele informacji pod znakiem zapytania. Niektóre spostrzeżenia były prawdziwe, inne nie, co najgorsze trzeba było sprawdzać, które są które.
Z niemałą uwagą słuchał wypowiedzi, analizował i zmieniał względem nich swoją teorię. Cieszył go fakt, że jego teoria została zrujnowana, a przynajmniej przebudowana od nowa. Przynajmniej będzie coś ciekawego się dziać, a to był naprawdę olbrzymi plus. Kolorytu dodawał fakt, że nie było śladów walki. Na pewno nie była to jakaś energia kosmiczna, czyli musiała to być jakaś istota lub grupa istot. Choć istnieje niewielka szansa, że w ich okolicy nastąpił niewielki dysonans na płaszczyźnie dwóch rzeczywistości i przemieścił ich w czasie i przestrzeni. Była to tylko kolejka z teorii "z dupy", ale był to tylko fragment arsenału turianina w tego typu rozumowaniu.
- Muszę przyznać, że mile mnie zaskoczyła ta sytuacja... - zmieszał się, gdy usłyszał to co powiedział - Owszem jest mi przykro w związku z tym co się wydarzyło, ale to nie zmienia faktu, że może być ciekawie.
Postanowił, że teraz odpowie na to co powiedział Carlos
- To o czym mówisz to zbieracze, ale to niemożliwe, żeby byli tutaj skoro wyginęli jakie 50.000 lat temu. To jest bajka dla niegrzeczny dzieci i w takich kategoriach powinna być postrzegana. - Niestety nie był w stanie określić co w tym wypadku było prawdą. Oczywiście słyszał o Shepardzie, nie dało się nie słyszeć. Lecz to nie zmienia faktu, że jako turianin nie bardzo mu ufał. Pomimo, że dzięki temu człowiekowi udało się pokonać suwerena, teraz pracował dla Cerberusa, co bardzo degradowało go w oczach Ja'antian. Dlatego też nie wierzył w żadne jego słowo, mogła to być zwykła wymówka do zamaskowania jakichś niecnych celów.
Wyświetl wiadomość pozafabularną
ObrazekObrazekARMOR ~ THEME ~ VOICE ~ NPC Pochłaniacze ciepła: 5 | W magazynku M-3: 15/15
Tori Te’eria
Awatar użytkownika
Narrator
Posty: 413
Rejestracja: 15 sie 2016, o 21:18
Miano: Tori Te'eria
Wiek: 163
Klasa: Adept
Rasa: Asari
Zawód: Lekarz
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 10.880
Medals:

Re: [Hawking Eta -> Century] Klendagon

25 paź 2016, o 09:17

Spodziewała się jakiejś tajemnicy, nawet podobała jej się własna teoria o jakimś znalezisku czy odkryciu. Wiązałoby się to oczywiście z wieloma implikacjami, niebezpieczeństwem czy nawet zagrożeniem, ale w tym momencie o tym jeszcze nie myślała. Ale nie spodziewała się tego, o czym opowiadał Girbach.
Zniknięcia? Zbiorowa ucieczka? Zerknęła na Vexa i skinęła ku niemu lekko głową, niemo gratulując mu najbardziej trafnej hipotezy. Mimo, że jej samej ta hipoteza nie bardzo się kleiła. Czegoś tu brakowało... Bo niby gdzie ci wszyscy ludzie mieliby uciec? Zostać na planecie? Niewykonalne. Ucieczka poza planetę? Niby nie niemożliwa, ale trudna do zorganizowania.
Słuchając kolejnych informacji Gribacha, obserwowała reakcję członków zarządu. Byli wzburzeni. Dyskutowali, nie zgadzali się z czymś. Z teorią właśnie przekazywaną piątce nowych pracowników? Czy może z samym faktem przekazywania tej informacji? A może poczuli się zaniepokojeni, bo Gribach powiedział na głos - w kilku zdaniach - to, co sami sądzili, ale w co z jakiegoś powodu nie chcieli uwierzyć? Poczuła wewnętrzny chłód i odruchowo szczelniej otuliła się puchowym bezrękawnikiem, a potem zapięła jego suwak.
Gdy usłyszała, że Diana była jedyną osobą która powróciła z wyprawy, już otwierała usta by się odezwać, ale Alana ubiegła ją pytaniem. Tak, sprawdzenie jej relacji "na gorąco" byłoby wspaniałym pomysłem. Wiadomości przez nią przekazane, reakcja organizmu, mowa ciała mogłoby wiele powiedzieć o tym, przez co kobieta przeszła. O stanie jej umysłu lub... W głowie Tori zaświtała pewna myśl. Zmrużyła oczy i splotła palce dłoni za plecami wysłuchując wypowiedzi pozostałych. W chwili ciszy która zapadła po słowach Actthana odezwała się cichym, ale wyraźnym głosem.
- Sądzę, że wszyscy zaginieni wciąż znajdują się na planecie. Nie, że żyją, ale że ich ciał po prostu nie odnaleziono. Jeśli wierzyć oficjalnym raportom, jedyny kompleks w okolicy to ten, w którym właśnie się znajdujemy. A możliwość przeżycia przez cztery miesiące zważywszy na temperatury, skład atmosfery, brak flory i fauny są... znacznie mniejsze od zera. Jedyna możliwość to ucieczka poza planetę, co wiązałoby się z lądowaniem co najmniej trzech statków - i to w różnych odstępach czasu. To zapewne nie byłoby niewykonalne, a dobrzy piloci mogliby spróbować się ukryć przed satelitami czy nawet radarami głównego kompleksu Kobo. Pomijając kwestię potrzeby skomunikowania się z pilotami statków, a jak sądzę korporacja zadbała o monitorowanie komunikacji wychodzącej poza planetę i przychodzącej z zewnątrz? - Westchnęła lekko, nieco zmęczona ilością wypowiedzianych słów. Nie przywykła do długich przemówień i raczej starała się ich unikać. Nie dlatego, że nie umiała przemawiać, czy krępowała ją duża ilość słuchaczy. Po prostu - nigdy nie czuła takiej potrzeby ani nie gustowała w długich wystąpieniach. Wolała krótki, precyzyjny przekaz. Niestety, tym razem to nie było jeszcze wszystko, co chciała powiedzieć i to właśnie powodowało lekkie zniechęcenie Tori. Także trening Zakonu nauczył ją oszczędności wypowiedzi - kiedyś w ramach nauki wyciszenia i medytacji w Zakonie miała nie odzywać się przez rok. A nawet poza takimi ćwiczeniami gadatliwość nigdy nie była tam dobrze widziana. Takie rzeczy wchodzą w krew.
Aktywowała swój omni-klucz i wyświetliła udostępnione informacje na temat planety.
- Czy badano możliwość wpływu czynników fizycznych i chemicznych na organizmy? W atmosferze Klendagonu jest 12% metanu i 9% dwutlenku węgla. Wysokie stężenie tych gazów połączone z uszkodzeniem filtrów bądź rozszczelnieniem pojazdu mogło spowodować zbiorowe zatrucie. Może nawet halucynacje. Mogli oddalić się od pojazdów, goniąc za mirażem, a potem zginąć z braku tlenu czy na wskutek zatrucia. A jak pan sam przyznał, piasek zaciera ślady i dowody. Szczególnie przy takich warunkach atmosferycznych jakie mamy na zewnątrz... Doba na Klendagonie trwa znacznie dłużej niż standardowa - to również może wprowadzać dezorientację mimo czterozmianowego systemu. Co z polem magnetycznym planety? Doświadczenia dowodzą że zbyt mocne, zbyt słabe lub zmienne pole magnetyczne może mieć ogromy wpływ na... - zawahała się chwilę, bo nie wiedziała jakiego określenia użyć - na ludzi. - Miała nadzieję, że określenie "ludzie" zostanie odczytane przez słuchaczy jako "przedstawiciele wszystkich ras inteligentnych" a nie "przedstawiciele cywilizacji ziemskiej". Postanowiła jednak, że tego nie skoryguje. Oszczędność słów.
Zrobiła lekką przerwę, spuściła wzrok. Zostawało wciąż jedno pytanie, które chciała zadać. Jak do tej pory Gribbach mówił o ogólnej sytuacji. O tym, że problem był już badany, a cała sprawa inwestygowana. O swoich i Zarządu obawach, chęci uniknięcia skandalu i czarnym PR. Ale nic na temat...
- Moje pytanie jednak jest nieco inne... Słyszymy tu wiele na temat obecnej sytuacji, ale wciąż nic na temat naszej roli. Mamy zastąpić brakujących pracowników? Być mięsem armatnim? Królikami doświadczalnymi? Detektywami? Czego oczekujecie od nas? Mówił pan, że mieliście tu już wojskowych, rządowych śledczych i prywatnych inspektorów. Jaką rolę mamy odegrać my?
*** ARMOR *** VOICE *** FORMAL *** PARTY ***
ObrazekObrazek
Statystyki dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12108
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Hawking Eta -> Century] Klendagon

26 paź 2016, o 15:00

Mężczyzna przeniósł swój wzrok na Alanę, gdy po krótkiej chwili milczenia pozostałych turianka postanowiła się zabrać głos jako pierwsza. Wyciągnął dłonie z kieszeni spodni, krzyżując ręce na wysokości klatki piersiowej i obserwując swoją rozmówczynię, choć przez rozświetlenie hologramów niekoniecznie musiał widzieć ją tak wyraźnie, jak ona jego.
- Nie wzięli ze sobą większej ilości sprzętu, nie zostawili listów pożegnalnych, a ich bliscy nie rozpoznali u nich zmian w zachowaniu w dniu poprzedzającym wyjazd - uściślił, wyzbytym emocji głosem, który nawet w takiej formie brzmiał dość przyjemnie dla ucha. Po tym skinął głową w kierunku Ja'antiana, którego niecodzienna uwaga przykuła jego uwagę i przywołała nieobejmujący oczu wyraz rozbawienia na twarzy. Chwilę później odezwał się Carlos.
Zmarszczył brwi, gdy mężczyzna zaczął mówić, choć słuchał z uwagą aż do chwili zakończenia, którą rozpoznał i otworzył usta, by to skomentować - słysząc jednak turianina, poczekał, aż cisza zapadnie na nieco dłużej niż ułamek sekundy, by mieć pewność, że nikt mu nie przerwie, ani on nie przerwie nikomu.
- Szczerze powiedziawszy, pierwsze słyszę o istotach kontrolujących umysły. Nie wiem też, jaki powód mieliby tacy ludzie, czy też obcy, żeby czaić się nad Klendagonem na czwórkę osób w pojeździe. Z tego co wiem, nie łączyło ich nic szczególnego.
Nie krytykował jednak jego słów - wyrażał się uprzejmie cały czas, zaintrygowany słowami Carlosa, lecz nieodrzucający z miejsca jego teorii - jakkolwiek specyficzna mogła mu się wydawać. W końcu po to ich potrzebowali, cała firma, cały zarząd, mniej lub bardziej chętny - dla ich unikalnego spojrzenia na sytuację i różnych, nawet najdziwniejszych pomysłów.
- Tak, mamy nagranie z przesłuchania, choć podejrzewam, że rozmowa z Dianą da wam nieco więcej. Ona również ma swoje teorie i jest... ekstremalną przeciwniczką tej zakładającej ucieczkę - westchnął, natrafiając na temat, którego poruszanie nie było prostą i przyjemną sprawą, co dało się po nim poznać. - Oprowadzi was po otoczeniu, zaprowadzi na miejsce i odpowie na każde pytanie, jakie będziecie mieli.
Westchnął, palcem dłoni przecinając powietrze. Jego omni-klucz jednocześnie błysnął, sugerując otworzenie jednej z kart, które wcześniej były na nim aktywne. Na połowie ekranów pojawiły się twarze - zdjęcia zrobione na wprost, prawdopodobnie wzięte z ID. Zaginionych była jedenastka. Dość pokaźna liczba, gdy pomyślało się o tym, ilu obecnie pracowników zatrudniono w ośrodku.
- Każdy pojazd operował jeden pilot, towarzyszyli mu geolodzy. Ich akta posiada Diana.
Przeniósł ciemne spojrzenie na Tori, gdy asari postanowiła się wypowiedzieć ze znacznie większą wylewnością niż wcześniej. Słuchał, a w tym czasie ekspresja jego twarzy się nie zmieniała. Pozostawała jedna - mimika zastygnięta w spokojnym wyrazie, pozbawionym napięcia, które powinno towarzyszyć takiemu tematowi, jaki poruszali.
- Jesteśmy małym ośrodkiem wpatrzonym w ziemię, a nie niebo. Nasz sprzęt jest dość skromny, choć wystarczający. Założenie, że nie da się go oszukać, byłoby dość optymistyczne.
Zerknął na hologramy, jakby nagle na nich coś dostrzegł - ale obraz na nich się nie zmieniał. Wciąż pokazywał twarze. Dwie ludzkie kobiety, jedna asari, jedna turianka, dwójka salarian, turianin i czwórka ludzkich mężczyzn.
- Sprawdziliśmy uszczelnienie pojazdów - nie miały żadnych defektów. Wciąż jeżdżą nimi ekipy wypadowe. Są w stu procentach sprawne. Przed każdym wyjściem sprawdzamy również pancerze - nie wykluczam przeoczenia poważnego błędu, ale czy wtedy nie stałoby się to z innymi pracownikami?
Rozłożył ręce w geście bezradności - obecnie nie wiedzieli niczego, a przynajmniej niczego nie mogli być pewni. Pozostali w fazie domysłów i spekulacji, póki nie zabiorą się do pracy i nie spróbują odkryć tego, co stało za zaginięciami.
- Wspaniałe pytanie, panno Te'eria - wcześniej rozłożone dłonie teraz uderzyły o siebie, gdy mężczyzna klasnął, zadowolony z tego, że ktoś poruszył interesującą go, a z pewnością również ich, kwestie. - Od czasów zaginięć, nie wysyłamy zbyt daleko żadnych pracowników. Będziecie pierwszymi - uśmiechnął się zachęcająco, jakby proponował im wczasy, a nie posłanie do miejsca, z którego ostatnie grupki nie wróciły. - Wyłączyliśmy z obiegu najbardziej wysuniętą stację badawczą, z której możecie zrobić swoją bazę wypadową. Do tego otrzymacie pojazd i potrzebny ekwipunek. Diana będzie waszym przewodnikiem.
Jego uśmiech trwał, gdy mężczyzna postąpił o dwa kroki do przodu, stając przy krawędzi platformy i spoglądając z góry na swoich nowych pracowników.
- W zamian za to, chcę odpowiedzi - zakończył z entuzjazmem. - A przynajmniej nowych teorii - dodał, wzruszając niemal niezauważalnie ramionami.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Ja’antian Actthan
Awatar użytkownika
Posty: 125
Rejestracja: 19 sie 2015, o 17:46
Miano: Ja'antian Actthan
Wiek: 36
Klasa: Strażnik
Rasa: Turianie
Zawód: Pilot myśliwca Siódmej Floty Turian, Porucznik Sz.
Postać główna: Zed'terco Galick
Lokalizacja: [Argos Rho > Feniks] Stacja Szczyt
Kredyty: 21.565

Re: [Hawking Eta -> Century] Klendagon

28 paź 2016, o 09:16

Actthan nie odzywał już siędo końca spotkania, a przynajmniej nie chiał tego robić, do póki nie usłyszał słów Tori. Zatrucie szczególni przykuło jego uwagę. Wydawało mu się to dość realne, ale raczej nie byłoby dużych problemów jeżeli chodzi o zatrucie w pojeździe. Ciała na pewno by tam zostały, ponieważ na Klendagonie nie ma nic co by mogło te ciała zabrać. Inna kwestia jeżeli chodzi o zatrucie poza pojazdem. Jak zauważyła Te'eria mogli mieć halucynacje i wydawało im się, że gonią ich jakieś krwiożercze jednorożce lub też inne pomioty chaosu. Wtedy w zależności od wielkości uszkodzienia, mogli, albo się udusić, albo zamarznąć. W obydwu wypadkach ciała zostałyby zasypane piachem i byłby olbrzymi problem z ich odnalezieniem.
Miał już skomentować jej wypowiedź, lecz usłyszał słowa Darona, które ten scenariusz wyjaśniały dokładnie. W końcu nie można się zatruć jeżeli ma się aktywne i dobrze działające filtry, prawda? Nie dokońca wierzył w swoje słowa, pnieważ znał takich "geniuszy", którzy by mimo wszystko w jakiś sposób się zatruli. W tym wypadku też mogło tak być, ale nie dotknęłoby to aż jedenastu osób. Nie da się zebrać tylu idiotów w jednym miejscu, jak przypuszczał.
Poprawił się w siedzeniu i skrzyżował rence na wysokości klatki piersiowej. Przekrzywił delikatnie głowę w lewą stronę, bacznie obserwując osobę mówiącą nie zależnie kim ta osoba była. Jeżeli aktualnie mówił Girbach, jego wzrok był wbity w niego. Jeżeli mówiła Tori, skupił się na niej. Gdyby Vex zaczął mówić, oczywiście przyglądałby mu się uważnie. To samo tyczyło się Alany jak i Carlosa.
Ja'antian był coraz bardziej zaintrygowany całą sprawą, nie mógł się doczekać końca tej opowieści. Kiedy dowiedział się, że jako pierwsza grupa od dawna będą stosunkowo daleko, przelotny i ledwie zauważalny uśmiech przemknął przez jego twarz. Wizja rozwikłania jakiejś zagadki była dla niego miłą wizją. W końcu coś innego od standardowego latania wte i wewte, co oczywiście bardzo lubił, ale ileż można? Wiedział, że za wydażeniami na Klendagonie była jakaś tragedia, w koću przecież, nie jest możliwe, aby jedenaście osób nie miało znajomych lub rodziny. Musiało to być dla nich dość traumatyczne przeżycie, kiedy okazało się, że ich przyjaciele nie wrócili z wypadu na planetę, na której podobno nic nie ma. W jednym dniu byli, w następnym już nie. Ale szczerzę powiedziawszy turianinowi to w żadnym stopniu nie przeszkadzało. Nie obchodził go nikt z tego ośrodka, nie znał tu nikogo, żeby się kimkolwiek przejmować. Dostał zadanie za duże ilości kredytów i to go interesowało. Co prawda osoby, z którymi musiał współpracować wydawały mu się warte uwagi, że tak napiszę. Ale póki co się z nimi nie zżył na tyle, aby się w stu procentach przejmować ich losem. Byli mu bliżsi niż np. Paul, którego widzał raz, ale to jeszcze nie czyniło z nich przyjaciół, co najwyżej znajomych, z którymi mógł spędzać czas i raczej, gdyby o to poprosili, pomógł by im.
"Pierwsze co zrobie po wyjściu z tąd, udam się do Diany" pomyślał. W następnej chwili dotarło do niego, że tak pewnie zrobią wszyscy, co się mija z celem. Z całą pewnością można stwierdzić, że w liczniejszym gronie nie chętnie będzie odpowiadać na wszystkie pytania, tak jak już zdążył zauważyć przy pierwszym spotkaniu. Z drugiej strony zostawiać to na barkach innych też było głupim pomysłem, przecież oni też mogli pomyśleć o tym, że ktoś inny do niej pójdzie i w ostateczności nikt by nie poszedł. Najlepiej w takim razie będzie to przedyskutować po wyjściu z sali.
Przyjżał się uważnie jedynastu zaginionym. Szukał jakiś zależności, lub proporcji. Niestety nic nie wskazywało na to, żeby to miało jakieś znaczenie. Po prostu jedynaście osób zaginęło, czyli to odsuwało teorię o porywaniu, jakichś ras z wyjątkiem np ludzi. Czy mogło to być porwanie? Nawet jeżeli, to w jakim celu? Dla okupu? Przecież byłoby słychać o tym wszem i wobec. Dla sondowania odbytów? Była tam dwójka salarian, a to oni się w tym lubowali, nie wiedzieć czemu. Jeżeli to faktycznie było porwanie, to jego powód był nie zrozumiały, póki co, dla Actthana. Może faktycznie uciekli? Była w tym jakaś pokrętna logika, ale bardzo pokrętna. Przecież ktoś zauważyłby zmianę w zachowaniu tej jedynastki.
Antian nie zabierał już głosu na zebraniu, tak jak chciał to zrobić w przypadku wylewnej wypowiedzi Tori. Teraz wszystko to co miał zrobić było jasne. Nie było w tym nic skoplikowanego, oprócz znalezienia odpowiedzi, ale to był tylko drobny fragment zajmujący ok. dziewięćdziesiąt procent całego zadania. Ale z tego miejsca nie mógł nic już więcej wywnioskować. Teraz tylko siedział słuchając wypowiedzi. Pierwsze zdanie jakie wypowiedział po okresie milczenia było - Dziękuję i do widzenia - z wyraźnym uśmiechem na twarzy i entuzjazmem związanym z uzyskaniem kilku istotnych odpowiedzi.
ObrazekObrazekARMOR ~ THEME ~ VOICE ~ NPC Pochłaniacze ciepła: 5 | W magazynku M-3: 15/15
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1953
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: [Hawking Eta -> Century] Klendagon

28 paź 2016, o 20:20

Vex milczał zarówno podczas wypowiedzi swoich towarzyszy jak i odpowiedzi mężczyzny stojącego w centrum sali. Między jego palcami tańczył tranzysotrek, a on sam błądził myślami dookoła ich słów. Prosta teoria wysnuta na podstawie zasłyszanych fragmentów wypowiedzi i rozmowy z Phanni okazała się trafna, ale było to niewielkie pocieszenie. Tajemnice miały to do siebie, że pociągały i intrygowały, ale tym razem w grę wchodzili ludzie. Jego spojrzenie powędrowało na dr. Te’erię, gdy ta trafnie i bezpośrednio określiła szanse na odnalezienie pracowników żywych. Nie mógł się z nią nie zgodzić. Warunki na Klendagonie praktycznie wykluczały przeżycie takiego czasu w pojedynkę i bez odpowiedniego sprzętu, więc na tym etapie szukali odpowiedzi, a nie ocalałych. Niestety.
Potarł palcami kawałek elektroniki, opuszczając na niego wzrok. Więc to miała na myśli Phanni, wspominając powiązanie Diany z uciekającymi. Nic dziwnego, że kobieta zareagowała takim napięciem, gdy zapytał ją o zagrożenia podczas ich krótkiej wycieczki po ośrodku. Jako jedyna, która wróciła z wyprawy, znajdowała się w nieprzyjemnym położeniu - z jednej strony z pewnością wszyscy oczekiwali od niej odpowiedzi, których nie mogła udzielić, a z drugiej byli też i tacy, którzy upierali się przy ucieczce zaginionych, praktycznie podważając jej wersję. Jaka by nie była. Ile razy była przesłuchiwana? Przez Kobo, przez Przymierze, przez innych pracowników ośrodka. Spojrzał po swoich kompanach, potrafiąc się domyślić, że prawdopodobnie wszyscy od razu postanowili, że priorytetem będzie ponowne wypytanie Diany. I ciężko było się im dziwić - kobieta w obecnej sytuacji trzymała resztę szczątkowych informacji, które mogły się im przydać do rozwiązania tej zagadki.
- Nagranie z przesłuchania może się przydać. Mimo wszystko - odezwał się w końcu, wracając wzrokiem do Darrona. Czas, tak jak piasek, zacierał niektóre ślady i wspomnienia, wypaczając inne. - Jeżeli nie ma pan nic przeciwko, również chciałbym je otrzymać. Tak jak i akta tych, którzy zniknęli. - Zawahał się na ułamek sekundy. - I panny Vesser.
Twarze zaginionych pracowników, wyświetlone na tafli hologramu, uświadamiały rozmiar zaginięć. Jedenaście osób różnych ras, których praktycznie nic nie łączyło poza miejscem pracy i zawodem. Porucznik przesuwał spojrzeniem po każdym zdjęciu, ponownie milknąc na kilka chwil. Więc jakie mieli teorie? Zatrucie, które zaproponowała asari było niezłe, dopóki Girbach go nie obalił argumentami o pojazdach i pancerzach. Historie o Zbieraczach i istotach kontrolujących umysły pominął, nie poświęcając im zbytnio mocy przerobowej na przemyślenie, podobnie jak Actthan.
- Zapisy pogodowe z okresu zaginięć i tamtego rejonu również, jeżeli wciąż je macie - dodał, wzruszając ramionami. Ostatni raz obrócił tranzystor w palcach i schował go z powrotem do kieszeni. Padło najważniejsze pytanie na posiedzeniu, chociaż można było się domyślić odpowiedzi nim główny mężczyzna jej udzielił z takim entuzjazmem.
- O której mamy wyruszyć? - zapytał tylko.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną

Wróć do „Galaktyka”