W galaktyce istnieje około 400 miliardów gwiazd. Zbadano lub chociaż odwiedzono dotąd mniej niż 1% z nich. Pozostałe światy oraz bogactwa, które zawierają, wciąż czekają na odnalezienie przez korporacje lub niezależnych poszukiwaczy.

Tori Te’eria
Awatar użytkownika
Narrator
Posty: 413
Rejestracja: 15 sie 2016, o 21:18
Miano: Tori Te'eria
Wiek: 163
Klasa: Adept
Rasa: Asari
Zawód: Lekarz
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 10.880
Medals:

[Hawking Eta -> Century] Klendagon

13 lis 2016, o 01:13

Nie odzywała się. Przez jakiś czas siedziała jedynie na swoim fotelu, pochylona nieco w przód, przez umieszczone naprzeciw niej okno obserwując monotonną okolicę. Starała się zebrać w całość to, co już do tej pory udało się jej dowiedzieć, lecz było tego tak niewiele, że więcej było pytań niż odpowiedzi. Nie czuła się zresztą na miejscu przyjmując rolę śledczego, czy detektywa. Dlaczego to właśnie ją wybrano do tego zadania? Co takiego mogła zaoferować grupie? W czym mogła pomóc ich pracy? Bo że będzie tylko pomocnicą, ego mogła być pewna. Nie zamierzała nawet próbować przejmować rolę lidera grupy. A właśnie... Rozejrzała się patrząc na pozostałych. Ciekawe, że jeszcze samozwańczo się taki "lider" nie pojawił. Zwykle grupa potrzebowała kilka chwil, by taką osobę można było wskazać, tutaj nic takiego nie nastąpiło. Czyżby wszyscy nieświadomie podążali teraz za Dianą? A co będzie, gdy jej zabraknie? Będą się kręcić w kółko jak varren próbujący wyciągnąć sobie zębami kolec z tyłka?
Postanowiła,że zapyta Dianę o to, czy kobieta będzie z nimi przebywała cały czas, czy też będzie pojawiać się od czasu do czasu, ale wewnątrz pojazdu rozległy się rozmowy. Tori oparła się zatem plecami o oparcie fotela i zamknęła oczy, poddając się rytmowi delikatnie podskakującego pojazdu i słuchając pytań i odpowiedzi, sama jednak się nie odzywając. Gdy padło pytanie o Girbacha, nadstawiła uszu. Diana próbowała ich wysondować - albo sprawdzając ile już wiedzieli, albo sądząc, że Gribach mógł powiedzieć im coś, czego nie powinien. Albo coś, o czym sama nie wiedziała. Albo...
Zaczynasz wariować, Tori - pomyślała do samej siebie. - Teorie spisku rosną w twojej głowie jak grzyby po deszczu. Zaraz będziesz gotowa uwierzyć w podziemne demony porywające ludzi albo w to, że wszyscy wokół ciebie są w zmowie.
*** ARMOR *** VOICE *** FORMAL *** PARTY ***
ObrazekObrazek
Statystyki dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Hawking Eta -> Century] Klendagon

15 lis 2016, o 19:51

Muzyka zmieniała się w trakcie trwania ich jazdy - czasem pośród tonów byli w stanie uchwycić nawet strzępki rozmów, co sugerowało, że radia używali tutaj wszyscy - w końcu nie każdy siedział w centrum badawczym. Otaczały ich stacje, niektóre obsługiwane przez ludzi, inne przez maszyny. Komunikacja drogą radiową była jednym z pierwszych sposobów na orientację w przestrzeni.
- Nie mam na myśli nic konkretnego - odparła obojętnie, wpatrując się w drogę przed nimi. Pojazd podskoczył chwilę później, dość mocno - prawdopodobnie gdyby nie potężne amortyzatory, odczuliby to znacznie bardziej. Vesser zerknęła na mapkę obok, na której ich przejechana już przeszkoda została podświetlona. Skanery pojazdu zajęły się sprawdzeniem tego - wjechali na skałę.
Ciężko było wyczytać coś z jej tonu głosu - jedynie po twarzy mogli rozpoznać, że wyraz jej twarzy wskazuje na napięcie. Samo poruszanie tego tematu mogło go wywołać, lecz równie dobrze mogło zrodzić się z odpowiedzi pytaniem na pytanie przez Alanę.
- Pewnie ją też już wam przekazał - wzruszyła ramionami, nie patrząc na turianina gdy ten zadał swoje pytanie. - Nie uciekli. Nie uknuli żadnego planu, nie wezwali statku żeby ich odebrał.
Mówiła stanowczo, a gdy to robiła, pojazd nieco przyśpieszył, jakby odczuwane przez nią nerwy wpływały na nieco mniej ostrożną i delikatną jazdę.
- Kiedy ostatni raz jechaliśmy razem... Szukaliśmy poprzedniego pojazdu. Zespołu, czegokolwiek - westchnęła, po krótkiej chwili zmuszając się do podjęcia tematu, który prędzej czy później będą musieli przedyskutować. - Prowadziłam. Zawsze prowadzę. Dotarliśmy na miejsce i spędziliśmy tam godziny. Dopiero gdy burza piaskowa była bliżej, Alec zarządził powrót. Było już późno, zachód na Klendagonie się kończył.
Za oknem dostrzegli wysoką górę. Jechali szybko, przez co mapka przestała pokazywać powiadomienie o nieaktywnych sondach. Vesser nie zdradzała niczego, co mogłoby wskazywać, że ją to trapi.
- Kiedy wracaliśmy... Maenis stwierdził, że coś widzi. Przez okno, w oddali. Gówno było na moje widać, ale naciskał, żebym zawróciła. Więc jechaliśmy w tamtą stronę - szukając tego błysku, który powiedział, że zauważył. Przejechaliśmy z kilka kilometrów, zanim kazał mi się zatrzymać.
Umilkła na chwilę, uparcie wpatrując się w jasny krajobraz przed nimi. Wzniesienia i samotne skały pojawiały się coraz częściej - to właśnie do jednej z nich w tej chwili jechali. Przy niej na mapce widniał marker stacji.
- Odwaliło mu. Zachowywał się dziwnie, jak nigdy wcześniej. Wiem, że zależało mu na znalezieniu tamtych ludzi, ale otworzył śluzę pojazdu bez ostrzeżenia. Prawie nas tam zatruł i wybiegł. A pozostali poszli za nim - wolną dłoń zacisnęła w pięść w bezsilności. - Alec kazał mi zostać, na wypadek, gdybyśmy w mroku zgubili pojazd. Byli tuż obok. Widziałam ich dwa metry dalej, przez okno. Słyszałam, jak rozmawiają - jej głos się załamywał, drżał od targających nią emocji, z których przeważała furia i żal. - A potem... nic. Nie wiem, czy się zagapiłam, czy burza nadeszła tak nagle i straciłam ich z oczu. Ani głosu. Cisza radiowa. Ani śladu po nich, po błysku, po niczym. Przypięłam się do pojazdu i szłam wzdłuż śladów piasku, ale... nie wiem. Byłam zmęczona, był chaos.
Urwała opowieść nagle, choć w tym samym czasie pojazd skręcił, by wyminąć skałę, tkwiącą pośród stosunkowo równego placka wokół wzgórz, przez co zwracała na siebie uwagę.
Obrazek Stacja położona była w dole, otoczona przez skały. Częściowo osłaniana przed warunkami pogodowymi, nie wyglądała na tak zasypaną jak ośrodek główny. Niektóre jej ściany wciąż były jasne, na sporej części znajdowała się niezdrapana farba. Nie wyglądała nawet na opuszczoną, choć może to płynąca z radia muzyka sprawiała, że budynek dawał takie wrażenie.
Pojazd wtoczył się na platformę, wciskając pod skalną ścianę. Vesser sięgnęła po hełm i sprawnie nałożyła go na głowę, wyskakując ze swojego siedzenia, wgłąb pojazdu. Z jednego z wolnych foteli zdjęła leżącą na nim odkąd weszli do środka torbę i przerzuciła ją sobie przez ramię.
Gdy wszyscy założyli na głowy hełmy, otworzyła śluzę, wypuszczając ich na miejsce parkingowe. Piasek pokrywający metalową podłogę chrzęścił pod ich butami, gdy szli do sporych, jasnych, metalowych drzwi, które Diana aktywowała za pomocą swojego omni-klucza.
Ich oczom ukazał się jasny, czysty korytarz. Od razu, kilka metrów od wejścia, dostrzegli szatnię. Stacja nie miała być duża, ale przymus oczyszczenia się z piasku i nienaniesienia go do środka został na nich nałożony.
- Alano, Tori, doprowadźcie nasz mały szpital do porządku i przygotujcie. Poza tym trzeba aktywować wszystkie pomieszczenia, włączyć systemy filtrujące powietrze poza centrum komunikacyjnym, wysłać wiadomość do zarządu, że jesteśmy na miejscu. Jedna grupa zaginionych tu stacjonowała, w kwaterach wciąż jest ich trochę rzeczy - po prostu je przesuńcie, zajmując swoje kwatery - poinstruowała ich, choć nie wkroczyła wgłąb szatni. - Ja wracam sprawdzić uszkodzone sondy, które minęliśmy jadąc tam - zakończyła, trzymając pod pachą swój hełm. Torbę rzuciła na ziemię, przy wyjściu, nie interesując się nią zanadto.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Ja’antian Actthan
Awatar użytkownika
Posty: 125
Rejestracja: 19 sie 2015, o 17:46
Miano: Ja'antian Actthan
Wiek: 36
Klasa: Strażnik
Rasa: Turianie
Zawód: Pilot myśliwca Siódmej Floty Turian, Porucznik Sz.
Postać główna: Zed'terco Galick
Lokalizacja: [Argos Rho > Feniks] Stacja Szczyt
Kredyty: 21.565

Re: [Hawking Eta -> Century] Klendagon

16 lis 2016, o 00:32

Przez to jak turianin siedział, dość mocno odczuł wyboje. Energia jaka wstrząsnęła pojazdem, przeszła przez jego szczękę co go trochę zabolało. Postanowił wrócić do poprzedniej pozycji. Patrząc na krajobraz za oknem, Actthan słuchał opowieści Diany. Nie wywarło to na nim wrażenia, jak to mawiał jeden z bardziej znanych myślicieli ziemskich XX wieku - gówno zdarza się. Nie martwiła, ani nie śmieszyła go wypowiedź Vesser, po prostu przyjął ja do wiadomości. Nie komentował tego w żaden sposób, uważał to za bezcelowe, ale jeżeli ktoś się taki znalazł, wysłuchał go, również powstrzymując się od komentarzy.
Gdy dojechali na miejsce pierwsze co zrobił to założył hełm, a później zarzucił torbę na ramię. Po raz kolejny wyszedł z pojazdu jako ostatni, wcześniej przepuszczając panie i w razie potrzeby pomagając im. Metalowa platforma przypomniała mu pokład statku, choć na jego pancerniku nie było piasku, no i nie było takiej otwartej przestrzeni. Szczerze powiedziawszy piasek pod butami bardzo mu przeszkadzał. Jego dźwięk i to jak się po nim chodziło, zaczynało denerwować Ja'antiana. Po dotarciu do szatni i instrukcjach Diany co należało zrobić, podjął temat podziału obowiązków.
- Mogę zająć się systemami filtrującymi, w tym czasie chciałbym, abyś Ty Vex skontaktował się z centralą. Ciebie natomiast Carlosie proszę pomóż przy doprowadzeniu naszego małego szpitala do porządku. Z drugiej strony ktoś mógłby udać się z Diana, pomocy nigdy wiele. Vex, Carlos? Jeżeli ktoś ma inny pomysł to słucham - uśmiechnął się nieznacznie. W jego głosie można było wyczuć pozytywne emocje. Turianin miał drobne obawy jak zareaguje Brown, obawiał się, że może się to mu nie spodobać. W końcu miał wyraźną awersję do jego rasy. Żywił nadzieję, że nie został odebrany jako przywódca, zależało mu tylko na organizacji i zminimalizowaniu czasu.

wysłane przy pomocy omni-klucza ALE-L21
ObrazekObrazekARMOR ~ THEME ~ VOICE ~ NPC Pochłaniacze ciepła: 5 | W magazynku M-3: 15/15
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1952
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: [Hawking Eta -> Century] Klendagon

16 lis 2016, o 19:29

Wyświetl wiadomość pozafabularną Turianin wzruszył ramionami, nie odrywając wzroku od otaczającej ich pustyni.
- Przekazał nam, że nie wierzysz w to, że zaginieni uciekli. Ale w to nie wierzy raczej żadne z nas - odpowiedział wprost. - Mnie ciekawi czy masz jakieś przypuszczenia co im się stało. Ze wszystkich jako jedyna masz prawo spekulować cokolwiek, bo byłaś tego świadkiem.
Gdy Vesser zaczęła opowiadać, również zamilkł. Podobne wyznanie z pewnością mogli znaleźć na nagraniu, które otrzymali, ale nim będą mogli wysłuchać go w spokoju, minie trochę czasu. Zresztą Girbach miał rację - niektóre rzeczy lepiej było oglądać na żywo. Turianin obrócił nieznacznie głowę, przyglądając się twarzy Diany kiedy opowiadała. Widoczne na niej napięcie było wyraźne do odczytania nawet pomimo różnic rasowych, a nawet gdyby to przeoczył, nagłe przyspieszenie pojazdu mówiło samo za siebie. Był niemal pewien, że dłonie kobiety zaciskają się teraz na kierownicy z całej siły, bezwiednie i bez udziału świadomości.
Bezradność to suka. Znał to z autopsji.
Wciąż słuchając, odpalił omni-klucz. Grafitowy blask rozświetlił jego część kokpitu, gdy wywoływał pliki przesłane przez asystentkę Girbacha. Nie przerywając opowieści kobiety, wyświetlił sobie mapę zapisów meteorologicznych o które poprosił, a potem odszukał na niej miejsca, w których zaginęły wszystkie zespoły - posiłkując się wiedzą Diany, jeżeli nie dostali tych informacji - oraz sprawdził czas wszystkich trzech przypadków. Nie bez powodu poprosił akurat o te dane. Szukał jednej cechy wspólnej - obecności burzy piaskowej w czasie szacowanego zaginięcia.
Kiedy Diana niespodziewanie przerwała opowiadać, podniósł głowę i dostrzegł, że dojechali na miejsce. Bez słowa wygasił omni-klucz i sięgnął po swój hełm. Kiedy zaczepy syknęły, a potem w pojeździe wyrównała się atmosfera z tą panującą na zewnątrz, również wyślizgnął się ze swojego fotela.
- Nie wygląda tak źle - zauważył, kiedy w końcu opuścił Bestię, zeskakując z rampy na piasek. Widok ich przyszłego mieszkania odsunął na chwilę na bok historię kobiety, chociaż zdawało się, że nie ma już zbyt wiele do opowiadania. Cała sytuacja nie stała się nawet odrobinę bardziej klarowna i mniej tajemnicza niż do tej pory. Chociaż otwarcie śluzy i napływ trujących gazów z pewnością mógł przechylić lekko szalkę na stroję teorii Tori, tej dotyczącej masowego zatrucia.
- Ostatnie czego potrzebujemy to rozdzielania się w przypadku, gdy sami szukamy zaginionych. Nie powinniśmy wychodzić pojedynczo - zgodził się z Ja'antianem po chwili dłuższego milczenia, spoglądając w stronę turianina, gdy ten się odezwał. Obydwaj dzielili tą samą rangę, ale w tej chwili nie miało to większego znaczenia. Czy mógł zaakceptować jego dowództwo, gdyby otwarcie tego zażądał? Kiedyś nie miał żadnego problemu z dostosowywaniem się pod czyjekolwiek rządy, dopóki ten ktoś był kompetentny - a Actthan udowodnił, że potrafi myśleć i nie jest zbyt kłótliwy. Sam nigdy nie palił się do przywództwa, bo dobrze mu było z boku, rzucając sugestie i porady kiedy uważał, że wie lepiej. Ale...
...Ale to było kiedyś.
Vasir, coś ty ze mną zrobiła?
- Bardziej przydam się Dianie. Mam przeszkolenie techniczne i praktycznie wychowałem się w warsztacie, naprawiając sondy i cywilne drony - odpowiedział w końcu, również stawiając swoją torbę na podłodze. - Pójdę z nią.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Alana Luccarius
Awatar użytkownika
Posty: 100
Rejestracja: 23 sty 2016, o 23:42
Miano: Alana Luccarius
Wiek: 34
Klasa: Adept
Rasa: Turianin
Zawód: major Hierarchii, kabalim Surrexis
Postać główna: Rebecca Dagan
Lokalizacja: Palaven
Status: Podlega obserwacji ze względu na zaburzenia neurologiczne i posiadany implant. Oficerem ją nadzorującym jest Caius Varril, członek Kabały.
Kredyty: 27.930
Medals:

Re: [Hawking Eta -> Century] Klendagon

16 lis 2016, o 20:48

Nie wcinała się, gdy Diana postanowiła wyjaśnić, o co dokładnie chodziło z tą szczególnością. Girbach wspomniał już wprawdzie, że Vesser nie wierzyła w dezercję zaginionych, w samowolną ucieczkę, ale usłyszeć relację kobiety bezpośrednio od niej to było... Cóż, coś, czego nie mogło zastąpić im nawet nagranie, gdy znajdą już czas by je obejrzeć. Czym innym było ślęczeć nad filmem, czym innym natomiast mieć rozmówcę przed sobą, móc śledzić jego reakcje, emocje układające się w mniej lub bardziej wymowne tło dla wypowiedzi. I właśnie tym zajmowała się Luccarius, przyglądając się teraz uważnie mówiącej. Nie podejrzewała jej o zmyślanie - raz, że nie miała powodu do wątpienia, a dwa, że zasada ograniczonego zaufania mimo wszystko musiała iść w parze z zasadą jego kredytu na starcie - chodziło raczej o to, by uzyskać całokształt wypowiedzi. Nie same suche fakty, ale opowieść. Opowieść w pełnym jej kształcie.
Trudno było jednak nie próbować jednocześnie wyciągać wniosków. Nawet narzucając sobie początkowo mniej konkretną perspektywę, taką, która każe słuchać i chłonąć, ale nie analizować - nawet wtedy trudno było tak do końca odgrodzić się od bardziej konkretnego, rzeczowego podejścia. To było naturalne - z otrzymanych elementów spróbować złożyć obrazek. A to właśnie dostarczała Vesser, kolejne puzzle do rozsypanej póki co układanki. I choć w tym momencie nie byli bliżej rozwiązania niż przed sprawozdaniem Diany, to w którymś momencie dla elementów Diany - i wszystkich innych - z pewnością znajdzie się miejsce.
Tymczasem potok słów przewodniczki urwał się, a ich oczom ukazał się cel podróży. Ponownie nakładając hełm i uszczelniając pancerz, opuściła pojazd wraz z pozostałymi. Przekrzywiając lekko głowę, przyjrzała się budynkowi z zainteresowaniem, pozwalając sobie na nieznaczny, niewidoczny teraz zza szyby hełmu uśmiech.
- Myślałam, że będzie gorzej - rzuciła lekko, tym samym zgadzając się z Vexem. Naprawdę spodziewała się czegoś... Mniej solidnego? Wyobraźnia lubiła płatać figle, a słowo opuszczony siłą rzeczy kreowały obrazy ruiny - lub czegoś, co niedługo się nią stanie. Widok, który tymczasem mieli przed oczami, rzeczywiście nie był najgorszy.
Napięcie wróciło natomiast w chwili, gdy przyszło do podziału obowiązków. To nie tak, że Luccarius nie tolerowała bycia podwładną - biorąc pod uwagę, że była nią przez większość swojego życia, doskonale odnajdywała się w roli kogoś, kim się dyryguje, komu wydaje się polecenia, kogo rozlicza się z ich wykonania. Tylko, że od czasu, kiedy ostatnio znajdowała się w takim układzie, minęło już trochę czasu i tak, jak wcześniej miała trudności, by zaakceptować i oswoić się z awansem, tak teraz podobnym - czy może większym? - problemem była swoista degradacja. Jasne, stopnie się tu nie liczyły - podtrzymywała to zdanie, ostatecznie nie pracowali teraz dla Hierarchii. Nie była tu majorem, nie była kabalim. Była najemnikiem pośród najemników. Tylko... Był dyskomfort. Jakieś uwieranie, tarcie w odpowiedzi na dyspozycje. Zdążyła przyzwyczaić się już do tego, że to ona je wydaje. Że to na nią patrzą, oczekując akceptacji, że to od niej oczekują sygnałów do działania lub odwrotu. Że miejsca ustępuje tylko Jorimowi, a i to jedynie w sytuacjach, w których istnieje uzasadnienie przekazania decyzyjności lekarzowi. Miała problem z zaakceptowaniem Caiusa - nie tylko ze względu na urażoną nadzorem dumę, ale także przez sam fakt, że ktoś miał większe prawa od niej, choćby nawet chwilowo zawieszone. Miała problem i teraz. Nie aspirowała na lidera nowo utworzonej grupy - nie czuła się uprawniona do przewodniczenia zespołowi o zgoła innym charakterze pracy niż ten, z którym miała zwykle do czynienia - ale nie potrafiła od tak przyjąć wydawanych tak lekką ręką dyspozycji, niezależnie od tego, kim był ten, kto je wydawał.
Mimo tego nie zamierzała wdawać się w dyskusje - może dlatego, że i tak przecież zamierzała zrobić dokładnie to, co jej polecono. Ostatecznie zacisnęła więc tylko zęby, odetchnęła głęboko i zmusiła się do częściowego choćby rozluźnienia postawy. Spięcia w zespołach są normą, zdarzają się w doskonale działających grupach - i tym bardziej w zespołach, w których nikt nikogo nie zna. Wszędzie jednak były one problemem. Problemem, który mógł mieć naprawdę różne konsekwencje.
- Szpitalem zajmę się z Tori - odezwała się więc tymczasem, choć Ja'antian nie wymienił jej imienia w pytaniu o sugestie. Teoretycznie powinna więc może poczuć się niezapraszana do dyskusji, ale hej, naprawdę miała zwracać na to uwagę? - Nie sądzę, żebyśmy potrzebowały towarzystwa. Z tego, co mówiła Diana, centrum medyczne nie jest duże. Poza tym... - W porę ugryzła się w język. To specyficzny rejon i ktoś, kto się na nim nie zna, bardziej przeszkadzałby niż pomagał. Dokładnie tak myślała, bezpieczniej było jednak zachować ten pogląd dla siebie. - ...zgadzam się z Vexariusem. Rozdzielanie się nie byłoby rozsądne, czymkolwiek więc będziemy się zajmować, róbmy to przynajmniej w parach. - Wzruszyła lekko ramionami. Dmuchanie na zimne i tak dalej. - Skoro Vex idzie z Dianą, a ja z Tori, wy moglibyście zająć się filtrami, a potem skontaktować się z centralą. Chyba, że ktoś swoją robotę skończy wcześniej. - Zsunęła wreszcie torbę z ramienia i zerknęła przelotnie na doktor T'Lori. Było za wcześnie, by jakkolwiek oceniać ich współpracę, mimo tego Alana zaczynała odczuwać pewien optymizm, że to właśnie z asari będzie tworzyć swój mały zespół. Czy na tę ocenę składały się podszepty zwykłego egoizmu i arogancji każącej zauważyć, że Tori sama ustawiła się na pozycji... kogo? asystentki? podwładnej? Być może. Nie było to wykluczone.
ARMOUR # CASUAL #NPC # BASILISK

ObrazekObrazek

+ 5% obrażeń od mocy
+ 5% obrażeń przy ataku wręcz
+ 10% premii technologicznej
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Tori Te’eria
Awatar użytkownika
Narrator
Posty: 413
Rejestracja: 15 sie 2016, o 21:18
Miano: Tori Te'eria
Wiek: 163
Klasa: Adept
Rasa: Asari
Zawód: Lekarz
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 10.880
Medals:

Re: [Hawking Eta -> Century] Klendagon

16 lis 2016, o 23:13

Nagłe szarpnięcie pojazdu sprawiło, że Tori skrzywiła się lekko. Nie czuła się komfortowo - mimo potężnej pracy, jaką wykonywały amortyzatory pojazdu chwiał on się delikatnie na boki, czuć było każdy wjazd na wydmę czy wzniesienie i każdy zjazd w dół. Zbyt mocno ta jazda przypominała jej rejs niewielkim statkiem po morzu, a była to jedna z niewielu rzeczy, których Tori szczerze nie cierpiała. Nie komentowała jednak, licząc, że podróż nie zajmie zbyt wiele czasu. Aby odwrócić swoją uwagę, zaczęła się modlić, recytując w myślach Psalmy Dziękczynne za Błogosławieństwo Bogini. Dotarła do trzeciego z nich, gdy do jej świadomości dotarł monolog Diany. Otworzyła oczy i spojrzała w kierunku kobiety, słuchając z uwagą jej opowieści.
Tego właśnie oczekiwała - emocji, towarzyszących opisywanej historii. Mimo faktu, że nie mogła obserwować kobiety bezpośrednio, gdyż zza oparcia fotela widziała ledwie jedną jej dłoń opartą na kierownicy, emocje i napięcie w jej głosie wiele mówiły. Mimo czasu, który minął od tamtych wydarzeń, były one w Dianie wciąż żywe, wciąż wzbudzały złość i wzburzenie. I bezradność, która przebijała się z każdego westchnięcia, każdej przerwy pomiędzy wypowiadanymi zdaniami. Emocje mówiły więcej niż słowa. Diana nie wierzyła w ucieczkę swoich współpracowników. I bała się. A Tori słuchała jej słów i czuła jej emocje, układając sobie przed oczami taki obraz, jaki mogła widzieć Diana.
Bestia zatrzymała się gwałtownie i wszyscy zaczęli zbierać się do opuszczenia pojazdu, więc asari nałożyła hełm, zhermetyzowała pancerz i chwyciła swoją torbę. Wysiadła skinąwszy głową przepuszczającemu ją we włazie Acttchanowi i oczom jej ukazał się kompleks bazy. Kompleks ani jej nie zachwycił, ani nie rozczarował - ot, nie pierwszej świeżości kompleks złożony z prefabrykowanych modułów. Przeszli przez śluzę i dopiero wówczas nastąpiło to, czego Tori spodziewała się znacznie wcześniej - ustalanie hierarchii w grupie. Dostrzegła lekkie napięcie pojawiające się między Acttchanem a Vexariusem i z zaciekawieniem obserwowała ich krzyżujące się spojrzenia.
Zadania zostały rozdzielone szybko i w zasadzie bez jej udziału. Ona i Alana zajmą się szpitalem, Acttchan i Striker resztą stacji, Vex zadeklarował chęć udania się z Dianą. Pasowało to Tori, zdecydowanie lepiej czuła się mając ogarnąć ich mały szpital niż uruchamiając filtry czy centralę komunikacyjną. Podział na dwuosobowe zespoły również miał sens, o ile zespoły pozostaną w kontakcie...
- Diano, gdy tylko centrum komunikacyjne będzie działać, powinniśmy utrzymywać kontakt. Meldunek co pół godziny, albo coś takiego. Żebyśmy wiedzieli, że wszystko u was jest w porządku... - Nie musiała mówić nic więcej, wszyscy i tak się domyślą, o co chodzi.
Skinęła pozostałym głową i ruszyła w stronę szatni, ciągnąc za sobą swoją torbę. Pamiętając słowa Diany rozebrawszy się z pancerza, przedmuchała sprężonym powietrzem wszystkie jego zakamarki i szczeliny. Było chłodno, więc wyciągnęła z torby ocieplacz i założyła go. Jeśli w tym czasie w szatni znaleźli się pozostali, starała się im nie przeszkadzać, ale też nie zwracała na nich uwagi, lecz gdy była gotowa, stanęła z boku czekając na Alanę, by razem ruszyć w kierunku stacji medycznej.
*** ARMOR *** VOICE *** FORMAL *** PARTY ***
ObrazekObrazek
Statystyki dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Hawking Eta -> Century] Klendagon

20 lis 2016, o 22:16

Przeszukanie
Alana
A<30<B<60<C
0

Tori
A<30<B<60<C
1

Ja'antian
A<30<B<60<C
2
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Hawking Eta -> Century] Klendagon

20 lis 2016, o 22:41

Diana wcale nie planowała podzielić się z Vexem, oraz resztą, swoimi teoriami. Spochmurniała nieco, marszcząc przy tym brwi, gdy wpatrywała się w obraz za oknem pojazdu.
- Chciałabym mieć takie, które mają sens - odburknęła tylko, po walce z własnymi myślami, pewnie dotyczącej tego, czy powinna w ogóle się odzywać, czy nie.
Gdy wreszcie dotarli do pomieszczenia, Carlos od razu poczuł różnicę. Tak szybkie zmiany w otoczeniu sprawiały, że w jego żołądku przewracała się kawa, którą na szybko dopił. Poczuł się słabo gdy tylko jego stopa stanęła na metalowej powierzchni podłogi wewnątrz ośrodka. Musiał usiąść, natychmiast - co też zrobił, na ławce w szatni, potrzebując kilku minut dla siebie. Ja'antian prawdopodobnie będzie musiał więc przystosować kwatery sam, za niego - albo któraś z kobiet. Brown nie nadawał się do użytku.
- Pij wodę, przejdzie - mruknęła Diana, wyciągając z leżącej w kącie, własnej torby plastikową butelkę wody, którą wcisnęła mężczyźnie do rąk nim spojrzała na Viyo i skinęła głową, zgadzając się na taki podział.

Wkrótce wszyscy się rozdzielili. Alana i Tori zastały pomieszczenie w dość dobrym, choć zastałym stanie. Plamy krwi i strzępki ubrań, pozostałości po dość miernej, wykonywanej dość szybko pierwszej pomocy musiały być sprzątnięte - inaczej ich wejściu towarzyszył chrzęst zgniatanych tabletek. Systemy filtrujące powietrze były podłączone do małego centrum medycznego, więc po zamknięciu się za nimi drzwi, mogły zdjąć hełmy i zająć się pracą.
W otwartych szafkach znalazły sporo podstawowego wyposażenia medycznego, trzy stoły operacyjne, wszystkie czyste. Nim mogły przejść do głębszego sprawdzania zawartości pomieszczenia, musiały najpierw przekalibrować maszyny obsługujące stoły operacyjne.
W trakcie kalibracji urządzenia numer trzy, Alana dostrzegła ostatnie logi wykonywanych zabiegów. Najnowszy zrobiony był trzy Klendagońskie dni temu, polegał na zszyciu rany na plecach na ciele kobiety, której parametry wyświetlały się turiance obok. Gdy Luccarius przeglądała listę, w której następne pozycje osadzone były w znacznie wcześniejszym czasie, system uległ usterce i zaczął się resetować, ku jej frustracji rozpoczynając kalibrację od nowa. Za każdym razem, gdy próbowała przejrzeć listę ponownie, może porównać dane z aktami załogi, które mieli, system powtarzał procedurę - zwykły crash, czy jednak drugie dno?
W czasie, w którym turianka zajmowała się kłopotliwą maszyną, Tori bez problemu ukończyła kalibrację dwóch pozostałych urządzeń, które miały w sobie zaledwie kilka testowych operacji oraz jedno nastawianie nadgarstka kilka miesięcy temu. Asari chętnie zajrzała później do szafek, by spisać lub zapamiętać zasoby, które posiadają. Gdy przeszukiwała jedną, brudną dość szafkę, w której ktoś niechlujnie wrzucił dwie otwarte tubki omni-żeli, sprawiając, że płyn wylał się niemal wszędzie, dostrzegła wciśnięty w sam kąt datapad. Urządzenie schowane było praktycznie za szafką, lecz udało jej się to wydostać. Jego zawartość nie była zbyt fascynująca.
  • 397397397397397397
Numery powtarzały się niemal w nieskończoność. Tak mało wartościowy przedmiot, lecz wyraźnie został w tamto miejsce schowany. Pozostawało się tylko domyślać - w jakim celu?

W tym czasie Ja'antian samotnie wyruszył korytarzem dalej. Gdy obie kobiety skręciły od razu po szatni w prawo, docierając do centrum medycznego, turianin ruszył na wprost. Minął po prawej drzwi prowadzące do kwater, a po lewej te prowadzące do centrum komunikacyjnego. Szedł dalej, aż do mesy - pierwszego pokoju, w którym systemy nie działały.
Sprawa była dość prosta. W ciemności od razu dostrzegł jarzący się panel, który połączył ze swoim omni-kluczem i sprawnie operując urzędzeniem przywócił światło oraz cyrkulację powietrza. Nim będą w stanie wejść bez hełmów do mesy minie jednak kilka minut, Accthan mógł ruszyć dalej.
Następnym przystankiem było pomieszczenie techniczne. Tutaj jednak ciemność w wąskim pomieszczeniu jarzyła się milionem kontrolek - część w nich była czerwona, część zielona. Drzwi za turianinem zamknęły się z sykiem, pozostawiając wokół niego ciszę, przerywaną jego własnym oddechem, odbijającym się od ścianek hełmu.
Gdy odnalazł właściwy panel, rozświetlił się również jego omni-klucz. W tej samej chwili jednak uslyszał huk uderzającego o ziemię metalu - brzmiał jak upadek puszki, lecz natychmiast pobudził najbardziej prymitywne, żołnierskie instynkty, zmuszające go do odwrócenia się i skierowania światła w stronę, z którego dobiegł odgłos.
To właśnie dzięki temu, choć początkowo nie miał pojęcia, czy po prostu cień nie pada na ścianę w zły sposób, turianin dostrzegł wciśniętą w szczelinę panelu kartkę. Zmięty, mały urywek papieru, zapisany niechlujnie długopisem.
  • t͎͚̥̪͇͕u̷͙̺͈̤ṟ͍͔̦̣́i̻a͡n̠̤i̫̯̮͍̯ṋ͇̬̲͢ ̞̦a̦͚s͉̫͜a̟̫̦͍͙̙̪r̫̻̫̹i̸̟̖̲ ̜͢s̴̰̼̯̪͙͓͎a̲̭̲l҉̺̰̮a̻͕̟r̝͇͈͍̬͠i̴͕̖a͎̦n̗͕̹̰͚͞ͅi̜͕͚̯̯͉̻n҉ ̟̲̫̞̟̣̯c̥̬̟̼͎̫͝z̩̰͓͍͟ł͞o̤̝̩̱̹̰͠w̼̘̪̮͠ie̛̤̣̯̼̭͉k̭̹̗̗
    ͉̭̼͚j҉͙͇͖̫̖̠̰a̛͈̗̖ͅ,̸̙̖͕̰̼ ͍̠͖̟̤̬̬̀D҉̳̼a̼̜̥r͏͇̰͍̞͍į̱̥̫̖u̘̰̤s̭̼̝͓ ̰͍̲̰͎B̜̭͇̺͉̻͡y̢̩̤̝͚̰r̵̭̭̩̬͎n̯̣
    ͇z̧̩̖̪͖͕̘͇a̳̜g̷͕̜͍̪͕ł̝̬͉̤͜a̟d̯a͕͜ ̟͠p͎̘͕͈̝͡ò̜̲̠s̸̳̜͕̤͉t̮̥͓͜ą̜͞pi̦͘,͘ ̡͎̭̟̲͍b̛̗̖̼o͕̞̦͟ż̛͎̣̠è͔̫ͅ ̺͚̞͍̬̘w̳̘͔̮͕̼y͢s̨ł͕̪̭͡ṳ̺̳̱͎̤c҉̙͈̤̳ḩ͍̬̮a̛͙̙̪̲̬͕j̼̫̪̤̜͍ͅ
    ̫̤̟̫͓͖͠ͅp̶͔͙͇̖̤͙̹o͔͎̘͓ḓ̱̜͙̼̯̕daj̣e̮̱̘̩̺̹m͈͚̙̙̪͍̬͟ỳ̦̳̱̰̫ ̥̙̙̰͓͈s̢̩̭̝̙̗̱͇i̟͈̤̤̫͉ę̯͉̺̮ ̱͔̰̳̟͇o͓͕̬̮͜k͉͖̻̜u͔ ̳̳̬̬̠s̜̗à̜̣̗̩̙͖̘a̝̯͙̫̺͉̭͞'̦̫̠̗̟̺r͔͖̳͉v̼̰͕̻̭a̷̜̦͔̲̭̺̠s̺̘̦̜̬͇a̳̩͓̬̕
Odczytanie tego było trudne. Gdy Ja'antian próbował to zrobić, z innej strony usłyszał szelest, który jego pozostawiony w ciemności i ciszy umysł wychwycił bez najmniejszego problemu.
I coś jeszcze. Chrzęst, odgłos poruszającej się maszyny?
Cokolwiek to było, część systemów zaopatrujących ośrodek w prąd, czy może coś innego, z pewnością dawało oznaki swojej obecności.

W tym czasie Viyo podążył za Vasser, która zgrabnie wskoczyła z powrotem na miejsce kierowcy i uruchomiła silnik pojazdu. Nie zdejmowała jednak teraz hełmu, po prostu przełączyła odpowiednie kontrolki, zdecydowanym ruchem ruszając z miejsca gdy wewnątrz znalazł się turianin.
- Psują się non stop, przez burzę. Sprawdzam je gdy jestem w okolicy - mruknęła. Jeżeli w jej głosie dało się normalnie dosłyszeć drugie dno, modyfikacja hełmu zniekształcająca go szybko się go pozbyła.
Do pierwszej sondy dotarli niecałe dziesięć minut później. Radio już nie grało, nie włączone przez Dianę w momencie, w którym ruszyli. Droga była krótka i szybka, kobieta chciała mieć to za sobą, a może dotrzeć do urządzeń jak najszybciej.
Gdy wreszcie drzwi pojazdu się rozsunęły, wyobraźnia Vexa sprawiła, że poczuł na własnej skórze gorąc, tak dobrze kojarzony z pustynią, która go otaczała. Wzgórza pozostawili za sobą, wszelkie inne formacje skalne również - znajdowali się na łysym placku terenu, nie wyróżniającym się od innych takich placków.
Sondy nie było widać nigdzie. Jedynie piasek - jasny, jarzący po oczach, drobniutki piasek, wsuwający się w każdą szczelinę pancerza, w którą był w stanie. Diana, prowadzona omni-kluczem, żwawo ruszyła do widzianego tylko przez siebie miejsca, kilka metrów od pojazdu, nim padła na kolana i zaczęła przegrzebywać podłożę własnymi, opancerzonymi rękami. Już pierwsze przejechanie palcami po piaszczystej powierzchni odsłoniło ciemny metal urządzenia.
- Piasek, jak zwykle - westchnęła, zdalnie łącząc się z urządzeniem. Było kompletnie nieaktywne, a jego kontrolki pokazywały tylko BŁĄD KRYTYCZNY. Diana nie próbowała odgrzebać go w całości. - Następna jest niedaleko - burknęła, wyraźnie przybita brakiem jakichkolwiek odkryć. Może widziała takie rzeczy codziennie i nie planowała tej sondzie przywiązywać zbyt wiele uwagi.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Ja’antian Actthan
Awatar użytkownika
Posty: 125
Rejestracja: 19 sie 2015, o 17:46
Miano: Ja'antian Actthan
Wiek: 36
Klasa: Strażnik
Rasa: Turianie
Zawód: Pilot myśliwca Siódmej Floty Turian, Porucznik Sz.
Postać główna: Zed'terco Galick
Lokalizacja: [Argos Rho > Feniks] Stacja Szczyt
Kredyty: 21.565

Re: [Hawking Eta -> Century] Klendagon

21 lis 2016, o 03:13

Kiedy zauważył, że z Carlosem jest coś nie tak, od razu do niego podbiegł i pomógł mu dojść do najbliższej ławki w szatni. Posadził go tam i zajął się sobą. W miarę możliwości, jak najszybciej przeczyścił pancerz. Niestety wiązało się to ze zdjęciem go i ponownym założeniem, w innym wypadku byłoby to niedokładne. Sprężone powietrze sprawnie "wymiotło" piasek znajdujący się we wszystkich możliwych szczelinach pancerza. W tym czasie nie mówił nic na temat postawy reszty, nie był ich przełożonym, żeby to robić. Jego zdaniem źle go odebrali, ale nie widział sensu w tłumaczeniu się. Tutaj wyjątkowo jego apodyktyczne zapędy zostały ostudzone, zapewne z powodu nowego otoczenia i braku doświadczenia w takim terenie. Tak czy inaczej, nie dążył do przejęcia dowodzenia, ale w razie takiego przebiegu wydarzeń mógł stanąć na czele. Jego rozwiązaniem na ten moment była po prostu zwykła praca grupowa, gdzie każdy zarzuca pomysłami, choć z drugiej strony to miało również złą stronę. Mianowicie, w przypadku trudnej decyzji zdecydowanie łatwiej jest ją podjąć jednej osobie, odpowiedzialnej za grupę, niż kilku. Miał nadzieję, że w końcu dojdą do takiej metody. Po skończeniu czyszczenia i upewnieniu się, że wszystkie możliwe szczeliny zostały oczyszczone, założył z powrotem pancerz, następnie uszczelniając go. Nie sprawdził stanu pistoletu, uważał, że nic groźnego nie może się tutaj wydarzyć, jedyne co zrobił, to upewnił się czy aby na pewno M-3 jest tam gdzie powinno być. Kiedy już wszystko było gotowe, wyruszył za kobietami wgłąb ośrodka, mówiąc przed wyjściem do Browna - Odpoczywaj. - Był to głos pozbawiony jakichkolwiek emocji. W następnej chwili, tym samym głosem, zwrócił się do lekarek.
- Otworzę kanał audio, jakby komuś była potrzebna pomoc.
Jak powiedział, tak uczynił. Kilka szybkich kliknięć w omni-kluczu sprawiło, że za pomocą wcześniej otrzymanych namiarów, mogli komunikować się głosowo. Kanał obejmował Alanę, Tori, Carlosa oraz niego samego. Pomyślał, że nie ma sensu utrzymywanie stałego kontaktu z Vexem, informacje z ośrodka nie były mu potrzebne, a ich spodziewana ilość mogła go rozpraszać. Poza tym wiedział, że w razie zagrożenia otrzymają jakąś wiadomość, choć gdyby coś wydarzyło się nagle, wtedy ani Vex, ani Diana nie mogliby się skontaktować.
- Sprawdźmy jak to działa. Odbiór.
W miarę jak się wszyscy zgłaszali, turianin zdążył dojść do mesy, gdzie szybko wypatrzył panel odpowiedzialny za wszystkie systemy. Po raz kolejny włączył omni-klucz i wklikał odpowiednie komendy. Nie zajęło mu to dużo czasu. Wirniki zahuczały, co oznaczało, że rozpoczęły pracę. Actthan rozejrzał się po pomieszczeniu, nie przywiązując żadnej uwagi do przedmiotów znajdujących się w nim, chciał wiedzieć co dokładniej się tu znajduje. Zakomunikował krótko - mesa za chwilę będzie czysta - i przeszedł do kolejnego pomieszczenie.
Tutaj sprawa nie wyglądała tak kolorowo, choć właściwie to była zbyt kolorowa. Różne migające diody, nie tyle dezorientowały Ja'antiana, co skutecznie maskowały położenie odpowiedniego panelu. Pokój przypominał mu kokpit, tam też zawsze było ciemno i świeciły się różne kontrolki, lub wskaźniki. Komunikacja również przypominała mu tą jaką miał na co dzień w marynarce. Może to już zboczenie zawodowe. Z drugiej strony, każdemu raczej przypomniałoby to kokpit jakiegoś pojazdu. Tyle lat na pokładzie dawało się we znaki turianinowi. Czy to zwyczajna metalowa płyta, czy pomieszczenie techniczne, bez przerwy kojarzyły mu się z pokładem swojego statku. "Może to już czas na zmianę branży?" pomyślał, wypatrując odpowiedniego panelu. W końcu odnalazł ten właściwy i gdy już miał przechodzić do włączania odpowiednich systemów, jakiś łoskot za plecami kazał mu się obrócić. Zrobił to bezzwłocznie, automatycznie dobywając pistoletu i celując w miejsce hałasu. Nie było tam do czego strzelać, miał już wracać do poprzedniej czynności, jednak zauważył coś na ścianie, coś na tyle dziwnego, że na chwilę zapomniał co miał zrobić. Przechylił delikatnie głowę raz w jedną, raz w drugą, żeby zmanipulować światłem dobywającym się z jego hełmu. Nie mylił się, coś tam faktycznie było, sięgnął po to. Okazało się, że była to kartka papieru wciśnięta pomiędzy szczelinę. Napis nie miał dla niego najmniejszego sensu, po co autor wypisywał rasy wchodzące w skład rady Cytadeli? Turianin, asari, salarianin, człowiek... O co chodziło? Dalsze linijki nic nie wyjaśniały. Co autor miał na myśli pisząc "zagłada postąpi", albo "poddajmy się oku saa'rvasa"? Jednego czego mógł być pewien z tego skrawka papieru było to, że autorem był niejaki Darius Byrn, kimkolwiek był.
- Znalazłem jakąś dziwną kartę. Z bazgrołów wyczytałem, że autor wymienił rasy i pisał coś o zagła...
Szelest dobiegający z przeciwległej strony zmusił go do przerwania tego co mówił oraz do wyłączenia komunikatora. Nie chciał, aby ktoś teraz do niego mówił, skupiał całą swoją uwagę na nasłuchiwaniu otoczenia, a głosy utrudniałyby to. Znowu odwrócił się w stronę, z której dobiegał hałas. Stał z wymierzonym pistoletem do czasu, do kiedy nie był pewien, czy jest zagrożony, czy to coś raczej niegroźnego. Uspokoił oddech i poszerzył delikatnie rozkrok. Jeżeli po około trzech minutach nic się nie wydarzyło, wrócił do poprzednich zajęć i z powrotem włączył komunikator informując resztę o zaistniałej sytuacji.
ObrazekObrazekARMOR ~ THEME ~ VOICE ~ NPC Pochłaniacze ciepła: 5 | W magazynku M-3: 15/15
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1952
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: [Hawking Eta -> Century] Klendagon

21 lis 2016, o 18:13

Powrót do pojazdu zajął im tylko chwilę. Vex wskoczył do środka za Dianą, ponownie wsuwając się na fotel w miejscu pasażera. Chwilę później maszyna zadrżała i płynnie – chociaż nieco gwałtowniej niż wcześniej – opuściła miejsce parkingowe, ponownie wjeżdżając na sypkie, zgrzytające podłoże.
- Wierzę – odpowiedział, gdy kobieta wspomniała ciągłe uszkodzenia. Już wcześniej rozmyślał nad morderczym działaniem piasku i wtedy doszedł do tych samych wniosków. Burze piaskowe i wirujący, szorstki pył musiały stanowić koszmar techników dbających o zdatność tutejszego sprzętu. Nic dziwnego, że roboty im nie ubywało.
Gdy zatrzymali się w miejscu pierwszego sygnału, odruchowo ponownie sprawdził szczelność swojego hełmu i rękawic. Podniósł się z ociąganiem z siedzenia, spoglądając na otwierającą się śluzę. Przez powiększającą się szczelinę coraz bardziej zaczynał wpadać do środka piasek, wnoszony podmuchami wiatru.
- Często wyjeżdżasz w pojedynkę na takie wyprawy? – zapytał, gdy wyjście stanęło otworem. Zeskoczył na piasek i rozejrzał się po pustkowiu, w którym się znajdowali. Piasek, piasek, piasek, wszędzie jak okiem sięgnąć. Piaszczyste wzniesienia i wydmy, rozciągające się aż po sam horyzont, przytłaczały swoim ogromem, pokazując jak bardzo niszczycielskie potrafi być słońce w takich warunkach. Nic dziwnego, że Klendagon był opustoszały i pozbawiony wszelkiej fauny.
Było coś uspokajającego w tym widoku. Przypominał pustkę oceanu lub kosmosu, rozpościerającą się za oknami statku kosmicznego.
- Mogę zadać ci osobiste pytanie? - zapytał, kiedy Diana zaczęła kopać w piasku. Przyklęknął na jedno kolano i nabrał nieco pyłu na dłoń, obserwując jak przesypuje się między palcami rękawicy, tak jak wcześniej uczyniła to Tori. – W turiańskim społeczeństwie posiadanie malunków i tatuaży na twarzy jest często spotykane, bo oznaczają naszą przynależność do kolonii w których się urodziliśmy, wychowaliśmy lub z których pochodzimy. Pierwszy raz widzę jednak podobny symbol u kogoś z waszej rasy – dodał, podnosząc wzrok na kobietę i przesuwając palcem po wizjerze własnego hełmu, kreśląc horyzontalną linię na tej samej wysokości, na której nosiła ją Diana. Pytanie było powodowane czystą ciekawością i być może odrobinę potrzebą rozluźnienia atmosfery, skierowania jej na inne tory niezwiązane z zaginięciami. Otrzepał dłonie z piachu i podniósł się z klęczek.
- To znaczy nie zrozum mnie źle, widziałem ludzi z tatuażami na twarzy. Ale odnoszę wrażenie, że jest różnica między serduszkiem na policzku, a twoim znakiem – dodał, przekrzywiając lekko głowę i spoglądając przez chwilę z góry na kobietę. – Twój jest prostszy, bardziej elegancki. Bojowy wręcz.
Przeniósł wzrok na horyzont, błądząc spojrzeniem po linii łączącej błękitne niebo ze złotym oceanem pustyni. Przy słońcu, stojącym wysoko na niebie, odległe wydmy tworzyły złudne miraże i płatały figle, falując powietrzem i pokazując rzeczy, których wcale tam nie było. Porucznik wystarczająco się o tym naczytał, by nie zwracać na to uwagi.
- Weźmy ją ze sobą – zasugerował, spoglądając ponownie na kobietę, gdy odnalazła sondę. Przyklęknął obok niej, przyglądając się małemu urządzeniu i sięgając do niego, by odgarnąć z krawędzi przysypujący go piasek. Jeżeli kobieta spojrzała na niego, wzruszył ramionami. – W najgorszym wypadku to zapasowe części. Przynajmniej będę miał co robić, gdy będziemy czekać w bazie – dodał, wyłuskując maleństwo z ziemi.
- Skoro i tak nie wzięliśmy kajdanek.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Tori Te’eria
Awatar użytkownika
Narrator
Posty: 413
Rejestracja: 15 sie 2016, o 21:18
Miano: Tori Te'eria
Wiek: 163
Klasa: Adept
Rasa: Asari
Zawód: Lekarz
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 10.880
Medals:

Re: [Hawking Eta -> Century] Klendagon

22 lis 2016, o 09:59

Wychodząc z szatni spojrzała jeszcze raz na Carlosa - nie wyglądał najlepiej, a cienie pod oczami pogłębiały jeszcze ten efekt. Jego dotychczasowa nonszalancja gdzieś się ulotniła, pozostawiając jedynie zmęczonego, milczącego człowieka, nie pasującego do "łatki" którą Tori mu przypięła. I zrobiło jej się go żal. Co prawda Carlos nie wyglądał na rannego czy chorego, jeszcze w bazie tryskał energią i sarkazmem, ale w tak odizolowanych warunkach nalażało dmuchać na zimne.
- Carlos... - podeszła do niego i zrobiła ruch ręką, jakby chciała położyć mu ją na ramieniu, ale jej dłoń zatrzymała się w połowie drogi, nie dotykając mężczyzny. Zamiast tego aktywowała omni-klucz i zeskanowała podstawowe funkcje życiowe siedzącego. Tętno, rytm serca, regularność oddechów, temperatura ciała - wszystko mieściło się w granicach normy. Co nie znaczy, że nie przydałaby się nieco głębsza "diagnostyka". - Może chcesz, żeby ktoś z tobą został? - zerknęła w kierunku czekającej na nią Alany i zagryzła wargi. - W każdym razie gdy poczujesz się lepiej, zajrzyj do nas, do centrum medycznego. Postaramy się pomóc. A jak nie, to przyjdę do ciebie za chwilę.
Spojrzałą jeszcze raz na Carlosa, po czym odwróciła się i za Alaną wyszła z szatni. Po kilku krokach korytarzem skręciły na rozwidleniu w prawo, w kierunku drzwi opatrzonych rozpoznawalnym chyba w całej galaktyce symbolem pomocy medycznej. Pomieszczenie było... w nieładzie. Tori podświadomie spodziewała się skrajnych widoków - albo całkowitego bałaganu i rozgardiaszu, albo sterylnej czystości i porządku. To, co jednak zastały po otwarciu drzwi było... dziwne. Niby wszystko było tak, jak być powinno, ale wszędzie panował nieład. Jakby nikt od dawna tu nie zaglądał, asari na blatach dostrzegła delikatny kurz, niektóre szafki były otwarte, a ich skrzydła... brudne. Wchodząc jako pierwsza, usłyszała delikatne chrupnięcie, jakby rozgniotła butem lodowego ślimaka z okolic jeziora Bisel na Thessii. Uniosła stopę i zerknęła na podłogę, dostrzegając rozsypane w pobliżu drzwi tabletki i fiolkę po lekach przeciwbólowych. Oraz zużyte bandaże i zakrwawioną bluzkę nieopodal. Wyglądało to tak, jakby ktoś w pośpiechu opuścił to pomieszczenie, nie zawracając sobie głowy pozostawieniem po sobie porządku.
- Co, na boginię, tu się stało...? - mruknęła, wchodząc głębiej.
Podeszła do bluzki i kucnęła. Ustawiła omni-klucz na skan śladów DNA i prześwietliła bluzkę, zestawiając wyniki z otrzymanymi od Girbacha danymi dotyczącymi zaginionych.
Bluzka i rozsypane tabletki powędrowały do jednego z koszyków przy drzwiach - Tori na razie nie zamierzała się ich pozbywać, jednak spokojnie mogły tam poczekać. A pozostawienie ich na podłodze byłoby głupotą.
Bez słowa podzieliły się pracą. Stoły operacyjne mogły zawierać ciekawe informacje o przeprowadzanych zabiegach, przy okazji można było kontrolnie je skalibrować. Nie był to cud techniki, nie miały żadnych holograficznych wyświetlaczy, jedynie podstawowe bioskanery, a ich obsługa była w większości manualna, ale były. I to sprawne, co Tori stwierdziła już pod koniec kalibracji pierwszego z nich. Log zawierał jedynie kilka testowych zabiegów i brak informacji na temat późniejszych działań. Widząc, że Alana wciąż męczy się z trzecim w rzędzie stołem, przeszła do drugiego i również uruchomiła automatyczną procedurę testową.
- Alano? - nie odwracając się, postanowiła przerwać ciszę. - Domyślam się, że masz... dużo większe doświadczenie niż ja mam. W zasadzie dopiero co skończyłam studia i praktyki, a i to głównie w publicznych klinikach. Na Thessii. Z tego co słyszałam, twoje doświadczenie obejmuje również pole walki... - przerwała na chwilę, kończąc procedurę diagnostyczną i wyświetlając jej podsumowanie, a potem log zabiegów. Urządzenie również było sprawne, a log poza testami zawierał tylko dawny wpis z nastawienia nadgarstka.
- Zastanawiałam się... - wyłączyła zasilanie stołu i odwróciła się do turianki - To znaczy miałam nadzieję. To znaczy... - nabrała oddechu - Czy nie miałabyś nic przeciwko, żebym... obserwowała cię przy pracy? Jeśli będzie potrzeba oczywiście. To znaczy jeśli będzie potrzeba, żebyś... musiała coś zrobić. - Zagryzła wargi i splotła dłonie. Czuła, że nie wypowiedziała się tak, jak by chciała i zaczęła się plątać, a to powodowało zdenerwowanie. - Nie znaczy to, że chciałabym, żebyś musiała użyć swoich umiejętności, ale gdyby zaszła taka potrzeba, czy pozwoliłabyś mi... asystować? Uczyć się od ciebie?
Przewróciła oczami i na chwilę zacisnęła dłonie w pięści, próbując rozładować napięcie. "Co za piękny popis elokwencji i taktu, Tori" - pomyślała do siebie i odeszła w kierunku szafek, by zrobić w nich porządek i przeszukać ich zawartość. Uzupełniła zapasy rzeczami, które zabrała z głównej bazy, z grubsza zorientowała się w rozmieszczeniu narzędzi, medykamentów i leków, przetarła blaty i wyczyściła rozlany medi-żel w jednej z szafek. Podczas czyszczenia jej dostrzegła w rogu szafki wciśnięty jakiś przedmiot i odłożyła trzymany w dłoniach zmywak. Sięgnęła w kierunku przedmiotu i w tym momencie jej i Alany komunikator odezwał się jednocześnie meldunkiem Acttchana sprawiając, że asari aż drgnęła. Turianin mówił coś o znalezionej kartce, ale w pewnym momencie jego komunikat się urwał. Zakłócenia?
Tori znów sięgnęła po wciśnięty w kąt szafki przedmiot. Wyglądało to tak, jakby ktoś celowo go tam wcisnął, czy starał się go ukryć. Datapad. Obróciła wyciągnięte urządzenie i obróciła w dłoniach, po czym uruchomiła wyświetlacz licząc na to, że bateria wciąż jest naładowana.
397397397397397397...
- Co na boginię... - zmarszczyła brwi przypatrując się powtarzającym się cyfrom. Wyglądało to tak jakby małe dziecko bawiąc się z uporem wpisywało te same znaki czekając aż zapełni się wyświetlacz urządzenia.
- Alano? - Odwróciła się do turianki i uniosła urządzenie w górę. - Chcesz coś zobaczyć?
0
Ostatnio zmieniony 24 lis 2016, o 23:59 przez Tori Te’eria, łącznie zmieniany 1 raz.
*** ARMOR *** VOICE *** FORMAL *** PARTY ***
ObrazekObrazek
Statystyki dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Alana Luccarius
Awatar użytkownika
Posty: 100
Rejestracja: 23 sty 2016, o 23:42
Miano: Alana Luccarius
Wiek: 34
Klasa: Adept
Rasa: Turianin
Zawód: major Hierarchii, kabalim Surrexis
Postać główna: Rebecca Dagan
Lokalizacja: Palaven
Status: Podlega obserwacji ze względu na zaburzenia neurologiczne i posiadany implant. Oficerem ją nadzorującym jest Caius Varril, członek Kabały.
Kredyty: 27.930
Medals:

Re: [Hawking Eta -> Century] Klendagon

22 lis 2016, o 19:24

Czekała tylko do chwili, w której ostatecznie wszystko zostało ustalone. Dość biernie podchodząc do testowania połączenia ustanowionego przez Ja'antiana - ot, uruchomiła, sprawdziła, potem nie poświęcając temu większej uwagi - z nieskrywaną ulgą wybiegła myślami do obranego sektora pracy. Znajomy rejon... Cóż, był znajomym rejonem, a to, że w tym konkretnym centrum medycznym nie była - to nie miało większego znaczenia. Pewne rzeczy były takie same niemal wszędzie, niezależnie od krańca świata, na którym by się aktualnie przebywało.
Dotarłszy do sali szpitalnej, mimowolnie odetchnęła cicho, uważnie przyglądając się pobojowisku. Dokładnie tak należało to nazwać, prawda? Znaki udzielanej w pośpiechu pomocy były aż nadto oczywiste i w naturalny sposób pociągały za sobą pytania komu? i co? Odpowiedź na żadne z nich z pewnością nie leżała na podłodze, więc... Chociaż - czy aby na pewno? Po dwóch ostrożnych krokach wgłąb pomieszczenia Luccarius przykucnęła przy rozsypanych tabletkach i zgarnęła kilka z nich. Rozkładając niewielkie krążki na rękawicy, przyjrzała im się uważniej - leki niemal zawsze były opisane, na tabletkach widniały skróty nazw związków czy komercyjnych nazw danego specyfiku, często także dawka. Jeśli te tutaj nie odbiegały od normy, mogłaby mniej więcej zorientować się, czemu ta chemia miała służyć. Zwykłe przeciwbólowe czy coś bardziej szczególnego?
Tak czy inaczej, oględziny nie trwały długo. Już w kolejnej chwili pomogła Tori zebrać pozostałe tabletki, by następnie zająć się rzeczami nieco bardziej wymagającymi. Odpinając hełm i odkładając go na jeden ze stołów operacyjnych - czystych, na które to spostrzeżenie mimowolnie skinęła głową z niemą, nieskierowaną do nikogo konkretnego aprobatą - zwróciła się potem ku towarzyszącej meblowi aparaturze. Jeśli miały przywrócić centrum do jako-takiej sprawności, mogły zacząć choćby od tego. Zapewne żadna z nich nie chciała, by stoły do czegokolwiek się przydały, jeśli jednak rzeczywiście miałyby z nich korzystać - sprzęt musiał być gotowy.
Reaktywowanie go okazało się być jednak trudniejszym, niż Alana przewidywała. Kalibracja nie była zwykle procedurą wymagającą - ot, włączyć, zaczekać, sprawdzić efekty i zaakceptować je lub nie - tym razem jednak była problemem. Czy raczej - nie ona sama, a to, że resetowała się bez zapowiedzi przy każdej próbie przejrzenia wcześniejszych logów. Turianka zmarszczyła lekko brwi. To, że aparatury używano trzy dni temu, było zastanawiające, ale już to, że nie sposób było wejść głębiej w dokumentację - to zwracało uwagę szczególnie. To mógł być błąd, oczywiście, error, który nie byłby znowu niczym dziwnym. Tutaj jednak znaki zapytania stawiało się wszędzie, z większą ostrożnością podchodząc do każdego zdarzenia.
Nim jednak pochyliła się nad tym bardziej, drgnęła lekko, słysząc głos Tori. Stopniowo uzmysławiając sobie, co asari ma na myśli, uśmiechnęła się łagodnie. Choć mniej więcej w połowie domyśliła się, do czego zmierza jej towarzyszka, pozwoliła jej sformułować pytania do końca i dopiero wtedy udzieliła stosownej odpowiedzi.
- Oczywiście - zgodziła się bez zastanawiania, bo i co tu było do rozważania? Pomijając już nawet to, że do głowy by jej nie przyszło arogancko zadrzeć nosa i odrzucić jakiekolwiek chęci współpracy, nie miała nawet prawa do odmowy. Byli zespołem. Grupą. Musieli pracować razem, a jeśli przy tym będą się w stanie czegoś od siebie nauczyć - to chyba tym lepiej, prawda? Tym niemniej postawa Alany była prostsza, nie wynikała z suchego rachunku praw i obowiązków. Luccarius po prostu nie widziała żadnego powodu, dla którego miałaby Tori odmówić. Może tylko... - Ja nie jestem jednak lekarzem. Nie do końca. Bardziej... ratownikiem. - Wzruszyła lekko ramionami. W specjalistycznych kabałach ten podział nie był prosty. W Surrexis mieli Jorima - ten był lekarzem z prawdziwego zdarzenia - ale każde z nich miało określoną wiedzę w branży medycznej, większą niż ratownicy cywilni. Mimo tego Luccarius nie zamierzała przypisywać sobie tytułu, którego oficjalnie nie miała. Doświadczenie, tak - to udało się zgromadzić. Znajomość schematów pracy, wszystkich tych medycznych procedur - to również. Na papierze jednak wyglądało to nieco inaczej. Nie miała pełnych studiów medycznych. Nie znała się na tak szerokim spektrum medycyny, jak zwykle znali się - lub przynajmniej powinni - lekarze. - Rzeczywiście pracowałam w terenie, na polu walki również - właściwie przede wszystkim - jestem jednak pewna, że na wielu rzeczach znasz się lepiej. - Uśmiechnęła się przelotnie. Miały po prostu inną sferę pracy, ot, cała filozofia. No i doświadczenie, ono również może je dzieliło. - Tak czy inaczej, nie mam nic przeciwko. Pracujmy razem, a jeśli dzięki temu czegoś się nauczysz - jeśli obie się czegoś nauczymy - to będzie dodatkowy profit. Chociaż i tak wolałabym nie musieć wykorzystywać tu swojego przeszkolenia. - Ponowny uśmiech, choć tym razem rozbawienie było nieco bardziej sztuczne. Nie potrafiła żartować ze swojej pracy, a gdy próbowała, zawsze wychodziło to... źle. Nieudolnie. Za dużo widziała. Za wiele bezsensownej śmierci i kalectwa, zbyt wiele bezradności - jej własnej i samych ofiar.
Gdzieś w międzyczasie rozbrzmiał, a potem urwał się głos Ja'antiana - czyżby łącze mimo wszystko nie było stabilne? - kalibracja aparatury stołu rozpoczęła się po raz kolejny, a Luccarius skrzywiła się lekko. Frustracja była oczywista. Niezależnie, czy chodziło o błąd, czy jakieś zabezpieczenie, niemożność dostania się do pożądanych danych była irytująca.
- Co takiego? - Biorąc pod uwagę, że z ponownie zresetowaną aparaturą nic nie mogła zrobić, pozostawiła ją chwilowo samą sobie, zamiast tego w dwóch krokach dołączając do Tori. Na widok cyfr wyświetlanych na datapadzie zmarszczyła lekko brwi. Ciąg cyfr tworzyła w zasadzie jedna powtarzająca się cyfra. 397. - Jakiś kod? - rzuciła pierwsze, co przyszło jej do głowy, nie oczekując jednak specjalnej odpowiedzi. Pytanie należało do retorycznych - póki co i tak nie mogły tego sprawdzić. Mogły natomiast rzucić okiem na coś innego. - Patrzyłaś, czy jest na nim coś jeszcze?
Do głowy przyszło jej też pytanie numer dwa, tego jednak już nie zadała. Zamiast tego sama ponownie wróciła do stołów, tym razem wybierając jednak jeden z tych kalibrowanych przedtem przez asari. Wychodziło na to, że ani jeden, ani drugi nie wyrzucił podobnego błędu - lub nie zaistniały okoliczności, by taki błąd się pojawił. Dobrze byłoby więc je... sprowokować? Albo zwyczajnie sprawdzić, co ma dla nich ten sprzęt. Skoro trzeci aparat chwilowo nie współpracował, można było poświęcić chwilę na spontaniczną kontrolę pozostałych. Turianka zamierzała więc wejść w logi kolejnego ze stołów - to umożliwiłoby zarówno sprawdzenie, kiedy używano pozostałych dwóch łóżek, jak i proste skonfrontowanie napotkanego problemu z innym, pozornie działającym lepiej oprogramowaniem.
ARMOUR # CASUAL #NPC # BASILISK

ObrazekObrazek

+ 5% obrażeń od mocy
+ 5% obrażeń przy ataku wręcz
+ 10% premii technologicznej
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Tori Te’eria
Awatar użytkownika
Narrator
Posty: 413
Rejestracja: 15 sie 2016, o 21:18
Miano: Tori Te'eria
Wiek: 163
Klasa: Adept
Rasa: Asari
Zawód: Lekarz
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 10.880
Medals:

Re: [Hawking Eta -> Century] Klendagon

23 lis 2016, o 09:02

Skinęła głową i uśmiechnęła się w odpowiedzi do Alany, po czym przyjrzała się ponownie datapadowi bojąc się, że gdy skasuje dziwną wiadomość i zacznie przeglądać zawartość urządzenia, nie bedzie mogła już wrócić do wcześniejszego ekranu. "397". Powtarzające się bez sensu. W końcu wzruszyła lekko ramionami i ruchem ręki zminimalizowała zawartość ekranu. Zagłębiła się w menu urządzenia starając się dotrzeć do ewentualnych, zapisanych tam plików i informacji. Chwilę później, gdy chciała odłożyć datapad, zawahała się. Wolała nie tracić znaleziska z oczu, z jakiegoś powodu uznała, że ważnym będzie zachowanie go na później. Może Diana albo któryś z mężczyzn będzie w stanie wywnioskować, co mogła oznaczać dziwna wiadomość. Wsunęła go więc do swojej, leżącej na ziemi koło stołów operacyjnych torby i podniosła wzrok na Turiankę wpatrzoną w wyświetlacz środkowego stołu.
- Ten już sprawdzałam - odezwała się. - Jest sprawny i praktycznie nie używany, podobnie jak ten pierwszy. W historii zabiegów widać tylko jeden stary wpis. A co z "trójką"? - wskazała na stół, którym wcześniej zajmowała się Alana. Odruchowo nazwała go "trójką", ponieważ stał jako trzeci w rzędzie. To znaczy trzeci dla Tori. Jakoś tak wyszło.
Podeszła do problematycznego stołu i wyświetliła jego konfigurację i menu. Gdy spróbowała przejrzeć log, urządzenie zresetowało się i znów samoczynnie rozpoczęło procedurę kalibracji. Po jej zakończeniu zabawa zaczęła się od nowa. Tori zmarszczyła brwi. Uklękła na ziemi i zajrzała pod spód maszyny, starając się dostrzec kabel zasilający i jego przebieg.
- Służysz w armii, Alano? Czy pracujesz jako... najemnik? Z tego co mówisz, można wywnioskować, że twoje doświadczenie jest dość często wykorzystywane w praktyce. Że pole walki nie jest dla ciebie obce i stanowi istorną część twojej pracy. Życia. - westchnęła i spróbowała sięgnąć ręką by wymacać jakieś kable pod spodem stołu. - Może wystarczyłby twardy reset? - zastanowiła się głośno. - Gdybyśmy odłączyły zasilanie i po jakimś czasie podłączyły na nowo, może zacząłby współpracować...
Pozostając na klęczkach, rozejrzała się wokół, próbując z tej perspektywy dostrzec jeszcze jakieś dziwne znaleziska wokół niej - pod szafkami czy stołami.
*** ARMOR *** VOICE *** FORMAL *** PARTY ***
ObrazekObrazek
Statystyki dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Hawking Eta -> Century] Klendagon

24 lis 2016, o 23:11

Jaantian - spostrzegawczość:
<50 + 1 [super modyfikator bo MG jest stronniczy ]
0

Mech LOKI [STRZAŁ Z: M-3 PREDATOR] [4 PA]
50 + 20 [Celność] + 10 [Zaskoczenie] = 80%

Szansa na trafienie: < 80%

1

OBRAŻENIA (M-3 PREDATOR)
75

Ja'antian
Tarcze: 650 - 75 = 575
Pancerz: 750


Tori - przeszukanie machiny
<30
2
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Hawking Eta -> Century] Klendagon

25 lis 2016, o 00:02

Vex Sprawdzona przez Vexa pogoda dała mu dość typowe rezultaty - burze piaskowe na Klendagonie były częste. Przynajmniej jedna, mała, zdarzała się raz na dwa Klendagońskie dni. Nic więc dziwnego, że w każdym z przypadków, w których znikali pracownicy, ów burza trwała w danym miejscu, lub w rejonie niedaleko, dopiero nacierając. A może jednak chowało się w tym jakieś drugie dno?
- Cały czas - odparła Diana, wzruszając ramionami, co wskazywało, że coś takiego nie robi na niej wielkiego wrażenia. - Wracam czasem spać do ośrodka, choć głównie robię to w bazie wypadowej. Czasem w Bestii.
Gdy wspomniał o pytaniu osobistym, odwróciła głowę, spoglądając na niego nieco zdziwiona, a nieco zaniepokojona tym, o co mógł zapytać. Gdy jednak wypowiedział wreszcie to, co chciał, nieco się rozluźniła - napięcie opuściło jej barki, a jej wzrok powrócił na pustynię, błądząc po krajobrazie w poszukiwaniu jakichkolwiek oznak anormalności.
- To długa historia - odpowiedziała po krótkiej chwili wahania, które wykorzystała by ułożyć słowa w odpowiednie zdania. - Może później, w innych okolicznościach - dodała, uśmiechając się lekko. Słowa te sugerowały, że jej tatuaż nie miał jedynie walorów estetycznych - że za zrobieniem go faktycznie stał jakiś wątek, historia, którą warto było opowiedzieć gdy nie przemierzali pustyni, wypatrując wskazówek, które pozwolą im rozwiązać tę zagadkę.
Sonda trzymana przez Viyo była kompletnie nieaktywna. Wszelkie próby dostania się do jej systemów skutkowały szumem, elektronicznym zawodzeniem popsutej maszynerii, której pierwotny cel został wyparty przez potrzebę przekazania informacji o swoim krytycznym stanie. Serce urządzenia podtrzymywało je przy życiu, tak długo, aż ktoś usłyszy skomlenie dogorywających mechanizmów, wrzask radiowych alarmów.
- Jesteś fanem kajdanek, Vex? - parsknęła śmiechem, odwracając się, by ruszyć powoli w kierunku Bestii. - Bierz ją jak chcesz.
Sonda nie była łatwa do przeniesienia. Była mimo wszystko duża, metalowa i ciężka. Diana otworzyła cały tył pojazdu, po czym wróciła się, by pomóc turianinowi wnieść maszynę do środka.
- Mówisz o moim tatuażu, a ty też masz ich kilka - zagadnęła, gdy usiadła już na miejscu i sprawiła, że pojazd ruszył, kierując się do drugiej, nieaktywnej sondy, znajdującej się rzut beretem od nich - przynajmniej biorąc pod uwagę ich prędkość. - Mają jakieś znaczenie? Czy po prostu tagujecie się planetami, na których się urodziliście?
Droga nie była zbyt długa, choć rozczarowująca. Dotarli do drugiej sondy, która leżała na powierzchni, nieprzykryta piaskiem. Jej systemy były jednak kompletnie nieaktywne, a jej kropka na mapie przestała się świecić mniej więcej w połowie ich drogi do niej.
Tori i Alana Porównanie danych do tych, które wysłał im Girbach, było czynnością stosunkowo łatwą do przeprowadzenia. Niestety żaden z profili DNA nie pasował do danych zaginionych, które otrzymali. Oczywiście należało wziąć pod uwagę fakt, iż akta Diany dalej nie zostały im nadesłane - umyślnie lub też nie. Ubrania jak i krew mogła więc należeć do ich przewodniczki - w końcu jak przyznała, jeszcze kilka godzin temu tutaj była, a krew miała zdecydowanie więcej niż dwadzieścia cztery godziny i nie pachniała zbyt przyjemnie. Raczej przybycie innej kobiety Vasser by zanotowała, choć nie mogli mieć pewności, czy podzieliłaby się z nimi informacją - choć dlaczego miałaby to ukrywać, a jednocześnie pozostawić tak oczywiste ślady?
Wadliwe urządzenie nie posiadało żadnych, specyficznych właściwości. Tak naprawdę nie różniło się od poprzednich swoją budową, poza tym, że działało wadliwie.
Zgodnie z tym co powiedziała Tori, Alana nie znalazła niczego ambitnego na pozostałych terminalach. Bardzo dawny uraz i kilka testowych pseudo operacji. Nic specjalnego ani ciekawego - a na pewno nic, co przybliżyłoby je do rozwikłania zagadki trzeciego terminala.
Tori znalazła przewód zasilający, który w każdej chwili mogła odłączyć i podłączyć ponownie, by przekonać się, że nic to nie da. Nie widziała na nim również żadnych śladów użytkowania bądź uszkodzeń.
Centrum medyczne po niespełna godzinie wydawało się być już sprawdzone - pozostawała kwestia przystosowania go i zorganizowania tak, by mogły działać w nim efektywnie.
Ja'antian Ciemność nie dawała odpowiedzi, a światło latarki, obojętnie, czy skupione na jednym punkcie czy rozproszone, wciąż pozostawiało mroczne, nieznane kąty. Pomieszczenie nie dawało wrażenia regularnego, przez umieszczoną wewnątrz machinerię. Na samym środku stała ławka, na której leżało kilka śrub oraz narzędzi - dość przestarzały zestaw, zważywszy na obecne możliwości omni-kluczy.
Stacje odpowiedzialne za kolejne systemy działające na stacji umieszczone były w wysokich, obudowanych urządzeniach, które rzucały wiele cieni na pomieszczenie, sprawiając, że w tej ciemności przypominało ono labirynt. Ja'antian miał dość blisko wejście, co było pewnym komfortem - próba oświetlenia sobie przestrzeni przed sobą, lub dojrzenia źródła sygnału, była jednak ciężka. Jak się później okazało - wręcz niemożliwa.
Ruch dostrzegł jako pierwszy - kątem oka, za jedną ze skrzyń. Odgłos przesuwających się mechanizmów wybijał się ponad szum pracującej stacji, zwiastując kłopoty - kogoś lub coś, co również znajdowało się wraz z nim w tym pomieszczeniu.
Turianinowi szybko dane było dowiedzieć się co dokładnie mu towarzyszyło. Nie był pewien, co dotarło do niego pierwsze - błysk jarzących się na czerwono, pionowo osadzonych oczu, należących do mecha, czy tez huk wystrzału. Tarcze turianina rozbłysły na niebiesko, przyjmując na siebie uderzenie pocisku wystrzelonego przez wyłaniającego się zza osłony mecha LOKI, który, wypełniając powietrze odgłosem mechanicznego jazgotu, z uniesioną sztywnymi rękoma bronią ruszał w kierunku Accthana, gotów do oddania następnego strzału.
Carlos Nieprzyjemne uczucie nasilało się, sprawiając, że po krótkiej chwili Carlos na moment zatracił się w tym, w którym miejscu się znajduje lub ile czasu minęło. Siedząc z zamkniętymi oczami na ławce, na kilka sekund mógł zapomnieć o pozostałych towarzyszach, skupiając się na własnych odczuciach oraz próbach zahamowania tego, co wiedział, że jest nieuniknione. Zmiana klimatu sprawiała, że pośpiesznie wypita kawa dawała się we znaki, a jego organizm nieakceptował specyficznego powietrza stacji badawczej. Pośpiesznie zdjęty hełm wylądował na ziemi, gdy mężczyzna dotarł do pierwszego kosza na śmieci, czując, że zbliżających się wymiotów nie będzie w stanie powstrzymać.
Zaraz po nich przyszła jednak ulga, wraz z kwaśnym posmakiem w ustach. Kolejne kilka minut potrzebował na doprowadzenie się do porządku, może powrót do kwater i mesy, które były już zdatne do zamieszkania, a może dołączenie do innych. Cokolwiek postanowił, miał jeszcze kilka sekund na doprowadzenie się do stanu używalności.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Carlos Brown
Awatar użytkownika
Posty: 211
Rejestracja: 19 lip 2016, o 16:05
Miano: Carlos Brown
Wiek: 49
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Najemnik
Lokalizacja: OMEGA
Kredyty: 27.360
Medals:

Re: [Hawking Eta -> Century] Klendagon

25 lis 2016, o 03:37

Kukurydza. Już dawno temu odkrył, że w wymiocinach zawsze jest kilka ziaren kukurydzy, nawet jeśli takowej nie jadł od miesięcy, zupełnie jakby gdzieś w żołądku była taka skrytka utrzymująca świeżość warzywa (a może owocu lub zboża?) na wypadek wymiotów. Ostatnim razem jak wymiotował, był po krogańskiej imprezie. Później w szpitalu mu powiedzieli, że to go uratowało.
Po opróżnieniu żołądka, usiadł oparty o ścianę i złapał kila głębszych wdechów, ocierając rękawicą usta i brodę. Chyba wciąż miał tam kawałek żarcia.
- Pierdolona planeta...
Mruknął niezadowolony, po czym wstał i splunął do śmietnika. Oparł się zaraz o ścianę, bo zrobiło mu się ciemno przed oczami. Na starość bywał upierdliwie wrażliwy na zmiany atmosfery czy tam inne takie.
Co teraz powinien zrobić? Pomóc im w ogarnianiu miejsca? O placówkach badawczych wiedział tylko tyle, że mają znacznie mniej broni cieńsze ściany, od tych wojskowych. To tak jakby porównać blaszany barak pełen broni, do kartonowego pudełka z pojedynczym pistoletem na wodę. Oczywiście takie miejsca miały masę innych zalet, których nie miały obiekty wojskowe, a o których nie miał bladego pojęcia Carlos. Tak samo z naprawą sprzętu, czasami się śmieje, że jak coś jest zepsute, to dać mu młotek i to naprawi. Współczesna technologia jest dla niego jak magia, kilka sztuczek zna, ale jak trzeba się włamywać do komputera, to niech to zrobi jakiś magik klawiaturowy.
ObrazekObrazek Pochłaniacze do broni +2, Szansa na strzał krytyczny: +10%, Obrażenia krytyczne: +5%, Bonus do pancerza: +300
Alana Luccarius
Awatar użytkownika
Posty: 100
Rejestracja: 23 sty 2016, o 23:42
Miano: Alana Luccarius
Wiek: 34
Klasa: Adept
Rasa: Turianin
Zawód: major Hierarchii, kabalim Surrexis
Postać główna: Rebecca Dagan
Lokalizacja: Palaven
Status: Podlega obserwacji ze względu na zaburzenia neurologiczne i posiadany implant. Oficerem ją nadzorującym jest Caius Varril, członek Kabały.
Kredyty: 27.930
Medals:

Re: [Hawking Eta -> Century] Klendagon

26 lis 2016, o 17:27

- Trzy dni temu - tutejsze trzy dni - kogoś tu szyto. Jakaś kobieta, obrażenia pleców - streściła rzeczowo w odpowiedzi na pytanie Tori, jednocześnie zaciskając lekko zęby. Ani porównanie z pozostałą aparaturą, ani też dość prymitywne, ręczne zresetowanie wadliwie działającego sprzętu nie przyniosło spodziewanych efektów, co doprowadzało do frustracji - i paranoi. Kłody rzucane pod nogi miały to do siebie, że zwykle dało się je obejść, w jakiś sposób pokonać. Tym razem nic takiego się nie działo, a błąd jak był wcześniej, tak też egzystował dalej. - W logach jest tego więcej, jakieś wcześniejsze zabiegi, ale nie mogę nic sprawdzić, bo gdy próbuję, aparatura... Zresztą, sama zobacz. - Bez wahania sprowokowała kolejny reset i kalibrację, by zademonstrować Te'erii, co się dzieje. Na język cisnęły jej się dodatkowe komentarze, ziarna wątpliwości i domysłów, wszystkie jednak zatrzymała zanim zdążyły ubrać się w słowa. Szerzenie teorii spiskowych byłoby głupie, tym bardziej, że aktualnie byłby to naprawdę czysty wymysł - nie miały przecież żadnych dowodów, że coś jest nie tak... No, przynajmniej w kontekście jakiejś intrygi.
Tak czy inaczej, dając chwilowo spokój niesprawnej aparaturze, Alana zajęła się tym, co było pilniejsze - dokończeniem sprawdzania wyposażenia, zapasów leków oraz przywracania do życia tego, co jeszcze wymagało. Dopiero wtedy, gdy zajrzała już w każdy kąt i ułożyła w głowie prostą listę tego, czym dysponowały - dopiero wtedy znów zwróciła się ku stołowi. Po drodze przekładając jeszcze część leków w inne miejsca, układając je zastosowaniami i rozmieszczając tak, by móc się w tym łatwiej poruszać - zawczasu podzieliła się z Tori systemem, w jakim zwykła pracować i odruchowo poinstruowała, jak należałoby poukładać medykamenty i podstawowe urządzenia medyczne, by później nie musieć się nad niczym zastanawiać - ponownie stanęła przy stole operacyjnym i odetchnęła cicho. Ten błąd naprawdę nie dawał jej spokoju.
- Jestem żołnierzem - odpowiedziała tymczasem na pytanie asari, dopiero po chwili łapiąc się na tym, że taki zwrot mógł wcale nie być jednoznacznym - biorąc pod uwagę choćby przeszłość wielu najemników - i nadal wymagał uściślenia. - Żołnierzem zawodowym Hierarchii. Służę w oddziałach ratunkowych... - Zawahała się na moment. Powtarzała się, wciąż unikając prostego, bezpośredniego określenia. Po co? Przecież to nie była tajemnica. Odetchnęła cicho. - W jednej z Kabał o specjalistycznym przeszkoleniu.
Przenosząc na moment spojrzenie na stół, ostatecznie aktywowała omni-klucz, a wraz z nim także wgrany program diagnostyczny. Nie była inżynierem i nie mogła liczyć na powodzenie w manualnym dobieraniu się do niedziałającego sprzętu, wciąż jednak nie spróbowała w najprostszy sposób sprawdzić, co działo się w trzewiach stołu. Ten błąd w gruncie rzeczy mógł być przecież prosty. Może naprawdę wystarczyło go tylko trafnie zdiagnozować. Albo... Drgnęła mimowolnie. No tak. Byli zespołem, zdaje się. Uzupełniali się umiejętnościami i tak dalej. I jakkolwiek Browna wykluczyła od razu - przedstawił się jako typowy strzelec, poza tym jeszcze jakiś czas temu nie czuł się przecież najlepiej - tak pozostawały jeszcze trzy osoby, które, być może, mogłyby coś tutaj zdziałać.
- Ja'antian, Vex, jak u was? - Pozostawiając program diagnostyczny w tle spróbowała więc skontaktować się z towarzyszami - Dianę pomijając świadomie, z racji tego, że przebywała razem z Viyo i mogli się tam dogadać. Łącze zdawało się być wprawdzie niestabilnym - tak wnioskowała po nagłym urwaniu się transmisji ze strony Actthana, ale nie zaszkodzi spróbować. Odetchnęła więc cicho. - Mamy w medycznym mały problem natury technicznej. - W razie odzewu, gotowa była streścić, co dokładnie odstawiała im tutaj "trójka" i w czym mogłaby przydać się odrobina pomocy.
- Czym zajmowałaś się w klinikach? - zapytała tymczasem Tori w ramach podtrzymania rozmowy. Odpowiedź nie była tak oczywista, jak mogłoby się wydawać - ostatecznie nawet w publicznych placówkach pracowali lekarze o różnorakich specjalizacjach czy predyspozycjach. Mało kto zajmował się wszystkim, zazwyczaj każdy miał jakiś sektor, w którym sprawdzał się lepiej niż w innych.
ARMOUR # CASUAL #NPC # BASILISK

ObrazekObrazek

+ 5% obrażeń od mocy
+ 5% obrażeń przy ataku wręcz
+ 10% premii technologicznej
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1952
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: [Hawking Eta -> Century] Klendagon

26 lis 2016, o 19:54

Porucznik skinął głową po odpowiedzi Diany, potrafiąc zrozumieć jej samotne wyjazdy i działanie w pojedynkę. Czy sam nie zachowywał się podobnie, wbrew tradycji i wrodzonej, turiańskiej potrzebie do działania wspólnie, stania ramię w ramię w szeregu, zarówno tym metaforycznym jak i prawdziwym? Niektórzy rodzili się z takim nastawieniem, u innych wyrabiało je doświadczenie i przejścia. Dla niego praca w parze była najlepszym z obydwu światów.
- W takim razie później - zgodził się z nią, nie planując naciskać, gdy wspomniała własną historię. Niemal każdy tatuaż - tak jak i blizna - miały swoją opowieść, która stanowiła część sumy osoby, która go nosiła. Niektóre były błahe, inne niosły ze sobą większy ciężar. Nie wiedział jaka stała za tatuażem kobiety.
- Winny, Wysoki Sądzie - odrzucił na jej żartobliwy komentarz odnośnie kajdanek, uśmiechając się jednak pod maską hełmu. Skinął głową w podziękowaniu, gdy Diana pomogła mu wnieść sondę przez próg Bestii i wyprostował się kiedy z brzdęknięciem metalu postawili sondę w środku pojazdu.
- Urodziłem się na Palavenie, ale moja rodzina pochodzi z Taetrusa. U turian oznaczanie twarzy znakami kolonii to część tradycji - potwierdził, wzruszając przy tym ramionami. Przetarł rękawicą wyświetlacz nieczynnego urządzenia z piachu, ale bardziej z odruchu, niż w próbie dostrzeżenia czegoś więcej. Z technicznego punktu widzenia, sonda była niemal martwa.
- Niektórzy uważają tych którzy nie mają oznaczeń na twarzy za niegodnych zaufania i kłamliwych. Więc dobrze by ci się żyło w turiańskim społeczeństwie - zauważył z oszczędnym uśmiechem, obchodząc urządzenia i siadając po stronie pasażera. - Ale mam też inny, bardziej klasyczny. Na ramieniu. Zrobiłem go sobie po dostaniu się do oddziałów specjalnych. A ty? Służyłaś gdzieś?
W tej samej chwili dotarł do niego komunikat z ośrodka. Pokazał Dianie, że mogą ruszać, a sam otworzył kanał, słysząc głos Alany.
- Bez szału. Za chwilę wracamy - odpowiedział na jej słowa, zerkając przelotnie na wyświetlacz wskazujący kolejną sondę. Kiedy jej sygnał zniknął, stuknął palcem w ekran, jakby to miało jakkolwiek pomóc. - Problem natury technicznej ze sprzętem? A próbowałaś go wyłączyć i włączyć? - podsunął uprzejmym tonem, w swojej najlepszej personifikacji departamentu IT. Kiedy turianka wyjaśniła jednak w czym problem, darował sobie uniwersalne porady, przenosząc wzrok na pustkowie i piasek, rozrzucany przez koła mknącego pojazdu. - Wygląda na uszkodzone sektory pamięci albo dysku twardego. Zdalnie nic wam nie pomogę, ale przyjrzę się temu jak wrócimy.
Kiedy dojechali pod drugą sondę, rozłączył się z ośrodkiem i spojrzał przez okno na samotne, nieaktywne urządzenie.
- Ją też weźmy ze sobą - rzucił, zbierając się do wyjścia. Kiedy drzwi pojazdu ponownie z sykiem otworzyły się na rozległą pustynię, tym razem bez ociągania zeskoczył na piasek.
- Jak długo znasz się z Girbachem?
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Ja’antian Actthan
Awatar użytkownika
Posty: 125
Rejestracja: 19 sie 2015, o 17:46
Miano: Ja'antian Actthan
Wiek: 36
Klasa: Strażnik
Rasa: Turianie
Zawód: Pilot myśliwca Siódmej Floty Turian, Porucznik Sz.
Postać główna: Zed'terco Galick
Lokalizacja: [Argos Rho > Feniks] Stacja Szczyt
Kredyty: 21.565

Re: [Hawking Eta -> Century] Klendagon

28 lis 2016, o 16:06

Maszyneria działająca na stacji i jego własny oddech były jedynymi dźwiękami, które Actthan słyszał na początku. Pomimo, że spłycił wdech i wydech, jednocześnie je ściszając, słyszał je bardzo wyraźnie. Równomierny i cichy świst wydobywający się z ust turianina, spowodowany oddychaniem, odbijał się w hełmie. Ja'an próbował usłyszeć, lub zobaczyć potencjalnego przeciwnika, co chwila skupiając, bądź rozpraszając światło z latarki.
Kiedy zauważył żarzące się czerwienią, pionowe oczy, było już trochę za późno. Mech oddał pierwszy strzał, a tarcze turianina na chwilę oświetliły swym niebieskim światłem pomieszczenie. Antian uśmiechnął się ponuro pod nosem, w końcu to jemu przystąpił zaszczyt przelania pierwszej krwi, jak sądził. Szybko w jego głowie pojawił się plan, plan nie tyle doskonały, co pierwszy. Zapewne można to było rozwiązać zdecydowanie lepiej, ale pierwsze o czym pomyślał, było przewrócenie LOKI'ego i oddanie strzału, lub kilku w przeciwnika z przyłożenia.
W mgnieniu oka i nie czekając na kolejny pocisk blaszaka, zerwał się do szarży. Krótki, lecz intensywny wysiłek mięśni, był dla niego czymś nowym. Nie robił tego od zawsze, od zawsze siedział za sterami, tam było jego miejsce. Teraz jednak nie było czasu na wahanie, lub myślenie. Teraz był czas na działanie i gdy Actthan był w bliskiej odległości od mecha, skoczył na niego, w celu przewrócenia go.
ObrazekObrazekARMOR ~ THEME ~ VOICE ~ NPC Pochłaniacze ciepła: 5 | W magazynku M-3: 15/15
Tori Te’eria
Awatar użytkownika
Narrator
Posty: 413
Rejestracja: 15 sie 2016, o 21:18
Miano: Tori Te'eria
Wiek: 163
Klasa: Adept
Rasa: Asari
Zawód: Lekarz
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 10.880
Medals:

Re: [Hawking Eta -> Century] Klendagon

28 lis 2016, o 22:39

Ani jej wiedza ani umiejętności nie pozwoliły na wskazanie choćby przyczyny wadliwego działania urządzenia. Może inaczej - nie posiadała żadnej wiedzy ani umiejętności mogących pomóc w diagnozie. To nie była jej "działka". Uczono ją jak używać urządzeń, nie jak je serwisować. Jej zadaniem było korzystać z urządzeń technicznych by serwisować i naprawiać urządzenia znacznie bardziej złożone i skomplikowane - organizmy żywe, a serwisowanie maszyn pozostawiała wyspecjalizowanym technikom. Dlatego zrobiła jedyną rzecz, jaką mogła wymyślić - wymacała kabel zasilania i odłączyła sprzęg. Gdy cichy szum urządzenia ucichł, policzyła w myślach do trzech i ponownie wpięła wtyk zasilania. Stół obudził się do życia, a Tori powstała z ziemi i z ciekawością spojrzała na wyświetlacz czekając, aż zakończy się procedura startu. Chwilę później wyświetliła log i... westchnęła ze smutkiem. Urządzenie zresetowało się i rozpoczęło rekalibrację.
- Poddaję się - machnęła ręką ze zrezygnowaniem i odwróciła się od wadliwego urządzenia, dołączając do Alany w dokańczaniu przeglądu wyposażenia i porządkowaniu dostępnych zasobów.
Zmarszczyła brwi widząc, jak partię leków, które chwilę wcześniej zostały przez nią posegregowane, turianka bez słowa zgarnęła, podzieliła po swojemu i odłożyła na zupełnie inne miejsca. Tori lubiła porządek w miejscu pracy, ba! - nieład i chaos wręcz ją denerwowały, ale wprowadzane przez Alanę zmiany zdawały jej się nie do końca logiczne. Dopiero gdy turianka zaczęła jej wyjaśniać swój system ułożenia i rozdziału wyposażenia, Tori z ociąganiem zaczęła przyznawać jej rację. Może nie było to to, do czego Tori się przyzwyczaiła, ale była w stanie się dopasować i dostosować do wymogów doświadczonej koleżanki. W końcu przed chwilą sama uznała jej zwierzchność i postanowiła trwać w swoim przekonaniu.
Porządkując, słuchała słów Alany nawiązującej kontakt z Vexem i odpowiedź turianina. Brzmiało to dla mniej mniej-więcej tak, jakby słuchała wykładu na temat fizyki kwantowej czy równań matematycznych opisujących działanie pól masy, więc nie odzywała się, kończąc swoją pracę. Gdy skończyła, ogarnęła spojrzeniem wnętrze pomieszczenia - wyglądało zdecydowanie lepiej, niż gdy zobaczyła je po raz pierwszy. Wysprzątane, zinwentaryzowane, gotowe do pracy. Do pełni szczęścia brakowało tylko terminala medycznego... Czyżby go przeoczyła? Tak się skupiła na zaopatrzeniu, lekach i medykamentach - no i nieszczęsnym stole operacyjnym numer trzy - że nie zwróciła uwagi na coś tak oczywistego jak terminal i rejestr medyczny. Może w nim znalazłyby się informacje pozwalające na rozwikłanie zagadki niedziałającego stołu? Zlustrowała blaty i stoły w poszukiwaniu urządzenia.
Pytanie Alany było zaskoczeniem - chwilę zajęło jej zrozumienie, że Alana skończyła rozmowę z Vexem i zwraca się teraz do niej. Odwróciła się do Turianki i wyprostowała się, jak podczas odpowiedzi na zajęciach w Akademii.
- Nie rozpoczęłam jeszcze specjalizacji, a w klinikach pracowałam początkowo w izbie przyjęć. Jeszcze w trakcie studiów interesowała mnie implantologia. O ile z implantami biotycznymi na Thessii nieczęsto można się spotkać, o tyle implanty cybernetyczne i mody bojowe są stosowane dość chętnie. Dlatego dostałam zgodę na rozpoczęcie kształcenia w tym kierunku. Nie ukrywam, że moja wiedza jest niewielka, ale... robię postępy. - Założyła ręce za plecami, splotła palce i nabrała oddechu, po czym sama zadała pytanie. - Czym jest Kabała?
*** ARMOR *** VOICE *** FORMAL *** PARTY ***
ObrazekObrazek
Statystyki dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną

Wróć do „Galaktyka”