W galaktyce istnieje około 400 miliardów gwiazd. Zbadano lub chociaż odwiedzono dotąd mniej niż 1% z nich. Pozostałe światy oraz bogactwa, które zawierają, wciąż czekają na odnalezienie przez korporacje lub niezależnych poszukiwaczy.

Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2751
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

[Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

16 gru 2018, o 21:16

Nie potrzebowała zabrać ze sobą wiele. Gdy wpadła do swojej kajuty na statku, z początku w ogóle jej nie poznała. Miała wrażenie, że minęły całe dni nim ostatnio się w niej obudziła po tylu godzinach snu. Ich wyjście na zewnątrz obfitowało w sporo wydarzeń, od śniadania, przez wizytę w wielkim akwarium, spotkanie z Amslerem, areszt, restaurację, zakupy... A i tak nie było jeszcze wieczora. Jedyny minus tego był taki, że powoli czuła, że dzień powinien chylić się ku końcowi a tymczasem na Arvunie wciąż było jasno i trwało leniwe popołudnie.
Złapała mniejszą torbę, do której wrzuciła sukienkę, inne buty, bieliznę i jeszcze ubrania na zmianę, na jutro. Zignorowała chaos, w jakim pogrążone było pomieszczenie, z kilkoma rzeczami leżącymi na ziemi. Nie miała teraz nastroju na sprzątanie, nawet na zostanie na Wraithcie dłużej niż powinna. Chciała już lecieć na miejsce, do domku, na który wcześniej tylko zerknęła zanim go wynajęli. Wtargnęła do łazienki zastanawiając się intensywnie, czego potrzebuje stąd. W zamyśleniu utkwiła wzrok w lustrze, początkowo nie zauważając w odbiciu siebie. Westchnęła głośno, odgarniając włosy do tyłu i przypominając sobie o szczotce, której bardzo, bardzo potrzebowała. Złapała też kosmetyki, z których korzystała najczęściej i niedbale wrzuciła na wierzch torby, gotowa do wyjścia. Nie chciała przebierać się teraz, wolała zrobić to na miejscu. Tylko w kwestii pistoletu zastanawiała się co powinna zrobić. Czy przesadą było wzięcie go też teraz? Do domku chyba nie. Nie chciała być bezbronna i choć równie wiele szkód mogła wyrządzić nie mając broni palnej w ręku, czuła się pewniej i bezpieczniej mając ją blisko siebie. Nie odpięła więc kabury, tylko zamknęła torbę, przewiesiła ją przez ramię i ruszyła do wyjścia, napotykając Rhamę w przejściu.
- Wezmę kawę jeszcze - poinformowała go, niepewna tego, czy ją znajdzie w wynajmowanym miejscu, czy nie. W mesie szybko zgarnęła jakiś odpowiednio duży kubek i włączyła ekspres, patrząc na Naeema pytająco i w razie potrzeby zalewając je dwie, choć nie do pełna. Nie miały w końcu przykrycia, a oni mieli dotrzeć do skycara i nim lecieć dalej, możliwie nie wylewając zawartości na siebie. Naczyń jej nie było szkoda, w końcu zawsze mogła je zgarnąć gdy będą jutro wracali na Wraitha.
Może przez chłodny wiatr, a może przez usta znieczulone od nadmiaru emocji, kawa nadawała się już do picia gdy byli w połowie drogi. Upiła jej łyk, nie potrafiąc skupić myśli na czymś konkretnym. Czuła ekscytację, którą trudno było uznać za normalną. Nocowanie w domku nie było niczym specjalnym, ale ona zamieniała swoje łóżko na Wraithcie na dwie rzeczy - albo posłanie w jego kajucie na statku, albo swoje mieszkanie na Omedze. Stacja, jak stacja, przypominała mieszkanie na statku, tylko ogromnym. Nie pamiętała kiedy ostatnio mogła odpoczywać na lądzie, w dodatku tak zapierającym dech w piersiach.
Wysiadła z promu ostrożnie, uważając na napój w kubku. Widok domku pobudził ją bardziej niż kofeina, której chyba od razu przestała potrzebować. Zapach lasu mieszał się z charakterystyczną wonią morza, którą w Asie czuła wszędzie, a której brakowało jej na pokładzie Wraitha.
Omiatając spojrzeniem wnętrze, też zaniemówiła, ale w przeciwieństwie do mężczyzny nie stanęła w miejscu. Rzuciła torbę na ziemię tam, gdzie stała i ruszyła do przodu ze swoją kawą, rozglądając się z zachwytem.
- Jest idealny - mruknęła, podchodząc do przeszklonej, wielkiej szyby by spojrzeć na las po drugiej stronie. Początkowo czuła lekki zawód tym, że nie byli bezpośrednio przy morzu, tylko odrobinę obok, ale od razu zniknął gdy zobaczyła jak domek wygląda w środku. Obróciła się, zatrzymując przy szybie i przenosząc wzrok na Rhamę, z szerokim uśmiechem, który sama nie wiedziała kiedy zagościł na jej twarzy. Może jeszcze w promie. - To był dobry pomysł.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12209
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

16 gru 2018, o 21:43

Naeem odwrócił się do niej, gdy usłyszał jej głos, a jego usta też rozciągnęły się w uśmiechu. Był inny, niż zwykle, choć Hawk nie była w stanie określić na czym ta inność polegała. Coś w jego spojrzeniu się zmieniło, tylko nie wiedziała, czy w reakcji na nią, czy na domek. Wolną dłonią, tą w której nie trzymał kawy, sięgnął do jej policzka, w milczeniu odgarniając z niego plączące się kosmyki włosów i przesuwając kciukiem po jasnej skórze.
- Też tak myślę - powiedział w końcu, wymijając kobietę i wchodząc głębiej w domek.
Zrzucił swoją torbę na białą kanapę, a w połowie wypitą kawę odstawił na stół. Dopiero teraz, gdy wybudziła go z zamyślenia, zorientował się, że w sumie mógłby obejrzeć jak wygląda domek, który wynajęli sobie na te najbliższe dwadzieścia dziewięć godzin. W kuchni nie znalazł ekspresu do kawy, ale były tam podstawowe naczynia i czajnik. Telewizor nie był podłączony do żadnej stacji, za to zawierał wgrane kilkadziesiąt pozycji filmowych, którymi można było sobie umilić wieczór. Na podłokietniku jednego z foteli leżały dwa koce, równo złożone i pachnące nowością.
- Aż szkoda robić tu bałagan - skomentował Rhama, przechodząc do części sypialnianej.
Zasłona, wmontowana na zaczepach w sufit, gładko przesunęła się pod naciskiem jego ręki i odsłoniła łóżko. Było większe, niż to w kajucie Hawk, choć tego na Trouge nie przebijało. Jasnoszara, świeża pościel ułożona była równo i symetrycznie. Naeem minął łóżko i zajrzał do łazienki, składającej się praktycznie tylko z prysznica, umywalki i toalety. Na niewielkiej półce pod lustrem stały dwa białe kubki, ale na typowo hotelowe małe mydełka i zestawy higieniczne tutaj chyba nie mieli co liczyć.
- To mi się podoba - skinął głową w stronę wielkiego okna, gdy opuścił łazienkę. - To, że będę mógł się obudzić i zobaczyć morze. I ciebie na jego tle.
Podszedł do Hawk i obrócił ją przodem do pięknego widoku, a tyłem do siebie. Objął ją w pasie, przytulając się chłodnym, metalowym policzkiem do jej skroni.
- Nie pamiętam, kiedy ostatnio byłem na jakichkolwiek wakacjach. A trochę tak się tu czuję. Jak oderwany od całej reszty świata, bardziej jeszcze, niż Arvuna - westchnął bezgłośnie. Gdy mówił, Hawk mogła poczuć wibracje przytulonej do niej klatki piersiowej. A może to było tylko takie wrażenie, wywołane specyficznym tembrem jego głosu. - Nie spodziewałem się tego, kiedy szukałem planety, na której będziemy mogli się ukryć. Na początku myślałem, że wylądujemy w jakimś bunkrze, którego po tygodniu będziemy wszyscy mieć dość. Ale nie wydaje mi się, żebym za tydzień miał mieć tego dość. Ani za dwa, ani za trzy.
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2751
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

16 gru 2018, o 22:06

Domek jej nie interesował tak bardzo, jak widok, który oferował. Uśmiechnięta obróciła się ponownie przodem do przeszklonej ściany, unosząc kubek do ust by napić się łyka kawy. Morze widoczne przez częściowo zasłaniające je drzewa nie wyglądało tak fascynująco jak obserwowane z samego brzegu, ale sama świadomość jego bliskości jej wystarczała. Chłonęła ten widok, specyficzne powietrze, które na szczęście już nie miało nic wspólnego ze starością, o której żartowali wcześniej. Domek był czymś nowym i obcym, ale tym razem tę obcość akceptowała. To nie było Trouge, na którym nie chciała przebywać dłużej niż powinna i na którym w życiu nie byłaby w stanie odpocząć. Stacja miała być dla nich wakacjami, ale Hawk za nic w świecie nie potrafiła się na niej rozluźnić, spuścić gardy choćby na chwilę. Tutaj było zupełnie inaczej. Tu miała wrażenie odosobnienia, kompletnie niezwiązanego z samotnością. Jakby była w sercu swojego, małego świata a każde poruszenie drzew przy wietrze komponowało się z każdym wdechem świeżego powietrza, które wpuszczała do swoich płuc. Arvuna była piękna, a z każdą godziną kochała ją coraz mocniej.
- Ja też - mruknęła, do obu tych rzeczy. Wtuliła się w jego szyję, rezygnując z chłonięcia tego widoku, ale tylko na chwilę. Oparła wolną rękę o obejmującą ją dłoń, czując, jak narastają w niej specyficzne uczucia, których nie potrafiła wyjaśnić. Nostalgia za czymś, czego nawet nie pamiętała, więziła powietrze w jej klatce piersiowej, odbierając tchu. Sprawiając, że jej usta wyginały się w uśmiechu, a rysy twarzy instynktownie łagodniały. Nie wiedziała kiedy ostatnio czuła się w ten sposób. - Spodziewałam się, że będziemy na jednej, w pełni zabudowanej wysepce, na której będzie jak na stacji kosmicznej. Albo jak na Marsie, tylko zamiast piasku, wszędzie będzie woda.
Nie wiedziała, czy powinna mówić coś więcej. Czuła jak emocje wirują w jej głowie i ciele, w tańcu, którego nie potrafiła przewidzieć. Bała się, że palnie coś głupiego, czując jak znaczące to jest dla niej, ale jak na tym znaczeniu utraci gdy tylko otworzy usta. Nie potrafiła się wyrażać, jeśli miała w swoje słowa przelać cząstkę własnej duszy. Wolała wypierać się jej istnienia gdy była w miejscach, w których posiadanie jej nie popłacało nikomu. Zamiast tego, napiła się gorzkiej kawy, licząc, że zbalansuje słodycz.
Mogłaby stać tutaj i patrzeć na ten widok calutki wieczór. Jeśli nie morze, to niebo przecięte koronami drzew przyciągało jej uwagę. Było wielobarwne, z każdą chwilą dostrzegała coraz więcej tonów w czymś, co posądzała o bycie tylko jednolitym kolorem. Nie chciała, żeby ten dzień się kończył i dziękowała wszystkiemu dookoła za te kilka godzin więcej w dobie.
- Dziękuję - powiedziała cicho, unosząc dłoń w górę, do jego szczęki i chłodnego policzka, do zmierzwionych przez wiatr włosy. Chyba już mu dziękowała, więcej niż raz, ale czemu miałaby przestać na jednym razie? - Dawno nie czułam się tak dobrze jak teraz, tutaj. Z tobą.
Była zbyt zaaferowana światem dookoła i mężczyzną ciągnącym ją za rękę ku następnej, przyjemnej rzeczy żeby pamiętać o swojej bezsenności, o koszmarach, przez które nie mrużyła oka. Sama ta myśl przypomniała jej, że nie wzięła ze sobą tabletek nasennych, ale wątpiła by dziś ich potrzebowała. Dziś nie chciała spać wcale. Nawet jeśli Rhama uśnie za kilkanaście godzin, ona mogła wsłuchać się w szum morza i uspokoić.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12209
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

16 gru 2018, o 22:38

Patrzył przed siebie, zasłuchany w jej głos. Żadne z nich nie spodziewało się tego, co zastali na miejscu. Arvuna miała być oderwana od przestrzeni Rady i mocno różnić się od świata, który zostawili za plecami. W rzeczywistości jednak niezgoda z resztą galaktyki musiała wynikać z czegoś zupełnie innego, niż podstawowe zasady funkcjonowania społeczeństwa, które nie różniły się tak bardzo. Jedyne, co było w niej innego, dziwnego, to niebo, które teraz obserwowali. Prześwitujące przez proste, wysokie słupy drzew kontury gazowego giganta, wokół którego obracał się glob, na którym stali. Ciepłe kolory, które nadawały całemu dniu kolorystykę tak zwanej złotej godziny na ziemi. Może dlatego Naeem nie potrafił momentami oderwać od niej wzroku, gdy światło słońca wplątywało się w jej włosy i błyszczało w jej uśmiechu, tak rzadkim ostatnimi czasy.
- Nie musisz mi dziękować, Jean - zacisnął palce na dłoni przesuwającej się po jego policzku.
Na pewno nadal nie wybaczył sobie tego, co jej zrobił. Widziała to czasem w jego spojrzeniu, w tych chwilach przygnębienia, które starał się przed nią ukrywać. Teraz jednak w jego głosie nie usłyszała smutku, tylko ciepło, pasujące do promieni oświetlających wnętrze domku. Obrócił ją przodem do siebie, by przez chwilę po prostu obserwować ten widok, o którym mówił chwilę wcześniej. Mogli wyświetlić sobie coś podobnego na wizjerze w jej kajucie, ale to nie byłoby to samo. Słońce byłoby sztuczne, wokół nich nie unosiłyby się drobinki pyłu z lasu, kolory nie zmieniałyby się zależnie od ułożenia chmur i siły wiatru.
Naeem pochylił się i pocałował ją, przenosząc niewypowiedziane emocje ze swojego spojrzenia do tego gestu. Może tak samo jak ona nie umiał znaleźć słów, którymi mógłby je przekazać, a może znalazł je już dawno, tylko nie miał pojęcia, czy może i czy w ogóle powinien sobie na nie pozwolić. Ich związek teoretycznie był już oficjalny, choć dopiero dziś wieczorem większość załogi się dowie, że Rhama nie zostawił Cerberusa i całego swojego poprzedniego życia z powodu silnych wyrzutów sumienia.
Odsunął się i uśmiechnął do niej ponownie, choć tym razem już mniej z czułością, a bardziej z rozbawieniem.
- To co? - skinął głową w stronę ich toreb, rzuconych na kanapę. - Jaki masz plan na ten wieczór? Najpierw się dla mnie przebierzesz, czy najpierw chcesz spróbować, co piją ludzie z Arvuny? - zrobił dwa kroki do tyłu, licząc na to, że Hawk pójdzie za nim. - Na twoim miejscu bałbym się, że jak zacznę pić, to nie będę w stanie się potem przebrać.
Wciąż się cofając, by nie odwracać się od niej, dotarł w końcu do swojej torby, z której wydobył trzy butelki: dwie takie same, wysokie i jedną pękatą, mocno się od nich różniącą. Potem dorzucił obok kupione przekąski i zapiął torbę, odkładając ją na pustą półkę przy ścianie, by nie zajmowała miejsca na kanapie.
- Naturalnie, ja takiego problemu nie mam, więc o mnie martwić się nie musisz - rozłożył ręce. - Proszę o decyzję, pani Hawkins. Ja też muszę sobie zaplanować wieczór. Nie wiem, czy szukać szklanek.
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2751
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

16 gru 2018, o 23:23

Wiedziała, że nie musi mu dziękować. Może gdyby spojrzała na to wszystko z odpowiednio skrzywionej perspektywy, znalazłaby jakieś powody żeby nadal się na niego wściekać. Ale nie potrafiła. Niebieskie spojrzenie dawno przestało jej przypominać piaszczystą Ankhtę, na powierzchni której skończyła się pewna era w jej życiu a rozpoczęła inna, niebezpiecznie podobna do okresu, którego nie chciała powtarzać. Jej życie wywróciło się o sto osiemdziesiąt stopni po czym zaczęło wirować, z nią w centrum spirali, z wolna tracącą resztki spokoju, które musiała z siebie wykrzesać żeby móc sterować sobą, a co dopiero statkiem. Ale w tym całym szaleństwie, nigdy nie przekroczyła pewnego punktu, po którym przestałaby czuć się sobą. W ostatniej chwili coś, lub ktoś odwracał jej uwagę, przywracając do rzeczywistości a wyciągając z krzywdzących spojrzeń. W ciągu ostatnich miesięcy, tym kimś był Rhama. Czasem dziękując mu sama nie wiedziała za co konkretnie, po prostu wyrażała wdzięczność za coś, co jej zapewniał przez cały czas.
Z uśmiechem obróciła się ku niemu, odwzajemniając jego spojrzenie. Oderwała jedną dłoń od kubka z kawą, przenosząc ją na jego kark. Potrafił mieszać w niej nieznane z czymś, co straciła dawno temu, choć dostrzegała to zawsze z opóźnieniem. Pod względem emocjonalnym nigdy nie czuła się zbyt rozwinięta ani samoświadoma. Wiedziała na pewno tylko to, co było dla niej dobre, a pocałunek, w którym złączyły się ich usta zdecydowanie należał to tej pierwszej grupy. Skryła w jego ustach westchnienie, odwzajemniając go z pasją, przedłużając chwilę jak tylko mogła. Nie miała ochoty opuszczać jego objęć, ale siedzenie i wpatrywanie się w drzewa, niebo i morze przez następne trzy godziny nie było najciekawszym sposobem na wypełnienie wieczoru.
- Dla ciebie? - odrzuciła, uśmiechając się pod nosem. - Może kiedy ubierzesz swoje piękne, żółte spodnie. Czy cokolwiek tam masz.
Parsknęła śmiechem, ruszając za nim do kuchni, podziwiając to, że nie uderzył w żaden mebel idąc do tyłu i nie spuszczając jednocześnie z jej wzroku. Mieli sporo czasu, nie musiała się jeszcze przebierać. Zresztą, nie tylko to musiała zrobić - doprowadzenie do porządku tych włosów pewnie zajmie jej dwa razy tyle co zmiana ubrania. Ile mogło w końcu trwać naciągnięcie na siebie sukienki.
- Myślisz, że mam tak słabą głowę, czy planujesz opróżnić całą butelkę? - odparła z rozbawieniem, stając obok niego przy aneksie kuchennym i dopijając do końca swoją kawę. Miała jej posmak w ustach, a tym razem niekoniecznie jej to odpowiadało. - Będę piła tak, jak wtedy na pokładzie. Jedna szklanka dla mnie, trzy dla ciebie.
Wzruszyła ramionami, ale chętnie przytaknęła gdy zaproponował jej szklankę. Jedną mogła przecież wypić, na imprezę i tak większość jej załogi dotrze pewnie umiarkowanie, lub mocno nawalona. Przyjście trzeźwym było jak imprezowe faux pa.
- Dalej nie wiem, czy być pod wrażeniem, czy ci współczuć - dodała po chwili, obserwując, jak szuka naczyń. - Łatwe upijanie się jest tańsze.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12209
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

16 gru 2018, o 23:47

- Chyba nie dla nikogo innego - odparł Naeem z udawaną podejrzliwością, choć jego usta wciąż rozciągnięte były w uśmiechu. W końcu westchnął ostentacyjnie, zerkając w stronę swojej torby. Po chwili namysłu skinął głową. - Mogę się też przebrać, jeśli ci zależy. W te żółte spodnie.
Przeszedł do kuchni, tym razem już nie tyłem, ale normalnie i zaczął przeglądać szafki w poszukiwaniu kieliszków, kubków, szklanek, czy czegokolwiek, do czego mógłby nalać mocniejszy alkohol. Skoro to miała być wódka, nawet smakowa, nalewanie jej do czegoś większego nie było zbyt dobrym pomysłem. Nie znalazł jednak niczego poza przeciętnymi szklankami i kilkoma kubkami na poranną kawę. Ludzie najwyraźniej przylatywali tu odpocząć, a nie nawalić się przed świętem. A jeśli już, to cóż, przygotowywali się lepiej.
- Ile punktów dostanę, jeśli faktycznie kupiłem coś w innym kolorze, niż czarny i biały? - spytał mężczyzna, wracając do kanapy i tym razem na niej siadając. Dwie szklanki stanęły na blacie stołu, a Naeem zabrał się za otwieranie nieznanego alkoholu. Biorąc pod uwagę moc trunku, nie nalał go dużo, bo jedno naczynie uzupełnił na wysokość dwóch palców, a drugie niespełna jednego. Podał czerwonowłosej to z mniejszą ilością, naturalnie, wstając jednocześnie.
- Planuję opróżnić całą - poinformował ją. - Jest święto, tak? Może dla odmiany nie będę jedynym trzeźwym. Może nie muszę być - spojrzenie, którym przesunął mimowolnie po jej sylwetce, świadczyło o tym, że albo przypomniał sobie jak wygląda w sukience, albo w jego głowie pojawiły się jeszcze inne, przyjemne wspomnienia. W końcu utkwił wzrok w zielonych tęczówkach, uśmiechając się do niej i wyciągając swoją szklankę w jej stronę. - Za Arvunę.
Gdy pociągnął dużego łyka przezroczystego alkoholu, jego usta wykrzywiły się, a brwi zmarszczyły niekontrolowanie. Sasai okazywało się zaskakująco mocne, choć nie do tego stopnia, by trzeba było je czymś popijać. Faktycznie miało orzechowy posmak, choć po przełknięciu z tyłu języka pozostawała nietypowa gorycz. Ciepło momentalnie rozlewało się po klatce piersiowej, sprawiając, że niewiele znaczenia zaczynała mieć temperatura na zewnątrz. Rhama nie skomentował, ale rzucił oceniające spojrzenie butelce, jakby spodziewał się wyczytać coś na etykiecie. Ta nie niosła za sobą żadnych ciekawych informacji, więc mężczyzna odstawił swoją szklankę, rozczarowany niewiedzą.
- Przypominam, że na pokładzie piłem dwie na twoją jedną - poprawił ją. - Czyli tyle, ile nalałem sobie teraz. I współczuć. Definitywnie.
Jego omni-klucz piknął cicho, informując o przychodzącej wiadomości. Otworzył ją, zaskoczony, ale gdy przesunął wzrokiem po tekście, uśmiechnął się z rozbawieniem.
- Pytają, czy wszystko w porządku - poinformował ją, unosząc wzrok na Hawkins, by zaraz potem uściślić. - Ci, od których wynajęliśmy domek. Masz jakieś zastrzeżenia, czy mogę napisać, że wszystko jest dobrze?
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2751
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

17 gru 2018, o 00:13

Wyobrażanie sobie Naeema w żółtych spodniach po tym, gdy wzgardził czerwoną koszulą, było wystarczająco niedorzeczne by ją rozbawić. Pokręciła głową, nie wymagając, by przebrał się już teraz. Jej się nigdy nie śpieszyło, więc mogła poczekać - choć torba, którą wyniósł ze sklepu wzbudzała jej ciekawość. Głównie dlatego, że nie pozwalał jej zajrzeć do środka. Pewnie nie było to nic szokującego, ale dla Rhamy wszystko, co nie było białym, lub czarnym, musiało być szaleństwem. Będzie musiała popracować nad swoją miną gdy już pokaże jej tę szarą koszulę, lub cokolwiek innego, co kupił a co wykraczało poza jego bardzo wąską strefę odzieżowego komfortu.
- Dałabym ci pięćdziesiąt, ale chcę wygrać, więc zero - odparła, odsuwając swój pusty kubek po kawie dalej, ale nie odkładając go do zlewu bo pewnie go zapomni. Zresztą, i tak to zrobi, gdziekolwiek by go nie odłożyła. To tylko kawałek ceramiki, na Wraithcie mieli ich co najmniej ze sto, biorąc pod uwagę tempo ich tłuczenia. - Powiedziałeś, że nigdy niczego kolorowego nie założysz więc nie wzięłam żadnej białej sukienki. A chciałam ci przyjemność sprawić - przypomniała mu, ostentacyjnie grożąc palcem.
Przeszła za nim na kanapę, siadając obok i od razu przysuwając się do jego ramienia. Nie pamiętała w tej chwili ani o Ankhcie, ani o Trouge. Na stacji miała niby odpocząć, nawet Iluzja kazał jej traktować to jako wakacje. Ale dopiero teraz to były wczasy, jakich chciała. Jakie wydawały się właściwe, podczas których mogła odpocząć, a siedzący obok niej mężczyzna nie kojarzył jej się z niczym negatywnym.
- Świetnie - ucieszyła się, słysząc jego plany. Niewiele razy widziała go nietrzeźwego, ale stawał się uroczy. Nie miała okazji się przyzwyczaić, to zdawało się zbyt rzadko. - Ja tylko wypiję cztery litry wody pomiędzy wódką i będę tak trzeźwa, jak ty normalnie - zażartowała, patrząc, jak odkręca wódkę i nalewa ją do dwóch szklanek. Nie musiał jej nawet przysuwać tej, w której było mniej alkoholu, od razu po nią sięgnęła. Tak w końcu było fair.
Mimowolnie też się skrzywiła gdy trunek rozlał się po jej gardle, wytwarzając przyjemne ciepło ale zostawiając specyficzny posmak. Smakowała dziwnie, ale dość dobrze. Lubiła orzechowy smak, choć rzadko kiedy wyczuwała go w alkoholach. Chyba nie był popularny w tym wyborze marek, które preferowała.
Drgnęła, gdy jego omni-klucz piknął. Zapomniała o bożym świecie w chwili wejścia do domku, a omni-klucz był niemiłym przypomnieniem tego, że ktoś jeszcze poza nimi w tej chwili istniał. Z drugiej strony, to dobrze. Mieli wyjść za dwie, trzy godziny i świętować ze wszystkimi, nie powinna się zbyt zadomawiać w tym miejscu, bo nie wyciągnie jej już stąd na zewnątrz.
- Blat jest brudny i wciągając czerwony piasek podrażniłam sobie nos okruchami chleba - odparła z udawanym żalem, opierając rękę na jego ramieniu i obracając się ku niemu. Podciągnęła nogi do góry, na kanapę, rozsiadając się wygodniej wbrew rozsądkowi, który kazał jej ruszyć się wreszcie do łazienki i uczesać choćby włosy. To, co zrobiła rano, już nie przypominało żadnego warkocza. Część włosów wyplątała się z upięcia, ale odgarnęła je na drugie ramię, błogo to ignorując.
- Yovenko mówiła mi o tej plaży, na której mamy się zebrać. Która to? Podmiasto, czy Asa? - zagadnęła, choć nie spodziewała się, żeby Rhama miał dla niej wszystkie odpowiedzi. - Powinnam sprawdzić, czy Deuce dożył. Nawalił się już rano.
Westchnęła, niechętnie włączając omni-klucz żeby sformułować wiadomość, bardzo elokwentną zresztą.
Żyjesz?
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12209
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

17 gru 2018, o 01:04

- Słucham? - Naeem prawie zakrztusił się, gdy odmówiła mu punktów. - Zero? To idę w tej koszulce, którą mam na sobie. Przynajmniej będę się czuł jak człowiek.
Objął ją automatycznie, gdy znalazła sobie miejsce tuż obok niego. Jego dłoń przesunęła się po kobiecym ramieniu, choć na jego twarzy wciąż widniało szczere oburzenie. Pewnie w innej sytuacji powiedziałby jej, że i tak sprawia mu przyjemność faktem nałożenia sukienki, kolor nie miał znaczenia. Zresztą jego mina, gdy otworzyła przymierzalnię po raz pierwszy, mówiła sama za siebie. Ale w tej chwili czuł się oszukany i potraktowany wyjątkowo niesprawiedliwie.
- Poważnie zastanawiam się nad wycofaniem się z rozgrywki, bo jak to ma tak wyglądać, to albo nie mam szans, albo po prostu sam przestanę przyznawać punkty też tobie i nikt nie wygra - poinformował ją, sięgając po swoją szklankę drugi raz i opróżniając ją do zera. Znów mimowolnie się skrzywił, choć już nie tak bardzo jak wcześniej, bo teraz wiedział, czego się spodziewać.
Roześmiał się, słysząc jej odpowiedź i odpisał na wiadomość, informując pytającego, że wszystko jest w jak najlepszym porządku i bardzo dziękują. Z takimi rzeczami, z uprzejmością radził sobie lepiej, niż Hawkins i połowa jej załogi.
- Chyba ta na dole miasta - odparł, wyłączając omni-klucz i z powrotem unosząc wzrok na siedzącą obok kobietę. - Ta... która jest przed zatoką. Najbliżej tamy, ale ta, której nie zalało. W stronę Asy, nie podmiasta, chociaż nie wiem, czy nie zbiorą się tam wszyscy, tak jak na plaży przy tamie zbierali się wszyscy. Chyba, że zamknięcie Benu poskutkuje rozłamem nawet podczas święta. To się okaże.
Sięgnął po butelkę drugi raz, w czasie gdy czerwonowłosa pisała do Deuce'a. Nie otrzymała żadnej odpowiedzi natychmiast, bo pewnie był czymś zajęty, ale za to dostała do ręki drugą porcję alkoholu. Naeem nie czekał na nią, wypił całą zawartość swojej szklanki na raz, tym razem nie pokazując już po sobie praktycznie żadnego dyskomfortu. Przyzwyczajenie robiło swoje.
- Nie wyglądał na nawalonego - mężczyzna wzruszył ramionami. - Raczej przyjemnie podpitego. Myślisz, że nie dał rady wytrzymać do teraz? Minęło kilka godzin, pewnie po zielonych drinkach zdążył wytrzeźwieć.
Ich wątpliwości rozwiała odpowiedź od Adamsa, którą Hawk nie bardzo miała jak ukryć przed siedzącym obok Rhamą, głównie przez to, że wyświetliło się jej nagranie video, z twarzą pilota w roli głównej. I ewidentnie nie wyglądał jak ktoś, kto wytrzeźwiał po zielonych drinkach.
- ŻYJĘ! - krzyknął, a głośnik w jej omni-kluczu zatrzeszczał. - Żyję i czekam na Yavnienko. Dwajścia minut już tu siedzę jak ten debil, boszsz, a ty co! - obraz przysunął się do niego, zbliżając się niebezpiecznie do dziurek jego nosa. - Poleciałaś ździeś, przylecisz potem, tak? Na plażę? VANIENKO! - zawołał, obracając swój komunikator tak, by Hawkins mogła zobaczyć swoją technik, która najwyraźniej właśnie nadchodziła, spóźniona, ale nie wyszło mu za dobrze, bo zamiast tego czerwonowłosa mogła podziwiać żwirową ziemię, na której stał. - Okej to czekam kocham cię pa.
Nagranie się skończyło, a w pomieszczeniu, w którym siedzieli, zapadła cisza. Rhama przerwał ją kilkanaście długich sekund później, powolnym chrząknięciem.
- Albo nie zdążył - poprawił się, nawiązując do swoich wcześniejszych, optymistycznych założeń.
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2751
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

17 gru 2018, o 01:54

Jęknęła ze sprzeciwem, słysząc jego oburzenie w głosie i widząc jego minę. Nie chciała zniechęcać go do założenia tego, co sobie kupił, choć w praktyce podobał jej się tak samo w zwykłej, białej koszulce jak podobałby jej się w czymś czerwonym, nawet seledynowym. Czując jego spojrzenie na sobie ciężko było jej zwracać uwagę na to, w co był ubrany, ale zmiana na pewno by jej się spodobała. Zresztą, tak jak jemu sukienka na niej.
- Dobrze, dam ci piętnaście w takim razie - zgodziła się, mając nadzieję, że niechęć, z jaką to zrobiła, była widoczna i bardzo dobrze słyszalna w jej głosie. - Może dwadzieścia, jeśli jest bardzo kolorowe. Muszę zobaczyć ile odwagi w sobie zebrałeś - dodała rzeczowo, uśmiechając się pod nosem. Przebranie się wcześniej nie było nagle takim złym pomysłem. I tak znajdą sobie coś do roboty by wypełnić czas oczekiwania.
Ale na razie mogli nacieszyć się tutejszą, orzechową wódką i jej pieprznym posmakiem.
- Okej, absolutnie nic mi to nie mówi - parsknęła śmiechem gdy zaczął wyjaśniać, na którą plażę lecieli. Tama była jakimś znanym jej punktem odniesienia, ale Asa była na wyspie. Wszędzie były plaże. NIe znała ich historii ani tego, która wcześniej była w podmieście, która nie. Myślenie na ten temat przypomniało jej, że Pond nadal tkwił za kratkami. Benu też. Oni w tym czasie pili, przygotowując się na wieczorne świętowanie, jak większość miasta. Może powinno jej być ich żal, ale wystarczyło przypomnienie sobie sytuacji sprzed tamy, uśmiechu Charlie i stojącego z jej żołnierzami Daniela, i od razu znikały z jej serca resztki współczucia.
Nie skomentowała jego tempa, podnosząc znów napełnioną szklankę. Picie z dużych naczyń zawsze było zwodnicze, bardziej niż opróżnianie kieliszków. Tym razem upiła tylko łyka, czyli połowę zawartości, której jej nalał. Pokusa opróżnienia tej butelki szybko pojawiła się w jej głowie, ale przecież była rozsądną kobietą. Jeszcze.
- Nie znasz Johna - westchnęła, opierając sobie szklankę o udo. - On nie kończy. Nieważne, czy zaczął pić o ósmej, czy osiemnastej, będzie pić póki...
Przerwał jej dźwięk nadchodzącego połączenia, które okazało się nagraniem video. Pokręciła z politowaniem głową już przy pierwszym kadrze, ale nie potrafiła się nie uśmiechnąć, rozbawiona tym, jak wypowiadał nazwisko Yovenko, za każdym razem źle. Jak prawdziwy dżentelmen nie skarżąc się na to, że musi czekać na kobietę. Zakończenie było równie urocze.
- Kocham cię pa sugeruje lekkie nawalenie w jego przypadku - skwitowała nagranie, unosząc szklankę do ust i dopijając alkohol. Tak jak on, zdążyła się przyzwyczaić i przestała się krzywić czując specyficzny smak na języku. Smakowała jej coraz bardziej.
- Tu jest tak wygodnie - mruknęła, narzekając właśnie na to, jak dobrze jej się siedziało na kanapie w domku. Westchnęła, opierając brodę o dłoń, którą odłożyła na jego ramię. Patrzenie na niego z tej perspektywy było ciężkie, więc wbiła wzrok w przeszkloną szybę. Niebo robiło się coraz ciemniejsze, ale do środka i tak wpadało bardzo dużo złotego światła. - Zaraz odechce mi się stąd w ogóle ruszać.
Umilkła na chwilę, pozwalając swoim myślom płynąć swobodnie, póki jedna z nich nagle nie wysunęła się przed szereg, rzucając cień na pozostałe.
- Myślisz, że w tym oceanie można pływać?
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12209
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

17 gru 2018, o 10:23

- Piętnaście to już lepiej - mruknął Naeem, rzucając jej rozbawione spojrzenie.
O dwudziestu nie wspomniał, mogła więc domyślać się, że w jego torbie nie ma hawajskiej koszuli w kwiaty, ani wspomnianych przez niego żółtych spodni. Może to naprawdę była koszula w kolorze ciemnego grafitu, który w nocy i tak będzie wyglądał jak czarny, więc mógł sobie pozwolić na takie drobne szaleństwo.
Wiadomość od pilota była zaskakująca, ale widać łatwiej było mu nagrać się, niż na szybko sklecić jakąkolwiek odpowiedź tekstową. Możliwe, że gdyby odpisał, Hawk już w ogóle nie zrozumiałaby, co miał na myśli. Teraz przynajmniej mogli spokojnie założyć, że Deuce dobrze się bawi, zanim jeszcze w ogóle zaczęły się oficjalne obchody święta. Rhama pokręcił głową z niedowierzaniem, sięgając jednocześnie po swoją szklankę, która okazała się pusta. Skoro miał pić szybciej, niż Hawk, to zamierzał, ale w tej chwili rozsądek zwyciężył i dwie minuty po poprzednim uzupełnieniu szkła nie zrobił tego ponownie.
- Jak będziesz chciała, to możemy te fotele wystawić na zewnątrz - zaproponował. - Usiąść na tarasie. Też ci będzie wygodnie.
Metalowa platforma na zewnątrz, szumnie nazwana przez Rhamę tarasem, otoczona była cienką barierką, jak wiele budynków tego rodzaju, które wykorzystywano przy kolonizacji. Ale faktycznie mogli wynieść sobie meble na zewnątrz, jeśli chcieli pić w towarzystwie szumu wiatru w liściach drzew i odległych dźwięków morza. Na pierwszy rzut oka nie wyglądały na ciężkie.
- Hm? - Rhama zdziwił się zupełnie niezwiązanym z tematem pytaniem i odwrócił się w stronę wielkiego okna, jakby próbował stąd zobaczyć odpowiedź. - Nikt mnie nie ostrzegał, żeby nie było można. Kopuła zatrzymuje promieniowanie, woda też musi być jakoś filtrowana, inaczej jedząc tutejsze ryby wszyscy skończyliby z trzecią ręką, albo dodatkową głową. Poza tym, słyszałem, że nagie asari wychodzą tu z wody. Nie widziałem żadnej z chorobą popromienną.
Zerknął na nią z góry, uśmiechając się do niej lekko, po czym zabrał rękę, którą ją obejmował, żeby otworzyć jedną z przekąsek. Orzeszki wysypał sobie na dłoń i z powrotem oparł się wygodnie.
- Jest jakieś piętnaście stopni. Będziesz pływać w takiej temperaturze? - spytał. - Nie wiedziałem, że jesteś tak odporna.
W domku było ciepło - ktoś musiał przygotować go dla nich, wiedząc, że zaraz się w nim pojawią. Jeśli jednak Hawkins chciała faktycznie wyjść z alkoholem na taras, bez kurtek będzie im zwyczajnie zimno. Nie wspominając o zanurzaniu się w wodzie, która zapewne była jeszcze chłodniejsza, niż powietrze. Zwłaszcza, jeśli planowała się do tego rozebrać, do bielizny, albo stroju kąpielowego, jeśli w ogóle taki posiadała. Pomysł wydawał się Rhamie absurdalny, a sam na pewno nie planował takich rozrywek.
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2751
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

17 gru 2018, o 11:46

Wzruszyła ramionami, nie mając preferencji. Na tarasie pewnie byłoby jej tak samo wygodnie jak tutaj, tylko musiałaby założyć kurtkę. Głównie przez to, jak i przez potrzebę przeniesienia mebli, zrezygnowała.
- Może później - odrzuciła obojętnie, rozglądając się po domku teraz, kiedy zajęła wreszcie jakieś miejsce i przeszklona ściana nie zwracała jej uwagi tak bardzo, by Hawk zignorowała wszystko inne.
Był ładny, przestronny, wpadało do niego dużo światła. Zapach lasu i morza mieszał się w nim z zapachem obecnych tu mebli, ale mieszanka przypadła jej do gustu. Nie widziała tylko łazienki ale nie miała praktycznie żadnych wymagań - o ile miała podłogę i była tam woda. Rhama przeprowadził inspekcję więc nie pchała się za nim żeby sprawdzić. Wolała posiedzieć tutaj, porozmawiać, odpocząć po spacerze i zakupach, które okazały się na tyle intensywne, by czuła przebyty kilometr w nogach. Nie była zmęczona, ale alkohol rozgrzewający jej wnętrze wprawiał ją w błogi stan relaksacji.
- Przecież nie mówię, że ja chcę pływać - odrzuciła, odrywając się od jego ramienia bo mówienie do niego w ten sposób gdy zaczął pochłaniać orzeszki nie dawało jej zbyt przystępnego punktu widzenia. - Impreza jest na plaży, a wiesz jak zachowują się nawaleni ludzie. Zastanawiałam się, czy jest jak na Ziemi, tylko zimniej.
Wzruszyła ramionami, nie wiedząc za bardzo co innego mogłoby tutaj być. Nie znała się na morzach. Może to kończyło się nagłym spadkiem i nie było mielizny. Może było trujące, albo porastały dno kolczaste wodorosty. Rhamie zawsze coś mogło się obić o uszy, ale skoro nie, sięgnęła tylko po orzeszki i zjadła kilka, wciąż czując się najedzona tą ogromną rybą, którą zjedli w restauracji.
- Jeszcze pożałuję tej sukienki skoro ma być zimno - parsknęła śmiechem, sięgając do butelki skoro on uznał, że mogą trochę odczekać. - Na ilu imprezach nad wodą już byłeś? Na pewno masz większe doświadczenie.
Czuła się jak sardynka, żyjąca tak długo na pokładzie statku i stacji kosmicznej naprzemian, że zapomniała jak świat zewnętrzny może się zmieniać pod względem temperatury. Nie przemyślała tego biorąc tak krótką sukienkę, ale chociaż zabrała tą z długimi rękawami, to już był jakiś krok naprzód. Podejrzewała, że w tej kwestii Rhama miał większa ekspertyzę, choć biorąc pod uwagę jego problematyczną z wielu względów młodość przed pomocą Cerberusa, równie dobrze mogła strzelać na ślepo.
- Możemy się przebrać i skoczyć tam szybciej, jeśli chcesz - zasugerowała, przypominając sobie, że jej załoga pewnie już bawi się gdzieś w najlepsze, choć może niekoniecznie na plaży, na którą mieli przylecieć. - Albo możemy wziąć to - uniosła butelkę, orientując się, ze trzyma ją cały czas w dłoni. - I skoczyć tu obok, na ławkę.
Nalała sobie mało, jemu więcej, ale na oko, trafiając w mniej wiecej podobne proporcje do tych wcześniej przez niego wybranych.


Wysłane z iPhone za pomocą Tapatalk
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12209
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

17 gru 2018, o 14:08

- Mam nadzieję, że będzie tam ktoś, kto będzie kontrolować co robią nawaleni ludzie - mruknął, gdy wspomniała o plaży. - Ktokolwiek pilnujący, żeby się nie potopili. Chociaż z drugiej strony... selekcja naturalna.
Wzruszył ramionami z lekkim uśmiechem, jakby zupełnie nie zakładał, że na takie genialne pomysły mogą wpaść nie tylko koloniści, ale także członkowie załogi Wraitha. Może po prostu o tym nie pomyślał, w przeświadczeniu, że jednak piraci mają odrobinę odruchów samozachowawczych, jak nie pływanie po pijaku.
- Cóż, bywałem na... kilku, może - odparł. - Zapominasz, że nie byłem mocno imprezowy, zanim odzyskałem władzę w nogach. W przeciwieństwie do tego, co jest teraz.
Zaśmiał się. Nie miała jeszcze okazji widzieć go imprezującego z innymi ludźmi, co najwyżej widziała jak zachowuje się nawalony w jej towarzystwie. Mógł mówić prawdę, mógł sobie żartować. Ciągle jeszcze go poznawała, w nowych sytuacjach, ku którym nie było okazji do tej pory.
- Z reguły szybko wracałem do domu. Piasek mi się wkręcał w koła i nie mogłem się po pijaku utopić. Nic ciekawego.
Sięgnął po alkohol, ale zorientował się, że ona zrobiła to pierwsza, więc tylko podstawił swoją szklankę pod szyjkę butelki.
- Myślę, że łatwo znajdziesz sposób na rozgrzanie się - odparł, gestem głowy wskazując przezroczysty, gorzkawy alkohol. - Będziesz mogła znowu zatańczyć z Adamsem, pod warunkiem, że nie nawali się do tego stopnia, że będzie się już tylko czołgał. Albo wymyślimy coś innego. Postaram się, żebyś nie zmarzła. Pij.
Polecenie wypowiedział ze śmiechem, samemu też upijając dużego łyka ze swojej szklanki. To był chyba jednak czas, żeby zwolnić chociaż na chwilę, więc po prostu nie wypił wszystkiego. Od czegoś trzeba było zacząć świętowanie, ale to nie znaczyło, że należy skończyć jak Deuce w ciągu najbliższych trzydziestu minut.
- Dobrze - zgodził się. - Chodź.
Podniósł się z miejsca, by przejść po swoją kurtkę, którą szybko na siebie naciągnął. Podał drugą czerwonowłosej, pomagając jej ją nałożyć, jak zawsze wykazując się odrobiną szarmanckości, choć w towarzystwie w jakim Hawk się obracała nie spotykała się z nią zbyt często.
- Myślisz, że będziemy musieli z niej zgonić dwójkę staruszków, tak jak przegoniliśmy ich stąd?
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2751
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

17 gru 2018, o 15:12

Wątpiła w to, by zastali ratowników. Co najwyżej kilka osób stosunkowo trzeźwych i chętnych by pomóc niektórym, strudzonym, pijanym ludziom. Też wierzyła w selekcję naturalną w tej kwestii, jednocześnie mając wielką nadzieję, że z jej załogi nikt nie wpadnie na durny pomysł popływania w morzu gdy będą nawaleni, nawet w połowie tak, jak Deuce. Wtedy to ona będzie musiała ich obserwować i martwić się o dorosłych, dojrzałych ludzi jak o dzieci, a tak nie chciała spędzić wieczora. Też wolała się dobrze bawić, bez strat w ludziach, które podliczy następnego dnia.
- No wiem, teraz jesteś królem imprezy - odrzuciła rzeczowo, uśmiechając się szerzej. - A raczej będziesz, trochę punktów ci jeszcze brakuje.
Byli razem w klubie na Omedze, ale tam raczej było zbyt... pożegnalnie? To było ich ostatnie wyjście na stację, do klubów, nie pamiętała czy bawiła się bardzo dobrze, czy umiarkowanie. Jakoś, to na pewno. Chyba zbyt przejmowała się wtedy tym, że będą musieli uciekać od Cerberusa na następny dzień i martwiła tym, czy ich plany zostały już wykryte przez jakiegoś, obserwującego ich agenta.
- Z nim już w takim stanie nie planuję tańczyć - odparła rozbawiona, ale zgodnie z prawdą. Nie miała nastroju na tańczenie, przynajmniej teraz. Może później, lekko wstawiona, słysząc muzykę i widząc fale w dali, zmieni zdanie. Na Rhamę w tej kwestii i tak nie miała co liczyć, zdążyła się z tym pogodzić, choć przyszło jej to z trudem. Nigdy nie wiedziała kiedy powiedzieć sobie dość, a kiedy przekonywać dalej, bo a nuż uda jej się dostać to, czego chciała. - Zostanę przy alkoholu i kurtce.
Gdy już będą w trakcie imprezy raczej nie będzie umierać z zimna. Na stacjach też było chłodno, ale w tłumie ludzi było jak w piecu. Im dłużej siedzieli w domku tym cieplej jej się robiło, więc wyjście na zewnątrz przypomni jej czego powinna się spodziewać. Wstała posłusznie, wypijając małego łyka ze szklanki i odstawiając ją na blat, żeby przejąć od niego kurtkę i szybko na siebie założyć.
- Nie martw się, po to mam to - odrzuciła, klepiąc pistolet przy udzie i udając w pełni poważną. - Żadni staruszkowie się nie uchowają.
Parsknęła śmiechem, dopijając swoją wódkę i łapiąc butelkę w dłoń. Ruszyła do wyjścia, gotowa przywitać rześki wiatr Arvuny z przyjemnością. Stanęła obok, czekając, aż zamknie domek i wsunęła się pod jego ramię, ruszając znaną już, udeptaną w trawie drogą.
Na ławce nikogo nie było, ku jej uciesze. Żarty żartami, ale walczyć o miejsce siedzące przy klifie jej się już nie chciało, choć z pewnością pistolet byłby dobrym argumentem, tylko trochę absurdalnym. Opadła na miejsce siedzące ostrożnie, pamiętając, jak niepewnie konstrukcja wyglądała i wbiła wzrok w niebo, spoglądając na nie z zachwytem.
- Pamiętasz to... zdjęcie, które mi pokazywałeś? Trójwymiarowe, z Egiptu - westchnęła, czekając, aż usiądzie obok. Obróciła się w jego stronę i przerzuciła własne nogi przez jego, przytulając się do jego klatki piersiowej. Uniosła butelkę i pociągnęła małego łyka, od razu mu ją podając. - Gdybym potrafiła, zrobiłabym takie tego widoku.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12209
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

17 gru 2018, o 21:10

Gdy podniosła się z kanapy, poczuła już, że wypity alkohol poszedł jej w nogi. Lekka niepewność pojawiła się na chwilę, ale szybko zniknęła. Już po tej reakcji mogła wywnioskować, że moc trunku dorównuje temu, co zazwyczaj pija na Omedze - czyli jest dość konkretna. Nie znalazła jednak procentów na etykiecie, nawet jeśli szukała. Może nikt ich na Arvunie nie potrzebował, a może nikt nigdy tego dokładnie nie zmierzył. Po Rhamie nie było widać jeszcze nic, choć kto wie, czy nie poczuł się podobnie przy wstawaniu z głębokiego siedziska. Nie zaczął jeszcze mrugać w przyspieszonym tempie, tak jak poprzednim razem, gdy razem pili, więc chyba daleko mu było do stanu Deuce'a. Choć gdyby pilot przyswajał alkohol w takim tempie, jak Naeem, dawno już leżałby pod stołem, próbując przypomnieć sobie jak się nazywa.
Ławka była pusta, więc nie musieli nikogo z niej przeganiać, ani grzecznie, ani grożąc bronią. Pistolet pozostał na udzie czerwonowłosej, zupełnie nie pasując do nastroju chwili, ale oboje byli nauczeni nie zwracać na takie rzeczy uwagi. I tak mieli więcej czasu dla siebie, niż Rhama początkowo zakładał, gdy lecieli w kierunku Arvuny, uciekając przed przeszłością. Przytulił ją, dla wygody wyciągając nogi przed siebie.
Morze pachniało tu inaczej, niż na ziemi, ale to był zapach, którego nie dało się pomylić z żadnym innym. Tym razem ławka nie była wilgotna, a wiatr tak nimi nie szarpał. Huk fal rozbijających się o skały nie przeszkadzał w rozmowie, choć słyszeli, jak żywioł szumi kilkadziesiąt metrów pod nimi. Słońce powoli chyliło się ku zachodowi, rzucając coraz dłuższe cienie i stopniowo nadając niebu bardziej odcień fioletu, niż różu. Do pełnego zachodu mieli jeszcze jakieś trzy godziny, ale już teraz widać było, że kończył się dzień.
- Mhm - mruknął, gdy zadała pytanie, nie wiedząc chyba, do czego kobieta dąży. Ale słysząc wyjaśnienie, uśmiechnął się, odbierając od niej butelkę i popijając z niej znacznie więcej, niż ona przed chwilą. - Na razie nie musisz. Możesz tu przylecieć w każdej chwili, w dzień czy w nocy. I za każdym razem będzie wyglądać inaczej. Zdjęcie utrwala tylko jedną, niezmienną chwilę, a dopóki tu jesteśmy, możesz ich mieć ile chcesz.
Obrócił się do niej, by przesunąć nosem po jej skroni, a potem uniósł lekko jej twarz, od razu znajdując drogę do znajomych ust. Nie wiedziała jeszcze, czy to wpływ alkoholu, czy po prostu jej bliskości. Wokół nie było nikogo - może ludzie woleli spędzić dzień jeszcze w mieście, dopóki sklepy były otwarte, albo zaczynali już świętować na plażach. Oni siedzieli teraz na klifie, w lesie który nie należał do najbardziej rozrywkowych miejsc na tej wyspie, ale był zupełnie inny od tego, do czego na co dzień byli przyzwyczajeni. Nie słyszeli szumu skycarów, działających systemów stacji, w uszach nie dzwoniło im od głosów wszystkich możliwych ras mówiących jednocześnie, dziesiątki reklam nie zagłuszały ich myśli. W naturalnym świetle oboje wyglądali zupełnie inaczej, niż wśród lamp Wraitha, albo żółtego, brudnego światła Omegi. Naeem musiał to zauważać, bo przyglądał się jej intensywniej, niż zwykle. Kosmykom potarganych włosów, które unosiły się na lekkim wietrze, za nic nie chcąc pozostać w warkoczu, ustom rozciągniętym w uśmiechu dłużej, niż kiedykolwiek wcześniej, zielonym oczom pasującym do liści nad ich głowami. Rysom twarzy, które okazywały się znacznie delikatniejsze, gdy nie wyostrzała ich gorzka codzienność.
- Mógłbym tu zostać - wyznał. - Z tobą. Ale wiem, że ty nie usiedzisz w miejscu - uśmiechnął się do niej, odgarniając kilka kosmyków włosów z jej twarzy. - Więc polecę z tobą wszędzie. Przynajmniej dopóki będziesz chciała na mnie patrzeć.
Zaśmiał się i odchylił od niej, by napić się ponownie. Po tym oddał jej butelkę. Opróżnili już połowę, mieli przed sobą drugie tyle i prawdopodobnie dość szybko zejdą im obie butelki, biorąc pod uwagę tempo mężczyzny.
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2751
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

17 gru 2018, o 21:35

Kontur gazowego olbrzyma na niebie miał jedną skazę na swojej niemal idealnej powierzchni. Nie wiedziała, czy to była jakaś burza, w stylu tej na Jowiszu, czy dziwne zgromadzenie chmur, czy drugi księżyc. Z tego co pamiętała, Arvuna nie była jedyna. Nigdzie w mieście, ani wcześniej, w tym strasznym wietrze, nie miała tak dobrej okazji na przyjrzenie się temu. Cieszyło ją to, że wstali tak wcześnie by dostrzec wschód, a teraz będą mogli obejrzeć zachód. Patrząc na coś takiego, zastanawiała się, czy tylko to miejsce było tak piękne, czy cały wszechświat, tylko ona nigdy wcześniej nie próbowała tego dostrzec.
Nie, ciężko było dorównać Arvunie i towarzystwu, które na niej miała.
- Nie wiemy ile jeszcze tu będziemy - odparła tylko, ale nie rozwinęła. Wkroczyłaby na terytorium negatywnego nastawienia, a teraz żadne z nich tego nie potrzebowało.
Bała się ulotności takich momentów. Może przez to nigdy tak naprawdę nie potrafiła cieszyć się chwilą, nawet jeśli wydawało jej się, że teraz to robi. Zawsze w tyle głowy miała świadomość tego, że to tylko chwilowe. Że gorzka codzienność czekała za rogiem. Pojawi się wraz z pierwszymi problemami, a może z następnym kacem, uderzającym ją obuchem w głowę następnego dnia. Nawet głupia wróżba wydawała się to potwierdzać. Jutro czekało ich coś obcego, coś, do czego wcale jej się nie śpieszyło.
Uśmiechnęła się, nie na dźwięk jego słów, a śmiech, który przyszedł później. Wbrew temu co powiedział, wpatrywała się w zachód słońca, nieświadomie przygryzając wargę i od razu przestając gdy tylko zorientowała się, co robi. Nie wiedziała, czym sobie na to zasłużyła, na to szczęście teraz, na mrowienie w klatce piersiowej gdy słyszała tembr jego głosu. Ciepło, gdy czuła na sobie jego wzrok i drżenie gdy dotykał jej twarzy. Nie była dobrą osobą. Wrobiona czy nie, nie musiała stawać się tym, kim się stała. Ulegać wszystkim pokusom, naciskać na spust gdy coś jej się nie spodobało. Mogła obwiniać Cerberusa o wszystko w swoim życiu, tylko nie to, kim była teraz. Naeem był inny. Zostawił pracę dla Iluzji, zostawił swoich znajomych, Cerys, kimkolwiek była, zostawił swojego psa i dom w Egipcie. Zostawił absolutnie wszystko i dołączył do załogi obcego statku ryzykując wszystkim tylko i wyłącznie dla niej, a ona nie potrafiła się z tym pogodzić. Nie zrobiła niczego specjalnie, nie potrafiła uwodzić ludzi tak naturalnie i długotrwale. Wiedziała, że nie starała się wywrzeć na nim takiego efektu, ale czuła w sobie winę. Jakby jego obecność tutaj była szczytem jej egoistycznych zachcianek, choć był dla niej czymś znacznie więcej. Co takiego zrobiła dla niego?
Sięgnęła po butelkę, odbierając mu ją i starając utopić negatywne myśli w wódce. Nienawidziła w sobie tego, że zawsze pojawiały się tak nagle i gwałtownie. Nikt będący w jej towarzystwie nie mógł się ich spodziewać. Uśmiechała się oglądając piękne niebo Arvuny a w drugiej chwili stawała się odrętwiała. Może były w niej cały czas, wyczuwała je w tle, gdzieś pod powierzchnią świadomości, przebijając się przez nią nagle.
Miała już przygotowany żart o poważnej konkurencji, jaką miał teraz w kwestii tego, gdzie powinna patrzeć, ale głos uwiązł jej w gardle.
- Rhama... - mruknęła cicho, przysuwając się bliżej, opierając skroń o jego policzek, wpatrzona w widok naprzeciw. Nie chciała widzieć jego miny, wiedziała, że zupełnie niepotrzebnie myśli o jutrze, kiedy powinna zapomnieć. - Nie musisz jutro tego robić. Wiem, co powiedziałam. Byłam na ciebie wściekła za tę akcję w promie. Ale to twoja sprawa, twoje ciało, nie mam prawa wymuszać na tobie czegokolwiek.
Oddała mu butelkę, podejrzliwie na nią zerkając kątem oka. Może to ona odpowiadała za jej nagłą wylewność. NIe wiedziała nawet jak dużo tej wódki ubyło. Jak wiele upiła ona? Przecież starała się, żeby więcej wypił on.
- Nie podoba mi się, że żyjesz na tabletkach. Ale tak czy inaczej będę... - urwała, nie wiedząc, co dokładnie chciała powiedzieć dalej, więc nie powiedziała nic, upijając łyk wódki wbrew postanowieniu wstrzemięźliwości, które naszło ją kilka sekund wcześniej.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12209
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

17 gru 2018, o 22:11

Musiał zauważyć moment, w którym kobieta spochmurniała. Niewiele mógł z tym zrobić, biorąc pod uwagę, że nie miał pojęcia skąd brały się teraz negatywne myśli w jej głowie. On też spoważniał, widząc, że coś jest nie tak, w swoim obecnym błogim rozleniwieniu nie umiejąc sobie pewnie nawet wyobrazić, co mogłoby zepsuć jej nastrój. Przecież wszystko było dobrze, siedzieli tu razem, a jeszcze pięć sekund temu chwila wydawała się czerwonowłosej doskonała, godna zapamiętania na zawsze. Czy naprawdę musiała tak szybko się kończyć?
Wtulona w jego chłodny policzek nie widziała jego reakcji. Mogła co najwyżej domyślić się jej, po ciężkim westchnięciu, które usłyszała niemal natychmiast. On też na pewno nie chciał o tym rozmawiać, myśleć o tym co czekało go następnego dnia i co miało nastąpić po zabiegu. Nie wiedział nawet, czy będzie w stanie chodzić, czy wymiana implantu przykuje go do łóżka, albo wózka na kolejne kilka dni, może tygodni. Nie miał też pojęcia, czy w ogóle mają tu wózek. To nie był temat, jaki chciałby poruszać w chwili takiej jak ta.
- Jean, proszę cię - przerwał jej. - Niczego na mnie nie wymuszasz. Jesteś... głosem rozsądku, prawdopodobnie. Ale jutro to jutro. Nie chcę o tym myśleć, dopóki nie otworzę oczu rano, z nowym nastawieniem na nowy dzień.
Zabrał jej butelkę, widząc, jak nagle przyspieszyła i sam też pociągnął kolejnego dużego łyka. Pił więcej niż ona, więc zakładając, że jego spożycie alkoholu było dwukrotnie takie, jak jej, wypiła dotąd jakąś ćwierć butelki. To nie było zbyt wiele, zwłaszcza na jej standardy, choć w tej butelce mieścił się prawie litr. Oddał jej wódkę, odsuwając ją od siebie, by na nią spojrzeć.
- Wiem, byłem idiotą, jestem w stanie się z tego wytłumaczyć, ale jutro mi to powiedz. Nie teraz. Nie dzisiaj - w jego oczach coś błysnęło niebezpiecznie. - Nie, jesteś za trzeźwa na siedzenie tutaj. Idziemy przebrać cię w sukienkę.
Wsunął rękę pod jej ramię, a drugą w jakiś sposób tak zahaczył o jej nogi, że nawet nie wiedziała kiedy wylądowała przewieszona przez jego ramię, w sposób, który zupełnie nie przystawał królowej piratów, ani kapitanowi szanującej się załogi. Naeem podnosząc ją, sam również wstał, ruszając zdecydowanym krokiem z powrotem do domku, z którego dopiero co wyszli. Poprawił sobie ją na ramieniu, jak worek ziemniaków, zerkając tylko za siebie, by sprawdzić, czy nie rozlała, albo nie zostawiła gdzieś alkoholu. Ona tymczasem widziała co najwyżej dół jego pleców, albo piękny, godny zachowania na wieczność widok, jeśli podnosiła wyżej głowę.
- Czuję się świetnie, jakbyś miała wątpliwości - zapewnił ją z rozbawieniem. - I nie wierć się, bo cię zrzucę.
Nie zamierzał pozwalać jej na zanurzenie się w depresyjnych myślach o jutrze. Nie na tym miał ten dzień polegać i Rhama ewidentnie chciał pozostać przy poprzednich planach, które nie zakładały całkowicie zbędnego, chwilowego zasmucenia. Trzy minuty później znaleźli się z powrotem przy wejściu do domku, które mężczyzna odblokował, przytrzymując Hawk mocniej jedną ręką, żeby oszczędzić jej upadku na samym tarasie. Dopiero w środku odstawił ją ostrożnie na podłogę, zaraz po tym odbierając od niej butelkę z niewinnością odmalowaną na twarzy.
- Proszę - gestem wskazał bliżej nieokreślony kierunek. - Nie śmiałbym cię zatrzymywać.
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2751
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

17 gru 2018, o 22:41

Nie czuła się jak głos rozsądku, czuła się jak ktoś, kto wymuszał na drugiej osobie zdrowsze podejście po to, żeby samemu nie musieć się o tę osobę martwić. Za jego westchnieniem przyszło jej własne, nieświadome. Może kiedyś przestanie szukać dziury w całym gdy tylko powie jej coś takiego, jak powiedział przed chwilą. Nie wiedziała jak się zachować, to było coś zupełnie innego niż bycie odpowiedzialnym za całą, kilkunastoosobową załogę, w Przymierzu czy teraz. Miała ludzi pod sobą, ale nigdy nie miała kogoś dla siebie, kto wiedziałby o niej wszystko, tak jak wiedział on, a jednocześnie traktował w taki sposób.
- Dalej nie wiem jak możesz się tak skupiać na dzisiaj i nie myśleć o jutrze - mruknęła, z niezadowoleniem obserwując, jak odbiera jej butelkę. Niepierwszy raz reagował w ten sposób. Na Omedze było to samo. Czy to z nią było coś nie tak? Czy powinna cieszyć się na odpływ, a nie spodziewać powracającej fali? Może powinna przestać tak dużo myśleć, wyszłoby jej to na dobre.
Złapała butelkę i od razu uniosła ją w górę, chcąc się napić, ale błysk w jego oku wzbudził w niej zaniepokojenie. Czując, jak podnosi się z ziemi, w pierwszej chwili mocniej złapała za szyjkę naczynia, w drugiej wydała z siebie okrzyk niezadowolenia, łapiąc się kurczowo materiału jego kurtki gdy nagle jej głowa znalazła się w górze, a wzrok opadł na ziemię, oddaloną o może metr od jej twarzy.
- Po co ja w ogóle noszę broń? - prychnęła, podnosząc głowę, bo od patrzenia na przesuwającą się przed jej oczami trawę robiło jej się niedobrze. Dostrzegła zanikający za drzewami zachód słońca z żalem. Naprawdę chciała na niego popatrzeć więcej. Nie jej wina, że coś takiego skłaniało ją do przemyśleń, a te prowadziły do dobijających wniosków. Każdy miał inne okablowanie w głowie. - Odejmuję ci pięć punktów - dodała, wzdychając i akceptując swój los. Głównie dlatego, że odwrócił jej uwagę od przesycającego jej podświadomość poczucia winy, jakby przy oderwaniu się od gruntu zostawiła w nim swoje poprzednie mądrości.
- To ja ci opowiadam o tym, że nie mam prawa wymuszać na tobie czegokolwiek, a ty... - zaczęła ze śmiechem, urywając z braku słów, uważnie wpatrując się w butelkę, bo ciężko jej się w tej pozycji określało, czy coś wylewa, czy nie. Miała tylko nadzieję, że dalej nikogo nie było w pobliżu, bo choć poprawił jej się humor, to jej ego na tym ucierpiało.
Odchyliła się do tyłu, krzywiąc, bo niećwiczone od wieków plecy wcale nie spodziewały się takiego zadania. Z ulgą zsunęła się na ziemię gdy postanowił ją wreszcie odstawić, ale nie potrafiła ukryć swojego rozbawienia.
- Jesteś straszny - rzuciła z udawanym niezadowoleniem, wchodząc wgłąb domku gdy wskazał jej kierunek ręką. Zdjęła z siebie kurtkę i rzuciła ją na kanapę, jak zwykle nie zwracając uwagi na to, gdzie konkretnie ląduje. Dopiero gdy sięgnęła do kabury, rozejrzała się przytomniej po pomieszczeniu. Wybrała szafkę możliwie blisko łóżka, do której schowała pistolet i wróciła do głównej części, zabierając swoją torbę i zakupy ze sklepu.
- Zabieram łazienkę, miłego przebierania się - oświadczyła, wsuwając się do jedynego pomieszczenia, którego jeszcze nie obejrzała i zamykając za sobą drzwi.
Podróż z ławki do domku była jak gwóźdź wbity do trumny, którą były jej włosy. Najpierw się odświeżyła, później szybko przebrała, na samym końcu decydując się coś z tym zrobić. Przeczesanie ich na szczęście nie było tak karkołomnym zadaniem jak jej się wydawało. Warkocz, jakkolwiek rozwalony pod koniec, zostawił ładne, choć nieregularne fale w jej włosach, które odgarnęła na jedno ramię, wpatrując się w swoje odbicie w lustrze. Nie pamiętała kiedy ostatnio nakładała na siebie jakikolwiek makijaż, a na ogół nie uciekała od podstawowego minimum. To od Ankhty tak przestała o siebie dbać? Prawdopodobnie. A wystarczył krem regulujący koloryt skóry, żeby wypieki poalkoholowe nie były jej straszne, tusz do rzęs, żeby otworzyć oczy i barwiony balsam do ust, żeby wydały się pełniejsze, czerwieńsze i bardziej nawilżone.
Zostawiła torbę w kącie łazienki, wciskając do niej poprzednie ubrania, wyciągając jedynie generator tarcz i inne buty, na wyższym, ale cieńszym obcasie. Założyła je od razu, z przyzwyczajenia, ale generator trzymała w dłoni, uznając, że przypnie go dopiero przed wyjściem.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12209
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

17 gru 2018, o 23:12

- Nie możesz odejmować. Możesz tylko dodawać - poinformował ją z powagą, w którą mimo wszystko trudno było uwierzyć, gdy podrzucił ją sobie na ramieniu, być może dla poprawienia chwytu, a może ze zwykłej złośliwości. - Moje piętnaście punktów za wróżkę zostaje moje.
On tę grę wymyślił, więc on decydował jak działa. Zasady były proste, zbierali do setki. Hawk póki co wygrywała, ale wszystko jeszcze mogło się zmienić. Biorąc pod uwagę jak beztroski się robił po tym, co dopiero powoli zaczynało na niego działać, możliwe, że jeszcze ją przegoni, zaskakując wszystkich.
- Jestem skuteczny - poprawił ją, uśmiechając się do niej w końcu, gdy nie był w stanie utrzymać już sztucznej powagi. Skrzyżował ręce na klatce piersiowej, w wyczekiwaniu przyglądając się jej, gdy krzątała się po domku i przygotowywała do zajęcia łazienki. Kąciki jego ust nie opadały, gdy widział jak mimo protestów czerwonowłosa robi dokładnie to, po co ją tu przyniósł. Pewnie byłoby to mocno uwłaczające, gdyby ktokolwiek ich zauważył, ale w lesie byli sami. Nikt z załogi nie miał pojęcia o domku, który wynajęli, chyba że Hawk z kimś się tą informacją podzieliła, więc szanse na to, by zostali znalezieni były praktycznie zerowe.
Gdy opuściła łazienkę, Rhama siedział na kanapie z aktywnym omni-kluczem. Telewizor był włączony i leciała z niego jakaś cicha muzyka, a szklanki na nowo uzupełnione były alkoholem, który kupili dwie, czy trzy godziny temu. Mężczyzna czytał coś, co wyglądało jak komputerowo wygenerowany raport, ale gdy usłyszał stuk obcasów na jasnej podłodze, uniósł znad niego wzrok. Jego spojrzenie prawie niczym nie różniło się od tego, które zobaczyła gdy wyszła w tej sukience z przymierzalni, choć teraz może widziała po nim więcej, bo przez promile we krwi stawał się coraz mocniej otwartą księgą.
No i nie miał na sobie białego, ani czarnego t-shirta. Nie zaskoczył jej co prawda ani żółtymi spodniami, ani czerwienią, którą mierzył, ale jakimś cudem zdecydował się na bordową koszulę, w której ewidentnie wyglądał lepiej, niż w tamtej, jaśniejszej. Krój dobrze na nim leżał, a standardowo rozpięte górne trzy zatrzaski odsłaniały implant i niewielki fragment znajdującej się poniżej skóry. Spodnie zostały te same - czarne.
- Doliczam piętnaście punktów - odezwał się w końcu, wstając i dezaktywując omni-klucz. - Sobie, naturalnie. Może być?
Podszedł do niej, jedną dłonią łapiąc ją w pasie i przyciągając do siebie, a drugą odgarniając część jej włosów z ramienia. Za jego ręką podążało błękitne spojrzenie, gdy przesuwał nią w dół, po ramieniu, wcięciu w talii, do miejsca, w którym sukienka się kończyła. Wyglądał na z jednej strony zafascynowanego, ale z drugiej również z jakiegoś powodu niezadowolonego. W końcu utkwił wzrok w zielonych tęczówkach, tym razem wyraźnie szybciej orientując się, że na jej twarzy pojawiło się coś takiego, jak makijaż.
- Dobry wybór - powiedział bardzo cicho.
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2751
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

17 gru 2018, o 23:33

Pierwszym, co zrobiła po wyjściu z łazienki było odnalezienie wzrokiem Naeema. Nie spodziewała się żółtych spodni, ale coś w końcu musiał sobie kupić. Uśmiechnęła się szerzej, widząc na nim bordową koszulę - kto by pomyślał, że zdecydował się na takie szaleństwo. Biała sukienka na niej przy tym byłaby czymś zupełnie normalnym i niewartym uwagi.
- Co taka jaskrawa? - zażartowała, podchodząc do kanapy choć i tak wstał, i ruszył w jej kierunku. Miała dzięki temu okazję by przesunąć spojrzeniem po jego sylwetce, ale nie odnalazła innych odchyłów od normy. Koszula była miłym dodatkiem, wyglądał w niej bardzo dobrze. A przynajmniej jej się podobał, ale w tej kwestii koszula wiele by nie zmieniała gdyby miała na ten temat inną opinię wcześniej.
- Aż piętnaście? - westchnęła, pozwalając mu się objąć. Nie umiała dłużej zgrywać obojętnej, nawet dla żartów, więc jej usta szybko wygięły się w szelmowskim uśmiechu. - Jeśli tak, to dla mnie będzie dwadzieścia.
Przysunęła się, z tęsknotą kradnąc od niego długi pocałunek. Oparła dłonie o jego klatkę piersiową, zadzierając głowę do góry by podchwycić jego spojrzenie. Wyglądała zbyt dobrze, by po prostu wyjść na plażę. Było jeszcze wcześnie, mieli tak dużo czasu. Spóźnić też się mogli. Nie było zasad, przynajmniej tym razem.
Podobało jej się, jak jego niebieskie oczy przesuwały się wzdłuż jej ciała, nawet gdy nie była ubrana w sukienkę. Wiedziała, że wyglądała w niej dobrze, ale dostrzec to w jego oczach to było coś innego. Tym razem jednak dostrzegła też coś więcej - mignięcie niezadowolenia, przez które uniosła brwi w górę. Może wypił jeszcze więcej alkoholu gdy ona przygotowywała się do wyjścia, a może naprawdę robiła się coraz lepsza w odczytywaniu jego wyrazu twarzy. Kiedyś był dla niej jak zamknięta księga, skrywająca pod fasadą obojętności wszystkie, targające nim emocje - te dobre i te złe. Teraz znała go zbyt dobrze, żeby niektóre rzeczy w jego mimice jej umykały.
- Co ci znowu nie pasuje? - mruknęła rozbawiona, nie czekając na odpowiedź. Była stęskniona, a ciepło, które zagościło w jej klatce piersiowej za sprawą wypitego alkoholu tylko motywowało ją do zatrzymania się w jego objęciach na kilka kolejnych chwil, nim będą musieli wyjść.
Wtuliła twarz w jego szyję, chowając swój wzrok, swój makijaż i swój szelmowski uśmiech. Przeniosła dłonie z jego klatki piersiowej wyżej, jedną wplatając w zmierzwione od wiatru, dłuższe niż jeszcze miesiąc temu włosy, drugą przesuwając po ciepłym policzku. Znała jego twarz na pamięć, wiedziała kiedy spodziewać się wyczuwalnych pod opuszkami palców blizn, kiedy gorąca skóra łączyła się z chłodnym implantem. Uniosła głowę wyżej, składając krótki pocałunek przy jego uchu, częściowo tam, gdzie nie był w stanie go poczuć. Obróciła go ku sobie, korzystając z dodatkowych centymetrów w obcasach, by odnaleźć ustami jego własne i zatracić się w pocałunku, nad którym w miarę jego trwania przestawała tracić kontrolę.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12209
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

18 gru 2018, o 00:11

Naeem przewrócił oczami.
- Za ciemniejszą dostałbym mniej punktów - odparł, ale skinął głową, godząc się na dwadzieścia punktów dla niej. To dawało jej już w sumie czterdzieści i znacząco zbliżało do wygranej, choć tak naprawdę nie ustalili o co właściwie walczą. W każdym razie Rhama miał ich zaledwie dwadzieścia pięć, co stawiało go na przegranej pozycji. Chociaż kto wie, czy jeszcze jej nie przegoni, wszystko mogło się wydarzyć. Uśmiechnął się do niej, gdy przysunęła się bliżej, nie kontrolując swojej mimiki już w tak dużym stopniu, jak zazwyczaj. Hawkins na pewno znała go już lepiej, ale alkohol też robił swoje.
- Nic - odparł z rozbawieniem, pochylając się nad nią i po chwili odwzajemniając pocałunek. Jego usta smakowały orzechami i alkoholem, który popijał, kiedy ona doprowadzała się do obecnego stanu. Ciepłe dłonie zsunęły się po jej plecach, badając dotykiem fakturę sukienki i to, jak układała się na jej ciele, bo nie mógł tego przecież zrobić w sklepie.
- Odczuwam lekkie wyrzuty sumienia na myśl, że przyniosłem cię tu, żebyś się przebrała, a teraz mam ochotę rozebrać cię z powrotem - wyjaśnił w końcu, z większą szczerością niż zazwyczaj, gdy na krótką chwilę odsunął się od stojącej przed nim kobiety.
Jej wygłodniały pocałunek był wszystkim, czego potrzebował, by zrezygnować ze swoich ostatnich hamulców. Nie to planował, kiedy czekał, aż Hawk opuści łazienkę, ale nietrudno było mu pogodzić się z takim rozwojem sytuacji. W końcu miała liczyć się chwila obecna, a nie to, co w przyszłości - a dylemat ewentualnie pomiętej sukienki, tudzież konieczności nałożenia jej po raz drugi, schodził teraz na dalszy plan.
- Ale najwyżej odejmiesz mi punkty - stwierdził cicho, zupełnie niezgodnie z zasadami. Na chwilę odsunął się od niej, by podnieść ze stołu dwie napełnione szklanki, z których jedną podał czerwonowłosej. Nie czekał na toast, opróżnił swoją duszkiem, a gdy tylko Hawk zrobiła to samo, wrócił do jej ust ze zdwojoną tęsknotą, prowadząc ją jednocześnie w stronę kanapy.
Usiadł, wciągając ją sobie na kolana, przodem do siebie - mało to było eleganckie, biorąc pod uwagę długość jej sukienki, ale Rhamie to w niczym nie przeszkadzało. Może nawet wręcz przeciwnie. Odgarnął czerwone włosy z odzianego w czarny materiał ramienia, zsuwając go z niego chwilę później powoli, centymetr za centymetrem, nie odrywając wzroku od jasnej skóry, po której delikatnie przesuwał jednocześnie opuszkami palców. Od fascynującego obojczyka, przez ramię, po łopatkę, której nie widział, a która była równie wrażliwa na jego dotyk, co wszystkie poprzednie fragmenty jej ciała. Druga jego dłoń bardzo powoli wędrowała w górę nagiego uda, wystawiając cierpliwość Hawk na dużą próbę.
- Moja galaktyka była bardzo pusta bez ciebie - powiedział w końcu cicho, unosząc dłoń do brwi, przeciętej pionową blizną.

Wróć do „Galaktyka”