W galaktyce istnieje około 400 miliardów gwiazd. Zbadano lub chociaż odwiedzono dotąd mniej niż 1% z nich. Pozostałe światy oraz bogactwa, które zawierają, wciąż czekają na odnalezienie przez korporacje lub niezależnych poszukiwaczy.

Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2743
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

[Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

1 lut 2019, o 20:59

Pokręciła lekko głową, gdy wspomniał stację kosmiczną. Słyszała o niej, mówił jej kiedyś, wspomniał. Kiedyś chyba pamiętała gdzie się znajduje. Pamiętała wciąż transportowiec, na którym znalazła kilka lokalizacji posiadanych przez Iluzję. Zastanawiała się nawet nad zaatakowaniem niektórych, ale koniec końców zaznaczyła tylko te miejsca na mapie, dodając do listy układów, których musieli unikać. Atakowanie Cerberusa było jak atakowanie Przymierza - na ogół mało się opłacało. Wielkie ryzyko, przeciętna nagroda. Statki cywilne były bezpiecznym i stabilnym celem, choć szabrując je nie pozwalała sobie na personalną vendettę.
Odwzajemniła jego spojrzenie, z powrotem lekko się nad nim pochylając. Poniekąd jego stan był uroczy - wystarczająco, by nie mogła powstrzymać szerszego uśmiechu słysząc umiarkowanie udane komplementy. Przypominał jej narąbanego pilota bardziej niż siebie. Nawet gdy udawało jej się go upić, nigdy nie do takiego stopnia. Może po prostu go nie miał, wyłączał się w pewnym momencie i szedł spać.
- Mhm - mruknęła elokwentnie, czekając, aż sam dojdzie do tego, co było dalej, ale komunikat Vinnet mu przerwał. Parsknęła śmiechem, zerkając do szyby i kiwając głową, gdy złapała kontakt wzrokowy z lekarką, żeby dać jej znać, że wszystko w porządku. Na jej miejscu też nie chciałaby tego słuchać, ale na swoim było jej bardzo dobrze.
Jej spojrzenie wróciło do leżącego na łóżku pacjenta, szukając jego błękitnego spojrzenia z uśmiechem na ustach. Teraz czuła tylko spokój i szczęście, że wszystko się udało. Co prawda jeszcze nie próbował wstać i na razie nie pamiętał, z kim rozmawia, ale wszystko miało przecież przyjść z czasem. A tym razem, ona była cierpliwa.
- Jean - odparła miękko, odgarniając jego ciemne włosy do tyłu, gdy opadły mu na czoło. Tak, jak on za każdym razem je poprawiał, frustrując się przy tym lekko. Podrosły odkąd go poznała, znacznie. - Żeby pomóc ci dojść do siebie. Poprosiłeś mnie też, żebym została. Pamiętasz?
Westchnęła cicho, choć bez cienia złości czy frustracji. Miała czas. Amsler teraz prawdopodobnie walczył ze swoimi wielkimi problemami, ale jej przestało się tak śpieszyć do skończenia wszystkiego i wyjścia. Rozmowa z nim zawsze lekko ją hamowała, w pozytywny sposób. To, że teraz był nieświadomy tego, co się dzieje, jej nie przeszkadzało. Wciąż był jej Rhamą, po prostu potrzebował trochę czasu, więc zamierzała dać mu go tyle, ile będzie trzeba.
- Mój tatuaż na łopatce. Pamiętasz co to jest? - przysunęła się, podnosząc powoli jego rękę, ostrożnie. Splecioną z własną, oparła ją wierzchem o swój policzek, nachylona nad nim. - Spróbuj sobie przypomnieć - zachęciła go, czując, jak jej własne serce przyspiesza gdy poczuła na swoim policzku dotyk jego dłoni.
Trójząb, który miała na plecach, wydawał jej się prawie tak stary jak kod na nadgarstku, choć nie było to choćby w połowie prawdziwe. Nie pamiętała kiedy widziała go po raz ostatni - taki urok miejsca, w którym go sobie umieściła.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

1 lut 2019, o 21:45

- Jean - powtórzył, smakując znajome imię. - Moja Jean. Nie wiedziałem, że tak wyglądasz.
Wciąż jeszcze trochę bredził, ale przynajmniej przypomniał sobie Hawk i fakt, że coś ich łączyło. Nawet jeśli nie do końca zdawał sobie sprawę z tego, gdzie się znajduje i co mu wymieniali. Maszyna znów piknęła, ale nie wiadomo co tak właściwie lekarka przełączyła. Może przeprowadziła jakiś kolejny skan. Czerwonowłosa nie wiedziała, jakie dźwięki wydaje urządzenie, gdy znajdowała się po drugiej stronie szyby - teraz okazywało się, że nie było ono wcale takie ciche.
- Nie pamiętam - przyznał. - Ale dobrze, że zostałaś. To lepszy widok na pobudkę, niż Charles. Charles ma dwa podbródki i chyba metr sześćdziesiąt wzrostu.
Nie miała pojęcia o kim mówi. Wspomnienia z Cronosa, albo jeszcze innej sali zabiegowej musiały mieszać mu się póki co z chwilą obecną. Znów zmarszczył brwi, a jego dłoń powędrowała do czerwonych włosów, odgarniając je za ucho kobiety. Potem delikatnie przesunął kciukiem po jednej, jedynej bliźnie znaczącej jej twarz.
- Kto ci to zrobił? - spytał, a chwilę później jego wzrok powędrował gdzieś na wylot przez nią, gdy znów zatopił się w plączących się wspomnieniach. - Pamiętam cię w sukience. I pamiętam cię w pancerzu. Pamiętam krew na twoim brzuchu - w jego oczach błysnęło przerażenie. - Ja ci to zrobiłem? Hawkins. Jean Hawkins.
Wspomnienia wracały, choć w dość dziwnej kolejności. Przez moment Rhama wyglądał, jakby zdał sobie sprawę kim była, a to zupełnie nie pasowało do uczuć, jakie budziła w nim jej obecność. Nie rozumiał.
- Trójząb. Pamiętam. Wiem, że jesteś Hawk. Wiem, że jesteś moja. Ale to się... To prawda? - przesunął opuszkami palców wzdłuż linii jej żuchwy, docierając do kącika ust. - Jesteś moja? Poczekaj...
Na moment zacisnął powieki, skupiając się na tym wszystkim, co mu się nie zgadzało. Po kilkudziesięciu długich sekundach zamyślenia parsknął cicho śmiechem. Może dotarło do niego jakie bzdury wygadywał, a może w jego głowie pojawiło się zabawne wspomnienie. Gdy jednak odezwał się ponownie, Hawk mogła zorientować się, że raczej wchodziła w grę pierwsza opcja.
- Arvuna. No przecież. Przepraszam - otworzył oczy, uśmiechając się do niej, choć dużo bardziej nerwowo, niż jeszcze przed chwilą. - Mówiłaś, że wszystko się udało? Skąd wiesz, że się udało? - poruszył głową, jakby sprawdzał działanie implantu zajmującego część jego szyi i żuchwy. - Mogę chodzić?
Ostatnie pytanie zadał cicho, jakby nie był pewny, czy nielogiczny sen z jakiego powoli się wybudzał nie miał skończyć się też pod tym względem. Jakby obawiał się, że zabieg się udał, ale on i tak nogami ruszać nie mógł. Znieruchomiał, bojąc się sprawdzić działanie implantu w praktyce.
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2743
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

2 lut 2019, o 04:46

Większość tego, co mówił, nie miało najmniejszego sensu, ale nie potrafiła się nie uśmiechnąć, gdy wreszcie zaczął ją kojarzyć. Na swój sposób. Zignorowała przy tym piknięcie maszyny, bo w tej chwili przestała być istotna. Spełniła swoje zadanie, teraz równie dobrze mogło jej nie być, mogłaby zniknąć, tak jak reszta pomieszczenia.
Wspomnienia ze starej stacji kosmicznej mieszały mu się z tym, co działo się teraz. Ciekawe czy najwięcej ich posiadał właśnie stamtąd, ze swojej służby u Cerberusa - czy też współpracy, jak to nazywał. Dla niej ten okres zawsze będzie kojarzył się z pancernikiem i Ankhtą, ale Naeem nie miał tam swojej kajuty od początku.
Uniosła odruchowo brwi w górę, gdy sięgnął do jednej z nich, tej przeciętą blizną. Chyba nigdy mu o niej nie mówiła, zakładając, że sam wiedział. Miał jej akta, zajmował się tym, wiedział o niej rzeczy, których ona o sobie nie pamiętała, jak miejsca, w których była czy ludzie, z którymi rozmawiała. Lubiła myśleć, że to przez to nie opowiada mu losowych ciekawostek na swój temat, a nie przez własną skrytość.
- Nie, nie zrobiłeś - odpowiedziała miękko, ignorując inne wspomnienia, które powoli do niego wracały. Trouge nie należało do najprzyjemniejszych, więc wolała go teraz nie komentować. To i tak nie było ważne, z chwili na chwilę przypominał sobie więcej i więcej, i wiedziała, że wreszcie to nabierze dla niego sensu. Obserwowała to zafascynowana, uśmiechając się słysząc to, w jaki sposób przypominał sobie ją. Było w tym coś surowego, czego nie byłby w stanie przefiltrować, nie w swoim stanie. Mówił jej wiele z tych rzeczy, ale wciąż poczuła się nieco inaczej słysząc to w takiej chwili, z takiej perspektywy. Pewnie tak by to wyglądało, gdyby, jak normalny człowiek, dawał się ławo upić.
- Jestem - wyrwało jej się cicho, gdy zamknął oczy, podczas gdy ona nadal nie spuszczała z niego wzroku, tak jak nie puszczała jego ręki gdy z powrotem ją odkładał, a ona przechwyciła ją w locie. Nie miała pojęcia, jak jeszcze pół godziny temu mogła przejmować się problemami Amslera, śmiesznie nieistotnymi przy tym, co działo się teraz. Kogo obchodziły transporty i statki pirackie, gdzieś setki tysięcy kilometrów ponad nimi?
- Cześć - przywitała się, gdy chmura osłaniająca jego umysł wreszcie zaczęła przepuszczać promienie słoneczne, przerzedzając się. Nie ukrywała swojego rozbawienia, ale tylko dlatego, że wiedziała, że wszystko było w porządku. Teraz nie musiała się martwić i bać o to, co się stanie, jeśli Vinnet popełni jakiś błąd, albo jeśli czegoś nie przewidzą, co przyszykował dla nich Iluzja.
- Vinnet powiedziała, że wszystko się udało - podkreśliła, wiedząc, że słowo lekarki w tej chwili jest warte więcej niż jej.
Obróciła głowę do szyby, unosząc drugą rękę w górę żeby ściągnąć na siebie uwagę kobiety, skoro wcześniej postanowiła się wyciszyć. - Sprawdźmy, czy możesz już się ruszyć zanim mnie opieprzy, że ci pozwalam - westchnęła, ściskając jego dłoń nieco mocniej gdy dostrzegła powrót jego nerwów, z którymi kładł się na tej leżance wcześniej. Błoga nieświadomość zniknęła.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

2 lut 2019, o 11:32

- Cześć - powtórzył po niej, uśmiechając się nieco szerzej, gdy dotarło do niego jakie absurdy mówił chwilę wcześniej. Może wciąż nie wszystko do niego wróciło, ale przynajmniej wiedział gdzie się znajduje i kim jest ona. Czyli to, co najważniejsze. Nie musiał już wypowiadać na głos wszystkiego, co w jego pamięci wiązało się z nią, wprawiając lekarkę za szybą w dyskomfort do takiego stopnia, by się odłączyła. Gdy patrzył na czerwonowłosą, w jego oczach nie było już tysiąca pytań bez odpowiedzi.
Mimo, że wracała pamięć, dojście do siebie nadal nie było natychmiastowe. Maszyna znów piknęła, a Rhama westchnął i z powrotem zamknął oczy, nie odwracając się jeszcze na plecy, ani nie próbując wstać. Przesuwał kciukiem po kostkach trzymanej przez siebie kobiecej dłoni, w milczeniu oddychając spokojnie i mierząc się z niewiadomą, nową rzeczywistością. To było jak z otwieraniem ważnego maila. Trzeba było to zrobić, ale zmotywowanie się do tego czasem potrafiło przerosnąć.
- Vinnet - powtórzył. - No tak, ona umie opieprzyć. Gdzie ona jest?
Lekarka zauważyła ruch Hawkins, więc skinęła głową i prawdopodobnie z powrotem włączyła przekaz głosu, uznając, że ten gest oznacza koniec krępujących rozmów między Naeemem a jej panią kapitan. Znajdowała się za szybą, poza zasięgiem wzroku mężczyzny, a poprzednim razem gdy się odezwała nie był on w stanie się rozejrzeć, więc teraz nawet nie pamiętał do końca jej obecności. Zakładał, że wykonała zabieg, ale teraz widział tylko Hawk.
- Mhm - mruknął Rhama twierdząco i nerwowo wciągnął powietrze do płuc, by podnieść się na łokciu i przyszykować do wstania.
- No chyba sobie żartujesz, masz leżeć - odezwała się ostro Veronique przez głośnik. - Jeszcze co najmniej przez dziesięć minut. Nigdzie się nie wybierasz. Jakbym chciała, żebyś mi tu padł jak długi, to bym ci dożylnie podała ten rynkol, co to go wczoraj piłeś.
Naeem znieruchomiał, tym razem odwracając głowę mocniej i zauważając oburzoną Veronique, stojącą za szybą z rękami wspartymi na biodrach.
- Piłem wczoraj rynkol? - upewnił się, zerkając pytająco na Hawk. - Chciałem tylko sprawdzić implant.
- Mam tam przyjść do ciebie? - spytała Vinnet, a jej słowa zabrzmiały jak groźba, więc Rhama posłusznie opadł z powrotem na jasnoniebieski materac, krzywiąc się z niezadowoleniem. - Rusz sobie nogą, jak chcesz coś sprawdzać. Ale nie wstawaj.
Mężczyzna spojrzał w dół, na te części ciała, których obawiał się jeszcze od przebudzenia użyć. Niewiedza była gorsza od wszystkiego, więc zamiast wstawać, równie dobrze mógł podgiąć nogi pod siebie i wyprostować je. I to też zrobił. Mięśnie zareagowały tak, jak powinny, a on nie skrzywił się z bólu, ani nieziemskiego wysiłku. Lekarka miała rację, wszystko poszło tak, jak powinno. Ulga w oczach Rhamy była nie do opisania. Jego usta rozciągnęły się w ostrożnym uśmiechu, bo wciąż jeszcze pewnie czuł ból wywołany świeżą raną, ale musiał mu całkiem przejść ten, z którym mierzył się przez ostatnie kilka lat swojego życia.
- Działa - szepnął i zaśmiał się. - Jednak się udało.
Obrócił się na plecy, ale to nie było najmądrzejsze, bo momentalnie wywołało atak bólu w dopiero co zabliźnionym miejscu. Wrócił na bok. Narkoza zapewniała znieczulenie, ale nawet po zaleczeniu Rhama wciąż potrzebował leków przeciwbólowych, przynajmniej do momentu, w którym nie będzie mógł zdjąć opatrunku, a podrażnione w tym miejscu ciało przestanie protestować.
- No, na plecach przez jakiś czas nie poleżysz - mruknęła Vinnet przez głośnik. - Daj sobie jeszcze trochę czasu. Potem przyprowadzę wózek, to sobie...
- Nie będę siadał na wózek.
- No to dostaniesz kule i przejdziesz gdzieś indziej.
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2743
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

4 lut 2019, o 16:27

Obserwowała go uważnie, widząc, jak mierzy się z kolejnymi informacjami, jak wraca do niego pamięć z ostatnich wydarzeń. Cieszyła się, że pamiętał przynajmniej ją, że nie reagował agresywnie na niewiadomą, choć nie był w miejscu, które znał - a przynajmniej tak mu się wydawało. Nie zakładała tego, że wybudzanie go z narkozy może być kolejnym problemem, kolejnym zmartwieniem, więc dobrze, że się takim nie okazało. Ważne tylko, że wszystko skończyło się tak, jak planowali - a to był sukces, na który nie była w pełni przygotowana. Podświadomie czuła, że wszystko zmierza ku jakiejś ogromnej pomyłce, jak prawie wszystko ostatnimi czasy w jej życiu.
- Tu, obok - kiwnęła głową, wskazując ścianę, na której widniała szyba zza której wyglądała ku nim lekarka. - Widzisz nas - dodała, na wypadek, gdyby nie zdawał sobie z tego sprawy i dalej nie pamiętał tego, jak wyglądał układ pomieszczenia, w którym teraz się znajdowali, a któremu mógł przyjrzeć się przed zabiegiem.
Parsknęła śmiechem na wspomnienie rynkolu, zastanawiając się, czego jeszcze nie pamiętał z poprzedniego wieczora. Kiwnęła od razu głową, nie wdając się w szczegóły - kac i tak zlał mu się z całą resztą bólu, który musiał znosić odstawiając leki przed zabiegiem i który pewnie teraz dalej czuł, jako pulsowanie w tyle głowy, choć znieczulenie dalej musiało choćby częściowo działać.
- To sprawdź - zachęciła go cicho, przesuwając wzrokiem po jego sylwetce, ale szybko wracając do jego pełnej napięcia i obawy twarzy. Nie puszczała jego ręki, tak jak nie spuszczała potem już z niego wzroku, to w jego oczach szukając potwierdzenia tego, że wszystko się udało, jakby nie mogła w pełni ufać słowom Vinnet jeśli nie zapewnił ją w tym też on.
Gdy wreszcie to potwierdzenie dostrzegła, jej uśmiech się poszerzył, a ulga, z którą wcześniej już się zaznajomiła, powróciła, odbijając widoczne w jego niebieskich oczach uczucia. Nie potrafiłaby opisać wdzięczności, którą czuła teraz do całego świata za to, że wszystko się udało - przynajmniej teraz, przynajmniej to. Może dlatego, że całkowicie zapomniała o telefonach burmistrza a nawet o ich kłótni z rana, nie czuła gorzkości dzisiejszego dnia, tylko jego słodki aspekt.
- Działa - szepnęła, ściskając jego dłoń i westchnęła cicho. Nie wybaczyłaby sobie tego, gdyby coś poszło nie tak, kiedy to ona namówiła go na ten zabieg. W tym wypadku ciężko byłoby mu już bronić tego wszystkiego a jej uwierzyć, że to tylko autodestrukcyjne myśli. Pochyliła się naprzód, całując go krótko i czule, chowając tym samym stare wątpliwości do kieszeni. Nie były teraz potrzebne, nie chciała gdybać i podejmować więcej prób zmierzenia się z wizją tego, co działoby się gdyby Vinnet się nie udało. Nie było żadnego ale.
- Będziesz musiał odpocząć - przyznała, słysząc ich wymianę zdań. Wózek byłby dla niego łatwiejszy, ale rozumiała doskonale dlaczego nie traktował tego nawet jako opcji. Obróciła głowę w kierunku Vinnet, łapiąc z nią kontakt wzrokowy. - Tutaj, w klinice, czy chcesz przenieść się na statek?
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

5 lut 2019, o 00:20

Rhama znieruchomiał na dłuższą chwilę, gdy go pocałowała, przyglądając się z bliska jej twarzy w zadumie. Z jakiegoś powodu go to zupełnie wytrąciło z rzeczywistości, sprawiając, że z powrotem zatopił się we wspomnieniach, stopniowo zajmujących swoje miejsca w jego pamięci. W końcu uśmiechnął się do niej znów, nie puszczając jej dłoni.
- Tak to pamiętam - stwierdził cicho.
Surowe światło szpitalnych jarzeniówek nadawały ostrości rysom jego twarzy. Jeszcze wczoraj, na brzegu wyspy, wyglądał zupełnie inaczej, oświetlony przez setki jasnych światełek zawieszonych wzdłuż skalnych ścian, a potem przez te puszczone w morze. Ale jego oczy się nie zmieniły, wpatrując się w czerwonowłosą z tą samą emocją, którą już próbował przedtem nazwać i co nie skończyło się najlepiej. Dopiero po długiej chwili zamyślenia uniósł wzrok wyżej, w kierunku pudełka, w którym znajdował się stary, zakrwawiony implant.
- Co z tym? - spytał.
- Możesz sobie wziąć na pamiątkę - zaśmiała się Vinnet przez głośnik, z już znacznie większą swobodą, niż przedtem. Z jej też stres schodził powoli. - A jak ty nie weźmiesz, to ja wezmę na pewno. Chciałam ci pokazać przy okazji co tam było nie tak.
- To ty weź - poprosił Naeem, bez chwili zastanowienia.
- No pewnie, tak myślałam. Tak jakbyś nie wykorzystał mnie już wystarczająco.
- Przepraszam - skrzywił się mężczyzna. - Mogę zabrać sam.
Veronique westchnęła i zamilkła na kilka długich sekund.
- To był żart, Rhama. Naprawdę jeszcze musisz dojść do siebie, skoro tego nie zrozumiałeś. Zabiorę go, wyczyszczę, będzie czekał w ambulatorium. Razem ze mną.
Naeem zamknął oczy i odetchnął ciężko. Jego brwi zmarszczyły się nieco, czy to przez ból po zabiegu, czy przez niezadowolenie ze swojego obecnego poziomu umiejętności wyłapywania żartów lekarki. Chwilę później kobieta pojawiła się koło nich, zostawiając komputery za szybą. Wyglądało na to, że wszystko było w porządku, inaczej nadal tkwiłaby przy skanach. Uśmiechnęła się do nich, przyglądając się im przez moment z dłońmi wciśniętymi w kieszenie.
- No dobra, czas wstawać - zarządziła, podchodząc w końcu bliżej. - Powoli, Rhama. Ostrożnie. Jakby ci się kręciło w głowie to powiedz, ale myślę, że możesz już powoli wracać do pionu - stanęła za jego plecami, pomagając czerwonowłosej podnieść pacjenta do pozycji siedzącej, choć on bardzo dobrze radził sobie z tym sam. Gdy usiadł na brzegu materaca, wyglądał na całkiem z siebie zadowolonego. - I co?
- W porządku.
- Nie kręci ci się w głowie?
- Nie.
- To przyniosę te kule, zaraz wracam.
- Mogę lecieć na Wraitha?
- Możesz - odparła Vinnet po chwili wahania. - Tylko ostrożnie. Nie spiesz się. Nie pij dzisiaj. Dostaniesz leki ode mnie zaraz, na najbliższe dwa dni. To nie było wszczepienie, tylko wymiana elementu, więc nie ma co się pieścić, ale nadal musisz na siebie uważać.
- Jean będzie na mnie uważać - Naeem zerknął na czerwonowłosą z rozbawieniem.
- Już ja to widzę - lekarka uniosła brwi z powątpiewaniem i odwróciła się, ruszając w stronę drzwi. - Siedźcie tu. Zaraz wracam.
Drzwi zamknęły się za nią i zapadła cisza, przerywana tylko równomiernym pikaniem maszyny, co jakieś trzydzieści sekund. Rhama Przyglądał się Hawkins z góry, a kąciki jego ust uniesione były lekko. Z potarganymi włosami i bez koszulki przypominał dzięki temu bardziej tego siebie, którego pamiętała z tej przyjemniejszej części poranka, niż całej reszty dnia. Przynajmniej dopóki siedział do niej przodem i nie widziała blizny w kształcie litery H, skrytej pod przezroczystym opatrunkiem na jego plecach.
- Dziękuję, że mnie do tego namówiłaś - odezwał się w pewnym momencie. - Strasznie... panikowałem. Teraz tak myślę, że może niepotrzebnie. Przepraszam.
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2743
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

5 lut 2019, o 15:58

Przeniosła wzrok na zakrwawiony implant w pudełku, gdy oboje zaczęli o nim rozmawiać. Na pewno nie chciałaby go wyrzucać, więc kiwnęła głową, gdy Vinnet zaproponowała wzięcie go. Też chciała się dowiedzieć co dokładnie sprawiało, że nie działał, jak powinien. Może nie da im to nic poza zaspokojeniem jej ciekawości, ale skoro lekarka mogła to zrobić i oferowała, to ciężko było nie skorzystać. Każdy strzępek informacji dawał im odrobinę przewagi nad Cerberusem. Może i były to zaledwie punkty procentowe, ale dawno temu nauczyła się, że nie powinna wybrzydzać. Nie w takich kwestiach.
- Dobry pomysł - potwierdziła, gdy doszli do tego, które z nich zabierze implant i padło na lekarkę. Rhama teraz powinien skupić się na dojściu do siebie, a nie grzebaniu w kawałku technologii, którą Vinnet wyjęła z jego kręgosłupa jakąś godzinę temu, czy nawet dwie.
Widząc ślady negatywnych emocji na jego twarzy, uśmiechała się jedynie w odpowiedzi. Nie chciał widzieć u niej współczucia a ona nie planowała mu go okazywać. Było ciężko, ale wszystko się przecież udało i choć raz nie potrafiła czepiać się wszystkich niedogodności, tylko cieszyć i dziękować wszystkiemu wokół, że nic się nie spieprzyło. Może pomogłoby, gdyby wiedziała co mówić w takich chwilach. Może były jakieś słowa, które poprawiłyby jego samopoczucie bardziej niż jej sama obecność, ale nigdy nie potrafiła rozmawiać z ludźmi w takich sytuacjach. Były dla niej jasne, konkretne, zarysowane, teraz musieli tylko poczekać, a później pójść na Wraitha, lub gdziekolwiek indziej. Otoczenie sterylnej kliniki na pewno nie pomagało. Nie pamiętała zbyt wielu przejść w szpitalach, które mogłyby odbić się na jej psychice a i tak nie czuła się tutaj komfortowo, szczególnie przy wielkiej, pajęczej maszynie obok.
Odsunęła się nieco, pozwalając mu wstać samemu. Wiedziała, że nie chciał pomocy i okazanie swojej niezależności teraz było dla niego ważne, więc stanęła koło Vinnet, obserwując go z boku. Fala ulgi, która zalała ją wcześniej, wciąż jej nie opuszczała. Wypełniała jej klatkę piersiową, sprawiając, że czuła się tak lekko, jak nigdy. Jeszcze rano nie przypuszczała, że będzie w stanie się tak poczuć, nie dziś, nie w najbliższym czasie.
Uśmiechnęła się szerzej słysząc jego komentarz. Biorąc pod uwagę to, jak sama reagowała na polecenia lekarki, w dodatku tej konkretnej, która stała teraz obok, nie była najlepszym opiekunem, jakiego mógł sobie wyznaczyć. Ale będzie musiała spróbować. Innych zawsze pouczało się łatwiej niż samego siebie i łatwiej było wcielenie tych nauk w życie egzekwować.
- Będzie w dobrych rękach - odpowiedziała niewinnie, obracając głowę i obserwując, jak Veronique rusza do wyjścia. Podeszła wtedy bliżej leżanki, siadając obok niego na krawędzi materaca.
Przestał wydawać jej się tak obcy, jak wcześniej. Nieprzytomny na stole operacyjnym nie był tym mężczyzną, którego znała, tylko tym, który zasłabł w taksówce, o którego musiała się martwić i bać. Cieszyła się, że widzi z powrotem Rhamę takim, jakim był naprawdę. I cieszyła się, że już nie będzie musiał znosić tego, do czego znoszenia zmuszał go Cerberus przez tak wiele lat. Nie rozwali sobie wątroby, nie będzie musiał pamiętać o łyknięciu pięciu tabletek codziennie.
- Nie masz za co przepraszać. Rozumiem - odrzuciła, splatając znów swoje palce z jego. Przysunęła się, opierając lekko głowę o jego ramię, ale nie przenosząc na niego całego ciężaru swojego ciała. Plecy wciąż musiały go cholernie boleć, pomimo znieczulenia, a ona nie chciała tylko tego potęgować. - Cieszę się, że to zrobiłeś. Mam tylko nadzieję, że nie czułeś się do tego zmuszony.
Westchnęła, zerkając na niego na chwilę i wracając do obserwowania ściany naprzeciw, lub drzwi, za którymi zniknęła lekarka, jeśli były w zasięgu wzroku.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

5 lut 2019, o 23:08

Rhama wzruszył lekko jednym ramieniem, tym, o które nie opierała się Hawk. Jego skóra była chłodna, chłodniejsza niż zazwyczaj. Jego organizm musiał być wykończony, choć on sam tego po sobie nie okazywał - nie czuł tego jeszcze, albo nie chciał, by widziała jeszcze więcej jego słabości.
- Zmuszony to słowo, które pasuje tu najbardziej - przyznał, odwzajemniając jej krótkie spojrzenie, ale kąciki jego ust uniesione były w lekkim uśmiechu. - I przez ciebie, i przez Verę. Większość rzeczy wraca do mnie powoli, ale to, jak wściekła byłaś na mnie, kiedy pomieszałem leki, przypomniało mi się prawie od razu.
Nie chciała wracać do tego wspomnienia, zwłaszcza, że już było wszystko w porządku, ale Rhama zrobił to za nią. Objął ją, korzystając z faktu że znajdowała się blisko, może grzejąc się od jej ciepłego ciała.
- Ale nie żałuję. Żałowałbym, gdyby coś poszło nie tak. A skoro nie poszło... - uśmiechnął się szerzej. - Nawet się cieszę, że obie jesteście tak upierdliwe.
Uniósł dłoń, żeby odgarnąć włosy z jej skroni, przyglądając się jej z bliska. Nie mówił o bólu po zabiegu, o świeżej ranie. Wydawał się zadowolony, pełen niedowierzania, że faktycznie dotychczasowy ból, z którym musiał żyć, był wynikiem błędu, jaki bez problemu dało się naprawić. Czy zrobili mu to celowo, czy przypadkiem - jedna opcja była bardziej prawdopodobna, druga dużo mniej - teraz mógł żyć bez tego stałego cierpienia. Mieć inne myśli po obudzeniu, niż leki przeciwbólowe.
- Podasz mi moje rzeczy? - poprosił, ruchem głowy wskazując kawałek materiału, złożony równo na stołku przy drzwiach i bluzę zawieszoną na wieszaku, obok kurtki. - Wstałbym sam, ale skoro poszła po te kule, to już na nie poczekam.
Odebrał od niej ubranie, gdy mu je przyniosła i naciągnął je na siebie ostrożnie. Najpierw koszulkę, potem czarną bluzę. Zaczesał włosy z powrotem do tyłu i opuścił wzrok na podłogę, zastanawiając się zapewne, czy w ogóle na niej ustoi. Nowy implant wymagał trochę czasu, żeby zacząć funkcjonować tak samo dobrze, jak stary. W końcu Vinnet mówiła o rehabilitacji.
- Proszę - rzuciła kobieta od drzwi, gdy z powrotem znalazła się w środku. Podeszła do nich i podała Naeemowi dwie klasyczne, srebrne kule, a potem wcisnęła mu dwa podłużne pudełka tabletek. - Te są przeciwbólowe. Możesz brać maks trzy dziennie. Nie bierz żadnych innych. Te drugie są neurologiczne. Dwie dziennie przez tydzień. Jasne?
- Jasne.
- Do jutra nie pijesz. Włącznie.
- Nie zamierzałem.
Lekarka odwróciła się do Hawk.
- Dacie sobie radę z dotarciem sami na statek? Ja mam tu jeszcze trochę rzeczy do załatwienia. Muszę zgrać dane, oddać salę... możecie na mnie poczekać, ale to mi zajmie z pół godziny, jak nie więcej - rozłożyła ręce przepraszająco, zerkając jednocześnie na Rhamę, który zsunął się z leżanki, podpierając się na kulach i całkiem pewnie stanął na białej podłodze. Przyglądał się nieufnie własnym nogom, które jednak póki co nie zawodziły. Potem jego wzrok przeniósł się na kurtkę, której jeszcze nie nałożył. - Nic mu nie powinno być. To tylko zabezpieczenie, bo jest osłabiony, powinien móc iść normalnie. Możesz, Rhama?
- Chyba mogę - odparł, jakby dla sprawdzenia tego robiąc kilka kroków w stronę drzwi. Dla kogoś, kto nie wiedział, co się właśnie wydarzyło, szedł tak samo, jak zwykle, może trochę wolniej. One obie widziały, że z obawą stawia kroki, choć z każdym kolejnym stawała się ona coraz mniejsza. Gdy już dotarł do wieszaka przy drzwiach, odstawił kule i założył swoje okrycie wierzchnie, łapiąc je obie potem w jedną rękę. Nie potrzebował ich jeszcze teraz, znieczulenie nie puściło do końca.
- Przyjdę do ciebie, jak wrócę na Wraitha - obiecała Veronique, a on skinął głową i uśmiechnął się do niej krótko. - No, to lećcie.
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2743
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

7 lut 2019, o 17:17

Odrzuciła od siebie wszystkie ale, więc nie zastanawiała się nawet nad tym jak źle wszystko by się potoczyło gdyby coś poszło nie tak. Nie chciała powtórki z Ankhty, nie chciała patrzeć na Rhamę jak na Kiryła wtedy, gdy wyprowadzali ją z doku. Jedynym plusem tego, co stało się kiedyś, było teraz to jak mocno doceniała wszystko, co toczyło się tak, jak planowała. Z drugiej strony to, że mogłaby liczyć takie rzeczy na palcach, było przykrym faktem. Albo życie było niesprawiedliwe, albo ona nie potrafiła się z niego cieszyć i dostrzegać jego wszystkich pozytywnych aspektów.
- Jak na razie się czujesz? - westchnęła, zerkając na niego gdy odgarnął z jej skroni włosy. Znów wymykała się upięciu, w którym próbowała je zatrzymać. Warkocz nigdy nie działał tak, jak powinien, zawsze koniec końców musiała go poprawiać, a wtedy po prostu zdejmowała gumkę i pozwalała fryzurze ułożyć się z wiatrem. - Poza tym, że źle?
Pocałowała go w policzek, odsuwając dopiero gdy przypomniał jej, że nie ma na sobie ubrań - a przynajmniej od pasa w górę. Poza tym, że mieli stąd wychodzić, pewnie było mu zimno, o czym oczywiście nie pomyślała wcześniej. Skinęła głową i zeszła z łóżka, na którym oboje siedzieli, żeby przejść do wieszaka i zabrać zostawione tam ubrania, w tym swoją kurtkę. Wróciła do leżanki i położyła jego rzeczy na niej, ułatwiając mu ubranie się w jakiś sensowny sposób. Sama naciągnęła na siebie skórzaną kurtkę i wyciągnęła spod kołnierza warkocz, który utknął pod nią przy zakładaniu.
Uważnie przyjrzała się temu, co podaje mu Vinnet, oferując przy tym, że sama je schowa żeby mu ułatwić, jeśli chciał. Asekurowała go nieco, stojąc w pewnym oddaleniu, ale wystarczająco małym by móc mu coś podać lub w czymś pomóc, choć koniec końców obeszło się bez tego. Patrzenie na to, jak normalnie się ubiera i stoi było niemal specyficzne - godzinę temu leżał twarzą w dół operowany przez maszynę a ją zjadała panika, że już nigdy nie zobaczy go chodzącego o własnych siłach.
- Poradzimy sobie. Dzięki - uśmiechnęła się do lekarki, obracając się nieco w stronę wyjścia i obserwując Naeema, gdy stawiał pierwsze kroki. Wyglądało na to, że miał siłę żeby to robić, po prostu nie ufał w pełni swoim możliwościom, przynajmniej na razie. - Mogę ci jakoś pomóc? - spytała ciszej, idąc za nim do wyjścia. Podejrzewała, że nie może, ale zawsze lepiej było to wyjaśnić.
Otworzyła przed nim drzwi i rozejrzała się, szukając drogi do najbliżej położonego wyjścia, przed które może przylecieć taksówka. Po tym uruchomiła omni-klucz i z powrotem włączyła w nim dźwięk, a potem zawołała prom. Gdy wrócą na Wraitha, odetchnie po raz ostatni i resztki stresu z niej znikną, tego była pewna. Statek był bezpieczny, wtedy też będą mogli porozmawiać o tym, czego Amsler od niej wcześniej chciał, na razie wolała nie zawracać Rhamie głowy.
- Tym razem trochę szybciej dojdziemy do wyjścia niż ostatnio - pocieszyła go i tak samo siebie, wspominając ich przeprawę przez ciemne korytarze nieaktywnej wtedy kliniki. - Dobrze, że Vinnet udało się wynająć tu miejsce. Jak teraz myślę, nie wyobrażam sobie tego na statku.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

7 lut 2019, o 21:47

Kroki, które stawiał Rhama, nie były zbyt pewne, ale nie wynikało to z problemów z implantem, a z jego bliżej nieokreślonych obaw. Jednocześnie nie korzystał z kul, niósł je w jednej ręce, nie podpierając się na nich w ogóle. Ostrożnie patrzył pod nogi, jakby spodziewał się tam niespodzianek w postaci nagłych stopni, albo przebiegających przed nim dzieci. Na szczęście najwyższe piętro kliniki było jednopoziomowe, a dzieci jeszcze do niej nie dotarły.
- Trochę zdezorientowany - odpowiedział na jej pytanie, na które nie zdążył wcześniej. - Wszystko mnie boli. Jakby każdy mój mięsień był teraz naciągnięty. Obolały. Każdy krok.
Skrzywił się, mimo swoich słów nie decydując się jednak na wsparcie dwóch metalowych kul, które trzymał w lewej ręce. Ból musiał wynikać z operacji, która jednak choć według Vinnet mało inwazyjna, tak Hawk widziała przecież jak bardzo ingerowała w jego ciało. Implant połączony był z nerwami. Jego organizm musiał potrzebować czasu na regenerację i pewnie po to dostał leki - by jakoś wytrzymać te najbliższe dni.
- Jestem też głodny - dodał, a kącik jego ust uniósł się w półuśmiechu. Zerknął na Hawk, dostosowującą swoje tempo chodu do tego, jakie obrał on, czyli śmiertelnie wolne. - Możesz zamówić coś do jedzenia na Wraitha, jeśli chcesz pomóc. Coś smażonego. Z tego co pamiętam, wczoraj na plaży liczyłem na to samo i nadal mam ochotę.
Westchnął, spoglądając na odległe przeszklone drzwi, prowadzące do szerokiego, głównego wyjścia z kliniki - tego, którego nie obrali te kilka dni temu. Mieli jeszcze jakieś trzydzieści metrów do przejścia, które były jednak wymagającym przedsięwzięciem. Jeśli Hawkins chciała brać udział w walce z piratami w ciągu najbliższych czterdziestu ośmiu godzin, Rhama raczej nie będzie stanowił dobrego wsparcia w terenie.
Swoją drogą, gdy sprawdziła omni-klucz, czekały na nią dwie krótkie wiadomości, na które przedtem nie zwróciła uwagi, zbyt zajęta innymi, dużo ważniejszymi dla siebie sprawami. Pierwsza pochodziła od Amslera, naturalnie.
Nie udało się. Pond się nie porozumiał. Zamówiłem kolejny transport, powinien być niedługo. Spróbujemy z pułapką.

Z poważaniem,
Joel Amsler.
Druga natomiast pochodziła od mężczyzny, który na ataku piratów wyszedł wyjątkowo dobrze, opuszczając areszt bez procesu i siadając na stołku przedtem zajmowanym przez Benu.
Chciałbym się z Tobą spotkać. Podobno jesteś zajęta, odezwij się jak nie będziesz.

Daniel.
Wiatr na dworze znacząco się wzmógł. Uderzył w ich twarze jak tylko opuścili klinikę, ale powoli zbliżające się ku zachodowi słońce nie raziło już w oczy. Nad horyzontem pojawiła się gigantyczna sylwetka gazowej planety, wokół której obracała się Arvuna - widok niby już znajomy, a wciąż przyciągający wzrok. Naeem zatrzymał się na moment, podpierając się na kuli przez krótką chwilę.
- Chciałbym tylko usiąść - stwierdził cicho, a gdy spostrzegł lądującą nieopodal taksówkę, ruszył w jej stronę. - Na twojej kanapie. Jeśli nie masz nic przeciwko. U mnie jest tylko krzesło i łóżko, ani jedno, ani drugie nie nadaje się do siedzenia w tym stanie - pokręcił głową. - Na statku nie dałbym sobie tego zrobić.
Stęknął, wsiadając do taksówki. Kule wrzucił na tylne siedzenie.
- Trochę to trwało. Musiałaś się strasznie wynudzić.
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2743
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

10 lut 2019, o 17:25

Potrafiła sobie wyobrazić, jak musiał się czuć, ale niewiele pamiętała z czasów, gdy ona wybudzała się z narkozy po raz ostatni. To było minimum dwa lata temu, choć była pewna, że więcej. Ostatni jej poważniejszy uraz, ale okoliczności, w których do niego doszło, pamiętała jak przez mgłę. Mroźną planetę, metalowy pręt przebijający jej klatkę piersiową i płuca, potworne zimno i ciemność, która nadeszła bardzo, bardzo szybko. Było to wystarczająco dawno temu, by teraz wspominała to stosunkowo obojętnie, a patrząc na pozostałą po tym bliznę nie czuła już niczego.
Wyciągnęła tylko rękę, oferując, że zabierze od niego kule, przynajmniej gdy wsiadali do promu, żeby ułatwić mu zajmowanie w nim miejsca. Na pewno teraz będzie czuł się tylko gorzej, gdy znieczulenie zacznie puszczać, ale minie trochę czasu, a będzie tylko znacznie, znacznie lepiej i tego teraz się trzymała.
- Miałeś, ale budki na plaży nie były odpowiednio wyekwipowane - wspomniała, uśmiechając się nieco szerzej. Sięgnęła do omni-klucza, żeby spełnić jego życzenie i znaleźć im coś do jedzenia, ale wtedy jej wzrok natrafił na ikonki nieodczytanych wiadomości. Zignorowała je chwilowo, pewnie ku obrazie dwójki osób, które chciały się z nią skontaktować, ale zamiast tego wywołała jakiś serwis z mapką miejsc dowożących jedzenie w Asie i ich rankingiem. - Jakieś specjalne życzenia, poza tym, że smażone? - zagadnęła, podnosząc na chwilę wzrok znad urządzenia.
Tak czy siak zamówiła więcej niż powinna i byli w stanie zjeść, bo niewiele z lokalnych warzyw znała, ani gatunków ryb. Wzięła więc to, co brzmiało znajomo po ich wizycie w restauracji i do tego dwie, trzy inne opcje, w których znała część składników, a w których mięso nie pochodziło od ryby. Dobrze, że w ogóle takie znalazła, w końcu wszystko musiało być importowane. Nie widziała tu żadnych zwierząt hodowlanych.
- O to nie musisz się martwić - uśmiechnęła się, płacąc od razu za zamówienie i czytając powiadomienie o tym, że miało dotrzeć za czterdzieści minut. Powinni zdążyć dotrzeć na statek do tego czasu. - Moja kajuta jest twoją, tak długo jak tego potrzebujesz. O ile przeżyjesz to, że do minimalizmu mi daleko, więc to nie będą twoje standardy porządku.
Usiadła na drugim miejscu, wrzucając w systemie lokalizację, do której mieli się udać. Dopiero teraz sięgnęła do skrzynki odbiorczej i sprawdziła dwie wiadomości, przypominając sobie o tym, że w końcu czekała na odpowiedź. Jedną, co prawda, a nie dwie, ale obie były interesujące.
Westchnęła, czując, że jego pytanie to dobry moment, by do odpowiedzi zawrzeć to, co działo się gdy był nieprzytomny.
- Chciałabym - mruknęła, wyłączając omni-klucz. Odpowie na wiadomości później, teraz nie czuła nawet specjalnej potrzeby. - Amsler wydzwaniał. Dwa statki pirackie pojawiły się w systemie i zaatakowały jego transportowce. Benu miała jakiś układ z piratami, a teraz, kiedy ją przymknął, przestał być ważny. Chciał, żebyśmy je przechwycili.
Zerknęła na zewnątrz, nieco przytłumiona siedzeniem w środku tamy od ostatnich dwóch, trzech godzin. Czuła się jak po wyjściu ze statku, a jej oczy nie były przyzwyczajone do jasnego światła słońca odbitego przez chmury.
- Odmówiłam - dodała szybko, wracając spojrzeniem do niego. - Nie chciałam wyciągać Wraitha z doku, więc wyciągnął z aresztu Ponda, żeby spróbować z nim. Nie wypaliło. Kazałam mu olać te transportowce i obiecałam, że pomogę mu zorganizować zasadzkę na piratów przy następnej okazji.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

11 lut 2019, o 13:36

Rhama zamarł na chwilę, zastanawiając się co jego żołądek teraz mógłby przyjąć, a co nie wykończyłoby go po narkozie. Smażone jedzenie do najzdrowszych ani najlżejszych nie należało, ale to go za bardzo nie obchodziło. Zresztą Hawk ogólnie nie widziała, by jakoś specjalnie przejmował się dietą.
- Coś z mięsem innym niż ryba. Drób chyba tu mają? - uniósł brwi, wklepując jednocześnie lokalizację portu w panel taksówki. - I z serem.
Wybór czegokolwiek innego, niż owoce morza, było wyborem droższym, choć chyba żadne z nich nie zwracało na to szczególnie dużej uwagi. Chyba zresztą nie musieli. Oboje mieli swoje własne zapasy kredytów, a do tego dochodziło jeszcze to, co chciał im w ciągu najbliższych dni zapłacić Amsler. Znów, po raz kolejny, kiedy piraci jakim dał schronienie okazywali się mu potrzebni bardziej, niż by chciał. Jak tak dalej pójdzie, to on będzie musiał zacząć martwić się o oszczędności swoje lub Asy - skądkolwiek brał fundusze na wynajmowani ich dla własnych celów.
Pojazd podniósł się z lądowiska i znajomą już drogą skierował się na północ wyspy. Widoki nie robiły już na nich wrażenia, bo oboje byli do nich przyzwyczajeni. Naeem uśmiechnął się pod nosem, pochylony nad omni-kluczem, który odpalił przy okazji, sprawdzając swoje sprawy.
- Nie wiem o czym mówisz. Nigdy na to nie narzekałem.
Zdarzało mu się czasem porządkować tę kajutę za nią, sprzątać z niej swoje śmieci, ale to by było na tyle. Nie był upierdliwy pod tym względem i nie usiłował za wszelką cenę wymusić na niej podzielania fascynacji jego składaniem ubrań w kostkę.
Gdy mówiła dalej, westchnął, by zamilknąć na dłużej. Może nie miał komentarza na to, co właśnie usłyszał, a może coś na jego urządzeniu zaabsorbowało go za bardzo. W końcu zerknął na nią, a w jego spojrzeniu pojawiło się coś nowego. Coś, czego nie było w nim odkąd wylądowali na Arvunie. I w sumie szybko wyjaśniło się dlaczego.
- Doskonały zbieg okoliczności, akurat wtedy, kiedy Vinnet grzebała mi w plecach - mruknął. - I akurat wtedy, kiedy Benu od trzech dni siedzi w pierdlu. Nie mogli przejąć transportowców cztery dni wcześniej? - skrzywił się i podsunął swój omni-klucz pod nos czerwonowłosej, wskazując jej coś, co się na nim wyświetlało. Kilka podkreślonych na czerwono ostrzeżeń, wiadomość z danymi jakiegoś statku, zdjęcie nieznajomego jej turianina. Nie musiała długo się zastanawiać, by domyślić się, że to kolejne zlecenie. Od Iluzji. Ich beztroski odpoczynek się kończył i zaczynała się ta mniej przyjemna część pobytu na Arvunie, pełna niepewności i ryzyka.
- On też miał wyczucie - westchnął, wyłączając omni-klucz. - Zaraz się zorientuje, że wiadomość nie dotarła, że nie dostał odpowiedzi. Będzie próbował aktywować czujniki, lokalizatory na Wraithcie. A potem zacznie szukać - oparł się wygodnie, wbijając wzrok w horyzont. - Pozostaje mieć nadzieję, że nie znajdzie. A co z tą zasadzką? Chyba nie chcesz wyciągać Wraitha z doku?
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2743
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

12 lut 2019, o 19:39

Zmarszczyła brwi, dostrzegając reakcję Rhamy na jej słowa - a przynajmniej tak jej się na początku wydawało. Gdy szybko okazało się, że to kwestia tego, co znalazł teraz na omni-kluczu, grzebiąc w systemach Cerberusa, zamarła, na moment zapominając o tym, gdzie jest i gdzie lecą. Umilkła od razu, a jej uśmiech zrzedł, gdy przez głowę przeszło jej tysiące możliwości, tysiące problemów. Piraci nasłani przez Cerberusa, Pond wspominający o ich obecności podczas pertraktacji, Iluzja znajdujący ich na planecie. Zaledwie dwie, trzy godziny może bez dostępu do danych a wszystko wydawało się sypać, dokładnie w tym samym momencie. Nawet gdy mieli szczęście i wszystko się udało, wciąz miała wrażenie, że udało im się tylko zrównoważyć pecha, który nie odstępował jej na krok od ostatnich miesięcy.
Nieco jej ulżyło gdy zerknęła na dane. Nowe zlecenie oznaczało, że Iluzja ich nie znalazł. Pewnie nawet nie zdawał sobie sprawy z tego, że w ogóle uciekli. Przez te wszystkie, ostatnie dni niepotrzebnie się zamartwiała, zastanawiając, czy dostali tak długie wakacje od Trouge, czy po prostu już szukają ich oddziały uderzeniowe, więc Iluzja darował sobie wysyłanie wiadomości. Odetchnęła cicho, orientując się, jak długo wstrzymywała powietrze w płucach, po czym kiwnęła głową.
- Pracodawca roku - odrzuciła, uśmiechając się krzywo. - Dał nam dużo czasu po Trouge. Spodziewałam się tego zlecenia dwa dni później, nie dwa tygodnie.
Po nim spodziewała się jeszcze mniej. Ona potrzebowała wolnego, nawet gdyby nie planowali uciec. Po śmierci Mouse'a nie wyobrażała sobie wskoczenia do następnego zlecenia, które dla nich przygotował. Może jakaś ludzka cząstka w nim to zrozumiała i dlatego odczekał, aż Hawkins i jej załoga przejdą ekspresową żałobę. A może jeszcze nie miał dla nich istotnego zadania, a jej uczucia miał głęboko w dupie, tak samo gdy atakował jej statek. Zakładała to drugie.
- Nie, w życiu. Zbyt ryzykowne, szczególnie teraz. Jeśli któryś nam się wyrwie, musimy się przenieść - mruknęła, kręcąc głową. Jeśli wcześniej brakowało jej powodów, żeby powstrzymać się przed użyciem Wraitha, to teraz miała ich pod dostatkiem. - Amsler ma statki, których możemy użyć, tylko wolne. Ale jeśli zaczaimy się przy Przekaźniku masy i zainfekujemy ich systemy zawczasu, to nie będzie miało znaczenia. Później się tym zajmijmy - machnęła ręką, rozglądając się dookoła by określić, jak blisko już doku są. Powoli zaczynała się orientować w krajobrazie Asy, głównie przez ich nieustanne przeloty promem, podczas których chętnie wyglądała na zewnątrz.
Najpierw musiał dojść do siebie, musieli coś zjeść i odpocząć. Transport mógł poczekać, szczególnie, że jedyną jej presją był Joel i była pewna, że jest w stanie go przekonać, żeby wstrzymał się na kilka dni. Przetrwanie kolonii raczej nie było zależne od tego, czy jeden transport w miesiącu dotrze, czy nie, bo jeśli tak, to będzie miała dla niego nawet biznesową poradę.
- Potrzebuję cię do tego - dodała cicho, obracając w jego kierunku głowę. - Mouse'a już nie ma, brakuje nam kogoś, kto się na tym zna. Niełatwo go będzie zastąpić, ale nie znam osoby, która nadawałaby się do tego lepiej od ciebie.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

13 lut 2019, o 11:52

Rhama skinął głową, odwracając wzrok. Trouge wciąż pozostawiało w jego ustach gorzki posmak, poczucie winy jakiego nie leczył czas. A na pewno nie były w stanie wyleczyć go dwa ostatnie tygodnie. Wpatrywał się w sylwetkę gazowego giganta, unoszącą się przed nimi na horyzoncie, wpasowującą się w jasnofioletowy odcień popołudniowego nieba. Może nie chciał o tym rozmawiać, nie dzisiaj.
- Zgłosiłem, że go potrzebujecie - rzucił jednak po chwili, cicho. - Jak byłem na pancerniku ostatni raz.
To nie była zasługa Iluzji i w sumie Hawk dobrze zakładała, że sam z siebie mężczyzna nie wpadłby na taki pomysł. To Naeem załatwił im ten czas, faktyczny odpoczynek na jaki wszyscy sobie zasłużyli, a do tego więcej dni na znalezienie dla siebie miejsca w galaktyce i porządne ukrycie się przed psami Cerberusa.
- To nie damy im się wyrwać. Może są zaprzyjaźnieni z Benu, ale wygląda na to, że z nikim więcej, nawet z Pondem. Nikt nie będzie po nich płakał - wzruszył ramionami, wyłączając omni-klucz. - To nie jest taki zły pomysł. Jak przygotujemy się do tego dobrze, po ataku ich statki też będą wolne.
Lot nie trwał długo, bo kolonia nie była tak duża, jak większość miast na gęsto zaludnionych planetach. Północny brzeg rysował się już na horyzoncie, a wkrótce prom, którym lecieli, zaczął opadać w stronę lądowiska przy porcie. Gęste chmury przyniosły deszcz, którego ciężkie krople zaczęły ze stukiem rozbijać się o przednią szybę.
Rhama uśmiechnął się krzywo, słysząc komplement dotyczący jego umiejętności, który również w ogólnym kontekście nie sprawiał wcale, że czuł się doceniony. Mouse był nieprzyjemnym tematem, który choć został daleko za nimi, kilka metrów pod ziemią na Horyzoncie, tak on miał teraz zająć jego miejsce i nie mógł z tym czuć się najlepiej. Pewnie wolałby, gdyby sytuacja wyglądała trochę inaczej, ale niestety czasu nie dało się cofnąć - tak samo, jak nie dało się usunąć z głowy Hawk tych myśli, które pojawiały się w niej za każdym razem, gdy Naeem decydował się na wyznanie. Choć z drugiej strony wydarzyło się to póki co zaledwie dwa razy, a nawet półtora, i mężczyzna chyba nie kwapił się do powtórki.
- Nie ma sprawy - odparł. - Nie musisz mnie przekonywać. Zrobię, co będzie trzeba. Muszę tylko usiąść do tych systemów. Nauczyć się ich.
Taksówka osiadła gładko na lądowisku i drzwi otworzyły się, umożliwiając im wyjście na zewnątrz. Chłodny wiatr wpadł do środka z pojedynczymi kroplami wody. Rhama sięgnął do tyłu, po kule, by wysiąść wspierając się na nich, choć nadal nie miał problemu z utrzymaniem się na nogach. Ból jednak musiał się wzmagać, bo zaczynał odmalowywać się w pionowej zmarszczce między jego ściągniętymi brwiami. Powoli ruszył w stronę przeszklonego wejścia do portu, mrużąc oczy przez deszcz.
- Coś jeszcze wydarzyło się przez te trzy godziny? - spytał, gdy hol portu osłonił ich przed rosnącą ulewą.

Wróć do „Galaktyka”