W galaktyce istnieje około 400 miliardów gwiazd. Zbadano lub chociaż odwiedzono dotąd mniej niż 1% z nich. Pozostałe światy oraz bogactwa, które zawierają, wciąż czekają na odnalezienie przez korporacje lub niezależnych poszukiwaczy.

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12212
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

[Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

27 cze 2018, o 23:34

WI odpowiedziała przecząco, choć po długiej chwili milczenia. Argument Hawk trafił do niej bardziej, niż jakikolwiek inny, bo odnosił się do logiki. Mogła im obiecywać złote góry, a potem ich oszukać tak samo, jak sama została oszukana. W ciszy obserwowała jak Hawkins wstaje i przeciąga się, pewnie sama marząc o tym samym - metaforycznie, naturalnie. Tymczasem została wrzucona w ciasną przestrzeń laptopa kliniki, który nie dość, że nie dawał jej dostępu do żadnej sieci, to pewnie jeszcze nie był sprzętem najwyższych lotów. Ot, coś przeciętnego, wystarczającego do prowadzania dokumentacji, bo znajdowały się właśnie w biurze.
- Nie - zaprotestowała WI. - Nie wyłączaj. Proszę, nie wyłączaj mnie znowu. Proszę.
Znów odwoływała się do uczuć, o których swoje wiedziała. W jej syntetycznym głosie zabrzmiały płaczliwe, pełne bólu tony, ale Eshe nie pozwoliła im długo działać na emocje. Pochyliła się do komputera i odłączyła od niego wirtualną inteligencję, choć nie zrobiła tego brutalnie i za pomocą wyciągnięcia kabla, ale stopniowo wyłączając sprzęt. Najpierw ucichł głos WI, potem zniknął jej obraz. Potem cały komputer zgasł, a do kostki z danymi wróciło to charakterystyczne pulsowanie żółtego światła.
Masozi wyprostowała się, z niezadowoloną miną unosząc wzrok na Hawk.
- To jest ryzyko. Za duże ryzyko - zaprotestowała, krzyżując ręce na klatce piersiowej i zaciskając usta w wąską kreskę. - Dlaczego to robisz? Nie wystarczy ci, że zabrałaś sobie implanty dla swojego człowieka, warte pewnie dwa razy więcej, niż to, co płaci wam Amsler?
- No, no - skomentowała cicho asari, odwracając się w końcu do nich. Ten temat w końcu ją zainteresował. Wynagrodzenie.
- Przez moment myślałam, że będziesz chciała zabrać WI dla siebie, ale źle cię wtedy zrozumiałam. Więc co za różnica...
Mówiłaby dalej, gdyby nie głos Nephietta, który nagle odezwał się w ich słuchawkach. Mówił głośno, z powrotem podpinając się pod ich komunikatory. Dotarł do nich fragment rozmowy, w której mężczyźni uczestniczyli. Nie byli sami, towarzyszył im ktoś jeszcze, a choć mikrofony głosu tego kogoś nie łapały, Hawkins łatwo mogła się domyślić, kto postanowił ich odwiedzić. Jej najgorsze przypuszczenia okazały się prawdą - nie mogła więc jeszcze pozwolić sobie na poddanie się zmęczeniu i myśli o wygodnym łóżku na Wraithcie.
- Będziecie blokować taksówkę, aż Hawk nie wyjdzie z tamy? Jesteśmy ranni, musimy wracać na statek.
Odpowiedzi nie usłyszały, ale Satia odepchnęła się od ściany gwałtownie. Rozleniwienie, które ją ogarnęło na czas rozmowy z WI, zniknęło momentalnie. W jej oczach błyszczała frustracja, którą zaraz częściowo ukrył wizjer nakładanego hełmu.
- Nie będzie z wami negocjować - poinformował kogoś Scott. - A przewaga liczebna to gówno, nie argument.
Asari zaklęła pod nosem, a w oczach Eshe znów pojawił się niepokój.
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2751
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

27 cze 2018, o 23:51

Tak jak wcześniej, tak teraz nie dopuszczała do siebie myśli, że WI może przejawiać jakiekolwiek uczucia, ale na dodatek je posiadać. Tej cechy pewnie szybko nie zaakceptowałaby nawet u sztucznej inteligencji, co dopiero programu, który miał kilka jej cech, ale brakowało mu fundamentów. Nie, ta miała przemawiać do pacjentów, grać im na emocjach, pocieszać i uspokajać. Hawkins obserwowała, jak ekran zalewa ciemność, zapamiętując ostatni grymas wizualizacji kobiecej twarzy, który zdążyła im pokazać. Nie cofała swojej decyzji. Nie była jej do podjęcia - nawet, jeśli miała wystarczającą władzę by rozkazać Masozi zachowanie WI przy życiu, może nawet siłą wzięcie sobie dysku dla siebie, czego bała się na początku. Eshe mogła być kolejnym trupem, któremu nie udało się pokonać morderczej, nawiedzonej tamy. Amsler i tak ucieszyłby się z tego, że udało im się ją odzyskać, a jedna osoba dodana do sterty poległych w walce na przestrzeni lat przestałaby być tak bolesna.
Odrzuciła od siebie takie podejście zanim zdążyła je zwerbalizować za pomocą ciętego komentarza. Wpatrywała się w zdenerwowanie rosnące na twarzy kobiety beznamiętnie, w czym pomagała ograniczona szybka wizjera. Mogła sobie wyobrazić co Masozi w tej chwili czuła. Ale czerwonowłosa nie czuła nic. Tama była małym zleceniem, jednym z setek, które w życiu zrobiła. Przystankiem, środkiem do zapewnienia załodze dorobku - w końcu dzielili go na cztery.
- Co robię? Rób z nią co chcesz - spytała, zanim nie padły implanty, o których bardzo nie chciała słyszeć. Jej ostoja spokoju utrzymywała się tylko wtedy, gdy mierzyła się z tematami jej odległymi, o które nie dbała. Zabranie implantów dla Rhamy i nagłe zainteresowanie Satii sprawiło, że jej usta wygięły się w pełnym złości grymasie. - Teraz kurwa przeszkadzają ci dwa implanty, kiedy chcesz wywalić miliony kredytów wydanych na budowanie tej WI w błoto?
Pokręciła głową, opierając się zdradliwej pokusie tłumaczenia się. Nie musiała tego robić. Stać tu i rozmawiać o tym, dlaczego je wzięła. Eshe to nie obchodziło, a jej nie chciało się o tym rozmawiać.
- Ruszaj się - warknęła, pośpieszając ją, ale nie zdążyła powiedzieć niczego więcej. Gdy włączył się komunikator, złość wypełniająca jej trzewia przybrała rozmiary pożaru. Zaklęła głośno, wyłączając komunikator by to nie wydostało się do uszu tego, który czekał na zewnątrz. Od razu przeszła do drzwi, poganiając przy tym asari i drugą kobietę. Mogła potrzebować czasu na usunięcie WI, ale teraz przestała ją całkiem obchodzić. Teraz liczyło się tylko wyjście, do którego przeszedł Rhama ze Scottem - windą do góry o jedno piętro i dokładnie tam. Nie czuła potrzeby bawienia się w zachodzenie od tyłu, nie póki nikt ich jeszcze nie zaatakował, tylko blokował prom. To oznaczało, że chciał wciąż porozmawiać. Spodziewała się Ponda, nie Benu. Pytanie tylko co miała rozumieć pod przewagą liczebną - czwórkę ludzi czy dziesiątkę czekającą na nich gdy już opanowali tamę?
Sprawdziła Błotniaka przed wyjściem, wyłączyła Umocnienie, patrząc, jak pomarańczowy, odbity blask znika z gładkich ścian kliniki, nim dotarły do wyjścia i gości stojących przed nim.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12212
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

28 cze 2018, o 00:15

Tym razem Eshe nie protestowała już. Zdawała sobie sprawę z tego, że życie członków oddziału jest dla Hawk ważniejsze, niż jakakolwiek ideologiczna dyskusja. Tym mogły zająć się później, jak już będą mieli ostateczną pewność, że wszyscy są bezpieczni. Teraz jej nie mieli. Na zewnątrz mogło dziać się wszystko, a sugestie, jakie przekazywał jej Nephiett za pomocą niejednoznacznych zdań, które nie miały zwracać na połączenie niczyjej uwagi, nie zapewniały jej zbyt wielu konkretów.
- Co znaczy przewaga liczebna? - spytała Satia, nie oczekując właściwie odpowiedzi. Ona też wyciszyła się, na tyle, by nie słyszeli jej mężczyźni na zewnątrz. Nawet najkrótsze rzucone przez nie nieopatrznie słowo mogło ich rozproszyć i narobić im problemów, w razie gdy nie uda im się niczego po sobie nie pokazać. - Powinnyśmy zadzwonić po wsparcie. Po Wraitha. Amsler szybciej zgodzi się na wypuszczenie całego statku z doku, wiedząc, że mamy problem już po wyswobodzeniu tamy, niż ktokolwiek zdąży zebrać swoje cztery litery i dolecieć tu taksówką. Deuce osadzi statek na tym polu na zewnątrz w ciągu dziesięciu minut.
- Dziesięć minut to bardzo dużo czasu - zauważyła cicho Eshe. Mimo, że niekoniecznie zgadzała się z Jean na temat podejścia do WI, to nie znaczyło, że cała reszta jej nie obchodzi. Mimo rywalizacji z Rhamą, od której zaczęła się ich znajomość, nie chciała widzieć jego trupa po wyjściu z tamy. Choć Hawk pewnie nie chciała go widzieć jeszcze bardziej.
- Taksówką tu lecieliśmy pół godziny - odpowiedziała jej Satia.
Najbliższa winda szybko zjechała do nich z wyższego piętra. Grała w niej ta sama spokojna, relaksująca muzyka, którą słyszeli wjeżdżając kilkanaście minut wcześniej na drugi poziom kliniki. Teraz jeszcze bardziej niż wcześniej nie pasowała do sytuacji.
- Groźbą śmierci też nic nie zdziałasz. Nikt was nie uczył dyplomacji?
Korytarz pierwszego piętra był częściowo oświetlony, ułatwiając im dotarcie do głównego wyjścia. Panel drzwi świecił się na zielono, dając im swobodną możliwość opuszczenia tamy. Masozi wsunęła dysk z WI do jednej z kieszeni pancerza, a potem sama dobyła broni. Miała nie najgorszy pistolet, choć to nadal nie był Szpon, albo Błotniak. Zerknęła na swój uruchomiony omni-klucz, upewniając się być może, czy aby na pewno każdy program działa i jest gotowy do akcji.
Po wyjściu na zewnątrz, niezależnie od tego, czy Hawkins wezwała jakiekolwiek wsparcie - Wraitha czy Amslera - czy też nie, ich oczom ukazał się niekoniecznie przyjemny widok. To nie była przewaga liczebna na zasadzie piątki ludzi, którzy poradziliby sobie z dwoma rannymi mężczyznami i Sykesem. Dwunastoosobowy oddział z odblokowaną bronią rozstawiony był wokół wejścia do tamy, gotowy do ataku. Gdzieś z boku stała taksówka, teraz pusta, bo Rhama i Scott zmuszeni zostali do opuszczenia pojazdu. Stali teraz, trzymani na muszce przez dwóch wysokich mężczyzn, na pierwszy rzut oka bliźniaków. Sykes leżał rzucony na ziemię i przygnieciony do niej butem od pancerza, choć na lekkim obcasie. Kobieta ubrana była w szary pancerz, a luźne kosmyki jej ciemnych włosów unosiły się na wietrze. Lufę karabinu snajperskiego opartą miała leniwie o kark Voodoo. Uśmiechnęła się na widok Hawk, tak naturalnie, jakby w całym życiu nigdy nie robiła niczego innego.
- No hej - przywitała się beztrosko. Jej wysoki głos został poniesiony w morze przez podmuch zimnego wiatru, którego Hawkins nie miała jak poczuć. - Słyszałam, że wam się udało, mimo zalania plaży. Moje gratulacje.
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2751
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

28 cze 2018, o 09:32

Pokręciła głową od razu gdy padła propozycja Satii. Nie wiedzieli kto czeka na zewnątrz ani w jakiej ilości. Wzywanie Wraitha na pomoc byłoby mądre gdyby czekała na nich armia, ale tak to pokażą tylko wszystkim w Asie jakim statkiem latają, wylądują na polach i... rozpoczną tym samym atak. Ale dlatego to ona podejmowała takie decyzje, nie asari.
- Zawiadom Wraitha tak czy inaczej, ale niech nie lecą tutaj statkiem - poleciła jej, samej uruchamiając omni-klucz by wybrać komunikator Amslera.
Zadanie wykonane. Wysłałam rannych z powrotem, ale ktoś zatrzymał ich w wejściu. Jeśli to twoi ludzie, każ im się wycofać zanim będzie za późno.
Groźba śmierci powinna dać jakiś efekt jeśli użyta w odpowiedzi sposób, ale nie była odpowiedzią. A przynajmniej tak jej się wydawało. Gdy jej wizjer dostosował się do jasnego światła dnia na zewnątrz, poczuła gorejącą w sercu wściekłość. Sykes z lufą karabinu snajperskiego przy głowie, pozostali bez szans na wydostanie się. I ten pierdolony uśmiech na jej twarzy.
Odetchnęła, łapiąc się swoich resztek cierpliwości. Benu zginie. Za pół godziny, za dwie. Może jutro, może za miesiąc. W tej chwili była zagrożeniem dla jej załogi, a jakaś chora cząstka w podświadomości Hawk wręcz chciała, żeby nacisnęła na spust. Namawiała ją do tego. Czekała, aż to zrobi, by złapać ją i wcisnąć do sali na Wraithcie, którą wykorzystywali do przesłuchać. Złamać każdą, delikatną kość, która tworzyła jej szkielet nim wyrzuci jej pozbawione tchu truchło do morza. W tej chwili Snyder reprezentowała zagrożenie, któremu mogła wymierzyć karę. Przeciwność Cerberusa, który ranił, ale pozostawał nietykalny. Nie był jedną osobą, na której mogła się wyżyć - był całą operacją, której, jak Hydrze, odrastała każda odcięta głowa.
Może tego Hawkins potrzebowała najbardziej. Wyżycia się. Odzyskania odrobiny kontroli w swoim życiu.
- Spóźniłaś się na imprezę - stwierdziła, uśmiechając się mimowolnie. Często tak miała. Stres sprawiał, że jej usta wyginały się w uśmiechu, który nie miał czego wspólnego z jej samopoczuciem. Sięgnęła do zaczepów hełmu, przytrzymując Błotniaka drugą ręką. Nie mogła strzelać, nie teraz. Teraz mogła tylko porozmawiać. - A tak, sorry za tamę.
Zdjęła hełm, czując, jak powiew zimnego powietrza uderza jej twarz. Odetchnęła głośno, przypominając go do pasa, rozkoszując się tym uczuciem. Czuła się jak po wynurzeniu z ciepłego basenu prosto w chłód dnia. Sporo czerwonych kosmyków wydostała się z jej upięcia, albo klejąc do policzków i czoła, albo unosząc na wietrze.
- WI zgodziła się ją zamknąć po tym, gdy dałam jej swobodę - dodała, uśmiechając się pod nosem. - Trochę przekoloryzowałaś, prawda? Oszalała WI w nawiedzonej tamie? - zadrwiła, obserwując jej reakcję. - Twój nadworny piesek dość nieudolnie się do niej zabrał.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12212
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

28 cze 2018, o 13:49

Amsler musiał tylko czekać na jakąś informację dotyczącą tamy, skoro wiedział, że piraci są w trakcie próby odzyskania jej dla niego. Może dlatego odpowiedź przyszła prawie natychmiast. Asari w tym czasie na szybko skomunikowała się z załogą, która została na pokładzie Wraitha - zgodnie z poleceniem Hawk każąc im nie przylatywać jednak statkiem, nieważne jakie wrażenie mogłoby to zrobić na grupie z podmiasta.
To nie są moi ludzie. Wysyłam wsparcie.
Benu uniosła brwi w szczerym zaskoczeniu, spoglądając najpierw na Hawk, potem na leżącego pod jej nogą Sykesa, a na samym końcu przenosząc wzrok na dwóch rannych mężczyzn, którzy po prostu stali obok siebie, ze zmęczeniem odmalowanym na twarzy. Pewnie zmusiliby się do walki, gdyby wymagała tego konieczność, ale raczej liczyli tu na umiejętności negocjacji swojej pani kapitan. Zwłaszcza, że odebrano im broń. Dobrze znany czerwonowłosej Szpon leżał na lądowisku, obok taksówki i karabinu Nephietta.
- Spóźniłam? Wydawało mi się, że przyleciałam dokładnie na czas - odparła ciemnowłosa ze zdziwieniem. - Tama jest pusta, WI nie robi już nikomu na złość, a nie zdążyli jeszcze wpakować się do niej ludzie Amslera. Chciałam to rozwiązać trochę inaczej, myślałam że dasz się przekonać, ale... - cmoknęła i wzruszyła ramionami w geście bezradności. To Hawk wybrała stronę, według niej niewłaściwą i teraz przyszedł czas, by poradzić sobie z konsekwencjami. I to Hawkins miała sobie z nimi poradzić, nie Benu. Według niej wszystko i tak miało się skończyć tak, jak ona to sobie zaplanowała.
Powietrze było chłodne i pachniało morzem. Tak samo, jak wtedy, gdy stali z Rhamą nad urwiskiem w parku, pozwalając podmuchom wiatru otaczać ich twarze wirującymi wokół czerwonymi kosmykami. Teraz było ich znacznie mniej, bo Hawk miała związane włosy, a Naeem stał z pistoletem przyłożonym do tyłu głowy i zmęczonym wzrokiem wpatrywał się w Charlie Snyder.
- Cóż... mogłam lekko nagiąć rzeczywistość - kobieta przechyliła lekko głowę w bok, uśmiechając się z rozbawieniem. - Co nie zmienia faktu, że na tamie mi zależy. I będziemy ją mieć, nieważne kogo Amsler wyśle do odbicia jej. Nieważne też, co zrobiliście z WI. Została w środku, tak? Co znaczy, że dałaś jej swobodę?
Zerknęła w bok i ruchem głowy wskazała czwórce swoich ludzi, by ruszyli w stronę wejścia do tamy. Może zamierzała pozbyć się Hawkins i jej ludzi, a może po prostu chciała tylko, by pozwolili jej zająć tak cenną budowlę i poszli w swoją stronę. Ciężko było wyczytać cokolwiek zza zasłony uroczego uśmiechu, który nie opuszczał jej twarzy. Trzech mężczyzn i wysoka, barczysta kobieta poprawili chwyt na broni i zrobili pierwsze kilka kroków w stronę Hawk, Eshe i Satii, zamierzając przepędzić ich od wejścia.
- O nawiedzonej tamie, to akurat Pond opowiadał - zauważyła ciemnowłosa, jakby cokolwiek to zmieniało w ich obecnej sytuacji. - Odsuńcie się, kochane. Udało się wam załatwić sprawę bez ofiar, nie chciałybyście, żeby tak zostało?
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2751
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

28 cze 2018, o 14:20

Na wsparcie musieli poczekać. Widząc karabin przy głowie Sykesa, nie śmiała reagować, nawet jeśli chętnie rzuciłaby się do walki z oddziałem Benu. Niemal czuła jak swędzi ją skóra, gdy stała, zmuszając się do tkwienia w bezruchu i wpatrywaniu się w Benu obojętnie. Chciała zedrzeć jej ten uśmiech z twarzy i gdyby nie spoglądanie na trójkę zakładników, pewnie bezmyślnie rzuciłaby się naprzód. Wystarczyło zmęczone spojrzenie Naeema by przywrócić jej trzeźwość myślenia. Nie była na straconej pozycji. Jeszcze nie. Jeszcze miała kilka kart w rękawie.
- Nie robiłabym tego na twoim miejscu - wzruszyła ramionami, spoglądając na ruszających ku niej ludziom. Nie chciała by wchodzili do środka, wtedy jej plan mógł spalić na panewce, ale musiała załatwić to mądrze. W innym wypadku mogła stracić leżącego na ziemi Sykesa. - To, co oznacza danie swobody. Chyba nie myślałaś, że Amsler każe nam usunąć inwestycję wartą miliony kredytów tylko dlatego, że ktoś namieszał w jej kodzie? Programy można naprawiać, Snyder.
Zamilkła, pozwalając na nastanie efektownej ciszy i tym samym kupując sobie kolejne kilkadziesiąt sekund. Czy Amsler był w stanie dotrzeć tu szybciej niż w pół godziny? Tyle na pewno nie była w stanie sobie kupić. Nie chciała odbijać tamy z powrotem, choć przeszło jej to przez myśl. Pozwolić im wejść do środka i wyrżnąć wszystkich po kolei. Tyle, że to nie było takie proste, Poza tym, chwilowo konstrukcja była jej. Ona ją zdobyła, ona ją oddawała w ręce właściciela. Benu nie pasowała do tego obrazka.
- Potrzebowała naszej kochanej Eshe, by zdjąć pozostałe jej zabezpieczenia. Wtedy zgodziła się na współpracę. Masozi była przy jej tworzeniu. Gdyby nie ona, musielibyśmy ją dezaktywować - skinęła głową na technik obok. Tą samą, która w kieszeni teraz miała dysk z WI. Potrafiła brzmieć przekonująco kiedy widziała powagę sytuacji, a leżący twarzą w dół Sykes ją tylko podkreślał. - Więc tak, WI tam została. Czeka na Amslera by omówić nowe warunki. Nie spodziewałam się, że program jest tak zawistny - uśmiechnęła się drwiąco, patrząc prosto w fioletowe tęczówki uśmiechniętej kobiety. - Pierwsza grupa zginęła, bo Daniel Pond obiecał mi wolność. Druga grupa zginęła, bo okazał się kłamcą, tak samo jak jego przełożona..
Zakładając, że w tamie wciąż była ziejąca nienawiścią WI, wejście Snyder nie różniłoby się od wejścia kilka godzin wcześniej, gdy zagrażała każdemu, kto postawił nogę w środku konstrukcji. A teraz Hawk zasugerowała, że wszystkie ograniczenia wirtualnej inteligencji zostały zdjęte, co dawało jej więcej możliwości. Bardzo miała nadzieję, że Benu w to uwierzy. Chętniej nacisnęłaby spust, ale może Eshe miała rację. Może teraz potrzebowali dyplomacji, przynajmniej na chwilę.
- Musi was kurewsko nienawidzić - parsknęła śmiechem, kręcąc przy tym głową. - Ja to mam już w dupie. Mam to, po co tu przybyłam. Ale przeprowadziłam jedną grupę w dół raz. Jeśli chcesz ją wykasować, mogę ci pomóc. Za odpowiednią cenę.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12212
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

28 cze 2018, o 16:51

Przez przesympatyczny uśmiech Benu przebiło się coś, co do niego nie pasowało. Jakieś lekkie wykrzywienie ust, drgnięcie powieki, coś, czemu na pewno nie pozwoliła objawić się świadomie. Słowa Hawk nie były jej tak obojętne, jak usiłowała sprawiać wrażenie. Zerknęła w stronę czwórki ludzi, którzy zwolnili nieco, spoglądając też na nią. Czerwonowłosa zasiała w niej niepewność, którą być może dało się jakoś wykorzystać - ale to już od niej zależało. Efektowna cisza pojawiła się tak, jak to zaplanowała.
- Bez przesady - odezwała się w końcu Benu miękko. - Danie swobody tej WI to nie naprawienie jej. Ona wymagała nałożenia tych samych ograniczeń, które miała na początku. Ciężko mi uwierzyć, że bylibyście tak głupi, żeby dobrowolnie usuwać ich resztki.
Nie poganiała jednak czwórki, która zatrzymała się w miejscu. Nie chciała ryzykować życiem swoich ludzi tylko dlatego, że nie spodziewała się po Hawkins podjęcia tak głupiej decyzji. To nie był wystarczający dowód na to, że faktycznie tak nie było, że to wszystko było tylko grą.
Eshe nie zareagowała. Trzeba było przyznać, że całkiem skutecznie udawała zgadzanie się ze wszystkim, co mówiła czerwonowłosa. Generalnie najskuteczniejsze w tym momencie było milczenie, wobec którego nikt nie mógł mieć kontrargumentów. Na rzucone jej imię nikt nie zareagował, mieli prawo się nie znać nawzajem, ale Hawk zauważyła moment, w którym spojrzenie Snyder przeskoczyło na stojącą obok, niższą kobietę.
Potrząsnęła głową, marszcząc brwi, choć uśmiech nie znikał z jej ust. Nawet gdy stopniowo ogarniała ją złość, uparcie utrzymywała maskę przyjemnej i sympatycznej, lubiącej kwiaty kobiety. Nawet jeśli nikt już tutaj nie zakładał, że faktycznie w głębi właśnie taka była. Tutaj nie było już nikogo, kogo jej zachowanie mogłoby zaskoczyć.
- Nie będzie chciała omawiać żadnych warunków - jej głos był przyjazny i delikatny, z trudem przebijający się przez szum wiatru. W tej chwili jednak nabrał nieco ostrzejszych tonów. - Daliście jej miejsce na rozwój? Z tej WI, która zabiła tylu ludzi, która przed chwilą chciała zalać pół kolonii wodą, zrobiliście SI? To było wasze zlecenie od Amslera?
Zaśmiała się perliście, choć w jej oczach błysnął strach. Jeśli byłoby tak, jak mówiła Hawk, podmiasto byłoby na łasce na nowo narodzonej SI. Mogła zalać je w każdej chwili, w ramach zemsty za wszystko, co jej zrobili. Gdyby nie zamknęli zapory wystarczająco szybko, zalałoby nie tylko plażę.
- Będzie przeszczęśliwy - poinformowała ich z rozbawieniem. - Nie do tego was wynajął. Zlecił wam odzyskanie tamy, nie zrobiliście tego. Co teraz zrobicie? Zabierzecie ją dla siebie, jak na piratów przystało?
Skrzywiła się lekko, poprawiając chwyt na karabinie. Sykes warknął coś we frustracji, ale nie ruszał się z miejsca, posiadając jednak mimo wszystko jakieś resztki instynktu samozachowawczego.
- Dałam wam cenę ostatnio. Chcesz wziąć kredyty ode mnie, skoro wiesz, że Amsler wam nie zapłaci, bo spieprzyliście zadanie? - uniosła brwi. - Wygodne.
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2751
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

28 cze 2018, o 20:11

Ucieszyła się widząc zmianę we wzroku Benu. Może nie był to sukces, ale był jakiś progres. Czuła, że aktywnie działa przeciwko możliwości przestrzelenia Sykesowi głowy, nie sięgając jednocześnie do karabinu. Zapomniała już jak efektowna bywała dyplomacja. Nie była idiotką, nie była też bezmyślną kupą mięsa, którą można było wysłać gdziekolwiek i oczekiwać rezultatów. Ale poza wojskiem, nie miała wielu powodów by kiedykolwiek wykorzystywać swoje umiejętności. Bycie piratem było łatwe, jeśli miało się taką załogę i zapas jedzenia na najbliższe miesiące. Mogła nie brać trudnych zleceń, tylko te łatwe, w których wystarczyło nacisnąć na spust by wygrać. Snyder była inna. Sytuacja była inna. Hawk poczuła strach, ten sam, który czuła na Ankhcie, którego już nigdy nie chciała czuć ponownie.
- Myślisz, że odzyskanie tamy było naszym jedynym celem? - zadrwiła, idąc dalej, wgłąb historii, którą sama stworzyła. Oddział Benu się zatrzymał, to ją motywowało. - Mieliśmy dwa. Drugim było dowiedzenie się kto przeprogramował WI. Powiedziała nam wszystko.
Kolejna, efektowna cisza. NIe patrzyła już na Naeema. Nie chciała widzieć zmęczenia w jego niebieskich tęczówkach, w tych, w które tak lubiła patrzeć, zapominając o świecie poza czterema ścianami, wśród których pozwalali sobie na bliskość. Bezpieczeństwo załogi motywowało ją do kłamstw, zamiast agresji, ale teraz, gdy poczuła się dobrze w tworzeniu fikcyjnej wersji rzeczywistości, jej ranni przyjaciele stali się drzazgą w sercu. Mogła sprawić, że jej pewność siebie uleci, tak jak umiejętność przekonania Charlie.
- Od początku wiedziałam, że coś was łączyło. Amsler mówił o tobie dziwnie, jak o byłym partnerze. Jakże się zdziwił, kiedy usłyszał, że to ty przeprogramowałaś WI. Nic dziwnego. Żyliście sobie obok siebie, a odebranie mu tamy było jak wypowiedzenie wojny, prawda? - uśmiechnęła się lekko, wspominając chwilę, w której mężczyzna wspomniał o uśmiechu Snyder. Tym, który Hawk widziała teraz, który za wszelką cenę chciała zetrzeć z jej twarzy. - Gdy się dowiedział, priorytety się... zmieniły.
Przestąpiła z nogi na nogę, pozwalając ciszy odegrać swoją rolę, równie ważną jak wypowiadane przez nią słowa. Wiatr muskał jej twarz z pomocą włosów ocierających się o jej policzek. Czuła się lepiej bez hełmu na głowie, ale czułaby się jeszcze lepiej gdyby życie ludzi służących pod nią nie było zagrożone.
- Na jego miejscu zrobiłabym to samo - odezwała się nareszcie, prostując, gdy ból w plecach sprawił, że na kilka sekund jej ramiona opadły, a sylwetka się zgarbiła. - Po co bawić się w wysyłanie do was policji, skoro jednym otwarciem tamy może pogrzebać większość podmiasta za jednym zamachem? Ja bym tak zrobiła. Co go to kosztuje? Pięć pół uprawnych? Wyrżnęłabym was w pień zanim urośniecie w siłę, która może zrobić różnicę w Asie. Jedno przełączenie kontrolki w tamie, dzięki WI, która nienawidzi was tak samo jak on. I całe podmiasto płynie. Wyobraź to sobie.
Wiedziała jak to jest - stracić ludzi, którzy ci ufali, którzy oddaliby życie by cię bronić. Wiedziała jak to jest gdy grało się na uczuciach osoby odpowiedzialnej za życia wszystkich, którzy jej ufali. Cerberus wykorzystał jej słabość. Teraz Hawkins, nauczona błędami, próbowała zrobić dokładnie to samo na Benu.
- Możesz z nim o tym pogadać sama. Wysłał oddział pięć minut temu. Będą tu za dwadzieścia - spojrzała na nią chłodno, tak pochłonięta swoją wersją wydarzeń, że z łatwością sama zaczęła w nią wierzyć. Odczekała chwilę zanim odezwała się ponownie. - Wypuść moich rannych ludzi, przywróć ofertę na stół. Wtedy ci pomogę. Beze mnie, WI zaleje plażę znowu gdy tylko twoi ludzie przejdą przez próg.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12212
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

28 cze 2018, o 22:12

- Nie mogła wam tego powiedzieć - odezwał się z ich prawej strony kolejny znajomy głos. Jeden z ludzi Benu ściągnął hełm, a spod zmarszczonych brwi spojrzał na Hawkins znajome oczy. Daniel Pond też tutaj był, zresztą trudno było się dziwić, skoro to on odpowiedzialny był częściowo za sytuację w tamie. To on do niej doprowadził, nawet jeśli zrobił to z polecenia stojącej na środku kobiety. - Nie mogła wam powiedzieć, bo była tak zaprogramowana, żeby tego nie robić.
Coś w takim razie w jego planach musiało pójść nie tak. Musiał popełnić błąd, ustawiając pewne rzeczy w wirtualnej inteligencji kliniki. A może to wcale nie była kwestia błędu, tylko faktu, że WI podejmowała już jednak samodzielne decyzje. Może było jej bliżej do sztucznej inteligencji, niż mogli się tego spodziewać, a na pewno niż mógł zakładać Pond.
Nikt nie przerywał czerwonowłosej ani Snyder, gdy kobiety rozmawiały. Ludzie z Wraitha byli zmęczeni, zresztą ufali jej na tyle, by w pełni powierzyć jej kontrolę nad sytuacją. Bo kto miał się wypowiadać, Eshe, niebędąca częścią załogi? Naeem, który nie słyszał już rozmowy z WI, więc równie dobrze mógł wierzyć w sporą część zmyślonej historyjki Hawk? Nephiett, ze swoją zakrwawioną, wykrzywioną w bólu twarzą? Medi-żel nie był w stanie wyleczyć złamań, a jego ramię wyglądało, jakby właśnie na złamaniu się skończyło.
- To nie jest twoja sprawa, Hawkins - warknęła Snyder, po raz pierwszy wykazując jakąś wyraźną wrogość w jej kierunku. Przeszłość łącząca ją i Amslera była bolesnym tematem, a czerwonowłosa nieświadomie trafiła w niego wyjątkowo celnie. Inna sprawa, że gdy dolecą tu ludzie burmistrza, albo on sam, jej kłamstwa mogły się wydać, choć wtedy nie będzie to miało zbyt wielkiego znaczenia. Musieli tylko dotrwać do tego czasu. Żywi.
- Umiem to sobie wyobrazić doskonale, ale nie mierz wszystkich swoją miarą. On taki nie jest. Nie zatopiłby całego podmiasta tyko za to - po krótkiej chwili na twarz Benu wrócił standardowy uśmiech, a do jej głosu wróciła delikatność. - Może ty byś to zrobiła, ale on jest na to za dobry.
Mimo to, później znów zapadła cisza. Stojący wokół ludzie przyglądali się jej w milczeniu, czekając na jakąś decyzję. A uśmiech, w którym rozciągnięte były jej usta, nie był już tak naturalny, jak na początku. Spojrzenie było chłodne, gdy kalkulowała swoje szanse i rozważała to, co usłyszała. W co musiała uwierzyć.
- Mogłaś tego nie robić - odezwała się w końcu, podnosząc broń z karku Sykesa i przestępując nad nim, by ruszyć w stronę Hawk. Eshe i Satia uniosły lufy do góry, celując w kobietę, ale nie wydawała się tym przejęta. Dopiero gdy podeszła bliżej, czerwonowłosa mogła zauważyć ile wściekłości kryło się w jej uśmiechu. - Nie masz prawa rzucać mi ultimatum. Nie masz tu żadnych możliwości, nic nie znaczysz na tej planecie. Może gdzieś tam jesteś nie wiadomo kim, ale tutaj jesteś obca. Nie masz prawa. Nie ty jesteś od decydowania komu tama się należy i nie ty odpowiadasz za to, przeciwko komu będzie działać WI. Miałaś ją odłączyć, nie dawać jej nowe życie.
Zatrzymała się niecałe trzy metry od Hawk, w bezpiecznej odległości, ale widać było, że gdyby mogła, rzuciłaby się jej do gardła. Jej wściekłość nie brzmiała wiarygodnie, wypowiadana tym głosem i przy tak delikatnej urodzie, ale Hawkins mogła wyczuć, że jest prawdziwa. Ktoś podszedł do Voodoo i poderwał go z ziemi, na której usiadł sobie przed chwilą, rozmasowując szyję. Mężczyzna został popchnięty w stronę pozostałych dwóch, więc posłusznie poszedł tak, jak go poprowadzono.
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2751
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

28 cze 2018, o 22:41

Drgnęła, słysząc znajomy jej głos. Pond wydawał się jej przyjemny gdy siedzieli razem w barze, jeszcze z Deucem. Może gdyby jej myśli nie krążyły wokół innej osoby, zechciałaby odpowiedzieć na jego flirt, zgodzić się na oprowadzenie po Asie przez kogoś, kto znał ją tak dobrze. Ale teraz nie czuła tego samego spoglądając prosto w oczy osobie, która okazała się członkiem gwardii przybocznej Benu. Gdy zdjął hełm, spojrzała na niego obojętnie, wzruszając ramionami. Akurat to, co powiedziała, było prawdą. Skąd miała wiedzieć dlaczego WI mogła jej to powiedzieć?
- Najwyraźniej jesteś nieudolny. Właśnie to mi powiedziała, zaprogramowana czy nie - odparła, zgodnie z prawdą. Tu nie musiała bać się, że jej grymas wszystko zepsuje. Tutaj po prostu mówiła to, czego doświadczyła w tamie. - Ale miło cię widzieć. Oprowadzenie mnie po mieście dalej aktualne?
Uśmiechnęła się pod nosem, z trudem przenosząc spojrzenie na Benu. Chyba lepiej radziła sobie z mężczyznami. Albo z ludźmi, których domeną nie był uroczy, rozświetlający całe wnętrze uśmiech. Z nimi nigdy nie potrafiła się dogadać, a Snyder była idealnym tego przykładem. Mimo wszystko, cieszyła się, że trafiła w czuły punkt. Charlie i Amslera coś łączyło w przeszłości, a wzbudzenie w niej wściekłości rodziło w niej nadzieję, że wszytko jeszcze jakoś pójdzie po jej myśli.
- Każdy, dobry człowiek ma swoje granice, Charlie. Jeśli przeprogramowałaś WI, odbierając mu milionową inwestycję siłą, wbiłaś mu nóż w plecy. Znam go kilka dni, a już słyszałam historię o tym, jak wzniósł Asę na swoich plecach, dzięki swojej ciężkiej pracy - wzruszyła ramionami.
Widząc, jak lufa przestała kierować się do głowy Sykesa, z trudem powstrzymała westchnienie. Teraz było dobrze. Teraz, gdy trójka mężczyzn stała w wystarczającym oddaleniu by pierwsze strzały zostały zamortyzowane przez ich tarcze, Hawk poczuła przypływ pewności siebie. Teraz mogła rzucić się na przód, ryzykując głównie swoim życiem, nie życiem wszystkich innych. Wbiła wzrok w Benu, lustrując jej fioletowe tęczówki, zastanawiając się nad tym, jakie słowa chce teraz od niej usłyszeć. Którymi mogła jej ku sobie zrównać, wytrącić z równowagi, jednocześnie powstrzymując samą siebie przed działaniem. Widok wściekłości Snyder uspokajał czerwonowłosą. Sprawiał, że czuła się bardziej komfortowo.
- Miałam. Ale sama to powiedziałaś, jestem wygodna - wzruszyła ramionami, a jej pancerz zachrobotał przy tym geście. - Ta tama nie jest moim pierwszym zleceniem, nie jest też ostatnim. Za tydzień pewnie znikniemy z Asy i nigdy w życiu tu nie wrócimy. Pierdoli mnie to, do kogo ta tama trafi ostatecznie. Amsler chciał, żebym zachowała WI przy życiu więc ją zachowałam. Jeśli oferujesz coś więcej, zamieniam się w słuch. Ale moi ludzie wracają na statek. Są ranni, a ta pierdolona tama nie obchodzi mnie nawet w połowie tak, jak oni. Jak dla mnie możesz tam po prostu wleźć, żeby WI was zauważyła i otworzyła zapory, zalała was w cholerę. To nie mój problem.
Przeniosła swoje spojrzenie na Ponda. Przypomniała sobie te skąpe zdania, które WI wypowiedziała na jego temat. Równie źle wypowiadała się o Naeemie, ale to szczegół, który planowała pominąć.
- Wystarczyło ją faktycznie, mocno przeprogramować, Pond. A nie obiecywać królestwo - uśmiechnęła się drwiąco, nieco szerzej niż wcześniej. - Może lecisz na azjatki? Uśmiechnęła się i uwierzyłeś, że zawarliście jakiś pakt?
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12212
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

28 cze 2018, o 23:02

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12212
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

28 cze 2018, o 23:28

Mężczyzna nie odpowiedział na pytanie Hawk, za to bez trudu zauważyła, jak głowa Rhamy odwraca się nieznacznie w jej kierunku. To było coś o czym nie wiedział, a drobinki zazdrości, którą musiał odczuwać, zadziałały nawet w sytuacji takiej jak ta. Mówił jej już, że ukrywanie wszystkiego go męczy i nie jest to jego wymarzony układ. I nawet jeśli teraz w jej głosie zabrzmiała nuta sarkazmu, o jakimś oprowadzaniu po mieście musieli wcześniej rozmawiać - o czym Naeem nie miał pojęcia.
- Ta inwestycja należy do mnie - odparła spokojnie Benu, dochodząc pewnie do wniosku, że przekonywanie Hawk w tym temacie mija się z celem. Było już za późno, w tamie funkcjonowała oswobodzona WI, która nie była nastawiona do nich pozytywnie i cały jej ambitny plan przejęcia budowli jak tylko grupa uderzeniowa piratów ją opuści, legł w gruzach. Teraz próbowała wymyślić nowy, ale jakoś jej nie szło. Póki co jedyną jej kartą przetargową byli ludzie, którzy dla niej pracowali i którzy wciąż stanowili większą siłę bojową, niż Hawkins i jej ranni podwładni. Ale czy było teraz o co walczyć? Czy to miało jakiś sens, skoro tama i tak została im odebrana skuteczniej, niż mogli podejrzewać?
Nie wiedzieli, czy w Charlie Snyder zaczyna tlić się płomyk pragnienia zemsty, czy pali się już żywym ogniem. Po jej twarzy nie dało się rozpoznać niczego, poza momentami, gdy traciła nad sobą kontrolę. Słuchała wypowiedzi czerwonowłosej, przyglądając się jej intensywnie. Silny powiew wiatru szarpnął wysoką trawą, w której część z nich stała. Pond zrobił kilka kroków do przodu, podchodząc do nich bliżej.
- Błagam - powiedział w wyrazie frustracji wywołanej jej drobną prowokacją. - Trzeba było wejść i się z nią dogadać, Benu. Trzeba było nie ruszać do niej od razu z kajdankami. Mówiłem ci.
- Nie wiem do czego teraz dążysz. Spierdoliłeś sprawę, Daniel. To wszystko to twoja wina. Konsekwencje wyciągnę później.
- Zrobiłem wszystko tak, jak chciałaś.
Snyder zerknęła na niego z uśmiechem, który uciszył go momentalnie. Nie kłócił się więcej, ale na jego twarzy wściekłości ukryć się nie dało. Owszem, coś w jego zadaniu poszło nie tak, ale nie czuł się odpowiedzialny za cały ten bałagan - a fioletowooka kobieta tą odpowiedzialnością go obarczała. Dopiero gdy upewniła się, że mężczyzna nie wtrąci się więcej, bo cofnął się o krok i z frustracją poprawił strzelbę w dłoni, z powrotem spojrzała na Hawk.
- Pozwolę twoim ludziom odlecieć, jak wejdziesz do tamy i odłączysz WI. To jest jedyne rozwiązanie. Chcesz, żebym zaoferowała ci więcej? Oferuję wam życie, jeśli zdążycie w te dwadzieścia minut.
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2751
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

29 cze 2018, o 09:40

Nie obchodziło ją do kogo należy inwestycja. To akurat też było prawdą. Wiedziała dla kogo pracuje i czy tama należała się jemu, czy jej, to wychodziło poza jej kompetencje. Mogli spierać się ze sobą, wyłączając z tego Hawk i bardzo by się z takiego rozwiązania ucieszyła.
Osiągnęła jakiś sukces. Częściowy, ale sukces. Widząc krótką sprzeczkę między dwójką, zrozumiała, ze udało jej się do czegoś dojść dyplomacją. Pytanie tylko co miała zrobić dalej i ile miała na to czasu. Oni lecieli tu zwykłym promem pół godziny, ile mogły lecieć oddziały Amslera? Tyle samo? Więcej? Mniej, jeśli wysłał inny statek? Musiał rozumieć, że jeśli ktoś czeka na nich przed drzwiami i nie jest to on, jego nowo odbita tama może szybko przejść w inne ręce, a to chyba ustanawiało jakiś priorytet.
Parsknęła śmiechem słysząc jej propozycję, choć nie potrafiła wyzbyć z niego pogardy. Nie była naiwna. Propozycja Benu była ciekawa, bo otwierała pewne możliwości, ale jednocześnie zamykała inne.
- Moi ludzie są ranni, potrzebują wrócić na statek teraz. Ty okłamałaś mnie już raz, Snyder. Naprawdę myślisz, że ci zaufam? Wejdę ci pomóc, wyjdę z powrotem i zastanę taką samą sytuację, w jakiej jesteśmy teraz - pokręciła głową. Co powstrzymywało fioletowooką przed wykorzystaniem Hawk w ten sposób ponownie? Honor? Wątpiła, by czaił się jakikolwiek za tym uprzejmym uśmiechem. Widziała w nim chęć zemsty, którą rozumiała doskonale. Sama ją czuła, narastającą z każdą chwilą. - Zrobię to jeśli puścisz ich teraz. Nawet w piętnaście, nie dwadzieścia minut. Eshe sobie poradzi - dodała, przedstawiając swoją propozycję tonem nieznoszącym sprzeciwu. Nie widziała innej możliwości, która częściowo, choć nie całkowicie, zadowoli obie strony.
Włosy muskały jej policzek pod wpływem wiatru. Przeniosła spojrzenie na Ponda, zastanawiając się, co on musi myśleć o tej sytuacji i jaki wpływ miał na Charlie. Duży, mały? Na razie najwyraźniej popadł w niełaskę. Ich plan spalił na panewce przez Hawkins, ale wcześniej już coś poszło nie tak. Mieli przejąć tamę, a sprawili, że WI wyrwała się spod kontroli i nikt nie miał do niej dostępu.
- Jeśli myślisz, że mnie nie potrzebujesz, dokończ sprawę. I poślij ludzi do środka, niech WI otworzy tamę znowu. To zrobiła kiedy chciała pozbyć się nas, na początku - uśmiechnęła się ponuro, czując nawarstwiające zmęczenie. Stymulant zdecydowanie przestawał działać. Chciała już to zakończyć, w ten lub inny sposób. Chciała, żeby Snyder się poddała i zgodziła na odesłanie tamtej trójki, czy choćby dwójki, a Sykes poszedłby z nimi. - Choć nie wiem, co teraz potrafi zrobić, kiedy dostała kontrolę nad wszystkim.
Nie wiedziała jaką swobodę WI chciała mieć, ale uznała, że w jej fikcyjnej rzeczywistości dostała kontrolę nad każdym aspektem konstrukcji. Opowiadając tak o niej niemal pożałowała, że nie zrobiła tego tak naprawdę. Zakończenie byłoby znacznie ciekawsze, choć niekoniecznie dla Asy.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12212
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

29 cze 2018, o 11:34

Supertajny rzut MG
0

Supertajny rzut MG2
1
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12212
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

29 cze 2018, o 12:11

- Dlaczego sytuacja miałaby być taka sama? - spytała Benu. - Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, nie będę musiała trzymać ich za zakładników. Uwolnisz tamę i będziecie mogli odejść wszyscy.
Mówiła jednak bez przekonania, jakby świetnie zdawała sobie sprawę z faktu, że w ten sposób się z Hawk nie dogada. Czerwonowłosa miała swoje żądania tak samo, jak miała je Snyder i jedna z nich musiała ustąpić. I choć to Benu miała przewagę liczebną i teoretycznie stała na wygranej pozycji, trzymając na muszce trójkę ludzi i zmuszając Hawk do współpracy, nawet jeśli nie miała jej za to płacić, to nie zdawała sobie sprawy z tego jak bardzo jest w tej chwili oszukiwana. Nie miała pojęcia, że prawie każde słowo wypowiedziane przez Hawkins odkąd wyszła z tamy było kłamstwem, wymyślonym na potrzeby chwili, bo nie miała powodu by ją o te kłamstwa podejrzewać. Szukała rozwiązania, które miało usunąć problem zanim dotrze tu Amsler i jego ludzie. Gdyby zajęła już tamę, burmistrz nie miałby nic do gadania na ten temat. Ich porozumienie w końcu zakładało pokój między Asą a podmiastem, a bezpośredni atak na tamę ten pokój by oficjalnie zakończył. Zbyt dużo ludzi od nich dwojga zależało, nie mogli rozpętać tu swojej małej wojny. Stąd brała się desperacja Charlie - kto pierwszy, ten lepszy.
W końcu niechętnie odwróciła się, spoglądając na pojmaną trójkę. Po długiej chwili namysłu skinęła głową, wydając milczący rozkaz. Jej ludzie opuścili broń, uwalniając Naeema, Nephietta i Sykesa z ich niekoniecznie optymistycznej sytuacji.
- Nieźle - mruknęła cicho asari w słuchawce Hawk. Ona nie zdjęła hełmu i nie opuszczała broni, cały czas gotowa do działania. Wydostanie mężczyzn z tej patowej, jak by się wydawało, sytuacji, znacząco poprawiało ich pozycję.
- Mogą lecieć. A wy wracajcie do tamy. Za wspomniane piętnaście minut macie być z powrotem, z dowodem, że WI jest nieaktywna. A później Pond to sprawdzi. Jeśli zostawicie WI, on pierwszy poczuje na swojej skórze skutki własnej głupoty.
Mężczyźni wsiedli do taksówki. Ich broń została na ladowisku, bo nie pozwolono im jej zabrać. Po dłuższej chwili pojazd uniósł się z powietrze, odprowadzany spojrzeniem przez prawie wszystkich obecnych.
- Przyślę po was ludzi - obiecał Nephiett, z powrotem odzywając się na linii komunikatora. - Wróćcie do tamy, to wam kupi czas. Zaraz spadnie na nią złość Amslera i części naszej załogi. Będzie wtedy błagać, żeby skończyć temat tamy i już go nie poruszać.
Dosłownie minutę po jego słowach zobaczyli, jak twarz Benu wykrzywia się w złości. Chwilę po tym, jak taksówka zniknęła na horyzoncie, zza ich pleców, od strony miasta zaczęły szybko zbliżać się dwa promy. Promy, których kobieta bardzo zobaczyć nie chciała. To nie byli ludzie Hawk, ale służby porządkowe Asy - te same, które w postaci obcej asari przepędziły ich wcześniej z parku, teraz leciały tutaj, by powstrzymać Snyder przed tym, co planowała. Może Amslerowi nie zależało bardzo na samej Hawk, ale kredyty które jej płacił nie miały się mu zwrócić w przypadku niepowodzenia. Tego w umowie nie było.
- Do tamy, już - warknęła Benu, unosząc karabin i ruchem broni sugestywnie wskazując Hawk wejście.
Ostatnio zmieniony 29 cze 2018, o 13:11 przez Mistrz Gry, łącznie zmieniany 1 raz.
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2751
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

29 cze 2018, o 13:02

Z jej serca spadł ogromny kamień gdy kobieta kiwnęła głową do swoich ludzi. Spojrzała po raz ostatni na Naeema, na Nephietta o zakrwawionej twarzy i Sykesa, jedynego nietkniętego w tej sytuacji. Nieważne, mógł być ranny w głowę, nawet trochę by się zgadzało. Ważne, że trójka z jej oddziału mogła wejść do promu. Pozwoliła sobie odetchnąć dopiero gdy prom podniósł się do lotu. Do końca nie wierzyła w to, że jej się udało. Nie spodziewała się, że pójdzie tak dobrze. Może i jej kłamstwa były przekonujące, i układały się w sensowną historię, ale na ogół coś zawsze szło nie tak. Ktoś mówił coś niepotrzebnego, coś wychodziło na jaw. W jednej chwili mogła stracić całą swoją kartę przetargową i ta świadomość ją przerażała. Sprawiała, że mimo rozluźnionego wyrazu twarzy jej dłoń ściskała karabin z całej siły. Gotowa była wycelować go w środek ślicznej głowy należącej do Snyder, prędzej czy później. Nienawidziła jej. Nienawidziła jej z całego swojego serca. Wcześniej była jej obojętna - miała swoje problemy z Amslerem, które Hawk nie obchodziły ani trochę. Irytowała ją myśleniem, że może odebrać sobie tamę, którą to oni odbili, ale wciąż nie na tyle by zrobić z tym cokolwiek. Ale w chwili, w której zobaczyła dwójkę swoich ludzi na kolanach, jednego leżącego twarzą w dół, z jej karabinem przystawionym do jego głowy i tym cholernym uśmiechem, w jej sercu zapłonął ogień.
Kiwnęła głową posłusznie, obracając się i wchodząc do środka tamy. Dopiero teraz pozwoliła sobie na wstrzymywany tak długo grymas. Nienawidziła Snyder. Jak śmiała grozić jej ludziom? Jak śmiała wykorzystywać ich jako słabość Hawk, by osiągnąć to, co chciała? Teraz role się odwróciły.
- Możesz skądś zablokować wejścia do tamy? Żeby ich spowolnić chociażby - spytała od razu Eshe, ruszając dalej korytarzem.
Zastanawiała się, czemu Nephiett się odezwał a Rhama nie mówił nic. Nie miał czego do dodania, czy chodziło o to głupie oprowadzenie po Asie, o którym mu niczego nie powiedziała? To nie tak, że miała przyjąć propozycję. Gdyby chciała, wtedy pewnie podzieliłaby się informacją. Ale tak to był to tylko niewinny tekst, na który pewnie miała polecieć w ramiona Ponda. Obecnie większą ochotę miała mu je złamać.
- Idziemy do panelu sterowania tamą - poinformowała pozostałe, kierując się znaną jej drogą, jeśli Masozi zablokowała drzwi lub wskazała miejsce, w którym mogła to zrobić. - WI nie może jej otworzyć, ale my tak. Jeśli to był dla niej wystarczający argument żeby uwolnić naszych, może wystarczy też żeby się poddała.
Nie powiedziała nic więcej, choć nie do końca chciała jej poddania się. Chciała, żeby wdarła się do środka konstrukcji, choć wiedziała, że to nigdy nie nastąpi. Miała od tego swoich ludzi, nie będzie ryzykować życiem. Szkoda.
Włączyła omni-klucz, by wstukać wiadomość do Amslera. Zastanawiała się, ile powinna powiedzieć mu teraz.
Benu ma dwunastkę ludzi przed wejściem. Planuje przejąć tamę przed tobą. Co mam z nią zrobić?
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12212
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

29 cze 2018, o 13:46

Patrząc, jak Hawk wchodzi do tamy, Snyder uśmiechnęła się z powrotem. Opuściła karabin, widząc, że nie musi już jej grozić, skoro kobieta zgodziła się na współpracę. Obserwowała, jak czerwonowłosa znika w tamie, nerwowo spoglądając co jakiś czas na zbliżające się promy. Żadna z nich nie wiedziała, ilu ludzi z miasta mogą się w nich spodziewać.
- Och, jeszcze jedno - zaczepiła ją jeszcze Snyder, zanim kobieta całkowicie zniknęła wewnątrz. - Przeszukaliśmy twoich ludzi i poza odebraniem im broni, zauważyliśmy, że chcieliście zabrać z tamy rzeczy, które nie należą do was. Mimo wszystkiego, co zrobiłaś dla Amslera, nie wiem czy będzie zadowolony, jak się o tym dowie.
Z kieszeni pancerza wyciągnęła prostokątne, białe pudełko z czarnym napisem. To samo, które niespełna godzinę temu Naeem wyciągał z szafy w jednym z magazynów kliniki. Wracał na Wraitha bez broni i bez dwóch zdobycznych implantów, za to ranny i bez żadnej wizji poprawy swojej sytuacji w najbliższym czasie. Nic dziwnego, że nie miał nastroju na rozmowy w momencie, w którym Benu pozwoliła im odlecieć.
- Może dostaniecie je ode mnie w prezencie, jak załatwicie kwestię tamy. I jak przeżyję - błysnęła zębami w uśmiechu i skinięciem głowy pożegnała ich wewnątrz.
Z chwili na chwilę coraz mocniej zasługiwała sobie na nienawiść Hawk. Gdy jednak za kobietami zamknęły się drzwi, mogły już tylko domyślać się, co dzieje się na klifie. Jak rozstawili się ludzie Snyder, by ochronić ją przed atakiem i powstrzymać służby porządkowe przed dostaniem się do tamy. Eshe odetchnęła głęboko i uruchomiła omni-klucz, przystawiając go do panelu drzwi. Kontrolka po kilku sekundach zaświeciła się na czerwono, oddzielając ich od tych, którzy zostali po drugiej stronie. Mieli technika, bo był z nimi w końcu Pond, ale dobrze już wiedziały, że nie jest on tak skuteczny, jak chciałby być. Może w przypadku hakowania wejścia również coś mu pójdzie nie tak.
- Nie możemy zalać upraw - zauważyła Masozi cicho. - Możemy grozić Benu, zalać plażę i część pustych terenów, ale nie możemy zalać upraw.
Po wysłaniu wiadomości do Amslera, omni-klucz Hawk rozdzwonił się. Mężczyzna nie zamierzał odpisywać, szybsza i skuteczniejsza była normalna rozmowa.
- Moi ludzie już tam lecą. Wysłałem dwa oddziały po sześć osób. Nie powinno dojść do walki - powiedział. Jego głosowi towarzyszył szum, jakby biegł w bardzo silnym wietrze. A może to były dźwięki pojazdu, jakim się przemieszczał. - Ja będę za moment. Czego ona chce? Gdzie wy jesteście? Nie wpuściliście jej do tamy, prawda?
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2751
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

29 cze 2018, o 14:03

Implanty. No tak, cholerne implanty. Oczywiście, że je zabrała, co innego miałaby zrobić? Hawk coraz trudniej było wymyślić sposób, jak zjeść ciastko i jednocześnie je mieć. Mogła spędzić czas w tamie przygotowując się do zamordowania Benu, albo mogła zająć się tym, co im odebrała. Niwelować wyrządzone przez nią szkody. Chłodna logika zmuszała ją do wybrania drugiej opcji, ale bardzo chciała zetrzeć uśmiech z twarzy Snyder a odebranie jej tamy nie wystarczało. Złość, którą czuła, znacznie to przekraczała. W tej chwili całe podmiasto mogło płacić za błędy Charlie, czerwonowłosej by to nie obchodziło, nie na dłuższą metę.
- Wątpię, żeby doprowadziła do tego. Groźby to groźby - kiwnęła głową, ruszając szybko do windy. Myślała intensywnie nad tym, co powinni zrobić dalej. - Pamiętasz, gdzie dokładnie leżały te implanty? Był jeszcze jeden? - spytała Masozi. W tej chwili chyba była jej już winna jakiekolwiek wytłumaczenia. Wcześniej dodali to sobie do celu głównego, teraz bezpośrednio ryzykowały życiem tylko po to, by Hawk mogła zgarnąć jeszcze jeden sprzęt.
- Nie ryzykowałabym, gdyby ten implant nie był kurewsko ważny, Eshe - dodała twardo, wpatrując się w oczy Masozi gdy zjeżdżały na dół. Z powrotem założyła na głowę hełm, z przyzwyczajenia. Nie wiedziała co stanie się za chwilę, ale czas na dyplomację się skończył. - Potrzebuję go. Masz swoją WI. Zniszcz ją jak chcesz, tylko pomóż też mi.
Nie widziała zastosowania dla Wirtualnej Inteligencji. Mogła podłączyć ją z powrotem pod tamę, by stworzyć rzeczywistość, którą przedstawiała Benu od początku, ale jaki byłby tego sens? Obiecała ją Eshe to mogła ją dostać, tylko po to, by ją zniszczyć. Wbrew temu, co mówiła Snyder.
Ruszyła do miejsca, w którym wcześniej Rhama i Eshe szukali implantów, w nadziei na to, że technik wskaże jej gdzie dokładnie znaleźli poprzednie dwa. W międzyczasie uruchomiła omni-klucz, łącząc się z Amslerem. Z jej ust wydobyło się westchnienie gdy zastanawiała się nad tym od czego powinna zacząć.
- Twoja przyjaciółka to więcej niż uśmiechy, Amsler. To ona przeprogramowała Wirtualną Inteligencję, a przynajmniej kazała to zrobić, tylko jej technik spierdolił robotę. Chciała odebrać ci tamę podstępem, bo jej się należy - poinformowała go, zastanawiając wciąż nad tym, co powinna zrobić po zdobyciu implantu. - A później groziła śmiercią trójki moich ludzi gdy wysłałam ich rannych na statek. Gdyby nie uwierzyła, że oddam tamę jej, nie wpuściłaby mnie do niej z powrotem. Nie wiem, na ile twoje nie powinno dojść do walki się sprawdzi.
Mówiła z przekąsem, bo dla niej dwanaście osób versus dwanaście osób wcale nie gwarantowało pokoju, ani wygranej jednej ze stron. Benu mogła mieć lepszych ludzi niż służby porządkowe.
- Albo ona, albo my. Jeśli spróbuje tu wejść, zginie - zakończyła krótko, nie widząc nic więcej do dodania, przynajmniej na razie.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12212
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

29 cze 2018, o 14:38

Kobiety ruszyły za nią, tutaj też nie wtrącając się w jej rozmowę z Amslerem. Cisza po drugiej stronie była bardzo wymowna, a do Hawk dotarło, że mężczyzny to nie zaskoczyło. Nawet jeśli nie miał tej pewności przedtem, tak teraz ją zyskał. Musiał podejrzewać Charlie Snyder, bo kogo mógł innego? To ona chciała tamy i nie przebierała w środkach.
- Tak podejrzewałem - powiedział w końcu. - Nie umie poradzić sobie z odmową. Nie potrafi żyć, kiedy coś nie idzie po jej myśli. Z twojego głosu wnioskuję, że twoi ludzie jednak żyją. Ja będę na miejscu za dziesięć minut. Porozmawiam z nią i pozbędę się jej. Nie wpuszczę jej do środka. Zostańcie tam, skontaktuję się z wami jak będziecie mogli bezpiecznie wyjść.
Eshe westchnęła i pokręciła głową, choć nie przecząco, a w wyrazie irytacji. Przez chwilę nie odpowiadała na pytania Hawkins, uspokajając się po wydarzeniach, które miały miejsce na zewnątrz. Zablokowała broń i przypięła ją sobie do biodra. Tutaj były bezpieczne, oddzielone od przeciwników zabezpieczonymi przez nią drzwiami. W środku nie było tej wyswobodzonej WI, o której opowiadała Hawk, ani atakujących je mechów. Były bezpieczne, bardziej niż na zewnątrz, jakkolwiek absurdalne to się nie wydawało po całym czasie, jaki w tej tamie spędzili.
- Nie możesz po prostu dogadać się z Amslerem, zamiast kraść implant? Powiedzieć mu, że go potrzebujesz i że zasługujesz na niego po wszystkim, co twoi ludzie zrobili w celu odzyskania tamy? Zgodziłby się - powiedziała to tonem, jakby to było oczywiste, rozkładając ręce na boki. - Ale jak chcesz. Nie pamiętam. Znaleźliśmy te dwa, niewiele było widać po ciemku, odpieraliście atak. Nie wiem, pewnie będzie więcej, ale nie wiem czy tych samych. Nadal mam tę listę. Mogę pomóc je znaleźć.
- Dlaczego robimy to dla Naeema? - asari w końcu wyrzuciła z siebie nurtujące ją i wielu innych pytanie. - I co to za implant w ogóle? Nie wiedziałam, że ma więcej, niż ten jeden na twarzy.
Winda zwiozła je na dół i wypuściła piętro niżej. Na podłodze w oddali leżały nieaktywne mechy z przestrzelonymi częściami. Gdy do nich podeszły, na niektórych Hawk widziała charakterystyczne ślady po strzałach z Błotniaka. Teraz wyglądały jak zepsute zabawki, jak stare urządzenia o których każdy już dawno zapomniał. Ich zgaszone oczy nie szukały już celu ataku, ani tego, czego szukały zanim WI wykorzystała je do walki. W świetle tych niewielu jarzeniówek, które wciąż działały, nie były już tak straszne. Musiały jednak przejść praktycznie po nich, by dostać się z powrotem do magazynu.
- Szukaj w tej szafie, ja będę szukać w tej. Są podzielone na rodzaje i na producentów - mruknęła cicho Eshe.
Tym razem asari nie stała już w progu, wyglądając gdzieś w głąb korytarza, ale zatrzymała się przy nich, obserwując ich działania. Na jej twarzy widniało niezadowolenie, bo nie rozumiała czym Rhama zasłużył sobie na taką pomoc. To jednak była decyzja jej kapitan, do której, choć niechętnie, zamierzała się dostosować.
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2751
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

29 cze 2018, o 15:05

Skrzywiła się gdy tylko usłyszała podejście Amslera. Dla niej Benu nie należało się pozbyć tak, jak pewnie planował to zrobić. Kobieta uśmiechnie się do niego pięknie i z zadowoleniem, po czym schowa się otoczona ochroniarzami. Hawk to nie odpowiadało, ale czuła się zbyt zmęczona by myśleć nad tym jak inaczej może to załatwić. Żądza krwi nie dawała jej spokoju, ale jej ciało zaczynało odmawiać posłuszeństwa z każdą, spędzoną tutaj chwilą. Półtorej godziny potrzebowali by dostać się do jej środka i wywalić z rdzenia WI. Ile spędzili teraz? Pół godziny? Miała wrażenie, że jest tutaj od wczoraj.
- Gdyby nie żyli, nie miałbyś do czego wracać - warknęła, poirytowana tym, jak beznamiętnie stwierdził ten fakt. Tak, żyli. Nie, nie miał powodu by się przejmować grupką piratów, których wynajął do odbicia tamy. Wciąż ją to wkurwiało, choć jej uczucia nie miały podstaw w logice. To byli jej ludzie.
- Poinformuję go po fakcie, nie martw się - odparła beztrosko, gdy Amsler zakończył połączenie. - Powstrzymaliśmy Snyder przed wejściem do środka, nie powinien robić problemu - zgodziła się, wychodząc z windy i ruszając do pomieszczenia, które odnaleźli za pierwszym razem. - Ale na wypadek, gdyby zrobił, nie dam mu możliwości wyboru.
Pytanie Satii było gorsze. Milczała przez dłuższą chwilę, zastanawiając się nad tym, co powinna zrobić. Nie chciała mówić o Naeemie za jego plecami. Wiedziała, że mężczyzna wścieknie się niesamowicie gdy tylko plotki rozejdą się po załodze. Ale co miała innego? Miała ryzykować życiem Satii, po tym gdy zaryzykowała życiem pozostałych, każąc jej wykonać zadanie bez podawania żadnych szczegółów? Nie byli już w wojsku. Nigdy nie oczekiwała po swoich podwładnych tego, że rzucą się w ogień nie zadając żadnych pytań, nie potrzebując żadnych szczegółów. Zresztą, skoro Rhama należał do załogi, to niektóre sekrety przestawały być tylko jego z chwilą, w której ta załoga robiła coś dla niego.
- Bo jest członkiem naszej załogi - odpowiedziała chłodno, wchodząc do pomieszczenia i rozglądając się po półkach. - I dzięki temu implantowi chodzi na własnych nogach.
Nie było czasu na dalsze tłumaczenie i dziękowała sobie za to w duchu. Wolała nie mówić nic więcej, ale też była winna T'Roel odpowiedzi. Znalazła się między młotem a kowadłem w chwili, w której prawdziwe zagrożenie widniało u góry, przy wyjściu z tamy.
Rozejrzała się wściekle po półkach, patrząc na listę modeli by znaleźć odpowiedni. Nie brała już dwóch, jak Naeem wcześniej. Już wystarczająco ich zniknęło z magazynku by tłumaczyć to przed Amslerem. Dopiero gdy znalazła, ona lub Eshe, swoją zdobycz, schowała przedmiot do ładownicy przy pasku, wychodząc z powrotem na korytarz. Włączyła omni-klucz, tym razem wybierając jako adresatkę Snyder, nie Amslera.
- Jak ci idzie, słońce? - zagadnęła, ruszając z powrotem do wind.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Wróć do „Galaktyka”