W galaktyce istnieje około 400 miliardów gwiazd. Zbadano lub chociaż odwiedzono dotąd mniej niż 1% z nich. Pozostałe światy oraz bogactwa, które zawierają, wciąż czekają na odnalezienie przez korporacje lub niezależnych poszukiwaczy.

Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2744
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

[Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

3 lip 2017, o 15:15

Podobała jej się Arvuna, z każdą chwilą coraz bardziej i mocniej. Długi pocałunek jedynie to umacniał, choć mogła otrzymać go w każdym innym miejscu w galaktyce. Teraz działał na korzyść wodnego świata, a ona upajała się tym uczuciem i klimatem, w którym się znajdowali. Nawet jeśli oznaczać miał wszechobecną wilgoć, ciężkie krople niknące w jej włosach czy ich lekkie kosmyki targane wiatrem i uderzające w policzek mężczyzny.
Westchnęła bezgłośnie, mimowolnie, nie do końca w ogóle świadoma, że to zrobiła. W reakcji na jego słowa parsknęła śmiechem, co przywróciło ją do normalności, w której tkwiła kilkanaście sekund wcześniej.
- Mam za sobą dekadę w Przymierzu. Kiedyś myślałam, że wreszcie dojrzałam i się uspokoiłam, ale z drugiej strony mogła to być depresja - dodała półżartem, rozglądając się po parku, gdy przechadzali się jego alejkami, oddalając od oceanu, na który ona wciąż chciała patrzeć.
Wzruszyła lekko ramionami w odpowiedzi na jego pytanie, co miało oznaczać wszystko bez żadnego konkretu. Ona czuła, że tego potrzebuje, po wszystkim co przeszła. Ale sporą część tego przeszli razem. Nie musieli być zmęczeni fizycznie, psychika też robiła swoje. Skoro jednak tego nie czuł, nie chciała kontynuować tematu.
Dostrzegając asari, stłamsiła chęć odsunięcia się od Naeema, gdy w tyle jej głowy zaświeciła się alarmująca lampka - wiedząc, co ich łączy, ich wrogowie mogli to jakoś wykorzystać. Cerberus. Tak. Tylko, gdy Cerberus zniknął z planu, ona mimowolnie szukała następnych. Mężczyzna z baru. Kobieta zza miasta. Burmistrz.
Konfrontacja z kobietą odsunęła jej myśli od tego tematu. Jej brew uniosła się do góry, wraz z kącikiem ust, wykrzywiającym je w lekko ironicznym uśmiechu. Ciężko było czuć jakąkolwiek powagę czy respekt dla przedstawiciela prawa. O ile nim była.
- Co świętujemy? - zagadnęła, zaintrygowana ostatnimi słowami asari.
W zasadzie o tym jeszcze nie miała czasu poczytać. O świętach, historii kolonii. Zastanawiała się z czego ludzie tutaj się utrzymują, jak funkcjonują. Czy wystarcza im to, co produkują sami, czy są w jakiś sposób uzależnieni od galaktycznego handlu. Wcześniej wyławiała z extranetu tylko te strategicznie istotne informacje, które mogły im zaszkodzić i pomóc w ucieczce przed Cerberusem, teraz mogła zainteresować się całą resztą - pewnie nudniejszą.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

6 lip 2017, o 00:02

Naeem zaśmiał się cicho.
- Może. Ale ty jesteś spokojna - zerknął na nią z rozbawieniem. - I stonowana. Boję się tylko tego wulkanu, który drzemie w środku. Nigdy nie wiem, kiedy wybuchnie, a jak wybucha, to nic tylko się kryć. W razie gdybyś potrzebowała, mogę pomagać ci rozładowywać skumulowane emocje.
Jego uśmiech poszerzył się znacznie, a sam mężczyzna pochylił się nad Hawkins, gotowy przyciągnąć ją do siebie po raz kolejny, ale wtedy w ich rozmowę wtrąciła się asari i zupełnie wytrąciła ich z wątku. No, przynajmniej Rhamę, który przyglądał się jej teraz z zamyślonym uśmiechem na twarzy i tak sam jak Hawk wydawał się nieprzejęty faktem, że łamią prawo. A dopiero co ostrzegał ją przed narobieniem sobie problemów na samym początku. Inna sprawa, że prawo parkowe pewnie nie należało do najważniejszych w kolonii.
Błękitnoskóra uniosła brwi i przesunęła spojrzeniem po stojącej naprzeciwko dwójce. Po chwili w jej jasnych oczach błysnęło zrozumienie.
- A, bo wy z tych co dzisiaj przylecieli - oparła dłonie na biodrach. Jej wzrok złagodniał, tak jakby krótka obecność na Arvunie zwalniała ich z obowiązku przestrzegania zakazów wchodzenia do parku przy złej pogodzie. A może założyła, że tylko tutejsi byliby na tyle głupi, by schodzić po schodach na dół, gdy rozbijają się o nie fale. - Słyszałam już. Kilka osób od was zgłosiło się do nas, do ochrony kolonii. Rzadko tu przylatują na dłużej. Rzadko w ogóle tu przylatują inne statki, niż transporty.
Zerknęła w stronę brzegu, skąd uderzył w nich mocniejszy podmuch. Włosy Hawk podniosły się na wietrze, Naeem objął ją mocniej, w razie gdyby jednak było jej zimno, asari natomiast wydawała się zupełnie nieprzejęta. Kwestia przyzwyczajenia, z pewnością.
- Święto morza. Poczytajcie sobie w extranecie jak nie wiecie co to. Nic wielkiego, tradycja, tak jak u was te... drzewa w światełkach - uniosła dłoń w bliżej nieokreślonym geście. - Po prostu duża impreza na plaży, w skrócie. Niestety mamy niektórych chorych na głowę, którzy w święto morza najwyraźniej postanawiają oddać swoją głupotę w ofierze. W zeszłym roku było to samo, dlatego tu jestem.
- My tylko zwiedzamy - powiedział Naeem.
- Nad portem jest przeszklony taras widokowy, możecie tam pójść. Mogliście nie zauważyć wejścia, bo jest od zewnątrz, nie od strony doków. Tam jest sucho, ciepło i nikt was stamtąd nie wygoni. Jak ja stąd.
Nie była już wobec nich tak oschła jak na początku, ale nadal nie zamierzała się zgodzić na to, żeby zostali tu choćby chwilę dłużej. Zresztą dzień zbliżał się ku końcowi. Doba była dłuższa, ale nie nieskończona, a i oni mogli być zmęczeni po podróży. Jutro czekał ich ciężki dzień. Słońce zniżało się do linii horyzontu, robiło się zimno, a pogoda się wcale nie poprawiała. Asari ponownie wskazała im alejkę prowadzącą do parkingu, tym razem kulturalnie wyciągając dłoń przed siebie, jakby ich tam zapraszała, a nie przeganiała.
- Następnym razem nie skończy się na upomnieniu - dodała jednak. - Park jest zamknięty nie bez przyczyny.
- Chodź - Naeem pociągnął ją w stronę taksówki. Miał wyraźnie dobry humor. - Wstąpimy do sklepu po drodze, kupimy coś normalnego do jedzenia, zjemy na tarasie i pójdziemy spać. Albo rozładować emocje. Będzie czas na podjęcie decyzji.
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2744
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

6 lip 2017, o 15:59

Parsknęła śmiechem, dopiero teraz powracając do rzeczywistości - ale nawet w niej nie przywykła do słyszenia takich tekstów ze strony mężczyzny. A może nie miała okazji. Wcześniej zawsze znajdywały się jakieś dramaty i zmartwienia. Może nie dostrzegała zmian zachodzących w nim, zbyt przejęta własnym umartwianiem się i brakiem snu. Nawet teraz jej podświadomość wciskała jej do głowy kolejne problemy - od powrotu Cerberusa aż po brak asymilacji załogantów na Arvunie.
- Nie wiem co bym bez ciebie zrobiła - odparła z westchnieniem, dość ostentacyjnym. W następnej chwili swój uśmiech półgębkiem chowała przed asari, która dopiero po chwili zaczęła ją interesować. Zwykłe ostrzeżenia zbyła, nie czując się w żaden sposób zestresowana czy zagrożona przez złamanie tych jakże ważnych przepisów.
- Drzewa w światełkach? - uniosła wzrok na Naeema, a wraz z nim uniosły się jej brwi. Parsknęła śmiechem, nie mając nawet pojęcia o co asari może chodzić. - Jezu, choinki?
Powstrzymała się przed uderzeniem dłonią w czoło, choć ręka jej drgnęła. Potrzebowała chwili żeby to przyswoić i się tego domyślić, co pozostawiło ją w lekkim szoku.
- Dzięki - wyszczerzyła się w uśmiechu, szczerze rozbawiona, nieszczerze uprzejma. Nie chciała udawać się na taras, bo znając życie byli tam ludzie. Nie miała ochoty na towarzystwo, choć po spędzonym w parku i w samotności, poza Naeemem, czasie, chyba przeżyje kolację w gwarze. - Miłego patrolu.
Pokręciła głową, słysząc o rozładowywaniu emocji po raz kolejny. Wyminęła asari, ruszając wraz z Rhamą naprzód, w stronę wyjścia, lub alejki, która według niej mogła do takowego prowadzić.
- Znając życie zjemy coś, po czym będziemy walić rybą przez następne cztery dni, ale doceniam twoje starania - poklepała go dłonią po ramieniu z udawanym politowaniem wymalowanym na twarzy. - Bardzo dyskretne zresztą.
Uśmiechnęła się, unosząc głowę do góry. Nie zorientowała się nawet, kiedy w parku zrobiło się jeszcze ciemniej. Wciąż czuła na swojej twarzy drobiny wody, którą powietrze było przesycone, tak jak charakterystycznym zapachem morza, którym teraz mogła się upajać.
Kiedyś przechodziła koło sklepu z pamiątkami reklamującymi swoje morskie kadzidła, których swąd praktycznie wytaczał się na ulicę, a którego nie mogła później pozbyć się z własnych włosów. W niczym jednak nie przypominał tego, co czuła na Arvunie.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

7 lip 2017, o 14:31

Rhama też się roześmiał, a asari wzruszyła jedynie ramionami. Nie miała pojęcia o ludzkich zwyczajach, jak niektóre z błękitnoskórych, które interesowały się ziemskimi tradycjami. Ona na taką nie wyglądała. Choinki to drzewa, ozdoby to światełka, święto jak święto. Można było jedynie zakładać, że tutejsze Święto Morza jest bardziej imprezowe od ciepłego klimatu świąt, którego w dzisiejszych czasach i przy pirackim sposobie życia trudno było doświadczyć.
Naeem zachowywał się inaczej, jakby był upojony tym miejscem. Zupełnie inaczej, niż na pancerniku i na Wraithcie, gdy otoczony był ludźmi. Może dlatego, że na tym pierwszym musiał się pilnować, bo gdzieś plątali się jego przełożeni, a na pirackim statku nie wszyscy byli wobec niego pozytywnie nastawieni. Przy Hawk pozwalał sobie na więcej, a teraz... cóż, może faktycznie Arvuna tak na niego wpływała.
- Staram się - parsknął śmiechem, z powrotem przyciągając ją do siebie.
Powietrze pachniało charakterystycznie dla mórz i oceanów, choć w przypadku tego księżyca zapach ten wydawał się delikatniejszy, przesycony słodką nutą, prawie kwiecistą, mimo że kwiatów nie było nigdzie dookoła. Roślinność była tu jednak całkowicie obca, każde z wysokich, kolumnowych drzew mogło roztaczać ten zapach wokół, każdy krzak i ciemna trawa o szerokich dźbłach. Wszystko niby takie samo jak na Ziemi, a jednak zupełnie inne, gdy się przyjrzeć.
Taksówka czekała na nich na parkingu, pozwalając im wsiąść do środka i zamknąć drzwi, odcinając się od kawałka natury, którego mieli tak rzadką przyjemność doświadczyć. Kontrolki rozświetliły się, a Rhama połączył się z panelem pojazdu, wybierając port jako miejsce docelowe.
- To takie same taksówki, jak na Cytadeli - zauważył. Faktycznie, marka i model skycara się zgadzała. - Jakoś nie czuję tego odcięcia od reszty galaktyki.
Odbili się od ziemi i ruszyli w stronę, z której przedtem przylecieli. Mężczyzna przetarł twarz dłonią i zamrugał, wpatrując się w coś na swoim omni-kluczu. Zmarszczył brwi, jakby nie mógł rozczytać wyświetlających się na nim liter.
- Okej, chyba lecimy. To co chcesz zjeść, słońce, jak nie rybę? Muszą mieć tu coś innego. Mają jakieś tereny uprawne gdzieś, zresztą importują też - oparł głowę o zagłówek i zamknął oczy, wzdychając ciężko. Przez długą chwilę milczał, gdy wznieśli się ponad budynki i Hawk mogła z daleka zobaczyć już błyszczącą, oszkloną sylwetkę portu.
- Może nie wiem - mruknął jeszcze tylko i zasnął. Głowa osunęła mu się na ramię, rozmowa mimo jego najszczerszych chęci się urwała. Na szczęście taksówka była na autopilocie, więc nic się nie wydarzyło, poza tym drobnym faktem, że z samym Naeemem coś było mocno nie tak.
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2744
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

10 lip 2017, o 15:51

Wewnątrz taksówki, faktycznie, można było poczuć się jak na stacji oddalonej setki lat świetlnych od nich w tym momencie. Ale tylko póki nie wyjrzało się za okno. Arvuna była specyficzna. Teraz ciemna, niemal ponura, poza światłami kolonii. Hawkins była w stanie odnaleźć w tym komfort. Ciemność na zewnątrz zawsze sprawiała, że wewnątrz siedziało się lepiej. Nawet teraz, w pojeździe, w wilgotnych ubraniach. Odgarnęła niektóre mokre kosmyki z twarzy, przeczesując palcami włosy. Uśmiechnęła się, sama do siebie, obserwując otoczenie gdy lecieli. Dopiero po chwili przeniosła wzrok na Naeema - w kontraście do jaskrawych świateł budynków, mężczyzna początkowo był zaskakująco ciemny w półmroku wnętrza, który jej zresztą odpowiadał.
- Ja czuję zmianę. Ogromną - odparła tylko, powstrzymując się przed wypowiedzeniem na głos wszystkiego, co teraz tliło się w jej sercu. Głównie dlatego, że nie widziała potrzeby w dziękowaniu mu non stop. A miała ochotę. Wyraziła też już swój zachwyt, po prostu dalej go czuła, ale on o tym wszystkim wiedział.
- Faktycznie przypomina trochę wakacje - dodała z cichym westchnięciem.
Wakacjami miało być Trouge, a jednak tutaj, w kilka godzin po wylądowaniu, czuła się jak na urlopie. Oderwana od poprzedniej rzeczywistości i od problemów, którymi była wypełniona. I choć wciąż łączyły ją z nią myśli, usiłujące wrócić do innych zakamarków galaktyki, odganiała je od siebie łatwiej niż zwykle.
Jej pytanie wywołało u niej głośny śmiech, choć z nieoczywistego powodu. Mimowolnie sięgnęła ręką do jego czoła, dotykając lekko wilgotnej skóry.
- Słońce to chyba tobie przygrzało - odparła zaczepnie, obracając się w fotelu bokiem do kierunku jazdy, a przodem do mężczyzny siedzącego na sąsiednim miejscu. - Zaskocz mnie - wzruszyła lekko ramionami, wbrew kierunku siedzenia obracając głowę ku szybie, bo wciąż ciekawiło ją to, koło czego przelatywali.
Nie znała Asy dobrze. Kolonia wydawała się być niby taka, jak wiele innych, ale przez planetę, która sama w sobie Hawkins fascynowała, od razu stawała się milion razy ciekawsza. Dlatego chłonęła obrazy, starając się bezskutecznie zapamiętać rozkład miasta, przywołać z pamięci mapkę i spróbować połączyć ją z budynkami, które widzieli. Mogła po prostu ją też włączyć, ale tak było ciekawiej.
- Hm? - mruknęła, słysząc ciszę, która nastąpiła po zaczęciu przez niego zdania. Leniwie przesunęła spojrzeniem na siedzącego obok mężczyznę, a jej brwi natychmiast się zmarszczyły. - Już nie udawaj, że faktycznie ci przygrzało - odparła z nutą rozbawienia, która uciekła z jej głosu w połowie wypowiadania tego zdania. Zakończyła je sucho, nachylając się do mężczyzny by unieść dłoń do jego policzka, usiłując go delikatnie wybudzić. Dopiero gdyby tego nie zrobił, uniosła jego podbródek, oparty o klatkę piersiową, ostro wymawiając jego imię.
Czując, jak przez stres jej własne ciało skostniało, sprawdziła tylko czy oddycha, czy po prostu stracił przytomność czy też zachowywał się inaczej, podejrzanie. W sytuacji jak tej nic innego poza suchymi instrukcjami nie przychodziło jej do głowy - zimna kalkulacja zastępowała marzycielskie zafascynowanie otoczeniem i ich wieczorem jak za odjęciem dłoni.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

10 lip 2017, o 18:31

Naeem nie zareagował, ani na jej dotyk, ani na ostro wypowiedziane swoje imię. Wciąż jednak oddychał, nie stało się najgorsze, śmierć z bliżej nieokreślonego powodu w trakcie powrotu taksówką na Wraitha byłaby strasznie kiepskim sposobem na odejście z tego świata. Ale nie było to też zaśnięcie ze zmęczenia. Rhama stracił przytomność, choć w tej chwili nie była w stanie dowiedzieć się co było tego przyczyną. Nic tego nie zapowiadało, czuł się świetnie przez cały czas spędzony w parku i później, gdy wracali. Humor też mu dopisywał, aż zanadto. Inna sprawa, że przestał narzekać na plecy gdy tylko opuścili pokład statku i od tamtej pory nie widziała po nim choćby najmniejszych oznak bólu. W tej chwili jednak nie był w stanie odpowiedzieć jej na jakiekolwiek pytania i rozwiać żadnych podejrzeń. Przynajmniej wygodny fotel taksówki trzymał go w pozycji pionowej.
Ale Hawk musiała mieć świadomość, że o ile sama go z taksówki wyciągnie, to ciężko będzie jej donieść nieprzytomnego mężczyznę na pokład. Potrzebowała kogoś, kto zrobi to razem z nią, albo za nią. Skycar niestrudzenie przemieszczał się nad miastem, mijając kolejne mniejsze lub większe, wyższe lub niższe budynki. Wiatr szarpał koronami drzew i krzakami na pojedynczych placach. Robiło się już ciemno, zaświeciły się latarnie, billboardy i holograficzne reklamy. Z daleka widać było długą, prostą ulicę, po której plątało się nieco więcej osób, niż wszędzie indziej - coś w rodzaju deptaka, centrum. Być może będą mieli okazję przejścia się tamtędy, kiedy - i jeśli - Rhama się obudzi.
W końcu taksówka doleciała na parking przy porcie i gładko wylądowała na wyznaczonym miejscu. Drzwi otworzyły się z obu stron, a na panelu pokazał się komunikat z podziękowaniem za wspólną podróż i obciążeniu konta bankowego. Taksówka zdjęła kilka kredytów z konta Naeema. On sam nie wydawał się tym faktem przejęty. Oddychał teraz ciężko, głośno, już mniej naturalnie niż na początku, gdy tylko zasnął. Może przez to, że osunął się nieco na fotelu, przyjmując niewygodną pozycję. A może z innego, niewiadomego dla Hawk powodu.
Tak czy inaczej była z tym teraz sama. Wichura przestała być przyjemną odmianą od niezmiennej pogody Omegi, teraz przeszywała zimnem i wywoływała ciarki na plecach. Wokół nie było nikogo, jakby cały brzeg portowy był wyludniony, zwłaszcza w półmroku nadchodzącej nocy. Niebo też było tu obce, wpadające w fiolet nawet gdy skończył się zachód słońca. Nad horyzontem unosiła się sylwetka gazowego giganta, wokół którego krążyła Arvuna.
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2744
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

10 lip 2017, o 23:36

Nie tego się spodziewała. To chyba było ostatnie, o czym mogłaby pomyśleć. Prędzej spodziewała się ostrzału. Głupiego wypadku gdy lecą promem. Ale nie czegoś takiego.
Przez krótką chwilę zastanawiała się, czy ona również nie straci przytomności. Do głowy wpadł jej gaz, cokolwiek, co mogłoby znaleźć się w ich promie. Przecież go zostawili, a taksówka na nich czekała. W tym czasie ktoś mógł coś zrobić. Cokolwiek.
Nie spodziewała się też uderzenia adrenaliny tak szybko po przylocie na Arvunę. Jeszcze dwie minuty temu czuła się jak na wakacjach. A teraz?
Upewniła się, że Naeem oddycha w pierwszej kolejności. Leki? Zmiana leków? Implant? Cholerny Cerberus, znowu? Nie potrzebowała zbyt wiele czasu by domyślić, że powinna zadzwonić do pierwszej osoby, która cokolwiek może jej w związku z tym powiedzieć.
- Vinnet, potrzebuję twojej pomocy - warknęła do komunikatora, chwilę po tym gdy z jej ust wydobyło się przekleństwo. Pojazd wciąż leciał, ale zaraz mieli dotrzeć do promu. - Naeem właśnie stracił przytomność. W ciągu nie wiem, kurwa, minuty. Nasz prom zaraz będzie w porcie, gdzie jesteś?
Stres sprawił, że wszystkie jej mięśnie się napięły. Obserwowała Asę widoczną za oknami, ale nie widziała tego, co wcześniej. Nie widziałam nowej planety, obcej i ciekawej. Nie widziała wody w tle, tej która tak ją przyciągała wcześniej. Jej wzrok skupiał się tylko i wyłącznie na kopule portu.
- Weź Deuce'a. Q, jeśli jest pijany. Albo ich zawołaj, cokolwiek - dodała wściekle, zapominając o tym, że są na wakacjach, Vinnet nie musi wykonywać jej rozkazów ani nie powinna być przygotowana na to, że z chwili na chwilę je dostanie. Ale to nie była typowa sytuacja. Coś przecież było mocno nie tak, a ona nie była w stanie ocenić stanu Rhamy, więc nie wiedziała, jak bardzo powinna się denerwować. A obecnie denerwowała się cholernie, co ciężko było jej ukryć - szczególnie, że jedyna osoba, która jej nerwy mogła teraz zobaczyć, była ich powodem.
Gdy prom zatrzymał się w porcie, zamknęła drzwi, a taksówce kazała się nie ruszać. Nie miała co wynosić sama mężczyzny, wiedziała, że nie będzie to łatwe. A wleczenie za sobą Rhamy aż do statku raczej nie wchodziło w grę.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

11 lip 2017, o 19:27

Vinnet odebrała połączenie niemal natychmiast. Brzmiała na zupełnie odprężoną - Arvuna jej też służyła, zwłaszcza że wystarczyło jej pół dnia, by znalazła sobie dla siebie zajęcie na kolejne kilkadziesiąt. W klinikach zawsze przydawały się dodatkowe ręce do pomocy.
- Co jest? - spoważniała od razu, gdy usłyszała głos Hawkins. Ta z pewnością nie brzmiała jak ktoś, kto był odprężony. Była jednym wielkim kłębkiem nerwów i trudno było się jej dziwić. Naeem nie wyglądał wcale lepiej, zaczynał też blednąć, a port wydawał się miejscem bardziej odległym, niż kiedykolwiek.
- Jestem na statku. Będę czekać na parkingu, wezmę kogoś.
Jak zawsze konkretna i skupiona, jeśli chodziło o życie i zdrowie członków jej załogi. Rhama też zaczął do niej należeć i to już od dłuższego czasu. A z Veronique dogadywali się od początku, zresztą spędzał u niej pewnie sporą część czasu, którego nie spędzał u Hawk, choć przychodził do niej w zgoła innych celach.
Nie musieli długo czekać po wylądowaniu obok portu. Zaraz zza rogu budynku wynurzyła się sylwetka lekarki, razem z nią biegł Deuce. Wyglądał na trzeźwego, więc najwyraźniej nie korzystał z wolnego wieczoru tak, jak podejrzewała go jego pani kapitan. Oboje dopadli do taksówki, Vinnet od strony Naeema, pilot od strony czerwonowłosej, choć gdy zorientował się, że to ona tam siedzi, to szybko przebiegł do drugich drzwi.
- Co z nim, kurwa - sapnął, wyciągając od razu ręce do nieprzytomnego mężczyzny, podczas gdy Veronique pomagała mu wyciągnąć go z pojazdu. W końcu przewiesił go sobie przez ramię ze stęknięciem. Nie mieli przy sobie noszy, nie było innego sposobu, przynajmniej jednak blondyn miał więcej siły niż którakolwiek z towarzyszących im kobiet, więc dla niego nie było to tak trudne zadanie.
Przejście przez port, windę, duże pomieszczenie łączące lądowiska i prywatny dok Wraitha zajęło strasznie dużo czasu. Tak przynajmniej mogło się wydawać, gdy nie wiedzieli czego się spodziewać po stanie nieprzytomnego. Veronique była podminowana i wyraźnie wściekła, choć powstrzymywała to w sobie po drodze, gdy raz na jakiś czas mijali nieznajomych. Nie chciała robić scen tutaj, teraz.
Dopiero gdy weszli na Wraitha, lekarka westchnęła głośno i przyspieszyła kroku.
- Do ambulatorium go - poleciła krótko.
Gdy Rhama wylądował na łóżku w stacji medycznej, Vinnet szybko ustawiła nad nim aparaturę, włączając sobie odczyty na niewielkim ekranie obok. Skrzywiła się i pochyliła nad mężczyzną, nerwowo przegrzebując kieszenie jego kurtki. W końcu z jednej wyciągnęła opakowanie z tabletkami, na które wystarczyło jej tylko zerknąć, by z jej z reguły kulturalnych i opanowanych ust wyrwało się parszywe przekleństwo. Rzuciła pojemnik do Hawkins.
- Pomieszał je, kretyn - warknęła. To nie były leki, które przepisała Rhamie lekarka, tylko te pierwsze, które brał przedtem. - Kiedy to połknął? Ktoś to widział?
Deuce wzruszył tylko ramionami, więc jej spojrzenie padło na czerwonowłosą.
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

15 lip 2017, o 12:36

Wyświetl wiadomość pozafabularną

Odpowiedź od Vinnet długo nie nadchodziła, najwyraźniej kobieta była zajęta. Dało to Hawkins czas na przebranie się i przygotowanie do wyjścia. Na ból głowy niewiele rzeczy było w stanie pomóc, poza skutecznym lekiem. Tych czerwonowłosa miała całkiem spory zapas, mogła się więc nimi faszerować do woli.
To, które rozwalało żołądek, czy to, po którym wszyscy mieli stany lękowe, kiedy już zeszło z organizmu? Polecam mocną kawę na rano i ziołowe specyfiki uspokajające na wieczór, w razie czego mam zapas. Wydaje mi się, że nie dzieje się nic, co wymagałoby szprycowania się tamtą chemią. Obawiam się, że nie mam powodu, żeby wydać je Pani w tym momencie.
Ta odpowiedź na pewno nie poprawiła czerwonowłosej humoru. Trudno jednak było się dziwić lekarce. Dolecieli dopiero na Arvunę, nie wplątali się jeszcze w żadne problemy, nie mieli kłopotów z tutejszymi, nie zdołali nawet wszystkich ważniejszych osób poznać. Tama wciąż stała nieruszona, choć powoli tworzył się plan przejęcia jej z powrotem - dla Joela, bądź dla Benu. A Rhama żył i nic mu nie było, mimo że wczorajsze wydarzenia mocno odbiły się na psychice Hawk. To nie była sytuacja, w której konieczne by były tak drastyczne środki medyczne, nawet jeśli Hawkins bardzo nie chciała ponownie iść spać.
Naeem nie odpisał, choć wiadomość została przez niego odczytana. Przyjął do wiadomości, że kobieta nie ma ochoty ani na śniadanie, ani na rozmowę, a nie należał do ludzi, którzy pchali się tam, gdzie ich nie chciano. Co działo się w jego głowie, tego Hawk mogła się jedynie domyślać, bo go w tej chwili nie widziała i nie miała zobaczyć co najmniej przez kolejne dwie godziny, skoro planowała wyjść.
Pozostali dwaj mężczyźni potwierdzili gotowość, upewniając swoją kapitan, że w razie czego gotowi są zapewnić wsparcie. Ale wiedzieli, że z założenia go nie potrzebuje, nie proponowali więc swojego towarzystwa. Deuce stwierdził tylko, że mapa mu się podoba i poprosił o załatwienie takiej samej z resztą miasta. Nikt jej nie zatrzymywał, pozwalając jej opuścić Wraitha.
Dok nie był pusty. Kilka osób siedziało przy dużym oknie, wpatrując się w przejrzystą wodę, choć tym razem nie było przez nie widać ławicy świecących ryb. Pogrążeni w rozmowie, przywitali się ze swoją kapitan krótko, wracając do dyskusji prawie natychmiast. Dwie asari plątały się też w dużym, głównym holu, zajmując się jakimś rozładunkiem, ale nie zwróciły na czerwonowłosą uwagi. Wkrótce znalazła się ona na zewnątrz, znów mogąc poczuć specyficzny zapach oceanu Arvuny.
Dzisiejsza pogoda była już zupełnie inna. Przestało padać, chwilowo też nie padało, a niebo rozchmurzyło się trochę, dając lepszy widok na gazowego giganta, wokół którego krążył księżyc. Było też nieco cieplej, choć na pewno żałowała, jeśli nie zabrała ze sobą kurtki. Krótka bluzka nie wystarczała przy obecnej, nieszczególnie wysokiej temperaturze. Było po dwunastej, więc zostało jeszcze sporo czasu na spotkanie z tajemniczą Benu. Na parkingu niezmiennie stały taksówki - tym razem trzy.
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2744
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

15 lip 2017, o 19:38

Skrzywiła się lekko, widząc odpowiedź Vinnet. Nie wiedziała, czemu w ogóle pomyślała, że to będzie takie proste. Przecież nie mówiła niczego lekarce. W zasadzie nikomu. Ankhta odcisnęła na niej piętno, z którym próbowała poradzić sobie w zły sposób, a ostatecznie zignorowała. Teraz zbierało żniwa, podsycane przez najmniejsze problemy, które stawały na jej drodze.
A nie wiem, które z tych dwóch brałam. Słyszałam, że któraś odmiana czerwonego piasku działa podobnie. Może w Asie dostanę.
Przelała całą swoją znajomość w jedną, krótką odpowiedź. Wiedziała, że sama z siebie lekarka nie będzie chciała dać jej nic. Ale jeśli spróbuje znaleźć coś, co być może będzie działało dwa razy gorzej, zmotywuje ją do pomocy.
A jednocześnie Hawkins zacznie zachowywać się jak Rhama, z którym teraz przez to nie chciała nawet rozmawiać.
Po krótkiej chwili zastanowienia, poprosiła Nephietta, żeby z nią poszedł. Deuce'a ciągnęła wszędzie, mógł woleć zajmować się czymkolwiek innym - dziś było w końcu jakieś święto. Nie czuła żadnych obaw w związku z wizytą u Benu, ale, pomimo chęci pozostania w samotności, opinia i spostrzegawczość drugiej osoby może jej się przydać.
Zaczekała na zewnątrz aż mężczyzna zbierze się do wyjścia. W międzyczasie wróciła się po tabletkę przeciwbólową i paczkę papierosów, których jakimś cudem zapomniała. W ciągu dziesięciu minut wypaliła dwa, mechanicznie unosząc dłoń do góry, niezbyt świadoma tego ruchu.
Gdy miała towarzystwo, ruszyła do jednej z trzech taksówek, uruchamiając ponownie mapę, żeby sprawdzić podane jej koordynaty. Z jakiegoś powodu nie spodziewała się budynku, tylko spotkania na środku pola, albo jakiejś małej wioski na skraju wyspy. Tak czy inaczej, nie planując przejazdu przez inne miejsca w mieście, wstukała w terminal taksówki odpowiednie liczby i pozwoliła jej oderwać się od ziemi. Chciała mieć spotkanie z Benu za sobą, by móc zająć się planowaniem, posłuchać wersji Joela, porównać obie. I wybrać.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

17 lip 2017, o 21:05

Wiadomość zwrotna od Vinnet przyszła niemal natychmiast, a Hawk mogła doskonale wyobrazić sobie, jak wściekła była teraz lekarka. Nie doceniała żartów dotyczących igrania z własnym zdrowiem i życiem, zwłaszcza, gdy istniała szansa, że czerwonowłosa mówiła poważnie.
Proszę spytać Rhamy, może podzieli się swoim namiarem na głupie decyzje.
Pozdrawiam serdecznie.
Najwyraźniej doszła do takiego samego wniosku, co Hawkins - że jej pomysł był równie idiotyczny, co Naeem biorący wszystkie możliwe rodzaje leków przeciwbólowych, jakie widziała galaktyka, na raz. Wiadome jednak było, że jeśli Hawk się uprze, dostanie swoje stymulanty, choć z pewnością będzie się to łączyło z tyradą od Veronique, która uśpi ją lepiej niż środki nasenne.
Nephiett pojawił się w doku kilkanaście minut później. Wyraźnie nie był tak gotowy do wyjścia, jak w wiadomości twierdził, że jest. Jeszcze schodząc z pokładu, dopinał zatrzaski koszuli, trzymając kurtkę przewieszoną przez ramię. Lekko wilgotne włosy świadczyły o tym, że dopiero co skończył brać prysznic. Też miał ze sobą broń, bo nikt nie powiedział mu, że ma jej nie zabierać, nie zdecydował się jednak na swój ulubiony karabin szturmowy, ale bardziej podręczną strzelbę.
Spotkanie nie miało się odbyć na środku pola, ani w wiosce, choć to drugie było już znacznie bliżej. Poza miastem znajdowały się tereny uprawne, o których mówił Rhama, a także część fabryczna, która właściwie dopiero zaczynała się rozrastać. A potem dotarli w miejsce docelowe.
Gdy tworzy się nowa kolonia, dostaje zwykle baraki, które ustawiane są tak, by funkcjonowały jako sensowna całość. Przy nich z czasem pojawiają się tarasy i balkony, metalowe rampy i barierki. Niektóre łączone są w większe pomieszczenia, dając miejsce klinikom i knajpom. Asa musiała wyglądać tak samo, gdy przylecieli tu pierwsi koloniści. Teraz te baraki i prowizoryczne pomieszczenia znajdowały się tu, bo w mieście nie były już potrzebne. Część Benu leżała również na brzegu, ale już nie na klifie. Coraz rzadsze zabudowania w końcu przechodziły w kamienistą plażę, teraz błyszczącą od rozbijających się na niej fal, tego jednak chwilowo Hawk nie miała jak zobaczyć. Taksówka wysadziła ich na lądowisku, tym razem od razu wracając do miasta.
Na jednym z balkonów stała znajoma sylwetka Daniela - mężczyzna opierał się o nią, paląc papierosa. Na widok Hawk uśmiechnął się, typowym dla siebie uśmiechem, który - gdyby użyty właściwie - mógłby zjednywać tłumy, po czym ruszył po schodach w dół, by wyjść im naprzeciw.
- Myślałem, że przyjdziesz z większą obstawą - skomentował, na co Nephiett uniósł tylko wysoko brwi. Pond przesunął spojrzeniem po sylwetce czerwonowłosej, zatrzymując je na moment na wysokości jej brzucha. Albo kabury z pistoletem, ciężko było stwierdzić. - Daniel Pond.
Przedstawił się w końcu i wyciągnął rękę do Scotta, obdarzając go tym samym, sympatycznym uśmiechem. Ten również się przedstawił, nawet się uśmiechnął, ale nie przyszedł tu po to, by się zaprzyjaźniać, więc zaraz wsunął dłonie do kieszeni i ruszył za długowłosym mężczyzną, rozglądając się z zaciekawieniem.
- Jak wam minął pierwszy dzień w kolonii? - spytał Daniel, zrównując krok z Hawkins.
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2744
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

17 lip 2017, o 22:45

Uśmiechnęła się pod nosem, czytając odpowiedź Vinnet. Zdawała sobie sprawę z własnej hipokryzji, co nie zmieniało faktu, że nie planowała się tym przejmować. W jej głowie było inaczej. Ona nie miała lepszej, zdrowszej alternatywy. A przynajmniej nie tak prostej i będącej na wyciągnięcie ręki, jak przeszczepienie innego implantu - przynajmniej w jej opinii.
Nie odpisała już nic, bo nie miała co. Wiedziała, że prędzej czy później dostanie to, czego chce, choć być może będzie musiała przejść przez mało przyjemne rzeczy by dotrzeć do tego momentu.
Skupiła się na Benu. Nie wiedziała, czego spodziewać się po tej kobiecie, więc spodziewała się najgorszego. Miała zawsze alternatywę, więc nie stresowała się spotkaniem ani trochę. Nie musiało jej zależeć na dobrych kontaktach z kobietą. Ba! Nawet, gdyby tej alternatywy nie miała, utrata takiego zlecenia byłaby małą niedogodnością. Przy skali problemów, które miała dotychczas, wszystko, co działo się na Arvunie, wydawało jej się być przyjemną pobudką po długim koszmarze.
Przywitała mężczyznę skinieniem głowy. Nie zwróciła prawie uwagi na jego strzelbę, bo sama też nie wywiązała się z prośby Daniela, więc nie przekazała jej automatycznie swojemu podwładnemu.
Jeżeli rozmowa z Benu miała odbywać się na jej zasadach, Hawkins zamierzała to respektować, ale tylko do pewnej granicy.
Obserwowała Arvunę, gdy lecieli, nie czując już tego upojenia nowym otoczeniem, które towarzyszyło jej wczoraj. Nawet patrząc na prom kojarzył jej się źle. Ta irytacja na pewno minie na przestrzeni kilku dni, lecz teraz z wielką chęcią wyszła na świeże powietrze, dostrzegając od razu Ponda.
- Wyglądam, jakbym potrzebowała obstawy? - odparła sarkastycznie, podpierając jeden z boków dłonią. Kabura znajdowała się blisko, ale Hawkins skupiona była na obserwowaniu otoczenia bardziej, niż na mężczyźnie, z którym się spotkali. Rozglądała się czujnie, ciekawa wszystkiego, lecz jednocześnie ostrożna - wchodziła na teren, którego nie znała, a który nie był spokojnym miastem Asy.
- Dobrze. Słyszałam, że świętujecie coś dzisiaj - odpowiedziała po chwili, ruszając za mężczyzną żwawym krokiem. - Jak na razie nie widziałam niczego w mieście, przynajmniej przelatując.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

18 lip 2017, o 12:24

Daniel zaśmiał się, wsuwając ręce do kieszeni. On nie miał przy sobie broni, przynajmniej na pierwszy rzut oka. Może była to głupota, a może założył, że jej nie potrzebuje. A może faktycznie nie potrzebował. Hawk tak naprawdę go nie znała, nie miała pojęcia jak wygląda jego pozycja w tutejszej społeczności i jak ona w ogóle funkcjonowała. Nie wiedziała, czy przypadkiem mężczyźnie nie wystarczy uruchomienie jednego programu w omni-kluczu, by doprowadzić do tego samego, do czego doprowadzić mógł celny strzał z broni. W chwili obecnej wyglądał na zupełnie wyluzowanego.
- Teraz wyglądasz, jakbyś jej bardzo nie chciała - odparł, wzruszając ramionami. - Wybacz, jeśli uraziłem.
Nie brzmiał, jakby faktycznie żałował swoich słów, to było bardziej niezbyt szczere sformułowanie, rzucone tylko po to, by skończyć ten temat. Teren, na którym się znaleźli, na pewno nie podlegał pod władze kolonii. O tym wiedziała już wcześniej. Mógł rządzić się swoimi prawami, choć nie mogły one być tak bardzo niezgodne z tymi funkcjonującymi w mieście, bo wtedy tutejsi nie byliby tam tolerowani. A przecież na własne oczy widziała, że byli.
- Dzisiaj? Nie, jutro - poprawił ją.
Faktycznie, asari twierdziła, że nie będzie wyławiać trupów z morza na dwa dni przed świętem. To znaczyło, że jakichkolwiek festynów i większych imprez mogła spodziewać się dopiero jutro. Dawało jej też trochę czasu na przygotowanie, w razie gdyby - ona, lub ktokolwiek inny z załogi - chcieli bardziej aktywnie uczestniczyć w tutejszych rozrywkach. A doskonale wiedziała, że od rozrywek jej ludzie nie stronili. Pytanie tylko, czy wydarzeniom będzie bliżej do tradycji i rytuałów, czy do popijawy na plaży. Prawdopodobnie coś pomiędzy.
- O której się wszystko zaczyna? I gdzie? - spytał Nephiett, chwilowo odrywając się od podziwiania otoczenia.
- Po zachodzie słońca, a gdzie? Ciężko stwierdzić. Praktycznie na całej długości brzegu - przesunął ręką w bliżej nieokreślonym geście, obrazującym miejsce, w którym ląd przechodził we wzburzony ocean. - Zapraszam na naszą plażę. Na pewno będziecie bawić się tu lepiej, niż gdziekolwiek indziej. My wiemy jak świętować.
Błysnął znów zębami w uśmiechu i skręcił, wchodząc w jedną z uliczek pomiędzy barakami. Ludzie plątali się po okolicy, rzucając zaciekawione spojrzenia w stronę ich trójki. Jedne przychylne, inne mniej, nikt jednak ich nie zaczepiał, może ze względu na Ponda. Alejka prowadziła w końcu na taras, a ten po kilku zakrętach i schodach doprowadził do dużego budynku, górującego nad wszystkimi pozostałymi. W oknie widać było kobiecą sylwetkę, ale nie dało się z tego miejsca dostrzec jej twarzy. Na pewno jednak przyglądała się im. Przy dużych drzwiach piętro wyżej stał ludzki człowiek i turianin, bardziej znudzeni, niż wypadało na ich stanowisku - o ile faktycznie pełnili tu rolę straży.
- Możecie oddać mi broń. Będę tu na was czekał - obiecał Daniel, wyciągając do nich dłonie i uśmiechając się wyczekująco.
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2744
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

18 lip 2017, o 14:07

Zmarszczyła brwi, nie rozumiejąc jego uwagi. Może jej humor był widoczny na jej twarzy bardziej, niż zdawała sobie z tego sprawę. I tak się nim nie przejmowała. Zerknęła jednak na Nephietta i wzruszyła lekko ramionami, wzrokiem starając się przekazać to, co było oczywiste - gdyby nie chciała żadnej obstawy, nie napisałaby do niego, żeby z nią poszedł. Proste.
Rozglądała się z ciekawością, a Daniel przypomniał jej o tym, że święto czekało ich dopiero jutro. Przez to, jak zakończył się poprzedni wieczór, niezbyt dobrze pamiętała wszystko to, co bezpośrednio poprzedzało jazdę promem, a przez nieregularny sen zatraciła nieco poczucie czasu. Skoro tak, dzisiaj mieli więcej czasu na biznes. Zdążą porozmawiać również z Joelem. Ciekawiło ją to, jak mężczyzna zareaguje, gdy dowie się, że spotkali się z Benu, która również chciała naprawić tamę.
Wykrzywiła usta w oszczędnym uśmiechu, który nie należał do zbyt szczerych. Mogła sobie wyobrazić, że poza porządnym i rodzinnym miastem imprezy będą najlepsze. Na plaży poza obszarem działań służb prawa, gdzie bawiło się swobodniej, dostęp do alkoholu był szerszy, a także do innych używek.
Jeszcze się nie zastanowiła, czy w ogóle będzie chciała brać udział w święcie. Brzmiało interesująco, ale kłótnia z Naeemem wysysała z niej siły życiowe i frustrowała za każdym razem, gdy sobie o tym przypominała. Wiedziała za to, że jej złość nie jest długotrwała. Mogła wściekać się do niesamowitego poziomu, lecz prędzej czy później jej przechodziło. A w jej przypadku prędzej. Uczucia przychodziły i odchodziły w zawrotnym tempie, często spotęgowane i zbyt intensywne, niż powinny być. Ze złością tak było najczęściej.
- Zastanowimy się - odparła luźno na jego zaproszenie, opierając dłoń na kaburze gdy tylko dostrzegła inne istoty na swojej drodze.
Spodziewała się tego, że temat jej broni zostanie poruszony. Uśmiechnęła się pod nosem, gdy usłyszała słowa Ponda i zatrzymała w miejscu.
Potrzebowała bardzo dobrego argumentu by zostawić pistolet. Benu była niewiadomą. Pond był niewiadomą. Całe to miejsce nim było, a ona nie spędziła w kolonii więcej niż jednego dnia. Nie znała otoczenia, nie znała Asy, nie znała Arvuny. Nie znała ludzi, którzy tu mieszkali, z własnego wyboru trzymając się takiego ubocza galaktyki.
Tak. Zdecydowanie potrzebowała czegoś więcej niż zwykłego polecenia by zostawić broń.
- Chyba nie oczekujesz ode mnie, że jak gdyby nigdy nic oddam w wasze ręce swoją broń i chętnie wejdę za tobą w teren, którego nie znam, porozmawiać z kobietą, z którą nawet nie wiążę jeszcze zbyt wielkich planów - uśmiech na twarzy jej się utrzymał, choć brew przecięta blizną uniosła się w górę. Podparła bok, patrząc na Daniela. - Jeżeli to my mamy pomagać wam w zleceniu, to powinniśmy się spotkać na neutralnym terenie i na wspólnych warunkach. Nie będę właziła do waszej kryjówki bezbronna po to, by zaoferować swoją pomoc w załatwieniu waszego problemu.
Nie była idiotką, a tak wyobrażała sobie to, o czym mówiła - akt idiotyczny.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

19 lip 2017, o 11:52

Daniel przyglądał się jej przez cały czas, gdy mówiła, a choć z jego ust nie znikał lekki uśmiech, to w oczach pojawiła się irytacja. Mógł się przecież spodziewać takiej reakcji, a jednak liczył na to, że uda się przekonać Hawk do rozsądnego - według niego - zachowania. Opuścił ręce, wciąż jednak nie odsuwał się im z drogi, nie mogli więc tak po prostu wejść po schodach i udać się na spotkanie z Benu.
- Uwierz mi, że gdyby ktoś chciał coś wam zrobić, nie dotarlibyście nawet tutaj - powiedział. - A nawet jeśli z nią się nie dogadacie, to nikt nie czeka tylko na to, żeby wrzucić wasze zwłoki do morza. Nie jesteśmy bandą recydywistów. Takie są zasady, nie możecie wejść tam z bronią. Pisałem ci o tym.
Strażnicy na górze zainteresowali się ich rozmową, przysunęli się więc do barierki i oparli się o nią, przyglądając się rozmawiającym z góry. Turianin powiedział coś cicho, na co człowiek w odpowiedzi parsknął śmiechem. Nephiett spojrzał na nich, unosząc głowę, i skrzywił się z niezadowoleniem. Opierał dłoń na swojej strzelbie, nie dlatego, że chciał jej dobyć, ale ze względu na wykształconą przez lata niechęć do dobrowolnego oddawania jej nieznajomym.
- Benu tak samo nie wie, czego może się spodziewać po was, co wy po niej - dodał cicho Pond, poważniejąc. - Chce dowiedzieć się o was więcej i być może złożyć wam ofertę, może nawet nie do odrzucenia. Kiedy chce się z kimś współpracować, nie grozi się mu bronią. Działa to w obie strony. Popatrzcie w górę.
Uniósł dłoń w stronę strażników. Ci nie speszyli się, odwzajemnili spojrzenie całej trójki. Ludzki mężczyzna zajęty był zresztą obracaniem w dłoni małego, drewnianego elementu, pewnie dla zabicia nudy. Może sam sobie to wyrzeźbił, może znalazł, może ukradł. Obaj mieli broń przyczepioną do zaczepów pancerzy.
- Ma ochronę, nie potrzebuje broni w środku. Tam jest jej biuro. Joel pewnie nie kazał wam się rozbrajać, nie? Gdyby zamienili się miejscami, Benu też by nie musiała - jego usta znów rozciągnęły się w uśmiechu. - Troszczymy się o nią. Was nie znamy, ją tak. A wszyscy dobrze wiemy, że porządni obywatele nie uciekają na odległą planetę, by schować się przed resztą galaktyki, jeśli nie mają grzechów na sumieniu. Nie bierzcie tego do siebie. Więc proszę.
Ponownie wyciągnął ręce przed siebie, bardziej zdecydowanym ruchem. Wyglądało na to, że bez oddania sprzętu tymczasowo Danielowi, nie mieli możliwości dostania się do biura piętro wyżej. Sylwetka w oknie wciąż nie ruszała się z miejsca, przyglądając się ludziom na dole.
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2744
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

19 lip 2017, o 12:25

Skrzywiła się, bo jego argumenty do niej nie przemawiały. Nie miała ochoty na nic takiego. Z chwili na chwilę jej irytacja wzrosła, częściowo spowodowana tym, że już przyszła tu wściekła - na Naeema, nie na Daniela, ale wciąż nie potrafiła tych dwóch spraw od siebie oddzielić, gdy i ten drugi zaczynał ją irytować.
- Uwierz mi, że przybyłam tu wczoraj, nie mam pojęcia, kim jest ta twoja Benu, nie wiem o tej planecie nic i nie mam żadnego powodu, żeby ją atakować - skrzywiła się, mówiąc jego tonem, w odpowiedzi na jego słowa.
Zerknęła na ochroniarzy, ale nie przejmowała się nimi. Jakkolwiek pewni siebie mogli się wydawać, podejrzewała, że nie znalazłaby w nich wartościowych przeciwników.
- Nie znam ciebie. Nie znam ich. Nie znam Benu. Nie znam tego miejsca. Nie wchodzę bez broni - dodała po chwili, spokojnie, lecz stanowczo. - Nie jesteśmy porządnymi ludźmi, ale wy też na takich nie wyglądacie, żyjąc poza prawem na granicy kolonii, z której odeszliście lub was wyrzucono.
Uniosła wzrok z powrotem na turianina, a później na człowieka. Uśmiechnęła się pod nosem, z lekkim rozbawieniem dochodząc do wniosków, którymi szybko się podzieliła.
- Znasz Omegę, Pond? - zagadnęła, a jej uśmiech się poszerzył. - Z perspektywy porządnego człowieka to dziura wypełniona kryminalistami. Ćpuny zalegają się na ulicach, najemnicy dobijają bezdomnych dla zabawy. A na szczycie całego tego burdelu siedzi jedna osoba.
Oparła rękę na kaburze, z przyzwyczajenia i wygody, nie by pokazać, że chce mu zagrozić. Nie chciała. Ale po wszystkim, co przeszli, nie zamierzała pozwalać sobie na jakiekolwiek opuszczenie gardy czy rezygnację z podstawowych zasad bezpieczeństwa.
- A jednak nigdy nie miałam problemu by stanąć metr od T'Loak uzbrojona po zęby. Wyciągnij wnioski - syknęła cicho, a uśmiech zniknął.
Nie myślała o Benu dobrze i było to widać. Nie lubiła ludzi, którzy dla zwykłej rozmowy oczekiwali, by rozmówca przyszedł kompletnie bezbronny, otoczony przez prywatną ochronę. Wskazywało to brak pewności siebie. Może strach o własne życie i o to, że gdy ktoś mu zagrozi, to obrona własna zawiedzie.
Może dlatego szanowała tak Arię, a ten sam problem miała przy Trouge. Po wydarzeniach na stacji jednak nie chciała czuć się bezbronna już nigdy więcej.
- Wiesz gdzie mnie znaleźć. Jeśli Benu chce naszej pomocy, możemy spotkać się na neutralnym terenie, a nikt z mojej załogi nie zrobi jej krzywdy. Może się otoczyć szwadronem ludzi, nie obchodzi mnie to - wzruszyła ramionami, odwracając się bokiem, gotowa do drogi.
Nie zależało jej tak na rozmowie z kobietą. Cena oddania broni i wejścia na nieznany teren była ceną zbyt wysoką, przynajmniej teraz. Wolała już przyjąć propozycję Joela, przynajmniej nie musiałaby użerać się z ludźmi, których z nimi Benu chciała wysłać.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

19 lip 2017, o 13:51

Daniel skrzywił się, może gdy zwróciła się do niego po nazwisku, a może gdy wspomniała Arię. A może ani jedno, ani drugie mu się nie podobało. Skrzyżował ręce na klatce piersiowej.
- Pewnie, obok T'Loak, która ma czterech ochroniarzy po każdej stronie, plus dwóch dodatkowych na każdego odwiedzającego - odparł. - Nie rozumiem, dlaczego tyle was kosztuje...
- Wpuść ich, Daniel - odezwał się z góry wysoki, kobiecy głos.
Strażnicy obejrzeli się za siebie, ale nie poderwali się jakoś szczególnie na jej widok. Nie byli też zaskoczeni tym, że ją widzą na zewnątrz. Może ich rola była tutaj czysto teoretyczna. Pond uniósł wzrok na Benu i westchnął ciężko, wsuwając z rezygnacją ręce do kieszeni. W końcu ruchem głowy wskazał im schody na górę, schodząc im z drogi.
- Jakbyście mnie potrzebowali...
- Nie będziemy - zgasił go Nephiett i uśmiechnął się do niego krzywo, wymijając mężczyznę.
Benu była wysoką, ładną kobietą. Chociaż słowo ładna właściwie nie oddawało typu jej urody, bardziej pasowałoby urocza albo śliczna. Może do tego wrażenia przyczyniały się jej lekko uniesione kąciki ust, nawet gdy się nie uśmiechała. Klasyczne rysy twarzy były zaburzone przez niewielkie implanty, znajdujące się na linii szczęki, tak samo jak u Rhamy, choć wyglądające znacznie delikatniej. Prawie nie odcinały się kolorem od jej jasnej skóry. Przyglądała się dwójce wchodzącej po schodach, wbijając w nich spojrzenie swoich fioletowych oczu. Może były to soczewki, może nie. Teraz można było sobie przecież pozwolić na każdą modyfikację, na jaką się tylko miało ochotę. W granicach zdrowego rozsądku.
Zupełnie nie pasowała do obrazu twardej najemniczki, która sprawowałaby kontrolę nad banitami Asy. Ubrana w jasnoszary kombinezon, opierała się ramieniem o ścianę swojego biura, tuż obok otwartych drzwi. No i, naturalnie, nie miała przy sobie broni.
- Przepraszam za niego. Gdybym wiedziała, że to taki problem, nie nalegałabym. Liczę na to, że nie narobimy sobie nawzajem problemów - miała nietypowy akcent, trochę zachodnioeuropejski. Musiała go już nieco utracić przez ostatnie lata swojego życia, ale nadal dało się go wysłyszeć, gdy mówiła. - Dziękuję, że przyszliście. Mogliśmy się spotkać na neutralnym terenie, owszem, ale sądziłam, że tu będzie wygodniej. Mi na pewno.
Uśmiechnęła się i zamknęła za nimi drzwi, gdy weszli do środka. Zarówno Pond, jak i ochrona zostali za ich plecami. Pomieszczenie było duże, białe, pełne tutejszych kwiatów. Poranne słońce przeświecało przez ich liście, rzucając ruchome cienie na stojącą przed nimi jasną kanapę i dwa fotele. Nie było tu biurka, wyglądało na to że wszystkimi ewentualnymi papierologiami Benu zajmuje się przy stole stojącym w środku kompletu wypoczynkowego. W kącie pomieszczenia znajdował się jeszcze terminal i duży ekran, a tuż obok niego drzwi, prowadzące gdzieś indziej.
- Macie ochotę na kawę, albo coś mocniejszego? - spytała, wskazując niewielką szafkę, na której stał ekspres. - Hawk, jak rozumiem. A ty jesteś...?
- Scott - przedstawił się mężczyzna, bezceremonialnie opadając na jeden z foteli i opierając kostkę jednej nogi na kolanie drugiej. Przyglądał się Benu z zaciekawieniem przekraczającym zainteresowanie wspólnymi interesami. - Czemu nie, kawy się mogę napić.
Ciemnowłosa kobieta uśmiechnęła się znów i skinęła głową, wstawiając niski kubek do ekspresu. Wszystko wyglądało lepiej i przyjaźniej, niż w gabinecie Joela. Prawie jakby chciała sobie z niego zakpić, z większą klasą prowadząc swoje podmiasto, niż on dużą kolonię. A może po prostu lubiła sterylność bieli i kwiaty.
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2744
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

19 lip 2017, o 14:15

Jej usta drgnęły, wykrzywiając się w lekko ironicznym uśmiechu. Przecież patrzyła na ochroniarzy, uzbrojonych. Przy Benu mogło być ich jeszcze więcej. Czym ci ochroniarze różnili się od tych Arii? Może poza tym, że nie byli tak zaufani i wyszkoleni. Ale to już był problem kobiety, nie Hawkins. Ją interesowało tylko to, czy ona będzie mogła się obronić i czuć pewniej, wchodząc na teren, którego nie znała.
Zerknęła na nadchodzącą osobę, gdy ta przerwała Danielowi. Nie spodziewała się, że Benu będzie wyglądać w ten sposób. Lub zachowywać. Że będzie tak cywilizowaną osobą, gdy Hawk przed oczami miała klasyczną zgraję banitów. Może odzwyczaiła się od dobrze ułożonych miejsc, w których półświatek wyglądał zupełnie inaczej, niż w znanych jej rewirach.
Bez słowa wyminęła Daniela, ignorując niezadowolenie na twarzy mężczyzny. Mimo wszystko odczuła satysfakcję. Dzięki temu zobaczy więcej miejsc na Arvunie i pozna ją lepiej, nie musząc przy tym rezygnować z rzeczy, z których rezygnować nie chciała.
Przeszła za kobietą, rozglądając się dookoła. Miejsce zamieszkania dużo świadczyło o lokatorze. A Benu odrobinę ją teraz zaciekawiła.
Weszła do jej gabinetu, równie swobodnie co Scott opadając na wolny z foteli. Łapiąc się na tym, że chce usiąść w tej samej pozycji co on, założyła tylko nogę na nogę i opadła na oparcie siedzenia. Czujnie rozejrzała się po pomieszczeniu, w przesadnej ostrożności, nim pozwoliła sobie na przeniesienie swojej uwagi na kobietę.
Pokręciła przecząco głową, nie mając ochoty na kawę. Wolała od razu dostać konkrety, bez ceregieli.
- Tak banici wyglądają na Arvunie? - spytała z nutą ironii w głosie, ruchem podbródka wskazując kwiaty. Pomieszczenie było ładne, oficjalne. Wprawiało Hawkins w zakłopotanie, bo nie było tym, czego się spodziewała. - Dlaczego żyjecie poza miastem? - dodała po krótkiej chwili, nie widząc powodu, dla którego nie mogłaby bezpośrednio spytać o ich powód izolacji od Asy i Joela.
Tama przestała być głównym tematem, teraz w głowie kobiety pojawiły się dwa. Mogła zaspokoić ciekawość dotyczącą obu na raz. Scott przynajmniej wydawał się być zadowolony z tej niespodzianki, ona jeszcze nie wiedziała, czy będzie ona zmianą na dobre czy na złe. To pokaże jej tylko i wyłącznie czas.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

19 lip 2017, o 15:29

Słysząc pytanie, Benu zaśmiała się perliście. Faktycznie wyglądała jak plakat kliniki z implantami, nie jak osoba, którą w rzeczywistości była. Zrobiła dwie kawy i postawiła jedną z nich przed Nephiettem, razem ze śmietanką obok, gdyby był zainteresowany. Sama piła czarną. Usiadła z nią naprzeciwko swoich gości, na środku dużej kanapy, tyłem do okna. Założyła nogę na nogę, tak samo jak Hawk i upiła łyka aromatycznego napoju.
- Czy mam uznać to za komplement? - odpowiedziała pytaniem na pytanie, rzucając Hawkins rozbawione spojrzenie. Potem podążyła za jej spojrzeniem na jeden z kwiatów, wysoki, o grubym pniu i fioletowych liściach, stojący po jej prawej stronie, tuż przy podłokietniku kanapy. - Każdy żyje jak chce. Ja lubię kwiaty. Nie mówią.
Nie wyglądała na osobę, która byłaby szczególnie aspołeczna, ale może zwyczajnie nie przepadała za ludźmi. Każdy miał do tego prawo. Teraz jednak, siedząc po drugiej stronie stołu, nie skupiała się wyłącznie na Hawkins. Obserwowała ich oboje po równo, jakby nie wiedziała kto tu jest kapitanem. Może nie czytała nic na ich temat, może nie szukała, opierając się jedynie na tych informacjach, które dostała od Daniela, a może tak samo interesowało ją zdanie czerwonowłosej, co jej ludzi.
- Coś w tym złego? - uniosła brwi, upijając łyka kawy.
- Mi się tu podoba - stwierdził Scott, wzruszając ramionami.
- Mi też - odparła Benu, odstawiając kubek na stół.
Zza drzwi słychać było przytłumione dźwięki rozmowy. Dało się łatwo rozpoznać jasny głos Daniela. Najwyraźniej nie zamierzał zostawić ich tutaj, mimo tego, że dali mu do zrozumienia jak bardzo jest im zbędny.
- Cóż, to że kolonia odcięła się od Rady, nie znaczy że nie ma zasad. A nam nie do końca pasują zasady narzucone przez Amslera. Jak podatki na przykład, albo nieadekwatne kary do zawinień. Jest byłym wojskowym i ma stosowne podejście do niektórych rzeczy. Musi mieć dziwną obawę przed tym, że jeśli Asy nie kontroluje Rada, to musi kontrolować ją on. W stu procentach. Tak się nie da żyć - zaśmiała się i pokręciła głową. - Na szczęście jest też rozsądny. Pozwolił nam odejść, ale nie zostaliśmy... nie wiem, wygnani. W końcu jesteśmy jedną kolonią, a miejsce na tej wyspie nie jest nieograniczone. Mimo wszystko jednak w większości tematów ciężko nam się dogadać. Nie widziałam się z nim już z pół roku.
Przeniosła wzrok na Hawk, tym razem skupiając na niej swoje zaciekawione spojrzenie. Przesunęła nim po jej sylwetce, w końcu zatrzymując się na pistolecie, który miała przy biodrze. W żaden sposób go nie skomentowała, bo przecież słyszała dyskusję na dole i nie było sensu jej kontynuować. Dobrowolnie ich tu wpuściła, czyż nie?
- A wy przylecieliście na Arvunę w poszukiwaniu czegoś nowego, czy uciekając przed czymś starym? - spytała. - Słyszałam, że na dłużej i że wasi ludzie szukają pracy w mieście. Tutaj też mogą ją znaleźć, w razie gdyby tam nie wyszło.
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2744
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

19 lip 2017, o 15:47

Wzruszyła ramionami. W jej oczach nie był to komplement, ale nie była to też obelga. Ot, spostrzeżenie. I tacy, i tacy mieliby swoje wady i zalety. Nie jej było oceniać Benu, przynajmniej na razie. Sama chyba czułaby się lepiej przy klasycznym obrazie banity, ale nie zamierzała narzekać, że trafili na trochę bardziej porządnych ludzi.
Uśmiechnęła się drwiąco, słysząc potakiwania Nephietta, ale nie skomentowała tego, ani też tego wystroju. Jej urok pomieszczenia czy kobiety raczej nie ujął, choć implant przypomniał jej o Rhamie.
- Każdy z nas ma własne powody. Nie zatrzymamy się na Arvunie wiecznie, ale trochę tu pobędziemy - odparła obojętnie, bo choć spytała i otrzymała ogólnikowa odpowiedź, to sama z niechęcią dzieliła się nawet ogólnym obrazem ich sytuacji.
Rozejrzała się po pomieszczeniu ponownie, zbierając myśli. Nie do końca podobało jej się to wszystko, bo doszukiwała się w tym drugiego dnia. A nie powinna.
- Czyli nie ma między wami otwartej wrogości? - zagadnęła, wnioskując to po słowach Benu. Joel, jako wojskowy, już samym opisem odpowiadał bardziej Hawkins, docierając do tych części jej osobowości, które nie wypływały na światło dzienne od dłuższego czasu. - Wasze podejście do tamy jest więc dziwne. Dlaczego wspólnymi siłami nie chcecie rozwiązać problemu, który uprzykrza wam obu?
Uniosła jadowicie zielone spojrzenie na kobietę, chcąc wyczytać z jej twarzy więcej, niż przekazywały słowa. Nie widziała powodu dla tak absurdalnego marnowania środków, jak wysyłanie dwóch ekip by rozwiązały jeden problem, ale osobno, bez udziału drugiej strony.
- Daniel powiedział mi, że Amsler próbował już załatwić to na własną rękę i zbiera ludzi do następnego wypadu. A ty zbierasz ludzi do własnego - kontynuowała, marszcząc brwi. Widziała jej spojrzenie, gdy zerknęła na pistolet, co sprawiło, że zaczęła się zastanawiać nad tym, czy kobieta sama z siebie korzystała z broni, czy przesadna ochrona ze strony Ponda miała swoje uzasadnienie i Benu nie potrafiła obronić się sama. - Ciężko mi uwierzyć, że to przez coś tak głupiego jak polityka i to, która strona wypadnie lepiej, jako ta, dzięki której tama przestała być nawiedzona, a mieszkańcy mogą wrócić do pracy.
Uśmiechnęła się lekko, wspominając to, jak pierwszy raz przedstawił to mężczyzna poznany w barze, którego teraz głos dobiegał do niej zza drzwi. Ciekawe, czy czekał w pogotowiu, spodziewając się po Hawkins jakiegoś mało mądrego ruchu.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Wróć do „Galaktyka”