W galaktyce istnieje około 400 miliardów gwiazd. Zbadano lub chociaż odwiedzono dotąd mniej niż 1% z nich. Pozostałe światy oraz bogactwa, które zawierają, wciąż czekają na odnalezienie przez korporacje lub niezależnych poszukiwaczy.

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12105
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

[Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

13 sty 2019, o 01:57

Rhama westchnął, przecierając twarz dłonią.
- Przepraszam. To były nietrafione słowa - przyznał cicho. - Nie chciałem niczego kwestionować.
Ale było już za późno. Hawk była roztrzęsiona, a on zrezygnowany. Piękny poranek, którego początek spędzili na błogim wylegiwaniu się w miejscu, do którego tacy jak oni trafiali wyjątkowo rzadko, skończył się jeszcze zanim zdołał na dobre się zacząć. Pewnie spodziewał się, że przytaczając swoje słowa sprzed tych ośmiu, czy dziesięciu godzin, wywoła zgoła inny nastrój niż ten, który ogarnął teraz ich oboje.
Nie rozumiał jej wściekłości i widziała to w jego oczach. Widziała moment, w którym jego twarz powleka maska bez emocji, ta, której tak bardzo nienawidziła. Nie siedziała już na kolanach tego mężczyzny, obok którego się obudziła. Ten nie zamierzał ani się wściekać, ani kłócić, jak zawsze odcinając się od wszystkiego zanim będzie za późno. Pozwolił jej wstać, przez długą chwilę przyglądając się jej i nie ruszając się z miejsca. Na zewnątrz pogoda odpowiadała ich samopoczuciu i kto wie, czy nie miała na nie też jakiegoś wpływu. Łatwiej było oskarżać deszcz, niż siebie samego.
- Nie rozumiem. Wiem że mówiłaś, Jean, ale przepraszam, ja tego nie rozumiem - mężczyzna odepchnął się od zagłówka i wstał z łóżka, tak samo jak ona chwilę wcześniej, choć ze stęknięciem bólu. Widać leki nie zaczęły jeszcze w pełni na niego działać. - Obawy tak, bo ja też boję się o ciebie. Za każdym razem, gdy zakładasz ten pancerz, bierzesz broń. Ale dlaczego...
Potrząsnął głową i podszedł krok bliżej, ale tylko po to, by oprzeć się ramieniem o ścianę dwa metry od niej.
- Mówiłaś o stracie statku. O Jimmym, o Ryanie, o nodze Adamsa. Uwierz mi, że pamiętam - powiedział gorzko. - Wiesz, czyja to jest wina moim zdaniem? - zamilkł na moment, nerwowo zaciskając zęby. - Nie twoja na pewno. Poczucie kontroli też ja ci wtedy odebrałem. I co mówiłaś jeszcze? Że nie można być z kimś, kto nie jest w stanie zapewnić ci bezpieczeństwa, tak, Jean?
On na to patrzył z drugiej strony i widział to zupełnie inaczej. Obwiniał się o wszystko, co się wydarzyło i nie wiedział dlaczego Hawk przerzuca całą odpowiedzialność na siebie. To on odebrał jej statek, on doprowadził do wszystkiego, co się wydarzyło na orbicie Ankhty, on zlecił jej Trouge i on przyniósł jej całe to cierpienie, z którym nie umiała sobie teraz poradzić.
- Obwiniasz sama siebie, bo związałaś się z kimś, kto nie przyniósł ani tobie, ani załodze niczego dobrego - dodał cicho, z przerażającym spokojem. - Sypiasz z wrogiem. Z człowiekiem, który zniszczył wszystko, co miałaś. I który w każdej chwili może spierdolić coś kolejnego. Tego się boisz, prawda? Że twój największy błąd to zaufanie, jakim mnie obdarzyłaś. Że kiedy coś znowu pójdzie nie tak, teraz już nie będziesz miała wyjścia, jak przyjąć całą winę na siebie.
Odepchnął się od ściany, by pozbierać swoje ubrania, porozrzucane wczoraj niedbale po pokoju, gdy jak najszybciej chciał znaleźć się w łóżku i zasnąć. Zaniósł je potem do torby, z której wyjął wszystko świeże, poza spodniami. Nic więcej nie mówił, pogrążony w rezygnacji. Może faktycznie łączyła ich miłość, ale z tego, co mówiła i tego, czego on się domyślał - może słusznie, może nie - raczej nie była ona zdrowa. Nie byli tylko dwójką zwykłych ludzi, mieszkającymi obok siebie w kolonii, których związek mógł co najwyżej zatrząść rynkiem sprzedaży marchwi. Ich działania miały dużo większe reperkusje.
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2744
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

13 sty 2019, o 04:16

Wyświetl wiadomość pozafabularną Rozejrzała się, szukając swoich ubrań, które wcześniej gdzieś zostawiła. Teraz czuła się naga, stojąc w samej bieliźnie, choć nie było jej już zimno, wręcz przeciwnie. Była tylko sukienka, przewieszona przez oparcie krzesła i kurtka w tym samym miejscu. Resztę zostawiła w łazience, ale ta wydawała się daleko. Chciała się ubrać, ale nie chciała wciskać się do łazienki teraz, gdy w nerwach wstała, żeby umożliwić mu wzięcie prysznica, więc stała w miejscu, w bieliźnie, wściekła na siebie i wszystko dookoła, jak jedna wielka sprzeczność.
W trakcie drogi po szybie, krople łączyły się ze sobą lub rozdzielały, przykuwając jej spojrzenie. Dostrzegła kątem oka, że staje obok, ale nie odwróciła spojrzenia, pochłonięta własnymi rozważaniami. Czuła się jak oszust. Z zewnątrz była zupełnie inna niż się tego spodziewał, może właśnie teraz pokazywała swoją prawdziwą twarz, niszcząc wszystko dookoła siebie, zawsze znajdując powód, dla którego szczęście nie było jej w życiu pisane. Nie wiedziała, czy tak było zawsze. Czy gdyby poznała Rhamę przed Ankhtą, w zupełnie innych okolicznościach, to reagowałaby w ten sam sposób, czy to Ankhta złamała ją tak mocno. W chwilach uniesień wierzyła całym sercem w to, że czas leczył rany, ale każdej bezsennej nocy kwestionowała to, czy wszystko dało się naprawić.
Charakter jego słów się zmienił. Przybrał tor, na którym nie chciała go widzieć, sprawiając, że w szybie nie dostrzegała teraz kropel a swoje zniekształcone odbicie. Obróciła głowę w jego stronę z szokiem, którego początkowo nie chciała wyrazić, ustami zaciśniętymi w wąską linię. Ile razy miała tłumaczyć mu, że wszystko zostało w przeszłości? Piasek nie kojarzył jej się z nim, kojarzył się z własną porażką.
- Nie - odrzuciła twardo, odwracając znów wzrok widząc, że wrócił do swojej torby. To nie miało się tak skończyć, ale gdzieś w tyle głowy poczuła, jak jedna z jej obaw zaczyna się spełniać, wywołując w niej dziwne uczucie. -Nie jesteś żadnym wrogiem. Nie boję się, że coś spierdolisz.
Nie nadawała się do tego, nie potrafiła. Nie wiedziała co powiedzieć, nie miała już siły. Wściekle wplotła palce we własne włosy, zaciskając je na czerwonych kosmykach, zamykając powieki w nadziei na to, że gdy je otworzy, dzień się zresetuje, a ona będzie mogła zacząć poranek już wiedząc co powinna mówić i jak powinna reagować. Czuła się jak zepsuta lalka, niezdolna do wypowiedzenia ciężkich myśli, zalegających w jej głowie jak zawieszone na niebie chmury.
- Przyjęłam całą winę na siebie już dawno temu, nie rozumiesz tego? - syknęła, podchodząc o krok, bojąc się, że wyjdzie z domku zanim ona zdąży do niego podejść, ale jednocześnie nie wiedząc co zrobić, żeby to wszystko naprawić.
Umilkła nagle, czując, jak robi jej się słabo. Powinna nienawidzić jego, o to mu chodziło. Zamiast tego mu zaufała i go pokochała. Myślała, że to jednoznaczne z wybaczeniem, ale teraz miała wrażenie, że w trakcie tego jej nienawiść przeniosła się na nią samą zamiast zniknąć pod wpływem czasu. Zamiast jego, nienawidziła siebie, za dopuszczenie do tego wszystkiego, co wyżerało ją od wnętrza jak rak, którego nie potrafi wyleczyć.
- Nie zasługuję na to, na to wszystko, ani na ciebie - wydusiła z siebie, ręką otaczając domek, ale powoli zaczynało brakować jej sił. - Nie umiem z tego wyjść. Zawsze, gdy coś może pójść dobrze, albo źle, idzie dla mnie źle. Jak nie za tydzień, to za rok wszystko znowu się spierdoli. Chwytasz się tonącego.
Chciała wyjść na zewnątrz, poczuć zimne krople uderzające w jej skórę, wiatr targający jej włosy. Zamknąć oczy i spać, przez cały następny dzień, przez wszystkie. Czuła, że w pewnym momencie zaczęła się trząść. Bębnienie deszczu ją rozpraszało, było zbyt głośne, zbyt natarczywe. Nie chciała, żeby patrzył na nią w tym stanie, więc wróciła do łóżka, rezygnując z prób zatrzymania go w środku siłą i opadła na posłanie, chowając twarz w dłoniach by spróbować się uspokoić.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12105
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

13 sty 2019, o 11:37

Wyświetl wiadomość pozafabularną - Dlaczego? - spytał Rhama, gdy zrobiła krok w jego stronę, teraz nie kryjąc już frustracji. - Nie, nie rozumiem. I nie zrozumiem. Myślałem, że gdy mówisz, że nie kojarzę ci się już z Ankhtą, to znaczy, że udało ci się od tego odciąć. Że już o tym nie myślisz, kiedy na mnie patrzysz. Ale ty tylko przestałaś mnie obwiniać i zaczęłaś obwiniać siebie. I to ma sprawić, że poczuję się lepiej?
Pokręcił głową, ze złością wciskając bordową koszulę do swojej torby, zaskakująco nieuważnie. Z reguły nawet brudne ubrania składał, folgując swoim niewyjaśnionym potrzebom ładu i porządku. Teraz o tym nawet nie pomyślał. Widziała ból w jego oczach, choć nie miała pojęcia, czy jest on wywołany tym, co mówiła, czy tym, co przez jej słowa do niego własnie dotarło.
- Co ty bredzisz, Jean? Co teraz idzie źle? - odwrócił się do niej gwałtownie. Nie wyglądał może zbyt poważnie, w tym, w co był ubrany, ale oboje dawno już przestali zwracać uwagę na to, co mieli na sobie. - Nie mogę już cię słuchać. Celowo to robisz? Karzesz się za coś tym umartwianiem? Czy karzesz mnie?
Nie zbierał się do wyjścia, tylko pod prysznic, tak, jak mówił. Podszedł do drzwi łazienki, spoglądając na nią z góry. Jego usta przestały wyglądać, jakby w ogóle były zdolne do uśmiechu. Może w innej sytuacji zbliżyłby do niej, przytulił się, by pomóc jej wrócić do siebie, ale właśnie dowiadywał się, że jego osoba w niczym za bardzo jej nie pomagała, tylko wywoływała dodatkowe obawy i strach przed nieuniknionym. A wyznania? Chyba żadne z nich nie wiedziało naprawdę o czym mówi.
- Nie zasługujesz - parsknął, choć trudno było to nazwać śmiechem. - Może masz rację. Może ja też nie zasługuję. Może faktycznie lepiej udawać, że to coś innego. Jak chcesz w takim razie nazwać to coś, co jest między nami? - zacisnął zęby, opierając dłoń na klamce łazienkowych drzwi. - Nie wiem, co mam teraz zrobić, Jean, skoro szczęście, które myślałem, że ci daję, jest tylko fatamorganą. Wytworem mojej wyobraźni. I wiem, co zaraz powiesz, że nie, przecież jest inaczej, tysiąc zapewnień, które nie będą mieć znaczenia, bo zaraz wrócisz do swojego samobiczowania. Zrobiłbym dla ciebie wszystko. Wszystko, rozumiesz? Ale nie zmienię tego, kim jestem. Nie cofnę czasu, choć kurewsko mocno bym chciał. I najwyraźniej jedyny wpływ, jaki mam na twoje samopoczucie, to destruktywny. Nie godzę się na to. Nie tego chciałem. Nie po to...
Urwał. Rzadko widziała, jak do tego stopnia ponosiły go emocje. Przez krótką chwilę przyglądał się jej jeszcze, a jego starannie przyjęta maska obojętności stopniowo rozsypywała się, rozbijana od wewnątrz przez to wszystko, co było nie tak. Rzeczywistość, którą wydawało mu się, że zna, rozpadła się wokół niego nagle, jak szyba, którą Hawk rozwaliła jednym celnym strzałem. I okazywało się, że za tą szybą jest tylko pusta, spalona ziemia, ruchome piaski, w które zapadała się kobieta, którą kochał. Nie dawał jej niczego, co sądził, że jej daje.
Odwrócił wzrok i zniknął w łazience, nie znajdując już słów, które teraz warte byłyby wypowiedzenia. Hawk została sama, z szumem deszczu i fal morza wpadającym przez uchylone okno po drugiej stronie domku - a za chwilę także dźwiękiem lecącym z prysznicowej deszczownicy wody. Leżała w ciepłej pościeli, ze smutnym, ale pięknym widokiem za oknem, i z przejmującą bezradnością wypełniającą jej klatkę piersiową.
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2744
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

13 sty 2019, o 13:31

Sztywniała za każdym razem gdy słyszała w jego głosie frustrację. Odbijała się w jej myślach, zwiększała jej własną, sprawiając, że z trudem siedziała na miejscu gdy on krzątał się po domku, zbierając swoje rzeczy. Pogoda na zewnątrz nie pomagała. Wciąż żałowała, że nie odpowiedziała na jedno pytanie inaczej. Nieszczerze, ale tak, by mogli kontynuować udany poranek, a nie kłócić się i wzajemnie dochodzić do nieudanych wniosków. Zacisnęła zęby po kilku jego, konkretnych słowach, ledwie powstrzymując własną wściekłość. Po co mu to mówiła, skoro i tak dla niego to było bredzenie? Pierdolenie od rzeczy? Po cholerę probowała się w jakikolwiek sposób otworzyć skoro i tak w odpowiedzi słyszała suchy śmiech? Może faktycznie z jego perspektywy brzmiała tylko dziwnie. Ale ze swojej nie. Ze swojej probowała wyjaśnić, to co zachodzi w jej głowie nie spodziewając się jednocześnie, że on odbierze to tak personalnie.
- Bredzę? To dla ciebie robię kiedy próbuję ci cokolwiek wytłumaczyć? - warknęła wściekłe, podnosząc się z miejsca. Na przemian było jej zimno i chłodno, nie potrafiła się zdecydować. Deszcz był zbyt głośny żeby mogła klarownie myśleć. Słyszała własny głos jak pod wodą, docierający do niej zza grubego szkła. - Może przestań wreszcie pytać mnie co masz z tym zrobić?! - krzyknęła, odwracając się, gdy przestała móc na niego patrzyć, na niego i jego cholerną torbę.
Zawsze sprowadzał to wszystko do tego samego. Co mógł zrobić żeby jej pomóc i żeby wszystko naprawić. A ona za każdym razem nie miała dla niego odpowiedzi i dziś poczuła, że ilość powtórzeń tego pytania przepełniła jej czarę goryczy. Skrzyżowała ręce na klatce piersiowej, choćby częściowo osłaniając się przed jego spojrzeniem i zmusiła się do utkwienia w nim wzroku gdy stanął przy drzwiach prowadzących do łazienki.
- Świat nie jest czarno biały. To, że przynosisz mi szczęście nie znaczy, że wszystko inne co mi doskwiera odchodzi w niepamięć. Przestań szukać magicznego rozwiązania, które sprawi, że wszystko będzie już, kurwa, dobrze - syknęła, z każdym słowem tracąc resztki swojego opanowania. Znów czuła się tak, jak już nigdy więcej nie chciała się czuć. Jedno spojrzenie na niego sprawiało, że znów czuła się w środku martwa, jak wtedy gdy przywiązali ją do krzesła na Ankhcie i przyznali, co zrobili z jej statkiem. - To nie są problemy, które możesz rozłożyć na części pierwsze na swoim jebanym omni-kluczu. Nie potrzebuję, żebyś mnie naprawił, tylko żebyś przy mnie był kiedy wszystko inne wydaje się być gówno warte.
To i tak nie miało już znaczenia. Zepsuła wszystko, bo jego obecność nie sprawiała, że wszystkie jej demony pierzchały przed nagłym światłem. Bo miała wątpliwości tam, gdzie powinna po prostu odpowiedzieć tym samym. Bo powinna po prostu cieszyć się z każdej chwili zamiast martwić o przyszłość.
- Naprawdę myślisz, że moje szczęście przy tobie to fatamorgana - odezwała się głucho, choć jej pytanie zabrzmiało bardziej jak stwierdzenie. Odwróciła się, zrezygnowana, nie potrafiąc ogarnąć tego umysłem, zszokowana tym, jak inaczej wyglądałby ten poranek gdyby zamknęła pysk zamiast mówić o pilocie. - Myślałam, że mnie znasz.
Odwróciła się, szukając swojej sukienki gdy drzwi do łazienki się zamknęły, a do niej dotarł szum wody. Nie chciała tu dluzej siedzieć, nie chciała czekać aż on to sobie przemyśli biorąc prysznic i wróci, żeby ze smutkiem w głosie oznajmić jej, że wylatuje. Nie chciała tego słyszeć, nie chciała tkwić w huku uderzającego o szyby deszczu. Chciała tylko znaleźć swoją sukienkę, buty, wygodniejsze nie szpilki, kurtkę i wyjść na zewnątrz, zaklinając padający deszcz.


Wysłane z iPhone za pomocą Tapatalk


Wysłane z iPhone za pomocą Tapatalk
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12105
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

13 sty 2019, o 14:01

- Ale ja chcę, żeby było dobrze - odparł, pełnym bólu głosem. - Jak mam tak po prostu być przy tobie, kiedy sama mówisz, że ciągle myślisz o tym co będzie, kiedy się spierdoli i o tym, co zrobiłaś źle? Że dopóki nie powiedziałem, a właściwie nie dowiedziałaś się od kogoś innego, że cię kocham, mogłaś udawać, że jest inaczej? I nadal nie wiem, co ma inaczej być. Co teraz nagle się zmieniło. Dlaczego po tym wyznaniu zaczęłaś panikować. Może świat nie jest czarno-biały i mój też nigdy nie był. Ale kiedy pojawiłaś się w moim życiu, nie jako Hawk, a jako Jean, moja Jean, byłaś... najpiękniejszym, co mnie spotkało. Kiedy świat tonął w szarości, ty byłaś jednym jasnym promieniem słońca. Jedynym, czego byłem pewny.
Nie musiał dodawać, że teraz już nie jest. Wszystko, o czym mu mówiła, on rozumiał inaczej. Nie pojmował jak mogła przerzucić na siebie odpowiedzialność za całe zło, które wydarzyło się odkąd Rhama pojawił się w życiu załogi Wraitha. Wiedział, że on jest temu winny i ostatnim, czego chciał, to żeby ona katowała za to samą siebie. Żadne słowa nie bolały go tak, jak te. Nie przeszkadzało mu to, że się obawia przyszłości, że nie wie jak to wszystko się skończy, że żyje w ciągłej niepewności. Ale nie godził się na to, by uczucie, którym go darzyła, wiązało się z poczuciem winy za to, do czego doprowadził on. Może dlatego nie zaprzeczył, gdy zadała pytanie, które tym pytaniem nie było. Opuścił tylko wzrok z rezygnacją, bo chyba faktycznie tak uważał. Jego obecność nie dawała jej szczęścia, które dawałaby, gdyby wszystko było tak, jak należy. I choć w drugą stronę działało to bez zarzutu, tego nie mógł po prostu przyjąć i żyć z tą wiedzą dalej, jakby nigdy nic.
Ubrania leżały tam, gdzie je zostawiła - przerzucone przez krzesło, albo porozrzucane po podłodze. Sukienka po wczoraj była czymś zaplamiona, choć nie rzucało się to bardzo w oczy na czarnym materiale. Poza szpilkami miała do wyboru swoje wygodne, sznurowane buty, które nosiła na co dzień. Nie pasowały one do wczorajszego stroju ani trochę, ale chyba nie zwracała uwagi na to, jak wygląda. Gdy miała poplątane włosy i rozmazany po nocy, wczorajszy makijaż, niewłaściwe buty do tego nie miały już żadnego znaczenia.
Nad drzwiami do domku znajdował się niewielki daszek, który pozwalał skryć się przed ewentualnym deszczem, gdy przykładowo odblokowywało się drzwi. Ale nie osłaniał on całego tarasu, więc jeśli tylko Hawk zrobiła krok do przodu, ciężkie krople zaczęły spadać jej na głowę, mocząc czerwone włosy, skórzaną kurtkę i tnąc po odkrytych nogach. Dziś było zimno, a jej nie ogrzewała atmosfera imprezy na plaży. Wiatr szarpnął nią, jakby próbował wepchnąć ją z powrotem do domku.
Nikt też nie plątał się po lesie. Jeśli chciała iść w takim stanie gdziekolwiek, droga była wolna. Ławka, z której wczoraj Rhama wyniósł ją, przerzuconą przez ramię, by poprawić jej humor, z pewnością stała teraz pusta. Do postoju taksówek też miała niedaleko, gdyby zamierzała wrócić nagle na Wraitha i zostawić tu Naeema samego. Mężczyzna zamknięty był w łazience, sam ze swoimi myślami, zakładając pewnie że czerwonowłosa nie rusza się z łóżka.
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2744
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

13 sty 2019, o 15:25

Słyszała jego słowa w głowie na długo po tym, gdy drzwi do łazienki się zamknęły, a bębnienie deszczu w szybę zostało stłumione przez dobiegający z prysznica szum. Wracały do niej jak uporczywe echo gdy wsuwała na siebie sukienkę z poprzedniego dnia, bo nie miała niczego innego, co mogłaby ubrać - jej torba została tam, gdzie zamknął się teraz Rhama. Wyciągnęła potargane włosy z materiału, którego się uczepiły i zapięła ją do końca, szukając wzrokiem butów. Szpilki nie wchodziły nawet w grę, nie przy tej pogodzie, przy skałach wszędzie wokół i leśnej drodze. Nie wiedziała jeszcze gdzie w ogóle chce iść, ale i tak nie miała parasola, więc mogła darować sobie próby wyglądania reprezentacyjnie. Wewnątrz było jej zbyt duszno, w jej klatce piersiowej rozlewał się ból, którego nie potrafiła załagodzić, chciała tylko od niego uciec.
Chwyciła kurtkę i odblokowała drzwi do domku, czując, jak znów coś utknęło jej w gardle, zmieniając każdy jej oddech w urywany, spazmatyczny. Nawet gdy wiedziała, co mogłaby mu powiedzieć żeby spróbować go zatrzymać to nie potrafiła otworzyć ust, nie potrafiła tego z siebie wydusić, nie potrafiła choć ten jeden raz nie zniszczyć wszystkiego, co udało jej się zbudować, choć każda jej cząstka krzyczała gdy wychodziła na zewnątrz, do lodowatego wiatru, który uderzył ją w twarz, ocucając w jednej chwili.
Drzwi za nią się zamknęły, a bębnienie o szybę zniknęło. Teraz huk ją otaczał, ale była jego częścią. Zimno ją uspokajało, z jakiegoś powodu. Założyła ręce na klatce piersiowej, chroniąc się częściowo przed powiewami wiatru i mrużąc oczy, rozglądając się dookoła. Okolica wydawała się opustoszała.
Postępując o krok naprzód, poczuła ciężkie krople deszczu uderzające w jej czoło. Gdzie tak właściwie miałaby pójść? Co miałaby ze sobą zrobić? Nie wyobrażała sobie powrotu do codzienności, nie chciała żegnać go dzisiaj i nigdy więcej nie zobaczyć, sama myśl o tym sprawiała, że czuła, jak jej płuca wypełniają się drobnym piaskiem.
Dostrzegła drogę prowadzącą do ławki, na której usiedli poprzedniego dnia o wschodzie słońca. Podobało jej się to miejsce. Wyobrażała sobie, jak schodzi z tarasu na grząski, mokry teren, walcząc z wiatrem i deszczem usiłującym wpędzić ją z powrotem do domku. Jak odgina szamoczące się gałęzie drzew, przechodząc w mokrej sukience dalej, odnajdując wzrokiem morze. Jego powierzchnia była nieregularna, fale były wysokie, pieniste, agresywnie uderzyły o skały i powracały do oceanu, wracając ze zdwojoną siłą. Wiatr dął mocniej na otwartej przestrzeni, huk deszczu mieszał się z szumem morza. Ławka była niewygodna, przemoczona i twarda, ale tak czy inaczej na niej usiadła, z wzrokiem wpatrzonym w niewidoczną linię horyzontu, gdzie niebo mieszało się z wodą, wpatrując w mroczną toń i odnajdując w jej widoku ukojenie, które popchałoby ją do działania.
Zamrugała kilka razy, zdając sobie sprawę z tego, że dalej nie ruszyła się z miejsca. Deszcz częściowo zmoczył jej włosy i twarz, naznaczył ciemnymi plamami kurtkę. Cofnęła się o krok w tył, pod daszek, czując jak w transie, w którym sięgnęła do drzwi i odblokowała je, wracając do środka. Rzucając mokrą kurtkę na oparcie tego samego krzesła i stając obok niego, z wzrokiem utkwionym w drzwiach łazienki, ze słowami kołaczącymi się w głowie, niepewna tego, czy będzie w stanie je wypowiedzieć, czy umilknie jak zawsze w takich sytuacjach.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12105
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

13 sty 2019, o 16:12

Ławka pewnie czekała, aż Hawk przyjdzie i usiądzie na jej mokrej powierzchni. Silny deszcz zmoczyłby ją do suchej nitki jeszcze zanim zdążyłaby porządnie zmarznąć. Nie wspominając o falach, z hukiem rozbijających się o skały, o drobinkach wody które unosiłyby się tak, jak wtedy, gdy z Rhamą trafili na zachodni brzeg po raz pierwszy. Może byłoby to pewnego rodzaju katharsis, którego potrzebowała, a może wręcz przeciwnie, to czekało na nią za dwojgiem drzwi, w zrezygnowanym, błękitnym spojrzeniu.
Gdy zdecydowała się na powrót, zorientowała się, że drzwi za nią zdążyły się już zablokować. Gdyby Rhama nie przesłał jej wczoraj kodów dostępu, byłaby w bardzo kiepskiej sytuacji. Znalazła je jednak po chwili, a domek otworzył się przed nią, z powrotem wpuszczając ją do ciepłego, suchego wnętrza. Tu było dużo przyjemniej, niż na dworze, gdzie szalała wichura. Dopiero w tym momencie, gdy wróciła z deszczu, zorientowała się jak cicho tu jest. Lekkiego szumu, docierającego przez uchylone okno, nie musiała słuchać, jeśli tylko przeszłaby te kilkanaście kroków, by je zamknąć.
W łazience nie było już słychać wody. Nie wiedziała, ile czasu spędziła na zewnątrz, ale to wystarczyło Rhamie na wzięcie zapewne długiego prysznica, sam na sam z ciężkimi myślami, jakimi wypełniła jego głowę. I choć wpatrywała się wyczekująco w jasnoszare drzwi, ich otwarcie zaskoczyło ją bardziej, niż się spodziewała. Naeem stanął w nich ubrany już całkowicie, może poza butami, które zostawił na zewnątrz. W czarnych spodniach, czarnej koszulce, z mokrymi włosami zaczesanymi do tyłu, utkwił w niej zdziwione spojrzenie.
Nie wyglądała najlepiej, zwłaszcza teraz, gdy jej włosy i ubrania były w połowie mokre, a zielone oczy pełne przerażenia i innych emocji, jakich nie dało się nazwać dobrymi. Ale Rhama też nie wyglądał lepiej, niż w chwili, w której tam wchodził. Wręcz przeciwnie. Jakby ciężar wszystkich złych uczynków świata spadł mu na ramiona, przytłaczając go jak nigdy. Zatrzymał się w miejscu, przyglądając się jej, szukając słów, które mógłby wypowiedzieć, ale ich nie znalazł. I teraz nie był milczącym człowiekiem przez fakt, że narzucił sobie obojętność, ale przez to, że zwyczajnie nie wiedział, co teraz powinien ze sobą zrobić. W końcu świat nie był czarno-biały. A utrzymywanie ich związku w odcieniach szarości było czymś, z czym on nie umiał żyć.
W dwóch krokach znalazł się przy łóżku i usiadł na jego brzegu, pochylając się, by nałożyć buty, które walały się gdzieś obok. Łatwiej było na Hawk nie patrzeć, niż radzić sobie z tym, co odnalazł w jej słowach, a teraz jej wzroku. Nie spytał, dlaczego wyszła na zewnątrz, bo wiedział. Nie spytał też dlaczego wróciła, bo może nie chciał wiedzieć. Nie przeprosił, ani przeprosin się nie domagał. Wyglądał, jakby piękny domek z kart, który układał wokół siebie przez ostatnie tygodnie, właśnie runął, przysypując go stosem jego naiwnych nadziei.
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2744
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

13 sty 2019, o 16:50

Powinna robić wszystko, by upewniać go w przekonaniu, że podjął dobrą decyzję a nie bać się, że któregoś dnia dostrzeże swój błąd. Nie bała się tego, że położenie w nim zaufania będzie czymś, czego kiedyś pożałuje. Patrząc na niego nie widziała wroga, z którym pójście do łóżka ostatecznie ją zniszczyło. Może naprawdę tak było, może to przeniesienie winy na siebie nigdy by nie nastąpiło gdyby nie poznała Rhamy. Może uciekaliby przed Cerberusem tak, jak wcześniej, uznając każdego agenta Iluzji za zło wcielone, mordując każdego na swojej drodze i próbując przeżyć, wrócić do normalności. A teraz była kompletnie rozbita.
Wolała odrzucić od siebie te możliwości, bo wiedziała, że jeśli sama w to uwierzy, o co posądzał się teraz Rhama, to nie będzie już niczego, co utrzymywałoby ją na powierzchni. Musiała trzymać się jakiejkolwiek, choćby słabej nadziei na to, że ma szansę na normalność i że jedyna osoba, przy której czuła się prawdziwie szczęśliwa, nie jest jednocześnie powodem jej stopniowej degeneracji. Gdyby tak było... Nie, nie chciała o tym myśleć, ta wizja była zbyt przerażająca, by móc być prawdziwą.
Nie wiedziała, czy w takim stanie którekolwiek z nich potrafiło prowadzić dalej rozmowę. Bała się odezwać, nie chcąc powiedzieć czegoś, przez co znowu go tylko sfrustruje i sprawi, że wybiegnie z domku, pozostawiając ją ze swoimi niezrozumiałymi uczuciami i brakiem umiejętności przekazania tego, co czuła tak naprawdę.
- Z tego wszystkiego co się stało... - urwał, biorąc wdech, gdy poczuła nadciągające do jej głosu drżenie. Nie chciała tak brzmieć, nie chciała być roztrzęsiona ani niepewna. - To co między nami jest jedyną dobrą rzeczą, jaka mi się przytrafiła od tego czasu. Jeżeli stąd wyjdziesz, to... To naprawdę niczego nie rozwiąże, Rhama.
Oderwała się od stolika, o który się opierała, podchodząc bliżej. Czuła, jak z woda z jej włosów spływa jej po karku, na suche plecy sukienki, które wcześniej osłoniła kurtką. Nie potrafiła się wysławiać, czuła się dysfunkcyjnie, nie potrafiąc przekazać mu tak prostych komunikatów, albo rezygnując z obawy o to, że i tak niczego nie zmienią. Ale tym razem jego wzrok nie był palący, odbijał ten sam ból, który wypełniał jej klatkę piersiową, więc gdy stanęła obok łóżka, wpatrywała się w jego pochyloną nad butami głowę, czekając aż się podniesie.
- Nie poradziłabym sobie z tym wszystkim bez ciebie. Nie umiem cieszyć się codziennie mimo wszystko. Długo nie będę umiała zastanawiać się nad tym, co następnego nam się stanie. Ale nie jesteś niczemu winny, nie kłamałam, kiedy powiedziałam, że już nie myślę o tobie gdy wspominam Ankhtę - westchnęła ciężko, odgarniając wilgotne włosy z twarzy i przecierając oczy. Niemal zapomniała o tym, że kac pewnie też miał swój udział w jej złym samopoczuciu. To, co wyżerało ją od środka nie było fizyczne, a jednak wydawało się realniejsze niż ból ramienia, które złapał mech kilkanaście godzin temu w tamie. - To jak się czuję myśląc o tamtej planecie się nie zmieni, jeśli znikniesz. Ale ja już sobie sama nie poradzę. Nie potrafię.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12105
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

13 sty 2019, o 17:41

Drgnął, gdy się odezwała, ale nie uniósł na nią wzroku, zbyt skupiony na zawiązywaniu lewego buta. Z reguły nie odwracał wzroku, lubił się w nią wpatrywać gdy mówiła, nawet jeśli temat był ciężki, trudny. Teraz jednak spojrzenie na stojącą po drugiej stronie domku kobietę przerastało jego możliwości. Nie widziała go jeszcze chyba w takim stanie, nawet jeśli pokazywał po sobie jakieś wątpliwości. To, co usłyszał wczoraj, a co potwierdziła dziś, miało na niego gorszy wpływ, niż cokolwiek przedtem.
Ale może właśnie dlatego, że się odezwała, Rhama nie wstał z łóżka. Siedział w tym samym miejscu nawet gdy już nałożył buty, wpatrując się w podłogę przed sobą. Jego spojrzenie było puste. Mogła tylko domyślać się, co dzieje się w jego głowie i jak się teraz czuje. Z pewnością inaczej, niż ona, ale to nie znaczyło, że lepiej. Nie wyglądał, jakby było lepiej. Jego ramiona były zgarbione pod ciężarem emocji, dłonie oparte na kolanach, bo nie wiedział co innego może z nimi zrobić, usta wykrzywione w bliżej nieznanym grymasie. Po całym jej monologu nadal nie wiedział jak ma jej na niego odpowiedzieć.
- Przemyślałem to - zaczął w końcu. Jego niski głos pozbawiony był teraz jakiegokolwiek ciepła. Jak deszcz i wiatr, które uderzyły w twarz Hawkins, gdy wyszła z domku. - To wszystko, co mówiłaś.
Jedna z jego dłoni drgnęła, ale szybko znieruchomiała, jakby celowo zatrzymał ją w miejscu. Jakby zmuszał się do pozostania tam, gdzie siedział. Nie wiedziała tylko, czy jeśli by tego nie robił, nogi poniosłyby go do niej, czy do wyjścia.
- Zrobiłem to, co zrobiłem. To ja cię znalazłem, to ja byłem tym agentem, który przewrócił twoje starannie wypracowane życie do góry nogami. Ja doprowadziłem do wszystkiego, co wymieniłaś. Do amputacji nogi Johna, do twarzy Sykesa, do tego że Mouse zginął na Trouge. Do odebrania ci kontroli. Nie bezpośrednio, to prawda, ale i tak jestem temu winny bardziej, niż ktokolwiek inny. A już na pewno bardziej niż ty. Nie możesz temu zaprzeczyć, nie możesz powiedzieć, że tak nie jest, bo to świadczyłoby tylko o tym, jak bardzo ślepa teraz jesteś przez to, co do mnie czujesz.
Mówił spokojnie, powoli. Może nadal był zły, ale tego po sobie nie pokazywał. A może jedyne, co mu zostało, to rezygnacja. Jego wzrok przesunął się z punktu na podłodze na jej buty, ale nie podniósł się wyżej.
- Zaczęliśmy ze sobą sypiać. To wywoływało w tobie wytłumaczalne wyrzuty sumienia. I kiedy zorientowałaś się, że zaczynasz darzyć mnie uczuciem, przestałaś mnie obwiniać, bo przecież nie można kochać kogoś, kim byłem. Więc musiałem przestać nim być, przynajmniej w twojej głowie. Ale kogoś obwinić musiałaś. Miałaś do wyboru Iluzję albo siebie. Nie rozumiem, dlaczego wybrałaś to drugie.
Cisza w przerwach od jego słów kłuła w uszy. Choć wyjaśnienie miał rozpracowane, Naeem potrzebował czasu, żeby ubrać go w słowa, które by zrozumiała.
- I mówisz mi "kocham cię, ale boję się, że znów popełnię błąd i doprowadzę do czyjejś śmierci". Mojej śmierci - westchnął. - Jedynym błędem, jaki popełniłaś, było zaufanie mi. Zgoda na współpracę na początku. Podjęcie zlecenia na Trouge. Wszystko to przyniosłem ci ja. To nie była twoja wina. Nic z tego to nie była twoja wina. Zrobiłaś wszystko najlepiej jak mogłaś. Uratowałaś ich wszystkich od tego, co przyniosłaby im dalsza współpraca z Cerberusem. Są szczęśliwi. A przynajmniej zadowoleni, póki co. Poza Kiryłem nie widzą już nic złego w tym, że zostałem na statku. Nikt nie ma do ciebie pretensji, bo nie mają o co, Jean. Ja też nie miałem.
Czas przeszły ostatniego zdania świadczył o tym, że nie skończył jeszcze mówić. Przetarł twarz podniesioną z kolana dłonią. Pozycja, w jakiej siedział, mocno przypominała tę, w jakiej go zobaczyła gdy weszła poinformować go, że dolatują nad Ankhtę. Wtedy też był taki - poważny, skupiony, jak robot, od którego kiedyś go wyzwała.
- Czy ty to widzisz? Czy ty słyszysz swoje własne słowa, Jean? Jak ja mam dalej z tym żyć, kiedy mam świadomość, że ty katujesz się za winy, które nie są twoje, bo nie chcesz dopuścić do siebie myśli, że może za nie być odpowiedzialny człowiek, którego ponoć kochasz?
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2744
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

13 sty 2019, o 18:20

Nie znosiła tego, że nie potrafił na nią spojrzeć, choć jednocześnie całkowicie to rozumiała. Wolała nie dostrzec złości w jego oczach, ale też chciała zobaczyć cokolwiek, co nie było spokojem, z którym mówił jej te wszystkie rzeczy oczekując, że przytaknie przy każdej. Teoretycznie wszystkie emocje były lepsze niż żadne, szczególnie w chwilach taki jak ta, gdy ją jej własne przytłaczały, szukały ujścia w panicznym spojrzeniu czy zaciśniętych we wściekłości zębach. Nie chciała wracać do tego, o czym mówił. Nie była ślepa, wiedziała, że to on był powodem większości jej problemów, ale nie był nim bezpośrednio. Minęły tygodnie odkąd we śnie wyciągnął ku niej pistolet, nie potrafiła dalej patrzeć na niego i widzieć tę samą osobę, która uniosła jej podbródek i przeprosiła za zniszczenie wszystkiego, na czym jej w życiu zależało, gdy robactwo wspinało się po jej nodze.
Nie miał racji, nie całkowicie. Pamiętała, że wyrzuty sumienia i winę poczuła już wcześniej, gdy weszła na Wraitha po raz pierwszy po powrocie z Ankhty. Nie chciała wtedy widzieć tych zniszczeń ani spotykać się z załogą, ale musiała stanąć naprzeciw ludzi, których zawiodła, ufając złej osobie, sprowadzając Cerberusa, który polował na nią, nie na nich - przynajmniej nie w taki sposób. Nie uciekali przed Iluzją razem, zawsze uciekała przed nim sama, ona i resztka jej oryginalnej załogi, a pozostali akceptowali ryzyko dla wspólnego towarzystwa, udanych łowów i przyzwoicie płatnej pracy. Gdy dopadło ich to jej ryzyko zawodowe, nie potrafiła patrząc na siebie widzieć osoby bezpośrednio za to odpowiedzialnej.
- Cerberus nigdy nie chciał mojej załogi. Nie chciałby jej gdyby nie ja - odparła głucho, uznając, że w tej chwili nie miała niczego do stracenia. Nie było sensu milczeć w niektórych momentach i mówić w innych. - Ty i ja jesteśmy związani z tym całym syfem. Ale oni na niego nie zasłużyli. Myślisz, że przez co poddałam się od razu gdy byliśmy na Ankhcie? To nigdy nie była tylko twoja, ani Iluzji wina. Nigdy.
Spoglądała na niego z góry, w frustracji zasłaniając na moment twarz, ukrywając ją w dłoniach, wciąż wilgotnych od deszczu, jak wszystko inne. W środku było cicho, ale bębnienie deszczu wypełniało całą jej podświadomość, przykrywając myśli grubą zasłoną, zza której ciężko było jej zebrać je do kupy. Nie potrafiła się skupić, nie wiedziała co mogła mu odpowiedzieć, co mogłaby zrobić, żeby nie było tak, jak jest teraz.
- Nie potrafię zmienić tego, co czuję - przyznała wreszcie, czując powracający pod powieki piasek. Nie czuła się senna, ale miała wrażenie, że mogłaby zasnąć teraz na co najmniej kilkadziesiąt godzin. - Myślisz, że jeśli stąd wyjdziesz to nagle wybaczę sobie wszystkie winy i przeniosę je na ciebie? Że wrócę do swojego normalnego życia zapominając o tym, że cokolwiek się stało?
Jak mógł być tak naiwny. Jak mógł użyć słowa ponoć, znów wszystko kwestionując, znów nie doceniając wszystkiego, co dla niej robił swoją obecnością. Jak mógł jej nie słuchać gdy przyznawała, że bez niego sobie nie poradzi, że będzie to tylko kolejny cios, może ostatni, którego potrzebowała, by przeskoczyć przez jakąś granicę, po której w całym życiu było jej już wszystko jedno.
- Nie odpowiedziałam ci, że cię kocham, bo tak wypadało, albo tak powinnam. Powiedziałam to bo wolę żyć ze świadomością tego, że kiedyś mogę to wszystko stracić, niż nie mieć tego w ogóle - wydusiła z siebie z trudem, subiektywnie słysząc, że jej słowa zagłuszał deszcz, choć wydawało jej się, że powiedziała je wystarczająco głośno. - Nie katuję się całymi dniami, płacząc w łazience kiedy nie patrzysz - dodała, z wściekłością, która nagle zrodziła się w jej głowie. - Jestem z tobą szczęśliwa. Wczorajszy dzień niczego ci nie udowodnił?
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12105
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

13 sty 2019, o 19:12

Westchnął ciężko i pochylił się, ukrywając twarz dłoniach. To, co mówił, miało dużo sensu, tak samo jak to, co mówiła ona. Oboje powinni zorientować się, że tkwienie przy swoich własnych racjach nie było tutaj jedynym, ani słusznym rozwiązaniem. Musieli zacząć się słuchać, zamiast uparcie protestować, trzymając się swojego zdania. Chociaż kto wie, czy Naeem właśnie tego nie zrozumiał. To, co działo się w jego głowie, pozostawało poza zasięgiem Hawk.
- Nie myślę, że sobie wszystko wybaczysz - odparł cicho, stłumionym głosem. - Ale może gdybym wyszedł, mogłabyś mnie znienawidzić z powrotem i przestać obwiniać siebie.
Pewnie to właśnie planował zrobić. A teraz przyznał się, zdając sobie sprawę, że może się na niego o to wściec. Z drugiej strony, lepiej było to powiedzieć na głos, niż ten plan zrealizować. Tylko że i tak za bardzo nie miał w tej chwili gdzie uciec. Może ukryć się w podmieście, do którego Hawkins się nie zapuszczała, albo kupić od Amslera jakiś prom, który mógłby go zabrać z kolonii. A może do głowy przychodziło mu jeszcze inne rozwiązanie, odcinające go zarówno od Hawk, jak i całej jej załogi. Może rozważał powrót do Cerberusa, by dodatkowo jeszcze nienawidzić samego siebie za wszystkie podjęte w życiu decyzje.
- Wczorajszy dzień był... - zaczął, ale nie dokończył. Oboje wiedzieli, jak różnił się od wszystkiego, co mieli na co dzień. Pierwszy raz chyba, odkąd cokolwiek ich łączyło, mieli całą dobę dla siebie nawzajem. No, nie licząc dwóch godzin, które kobieta postanowiła poświęcić na spotkanie z Pondem w areszcie.
- Ale nie jesteś szczęśliwa, kiedy poruszam ten temat. Kiedy wspominam o tym ja, czy John, słowa które powinny wywoływać u ciebie uśmiech, wywołują atak paniki. Tak było wczoraj i tak było dzisiaj. Nie wiem jak mam to rozumieć. Nie chcę magicznie wszystkiego naprawiać, nie zamierzam rozkładać cię jak omni-klucza - wyprostował się, z frustracją w oczach i rozłożył ręce. - Ale wytłumacz mi to. Wytłumacz mi to, czego nie rozumiem, zamiast tłumaczyć wszystko dookoła.
Patrzył na nią wreszcie, choć może lepiej było gdy tego nie robił. Ostatnie jego próby ukrycia się za bezpieczną maską spełzły na niczym. Widziała w jego oczach wszystko, co wcześniej skrzętnie przed nią chował. Ilość bólu trudną do pojęcia, do przetrawienia przez jednego człowieka, zwłaszcza po dniu, który wydawał się idealny i zapowiadał taki sam poranek.
- Co zmieniają te dwa słowa? Co za różnica, czy cię kocham, czy nie? Dlaczego przedtem było inaczej? Powiesz mi wreszcie? - poprosił. - Skoro czujesz do mnie to samo, to dlaczego w tym jest taki problem? Co tutaj nie jest czarno-białe? To nie jest tak, że skoro powiedziałem, że cię kocham, Iluzji zaświeci się radar i wpierdoli się tu nagle z trzema pancernikami. To jest tylko między nami. Między mną a tobą. I nie ma wpływu na nic i nikogo więcej, a już na pewno nie na to kiedy przyjdzie po któreś z nas śmierć.
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2744
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

13 sty 2019, o 20:04

Jego stwierdzenie odebrało jej mowę na dłuższą chwilę. Nie potrafiła zdobyć się na skomentowanie tego, jak głupi to był pomysł, jak wściekłość, którą wtedy by czuła, zniknęłaby po kilku godzinach, pozostawiając po sobie wyłącznie niemożliwą do wypełnienia pustkę. Nie wiedziała jak mógł myśleć o niej tak nisko, by spodziewać się, że odrzuci wszystko to, co ich łączyło i znienawidzi go tylko dlatego, że odszedł. Nie mógł być bardziej w błędzie, efekt, który by tym uzyskał był zupełnie odwrotny. Czuła to w kościach, czuła to patrząc na mokrą od deszczu szybę. Czuła to stojąc na zewnątrz, marznąc od wody i wiatru, oczami wyobraźni widząc ławkę, na której siedziała wpatrując się w horyzont. To skłoniło ją do powrotu do domku, świadomość tego, że to niczego nie rozwiąże, jedynie pogłębi wszystkie nienawistne uczucia, które w tej chwili do siebie samej żywiła i sprawi, że jej codzienna egzystencja wzbogaci się o kolejne przeszkody, które musiała pokonać by jakoś przejść przez swój dzień.
Analizowała te dwa słowa w swojej głowie wielokrotnie, ale choć wypowiedziała je dzisiejszego dnia co najmniej kilka razy, nie czuła się z tego powodu szczęśliwa. Wydawały się ciążyć na niej jak odpowiedzialność, której nie była gotowa ponieść, której nigdy wcześniej nie niosła, nie w taki sposób. Nigdy wcześniej nie poznała kogoś takiego jak on, nie wiedziała, czy kiedykolwiek jeszcze pozna. Świadomość tego, że w jej życiu pojawiła się osoba, bez której nie chciała dalej żyć, była przytłaczająca. Wiązała ją na zawsze z kimś innym, w środowisku, w którym żyła, gdy żaden dzień nie był pewny, a emerytura nie była żadnemu z nich dana.
- Panikuję, bo się boję - odpowiedziała cicho, dostrzegając, jak ciężko było wytrzymać nacisk jego spojrzenia gdy wreszcie je napotkała. Niebieskie tęczówki były przygasłe, sprawiając, że znów miała ochotę wyjść na zewnątrz. Co kilka sekund zwalczała impuls opuszczenia domku, który rodził się w jej umyśle na nowo, raz za razem, nie dając jej spokoju, nie pozwalając w pełni cieszyć się tym, że jeszcze żadne z nich nie zadecydowało o ich rozłące, że jeszcze mieli czas.
- To zmienia wszystko - dodała, przymykając na sekundę oczy, zmuszając się do zachowania spokoju. Jak mógł tego nie rozumieć, nie mogła sobie tego nawet wyobrazić. Przecież to było tak oczywiste. Bycie z kimś i troszczenie się o niego to jedno, ale miłość była czymś zupełnie innym, czymś, co stresowało ją znacznie bardziej niż wściekłość lub nienawiść od kogokolwiek innego, choć podobno te uczucia były podobne pod względem intensywności.
- Boję się, że widzisz mnie lepszą, niż jestem naprawdę. Że któregoś dnia zorientujesz się, że żyjesz wśród ludzi, koło których nigdy nie zamieszkałbyś sam z siebie, że rzuciłeś wszystko w swoim życiu dla kobiety, która nie wie co robi, że zmęczy cię uciekanie, że wreszcie nas złapią. Boję się, że uzależniłam się od ciebie tak mocno, że jeśli to się kiedykolwiek stanie, odejdę od zmysłów - mówiła, choć jej głos brzmiał obco, jakby nie należał do niej, a ona stała gdzieś z boku, obserwując żałośnie przemoczoną, nieprzypominającą niej kobietę stojącą przed zmęczonym tym wszystkim mężczyzną. - Boję się, że nie będę potrafiła z tobą być nie pierdoląc wszystkiego nieustannie, tak jak chrzanię wszystko teraz. Że nie zapanuję nad sobą, że wszystko zepsuję chociaż staram się tego nie robić. Czasem czuję, że nie mam nad sobą żadnej kontroli, nie potrafię się zachować, nie wiem. Nigdy nie miałam w życiu kogoś takiego, czuję, że podświadomie robię wszystko, żebyś mnie znienawidził tak mocno jak ja siebie tylko po to, żeby wyszło na moje, żeby spełniło się to, czego się spodziewałam.
Odwróciła głowę do szyby, nie chcąc więcej na niego patrzeć, nie potrafiąc wytrzymać napięcia, które czuła gdy widziała na sobie jego spojrzenie, oczekujące od niej, że powie coś prawidłowego, podczas gdy ona umiała tylko źle dobierać słowa.
- Czasem myślę jedno ale mówię drugie. To nienormalne.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12105
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

13 sty 2019, o 20:42

Naeem znów opuścił wzrok, wbijając go w swoje splecione dłonie. Może i jego pomysł był głupi, pewnie dlatego zresztą nie został zrealizowany. Hawk go nie zatrzymywała, mógłby ubrać się i wyjść. Ale to nie było rozsądne i mężczyzna zdawał sobie z tego sprawę. Pewnie nawet nie myślał w tym o niej, o tym co by się stało kiedy przeszłaby jej wściekłość. Nie podchodził do tego racjonalnie, co nie było do niego podobne, ale może przyczyną tego był fakt, że cały ich związek do racjonalnych nie należał. Każdy po kolei, kto miał choćby cząstkową wiedzę na temat tego, co wydarzyło się przed przylotem na Arvunę, był zaskoczony informacją że ostatecznie wylądowali w swoich objęciach. I to nie na jedną noc, czy dwie, a na dłużej.
Dopiero teraz, gdy faktycznie zaczęła mówić co leży jej na sercu, Naeem westchnął ciężko i uniósł na nią wzrok. Słuchał jej, z trudem przyjmując słowa, o które sam przecież prosił. A gdy skończyła, w domku zapadła cisza. Dopiero po kilkudziesięciu długich sekundach Rhama wstał z łóżka. Nie ruszył w stronę wyjścia, ale do niej, z każdym kolejnym krokiem znajdując się coraz bliżej. Kiedy już do niej dotarł, nie czekał na zgodę, ani na zmianę jej nastawienia, na powrót porannej beztroski czy kolejne wyznanie. Przyciągnął ją do siebie, przytulając, nie jak królową piratów, ale jak zagubioną w swoim życiu kobietę, którą była naprawdę. Osobę, którą pokazywała tylko jemu. I mimo, że niewiele widziała po nim wcześniej, tak teraz czuła, jak z nerwów cały drży, jak szybki jest jego oddech i jak mocno bije mu serce. On też przecież nie chciał jej stracić. Nie po tym wszystkim.
- Ja też się boję, Jean - odezwał się cicho gdzieś w jej włosy. Gdy mówił, jego klatka piersiowa wibrowała tak samo, jak zawsze. - Tego, że okaże się, że nie pasuję do twojego życia. Że będziesz mnie miała dość, a ja nie będę miał wtedy dokąd wrócić. Że mimo uśmiechów, którymi obdarza mnie twoja załoga przy wspólnym piciu, wcześniej czy później ktoś mnie zabije. Że jestem zbyt inny od tego, do czego jesteś przyzwyczajona i w końcu to do ciebie dotrze.
Odsunął się i sięgnął do jej twarzy, którą uniósł do siebie delikatnie.
- A najgorsza jest myśl, że cały czas cierpisz przeze mnie i wszystko, co zrobiłem. Nie umiem sobie z tym poradzić. Chciałbym móc magicznie to naprawić. Chciałbym być kimś innym, obcym. Kimś, kogo spotkałaś na Omedze i od kogo dostałaś stalową różę - oparł swoje czoło o jej, zamykając oczy. - Kto mówiąc "kocham cię" przywoływałby uśmiech na twoją twarz.
Ciepłe objęcia mężczyzny stanowiły ogromny kontrast do tego, czym przywitał ją świat po wyjściu z domku. Jego wzmianka o metalowym prezencie nie wynikała już raczej z zazdrości, a po prostu była przykładem świata, do którego wskoczył Rhama, nie wpasowując się w niego do końca.
- Ale twoja obecność obok mnie sprawia, że przestaję o tym myśleć. O tym, że z kolejnego swojego wypadu możesz już nie wrócić - przycisnął ją do siebie mocniej. - Nie pierdolisz niczego. Dopóki nie przychodzi do wyznań - westchnął ciężko. - Przepraszam. Jeśli chcesz, mogę nic takiego nie mówić. Nie usłyszysz tego ode mnie więcej.
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2744
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

14 sty 2019, o 02:57

Czuła, że coś w niej pęka gdy usłyszała skrzypienie poruszającego się łóżka, więc drgnęła bezwolnie, obracając głowę w jego kierunku. Nie po to to mówiła, żeby teraz widzieć jak łapie swoją torbę i kieruje się do wyjścia. Nie po to wracała do domku gdy jej mózg kazał jej wyjść spod daszka osłaniającego ją przed deszczem i przejść się nad brzeg, do pustej ławki i stromego urwiska. Nie potrafiła patrzeć na niego tak, jak zawsze. Gdy zadzierała głowę do góry i podnosiła ku niemu wzrok, ciężar na jej powiekach się zwiększał, zmęczenie i frustracja w jego spojrzeniu sprawiała, że zamykała oczy, chcąc o tym wszystkim zapomnieć, chcąc zniknąć z tego domku raz, a zawsze. Zastanawiała się jak bardzo różnić się mógł ich poranek gdyby tylko powiedziała mu coś innego, jak wiele mogło się zmienić i mogło zależeć od jej jednego zdania. Może deszcz nie przeszkadzałby jej tak bardzo jak teraz, może nie czułaby zaciskającej się na jej szyi pętli i bólu w klatce piersiowej, który uniemożliwiał jej zaczerpnięcie powietrza. Świadomość tego, że jej szczęście wymyka jej się z rąk, przytłaczała ją tak, jak wspomnienie Wraitha przytłoczyło ją gdy siedziała w suchym, piaszczystym doku przywiązana do krzesła.
Wtuliła twarz w jego klatkę piersiową, obejmując go dłońmi i zaciskając palce na materiale jego koszulki, chłonąc doskonale znany jej zapach. Nie chciała go czuć na swojej poduszce w kajucie, wracając do niej zrezygnowana po tym, gdy oboje rozstaną się w domku. Nie chciała znajdować go w swoich ubraniach, próbując pogodzić się z tym, że niektóre rzeczy nie były jej pisane. Bębnienie deszczu ustawało gdy tylko znajdował się obok, nie chciała myśleć o tym, co zrobiłaby gdyby wyszedł w tej chwili przez próg.
Nie chciała odrywać swojej twarzy od jego klatki piersiowej. Zmusił ją, ujmując jej twarz dłonią, ale nie spoglądała na niego w pełni trzeźwo. Jego słowa obijały się w jej głowie z jednej strony na drugą, uświadamiając jej, jak w swoim egoizmie nie pomyślała, że to nie było dla niego proste, że nie tylko ona miała z tym problem. Ale nie potrafiła poszerzyć swojego pojmowania tak daleko w chwilach, w których panikowała i nie wiedziała co robić. W nich nie potrafiła zrozumieć tego jak musiał się czuć, widząc, jak negatywnie reaguje na coś, co miało być przecież wyznaniem wywołującym wyłącznie szczęście.
Zamknęła ponownie oczy, czując przy swoim czole jego gorącą skórę. Ławka na skale wydawała się teraz tak odległa, mokra, zimna i twarda, nie wyobrażała sobie tego jak mogłaby chcieć do niej wrócić. Nie potrafiła wypuścić go z objęć, otworzyć oczy i wrócić do rzeczywistości, w której pogoda dogrywała im do ich podłego samopoczucia.
- Omega do ciebie nie pasuje - odparła tak cicho, że ledwo sama siebie była w stanie usłyszeć. - Ale ja do ciebie pasuję. Gdyby stalowe róże były mi pisane, znalazłabym kogoś już dawno temu.
Odsunęła się od jego czoła, wciskając w jego klatkę piersiową, chowając w niej twarz. Mocno zaciskając powieki, czując, jak pieką, jak gorąca łza jako pierwsza spływa po jej policzku i wsiąka w materiał jego koszulki. Wzmocniła uścisk jej palców na gładkim materiale, nie potrafiąc wyrazić tego, co czuła, w postaci słów, nie umiejąc nawet zaprzeczyć gdy powiedział, że już nigdy tego nie powtórzy, choć sama tego nie chciała. Trzęsła się, choć nie miało to niczego wspólnego z zimnem. Z jednej strony marzyła o otwarciu tej jednej whisky, którą kupił, a której wcześniej nawet nie napoczęli, z drugiej nie chciała nigdy już otwierać oczy i patrzeć na świat, do którego nie była przystosowana.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12105
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

14 sty 2019, o 12:36

Rhama nie odpowiedział już nic. W końcu ostateczne okazywało się, że w ich życiu nie było miejsca na wyznania, choć jeszcze wczoraj, a nawet jeszcze dziś rano sądził, że były one rozwiązaniem, naturalną konsekwencją tego, co się między nimi działo. Rzeczywistość go zaskoczyła i to niezbyt pozytywnie, ale jeśli tak miało to teraz wyglądać, to nie pozostało mu nic innego, jak się dostosować. Do jej obaw, do niepewności, które wypełniały jej głowę krzykiem gdy tylko ktokolwiek wspominał o tym, że może ich łączyć coś więcej, niż łóżko i jakieś tam przywiązanie.
Westchnął ciężko i przycisnął ją do siebie, gdy poczuł wilgoć na czarnej koszulce. Głaskał ją po wilgotnych, splątanych włosach, po odzianych we wczorajszą sukienkę plecach, milcząc, bo nie miał już słów, które teraz byłyby właściwe. Chciał jej pomóc, sprawić, by nie płakała, ale uśmiechała się do niego tak, jak jeszcze godzinę temu. Tylko nie potrafił. Może poprawiłby jej humor, gdyby podniósł ją teraz i wrzucił do łóżka, odwracając jej uwagę czymś innym, tak jak wczoraj. Może wystarczyłoby otworzyć butelkę whisky i podać jej szklankę ze złocistym płynem, zmieniając temat na wygodniejszy, na taki, który by ją rozbawił. To jednak było poza zasięgiem jego możliwości, bo pod nim też załamała się tafla lodu, na której stał. Która miała być bezpiecznym miejscem.
Opuścił głowę, opierając policzek o jej skroń. Milczał, jak zawsze, a choć jego oddech powoli się uspokajał, tak wciąż czuła, jak w nerwach mocno wali mu serce. Jego dłoń przesuwała się mechanicznie po czerwonych włosach. Mijały kolejne sekundy, minuty, ostatnie trzy godziny które mieli dla siebie w wynajętym domku zmieniły się w dwie, albo i w jeszcze mniej. Trudno było kontrolować upływ czasu w sytuacjach takich, jak ta.
- Przepraszam - odezwał się w końcu cicho, prawie szeptem. - Chciałbym być kimś innym.
Ale nie był. Był byłym agentem Cerberusa, choć uparcie zawsze twierdził, że nie pracował dla nich, a z nimi. Był narażony na ataki ze wszystkich stron, od byłego pracodawcy, od nieufnej załogi Wraitha, od swojego własnego kręgosłupa nawet. Może gdyby wpadł na Wraitha jako pierwszy lepszy najemnik, z godnym podziwu przeszkoleniem bojowym i brakiem jakichkolwiek zależności, a potem zgodnie został przyjęty do załogi przez wszystkich, ich związek wyglądałby teraz inaczej. Lepiej. I tego właśnie żałował, bo to było czymś, czego nie dało się zmienić.
Gdy przerwał niekończące się milczenie, podczas którego Hawk zdążyła się uspokoić i chyba nawet deszcz na zewnątrz zelżał nieco, łatwiej było się odsunąć. Uniósł do siebie jej twarz, by przetrzeć kciukami mokre policzki, po których spłynęły łzy zmieszane z wczorajszym makijażem. Zobaczyła w jego oczach ukłucie bólu, jakie wywołał ten widok. Ostatnim, co chciał sprawić swoim wyznaniem, było doprowadzenie jej do takiego stanu.
- Przepraszam - powtórzył.
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2744
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

14 sty 2019, o 13:12

Zamknęła oczy, milcząc, bo też nie wiedziała co mogłaby więcej powiedzieć. Deszcz w tle przestał jej przeszkadzać, a w ciemności szybciej odnalazła w sobie spokój. Jego klatka piersiowa unosiła się i opadała miarowo, rytm jej pomagał. Przestała się tak trząść, odetchnęła głębiej, wyciszona. Nie odsuwała się, wsłuchując w bicie jego serca. Zastanawiała się, czy gdyby wszedł na pokład ich statku jako losowy najemnik to połączyłoby ich cokolwiek więcej, czy oni polecieliby w swoją stronę, a on w swoją, zmuszeni do zarabiania na swoje życie. Spotykając się okazjonalnie na Omedze, może w Zaświatach. Nie potrafiła sobie tego wyobrazić, nie umiała widzieć go w takiej roli. Nie usiłowała go zmienić, choć dołączył do załogi i choć nakłoniła go do bordowej koszuli. Nie musiał pić rynkolu z Sykesem i pozostałymi, upijając się codziennie, palić więcej niż smok, nie dbać o porządek dookoła siebie. Wiedziała, że nie jest omamiona ideą tego, kim mógłby być, bo był od początku kimś, kogo potrzebowała i w kim niczego by nie zmieniła. Cerberus wydawał się naturalną tego częścią i nawet jeśli wpływał na to, że nie potrafiła się w sobie zebrać, to chętnie taką cenę zapłaci, tak jak płaciła dotychczas.
Gdy wreszcie się uspokoiła, następna przyszła lekka irytacja. Na samą siebie, na swoje irracjonalne zachowanie, na to, że tak długo potrzebowała żeby zacząć zbierać się do kupy. Mruknęła coś z niezadowoleniem, kręcąc głową na jego przeprosiny. Nie potrzebowała ich, nie chciała, żeby był kimkolwiek innym. Dla niej wina leżała po jej stronie, dla niego - po jego. Mogli sprzeczać się o to przez następną godzinę, nie dochodząc do żadnych nowych wniosków. Nie chciała tylko się od niego odsuwać, jakby pokój, który między nimi nastał teraz wydawał się kruchy, zbudowany na wzajemnym, częściowym niezadowoleniu i każda kolejna chwila rozłąki była ryzykiem, którego nie chciała podejmować.
- Przestań - poprosiła, nie wiedząc dlaczego tak mocno bolą ją teraz oczy, ale przymykając je znów. Przysuwając się bliżej, zadzierając mocniej głowę by odnaleźć jego usta własnymi i połączyć je w pocałunku, którego teraz potrzebowała.
Powinna pójść pod prysznic, zdjąć z siebie mokrą, wczorajszą sukienkę i zmyć makijaż z twarzy, ale nie potrafiła się od niego oderwać. Nie wiedziała ile czasu już minęło, wiedziała tylko, że za mało. Nie wyobrażała sobie teraz powrotu na statek, ani nawet spotkania z Vinnet i operacji. Nie wyobrażała sobie świata poza domkiem, który żył tak jak zwykle, podczas gdy ona rozpadła się na kawałki i pośpiesznie sklejała się z powrotem, choć godzinę temu ból rozsierdzał jej klatkę piersiową i jego echo wciąż odbijało się w jej ciele.
- Nie chcę niczego innego - dodała, przecierając twarz dłonią, odgarniając wilgotne włosy do tyłu, na plecy, by nie zasłaniały jej twarzy, choć jej odruch teraz mógł tylko wyjść jej na złe. Nie wyglądała zbyt dobrze, przydałoby jej się tyle osłony, ile mogła jej mieć.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12105
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

14 sty 2019, o 18:14

Odwzajemniony pocałunek był inny, niż zwykle. W Rhamie coś pękło i choć też starał się posklejać w miarę możliwości, chociaż po to, żeby móc stanowić wsparcie dla niej, to niektórych rzeczy nie dało się naprawić. A może po prostu było jeszcze zbyt wcześnie. Może potrzebował kilku godzin, w czasie których przemyślałby wszystko, co się wydarzyło, co sobie wykrzyczeli, a co pozostało niewypowiedziane. Może też potrzebował pozwolić sobie na słabość, której nie mógł - albo nie chciał - okazać jej.
Pomógł jej ogarnąć włosy z twarzy, bo jeden ruch jej ręki sobie z tym nie poradził. Odkleił pojedyncze czerwone kosmyki od mokrych policzków, spoglądając na nią z góry w milczeniu. Na pewno zdawał sobie sprawę z tego, że kobieta potrzebuje prysznica i śniadania, może chociaż kawy, która postawiłaby ją na nogi po ciężkiej nocy i jeszcze cięższym poranku, ale też miał problem z odsunięciem się od niej. Nie mogli pozwolić sobie na słowa, pozostało im więc już tylko to. Nie mieli niczego poza dotykiem, poza ukrywaniem uczuć gdzieś głęboko za szarym spojrzeniem.
Przesunął dłońmi w dół jej rąk, docierając w końcu do dłoni i łapiąc je w geście, który oznaczał chyba wszystko i nic. Widziała desperację w jego oczach, bezradność i ostatecznie też pogodzenie się z tym, jak to teraz miało wyglądać. Na pewno nie tak to sobie wyobrażał. Nie sądził, że gdy w końcu przyzna czerwonowłosej co do niej czuje, jego słowa zostaną mu wepchnięte z powrotem w gardło. Nawet jeśli twierdziła, że czuje do niego to samo.
- Chodź - powiedział miękko. - Prysznic dobrze ci zrobi.
Pociągnął ją w stronę łazienki, otwierając przed nią drzwi. Pomieszczenie było jeszcze rozgrzane przez prysznic, który chwilę wcześniej wziął on. Pachniało też znajomym żelem pod prysznic, jakiego używał Rhama. Lustro dopiero zaczynało odparowywać, nie musiała więc patrzeć na swoje odbicie, które chyba teraz wyjątkowo by jej nie usatysfakcjonowało. Ale Rhama wydawał się niczego nie zauważać. To, jak teraz wyglądała, było w stu procentach wytłumaczalne, bo emocje wzięły nad nią górę. Mógł teraz co najwyżej pomóc jej dojść do siebie, czując się za to winnym.
W środku zapaliło się światło. Nie było tu za dużo miejsca, dwie osoby z trudnością poruszały się w małej przestrzeni, ale Naeemowi to nie przeszkadzało. Poczekał, aż Hawk zrzuci buty, w międzyczasie znajdując zamek sukienki i rozpinając ją. Gdy zdejmował ją z niej wczoraj, towarzyszyły im zupełnie inne emocje. Teraz po prostu chciał jej pomóc, zmusić do oderwania się od tych wszystkich negatywnych myśli, a prysznic był tego dobrym początkiem.
- Mogę tu zostać, jeśli chcesz - powiedział, odgarniając znów włosy z jej twarzy. - Mogę też poczekać w pokoju. Nie pójdę nigdzie. Może zrobię coś do jedzenia, albo kawę.
Uśmiechnął się do niej lekko, sięgając jednocześnie do panelu prysznica za jej plecami i aktywując go za nią. Delikatnie oparł dłoń o jej ramię, popychając ją w stronę spadającej z deszczownicy wody.
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2744
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

14 sty 2019, o 19:48

Chciałaby móc zdjąć ciężar z jego barków i sama być podporą, której potrzebował, zamiast kulą u nogi. Ale nie potrafiła nawet określić ile czasu potrzebowała, żeby przywyknąć do wyznań, żeby przestać wspominać Ankhtę w chwilach, w której nie powinna o niej nawet myśleć. Nie miała wpływu na wszystko to, co złamało teraz jego i przez to jej frustracja nie mijała. Gdyby mogła, reagowałaby inaczej. Nie trzęsła się po najlepszym wieczorze jej życia jakby nic, co stało się wcześniej nie miało znaczenia. Nie potrafiła się przeprogramować, przez co jej wątpliwości w ciągu kilkunastu minut przychodziły i wracały, jak uderzające o brzeg fale, o których myślała wcześniej, a które teraz były zbyt zimne i odległe by chciała zobaczyć je na nowo.
Deszcz przestał zacinać tak głośno i wnętrze wydawało się nienaturalnie ciche. Odsuwając się od jego klatki piersiowej, zmrużyła oczy pomimo tego, że na zewnątrz nie było wcale tak jasno. Nie tak wyobrażała sobie poranek, zresztą, on na pewno też nie. Ale to nie on miał problem z najprostszymi rzeczami, to była wyłącznie jej wina. Jakby miała dość zmartwień, teraz musiała patrzyć mu w oczy i wiedzieć, że wszystkie, negatywne emocje wzbudziła ona. Jej nieumiejętność odpowiedzenia tym samym, wypowiadania prostych słów, potwierdzenia tego, co przecież sama też czuła. Świadomość tego, że wszystko potoczyło się zupełnie nie tak, jak się spodziewał i nie tak jak sobie to wyobrażał, dobijała teraz też nią, ale próbowała tego po sobie nie pokazywać. Wyglądając tak, jak wyglądała, nie było to takie trudne. Wszystko mogła zrzucić na to, co działo się wcześniej, nie musiała dzielić się swoimi nowymi przemyśleniami, nie chciała go dodatkowo ranić. Nie chciała robić tego w pierwszej kolejności ale uzyskała zupełnie odwrotny efekt, jak zwykle zresztą.
Przytaknęła bezgłośnie, ruszając za nim do zaparowanej łazienki. Była ciepła, co działało na nią kojąco. W domku nie było gorąco więc nie była w stanie ogrzać się wcześniej, zawiana i przemoczona przez deszcz. Zatrzymała się przed lustrem, nie podnosząc na nie wzroku, nie chcąc zobaczyć odbicia, które na pewno by jej się nie spodobało. Odwróciła się też gdy rozpiął jej sukienkę, ale zawahała się na krótką chwilę. Nie chciała, żeby widział ją w takim stanie, ale na tym etapie chyba nie mogło być już gorzej i nie było różnicy, czy ma ją, mokrą, na sobie czy nie. Doceniała, że jej pomagał, ale czuła wstyd, że do tego wszystkiego doprowadziła. Przywykła do nieotwierania się ani trochę, niektóre myśli były przeznaczone tylko i wyłącznie dla niej, a Rhama usłyszał wszystkie.
- Nie będę cię zmuszać - odpowiedziała cicho, ale zatrzymała się, nie wchodząc do środka ani nie zdejmując jeszcze bielizny i powstrzymując go przed zrobieniem tego. Czuła, że tym razem bliskość niczego nie załatwi i niczemu nie pomoże. Bała się niezręczności i zrezygnowania w jego oczach bardziej, niż bała się chwilowej rozłąki. - Przepraszam - dodała z westchnieniem, bo choć on przeprosił ją dwukrotnie to sam zasługiwał na to samo znacznie bardziej.
Zawiesiła wzrok na czystych płytkach, trwając w zawieszeniu. Najchętniej złapałaby go za rękę i wciągnęła ze sobą pod prysznic, ale pocałunek, na który się zdecydowała, pokazał jej, że to prawdopodobnie nie był dobry pomysł. Może zaczynała się uczyć, a może całkowicie już poddała.
Odwróciła się, sięgając do zapięcia bielizny i zdejmując z siebie obie części, wsuwając pod gorącą wodę w nadziei na to, że zmyje z niej choć odrobinę ciężaru, który zalegał jej na sercu.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12105
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

14 sty 2019, o 22:41

Rhama przyglądał się jej jeszcze przez chwilę. Powolne skinięcie głową pozwoliło jej odsunąć się i zająć się sobą. Nie dążył teraz do tego, nad czym zastanawiała się ona. Nie szukał bliskości, nie wpatrywał się w jej usta z utęsknieniem. Patrzył na nią z pustką w oczach, która gorsza była chyba od maski obojętności, jaką momentami przybierał. Nie ruszał się z miejsca jeszcze przez kilkadziesiąt sekund po tym, jak weszła pod prysznic, ale w końcu opuścił łazienkę, pozwalając jej na chwilę dla siebie, jakiej być może potrzebowała tak samo, jak on. Kilka minut później przyniósł jej tylko świeży ręcznik, który musiał znaleźć gdzieś w pokoju, jej torbę z resztą ubrań, których mogła potrzebować i po odłożeniu wszystkiego na półkę zniknął już na dłużej.
Gorąca woda była kojąca. Zmywała z niej spięcie, rozbijała obolałe mięśnie, pozwalała wracać stopniowo do spokojnego, głębokiego oddechu i spłukiwała łzy z policzków. Oczyszczenie twarzy z wczorajszego makijażu wymagało już większego wysiłku, ale przynajmniej czuła, jak przestaje być brudnym kłębkiem nieszczęścia i zaczyna być czystym. Panel miał też wbudowany głośnik, co zauważyła po dłuższej chwili, więc jeśli tylko chciała włączyć sobie jakąś tutejszą zaprogramowaną playlistę, nic nie stało jej na przeszkodzie. Gdyby przypadkiem miała akurat teraz ochotę na muzykę.
Po jej prysznicu łazienka była już dużo bardziej zaparowana. Gdy tylko otworzyła drzwi, chłodne powietrze uderzyło w nią gwałtownie, przypominając o tym, że na zewnątrz nie ma takiego ukropu, jak w środku. Naeem, tak jak obiecał, nie opuścił domku. Łóżko było zaścielone, kołdra rozłożona równo na całej jego powierzchni, a ich wczorajsze ubrania pozbierane i uporządkowane. Na stole stały dwie świeże kawy, z których jedna z pewnością była przeznaczona dla niej. Gdyby jednak nie miała na nią ochoty, Rhama postawił na blacie też whisky, o którym myślała wcześniej. Może wyczytał to z jej oczu, a może znał ją już wystarczająco dobrze, by wiedzieć co lepiej poprawi jej nastrój.
Sam mężczyzna leżał wzdłuż kanapy, ze wzrokiem utkwionym w omni-kluczu, od którego oderwał się, gdy usłyszał, że Hawk opuszcza łazienkę. Jego spojrzenie przesunęło się wzdłuż jej sylwetki, choć tylko po to, by upewnić się, że wygląda już lepiej. Potem szybko zajął się z powrotem tym, czym zajęty był do tej pory.
- Veronique mówiła, żebym nie brał dziś mocnych leków - odezwał się, poruszając zupełnie inny temat, niż mogła się spodziewać. Westchnął i wyłączył urządzenie. Pomarańczowa poświata zgasła. - Ból zaczyna być nie do zniesienia. Próbowałem się do niej dodzwonić, ale nie odbiera. Nie wiem o której mam być. I gdzie. Niczego nie ustaliliśmy. Nie lubię niewiadomych. Nie wtedy, kiedy przerzucam się na cukierki, żeby móc przyjąć narkozę, czy cokolwiek ona mi tam chce wstrzyknąć.
Przetarł twarz dłonią, ze stęknięciem podnosząc się do pozycji siedzącej. Opuścił nogi na podłogę i sięgnął po swój kubek ze słodką kawą, jednocześnie wskazując jej drugi, w razie gdyby sama na to nie wpadła. Nie chciał jej stresować, ale widać czuł potrzebę podzielenia się tą informacją.
- Jeśli okaże się, że zrobiłem to na darmo, bo Vinnet zaspała, albo nie załatwiła sprzętu, będę bardzo wkurwiony.
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2744
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

14 sty 2019, o 23:06

Im dłużej na niego patrzyła tym gorzej się czuła, wbrew temu jak odwrotnie było na ogół. Odwróciła się więc od razu, wchodząc pod prysznic i zamykając za sobą jego drzwi. Wejście pod gorące strumienie wody było jak przejście do innego wymiaru, tak jak wcześniej było nim wyjście na zewnątrz. Deszcz sprawił wtedy, że orzeźwiała nieco. Zimno ją uspokajało, ale tym razem z radością przywitała coś zupełnie innego. Czuła się brudna, zmarznięta i zmęczona, choć przespała dość długo. Dopiero był ranek, bo trzynasta przy tej dobie nie była późną godziną, a ona najchętniej przywitałaby wieczór i z powrotem zasnęła, licząc, że jej wszystkie problemy rozwiążą się w nocy same. Choć, minęło tyle czasu, może już była piętnasta. Mogła się tym pocieszać, opierając czoło o nagrzane płytki i zamykając oczy, pozwalając by woda spływała z jej głowy i ramion, spłukując deszczówkę z całym jej zmęczeniem.
Była pewna, że stała tak w miejscu z godzinę nim wreszcie się ocknęła, przypominając o świecie zewnętrznym i torbie, którą zostawiła na zewnątrz. Gdy uchyliła drzwiczki prysznica, dostrzegła wciągnięty, świeży ręcznik, ale z jakiegoś powodu przypomniał jej tylko o tym, co czekało ją na zewnątrz.
Wyciągnęła swoją kosmetyczkę i wróciła pod gorącą wodę, spędzając w środku kolejne dziesięć minut, jeśli nie więcej. Gdy przekręciła kurek, była czysta, nagrzana i namyślona, ale nie czuła się ani trochę lepiej. Łatwiej było jej wejść z powrotem do łazienki i nawet spojrzeć w lustro niż gdy wchodziła do niej wcześniej, ale we własnych oczach dostrzegła tylko apatię. Zmęczenie emocjonalne było równie wyczerpujące jak fizyczne, ale tego nie mogła odespać ani z siebie zmyć. Czuła się strasznie.
Przesuszyła włosy ręcznikiem i pospiesznie je rozczesała, dopiero później wygrzebując z torby bieliznę i ubranie na zmianę. Wciągnęła na siebie materiałowe, obcisłe spodnie, czarne i bluzkę z długim rękawem w kolorze niewiele odbiegającym od jej włosów, choć gdy były mokre, wydawały się znacznie ciemniejsze. Wcisnęła całość swoich rzeczy do torby i niedbale ją zapięła, biorąc ze sobą gdy wychodziła na zewnątrz.
Odłożyła ją obok łóżka, nie patrząc w jego stronę po tym, gdy nie dostrzegła zmiany na jego twarzy przy pierwszym spojrzeniu w jego kierunku. Opadła na posłanie obok niego, ale została w pozycji siedzącej, sięgając po kubek z kawą chętnie. Podziękowała mu krótko, upijając łyk gorzkiego napoju.
Chciała go spytać, czy dalej planuje poddać się procedurze, ale może tylko ona była tak nieodpowiedzialna by rozważać rezygnację z niej przez złe samopoczucie. Nie drążyła więc, zostawiając mu tę decyzję, kiwając lekko głową.
- To do niej niepodobne - odpowiedziała słabo, włączając swój omni-klucz by sprawdzić ostatnie wiadomości, a jeśli nie było tam żadnej od Vinnet, spróbować się z nią połączyć własnoręcznie. - Możemy wrócić wcześniej na statek, spytasz ją wprost.
Zasłoniła cześć swojej twarzy kubkiem, nie patrząc w jego stronę, za to rozglądając się po domku i szukając rzeczy, o których mogła zapomnieć, a które powinna jeszcze spakować, jak kubków, które wzięła z Wraitha.


Wysłane z iPhone za pomocą Tapatalk
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Wróć do „Galaktyka”