W galaktyce istnieje około 400 miliardów gwiazd. Zbadano lub chociaż odwiedzono dotąd mniej niż 1% z nich. Pozostałe światy oraz bogactwa, które zawierają, wciąż czekają na odnalezienie przez korporacje lub niezależnych poszukiwaczy.

Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2751
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

[Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

18 gru 2018, o 01:06

Parsknęła śmiechem, reagując na wypowiedzianą przez niego niedorzeczność. Włosy mogła uczesać od nowa, a sukienkę zdjąć odpowiednio szybko. Nie było w tym niczego, co powstrzymałoby ją przed pocałowaniem go ponownie. Nie pomalowała się nawet wystarczająco mocno by bać, że rozmaże się na jego koszuli, albo policzku. Mogłaby szukać i szukać, ale nie znalazłaby powodu dla jego wyrzutów sumienia, lub zatrzymania się i grzecznego wyjścia z domu, na plażę, gdzie już zaczynało się świętowanie.
Światło w domku wydawało się różowe. Tam, przy ławce, na pewno rozgrywał się spektakularny zachód słońca, którego echo dostrzegała gołym okiem. Świat był kolorowy, w powietrzu unosił się pył, przynosząc zapach liści z koron jasnych drzew. Wbite w nią, błękitne spojrzenie połyskiwało, pozbawiając jej panowania nad sobą. Nie zamieniłaby obrazu tego, co miała teraz przed oczami, na nic innego. Nawet na kosmiczny zachód.
- Chyba dodam - mruknęła nieprzytomnie, marszcząc brwi gdy odsunął się od niej i oderwał dłoń od jej talii. Mogła mu to wybaczyć widząc po co sięgnął - przyjęła swoją szklankę bez zawahania, opróżniając ją i odkładając gdzieś na bok. Przechwycił ją zanim rozwarła palce, zrzucając naczynie na siedzenie kanapy, czując, jak alkohol podsyca płonący w niej ogień.
Podwinęła sukienkę nim wciągnął ją na swoje kolana, nie chcąc, by ograniczała jej ruchy. Resztki trzeźwości przypomniały jej o wielkiej, szklanej szybie w pokoju, która nie zapewniała im zbyt wiele prywatności, ale jej opanowania wystarczyło tylko na zauważenie faktu, a zabrakło na reakcję. Jej dłonie przesunęły się w dół jego klatki piersiowej, sięgając do zaczepów koszuli i odpinając je, jeden po drugim. Nie licząc, ale niecierpliwiąc się, gdy wydawała się nie mieć końca. To koszula mięła się najłatwiej, zresztą, choć była ładna, to w niczym jej nie pomagała. Z jej ust wydobyło się westchnienie gdy poczuła błądzące po jej skórze palce. Nie miała w sobie wystarczających pokładów cierpliwości by zatrzymać się sama z siebie, ale dostrzegając jego spojrzenie, zamarła na moment - a słysząc jego słowa, przysunęła się z powrotem.
- Już nigdy nie musi taka być - mruknęła, muskając nosem jego policzek. Nie wyobrażała sobie, jak teraz miałaby powrócić do przygnębiających myśli dotyczących przyszłości. Choćby jutrzejszy dzień był straszny i przywoływał wszystkie, tłumione w niej koszmary, nigdy nie wyzbędzie się szczęścia, które czuła gdy miała go obok. Nie wiedziała, czy potrafiłaby poradzić sobie z gorzką codziennością gdyby nagle go zabrakło. Jak coś takiego mogło wynikać z jej egoizmu? Stała się uzależniona. - Jestem tu, dla ciebie. I zawsze będę. Nie umiem bez ciebie żyć.
Chciała powiedzieć coś jeszcze, ale zadrżała pod wpływem jego dotyku i zamiast słów, z jej ust wydobyło się tylko niezrozumiałe mruknięcie. Zamknęła je pocałunkiem, bo nie nadawały się do niczego innego w tej chwili. Gdyby nie ferwor chwili, pewnie rozłożyłaby swoje zdanie na czynniki pierwsze i pozostała nieusatysfakcjonowana tym, jak brzmiała. Ale teraz nie liczyło się ani to, jak głupie wybrała do wypowiedzenia wyznanie, ani to, że jej nowo kupiona sukienka wylądowała w bliżej nieokreślonym miejscu na podłodze. Jego usta miały ostry posmak alkoholu, mieszający się z orzechową nutą. Dłonie miał ciepłe, więc poprowadziła je do swojej talii, łaknąc gorąca gdy odczuła na karku pierwszy, chłodny powiew z zewnątrz, który przedostał się przez uchylone gdzieś okno lub szczelinę w drzwiach.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12208
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

18 gru 2018, o 10:02

Wyświetl wiadomość pozafabularną Zanim wpadła na pomysł, co zrobić z przeszkloną ścianą, przypomniało się jej też, że podchodząc do domku po raz pierwszy, dzisiejszego ranka, nie widzieli niczego, co znajduje się w środku, tylko swoje własne odbicia. Szyba działała jak lustro weneckie, działając wyjątkowo mocno na ich korzyść. Może to stąd brała się pewność i swoboda Naeema, który nie zwracał nawet uwagi na to, co znajduje się dalej, niż w zasięgu pół metra od niego. Zresztą, nikogo tutaj nie było. Ludzie, którzy wynajmowali dalsze domki, albo siedzieli w nich, albo dawno już wybrali się do miasta. A może opuścili je, by dać ekipom sprzątającym możliwość przygotowania ich dla kolejnych mieszkańców.
Koszula miała więcej zatrzasków, niż większość tych, które widziała, rozpięcie jej zajęło więc więcej czasu. Może poszłoby łatwiej, gdyby Rhama nie przeszkadzał jej w tym nieustannie, składając pocałunki na jej szyi, odsłoniętym ramieniu i dekolcie. Gdyby nie przesuwał dłońmi po jej ciele, w poszukiwaniach zamka, którym mógłby rozpiąć czarną sukienkę. Gdy go znalazł, nie zdjął jej jednak z czerwonowłosej natychmiast, zamiast tego zsuwając ją z jej ramion i tułowia, tak samo powoli, jak przedtem. Za każdym fragmentem ciemnego materiału chwilę później podążały jego usta, gorący oddech, rekompensujący chłodne powiewy dobiegające z uchylonych okien, czy nieszczelnych drzwi. Stopniowo rozbierał ją całą, każde miejsce jasnego ciała traktując tak, jakby było najważniejszym punktem w jego wszechświecie.
Uniósł na nią wzrok, gdy odpowiedziała, przez krótką chwilę wyglądając, jakby chciał coś dodać. Wypowiedzenie zawieszonego w powietrzu wyznania nie było łatwe, gdy nie miał pojęcia, jak kobieta może na nie zareagować. Ostatnim, czego przecież chciał, była jej ucieczka teraz, przywrócenie bezpiecznego dystansu, a potem niezręczność towarzysząca im podczas święta, zamiast beztroski. Jej słowa musiały upewnić go w tym, o czym myślał, ale chyba uznał, że to nie jest dobry moment, więc wypuścił powietrze z płuc w długim wydechu i wrócił do jej ust, znów przekazując emocje za pomocą pocałunku, bo tak potrafił i w ten sposób rozumieli się oboje.
Odsunął ją potem od siebie, tylko na chwilę, by pomóc jej pozbyć się zwiniętej na biodrach sukienki i znajdującej się pod nią bielizny. Sam ściągnął bordową koszulę, z zaskakującą jak na niego niedbałością rzucając ją gdzieś na oparcie kanapy obok. Po chwili namysłu jednak wstał, obejmując nagą czerwonowłosą mocno i przy towarzystwie długiego, wygłodniałego pocałunku popychając ją w stronę ukrytego za jasną zasłoną łóżka, jednocześnie rozbierając się po drodze z własnych spodni.
Nie najlepiej im wychodziło przygotowywanie się do święta, zwłaszcza, że dopiero co byli gotowi, a teraz w tych przygotowaniach tylko się cofnęli. Żadne z nich z tego powodu chyba nie cierpiało. Łóżko okazało się miękkie, a pościel chłodna, bardzo odróżniając się od gorąca ciała mężczyzny, gdy w końcu w niej wylądowali. Naeem przyciągnął Hawk do siebie, z tęsknotą tak silną, jaką wyzwalał w nim chyba tylko alkohol. Jego dłoń zacisnęła się na jej talii, gdy nosem odgarniał kłębowisko czerwonych włosów z ramienia, by złożyć kilka pocałunków na jej szyi, tuż pod uchem. Mruknął coś niezrozumiałego, przesuwając rękę coraz niżej, do tego fragmentu jej ciała, na którym nie skupił się jeszcze dotąd wystarczająco. Uniósł się nad nią na łokciu, by mógł spoglądać na nią z góry, obserwować jak reaguje na jego dotyk, z ciepłymi promieniami zachodzącego słońca wplątanymi w swoją czerwień rozlaną w jasności i słońce płonące w zielonych oczach, tak jak mówiła przepowiednia.
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2751
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

18 gru 2018, o 13:00

Wyświetl wiadomość pozafabularną Dostrzegła jego chwilowe zawieszenie, wzrok wyrażający więcej niż wypowiedziały słowa. Była zbyt przejęta chwilą by zastanawiać się nad reperkusjami, zbyt przekonana o tym, że żadne wyznania nie padną w tej chwili, bo nie musiały. Wolała skupić się na zdjęciu jego nowej koszuli, ciepłym oddechu na jej ramieniu, dłoniach przecinających ścieżki wytyczane na jej ciele przez jego załamania i krzywizny. Nie potrafiła wyobrazić sobie tego, jak zareagowałaby słysząc teraz więcej, niż zwykle. Nie chciała zaprzątać sobie tym głowy, wiedząc, że jej odpowiedź wymagała przemyślenia. Odpowiedzenie tym samym było jak przypieczętowanie losu, na który według niej nie zasługiwał. A teraz, w tak wrażliwej i odsłoniętej dla siebie chwili, nie zamierzała roztrząsać tego, czy była dla niego właściwa, czy nie.
Poczuła alkohol w nogach gdy zmusił ją do wstania, choć chyba przestała zwracać uwagę na to, co się z nią dzieje i potrzebowała lekkiego pchnięcia w tył by to zrobić. Nie chciała się od niego odsuwać, nie chciała rezygnować z jego dotyku. Nie wyobrażała sobie, że cokolwiek może im teraz przerwać, nawet jej autodestrukcyjne myśli. Pozostawiła wszystkie za sobą, gdzieś tam, gdzie odrzuciła swój generator tarcz i buty, które przykryła później jej nowa sukienka. Na szarą pościel opadła pozbawiona wątpliwości, uśmiechając się półgębkiem na widok dołączającego do niej mężczyzny. Wśród jasnych zasłon i pomarańczowego słońca wdzierającego się przez lustro weneckie, czuła się jak w innym świecie, do którego przywiązana była tylko przez jedną osobę. Szybko zapomniała o tym, że była dla niego - teraz była jego, tak jak on był jej. Jak jej decyzje, które prowadziły do tego, gdzie byli teraz, mogły być błędne? W niektórych kwestiach nie popełniła ich nigdy.
Nie wiedziała, kiedy poznał ją tak dobrze, że ulegała pod wpływem najmniejszego ruchu, zagrzebując w pościeli, chwytając kołdrę w niemocy, mnąc idealnie rozłożony materiał. Biel zasłoń oddzielała ją od świata za jego plecami, którego i tak nie potrafiłaby teraz dostrzec. Błękitne spojrzenie było palące, ale jej pragnienie było zbyt intensywne by pozwoliła mu oddalić się na dłużej niż chwilę. Przyciągnęła go do siebie, zmieniając mu plany, łącząc ich usta w zachłannym pocałunku. Ostatnie dwa wieczory okazały się dla nich nieudane, ten jeden rekompensował wszystko. Ustawiał ich z powrotem na dobrym torze, odcinając sznurki poprzednich kłopotów, o których pamięć czasem stawała się męcząca. Zapomniała już o jego nodze, tamie, która wydarzyła się tygodnie temu, nie dni, zapomniała o implancie przesuwając palcami wzdłuż jego pleców. Zapomniała o swoich wątpliwościach, przenosząc dłonie na kark, na gorący policzek i skroń. Przysunęła się bliżej, wtulając twarz w jego szyję, nieświadomie mrucząc w ciemne włosy jego imię, pozwalając, by obecna chwila wypełniła całość jej świadomości, a ciało poddało się drżeniu.
Westchnienie wydarło się z jej ust gdy na granice umysłu wstępowała rzeczywistość, przypominając o miejscu i czasie, w którym razem się znajdowali. Nie chciała jeszcze się jej poddawać, ani myśleć o tym, co czekało na nich za jasnymi zasłonami, poza gorącą pościelą. Wtuliła się w jego klatkę piersiową, zamykając oczy w naiwnym zaprzeczeniu tego, że coś jeszcze istniało na tym świecie. Coś poza jego ramionami i przyspieszonym oddechem, poza jej gęsią skórką i częściowo zagrzebanym w pościel ciałem. Otworzyła usta i od razu je zamknęła, czując, że gdy jej umysł wypełniały emocje, nie myślała trzeźwo. Może nie musiała, może nie powinna powstrzymywać tego, co chciała, żeby zrozumiał. Ale może nie musiała niczego mówić, przecież musiał wiedzieć. Musiał rozumieć. Przekazywała to w każdym pocałunku i łaknieniu bliskości, którego nie motywowało wyłącznie pożądanie. W roztargnieniu przesunęła dłonią po jego szczęce, wplątując palce w czarne włosy, nie chcąc, żeby jeszcze się odsuwał, ani pośpieszał ich do wyjścia. Nie miała pojęcia, która jest godzina. Wciąż było jasno, ale może to tylko jasne zasłony. Nie widziała nic, bo odmawiała rozejrzenia się dookoła.
- Co ja bym bez ciebie zrobiła? - szepnęła, nie spodziewając się odpowiedzi. Zamknęła mu usta pocałunkiem, jeszcze jednym, jeszcze ostatnim, zanim będzie musiała wstać.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12208
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

18 gru 2018, o 19:54

Naeem z reguły zachowywał się inaczej - głównie dlatego, że zazwyczaj był trzeźwy. Był pełen pasji, ale jednocześnie spokoju. Teraz ten spokój gdzieś zniknął, zastąpiony ogniem płonącym w oczach o niespotykanym na tym świecie kolorze. Oddychał ciężko, z trudem trzymając się z daleka od niej, ale widok jej zaciskających się na pościeli dłoni i pleców wyginających się w łuk pod wpływem jego dotyku rekompensował mu oczekiwanie. Patrzył na tę pogrążoną w ciepłym, popołudniowym świetle twarz, na łapczywie chwytające powietrze usta, na nagą skórę pokrytą ciarkami, jakby było to dla niego piękniejsze, niż jakiekolwiek widoki z klifu, o dowolnej porze dnia. I pewnie właśnie tak było.
Poddał się natychmiast, jak tylko przyciągnęła go do siebie, zatapiając się w tym, do czego prowadziły ostatnie godziny. Odkąd opuścili statek, powoli wracali do siebie, z godziny na godzinę na nowo ucząc się rozmawiać po przejściach, które nie zostawiły dobrych wspomnień - głównie w głowie Hawk. Ale teraz konflikt został zażegnany, choć było to mało powiedziane. Z powrotem rozumieli się bez słów, w tej konkretnej chwili stanowiąc jedność, nie tylko ciał, ale i umysłów. Spory wpływ mógł na to mieć wypity przez nich alkohol, bo w dużej butelce została już zaledwie jedna trzecia jej zawartości, ale Rhama nie miał jeszcze problemów z mruganiem. Zresztą ogólnie w tym momencie nie mieli ich żadnych. Świat wokół nie istniał i nic nie mogło zepsuć im wieczoru, wpakowując się z butami za białą zasłonę sypialnianej części wynajętego przez nich domku.
Pościel przestała być zimna i równo poukładana. Kołdra wylądowała po części gdzieś na podłodze, więc Naeem podniósł ją, zarzucając na siebie i na leżącą obok niego kobietę. Opierał się na łokciu, obserwując splątane, czerwone kosmyki, po których wędrowały sączące się przez liście promienie słońca. Jego wolna dłoń wędrowała po rozgrzanym, jasnym ciele, jakby za słabo jeszcze znała każdy jego skrawek, budząc w Hawk kolejne pragnienia, nie pozwalając ochłonąć, choć chyba w zamyśleniu nie robił tego do końca celowo.
W pocałunku poczuła, że się uśmiechnął, a ten uśmiech został na jego twarzy też później, gdy głowa Hawk z powrotem opadła na poduszkę. Leżąc na prawym boku, tak, by mieć widok, o którym mówił wcześniej - ją na tle drzew i odległego morza - lewą dłoń poprowadził powoli przez jej wrażliwy na dotyk brzuch, do biodra, badając wypukłość kości i gładkość skóry.
- Na pewno inaczej spędzałabyś ten wieczór - odparł. - Może z kimś innym. Kimś, kto nie zmuszałby cię do sukienek.
Uśmiechnął się do niej z góry, po chwili gestem głowy wskazując jej widok za oknem, na którym nie skupiała się przez ostatnie kilkadziesiąt minut. Nic nie powiedział, pozwolił jej ocenić widok samej. Słońce zachodziło, spowijając las w złotej kolorystyce. Niebo stopniowo przyjmowało kolor fioletu, od jasnego przy horyzoncie, gdzie niemal niewidocznie poruszała się tafla wody, po ciemny, głęboki fiolet gdzieś nad drzewami. Długie cienie wysokich pni kładły się równomiernie na trawie i domku, w którym leżeli oni.
- Wolę być tu, niż na ławce - mruknął, przesuwając ustami po jej policzku i szyi, gdy skupiona była na tym, co działo się za oknem.
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2751
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

18 gru 2018, o 20:48

Westchnęła w odpowiedzi, patrząc zamyślona na przesuwającą się po jej brzuchu dłoń. Może i miał rację, bez niego byłaby teraz z kimś innym, ale byłaby też gdzie indziej. Na Omedze, może na statku, czy na Illium, gdzieś, gdzie na ogół zawijali po skończonej robocie. Wolała o tym nie myśleć. Wolała choć raz odrzucić ten pragmatyzm od siebie i nie wyobrażać sobie alternatyw, tylko w nieznośnie romantyczny sposób patrząc na ich relację jako jedyne, co było właściwe, prawdziwe.
Podążyła wzrokiem za jego ruchem podbródka, milcząco obserwując świat na zewnątrz. Arvuna wydawała jej się teraz nierealna. Dawno nie czuła się tak szczęśliwie jak teraz, po całym dniu, który zrekompensował jej wszystkie nieszczęścia sprzed kilku ostatnich. Nie wiedziała, czy nawet w złym humorze mogłaby być obojętna na coś takiego. Jakby planeta wyrażała jej samopoczucie, zachwycając ją swoimi kolorami, światłem sączącym się pomiędzy liśćmi drzew, odbijającym od jasnych zasłon i jej skóry. Tańczącym na czerwonych kosmykach, wydobywając z nich różne odcienie jednego koloru. Nie pamiętała nawet jaka pogoda była gdy stali przed tamą. Wiał wiatr, ale co poza tym?
- Ja też - odmruknęła, obracając głowę ku niemu czując usta na jej policzku i łącząc z nimi własne w długim pocałunku. Nie było niczego innego do dodania, było zbyt pięknie, by miała szukać odpowiednio doskonałych słów. Prawdopodobnie takie nie istniały. Czuła wciąż rozgrzanie, nieznikające, którego nie potrafiła rozgraniczyć z ciepłem wywołanym przez alkohol. Było jej tak dobrze, że zastanawiała się, czy nie powinna się uszczypnąć.
Oparła skroń o jego policzek, oglądając widok za oknem w milczeniu przez następne kilka długich chwil. Tam, gdzie spuszczała gardę, przedzierała się świadomość czasu i czekającego ich świętowania. Czuła się tak, jakby już to zrobili, ale była zbyt podekscytowana wieczorem by teraz zostać w łóżku na resztę nocy.
Niechętnie wysunęła się spod pościeli i wstała. Częściowo dlatego, że zachciało jej się pić, ale im dłużej jego dłonie przesuwały się po jej skórze, tym większa była szansa na to, że nie wyjdą z posłania jeszcze przez kolejne kilka godzin. Sprawiał, że nie miała go dość, chciała więcej, ale będą mieli jeszcze wiele dni. Wiele takich wieczorów. Teraz mogli skorzystać z specjalnej okazji, tak jak reszta Asy. No, może nie od razu teraz.
Przeszła nago do stolika, oddalonego zaledwie o kilka kroków. Zabrała z niego butelkę, w której wiele alkoholu nie zostało i szybko wróciła do Naeema, upijając po drodze łyka i podając mu naczynie. Z orzechowego posmaku w jej ustach został tylko ledwie wyczuwalny ślad, więc chętnie nabyła go znowu, przypominając sobie jak dobra w smaku była lokalna wódka, którą kupili.
- Zbierajmy się. Po tym - zasugerowała, wskazując na butelkę. Zapaliłaby chętnie papierosa, ale zdała sobie sprawę z tego teraz i drugi raz wstawać jej się nie chciało. Przylgnęła do jego klatki piersiowej, opierając głowę o jego ramię i wpatrując się w widok znacznie ciekawszy niż to, co mogli obejrzeć w telewizji. - Chyba pomięłam ci koszulę - dodała z rozbawieniem, przypominając sobie zniecierpliwienie, z którym odpinała jej zaczepy. Z drugiej strony, to on rzucił ją na oparcie kanapy jak zwykłą koszulkę. Oboje powinni bardziej uważać jeśli mieli teraz to założyć od nowa, ale Jean nie mogło w tej chwili obchodzić to mniej. Miała tylko nadzieję, że jej sukienka nie leżała przypadkowo zdeptana, lekkie marszczenie będzie w stanie przeżyć.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12208
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

18 gru 2018, o 21:38

Miejsce, w którym się znajdowali, znacząco różniło się od tego, do którego przyzwyczajeni. Kajuta Hawk w porównaniu do tego domku była mała i ciemna. Tutaj nawet przy zachodzie słońca do środka wpadało tyle światła, że nie trzeba było włączać lamp. A zresztą nie pasowałyby one do chwili, która miała się nie kończyć. Przed nimi była jeszcze cała noc, mogli spędzić pół godziny, czy nawet jedną całą na błogim rozleniwieniu. Biorąc pod uwagę, że nie pójdą na plażę trzeźwi, wcale nie będą tak bardzo w tyle w porównaniu do pozostałych uczestników imprezy. Po prostu ominie ich rozkręcanie święta, zamiast tego dotrą na samo apogeum. Albo chociaż jego początek.
Naeem odprowadził ją spojrzeniem do stołu, na tę krótką chwilę zapominając, że za oknem cokolwiek się znajdowało. Uśmiechnął się do niej, gdy wracała. Po jego spojrzeniu widziała, że centymetry od domku mógłby odpadać kawałek klifu, a on i tak nie odwróciłby wzroku od niej. Rzadko kiedy pokazywał po sobie tyle emocji, co teraz, nawet w kontaktach z nią. Podniósł się nieco, by plecami oprzeć się o zagłówek i w tej półleżącej pozycji wciągnąć Hawk pod swoje ramię. Ręką, którą ją obejmował, wrócił do błądzenia po jej ciele, choć w ten sposób miał znacznie mniejszy zasięg. Po jej skórze znów przeszły ciarki, ale tym razem uznał je za skutek chłodu, który czuła po swoim spacerze po butelkę, więc przykrył ją kołdrą, przyciągając do siebie mocniej.
Nie traktował jej jak przełożonego, ani jak kogoś, za kogo uważała ją większość. Dla niego nie była panią kapitan, dobrze wyszkolonym żołnierzem, kimś ponad całą resztą. Była kobietą, najważniejszą częścią jego życia, a do tego kruchą i wrażliwą istotą, tak bardzo podatną na wszystko, co z nią robił, że momentami trudno było w to uwierzyć. A już na pewno nie uwierzyliby w to jej ludzie, choć im daleko było do zaglądania do jej łóżka. Ona szanowała ich prywatność, a oni szanowali prywatność jej, choć nie wiedzieli jeszcze jak skończy się oficjalne pokazanie się jako para.
Ujął butelkę za szyję i napił się, więcej niż do tej pory, co też wywołało na jego twarzy skrzywiony grymas. Może był zmęczony, tylko zapomniał, że tak mocnym alkoholem nie zaspokoi pragnienia.
- Zaraz będzie ciemno, nikt tego nie zauważy - stwierdził. - Albo wszyscy będą pijani. Wszystko mi jedno.
Wyciągnął spod kołdry jedną nogę, by oprzeć o kolano denko trzymanej przez siebie butelki. Odwrócił głowę do okna, opierając brodę o czubek głowy czerwonowłosej.
- Wiesz... nie to planowałem, kiedy zabrałem cię z ławki - w jego głosie słyszała, że się uśmiecha. - Mam nadzieję, że nie czujesz się oszukana. Obiecuję następnym razem od razu wnieść cię prosto do łóżka.
Alkoholu w butelce nie było dużo, docierali stopniowo do końca. Rhama przesunął dłonią po jej nagim ramieniu, zahaczając przy okazji o kilka czerwonych kosmyków.
- Lubię twoje włosy - mruknął.
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2751
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

18 gru 2018, o 23:34

Uśmiechnęła się słysząc jego niecodzienną odpowiedź, ale jej nie skomentowała. Wiedziała, że na ogół raczej nie byłoby mu wszystko jedno, bo nie ubierał się w taki a nie inny sposób ze względu na oceniających go ludzi wokół, ale dziś już pokazał po sobie tyle odstępstw od tej reguły, że mogła tylko unosić wyżej brwi i patrzeć, jak szaleje. I przydzielać mu punkty, albo odejmować. Noc była jeszcze młoda, może zarobią odpowiednio dużo. Chyba, że z jakiegoś powodu coś pójdzie nie tak gdy załoga zobaczy ich razem. Tego nawet nie zakładała - była spokojna o ich reakcję. Naeem może myślał, że dakej tego się obawia i dlatego bezpieczniej mu będzie wymykać się z jej kajuty, ale od jakiegoś czasu przestało ją to obchodzić. To trwało od dawna, dużo czasu minęło od Ankhty, zresztą była dorosła. Nawet jeśli związanie się z nim było błędem, to był jej błąd. I tylko jej, tym razem.
- Poproszę - odrzuciła rozbawiona, odbierając od niego butelkę żeby się napić. Widok jej się nie nudził, i nawet jej myśli nie uciekały tak do innych tematów jak zwykły gdy wpatrywała się w coś zbyt długo. - Wciąż nie wiem, czy odjąć ci punkty czy dodać. Będę musiała przejrzeć się w lustrze i ocenić szkody.
Włosy pewnie miała potargane, ale gdy je wspomniał, uśmiechnęła się pod nosem.
- Myślałam, czy ich nie ściąć znowu - odparła, połowicznie zgodnie z prawdą, bo przeszło jej to przez myśl. Byłoby jej wygodniej, ale przyzwyczaiła się do długich. Wyglądała w nich pewnie lepiej i czuła się bardziej sobą, a nie... poprzednią sobą. - Ale szkoda dwóch lat zapuszczania ich.
Westchnęła, sięgając do omni-klucza z ciekawości, który był w ogóle dzień na Ziemi. Funkcjonowała w czasie Cytadeli, na ogół, z przyzwyczajenia, a przynajmniej według tego czasu toczyło się życie na statku. Na Omedze co dzielnica, to inne przyzwyczajenia więc nie dało się na tym polegać, tak samo jak z różnymi planetami.
Grudzień. Uniosła brwi, zdziwiona tą informacją, wpatrując się w kalendarz z niedowierzaniem. Ile oni się już znali? Myślała, że niedługo, ale ostatni raz sprawdzała datę chyba w październiku. Albo wrześniu. Nie pamiętała, przed Ankhtą, to na pewno. Później to, który był dzień w miesiącu kompletnie przestało jej się do czegoś przydawać, bo miała większe problemy na głowie.
- Gdzie mój prezent na urodziny? - spytała, ostentacyjnie machając mu omni-kluczem przed nosem zanim go dezaktywowała i parsknęła śmiechem. Wciąż czuła się specyficznie. Nie miała pojęcia, że tak dużo czasu już minęło. To nie dwa lata, to trzy zapuszczała włosy. Trzy odkąd odeszła z Przymierza. Zlały jej się w jeden, bardzo długi rok. - Boże, trzydziestka. Trójka z przodu. Jestem już stara, może nie powinnam wychodzić.
Udała całkowicie poważną, choć jej kąciki ust uniosły się w górę. Rhama był przecież starszy. Wbrew swoim słowom, pociągnęła jeszcze łyka z butelki i obniżyła się nieco, zjeżdżając z jego ramienia i opierając głowę o jego klatkę piersiową, przymykając oczy. Było jej błogo, ale do zmęczenia było jej daleko.
- Może powinniśmy iść spać.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12208
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

19 gru 2018, o 17:29

- Wyglądasz lepiej, niż kiedykolwiek - poinformował ją z przekonaniem, odsuwając się na moment, by upewnić się, że mówi prawdę. Nawet ona widziała, jakie kolory jej włosom i skórze nadaje zachodzące słońce. Naeem był ofiarą tego widoku, bezbronną, choć wcale nie próbował mu się opierać. Uśmiechnął się do niej. Coś w jego oczach w końcu się zmieniło i Hawk mogła domyślić się, że była to wina wypitego alkoholu, który wreszcie zaczął na niego działać. A przynajmniej teraz zaczęło to być choć trochę widoczne na pierwszy rzut oka, możliwe że tylko dla niej, bo znała go lepiej niż ktokolwiek inny.
- Ściąć? Miałaś krótkie? - spytał, zdziwiony. Albo zapomniał, albo nie interesował się jej fryzurą, gdy przeszukiwał dane na jej temat dla Cerberusa. Może na zdjęciach, które posiadał, miała już dłuższe włosy. Na tym, które jej pokazał, były związane, więc nie dało się zgadnąć ich długości. - Nie ścinaj. Chyba że trochę, ale nie na krótko. Podobają mi się takie.
Gdy spytała o prezent na urodziny, Naeem znieruchomiał, spoglądając na nią uważnie, z miną, jakby szukał czegoś w swojej pamięci. A gdy to znalazł, w jego oczach odmalował się niepokój. Nie musiała się nawet domyślać, skąd się brała, bo sam to wyjaśnił chwilę później.
- Czy jeśli przyznam się, że wiem, kiedy są, to będzie bardzo złe? - spytał, podając jej butelkę, może po to, by odwrócić jej uwagę od ewentualnych myśli o Ankhcie i o tym, jak się poznali. O przeszłości, tak bardzo niepasującej do okoliczności, w jakich znajdowali się teraz. - Dostałaś prezent na święto. O urodzinach mowy nie było. Gdzie prezent dla mnie?
Zabrał jej alkohol i dopił go do końca, z jakiegoś powodu krzywiąc się ponownie. Pustą butelkę odstawił na szafkę nocną, zostawiając ją tam jako bardzo ładną, choć nieelegancką ozdobę. Przytulił ją do siebie mocno, gdy zsunęła się na jego klatkę piersiową, a gdy się odezwał, Hawk poczuła, jak ta zawibrowała.
- Masz rację. Zostało ci już tylko sto dwadzieścia lat życia. Może powinnaś przerzucić się na pracę papierkową. W tym wieku nie ryzykowałbym zostając w twoim zawodzie.
Ciepła dłoń przesunęła się po jej nagich plecach, a sam Naeem poprawił się w miejscu, spoglądając na nią z góry. Jemu raczej nie chciało się spać, zresztą godzina była zbyt wczesna - choć oni w sumie wstali dużo wcześniej, niż większość. Miało prawo dopadać ich zmęczenie.
- Może - odparł. - A może powinniśmy wyjść, dopóki jesteśmy w stanie. Boję się, że jeszcze chwila i nigdy nie opuścimy tego łóżka. Nie ze zmęczenia. Coraz mniej mam ochotę cię stąd wypuszczać - uniósł głowę, wyglądając przez okno. - Trzeba było wynająć jakiś barak w podmieście. I przygotować się do święta na trzeźwo.
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2751
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

19 gru 2018, o 17:52

Zawsze gdy czuła się dobrze, wyglądała dobrze. Zależność, której pewnie nikt poza nią nie zauważał, ale która wpływała na to jak postrzegała swoje odbicie w lustrze. W tym świetle zresztą ciężko było pokazywać po sobie zmęczenie. Siedzący koło niej Rhama też na nim korzystał. Złote światło odbijało się od jego ciemniejszej skóry, nadając jej więcej blasku i podkreślając rysy, które od zawsze jej się podobały.
- Przez całe wojsko. Regulaminowo, zresztą - parsknęła śmiechem w odpowiedzi na jego zdziwienie. Zajrzałby do jej akt wojskowych i zobaczyłby ją z krótkimi włosami. Chyba dawno nie oglądał zdjęć, które miał - albo swoje przeszpiegi centrował wokół okresu już po odejściu z Przymierza, gdy zaczęła je zapuszczać. I farbować. - Wtedy jeszcze ich nie farbowałam. Były ciemnobrązowe. Prawie czarne. Wiesz ile jest zasad dotyczących długich włosów u kadetek? Sprawdzają jak gładko są ułożone w koku czy kucyku. Absurd. Wolałam je ściąć.
Refleksy brązu pewnie pokazałyby się w tym świetle, w którym leżeli teraz. Normalnie wystarczył półmrok by wydawały się czarne. Już nie pamiętała jak z nimi wyglądała. Zdziwiłaby się znajdując jakieś stare zdjęcie, a takie na pewno miała. Wiedziała nawet w której półce trzymała swoje pudełko wstydu. Wszystkie nieśmiertelniki, których nie miała serca wyrzucać, datapady ze starymi raportami z Przymierza, jakby stanowiły absurdalne pamiątki. Kiedyś często do niej sięgała, walcząc o swoją sprawiedliwość, usiłując odzyskać swoje dobre imię. Jej zmiana była zbyt powolna i subtelnie dyskretna by umiała zdefiniować moment, w którym stała się osobą, którą była teraz. A raczej kiedy wróciła do korzeni.
- Ja nie wiem kiedy są twoje - odrzuciła natychmiast, unosząc dłonie w górę w bezradnym geście, przy okazji odbierając od niego butelkę. Widziała już po nim wpływ alkoholu. Sama też nie czuła się w pełni trzeźwa, ale może jednak powinni zwolnić. Albo nie. Napiła się, zwieńczając swoje refleksje i oddała mu naczynie. - Pytałam, czy chcesz dzikownika. Trzeba było brać.
Uśmiechnęła się pod nosem, odkładając dłoń na jego klatkę piersiową gdy przytulił ją do siebie.
- Może zostanę księgową. Albo malarką - przytaknęła, nie próbując nawet wyobrazić sobie siebie w innym wydaniu niż to obecne. Niczego innego nie potrafiła. Nie miała życiowych umiejętności, nie miała wyższego wykształcenia, nie umiała szyć ani gotować. Przymierze wypluwało z siebie wspaniałe wojenne machiny nieprzystosowane do życia w normalnym społeczeństwie, w którym nie było dla nich później miejsca. Nic dziwnego, że często weteranów widziano na bruku. - Ty możesz pisać gry komputerowe i seks programy.
Coraz bardziej ich wyjście na zewnątrz stawało się zagrożone. Było jej tak wygodnie, ciężko było się ruszyć, ale gdy zobaczyła, że kończy dopijać zawartość butelki, westchnęła ostentacyjnie. To był ich limit, a przynajmniej ona taki ustawiła. Wypiją, wychodzą. Mruknęła pod nosem słowo sprzeciwu, odrywając się od niego niechętnie i siadając prosto, odgarniając rozwalone włosy z twarzy. Zdecydowanie wypili wódkę. Podnosząc się, poczuła to natychmiast.
- Barak brzmi świetnie - odparła ironicznie, nachylając się, by pocałować go na koniec i brutalnie wysunęła się spod kołdry, opuszczając nogi na ziemię - Wypuściłam się sama. Teraz już musisz wstać - dodała, obracając się przez ramię i uśmiechając się półgębkiem. Zgarnęła bieliznę, sukienkę i ruszyła do łazienki, żeby ocenić szkody i w miarę je naprawić, choć teraz jej standardy znacząco się obniżyły w stosunku do jeszcze godziny wcześniej.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12208
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

19 gru 2018, o 22:42

Zainteresował się, gdy wspomniała o brązowych włosach, spoglądając na nią z zupełnie nowym wyrazem twarzy, wyobrażając sobie pewnie jak wyglądałaby, gdyby zamiast czerwieni jej twarz okalał inny, ciemniejszy kolor. Może potrafił sobie to wyobrazić, może nie do końca, ale tak czy inaczej próbował, nie dzieląc się informacją o skuteczności. Uśmiechnął się lekko, odgarniając z jej twarzy kilka poplątanych kosmyków. To nie były włosy, które nadawały się do związywania w ciasny kok i dawno już powiedział jej, że to w nich lubi. Nie wiedziała jak było w Cerberusie. Może tam napatrzył się na regulaminowe fryzury, samemu też taką utrzymując, dopóki po ucieczce włosy nie zaczęły mu rosnąć jak opętane, do tego stopnia, że musiał je już zaczesywać do tyłu, bo wyprostowane w górę, tak jak w chwili ich poznania, nie chciały się utrzymywać. Pewnie znaleźliby tu fryzjera, gdyby takiego szukali, ale w tej chwili mieli w głowie zupełnie inne rzeczy.
- Dzikownika? Naprawdę? - Rhama pokręcił głową z rozczarowaniem, pewnie załamany jak nisko go ocenia. Nie powiedział jej jednak kiedy ma, bądź kiedy miał urodziny. Mogła strzelać, miała trzysta sześćdziesiąt pięć szans na zgadnięcie. Roześmiał się szczerze, gdy podsumowała ich potencjalną przyszłość. - Mam nadzieję, że będziesz dumna, gdy przyjdzie ci opowiedzieć komuś czym zajmuje się człowiek, z którym się związałaś.
Jęknął z niezadowoleniem, gdy wysunęła się z jego objęć, a potem wyprostował się gwałtownie, wyciągając ręce by ją złapać - musiała odskoczyć, jeśli chciała tego uniknąć. Naeem westchnął ciężko i obrócił się o dziewięćdziesiąt stopni, siadając na brzegu materaca, do pasa owinięty kołdrą.
- Trudno, wstanę - obiecał, przecierając twarz dłonią i odprowadzając ją spojrzeniem do łazienki.
Sukienka nie była w najgorszym stanie, choć trudno było ją nazwać już gładką. Teraz wyglądała bardziej, jakby Hawk nosiła ją już na sobie przez ostatnie kilka godzin, więc nie było w tym niczego podejrzanego. Delikatny makijaż, na jaki się zdecydowała, w większości gdzieś zniknął, prawdopodobnie z winy Naeema, także musiała go poprawić. Nie wspominając o włosach, których rozczesanie było wyjątkowo dużym wyzwaniem.
Kiedy opuściła łazienkę, łóżko było pościelone, a Rhama siedział na tym samym miejscu, gdzie wcześniej - na kanapie, zapatrzony w swój omni-klucz. Jemu ponowne ubranie się zajęło mniej czasu, bo cóż, był mężczyzną, a ci mieli pod tym względem łatwiej. Zatrzaski koszuli z powrotem były zapięte, wszystkie poza trzema najwyższymi. Tylko sam Naeem wyglądał jakoś inaczej, z czegokolwiek ta zmiana wynikała.
- Limuzyna czeka na zewnątrz - skinął głową, choć nie widziała przez okno żadnego pojazdu. - Kawałek stąd, bo między drzewa nie wleci. Chcesz... zabrać to ze sobą?
Rzucił pytające spojrzenie kolejnej butelce. Na pewno na plaży będą mieli co pić, ale jeśli obawiała się, że dadzą jej wybór między jednymi glonowymi drinkami, a drugimi, może chciała wziąć wódkę o znajomym smaku. Rhama podniósł się z kanapy, dezaktywując omni-klucz i podchodząc do niej bliżej, by podać jej kurtkę i, naturalnie, pomóc jej w założeniu jej. Chyba musieli w końcu opuścić domek, nieważne jak błogo spędzili w nim godziny zachodu słońca.
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2751
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

19 gru 2018, o 23:15

Wymsknęła się jego objęciom, bo podejrzewała, że byłoby im tylko ciężej - a już postanowiła, że wstają. Jej stanowczość malała wraz z upojeniem alkoholowym i nie była pewna tego, czy chciałoby się jej wychodzić z łóżka drugi raz gdyby znów wpadła pod kołdrę. Spojrzała na niego z czystym oburzeniem, zanim pochyliła się po sukienkę i inne rzeczy i zamknęła w łazience, zostawiając problem jego urodzin na kiedy indziej. Albo na inną porę, może gdy jeszcze bardziej się upiją.
Postanowiła nie komentować swojego odbicia nawet w myślach. Wyciszyła się, zamknęła oczy, zrobiła jeden, głęboki wdech, a potem drugi. Poprawiła makijaż, przeczesała włosy, zwalniając przy tym bo gdy zaczęła robić to energicznie, miała wrażenie, że pod koniec niewiele z nich już zostanie. Piękne fale po warkoczu po drugim wyczesaniu zmieniły się w jakiś tam ich ślad, ale nie miała już chęci narzekać, ani cokolwiek z tym robić. Wciągnęła na siebie sukienkę i bieliznę, starając wygładzić dłońmi materiał na sobie jak żelazkiem, ale jej ręce były dość zimne i mało efektowne.
Wyszła na zewnątrz myśląc, że poradziła sobie dość dobrze i zrobiła to szybko, ale ciężko było przeskoczyć w tej kwestii Rhamę. Widząc jego postępujący stan upojenia, zaśmiała się cicho, podchodząc od tyłu do kanapy.
- Jesteś uroczy - mruknęła rozbawiona, nachylając się by pocałować go w policzek. Tylko po tym pocałunku przyszedł następny, przy kości policzkowej, a potem trzeci przy płatku ucha. Nie potrafiła się od niego oderwać, nawet zgięta w pół stojąc przy kanapie, na której siedział. Wyprostowała się z trudem, rozglądając za swoimi butami i generatorem tarcz.
Przypięła pierwszy pod sukienką, w myślach narzekając na to, że nie ma paska u spodni, gdzie byłoby to wygodniejsze. Założyła buty i była gotowa do drogi - brakowało jej tylko kurtki.
- A nie wiem. Chyba będzie co pić - wzruszyła ramionami, zastanawiając się przez chwilę. - Albo weź.
Nie wiedziała kiedy będą mieli okazję znowu się tego napić. Poza tym, mieli jakąś jeszcze whisky, gdyby przypadkiem wrócili żywi z tego święta w środku nocy i stwierdzili, że imprezę mogą kontynuować sami.
Stanęła przy wyjściu z domku, wyciągając do niego rękę choć wiedziała, że wolał ją obejmować w drodze, a i tak do promu nie było daleko. Ta myśl przypomniała jej, że ten prom należało wezwać więc sięgnęła do omni-klucza, jeśli jej przy tym nie uprzedził i wezwała im taksówkę. Aktywowanie urządzenia przypomniało jej o tym, że załoga była gdzieś na plaży, a plaża jednak brzmiała jak duży obszar do przeszukania, więc wysłała szybką wiadomość do Deuce'a, z przyzwyczajenia. Była pewna, że był w samym środku tego, co się działo, chyba, że był już nieprzytomny.
Daj lokalizację to szybciej was znajdziemy.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12208
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

20 gru 2018, o 15:15

- Sama jesteś - odpowiedział jej elokwentnie, marszcząc brwi. Z jednej strony był to komplement, z drugiej niekoniecznie, ale Naeem chyba sam nie zdecydował, wypowiadając te słowa. Uniósł dłoń, by przesunąć nią po odzianym w ciemny materiał ramieniu obejmującej go Hawk, bo siedząc tyłem do niej, nie mógł zrobić wiele więcej.
Gdy powiedziała, że ma zabrać ze sobą nowy, jeszcze nie napoczęty alkohol, podniósł go ze stołu i podrzucił w dłoni, jakby sprawdzał jego wagę, albo zastanawiał się jakim cudem wypili całą taką butelkę tylko we dwoje. No, on na pewno wypił z niej większą część, więcej niż pół litra, co i tak w jego przypadku skutkowało tylko odrobinę większą potrzebą bliskości Hawk, otwartością jakiej próżno było szukać u niego na co dzień i nienaturalnym pomrugiwaniem co jakiś czas. Większość dawno już leżałaby jak zwłoki gdzieś w kącie.
Chwilę później dostała lokalizację, chociaż z jakiegoś powodu nie od Deuce'a, a od kurły jaguara starego. Miejsce pasowało do tego, które wcześniej opisywał jej Rhama, czyli plaży na północ od tamy, po wschodniej stronie miasta, choć prawdopodobnie gdyby miała znaleźć ją sama, stanowiłoby to lekki problem. Brzeg wyspy miał sporo kilometrów.
- Nie zimno ci? - spytał cicho Rhama, gdy wyszli między drzewa. Zapadł już wieczór, choć nie był on jeszcze tak zupełnie ciemny, by mogli nazwać go nocą. Objął ją tak, jak zawsze, ale tym razem jego dłoń wsunęła się pod jej kurtkę, zamiast oprzeć się na niej. Nie wiało, a przynajmniej nie tutaj, wśród drzew, więc chłód nie był problematyczny dopóki się poruszała.
Zgodnie z tym, co mówił, taksówka czekała na nich na lądowisku. Nie mogła wlecieć miedzy drzewa, pod sam domek, bo nie zmieściłaby się pomiędzy pniami. Naeem całkiem rozsądnie to przewidział, co było dość zaskakujące biorąc pod uwagę jego stan. Gdy podeszli bliżej, drzwi taksówki otworzyły się przed nimi, a mężczyzna wpuścił ją do środka jako pierwszą, podając jej później ich butelkę. Dopiero potem wszedł za nią, profilaktycznie przytrzymując się uchwytów, bo najwyraźniej potrzebował asekuracji. Parsknął śmiechem, widząc swoją własną nieporadność, by zaraz potem zająć miejsce obok niej.
- Witamy ponownie na wycieczce po największych atrakcjach Arvuny - odezwał się pełnym, radiowym głosem, którego Hawkins na pewno się u niego nie spodziewała. - Widziała już pani punkt wypoczynkowy i doświadczyła pani najlepszej rozrywki, jaką jest w stanie zaoferować planeta. Teraz przejdziemy do kolejnych. Kolejnym punktem naszego programu będzie malownicza plaża, pełna kolorowych, sześciennych światełek i najebanych ludzi. Czy jest pani gotowa?
Niezależnie od jej odpowiedzi, taksówka poderwała się z lądowiska i ruszyła w stronę punktu, który wyznaczał jej lokalizator. Gdy wznieśli się ponad korony drzew, za swoimi plecami mogli oglądać resztki zachodu słońca. Teraz na niebie nie było już widać konturów gazowego giganta, który znajdował się obecnie po drugiej stronie globu, prawdopodobnie gdzieś pomiędzy nimi a gwiazdą systemu.
- Jak bawi się pani do tej pory? Jakieś reklamacje?
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2751
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

20 gru 2018, o 15:50

Nie dało się ukryć, że w domku było cieplej, ale chłód Arvuny przywitała z uśmiechem na ustach. Temperatura jej nie przeszkadzała, nie było jej zimno, choć co jakiś czas podmuch wiatru sprawiał, że na jej skórze pojawiała się gęsia skórka. Do promu nie było daleko, nie spędziła na zewnątrz zbyt wiele czasu, ale była pewna, że będzie jej doskonale. Była zbyt podekscytowana świętem i rozgrzana tym, jak spędziła ostatnią godzinę, żeby teraz narzekać na to, jak skąpo się ubrała.
- Jest dobrze - odparła, uważając na to, jak stawia kroki na trawiastym gruncie. Obróciła się, zaglądając przez ramię na domek i brzeg, którego nie mogła dostrzec idąc w tym kierunku, skryty za drzewami. Dopiero wychodzili na imprezę, ale cieszyło ją to, że tutaj wrócą - bo planowała tu na noc wrócić, a nie skończyć pod stołem, choć jeśli tak dalej pójdzie mogą być nieżywi za godzinę, w dodatku oboje.
Wsunęła się do taksówki z szelestem skórzanej kurtki ocierającej się o materiał jej sukienki i przyjęła od niego butelkę. Przez chwilę zastanawiała się nad tym, czy jej nie otworzyć - w końcu mieli spędzić w promie kilka, kilkanaście, nudnych minut. Równie dobrze mogli wykorzystać fakt posiadania ze sobą alkoholu, który jednocześnie jej posmakował, ale zmieniła zdanie widząc, jak Rhama asekuruje się do wejścia. Już wypili przed zebraniem się, wódka uderzała z czasem, wolała nie dolewać do siebie więcej, bo z tego promu na plażę wolała wyjść, a nie wyczołgać się wraz z Naeemem.
Odłożyła butelkę obok siebie, na siedzenie i zaśmiała się słysząc jego spikerski głos. Przysunęła się bliżej, opierając głowę o jego ramię i spoglądając naprzód, za okna unoszącej się taksówki. Nie zdawała sobie sprawy kiedy zrobiło się tak ciemno. Jakby zachód trwał całe godziny, po czym skończył się w kilka minut, choć jego ślad widziała za plecami.
- Człowiek o wielu talentach, trafiłam w dziesiątkę - odparła rozbawiona, sięgając odruchowo do kieszeni, sprawdzając, czy dalej ma tam paczkę papierosów i zapalniczkę. Znalazła też starą gumkę do włosów, z jakiegoś powodu.
Niebo Arvuny było piękne, nawet ciemne, gdy planeta witała nadchodzący wieczór. Prom nie dawał jej zbyt wielkiej możliwości rozglądania się, ale korzystała z tego, co widziała przez szybę.
- W domu brudne stoły i śmierdzi starością. Kamerdyner nosi na rękach, ale nie przenosi przez próg. Drzewa wszędzie wokół, nic nie widać. Takie osiem na dziesięć - odparła teatralnie, unosząc dłoń do jego zapuszczonych włosów i przeczesując je palcami, uśmiechając się pod nosem. - I nikt nie przydziela mi już punktów - dodała z udawanym żalem, zakładając nogę na nogę i rozsiadając się wygodniej w fotelu - a przynajmniej spróbowała. Chciała już być na miejscu, nie znosiła dłuższych podróży tego typu, wbrew swojemu zamiłowaniu do życia na statku w wiecznym transporcie. Cały dzień czekała na tę plażę, przez co ostatnie minuty dzielące ją od niej były najgorsze do zniesienia.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12208
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

20 gru 2018, o 18:46

- Co za pech - odparł Naeem z rozbawieniem. - Widać nie zrobiłaś niczego wystarczająco szalonego, żeby dostać punkty. Trzeba się bardziej postarać. Ale cała noc przed tobą. Albo jutrzejszy dzień, chociaż nie wiem czy gra będzie jutro jeszcze aktualna.
Lot trwał niecałe dziesięć minut. Minęli całe miasto, widząc przez okna znajome miejsca, takie jak odległy, przeszklony budynek portu, czy świecący się z daleka hologram fontanny. Większość świateł była jednak pogaszona, sprawiając wrażenie, jakby wszystkie przeniosły się z domów na ulice, z miasta na obrzeża wyspy, tam, gdzie znajdowali się ludzie.
Jakaś taksówka wylądowała przy plaży tuż przed nimi, zrywając się ponownie w powietrze dokładnie w momencie, w którym jej pasażerowie opuścili pojazd. To samo zresztą stało się z ich: Naeem wyszedł pierwszy, podając rękę czerwonowłosej, by pomóc jej w zejściu ze stopnia, choć prawdopodobnie była w stanie poradzić sobie z tym sama, a kilka sekund później taksówka zamknęła drzwi i odleciała w nieznane, pewnie po kogoś następnego.
Rhama nie obejmował jej tym razem. Wciąż nie do końca umiał odnaleźć się w sytuacji, w której teoretycznie mogli się zachowywać wobec siebie swobodnie w towarzystwie całej jej załogi, która miała tu być. Głośna muzyka, niosąca się w morze i tysiące kwadratowych lampek porozwieszanych dookoła nadawały okolicy klimat, który trudno było porównać do jakiegokolwiek klubu, jaki znali, mimo że muzyka nie była niczym obcym. Leciała jakaś znana piosenka, a głosy grupy ludzi śpiewających jednocześnie z nią dotarły do nich jeszcze zanim w ogóle zobaczyli tłum.
Sama plaża znajdowała się za lekkim załomem skalnym, który musieli ominąć, by tam dotrzeć. A gdy już to zrobili, nie zobaczyli jasnej, piaszczystej przestrzeni, w której na sto procent ugrzęzłyby cienkie obcasy Hawkins, tylko kilka szerokich, kilkunastometrowych skalnych półek, schodzących coraz niżej w kierunku wody. Ostatnia, lekko pochyła, obmywana już była przez wodę. Wiało tu trochę bardziej, niż pod wynajętym przez nich domkiem, ale wystarczyło wejść między pierwszych ludzi, by zorientować się, że prawdopodobieństwo zmarznięcia było tu wyjątkowo małe.
Naeem ruszył pierwszy, zatrzymując się tylko na moment, gdy jakaś dziewczyna przebiegła przed nim z piskiem i śmiechem, a za nią pogonił warczący mężczyzna z gumową maską varrena na głowie. Musieli lawirować między ludźmi, bo Rhama chyba zauważył coś - albo kogoś - po drugiej stronie plaży i parł w tamtym kierunku, starając się nie rozpraszać. Nawet gdyby chcieli, poruszenie się tu w parze byłoby wyjątkowo trudne.
Udawało mu się do momentu, w którym nie wpadł na dość niską, ciemnowłosą kobietę, której musiał nie zauważyć. Kiedy odwróciła się, z irytacją odmalowaną na twarzy, okazało się, że była to Vinnet, z pustą szklanką w dłoni. Irytacja zniknęła, zastąpiona na widok Naeema szerokim uśmiechem, który na pokładzie zdarzał się jej wyjątkowo rzadko.
- Jesteście! - zerknęła za jego plecy, zauważając swoją kapitan i obdarzając uśmiechem również ją. - Już są prawie wszyscy. Siedzimy tam, przynieśli ławkę, ale mało kto na niej siedzi i tak. Chcecie coś do picia? Rozlewają drinki w kilku punktach na plaży. Jeden minęliście.
Wyciągnęła rękę za ich plecy. Faktycznie, jedno ze skupisk ludzi okazywało się zbierać wokół stoiska z alkoholem. Jak ono wyglądało, tego jednak nie mieli jak się dowiedzieć, bo tłumy zasłaniały im wszystko.
- A ty co pijesz, Vera? - spytał Rhama, zaglądając jej do pustej szklanki. W przeciwieństwie do wszystkich pozostałych, nie musiał on krzyczeć, by być słyszalnym przez muzykę. Lekarka uniosła brwi i oparła dłoń na biodrze, mierząc go oceniającym spojrzeniem.
- No, widzę że ty zacząłeś już wcześniej - zauważyła, prawdopodobnie wnioskując to po sposobie, w jakim mówił, a może załapała się na kilka tych charakterystycznych mrugnięć. - Panią kapitan też upiłeś?
- Tak - Naeem zerknął na Hawk przez ramię, uśmiechając się do niej.
- Idźcie do reszty - kobieta pokręciła głową z rozbawieniem i odrobiną niedowierzania. - Chyba powinniście przejść już na to, co piją oni, bo po drinkach skończycie jak John.
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2751
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

20 gru 2018, o 20:15

Gdy tylko wyszła z promu, zapomniała o tym co mówili będąc wewnątrz. Plaża nie była piaszczysta, ale dla niej było tylko lepiej - w tych butach ciężko byłoby jej się po piasku poruszało, zresztą nie kojarzył jej się zbyt dobrze. Ruszyła naprzód, nie patrząc, jak pojazd odlatuje, ledwie ogarniając położenie butelki i zgarniając ją, jeśli Rhama nie zabrał jej najpierw.
Nie skomentowała tego, że jej nie objął, choć wymownie przetoczyła spojrzeniem po niebie. Jak inaczej mieli przestać się ukrywać, jak nie w taki, naturalny sposób? Planował stanąć przed wszystkimi, upaść na jedno kolano i spytać, czy może z nią chodzić? Jej chwilowa konsternacja zniknęła gdy weszli pośród tłum i zorientowała się, że jest zbyt wiele ludzi dookoła by szli we dwójkę. W tej kwestii nie mieli wyboru, więc nie narzekała. Bała się tylko tego, że będzie niezręcznie gdy usiądą wreszcie z resztą. Jej załoga nie była głupia, na pewno część musiała się zorientować. Znikali razem, a jeśli ktoś ich widział, to też we dwójkę. To, że Rhama pilnował się z zachowaniem dystansu nie zmieniało niczego.
Uśmiechnęła się szerzej, dostrzegając irytację na twarzy Vinnet, która zniknęła gdy lekarka ich spostrzegła. Lawirowanie za Rhamą było ciężkie, nawet gdy torował swoim ciałem drogę, ucieszyła się z krótkiego postoju. Nie widziała wcześniej nikogo, a wolała wiedzieć, czemu prą w jednym kierunku.
- Tylko trochę - odrzuciła, poprawiając go, ale uśmiechnęła się pod nosem. Potrafiła szybko się upić, ale też szybko wytrzeźwieć. Teraz czuła fascynację nowym miejscem, przez którą jej zmysły były wyostrzone, a głowa obracała się dookoła, próbując chłonąć widoki przy jednoczesnym niezgubieniu Naeema, więc czuła się umiarkowanie. - Dzięki za radę - parsknęła śmiechem, ruszając naprzód i łapiąc mężczyznę za rękę, ciągnąc za sobą jeśli potrzebował dodatkowej zachęty.
Miło tłumów, nie czuła się jak w klubie. Powietrze było rześkie, chłodne, ale nie zimne. Pachniało wodą, której szum czasem przedzierał się przez gwar dookoła, albo tylko to sobie wyobrażała. Widziała niższe półki, bliższe morza i od razu poczuła ochotę zejścia w dół, ale uznała, że najpierw lepiej będzie znaleźć załogę i się uspołecznić, a potem może być zbyt nawalona by schodzić gdziekolwiek.
- Załoga pewnie już się domyśliła. Przynajmniej część - powiedziała, zanim dotarli do skupiska ludzi, nawiązując do swoich poprzednich przemyśleń. - Nie musisz trzymać gardy.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12208
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

20 gru 2018, o 21:18

Naeem podążył za nią, zaciskając dłoń na jej palcach. Teraz to Hawk była odpowiedzialna za przepychanie się w tłumie, co wychodziło jej trochę gorzej, niż jemu, biorąc pod uwagę, że była zwyczajnie mniejsza. Być może szum morza faktycznie przebijał się przez dźwięki muzyki i nie był to wytwór jej wyobraźni. Otaczały ich wzburzone hektolitry wody, nie niewielkie jezioro, które dałoby się czymkolwiek zagłuszyć.
- Może - mruknął Naeem, tak cicho, że nawet nie była pewna, czy to powiedział.
Jeszcze niedawno go nienawidzili. Był niechcianą osobą na Wraithcie, spał z bronią u boku i funkcjonował z oczami dookoła głowy, nie wiedząc, czego się spodziewać. Został na pokładzie, bo uznał, że lepiej będzie, jeśli to on będzie pilnować Hawk i jej ludzi, zamiast jakiegokolwiek innego agenta. Potem wszystko potoczyło się zupełnie inaczej, niż oboje planowali, poczynając od zaskakującego zakończenia kłótni jeszcze na pancerniku, po chwilę obecną, gdzie ciągnęła go za rękę w stronę swojej załogi.
Ta zajęła sobie miejsce na obrzeżu plaży, na jednym z niższych stopni. Faktycznie stała tam ławka, ale siedziała na niej tylko Yovenko, której biały kombinezon Hawkins rozpoznała natychmiast. Niektórzy faktycznie ubrali się odpowiednio do święta, w ten jasny, lubiony przez Rhamę kolor. Kilka osób miało jasne koszulki, asari nałożyła nawet białą sukienkę, która do niej wyjątkowo nie pasowała, a jakaś leżąca na ziemi postać owinięta była w biały koc, który nie wiadomo skąd wzięła. Większość rozmawiała na stojąco, a gdy ich dwójka zaczęła się zbliżać, grupa wybuchnęła głośnym śmiechem, wywołanym przez słowa któregoś z nich. Nie było tu wszystkich, ale zebrała się jakaś dwunastka, a pewnie drugie tyle plątało się po plaży, jak chociażby Vinnet.
Nie była pewna, kto zauważył ich pierwszy, ale wzrok tych, którzy się do nich odwrócili, od razu znalazł drogę do ich złączonych dłoni. Niektórzy nie wyglądali na zdziwionych, inni jak najbardziej tak. A na najbardziej zszokowanego wyglądał Kirył, którego ewidentnie zamurowało. Zamarł ze znajomą im już butelką w połowie drogi do ust, przenosząc nierozumiejące spojrzenie na swoją kapitan, a potem na byłego agenta Cerberusa. Hawkins niemal mogła poczuć, jak Rhama zwalnia, mimo upojenia czując na sobie palące spojrzenia. Puścił ją, wyswabadzając się z uścisku jej palców jeśli nie zrobiła tego samego, z ciężkim westchnięciem siadając na ławkę obok blond technik. Dziewczyna dopiero wtedy uniosła wzrok znad omni-klucza, zauważając jego i Hawk. Uśmiechnęła się do niego, tak samo jak wcześniej Veronique, choć po blondynce widać było wpływ spożytego w dużej ilości alkoholu.
Muzyka się zmieniła, zaczynając kolejny numer głośną, basową nutą. Niektórzy wrócili do rozmowy, asari wyciągnęła w stronę Hawk butelkę z czymś obcym, niebieskim i mieniącym się srebrzyście.
- Najwyższa pora - skinęła głową do swojej kapitan. - Ostatnia chwila, żeby porozmawiać z Deucem, zanim trzeba go będzie odłożyć gdzieś pod skałę i nie zapomnieć, kiedy będziemy wracać na statek.
- Przyszła pani Jeanette Hawkins? - wyjęczał pilot z koca. Zawiniątko zaczęło się poruszać, jak wykluwające się jajo, po czym wynurzyła się z niego głowa Adamsa o wyjątkowo nieprzytomnym spojrzeniu. - Zaraz wstanę. Zaraz... Jeszcze tylko chwila. Dzie byłaś? Pytałem. Nie odpo... odpowiedziałaś. Myślałem, że się utopiłaś. Mamy drinking game, kochana. Pijesz jak... jak ktoś jest i widzisz kogoś na biało.
Roześmiał się chrapliwie, chociaż krótko i westchnął ciężko, bo najwyraźniej zaciągnięcie się większą ilością świeżego powietrza mu nie służyło. Rhama w międzyczasie odkręcił nową butelkę, decydując się na napoczęcie kolejnego z ich zakupów.
- Dobrze wyglądasz w koszuli - pochwaliła go Yovenko, przysuwając się do niego bliżej.
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2751
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

20 gru 2018, o 22:01

Była taka pewna siebie. Pewna tego, że nic złego się nie stanie, że załoga przywykła już do obecności Naeema. Że minęły przecież miesiące. Że przywiózł im zabawki, jak dzieciom, ukradzione z pancernika, znalazł im nowy dom i pomógł ukryć się przed Cerberusem. Ona przestała mieć jakiekolwiek wątpliwości, czemu oni mieliby? Szła chętnie naprzód, pewnie, uśmiechając się gdy usłyszała ich wybuch śmiechu. Nic nie mogło pójść nie tak. Była upojona, ale tylko trochę - na tyle, by jej pozytywne podejście do życia po spędzonym z nim dniu zostało wzmocnione. Jak mogliby źle przyjąć osobę, której wcześniej wyznała, że nie umiałaby bez niej żyć?
Wtedy dostrzegła Kiryła i całym sercem spróbowała wyglądać na tak pewną siebie jak wcześniej, choć coś zapadło się w jej klatce piersiowej, a w gardle natychmiast zaschło. Co innego Vinnet, Nephiett, co innego Satia, Ryana. Każdy inny, nawet Voodoo, który dostał swój karabin. Ale Rosjanin był wtedy z nią na Ankhcie. Widział, co zrobił Rhama, widział jego uśmiech pełen satysfakcji, widział to jak ściskał dłoń z azjatą, któremu zapewnili nowe nogi. Widział jak złamana była miesiące temu.
Znów poczuła się jak zdrajca. Jak egoistka, naiwna egoistka. Czy nie Rhama powiedział jej wtedy, że była naiwna? Miała problemy z temperamentem i naiwnością. Czy tak teraz musiała wyglądać w jego oczach?
Uśmiechnęła się do asari, podejrzliwie oceniając alkohol. Nie puściła jego ręki jako pierwsza, wolała wytrwać dumnie do samego końca niż zrezygnować w połowie, ale nie mogła nic zrobić kiedy sam postanowił stworzyć między nimi dystans. Mogła tylko liczyć na to, że gdy progresywnie wszyscy upiją się mocniej, wszystko wróci do normy. Na razie nie czuła się normalnie, ale wkładała całą swoją samoświadomość w utrzymanie kamiennej twarzy.
- Coś tak czułam, że nie dotrwa - parsknęła śmiechem, odbierając od niej alkohol i upijając większy łyk zawartości. - Coś nam umarło - dodała, obserwując zawiniątko na ziemi i zaśmiała się, dostrzegając Deuce'a. On już wiedział o nich od dawna, Satia też nie była do Rhamy źle nastawiona. Mogła z nimi rozmawiać w pełni swobodnie, po prostu nie chciała patrzeć na Kiryła. Tak bardzo, że odwróciła się przodem do pilota, a tyłem do Rosjanina, udając, że zaabsorbował ją w pełni.
- Uznałam, że i tak nie zapamiętasz. Nie potrafiłeś nawet wypowiedzieć nazwiska Yovenko - odparła rozbawiona, oddając butelkę Satii jeśli chciała, jeśli nie, trzymając jedną ręką. Zerknęła na nią pytająco. - Ile on już tu zgonuje?
Westchnęła ostentacyjnie, zerkając na Rhamę, ale wracając wzrokiem do Adamsa szybko.
- Zabraliśmy go na oglądanie dzikowników rano - mruknęła, kręcąc głową z politowaniem. - Dżentelmeni nie piją przed dziesiątą, a ty zacząłeś o której, ósmej? Wiesz ile tu trwa doba?
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12208
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

20 gru 2018, o 22:51

Niepatrzenie na Kiryła było prostsze, niż stawienie mu czoła, zwłaszcza w stanie, w jakim oboje byli. Nie rozmawiała z nim jeszcze, ale znając go dobrze mogła z góry zakładać, że trzeźwy to nie jest. Może jego reakcja była wyolbrzymiona, a może właśnie wręcz przeciwnie, reagował teraz za wolno, by pokazać po sobie cokolwiek poza tym długim, zawiedzionym spojrzeniem. Ale w końcu to była jej sprawa, jej życie. Sama mówiła Rhamie, że ona decyduje z kim idzie do łóżka, nie jej ludzie. Kirył miał prawo ją oceniać, ale nie miał prawa wymagać, żeby dostosowywała swoje życie do jego poglądów. Nie dało się przecież dogodzić wszystkim.
- Ja żyję! - zawołał z oburzeniem Deuce z ziemi, poruszając zaplątaną w koc ręką, jakby chciał coś z nią zrobić, ale była unieruchomiona, a to go przerastało. Koc z bliska był już wyraźnie brudny, ale w niczym mu to nie przeszkadzało. - Voyenko - powtórzył po Hawk niedokładnie i skrzywił się. - Yovienko. Vienko. Venko.
- Och, zamknij się już - rzuciła technik, która musiała tego słuchać nieustannie, od kilku godzin.
Ona nie zwróciła uwagi na fakt, że Rhama i Hawk przyszli razem. Za to już od powrotu z Omegi darzyła Naeema pewną dozą zainteresowania, która nie pojawiała się gdy blondynka była trzeźwa, ale po alkoholu pozwalała sobie na więcej, czy to w mesie, czy w tej chwili. Teraz siedziała obok ubranego w bordową koszulę mężczyzny, machając lekko założoną na nogę nogą i przyglądając mu się z odchyloną w bok głową. Nie dało się zaprzeczyć, że kombinezon ładnie się na niej układał, choć trudno było widzieć w drobnym ciałku i infantylnym sposobie bycia dojrzałą kobietę.
- Gdzie byłeś do tej pory? - spytała.
- Byliśmy z Jean na klifach z drugiej strony wyspy - odparł Naeem, nie patrząc na nią nawet. Upił łyka z nowej butelki i podał ją Nadii. Przyjęła ją od niego, ale nie napiła się.
- Mhm. My siedzimy tu od początku. Ale tak właściwie to dopiero teraz zaczyna się coś dziać. To znaczy, wcześniej było całkiem zabawnie, jak John deklamował jakieś popieprzone wiersze asari, ale...
- To była klasyka literatury - wtrąciła Satia.
- ...ale przestał, jak widać. Ty masz ładny głos, Rhama. Mógłbyś go zastąpić. Myślę, że wszyscy chętnie posłuchamy.
Grupa roześmiała się, słysząc jej słowa i większość odwróciła się do Naeema wyczekująco, z rozbawieniem odmalowanym na ustach. Chyba Rhama i Hawk nie wiedzieli o tych wierszach czegoś, co wiedziała cała reszta.
- JAK DWA PTAKI RÓŻOWE PO MNIE LEKKO CHODZĄ - zawołał Adams z ziemi, zamykając oczy i w pełni oddając się sztuce. - Co tam było dalej? GDY WOŁAM: DAJ MI... eee... DAJ MI OCZY!
- To są erotyki T'Reali. Je trzeba czytać w spokoju, a nie słuchać jak Adams się wydziera jak ostatni idiota.
- TONĘ W CZARNYCH OCZACH, TONĘĘ!!!
Satia, dotąd zachowująca spokój, roześmiała się w końcu i kopnęła pilota lekko w podeszwę buta. Ten jęknął coś, ale przestał krzyczeć.
Alkohol, który Hawkins dostała, smakował straszliwie słodko, jak większość trunków asari. Pewnie ten też do nich należał. Z pewnością był też słabszy od wódki, którą czerwonowłosa piła wcześniej, więc przerzucanie się na niego nie było zbyt mądre.
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2751
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

20 gru 2018, o 23:23

Wyświetl wiadomość pozafabularną Nie potrafiła powstrzymać się przed rzuceniem Voyenko Yovienko Vienko Venko spojrzenia. Pamiętała, gdy weszła do mesy i dziewczyna siedziała przyklejona do Naeema, ale uznała to wtedy za objaw jakiegoś stadium przyjacielskości. Poniekąd nawet to doceniła, wtedy niewiele członków jej załogi potrafiło się do niego uśmiechnąć. Hawkins nawet nie była w pełni przekonania. Chętnie do niego wracała, ale w przerwach targały nią wątpliwości. Teraz dostrzegła to, że Yovenko patrzyła na Rhamę w nieco inny sposób niż na któregokolwiek członka załogi poza nim i uniosła lekko brwi, rozbawiona. Powinna zareagować? Wcześniej mogła tylko podejrzliwie na nią patrzeć, ale nie miała powodów do interwencji. Teraz zaczęła się nad tym zastanawiać, ale jakaś okrutna cząstka w jej sercu chciała widzieć jak to się potoczy. W życiu nie widziałaby Rhamy żywo zainteresowanego Yovenko. Lubiła dziewczynę, traktowała ją jako rodzinę, ale w niej była rolą młodszej, uroczej siostry. Nie pasowała do ognia w błękitnych oczach, który płonął gdy mężczyzna pochylał się nad nią wcześniej, w łóżku, patrząc jak złote światło Aysur wydobywa z jej włosów wszystkie, pomarańczowe i bordowe refleksy.
Na szczęście był zawsze Adams, co do którego nigdy nie wiedziała, czy miał być tym młodszym, czy starszym bratem, bo w zależności od okoliczności zachowywał się jako oba. Deklamowanie wierszy asari nie było niczym, co mogło ją zaskoczyć, bo pijany blondyn zawsze był największą rozrywką jaką mogła znaleźć w okolicy, obojętnie czy byli na Wraithcie, czy na magicznej Arvunie.
- Daliście mu erotyki do czytania? Jezu - zaśmiała się głośno, oddając Satii butelkę, bo niemal od razu zrobiło jej się niedobrze od nadmiaru słodkości. Picie alkoholi asari było jak picie likieru. Może smakował dobrze dolany do czegoś innego, ale orzechowa wódka posmakowała mu znacznie bardziej.
Częściowo dlatego uśmiechnęła się do zawiniątka na ziemi na odchodnym. Adams był bardzo zajmujący, ale podejrzewała, że niedługo największym jego marzeniem będzie przespać się w spokoju tam, gdzie leżał teraz - czyli na ziemi, w brudnym kocu. I ona rozumiała to doskonale. Podeszła do ławki, siadając koło Rhamy i odbierając od niego butelkę, lub wyciągając rękę do Yovenko jeśli to on ją miał.
- Znasz jakieś erotyki asari do wyrecytowania? - zagadnęła mężczyznę, unosząc brwi do góry i uśmiechając się wymownie.- Każdy ma jakąś sztuczkę imprezową. Deuce na przykład lubi się poniewierać. Ty masz talent do radia.
Pochyliła się, zakładając nogę na nogę, opierając łokieć o własne kolano i wspierając na ręce swój podbródek. Upiła łyk orzechowej wódki, nie komentując poprzedniego alkoholu, bo choć absolutnie się jej nie spodobał, to uznała, że nie ma potrzeby wygarniać Satii tego, jakie świństwa pije. Każdy miał swoje gusta, a ona własne odkryła gdy kupili coś lokalnego.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12208
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

20 gru 2018, o 23:44

- Sam chciał - asari wzruszyła ramionami, nie przestając się śmiać. - Ja tylko opowiadałam o nich Veronique. John je po prostu znalazł i sam zaczął.
- To był najbardziej wzruszający wieczorek poetycki w moim życiu - skomentował jeden z nawigatorów, a reszta roześmiała się. Adams coś jeszcze mruczał pod nosem, możliwe że ciąg dalszy wierszy, którymi popisywał się przedtem, ale przynajmniej już nie krzyczał. Szeroko otwartymi oczami wpatrywał się teraz w niebo, poświęcając mu całą swoją uwagę, niezależnie od tego, czy Hawk się nad nim pochylała, czy też nie.
- Jean - powiedział jeszcze cicho, zanim od niego odeszła. - Tu są totalnie inne gwiazdy, niż na Wraithcie.
- Idź spać, biedaku - zaproponowała mu Satia.
- Nie mogę. Zobacz ile się dzieje.
Yovenko oddała butelkę czerwonowłosej, nie zauważając niczego podejrzanego w kontaktach pomiędzy Rhamą a jej panią kapitan. Zupełnie beztrosko usiłowała zwrócić na siebie uwagę siedzącego obok mężczyzny, który chyba w ogóle tego nie zauważał. Zamiast jej, przyglądał się z daleka pilotowi, uśmiechając się lekko pod nosem. Blondyn recytujący erotyki był rozrywką, której nie dało się odmówić najwyższej jakości. On sam jednak nie wyglądał, jakby zamierzał zastąpić go na zaszczytnej pozycji barda tej imprezy.
- Nie znam, niestety, ale jeśli bardzo chcesz, mogę poszukać. Jak się nazywała? T'Reala? Obawiam się, że nie będę miał takiej ekspresji, jak John - zaśmiał się, zerkając na Hawkins. - Talent do radia? Nie wiem. Moją sztuczką imprezową jest picie dwa razy tyle, co pozostali.
Ktoś parsknął śmiechem z niedowierzaniem, przysłuchując się kątem ucha ich rozmowie. Reakcja była automatyczna, taką samą miała Hawk, gdy powiedział jej o swojej odporności. Często słyszało się takie teksty, w większości były to czcze przechwałki.
- Czasem śpiewam.
- Może dzisiaj będziesz już tańczyć? - spytała Nadia, uśmiechając się do niego zachęcająco i gestem głowy wskazując tłum podskakujący do muzyki na jednej ze środkowych platform. - Na Omedze nie chciałeś.
- Nie tańczę.
- No daj spokój. Każdy umie tańczyć, nawet jeśli słabo. Trzeba tylko poruszać się do muzyki. A do takiej jak ta i tak wszyscy tylko skaczą, popatrz na nich - gestem wskazała ludzi, po czym zerknęła na Hawkins w poszukiwaniu wsparcia. - Prawda, pani kapitan? Nie trzeba nic umieć.
- Nie, Nadia - mężczyzna roześmiał się, kręcąc stanowczo głową.
- To czytaj wiersze, Naeem - zawołała jedna z kobiet, na co dzień pracująca w maszynowni. Też miała na sobie krótką sukienkę, choć jej była niebieska. - Niech ten twój dudniący głos do czegoś się przyda. Łyknij sobie i jedziesz. Lud domaga się sztuki asari.
Rhama westchnął i odebrał butelkę czerwonowłosej, by pociągnąć z niej dużego łyka. Zerknął na nią potem, by cicho mruknąć, tylko do niej:
- Ile dostanę za to punktów?

Wróć do „Galaktyka”