- Są ładniejsze - zgodziła się pół żartem, pół serio. Arvuna sprawiała, że nawet kosmos wydawał się piękniejszy. Ze swoją feerią barw, z gazowym olbrzymem zajmującym pół nieba, ciężko było wpatrywać się w niebo bez zachwytu. Rozumiała go doskonale, ale też bredził bez sensu, bo był pijany, więc wolała nie wlewać cząstki duszy w swoją odpowiedź, wiedząc, że i tak tego nie zapamięta do jutra.
- Prześpij się dziesięć minut to obudzisz się trzeźwy - obiecała mu, chcąc wspomóc Satię w jej argumentacji. - W sam raz na apogeum imprezy.
Adams bardzo potrzebował snu, choć był taką rozrywką, że z trudem posyłała go do spania. I tak nic by nie zapamiętał, choć ona była pewna, że jego wykrzykiwanie erotyku asari pozostanie jej w pamięci na długie, bardzo długie chwile.
Powstrzymała śmiech, gdy spostrzegła znów spojrzenie Yovenko. Podała jej butelkę nie zwracając na nią nawet uwagi. Może naprawdę powinna zareagować, jakoś podkreślić to, że Rhama był z nią. Powinna się zlitować nad biedną dziewczyną i dać jej znać, że marnuje tylko czas. W życiu nie mogłaby być zazdrosna patrząc na to, ale akurat w tej kwestii Nadia nie była czynnikiem determinującym cokolwiek. Pamiętała spojrzenie Naeema na sobie, pamiętała chłód jego implantu przesuwający się po jej skórze.
Nie wyobrażała sobie, by kiedykolwiek pomyślał o Nadii tak, jak myślał o niej. A pewność tego całkowicie wykluczała zazdrość. Pozostawiała tylko konflikt pomiędzy podejściem kobiety obok a jej matczynym niekiedy uczuciom względem załogi. Nie powinna pozwollić, żeby Nadia marnowała czas. Ale to, tak jak wiersze z ust Adamsa, było rozrywką najwyższej klasy.
- Oczywiście - odparła od razu, rzeczowo, wbrew cząstce siebie, która nakazywała jej od razu wyjaśnić sytuację. - Wystarczy tylko skakać - dodała, uśmiechając się niewinnie do Rhamy, nim wędrująca ku niej butelka alkoholu nie skupiła całej jej uwagi na sobie.
Orzechowa wódka jak na razie smakowała jej bardziej niż by się tego spodziewała. Zawsze była otwarta na nowe smaki i tym razem nie pożałowała. Nawet glonowy drink był ciekawy, choć teraz nie chciałaby do niego wrócić, bo jutro rano Rhama zastałby niekontaktujące ze światem zwłoki w łóżku.
Słysząc pytanie o punkty, uśmiechnęła się do nosem. Przesunęła wzrokiem po jego niebieskich oczach, po brwiach, skroniach. Po policzkach, z których jeden naznaczony był dwoma, podłużnymi bliznami. Po implancie, który odbijał światło prawie tak intensywne jak dwie, błękitne kałuże powyżej.
Cztery łyki wódki później, zapomniała o tym, że Kirył gdzieś obok stał i obserwował, prawdopodobnie powstrzymując odruch wymiotny.
- Dwadzieścia.