W galaktyce istnieje około 400 miliardów gwiazd. Zbadano lub chociaż odwiedzono dotąd mniej niż 1% z nich. Pozostałe światy oraz bogactwa, które zawierają, wciąż czekają na odnalezienie przez korporacje lub niezależnych poszukiwaczy.

Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2751
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

[Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

21 gru 2018, o 00:29

- Są ładniejsze - zgodziła się pół żartem, pół serio. Arvuna sprawiała, że nawet kosmos wydawał się piękniejszy. Ze swoją feerią barw, z gazowym olbrzymem zajmującym pół nieba, ciężko było wpatrywać się w niebo bez zachwytu. Rozumiała go doskonale, ale też bredził bez sensu, bo był pijany, więc wolała nie wlewać cząstki duszy w swoją odpowiedź, wiedząc, że i tak tego nie zapamięta do jutra.
- Prześpij się dziesięć minut to obudzisz się trzeźwy - obiecała mu, chcąc wspomóc Satię w jej argumentacji. - W sam raz na apogeum imprezy.
Adams bardzo potrzebował snu, choć był taką rozrywką, że z trudem posyłała go do spania. I tak nic by nie zapamiętał, choć ona była pewna, że jego wykrzykiwanie erotyku asari pozostanie jej w pamięci na długie, bardzo długie chwile.
Powstrzymała śmiech, gdy spostrzegła znów spojrzenie Yovenko. Podała jej butelkę nie zwracając na nią nawet uwagi. Może naprawdę powinna zareagować, jakoś podkreślić to, że Rhama był z nią. Powinna się zlitować nad biedną dziewczyną i dać jej znać, że marnuje tylko czas. W życiu nie mogłaby być zazdrosna patrząc na to, ale akurat w tej kwestii Nadia nie była czynnikiem determinującym cokolwiek. Pamiętała spojrzenie Naeema na sobie, pamiętała chłód jego implantu przesuwający się po jej skórze.
Nie wyobrażała sobie, by kiedykolwiek pomyślał o Nadii tak, jak myślał o niej. A pewność tego całkowicie wykluczała zazdrość. Pozostawiała tylko konflikt pomiędzy podejściem kobiety obok a jej matczynym niekiedy uczuciom względem załogi. Nie powinna pozwollić, żeby Nadia marnowała czas. Ale to, tak jak wiersze z ust Adamsa, było rozrywką najwyższej klasy.
- Oczywiście - odparła od razu, rzeczowo, wbrew cząstce siebie, która nakazywała jej od razu wyjaśnić sytuację. - Wystarczy tylko skakać - dodała, uśmiechając się niewinnie do Rhamy, nim wędrująca ku niej butelka alkoholu nie skupiła całej jej uwagi na sobie.
Orzechowa wódka jak na razie smakowała jej bardziej niż by się tego spodziewała. Zawsze była otwarta na nowe smaki i tym razem nie pożałowała. Nawet glonowy drink był ciekawy, choć teraz nie chciałaby do niego wrócić, bo jutro rano Rhama zastałby niekontaktujące ze światem zwłoki w łóżku.
Słysząc pytanie o punkty, uśmiechnęła się do nosem. Przesunęła wzrokiem po jego niebieskich oczach, po brwiach, skroniach. Po policzkach, z których jeden naznaczony był dwoma, podłużnymi bliznami. Po implancie, który odbijał światło prawie tak intensywne jak dwie, błękitne kałuże powyżej.
Cztery łyki wódki później, zapomniała o tym, że Kirył gdzieś obok stał i obserwował, prawdopodobnie powstrzymując odruch wymiotny.
- Dwadzieścia.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12220
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

21 gru 2018, o 01:05

Naeem pokręcił głową, nadal nieprzekonany, nawet argumentami Hawk. Musiał zdawać sobie sprawę z tego, że sobie z niego żartuje, bo przecież ludzie robili więcej, niż tylko skakali. A on nie tańczył nigdy - nie to, że nie umiał, nie lubił, wstydził się. Po prostu nie robił tego w swoim życiu i nie zamierzał robić też teraz. Choć kto wie, czy duża ilość punktów nie przekona go, jeśli wypije więcej.
Gdy padła liczba, Rhama przez chwilę przyglądał się czerwonowłosej, po czym uniósł wzrok na wyczekujące wiersza kilkanaście osób. Gdy Hawk zrobiła to samo, zorientowała się, że Kiryła nie ma już w tej grupie. Może poszedł po alkohol, a może nie był w stanie znieść tego, co zobaczył i postanowił przenieść się ze swoją imprezą gdzieś indziej, bądź w ogóle ją skończyć. On jednak nie był teraz ich problemem, a na pewno nie był problemem Naeema, który chyba w ogóle nie zdawał sobie sprawy z tego, że cokolwiek pod tym względem się działo.
- Co mam czytać? - spytał.
- Błękitne wąwozy - zadecydowała asari, a gdy ktoś zaśmiał się za jej plecami z jej konkretnej odpowiedzi, zerknęła przez ramię z oburzeniem, tak zamaszyście, że prawie oblała białą sukienkę swoim niebieskim alkoholem. - To jest znana literatura! Jakbyście nie byli bandą nieuków, to też pewnie byście się na to natknęli.
Naeem uruchomił omni-klucz, kręcąc głową z niedowierzaniem i mrużąc oczy. Promile we krwi nie pomagały mu w skupieniu się na drobnych, pomarańczowych literkach, więc zajęło mu to chwilę, którą zresztą Yovenko wykorzystała do przysunięcia się lekko, niby po to, by lepiej widzieć jego ekran. Rhama zerknął na nią, a po chwili na jego twarzy odmalowało się zrozumienie. Uśmiechnął się, nic z tym jednak nie robiąc, a zamiast tego unosząc omni-klucz wyżej i odchrząkując teatralnie.
- Błękitne wąwozy i łąki niebieskie... - zaczął.
- I ŁĄKI NIEBIESKIE - dotarł do nich krzyk Deuce'a, który najwyraźniej postanowił przyjąć rolę echa, albo bardzo słabego suflera. Naeem roześmiał się, ale kontynuował.
- To cień twojego grzebienia. A twoje piersi, jak kwiatów pąki, onieśmielają me oczy - jego głos był łatwo słyszalny i nawet gdy czytał w rozbawieniu, brzmiał dobrze. Nadia przyglądała mu się, zapatrzona, z lekko rozchylonymi ustami, jakby w życiu niczego takiego ani nie widziała, ani nie słyszała. Satia za to uśmiechała się do czytającego mężczyzny, bo dla niej wiersz musiał mieć zupełnie inny przekaz. Bardzo usilnie starała się też nie zwracać uwagi na ludzi pokładających się za nią ze śmiechu.
- A usta niebieskie i złote słowa, szeptane wieczorną porą...
- OOO, SZEPTANE
- Czynią, że pragnę, byś była moja i widzę cię żądzy zmorą. Chcę być przy tobie, z tobą i w tobie, już prawie jestem kochana... muszę być kobietą? - uniósł wzrok na asari, która zmarszczyła brwi, niezadowolona z tego, że przerwał i rozłożyła ręce.
- No tak, to pisała asari.
- BYĆ KOBIETĄ, BYĆ KOBIETĄ
- I tak w objęciach, z Athame w zmowie, będziemy trwać, aż do rana.
- Wzruszyłem się - skomentował ten sam nawigator, który odzywał się wcześniej. Jego spojrzenie powędrowało w bok, gdzie zauważył Vinnet, do której zamachał mocno, poganiając ją. - Chodź, Naeem wiersze czyta!
- Już nie czytam, teraz kolej waszej kapitan - zdecydował Rhama, szturchając czerwonowłosą, a wśród jej ludzi rozległy się okrzyki zachęty.
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2751
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

21 gru 2018, o 02:34

Nie miała pojęcia o literaturze asari, więc nie podzielała oburzenia Satii gdy nikt, łącznie z nią, nie rozpoznał tytułu. Błękitne wąwozy brzmiały jak wszystko i nic, więc tego nie komentowała, unosząc butelkę trzymana dłoni i upijając sporego łyka jej zawartości. Orzechowa wódka z pieprznym posmakiem. Czemu nigdy wcześniej jej nie spróbowała?
Uśmiechnęła się pod nosem, słysząc jego glos. Lubiła jego brzmienie. Wydawał się zupełnie inny niż jej, Adamsa czy kogokolwiek innego. Implant nadawał mu charakteru. Mogłaby go słuchać całymi dnami i nocami, mógłby recytować wiersze asari, turiańskie, ziemskie, a nawet śpiewać ludzkie ballady, i tak siedziałaby oczarowana obok, wpatrując się w jego usta.
Urok jego recytowania od razu zepsuł Adams, ale nie byłaby w stanie być na niego zła. Zaśmiała się głośno, usiłując stłumić swoje rozbawienie przykładając do ust dłoń. Był tak strasznie nawalony, prawie miała wyrzuty współczucia, pozwalając mu tak siedzieć i się upadlać, swoją wspaniałą literaturą, erotykiem asari. Może gdyby była trzeźwa, zgarnęłaby go z ziemi, odprowadziła do statku. Ułożyła w kajucie i uśmiechnęła się do niego na dobranoc, wracając do imprezy i pozostałych. Ale była wstawiona, więc nie miała świadomości tego krytycznego momentu.
Pragnę, byś była moja i widzę cię żądzy zmorą, przemknęło przez jej umysł, ale nie odpowiedziała nic. Nie skomentowała, licząc, że Rhama wszedł w klimat i będzie recytować przez najbliższe kilkanaście minut, może kilka godzin.
Słysząc wzmiankę o sobie, zamarła. Unosiła naczynie ku swoim ustom, ale w którymś momencie zamarła i opusciła dłoń w dół. Wsparła wódkę o swoje udo, myśląc, co dalej może zrobić z naczyniem. Gdy dotarła do dobrych, przynajmniej według niej, wniosków, automatycznie podała mu wódkę, choć sama nie wiedziała czemu to zrobiła. Chciała się napić, ale teraz, gdy przekierował uwagę ku niej, westchnęła głęboko. Nie potrafiła ani recytować, ani śpiewać. Miała niski głos, wciąż kobiecy, ale ciężko było go przywołać do śpiewu ptaków. Nie nadawała się do takich rzeczy, nie umiała recytować, więc pokręciła głową, podając mu wódkę.
- W życiu. Nie mam tak dobrego głosu - odparła roześmiana, odbierając od niego butelkę gdy tylko się z niej napił. Nie miała umiaru gdy aktywowało się w niej naalkoholizowanie. Siedziała koło Naeema, stykając się z nim ramieniem, ale wciąż kątem oka obserwowała Yovenko, ze zwyczajnego zainteresowania podejściem dziewczyny. W końcu, naprawdę nie zauważyła tego, że podeszli trzymając się za ręce?
- Mów dalej, zanim Adams się obudzi - poprosiła, mówiąc przyciszonym tonem, bo zawiniątko w kocu obok mogło w każdej chwili się aktywować, reagując na jej słowa.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12220
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

21 gru 2018, o 09:30

Adams zdecydowanie nie planował iść spać. Jego upojenie osiągnęło ten poziom, na którym nie był w stanie podnieść się ze skały i wyplątać z koca, ale za to miał ogrom siły do komentowania rzeczywistości, tudzież powtarzania po Rhamie najbardziej istotnych słów z czytanych przez niego wierszy.
Przez chwilę jeszcze ją namawiali, ale przekonanie jej do przeczytania jednego z wierszy szybko okazało się za trudne. Naeem zaśmiał się, słysząc jej protest i pokręcił głową z rozczarowaniem. Przepadały jej punkty, ale to był jej własny wybór. Świat był już za mgłą, wszystko działo się szybciej, niż ona była w stanie to kontrolować i on pewnie czuł się podobnie. Nawet gdyby chciała, miałaby duży kłopot z odczytaniem niewielkich literek na omni-kluczu. Rhama też powiększył je sobie, pijany tak samo, jak wszyscy tu zebrani. Muzyka się zmieniła na jakąś wolną piosenkę, na co część ludzi na plaży zareagowała oburzeniem, ale i tak znaleźli się chętni do bujania się w miejscu, przytuleni w parach. Ktoś z jej załogi powiedział coś do mechanik w niebieskiej sukience, a ta uśmiechnęła się i pozwoliła wyciągnąć z grupki. Hawk nie zdążyła zauważyć, kto to był, ale w końcu jej ludzie też mieli prawo do szczęścia, nawet jeśli mieli znaleźć je na pokładzie Wraitha.
- Dostanę kolejne dwadzieścia? - spytał Rhama.
- Dwadzieścia czego? - odezwała się niczego nieświadoma Yovenko. Delikatnie szturchnęła mężczyznę w nogę. - Czytaj dalej. Robisz to lepiej, niż Deuce.
- Dwadzieścia punk...
- O przepraszam bardzo. Robiłem to bardzo dobrze. Wszystko robię bardzo dobrze - zaprotestował pilot z koca, chyba ostatkiem swoich sił zmuszając się do zajęcia pozycji siedzącej. Zawiniątko uniosło się nad ziemię, jak wykluwający się kokon, gdy część koca zjechała w dół, odsłaniając biały t-shirt, który Deuce miał na sobie. - Mogę jeszcze raz. Pokonam go na erotyki w każdej chwili.
Wyciągnął oskarżycielsko palec w stronę Rhamy, który roześmiał się znowu i uniósł dłonie w obronnym geście.
- W życiu. Daleko mi do twojego talentu.
- No - zgodził się blondyn i przetarł oczy wierzchem dłoni.
- Czytaj - poprosiła Nadia.
Naeem poprawił się w miejscu i ponownie włączył omni-klucz, wyświetlając pierwszy lepszy wiersz z kolei. Nie mógł robić tego w nieskończoność, ale najwyraźniej uznał, że jeszcze jeden nie będzie niczym strasznym - nieważne ile punktów Hawk zgodziła się mu za niego przydzielić, czy dwadzieścia, czy pięć.
- Nauczyłaś mnie bycia kochanką. Zachęciłaś do improwizacji - spojrzał na asari niezadowolonym wzrokiem. Mówienie z punktu widzenia osoby odmiennej płci nie było czymś, do czego byłby przyzwyczajony. - Ośmieliłaś swobodą pragnień, dotykiem, oczami - były w nich gwiazdy.
- Dopiero co mówiłem o gwiazdach - stwierdził rzeczowo Deuce.
- Swobodą ruchów pragnących zbliżenia poszukiwaniom nadałaś czar. Całowałam całe twe ciało powoli opadając niżej, oddechów gwar - westchnął. - Satia, te wiersze nawet nie są dobre. Jesteś pewna, że to klasyk asari?
- Nie masz pojęcia, ile tracą na tłumaczeniu. Nawet teraz, przez translator, brzmią jakby ktoś się potknął i upadł na klawiaturę. Ale to ciekawe - uśmiechnęła się do niego.
- Podarowałaś tyle nie tracąc niczego - Naeem westchnął. - Byłaś tuż obok, bezwstydna tak. Urokiem róży pozbawioną kolców powiodłaś smakiem błękitnej skóry w rozkoszy park.
Wszyscy przez chwilę czekali jeszcze na ciąg dalszy, ale pokręcił głową.
- Koniec. Oficjalnie stwierdzam, że to najgorsze, co w życiu czytałem.
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2751
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

21 gru 2018, o 15:49

Powinien się obudzić w niej duch rywalizacji, ale już nawet nie pamiętała ile tych punktów miała. Wspólne czytanie poezji przez Rhamę i Deuce'a zbyt ją bawiło by dla ich małej gry miała serce im przerwać. Wolała posłuchać dalej. Opadła na oparcie ławki, oddając komuś butelkę z wódką, bo już powoli zaczynała czuć, że przesadzała. Nie chciała się narżnąć tak szybko, wolała skorzystać z obecności plaży, z towarzystwa ludzi wokół. Zamiast popijać non stop, sięgnęła do kieszeni kurtki, żeby wydobyć z niej pudełko papierosów. Wyjęła z niego dwa zanim wyciągnęła rękę do Rhamy, Deuce'a, Yovenko, a potem pytająco rozejrzała się po pozostałych, świadoma tego, że skoro oferuje, to pewnie niewiele jej samej zostanie. Każdy mógł mieć swoje, ale po co wyjmować z kieszeni kiedy ktoś podstawiał pod nos. Jeden zostawiła sobie na później i schowała pudełko do kurtki.
- Pięć - odrzuciła od razu, rozbawiona. - Już jeden przeczytałeś - dodała, tłumacząc w ten sposób swoją decyzję, choć chyba zbyt słabo żeby ją pojął. Szalone było przeczytanie czegoś po raz pierwszy, a teraz to i tak tylko powtarzał, co nie było tak szalone. Ale wciąż zabawne.
Wetknęła papierosa do ust, znajdując zapalniczkę, słuchając tej bardzo poważnej rozmowy na temat talentu dwójki mężczyzn do cytowania erotyków.
- Możemy urządzić konkursy na statku - pocieszyła Adamsa, jeśli chciałby udowodnić swoje mistrzostwo w tej dziedzinie. Zaciągnęła się papierosowym dymem, wsłuchując w głos Rhamy gdy mówił. Nie musiał się nawet wysilać, żeby przebić gwar i muzykę w tle. Słyszała go doskonale, choć siedziała też tuż obok.
- Satia, boże - roześmiała się, gdy oddechów gwar przebił jakąś poprzeczkę, po której już nie mogła tego słuchać, nawet wypowiadanego idealnym głosem Naeema. - Już nie spojrzę na ciebie tak samo.
Strzepnęła popiół na ziemię, kontrolując tylko to, na co leci, bo wolałaby nie zrobić tego na czyjąś nogę, albo przemieszczającego się Deuce'a. Pilot był chyba niezdolny do poruszania się, na szczęście, więc przynajmniej nie była ryzyka, jakie przyniosłaby jego mobilność. Nie musiała się bać, że spadnie z klifu.
Rozejrzała się dookoła gdy kończył wiersz, zastanawiając nad tym, czy znalazłaby sobie coś do jedzenia. Przynieśli sporo, ale wolała poszukać sama, choćby po to, żeby się przejść. Zwiedzić plażę, zobaczyć jakie drinki polewają, choć nie planowała żadnego faktycznie wypić, ostrzeżona przez Vinnet.
- Może wrócisz do pisania oprogramowania. Popatrz ile inspiracji - zażartowała, obracając ku niemu głowę. Mogła jeszcze posiedzieć, ale już i tak nie zmieniała miejsca od co najmniej pół godziny i korciło ją, żeby wyrwać się na chwilę i zobaczyć co się dzieje. Nie chciała przy tym wyciągać stąd jego, skoro zaczął się dogadywać z załogą i wolała ten radosny stan utrzymać, nawet jeśli przyszedł kosztem stworzenia między nimi dystansu.
- Skoczę po coś do jedzenia - postanowiła, wstając powoli, uważnie, choć nie miała jeszcze problemów z chodzeniem. Była wciąż na obcasach, a kamienie nie amortyzowały upadku jak piasek. - Jakieś życzenia?
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12220
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

21 gru 2018, o 21:35

Prawie wszyscy chętnie się poczęstowali, skoro wyciągnęła papierosy w ich kierunku. Tylko Rhama odmówił. Adamsowi chwilę zajęło wydostanie ręki spod koca, ale będąc nałogowym palaczem nie mógł zrezygnować z darmowego poczęstunku. Potem tylko trzeba było pomóc mu w samym zapaleniu, ale tym już zajął się ktoś inny.
Satia znów wydała się oburzona, choć swojej kapitan nie mogła przecież nazwać nieukiem. Z jakiegoś powodu te wiersze musiały mieć dla niej większą wartość, niż dla wszystkich pozostałych, nieważne jak żenująco słabe by nie były. Trudno było sobie wyobrazić, jak brzmiały, gdy nie czytał ich ciepły, niski głos Rhamy, tylko były przedstawiane przez pijane okrzyki blondyna. Pewnie doświadczenia tego nie dało się porównać do niczego innego. Z drugiej strony, dzień jak co dzień z pijanym Johnem.
- Nie czytam więcej - zdecydował Naeem ze śmiechem, wywołując kilka jęków rozczarowania ze strony załogi, ale też nikt nie przekonywał go, by robił to dalej. Wiersz musiał przekroczyć granicę wytrzymałości wielu z nich, więc i ta rozrywka mogła dobiec końca. W końcu w okolicy nadal mieli ich wiele. Zwłaszcza, że dosłownie kilkanaście sekund później z jakiegoś powodu ktoś z omni-klucza wyświetlił hologram Sykesa, potykającego się o własne nogi i przewracającego na środku korytarza na pokładzie Wraitha, co wywołało dodatkową salwę śmiechu. Mężczyzny tu nie było, choć na pewno plątał się gdzieś po okolicy - prawdopodobnie przy którymś z alkoholowych stoisk.
- On czasem przechodzi samego siebie, jeśli chodzi o niezdarność - roześmiała się Yovenko. - Kiedy robi coś ważnego, to nie ma kurwa opcji, żeby mu się palec omsknął. Ale pamiętacie jak musiał myć po sobie pół mesy, bo podgrzanie zupy go przerosło?
- Gdybym ja próbował cokolwiek podgrzewać, pewnie skończyłoby się tak samo - skomentował Naeem, odsuwając się nieco od Nadii, gdy Hawk wstała i zrobiła mu więcej miejsca.
- No co ty. Bez przesady - zerknęła na niego z niedowierzaniem, a kiedy odpowiedziało jej przekonujące kiwanie głową, parsknęła śmiechem. - Okej, to was obu nie będziemy dopuszczać do kuchni. Mówili, że będziesz przydatny, a ty ani wierszy dalej czytać nie chcesz, ani gotować... słabo, Naeem.
Nikt nie potraktował jej słów poważnie, ona sama też chyba nie. Sam fakt, że znajdowali się teraz tu, w tym miejscu i przy takiej okazji, był jego zasługą i musieli zdawać sobie z tego sprawę. Nie wszyscy jeszcze wiedzieli co było przyczyną tego, że zrezygnował ze wszystkiego, żeby im pomóc, ale ci którzy zauważyli, że Hawkins przyciągnęła tu technika za rękę, raczej łatwo wyciągnęli swoje wnioski. I w sumie gdy się podniosła i przesunęła spojrzeniem po swoich ludziach, w ich oczach też zauważyła rozbawienie spowodowane zachowaniem Nadii. Mimo to, nikt nie zamierzał jej ratować, informując ją o bezcelowości jej działań. Tak jak bawił ich stan Deuce'a i czytane na głos erotyki, tak samo mogła ich śmieszyć Yovenko, przystawiająca się do faceta swojej pani kapitan.
- Coś smażonego, jak znajdziesz - poprosił Rhama. - Pójść z tobą?
- JA Z TOBĄ PÓJDĘ, CZEKAJ! - zawołał gromko Adams, z trudem podnosząc się z ziemi. Był w zdecydowanie gorszym stanie, niż ktokolwiek inny, ale o dziwo mógł jeszcze chodzić. Z koca wygrzebał też swoją kurtkę, którą naciągnął na siebie i chwiejnym krokiem podszedł do czerwonowłosej. Nieważne jak bardzo się o niego troszczyła i życzyła mu spokojnego snu, on nie zamierzał pozostać w miejscu. Z klifu jednak raczej spaść nie miał jak, bo plaża wchodziła w samo morze. Co najwyżej potknąć się o jeden ze stopni i wyrąbać twarzą na skały.
- Jezu kurwa, jestem tak głodny, że chodź po prostu - złapał ją pod rękę, stanowiąc zaprzeczenie wsparcia w chodzeniu na wysokich szpilkach. - Tam tak pachniało. I to nie rybą, tylko czymś normalnym. Pokażę ci gdzie. Prowadź.
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2751
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

21 gru 2018, o 22:58

Zaśmiała się na widok przewracającego się Sykesa, ani trochę nie zdziwiona. Nadia miała rację - gdy musiał się za coś zabrać, był jednym z jej najlepszych techników. Jego sposób pracy na pewno zraziłby każdego, normalnego inżyniera wykształconego w tym kierunku, ale dzięki niemu mieli teraz tak zaawansowane drony jak nigdy. Widziała efekty jego pracy zbyt wiele razy żeby powątpiewać w jego umiejętności, ale każdy inny widząc go w takim stanie, jak na nagraniu, miałby zagwozdkę.
Słysząc jej następne słowa, uśmiechnęła się pod nosem. Dalej za bardzo ją to bawiło żeby pokazała po sobie cokolwiek, co dałoby Yovenko pełen obraz sytuacji. Przyszli trzymając się za rękę, to nie tak, że od początku próbowali wszystko ukryć.
- Ma inne talenty - odrzuciła niewinnie, wstając z ławki. Skrzyżowała ręce na wysokości klatki piersiowej, opierając jedną o drugą, z papierosem blisko ust, do których często wędrował.
Strzepnęła nadmiar popiołu na ziemię, rozglądając się po załodze, szukając odpowiedzi na swoje pytanie w ich wyrazach twarzy. Słysząc odpowiedz Naeema, przytaknęła, choć nie na jego pytanie, tylko na znak potwierdzenia, że przyjęła.
- Nie trzeba - odrzekła, odwracając się, gdy usłyszała krzyk z drugiej strony. - NIE TRZEBA.
Głośniejsze powtórzenie chyba do niego i tak nie dotarło, tak jak jej ostentacyjne westchnienie. Patrzyła krytycznie jak wyciąga spod brudnego koca kurtkę i rusza żwawo do niej. Wcześniej miała wrażenie, że przyjęcie pozycji siedzącej będzie dla niego zbyt trudne, a teraz miał się poruszać na własnych nogach?
- Jeśli się przez ciebie wyjebię, to zostawimy cię na tych skałach na noc - ostrzegła go, odsuwając papierosa od jego twarzy, bo łapiąc ją pod ramię odciągnął jej dłoń w swoją stronę i prawie oberwał żarzącą się końcówką w policzek. - Jak mam prowadzić, jak nie wiem gdzie chcesz iść? - zaprotestowała głośno, ale zaśmiała się, decydując iść po prostu naprzód.
Wzrokiem szukała większego zgromadzenia ludzi, bo oznaczało albo drinki, albo jedzenie. Myślała, ze będzie musiała uważać na swój krok, ale najwyraźniej ten spacer miał być znacznie bardziej wymagający bo musiała uważać za ich dwoje.
- Jak się bawisz? - spytała rozbawiona, schodząc o pół kroku niżej widząc obniżenie w skale i prowadząc pilota w dół tak, żeby nie pociągnął jej ku ziemi. Jej rozejrzenie się po plaży właśnie stało się zadaniem utrudnionym. Jak tak dalej pójdzie to przestanie cokolwiek pić, żeby nie skończyć podobnie. Nie potrafiła czasem chlać bez opamiętania. Załoga składała się z dorosłych ludzi ale wolała, by był ktoś odpowiedzialny za ogarnianie tych w gorszym stanie, więc zanim nie wytypuje w swojej głowie opiekunów, podświadomie sama tę rolę przyjmie.


Wysłane z iPhone za pomocą Tapatalk
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12220
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

21 gru 2018, o 23:29

- Jeśli się przewrócisz, ja cię złapię - obiecał Deuce, nadal uwieszony jej ręki, stanowiąc wyjątkowe utrudnienie w przemieszczaniu się po plaży. Ale nie przeszkadzało mu to w niczym. Przynajmniej dzięki temu Hawk poruszała się w jego tempie. - W moich ramionach jesteś bezpieczna.
Beknął cicho, zerkając w dół. Dopiero wtedy chyba zauważył, co czerwonowłosa ma na sobie, więc mało subtelnie zatrzymał się i odsunął, by się jej przyjrzeć. Jego dziwna mina łączyła w sobie niepokój i podziw ze skupieniem, utrzymującym go w pionie. Zachwiał się, ale z uznaniem uniósł brwi.
- No no, Rhama Naeem ma na ciebie dobry wpływ - pokiwał głową, niemal od razu do niej wracając. Była jego ostoją w tym wirującym świecie. Potrzebował jej. - Miałaś kiedyś takie szare spodnie, o których wszyscy na Wraithcie mówili.
Zorientował się chyba, że przyznał się do czegoś, co nie miało dotrzeć do niej, więc szybko zamilkł, dla niepoznaki rozglądając się za jedzeniem, o którym wspominał. Patrzył zupełnie nie w tę stronę, z której docierały zapachy i widoczny dym czegoś grillowanego. Ludzie przy stoisku przerzedzili się już, więc gdyby tylko obrócił się o dziewięćdziesiąt stopni, pewnie by to zauważył, tymczasem on skupiony był na grupce ludzi przy samej wodzie, mocno rozważając czy aby na pewno oni nie mają dla nich czegoś do jedzenia.
- Albo nie mówili. Nie wiem. Jakie spodnie? - podrapał się po głowie. - Nie wiedziałem, że masz spodnie.
Odetchnął głęboko, zaciągając się papierosem, którego jakimś cudem jeszcze nie zgubił i podążył za nią, jeśli pierwsza skierowała się do stoiska z czymś, czym mogliby się posilić.
- Bardzo, bardzo, bardzo dobrze - odpowiedział na jej pytanie, szczerząc się do niej w uśmiechu. - Ooo, Arvuna, myślałem, że to będzie dupa straszna, a tu zobacz, mają nawet asari - wyciągnął rękę do jakiejś fioletowoskórej, która skrzywiła się z niechęcią i odsunęła w ostatniej chwili, tak, że dłoń Adamsa minęła ją o zaledwie kilka centymetrów. - Nie ma zbyt wielu chętnych wiejskich dziewek za to. Czy jak ty je tam nazywałaś. Nie mam tego, co macie wy. Gdzie jest kobieta dla mnie, Hawk? Moja wielka miłość, której mógłbym czytać wiersze?
Kolejka do stoiska była krótka, zaledwie dwie osoby czekały na swoje zamówienia. Wybór nie był duży, niczego smażonego też nie znalazła, ale grillowane warzywa, ser i owoce morza pachniały naprawdę dobrze. Wszystko podawane było w jednym pojemniku, w formie niewielkich kawałków, które dało się wygodnie jeść palcami.
- A ty jak się bawisz? Dobrze czy niedobrze? - upewnił się, a chwilę później jego twarz zzieleniała nieco. - Muszę usiąść. Gdzie jest ławka? Gdzie mój koc?
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2751
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

22 gru 2018, o 00:43

Wyobrażała sobie, że raczej przewraca się bo to Adams na nią wpada, ale pokręciła tylko głową, uznając, że z pijanym nie miała się o co kłócić. Musiała tylko uważać i kontrolować to, jak stawia kroki, żeby przypadkiem jej nie podeptał i wszystko będzie w porządku. A przynajmniej taką miała nadzieję.
Skrzywiła się z politowaniem gdy odsunął się, żeby móc jej się przyjrzeć. Sama przesunęła wzrokiem po swojej sukience, upewniając, że ani się jakoś tragicznie nie wymięła, ani nie podwinęła zbyt mocno. Przejechała wolną dłonią po materiale, strzepując nieistniejące zabrudzenia i zaciągnęła się papierosem, pozwalając mu dojść do siebie. Komentarz na temat szarych spodni ją rozbawił, tak jak jego zakłopotanie chwilę później. Jak każdy nawalony, miał tendencję do mówienia rzeczy, które przechodziły mu przez myśl, choć nigdy nie miały zostać wypowiedziane na głos.
- Miałam przecież wcześniej sukienki - odparła, machając na to jednak ręką. Nawet nie pamiętała, kiedy przed Trouge jakąś miała na sobie, więc nic dziwnego, że Deuce był zdziwiony. Lubiła wyglądać dobrze, ale na ogół pili na Omedze, gdzie nie pokazywałaby nóg ani nie ograniczała swojej mobilności w żadnym wypadku. Arvuna to co innego. To jak picie na Cytadeli, w Norze Chory, tylko sto razy ładniejszej.
- Tego, co mamy my? - spytała, nagle skonsternowana, gdy użył tego zdania by poprzedzić wielką miłość i czytanie wierszy. Rzuciła papierosa na ziemię i zgniotła podeszwą buta, bo i tak już się kończył, a wolała nie mieć zajętej żadnej ręki gdy miała do czynienia z pijanym Deucem. - Jeszcze się znajdzie. Wiesz, że te wiejskie zawsze są rąbnięte.
Spojrzała na wybór, nie dostrzegając jednak niczego smażonego. Rozejrzała się jeszcze, patrząc, czy w okolicy jest coś innego, co mogłaby też sprawdzić. W końcu chciał smażone, więc planowała przynajmniej spróbować spełnić jego oczekiwania. Jeśli jej się nie udało, grillowane owoce morza też mogły być. Nie narzekał wcześniej na morskie jedzenie, chodź jedli rybę. Wciąż ją pamiętała, bo najadła się nią strasznie, ale czując rozmaite jedzenie w powietrzu, znów poczuła się głodna.
Uśmiechnęła się, obracając do Adamsa żeby odpowiedzieć na jego pytanie, ale widząc jego minę zamiast tego cofnęła się o pół kroku.
- Jeśli masz rzygać to nie na mnie - ostrzegła go, gotowa cofnąć się z pola rażenia w każdej chwili. - Chciałeś jedzenie. Weźmiemy i wrócisz do koca - obiecała z westchnieniem. Czasem uważała pilota za swojego starszego brata, czasem za znacznie młodszego i nie umiała się w tej kwestii zdecydować na jedno.
Zamówiła jedzenie, sobie, Rhamie i wybierając coś dla Deuce'a - tutaj, jeśli nie znalazła niczego smażonego. Jej było to obojętne, byle miało w sobie coś więcej niż warzywa.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12220
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

22 gru 2018, o 12:10

- Ta, chyba w podstawówce - mruknął Adams, nie zgadzając się z nią do końca. Może po prostu go to ominęło, a może jeszcze nie współpracowali wtedy ze sobą. W wojsku przecież nie miała za bardzo czasu ani okazji na tego rodzaju stylizacje. Jego wzrok podążył za gaszonym przez nią papierosem, co przypomniało mu o własnym. Nie postanowił jednak dopalić go do końca, a również rzucił go na ziemię, choć trafienie w niego butem było już poza zasięgiem jego możliwości.
- No wiesz. Trochę cię już znam. Nie pamiętam, kiedy ostatnio byłaś taka... obecna - spojrzał na nią zaskakująco trzeźwo. Jego słowa też przez krótką chwilę miały więcej sensu, niż do tej pory. - Szczęśliwa. Coś się w tobie zmieniło, a ja ci zazdroszczę.
Niczego smażonego w zasięgu wzroku niestety Hawk nie dostrzegła. Ale mogła zakładać, że grillowane warzywa z serem Rhamę zadowolą - miała już jakieś pojęcie na temat jego gustów żywieniowych i to się chyba w nie całkiem nieźle wpasowywało. Gdzieś obok jeszcze sprzedawali przekąski, którymi żadne z nich się nie naje, ale podobne do tych, które zostawili w domku na klifie. Zauważała ludzi z bliżej nieokreśloną papką w plastikowych miseczkach, która mogła być zarówno wytrawnym kremem, jak i deserem. Musiałaby spróbować, by dowiedzieć się, co to jest. Niewielki wybór, ale musiała się z tym pogodzić. I tak sukcesem było jakiekolwiek jedzenie na plaży, w końcu to nie był festiwal żywieniowy, a impreza. Na tych i tak z reguły nie było niczego.
- Nie będę - obiecał Deuce, biorąc głęboki wdech i wypuszczając od razu powoli powietrze z płuc. Minęły trzy sekundy i już wyglądał lepiej, choć nigdy nie było wiadomo kiedy nastąpi załamanie jego samopoczucia. - Weź mi frytki.
Frytek do wyboru niestety na stoisku nie mieli, ale mogła zamówić pilotowi inne warzywo, grillowane w podobnych paskach, co to, czego sobie zażyczył. Istniała duża szansa, że w ogóle nie zauważy różnicy. Milczał już, do samego końca, pozwalając czerwonowłosej zapłacić i zabrać zamówienie spakowane do dużej torby - kolacji dla trzech osób nie byłaby w stanie unieść inaczej, bez rozsypywania wszystkiego po drodze. Zapach był kuszący i zachęcał do szybkiego powrotu do grupy i na ławkę, ale z szybkością musiała niestety przystopować, żeby nie zgubić Adamsa gdzieś po drodze.
- To jak? Dobrze czy niedobrze? - powtórzył pytanie, o dziwo pamiętając o nim, mimo kilku zmian tematu po drodze. - A na Arvunie ogólnie dobrze czy niedobrze? Dawno nie siedzieliśmy dłużej w jednym miejscu. A w takim to już w ogóle. Czekaj!
Złapał ją gwałtownie za ramię, obracając w miejscu, tak, że cudem utrzymała równowagę i nie przewróciła się, razem z jedzeniem i Johnem. Blondyn jednak nie zamierzał jej krzywdzić, chciał tylko wyciągnąć rękę w stronę morza. Ciemna powierzchnia falującej wody odbijała nikłe światło gwiazd, choć trudno było to zauważyć z setkami lampek, porozwieszanymi na plaży. Gdy się zatrzymali i skupili, szum wody był dobrze słyszalny, bo i w głośnej muzyce odezwały się delikatniejsze tony, pozwalając przebić się innym dźwiękom.
- Jak na Islandii - stwierdził rzeczowo, choć Hawk nie miała pojęcia, czy kiedykolwiek na Islandii był.
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2751
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

22 gru 2018, o 15:32

Umilkła, zastanawiając się nad sensem jego słów. Miał rację, czuła zmianę w sobie, tak drastyczną i nagłą w stosunku do tego co działo się kilka dni temu. Ale czuła lekki opór przed przyznaniem tego, choć nie była pewna skąd się wziął. Czy nie chciała oddawać komuś w jej życiu takiej władzy nad nią? Przyznając, że dzięki Rhamie była szczęśliwsza poniekąd tym było, ale to chyba nie było to. Miała dziwne wrażenie, że zawsze, gdy w jej życiu było lepiej, a ona zdawała sobie z tego sprawę, wszechświat jej to odbierał. Dostrzegał, że robi się zbyt pewna siebie i pierdolił wszystko.
- Bo jestem - odpowiedziała cicho, nie dbając o to, czy ją usłyszy, czy nie. Była wstawiona, on był nawalony, ciężko było prowadzić teraz życiowe dyskusje, choć na trzeźwo chyba miałaby do tego jeszcze większą awersję.
Przesunęła się w kolejce, wybierając coś dla Rhamy i dla siebie, po czym oceniła wizualnie pocięte warzywa, wybierając te, które najbardziej przypominały wyglądem frytki. Smak jej nie obchodził, jeśli był głodny to i tak zje, cokolwiek by to nie było.
Zapłaciła za dania i czekała, aż spakują jej to sensowniej, po czym odebrała pakunek i ruszyła żwawo w drogę powrotną, nieświadoma tego, że Adams i tak ją zatrzyma.
- Dobrze. Jest świetna - przyznała i parsknęła śmiechem, łapiąc równowagę gdy złapał ją za ramiona. Zdawała sobie sprawę z bliskości wody, z szumu morza i skrzących się w blasku gwiazd i latarni fal. Westchnęła bezgłośnie, czując coraz większą ochotę na zejście niżej, bliżej wody. Teraz nie miała jak tego zrobić, zresztą to i tak nie było mądre, z Deucem przy ramieniu i bez niego. - Moglibyśmy zostać tu dłużej - dodała, uśmiechając się do hipnotyzującego, odległego widoku. - Nigdy nie byłam na Islandii.
Ale podejrzewała, że była znacznie gorsza. Wciąż była tylko Ziemią, a jej rodzima planeta wydawała się nudna w stosunku do tego wszystkiego, co kosmos miał im do zaoferowania, co już kiedyś widziała lub chciała zobaczyć. Złapała go pod rękę, czując zapach jedzenia, które niosła i robiąc się głodniejsza z każdą chwilą zwłoki.
W trakcie drogi powrotnej dotarło do niej jednak coś innego. Wspomniane przez niego, szare spodnie były tylko dowodem na to, że biedny stracił część swoich filtrów. Mogłaby spytać go teraz o wszystko, ale nie powinna. Nie chciała wykorzystywać jego stanu.
Z drugiej strony, wzięła go ze sobą na poszukiwanie jedzenia i znosiła absolutnie wszystko z kamienną twarzą. Należało jej się też coś od życia.
- John - zaczęła łagodnie, zwalniając, żeby nie dotrzeć do ławki tak szybko. - Pamiętasz, jak powiedziałam ci, że sypiam z Rhamą? Zabrałeś go gdzieś wtedy na statku. Nie chciał mi powiedzieć, czego od niego chciałeś.
Powiedział cś wymijającego, chyba, ale sama już tego nie pamiętała. Pamiętała za to swój niepokój, bo nie wiedziała, co pilot postanowił odwalić i o czym postanowił podyskutować z Naeemem gdy podzieliła się z nim rewelacjami.
- Czego od niego chciałeś? - powtórzyła, jeśli był zbyt podpity by dostrzec subtelną aluzję i potrzebował zachęty.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12220
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

22 gru 2018, o 17:03

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12220
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

22 gru 2018, o 17:50

- Na Islandii też jest super, pod warunkiem że nie trafisz na ten czas w roku, gdzie wszyscy mają depresję - posumował rzeczowo, pozwalając się poprowadzić dalej, w stronę reszty ich towarzystwa. Widzieli ich już z tej odległości. Yovenko opowiadała coś na stojąco, stojąc na środku i gestykulując żwawo, a cała reszta jej słuchała, łącznie z Rhamą. Kilka osób ubyło, ale pojawiło się też kilku nowych. Z daleka dostrzegli rudą czuprynę Reda i charakterystyczną, lekko zgarbioną sylwetkę Sykesa, z którego nagrań dopiero co wszyscy mieli nieziemski ubaw. Nadia wyciągnęła ręce w górę, a potem gwałtownie rozłożyła je na boki, co wywołało kolejną salwę śmiechu.
- Jean - odwdzięczył się imieniem za imię, nie czując w ogóle zbliżającego się podstępu. Pewnie w życiu nie spodziewałby się, że Hawk może go tak bezczelnie wykorzystać. Jej akurat, ze wszystkich w załodze, ufał chyba najbardziej, więc nigdy by czegoś takiego nie zrobiła, prawda? Może więc dlatego potraktował jej pytanie jako coś zupełnie niewinnego, choć mogła być pewna, że na trzeźwo nie doczekałaby się od niego odpowiedzi.
- Czego od niego chciałem - zastanowił się, usiłując przypomnieć sobie rozmowę, o której wspominała czerwonowłosa. Nie było to łatwe, biorąc pod uwagę obecny stan jego pamięci, ale ewidentnie się starał. Zatrzymał się w miejscu, drapiąc się po głowie, bo jednoczesne intensywne myślenie i poruszanie nogami go przerastało.
- W sumie nie jest taki zły - stwierdził, gdy jego myśli podążyły jakąś inną, dziwną drogą, niż Hawk oczekiwała. - Bywa śmieszny. I jest dobry w komputery. I nawet nie bolało mnie tak bardzo bycie czwartym kołem... nie, trzecim... jak to się mówi... kurwa, pamiętasz te dziwkoniki? - odwrócił się do niej, a gdy zauważył wyczekujące spojrzenie, zorientował się chyba, że nie o to pytała, więc z powrotem zmusił się od skupienia.
- Czego od niego chciałem... a, chciałem wiedzieć czego chce - pokiwał głową z przekonaniem. - Czego ty kurwa chcesz, Naeem? - rzucił z frustracją, chyba cytując samego siebie sprzed kilkunastu dni. Potem wyprostował się gwałtownie i obniżył głos, naśladując Rhamę. - O, jestem taki zajebisty, zostawiam Cerberusa i całe swoje życie bo poznałem jakąś loszkę ze statkiem. Jebać odpowiedzialność, mam metalowy implant i taki jestem szalony, lećmy na koniec kosmosu razem. No kurwa niemożliwe - pochylił się do Hawk, wyciągając do niej palec i wbijając go w jej klatkę piersiową. - Nie-moż-li-we. I czego chciał? Niczego, kurwa, nie chciał. Ciebie chciał. Ciebie chciał!
Mężczyzna, o którym właśnie rozmawiali, zauważył ich chyba w chwili, gdy tłum wokół nich się przerzedził, więc wstał i powoli ruszył w ich kierunku. Jego krok nie był tak pewny, jak zawsze, ale i tak był w lepszym stanie, niż Adams. Ale pilot go nie zauważył, zatopiony w swoim wspomnieniu.
- Życzę ci, żebyś to kiedyś zrozumiał - naśladował dalej Rhamę, przewracając oczami. - I pokochał kogoś tak, żeby wszystko inne przestało się liczyć. Poeta jebany, a wiersze asari i tak czyta gorzej niż ja. Prawda? A, ty nie słyszałaś, cholera. Przeczytam ci potem.
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2751
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

22 gru 2018, o 23:22

Uśmiechnęła się szerzej na dźwięk znajomych dzikowników, które na potrzeby obecnej chwili i przez pamięć Deuce'a stały się dziwkownikami. Pamiętała, że ryby okazały się znacznie bardziej krwiożercze niż by się tego spodziewała po ich nazwie czy małym hologramie, który kupiła pilotowi do kokpitu w formie prezentu. Długa doba na Arvunie sprawiła, że te wspomnienia wydawały się należeć do dnia wczorajszego. Wszystko, aż do pójścia do restauracji z Rhamą, wydawało się przynależeć do poprzedniej doby. Wróżka, zakupy, podróż nad domek, godziny w nim spędzone... Aż do święta na plaży, to było dzisiaj. Było teraz. Ciekawe ile zajmie jej przyzwyczajenie się do tego, jak długim torem poruszało się po niebie Słońce nad nieskończonym morzem planety.
Ale nie o to pytała. Nie musiała słyszeć tego, że Rhama był śmieszny i dobry w komputery. To sama wiedziała, widziała co potrafi, zarówno technologicznie jak w kwestii umiejętności rozbawienia jej. Zastanawiała się, czy przesadza, w ogóle zadając takie pytanie. Bała się, że Adams poczuwał się do roli starszego brata trochę zbyt mocno i postanowił zaprowadzić jakiegoś rodzaju porządek, lub wykrzyczeć mu to, co wykrzyczał jej - że mu nie ufa, że jeśli cokolwiek odpierdoli, to urwie mu ten implant i rozpierdoli połowę ryja. To była przeszłość, poniekąd, ale ona była ciekawska, a teraz jej się przypomniała sytuacja sprzed miesięcy, sprzed pogrzebu nawet.
Zmarszczyła brwi, gdy ostentacyjnie wbił palec w okolicę jej mostka. Nie wiedziała do czego dążył. Była świadoma tego, że była głównym powodem, dla którego Naeem zostawił Cerberusa w cholerę. Nie chciała przyjąć w pełni do wiadomości tego, że była też jedynym powodem, ale miała przebłyski zrozumienia.
Dostrzegła ruszającego w ich stronę Rhamę i westchnęła, otwierając usta by przerwać pilotowi. Wolała, żeby się nie rozgadał ze swoją imitacją szalonego mężczyzny z metalowym implantem. Mieli dobry dzień i jeszcze lepszy wieczór, nie chciała tego psuć rozgrzebywaniem starych uraz.
Jego ostatni cytat zamknął jej usta i sprawił, że pożałowała swojego pytania. Zmroził ją w miejscu i postawił, o ironio, Rhamę w dalszym planie, sprawiając, że jej wzrok znów wrócił do twarzy pilota. Był całkowicie pijany. Nie mógł zdawać sobie sprawy z tego, że najpewniej pobielała, słysząc wypowiadane przez niego zdania.
To były tylko słowa. Prostsze, mniej bogate synonimy tego, co już oboje sobie powiedzieli, może nawet mniej intymne niż niektóre ze zdań wymruczanych w jej rude włosy. Nie były dla niej nawet wielkim odkryciem, nie zaskoczyły jej nagle ani nie zbiły z tropu. Przez jej umysł przesunęło się wiele, pragmatycznych misji, ale żadna nie chciała opuścić jej głowy i przejść dalej. Żadna nie dotarła do nóg, w których poczuła słabość, ani odrętwiałych ramion. Żadna nie zwolniła ciężaru zalegającego w jej klatce piersiowej. Jej naiwność wracała do niej ze zdwojoną siłą. Kluczenie pomiędzy istotnymi wyzwaniami zapewniało jej pewien dystans. Zwalniało ją z odpowiedzialności za swoje czyny, pozbawiało przerażających wyrzutów sumienia. Ludzie bliscy byli jej największą słabością. Taką, którą sam Naeem i Cerberus eksploatował, wykorzystał, obrócił przeciwko niej. Jak na razie jedynym, co zapewniała swojej załodze to narastające problemy. Jak mogła pozwolić, by rzucił swoją karierę, przyjaciół, rzucił samego siebie z klifu tylko i wyłącznie dla niej?
Jak mogła samej sobie pozwolić zbliżyć się do kogoś tak intensywnie, że wizja budzenia się rano w pustym łóżku napawała ją przerażeniem?
- Słyszałam jak robiłeś chórki. Na pewno czytasz lepiej poezję - wydusiła z siebie wreszcie, licząc na to, że jego upojenie było wystarczające by zapomniał o temacie ich rozmowy w pół minuty i nie dostrzegł tego, jak wyglądała. - Przeczytasz mi potem? Patrz, twój koc - pchnęła go lekko w kierunku ławki, chowając za jego plecami własny wyraz twarzy. Potrzebowała oddechu świeżego powietrza. Nie, potrzebowała papierosa.
Wyciągnęła rękę z torbą do Rhamy gdy znalazł się odpowiednio blisko.
- Nie było smażonego nic, próbowałam znaleźć.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12220
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

22 gru 2018, o 23:53

Deuce nie miał pojęcia, co dzieje się w jej głowie, więc nie przerywał swojej imitacji Rhamy. Nie wiedział, że coś, co powiedział, a nawet teatralnie zacytował, miało na czerwonowłosą taki wpływ. Na pewno nie chciał jej zestresować, choć trudno zakładać, by w ogóle zastanawiał się nad tym, jak ona odbierze jego słowa. Z ich prawej strony wciąż huczało morze, wokół nich plątali się ludzie, część tańczyła, część tylko piła. Nikt nie zdawał sobie sprawy z tego, że dla Hawk czas stanął w miejscu.
- Przeczytam ci potem. Na statku, jak wrócimy. Mój się nazywał Nim wstaniesz. I tak był lepszy od obu, które czytał on - uparł się Deuce, z jakiegoś powodu czując się strasznie obrażony faktem, że Rhama przejął od niego rolę barda. Mógł być nie do końca świadomym, że jego głos zbliżał się już bardziej do niewyraźnego mamrotania, albo krzyku, gdy starał się mówić wyraźnie.
Gdy obróciła go w miejscu i popchnęła w stronę ławki, ruszył przed siebie posłusznie, jak nakręcona zabawka mechaniczna z kulawą nogą, albo wręcz obiema. Linia, po której się poruszał, była bardziej falista, niż prosta, ale dążył uparcie w kierunku swojego koca i grupy, która zaczęła machać do niego, kibicując mu w jego podróży. Nikt nie mógł się spodziewać, że pilot będzie jeszcze w stanie gdziekolwiek pójść, a tymczasem on poszedł, wrócił i w międzyczasie namieszał swojej kapitan w głowie do tego stopnia, że zapomniała dać mu frytki, które sobie zamówił. Ale całkiem możliwe, że on o swoim jedzeniu też już nie pamiętał.
Naeem przyjął od niej torbę, zupełnie nieświadomy tego, co działo się w jej głowie. Jego jasne spojrzenie było już mocno zamglone przez to, co zdążył wypić wcześniej i teraz, na plaży, ale daleko mu jeszcze było do stanu Johna. Uśmiechnął się, choć Hawk nie mogła mieć pewności czy do niej, czy do ciężkiej torby, by za moment pociągnąć czerwonowłosą za rękę w stronę wody. Do wilgotnych, obmywanych przez fale platform mieli jeszcze spory kawałek, więc mogli bezpiecznie wyjść poza tłum i usiąść na jednym ze stopni.
- Dziękuję, nieważne. To była tylko fanaberia - stwierdził. - Co nam kupiłaś?
Dopiero wtedy spojrzał na nią z na tyle dużym skupieniem, by zauważyć, że coś było nie tak. Ona rozpoznawała emocje na jego twarzy, dziwne by było gdyby on nie reagował na nią tak samo. Uniósł pytająco brwi. Jeśli usiadła obok, obrócił się tylko do niej, ale gdy nie chciała tego zrobić, z powrotem wstał.
- Coś się stało, Jean? - spytał, zaniepokojony.
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2751
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

23 gru 2018, o 00:14

Kiwnęła głową, nie słysząc co w ogóle do niej mówił. Poematy, erotyki asari, cokolwiek, byle nie mówił nic więcej o Rhamie gdy ten znalazł się odpowiednio blisko by go usłyszeć. Zupełnie tak, jakby to było coś podejrzanego lub wstydliwego - to, że usłyszałby, jak Deuce wywyższa swoje umiejętności ponad niego. Naeem pewnie nie miałby powodu żeby cokolwiek podejrzewać, nie wpadłby nawet na to, że losowo wróciła do momentu sprzed kilku miesięcy, bo akurat teraz jej się przypomniało.
Dla niej jednak, to był jak spisek, który musiała za wszelką cenę ukryć.
- Czekaj, frytki... - wyciągnęła rękę, ożywając ze swojej kamiennej formy, ale był już zbyt daleko i chyba zbyt rozpędzony by potrafił się zatrzymać, albo odwrócić o sto osiemdziesiąt stopni. Nie upomniał się, więc pewnie sam zapomniał, że cokolwiek zamówił.
Kiwnęła głową, choć jego dotyk teraz parzył, i posłusznie ruszyła za nim w stronę wody. Na ławce łatwiej byłoby jej ukryć swoje odrętwienie, byłoby więcej osób do odwrócenia jego uwagi, większy gwar i zamieszanie. Woda oznaczała chwile odosobnienia, ich prywatny czas dla siebie, a ona wolałaby tego uniknąć.
Może naprawdę go oszukała? Czasem nie zdawała sobie sprawy z tego, jak to, co robi, wpływa na innych. Była egoistką, rzadko kiedy myślała o kimś poza samą sobą. Nawet dobrobyt załogi zapewniał jej spokój i pewnie gdyby rozłożyć jej chęci na części pierwsze, koniec końców dbałaby o nich bardziej dla siebie, niż dla kogokolwiek innego. Myślała, że jej chęci były szczere, a jej uczucia prawdziwe, ale nie zdziwiłaby się, gdyby podświadomie nim manipulowała. Ze wszystkich ludzi na świecie, po sobie czasem oczekiwała najgorszego. Wredna i bezduszna królowa piratów była łatwym wyjściem, łatwym miejscem do wypełnienia, rolą do przyjęcia, zbyt często jej przypisywaną żeby spodziewała się po sobie czegoś więcej.
Sama nie wiedziała, kim jest do końca.
- Jakieś grillowane warzywa. Nie znam się jeszcze na tym, co tu sprzedają - odparła, powstrzymując nie wiem, które cisnęło jej się na usta jako pierwsze. Nie pamiętała już co wzięła, ani sobie, ani jemu. Coś, co brzmiało dobrze gdy wyczytała to stojąc w kolejce. Czy naprawdę była już tak pijana?
Usiadła obok niego, przyjmując tę zmianę z ulgą. Siedzenie było prostsze, przynajmniej nie musiała uważać na to, jak stawia kroki. Napiłaby się jeszcze. Ale nie powinna. Powinna zjeść, ale straciła apetyt. Naprawdę chciała zapalić, chciała też żeby zniknął jego palący wzrok, żeby dał jej czas na przemyślenie. Potrzebowała dwudziestu minut w samotności, może godziny, na pewno doszłaby do jakichś wniosków.
- Za dużo chyba wypiłam - odparła, odgarniając włosy na jedno ramię. Nie czuła się dobrze, ale fizycznej dolegliwości nikt nigdy nie kwestionował, tylko te wewnętrzne były zawsze fanaberiami. - Zaraz mi przejdzie.
Teraz nie tylko ona i jej załoga nie miały zaznać spokoju. Teraz wciągnęła to w też Rhamę, swoją głupotą, niszcząc mu wygodne życie, pozbawiając możliwości powrotu do domu, do swojego cholernego Varrena, do plaży, która przynajmniej była ciepła i morzem, które było niebieskie, pod niebieskim niebem, nie fioletowym. Miała zbyt wielkiego pecha w życiu, by mogło spotkać ich cokolwiek dobrego, była zbyt pierdolnięta, by tego nie zepsuć. Dlaczego była taką cholerną idiotką?
- Dobrze się bawisz? - zagadnęła wymijająco, sięgając do kieszeni kurtki po ostatniego, zachowanego wcześniej papierosa. Skoro było jej niedobrze od alkoholu, nie musiała jeść od razu. To miało sens. - Jesteś dla Yovenko taką samą atrakcją, jaką dla Adamsa były dzikowniki - dodała, uśmiechając się lekko, chowając swój wyraz twarzy za chmurą tytoniowego dymu, który wypuściła z ust chwilę po odpaleniu fajki.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12220
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

23 gru 2018, o 11:11

Nieco uspokojony przez jej słowa, Rhama pochylił się nad torbą i wyciągnął z niej jeden z pojemników. Otworzył go i zajrzał do środka, a po chwili zastanowienia skinął głową z aprobatą. To mu odpowiadało, byle tylko było jedzeniem. Drugi pojemnik podał Hawk, razem z frytkami, zakładając, że zamówiła je sobie, albo mieli się nimi podzielić we dwoje.
- Jeśli źle się czujesz, możemy wrócić - zaproponował. - Mogę też poszukać ci czegoś bezalkoholowego do picia. Powinno pomóc.
Dla niego wyglądała tak samo. Przesunął spojrzeniem po jej siedzącej obok sylwetce, nie widząc w niej pijackiej bezradności i braku koordynacji, jaką cechował się już Adams. Oni oboje byli podpici, ale nie do tego stopnia, żeby już wracać i walczyć z przysłowiowym helikopterem w łóżku. Ale Naeem nie wiedział, czy Hawk nie wypiła czegoś podczas swojej wyprawy z pilotem po jedzenie, co byłoby dla niej już dzisiaj gwoździem do trumny. Musiał zaufać jej na słowo, gdy stwierdziła, że za chwilę poczuje się lepiej. Nie zdawał sobie sprawy z tego, co tak naprawdę było przyczyną jej złego samopoczucia. Dotąd uparcie unikał tak skonkretyzowanych wyznań, nie wiedząc jak zareaguje i nie spodziewał się, że Deuce zacytuje jego słowa, wpędzając Hawk w dziwne poczucie winy i niechęć do samej siebie.
- Dobrze - uśmiechnął się, zabierając się za jedzenie. - Cieszę się, że przyszliśmy.
Nie powiedział nic więcej, ale jasnym było, że spędzenie czasu z załogą poprawiało ich stosunki do byłego agenta Cerberusa, a jemu ułatwiało otwarcie się przed nimi. W końcu wszyscy byli tylko ludźmi, albo nieludźmi; każdy z nich był niezależną osobą, nie reprezentowaną przez to, dla kogo pracował, albo co robił w życiu, ale przez to jaki był. W takich miejscach i sytuacjach jak ta, cała otoczka tym bardziej traciła na znaczeniu.
Rhama zaśmiał się.
- Zauważyłem. To wiele tłumaczy, niektóre rzeczy dotarły do mnie dopiero teraz. Ale widziałem, że dla ciebie Yovenko jest taką samą atrakcją, jak ja dla niej - zerknął na Hawk, przypominając sobie jej rozbawione spojrzenie, gdy Nadia przechodziła samą siebie, żeby zwrócić na siebie uwagę. - Więc nie chciałem psuć ci rozrywki. Chociaż nie wyglądałaś na zazdrosną, więc jestem rozczarowany.
Grillowane jedzenie mu smakowało, ale nie spieszył się, zwłaszcza, że Hawk swojego jeszcze w ogóle nie napoczęła. Obrócił się z powrotem w stronę morza, na krótką chwilę skupiając się na nim. Po wypiciu wystarczającej ilości alkoholu łatwo było ignorować niektóre bodźce, jak chociażby głośną muzykę, i skupiać się na otaczającej ich naturze. Choć Hawk znała go już na tyle dobrze, by wiedzieć, że i na trzeźwo by sobie z tym poradził.
- Byłem zaskoczony, że John znalazł w sobie siłę, żeby pójść z tobą na drugi koniec plaży. Wszyscy byliśmy - skinął głową w stronę ich ławki. - A jeszcze bardziej tym, że wrócił cały i zdrowy. Może spacer dobrze mu zrobił. Przetrzeźwiał.
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2751
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

23 gru 2018, o 14:39

Odebrała od niego pudełko, ale położyła je obok siebie, na skale, razem z frytkami. Cokolwiek było w środku, teraz nie miałoby smaku. Na szczęście papieros go miał, więc chętniej zaciągnęła się dymem, żałując, że rozdała wszystko inne załodze wcześniej. Chyba nie wzięła niczego ze sobą do domku, zostawiła wszystko na Wraithcie. Świetnie.
- Nie, nie trzeba - pokręciła głową, nie chcąc teraz wracać, choć wewnątrz niej coś buntowało się słysząc gwar dookoła. - Zaraz poszukam.
Potrzebowała spokoju. Nienawidziła udawać, że wszystko było w porządku, kiedy nie było. Czuła zbyt wielki konflikt, potrzebowała go jakoś rozwiązać, ale nie zrobi tego siedząc teraz tutaj, z jego wzrokiem na sobie, z hukiem muzyki w tle. Z krzykami ludzi, a nawet męczącym szumem morza. Wszystko to dokładało swoją cegiełkę do jej rosnącej irytacji i braku skupienia. Potrafiła się wyłączać i myśleć, ale nie kiedy to jej myśli były problemem, a mężczyzna siedzący obok mógł domyślić się wszystkiego przez jej jedno, nieodpowiednie spojrzenie. A przynajmniej tak jej się wydawało.
- Nie dałeś mi powodu, żebym była - odparła, podtrzymując swój lekki uśmiech, choć jej wzrok utkwiony był daleko w dali, za niewidoczną linią horyzontu, niemal nierozpoznawalną w ciemności od wody. Toń była mroczna, czarna, podświetlona na krawędziach fal. Nie wiedziała, czy przypomina Irlandię, czy nie, ale w nocy nie budziła w niej takiego samego spokoju jak w dzień. Była czymś nieznanym. - Ciekawe kiedy się zorientuje.
Wypuściła dym papierosowy z ust w stronę nieba, przymykając na sekundę oczy. Chciałaby, żeby huk wokół ustał. Potrzebowała ciszy, żeby dotrzeć do jakichś wniosków, wtedy na pewno byłoby lepiej. Teraz czuła tylko pętlę zaciśniętą wokół własnego gardła, przez którą ciężko było jej mówić. Napiłaby się, ale pogorszyłaby tym wszystko. To, co myślała było zawsze filtrowane w pewnym stopniu przed wypowiedzeniem tego na głos, a alkohol ją tego filtra pozbawiał i rzadko kiedy kończyło się to dobrze.
- Trochę opornie mu to szło, ale jakoś dotarliśmy - przyznała, żałując, że paliła tak szybko, bo żarzący koniec zbliżał się do jej palców nieubłaganie. Westchnęła bezgłośnie, zaciągając się po raz ostatni nim zgniotła końcówkę papierosa o krawędź skały, na której siedzieli i odrzuciła niedopałek w bok. - W połowie zaczął szukać swojego koca, więc nie wiem jak z tym przetrzeźwieniem.
W brzuchu jej burczało, wbrew temu, że nie miała ochoty niczego zjeść. Sięgnęła do swojego pudełka, które wcześniej odstawiła na bok i otworzyła je, zaglądając do środka. Gdy byli tak daleko od tłumu, a tak blisko morza, wiatr wydawał się wiać mocniej. Poczuła chłód na swoich nogach, ale przywitała go niewzruszona. Zimno odwracało jej uwagę od huku za sobą, mróz spowalniał jej myśli, które na ogół pędziły zdecydowanie zbyt szybko.
- Dobrze się z nami bawił w akwarium, o dziwo - dodała, zabierając się do gorącego jedzenia. - Chodź dzikowniki nazywa teraz dziwkownikami.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12220
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

23 gru 2018, o 23:13

Rhama uśmiechnął się do Hawk, w przeciwieństwie do niej nie unikając jej spojrzenia. To było tylko kwestią czasu, zanim zorientuje się, że coś jest mocno nie tak. Z reguły nie odwracała się uporczywie, nie skupiała na odległym widoku gdy miała jego obok siebie. Póki co jednak jadł, zupełnie nieświadomy zaistniałego problemu.
- Nie wiem. Pewnie w końcu ktoś jej powie. Albo sama zobaczy.
Roześmiał się znów, słysząc o nowej nazwie ulubionych ryb Adamsa i pokręcił głową z niedowierzaniem. Trudno bylo wyobrazić sobie, co działo się w głowie pilota, gdy przekręcał nazwiska i nazwy własne.
- Gada co mu ślina na język przyniesie. Połowa nie ma sensu - stwierdził z rozbawieniem. - Najebany w trzy dupy.
Odwrócił się do Hawkins, w końcu zauważając, że coś nadal jest nie tak, mimo że skończyła palić i zaczęła jeść. Spoważniał, przyglądając się jej przez chwilę w milczeniu. Huk głośnej muzyki odbijał się basem w kamieniach, na których siedzieli, przypominając im o tym, że impreza nadal trwa. Wysoki chłopak minął ich, ruszając w stronę wody i usiadł na kolejnym stopniu, idąc ich śladem. Chwilę później dołączył do niego drugi, a potem trzeci, przynosząc dwóm poprzednim szklanki z czymś do picia. Naeem wciąż miał przy sobie butelkę, która stała teraz obok jego nogi, z zawartością niewiele mniejszą niż wtedy, gdy Hawk i Deuce ich opuścili. Widać nie chciał wtedy się spieszyć z piciem, a teraz zupełnie o niej zapomniał.
- Unikasz mojego spojrzenia - zauważył Rhama zgodnie z prawdą. - Nie chodzi o to, że wypiłaś za dużo. Nie patrzysz na mnie. Powiedz, co się dzieje.
Zamknął do połowy opóźniony pojemnik z grillowanymi warzywami i wyciągnął rękę do Hawk, by oprzeć ją na jej nodze. To był tylko delikatny, ostrożny dotyk, którym chciał zwrócić na siebie jej uwagę. Ciepła dłoń na chłodnej skórze, chłostanej przez wiejący znad morza wiatr.
- Nie zrobiłem nic, prawda? Nie jestem aż tak pijany, żeby nie pamiętać - upewnił się, choć tym razem w jego głosie próżno było szukać rozbawienia. Zamilkł na chwilę, odzywając się znów po kilku sekundach. - Chodzi o Kiryła?
Próbował się domyślić, ale nie miał jak dotrzeć do tego, co działo się w jej głowie. Mógł co najwyżej pobiec do Adamsa i spytać jego, co tak naprawdę się wydarzyło. Prawdopodobieństwo uzyskania od niego konstruktywnej odpowiedzi było jednak na tyle niewielkie, że nie zamierzał próbować, bo mogło się to skończyć kolejnym wierszem, wyplutym przez pilota w próbach udowodnienia czegoś sobie i wszystkim pozostałym.

Wysłane z mojego SM-A510F przy użyciu Tapatalka
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2751
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

24 gru 2018, o 03:57

Warzywa smakowały tak samo, ale nie wiedziała, ile w tym jej własnych odczuć, a ile sosu, którym były polane. Zbyt wiele nieznanych jej smaków mieszało się w jeden, a każdy kawałek z trudem przechodził jej przez gardło. Może jednak lepiej, że nie byli na ławce tam, przy całej reszcie. Wrzask załogi byłby jak ostatnia kropla, która przepełniłaby czarę. Zbyt szybko traciła panowanie nad sobą żeby móc się powstrzymać, musiałaby wyjść, ale wtedy nie potrafiłaby nawet udawać, że boli ją brzuch.
Po co w ogóle go pytała?
Z drugiej strony, teraz mała chociaż czas, żeby się przygotować. Gdyby złapał ją tym z zaskoczenia, musiałby widzieć wszystkie jej rozterki i wszystkie, wylewające się z niej negatywne emocje, wiedząc, że to jego dwa słowa to wywołały. Teraz wymówek mogła mieć mnóstwo, choć ciężko było jej kłamać. To nie była Benu, której nienawidziła, i której życzyła źle na tyle mocno, by wlać całość przekonania w swoje słowa. Oszukiwanie kogoś, kogo się kochało, było jak kantowanie w pokera ze świadomością tego, że każdy przy stole zdaje sobie sprawę z podstępu. Zwycięstwo nie miało wyrazu, ani znaczenia.
Nie potrafiła zmusić się do spojrzenia w jego stronę gdy dostrzegł, że pokracznie namalowany przez nią obraz był fałszywy. Zastygła, skupiając wzrok na jednym punkcie, jasnym, nieco powyżej horyzontu. Odległej gwieździe, może innej planecie w układzie. Była trochę pomarańczowo zabarwiona, może to planeta.
Bardzo chciałaby się teraz na niej znaleźć.
- Niczego nie zrobiłeś - odpowiedziała cicho, zamykając pudełko ze swoimi napoczętymi warzywami i odkładając je na bok. Nawet nie zauważyła, że jakaś trójka osób przeszła koło nich i znalazła się w jej polu widzenia. Był zbyt zawężony do tej jednej planety na niebie i linii przecinającej nieboskłon w pół.
Chłód wywoływał na jej nogach gęsią skórkę, ale tym razem dotyk jego dłoni nie przyniósł jej żadnego ukojenia. Nie potrafiła spojrzeć mu w oczy - nie póki jej myśli wciąż ścigały się między sobą, a ona nie wiedziała, którą z nich powinna sformułować w zdanie. Opowiadanie tego wszystkiego było jak streszczanie bardzo długiego filmu, a ona zazwyczaj potrafiła tylko wyciągnąć z niego losowe urywki, nie mając pełnej świadomości tego, że druga osoba nie będzie w stanie poskładać z tego całości.
- Kiedy... Jeśli nas znajdą - zaczęła, choć nie wiedziała co dalej. Coś motywowało ją do mówienia ponad chaosem, który usiłował ustalić plan działania. Ponad gwarem i szumem morza, ponad odległymi krzykami przebijającymi się przez jakąś monotonną muzykę. - Zabiją cię, prawda? Za to co zrobiłeś.
Opuściła głowę, wpatrując się w jego dłoń opartą o jej udo. Nie chciała widzieć na jego twarzy szoku i niezadowolenia. Doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że jeszcze pół godziny, czterdzieści minut temu oboje świetnie bawili się na zakończenie świetnego dnia. On jeszcze pięć minut temu był w dobrym humorze, a teraz zrzucała na niego to, co zwykle. To, o co on wolał nie martwić się na zapas, tak jak nie chciał mówić o implancie dzisiaj, tylko jutro. Tak jak nie chciał rozmawiać o żadnym ciężkim temacie, jeśli absolutnie nie musieli tego robić, albo jeśli ona nie naciskała na niego tak długo, aż mogli wykrzyczeć sobie wszystko nawzajem, każdą obawę i żal.
- Nawet jeśli z jakiegoś powodu uznają, że ja jestem warta drugiej próby. Z innym agentem kontrolującym Wraitha - dodała, nie poznając swojego głosu. Czy powinna w ogóle czuć wyrzuty sumienia? Jeśli nie to, poczułaby coś innego. Coś, co równoważyło przyjemne odczucia, co czyniło wszystko w jej życiu słodko gorzkim, stanowiąc esencję jej autodestruktywizmu.
Coś się w niej przełamało, może pod wpływem kolejnego krzyku wybijającego się z tła, wdzierającego do jej głowy. Uniosła dłonie, nerwowo odgarniając włosy, zaciskając na nich palce. Biorąc głęboki wdech, przymykając powieki, jakby to miało jej pomóc w czymkolwiek.
- Przepraszam. Nie umiem tego nie spieprzyć - rozłożyła rękę, wskazując na morze, choć jej uwaga miała więcej znaczeń niż impreza dookoła nich.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Wróć do „Galaktyka”