W galaktyce istnieje około 400 miliardów gwiazd. Zbadano lub chociaż odwiedzono dotąd mniej niż 1% z nich. Pozostałe światy oraz bogactwa, które zawierają, wciąż czekają na odnalezienie przez korporacje lub niezależnych poszukiwaczy.

Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2744
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

[Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

7 maja 2017, o 16:15

Nie wiedziała, że ma jakąś minę, ale odpowiedziała mu tylko uniesieniem brwi. To był temat przeznaczony na długą rozmowę, albo na przemilczenie, co wolałaby bardziej zrobić, tak jak robiła do tej pory. Na pewno nie chciała o tym dyskutować w barze Asy, otoczona obcymi ludźmi, w nieznanym do końca miejscu, w którym czuła się obco. Przynajmniej na razie.
Skinęła głową, przystając na jego propozycję. Tama też ją mocno ciekawiła, a jak na razie Joel nie wydawał się zbyt ochoczo o niej mówić. Może dlatego, że nie wiedział jak wyjdzie im życie w kolonii, więc ciężko było, by od razu zarzucał ich informacjami dotyczącymi tego, co mogą zrobić.
Zmarszczyła brwi, przenosząc spojrzenie na mężczyznę, który dosiadł się do ich stolika. W głębi poczuła odrobinę frustracji - nie po to go ignorowała by teraz dostał to, czego chciał, czyli nawiązał z nią kontakt z powrotem, nawet nie wzrokowy. Nachyliła się nad stolikiem, opierając łokcie o jego blat, przesuwając powoli palcem wzdłuż krawędzi pustej szklanki. Miała ochotę na więcej, ale tak samo nie czuła, by odejście do baru było w tej chwili konieczne.
- Co z tamą? - spytała obojętnie, ignorując wszystkie inne kwestie, które mężczyzna poruszył, łącznie z pytaniem o ich pochodzenie. To było jedyne, co w danej chwili ją zainteresowała z jego słów. - Miejscowi bandyci? - kąciki jej ust uniosły się wysoko w lekko drwiącym śmiechu.
Asa wyglądała na małą, porządną kolonię, w której jednostki potencjalnie niebezpieczne szybko były z miasta wydalane, nie mając szans na rozpoczęcie jakichkolwiek przestępczych działań czy organizacji. Tak czy siak, już czuła się trochę lepiej, myślami krążąc wokół miejsca, nad którym koloniści utracili kontrolę. Miło byłoby zawalczyć znów z ludźmi, którzy w jej życiu się nie liczyli, dla innych, nie dla siebie. Walkę z obcymi najemnikami kojarzyła z łatwym i przyjemnym oderwaniem od własnych problemów, własnej walki o życie, ucieczki przed Cerberusem i wszystkimi innymi.
Koniec końców i tak nie mogli polegać tylko na słowach mężczyzny. Jutrzejsza wizyta u Joela na pewno się odbędzie i chętnie weźmie ze sobą Deuce'a, choć jeśli okaże się, że problem należało rozwiązać przy pomocy broni, raczej nie weźmie pilota ze sobą. Przyzwyczaiła się do tego, że był jej uszami i oczami na statku, a innych brała ze sobą do brudnej roboty.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12106
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

7 maja 2017, o 20:28

Daniel zaśmiał się i pokręcił głową, zerkając w stronę swoich znajomych. Pokręcił przecząco głową w odpowiedzi na nieme pytanie, które mu zadali - prawdopodobnie propozycję zamówienia jakiegoś konkretnego alkoholu. To jednak mógł zrobić zaraz, skoro udało mu się jakoś wkręcić się w rozmowę prowadzoną przez dwójkę tak ciekawych osobistości, jak Hawkins i jej pilot. Nawet jeśli w odpowiedzi na jego zaciekawione spojrzenie otrzymał tylko zgromienie wzrokiem.
- Bandyci? Nie. Nie ma tu takich. Chociaż, no, zależy co przez to rozumiesz... ee... - zamilkł, patrząc na czerwonowłosą znacząco, czekając aż podzieli się z nim swoim imieniem, którego postanowiła mu dotąd nie podawać.
- Susan - odpowiedział za nią Deuce i uśmiechnął się szeroko.
- Susan. Mało kogo się tu nazywa bandytami, jak ktoś ma problem z prawem i porządkiem to się wynosi na południowy brzeg. Jest pod kopułą, ale nie w granicach miasta. Tam jest też Benu, o niej mówię. To znaczy zaraz powiem.
Deuce westchnął i widząc, że mężczyzna jest raczej niegroźny, podniósł się od stołu i ruszył w stronę baru, by zamówić drugi raz to samo. Zabrał ze sobą puste szklanki, więc Hawk nie miała po brzegu czego przesuwać palcem. Pond uśmiechnął się do niej znów, przyglądając się jej już zupełnie otwarcie.
- Tama jest nawiedzona - stwierdził z przekonaniem, ale rozbawienie odmalowane na jego twarzy świadczyło raczej o tym, że nie mówi poważnie. Gdzieś z drugiej strony pomieszczenia dobiegła do nich salwa śmiechu, spowodowana zapewne czymś innym, ale pasująca do tego stwierdzenia idealnie. - Nie da się wejść do środka, a jeśli już się wejdzie, zatrzaskuje się na dobre i w środku umiera się z głodu i wyczerpania. To duża stacja badawcza, sięga głęboko pod wodę, a do tego sztucznie tworzy zatokę, nie wiem czy już ją widzieliście. Tę przy plaży. Do tej pory pełna jest martwych.
Adams szybko wrócił ze świeżymi drinkami, stawiając jednego przed Hawk, czy tego chciała, czy nie. Spojrzał na nią pytająco, potem na Daniela, a potem na świeży gwieździsty owoc na swojej szklance. Pond z szerokim uśmiechem rozparł się na krześle i pokręcił głową.
- WI się zbuntowała - wyjaśnił, nie przeciągając już swojej strasznej historii. Ta wersja była bardziej wiarygodna. - Nie tak dawno. Amsler wysłał tam swoich ludzi, ale nie dali sobie rady. Teraz zbiera następnych, idzie mu kiepsko. Benu robi to samo, tylko oferuje lepsze wynagrodzenie i celuje w trochę innych chętnych. Skutecznych, dla odmiany. Jak chcecie konkretów, to lepiej z nią pogadajcie.
- Benu? - powtórzył Adams. - Co to za jedna?
- Mogę was z nią umówić. Ale to nie teraz. Na długo tu przylecieliście, w ogóle? Przeprowadzka na drugi koniec galaktyki, hm? Nie było dzisiaj żadnych transportów, więc pewnie macie swój statek.
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2744
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

7 maja 2017, o 21:34

Nie mogła się powstrzymać i parsknęła śmiechem, usłyszawszy imię Susan, co usiłowała zamaskować, ale z małym przekonaniem. Chłonęła za to nowe informacje, bo to, co mówił Pond, ciekawiło. Sugerowało, że Asa nie jest tak zwyczajną, miłą do życia kolonią jak myślała, że będzie. Miała jakieś drugie dno, może nawet gorszą stronę, poza miastem, a sama myśl o odwiedzeniu jej Hawkins fascynowała. Budziła chęć przygody, o ile coś takiego w ogóle można było stwierdzić po krótkiej rozmowie z nieznajomym, która pozwoliła jej na oderwanie myśli od Cerberusa.
Odprowadziła Deuce'a wzrokiem, trochę żałując, że mężczyzna usiadł obok, bo musiał obracać się w jej stronę żeby tak mocno się przyglądać, a ona ostentacyjnie musiała obserwować wnętrze baru. Żałowała, że nie może zapalić przy stoliku. Dawno nie była w lokalu, w którym zamawiało się przy ladzie, a paliło w ściśle wyznaczonym do tego miejscu. Czuła się, jakby znów wróciła na Ziemię, na piękne ulice bogatego Waszyngtonu, których tak nienawidziła, choć była tam tylko raz.
- Ciekawe - mruknęła, unosząc brew, gdy wspomniał o nawiedzeniu tamy. Nie spodziewała się tego, faktycznie. Słuchała mężczyzny w milczeniu, przyjmując ochoczo drinka, gdy tylko pilot postawił go na stole przed nią, od razu zatrzymując spojrzenie na nim.
- Jednak nie postrzelamy - westchnęła z nieukrywanym zawodem. Zbuntowana WI brzmiała niebezpiecznie, ale jednocześnie była rodzajem niebezpieczeństwa, za którym nie przepadała. Takim, z którym nie można było nic zrobić, a przynajmniej nie póki dotrze się do jakiegoś centrum kontroli, gdzie wyłączy się ją jednym przyciskiem. Wcześniej tylko podróżowało się po korytarzach licząc, że nagle nie odblokuje jakiegoś zaworu i nie zaleje ich wszystkich wodą.
Kolejne pytania ją nie obchodziły. Nie widziała sensu w przytakiwaniu, gdy spytał o statek, skoro sam doszedł do prawidłowych wniosków. Nie czuła też potrzeby zawierania przyjaźni, nie, gdy mężczyzna wydawał się niezdrowo nimi zainteresowany, a ona miała wrażenie, że nie wynika to tylko z tego, że są przyjezdnymi.
- Zdążymy załatwić sprawę tamy, jeśli Benu płaci tak dobrze, jak mówisz, że jest - odparła, upijając kilka, małych łyków swojego drinka. Mogła poprosić o coś innego, ale w zasadzie było jej obojętne, co piła w danym momencie. - Wydajesz się być dobrze poinformowany na ten temat - dodała, obracając wreszcie głowę w jego stronę i odwzajemniając badawcze spojrzenie.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12106
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

7 maja 2017, o 22:19

- Uważaj, żebyś się nie zdziwiła - mruknął Deuce w odpowiedzi na jej westchnięcie. Może i był pozytywnie nastawiony wobec wszystkiego, co oferowała Arvuna i Asa, ale był też realistą i doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że załoga Wraitha miała niesamowity talent do wpakowywania się w problemy. A Hawk to już w szczególności, ze swoim narwanym charakterem. Póki co wszystko było piękne i proste, kolonia serdecznie powitała ich w swoich ramionach, ale to nie znaczyło, że coś się nie zmieni.
Wiatr zawył w szczelinie drzwi, choć te były zamknięte. Na zewnątrz naprawdę mocno wiało, do tego zbliżały się jeszcze ciężkie, ciemne chmury. Z pewnością zbierało się na deszcz, którego tutaj jeszcze nie mieli okazji doświadczyć. Może to i lepiej, później słońce i ciepło będzie dla nich miłym zaskoczeniem.
- A ty bardzo dobrze unikasz odpowiadania na pytania - zrewanżował się Pond, marszcząc brwi.
Jeden z jego znajomych podszedł i postawił przed nim butelkę czegoś, co mogło być tutejszym piwem, ale nie musiało. Mężczyzna podziękował skinieniem głowy, ale nie opuścił tego stolika, by wrócić do swojego. Uśmiechnął się do Hawkins, gdy na niego spojrzała.
- Mieszkam tam - odparł. - Na południowym brzegu. Nie do wszystkich podchodzę z propozycją spotkania z Benu, ale rzucacie się w oczy. Wasza broń też.
Hawk ściągnęła kurtkę i przewiesiła ją przez oparcie, co odsłoniło pistolet, który zabrała ze sobą. Deuce też swojego nie ukrywał. Nikt tutaj nie kazał zostawić im ich przy wejściu. Dopiero teraz Adams rozejrzał się dookoła i, jeśli czerwonowłosa zrobiła to samo, trudno było się nie zorientować, że niewiele osób faktycznie jest tu uzbrojonych. Ich dwójka, Pond i jego znajomi, jedzący zupę człowiek w kącie. Nikt więcej, a w knajpie było ponad dwadzieścia osób. W sumie nic dziwnego, że do nich podszedł.
- Jak mamy na tym zarobić grube kredyty, to mogę nosić i karabin na plecach - stwierdził Deuce z rozbawieniem. Rozluźnił się już, nie przez alkohol, ale zwyczajnie odnalazł się w tym otoczeniu i towarzystwie. I o ile nadal nie dzielił się z Danielem żadnymi szczegółami, bo dziesięciominutowa rozmowa nie była powodem, by komuś zaufać, to przestał się spinać i wpatrywać w niego, wyczekując ataku. - Ale czemu się Amslerowi nie udało wcześniej?
- Nie wiem. Nie wzięli hakera? Trzeba kogoś, kto się na tym zna, a jak on posłał tam piętnastu policjantów, to co się dziwić. Mnie tam nie było. Może teraz pójdę, jak zbierzemy skład.
Upił łyka ze swojej butelki i skupił się na etykiecie, najwyraźniej zadowolony z tego, co dostał od swojego znajomego. Deuce uniósł pytające spojrzenie na Hawkins, tak jakby już teraz oczekiwał decyzji. Najwyraźniej będzie ich czekał pozornie trudny wybór pomiędzy burmistrzem kolonii, a tajemniczą kobietą, usiłującą rozwiązać problem za niego. Pond odstawił piwo i wyciągnął z kieszeni zapalniczkę, otwierając ją i zamykając automatycznie.
- Palarnia jest...
- Wiem, wiem - odpowiedział kelnerce, która zupełnie przypadkiem znów przechodziła obok stolika i postanowiła na wszelki wypadek interweniować, zupełnie niepotrzebnie. - To ile was jest? - uśmiechnął się szeroko. - Byłoby miło, gdybym dostał odpowiedź na którekolwiek ze swoich pytań.
- Tak i na długo - odpowiedział po chwili Adams i zapadła cisza, podczas gdy Daniel usiłował połączyć te słowa z jakimś sensem.
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2744
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

7 maja 2017, o 23:26

Uśmiechnęła się pod nosem, czując niewysłowioną satysfakcję z jego irytacji wywołanej omijaniem odpowiedzi. Nie czuła potrzeby zwierzania się osobie, która sama jako pierwsza podeszła do ich stolika, ale skoro wytrwał tak długo, równie dobrze mogli porozmawiać odrobinę normalniej.
- Nie zauważyłam - odpowiedziała przesłodzonym głosem, który miał eliminować kwaskowatość, którą czuła w ustach po wypiciu kolejnego łyka jej drinka.
Czuła doskonale ciężar broni na jej udzie, spoczywającej wewnątrz kabury. Dostrzegła też broń u pozostałych, mężczyzny i jego kolegów, ale zwykła nie przejmować się takim widokiem. Na Omedze wszyscy nosili przecież broń.
- Mamy kilka osób, które by się sprawdziły - odparła, odwzajemniając spojrzenie Deuce'a. Jeszcze nie podjęła decyzji i nie planowała robić tego teraz. Przez myśl za to przeszło jej, że Rhamie mogłoby się zadanie spodobać. A on już posiadał umiejętności w tej dziedzinie. - Moglibyśmy też wrzucić do środka drona na początek - dodała, opadając na oparcie krzesła, na którym siedziała. Bardzo chciała zająć czymś dłonie, a palenie wydawało się idealne. Palarnia zaczęła ją irytować.
Dopiero po chwili dotarło do niej, że mężczyzna mówił o zebraniu składu i uczestnictwie w nim. To jej się mniej podobało.
Parsknęła śmiechem, słysząc odpowiedź Deuce'a i wręcz wyczuwając zdezorientowanie Daniela. Ona odebrała ją jako opóźnioną reakcję na jego pierwsze pytania.
- Tak, mamy swój statek. Na długo, jeśli plan się nie zmieni - odparła, unosząc szklankę i zakręcając nią lekko, nim upiła z niej łyka. - Jest nas wystarczająco, żeby nie potrzebować waszej pomocy. Może poza przewodnikiem, choć i on będzie zbędny jeśli macie plany tamy.
Wzruszyła lekko ramionami. Nie chciało jej się tłumaczyć tego, że ani nie potrzebowali pomocy w miejscowych najemnikach, ani też jej nie uśmiechała się taka współpraca. Znała możliwości każdego ze swojej załogi, wiedziała jak skutecznie wykorzystać ich umiejętności, mieli zgrany zespół. Po co wpuszczać do niego obcych?
- Chętnie spotkam się z Benu, ale teraz ci nie zagwarantuję, że przystaniemy na jej warunki - dodała, uśmiechając się lekko. Obce osoby znaczyły też mordy do podziału kredytów ze zlecenia, które nie mieszkały na jej statku. Tego też nie chciała. - Amsler może oferować więcej plusów, choć mniej pieniędzy. Wysłucham obojga.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12106
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

8 maja 2017, o 00:05

Mężczyzna uśmiechnął się znów i skinął głową. Wydawał się bardzo beztroskim człowiekiem, rzadko poważniał, choć gdy się to zdarzało, okazywał się na pierwszy rzut oka kilka lat starszy. Miał ładny uśmiech, z rodzaju tych uśmiechów, które przyciągały spojrzenia i znacząco ułatwiały komunikację z interesującą go najwyraźniej płcią piękną. Szkoda tylko, że zupełnie nie ruszało to Hawkins, choć on się chyba nie poddawał. W końcu przyszła tu sama, z Adamsem rozmawiała o tym jak bardzo nie pasuje do niego Yovenko i nie zachowywali się jak zakochana para, więc mógł spróbować. Przy okazji załatwiając temat Benu i tamy.
- Nie wiem, czy to przejdzie - powiedział cicho, ale zaraz po tym wzruszył ramionami. - Plany są.
Uruchomił omni-klucz, ale niestety nie po to, by jej te plany przesłać, ale by połączyć się z jej urządzeniem i wysłać jej namiar na siebie. Spojrzał na nią wyczekująco, spodziewając się tego samego z jej strony. Przez jedną krótką chwilę nie wyglądał, jakby usiłował zaprosić ją na zwiedzanie sypialni Arvuny. Musiał mieć jak się z nią skontaktować, jak będzie chciał umówić jakiekolwiek spotkanie. Adams nie ingerował, przyglądając się im tylko z rozbawieniem, wciąż zadowolony ze swojego żartu przedstawienia Hawkins najmniej pasującym jej imieniem na świecie.
- Rozumiem, oczywiście - Pond wyłączył urządzenie i uśmiechnął się ponownie. - Nie spodziewałbym się od was zgodzenia się na wszystko, co proponuje nieznajomy w barze. Nie chcesz mi nawet powiedzieć jak się naprawdę nazywasz, więc mnie to nie dziwi.
Nie wyglądał na oburzonego, choć reakcja Hawkins na Susan dała mu jasno do zrozumienia, że nie jest to ani trochę prawda. Napił się swojego piwa i postawił zapalniczkę na stole, by zakręcić ją na kancie, jednocześnie przyglądając się czerwonowłosej.
- Trafiliście trochę na kiepski moment - stwierdził, gdy wiatr ponownie zawył. - Ale jak się zrobi ładniej, chętnie was oprowadzę. Może nie wszystkich, ale... niektórych.
Deuce westchnął i ostentacyjnie przewrócił oczami, jednym chaustem wypijając połowę swojego drinka.
- Pij. Mają tani alkohol, szkoda żeby się to zmarnowało - pochylił się do Hawk. - Taniej niż na Omedze.
Po chwili namysłu Pond odsunął krzesło i wstał, zabierając swoją zapalniczkę i piwo. Ktoś czekał na niego już od dłuższego czasu, nawet jeśli tylko po to, by wspólnie osuszać butelki. Kiwnął głową do czerwonowłosej i do Adamsa.
- Wiecie jak mnie znaleźć. Skontaktuję się jeszcze dzisiaj w sprawie Benu. Było miło, chociaż stwierdzenie "was poznać" jest sporą przesadą - zaśmiał się. - Nie zawracam głowy. Jeszcze się zobaczymy.
Kończąc tą obietnicą, wrócił do swojego stolika i tym razem nie przyglądał się im już, ale pozwolił sobie na rozkoszowanie się swoim własnym miłym popołudniem. I Hawk też mogła spokojnie posiedzieć, bez czyjegoś spojrzenia wywiercającego jej dziurę w profilu.
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2744
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

8 maja 2017, o 00:46

- Zobaczymy - odparła, pewna siebie jak zwykle. Nie zależało jej na tym zleceniu aż tak, choć chciałaby się go podjąć z czystej ciekawości. Nie zmieniało to faktu, że wyglądała, jakby nie wywarło na niej wielkiego wrażenia i planowała ten stan utrzymać. Jeśli nie będzie im odpowiadało, że nie chce brać dziesięciu innych ludzi z Asy, to zwyczajnie się tego nie podejmą i będą mogli radzić sobie sami. Ona nie była w pozycji, w której czułaby się zmuszona do szukania kompromisu, co jej się podobało. Jeśli miała grać, wolała rozdawać karty.
Uruchomiła omni-klucz, również dając mu do siebie kontakt, po czym obdarzyła go przeciągłym spojrzeniem. Podobał jej się z wyglądu, ale widziała, że wie, jak sobie zaskarbiać sympatię innych. Wydawał jej się typem, który wie czego chce i wie jak to osiągnąć, a ją obrał sobie za swój cel. Z czystej złośliwości nie zamierzała na to w żaden sposób reagować, właśnie dlatego - jego frustracja ją bawiła, nawet, jeśli jeszcze jej za bardzo nie okazał, bo jeszcze się tymi próbami nie zmęczył.
- Mogłabym podać każde inne, w które byś uwierzył. Co za różnica - odparła obojętnie, wsłuchując się w zawodzenie wiatru. Jej taka pogoda się podobała i raczej było to po niej widać, choćby na zewnątrz, gdzie z radością stała w deszczu. Przeniosła spojrzenie na Deuce'a i zaśmiała się głośno widząc jego reakcję. Posłusznie sięgnęła do drinka i upiła kilka łyków, opróżniając jego trzecią część. - Jest idealnie - dodała na koniec, podsumowując swoje podejście do pogody, po czym odprowadziła mężczyznę wzrokiem, nim ten nie powrócił do siedzącego naprzeciw pilota.
- Myślisz, że znalazłbyś się wśród szczęśliwców, których oprowadziłby nasz kolega? - zagadnęła Adamsa ciszej, korzystając z gwaru, który ogarniał stolik, do którego odszedł Pond. Z drugiej strony, mógł ich słyszeć, nie zrobiłoby to jej tak ogromnej różnicy.
Westchnęła ostentacyjnie, wyjmując z kieszeni kurtki paczkę papierosów, na którą mogła tęsknie spoglądać i to miało w jakiś sposób zrekompensować jej to, że nie może wyjąć ani jednego ze środka.
- Może spytamy go czy ma dla ciebie jakieś wiejskie koleżanki - dodała pod nosem, nie mogąc już powstrzymać śmiechu. Upiła kolejne kilka łyków, szybko kończąc swojego drugiego drinka. - Naprawdę jest tu tak tanio? - zagadnęła, przypominając sobie jego poprzednie słowa. Może utrzymanie siebie i całej załogi nie będzie tak wymagające jak na takim Benningu, na którym mogli wylądować. To jednak mogło też oznaczać, że wartość kredytu była tu nieco inaczej postrzegana, a kwota, którą miała zaoferować im tajemnicza kobieta, mogła okazać się znacznie mniej kusząca niż przedstawiał to nowo poznany mężczyzna. Wszystkiego jednak dowiedzą się jutro. - Która w ogóle godzina - mruknęła, uruchamiając omni-klucz, by to sprawdzić, odruchowo. Dobrze było wiedzieć ile czasu do tego jutra mają, a trochę w barze siedzieli.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12106
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

8 maja 2017, o 08:42

- Szkoda - odparł tylko Pond, ale wzruszył jedynie ramionami, wciąż spoglądając na Hawkins z uśmiechem. Był pewny siebie, może zakładał że Hawk opiera się tylko dla zasady. Poznanie jej imienia też było jedynie kwestią czasu. Nawet jeśli nie było załączone do ID omni-klucza, to była jedną z niewielu nowych osób, które pojawiły się na Arvunie i zamierzały tu przez jakiś czas zostać. Biorąc pod uwagę, że zostali osobiście sprawdzeni przez Amslera i każdy z nich musiał wypełnić dokumenty, nie mogli mieć takich gości zbyt często. W końcu nie bez powodu odcięli się od reszty galaktyki. Witanie z otwartymi ramionami każdego, kto teraz chciałby przylecieć na kilka dni wypoczynku na tym księżycu, kompletnie nie miałoby sensu.
- Myślę, że w gronie szczęśliwców jesteś tylko ty - mruknął Adams w odpowiedzi i parsknął suchym śmiechem. Przyglądał się Danielowi siedzącemu przy jednym z bardziej odległych stolików, jakby szukał teraz odpowiedzi na jakieś pytania w jego sylwetce. Mężczyzna był dobrze zbudowany i poruszał się płynnie, a gdy siedział, bawił się zapalniczką, nie mając co innego zrobić z rękami. Roześmiał się teraz głośno, odrzucając głowę do tyłu, w reakcji na coś, co powiedział ktoś przy jego stole.
- Nie chcę jego koleżanek - stwierdził pilot. - Nie wiem zresztą czy ma jakieś. Jakbym był kobietą, to bym się go bał.
Uśmiechnął się, nie mówiąc do końca poważnie, bo Pond wyglądał bardzo sympatycznie, zupełnie nie jak najemnik, który został przeniesiony do tego podmiasta, o którym mówił. Nie wiedzieli, czy w ogóle miał prawo tu przebywać. Może nie. A może właśnie ci z południa poruszali się po Asie bez problemów, tylko swoje brudne sprawy mieli załatwiać u siebie. Tego jeszcze nie było wiadomo. Potem pilot wzorem Hawk sprawdził godzinę. Było chwilę po dziewiętnastej. Do północy mieli jeszcze dziesięć godzin. Dłuższy dzień miał swoje plusy, dawał pozornie więcej czasu do wykorzystania. Na dworze zaczynało się robić ciemno, ale nie ze względu na zachodzące słońce, a przez nadchodzące chmury. Pierwsze ciężkie krople deszczu uderzyły o okna.
- Cholera - westchnął Deuce. - Myślałem, że wrócę na statek suchy - zerknął w stronę baru. - Alkohol jest tani, nie wiem jak reszta. Zapłaciłem gdzieś jedną trzecią mniej, niż zapłaciłbym za to na Omedze. Tak myślę.
Zgarnął swoje papierosy i schował je z powrotem do kieszeni, bo nie chciał, żeby go kusiły, skoro nie mógł tu zapalić. Potem w milczeniu dopił swojego drinka, przez chwilę po prostu obserwując otoczenie. Kobiety przy stoliku nieopodal rozmawiały o czymś cicho i poważnie. Człowiek pod ścianą nadal spał, a ten, który jadł zupę, opierał się teraz wygodnie i czytał coś na omni-kluczu. Bar jak bar. W każdym miejscu był taki co najmniej jeden.
- Chcesz wracać do doku? - zaproponował. - Zobaczyć jak im idzie aklimatyzacja? Do mnie nikt się nie odzywał póki co.
Do Hawkins też nie. Ani Rhama, ani Nephiett nic nie pisali. To chyba znaczyło, że wszystko jest pod kontrolą. Pilot wydawał się wyjątkowo niechętny do opuszczania baru, bo deszcz z chwili na chwilę przybierał na sile.
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2744
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

8 maja 2017, o 21:53

Nie wątpiła, że ona w tym szczęśliwym gronie znalazłaby się na pewno. Może kilka innych kobiet z Wraitha, ale dla pilota nie było tam miejsca. Jak i dla męskiej większości. Nie komentowała jednak już tych słów, bo Pond wcześniej udowodnił, że słyszał wszystko, co mówili, a zresztą nie był tak pasjonującym tematem jak mogłoby się wydawać. Skupiła się na sączeniu reszty swojego drinka, który szybko dokończyła.
Uśmiechnęła się do siebie, słysząc zbliżający się na zewnątrz tajfun. Nawet papierosy przestały ją tak kusić - nie chciała iść do żadnej palarni, myślała nad wyjściem na zewnątrz na chwilę, ale teraz zupełnie zmieniła zdanie. Wewnątrz było przytulnie i ciepło, choć nie tak, jak mogłoby być gdyby wokół nie było nikogo. Ale byli w końcu w barze, a te miały to do siebie, że było w środku dużo ludzi.
- Możemy zostać dłużej, obojętne mi to - odparła, wzruszając przy tym ramionami na potwierdzenie własnych słów. Nie byli tu długo, a przynajmniej tak jej się wydawało. Nikt nic nie pisał, więc pewnie świat się nie walił po drugiej stronie Asy, w jednym z doków, w którym miejsce grzał Wraith.
- Możesz wypełnić wspaniałą ankietę pracowniczą jeśli ci się nudzi - dodała z rozbawieniem, odsuwając swoje krzesło. - Ja pójdę po drinki.
Złapała obie, puste szklanki i ruszyła z nimi do baru, odstawiając je na ladę i przyglądając się menu. Wybrała i sobie, i Deucowi, po czymś innym, z czego sobie alkohol wydający się być na bazie whisky, a jemu kolorowego drinka, który nie wyglądał imponująco, ale według opisu miał być bardzo mocny. Tak ironicznie.
- Myślisz, że Sykesowi odrośnie broda? - spytała w pełni poważnie, opadając z powrotem na swoje miejsce. Pytanie to nie miało nic wspólnego z tym, że wypiła dwa drinki, bo jeszcze ich wpływu nie czuła, ale była to myśl, która wpadła jej do głowy w drodze powrotnej do stolika. - Tak źle wygląda bez niej, że ciężko mi się na niego patrzy - dodała ze śmiechem, wspominając bujne owłosienie twarzy, z którym normalnie prezentował się Voodoo. Teraz wyglądał dziwnie.
- Poza tym, Stadtford coś jest ostatnio ponury - dodała, skoro zeszli na temat załogi. Albo ona zeszła. - Gdyby przywiązał się do tej niewolnicy to raczej by jej nie wypuszczał na Horyzont, największe zadupie - dodała, zastanawiając się, czy Adams się z nią zgodzi w tej kwestii.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12106
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

8 maja 2017, o 23:06

- Nie nudzi mi się - odparł Deuce i oparł się wygodnie, korzystając z faktu że siedzi przodem do stołu pełnego kobiet i skupiając na nich spojrzenie. Nie do końca świadome, po prostu przyciągały jego wzrok skuteczniej, niż półleżący nieopodal pijaczek. Kombinezony, w które kilka z nich było ubrane, nie należały do tych najgorszych, bezkształtnych, które ExoGeni rzucało ludziom na kolonie. Tutaj ktoś zainteresował się tym, że może wypadałoby, żeby człowiek dobrze się w czymś takim czuł. Stroje miały w sobie coś eleganckiego, choć wyraźnie służyły do niekoniecznie eleganckiej pracy. Trochę zalatywały tym, co często nosili turianie.
Pilot przyjął od Hawkins drinka i spojrzał na niego podejrzliwie, niezbyt zadowolony z wyglądu swojego nowego alkoholu. Ale przynajmniej ten nie miał na brzegu niejadalnej gwiazdki, tylko obręcz z cukru. To był plus, którego nie dało się temu drinkowi odmówić.
- Dzięki - rzucił Adams niepewnie i upił łyka, po chwili namysłu jednak kiwając głową w geście uznania. Potem uniósł wzrok na czerwonowłosą, skupiając się na tym, o czym mówiła. - Na pewno. Vinnet stopniowo doprowadza mu tę twarz do normalnego stanu. Powoli to trwa, bo jemu szkoda kredytów na zabiegi upiększające, a my takich sprzętów na Wraithcie nie mamy, ale i tak jest już lepiej. Coś tam już mu rośnie. Goli to, bo wygląda jak dziewiczy wąs trzynastolatka, trzy włosy na krzyż. Daj mu jeszcze ze dwa miesiące i z powrotem będzie się dało na niego patrzeć. Poza tym, byłby bardzo niezadowolony gdyby usłyszał co o nim mówisz.
Uśmiechnął się szeroko, wspominając pewnie rozmowę technika z Yovenko, jeszcze z Omegi, gdy proponowała mu lateksowy kombinezon tancerki. Z pewnością wyglądałby w tym... ciekawie, choć patrzyłoby się na niego z jeszcze większym trudem.
- Nie - Deuce machnął ręką. - Z nim to nigdy nie wiadomo, ale Leah... nie.
Pokręcił głową i znów napił się drinka. W trakcie ich rozmowy za oknem z chwili na chwilę szalała coraz mocniejsza wichura. Krople deszczu przestały spadać pionowo, ale zaczęły ukosem ciąć w szybę, nieopodal której siedzieli. Łatwo było tu zapomnieć o tym, że mieli coś do zrobienia. Że czekał ich nowy świat, nowi ludzie, nowe życie do zorganizowania. Tu mogli czuć się jak na Ziemi, bo na Omedze nie spotykało się deszczu. Kolejne tematy, kolejne drinki, czas powoli mijał. Żadne wiadomości nie przychodziły. Po jakimś czasie Pond ze swoimi znajomymi zebrał się i opuścił lokal, posyłając Hawkins na pożegnanie krótki, choć znaczący uśmiech, z rodzaju tych, które potrafiły namieszać kobiecie w głowie - tak naprawdę, nie tak jak w przypadku Huntera, któremu się tylko wydawało, że to potrafi.
Po półtorej godziny i kilku kolejnych drinkach deszcz zaczął słabnąć. Wciąż próżno było szukać na niebie słońca, wszystko zasłaniały ciemne, ciężkie chmury, ale wyglądało na to, że niedługo będą mogli sobie stąd pójść i wrzucić do rzeczywistości - niekoniecznie szarej, bo teraz mieli wokół siebie wystarczająco dużo nowości, by choćby lekka ekscytacja nie przemijała.
- Ale chyba nic nie zjebałem w sterach, bo wszystko działa tak, jak powinno. Naeem to jeszcze sprawdzał, dzisiaj rano. Szukał jakichś tam... no. Zaburzeń czegoś tam - zdążyli trochę wypić i po Johnie było to widać. Ale to był zaledwie stan przyjemnego podpicia, który jedynie poprawiał humor. On też uśmiechał się sporo, podczas gdy kelnerka obserwowała go coraz bardziej podejrzliwie. - Nie znalazł. Zamontowałem to profesjonalnie. Ej zobacz, przestaje padać.
Na omni-klucz Hawk w tym samym momencie przyszła nowa wiadomość. Nadawcą był Rhama.
Wracacie?
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2744
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

9 maja 2017, o 15:03

Nie wyobrażała sobie mężczyzny gnającego do salonu piękności po to, by naprawili mu zepsutą ogniem twarz. Dobrze jednak, że koniec końców obejdzie się bez tego, a Vinnet doprowadzi go prędzej czy później do porządku. Na razie wyglądał dziwnie, nienaturalnie. Ironicznie przypominał o Ankhcie niemal tak bardzo, jak proteza Adamsa, choć jego zmiana nie była aż tak dotkliwa.
- Nie wątpię - odparła z rozbawieniem w głosie, upijając kilka łyków swojego drinka. - Chociaż jak wyobrażam sobie dziewiczy wąs na jego twarzy to robi mi się niedobrze. Żałuję, że spytałam.
Zaśmiała się cicho, choć sama myśl wywoływała jej skrzywienie. Nie wyglądało to dobrze. Już chyba całkowicie pozbawione owłosienia policzki tolerowałaby znacznie lepiej i w sumie myślała, że takimi są.
Skinęła głową, gdy odezwał się w sprawie Reda.
- Też tak myślę - odparła, czując, że ma wystarczające potwierdzenie by jednak zapomnieć o tej sugestii, którą rzucił Rhama. Wolałaby nie mieć na pokładzie pirata o złamanym sercu, choć na Trouge zachowywali się dziwnie.
Przeniosła spojrzenie na szybę, w którą z impetem uderzały krople deszczu. Często wracała do tego widoku podczas ich wspólnych kilku godzin w pierwszym lepszym barze. Ponda również odprowadziła wzrokiem, ale bardziej interesowała ją pogoda na zewnątrz.
Półtorej godziny minęło szybko. Czuła rozgrzewające właściwości alkoholu, ale w pewnym momencie zaczęła pić wolniej, wiedząc, że akurat nawalić się teraz nie chce ani też nie powinna.
- Poradziłeś sobie świetnie - odparła, machając jednocześnie ręką, dosłownie i w przenośni, na to, ile pewności miał co do własnej pracy. Przecież się na tym znał, nawet nie potrzebowałaby potwierdzenia od Naeema. Przynajmniej tak uważała teraz, zapominając o tym, jak wybebeszony wydawał się być kokpit gdy zastała Deuce'a majstrującego przy nim kilka dni wcześniej.
Uruchomiła omni-klucz od razu, gdy dostała na niego wiadomość. Zdążyła zapomnieć o tym, że większość osób była na statku. Może nie powinna tyle z Adamsem siedzieć. Z drugiej strony, Wraith nie był przedszkolem, a jego załoga dziećmi, które musiałaby oprowadzać po mieście.
- Możemy wracać - zaproponowała, dopijając szybko drinka gdy tylko odpowiedziała Rhamie potwierdzeniem.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12106
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

9 maja 2017, o 19:58

Wyjście z knajpy dla Adamsa z pewnością nie było najprzyjemniejszym przeżyciem. Przestawało padać, ale rzadkie, ciężkie krople wciąż spadały z nieba. Ciężkie chmury miały kolor, którego na Ziemi nie dało się uświadczyć. Różnica była niewielka, ale zauważalna, wpadały nieznacznie w fiolet. Nawet pilot uniósł wzrok i przez krótką chwilę nie wyglądał, jakby chciał wsiąść w prom i odlecieć stąd w cholerę ze względu na wiatr i deszcz. Zacisnął jednak powieki i skrzywił się, gdy oberwał tym deszczem w oko.
- Patrz, nasza taksówka nawet jeszcze jest - wskazał znajomy pojazd i chwilę później już w nim siedział, wybierając port jako lokalizację docelową. Taksówka podniosła się z ziemi i spokojnie ruszyła przed siebie.
Na ulicach pojawiało się coraz więcej ludzi. Zniknęli wcześniej, gdy zbierało się na deszcz, ale teraz dało się już wyjść na zewnątrz bez ryzyka przemoknięcia do suchej nitki. Może też minęła godzina, o której większość kończyła pracę. W końcu doba tu była dłuższa. Próżno było szukać przejaśnień w zachmurzonym niebie, ale to i tak było lepsze, niż ulewa.
Oszklony budynek portu z daleka lśnił, nawet gdy nie świeciło na niego słońce. Aż chciało się wjechać na najwyższe piętro i spędzić trochę czasu na przestronnym tarasie, z którego widok mógł zapierać dech w piersiach. Już teraz, z taksówki, widać było spiętrzony ocean. Jego szumu nie było słychać, dopóki nie opuścili pojazdu. Gdzieś tam pod powierzchnią znajdował się teraz Wraith, ukryty przed oczami ciekawskich i tych, przed którymi uciekali. Spotkali kilka spojrzeń, ale nikt nie przyglądał im się tak intensywnie, jak poznany w barze mężczyzna. Minęli też kilka osób z załogi, które przywitały się i zatrzymały na krótką wymianę zdań. Po wypełnieniu dokumentów mało kto chciał siedzieć w doku, wyglądało więc na to, że stopniowo pustoszał. Zostali tam prawie wyłącznie ci, którzy zajęli się rozładunkiem i przystosowaniem przydzielonego im doku do życia, albo osoby takie jak Rhama, które na Wraithcie miały jeszcze coś do zrobienia. Było chłodno i wiało, do tego stopnia, że dobrze było ukryć się w szklanym holu.
I faktycznie, kilkanaście osób plątało się w dużym pomieszczeniu z którym ich dok się łączył, a w samym doku skrzynie z hangaru statku rozstawione już były w formie prostokątnego siedziska i stołu. Dwie dodatkowe skrzynie stały przy oknie, na jednej z nich siedziała Ryana, obserwując podwodne życie. Świecąca ławica ryb wydawała się być na wyciągnięcie ręki. Adams od razu ruszył w jej stronę, rzucając beznadziejnym żartem na temat wędkarstwa, co asari skwitowała tylko ostentacyjnym westchnięciem i pytaniem ile już zdążył wypić.
Na pokładzie też zrobiły się już pustki. Większość musiała się zebrać wtedy, gdy Hawkins i Adams miło spędzali czas w knajpie. Kilka osób jeszcze rozmawiało w mesie, dyskutując na tematy związane z dokumentacją, którą musieli wypełnić i samą Arvuną. Przywitali się z Hawk, rzucając kilka niezadowolonych komentarzy o papierologii, ale z zaciekawieniem pytając o planetę na zewnątrz, bo nie zdecydowali się jeszcze na wyjście. Poza nimi chyba jedynie Naeem, Nephiett i Vinnet siedzieli w swoich miejscach pracy, zajmując się czymś bardziej konkretnym, niż zwiedzanie.
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2744
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

14 maja 2017, o 21:04

Przekonała się w pełni do idei powrotu na statek gdy dostrzegła jak jest na zewnątrz, i ile ludzi wyszło na ulice gdy tylko przestało tak okropnie lać. Westchnęła z niezadowoleniem przed wejściem do taksówki, którą wskazał jej pilot. Wolała wcześniejszą Asę, wypełnioną deszczem i otoczoną morzem, z ciężkimi, czarnymi chmurami spowijającymi niebo. Była klimatyczna. W pewien sposób mroczna, co jej odpowiadało. No i cichsza, bo poza zawodzeniem wiatru, alejki były stosunkowo puste. Każdy śpieszył się gdzieś, do jakiegoś pomieszczenia, osłaniał przed wiatrem i grubymi kroplami, a nie wybierał się na spacer gawędząc jednocześnie.
- Kolonia ma więcej klimatu bez tych wszystkich ludzi - podzieliła się refleksją z pilotem, którego pewnie umiarkowanie to interesowało. Wsiadając na miejsce, z trzymanej w ręku paczki wyjęła papierosa i wetknęła go sobie do ust, czekając, aż wylądują ponownie nim postanowiła go odpalić. Taksówki pewnie i tak miały zabezpieczenia a ona nie chciała, by lot się wydłużał przez nieplanowane postoje i alarmy.
Wreszcie dotarli do doku, a im bliżej statku, tym więcej znajomych twarzy dostrzegała. Nie spacerowała, jak wcześniej, oglądając otoczenie, bo uznała, że chwilowo zwiedziła dość - teraz wypadałoby pozałatwiać formalności na Wraithcie, sprawdzić jak miała się załoga i Naeem. Rozdzieliła się więc z pilotem, decydując się wstąpić na początku do Nephietta.
Tam sprawdziła kwestie techniczne statku, formalności przesłane przez Joela. Podzieliła się sprawozdaniem z krótkiej rozmowy z Danielem i kazała mężczyźnie przypatrzyć się sprawie mieszkańców spoza miasta jeśli będzie miał trochę czasu i ochoty. Dopytała, czy wszystko jest już dopięte na ostatni guzik i ogólnikowo spytała jakie są odczucia załogi na początku. Później przeszła do Vinnet, której spytała o to samo, jak też zagadnęła w kwestii miejsca, do którego lekarka myśli, że mogłaby trafić. Pewnie dowie się dopiero po uzyskaniu wyników tej ankiety.
Dopiero na końcu przeszła do Rhamy. Zapukała w drzwi nim weszła do środka, od razu odnajdując mężczyznę spojrzeniem. Papieros w jej ustach był już odpalony.
- Wygląda na to, że nie tylko Joel widzi w nas potencjał na załatwienie problemu tamy - zaczęła, wchodząc do środka obojętnie, czy zaproszona, czy nie. - Choć niekoniecznie wszyscy chcą tam ze sobą współpracować. Swoją drogą, spodoba ci się to, co się tam dzieje.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12106
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

4 cze 2017, o 20:09

Wyświetl wiadomość pozafabularną

Naeem skinął głową, zgadzając się z tym, co powiedziała.
- Tak będzie najrozsądniej - poparł i sięgnął po kurtkę, wiszącą na krześle nieopodal.
Już bez wysiłku odmalowanego na twarzy wciągnął ją na siebie i ruchem głowy wskazał drzwi wyjściowe z kajuty. Jednym gestem zgasił wszystkie monitory, pozwalają sprzętowi na pracę w uśpieniu. Pies wyszedł na zewnątrz, gdy rozsunęło się przejście na korytarz, po czym podreptał w swoją stronę, gdy Rhama rzucił mu od niechcenia "wolny pies".
- Nie możesz mi pomóc - odparł na stwierdzenie Hawk, choć w jego głosie nie było goryczy ani pretensji. Ot, stwierdzenie faktu. W jego stanie więcej mogła zaoferować mu Vinnet, zapewniając albo mocniejsze leki, albo lepszy implant. Wyraźnie uznawał, że zamartwianie czerwonowłosej swoimi problemami związanymi z mało istotnym, choć irytującym bólem kręgosłupa jest beznadziejnym pomysłem. W zamian za to uśmiechnął się do niej, z ulgą przyjmując zmianę tematu, jaką był spacer po zakazanym ogrodzie.
- To jest kolonia na końcu galaktyki. Nie zagłębiłem się w jej prawo jeszcze na tyle dokładnie, żeby wiedzieć, czy nas nie zastrzelą, więc weź generator - jego uśmiech poszerzył się nieco, świadcząc o tym, że mężczyzna nie mówił poważnie.
Zablokował za sobą drzwi do kajuty i ruszył w kierunku śluzy. Nikt ich nie zatrzymywał. Było słychać gdzieś rozmowy, choć Wraith znacząco opustoszał odkąd dotarli na Arvunę. Być może niektórzy jeszcze nie zeszli z pokładu. A może to byli ci, którzy tak, jak Hawk, zdążyli już wrócić na statek po krótkiej wycieczce krajoznawczej.
- To publiczny park. Zamykają tylko na czas złej pogody, więc jeśli wejdziesz, to na własną odpowiedzialność, ale nikt tego nie pilnuje. Chcesz coś zabrać ze sobą? Tak zmarzniesz.
Sam nie był ubrany wyjątkowo szczelnie, wiatr i deszcz bez problemu miały dostęp za jego kołnierz, ale to o Hawkins się martwił pod tym względem. Może nie sądził, że będzie mu zimno. W jego kajucie z reguły temperatura była dość niska, mógł być przyzwyczajony.
Gdy już w końcu opuścili Wraitha i dok, Naeem znów skierował się do postoju taksówek. Po wpisaniu w jedną z nich żądanej lokalizacji, wyświetliło się czerwone ostrzeżenie, ale Rhama szybko je obszedł i pojazd posłusznie podniósł się do lotu. Poruszali się pod wiatr i choć już nie padało, to czasem ciężkie krople wody zerwane z wysokich drzew odbijały się jeszcze o przednią szybę. Zwłaszcza gdy wlecieli na nieduży parking na środku rozległego obszaru zieleni. Teraz wszystko było ciemniejsze, lśniące od wilgoci, targane silnymi podmuchami powietrza. Rhama wyskoczył z taksówki i pomógł wysiąść Hawk, jeśli chciała.
Znajdowali się za niewysokim ogrodzeniem, oddzielającym ich od strefy mieszkalnej. Nie wybierali się jednak w stronę budynków, a w przeciwną, z której już teraz słychać było huk fal rozbijających się o skały. Od parkingu rozchodziło się kilka ścieżek, prowadzących w różne strony, mężczyzna jednak wybrał tę środkową, kierującą się prosto do znajdującego się gdzieś za drzewami i klombami brzegu. Byli sami, więc bez namysłu objął Hawkins, przyciągając ją do siebie i nie zwracając uwagi na czerwone kosmyki, które wznoszone wiatrem co jakiś czas smagały go po twarzy. Odgarniał je tylko wolną ręką, bez narzekania.
- Niebo jest fioletowe - zauważył cicho, zerkając w górę pomiędzy liśćmi. Roślinność nie była ziemska, za to intensywnie zielona i strzelista. Pnie drzew były nagie do połowy swojej wysokości i idealnie gładkie i może nawet wyglądałyby jak kolumny, gdyby posadzono je równo. - Nie zimno ci?
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2744
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

7 cze 2017, o 12:21

Nie skomentowała już jego implantu i bólu, który wiązał się z jego wadliwym działaniem. Skoro nie mogła mu pomóc to nie próbowała. Wątpiła, by mówił tak tylko po to, by dała sobie spokój, bojąc się o coś zapytać. Mogła tylko pomóc mu oderwać myśli od tego nieprzyjemnego w tej chwili aspektu jego życia.
Zerknęła rozbawiona na psa, gdy się oddalał, skupiając się już na drodze. Słysząc uwagę o generatorze parsknęła tylko śmiechem, poklepując małe urządzenie przypięte do jej paska. I tak miała go ze sobą. I nie wyobrażała sobie wychodzenie poza statek bez niego. Ani na Omedze, ani na Illium, ani tu, na nieznanej kolonii na zadupiu. A może a zwłaszcza tu.
- Nie, chodźmy - odparła, poprawiając tylko narzuconą na siebie, skórzaną kurtkę, chowając jedną rękę w jednej z kieszeni.
Z jednej strony żałowała, że nie pada, bo lubiła deszcz. Z drugiej niekoniecznie chciała w nim teraz moknąć, a pogoda i tak była wspaniała. Lubiła takie połączenia. Ciemno, wilgotno, wietrznie. Drzewa szeleściły gdy wyszli na zewnątrz.
Uśmiechnęła się do siebie, czując, jak przez jej ciało przechodzi prąd. Słyszała fale w oddali, szum oceanu, przy którym nigdy nie stała tak obnażona, bez pancerza, wagi misji ciążącej na sercu, jak teraz. Uniosła głowę do góry, spoglądając na niebo prześwitujące pomiędzy liśćmi i uśmiechnęła się nieco szerzej.
Ciężko było jej otworzyć usta by wyrazić to, co czuła. Specyficzne uczucie zalegało w jej klatce piersiowej gdy spoglądała na tak obcą jej naturę, która jednocześnie wydawała się być tak ujmująca. Napełniała ją trwogą i zachwytem jednocześnie.
Westchnęła, rezygnując z powiedzenia czegokolwiek, kręcąc tylko głową gdy spytał, czy jest jej zimno. Nie czuła tego, jak chłodny wiatr wdzierał się w jej kości i ciało, wywołując gęsią skórkę gdy stała w miejscu. Było idealnie.
Bez wahania ruszyła w stronę brzegu, alejką, która zdawała się do niego prowadzić. Dopiero teraz, dostrzegając to, co jej zasłaniało widok na bezkresny błękit, zauważyła jak specyficznie wyglądają pnie drzew.
- Zawsze myślałam, że jedną z cech natury są jej deformacje - zauważyła cicho, przyglądając się drzewnym kolumnom. - Myślałam, że Arvuna będzie nieco bardziej wodną ziemią. A jest tak od niej inna - dodała, przypominając sobie niektóre miejsca na Ziemi o szarym, pełnym smogu niebie, przez który nie przedzierał się krystaliczny błękit nieba. To wyglądało inaczej. Zastanawiała się, dlaczego, co miało na to wpływ. Pewnie rozłożenie substancji i gazów w atmosferze. Może gazowy olbrzym, wokół którego krążył księżyc. Będzie musiała sprawdzić, albo zapytać.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12106
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

8 cze 2017, o 10:43

Naeem ruszył razem z nią w stronę brzegu, obejmując ją w pasie. Tutaj nie było słychać niczego, poza ich rozmową, szumem liści targanych silnym wiatrem i hukiem rozbijających się o skały fal. Nie było tu innych ludzi, nikt w taką pogodę nie wybierał się do parku, a większość załogi Wraitha z pewnością wolała inne rozrywki od spacerów. Rhama uniósł wzrok na pień jednego z mijanych drzew, by potem spojrzeć na lśniące, ciemnozielone liście wysoko nad nimi.
- Nie wiem - odparł. - Nie jestem botanikiem. Nigdy się tym nie interesowałem.
Uniósł dłoń i przeciągnął nią po następnym drzewie, po niemal idealnie gładkiej korze. Nie miał dla niej odpowiedzi, ale ona chyba ich nie oczekiwała akurat od niego. W końcu większość swojego życia spędził przy różnego rodzaju elektronice. Roślinność, czy to ziemska, czy obca, była tak odległa od zakresu jego zainteresowań, jak tylko mogła być. Widział teraz tę różnicę, o której mówiła czerwonowłosa, ale nie potrafił jej wyjaśnić, więc nawet nie próbował.
Po kilku minutach zaczęli zbliżać się do brzegu. Było coraz głośniej, wysokie drzewa przeszły w krzewy, a ścieżka w duży, wyłożony kamieniami taras widokowy. Nie było na nim żadnych stołów, tylko kilka ławek, teraz całych mokrych. Mimo tego, że taras był stworzony ręką człowieka, nie natury, wpasowywał się idealnie w poszarpany brzeg poniżej. Wąskie schody prowadziły do niedużej, kamienistej plaży kilka metrów pod nimi, ale w tej chwili ciemnogranatowe fale co chwilę zalewały ją całą, łącznie z połową schodów. Nic dziwnego, że w tej chwili był zakaz odwiedzania parku, co inteligentniejszym osobom mógł wpaść do głowy pomysł zejścia na dół. Rhama jednak pociągnął Hawk w stronę barierki w kącie tarasu, też całej lśniącej od wody, ale jakby nigdy nic oparł się o nią plecami i przyciągnął czerwonowłosą do siebie, obejmując ją mocno od tyłu, tak, by mogła bez problemu patrzeć przed siebie.
Nieważne w którą stronę patrzyli, stąd nie było widać niczego, poza bezkresnym oceanem. Wiatr uderzał w nich z wielką mocą, smagając ich twarze kropelkami wody, uniesionymi ze spienionych fal. Woda była ciemnogranatowa, pewnie przez burzę i zachmurzone niebo. W słońcu z pewnością miała inny kolor. Powierzchnia uginała się w oddali, dopiero bliżej brzegu zmieniając się w wysokie fale, które uderzały w klif, na którym stali. Tutaj nie było Wraitha, nie było Joela ani Benu, nie zaczepiał ich Daniel, ani John nie rzucał swoich złośliwości. Rozmowa o bólu spowodowanym wadliwym implantem była nie na miejscu, tak samo jak na każdy inny niewygodny temat. Naeem oparł policzek o bok jej głowy, przez długą chwilę milcząc. Bardzo długą, choć u niego to nie było nic niezwykłego. Też się zapatrzył przed siebie, zamyślony.
- Podoba ci się tutaj? - spytał w końcu cicho. - Wiem, że niewiele zdążyłaś zobaczyć, ale...
Nie dokończył, a jego westchnięcie zagłuszyła kolejna fala. Musieli tu spędzić dużo czasu. Nastawiali się na kilka tygodni, nie wiadomo czy nie więcej. Rhama zorganizował praktycznie wszystko, trudno było mu się więc dziwić, że zastanawiał się, czy Hawk jest zadowolona.
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2744
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

12 cze 2017, o 11:58

Pokręciła przecząco głową, słysząc jego odpowiedź. Nie spodziewała się, że będzie ją dla niej mieć. Nie potrzebowała jej teraz, mogła to sobie sprawdzić później. Zresztą, to nie było nawet tak istotne. W tej chwili mieli ważniejsze rzeczy dookoła. Ona miała ważniejsze rzeczy. Jak ocean, o którego mieli zaraz dotrzeć, nieporównywalny z żadnym z tych, które widziała dotychczas.
Idąc za przykładem, przesunęła dłonią po korze jednego z drzew. Była specyficzna, gładka. Utwierdziła ją w przekonaniu, że drzewa wydawały się być filarem, podtrzymującym fioletowe niebo nad ich głowami. Uśmiechnęła się mimo wszystko do tej myśli, gasząc w sobie nawet pragnienie sięgnięcia po papierosa. To nie było odpowiednie miejsce. Zapewniało jej tyle wrażeń, choć nic się tu nie działo, że nie potrzebowała niczego więcej.
Zdusiła również w sobie westchnienie, gdy wreszcie jej oczom ukazała się wzburzona tafla wody. Specyficzne uczucie lekkości, gdzieś w brzuchu, powróciło, choć dopiero teraz zorientowała się, że czuła je też wcześniej. Na pewno czuła to teraz.
Pozwoliła się objąć, zbyt zapatrzona w ciemny bezkres, by zwracać uwagę na to, co robią ręce Rhamy. Uniosła tylko własne dłonie i złapała jego przedramiona, choć nie po to, by je od siebie oderwać.
Patrząc w dół, zraziła się nieco. Nie wysokością, ale nagłą myślą tego, jak wspaniale byłoby tam zeskoczyć, wejść do oceanu. Perspektywa zmiażdżenia o skały nie była jednak tak przyjemna, ale nie pojawiła się w jej krótkiej wizji, po której powróciła do niemego obserwowania krajobrazu.
A ten sprawiał, że czuła się dziwnie. Widząc horyzont, czuła za nim pewną tęsknotę, choć nigdy go nie przekroczyła. Nostalgia za niepoznanym owinęła ją w płaszcz zadumy, przez który nie docierały do niej słowa mężczyzny.
- Hm? - mruknęła, niechętnie wyrywając się z tej apatii, w której trzymała ją nieznana jej siła. Uniosła wzrok, obracając nieco głowę, by tym razem zwiększyć swoje szanse na usłyszenie wypowiadanego przez niego pytania, po którym powróciła spojrzeniem do horyzontu. Zaśmiała się głośno, co przebiło szum wody i huk rozbijających się o brzeg skał.
- Bardzo - odparła, uśmiechając się radośnie, choć jedna z fal wzbiła w powietrze tysiące kropel wody, z których spora część trafiła w jej włosy i uderzyła o policzek. - Naprawdę.
Nie chciała z tego miejsca odchodzić tak szybko, ale rozmowa w danej chwili była ciężka do przeprowadzenia, więc, po chwili zastanowienia, odwróciła się w miejscu, opierając o barierkę plecami, a dłonie kładąc na klatce piersiowej mężczyzny stojącego przed nią, nagle bardzo blisko. Uśmiechnęła się do niego ponownie, nie mogąc powstrzymać czegoś tak prostego, nie chcąc nawet.
- Nie potrafię sobie wyobrazić tego, jak wielkie to jest - zaśmiała się, unosząc głowę, by spojrzeć na niebo. - Na większości planet, na których mieszkałam albo spędzałam kilka nocy, wszystko jest zabudowane. Nie chodziłam ani do parków, ani nigdzie indziej. Zapomniałam już, jak wygląda natura - westchnęła z rozbawieniem. - Tu wszystko jest dziwne. Pewnie nie dziwniejsze niż na takiej Nos Astrze, ale wciąż dziwne.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12106
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

14 cze 2017, o 14:37

Naeem długo milczał, nad ramieniem Hawk wpatrując się w bezkres oceanu. To był widok, do którego trudno było się przyzwyczaić w pięć minut. Pięć przeszło w dziesięć, dziesięć potem w piętnaście, a rozbijające się fale niezmiennie przyciągały wzrok i nie pozwalały skupić się na niczym innym. Takiego huku nie dało się usłyszeć na stacjach, czy w dużych miastach. Jedne i drugie były głośne, ale w zorganizowany, mechaniczny sposób. To była natura. W dzisiejszych czasach niełatwo było na taką nieokiełznaną naturę trafić. Trudno się było co prawda dziwić, kolonia była jeszcze młoda i zajmowała jedynie niewielki skrawek lądu, jaki wystawał nad powierzchnie, więc nie zdążyli zabudować wszystkiego. Pewnie z czasem i ten park zaniknie, zastąpiony wieżowcami, a fale będą rozbijać się na falochronach z daleka od brzegu.
Wiało coraz słabiej. A może przyzwyczajali się do siły podmuchów, które nieustannie podnosiły i plątały długie, czerwone kosmyki włosów Hawk. Albo zmokli już tak, że to nie miało znaczenia.
- Ja też nie umiem - odpowiedział w końcu, tak późno, że trudno było sobie przypomnieć o czym w ogóle Hawkins przed chwilą mówiła. - Nie jest dziwne, jest dzikie. Tamta plaża po drugiej stronie na pewno jest spokojniejsza, bo oddziela ją tama - przytulił ją mocniej, poprawiając ułożenie rąk na jej talii i uśmiechnął się do niej, orientując się, że się do niego odwróciła. Sam wydawał się mocno zamyślony, może nawet można by było stwierdzić że zauroczony tym miejscem, gdyby jego mimika nie ukrywała tak wielu emocji, że trudno było cokolwiek z niej wyczytać. Wybudził się jednak z tego stanu, przenosząc wzrok na jasną twarz przed sobą. Dopiero wtedy część tego, co działo się w jego głowie, pojawiła się na jego twarzy. To, co pojawiało się na niej za każdym razem, kiedy miał czerwonowłosą tak blisko siebie.
- Pasuje ci - stwierdził. - Pasujesz tutaj. Nie mówię, że do kolonii, ale do tego miejsca.
Wiatr zawiał mocniej, sprawiając, że zmrużył oczy. Drobinki wody rozbiły się o nich, po raz kolejny mocząc ich ubrania. Może to nie było najlepsze miejsce na podziwianie widoków, a raczej nienajlepszy moment. Odwrócił się i spojrzał między drzewa.
- Chodź stąd, wrócimy tu jutro, jak nie będzie tak wiać - puścił ją i objął tylko jedną ręką, prowadząc z powrotem na ścieżkę, którą tu przyszli. Nie skierował się jednak do postoju taksówek, tylko w jedną z mniejszych, bocznych alejek, chcąc sprawdzić dokąd będzie prowadziła. Tu nadal trochę wiało, ale mniej, nie było też tak wilgotno.
- Trudno się będzie do tego przyzwyczaić - westchnął. Dla niego pewnie w szczególności. Zmieniło się w jego życiu wszystko, Hawk przynajmniej miała swoich ludzi i jego, a on miał tutaj tylko ją. I problemy, których pewnie wolał nie mieć, o których nie lubił rozmawiać. Teraz jednak nie pokazywał po sobie żadnego bólu. - Ja nie miałem w życiu zbyt wiele okazji do spacerów - zaśmiał się cicho. - A na stacji i na pancerniku wszystko wygląda tak samo. Nie ma po co spacerować. Zaraz też nam się skończą okazje do tego, jutro zapewne, jak dogadasz się z którymś z tutejszej wielkiej dwójki. Staniesz się znacznie bardziej rozchwytywana. Teraz jesteśmy tylko ciekawostką. Mam nadzieję, że nie staniemy się problemem. Wolałbym nie szukać kolejnej planety.
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2744
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

20 cze 2017, o 14:14

Jego twarz nie pasowała tu odcieniem. Kobieta przyzwyczajona była do ciepłego światła, w którym skąpana była cera Naeema, a teraz mogła przyjrzeć się jej w innych warunkach. Przez własne, fruwające przed jej oczami, rude kosmyki, patrzyła jak jego własne, dłuższe u góry włosy targa wiatr. Uśmiech nie znikał z jej twarzy, choć zapomniała już, że się na niej pojawił.
Nie potrzebowała spokojniejszej plaży. Pewnie przyciągała więcej ludzi, będąc łatwiej dostępną i jednocześnie nie tak ryzykowną. Tutaj można było przyjść przeziębić się i zmoknąć, przynajmniej z perspektywy wycieczki rodzinnej. Uwielbiała odludne miejsca a to za takie uważała.
- Dobrze się tu czuję - odparła, łapiąc go za rękę, którą sięgnął do jej dłoni, po to by zatrzymać go jeszcze na chwilę, nachylić się do przodu i odnaleźć chłodne od temperatury i wiatru usta, na których złożyła krótki pocałunek, odmawiając ot tak zmiany pozycji i odejścia z miejsca.
Nim ruszyła, zerknęła za siebie. Przez ramię, ku horyzontowi. Przesunęła spojrzeniem po falach, bo pienistej wodzie rozbijającej się z hukiem o skały. Hukiem docierającym do niej ponad jednostajnym szumem oceanu. Westchnęła, z ociąganiem ruszając za Rhamą.
Mogłaby zamieszkać na tym małym kawałku skały.
- Mam obiecać, że będę grzeczna? - zaśmiała się, choć jednocześnie jej uśmiech zmienił charakter na bardziej zawadiacki niż poprzednio. Nie planowała zachowywać się jakoś specjalnie uprzejmiej niż na takim Illium. Może nie będzie mogła pozwalać sobie na wszystko to, co mogła wyczyniać na Omedze, ale była w stanie to przeżyć. - Też dawno nie spacerowałam. Urlopy na planetach zawsze spędzaliśmy w miastach. Zresztą, spacerowanie jest nudne. Teraz jest co oglądać, ale jeśli będziemy robić to codziennie, to za miesiąc będę musiała znaleźć sobie inne rozrywki - dodała z nutą rozbawienia, powoli ruszając szlakiem dalej, wgłąb zamkniętego parku.
Przez krótką chwilę milczała, wreszcie sięgając do kieszeni kurtki by wyjąć z niej paczkę papierosów, a z niej jednego, którego wetknęła sobie do ust i odpaliła sekundę później, zaciągając się lekko.
- Damy sobie radę - zapewniła go, wracając do tematu sprzed kilku minut, który może już skończył się w ich konwersacji, ale wciąż tlił w jej głowie. - Musisz odpocząć. Ty też. Może przede wszystkim - dodała ciszej, przymykając na moment oczy, gdy mogła sobie na to pozwolić, mając przed oczami drogę przed nimi, prostą i pozbawioną dziur czy kamieni. - Teraz będziesz miał okazję.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12106
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

26 cze 2017, o 17:02

Odwzajemnił pocałunek, jak zawsze, obejmując ją mocno, tak jakby chciał osłonić ją od wiatru i wody. Brak ludzi dookoła sprawił, że ta chwila trwała znacznie dłużej, niż Hawk zakładała, wciągając ich oboje w stan, w którym nie czuli chłodu i wilgoci. Rhama długo nie wypuszczał jej z objęć, długo nie pozwalał się jej odsunąć, nie odrywając swoich ust od jej własnych. Zaplątani w czerwone włosy, w unoszących się co jakiś czas kroplach wody mieli prawo nie pamiętać, że poza ich dwójką i tym miejscem istniało coś więcej.
- Nie - odparł ze śmiechem, kiedy zadała mu pytanie kilka minut później, idąc już z nim wąską alejką. - Nie podejrzewam, żebyś w ogóle potrafiła. Próbowałaś kiedykolwiek?
Przyciągnął ją do siebie mocniej, zmuszając ją do zrównania z nim kroku. Hawk jednak była wysoka, więc nie miała z tym problemu. Okolica była urzekająca, pewnie w pełnym słońcu jeszcze bardziej niż teraz. Można było sobie wyobrazić promienie przeświecające przez gęste liście i odbijające się od kamyków na ścieżce, teraz błyszczących i wilgotnych. Nie było takich miejsc zbyt wiele w tej części galaktyki, w której Hawkins spędziła największą część swojego życia.
- A od czego ja mam odpoczywać? - spytał. Jego ton wskazywał na to, że faktycznie nie wiedział, niczego nie udawał. Spędził na podobnych zajęciach całe swoje życie i nawet znalezienie nowej planety, zdatnej dla nich do zamieszkania i skontaktowanie się z władzami kolonii nie było dla niego niczym nadzwyczajnym. W końcu znalazł przedtem Hawk, to musiało być trudniejsze wyzwanie. Wtedy jednak nie sądził, że poszukiwanie piratki-psychopatki skończy się w ten sposób. Na wspólnych spacerach w parku po deszczu, na zapomnianym przez resztę galaktyki księżycu, z dala od Cerberusa.
W pewnym momencie z naprzeciwka rozległy się kroki - nie byli tu sami, jednak. Ktoś plątał się po parku, tak samo jak oni nie zwracając uwagi na niezbyt przyjazną pogodę. Nadchodzącą osobą okazała się asari w grafitowym kombinezonie. Na dzień dobry zmierzyła ich niezbyt przyjaznym spojrzeniem, krzyżując ręce na klatce piersiowej.
- Nie możecie tu być - stwierdziła, nie poprzedzając tych słów ani żadnym "dzień dobry", ani "kim jesteście i co tu robicie". Po prostu ich poinformowała o drobnym fakcie łamania prawa. - Park jest zamknięty, tak trudno to zauważyć?
- Już wychodzimy - odpowiedział jej Rhama spokojnie.
- Taa, no nie wyglądacie, jakbyście się zbierali do wyjścia. Wasza taksówka stoi tam - wskazała bliżej nieokreślony punkt za ich plecami. - Mimo że też wcale nie powinna.
- Zgubiliśmy się - rzucił znów mężczyzna, kryjąc rozbawienie. Asari jednak nie wydawała się przekonana. Skrzywiła się ostentacyjnie i pokręciła głową.
- Wypad - westchnęła jeszcze niechętnie, ponownie ruchem głowy pokazując na niedaleką ścieżkę, prowadzącą na parking. - Nie będziemy kolejnych trupów z wody wyławiać na dwa dni przed świętem.

Wróć do „Galaktyka”