Parsknęła śmiechem, reagując na wypowiedzianą przez niego niedorzeczność. Włosy mogła uczesać od nowa, a sukienkę zdjąć odpowiednio szybko. Nie było w tym niczego, co powstrzymałoby ją przed pocałowaniem go ponownie. Nie pomalowała się nawet wystarczająco mocno by bać, że rozmaże się na jego koszuli, albo policzku. Mogłaby szukać i szukać, ale nie znalazłaby powodu dla jego wyrzutów sumienia, lub zatrzymania się i grzecznego wyjścia z domu, na plażę, gdzie już zaczynało się świętowanie.
Światło w domku wydawało się różowe. Tam, przy ławce, na pewno rozgrywał się spektakularny zachód słońca, którego echo dostrzegała gołym okiem. Świat był kolorowy, w powietrzu unosił się pył, przynosząc zapach liści z koron jasnych drzew. Wbite w nią, błękitne spojrzenie połyskiwało, pozbawiając jej panowania nad sobą. Nie zamieniłaby obrazu tego, co miała teraz przed oczami, na nic innego. Nawet na kosmiczny zachód.
- Chyba dodam - mruknęła nieprzytomnie, marszcząc brwi gdy odsunął się od niej i oderwał dłoń od jej talii. Mogła mu to wybaczyć widząc po co sięgnął - przyjęła swoją szklankę bez zawahania, opróżniając ją i odkładając gdzieś na bok. Przechwycił ją zanim rozwarła palce, zrzucając naczynie na siedzenie kanapy, czując, jak alkohol podsyca płonący w niej ogień.
Podwinęła sukienkę nim wciągnął ją na swoje kolana, nie chcąc, by ograniczała jej ruchy. Resztki trzeźwości przypomniały jej o wielkiej, szklanej szybie w pokoju, która nie zapewniała im zbyt wiele prywatności, ale jej opanowania wystarczyło tylko na zauważenie faktu, a zabrakło na reakcję. Jej dłonie przesunęły się w dół jego klatki piersiowej, sięgając do zaczepów koszuli i odpinając je, jeden po drugim. Nie licząc, ale niecierpliwiąc się, gdy wydawała się nie mieć końca. To koszula mięła się najłatwiej, zresztą, choć była ładna, to w niczym jej nie pomagała. Z jej ust wydobyło się westchnienie gdy poczuła błądzące po jej skórze palce. Nie miała w sobie wystarczających pokładów cierpliwości by zatrzymać się sama z siebie, ale dostrzegając jego spojrzenie, zamarła na moment - a słysząc jego słowa, przysunęła się z powrotem.
- Już nigdy nie musi taka być - mruknęła, muskając nosem jego policzek. Nie wyobrażała sobie, jak teraz miałaby powrócić do przygnębiających myśli dotyczących przyszłości. Choćby jutrzejszy dzień był straszny i przywoływał wszystkie, tłumione w niej koszmary, nigdy nie wyzbędzie się szczęścia, które czuła gdy miała go obok. Nie wiedziała, czy potrafiłaby poradzić sobie z gorzką codziennością gdyby nagle go zabrakło. Jak coś takiego mogło wynikać z jej egoizmu? Stała się uzależniona. - Jestem tu, dla ciebie. I zawsze będę. Nie umiem bez ciebie żyć.
Chciała powiedzieć coś jeszcze, ale zadrżała pod wpływem jego dotyku i zamiast słów, z jej ust wydobyło się tylko niezrozumiałe mruknięcie. Zamknęła je pocałunkiem, bo nie nadawały się do niczego innego w tej chwili. Gdyby nie ferwor chwili, pewnie rozłożyłaby swoje zdanie na czynniki pierwsze i pozostała nieusatysfakcjonowana tym, jak brzmiała. Ale teraz nie liczyło się ani to, jak głupie wybrała do wypowiedzenia wyznanie, ani to, że jej nowo kupiona sukienka wylądowała w bliżej nieokreślonym miejscu na podłodze. Jego usta miały ostry posmak alkoholu, mieszający się z orzechową nutą. Dłonie miał ciepłe, więc poprowadziła je do swojej talii, łaknąc gorąca gdy odczuła na karku pierwszy, chłodny powiew z zewnątrz, który przedostał się przez uchylone gdzieś okno lub szczelinę w drzwiach.