W galaktyce istnieje około 400 miliardów gwiazd. Zbadano lub chociaż odwiedzono dotąd mniej niż 1% z nich. Pozostałe światy oraz bogactwa, które zawierają, wciąż czekają na odnalezienie przez korporacje lub niezależnych poszukiwaczy.

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12110
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

[Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

24 gru 2018, o 10:00

Nie mógł się spodziewać pytania, które mu zadała, ale nie widziała jego reakcji, skoro w ogóle nie spoglądała w jego stronę. W dłoni, która oparła się o jej udo, wraz z wypowiedzeniem tych słów nic się nie zmieniło. Gwiazda dalej patrzyła na nią z nieba obojętnie, ludzie wciąż beztrosko tańczyli do rytmu. Życie wokół nich toczyło się dalej, tylko Hawk została wyrzucona ze swojego toru przez nieopatrzny cytat Adamsa.
- Pewnie tak - odpowiedział w końcu Rhama ostrożnie. W jego głosie słyszała niepewność, bo nie wiedział do czego Hawkins dąży. - Ale teraz raczej nie sądzę, żeby ktokolwiek dawał Ci drugą szansę. Jeśli kiedykolwiek nas znajdą, przylecą z zemstą, nie z chęcią nawiązania współpracy po raz kolejny. Poślą pluton egzekucyjny za nami wszystkimi. Nie wiem dlaczego poruszasz ten temat. Wyniósłbym Cię znowu, ale nie mam dokąd.
Żart był próbą rozluźnienia jej, niezbyt pasującą do poprzednich jego słów. Były one raczej zgodne z prawdą, bo Naeem jej nie oszukiwał - nie po tym wszystkim, co przeszli. Ale jego szczerość dzisiaj może była zbędna, może czerwonowłosa poczułaby się lepiej gdyby usłyszała uspokajającą formułkę, zapewniającą ją że nic im nie będzie i już zawsze będą bezpieczni.
Widząc, że kobieta nie umie się pozbierać, westchnął i zabrał dłoń z jej uda. Spakował jedzenie z powrotem do torby i wstał, wyciągając rękę w stronę Hawk.
- Chodź ze mną - pochylił się po jej dłoń, jeśli nie chciała mu jej podać, a gdy w drugą złapał ich kolację i dorzuconą do niej butelkę, poprowadził Hawkins w stronę zejścia z plaży, tego, z którego tu przyszli. Nic nie mówił, nie tłumaczył, po prostu szedł przed siebie, jak taran przebijając się przez niczego nieświadomych ludzi. Załoga została gdzieś daleko w tyle, choć pewnie widzieli jak ich dwójka wychodziła. To raczej nie było ostateczne opuszczenie imprezy, ale dopóki czerwonowłosa miała wszystkiego dość, Rhama nie zamierzał zmuszać jej do tkwienia na głośnej plaży. Nie wiedział tylko, że wcale nie chciała opuszczać jej razem z nim.
W milczeniu prowadził ją wzdłuż brzegu, przez jakieś pięć minut, zanim dźwięki plaży nie zostały tylko dudniącym w oddali basem. Linia skał, po których szli, podnosiła się coraz wyżej, coraz mocniej więc też wiało, a tu nie było tłumu, który rozgrzewałby powietrze. Zatrzymał się dopiero w momencie, gdy brzeg zawinął się, tak, że z miejsca do którego dotarli mogli obserwować plażę, którą opuścili. Zarwany kawałek kamienia był idealnym miejscem do siedzenia, więc Naeem zajął go z cichym stęknieciem, ściągając Hawk od razu obok siebie.
- Nikt nas tu nie znajdzie, Jean - rzucił w końcu, po długiej chwili milczenia. Patrzył na odległą zabawę, obojętnie, jakby wcale przed chwilą go tam nie było. - Pokażę ci coś. Chociaż lepiej by było na statku.
Jego omni-klucz rozjaśnił mrok, w którym siedzieli, a po kilku wpisanych komendach wyświetlił się nad nim cały ekran stale aktualizujących się danych, które bez kontekstu niewiele jej mówiły.
- Jestem w ich systemach cały czas. Uniemożliwiłem im kontakt z nami, ale kontroluję to, co się dzieje u nich. Wiem, kto pracuje nad tą sprawą i jeśli nie zatrudnili kogoś genialnego na moje miejsce, nie ma szansy, żebym został wykryty i wyrzucony - wyjaśnił, po czym wyłączył urządzenie. - Sprawdzam to kilkanaście razy dziennie. W każdej wolnej chwili. Kiedy budzę się w nocy - umilkł na moment. - Nie znajdą nas, a jeśli znajdą, będziemy mieli czas żeby polecieć dalej. Nie pozwolę mu zrobić ci nic więcej. Obiecuję, Jean.
Mogła czuć na sobie jego spojrzenie, nawet jeśli nadal unikała jego wzroku. Nie rozumiał tego, ale próbował. Z marnym skutkiem.
- Dlaczego teraz? - spytał jeszcze tylko, a w jego głosie zabrzmiała bezradność. Przecież wszystko było dobrze. Lepiej, niż dobrze. Nie rozumiał co się zmieniło tak nagle.

Wysłane z mojego SM-A510F przy użyciu Tapatalka
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2744
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

25 gru 2018, o 00:38

Poczuła ulgę słysząc jego słowa. Nie ucieszyłaby się z oklepanych formułek o tym, że wszystko będzie dobrze, oni będą bezpieczni. Zaczną sobie nowe życie na Arvunie, wśród fioletowego, kosmicznego nieba i nieskończonych toni ciemnej wody. Szczerość, na którą się zdobył, odjęła kilka kilogramów z wagi ciążącej na jej sercu. Nie musiała obawiać się powtórki z Ankhty. Pluton egzekucyjny, choć brzmiał sto razy gorzej, dla niej był sto razy łatwiejszą perspektywą. Nie musiała bać się tego, że ktoś spędzi miesiące na przygotowaniach, jak Rhama niegdyś, by wciągnąć ją w sytuację bez wyjścia. W której będzie musiała stać się marionetką dla Iluzji, wiedząc, że życie członków załogi jej statku, jak i statek sam w sobie, jest zagrożone. Pamiętała siebie, siedzącą na metalowym krześle pośród piasku, obojętną na wspinające się po jej nogach robaki. Pamiętała to jak jej serce kamieniało, jak w płucach brakowało jej tchu. Pamiętała też swój żal. Wolała wtedy zginąć.
Cieszyła się z tego, że dla Cerberusa była zbędna. Umiała przeżyć, jej ludzie potrafili walczyć. Wolała martwić się o to, by wyjść z walki cało, znacznie bardziej niż zastanawiać nad tym, czy jej naiwność nie przyczyni się do śmierci kogoś jej z załogi.
Wolała, by odebrali jej swobodę i naznaczyli czoło czerwoną kropką, niż odebrali jej mężczyznę, którego wzroku unikała teraz za wszelką cenę, i wykorzystali to przeciwko niej.
Nie odezwała się, gdy złapał jej dłoń i tak samo bez słowa wstała, ruszając za nim niepewnie. Nie musiała przepychać się przez tłum gdy torował im drogę. Zastanawiała się tylko, po co zabrał ze sobą jedzenie, ale w zasadzie to mógł dalej chcieć dokończyć te warzywa. Tylko dla niej przestały mieć jakiekolwiek znaczenie. Nie komentowała tego, gdzie szli, choć gdy minęło kilka minut żmudnego marszu brzegiem, zmarszczyła brwi i zwolniła.
- Gdzie? - odpowiedziała na jego pytanie własnym, choć spóźnionym. Pociągnął ją jednak dalej, nieskory do komentarza, więc westchnęła głośno, obracając głowę w bok, ku ciemnej topieli. Fale uderzały o brzeg z hukiem, który z każdym kolejnym krokiem docierał do niej wyraźniej od muzyki, którą zostawili w tle.
Rozejrzała się, gdy wreszcie się zatrzymał, zastanawiając nad tym co było takiego specjalnego w tym miejscu, że musiał ją tutaj zaprowadzić. Gdy pociągnął ją do siebie, sadzając obok niego, na skale, skrzywiła się, nieprzygotowana na zimną, twardą ziemię. Przez alkohol czuła się otępiała, a na skale, na którą ją zaprowadził, było znacznie zimniej niż tam, skąd przyszli.
Tak jak jego, jej wzrok pomknął w dal, ku plaży i bawiącym się ludziom. Wydawali jej się tak odlegli, tak oderwani od jej rzeczywistości, że równie dobrze mogli być videm wyświetlanym na jej ekranie w kajucie.
Dopiero gdy uruchomił omni-klucz, przez jej otępienie przedarła się iskra zaciekawienia. Zerknęła na urządzenie, marszcząc brwi gdy ten widok dostarczył tylko większej ilości pytań. Na te jednak, choćby niewypowiedziane, mężczyzna odpowiedział od razu.
Mogła się domyślić, ale nie miała pojęcia. Myślała, że był w ich systemach wcześniej, ale opuścił je wraz z ich przylotem na Arvunę. Nie znała się na tym, nie wiedziała, czy mogą go wykryć łatwo, czy zablokują mu dostępy gdy dostrzegą jego zdradę - a tego spodziewała się najbardziej. Podejrzewała, że Cerberus miał lepsze zabezpieczenia niż Przymierze, czy ktokolwiek inny, nie wiedziała na ile Rhama może je złamać. Nie była też osobą, która widząc go na omni-kluczu podeszłaby, zerknęła mu przez ramię i spytała "co tam robisz?". Może gdyby była, dowiedziałaby się już jakiś czas temu.
- Powinieneś pokazać mi wcześniej - odpowiedziała cicho, unosząc wzrok na niego z omni-klucza.
Jej paranoiczny umysł i tak był w stanie stworzyć różne scenariusze, w których Iluzja ich odnajduje. Ale to zawężało z ich tysiąca do dwudziestu. Może dziesięciu. To zawsze coś, a jej naprawdę wydawało się, że robiło to różnicę. Póki co.
Westchnęła, znów odbiegając wzrokiem gdy zadał ostatnie pytanie. Nie chciała mu mówić. Nie w ten sposób. Nie teraz.
- Poświęciłeś dla mnie tak wiele - westchnęła, szukając wzrokiem na niebie tej samej gwiazdy, lub planety, ku której wyglądała tęsknie na tamtej plaży. - Ale... Ale ja wszystko pierdolę. Od ostatnich miesięcy jedyne co robię, to popełniam błędy.
Nie spodziewała się usłyszeć tych słów wypowiedzianych własnym głosem. Na ogół odbijały się od jej głowy, brzmiąc tak samo, jak wszystkie inne myśli. Jak nieuchwytny sen, o którym zapominała, gdy tylko w jej życiu się układało i o którym przypominała sobie gdy tylko natrafiała na jedną, choćby drobną przeszkodę. Zawsze były w tle, pod powierzchnią, gotowe się ujawnić.
- A kiedy popełniam błędy, tracę statek. Jimmy umiera na Trouge. Mój pilot traci nogę. Ryana prawie ginie pod rusztowaniem - pokręciła głową, pozwalając, by jej włosy opadły przez ramię naprzód, chowając jej twarz, odgradzając od oceniającego, błękitnego spojrzenia, którego teraz nie chciała na sobie widzieć. Konfrontacja z własnymi lękami to było coś personalnego, czego nikt nie powinien doświadczyć, nawet on. - Nie mogę stracić jeszcze ciebie.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12110
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

25 gru 2018, o 16:34

Naeem westchnął, wyłączając omni-klucz. Może i mógł powiedzieć jej wcześniej, ale tego nie zrobił. Mówił jej, że jest na bieżąco z przepływem informacji. Z jakiegoś powodu podpiął cały ten swój sprzęt do systemów Wraitha, kilkanaście jego komputerów pracowało bez przerwy, a on nieustannie podłączony był do informacji, które napisane przez niego programy zdobywały.
- Mogłem. Ale mogłaś też uwierzyć mi na słowo, kiedy mówiłem, że mam to pod kontrolą - odpowiedział cicho. - Ty masz swoje sprawy, które zajmują twoją głowę. Ja mam swoje. Wiesz, że jestem w tym dobry. Kiedy mówię Ci, że nie musisz się o to martwić póki co, to znaczy że tak jest. Myślałem, że ufasz mi pod tym względem. Nie mówiłbym Ci że możesz być spokojna, gdybym tak nie uważał.
Nie mówił z pretensją, raczej po prostu uspokajająco odpowiadał na jej komentarz. Spoglądał na nią, w przeciwieństwie do jej wzroku, uparcie utkwionego w oddali. Gdy po dłuższej chwili zauważył, że kobiecie może być zimno, ściągnął z siebie kurtkę i podał jej, by zrobiła z nią co uważała za stosowne - zarzuciła na plecy, owinęła wokół nóg, albo podłożyła pod siebie.
- Przepraszam. Nie pomyślałem, że... - przetarł palcami oczy. - Jestem pijany. Nie sądziłem, że tu będzie tyle zimniej. Zobaczyłem to miejsce z plaży, jakieś pół godziny temu. A potem wyglądałaś, jakbyś chciała zamordować wszystkich wokół, więc uznałem że tu spodoba Ci się bardziej.
Po jej kolejnych słowach zapadło dłuższe milczenie. Naeem westchnął ciężko i odwrócił się do ciemnych fal, z hukiem rozbijających się o brzeg. Z jego oczu nie znikało niezrozumienie, ale Hawk nie miała jak tego zobaczyć, dopóki uparcie na niego nie patrzyła.
Powietrze wypełniał charakterystyczny zapach tutejszej wody. W miejscu, do którego przyszli, wiało mocniej, więc czerwone kosmyki unosiły się wokół nich, jakby żyły własnym życiem. Dłuższe już włosy Rhamy też rozsypały się, bo zaczesanie ich do tyłu okazywało się za mało skuteczne na tutejszą pogodę. Muzyka na plaży zmieniła się, przechodząc w kolejną wolną piosenkę, teraz słyszaną przez nich z daleka, jak przez mgłę. Długi wstęp instrumentalny dopiero po jakichś trzech minutach wprowadzał wokal, stąd zupełnie niezrozumiały. A może tylko dla Hawk tak się to dłużyło.
- Jesteśmy tylko ludźmi, Jean - odezwał się w końcu Naeem, przerywając milczenie. - Wszyscy popełniamy błędy.
Wyciągnął rękę i objął ją, przytulając do siebie. Może zrobiło mu się zimno, gdy dobrowolnie pozbawił się ciepła kurtki, a może nie zamierzał ani chwili dłużej godzić się na ten dystans, który Hawkins wytworzyła swoim dziwnym zachowaniem. Nie miał pojęcia, że winnym za to jest zwinięty w kocu pięćset metrów stąd blondyn. Obrócił czerwonowłosą tak, jak sama usiadła na kanapie w domku po drugiej stronie wyspy, przeciągając jej nogi na swoje uda i opierając o nie ciepłą dłoń. Przynajmniej tak mógł jej pomóc we wszechogarniającym chłodzie, fizycznym i nie tylko.
- Nigdzie się nie wybieram - obiecał, przesuwając nosem po czubku jej głowy, zachęcając by w końcu na niego spojrzała. - Jean. Popatrz na mnie.
Jego wzrok nie był oceniający. Błękit, cieplejszy niż wszystko, co ich otaczało, czekał tylko na to, aż Hawk uniesie głowę. Ciemne włosy opadały na twarz mężczyzny, momentami wpadając mu do oczu, ale wydawał się nie zwracać na to uwagi - może zbyt znietrzeźwiony, żeby robiło to na nim wrażenie.
- Ja też popełniłem w życiu wiele błędów. Decyzje, które wydawały mi się jedynymi słusznymi, okazywały się oparte na kłamstwie. Tak, poświęciłem wiele - zgodził się, unosząc dłoń i odgarniając z jej twarzy włosy, targane przez wiatr. - Ale ty nie okłamałaś mnie nigdy. Jesteś prawdziwsza niż wszystko, z czego zrezygnowałem.
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2744
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

25 gru 2018, o 23:00

Pokręciła głową słysząc jego odpowiedź. Targane wiatrem włosy przysłoniły jej widok na morze przy kolejnym podmuchu, przy następnym go odsłaniając. Ufała mu. Nie od początku, ale teraz ufała mu bezgranicznie, ale to nie było jednocześnie zapewnieniem tego, że wszystko będzie dobrze.
- Wierzę ci na słowo. Wierzę w twoje umiejętności - odpowiedziała, zgodnie z prawdą. - Ale nie doceniłam Iluzji raz i nie chcę tego robić po raz drugi.
Była już w sytuacji, w której uwierzyła w swoją niedotykalność. Spotykała się z agentami Cerberusa, oficerami poszukującymi jej lub nie. Za każdym razem wychodziła z tych sytuacji bardziej lub mniej bez szwanku. Byli na Wraithcie panami życia, a ludzie Iluzji psami pościgowymi, które łatwo dało się zmylić. Nie wiedziała nic o procesie, który zaczął się miesiące wcześniej, o tym, że była obserwowana, tak jak jej załoga. Nie wiedziała, że życie Rhamy związało się w jakiś sposób z jej własnym choć nie widziała go na oczy przed jego wejściem na statek.
Zmądrzała. Może myliła mądrość z paranoją, a ludzką naturę z naiwnością, ale dostrzegła ogrom przeciwnika, jakim był Iluzja i po raz drugi w ciągu ostatnich dwóch, trzech lat poczuła się całkowicie bezsilna. Naga, odkryta, stojąca przed swoim oprawcą z każdą jej wadą nakreśloną na twarzy jak zmarszczka.
- Nie przejmuj się - odrzuciła, machając ręką. Nie potrzebowała jego kurtki, jej i tak byłoby zimno, z ich dwójki chociaż on mógł pozostać ciepły. Chłód ją orzeźwiał, tworzył lodową barierę odgradzającą ją od świata, przez którą spoglądała na plażę w oddali, rozmytą w ruchu poruszających się po niej ludzi.
Chciała, żeby ją zrozumiał, ale nie wiedziała jakich słów mogłaby użyć. Poniekąd miał rację. Patrząc na to wszystko z boku, zachowywała się po prostu dziwnie. Przez to miała ochotę westchnąć i wrócić do domku. Położyć się spać, spróbować zapomnieć o tym wszystkim, obudzić się następnego dnia z możliwie wyklarowanymi myślami. Pozwolić, żeby niektóre rzeczy między nimi zostały niedopowiedziane. Uśmiechać się i kiwać głową gdy pytał, czy wszystko w porządku, choć w nocy nie potrafiła zasnąć. Piasek pod jej powiekami pochłaniał ją całą. Przesypywał się przez jej ubrania, wplątywał we włosy, skrzące się w złudnym blasku słońca Phi Clio. Była szczęśliwa, teraz, z nim, ale niektóre rzeczy nie mogły wrócić na swoje miejsce. Czuła się królową własnego losu w jednej chwili tylko po to, by w drugiej nie mieć niczego do powiedzenia w każdym, najważniejszym aspekcie jej życia. I tak naprawdę nigdy nie miała.
- Ja nie zapominam kupić mleka, Rhama - odpowiedziała tylko, choć musiał zdawać sobie z tego sprawę. - Nie mogę przejść po tym dalej i żyć jak niby nigdy nic.
Miała wrażenie, że każde jej, najmniejsze przeoczenie wróci za trzy, cztery miesiące, może lata i przypomni się o sobie, uderzając ją konsekwencjami. Kiedyś tak nie było. Kiedyś jej skrupulatność w pracy miała jakiś sens. Kiedyś błędy mogła naprawić, a wszystko, łącznie z własnym życiem, zaplanować do godziny. Panowała nad nim, nad swoim życiem, nad tym co z nim robi, co daje z siebie załodze. Teraz nie panowała nad niczym i nie potrafiła znaleźć sobie miejsca w tej nowej rzeczywistości.
Obróciła ku niemu głowę, podpierając się dłonią skały gdy złapał jej nogi. Robiło jej się gorąco, pomimo chłodu, im dłużej myślała o tym, co się działo. Błękit ją przytłaczał, świadomość tego, że jeśli cokolwiek się z nimi stanie, nie będzie mogła nic z tym zrobić, uderzała ponownie, raz za razem, boląc tak samo z każdą chwilą. Nie chciała jego parzącego spojrzenia na sobie. Nie teraz, kiedy jej serce biło jak szalone. Szum wody wydawał się ogłuszający, choć wokół nich było cicho. Odległa muzyka przeszkadzała tak samo jak wcześniej, a natężenie dźwięków wokół niej wydawało się tylko rosnąć, sprawiając, że traciła dech w piersiach, powstrzymując się przed krzykiem.
- To za mało - szepnęła, nie spodziewając się, że powie to wystarczająco głośno by przebiło się przed to, co słyszała dookoła. Okłamywała go za każdym razem, gdy nie mówiła mu wszystkiego. Gdy chodziła do Vinnet, lub teraz, gdy powiedziała, że alkohol jej zaszkodził. - Ankhta... To nie było tylko zabranie mi statku i grożenie załodze. Zabrali mi... - urwała, skrzywiona, czując, jak zawartość butelki, którą przynieśli ze sobą, skłania ją do sięgania ku części siebie, do której nie chciała zaglądać, ani do jej istnienia się przyznawać, choćby przed samą sobą. - Poczucie kontroli.
Nie miał prawa rozumieć jak ważne to dla niej było. Pewność siebie, swoich działań i uważanie tego co robi za słuszne było jedynym, co dzieliło ją od kogoś, kim nigdy nie chciała być. Bez tego czuła się jak dziecko we mgle. Jakby wszystko co robiła nie miało żadnego znaczenia.
- Nie jestem twoją cholerną bogini wojny, choć chciałabym być. Myślałam, że żyłam przez rok tak, jak mogłam i chciałam, że każdy pościg i list gończy miałam dwa kroki za sobą. Ale teraz nie kontroluję niczego - przymknęła oczy, czując dotyk ciepłej dłoni na swoim policzku. - Jak możesz poświęcać wszystko dla kogoś, kto nie potrafi ci nawet obiecać, że nic nam się złego nie stanie.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12110
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

26 gru 2018, o 01:01

Tym razem, po ciężkim westchnięciu, Rhama milczał dużo dłużej, niż w którymkolwiek innym momencie tej rozmowy. Piosenki leciały jedna za drugą, ludzie na plaży bawili się dalej. Widzieli pogrążoną w kolorowych światełkach grupę z załogi Wraitha, choć mogli być pewni, że dla nich pozostają nieodróżnialni od ciemnego, wysokiego brzegu. Ot, kolejne wystające kamienie, nieruchome jak cała reszta, pogrążone w mroku.
Twarz mężczyzny przeszył ból, gdy wspomniała Ankhtę. Odwrócił wzrok, nie ciągnąc tego tematu, nie odpowiadając, bo przecież nie było odpowiednich słów, którymi mógłby wyrazić to jak bardzo żałował, że był odpowiedzialny za to, co przeszła. Za to, co Cerberus zrobił jej załodze. To nie jej błędy doprowadziły do tego, co przeszli, tylko właśnie Naeem. Nie musiał nic mówić, by zobaczyła to w jego błękitnym spojrzeniu, w grymasie ust, w dłoni zaciskającej się niekontrolowanie na jej udzie. Mógł przepraszać, ale to już robił. Mógł się z nią kłócić, ale nie chciał zaczynać tego w tym momencie. Więc milczał, jak posąg z rozwianymi włosami, zapatrzony w dal, nieobecny. To był ostatni temat, jaki zapewne chciałby dziś poruszać.
Nazywali go Milczącym Człowiekiem i Hawk mogła teraz na własnej skórze doświadczyć, jak się nim staje, gdy brakuje mu słów. Nie wiedziała, czy jest zły na nią, czy na siebie, czy przepełnia go ból, poczucie niesprawiedliwości, bezradność czy frustracja. Emocje zniknęły, choć może znalazłaby je w jego oczach, gdyby odwrócił się z powrotem do niej, zamiast przenosić go na ciemny horyzont. Widziała jego profil, słabe światło odbijające się od powierzchni implantu, klatkę piersiową unoszącą się wraz z ciężkim oddechem. Choćby chciała, nie była w stanie odczytać jego myśli. Przez długie, prawie niekończące się kilka minut.
- Do czego próbujesz doprowadzić, Jean? - spytał w końcu cicho. Jego głos z łatwością przebijał się przez szum morza, w przeciwieństwie do jej szeptów. - Mam Ci powiedzieć, że żałuję? Że tęsknię za swoim poprzednim życiem, za znajomymi i uporządkowaną pracą? Za własnym biurem na pancerniku, za odpowiedzialnością i byciem kimś istotnym, zamiast niezrozumiałym przez większość dodatkiem na pokładzie? Że boli mnie myśl, że nigdy tam nie wrócę?
Nadal na nią nie patrzył, nie wiedziała więc do czego mają prowadzić te słowa. Jego głos nie był obojętny, ale nie towarzyszyły mu negatywne emocje. Westchnął znów, tak samo ciężko jak poprzednim razem i puścił jej nogi, by dłonią przetrzeć twarz.
- Nie usłyszysz tego ode mnie. Nie dlatego, że nie chcę Ci robić przykrości, tylko dlatego, że tak nie jest. A jeśli faktycznie chciałaś to usłyszeć, to nie wiem po co.
Pokręcił głową, odgarniając włosy z twarzy.
- A może chcesz usłyszeć coś jeszcze innego. Coś co sprawi, że zaraz zerwiesz się z miejsca, powiesz mi że tak nie może być, albo mnie wyśmiejesz - uśmiechnął się krzywo. - W końcu na początku to była tylko zachcianka, która przerodziła się w... to.
Odwrócił do niej wreszcie głowę, a w niebieskich oczach zobaczyła zagubienie, którego jeszcze w nich dotąd nie uświadczyła. Rhama rzadko kiedy był bezradny, a jeszcze rzadziej dawał to po sobie poznać tak jasno, jak teraz.
- Nie jesteś boginią wojny. Ale nie jesteś też lalką z porcelany, która pęka przy mocniejszym nacisku. Wiem, ile Ci odebrałem i robię wszystko co mogę, żeby Ci to zrekompensować chociaż w połowie. Nie wiem jak mam zabrać koszmary, jak mam pozbyć się piasku z twoich wspomnień - przeniósł wzrok na morze, milknąc na kolejne długie kilkadziesiąt sekund. - Przepraszam.
Opuścił spojrzenie na swoją dłoń, wciąż ciepłą, mimo chłodnego wiatru i zimnej skały pod nimi. Wyglądał, jakby chciał coś powiedzieć, ale znalezienie właściwych słów dzisiaj było trudniejsze, niż zazwyczaj. Z drugiej strony gdy już zaczął, słowa wylewały się z niego potokiem, dużo bardziej szczerym i pełnym emocji, niż Hawk mogła się po nim spodziewać.
- Nie wiedziałem, jakim jesteś człowiekiem. Jaką jesteś kobietą. Nie widziałem jak się śmiejesz, jaką skupioną minę robisz, kiedy związujesz włosy, jak marszczysz brwi, kiedy próbujesz się nie śmiać. Nie znałem twoich reakcji na moje beznadziejne komplementy ani gładkości twojej skóry - przesunął dłonią kilka centymetrów po jej odkrytym udzie. - Nie miałem pojęcia o tym, jak traktujesz swoich ludzi. Jak dbasz o nich i o statek. Jakie są twoje wspomnienia i marzenia. Jak łatwo zaszłaś mi za skórę i jak trudno jest się Ciebie pozbyć. Chociaż ostatniego nie próbowałem.
Uśmiechnął się lekko, nie do niej, ale bardziej do swoich myśli. Sprawiał wrażenie, jakby nie do końca zdawał sobie sprawę z jej obecności.
- Można kogoś podziwiać za to, jakim jest taktykiem. Doceniać jego zaradność i siłę. Można być wdzięcznym za zapewnienia bezpieczeństwa - zamilkł na moment. - Ale za to się nie kocha. Kocha się za to wszystko, co wymieniłem przedtem. Nie potrzebuję od Ciebie obietnic. Chciałbym móc sam jakieś Ci zaoferować, ale ich nie mam. Mam kurtkę, morze i butelkę z wódką. I wiersze asari, kiedy tylko będziesz chciała ich słuchać.

Wysłane z mojego SM-A510F przy użyciu Tapatalka
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2744
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

26 gru 2018, o 05:08

Nie lubiła takich momentów. Gdy jego twarz stawała się nieprzenikniona, a ciało zastygało jak marmurowy posąg. Nie potrafiła stwierdzić, jaką reakcję wywołały jej słowa i co przechodziło mu teraz przez głowę. Przypominało jej to okres, gdy nie znali się nawzajem dobrze. On miał co prawda jej akta, miał zdjęcia, mógł twierdzić, że wie o niej wszystko, ale nie wiedział niczego. Ona nie znała nawet jego nazwiska póki nie wypowiedział go Deuce po raz pierwszy. Nie miała pojęcia o tym, co nim kierowało, charakteryzował go tylko spokój, z jakim ją traktował. Wytrącenie go z niego było jej pierwszym przełomem, ale takim, który nie potrwał długo. Teraz mogła patrzeć na jego profil, pierś unosząca się ciężko pod bordową koszulą, która w półmroku panującym na skale, na której siedzieli, wydawała się prawie czarna.
Poniekąd, jego milczenie było tym, czego chciała wcześniej. Potrzebowała chwili na przemyślenie, bez niebieskiego spojrzenia na jej profilu, bez głosu dopytującego o to, co było z nią nie tak. Ale teraz, gdy ten moment się pojawił, nie potrafiła oderwać od niego spojrzenia i nie zastanawiać się nad tym, co uczyniła otwierając w ogóle usta.
Pokręciła głową, ale to nie miało żadnego znaczenia gdy jego wzrok utkwiony był w ciemnym horyzoncie i nawet nie było w pełni prawdą. Cząstka w niej zakładała najgorszy scenariusz. Taki, w którym za miesiąc okaże się inną osobą, niż ta, którą sobie wyobrażał. Że zatęskni za życiem na pancerniku i dostrzeże swój błąd, tak jak ona dostrzegała własne. I ta sama, autodestrukcyjna cząstka czekała, aż wypowie takie słowa. Gdy padły, nawet retoryczne, drgnęła lekko. Odgadnął jej myśli zbyt dobrze, dotarł do tych najtrudniejszych, obdartych z rozsądku i targających nią uczuć, co wprawiło ją w konsternację.
- Nie chciałam - odpowiedziała jedynie, słabo, tłamsząc niechciane fragmenty własnej podświadomości i upychając je gdzieś, gdzie nie miały prawa wydostać się na powierzchnię. Nie wiedziała, dlaczego w ogóle, nawet częściowo, tego oczekiwała. Akurat tego nie chciała najmocniej.
Nie umiała sprecyzować, kiedy jej wzrok wreszcie oderwał się od męskiego profilu i powrócił do ciemnego oceanu. Może gdy zobaczyła jego krzywy uśmiech, lub domyśliła się o czym mówił. A może ich spojrzenia musiały się wymieniać, bo w rozmowach takich jak ta, nie potrafili znieść wzajemnego spoglądania na siebie. Widzieli w sobie zbyt dużo, poznali się zbyt dobrze by pozostać ślepym na wszystkie, odbijające się w ich oczach emocje. Miała wrażenie, że był w stanie ją prześwietlić. Domyślić się wszystkiego zanim sama zdecyduje o tym, co powinna ułożyć w słowa i wypowiedzieć. Nie chciała też, żeby widział w jej oczach ból, taki jak ona widziała go w jego.
- Nie musisz mi niczego rekompensować - zaprzeczyła z ciężkim westchnieniem. Już dawno przestała myśleć o Rhamie jako części Cerberusa. Długo miała wątpliwości na jego temat. Wciąż pamiętała koszmar, w którym dobył swojego pistoletu gdy ona obudziła się u jego boku. Ale patrząc na niego teraz, nie widziała uśmiechu tryumfu, z którym przyjmował swoje zwycięstwo na Ankhcie, ani nie słyszała obojętnego głosu gdy mówił jej, że Iluzja czekał na rozmowę.
Zamarła, pozwalając mu mówić. Czuła ścisk w klatce piersiowej, przez który z trudem nabierała wdech. Wiedziała, że na nią nie patrzy, ale nie podniosła wzroku z jego ręki, przesuwającej się z wolna po jej pokrytej gęsią skórką udzie. To były tylko słowa. Inne określenie tego, co mówił jej wiele razy. Ale brzmiały inaczej wypowiedziane jego głosem, niż nieudolnie naśladowane przez pijanego pilota. Uciszyły zgiełk morza i odległej muzyki, wdzierający się do jej głowy nieznośnie, wytrącający ją z równowagi. Nie potrafiłaby tego wytłumaczyć. Nie wiedziała, dlaczego miały na nią jakikolwiek wpływ. Wiedziała to, co powiedział teraz, widziała to w jego oczach jeszcze zanim powiedział jej o tym Adams, ale usłyszeć to było czymś zupełnie innym, czego nigdy nie mogła się spodziewać.
- Chciałabym spojrzeć na siebie twoimi oczami - odparła, uśmiechając się bez wesołości. Gdyby mogła zebrać wszystkie wypowiedziane przez niego komplementy, stworzyłyby opis kobiety idealnej, koło której nigdy nawet nie stała. Jej pewność siebie nigdy nie brała się z niedostrzegania własnych wad, tylko z akceptacji tego, że z nich w głównej mierze się składała - ale ta mieszanka działała, w walce i w dowodzeniu, wystarczała w relacjach z załogą i nowopoznanymi ludźmi. Nie potrzebowała niczego więcej, póki wierzyła, że to co ma działa. A Cerberus dwukrotnie udowodnił jej, że była w błędzie.
Milczała, z zaskoczeniem mierząc się z tym, co chciała powiedzieć, a czego nie musiała. Nie wiedziała jak mógłby sądzić, że go wyśmieje, kiedykolwiek. Przecież jej słowa też coś znaczyły, choć nie były tymi dwoma konkretnymi, a bardziej zawoalowanymi wyznaniami rzucanymi w natłoku emocji.
Zaczęcie ich małego z początku romansu w każdej chwili mogło okazać się błędem. Bała się tego cały czas. Bała się, że zgodzenie się na zjedzenie śniadania w jego kajucie okaże się kolejną pomyłką, którą popełniła. Myśl o tym, że jutro, za tydzień, za miesiąc miała przyjść pora zapłaty i konsekwencje napawała ją śmiertelnym przerażeniem. Że za tydzień oboje umrą przez swoją głupotę i bezmyślność. Kwestionowała swoje decyzje jednocześnie nie potrafiąc oprzeć się podejmowaniu tych najbardziej ryzykownych.
Ale siedząc na zimnej skale, z jego ciepłą dłonią na swojej nodze, słysząc szczerość płynącą z jego ust, jej strach malał, a zacisk na gardle się rozluźniał. Zrozumiała, że nie obrałaby innej drogi, bez względu na zakończenie. Pozbawił ją argumentów, które w panice wymyślała by wyjaśnić to, dlaczego czekał ich marny koniec.
- Nigdy nie zapomnę tego co stało się na Ankhcie. Ale piasek nie kojarzy mi się już z tobą. Nie widzę ciebie w koszmarach. Nie masz niczego, co musisz rekompensować - westchnęła. Pustynna planeta zbyt ją złamała by była w stanie wrócić do porządku dziennego nie myśląc o tym, ile rzeczy zrobiłaby inaczej gdyby miała taką szansę. Tylko jednej decyzji by nie zmieniła. Przysunęła się, wtulając w jego klatkę piersiową, chowając twarz przy jego szyi. Jej skroń oparła się o chłodny implant, a oczy przymknęły. Nie potrafiła działać racjonalnie będąc tak blisko, ale tego potrzebowała teraz. - Można kogoś nienawidzić za to, co zrobił kiedyś lub kochać za to, kim stał się później - dodała, naśladując jego poprzednie słowa, z wzrokiem utkwionym w ocean.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12110
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

27 gru 2018, o 17:20

Znów zamilkł na długą chwilę, chociaż jego nieruchoma dotąd, obejmująca ją dłoń przesunęła się po jej plecach, przyciskając ją do mężczyzny mocniej. Mógł nie spodziewać się takiej odpowiedzi. Znali się już lepiej, niż kiedykolwiek wcześniej, darzyli się nawzajem silnym uczuciem, ale nie mogli być tego pewni, bo żadne z nich dotąd nie umiało się do tego przyznać, nie znając reakcji drugiej strony. Teraz jednak wypowiedziane słowa nikogo nie dziwiły. Na pewno znaczyły wiele, więcej niż będące prawie tym samym zawoalowane wyznania wcześniej, ale przecież dawno ich związek przekroczył poziom zwykłego, niezobowiązującego romansu, a potrzeba siebie nawzajem zaczęła wykraczać ponad odreagowywanie negatywnych emocji w łóżku. Rhama teoretycznie wiedział, co Hawk może do niego czuć, ale jej oszczędność w wyrażaniu uczuć mogła wpływać również na to, co działo się między nimi. Może tego właśnie się spodziewał, niechęci wobec wyznań.
Odwrócił głowę do niej, podnosząc dłoń z jasnego uda, by unieść nią ukrytą pod czerwoną zasłoną włosów twarz. Znalazł drogę do jej ust, składając na nich długi pocałunek. Nie taki jak te wygłodniałe, gdy usiadła mu na kolanach w domku. Nie taki, jak te leniwe, gdy leżeli w swoich objęciach, w jasnej pościeli oświetlonej promieniami zachodzącego słońca. Nie szybki, ukradkowy, jakie skradał jej kiedy bał się, że zostaną przyłapani. Słowo, które oboje wypowiedzieli, choć prawdopodobnie żadne z nich tego nie planowało, zmieniało więcej, niż mogli się spodziewać.
- Nie wiem, co było przyczyną Twojego załamania - odezwał się w końcu, składając ostatni pocałunek na jej policzku i odsuwając się nieco, by mógł na nią spojrzeć. Ciepła dłoń wróciła na chłodną skórę jej uda, choć chyba zupełnie nieświadomie odrobinę wyżej niż poprzednio, zahaczając o brzeg sukienki. - Ale mam nadzieję, że już Ci trochę lepiej. Miałaś skorzystać z tej nocy. Wszyscy pewnie zastanawiają się gdzie jesteś.
Pochylił się do niej nagle, choć jak się okazało po chwili tylko po to, żeby leżącej za jej plecami torby wyjąć otwartą i lekko nadpitą już butelkę ze znajomym alkoholem. Odkręcił ją, napił się, a potem podał czerwonowłosej, samemu wracając dłonią do gładkiej skóry. Opuścił wzrok w dół, przyglądając się kontrastowi, jaki tworzyły. Jego palce wsunęły się pod czarny materiał, szukając dla siebie lepszego miejsca, niż to, które zajmowały przez ostatnie dwadzieścia minut.
- Myślę że nie tylko w moich oczach tak wyglądasz - powiedział cicho. - Jesteś wobec siebie zbyt krytyczna, Jean. To znaczy... mam nadzieję, że nikt inny nie widzi pod powiekami nagiej Ciebie w pościeli, kiedy zamyka oczy, ale nie jesteś odpowiedzialna za wszystko, co kiedykolwiek poszło nie tak. Uwielbiają Cię. Są wierni nie dlatego, że dobrze im płacisz. Chyba, że faktycznie dobrze im płacisz. Wtedy musimy poważnie porozmawiać o mojej posadzie na Wraithcie.
Uśmiechnął się do niej, gestem głowy wskazując plażę.
- Chcesz wracać? - spytał.
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2744
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

28 gru 2018, o 21:02

Tego potrzebowała do całkowitego wyciszenia tła, które wcześniej tak jej przeszkadzało. Pocałunek wyciszył fale, ocieplił powietrze dookoła i rozwiewający jej włosy wiatr, stłumił muzykę i gwar dobiegający z drugiego końca plaży. Nie potrzebowała niczego więcej, żadnych obietnic ani zapewnień, póki miała go tak blisko siebie. Sprawiał, że jej wątpliwości znikały, nawet jeśli wciąż łatwo było je wyciągnąć na wierzch gdy cokolwiek szło nie tak. Przestała żałować, że spytała Deuce'a o to, co zaczęło jej załamanie. Wciąż, wykorzystała jego stan i zastanawiała się, czy mężczyzna będzie cokolwiek pamiętał gdy wrócą na ławkę, czy już całkowicie zezgonował w swoim kocu.
Uśmiechnęła się wreszcie, choć czuła, że w jej oczach odbija się poprzednia, ciężka rozmowa i ponure myśli. Te znikały szybciej, ciężej było je ukryć, ale gdy patrzyła na niego, jej uśmiech był szczery.
Nie odpowiedziała na jego pierwsze słowa, bo nie wiedziała co. Jeśli mieli tam zaraz wrócić, wypominanie gadulstwa pilota było nie na miejscu. Może kiedy indziej, kiedy wrócą do domku kompletnie pijani, lub za kilka dni wspomni to gdy przestanie być tak ważne. Czuła, że wytrzeźwiała, przynajmniej częściowo. Stres zawsze tak na nią działał, stawiał ją na nogi, wyostrzał zmysły, nawet gdy wolała, by pozostały przytłumione.
Kiwnęła głową, bardziej dla zasady niż z przekonania i przejęła butelkę z lekkim opóźnieniem wywołanym jej zamyśleniem. Napiła się nieco zbyt dużo i skrzywiła, zapominając już jaka wódka była ostra w smaku przy pierwszym łyku.
Mogłaby się sprzeczać, ale wiedziała, że poniekąd miał rację. Tyle, że ostatnio jej załoga znosiła bardzo wiele tylko i wyłącznie przez nią. Przez jej problemy, przez fiksację Iluzji na jej punkcie. Nie na to się przecież pisali, wchodząc na piracki okręt. Spodziewali się adrenaliny i walki, ale też ogromnych łupów i picia do samego rana, z obcą kobietą na kolanach, przy agresywnych rytmach grających w Zaświatach. Czuła się winna temu, że jej upadek pociągał wszystkich razem z nią, w dół, a ona nie miała planu na wyciągnięcie ich wszystkich na powierzchnię. Mogła tylko podtrzymać ich tam, gdzie już spadli i postarać się nie zlecieć na poziom niżej.
- Za mało zarabiasz? - odparła z rozbawieniem, nie przywiązując wystarczającej wagi do tego, co powiedział wcześniej, by musieć formułować odpowiedź. Mogłaby mówić całą noc na ten temat. Wylewać żale i kisić się w swoim negatywnym podejściu do życia. Ale odkąd tu usiedli robiła tylko to i dopiero teraz zaczynała trzeźwo oceniać swoje zachowanie, uznając, że wystarczy. Powiedzieli sobie wszystko, czego potrzebowali.
Nawet ta cholerna wróżka miała trochę racji.
- Chodźmy - zgodziła się, wstając ze skały, jak się okazało, z trudem. Zasiedziała się i zapomniała o tym, jak jej siedzenie było niewygodne. Złapała go za rękę i pociągnęła w stronę plaży, którą opuścili wcześniej, zatrzymując się po kilku krokach by obrócić się i po raz ostatni skorzystać z ich obecnego oderwania od reszty towarzystwa. Wsunęła się pod jego ramię, przesuwając dłonią po jego klatce piersiowej z westchnieniem. Podniosła głowę, składając na jego ustach pocałunek, dopiero po którym mogła kontynuować drogę w dół, na właściwy odcinek plaży.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12110
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

28 gru 2018, o 22:35

- A czy zarabiam cokolwiek? - uniósł pytająco brwi, z rozbawieniem w oczach, widocznym nawet w otaczającej ich ciemności. - Gdzie moja comiesięczna wypłata i ubezpieczenie? Vinnet nie zapewnia opieki dentystycznej.
Podniósł się z takim samym trudem, jak Hawk. Nierówna skała nie należała do najwygodniejszych siedzisk, z jakich korzystali dzisiaj. Kilka minut spaceru stąd czekała na nich ławka, na której już z daleka widzieli cztery osoby, z czego jedną asari. Prawdopodobnie była to Satia, bo miała na sobie białą sukienkę, ale kto wie, czy Ryana nie ubrała się z okazji święta tak samo.
Naeem zabrał ze sobą butelkę, ale zostawił torbę z jedzeniem. Musiał o nim zupełnie zapomnieć, bo jego potrzeba porządku i czystości nie pozwoliłaby mu zrobić tego świadomie. Hawkins widziała po nim, że nie jest całkowicie trzeźwy, bo tak dużo nie mówił nigdy, nawet podczas wciągających rozmów - a już na pewno nie wylewał z siebie tylu emocji, jak dzisiaj. Stawianie kolejnych kroków na nierównym podłożu nie było dla niego jeszcze jednak problemem, a może już, biorąc pod uwagę, że miał chwilę przerwy od picia. Prowadził czerwonowłosą powoli, zdając sobie sprawę z faktu, że może jej być trudno w wysokich szpilkach skakać po kamieniach jak łania. Jej ostatni pocałunek wywołał na jego ustach uśmiech, który nie chciał zniknąć do samej plaży. I w chwili, gdy wkroczyli znów w zasięg światełek i głośnej muzyki, w ciepły kokon tłumu, między znajomych, ale w większości też nieznajomych, Rhama nie przypominał człowieka, którego znała większość załogi. Tamten był zazwyczaj poważny, uśmiechał się oszczędnie, ubierał z reguły na czarno, sporadycznie z białymi akcentami. To, jak wyglądał teraz, mogło zaskakiwać.
Mimo, że podczas ich nieobecności minęło całkiem sporo czasu, liczba osób bawiących się na plaży nie zmalała. Teraz jednak spora grupa stała na samym brzegu, rzucając czymś w stronę szumiących fal. Gdy Hawkins przyjrzała się dokładniej, zobaczyła, jak na migoczącej powierzchni morza unoszą się pojedyncze światełka, tworząc abstrakcyjny wzór, niosący jasność z plaży dalej, poza wyspę.
Po dotarciu do ławki nie znaleźli w jej okolicy ani koca, ani Adamsa. Ktoś więc musiał odprowadzić mężczyznę na statek, albo on sam odczołgał się w bliżej nieokreślonym kierunku i pozostało mieć nadzieję, że poruszał się w stronę lądu, nie w przeciwną. Na ławce, obok Vinnet, siedziała Eshe Masozi, w luźnych, białych spodniach i eleganckiej koszuli, z włosami tym razem rozpuszczonymi, sięgającymi ramion. W dłoni trzymała wysokiego drinka, a na widok nadchodzącej dwójki przerwała rozmowę z Nephiettem i zamachała do nich ochoczo, beztrosko, jakby znali się z jednego ze spacerów po lesie, nie ze stresujących wydarzeń z tamy.
- Miałam nadzieję, że jeszcze wrócicie! - uśmiechnęła się do czerwonowłosej. - Nie mieliśmy okazji się nawet pożegnać. A ja... no... może nie byłyśmy do końca zgodne co do WI, ale chciałam ci tylko powiedzieć, że dobrze mi się z tobą współpracowało. Z wami wszystkimi, w sumie - zerknęła na Rhamę, który zaśmiał się cicho i usiadł na ławce, pozwalając czerwonowłosej zająć miejsce obok siebie i obejmując ją od razu ramieniem.
- Przepraszam - mruknął cicho. - Za to na początku. Nie widziałem sensu w drugim techniku.
Kobieta wzruszyła ramionami.
- Ja też nie widziałam. Ale w końcu nie było tak źle. Nawet się przydałeś - Naeem parsknął z niedowierzaniem, ale jej nie przerywał. - Tama jest już prawie oczyszczona. Zostały dolne poziomy. Podobno jutro będzie można otworzyć klinikę. To też świętują - gestem wskazała ludzi przy samej wodzie.
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2744
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

29 gru 2018, o 02:34

Przypomniała sobie o torbie z jedzeniem gdy już byli zbyt daleko by się po nią wrócić - zresztą, i tak nie planowałaby. Nie mogła jej obchodzić w tej chwili mniej, bez względu na ilość wypitego przez nią alkoholu. Droga przez plażę nie była łatwa w jej butach. Wydawało jej się, że gdy szli w drugą stronę to jakoś szło płynniej i szybciej, ale wtedy jej głowa była pełna myśli, wirujących wewnątrz w chaotycznym ruchu, odwracając jej uwagę od świata zewnętrznego i trudów krótkiej podróży.
Zmiana, którą dostrzegła od razu, to jej znikająca gęsia skórka gdy wreszcie weszli w tłum, osłaniający ją od wiejącego nad morzem wiatru. Rozluźniła się, pozwalając, by jej ręce opadły wzdłuż ciała zamiast przytrzymywać kurtkę w miejscu, bo dawała jej jakiekolwiek okrycie.
Zdziwiła się widząc na ławce Eshe. Nie spodziewała się, że Masozi wybierze towarzystwo piratów jako opcję spędzenia choćby ułamka wieczoru na plaży. Kobieta tu mieszkała, musiała mieć sporo znajomych, których poznała w normalnych warunkach, a nie podczas zlecenia w tamie. Mimo wszystko, Hawkins czuła, że rozstały się w miarę pozytywnych okolicznościach - pozwoliła jej wyłączyć i zachować WI, tak jak Eshe przymknęła oko na ich poszukiwania implantu. Amsler i tak nie robił jej z tego powodu problemów.
- I wzajemnie - odparła, zajmując miejsce na ławce i podświadomie lgnąc do boku mężczyzny obok, gdy też opadł na swoje siedzenie. Kirył w tej chwili obchodził ją jak śnieg na odległej o miliony kilometrów Noverii. - Ważne, że wszystko się na końcu udało, a Benu siedzi w areszcie.
Wyciągnęła rękę do wódki, którą Rhama zabrał za sobą i pociągnęła łyka, słuchając ich krótkiej wymiany zdań. Niemal zapomniała o ich początkowo negatywnym nastawieniu do siebie. Wtedy też ona miała podobne względem Rhamy, choć z zupełnie innych powodów. Była na niego zła i wysłała go z Nephiettem częściowo dlatego. Nie było sensu we wspominaniu teraz wydarzeń wewnątrz, przynajmniej ona go nie widziała, ale przypomniały jej o czymś innym.
- A propo tego, planowałam jutro się do ciebie odezwać tak czy inaczej - zaczęła, oddając mu butelkę, lub komukolwiek, kto też chciał się skusić. Opadła na oparcie ławki, zakładając nogę na nogę i obracając głowę ku siedzącej obok Eshe. - Ale to jutro. Jest jedna sprawa, w której możesz nam pomóc. Zresztą, nie tylko nam.
Wzruszyła ramionami, nie chcąc teraz zagłębiać się w szczegóły. Teraz trwało święto, mogli cieszyć się z tego, że mają wolne a wczorajszego, czy przedwczorajszego dnia wszystko poszło po ich myśli.
- Szybko włączają klinikę - zauważyła, wzrokiem odbiegając do grupki ludzi przy brzegu i dziwnych światełek. - Co z WI?
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12110
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

29 gru 2018, o 11:03

Eshe pokiwała głową, a jej wzrok powędrował gdzieś dalej, za plecy Hawk. Uśmiechnęła się i machnęła do kogoś, w geście wyrażającym coś na zasadzie "idźcie, ja was zaraz znajdę", a potem wróciła spojrzeniem do czerwonowłosej. Tak czy inaczej, świadomość, że Benu znajdowała się w celi w podziemiach, zamiast bawić się tu ze wszystkimi i rzucać światełka na wodę, zadowalała je obie.
Kiryła nie było - ani tu, ani w okolicy. Może się przypadkowo mijali, a może mężczyzna stwierdził, że nie jest w stanie tego znieść i celowo przeniósł się ze swoją imprezą gdzieś indziej, lub zupełnie ją zakończył. Jego oceniający wzrok zniknął więc, dając Hawkins swobodę, jaka dzisiaj była niezbędna, by bawiła się dobrze. Pytanie co dalej i jak się do tego odniesie gdy będzie trzeźwy, gdy spotkają się na pokładzie statku, pozostawało do rozstrzygnięcia jutro.
Zaskoczenie na twarzy Masozi odbiło się też w oczach Rhamy. O niczym takim mu nie mówiła, nie miał pojęcia do czego Hawk mogła potrzebować pomocy kobiety i dlaczego nie mógł tego zrobić on. Nawet jeśli uprzejmie przeprosił za swoje wcześniejsze zachowanie w tamie, słowa obejmowanej przez niego kobiety na nowo obudziły te nieprzyjemne emocje. Przecież miała technika. Dobrego, nie jakiegoś chłopca z nowym omni-kluczem. Co więcej mogła jej dać Eshe? Nie musiał niczego mówić, by Hawkins wiedziała co dzieje się w jego głowie. Nieczęsto był zazdrosny, ale gdy to się już zdarzało, widniało to w jego oczach wyraźniej, niż jakakolwiek inna emocja. Choć zapewne gdyby go teraz spytała, wyparłby się i zrzucił winę na zdziwienie.
- Ja? - Masozi uniosła brwi, na szczęście nie znęcając się nad Rhamą. - Dobrze, to odezwij się, masz do mnie kontakt. Jutro pracuję, ale może dogadam się jakoś z panem Amslerem.
Naeem przejął butelkę i napił się, również odwracając się do brzegu. Skoro nie mógł im pomóc, równie dobrze mógł podziwiać światło idące po tafli wody.
- No szybko, ale klinika nie była zalana - kobieta wzruszyła lekko ramionami. - Przynajmniej nie najwyższe piętro. Ciągle trwa osuszanie niższych poziomów. A co z WI? Poprzednia jest u pana Amslera. Nie będę decydować co z nią zrobić, a on chyba też jeszcze nie podjął żadnej konkretnej decyzji. A nowa jest właśnie tym, nad czym pracuję teraz. Podpinam standardową pod systemy kliniki. Bez żadnych modyfikacji tym razem - napiła się swojego drinka, zerkając na Naeema, jakby spodziewała się komentarza. Nie doczekała się go jednak. Mężczyzna był rozmowny wtedy, kiedy uważał za stosowne, a to nie było teraz. - To nie jest potrzebne od razu, potrzebni są lekarze i sprzęt, a system można włączyć za tydzień. Może do tej pory nie zapanuje tam całkowity chaos.
Uśmiechnęła się, podnosząc się z ławki.
- To czekam, aż odezwiesz się jutro, a skoro się nie rozstajemy na długo, to pozwólcie, że wrócę do swoich znajomych - skinęła głową w stronę tłumu. Jej szerokie spodnie załopotały na wietrze, przypominając, że w kwestii mody Arvuna też odcinała się od reszty galaktyki. Gdyby ktoś w takich pojawił się na Cytadeli, jego optymizm modowy szybko zostałby ugaszony.
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2744
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

29 gru 2018, o 22:32

Ciekawiło ją to, czy klinika znów będzie otwarta dla podmiasta. Pewnie tak, Amsler w końcu nie wydawał się osobą, która uderzała konsekwencjami grupę za akcje jednostki. Z tą tamą i tak coś było mocno nie tak od początku, ale chyba zbyt mało ją obchodziła by dociekała do tego, która z usłyszanych przez nią wersji ma najwięcej wspólnego z rzeczywistością. Benu też musiała mieć jakieś podstawy żeby działać, nawet jeśli były mocno naciągane i skrzywione przez jej obraz tego, co jej się należało, a co nie.
- Miłego - odparła tylko, żegnając się z Eshe i odprowadzając ją spojrzeniem. - To powinno być karalne - zażartowała ciszej, już do samego Naeema, wbijając wzrok w jej wielkie spodnie, które wyglądały bardziej jak długa spódnica niespodziewanie marszcząca się w środku gdy Masozi stawała kroki.
Odebrała butelkę od Rhamy, wracając do niego spojrzeniem i uśmiechnęła się pod nosem, dostrzegając dziwne emocje na jego twarzy. Zawahała się przed napiciem, widząc potencjalne okno, przez które mogła przerzucić drobną zgryźliwość.
- Omni-klucz mi się zawiesza, a w tamie sobie tak świetnie poradziła, uznałam, że będzie mogła mi pomóc - skomentowała to niewinnie, chowając swój uśmiech za szyjką butelki, z której pociągnęła długiego łyka.
Od razu gdy wrócili razem na ławkę, zrobiło jej się trochę lepiej. Tutaj było głośno, ale towarzystwo było absorbujące, więc jej myśli miały utrudnione zadanie gdyby chciały znów rozbiec się w niepożądane przez nią kierunki.
- Jej zeznania też będą potrzebne jeśli chcemy, żeby Benu wylądowała w więzieniu - przypomniała mu wreszcie, po krótkim westchnieniu. Nie wiedziała, czy Amsler poczuwał się do poinformowania technik o ich zamiarach, a plan był poniekąd jej, przynajmniej częściowo, więc wolała zagwarantować, że Masozi nie zacznie wylewać z siebie ukrytych żali w stosunku do Ponda w połowie przesłuchania. - Upewnię się, że jesteśmy na tej samej stronie.
Snyder wymieniona na Ponda. To nie było jednoznaczne zwycięstwo systemu prawa obowiązującego w Asie, tylko kompromis. Nie znała Eshe niemal wcale, wolała nie zakładać, że zareaguje na to tak bezproblemowo jak Hawk by chciała. Lepiej było po prostu porozmawiać, jutro albo pojutrze, jeśli sprawa jego implantu zajmie im nawet tak długą dobę, jaka panowała na Arvunie.
Oparła głowę o jego ramię, rozglądając się dookoła. Po plaży dalej pełnej ludzi, załogantach rozproszonych w dali, lub zajętych rozmową tu blisko, przy nich. Przesunęła wzrokiem po ziemi, nie dostrzegając znajomego pilota i zmarszczyła lekko brwi, zastanawiając się nad tym, czy aby na pewno dotarł na statek, a nie poszedł w morze, niedopilnowany przez równie nawaloną załogę.
- Ktoś odstawił Adamsa na statek? - zagadnęła Nephietta, uznając, że był jej najlepszą szansą na uzyskanie odpowiedzi, choć wszyscy inni i tak ją słyszeli.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12110
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

30 gru 2018, o 11:34

- Masz święto morza - wzruszył Naeem ramionami, odprowadzając Masozi spojrzeniem. - Przebrała się za żagiel.
Słysząc jej kolejne słowa, parsknął śmiechem i pokręcił głową, wbrew pierwszemu wrażeniu nie dając się jej jednak mocniej sprowokować. Mógł swoją miną wyrazić niezadowolenie, ale to nie znaczyło, że zamierzał zachowywać się jak obrażona nastolatka. Przynajmniej teraz. Westchnął i przyciągnął czerwonowłosą do siebie mocnej, przenosząc wzrok na Nephietta, gdy kobieta zadała mu pytanie. Krótkie wyjaśnienie dotyczące tego, czego od Eshe chciała Hawk, dla niego było w pełni wystarczające.
- Tak, Nadia - Scott roześmiał się, dopiero po chwili wyjaśniając co było przyczyną jego rozbawienia. - Kiedy zobaczyła, jak idziecie stąd za rękę, czy się obejmujecie, czy nie wiem co tam, bo nie patrzyłem, chyba do niej dotarło. Wyglądała, jakby straciła do siebie resztki szacunku.
- Tylko Adams się z niej nie śmiał, to się nim zajęła- dodał jeden z mechaników, z którym dziewczyna współpracowała zazwyczaj, z tego co Hawkins pamiętała jakiś daleki kuzyn Yovenko. Teraz stał za nimi, podczas swoich rozmów kątem ucha przysłuchując się ich dyskusji. No i wtrącając się, może niezbyt kulturalnie, ale poza faktem, że nie byli załogą statku dyplomatycznego, to wszyscy byli już mniej lub bardziej wstawieni i angażowanie się w nieswoje rozmowy było ostatnim, czym mogliby się przejmować.
- Tak. Pomogła mu się pozbierać i powiedziała, że odstawi go na Wraitha, a potem wróci, jak z powrotem będzie mogła spojrzeć w lustro - zacytował ją Nephiett.
- Dajcie spokój, nie było tak źle - zaśmiał się Naeem. - Przecież nic nie zrobiła.
- Jej to powiedz. Była pewna, że Hawk ją zabije - zaśmiał się, zerkając na swoją kapitan. - Jak nie masz nic ważniejszego do roboty, wiesz gdzie ją znaleźć.
Kilkuosobowa grupa przysunęła się do ławki, otaczając ich ze wszystkich stron, a znad ramienia czerwonowłosej wysunęła się charakterystyczna, prostokątna butelka, którą na pokładzie widywała dość często. Rynkol. Alternatywa dla orzechowej wódki, którą pili z Naeemem. Gdy spojrzała w górę, zobaczyła uśmiechniętą twarz Sykesa. Ostatnimi dniami wyglądał lepiej, zarost zaczął pokrywać poparzenia na jego twarzy, więc przestał przypominać postać z horroru.
- Ja znajdę coś ważniejszego do roboty - stwierdził i gestem głowy wskazał lekarkę, która przyglądała się im teraz z rękami skrzyżowanymi na klatce piersiowej. - Na przykład udział w naszej świetnej zabawie, którą przypomniała sobie ze studiów Vinnet.
- Głupiej zabawie - poprawiła go, przewracając oczami. - Mówiłam, że się nie kończy dobrze. Ile wy macie lat? Nie będę wam potem robić płukania żołądka.
- Oj wyjmij już kija z dupy i daj się ludziom bawić - Voodoo wolną ręką poklepał Hawk po ramieniu. - Rynkol czy wyzwanie?
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2744
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

30 gru 2018, o 19:44

Parsknęła śmiechem, kręcąc głową z niedowierzaniem, bo nie spodziewała się takiej odpowiedzi. Yovenko wreszcie to rozwikłała. Wcale nie zdziwiłaby się, gdyby drugi raz przyszła z obejmującym ją Rhamą do ławki a dziewczyna i tak niczego nie zauważyła. Przy pewnym stopniu upojenia jej percepcja równała się z koordynacją ruchową Adamsa gdy był pod wpływem. Miała przebłyski, ale na ogół jednak było ciężko.
- Prawie jej współczuję - odrzuciła z rozbawieniem, biorąc od Naeema butelkę z wódką żeby napić się małego łyka, jeszcze błogo nieświadoma tego, co planował podać jej Sykes. - Powinnam być na nią zła. Może wyczyści nam pokłady Wraitha żeby odpokutować.
Szkoda, że nie była. Bawiło ją tak samo, jak pozostałych, bo wydawało się tak absurdalne, obserwowane z boku, gdy Hawk siedziała po drugiej stronie mężczyzny, że nie potrafiła wydusić z siebie innej reakcji niż śmiech. Nie wiedziała jak można było być tak ślepym, ale też ciężko było jej się dziwić. Ona pamiętała o tym, jak spędziła z nim ostatnie godziny, dla Yovenko po prostu pojawili się razem w jednym czasie i teraz miała doskonałą okazję, by wypróbować swoich sił.
Nie miała jej za złe, ale też nie przejmowała się tym wystarczająco by wpadło jej do głowy napisać do niej i zapewnić ją, że nic takiego się nie działo.
Dostrzegając prostokątną butelkę pojawiającą się koło jej twarzy, nie potrzebowała wiele by ją rozpoznać. Nie musiała nawet szukać wzrokiem etykiety, bo na ogół rynkol znajdowała w naczyniach, które nigdy ich nie miały. Westchnęła ostentacyjnie, podnosząc głowę i patrząc na Sykesa z dołu, marszcząc brwi z każdą chwilą, z którą docierało do niej bardziej to, co planował.
- Vinnet, miałaś być tą jedyną rozsądną na tym pokładzie - skarciła ją, nie przyjmując butelki. Jeżeli teraz wypije rynkol, padnie bardzo, bardzo szybko - bo kolejka wróci do niej prędzej czy później. Poza tym, zawsze wolała wyzwania, choć nie wiedziała jeszcze jaki charakter te będą miały być. Mogłaby nie być pierwsza, wtedy oceniłaby ryzyko obu tych opcji.
- Dwadzieścia punktów? - mruknęła do Rhamy, obracając się nieco w ławce by móc swobodniej patrzeć na Sykesa i pozostałych, a nie w morze, które teraz stanowiło tylko przyjemne tło. - Trzydzieści - poprawiła się, decydując za niego i ignorując jakikolwiek sprzeciw.
- Od ciebie oba brzmią jak samobójstwo - powiedziała głośno, analizując jeszcze obie opcje, zanim poddała się swojemu pierwszemu przeczuciu. - Wyzwanie.
Wyglądał już znacznie lepiej niż przed tygodniem, dwoma temu. Vinnet dobrze się nim opiekowała, więc i Hawk było lżej gdy na niego patrzyła. Adams bardzo szybko pogodził się z nową rzeczywistością, a jeśli nie, przynajmniej nie przypominał jej o tym, co się stało. Sykes to było co innego - nie musiał nic mówić, wystarczyło na niego spojrzeć. Przynajmniej do czasu, gdy zaczęło się wszystko porządnie goić.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12110
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

30 gru 2018, o 21:58

- Jestem rozsądna! - oburzyła się Vinnet, słysząc rzucone w jej stronę oskarżenie. Rozłożyła ręce w geście desperacji, który na nikim nie zrobił wrażenia. - Ja tylko im o tym opowiedziałam, to on stwierdził od razu, że to rewelacyjny pomysł! I nie mam nigdzie żadnego kija - oskarżycielsko wyciągnęła palec w stronę technika.
Nie należała do osób, które były chętne na takie rozrywki, więc pewnie wzmianka o zabawie wyrwała się jej przy okazji bliżej nieokreślonych wspomnień z zamierzchłych czasów, a Sykes momentalnie uznał to za genialny pomysł na dzisiejszy wieczór i postanowił poświęcić dla jego realizacji część swoich zapasów rynkolu. Hawk mogła być pewna, że nie kupił tego nigdzie na Arvunie, tylko wygrzebał ze swoich bezdennych skrzyń. Znała go wystarczająco dobrze i wiedziała, jak funkcjonował, a litry rynkolu pochowane po kątach tych kajut, które zajmował, były częścią jego stylu życia.
- Bo to jest rewelacyjny pomysł - Sykes uśmiechnął się szeroko. - I masz. Inaczej wzięłabyś udział. A ty boisz się, i rynkolu, i wyzwania. Słabo, kochana.
- Czekam tylko aż przyjdziesz do mnie rano z kacem, Tiberius.
- Nie przyjdę - obiecał mężczyzna ze śmiechem. Nie było po nim jeszcze widać upojenia alkoholowego, ale kto wie, czy nie trzymał się równie dobrze, co Rhama. Z całej załogi to właśnie on zawsze wygrywał konkursy wytrzymałości i odporności pod tym względem. Trudno było stwierdzić, który z nich by wygrał, gdyby siedli naprzeciw siebie i zaczęli pić w równym tempie. Całkiem możliwe, że konkurencja byłaby wyrównana.
- Niech ci będzie trzydzieści - zgodził się Naeem, z zainteresowaniem czekając na rozwój sytuacji.
- Ty się nie ciesz. Następna jest twoja kolej. Twoje wyzwanie będzie wymyślać pani kapitan.
- O nie - jęknął Rhama, choć w jego oczach nie było widać strachu - raczej rozbawienie. Nie obawiał się wyzwania od niej, zakładając, że nie każe mu zrobić niczego uwłaczającego.
Tiberius zaśmiał się i przeskoczył przez oparcie ławki, siadając obok Nephietta. Krogański alkohol nie rozlał się, ochroniony przez szyjkę prostokątnej butelki, a całe siedzisko przesunęło się o kilkanaście centymetrów pod wpływem jego skoku. Mężczyzna wydawał się zadowolony wyborem Hawkins. Jego intensywne spojrzenie wbiło się w twarz okoloną przez poplątane, czerwone włosy, gdy zastanawiał się jakie rzucić jej wyzwanie. Wciąż pozostawała jego panią kapitan, więc nie mógł jej skompromitować przy wszystkich. A przynajmniej nie tak ostentacyjnie.
- Wyzwaniem będzie... - przerwał, pochylając się do niej w zamyśleniu. - Pani kapitan pójdzie do didżeja i zadedykuje piosenkę swojej załodze, którą potem nam zaśpiewa. Przez mikrofon. Przez głośniki.
Uśmiechnął się szeroko, opierając się wygodnie, zadowolony. Rhama roześmiał się, czekając na reakcję obejmowanej przez siebie kobiety. Muzyka wciąż grała, ale prawdopodobnie mogła przespacerować się do budki, w której znajdowała się osoba za nią odpowiedzialna.
- Nigdy nie słyszałem, jak śpiewasz - stwierdził. - Chętnie posłucham.
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2744
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

31 gru 2018, o 04:33

Zaśmiała się głośno słysząc jej wyjaśnienie, bo była w stanie sobie to wyobrazić. Sykesa reagującego natychmiast na małą wspominkę Veronique jakby nagle zerwała ich wszystkich i zaproponowała szalony plan. Zresztą, jej też niewiele potrzeba było by przejść od wzmianki, do zrodzenia się w jej głowie idei i jej natychmiastowej implementacji. Poza tym, ta gra wydawała się bardzo, bardzo złym pomysłem - i właśnie z tego powodu jednocześnie była bardzo, bardzo dobrym. Wystarczyło kilka łyków alkoholu by przypomniała sobie o tym, ile wypiła wcześniej i jej humor znów wskoczył na najwyższy poziom.
Uśmiechnęła się, czekając, aż mężczyzna wymyśli z siebie wyzwanie po czym jęknęła z żalem, gdy wreszcie je usłyszała.
- Mam użerać się z DJem o to, żeby pozwolił mi się uwłaczać przed całą plażą? - uniosła brwi, próbując powstrzymać swój śmiech, choc wyzwanie niezbyt przypadło jej do gustu.
Robienie z siebie pośmiewiska na skalę całoplażową nie wchodziło w grę, ale Hawkins lubiła wyzwania. Lubiła też wygrywać. Przez chwilę siłowała się z tym, co powinna przez to zadecydować, ale jej niechęć przed poddaniem się szybko zwyciężyła, choć nie bez żadnych ale.
- Mogę poprosić o piosenkę i zaśpiewać ją tutaj, o mikrofon z nim kłócić się nie będę - zadecydowała, opierając się plecami o ramię Rhamy gdy obróciła się w miejscu do siedzącego obok Sykesa, gdy już umościł się na ławce. Uniosła brew w górę, czekając na reakcję ze strony mężczyzny. Wyzwanie wyzwaniem, ale wolała nie kłócić się z obcą osobą w budce o cholera wie której godzinie, marnować minuty na dorwanie się do systemu nagłośnienia tylko po to, żeby cała plaża usłyszała jej niezbyt pijackie wycie. Wszystko miało swoje granice.
Więc jeśli się nie zgodził, zrezygnowała. Ale jeśli nie...
- Chyba nie chcesz tego słyszeć - odpowiedziała Rhamie z rozbawieniem, kręcąc głową z politowaniem. Wstała, otrzepując swoją sukienkę z niewidocznego pyłku. - Pożałujecie tego wszyscy - dodała ostrzegawczo, rozglądając się, by choćby kierunek dobry wyczuć zanim ruszy naprzód.
Odnalezienie DJa nie było trudne, za to wciśnięcie się między ludzi oblegających konsolę trochę bardziej. Miała kilka piosenek w głowie, choć nie znała wielu wystarczająco dobrze, by je zaśpiewać. Była już odpowiednio wstawiona, by jej to nie przeszkadzało. Wybrała jedną i wcisnęła na przód kolejki, żeby jak najszybciej wrócić na ławkę.
- Nigdy tego, kurwa, nie zapomnę - zaśmiała się, zanim jeszcze skończyło się to, co grało wcześniej. - Za każdym razem, kiedy graliście na obrzeżach, za pancerzem, na Wraithcie, a Nephiett nawalił się odpowiednio mocno, słyszałam to wycie w ścianach - dodała, opadając z powrotem na swoje miejsce. - Za pierwszym razem usłyszałam to w swojej kajucie. Myślałam, że zgonuję i słyszę duchy.
Pokręciła głową, słysząc pierwsze tony skocznej, dość prymitywnej piosenki, której w życiu nie słuchałaby sama, w życiu też jej nawet nie śpiewała, ale wyzwanie było przecież wyzwaniem, a wódka w jej żołądku sprawiała, że było jej już wszystko jedno, bo zbyt dobrze się bawiła.
- Moja dziewczyna ma oczy zielone, zielone tak jak morska toń - zaczęła głośno, teatralnie unosząc dłoń. - Moja dziewczyna ma włosy kręcone, które spadają jej na skroń...
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12110
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

31 gru 2018, o 11:27

Zadowolony z siebie Sykes wzruszył ramionami.
- Mogłem zrobić konkurs pompek, ale w tym bym wygrał - stwierdził z pewnością, choć chyba nigdy nie interesował się tym, ile razy Hawk jest w stanie odepchnąć się od ziemi. Po prostu z góry zakładał, że przy nim nie miałaby żadnych szans, a patrząc na niego, na pierwszy rzut oka łatwo było założyć, że prawdopodobnie miał w tym sporo racji.
- Dobra, może być - machnął ręką Tiberius. - I tak mogą tu mikrofonów nie mieć.
Odprowadzili ją spojrzeniem, dopóki nie zniknęła w tłumie. Przy stanowisku DJa plątało się sporo osób, ale z łatwością przebiła się do odpowiedzialnego za muzykę mężczyzny. Ten zerknął na nią dziwnie, jakby znał piosenkę, ale jej wybór go rozczarował, po czym skinął głową, informując ją, że zaraz poleci. Ktoś za jej plecami protestował, że przyszedł tu pierwszy, więc to on powinien teraz wybierać, ale Hawkins z łatwością go zignorowała.
- To chyba już wiem, co poleci - uśmiechnął się szeroko Nephiett, gdy usłyszał wyjaśnienia czerwonowłosej. Wydawał się jednocześnie rozbawiony i zadowolony. Pochylił się do niej, jakby w ten sposób miał słyszeć ją lepiej.
Gdy zaczęła się znajoma dla większości piosenka, przy ławce zapadła cisza, by umożliwić pani kapitan jej występ. Hałas imprezy nie pozwalał na absolutny spokój, ale obecna tu część załogi patrzyła na nią, w większości z szerokim uśmiechem na ustach. Ona tego nie lubiła, ale dla jej ludzi piosenka z jakiegoś powodu była ikoniczna. Nawet Vinnet uśmiechnęła się lekko, pomimo swojego ogólnego niezadowolenia, gdy patrzyła na śpiewającą teatralnie Hawk.
Nie było jej jednak dane długo śpiewać solo. Na refren do piosenki włączył się Nephiett, tuż po nim Voodoo i dwóch techników, a w końcu - zaskakująco - również Rhama. Znał to, co zamówiła, cały tekst, łącznie z dwiema kolejnymi zwrotkami, które ostatecznie zaśpiewali całą grupą. Jej wyzwanie przerodziło się w nostalgiczne wycie, we wspomnieniach innych momentów, w których ta piosenka rozbrzmiewała na Wraithcie, choć dla Naeema musiała ona mieć zupełnie inne znaczenie. A kto wie, czy po prostu takiej muzyki nie słuchał na co dzień. Nie rozmawiali o tym - może akurat jego gust muzyczny zostawiał wiele do życzenia?
Gdy utwór się skończył, dostała krótkie brawa, choć nie dali jej zbyt wiele czasu, by mogła się popisać wokalnie. Scott skinął głową do technika.
- Zaliczasz zadanie?
- No pewnie, że tak - zaśmiał się wysoki mężczyzna, podając rynkol czerwonowłosej. - Pięknie pani śpiewa, pani kapitan. Pięknie. Teraz zadanie dla nowego.
- Masz swoje trzydzieści punktów - uśmiechnął się do niej Rhama. W jego oczach widziała rozbawienie, choć nie wiedziała, czy wynika ono z tego jak zaśpiewała, czy ogólnie z sytuacji. Może dowie się tego kiedyś, może nie.
- Rynkol czy wyzwanie? - pogonił go Voodoo.
- Rynkol nie robi na mnie wrażenia za bardzo, więc żeby było ciekawiej, to wyzwanie.
- Ooo no następny siłacz. Tacy, co tak mówią, kończą zwykle jak Adams - technik roześmiał się, nie mając pojęcia o filtrach, które Rhama miał w swoim implancie.
- Wyzwanie, Jean - powtórzył. - Ale nie będę tańczyć. Wszystko poza tym jednym.
- Nie możesz sobie wybierać, czego nie zrobisz!
- To tylko prośba o litość - Naeem parsknął śmiechem, pytająco unosząc brwi do Hawk.
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2744
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

5 sty 2019, o 03:21

DJ nie potrzebował zbyt wiele przekonywania, więc z zadowoleniem wycofała się z jego budki, ignorując ostentacyjne westchnięcia czy kąśliwe uwagi ze strony osób stojących w kolejce. Wolała nie wydłużać swojego wyzwania o dziesięć minut czekania na swoją kolej, więc odwróciła głowę z dala od pozostałych członków imprezy i ruszyła w stronę ławki, uśmiechnięta od ucha do ucha. Może jeden, może dwa łyki wódki dzieliły ją od przyjęcia zadania do rezygnacji, ale w tej chwili nawet o tym nie chciała myśleć. Mogła nawet i śpiewać, choć niezbyt umiała i brzmiała dość standardowo, jak każdy inny z jej załogi, może poza Rhamą, który miał swój unikalny głos.
- Oj wiesz - zaśmiała się, niemal omijając pierwszy wers piosenki.
Kojarzył jej się ze statkiem, który stal teraz w doku. Ale nie pustym, ciemnym i zimnym, jaki wydawał jej się gdy była na Arvunie. Ciepłym, jasnym, ze światłami o ciepłej, pomarańczowej niemal barwie. Kojarzył jej się z długimi kursami tunelem któregoś Przekaźnika, między jednym układem a drugim, gdy wizjery ukazywały chłodne promieniowanie Czerenkowa podczas gdy mesę rozgrzewało towarzystwo, alkohol, śmiechy i śpiew.
Gdy zabrzmiały ostatnie słowa ostatniego wersu, roześmiała się, sięgając po wódkę, która ktoś obok trzymał pewnie znów Rhama. Upiła łyk machinalnie, nie myśląc o tym zbyt wiele, bo nie było potrzeby. Na tym etapie bawiła się już doskonale, a alkohol uzupełniała, nie przesadzając zbyt mocno ale już też niezbyt się kontrolując.
- Już wygrałam, czy jeszcze nie? - spytała zadowolona, podliczając w głowie swoje trzydzieści punktów z resztą, ale szybko zrezygnowała, bo już wypadło jej z głowy ile miała ich wcześniej. Ich gra i tak nie była dosłowna, nie było nagrody, poza tytułem królowej imprezy, lub króla, skoro Naeem też się podłączył.
- Mmmm... - mruknęła cicho, zastanawiając się nad wyzwaniem dla niego. O tańcu pomyślała od razu, ale też szybko z niego zrezygnowała. Wciąż myślała trzeźwo i wiedziała, że jego niechęć do tego nie wynikała wyłącznie z własnego widzimisię, ale też przeszłości, w której nie miał wiele czasu na naukę. Nie chciała wywierać teraz nacisku, choć bardzo ją do tego kusiło. Chciała z nim zatańczyć, ale może nie teraz, nie w taki sposób.
- Masz wciąż dostęp do tego twojego programu naśladującego głos? - spytała, a kąciki jej ust uniosły się w górę. Obróciła głowę w jego stronę, unosząc brwi i spoglądając na niego wyczekująco. Może i jego program wykupiła strona porno, ale brzmiał obiecująco. - Albo w sumie nie. Połóż się na ziemi i przemieszczaj jak wąż - urwała, rzeczowo, zachowując kamienną twarz na tyle, na ile mogła. - Stąd tam o - dodała, wskazując bliżej nieokreślony punkt skały, na której stała ławka, kilka metrów dalej.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12110
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

5 sty 2019, o 12:24

Niebezpiecznie blisko była do pomylenia butelek, trzymanych przez siedzących po jej dwóch stronach mężczyzn. Na szczęście jednak butelka rynkolu, którą dostała od Sykesa, była pełniejsza niż kończąca się już tutejsza wódka i jej ciężar ją otrzeźwił. Sasai okazała się wyjątkowo dobrym, choć spontanicznym wyborem. Naeem przejął ją od niej później, również upijając łyka. Zostały może dwa centymetry płynu, przy samym dnie.
- Miałaś... czterdzieści? - upewnił się, usiłując przypomnieć sobie na czym stanęli. - Chyba tak. To teraz masz siedemdziesiąt. Jeszcze trzydzieści i wygrałaś.
- Wygrała co? - spytał Nephiett, stając się kolejną osobą zainteresowaną ich tajemniczą rozgrywką.
- Tytuł królowej - odparł Rhama z rozbawieniem, prawdopodobnie celowo nie odpowiadając na pytanie tak, jak tego oczekiwał Scott.
- Co?
- Przyznajemy punkty za rzeczy, których nie robiło się wcześniej. Albo których nie robi się zazwyczaj. Ja mam już czterdzieści pięć, wliczając... poezję.
Ktoś za ich plecami roześmiał się, gdy przypomniał sobie erotyki czytane niecałą godzinę temu. Vinnet też uśmiechnęła się lekko, choć jej nie było tutaj, gdy Rhama przejął tę rolę od pilota. Może ktoś opowiedział jej o tym pod ich nieobecność. Scott, po usłyszeniu odpowiedzi, przez moment wyglądał, jakby zrozumienie skomplikowanej rozgrywki przerastało jego umiejętności, a potem w końcu wzruszył ramionami, nie wnikając głębiej.
- Mam - odparł Naeem, uśmiechając się do niej, gdy zaczęła mówić. Kiedy jednak zmieniła zdanie, mężczyzna wybuchł śmiechem, razem z całą resztą, spoglądając na wskazany przez nią odległy fragment skały. - Co mam zrobić?
Jego pytanie nie wynikało z niedosłyszenia, ale z niedowierzania, które odmalowało się na jego twarzy. Przez krótką chwilę przyglądał się drodze, którą musiałby pokonać, żeby zaliczyć zadanie, ale w końcu pokręcił głową.
- Nie ma takiej opcji. Daj mi ten rynkol.
- Nie możesz tak! - ryknął Voodoo z oburzeniem, łapiąc Hawkins za rękę i przytrzymując tym samym butelkę z dala od Rhamy. - Wybrałeś zadanie, robisz zadanie. Chuja tam, takie wymiany.
- Właściwie to... nieprawda - wtrąciła się Vinnet. Wszyscy spojrzeli na nią, z zaskoczeniem. Wzruszyła lekko ramionami, przyjmując na twarz wyraz niewinności. - Przepraszam. To moja gra. A gra się tak, że jeśli zadania jednak się nie chce, można się zamiast tego napić.
- O jasne, mówisz tak tylko dlatego, że lubisz Naeema.
Veronique zaśmiała się.
- Uwierz mi, że wolałabym, żeby tego nie pił. Właśnie dlatego, że go lubię. Ale takie są zasady. Trzeba grać zgodnie z zasadami.
- Powiedziała lekarka z pirackiego statku - mruknął sarkastycznie Sykes, ale puścił przedramię Hawk, pozwalając jej zdecydować, czy pozwoli na wymianę zadania na rynkol, czy nie. - Ja bym jej nie słuchał. I tak z nami nie gra.
Rhama wpatrywał się w nią wyczekująco. Pił już różne rzeczy, ale czegoś tak mocnego przy niej jeszcze nie. Kto wie, jak zareagują na to jego filtry i czy w ogóle będą to oczyszczać, czy poddadzą się już całkowicie. Naeem i tak wyglądał już na pijanego, jego potrzeba unikania bliskości Hawk w towarzystwie zniknęła, tak samo jak większość nieprzyjaznych masek z jego twarzy. Rynkol mógł przekroczyć granicę, dużo bardziej niż kompromitowanie się czołganiem się jak wąż przez pół plaży.
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2744
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

5 sty 2019, o 22:17

Ich mała gra wzbudzała zainteresowanie, a Hawkins nie potrafiła nawet sobie przypomnieć tego ile miała punktów. Rhama przyszedł jej za to z pomocą, więc kiwnęła głową, zgadzając się. Mniej więcej tyle powinna mieć, choć nie była pewna. Nie chciało jej się sprawdzać, tak czy inaczej.
- Poza tytułem powinnam coś jeszcze dostać - upomniała się, choć wiedziała, że nici z tego. Sama przystała na taką grę, teraz musiała akceptować to, że tytuł królowej to jedyne, czym będzie mogła się szczycić. Lepsze to niż nic.
Straciła już poczucie czasu odkąd przyszli na plażę, szczególnie teraz. Wciąż była zaludniona, w oddali nadal szumiało morze, zagłuszane często przez muzykę, ale świat zaczął się dla niej kończyć na skale, na której siedzieli teraz wszyscy. Otoczona załogą, czuła się zbyt dobrze by pamiętać o cięższych chwilach jeszcze godzinę temu. Była pewna, że w praktyce upłynęło ich co najmniej pięć, a ona wypiła od tego czasu trzy razy więcej niż wcześniej. Problemy ją otrzeźwiały, ale teraz, na chwilę, wszystkie odeszły w niepamięć, nie zostawiając po sobie nawet nieprzyjemnego posmaku.
Sama wybuchnęła śmiechem razem z całą resztą. Wymyślone przez nią zadanie może i było niedorzeczne, ale nie planowała go zmieniać. Miało nie być uwłaczające, ale przecież jej śpiewanie nie było wcale gorsze. Przynajmniej dla niej.
A zresztą, to jego wina, skoro nie chciał tańczyć.
- Sam mówiłeś, że to gra Vinnet - parsknęła śmiechem, słysząc oburzenie Sykesa. Nie wyrwała mu jednak ręki, przenosząc wzrok na Rhamę i ważąc jego słowa.
Przez chwilę milczała, zastanawiając się intensywnie nad tym co zrobić. Miał swoje filtry, więc pewnie rynkol nie zaszkodzi mu tak, jak wszystkim innym - ale wypicie go było pójściem na łatwiznę, kiedy miało się taką przewagę wobec całej reszty załogi. Z drugiej strony, mężczyzna już był podpity, ona zresztą też, a może tylko tego potrzebował teraz.z
Wzruszyła ramionami, gdy Sykes puścił jej przedramię, pozwalając podać mu butelkę. Chciał pić, niech pije. Nie będzie mu bronić, szczególnie, jeśli opierali swoją zabawę o to, o czym opowiadała im lekarka.
- Vinnet gra, Vinnet zasady - zadecydowała, wciąż do końca nie będąc pewną tego, czy lepiej by mu nie wyszło przeczołganie się po ziemi. Przynajmniej nie musiałby więcej zakładać swojej bordowej koszuli gdyby nie chciał. Mógł zostać przy czarnych i białych. - Pożałujesz jeszcze - ostrzegła go rozbawiona, podając mu butelkę z mocnym alkoholem i obserwując jego reakcję gdy wziął łyka. Tego smaku nie dało się wyprzeć z głowy, wykręcał wnętrzności i palił gardło żywym ogniem. Skrzywiła się na samo wspomnienie.
Chyba kiedyś nawet rozmawiali na temat rynkolu, ale nie była pewna. Jej pamięć teraz odmawiała posłuszeństwa, wolała skupić się na chwili obecnej, bo było łatwiej. Naeem raczej nie był fanem czegoś, czego używano do czyszczenia na statku.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Wróć do „Galaktyka”