WI odpowiedziała przecząco, choć po długiej chwili milczenia. Argument Hawk trafił do niej bardziej, niż jakikolwiek inny, bo odnosił się do logiki. Mogła im obiecywać złote góry, a potem ich oszukać tak samo, jak sama została oszukana. W ciszy obserwowała jak Hawkins wstaje i przeciąga się, pewnie sama marząc o tym samym - metaforycznie, naturalnie. Tymczasem została wrzucona w ciasną przestrzeń laptopa kliniki, który nie dość, że nie dawał jej dostępu do żadnej sieci, to pewnie jeszcze nie był sprzętem najwyższych lotów. Ot, coś przeciętnego, wystarczającego do prowadzania dokumentacji, bo znajdowały się właśnie w biurze.
- Nie - zaprotestowała WI. - Nie wyłączaj. Proszę, nie wyłączaj mnie znowu. Proszę.
Znów odwoływała się do uczuć, o których swoje wiedziała. W jej syntetycznym głosie zabrzmiały płaczliwe, pełne bólu tony, ale Eshe nie pozwoliła im długo działać na emocje. Pochyliła się do komputera i odłączyła od niego wirtualną inteligencję, choć nie zrobiła tego brutalnie i za pomocą wyciągnięcia kabla, ale stopniowo wyłączając sprzęt. Najpierw ucichł głos WI, potem zniknął jej obraz. Potem cały komputer zgasł, a do kostki z danymi wróciło to charakterystyczne pulsowanie żółtego światła.
Masozi wyprostowała się, z niezadowoloną miną unosząc wzrok na Hawk.
- To jest ryzyko. Za duże ryzyko - zaprotestowała, krzyżując ręce na klatce piersiowej i zaciskając usta w wąską kreskę. - Dlaczego to robisz? Nie wystarczy ci, że zabrałaś sobie implanty dla swojego człowieka, warte pewnie dwa razy więcej, niż to, co płaci wam Amsler?
- No, no - skomentowała cicho asari, odwracając się w końcu do nich. Ten temat w końcu ją zainteresował. Wynagrodzenie.
- Przez moment myślałam, że będziesz chciała zabrać WI dla siebie, ale źle cię wtedy zrozumiałam. Więc co za różnica...
Mówiłaby dalej, gdyby nie głos Nephietta, który nagle odezwał się w ich słuchawkach. Mówił głośno, z powrotem podpinając się pod ich komunikatory. Dotarł do nich fragment rozmowy, w której mężczyźni uczestniczyli. Nie byli sami, towarzyszył im ktoś jeszcze, a choć mikrofony głosu tego kogoś nie łapały, Hawkins łatwo mogła się domyślić, kto postanowił ich odwiedzić. Jej najgorsze przypuszczenia okazały się prawdą - nie mogła więc jeszcze pozwolić sobie na poddanie się zmęczeniu i myśli o wygodnym łóżku na Wraithcie.
- Będziecie blokować taksówkę, aż Hawk nie wyjdzie z tamy? Jesteśmy ranni, musimy wracać na statek.
Odpowiedzi nie usłyszały, ale Satia odepchnęła się od ściany gwałtownie. Rozleniwienie, które ją ogarnęło na czas rozmowy z WI, zniknęło momentalnie. W jej oczach błyszczała frustracja, którą zaraz częściowo ukrył wizjer nakładanego hełmu.
- Nie będzie z wami negocjować - poinformował kogoś Scott. - A przewaga liczebna to gówno, nie argument.
Asari zaklęła pod nosem, a w oczach Eshe znów pojawił się niepokój.