W galaktyce istnieje około 400 miliardów gwiazd. Zbadano lub chociaż odwiedzono dotąd mniej niż 1% z nich. Pozostałe światy oraz bogactwa, które zawierają, wciąż czekają na odnalezienie przez korporacje lub niezależnych poszukiwaczy.

Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2744
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

[Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

10 gru 2018, o 19:44

Nie mogła się powstrzymać i słysząc odpowiedź Amslera, przetoczyła wzrokiem po suficie. Kłamanie pod przysięgą było chyba najmniejszym problemem, przynajmniej dla niej. Najmniejszym, najmniej istotnym wykroczeniem jakie mogła popełnić. Spodziewała się, że już złamała jakieś prawa w Asie, choć nie była pewna jakie konkretnie. Może chodzenie w parku pomimo zakazu, chociażby. Zbyt odwykła od życia w normalnym społeczeństwie żeby zakładać, że będzie potrafiła zachować się jako przykładowy obywatel gdy trafi do cywilizacji, a Asa nią była. Nawet, jeśli była kolonią na kompletnym zadupiu, wciąż była kompletnie normalnym miejscem. Trochę jak Horyzont, ale tego nie wspominała najlepiej. Nie widziała w swoich wspomnieniach hangaru, do którego się wkradła ani punktu Przymierza sprzed lat - widziała trumnę i skromną uroczystość pogrzebową.
- Jeśli wasze prawo pozwoli wyjść na zewnątrz przestępczyni, która podniosła na ciebie broń, to moje krzywoprzysięstwo będzie uczynkiem dla dobra kolonii - syknęła wściekle, wpatrując się w Joela z niedowierzaniem.
Benu mówiła, że miał dobre serce. No tak. Asa przypominała Cytadelę. O tym musiał mówić Pond twierdząc, że kolonia nie była dla niej. W podmieście nie miałaby z tym problemów.
Nie chciała tylko myśleć w taki sposób. Czuła, że jego słowa weszły jej do głowy i zadomowiły się gdzieś na zapleczu.
Skrzywiła się, ale odpuściła szybko. Póki mogła, wolała próbować załatwić to w zgodzie z burmistrzem, na którego przychylności w końcu jej zależało. Jeśli uwolnienie Ponda miałoby postawić jej dobre stosunki z Joelem pod ścianą, to wszystko mijało się z celem. Chodziło o ich bezpieczeństwo i stabilną sytuację przez następne kilka miesięcy, nie o zbratanie się z wrogiem i uczynienie nim dotychczasowego sojusznika.
Z drugiej strony, czasem nie mogła zjeść ciastka i wciąż go mieć, nawet jeśli mocno teraz chciała to osiągnąć.
- Jeśli przyznasz się do winy, nie będzie żadnej rozprawy. Nie będzie po co - westchnęła, zwracając swoją uwagę na Daniela. Rhama miał jakiś pomysł, który teraz analizowała w głowie, ale nie wiedziała czy to wystarczy. Wszystkie argumenty przechodzące jej teraz przez myśl opierały się na kłamstwach pod przysięgą. - Pond nie miał innego wyjścia. Jego brat poświadczy, że jest dobrym człowiekiem i nie chciał niczego złego, tylko ta wiedźma go oszukała. Moja załoga potwierdzi, że groziła zabiciem moich rannych ludzi, jeśli nie odstąpię jej tamy należącej do Asy.
Obróciła się z powrotem w kierunku Amslera, wiedząc, że nie wspomniała wcześniej nic na temat Alexa, ale nie chciało jej się teraz opowiadać, jak przyszedł załzawiony do kawiarni żeby ją przekonać do przyjścia tutaj. Wyjaśniać będzie mogła potem, na razie chciała opracować plan, który może zadziałać.
- Myślisz, że to wystarczy? - westchnęła, wpatrując się wyczekująco w Joela. Już powoli kończyła jej się cierpliwość do załatwiania tego tak, jak planowała to załatwić. Powinna wiedzieć gdzie jest granica inwestowania swojego czasu, po której nie warto było tego robić, ale jak zwykle brnęła we wszystko zbyt intensywnie i zbyt daleko, by teraz się wycofać.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

10 gru 2018, o 23:15

Pond podszedł bliżej, łapiąc się krat i marszcząc brwi w zaniepokojeniu. Hawk mówiła o jego rodzinie, a to już nie brzmiało dobrze. Wcześniej była tylko osobą z zewnątrz, która chciała mieć wpływ na rozwiązanie konfliktu i tym samym na swoje własne bezpieczeństwo. Teraz nagle okazywało się, że wiedziała coś na temat jego brata i to więcej, niż mógł się spodziewać.
- Czekaj, co? - przerwał jej. - Rozmawiałaś z Alexem?
Pokręcił głową z niedowierzaniem i niezadowoleniem. Może nie chciał, by Hawkins miała jakkolwiek do czynienia z jego rodziną, a może był rozczarowany zachowaniem brata. Tak czy inaczej informacja, którą mimochodem rzuciła kobieta, nie była dla niego dobrą nowiną.
- Jebany gówniarz - mruknął, przecierając twarz dłonią i tym samym odgarniając z niej pojedyncze kosmyki długich włosów. Jego fryzura obecnie nie należała do najbardziej starannych, nadając mu wygląd młodego, dobrze zapowiadającego się bezdomnego.
- Nic złego nie zrobił - pocieszył go Naeem. - Możesz mu za to podziękować. Gdyby nie on, Hawk nie przyszłaby do ciebie.
- To nie jego sprawa. Nie powinien się wtrącać - żachnął się Pond. - Zresztą nieważne. Wasza też nie.
Joel zastanawiał się przez moment, ale odpowiedź z chwili na chwilę powoli klarowała się sama. Jego nastawienie też się zmieniło, z ogólnie obojętnego, do w stu procentach zainteresowanego. Tak samo jak Daniel, nie mógł się tego spodziewać, kiedy prowadził Hawkins i Naeema w dół, do policyjnego aresztu, czy jakkolwiek to miejsce tu nazywali.
- Myślę, że tak - odpowiedział w końcu. - Jeśli twoi ludzie zeznają. Nie muszą wszyscy. Wystarczysz ty, skoro będzie Eshe, przydałby się ktoś kto był na zewnątrz kiedy Benu przyleciała.
Rhama się nie odezwał, ale czerwonowłosa znała go już na tyle, by wiedzieć, że będzie nalegał na bycie w to zaangażowanym. Jego poczucie sprawiedliwości było wyjątkowo duże, jak na byłego agenta - tudzież współpracownika - Cerberusa. A jeśli ta sprawiedliwość w tym wypadku miała im przynieść wymierne korzyści, to już w ogóle tym bardziej. Poza tym doskonale wiedział, jak ułatwi się ich życie, jeśli będą dogadywać się równie dobrze z przywódcą podmiasta, co z burmistrzem całej Asy. Obaj będą mieli wtedy wobec niej dług wdzięczności, bo wykreślenie Benu z równania uszczęśliwiało ich obu. Tak przynajmniej wydawało się w tej chwili.
- Myślę, że możemy się zbierać - zasugerował Naeem, wsuwając ręce do kieszeni kurtki. - Masz jeszcze ponad dwadzieścia cztery godziny, żeby się zastanowić, ale wydaje mi się, że decyzja została już podjęta.
Pond nie odpowiedział, nie odrywając wzroku od Joela. Nie mogli teraz niczego ustalić, nie z tak praworządnym nastawieniem burmistrza, ale chyba wszyscy mieli już swoją wizję przyszłości, znacznie lepszą, niż ta, w której Charlie Snyder znajdowała się gdziekolwiek poza więzieniem. Pytanie czy uda się wprowadzić ją w życie.
- Chodźmy - zaproponował, gestem wskazując drzwi. - Benu czeka, żeby obrzucić cię kolejną stertą wyzwisk.
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2744
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

10 gru 2018, o 23:54

Westchnęła przeciągle, gdy zadał pytania, których się spodziewała, ale na które niekoniecznie chciało jej się teraz odpowiadać. Alexa i tak spławiła. Pewnie siedział teraz i tonął w swojej goryczy, wściekły na rudą sukę, tak jak Benu była wcześniej. Wolała wciąż to niż okazywaną przez niego wdzięczność. Nie mogła mu niczego obiecać, nie wiedziała, czy cokolwiek z tego będzie, ale krzywiła się na samą myśl o siedzeniu w tej kawiarni i słuchaniu o tym, jaka wspaniała była, że godziła się pomóc. Nie mógł jej obchodzić Alex mniej, robiła wszystko dlatego, żeby poprawić swoją sytuację, nie czyjąś.
Takich rzeczy na ogół ludzie nie rozumieją. Tamy przecież też nie odbiła w zrywie altruizmu. Była w tym wartość, nie tylko pieniężna. Poprawienie stosunków z kolonią, zajęcie czymś załogi, żeby nie zdążyła się rozleniwić od razu po przylocie do doków. Wiele plusów.
I wiele minusów, pomyślała, spoglądając na Ponda za kratami, ze świadomością tego, że jeśli ich plan nie wypali, będą mieli spory problem.
- Ale się wtrącił - wzruszyła ramionami. - Jeśli ci to poprawi humor, kazałam mu wypierdalać.
Poczuła się trochę lepiej, słysząc opinię Amslera. Plan, który nie łamał żadnego z praw kolonii, który mógł zadziałać i podobał się im wszystkim. Nic tylko czekać, aż coś się spierdoli - bo coś zawsze szło nie tak. Na teraz jednak czuła się usatysfakcjonowana. Wprawiła w życie jakieś działania, zasiała ziarno pewnej idei w głowie Ponda. Mogli teraz tylko czekać aż skończy się dzień święta, pomysł w Danielu wykiełkuje i dojdzie do przesłuchania.
- Zeznają wszyscy, którzy brali w tym udział, jeśli będzie trzeba - przytaknęła, obracając głowę ku stojącemu tuż obok Danielowi. Widziała go w roli przywódcy, nawet jeśli teraz przypominał cień losowego gościa z baru, którego poznała dobę wcześniej. - Czy Benu ma kogoś, z kim może się tu spotkać i przekazać mu instrukcje? - spytała, obojga mężczyzn, którzy znali jakąś stronę Snyder. Zmarszczyła brwi, odsuwając się od krat i stając koło Rhamy.
- Masz rację, nic tu już po nas. Dzisiaj jest święto - przytaknęła na słowa Naeema, choć niebezpieczeństwo tego, że Charlie i tak mogła pokrzyżować im plany zza krat, zawisło nad nią jak gradowa chmura. Może wystarczająco wściekło ją to, jak długo siedzieli już u Ponda. Na odchodnym, skinęła głową Danielowi i ruszyła za Amslerem do wyjścia. - Nie zrób niczego głupiego - rzuciła przez ramię do Ponda zanim przeszli przez pierwsze z drzwi.
- Łatwiej byłoby ją zabić - mruknęła, gdy nadarzyła się okazja powiedzieć czegoś Rhamie bez innych osób słyszących jej słowa, gdy wyszli lub przechodzili między segmentami, odpowiednio oddaleni od Joela.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

11 gru 2018, o 20:19

O dziwo, Pond skinął głową z ulgą odmalowaną na twarzy. Nie była to zwyczajna reakcja na brata, który próbował się za kogoś wstawić, ale najwyraźniej Daniel wolał mieć pewność, że jego młodsze rodzeństwo nie ma nic wspólnego z jego obecnymi życiowymi problemami. Każdy miał kogoś, o kogo się troszczył. No, prawie każdy.
- Nie - odparł krótko i pewnie Joel. - Kontrolujemy kto schodzi na dół. Nikt nie jest wpuszczany. Poza wami, póki co.
Naeem skinął głową z aprobatą. Oboje liczyli na to, że tak już pozostanie, a ani do Benu, ani do Ponda nie przyjdzie nikt, by poprzestawiać im znowu w głowach, albo przekazać informacje od Snyder do jej podwładnego. Teraz w szczególności Amsler prawdopodobnie będzie pilnował, by pomysł, który zasadziła Hawkins w głowie jego więźnia, miał możliwość dobrze wykiełkować i przełożyć się na odpowiednie działania.
Gdy opuścili segment i przeszli do tego zajmowanego przez fioletowooką, kobieta stała z rękami przewieszonymi przez kratę, jakby przez całe ostatnie pół godziny czekała tylko, aż wyjdą. Jej spojrzenie było lodowate, a ustom daleko było do przyjaznego uśmiechu, do którego przyzwyczaiła ich wcześniej. Gdy tylko znaleźli się w zasięgu jej wzroku, Benu utkwiła w nich świdrujące spojrzenie, chociaż tym razem nie rzuciła żadnego komentarza, nie zagadała, nie próbowała ich sprowokować. Tak jakby usiłowała odczytać co się tam wydarzyło z ich sposobu poruszania się. Kto wie, może będzie zaczepiać Amslera, choć też pewnie bezskutecznie.
Wyjście na zewnątrz powitało ich chłodnym, ale przyjemnym podmuchem wiatru. Asari skinęła im głową na pożegnanie, a areszt został za ich plecami.
- Pomyślimy o tym, jeśli jakimś cudem ją wypuszczą - obiecał Rhama obojętnie. Pozbycie się Benu nie było takim przerażającym pomysłem, jeśli wciąż wisiało nad nimi widmo odnalezienia ich kryjówki przez Cerberusa. Zabicie jednej, irytującej kobiety stanowiącej takie zagrożenie było dla Naeema rozsądnym rozwiązaniem. Zresztą nie takie rzeczy już w życiu robił, by teraz miał protestować.
- Ciekawe, kiedy ostatnio spędzali święto zamknięci w dziurze w ziemi - rzucił mężczyzna w zamyśleniu, rozglądając się za taksówką. Po chwili zorientował się jednak, że może Hawk wcale nie chce nigdzie lecieć, tylko przejść na chwilę do Wraitha, stojącego w porcie dziesięć minut na piechotę stąd, więc obrócił się do niej, unosząc w półuśmiechu kącik ust. - Czy teraz już jesteś w stanie odpocząć i zająć się czymś, co nie jest ustawianiem polityki całej kolonii, czy chcesz jeszcze na przykład pójść z kimś tutejszym na spacer?
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2744
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

12 gru 2018, o 00:24

Zaszczyciła Ben spojrzeniem, wchodząc do segmentu z jej celą. Spodziewała się po niej czegoś więcej, ale Snyder najwyraźniej była zaniepokojona - a może zbyt wściekła, by wydusić z siebie jakiekolwiek bluzgi. Sam fakt tego, że teraz Hawk wychodziła na zewnątrz, a ona miała gnić za kratami podczas święta musiał doprowdzać ją do szewskiej pasji. Pokrzyżowała jej plany, będąc kimś kompletnie spoza środowiska, w którym nie miała prawa niczego zmieniać. Była nowa.
A jednak.
Zignorowała toczącącą się w głowie batalię po zapewnieniu Amslera. Nikogo tu nie wpuszczali - dobrowolnie. Może ktoś z podmiasta był w stanie się tutaj dostać. Może asari, którą poznali wcześniej w parku, była przekupna. Z drugiej strony, to chyba była ta sama, która położyła Benu na ziemię gdy ta wyciągnęła karabin i wycelowała go w Amslera. Chyba właśnie przez to Hawk wreszcie dała się przekonać.
Przez to ile rzeczy ostatnio zepsuło się w chwilach, w których w ogóle się tego nie spodziewała, teraz usiłowała przewidzieć każdy, możliwie najgorszy scenariusz. Bo co jeszcze mogło się im przytrafić?
Wyjście na zewnątrz przywitało ich powiewem chłodnego, rześkiego powietrza Arvuny. W areszcie łatwo było zapomnieć o tym jaka była pogoda na zewnątrz. Jean znów zmrużyła oczy, bo słońce przebijające się przez chmury raziło jeszcze mocniej niż gdyby tych chmur nie było, ale tak jak wcześniej, szybko się przyzwyczaiła do nowego oświetlenia.
Zaśmiała się słysząc słowa Rhamy i od razu pokręciła głową. Wciąż była w bojowym nastroju, nie była w stanie nagle przestawić się na odpoczywanie, ale dojrzewała w niej idea tego, że być może na dziś już wystarczy. Że nie było niczego innego, co mogłaby zrobić, musiała poczekać. Święto zamrażało urzędy i procedury, a bez nich w kolonii nic nie byli w stanie wskórać.
- Tamta aż się prosi - odrzuciła rozbawiona, wskazując ruchem głowy na starszą kobietę, z trudem stawiającą każdy następny krok, idalne towarzystwo na spacer. - Możemy wrócić na Wraitha po rzeczy i skoczyć do domku.
Jej pierwsza sugestia niekoniecznie była najlepszą. Rozejrzała się dookoła, odgarniając włosy za ucho ponownie, bo wiatr niemal od razu rozwiewał je z miejsca, w którym miały zostać.
- Albo możemy przelecieć się do centrum, przejść po sklepach, znaleźć jakiś bar, albo restaurację - wzruszyła ramionami, wracając spojrzeniem do mężczyzny stojącego obok. Ile godzin minęło od ich śniadania? Trzy, cztery? Powoli robiła się głodna, głównie przez to, że poprzednią dobę przespała prawie całą. - Nie mam preferencji. Zaszalejmy - dodała ze śmiechem, chowając dłonie do kieszeni kurtki.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

12 gru 2018, o 19:13

- Chcesz zaszaleć? - upewnił się Rhama ze śmiechem. Nie mieli już na głowie Benu ani Amslera, nie śledził ich młody Pond, Deuce nie napastował swojej kapitan o zakup prezentu z okazji święta. Od ich smacznego śniadania nad brzegiem morza minęło już dobre kilka godzin i faktycznie po wspomnieniu o posiłku, Naeem wyglądał na przekonanego. Rozejrzał się w poszukiwaniu miejsca, w którym mogliby zjeść, ale tutaj, przy porcie, otaczały ich głównie budynki administracji Asy.
- Chodź, przejdziemy się. Nie pada, nie jest zimno, w końcu może dojdziemy do jakiejś knajpki - zaproponował, obejmując ją w pasie i tak, jak zawsze, przyciągając do siebie.
Przez chwilę szli w milczeniu, ale tym razem nie dlatego, że Rhama nie chciał wtrącać się w rozmowę, którą prowadziła z kimś innym. Mężczyzna był pogrążony w zamyśleniu, z którego wybudził go przebiegająca przez chodnik asari. Niosła wielką, papierową torbę wypełnioną czymś po brzegi, ale dokąd zmierzała, tego mogli się jedynie domyślać.
- Myślisz, że to się uda? - spytał w końcu Naeem, ewidentnie nie mając na myśli biegnącej niebieskoskórej, tylko coś innego. - Gdyby Pond faktycznie się do tego zebrał i zrobił tak, jak mu zasugerowałaś, bylibyśmy ustawieni. Wrzucili cię w środek swojej małej wojenki, nawet jeśli nie była ona oficjalna. Wybrałaś jedną ze stron, moim zdaniem właściwą, ale drugą musiałaś nastawić przeciwko sobie. Jeśli Pond wyjdzie, a Benu zostanie w pierdlu, złapiesz za ogon obie sroki.
Pociągnął ją w stronę jednej z bocznych uliczek, z których słychać było jakiś gwar. Nie wiedział, czego tam się spodziewać, ale szukając jedzenia lepiej było iść w stronę głosów, niż ciszy.
- Nie wiem, jak to się skończy. Za duży czynnik ludzki - podsumował. - Ale liczę na rozsądek, zarówno tego Ponda, jak i Amslera.
Glosy okazywały się docierać z pomostu widokowego, który nie sięgał głęboko w morze, ale ładnie kończył brzeg. Mieszkańcy obwieszali go lampkami, tak samo jak robili przedtem ze skałami przy plażach. Żadnych restauracji póki co jednak nie mieli w zasięgu wzroku. Rhama skręcił w kolejną uliczkę, która okazała się pełna sklepów z pamiątkami i nie tylko. On jednak chyba był bardziej głodny, niż żądny zakupów, więc nie zatrzymał się przy żadnym z nich, poza ostatnim - z ubraniami. Manekiny ubrane były pod kolor tego, co nosiła dziś większość kolonistów.
- Chcesz wejść? Kupię ci białą sukienkę - zaproponował z rozbawieniem. - Żeby wydobyć tę twoją ukrytą pod ciemnymi rzeczami niewinność.
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2744
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

13 gru 2018, o 01:57

Parsknęła śmiechem i kiwnięciem głowy potwierdziła jego słowa. Zaszaleć wcześniej planowała dopiero podczas święta, wieczorem, ale teraz równie dobrze mogliby się przejść i zobaczyć co nieco. Asy wciąz nie zdążyła poznać, widziała zaledwie kilka jej fragmentów, a wszystkie jej się podobały. Ciekawiło ją życie tutaj, przeróżne sklepy na ulicach, czy potencjalne restauracje lub bary, do których mogli wejść, dlatego chętnie ruszyła za Naeemem, pozwalając mu się objąć. Zaczęła się do tego przyzwyczajać, więc nie widziała powodu w przerywaniu tej dobrej passy.
Nie miała zbyt wiele czasu na odpoczynek bo nigdy sobie na to nie pozwalała. Ale teraz, dzisiejszego dnia, ich kryzysy skończyły się dość... łagodnie. Nie czuła stresu na swoich barkach, nie martwiła się o to, co stanie się za godzinę lub dwie, gdy ktoś przeniknie przez ochrony aresztu i dotrze do Benu. Udało jej się nawet wcisnąć w kąt umysłu świadomość tego, że implant Naeema czekał na wymianę i ustalili termin, wstępnie, na po święcie. Może powinna nacieszyć się kolonią teraz, wiedząc, że na później odłożyła sporo problemów, które szybko ją dogonią.
Widziała kątem oka jego zamyślony wzrok, ale nie przeszkadzało jej to gdy sama miała tak wiele przemyśleń w głowie. Wzruszyła lekko ramionami, z początku nie wiedząc co może mu odpowiedzieć. Jeśli jej strategia się powiedzie, faktycznie uda im się wszystko. Będą mogli być spokojni o następne dni, tygodnie, miesiące może. Ale myśląc o tym, czuła się specyficznie. Jakby to była abstrakcja, o której dawno nie słyszała. Zdążyła przywyknąć do tego, że nic nigdy nie szło po jej myśli i mogła tylko mieć wielka nadzieję, że tym razem nic się nie stanie.
- Też nie wiem. Ale muszę jakoś próbować - westchnęła, obracając głowę w bok, spoglądając na fioletowe niebo, do którego wciąż nie przywykła. Wydawało się takie niewinne i piękne, nie pasowało do przyziemnych zmartwień, które otaczały ją i jej załogę. - Benu wydaje mi się tym typem cichej myszki, który po latach okazuje się kompletnie niestabilny psychicznie. Nie chcę nawet myśleć o tym, co stałoby się gdyby udało jej się wydostać.
Chętnie skręciła w mniej uczęszczaną alejkę, przyglądając się witrynom sklepowym. Czuła narastający głód, ale z drugiej strony te sklepy były tak interesujące, że nie potrafiła się śpieszyć w poszukiwaniu restauracji. Szła powoli, zaglądając w każdy kąt, na każdy manekin. Jak wyglądało życie kolonistów? Jak żyło się w jednym miejscu przez całe lata? Jakim cudem te wszystkie sklepy im się nie znudziły?
- Hm? - mruknęła, patrząc na niego i podążając za jego wzrokiem ku białym sukienkom, na których widok zaśmiała się nerwowo. Uznała to za żart, dopiero po jakimś czasie milczenia orientując się, że nim nie był. - Białe suknie przeznaczone są dla kobiet w dniu ich zamążpójścia, nie wiedziałeś? - zacytowała nagle z rozbawieniem, mając ochotę uderzyć się w czoło od razu po tym. - Była taka opiekunka w domu dzi-
Urwała zrezygnowana, zastanawiając się co przyszło jej do głowy, że zacytowała byłą zakonnicę wychowującą jej grupę w drugim domu dziecka. To wspomnienie było tak stare, tak dawno nie poświęcała mu uwagi, nie wiedziała skąd nagle zebrało jej się na przypomnienie. Machnęła ręką i złapała jego dłoń, ciągnąc dalej, wgłąb alejki.
- To chyba nie dla mnie - podsumowała, ignorując swój nagły, wspomnieniowy zryw, byle tylko ruszyć naprzód. Wizja siebie w białej sukience była specyficzna, może za bardzo by weszła do środka sklepu. Takie rzeczy przeznaczone były dla eleganckich kobiet, wiedzących jak wyglądać i zachowywać się dobrze. Grona, do którego siebie nie zaliczała.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

13 gru 2018, o 14:23

- Wtedy się ją zabije - odparł Rhama bez cienia zawahania. Rozwiązanie może i drastyczne, ale oboje wiedzieli że jedyne, jakie będą mieli, jeśli Benu wydostanie się z aresztu. No, poza opuszczeniem Arvuny, naturalnie. Szybkim i na stałe. Ale to pozostawało w sferze planów, których póki co nie zamierzali realizować, bo Charlie Snyder już i jeszcze nie była ich problemem.
Gdy podsumowała jego propozycję białej sukienki, Naeem zamarł na chwilę, wyraźnie nie wiedząc co odpowiedzieć. Odwrócił się do stroju, jaki miał na sobie wysoki, chudy manekin. Sukienka była prosta, przylegająca do ciała, z dwoma pionowymi srebrnymi paskami ciągnącymi się z przodu przez całą jej długość. Nie wyglądała jak ślubna, ale może według Hawkins wszystko, co białe, nadawało się tylko przed ołtarz, czy inny urząd. Może dlatego tak źle się czuła w koszuli, którą tak dawno temu dostała od Vinnet.
- A jaki kolor jest na dzień ożenku dla mężczyzn? - spytał, spoglądając w dół, jakby spodziewał się zobaczyć na sobie coś innego, niż jasną koszulkę, jaką założył rano. W jego przypadku wachlarz kolorystyczny ograniczał się do dwóch: białego i czarnego.
Dał się pociągnąć dalej, ignorując póki co sklep z ubraniami.
- Po prostu podobałaś mi się w tej sukience ostatnio. I z tego co wiem, to nie tylko mi - uśmiechnął się do niej. Kwestia Benu, Ponda i całej powagi politycznej sytuacji na Arvunie zostawała daleko za nimi. - Te nogi mi się śnią po nocach.
Skrzywił się i westchnął, odwracając głowę i udając, że pochłonął go widok placu z wyłączoną fontanną. Zamiast niej wyświetlał się jej hologram, choć trudno było stwierdzić dlaczego, w końcu wody mieli pod dostatkiem i nie było wcale na tyle zimno, by nie działała. Może to była jakaś oszczędność.
- Kiedyś nauczę się jak działają komplementy. Przysięgam.
Po drugiej stronie placu, w jednym z budynków świeciły się światła, a przez przestronne okna widać było kilka stolików. Niektóre były zajęte, inne nie, więc mężczyzna poprowadził czerwonowłosą w stronę potencjalnego posiłku. Bez problemu zajęli sobie miejsca, bo to była pora bardzo wczesno-obiadowa. Asari przy sąsiednim stoliku jadła coś, co bardziej przypominało śniadanie. Menu, które dostali niemal natychmiast na datapadach, nie należało do najbardziej wykwintnych, a wybór nie był ogromny, ale oferowało zarówno mięso, jak i ryby, dania bezmięsne i dekstro.
- Dziś dołączają gratis zielone drinki - zauważył Rhama. - Chcesz jednego? Możemy spróbować, sprawdzić co oni piją. Ja chyba wezmę rybę.
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2744
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

13 gru 2018, o 17:39

Parsknęła śmiechem słysząc jego odpowiedź i wzruszyła ramionami, nie potrafiąc znaleźć na to dobrej odpowiedzi.
- Pewnie każdy. Według mojej opiekunki, noszenie białych sukienek przez kobiety starsze niż piętnaście lat było faux pas, ale faceci w gruncie rzeczy mieli wolną rękę do wszystkiego - odrzuciła, uściślając, choć nie wyjaśniało to tego skąd to wspomnienie znalazło się w jej głowie w takim momencie. Wyobrażenie sobie siebie w białej sukni było abstrakcyjne, choć był to kolor jak każdy inny. Może najwyżej nie wybaczał tyle, ile czerń, a ona nie przywykła do przywiązywania ogromnej wagi do tego jak wygląda. Lubiła zakładać rzeczy wpasowujące się w jej estetykę, niekoniecznie akceptowalną przez kogokolwiek innego. Srebrne wstawki były ładne.
Westchnęła, wspominając Trouge. Sukienka, którą jej kupił jej się podobała, nawet jeśli z początku niechętnie patrzyła na taki prezent. Ale miejsce, w którym ją nosiła, nie przypadło jej do gustu, przez co samo wspomnienie stacji było słodko-gorzkie. Z przewagą gorzkiego gdy tylko przypomniała sobie o tym, jak się skończyła ich wizyta tam.
- Jak znajdziemy inną, mogę się dla ciebie poświęcić i ją założyć - zaproponowała, od niechcenia, nachylając się w jego stronę. Podobała się sobie samej na Trouge, w prezencie od niego. Nie miałaby żadnego problemu z założeniem innej teraz, na święto. Ale nie wyobrażała się całej na biało. Biel była dla eleganckich, najlepiej opalonych kobiet o szerokim uśmiechu, nie dla bladych od życia na statku, wiecznie zmęczonych osób, które ostatnio przespały półtorej doby, wypłukując z siebie wojskowe wspomagacze. - Ale ty płacisz - dodała, uśmiechając się szerzej i zadzierając głowę do góry, żeby móc go pocałować.
- Dobrze ci idzie - pocieszyła go, ruszając dalej alejką, zachęcona przez swoje narastające burczenie w brzuchu. Przeszła przez plac, rozglądając się dookoła z zaciekawieniem - pod tym względem Asa przypominała Ziemię. Alejki odchodzące od mini rynków z fontannami, choćby holograficznymi, przypominały jej Londyn, w którym była raz lub dwa, zawsze w sprawach służbowych. Zresztą, niemal nigdy nie jeździła gdzieś dla własnej przyjemności, lub wakacji.
- Te z glonów? - skrzywiła się, przypominając o alkoholu, o którym mówił wcześniej Deuce. Nie brzmiał zachęcająco, ale sięgnęła po menu, przyglądając się wszystkim opcjom. Koniec końców, wybrała to samo co Naeem. Gdy poczuła unoszące się w powietrzu zapachy jedzenia, jej głód się wzmógł, więc ryba brzmiała dobrze, tak jak wszystko inne.
- Jeśli wakacje byłyby sportem, nie miałabym wielu punktów - westchnęła, odkładając datapad z menu na stół. - Czuję się jak wampir, który wreszcie wyszedł na światło słoneczne.
Rozpięła kurtkę, zdejmując ją z siebie i przewieszając przez oparcie krzesła. Wewnątrz było znacznie cieplej, bez nieustannego, lekko chłodnego wiatru muskającego jej skórę.
- Mam nadzieję, że tobie też się tu podoba - podniosła na niego wzrok, odgarniając włosy z twarzy. Jej warkocz z wolna przestawał przypominać w miarę nienagannej fryzury, w którą go spięła kilka godzin temu. - Mówiłeś, że nie jesteś przyzwyczajony do takich klimatów.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

13 gru 2018, o 18:33

- Ja lubię biały kolor. Chociaż rozumiem, że nie każdy musi za nim przepadać - Rhama wzruszył ramionami, kończąc temat gdy weszli do restauracji. Wciąż wydawał się zażenowany swoim komplementem, który mimo że lepszy niż większość poprzednich, to wciąż daleki był od wyrafinowanych pochwał, na jakie pozwalał sobie choćby Hunter na stacji, którą przytoczyła czerwonowłosej jej pamięć.
Naeem zamówił sobie pieczoną rybę z dodatkiem tutejszych warzyw. Zamówił też dwa zielone drinki, chociaż Hawk nie wyraziła jasnej zgody na wypicie takiego. Najwyraźniej założył, że siedząca naprzeciwko kobieta spróbuje tutejszego świątecznego specjału, niezależnie od tego z jak dziwnych składników był zrobiony. Wiedział już, że należy raczej do odważnych osób, mógł więc zakładać, że pod względem jedzenia i picia również.
Odłożył datapad i uniósł na nią wzrok, samemu też ściągając z siebie kurtkę. Ciepłe światło, rzucane przez lampki podwieszone na ścianie obok - tak jak praktycznie wszędzie dzisiaj - nadawało jego spojrzeniu innego charakteru. A może to nie była kwestia lampek? Przez ostatnią godzinę był skupiony i poważny, teraz jednak mógł sobie pozwolić na chwilę, albo i więcej niż chwilę swobody.
- Dziś będziesz jeszcze miała okazję zebrać ich więcej - odparł na jej wzmiankę o punktach, pochylając się do niej. Mówił cicho, ale nietrudno było go usłyszeć, nawet przez stare hity jakiegoś zespołu asari, snujące się z głośników. Kąciki jego ust uniosły się w górę. - Możemy się umówić, że jak uzbierasz powiedzmy... sto, to dostaniesz specjalną nagrodę. I zaszczytny tytuł królowej imprezy.
Wyprostował się, a jego wzrok powędrował na sztuczny kwiatek na środku stołu. Sięgnął ku niemu, by ustawić go symetrycznie względem brzegów blatu.
- Za wybranie restauracji zamiast powrotu na Wraitha przyznaję ci pięć - dodał z rozbawieniem.
Uniósł brwi, milknąc na chwilę. Jej pytanie go zaskoczyło, bo dotąd myślał o czymś zupełnie innym. Przeniósł wzrok za jej plecy, na widok za oknem, pewnie mało fascynujący, bo hologram fontanny widzieli już po drodze.
- Nie jestem - przyznał. - Nie jestem też przyzwyczajony do takiej ilości ludzi w jednym miejscu. Na pancerniku było gęsto, ale każdy miał coś do roboty. Każdy był tam po coś. Tutaj... jest miasto. Nie pamiętam kiedy ostatnio mieszkałem w mieście, gdzie mogłem pójść do restauracji, widziałem normalne ubrania przez witryny sklepów zamiast jednolitych kombinezonów, a i sam nie miałem nic szczególnego do zrobienia. Odzwyczaiłem się od wiatru, deszczu i nieujednoliconej przez systemy temperatury.
Uśmiechnął się, wracając do chwili teraźniejszej i przenosząc wzrok na Hawk.
- Nie wiem, czy podobałoby mi się tu tak, gdyby nie było ciebie - odparł, decydując się na większą wylewność, niż zazwyczaj. - Lubię, co ten wiatr robi z twoimi włosami. Mówiłem ci, że podobają mi się potargane. Lubię jak patrzysz na to różowe niebo, jakbyś nigdy nie widziała takiego przedtem - zerknął w stronę baru. - Lubię też te placki, które jedliśmy rano, chociaż tu takiego pewnie nie zamówię. Tak, podoba mi się Arvuna.
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2744
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

13 gru 2018, o 22:13

Uniosła brwi, patrząc na niego ze sceptycyzmem w oczach, ale usta podświadomie wygięła w przebiegłym uśmiechu. Królowa imprezy, zaszczytny tytuł, godny bogini wojny, na pewno warty zdobycia. Powinna sobie je spisywać i czytać zawsze, gdy spierdoli jej się humor, trzymać na omni-kluczu w zaszyfrowanym pliku na czarną godzinę gdy jej pewność siebie zanikała.
- Tylko pięć? Lubię wyzwania, ale bez przesady - fuknęła, odgarniając warkocz na jedno ramię. Miała ochotę go już rozpuścić przez to, w jakim teraz był stanie, ale wiedziała, że przy tym wietrze podczas święta jej włosy będą wyglądały jakby nie czesała ich od co najmniej dwóch miesięcy. - Nie znam nawet zasad, a sędzia jest przekupny.
Uśmiechnęła się, wymownie odwracając wzrok, częściowo by udać w tej chwili niezainteresowaną, częściowo żywo zainteresowana tym co działo się dookoła. Tak jak bar, który odwiedziła z Deucem, restauracja nie odbiegała standardem od wielu innych, które widziała w życiu. Grała w niej tylko specyficzna muzyka i widok zza przeszklonych okien był znacznie ciekawszy niż gdziekolwiek na Ziemi. Doszła do wniosku, że nie przepadała za większością miejsc na swojej ojczystej planecie, choć było kilka urokliwych. Głównie z daleka od tego gdzie się urodziła, tam nigdy nie chciałaby wrócić.
Rozumiała go doskonale, bo czuła się podobnie. Kiedy chodziła do sklepów to po to, by zamówić dla siebie dostawę amunicji, może obejrzeć nowe mody do broni lub pancerzy, czasem kupić coś do jedzenia czy do picia, czego nie mógł zrobić Q dla całego Wraitha. Jeśli potrzebowała jakichś ubrań, przeglądała je na extranecie i zamawiała z dostawą na statek w doku, w którym była obecnie. Większość jej ciuchów i tak była dość stara. Żyła od stacji do stacji, od planety do planety, w praktyce traktując wszystkie te miejsca jako przystanki na rozprostowanie nóg, zmianę atmosfery, skorzystanie z lokalnych rozrywek i powrót do domu. W jej przypadku ten dom był ważącą setki tysięcy ton kupą żelastwa, która wzbudziła w Cerberusie dezaprobatę swoim wyglądem.
Może Pond miał rację. Może to nie była kwestia przyzwyczajenia się do życia w kolonii, może po prostu nie pasowała do takich miast.
Zamarła, zerkając na niego gdy wymieniał kolejne argumenty za Arvuną. Z każdym kolejnym słowa mężczyzny zamkniętego w celi niedaleko stąd odpływały w niepamięć.
- Chciałam pochwalić cię za komplementy, ale zepsułeś to przechodząc ze mnie na placki - zażartowała, spinając się podświadomie. Żart był idealnym zamiennikiem tego, co powinna w tej chwili odpowiedzieć, nie, co chciała teraz powiedzieć. Żadnej sytuacji nie dało się rozładować humorem.
No, prawie.
- Już się boję - dodała, zwracając jego uwagę na nadchodzącą kelnerkę z zielonymi drinkami. Idealny czas.
Komplementy i miłe słowa wydawały jej się na miejscu w niektórych sytuacjach, ale w innych wprawiały ją w zakłopotanie. Często zastanawiała się jak wyglądałoby jej życie gdyby nie trafiła na Ankhtę, gdyby Voodoo nie przyprowadził Rhamy na pokład Wraitha. Ale teraz myślała też o tym jak wyglądałoby jego życie. Dalej pracowałby dla Cerberusa? Dalej ją szpiegował, czy w zupełnie innym świecie miałby normalne zadania, jak na podwykonawcę Iluzji? Miałby swój dom w Egipcie z widokiem na gorące morze, a nie zimny, Arvuński ocean? Prawdziwego, czekającego na niego psa, a nie mecha w jej kajucie?
Złapała za zimną szklankę, upijając nawet za szybko łyk zielonego drinka. Nie zdążyła pomyśleć o tym jak paskudnie może smakować, ale okazał się niezgorszy, ku jej zaskoczeniu.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

13 gru 2018, o 22:57

- Proszę cię, powiedziałaś że chcesz zaszaleć i postanowiłaś z tej okazji pójść na obiad - Naeem przewrócił oczami. - To jest szaleństwo na miarę tej babci, którą mijaliśmy. Tej co ledwo szła. Ile byś chciała punktów za to? Masz czas do wieczora. Wierzę w ciebie.
Na danie główne musieli trochę poczekać, bo przygotowanie ryby nie było natychmiastowe, ale pięć minut po zamówieniu kelnerka przyniosła im drinki. Wlane do wysokich kieliszków, mętne napoje nie wyglądały zachęcająco, ale ich zapach był już znacznie lepszy - może nieco cytrusowy, a może zupełnie im nieznany. Naeem podziękował i chwycił swój kieliszek, by niepewnie unieść go do ust.
- Na trzy cztery? - zaproponował, spoglądając znad niego na Hawk. - Jak to wypijesz, to dostaniesz kolejne pięć. Nie więcej, bo nawet Adams to pił.
Gdy się zgodziła, pociągnął ze szklanki dużego łyka. Jego twarz nie wykrzywiła się z niesmakiem, bardziej wyglądał na zaintrygowanego, bo choć faktycznie w drinku czuć było charakterystyczną morską zieleninę, na jakiej był oparty, to jednak inne składniki całkiem znośnie to rekompensowały. Kostki lodu zadzwoniły o ściankę, gdy Naeem odstawił drinka na stół.
- Przepraszam - parsknął śmiechem. - Może cię to rozczaruje, ale to nie miały być komplementy. Nie mam wpływu na to, że w Arvunie najbardziej podoba mi się to, że podoba się tobie.
Mówił cicho, tak, że prawdopodobnie nikt z obecnych w restauracji nie mógł biernie uczestniczyć w ich rozmowie. Ale jego charakterystyczny głos nawet w najcichszych słowach przebijał się przez szum knajpki i dyskusje otaczających ich ludzi.
- I jedzenie. Póki co nie jadłem niczego, co by mi nie smakowało.
Przez chwilę przyglądał się jej w milczeniu, a gdzieś w kącikach jego ust niezmiennie tlił się uśmiech. Nie powiedział jednak nic więcej na ten temat, może widząc niezręczność, jaką wywoływał on w czerwonowłosej. W końcu sięgnął po kieliszek i napił się jeszcze, wracając spojrzeniem za okno.
- Do morza jestem przyzwyczajony - rzucił. - Do nieba niekoniecznie, ale podoba mi się. Światło jest tu takie... ciepłe. Mimo wiatru i deszczu. Jeśli chodzi o temperaturę, dawno nie funkcjonowałem w wyższej, niż dwadzieścia stopni, więc to nie jest tak, że zamarzam, bo pochodzę z kraju, w którym jest gorąco, jeśli się tego obawiasz.
Pochylił się do niej i oparł łokciami o stół, splatając dłonie przed sobą.
- Coraz więcej osób z załogi chce ze mną rozmawiać, i to nawet nie po to, żeby mnie zmieszać z błotem - uśmiechnął się nieco szerzej. - W sumie nie wiem, czy jestem już piratem, czy jeszcze nie? Mówiłaś mi kiedyś, że byłbym beznadziejnym. Jestem? Co definiuje dobrego pirata, tak w ogóle?
Ktoś przeszedł za oknem, zaglądając do środka i rzucając cień na ich stolik. Naeem odprowadził człowieka spojrzeniem, choć tylko dlatego, że jak każdy ruch przyciągał wzrok.
- Nie musisz się martwić o to, że z jakiegoś powodu jest mi tu źle, Jean. Bo nie jest.
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2744
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

13 gru 2018, o 23:20

Przetoczyła wzrokiem po suficie w wymownym geście. Nie mieli jeszcze szaleć, która była, dwunasta? Trzynasta? Pół dnia jeszcze było przed nimi a wolała nie nawalić się jeszcze przed świętem. Nie mogła się doczekać tego, aż zacznie zapadać zmierzch. Zachodu słońca, kolorowego nieba, bliskości morza, chłodnej plaży. Podobno podmiasto wiedziało jak świętować najlepiej ale nie wiedziała, czy powinni do niego zachodzić - choć bardzo, bardzo ją to kusiło. Chciała usiąść już przy sztucznym świetle, ognia lub lamp, chciała zobaczyć jak światło z nieboskłonu podkreśla fale w nocy, a gwar dookoła jest żywszy, tworzony przez podpitych, radujących się ludzi.
- Nawet Adams? - zaśmiała się, kręcąc od razu głową. Drink nie był taki zły, jak się tego spodziewała. Miała wrażenie, że byłby lepszy gdyby zostały w nim jedynie dodatkowe smaki, a wyrzucono gloniastą bazę, ale przypadł jej do gustu. Lubiła posmak cytrusa, czynił wszystko lepszym. - Chyba nie zdajesz sobie sprawy z tego, jak podły ma gust.
Odstawiła wysoką szklankę na blat, rozsiadając się w krześle wygodniej. Oddaliła się przez to od niego na chwilę, ale i tak doskonale słyszała co mówił. Miał zbyt charakterystyczny głos, którego w dodatku mogłaby słuchać nieustannie. Szum restauracji kompletnie jej nie przeszkadzał.
Zerknęła za okno gdy mówił o niebie i ciepłej barwie światła. Dostrzegał w Arvunie inne rzeczy niż ona, ale dzięki temu czuła, że obserwuje planetę na nowo. Inna perspektywa wzbogacała jej własną. Nie musiała powtarzać, dlaczego tak podoba się jej. Przypominała obcy świat, od tego wszystkiego, co znała, pod każdym względem. Była piękna, niczym obrazek z książki lub vidu, wygenerowany komputerowo lub namalowany ręką zdolnego artysty. Mogłaby spędzić kolejne, dzielące ich od wieczoru godziny wpatrując się w niebo i nie robiąc niczego innego.
Nie odpowiedziała na jego niektóre słowa. To, że Arvuna podobała mu się tak dzięki jej obecności wcale nie rozwiewała jej wątpliwości i obaw. Mogli spędzać czas gdziekolwiek indziej, gdyby nie musieli uciekać. Tam, gdzie było cieplej, gdzie można było odpocząć, gdzie nie musiał chodzić z obandażowaną nogą ani tracić przytomności w promie. Jak na razie czuła się jedynym plusem tego świata w jego rozrachunku, w całym morzu minusów, a to wywierało na niej pewnego rodzaju presję.
Dopiero słysząc wzmiankę o piratach, uśmiechnęła się szerzej. Jej plecy oderwały się od oparcia, a ona pochyliła się nad stolikiem, sięgając po drinka zanim zdecydowała się na odpowiedź. Z każdym kolejnym łykiem smakował jej coraz bardziej. Przyzwyczajała się do dziwnych akcentów, drażniących język.
- Nie jesteś, jeszcze nie - odrzuciła rozbawiona, pozwalając jej myślom popłynąć ku tak niedalekiej przeszłości. - Z tego co pamiętam, nie napadłeś na żaden statek.
Przeniosła wzrok w dół, na symetrycznie ułożoną solniczkę względem brzegu stolika, na jego dłonie. Były ciemniejsze od jej własnych, ale lubiła kontrast, jaki przez to tworzyły ich splecione ze sobą palce.
- Tego będzie mi trochę brakować przez ten miesiąc, czy ile tu będziemy - kontynuowała, choć bez żalu w głosie. Pozostała uśmiechnięta, wyciągając ręce przed siebie. - Pancerniki są wolne. Wraith jest szybki. To wciąż kosmos, więc pościgi zaczynają się od kropki na radarze i ostrożnego planowania. Jeden nieprzewidziany ruch i drugi statek może ci zniknąć, ale... - musnęła wierzch jego dłoni opuszkiem palców, zataczając nimi bezmyślnie okręgi. - Jest taki moment, kiedy wiesz, że będzie twój. Jest jak narkotyk.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

13 gru 2018, o 23:53

Brwi Naeema uniosły się w górę, gdy wspomniała o statku. Przez moment wyglądał, jakby zastanawiał się skąd wziąć jednostkę, na którą mógłby przeprowadzić abordaż, żeby stać się pełnoprawnym członkiem załogi, ale chyba w chwili obecnej nie miał zbyt wielu możliwości.
- Zhakowane taksówki pewnie się nie liczą? - spytał, choć w jego słowach nie było powagi.
Słuchał jej kolejnych zdań, nie odrywając od niej wzroku, ale co działo się w jego głowie - tego mogła się jedynie domyślać. Nie dlatego, że miał na twarzy jedną ze swoich profesjonalnych masek, ale emocje kotłowały się w jego oczach do tego stopnia, że trudno było wybrać jedną, która miałaby dominować. Wszystkie jednak raczej należały do pozytywnych. Widziała, jak błękitne spojrzenie zsuwa się z jej oczu na mówiące usta, a potem coraz niżej, stopniowo docierając do dłoni, w które wpatrywała się też ona. Nie wykonał jednak żadnego gestu, świadczącego o tym, że chciałby spleść jej palce ze swoimi, tak jakby było to zbyt infantylne, albo ostentacyjne, jak na miejsce w którym siedzieli. Dopiero gdy ona zrobiła to jako pierwsza, decydując się na dotyk, obrócił dłonie wnętrzem do góry, by samemu też nie być biernym.
- To trochę jak ataki cybernetyczne - odparł cicho, skupiony chyba na czymś zupełnie innym, niż rozmowa. - Też tylko czekasz, aż się przebijesz. A potem nie możesz pozwolić się wyrzucić z systemów i tylko chwili na chwilę patrzysz, jak przeciwnik ci się poddaje.
Uśmiechnął się do niej, z trudem unosząc wzrok znad ich splecionych dłoni.
- Umiem dużo więcej, niż porno-programy - obiecał.
Kelnerka ich zaskoczyła, pojawiając się przy stoliku zupełnie niespodziewanie. Rzuciła Rhamie oceniające spojrzenie, w reakcji na które mężczyzna z trudem powstrzymał się od parsknięcia śmiechem. Jeśli trafiła tylko na ostatnie wypowiedziane przez niego zdanie, nie znając całości kontekstu, musiała szybko wyrobić sobie na jego temat niezbyt dobre zdanie. Postawiła przed nimi dania i sztućce i oddaliła się, zostawiając ich samych sobie.
- Cóż, u niej już nie mam szans - podsumował, wzruszając ramionami i zajmując się obiadem.
Danie było duże, większe niż Hawk zazwyczaj jadła. Ryba zapieczona była w brytfance o podniesionych brzegach, zapewne jeszcze gorącej, ale żadne z nich nie próbowało tego sprawdzać. Pachniała niesamowicie, masłem i czosnkiem, i kilkoma zapachami których Hawkins nie potrafiła do niczego przyporządkować. Z nazwaniem niektórych dorzuconych do niej warzyw też miałaby spory problem. Naeem ostrożnie zabrał się za jedzenie, ale po jego minie zorientowała się, że ten obiad tylko zwiększy jego miłość do tutejszej kuchni.
- Powinniśmy kupić sobie coś na później - zaproponował między kęsami. - Do domku.
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2744
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

14 gru 2018, o 00:18

Rozbawiło ją pytanie o taksówki, ale pokręciła głową - skala była trochę zbyt mała na jej odgórne, pirackie standardy, które właśnie sama wymyśliła. Niemniej, imponujące, naturalnie. Jej by to tak szybko nie przychodziło, choć też umiała to zrobić. Kwestia odpalenia odpowiedniego programu na omni-kluczu - wszystko, żeby uniknąć zapłacenia tych dwunastu kredytów.
- Brzmi podobnie - przytaknęła, odwzajemniając jego spojrzenie z zaciekawieniem. Próbowała z morza emocji wyłonić jedną, dominującą, ale nie potrafiła czytać go tak dobrze, nawet teraz. Już i tak widziała w jego twarzy sto razy więcej emocji niż z początku, gdy nie chciał, by było po nim cokolwiek widać, ale dalej miała swoje ograniczenia. Dalej nie umiała wszystkiego zidentyfikować. Zrezygnowała więc, wracając wzrokiem do dłoni. Nie złapała jej ani nie splotła własnych palców z jego, zamiast tego gładząc ją wzdłuż zarysowanych w jej wnętrzu linii, zamyślona.
Jego obietnica od razu wywołała w niej śmiech, ale powstrzymała go w ostatniej chwili, dostrzegając kątem oka nadchodzącą kelnerkę.
- Mmm? - mruknęła niewinnie, odrywając palce od jego dłoni i zaciskając je na szklance z drinkiem. Napiła się gdy kelnerka odkładała dania na stół, pochylając się nad blatem. - W to nie wątpię. Musisz mi później pokazać, koniecznie.
Skoro natrafiła na tak niefortunny fragment ich rozmowy, musiała odebrać jego słowa zupełnie inaczej. Ciężko jej się dziwić, w końcu umiem więcej niż porno-programy miało ograniczoną ilość znaczeń, do których można było dociec bez znania kontekstu. Widząc jej zakłopotanie, Hawkins z trudem nie parsknęła śmiechem wcześniej. Nie mogła się powstrzymać przed stosowną odpowiedzią. Zbyt łatwo poprawiał jej się humor gdy spędzała czas na zwykłej rozmowie z Rhamą, zamiast na przejmowaniu się wszystkimi rzeczami, które mogły pójść nie tak dziś, jutro lub za tydzień.
- Przykro mi - odparła z powagą, odstawiając na bok szklankę i zabierając się za spróbowanie dania.
Przy rybie nie miała wątpliwości, jak przy alkoholu, który otrzymali. NIe miała jej niczego do zarzucenia, nawet jeśli też nie przypominała wszystkiego, co jadła dotychczas. Sam fakt tego, że była świeżo przyrządzona, może nawet z ostatniego połowu, z miejsca przewyższał wszystko co mogła dostać na Wraithcie albo Omedze.
- Możemy przejść się jeszcze dalej, widziałam więcej sklepów w równoległych alejkach - zasugerowała, odstawiając na moment widelec. Jedzenie było pyszne i łapała się nad tym, że jadła coraz szybciej, nie chcąc przerywać nawet na łyk zielonego drinka. - Potem możemy wrócić na Wraitha po resztę rzeczy, przenieść je do domku i wyjść dalej. Reszta pewnie nie będzie czekała do nocy z świętowaniem, my też nie musimy.
Restauracja była przyjemna, ale, jak w przypadku akwarium wcześniej, szybko nudziła się tym, co już zobaczyła i chciała iść dalej. Poznać resztę równoległych uliczek, znaleźć coś dziwnego, coś nowego. Mogli rozmawiać wszędzie, nie musieli siedzieć przy stoliku z ograniczonym widokiem na kolonię. Chciała ją poznać lepiej.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

14 gru 2018, o 00:52

Rhama nie wydawał się zażenowany momentem rozmowy, na który trafiła kelnerka, ale rozbawienie mu nie przechodziło. Nie było sensu się tłumaczyć, chociaż pewnie by to zrobił, gdyby choć trochę zależało mu na reputacji w tym lokalu. Z drugiej strony, czy istniał jakikolwiek argument, który postawiłby jego słowa w mniej kompromitującym świetle? Mało prawdopodobne. Zajął się więc jedzeniem, które pochłonęło go bez reszty. Ryba przypominała smakiem ziemskiego łososia, choć nie do końca. Tak czy inaczej rewelacyjnie komponowała się z całą resztą i Naeem na te dziesięć minut po prostu zniknął dla świata, w odpowiedzi na słowa kiwając tylko głową.
Dopiero gdy zaspokoił swój pierwszy głód, uniósł wzrok na Hawk, marszcząc lekko brwi. Usiłował przypomnieć sobie o czym mówiła, gdy zajęty jedzeniem nie był w stanie jej odpowiedzieć i w końcu, po kilkudziesięciu sekundach grzebania widelcem między warzywami, przyszło mu to go głowy.
- Czemu cię tak naszło na zakupy? - spytał, uśmiechając się do niej lekko. - Chcesz hologram dzikownika dla siebie, czy inne pamiątki? Czy ubrania? Masz może w planach jakąś sukienkę?
Jego uśmiech nabrał innego charakteru, choć poza tym błyskiem w spojrzeniu na więcej nie mógł sobie tu pozwolić. Opuścił wzrok na rybę i zjadł jeszcze kilka kęsów. Jego talerz był już prawie pusty, w przeciwieństwie do talerza czerwonowłosej. Musiał być bardziej głodny, albo smakowało mu wyjątkowo mocno. Jedno i drugie miało sens.
- Uprzedzam, że nie dam ci się ubrać, jeśli coś takiego planujesz - mruknął z rozbawieniem. - Za bardzo boję się, że mnie obwiesisz ćwiekami.
Albo nie mówił poważnie, albo miał bardzo małe zaufanie do jej gustu. Jego drinka też stopniowo ubywało, choć tym razem nieco wolniej, niż u Hawk. Powoli dojedli do końca, po czym Naeem widząc jej niecierpliwość westchnął ciężko i podniósł się od stolika, chcąc przy terminalu zapłacić za zamówienie. Ich kelnerka stała za kontuarem, oparta o niego łokciem i z lekko uniesioną lewą brwią obserwowała go przez całą drogę, zarówno gdy podchodził, jak i kiedy wracał do stolika.
- Zapraszam - wyciągnął rękę do Hawk. - Bo widzę, że cię nosi. Idźmy zobaczyć, co z resztą miasta. Nie musimy czekać.
Objął ją w pasie ponownie, po opuszczeniu restauracji i pokręcił głową z niedowierzaniem, niczego jednak nie mówiąc. Nietrudno było się jednak domyślić, że jest zwyczajnie załamany tym, jak niezwykle skutecznie udało mu się zaskarbić sympatię tutejszych w knajpce. Poprowadził ją w stronę alejek, o których mówiła i wkrótce przed jej oczami pojawiły się witryny sklepowe, czasem obok siebie, czasem poprzedzielane zwykłymi, niehandlowymi budynkami. Ludzie plątali się po chodniku, rozmawiając głośno, w większości faktycznie ubrani na biało. Gdzieś za ich plecami wylądowała taksówka, a z naprzeciwka wyminęła ich asari z dojrzałą, ludzką kobietą, obdarzając ich zaciekawionym, uważnym spojrzeniem. Było już wczesne popołudnie, choć trudno było określić tę porę w ten sposób przy tak długiej dobie. Miasto żyło, gdzieś grała muzyka, ktoś się śmiał za zakrętem, a sklepy zachęcały jasnymi szyldami.
- Buty, pamiątki, modyfikacje estetyczne do omni-kluczy - wymieniał Rhama, przesuwając spojrzeniem po kolejnych wystawach. - Fryzjer, inhalacje... co? - zamilkł na chwilę. - No nie, dobrze przeczytałem, inhalacje. Wróżbita, ubrania, ubrania, desery, spożywczy, studio sztuki. Za zakrętem pewnie drugie tyle. Dokąd? Pani prowadzi, pani Hawkins - uśmiechnął się szeroko. - Może chcesz wróżbę?
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2744
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

14 gru 2018, o 01:33

- Przecież sam mówisz, że musimy kupić coś na później - odrzuciła, tak niewinnie jak tylko była w stanie, tym razem wkładając w to jakiś wysiłek. - Po prostu chce się rozejrzeć - dodała, odwracając wzrok widząc jego uśmiech, bo nie byłaby w stanie zachować powagi w innym wypadku.
Poniekąd mówiła prawdę - Asa ją ciekawiła w każdym detalu, także w dziwnościach, które mogła tutaj dostać w sklepach. Dzikownik może nie był tak fascynujący żeby chciała kupić go sobie na własność, ale chciała spojrzeć co jeszcze kolonia miała do zaoferowania. Nawet ziemskie, stare alkohole wydawały się teraz dla niej egzotyczne, bo przywykła do tych serwowanych w barach na Omedze czy Illium. Kolorowych, obcych, niekiedy trujących, więc wszystkie traktowała z dozą ostrożności i rzadko kiedy eksperymentowała w miejscu, którego nie znała.
- Na święta się daje prezenty - dodała, wspominając jego zaskoczenie gdy zobaczył whisky od pilota, podarowaną jej w promie gdy wracali z tamy. - Masz okazję kupić mi jakiś.
Zaśmiała się, nie wyobrażając go sobie z ćwiekami. Głównie dlatego, że nie wyobrażała sobie ćwieków już wcale. Nie widziała ich zbyt często na ulicach. Pamiętała ten styl doskonale z Ziemi, ale jej kolce kojarzyły się raczej nieprzyjemnie. Buty z ćwiekami mogły być lepszą bronią niż nóż, jeśli ktoś był odpowiednio celny. Teoretycznie przez ich ostry wygląd niektórzy je nosili, ale w warunkach, w których dorastała, patrzyła na to nieco inaczej.
- Kupię ci czteropak białych koszulek, albo czarnych, możesz sobie wybrać - westchnęła, spoglądając ponownie na pedantycznie odłożoną solniczkę. - Chyba, że zaszalejesz i pozwolisz sobie na jakąś szarość.
Od razu wstała z miejsca, dopijając w dwóch łykach swojego drinka. Nie musiał mówić jej dwa razy, chciała już iść dalej. Złapała swoją kurtkę i ubrała, nie zapinając, bo zdążyła zagrzać się w środku i zapomnieć jak było na zewnątrz. Wyciągnęła spod kołnierza warkocz i odgarnęła go do tyłu, jak najdalej od twarzy.
Uśmiechnęła się do kelnerki na odchodnym, wychodząc jako pierwsza i pozwalając mu podejść bliżej, objąć ją w talii. Zdążyła już zupełnie się do tego przyzwyczaić. Tutaj nie było nawet jej załogi, tylko spojrzenia osób, których nigdy więcej żadne z nich miało nie zauważyć. Wrażenie tego, że była w innym świecie, tylko się pogłębiało.
Rozejrzała się, zafascynowana szyldami. Część z nich okazała się zupełnie nudna i zwykła. Sklep spożywczy nie brzmiał zbyt fascynująco, tak samo jak fryzjer - choć może już by się jej przydał, bo jej włosy były długie. Przez tyle lat ścinała je na krótko, że aż dziw, że była w stanie z tak długimi wytrzymać. Rosły wolno, więc nie stały się takimi od razu. Miała czas żeby się przyzwyczaić do nowej sytuacji, a teraz chyba podobała się sobie bardziej w ten sposób.
Westchnęła na widok tylu białych ubrań. Wszystkim ten kolor pasował, tylko nie jej - nie miała co do tego wątpliwości. Choćby miała być jedyną osobą w całej Asie ubraną w inny kolor, preferowanie czarny, nie zamierzała zmieniać zdania na ten temat.
- Co, wróżbita? - zmarszczyła brwi, powstrzymując odruch pokręcenia głową. Zamiast tego uśmiechnęła się pod nosem, obracając przodem do niego, tyłem do reszty ulicy. - Zależy. Ile dostanę za to punktów? - spytała z rozbawieniem, rozglądając się po witrynach sklepowych. Wizja ubrania sukienki wieczorem nie była taka zła - szczególnie gdy nie miała pomysłu na to, co innego mogłaby założyć na siebie.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

14 gru 2018, o 13:04

Rhama parsknął śmiechem, spoglądając na nią z niedowierzaniem.
- Serio? Dopiero co mówiłaś, że nie muszę. Czuję się oszukany.
Kupienie prezentu Hawk nie było dla niego pewnie niczym strasznym, zawsze mógł zdecydować się na hologram jakiejś ryby, czy węża wodnego. Chociaż prawdopodobnie byłaby nie do końca zadowolona z takiego podarku. Pokręcił głową, gdy zaproponowała mu koszulki, wiedząc przecież, że jego szafa jest mało zróżnicowana pod względem kolorystycznym. Nie przykładał zbyt dużej wagi do tego, co nosił, dopóki było to czyste i schludne. No i bez ćwieków. Jego spodnie z reguły były proste, bez dodatkowych kieszeni, tak samo kurtki - klasyczne, skórzane. Nawet garnitur który nałożył na Trouge niczym się nie wyróżniał, poza faktem, że mężczyzna wyglądał w nim nietypowo przez sam fakt bycia tak eleganckim.
- Za to? - Naeem zastanowił się chwilę, zatrzymując się w miejscu. - Zobaczymy. Może nawet piętnaście.
Pociągnął ją w stronę szyldu, doprowadzając do niewielkich drzwi, dość przeciętnych, nieszczególnie charakterystycznych wśród wszystkich pozostałych budynków. Niewielki napis nad nimi świecił się jasnym fioletem, a na drzwiach wymalowana była para oczu o czarnych gałkach ocznych.
- Asari? - zgadł, popychając drzwi, zanim Hawkins zdążyła zrezygnować z realizacji tego pomysłu. Na Omedze nie było jasnowidzów, a przynajmniej nikt nie traktował ich na tyle poważnie, by zgodzić się na wynajęcie im lokalu i założenie działalności. Może gdzieś głęboko w niższych korytarzach stacji dałoby się znaleźć kogoś, kto wywróżyłby im najbliższą przyszłość, ale Hawk nigdy nie miała okazji na kogoś takiego trafić.
Za drzwiami znajdowało się jedno pomieszczenie, niewielkie i słabo oświetlone, ale obwieszone świątecznymi lampkami tak samo jak reszta miasta. Zza wąskich drzwi prowadzących na zaplecze chwilę później wynurzyła się fioletowoskóra asari, która musiała usłyszeć ich wejście. Miała na sobie luźną, białą suknię, dobrze wpasowującą się w standardy Hawkins dotyczące zamążpójścia, ale niekoniecznie zgodną ze współczesną modą.
- Witam - odezwała się. Jej głos był ciepły i miękki, jak waniliowy budyń. - Miło was widzieć. Świąteczna przepowiednia? Dziś jest wyjątkowo dużo chętnych.
- Tak - odpowiedział jej Naeem, wypychając Hawk przed siebie. - Ta pani bardzo chciała.
Asari wskazała jej wyłożony jasnoniebieskim materiałem fotel, uśmiechając się zachęcająco. Sama usiadła naprzeciwko, obok niewielkiego stolika, na którym stała mała miska z pokrojonym, fioletowym owocem. On jednak nie był dla gości, a dla niej. Rhamie zostało już tylko małe siedzisko bez oparcia przy wejściu, tuż obok terminala płatniczego - bo wróżby nie były przecież darmowe. Pochylił się nad nim, sprawdzając cennik, ale nie odezwał się, nie chcąc przerywać tej magicznej chwili pomiędzy czerwonowłosą, a asari.
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2744
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

14 gru 2018, o 13:57

Piętnaście sprawiło, że znów westchnęła ostentacyjnie, nieusatysfakcjonowana. W tym tempie musiałaby zrobić bardzo dużo rzeczy w bardzo krótkim czasie żeby dobić do stu punktów, ale sama gra ją bawiła. Była wyzwaniem, śmiesznym i niepoważnym, ale takim, które jej się spodobało.
Oceniła krytycznym spojrzeniem szyld, skoro już została do niego podprowadzona. Wróżbita kojarzył jej się ze starszą kobietą, z minimum dziesięcioma pierścionkami na palcach, długimi koralami, specyficznym odzieniem i potarganymi włosami. Widziała kiedyś vid, w którym na chwilę pokazali taką wróżkę czytającą z kart to, co każdy normalny człowiek chciałby usłyszeć. Może dowie się, jaki jest jej życiowy numer, jaki miesiąc sprzyja poszukiwaniom pracy, jaki kolor powinien determinować jej końcówkę roku, ile będzie miała kiedyś dzieci.
- Dla piętnastu punktów może być - zaczęła się śmiać, czując jego dłoń na plecach, popychającą ją do wejścia. Uniosła wzrok, napotykając spojrzenie dwójki oczu na drzwiach już gdy wyciągała rękę by je otworzyć.
Asari.
Jej uśmiech zrzedł niemal od razu, a nogi zaparły się w ziemi, co i tak odebrał jako upór, który mógł przezwyciężyć wepchnięciem jej do środka. Może gdyby to była ludzka wróżka, nie poczułaby się jak trafiona piorunem. Ale asari?
- Wiesz co, to chyba nie jest taki dobry po-... - urwała, wepchnięta do pomieszczenia. Od razu zrobiło jej się gorąco i nie zrobiła nawet kroku dalej, czując narastające w sobie przerażenie.
Nie wiedziała o asari wiele. Ale wiedziała co oznaczają czarne oczy. Czy nie potrafiły czytać w myślach? Łączyć się z mózgami innych ludzi? Wpatrywała się w kobietę, która ku nim wyszła, milcząc, z absurdalną paniką narastającą w sercu. Chciała czytania kart, może zajrzenia do kryształowej kuli. Przecież to... połączenie było czymś specjalnym dla nich, prawda? Nie sprzedawałyby tego na ulicach pod pretekstem wróżenia?
- Nie nie, pan chciał pierwszy - wydusiła z siebie, łapiąc go za rękaw kurtki i pociągając do siebie. Zaśmiała się nerwowo, mając nadzieję, że za chwilę zacznie się czuć bardzo, bardzo głupio przez to jak zareagowała teraz, ale nie potrafiła się powstrzymać. Sama idea tego, że miałaby wpuścić kogoś do swojej głowy, napawała ją strachem i jedyny powód, dla którego nie wyszła z tego miejsca od razu, był resztką rozsądku. Zawsze przesadzała, zawsze wyolbrzymiała wszystko i dorabiała sobie tysiące teorii, znajdując powód do stresu. Pewnie tym razem też tak było, nikt nie planował jej grzebać w głowie, asari tylko spojrzy na jej długość linii życia i określi, że Hawk czeka świetlana przyszłość z szóstką dzieci w jednorodzinnym domu na Ziemi.
Ale dla bezpieczeństwa wolała spróbować wepchnąć najpierw Rhamę.
- Ja zapłacę - zaoferowała nawet, szukając wzrokiem terminala.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

14 gru 2018, o 16:17

Naeem był szczerze zaskoczony jej reakcją. Zwolnił, spoglądając na nią z góry ze zdziwieniem. Nie rozumiał jej obaw. Może nie podzielał typowej dla Cerberusa niechęci wobec innych ras, a czarne oczy i połączenie z asari w niczym mu nie przeszkadzało, a może wcale się go nie spodziewał.
- Zmniejszam do dziesięciu - mruknął do niej cicho. - Jestem zawiedziony. Pójdę pierwszy.
Pokręcił głową, ruszając w stronę niebieskiego fotela. Zajął miejsce początkowo przeznaczone dla Hawk, rzucając jej znaczące spojrzenie przez ramię. Spodziewał się, że bez strachu siądzie przed nieznajomą, czekając na przepowiednię, na czymkolwiek miałaby ona polegać, a tymczasem Hawk spanikowała w ostatniej chwili.
Cennik nie zaskakiwał, standardowa wróżba kosztowała sto kredytów, czyli tyle, ile mogli się spodziewać. Poza zwyczajnymi przepowiedniami asari oferowała też takie usługi, jak oczyszczanie umysłu i nadbudowywanie uszkodzonej aury, które trwać miało całą godzinę. Te były adekwatnie droższe, choć pewnie tak samo wiarygodne i skuteczne, jak to, po co przyszli.
- Na czym to będzie polegać? Wolałbym zachować swoje myśli dla siebie - uprzedził Naeem, wypowiadając na głos myśli czerwonowłosej, choć podchodząc do tego znacznie spokojniej. Pewnie odmówiłby, gdyby asari chciała doprowadzić do połączenia, bo dla niego to też musiało pozostawać daleko poza granicami komfortu.
- Nie, nie wnikam w głowy swoich klientów, chyba że sobie tego zażyczą. Wizje są wynikiem mojej wrodzonej wrażliwości na osobę, z którą rozmawiam. Moje wyjątkowo silne przeczucia mają tendencje do sprawdzania się w rzeczywistości. Wielu kolonistów może potwierdzić skuteczność - odpowiedziała, uspokajając zarówno jego, jak i spanikowaną Hawkins. Rhama kiwnął głową i rozsiadł się wygodniej.
- To poproszę. Pani zapłaci.
Asari skinęła głową i zamilkła, przyglądając się mężczyźnie intensywnie przez następne kilkadziesiąt wyjątkowo niekomfortowych sekund. Hawk nawet siedząc za jego plecami widziała, jak źle się czuł z tym świdrującym spojrzeniem, ale dopóki nieznajoma nie sięgała wgłąb jego umysłu, nie rezygnował. W końcu fioletowa dłoń sięgnęła ku misce z owocami i podniosła stamtąd podłużny kawałek, niewiele ciemniejszy od jej skóry. Zjadła go powoli, otarła usta wierzchem dłoni i wróciła do przyglądania się mężczyźnie. Niespełna trzydzieści sekund później jej oczy zaszły ciemnością, na pierwszy rzut oka odcinając ją od rzeczywistości. Rhama zerknął na Hawk przez ramię, niepewny co teraz właściwie powinien zrobić.
- Dużo bólu - odezwał się nagle ciepły głos asari, więc Naeem odwrócił się do niej z krzywą miną. To nie brzmiało jak dobry początek. - Czerwień się rozlała w jasności. Nowe miejsce, stare poranki. Można nie utracić, jeśli nie podda się szelestowi. Ciepło czyjejś dłoni, kiedy nie powinno czuć się niczego. Słońce płonie w zielonych oczach. Zamknij drzwi za sobą. Wyszła naga z wody, jak Asa.
- Serio - mruknął Naeem, przerywając prawie wyszeptany potok słów, niekoniecznie usatysfakcjonowany swoją wróżbą do tej pory.
- Uderzenie w gong było pierwsze. A potem przyszedł długi sen. Metal w ciele to nie grzech.
Asari zamilkła na długą chwilę, a Rhama wypełnił ciszę długim westchnięciem.
- Dzisiaj jej powiedz - poleciła jeszcze fioletowoskóra, zanim jej oczy wróciły do poprzedniego koloru, odzyskując jasność. Na twarzy asari ponownie pojawił się uprzejmy uśmiech, ale siedzący naprzeciwko niej mężczyzna wyraźnie nie wiedział jak zareagować.
- Uhh... dziękuję - odezwał się w końcu, nie znajdując innych słów.

Wróć do „Galaktyka”