Erich
Kobieta skinęła głową, uruchamiając na sekundę omni-klucz, choć nie odpaliła ani nie przesłała mu żadnych plików. Zamiast tego włożyła torebkę herbaty do wysokiego, czarnego kubka i po krótkiej chwili zalewając ją wodą, która, według cyferek na czajniku, osiągnęła dziewięćdziesiąt stopni celsjusza.
- Przyciąga cię praca czy urlop? - spytała spokojnie, z pewnością kierując te słowa do Alana, nie do Ericha. Odwróciła się z powrotem w jego stronę, opierając tyłem o blat. W dłoniach trzymała już kubek, obejmując go obiema dłońmi. - Piszę serię artykułów na temat wojny gethów do ANN. Wszystko zaczęło się tutaj, na Eden Prime. Dlatego tu jestem. A przynajmniej dlatego Sayuri tu jest.
Wzruszyła lekko ramionami, odrywając się od blatu i wymijając wyspę oddzielającą aneks od sypialni. Wyglądało na to, że czuła się tu jak u siebie w domu. Miała też powód, by specjalnie tak wyglądać.
Usiadła na brzegu kanapy, wolną, jedną ręką zgarniając papiery z jednej strony na drugą.
- Obserwuję Helsinga od dłuższego czasu, ale od kilku dni jest z nim coraz gorzej - zaczęła, mówiąc dość obojętnie. Surowo. Przechodząc do spraw dotyczących pracy, bardzo szybko włączało się w niej pewne wyrachowanie i profesjonalizm. - Zebraliśmy wystarczającą ilość dowodów by sądzić, że jest bezpośrednio zamieszany w ściągnięcie gethów na Eden Prime. Jego zachowanie też trochę na to wskazuje. Paranoidalny. Non stop sprawdza, czy nie jest obserwowany. Nie byłam jeszcze w jego gabinecie, ani w pobliżu, ale sonda natrafiła na urządzenia zagłuszające, w szybach lub wewnątrz pomieszczenia. To nie jest normalne u zwykłego inżyniera. Boi się czegoś. Stresuje.
Uruchomiła znów omni-klucz, ukazując kilka zdjęć mężczyzny z blizną na twarzy. W jednej scenerii tkwił pośród tłumu prowadzącego do budynku rządowego. W innej, stał przed wejściem do klubu, z dłońmi schowanymi w głębokich kieszeniach tego samego, burego płaszcza.
- Myślę, że jest obserwowany. Przed chwilą wróciłam z parku. Jakaś blondynka stała blisko wejścia do budynku, w którym pracuje. Sztywna. Wydaje mi się, że na niego czekała, bo ruszyła za nim do wejścia. Po niej weszła jeszcze jakaś ruda, ale ją widziałam pierwszy raz. Możliwie niezwiązana ze sprawą - kolejne obrazy - tym razem parku. Nie było zdjęć blondynki ani rudowłosej, najwyraźniej Sayuri wolała nie ryzykować. - Ma niewielu znajomych, z którymi często spotyka się w jednym i tym samym pubie w ciągu nocy na Eden Prime. Za to udało mi się podsłuchać rozmowę dwóch współpracowników, z których jeden, O'Brian, gadał na temat Helsinga z wściekłością. Wygląda na to, że Darron może mieć wroga, z jakiegoś powodu.
Irene
Kobieta obsługująca ją w biurowcu wcale nie wydawała się być ani trochę zażenowana swoim postępowaniem i potencjalnym błędem, przez który nowej pracowniczki nie było w systemie. Uniosła leniwie wzrok, spoglądając spod zmarszczonych brwi na rudowłosą, jakby czekała, aż skończy swoją tyradę, która w ogóle nie powinna mieć miejsca - w końcu to nie była jej wina. Westchnęła z lekką frustracją, wzruszyła ramionami i... uniosła dłoń, wskazując wymownie drogę, którą powinna Irene obrać.
- Następny - rzuciła ostentacyjnie, nie patrząc na asari, która wyminęła rudowłosą i uśmiechnęła się serdecznie do urzędniczki, chcąc z nią załatwić co innego.
Dział kadr przywitał ją wąskim korytarzem z dyspozytorem wody stojącym pod ścianą. Niektóre drzwi, które odchodziły od kolejnych, mijanych przez nią pomieszczeń, były otwarte, inne zamknięte. Niektóre kompletnie zablokowane. Mijało ją kilka ludzi na korytarzu, lecz nikt nie zwracał na nią większej uwagi. Dopiero na samym końcu odnalazła gabinet opatrzony plakietką - Philip Daniels, dział HR.
Daniels okazał się być myszowatym, lecz przyjemnie wyglądającym facetem po trzydziestce. Uśmiechnął się zaskoczony na widok wchodzącej do środka jego ciasnego gabinetu kobiety. Na nosie miał okulary, ubrany był w luźny garnitur. Pozwolił sobie nawet odpiąć górne guziki koszuli, ale tylko dwa.
- Pani musi być Delhaye. Philip Daniels, miło mi - wstał, potrącając biurko nogą. Kaktus w doniczce zatrząsł się, ale nie przewrócił. Podał kobiecie rękę i wskazał krzesło naprzeciw. - Bardzo panią przepraszam za to, co się dzieje, ale nie figuruje pani na żadnej z list, którą sprawdziłem.
Odchrząknął, poprawiając mankiet koszuli dość nerwowo. Uśmiechał się przynajmniej do Dubois, w przeciwieństwie do sekretarki. Na nim rudowłosa wywarła zdecydowanie lepsze wrażenie niż na obojętnej na życie kobiecie. Szczególnie, że w jego małym i ciasnym gabinecie, dość skromnie urządzonym, zdecydowanie przykuwała uwagę najbardziej. Na biurku mężczyzny, poza kaktusem, leżało kilka datapadów i trzy kubki ze starymi napojami. Obok stał komputer i uruchomiona, holograficzna klawiatura. Na ścianie migały na pomarańczowo cyfry liczące czas, według systemu Eden Prime. Obok wisiał obraz jakiegoś neutralnego pejzażu.
- Pamięta pani może nazwisko osoby, która przeprowadzała pani rekrutację? - spytał, przenosząc palce na klawiaturę, gotów wpisać to, co mu powie, w system.