W galaktyce istnieje około 400 miliardów gwiazd. Zbadano lub chociaż odwiedzono dotąd mniej niż 1% z nich. Pozostałe światy oraz bogactwa, które zawierają, wciąż czekają na odnalezienie przez korporacje lub niezależnych poszukiwaczy.

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

[Gromada Voyager -> Jangcy] ALRUMTER

10 paź 2017, o 21:12

LOKALIZACJAGromada Voyager -> Jangcy
NAZWAAlrumter
TYPPlaneta skalista
PROMIEŃ3 718 km
MASA0.132
GĘSTOŚĆN/A
GRAWITACJA0.39 g
DOBA53,6 godziny ziemskiej
TEMPERATURA-96°C
[boxmid][center][size=150][font=http://fonts.googleapis.com/css?family=Iceberg family=Iceberg][u]Informacje dla podróżnych:[/u][/font][/size] [color=#4080BF]⊳ Alrumter to mała, skalista planeta z nikłą atmosferą składającą się z azotu i kryptonu. [/color] [color=#4080BF]⊳ Powierzchnia jest zamarznięta i składa się głównie z metali lekkich ze złożami zamarzniętego amoniaku. [/color] [color=#4080BF]⊳ Temperatura zmienna w zależności od obszaru planety. [/color][/center][/boxmid][boxmin][center][size=150][font=http://fonts.googleapis.com/css?family=Iceberg family=Iceberg][u]Temperatura minimalna:[/u][/font][/size] [size=120]-143'C[/size] [size=150][font=http://fonts.googleapis.com/css?family=Iceberg family=Iceberg][u]Temperatura średnia:[/u][/font][/size] [size=120]-96'C[/size] [size=150][font=http://fonts.googleapis.com/css?family=Iceberg family=Iceberg][u]Temperatura maksymalna:[/u][/font][/size] [size=120]-35'C[/size][/center][/boxmin]
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Gromada Voyager -> Jangcy] ALRUMTER

10 paź 2017, o 21:49

Wyświetl wiadomość pozafabularną

Lot trwał niecałe dwanaście godzin, pozostawiając pasażerom i załogantom wystarczająco dużo czasu, by się poznać. Asari była jednak zbyt zajęta siedzeniem w jakichś swoich dokumentach, by zainteresować się rozmową z kimkolwiek i alkoholem, którym częstował ją salarianin. Uprzejmie odmówiła, z godziny na godzinę stając się coraz bardziej nerwowa. Próbowała się zdrzemnąć i chyba nawet się jej na moment udało, ale varren wparowujący do kajuty z jakąś zabawką do gryzienia i rozbijający się o ściany i meble skutecznie ją obudził. Potem przeszła więc do mesy, tam uprzejmie odpowiadając na zadawane jej pytania, ale zbyt przejęta niewiadomym losem siostry, by dobrze się bawić w towarzystwie pozostałej trójki. W ten sposób dowiedzieli się od niej, że ostatnie nagranie od siostry było urwane i po nim nie pojawiło się nic następnego, stąd obudził się w niej niepokój. Z ciekawostek, mówiła że ma pancerz ludzkiej produkcji, bo jej zdaniem produkowany na Ziemi sprzęt jest najlepszej jakości w stosunku do ceny, a turiańskie za to lubiła alkohole - a przynajmniej ich nie-dekstro wersje. Planowała wylądować na planecie i zejść na powierzchnię, jeśli znajdą statek siostry, i jeśli nie będzie jej w środku, to rozejrzeć się dookoła - przynajmniej na tyle, na ile wystarczy jej sił i czasu. Nie zamierzała długo trzymać ich na Alrumter, która jednak była mroźną i wroga planetą, a Zinne doskonale sobie z tego zdawała sprawę. Nie mogli założyć tam sobie obozu i zostać na tydzień. Temperatura o sto stopni niższa niż ta panująca na Cytadeli szybko dałaby im się we znaki.
Gdy znaleźli się w systemie, Zinne nie umiała już usiedzieć w miejscu. Przeszła do kokpitu, nie przejmując się tym że Jill może sobie tego nie życzyć i stanęła za nią, z rękami skrzyżowanymi na klatce piersiowej. W oddali pojawił się przed nimi glob Alrumter, małej, skalistej planetki, na której nikt nawet nie próbował się osiedlać. Była zbyt nieprzyjazna, założenie na niej kolonii wiązałoby się z ogromnymi kosztami i nieadekwatnym wysiłkiem, nie była więc nawet brana pod uwagę, przez żadną z ras. A jednak to tutaj siostra T'Lais postanowiła się rozbić, zniknąć, czy cokolwiek się z nią stało.
- Mogłabyś sprawdzić na radarach, czy nie widać gdzieś jej statku? Jakiegokolwiek, w sumie, oznaczenia są nieważne - poprosiła, pochylając się nad rudowłosą. Radary były jednak czyste. Byli tu zupełnie sami, bez absolutnie żadnego towarzystwa. Zinne jednak czekała na inną informację, z nadzieją wpatrując się w holograficzny ekran, na którym nie było widać nic.
- Albo sygnatury cieplne na powierzchni - dodała ciszej. - Macie skanery, prawda?

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Valelo Edern
Awatar użytkownika
Posty: 72
Rejestracja: 16 maja 2017, o 01:36
Miano: Valelo Edern
Wiek: 23
Klasa: Szpieg
Rasa: Salarianin
Zawód: Biolog-oportunista
Lokalizacja: Yamm
Status: ex-Zaćmienie, obecnie niezwiązany z nikim
Kredyty: 11.750

Re: [Gromada Voyager -> Jangcy] ALRUMTER

12 paź 2017, o 00:29

Salarianin korzystając z trwającej podróży i wcześniejszej potrzeby ukojenia swoich nerwów alkoholem uciął sobie drzemkę. Obudził się po 4 godzinach, wcale nie lepiej wyspany niż w momencie gdy zasypiał. Kiedy otworzył oczy, w jego kajucie nie było już nikogo. Podczas gdy leniwie zbierał się do "odtworzenia" swoich funkcji poznawczych mimowolnie strącił ręką z łóżka swoją piersiówkę, która upadła na ziemię wydając głośny, charakterystyczny dźwięk.
- Całe szczęście, że jeszcze mi zostało na później. - wymamrotał Valelo i podjął wysiłek powstania na swoje nogi. Prawie mu to się udało, gdyby przypadkiem jedna z jego kończyn nie skończyła w pojemniku z pancerzem, który przed paroma godzinami tak pieczołowicie sprawdzał. Zachwiał się, jednak zdołał utrzymać równowagę zapierając się plecami o ścianę, przez co kolejny głuchy łoskot rozległ się po statku.
Po kolejnych paru minutach dochodzenia do siebie, salarianin doczłapał do kokpitu statku. Zinne i Jill już tam były i dyskutowały na temat jakichś zbytecznych technicznych szczegółów. Słuchał ich konwersacji, pomimo tego, że na jego twarzy ciągle trwał wyraz wyraźnie proszący o eutanazję. Niezdarnym ruchem sięgnął do kieszeni, skąd wyjął pojemnik z pastą wysokobiałkową i swój skalpel. Cichy świst przeszył otoczenie jak miniaturowe pole efektu masy w mgnieniu oka rozcięło wieko opakowania. Następnie sięgnął do innej kieszeni, z której wyjął łyżkę. W ciszy konsumował swoje ubogie śniadanie wędrując wzrokiem raz po kokpicie, raz po widocznym bezmiarze wszechświata. Chwilowo jednak jego wzrok spoczął na monitorze wyświetlającym informację o bieżącym systemie gwiezdnym. Alrumter, minus dziewięćdziesiąt sześć stopni. Grawitacja dwa i pół raza mniejsza niż normalnie.
- Ja pierdolę. Przynajmniej ma atmosferę. Ale nie będziemy schodzić? Czy będziemy? Już chyba wolałbym lądować na gazowym gigancie, przynajmniej krócej by bolało. - rozmawiał sam ze sobą w myślach.
- Czy to tutaj? Zimno... Systemy podtrzymywania życia nie złapią ani trochę oddechu. Jakikolwiek brak hermetyczności pancerza będzie prowadził do śmierci. - rzekł cicho do wszystkich wokoło, wyraźnie zmęczonym głosem. Jego gatunek wywodził się mimo wszystko z nieco cieplejszych stron.
ObrazekObrazek
Cassius Pallatius
Awatar użytkownika
Posty: 37
Rejestracja: 9 maja 2017, o 10:59
Miano: Cassius Pallatius
Wiek: 40
Klasa: Inżynier
Rasa: Turianin
Zawód: Wolny Strzelec/Doktor Inżynier
Lokalizacja: Alrumter
Status: Ex-Podporucznik 26 Legionu Herbowego
Kredyty: 3.000

Re: [Gromada Voyager -> Jangcy] ALRUMTER

13 paź 2017, o 03:13

Dwanaście godzin lotu zleciało turianinowi dosć szybko. Jako, że nasz dekstrobiałkowiec był uzależniony od zawartości skrywanej w Extranecie, całą podróż przesiedział w głównym lobby przy swoim terminalu. Przy grach, forach extranetowych czy też animacjach czas leci szybko. Jednak nawet najwytrwalsze cybernetyczne byty czasem musiały naładować energię. Tak też na przełomie siódmej a ósmej godziny, Cassius skulił się na siedzeniu i usnął.
Obudził go dopiero odgłos przechodzącej przez korytarz asari, która najwyraźniej musiała być podniecona przybyciem, skoro tak żwawo jej to szło. W przeciwieństwie do Pallatiusa. Turianin z wolna usiadł i przeciągnął się.
- Ale mnie plecy bolą. - mruknął i wstał na równe nogi, raz jeszcze się przeciągając. Opadającą dłonią zamknął terminal, chwycił swój kubek i ruszył prosto do automatu z pobudzającym, gorącym płynem.
Dopiero po kilku pierwszych łykach postanowił również dołączyć do istot do w kokpicie, dziękując w duchu, że przygotował sobie ekwipunek wcześniej. Do sterowni wszedł ostatni, trzymając w dłoni swój ulubiony kubek z kreskówkowym elkorem. Gdy wszyscy gadali, on słuchał i analizował. W końcu, jak był moment ciszy… Uniósł kubek i siorbnął głośno.
- Wszyscy zginiemy. Ta temperatura? Egzoszkielet chroni mnie przed nadmiernym promieniowaniem, nie minus sto stopni. Sygnatura cieplna? Dobre sobie. Wątpie, by tam było coś ciepłe. - wzruszył ramionami. - Skanujcie sobie, ja idę ubrać pancerz. Wole sprawdzić trzy razy, czy wszystko jest szczelne.
Jak powiedział, tak też uczynił. By nie rozsiewać dalej defetyzmu, turianin wrócił po swój pancerz by, jak powiedział, odziać go i trzykrotnie upewnić się, że jest szczelny a systemy podtrzymywania życia działają.
ObrazekObrazek ObrazekObrazekObrazekObrazek
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Gromada Voyager -> Jangcy] ALRUMTER

14 paź 2017, o 13:10

Jillian uruchomiła skanery powierzchni, powoli przesuwając się po orbicie. Mieli cały obszar planety do sprawdzenia, bo sygnatury statku siostry T'Lais mogły znajdować się absolutnie wszędzie. Naturalnie, w międzyczasie coś jadła. Asari rzuciła okiem na pogryzane przez nią małe batoniki, pewnie zastanawiając się ile takich dziennie kobieta była w stanie zjeść. Nie wyglądała jak ktoś, kto pochłania aż tyle, a wiedziała przecież, że ludzie mieli jakąś szaloną skłonność do tycia, którą asari akurat na szczęście nie musiały się martwić.
- Podobno zimą na Palavenie temperatura sięga minus sześćdziesięciu - odpowiedziała Zinne na obawy turianina, odwracając się do niego. Miała ręce skrzyżowane na klatce piersiowej, usiłując zachować spokój, ale zaciśnięte na własnych ramionach dłonie świadczyły o tym, że raczej go zachować nie potrafi. - Nie będziemy musieli tam długo zostawać. Jak znajdziemy statek, zrobię tylko szybki rekonesans. Może Kiara jest na pokładzie, tylko ma problem z systemami. Wtedy lada moment będziemy mogli odlecieć. Tylko... tylko niech się znajdzie.
Wróciła do pilnowania ekranu, na którym wyświetlały się wyniki skanu. Póki co odczyty były praktycznie zerowe. Ot, co jakiś czas informowały o miejscu dobrym do wydobycia jakiegoś surowca, znajdującego się tam w dużych ilościach, ale nic nie wskazywało na to, że jednostka należąca do Kiary gdziekolwiek tam się znajduje. Inna sprawa, że sprawdzenie całej powierzchni globu nie było zadaniem na dwie minuty.
W końcu jednak skaner zawył, informując o wykryciu czegoś nietypowego. T'Lais prawie podskoczyła w miejscu i pochyliła się nad rudowłosą, opierając dłoń na jej ramieniu.
- Tutaj! Tu, wylądujmy gdzieś. Powierzchnia wydaje się w miarę płaska, chyba damy radę - poleciła, jakby Jill nie była w stanie sama wpaść na ten pomysł. Ale trudno był się dziwić jej ekscytacji. Martwiła się o siostrę, a teraz była coraz bliżej odnalezienia jej i rozwiania swoich obaw. Oni też powinni być zadowoleni. W końcu obiecała, że jeśli zabiorą Kiarę z Alrumter, zapłaci im dwa razy więcej. A te kilka tysięcy kredytów piechotą jednak nie chodziło.
O'Brien weszła w atmosferę i posadziła statek na środku pustej skały. Przez wizjery kokpitu widać było okolicę - jakieś góry w oddali, urwisko po lewej stronie. Planeta nie była ani trochę przyjazna, życie na niej wydawało się niemożliwe. A jednak to tutaj starsza T'Lais postanowiła przeprowadzić swoje wykopaliska. Na samym środku, przed nimi, stała niewielka jednostka cywilna, prawdopodobnie należąca właśnie do asari. Nie miała żadnych oznaczeń, nie była uszkodzona, nie wyglądała nawet podejrzanie. Przy opuszczonej rampie ustawione były skrzynie i dwie lampy, podpięte do prądu kablem pociągniętym ze statku. Teraz wyłączone.
- To... to wygląda zupełnie normalnie - stwierdziła Zinne i uniosła omni-klucz. - Ale ja mam tutaj kontakt z siecią. Nie wiem czemu ona nie miała. Czemu nie ma. Idę się przebrać. Za dziesięć minut schodzimy z pokładu.
Ostatnie jej słowa zabrzmiały jak rozkaz, nie jak prośba. Ale faktycznie, tak czy inaczej trzeba było zejść na powierzchnię. I te niecałe dziesięć minut później stała już przy wyjściu, ubrana w jasnoniebieski pancerz. Kiedy opuścili rampę, do środka wpadło lodowate powietrze, ale nie poczuli tego w swoich szczelnych kombinezonach. Tylko systemy poinformowały wszystkich o nagłym spadku temperatury.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Valelo Edern
Awatar użytkownika
Posty: 72
Rejestracja: 16 maja 2017, o 01:36
Miano: Valelo Edern
Wiek: 23
Klasa: Szpieg
Rasa: Salarianin
Zawód: Biolog-oportunista
Lokalizacja: Yamm
Status: ex-Zaćmienie, obecnie niezwiązany z nikim
Kredyty: 11.750

Re: [Gromada Voyager -> Jangcy] ALRUMTER

15 paź 2017, o 18:35

Może to z powodu złej jakości pasty, może to z powodu zbyt dużej lub zbyt małej ilości ostatnio wypitego rynkolu, ale Valelo nie czuł się zbyt dobrze podczas lądowania. Wyraźnie czuł jak treści żołądkowe podchodziły mu w górę przełyku. Podczas gdy Jill i Zinne dyskutowały o lądowaniu, Valelo bez słowa wybiegł w kierunku okrętowej toalety i wkrótce zza zamkniętych drzwi można było się dosłyszeć wyraźnego chlustu. Krótka chwila słabości przyniosła salarianinowi wyraźną ulgę. Wkrótce znów mógł być sobą. Wychodząc z łazienki skierował się energicznym krokiem w kierunku swojej kajuty gdzie w przeciągu kilkunastu minut założył swój pancerz i dobyć broni.
Zakryty od stóp do głów, w czarnym pancerzu z pistoletem maszynowym złożonym przy biodrze, czekał na resztę osób obecnych na misji przy śluzie statku. Stał w bladym świetle pochodzącym z lampy na górze. Owe światło sprawiało, że stojąc pod dobrym kątem można było dostrzec ślady usuniętych emblematów Zaćmienia. Paręnaście metrów dalej Zinne stała wciąż w kokpicie zaaferowana próbami zeskanowania terenu lądowania. Kiedy jednak skierowała swoje kroki ku wyjściu z okrętu, Valelo rzekł jej na powitanie z ponownym, niezwykłym entuzjazmem:
- Panno Zinne! Oczywiście, że ma pani rację popędzając nas. Proszę jednak pamiętać, że czuję się odpowiedzialny za prawidłowy przebieg naszej operacji jako najbardziej tutaj kompetentna osoba.
Po opuszczeniu rampy Valelo poczuł jak otula go lodowaty podmuch. Nie czuł jego zimna, jednak zastanawiał się jak długo będzie mu dane cieszyć się tym komfortem. Szybko zajął miejsce na czele grupy i gestem wykonanym ręką dał reszcie znać by udali się za nim w kierunku statku rzekomo zostawionego przez siostrę jego "klientki".
Czuł niemałą ekscytację na myśl o momencie, w którym sam będzie mógł położyć łapę na wydobytych tu artefaktach.
ObrazekObrazek
Cassius Pallatius
Awatar użytkownika
Posty: 37
Rejestracja: 9 maja 2017, o 10:59
Miano: Cassius Pallatius
Wiek: 40
Klasa: Inżynier
Rasa: Turianin
Zawód: Wolny Strzelec/Doktor Inżynier
Lokalizacja: Alrumter
Status: Ex-Podporucznik 26 Legionu Herbowego
Kredyty: 3.000

Re: [Gromada Voyager -> Jangcy] ALRUMTER

16 paź 2017, o 04:25

Turianin czekał na resztę przy śluzie, jako, że najpierwszy ruszył założyć swój pancerz. Windykator spoczywał na jego plecach, hełm zaś w prawej dłoni. Widząc nadchodzącą asari skinął głową, dając znać, że wie iż to czas ruszać. Odepchnął się od ściany o którą był oparty i spokojnie założył hełm, zaraz potem wykonując procedurę sprawdzającą szczelność. Wszystko było tip-top, tak więc kciukiem w górę dał znak swoim towarzyszom, że jest gotów. Widząc ten sam stan u reszty, pacnął otwartą dłonią w przełącznik na ścianie i rampa opadła, a śluza się otworzyła i ekipa zeszła na powierzchnię. Powiew lodowatego powietrza był zauważalny, szczególnie przez początkową warstwę szronu. W komunikatorach rozbrzmiał głos Cassiusa, który westchnął głośno.
- No pięknie. Dobra, mamy do znalezienia asari. Zróbmy to, zanim odmarznie mi dupsko. - rozejrzał się po okolicy. - Być może sprzęt siostry uległ awarii, pani Zinne, hm? Rozejrzyjmy się tu bardziej. Mamy gdzieś jej obóz czy inne schronienie?
Dekstrobiałkowiec pozostawał czujny, był doskonale świadom swojego “szczęścia.” Przezorny zawsze ubezpieczony.


Wyświetl wiadomość pozafabularną
ObrazekObrazek ObrazekObrazekObrazekObrazek
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Gromada Voyager -> Jangcy] ALRUMTER

17 paź 2017, o 10:00

Jillian postanowiła zostać na statku, by w razie czego upewnić się, że jest gotowy do szybkiego opuszczenia planety. Zamknęła się w kokpicie, utrzymując z nimi łączność radiową, na wypadek gdyby coś się stało. Stojący na środku pustki statek wyglądał dość upiornie. Odcięty od świata, wyłączony, z niedziałającą lampą przy rampie i nikim dookoła. Gdy wyszli na zewnątrz, dotarła do nich ta cisza, zakłócana wyłącznie przez wiatr i turlające się w nim niewielkie kamienie. Przetaczały się między ich nogami, kiedy zeszli po rampie na powierzchnię planety i toczyły się dalej, przesypując się jak piasek na pustyni, tylko większe i znacznie rzadsze. Wokół nich nie było widać żywej duszy.
Asari, już z hełmem na głowie i szczelnie zamkniętym pancerzem, ruszyła zdecydowanym krokiem w stronę stojącej naprzeciwko jednostki. Wydawała się zdesperowana, ale trudno było się jej dziwić. Gdzieś tam znajdowała się jej siostra, która nie wiadomo, czy w ogóle żyła. Statek był wygaszony, prawie jak opuszczony. I stąd nie było widać, czy jakiekolwiek systemy wewnątrz są aktywne.
Zinne weszła po rampie i stanęła przed wejściem, najpierw dobijając się na pokład, a w końcu bezceremonialnie wpisując kod - który przecież znała, bo statek należał do bliskiej jej osoby - i śluza otworzyła się przed nimi. Niewielkie pomieszczenie przeskanowało ich i wyrównało ciśnienie, dopiero później otwierając się na resztę statku.
Wewnątrz było ciemno, ale systemy pancerzy pokazały im, że podtrzymywanie życia jak najbardziej jest aktywne. Zinne jednak nie zdjęła hełmu, za to odpięła strzelbę, którą miała przy zaczepach u dołu pleców i powoli zaczęła przesuwać się po korytarzu. W pustej mesie na stole stał jeszcze otwarty posiłek, ale zimny i na pierwszy rzut oka kilkudniowy. Po lewej mieli wejście do ładowni, która jednak okazała się praktycznie pusta. I też, ani jednej żywej duszy. Było ciemno, więc asari oświetlała wszystko latarką z omni-klucza.
- Nie rozumiem - powiedziała cicho, a jej głos odezwał się w ich hełmach. - Nie wiem, dlaczego statek jest pusty. Musimy się dostać do zapisów pokładowych. Pan jest technikiem, tak? Panie Callatius?
Przeszła dalej i otworzyła drzwi do kajuty kapitańskiej po lewej stronie. Ta jednak pusta nie była. W środku, w ciemności i chłodzie, na podłodze siedziała turianka. Gdy padło na nią światło, skuliła się i zasłoniła twarz.
- Sto dwadzieścia siedem, sto dwadzieścia osiem - wymruczała. - Sto dwadzieścia osiem twarzy. Sto dwadzieścia siedem.
T'Lais westchnęła i widząc, że turianka ma na sobie tylko kombinezon robotniczy, sama zdjęła hełm, odkładając go obok niej. Nieznajoma cofnęła się pod samo łóżko, przerażona. Coś było z nią mocno nie tak, i było to niedopowiedzenie. Powtarzała w kółko te same słowa. Na pytania o Kiarę kręciła tylko głową i zatykała uszy. Raczej nie stanowiła dobrego źródła informacji.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Valelo Edern
Awatar użytkownika
Posty: 72
Rejestracja: 16 maja 2017, o 01:36
Miano: Valelo Edern
Wiek: 23
Klasa: Szpieg
Rasa: Salarianin
Zawód: Biolog-oportunista
Lokalizacja: Yamm
Status: ex-Zaćmienie, obecnie niezwiązany z nikim
Kredyty: 11.750

Re: [Gromada Voyager -> Jangcy] ALRUMTER

18 paź 2017, o 22:19

Salarianin usilnie próbował usilnie zachowywać się tak by reszta grupy uznała jego przywództwo poprzez afirmację. Wyprostowana postawa, rozkazujący i jednocześnie władczy przybrany ton głosu. No i oczywiście ekspercka wiedza w każdej możliwej dziedzinie. Kto jak nie on? Co mogłoby pójść nie tak?
Chociaż nie wszyscy zdawali się uznawać ten stan faktyczny. W obcesowy sposób Zinne przepchnęła się kierunku drzwi by jej otworzyć kodem. Valelo rzucił w jej stronę porozumiewawcze spojrzenie, aby więcej się komunikowała z resztą grupy, a zwłaszcza z nim. Chociaż nie miał pojęcia czy prawidłowo odczytała jego intencje.
Bądź co bądź weszli do środka. Kiedy przechodzili przez mesę, Valelo nie mógł oprzeć się by zajrzeć do paru szafek w poszukiwaniu alkoholu. W końcu udało mu się zabrać tylko jedną, jedyną piersiówkę a prawdopodobnie długo nie dane mu będzie uzupełnić swoich zapasów.
Kiedy skończył zajmować się swoją niewielką podróżą przez cudze zapasy, zorientował się że reszta przeszła już dalej - do kapitańskiej kajuty. I na dodatek zapanowało wśród nich lekkie poruszenie. Valelo ruszył w ich stronę, lekko wpychając się pomiędzy Zinnie i Cassiusa. Jego oczom ukazała się wynędzniała turianka z obłędem w oczach, która na dodatek chowała się przed nimi pod łóżkiem i bełkotała coś pod nosem. Obrócił się na chwilę do swoich towarzyszy i rzekł do nich pokazując jednocześnie pokazując im jednocześnie wnętrza swoich wyprostowanych dłoni w kwestii uspokojenia.
- Spokojnie, jestem dyplomowanym psychologiem. Na Illium pomagałem już w przypadkach poważnego stresu pourazowego. Leczyłem z powodzeniem weteranów i gorsze przypadki.
Obrócił się w kierunku chowającej się turianki, zrobił powoli dwa kroki w przód, nachylił się do niej i rzekł:
- Hej, hej, hej. Już dobrze. Jestem profesor Edern z Illium, a to moja drużyna. Chcemy pomóc wam wrócić do domu. Tobie, reszcie i Kiarze. Tylko musisz się uspokoić. Sto dwadzieścia osiem! Tak, rozumiemy. Ale sto dwadzieścia osiem czego?
Przez chwilę chciał ją poczęstować swoim alkoholem na rozluźnienie, ale szybko zrozumiał, że to nie byłby najlepszy pomysł. Zamiast tego powoli wyciągnął do niej rękę by pomóc jej wstać.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
ObrazekObrazek
Cassius Pallatius
Awatar użytkownika
Posty: 37
Rejestracja: 9 maja 2017, o 10:59
Miano: Cassius Pallatius
Wiek: 40
Klasa: Inżynier
Rasa: Turianin
Zawód: Wolny Strzelec/Doktor Inżynier
Lokalizacja: Alrumter
Status: Ex-Podporucznik 26 Legionu Herbowego
Kredyty: 3.000

Re: [Gromada Voyager -> Jangcy] ALRUMTER

20 paź 2017, o 03:12

Pallatius czujnie obserwował martwą okolicę podczas podejścia pod statek. Dopiero będąc przy rampie pozwolił sobie na ocenę przygaszonego wyglądu. Nie wyglądało to najlepiej. Sięgnął po swój karabin, rozkładając go w rękach. Lufa była opuszczona, oczywiście, jednak był gotów do reakcji. Cassius zawsze spodziewał się najgorszego, a czas, który spędził w wojsku Hierarchii wyrył w nim odpowiednie procedury…bezpieczeństwa.
Ruszył w górę rampy zaraz za asari. Od razu jego oczom rzucił się stan, w jakim pozostawiono jedzenie. Spojrzał on na swoich kompanów.
- Wygląda, jakby ktoś po prostu wstał i wyszedł. To jest cholernie dziwne. Całe wnętrze nasuwa taką myśl. Hm? - jego uwagę przykuła sama T’Lais, kalecząc nazwisko dekstrobiałkowca. - Pallatius, panno T’Lais. - poprawił ją, dość wyraźnie robiąc nacisk na swoje nazwisko. - Cassius Pallatius, tak dokładnie. - zajrzał wraz z Zinne do ładowni i ruszył dalej za nią, wciąż mówiąc. - Przepraszam najmocniej. Nie jakimś tam “technikiem” tylko posiadam tytuł doktora inżyniera zdobyty na Wojskowej Akademii Technicznej Parthii. Moją specjalnością są pole efektu ma…
Na kilka chwil turianin przyjął dość beztroską postawę, aż stanął wraz z asari w drzwiach do kajuty dowódcy. Cassius za nic nie spodziewał się tam spotkać turiankę. I to w takim stanie. Wybiło go to kompletnie z rytmu, a nawet przestraszyło! Jęknął w panice i uniósł Windykatora, celując w ocalałą.
- Żesz… - tutaj nastąpił potok słów, które translatory tłumaczyłyby głównie w epitety i dużo słów na “k” - Prawie ją zastrzeliłem. - odsapnął, opuszczając broń ponownie. - Co tu się dzieje? To po to ja z Hierarchii zwiewam, by teraz zadawać się z turiankami?
Pallatius jedynie odprowadził wzrokiem Zinne w pobliże znalezionej. Z dezaprobatą też przyjrzał się, jak asari ściągnęła hełm. Być może i systemy podtrzymywania życia wciąż funkcjonowały… Jednak Cassius czytał wystarczająco dużo zdarzeń na forach o teoriach spiskowych. Nie raz alarmowano o chemikaliach rozpylanych przez Radę Cytadeli, by zatruwać populację powoli. Może i teraz było coś w powietrzu, skoro turianka zdawała się być oszalała. Dlatego Pallatius postanowił zachować zamknięty obieg w swoim pancerzu.
- To może ja postaram dostać się do danych pokładowych. Tak. Profesor na pewno ogarnie… Ją. - skinął, dodając samemu sobie otuchy i wraz z głośnym westchnięciem podszedł do drzwi prowadzących w kierunku kokpitu i tym samym - potrzebnych mu terminali. Kliknięciem otworzył drzwi, świecąc latarką do środka, wraz z gotowym do strzału Windykatorem. Dopóki było pusto, spokojnie szedł do przodu, w stronę kokpitu.
ObrazekObrazek ObrazekObrazekObrazekObrazek
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Gromada Voyager -> Jangcy] ALRUMTER

22 paź 2017, o 09:35

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Gromada Voyager -> Jangcy] ALRUMTER

22 paź 2017, o 10:11

Niestety, szafki w mesie nie zawierały ukrytych gdzieś zapasów alkoholowych. Valelo znalazł dużo liofilizowanych posiłków, gotowych do odgrzania i zjedzenia, zarówno wersję dla prawo-, jak i dla lewoskrętnych. Nic dziwnego, jeśli turianka która siedziała skulona w kajucie była częścią załogi, to naturalne było, że musiała coś jeść. W mesie był też dyspenser soków, wody i gorących napojów. Wszystko całkiem wysokiej klasy, tak samo zresztą jak cały statek, co może zobaczyliby, gdyby wokół nich zapaliły się światła. Panowała tu jednak ciemność.
Wydawało się to niemożliwe, ale turianka cofnęła się jeszcze bardziej, wbijając się plecami w bok łóżka. Przesuwała przerażonym spojrzeniem z jednego na drugie, z salarianina na asari i z powrotem. Zinne nie przysuwała się za blisko, zachowując bezpieczny dystans, bo przecież nie wiedzieli tak naprawdę co się z nią dzieje.
- Kiara - powtórzyła wyraźnie. - Gdzie jest Kiara?
Nieznajoma pokręciła głową i uniosła wzrok na Cassiusa, gdy ten pojawił się w pomieszczeniu. Znieruchomiała, pewnie na widok przedstawiciela tej samej rasy, znajdując w tym widoku ułamek kontroli nad swoim przerażeniem, ale kiedy on wyszedł, z powrotem zapadła się w sobie. Nie odpowiedziała już nic na słowa salaranina, ani na to, co chciała od niej Zinne. Zamiast tego skrzywiła się, jej grzebień kostny uniósł się w wyrazie wściekłości, a zza pleców wyciągnęła broń. Uniesiony pistolet wycelowała w głowę T'Lais, która nie miała hełmu.
- Sto - wysyczała turianka wściekle. - Nic nie wiecie. Lećcie stąd. Jak już zobaczą was twarze, będziecie musieli zostać.
Dłoń trzymająca uniesiony pistolet drżała, w jej oczach błyszczało szaleństwo. Cokolwiek się działo, zanim się tu znaleźli, mocno wpłynęło na jej rozsądek i zdolność zdrowego pojmowania rzeczywistości.
Systemy statku były wyłączone, ale Pallatius nie miał problemu z podpięciem się pod nie. Nie powstrzymały go ani żadne hasła, ani kody. Chwilę zajęło mu znalezienie odpowiednich logów z ostatnich dni, ale - zaskakująco - nie wykazywały one żadnych nieprawidłowości. Wszystko wskazywało na to, że ze statku korzystano jak z tymczasowego stanowiska badawczego. Ktoś wchodził i wychodził, aktywował pojedyncze systemy, takie jak światła, sprzęty kuchenne czy prysznic. Ale kilka dni temu użytkowanie wszystkiego znacząco zmalało, jakby cała załoga wyszła i nie wróciła. I kto wie, może była to właśnie prawda. Ale z samych logów nie dało się wyczytać niczego.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Valelo Edern
Awatar użytkownika
Posty: 72
Rejestracja: 16 maja 2017, o 01:36
Miano: Valelo Edern
Wiek: 23
Klasa: Szpieg
Rasa: Salarianin
Zawód: Biolog-oportunista
Lokalizacja: Yamm
Status: ex-Zaćmienie, obecnie niezwiązany z nikim
Kredyty: 11.750

Re: [Gromada Voyager -> Jangcy] ALRUMTER

22 paź 2017, o 23:39

Salarianin próbujący uspokoić widocznie przerażoną turiankę nie spodziewał się takiego obrotu sprawy. Nie dość, że ta zachowała się niebywale agresywnie wyciągając broń i grożąc Zinne, to jeszcze zignorowała jego autorytet! Taka zdarzenie nie mogło się obejść bez odpowiedzi lekko niestabilnie emocjonalnego Valelo. Zareagował jak najszybciej jak mógł, korzystając ze swojego salariańskiego refleksu. Spróbował złapać oszalałą turiankę za rękę, w której trzymała pistolet i ją z całej siły wykręcić, nie przejmując się wcale jej ewentualnym wyrwaniem ze stawu lub złamaniem. Jeżeli z powodzeniem uda mu się to zrobić, to następnie chwyci z całej siły za jej grzebień i pociągnie go z całej siły w dół w celu przewrócenia napastniczki.
Niezależnie od powodzenia pierwszej akcji, będzie dążył do wdania się z turianką w szamotaninę w celu jej rozbrojenia i obezwładnienia, bez oglądania się na jej ewentualną krzywdę. Byle by znaleźć się nad nią i dać upust swojemu gniewowi poprzez systematyczne okładanie jej pięściami po twarzy a następnie przystawianie swojej broni do jej gardła. Godził się na pociągnięcie za spust, jeżeli ona przekroczy kolejną, minimalną choćby granicę. Chociaż, jednocześnie uspokoiłby się gdyby ktoś odciągnąłby go i zaapelował do jego zdrowego rozsądku.
- O ty kurrrwaaa! Co zrobiłaś Kiarze, gadaj! Wiem, że miałaś z tym wiele wspólnego! Sto?! Jakie sto?! Wsadź w sobie w dupę swoje sto i dopchnij je kijem, które masz na standardowym wyposażeniu. Jebie mnie kto zobaczy moją twarz! Jak będzie trzeba to zdejmę kurwa twoją jak cię potnę i zaniosę innym kosmicznym pojebom, których tutaj znajdę! Gadaj co wiesz, albo ta giwera zaśpiewa tango. - krzyczał bez opamiętania to jak i wiele innych bezeceństw w celu znalezienia odpowiedzi na trapiące ich tutaj problemy.
ObrazekObrazek
Cassius Pallatius
Awatar użytkownika
Posty: 37
Rejestracja: 9 maja 2017, o 10:59
Miano: Cassius Pallatius
Wiek: 40
Klasa: Inżynier
Rasa: Turianin
Zawód: Wolny Strzelec/Doktor Inżynier
Lokalizacja: Alrumter
Status: Ex-Podporucznik 26 Legionu Herbowego
Kredyty: 3.000

Re: [Gromada Voyager -> Jangcy] ALRUMTER

23 paź 2017, o 19:38

Fakt, że dostał się do kokpitu bez żadnych przeszkód ucieszył Cassiusa. Może poszukiwania Kiary wcale nie pójdą tak źle. Może to tylko jakieś nieporozumienie, a oszalała turianka jest ewenementem i dlatego zamknęli ją w kajucie. Być może. Odłożył Windykatora obok siebie.
Do logów podłączył się momentalnie. Twarz turianina oświetlało pomarańczowe światło, a on sam wartko przyswajał dane, które przelatywały tuż przed nim. Nic. Nic, a nic nie wskazywało na jakiekolwiek problemy. Wszystko było regularne. Jedzenie, spanie i sranie - standard. Aż do momentu, gdy wszyscy postanowili sobie wyjść. Pallatius poruszył nerwowo szczękami, dotykając hełmu.
- Wszyscy tu umrzemy. Ech, wiedziałem. - powiedział półgębkiem, sam do siebie. Odpiął się od pokładowego terminala i chwycił swoją broń. Odwracając się w kierunku drzwi uruchomił komunikator i odezwał się do Jill, krótko i zwięźle:
- Ani śladu siostry T’Lais, wszystko wygląda jakby wstali i wyszli a logi nic nie wskazują. No, ale mamy jakąś oszalałą, uwaga, turiankę. Pieprzy coś o twarzach. Generalnie, mamy przesrane i wcale to nie jest łatwy pieniądz. Idę pilnować reszty, Cassius bez odbioru.
Pod koniec komunikatu zdążył już opuścić kokpit. Będąc niedaleko kajuty, w której pozostawił Zinne i Valelo, usłyszał szarpaninę i krzyki. Jęknął cicho.
- Zaczęło się.
Czując nagły przypływ energii, ruszył biegiem do kajuty i ujrzał ich. Valelo mocował się z turianką, która miała… Pistolet! Profesor Edern w takim razie był bohaterem! Musiał rzucić się na kobietę, gdy ta groziła bronią. Prawda?
Nie myślał długo. Miast tego podbiegł do szamotaniny, starając się pozostać poza ewentualnym kątem ostrzału. W biegu schował Windykatora na plecy i rzucił się w wir walki! Turianin postarał się wykorzystać przewagę, którą miał z Edernem, i obezwładnić uzbrojoną turiankę. Głupi nie był, zauważył, że kobieta zdawała się być nieco spokojniejsza przy nim. Dlatego też dla dobra drużyny, pomimo rosnącego w nim obrzydzenia, odezwał się spokojnie:
- Uspokój się, już dobrze! Puść broń i zamknij mor… Uspokój się!
ObrazekObrazek ObrazekObrazekObrazekObrazek
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Gromada Voyager -> Jangcy] ALRUMTER

25 paź 2017, o 22:24

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Gromada Voyager -> Jangcy] ALRUMTER

25 paź 2017, o 22:50

Turianka z pewnością nie spodziewała się ataku. Bała się czegoś, od momentu w którym weszli na statek, ale tym czymś nie byli oni. Coś innego działo się w jej głowie, przez co wyciągnęła zza siebie broń i groziła ją przybyszom. Ale nie wystrzeliła przecież, nie na początku. To było tylko ostrzeżenie, dla ich dobra sugerowała im żeby zabrali się z planety póki jeszcze mogą. Ale Valelo, jak na wykształconego psychiatrę przystało, postanowił rzucić się na nią i pobić ją niemal do nieprzytomności.
Pistolet upadł na ziemię, gdy ręka nieznajomej została wykręcona, ale sama turianka długo nie pozostała dłużna. Wrzasnęła i rzuciła się na salarianina jak oszalała, najpierw z całej siły uderzając go głową w czoło, a potem niemal rozdrapując jego póki co szczelny kombinezon. Jej twarde palce rozerwały wierzchnią warstwę tego, co wystawało spod utwardzanych płyt pancerza, ale nie uczyniły większej szkody. Zinne krzyknęła i szarpnęła Ederna za ramię, usiłując go odciągnąć od tutejszej, a potem do tego wszystkiego dołączył się jeszcze Cassius. Byli ostatnim, co można było nazwać profesjonalną misją ratunkową. T'Lais wyglądała, jakby miała się zaraz rozpłakać.
W pewnym momencie rozległ się strzał. Jeden, krótki strzał, który sprawił, że wszyscy znieruchomieli. I tylko Valelo poczuł nagłe uderzenie gorąca w lewym ramieniu. Gdy spojrzał na swoją rękę, gdzieś w połowie drogi pomiędzy łokciem a ramieniem został postrzelony. Rana szybko zaczynała krwawić, znajdując się na tyle blisko jego tułowia, że pozostało cieszyć się ze swojego szczęścia. Turianka musiała strzelić z przyłożenia, inaczej tarcze zatrzymałyby kulę. Miał zdecydowanie więcej szczęścia niż rozumu.
- Przepraszam - sapnęła turianka. - Przepraszam, przepraszam, przepraszam...
Powtarzała jedno słowo. Broń upadła na podłogę obok niej, więc asari doskoczyła do niej i podniosła ją z ziemi, niemal natychmiast dobywając też swojej strzelby. I teraz stała nad tą trójką, nad rannym salarianinem, turianinem który wszedł do pomieszczenia w niewłaściwej chwili i nieznajomą, usiłującą rozdrapać sobie teraz twarz. Lufę jednej broni wycelowaną miała w jednego, drugiej - w drugiego z mężczyzn. Na jej uroczej i spokojnej z reguły twarzy teraz widniała furia.
- Psycholog? Psychiatra? Na boginię, przysięgam że jeszcze jedna taka akcja i upewnię się, żeby kula trafiła w środek twojej klatki piersiowej, a nie obok - wysyczała do niego. - Ona jest przerażona, do cholery, tak się traktuje przerażonych ludzi? Ten twój doktorat, czy co za tytuł sobie kupiłeś, możesz sobie wsadzić w swoją szarą dupę. Specjalista od siedmiu boleści.
Zorientowała się, że Cassius w sumie chciał pomóc, więc westchnęła i przypięła pistolet do biodra, druga broń jednak wciąż zostawiając wycelowaną w Valelo. Była na niego wściekła. Nawet turianka znieruchomiała teraz. Zinne wolną ręką sięgnęła do zasobnika w swoim pancerzu i rzuciła w salarianina tubką medi-żelu.
- Jeśli tak ma wyglądać twoja pomoc, to wróć na statek i tam zostań. Mówiłeś, że jesteś profesjonalistą w każdym fachu. Tymczasem widzę socjopatę wychowanego chyba przez dzikie vorche.
- Przepraszam - powtórzyła turianka, spoglądając teraz błagalnie na Pallatiusa.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Valelo Edern
Awatar użytkownika
Posty: 72
Rejestracja: 16 maja 2017, o 01:36
Miano: Valelo Edern
Wiek: 23
Klasa: Szpieg
Rasa: Salarianin
Zawód: Biolog-oportunista
Lokalizacja: Yamm
Status: ex-Zaćmienie, obecnie niezwiązany z nikim
Kredyty: 11.750

Re: [Gromada Voyager -> Jangcy] ALRUMTER

28 paź 2017, o 02:43

Wyprowadzanie ciosów przeciw turiance sprawiło Valelo niebywałą przyjemność. W pewnym sensie można powiedzieć, że dawno się tak nie bawił od czasu wysadzenia laboratorium czerwonego piasku na Omedze. Jednak wszystko co "dobre", musi się w końcu skończyć. Salarianin został wyrwany z szarpaniny przez nagłe uderzenie w lewe ramię, jakby go ktoś kopnął. Natychmiast spojrzał się w to miejsce i jego oczom okazała się niewielka dziura w pancerzu, z której zaczynała się powoli sączyć krew. Solidna dawka adrenaliny póki co nie dopuszczała bólu do głosu, lecz tym razem zdrowy rozsądek przeważył u Valelo w ocenie sytuacji. Odsunął się od szalonej turianki i usiadł w kącie na ziemi by oszacować zagrożenie płynące z rany. Nie słuchał co znowu bełkotała turianka. Prawdziwie zszokowała go reakcja T'Lais na całe zajście, która właśnie mierzyła do niego z broni i uzewnętrzniała swoje niezadowolenie.
- Panno T'Lais, nie przypominam sobie byśmy przechodzili na "ty". Cenię sobie dystans płynący z wzajemnego szacunku i zrozumienia, lecz pojąć nie mogę jak wystąpienie w pani obronie może być uznane za niepożądane. Mamy uratować pani siostrę, a sytuacja jak widać nieustannie się zagęszcza. Najważniejsze jest póki co nasze życie, a potem życie pani siostry, dopóki nie ustalimy więcej informacji. Ta turianka jest w istnym obłędzie, przyjęcie że zachowa się racjonalnie byłoby w naszej sytuacji niesamowitym ryzykiem. Proszę zabrać tę broń sprzed mojej twarzy. I również następnym razem proszę mi przypomnieć, że to pani zawsze ochoczo łapać będzie kulkę w razie czego. Biorąc pod uwagę, że zamierza pani żyć z tysiąc lat to... po tym co widziałem nie wróżę sukcesu. Radzę się uspokoić - nie ze względu na mnie, lecz ze względu na zdrowie i życie pani siostry. - mówił szybko, oznajmującym tonem.
- Panie Cassiusie, jakby mógł pan dokończyć moją pracę i zabezpieczyć tę turiankę. Kolejne wystrzały są chyba nam zbyteczne.
Po tym wszystkim Valelo znienawidził Zinne za protekcjonalny ton, w którym się do niego odniosła. Jeszcze żeby skrzywdził ją lub miała do tego jakiekolwiek inne solidne podstawy! Lecz to salarianin planował zrobić później, a jej reakcja jedynie wyprzedziła bieg wydarzeń. Policzy się z nią później. Zdecydowanie.
Tymczasem Valelo odszedł wolnym krokiem w poszukiwaniu przedziału medycznego by ocenić według swojej wiedzy medycznej czy zdoła się połatać najpierw sam czy od początku do końca będzie musiał polegać na medi-żelu.
ObrazekObrazek
Cassius Pallatius
Awatar użytkownika
Posty: 37
Rejestracja: 9 maja 2017, o 10:59
Miano: Cassius Pallatius
Wiek: 40
Klasa: Inżynier
Rasa: Turianin
Zawód: Wolny Strzelec/Doktor Inżynier
Lokalizacja: Alrumter
Status: Ex-Podporucznik 26 Legionu Herbowego
Kredyty: 3.000

Re: [Gromada Voyager -> Jangcy] ALRUMTER

28 paź 2017, o 11:21

Wystrzał. Cassius zamarł na kilka sekund, niepewny co się stało. Chociaż już w myślach miał najczarniejsze scenariusze, okazało się, że to nie on został trafiony. Gdy tylko dotarło to do niego, zwiększył nacisk na turiankę, kładąc się na niej, by ta już nie podniosła pistoletu. Odwrócił się, by sprawdzić stan profesora Ederna ale to co zobaczył, przeszło jego najśmielsze oczekiwania. Oto Zinne stała nad nimi i celowała do nich. Do Valelo i Cassiusa. Turianin po raz kolejny zastygł w bezruchu, wpatrując się w asari. Nie wiedział co o tym myśleć. Czyżby chciała ich wykręcić? Na szczęście Pallatiusa, T’Lais odpuściła go z celownika i dekstrobiałkowiec odetchnął głęboko. Potrząsnął głową.
- Co to było?! Broń to nie zabawka, panno T’Lais! Na duchy Palavenu, to są jakieś jaja. - odparł nieco oburzony. Nic dziwnego, nie była to miła sytuacja ale Cassiusowi ulżyło dzięki temu. Wracając myślami do słów Zinne, zastanawiał się, co takiego niby Edern wyprawiał. Albo to były tylko wymysły asari. Teraz jednak miał co innego na głowie. Mianowicie - jego pobratymiec, turianka, która dociskał do ziemi.
Powiedzmy sobie jedno. Cassius nie był w dobrym humorze. Asari miała go na celowniku, turianka do której czuł pewien wstręt i dyskomfort, postrzeliła Ederna. Mimo to, wciągnął głęboko powietrze, by się uspokoić. Był chyba jedyną nadzieją na kontakt z oszalałą, musiał więc się poświęcić. Spojrzał na turiankę i skinął głową.
- Już, spokojnie. Nic się nie stało, profesor przeżył. Psiknie trochę żelu i będzie jak nowy. Nie masz się czego obawiać, jesteśmy ci dobrzy. - skoro nie było już broni w pobliżu, odpuścił nieco kobiecie i cofnął się na jedno kolano, klęcząc obok niej. Kolejny wdech. Że też, cholera, musiała to być turianka. - Nazywam się doktor inżynier Cassius Pallatius. Cassius. - wskazał siebie. - Nie musisz się nas obawiać, jestem byłym oficerem 26 Legionu Herbowego. Obecnie w stanie spoczynku. - Ot, małe nagięcie prawdy. - Ja i moja drużyna przylecieliśmy tu w poszukiwaniu Kiary T’Lais. Kojarzysz Kiarę? Ciebie też zabierzemy, tylko musisz się uspokoić i nam pomóc, tak? - na koniec zerknął przez ramię na Zinne, niezbyt zadowolonym wzrokiem. Nie mniej jednak, starał się pozostać jako tako w spokoju.
ObrazekObrazek ObrazekObrazekObrazekObrazek
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Gromada Voyager -> Jangcy] ALRUMTER

31 paź 2017, o 23:26

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Gromada Voyager -> Jangcy] ALRUMTER

31 paź 2017, o 23:49

Asari parsknęła śmiechem, choć w jej oczach nie było widać ani krzty rozbawienia. Wpatrywała się w Valelo, a gdyby spojrzenie mogło zabijać, ten leżałby już martwy. Nadal nie opuszczała broni, jakby obawiała się, że za moment rzuci się z pięściami też na nią. Pokręciła głową.
- Wzajemny szacunek i zrozumienie? Widzę sens w rozbrojeniu jej, nie widzę sensu w zakatowaniu jej tu na miejscu, tylko dlatego, że podniosła pistolet. Czy na mnie też teraz się pan rzuci, panie Edern? Czy pańskie wykształcenie psychologiczne zakłada, że jeśli ktoś sprawia problemy, należy stłuc go do nieprzytomności? Bo jeśli tak, to zaczynam wątpić w sens salariańskiego szkolnictwa. Proszę zatamować swoje krwawienie, panie Eden, i nie zachowywać się jakby to pan był w tym towarzystwie chory na głowę.
Turianka zerknęła na nią z frustracją, ale nic nie powiedziała. Za to asari, wciąż wyraźnie wściekła, umieściła strzelbę na zaczepach u dołu swoich pleców. Przeniosła wzrok na Cassiusa, który o dziwo stanął po stronie salarianina.
- Zakatowałby ją, gdyby nikt go nie odciągnął - wysyczała do Pallatiusa. - Patrz na nią!
Wyciągnęła dłoń w stronę kobiety, która siedziała teraz maksymalnie wciśnięta w kąt. Spod jednej z płytek na jej twarzy sączyła się krew, a lewe oko miała przymrużone. Trzęsła się i wcale nie wyglądała teraz na kogoś, kto mógłby stanowić jakiekolwiek zagrożenie. I raczej nie miała pojęcia, jakimi emocjami Cassius darzy generalnie wszystkie turianki.
Pokiwała powoli głową, wpatrując się w niego szeroko otwartymi oczami. No, a przynajmniej jednym. Przetarła policzek dłonią i spojrzała na granatową krew, która osadziła się na jej trzech palcach. Długo się nie ruszała, przyglądając się niebieskim śladom. Pewnie w przeciwieństwie do T'Lais nawet nie pamiętała skąd się tam wzięły. Wydawała się nieobecna, niezależnie od tego, co mówił Pallatius. Tak jakby zapomniała o tym, że wokół niej jest coś więcej, niż puste pomieszczenie.
- Kiara - powtórzyła jednak, opuszczając rękę na pościel i odbijając na niej krwawy ślad. - Kiara, Kiara. Jasne oczy, miękkie usta. Taka mała, a taka... imponująca. Wygląda jak ty.
Uniosła wzrok na asari. Ta pokiwała głową.
- Wiem. Bo to moja siostra. Szukam jej.
- Ja też jej szukałam. Ale ja nie zobaczyłam wszystkich twarzy i mogłam wrócić. Dla niej już za późno.
T'Lais żachnęła się z irytacją i przewróciła oczami, znów słysząc tę samą formułkę, która nic jej nie mówiła. Zerknęła na salarianina, mimo swojej złości upewniając się, że poradził sobie ze swoją świeżą raną.
- Panie Pallatias, czy sprawdzał pan może monitoring pokładowy? Nie wiem, czy był aktywny, ale może akurat... - westchnęła, krzywiąc się z niezadowoleniem. - Słońce, jak masz na imię? Czy chcesz coś zjeść?
Turianka pokręciła tylko głową, resztkami zainteresowania darząc wyłącznie swoją brudną dłoń i Cassiusa.

Wyświetl wiadomość pozafabularną

Wróć do „Galaktyka”