W galaktyce istnieje około 400 miliardów gwiazd. Zbadano lub chociaż odwiedzono dotąd mniej niż 1% z nich. Pozostałe światy oraz bogactwa, które zawierają, wciąż czekają na odnalezienie przez korporacje lub niezależnych poszukiwaczy.

Cain
Awatar użytkownika
Posty: 62
Rejestracja: 26 paź 2017, o 11:34
Miano: Meghan Vazquez
Wiek: 31
Klasa: Strażnik
Rasa: Człowiek
Zawód: Operator C3
Postać główna: Hawk
Lokalizacja: Kralla
Status: Operator C3 oddziałów Przymierza.
Kredyty: 33.750

[Mgławica Ateny > Orisoni] Kralla

27 cze 2018, o 22:04

Przejście burzy oznaczało też przejście zagrożenia. Spodziewali się zmasowanego ataku - zasadzki w tych idealnych do dokonania jej warunkach. Zamiast tego zastali dwójkę gówniarzy wysłanych na zwiady, mało umiejętnie. Przyprawili ją niebezpośrednio o chwilę grozy, to prawda. Wciąż miała wrażenie, że w jej hełmie coś chrobocze. Łapała się na tym, że czuje coś dziwnego przy łydce i jej wzrok od razu przenosił się ku ziemi, oczekując wypełzających z niej robali. Niebezpieczeństwo mogło minąć, ale długo nie zapomni tego, co stało się w środku burzy, gdy obok nich upadły dziwne, metalowe urządzenia wabiące faunę Kralli do nowej zdobyczy.
- Burza przeszła. Idziemy do was, za pozwoleniem - zameldowała, uruchamiając swój komunikator i porozumiewając się z resztą, głównie Nomadem. Słysząc odpowiedź z jego strony, spojrzała na stojącą obok kobietę by upewnić się, że w tej kwestii się zgadzają, po czym ruszyła z powrotem w piasek.
Gdy wilgoć znikała, planeta wydawała się przeistaczać w zupełnie inną. Nawet grunt zachowywał się w inny sposób. Teraz chodziło się po nim ciężej, w miarę, gdy nagła suchość sprawiała, że woda wyparowywała z ziemi, tak jak parowała z załamań między ceramicznymi płytkami ich pancerzy.
Stanęła koło reszty oddziału, słuchając Javerta z uwagą. Wydawał się instruować zwiadowców wrogiego obozu jak dzieci, których był opiekunem. Ciężko było się temu dziwić - jeden statek, nawet tak wielki, to zamknięte grono. Mógł równie dobrze ich znać, albo pamiętać z czasów, gdy mieli po kilka lat, a nie latali po pustyni szpiegując dla kogokolwiek, kto ich posyłał.
Solberg był opcją z plusami i minusami. Mógł stać się ciężarem w razie walki, ale więcej widziała argumentów za wzięciem go niż przeciw. Wiedział od nich więcej od Kralli, mógł znać członków drugiej grupy, wiedzieć z kim warto rozmawiać, a kogo lepiej zignorować. Kiedyś też musiał żyć na pancerniku, znać jego układ, lokalizację. Nie był wartością dodatnią w kwestii bojowej, ale był by dobrym przewodnikiem. Decyzja nie należała jednak do niej, więc w milczeniu czekała na dalszy rozwój wydarzeń, gotowa do wymarszu w każdej chwili. Jak daleko musieli iść skoro dwójka dzieciaków się tutaj dostała? W pełnym rynsztunku i tak będzie ciężej. Już tęskniła za oparami wilgotnych chmur, nawet jeśli relatywnie nie robiły jej różnicy w tym, co miała teraz na sobie. Pancerz próbował jak mógł zachować optymalne temperatury, ale zawsze lepiej przystosowany był do znoszenia zimna niż ciepła.
ObrazekObrazek
Nomad
Awatar użytkownika
Posty: 46
Rejestracja: 31 paź 2017, o 18:39
Miano: Douglas Emerson
Wiek: 31
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Operator C3
Kredyty: 20.000

Re: [Mgławica Ateny > Orisoni] Kralla

27 cze 2018, o 23:50

Czuł jak piasek coraz wolniej odbija się od wizjera jego hełmu. Stał obserwując coraz bardziej przejaśniającą się pogodę. Trudno to jednak było nazwać przejaśnieniem. Po prostu widoczność stawała się lepsza. On jednak wciąż czekał. Obserwował. Jakby wciąż brał bardzo na poważnie ryzyko ataku ze strony drugiej grupy rozbitków. Dopiero po jakimś czasie, kiedy nie zapowiadało się, że cokolwiek się wydarzy zebrał grupę jednym ruchem ręki. Musieli wrócić do obozu ze swoimi jeńcami.
Kilka godzin wcześniej irytowały go tylko drobinki piasku. Teraz czuł, że kiedy robaki wciągały go pod ziemie spora ilość tego gówna dostała się do pod pancerz. Nienawidził pustyni. Do tego chyba zebrało się go trochę w butach. Wyczuwał już stopą, że piach znajduje sobie jakieś ustronne miejsce idealnie pod jego śródstopiem. Gdyby nie chłodzenie to już zacząłby obcierać sobie skórę.
Javert na horyzoncie jawił mu się przez chwilę jak latarnia morska na tym pieprzonym oceanie wydm oraz kamiennych rzeźb. Nawet ucieszył się na jego widok. Na pewno był to lepszy widok niż gdyby zabłądzili i wyszli z burzy w całkowicie innym miejscu. Czuł też niewiarygodne zmęczenie. Większe niż powinien. Może skoki temperatur trochę dały mu się we znaki. Może i pancerze pomagały, ale nie aż tak jakby chciał on.
- Znasz ich? – Wskazał karabinem na dwójkę dzieciaków. Był trochę zaskoczony reakcją młodych. Na niego napluli. Jego słuchali jakby był kimś naprawdę ważnym. Ewentualnie jakąś figurą. Nie ważne. Po prostu mieli do niego więcej szacunku.
Ściągnął z głowy hełm. Spojrzał na swoich ludzi.
- Za piętnaście minut wymarsz. –Wydał krótki rozkaz wyciągając papierosy z kieszeni. Musiał zapalić. Czuł jak lekko trzęsą mu się ręce. Nie rozumiał jednak dlaczego. Prawda był taka, że wiedział dlaczego. Nie chciał jednak póki co dopuszczać myśli, że przez jego idiotyczną decyzję i poczynania jego oddział mógł już stracić członka zespołu. Nie znał Cain. Nie znał nikogo z nich. Był jednak za nich odpowiedzialny.
Zaciągnął się mocno papierosem. Ciężki dym powoli wypełniał jego płuca. W ustach czuł jeszcze bardziej cierpki smak dymu. Chciało mu się pić. Nienawidził pustyń.
- Nie będziemy brać Solbega. – Westchnął wypuszczając dym z płuc. – Nie będziemy odbierać jego szansy na ucieczkę z tego piekła. Oni nas zaprowadzą. W razie czego wezwiemy wsparcie z powietrza.
ObrazekObrazek
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12106
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Mgławica Ateny > Orisoni] Kralla

30 cze 2018, o 14:54

Być może Javert znał chłopaków, z którymi teraz właśnie rozmawiał. To było prawdopodobne, nawet biorąc pod uwagę fakt, że odłączyli się od tamtej grupy dobre kilka lat temu. Oni wciąż mieli koło tych szesnastu lat, a mimo, że musiało zahartować ich życie, to dla komandora byli tylko chłopcami, nawet jeśli prawie doprowadzili do śmierci tej czwórki - a przynajmniej niektórych z nich. Kralla rządziła się swoimi prawami, nie tylko pod względem regulacji i zasad, ale także w zachowaniu jej mieszkańców. Musieli się dostosować do wymagających warunków na planecie.
Mężczyzna skinął głową, zgadzając się z decyzją Nomada, albo po prostu przyjmując ją do wiadomości. Skoro nie potrzebowali Solberga, nie musieli go ze sobą brać. W chwili, w której Nomad zdjął z głowy hełm, uderzenie gorąca przypomniało mu, gdzie się znajduje. Przypomniało też, że skończyła się burza, która mimo huku i ataku tutejszej fauny nadawała otoczeniu znośną temperaturę. Dopóki jego pancerz zachowywał szczelność, było znacznie lepiej - teraz dobrowolnie się tego luksusu pozbawił.
Min-jae szarpnął chłopakiem, stawiając go na nogi. Drugi też się posłusznie podniósł, nie potrzebując do tego zachęty. Wiedział, że nie mają już nic do gadania i choć jego starszy kolega wciąż wydawał się niechętny, tak Igor po prostu z rezygnacją godził się z tym, co zostało postanowione. Po chwili jednak zmarszczył brwi i przeniósł spojrzenie na Cain, a potem na stojący nieopodal statek i plączących się przy nim ludzi.
- Zaprowadzimy was do statku jak zabierzecie nas potem na Ziemię - rzucił ultimatum, które sprawiło tylko, ze Javert uśmiechnął się lekko.
- Tak. Możemy się tak umówić. Was i wszystkich, którzy zrozumieją, że to jest jedyna szansa. Drugiej nie będzie.
To mogła być prawda. Asari mogły w końcu znaleźć statek, który rozbił się na planecie i przysłać tu swoje wojsko, które rozprawi się z ludźmi odpowiedzialnymi za śmierć swoich. Jeśli jednak nie znajdą tu nikogo, pewnie wyciągnięcie wniosków i wynikających z nich konsekwencji zajmie zbyt dużo czasu, by ktokolwiek musiał się tym przejmować. Biurokracja nie działała szybko. Nawet w Przymierzu.
- Zbierajcie się. Będziemy w kontakcie... przez waszych ludzi. Poproszę ich o komunikator, taki jakich wy używacie - zamilkł na moment, by dodać: - Jeśli nie będą chcieli wracać, wam pozostawiam decyzję co z tym zrobić. Nie jestem za nich odpowiedzialny. Popełnili wiele zbrodni. Są skrzywieni i mogą być agresywni. Upewnię się, że wasi ludzie będą gotowi do lotu, w razie potrzeby. A teraz idźcie.
Starszy chłopak uniósł niepewne spojrzenie na Nomada, by w końcu odwrócić się w stronę, z której przyszli. Był gotowy do drogi, nawet jeśli prowadził ich niechętnie. Tylko od nich zależało, czy jeszcze coś mieli do zrobienia, albo do ustalenia przed zbliżającym się długim marszem.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Cain
Awatar użytkownika
Posty: 62
Rejestracja: 26 paź 2017, o 11:34
Miano: Meghan Vazquez
Wiek: 31
Klasa: Strażnik
Rasa: Człowiek
Zawód: Operator C3
Postać główna: Hawk
Lokalizacja: Kralla
Status: Operator C3 oddziałów Przymierza.
Kredyty: 33.750

Re: [Mgławica Ateny > Orisoni] Kralla

5 lip 2018, o 12:14

Ich ultimatum jednocześnie im odpowiadało. Gdyby tylko wszyscy pozostali byli równie chętni do powrotu na Ziemię. Na pewno nie będzie to dla nich łatwe, szczególnie, że Przymierze zgotuje im biurokratyczną wojnę. Nie wypuszczało się do społeczeństwa ludzi, którzy od ostatnich czterdziestu lat żyli na pustynnej kuli, gdzieś we Wszechświecie, odłączeni od wszystkiego. NIe od razu. Czekały ich miesiące badań, w tym psychologicznych, ale odbędą się już w ich ojczyźnie - a przynajmniej ojczyźnie tych, którzy wciąż pamiętali lądowanie na Kralli, którzy w ogóle to przeżyli. Dla ich dzieci to będzie zupełna nowość, coś, o czym słyszeli w opowieściach, może na obrazkach i vidach, jeśli udało im się jakieś zachować.
Nieco zazdrościła im tej nowej perspektywy, ale tylko trochę. Była ciekawa tego, jak Ziemia wyglądać będzie oczami takich osób. Dom, na którym niektórzy nigdy nie postawili stopy, czekał na nich zupełnie inny, nowoczesny i obcy. Ludzie przeplatali się z obcymi, takimi jak asari, które udało się pojmać jednej grupie. Ciekawe czy wszyscy będą ksenofobami. Coś czuła, że zdecydowana większość, przynajmniej z początku.
Nie zareagowała, słysząc rozkaz Nomada. Nie zgadzała się z nim. Solberg był użyteczny, mógł im pomóc. Nie mogli go zmusić do pomocy, więc jeśli nie chciał ryzykować, nie musiał. Mogli mu to przecież tylko zaproponować. Jego informacje mogły w kryzysowej sytuacji przenieść szalę zwycięstwa na ich stronę. Potencjalnie mógł umrzeć, ale tak samo potencjalnie mógł uratować cały ich oddział.
Ale to wszystko było niewiadomymi, procentowymi szansami. Najgorsza wersja dla Solberga była bardzo łatwą pigułką do przełknięcia przy najgorszej wersji na nich. Nie kłóciła się z Emersonem, skoro podjął swoją decyzję ani nie podburzała jego autorytetu w oczach Javerta. Byli oddziałem. Już lata temu musiała nauczyć się, że jej opinia nie zawsze ma rację bytu, nawet jeśli uważa ją za słuszną.
- Będziemy gotowi - przytaknęła tylko, gdy komandor poinformował ich o tym, czego mogą się spodziewać w drugim obozie.
W jej głowie szli do szaleńców, przytrzymujących żelazną ręką część rozbitków tylko po to, by zatrzymać ich na Kralli, gdzie oni stanowili reguły i prawa, oni je egzekwowali. Mieli jeden sukces za sobą - zabezpieczenie współpracującej części, zatrzymanie zwiadu. Nie musieli już martwić się o pracę z dwoma, wrogimi grupami, skoro jeden mieli już z głowy. Teraz została tylko trudniejsza część zadania.
ObrazekObrazek
Nomad
Awatar użytkownika
Posty: 46
Rejestracja: 31 paź 2017, o 18:39
Miano: Douglas Emerson
Wiek: 31
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Operator C3
Kredyty: 20.000

Re: [Mgławica Ateny > Orisoni] Kralla

18 lip 2018, o 19:34

Niedopałek papierosa wylądował na piaszczystym podłożu. Przyglądał mu się przez krótką chwilę, kiedy krople potu zaczęły spływać po jego czole. Ta krótka chwila, kiedy zdjął hełm przypomniała mu jak idiotycznym pomysłem było przylatywanie tutaj. Nie mówiąc już o tym, że za chwile musieli ruszać mierzyć się ze znacznie większym niebezpieczeństwem niż robaki czy banda dzieciaków. Na pewno mieli na pokładzie kilku weteranów, którzy odróżniają to gdzie znajduje się kolba, a gdzie lufa karabinu. Nie wiedział też jaki sprzęt przewoził statek Asari. Pewnie zarekwirowali z niego trochę broni, a to już zapowiadało znacznie gorszą dla nich walkę. Oczywiście w najgorszym wypadku mógł poprosić o wsparcie lotnictwa, ale za nim przylecą to może być za późno.
- Czyli trzeba będzie im przemówić do rozsądku. – Westchnął zakładając na głowę hełm. Nie tyle co nie lubił tłumaczyć innym co jest dla nich dobre. Po prostu siłą robiło się to szybciej i efektywniej. Rozmowa od razu stawiała ich na przegranej sytuacji. Słyszał historie na szkoleniach o takich jak oni. O rozbitkach gotowych bronić cholera wie co przed światem, który miał o nich zapomnieć. Niczym kowboje na dzikim zachodzie siedzieli sobie na swojej ziemi robiąc co im się żywnie podoba, a tu nagle rząd postanowił sobie o nich przypomnieć i zepsuć im zabawę w dzikusów. Gdyby nie to, że na głowie miał już hełm to splunąłby na ziemie. Gardził nimi. Nomad zawsze miał lekko totalitarne i imperialistyczne zapędy.
- Będziemy potrzebować transportu. Co najwyżej Solberg może nas podrzucić bliżej wraku statku.
Nie chciał ryzykować życiem mężczyzny. Inną sytuacją było to, że facet może zmięknąć w ostatniej chwili gdy sytuacja będzie tego wymagać. Jakby nie patrzeć mieli rozmawiać lub w najgorszym wypadku walczyć z ludźmi, których znał. Mógłby się przecież zacząć wahać. Stworzyć problem. Rozumiał zasadę w której do pacyfikowania miasta lub planety wysyłało się ludzi z zewnątrz. Oni nie mieli oporu w wykonaniu swojej pracy.
ObrazekObrazek

Wróć do „Galaktyka”