Wyświetl wiadomość pozafabularną
Była to marna pociecha w obliczu tego czego stanęli, ale w tej chwili porucznik przyjmował nawet taki drobiazg. Obopólne zaskoczenie stawiało ich na równym poziomie, ale tylko przez parę sekund. Przeciwnik nadal miał przewagę broni i sprzętu, co sprawiało, że z łowcy w mgnieniu oka zamienili się w ofiarę. Przypominali domowego kota, który rzucił się na tygrysa przyczajonego w trawie, biorąc go za ładną, wyjątkowo dużą i pomarańczową mysz w czarne pasy.
Sięgnął po hełm jeszcze nim Etsy skończyła wypowiadać zdanie, odpinając go od biodra i nakładając na głowę. Zaciski obejm zasyczały cicho, a uderzenie serca później lampka informująca o aktywności systemów filtracji powietrza statku zaświeciła się na czerwono. SI nie zwlekała, odłączając co tylko się da. W następnej sekundzie poczuł bezwładność obejmującą jego ciało, a wszystko co nie było przypięte na stałe do Elpis, uniosło się leniwie do góry, pozbawione sztucznego przyciągania grawitacyjnego.
-
Może. Czy gdy nawiązałaś połączenie z ich systemami po raz pierwszy, mieli włączone moduły podtrzymywania życia? - zapytał, a jego myśli pędziły jak szalone. Jeżeli korweta była pusta, wroga SI najpewniej odruchowo wyłączyłaby niepotrzebne systemy, oszczędzając energię podczas postoju na asteroidzie. Teraz najpewniej dezaktywowała je tak jak robiła to Etsy, ale przed ich starciem nie miała powodów, by trzymać je włączone, jeżeli od samego początku była pusta.
-
Pozwólmy im. To nasza jedyna szansa - odpowiedział w końcu, pospiesznie oceniając ile czasu zajmie, by oba okręty się zrównały. Skoro Etsy nie była w stanie wypędzić wrogiej SI z ich komputerów, to znaczy, że walczyli z czasem.
Abordaż nie był szczytem jego marzeń, ale pozostałe opcje gwałtownie się im kończyły. Jeżeli załoga korwety rzeczywiście została wyposażona we wszystko co najlepsze, żeby podołać zadaniu na Palavenie - a wszystko na to wskazywało - oznaczało to, że ich pancerze i broń również będą najwyższej klasy. Niestety wiedza o tym, że przeciwnik ponownie ma lepsze karty w ręce, wcale nie poprawiała jego sytuacji. Manewr Etsy mógł się udać i szanse mogły się wyrównać, ale istniała spora szansa na to, że oni również będą mieli aktywne buty magnetyczne, szczególnie jeżeli SI także wyłączyła grawitację, a wtedy zyskają tylko tyle, że jego własna towarzyszka odsłoni się zamiast się bronić. Podzielił się to myślą z Etsy, ale ostatecznie kiwnął głową.
-
Zrób to i otwórz wtedy też moją śluzę - zdecydował, odpinając pasy trzymające go w fotelu. -
Musimy zaryzykować. Może jeżeli mi się uda, spróbuję przedostać się na ich statek i porozmawiać z twoją wrogą krewniaczką twarzą w twarz.
Odepchnął się delikatnie od skórzanego oparcia, a jego ciało płynnie przepłynęło przez korytarz, zatrzymując się dopiero, gdy chwycił jedną ręką krawędź wejścia do śluzy. W mesie nad zlewem unosił się jego kubek po soku, smutno obracając się dookoła własnej osi, w powietrzu wirowały drobinki kurzu, które wcześniej pokrywały różne zakątki, niewidoczne dla zwykłego oka. Światła zgasły jakiś czas temu, zbędne zarówno jemu jak i Etsy w ich bitwie, więc całość pogrążona była z półmroku rozświetlanym zaledwie przez fluorescencyjne pasy ewakuacyjne, które nie potrzebowały zasilania.
Porucznik aktywował latarkę na ramieniu, a potem buty magnetyczne. Jego podeszwy zabuczały gardłowo, a potem metal szczęknął o metal, gdy turianin wylądował stabilnie na podłodze.
-
Wierzę w ciebie, Ets. Bądź ostrożna - poprosił cicho, po czym szarpnął dźwignią manualnego otwierania pierwszej przegrody śluzy i wszedł do środka. Uderzeniem paru klawiszy uruchomił pancerz technologiczny, który rozświetlił na grafitowo wnętrze niewielkiego pomieszczenia, po czym zdjął karabin z pleców i przyklęknął na jedno kolano, opierając go o ramię. Z metodycznym spokojem, który przeczył jego przyspieszonemu pulsowi i napięciu, upewnił się, że załadowany jest nowy pochłaniacz ciepła, po czym wycelował broń drzwi naprzeciwko.
Hierarchię zaatakował oddział ludzi, a zgodnie ze słowami Radnego Quentiusa, poległo dwóch z nich. Ile osób mogło być na pokładzie? Ilu żołnierzy mógł liczyć prywatny, bojowy oddział Cerberusa, który pomieściłby się w korwecie wielkości tej, która właśnie się do nich zbliżała? Zbyt dużo odjąć dwa to wciąż za dużo.
Zacisnął zęby, po czym odetchnął powoli i przysunął oko do celownika, czekając.