W galaktyce istnieje około 400 miliardów gwiazd. Zbadano lub chociaż odwiedzono dotąd mniej niż 1% z nich. Pozostałe światy oraz bogactwa, które zawierają, wciąż czekają na odnalezienie przez korporacje lub niezależnych poszukiwaczy.

Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1952
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

[Rdzawe Morze -> Karath] AZ-102

18 cze 2018, o 20:31

Sfrustrowane westchnięcie kobiety sprawiło, że przyjrzał się jej w milczeniu. Przesuwał wzrokiem po twarzy ledwo widocznej za szybką wizjera i po ustach zaciśniętych w wąską linię, dopiero po chwili orientując się w powodzie jej westchnięcia. Jedna z ich pierwszych szczerych rozmów stanęła mu przed oczami, gdy oboje znajdowali się w kapsule medycznej Elpis i jej uwaga o odsłanianiu sekretów, gdy przesuwał wzrokiem po parametrach opisujących jej organizm, które WI wyrzucała na wyświetlacz komory. Nie tylko jej myśli były jej własnymi - ceniła sobie swoją prywatność jak każdy, a może nawet i bardziej.
- Nie czytałem twoich akt - powiedział krótko, wypowiadając na głos jej myśli. Zdjęcie znalezione na extranecie pochodziło sprzed czasów, gdy miał do nich dostęp, który nawet teraz pilnowała przed nim Etsy.
Oparł potylicę o lodową ścianę, chwytając krzyżyk w dwa palce i unosząc go na wysokość swojej twarzy. Obrócił go między opuszkami, pozwalając by srebrne refleksy odbijały słabe światło omni-klucza oraz kryształowe fragmenty za jego plecami. Drobny łańcuszek przesuwał się po rękawicy, matowiejąc pod wpływem temperatury.
- Jedna z ludzkich kobiet eksperymentujących przy moich rodakach więzionych na AZ-99 zakochała się w torturowanym turianinie i uwolniła go z ośrodka, uciekając i fałszując własną śmierć. To jej tropem podążyliśmy na Lyesię - powiedział, wpatrując się w drobny wisiorek. - To ona nieświadomie rozpętała zarazę, próbując znaleźć lekarza, który by go wyleczył. Nazywała się Tanya. Tanya i Tiberius.
Fragmenty z miasta na Illium stanęły mu przed oczami, na krótką chwilę ukazując się w całej swojej okazałości. Korytarz ciągnący się w nieskończoność do zamkniętych na końcu drzwi, ciała szabrowników, których zastrzelił po drodze, odległe ryki yaghów rozbijających atrium.
- Mogłem ocalić albo ją, albo swoją towarzyszkę, inne Widmo. - Zamknął krzyżyk w dłoni, po czym opuścił ją i wsunął błyskotkę z powrotem do ładownicy, tam gdzie było jej miejsce od paru miesięcy. Wzruszył ramionami, obracając twarz w stronę Mayi, a jego usta przeciął ponury uśmiech, który nie sięgnął jednak oczu. - Tak jak mówiłem: niewielka jest różnica między ludźmi, którzy zginęli pod tobą, a przez ciebie. Nawet jeżeli nigdy ich nie poznałeś.
Szary blask omni-klucza rozjaśnił się nieco, po czym znowu przygasł. Pełganie grafitu po ścianach rzucało nieregularna, ruchome cienie na ich samych, skrywając kontury i bezruch. Turianin przekrzywił głowę, słuchając opowieści Mayi, nawet jeżeli wyrażała własne myśli zdawkowo i z trudem. Zanurzanie się we wspomnienia przypominało kroczenie po gruncie skrytym za warstwą ciemnej wody, w którą z każdym krokiem można było się niespodziewanie zapaść. Miłe obrazy mieszały się z tymi, które pozostawiło w głowie kobiety AZ-102.
- Może wracała z waszego powodu - zauważył pod adresem Carrie, opierając przedramię z powrotem o kolano, ale na jego ustach pojawił się cień uśmiechu. Oddział Volyovej przypominał niektóre oddziały Hierarchii, gdzie żołnierze zgrali się ze sobą na tyle, że zaczynali stanowić rodzinę. Nie wątpił, że Maya i jej ludzie żyli w podobny sposób.
Przyglądał się jej w milczeniu, gdy odwróciła głowę, ukrywając przed nim spojrzenie. Cisza ponownie wypełniła na kilka uderzeń serca pomieszczenie, nim Widmo sięgnął ponownie do ładownicy przy pasie pancerza. Tym razem jednak innej, zawierającej coś innego, coś co nie powinno należeć do niego. Lód zatrzeszczał, gdy obrócił się nieznacznie, wyciągając zamkniętą dłoń ku Volyovej.
- Wystaw dłoń.
Dopiero, gdy niebieskowłosa to uczyniła, otworzył własną, pozwalając by zamarznięty nieśmiertelnik osunął się wraz z łańcuszkiem na jej rękawicę.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12106
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Rdzawe Morze -> Karath] AZ-102

18 cze 2018, o 21:48

Kiwnęła głowa, przyjmując do wiadomości zaprzeczenie tego, co przeszło jej przez myśl ale było zbyt mało istotne dla tej chwili by wypowiadała to na głos. Doceniała to, nie mając pojęcia o tym, że w złości i przypływie ciekawości sięgnął do jej akt gdy tylko dostał je w ręce po to, by zostać odgrodzonym przez własną sztuczną inteligencję. Wydawało się to być miesiące temu, choć w praktyce minęły dwa tygodnie. Na AZ-102 czas płynął leniwie, długo. Burza magnetyczna i ciemność dookoła sprawiała, że coraz mniej chciało wierzyć się zegarowi. Jedynym miarodajnym czynnikiem był obniżający się poziom tlenu w ich pancerzach, który szybko dobijał do połowy zapasu.
- Myślałam, że takie rzeczy dzieją się tylko w książkach - odpowiedziała cicho, gdy wspomnienie dwójki przywołane przez turianina odwróciło uwagę od jej własnych. - To brzmi niewinnie. Bardziej niż atak terrorystyczny, o którym mówili w mediach.
Odważyła się spojrzeć w jego stronę i odwzajemnić spojrzenie zielonych tęczówek. To była druga strona medalu. Padające z jego strony argumenty w kłótni. Umiera się łatwo, po którym przestała go słuchać, przestała dbać o to, co przeżył on. Dopiero teraz zwróciła na to uwagę, kiedy nie odbierała tego jako konkursu na to, kto przeżył większe gówno w przeszłości.
- Przykro mi - skomentowała, nie wiedząc co innego może powiedzieć. Nie stała w tej sytuacji tak jak on nie stał w jej. Mogli tylko wyobrażać sobie to, co przeżywała druga osoba nie będąc w pełni tego pewnym. Pocieszać wzajemnie akceptując to, że być może nigdy się nie dowiedzą, na własne szczęście. Ich przeżycia były różne, ale sprowadzały się do podobnego rezultatu w samopoczuciu i patrzeniu na świat.
Zmarszczyła brwi słysząc nietypowe polecenie, po chwili wahania wyciągając do przodu dłoń, jakby nie wiedziała co może chcieć jej zrobić zanim dotarło do niej, że coś dostanie. Na wierzchu jej rękawicy widoczne były zasklepione omni-żelem uszczerbki w miejscach, w których kobiecą dłoń szpeciły dwie, wąskie blizny.
Zamarła w chwili, w której delikatny, zamarznięty nieśmiertelnik spoczął na jej wyciągniętej ręce. Chwyciła go delikatnie, przysuwając sobie pod nos by w półmroku obejrzeć, choć po jej reakcji i wstrzymanym oddechu widział, że podświadomie wiedziała od początku. Zaniemówiła, przesuwając palcem po oszronionym metalu ze smutkiem w oczach, milcząc przez dłuższą chwilę.
- NIe wzięli go? - szepnęła. Komunikator wzmocnił jej głos by ten był w stanie dotrzeć do turiańskich uszu ale przez to brzmiał specyficznie. Metaliczność wyzbyła go emocji, od których wręcz kipiał. - Skąd... U góry? Znalazłeś go?
Jej ręce trzęsły się gdy ostrożnie trzymała mały, kruchy w tej temperaturze wisior. Przypomniała sobie o tym, jak istotne było oddychanie i ze świstem nabrała powietrza do płuc, zapominając o tym, że obok siedział turianin. Że powinna odwrócić twarz zawsze, gdy targały nią emocje, zamknąć usta gdy przez głowę przesuwały się niebezpieczne myśli. Wznieść mury tam, gdzie zaczynały się kruszyć. Wpatrywała się w nieśmiertelnik z pochyloną głową, przez którą jej wizjer znalazł się w cieniu, wyłączając na chwilę, która przywróciła ją do przeszłości w inny sposób niż ten, w jaki robiło to uwięzienie na AZ-102.
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1952
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: [Rdzawe Morze -> Karath] AZ-102

18 cze 2018, o 22:32

Opadające wskazania pozostałego powietrza były drugim z powodów dla którego zdecydował się przygasić własny wyświetlacz. Zmniejszająca się procentowa wartość zasobów, które były niezbędne do ich przeżycia, przypominała piasek przesypujący się przez szyjkę klepsydry, tak boleśnie znane mu porównanie. Z każdą zmieniającą się cyferką ich śmierć na zapomnianej przez duchy planecie była pewniejsza, a każdy komunikat informujący o niewystarczającym tlenie był uderzeniem młota w gwóźdź wieka trumny, do której dobrowolnie weszli. Narastający blask omni-klucza i powoli wracające do życia dane systemowe mogły być tylko przebłyskami pojedynczych momentów, w których magnetyczna burza zanikała - obszarami spokoju, niewystarczającymi, żeby Elpis rzeczywiście po nich wróciła, ale na tyle długimi, by wzrosła w nich płonna nadzieja.
- Macie takie powiedzenie, że życie naśladuje sztukę. A może odwrotnie? Sztuka naśladuje życie? - odparł, wzruszając ramionami niepewnie. Przesunął palcem po krawędzi nagolennika, zsypując z niego igiełki lodu. Powoli nawet i jemu zaczynało doskwierać fantomowe zimno, które wkradało się przez szczeliny pancerza i napierało im bardziej wzrok przyzwyczajał się do ciemności, dostrzegając lodowe skały. - W każdym razie życie wielokrotnie pokazało, że potrafi być bardziej skomplikowane niż jakakolwiek książka. Wszystko ma swoją drugą stronę medalu, wszędzie jest jakaś druga historia.
Skinął głową po jej słowach, obracając twarz w jej stronę. Przyjął jej wyrazy współczucia w milczeniu, chociaż sama przeżyła równie koszmarne chwile i miała na głowie niewiele przyjemniejsze wspomnienia. Być może właśnie dlatego nie była to pusta uprzejmość, typowa formułka wydobywająca się z braku innych rzeczy do powiedzenia. Każde z nich niosło swój bagaż, który wzajemnie sobie wykrzykiwali na pokładzie Elpis zaledwie kilkanaście dni temu. I każde z nich na swój sposób radziło sobie z tym ciężarem.
On miał czas, żeby oswoić się ze swoimi wyborami. Jakakolwiek nie była to decyzja, podjął ją sam. Maya mogła winić tylko los i machinacje innych. Żadna z tych rzeczy nie dawała ukojenia.
Nieśmiertelnik stuknął cicho o własny łańcuszek, gdy przesuwał się na dłoń kobiety. Widmo od razu dostrzegł reakcję, gdy wstrzymała oddech; w jej bursztynowych oczach przesunęły się miriady emocji, których nie potrafił zidentyfikować i których pewnie nie dało się nazwać. Przez chwilę przyglądał się jej w ciszy, obserwując jak zalewają ją wspomnienia, ale jak tylko upewnił się, że nie mają tego samego oddźwięku jak te, które cisnęły ją w serce opadającej spirali, odwrócił dyskretnie wzrok, dając jej prywatność, której wcześniej tak pragnęła. Pozwalając, by potrzeba wznoszenia przed nim murów nie stanęła na drodze do jej obecnych myśli.
- Wisiał pomiędzy przewodami w ostatnim module - potwierdził cicho po dłuższej chwili, błądząc wzrokiem po sterczących ze ściany naprzeciwko fragmentach pancerza. Blask narzędzia na przedramieniu nie był już tylko iluzją i można było dostrzec dowód osłabiającego wpływu burzy, gdy cienie odsuwały się dalej i dalej. - Miałem ci go dać na Elpis, po powrocie. Nie wiedziałem czy będziesz go chciała, ale uznałem, że jego właścicielka pewnie nie chciałaby, żeby został w tym miejscu.
Obrócił twarz, spoglądając przelotnie na niebieskowłosą.
- Teraz już masz.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12106
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Rdzawe Morze -> Karath] AZ-102

18 cze 2018, o 23:42

- Nie wiem, nie znam go - odrzuciła, nawet jeśli to nie było istotne. Puentę przyjęła skinieniem głowy, myślami za to pozostając daleko. Może tam, gdzie zaczynały się problemy i wspomnienia Viyo, nie jej własne. Lyesia była cierniem w jego sercu tak, jak AZ-102 było w jej. Obie nastąpiły bezpośrednio po tym, gdy poprzedniczka planety, bagienna AZ-99, zmieniła w pewien sposób ich życia. Na gorsze lub lepsze, zależało od osoby i perspektywy. Turianina kosztowało to wiele, ale dzięki temu teraz miał swój status, statek i przyjaciółkę o syntetycznym mózgu i oddanym sercu, nawet jeśli wypełniały je przewody.
Nieśmiertelnik skupił całość jej uwagi, skutecznie wypędzając problemy Vexa z głowy. Był czymś fizycznym. Namacalnym wskaźnikiem tego, przez co przeszła, wspomnieniem ludzi, których straciła. Nie miała po nich pamiątek, pozostała tylko Carrie. Ostatnia, której nie udało się uratować. Przypieczętowała los całej załogi Niezłomnego poza jedną, upartą żołnierką o kasztanowych włosach. Inny, rzeczywisty dowód na to, że to wszystko nie było tylko paskudnym koszmarem, obserwowała każdego dnia w lustrze. Teraz blizny szpecące jej policzek skrywał hełm, odkrywając jedynie miodowe spojrzenie, wyrażające emocje, których nie sposób było opisać, co dopiero wyrazić za pomocą słów.
- Nie wiedziałam, że przeżyje to lądowanie - przyznała cicho, obracając nieśmiertelnik w dłoni. Wydawał się straszliwie kruchy, szczególnie dotykany opancerzonymi dłońmi. Zdała sobie z tego sprawę i, choć z oporem, sięgnęła do swojego paska, chowając go pieczołowicie do kieszeni by przez przypadek go nie uszkodzić. W jednej chwili otrzymała coś, co stało się jedną z najważniejszych rzeczy, które mogła przy sobie nosić. Może po powrocie zawiesi go na swojej szyi, a może uzna, że to nie jest dobry sposób. Nie była Carrie Larson, nie planowała być. Może będzie trzymać go w kieszeni i wyjmować co jakiś czas po to, by wspomnieć wydarzenia, które ją ukształtowały.
Odsuwając dłonie od pasa, zacisnęła je w pięść i na powrót rozprostowała skostniałe palce. Ich spojrzenia się zetknęły gdy podniosła głowę w milczeniu. Jej wzrok krył w sobie niezdefiniowane emocje. Te same, które mignęły gdy pierwszy raz zauważyła stojące na stole w mesie niezapominajki i kiedy kilka wieczorów później jedną z nich wetknął za jej ucho. Te, które ocieplały jej wyraz podczas wieczoru, który spędzili wewnątrz batariańskiej maszynerii.
- Dziękuję.
Promień jego latarki nieco się rozjaśnił, choć odczyty wciąż pokazywały czyhające na nich niebezpieczeństwo. Zorze, jakkolwiek piękne, były wyrazem tego zagrożenia, nieznikającym z powierzchni nieba, które odgradzało ich od pustki kosmosu i zawieszonej w niej w oczekiwaniu Elpis.
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1952
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: [Rdzawe Morze -> Karath] AZ-102

19 cze 2018, o 17:37

Jego wzrok błądził po ich lodowym schronieniu, a umysł dookoła miejsc i wydarzeń, które ukształtowały ich oboje. Nagła myśl, która wykiełkowała pod postacią tych wspomnień, uderzyła go niczym obuchem. Była paradoksalna, niemożliwa i szalona, a gdyby nie okoliczności, prawdopodobnie wywołałaby gorzki śmiech w jego gardle... ale jakąś jego część uświadomiła sobie, że była również boleśnie prawdziwa. AZ-99 zapoczątkowało szereg wydarzeń, które zmieniło zarówno jego życie, jak i życie Mayi - wydarzeń okrutnych, przykrych i na tyle brutalnych, że zostawiły na zawsze bruzdy w ich sercach, zmieniając ich u samych podstaw. Niewielu potrafiłoby się podnieść po takich przeżyciach, a potem dalej egzystować. Oboje mieli swoje koszmary, których źródłem były następstwa bagiennej planety, koszmary które trzymały ich na nogach i pojawiały się w najmniej oczekiwanych momentach. Ich przejścia były naznaczone krwią, bólem i stratą.
Ale pomimo tego... czy gdyby miał taką możliwość, cofnąłby czas?
Powinien bez zawahania przyznać przed sobą, że tak. Powinien wykrzyczeć, że śmierć tych wszystkich turian i ludzi, że utrata własnego ja, że te wszystkie cierpienia były najgorszym co go spotkało i że chciałby to wymazać. Powinien. Ale jakaś jego cząstka, ta najbardziej chłodna i pragmatyczna, cicho szeptała, że to nieprawda. Gdyby nie Lyesia, nie poznałby Etsy. Gdyby nie przeżycia z Vasir oraz krew, którą razem przelali, nie zostałby Widmem. Gdyby nie AZ-99, nie spotkałby Mayi.
Wszystko co teraz sobie cenił, było powodem wszystkiego co budziło go w nocy i co pojawiało się na jawie.
Niebieskowłosa biotyczka nie miała takiego szczęścia. Jej cierpienia były naznaczone tylko i wyłącznie goryczą, i być może właśnie to było efektem jej finalnego upadku. Nie miała pozytywnych elementów, na których ramieniu mogłaby się oprzeć, by nie osunąć się na ziemię; straciła przyjaciół, straciła okręt, straciła status. Miała tylko i wyłącznie zemstę na Bryancie.
Każda historia ma dwie strony medalu.
- Kruche rzeczy potrafią przejawiać niespotykaną wytrzymałość - odpowiedział po jej słowach cicho, przerywając długie milczenie. Kiedy ich spojrzenia się zetknęły, po jego ustach przemknął najlżejszy cień uśmiechu; nawet nie próbował wypierać się drugiego znaczenia, które kryło się w jego słowach. Bursztynowe tęczówki na chwilę ponownie zaczęły przypominać płynne złoto, lśniące na tle bladej twarzy skrytej za przesłoną wizjera, gdy inne emocje przesunęły się po powierzchni myśli kobiety. Na uderzenie serca wróciło do nich życie i ten drobny przebłysk nadziei, który znaczył wszystko.
Skinął głową bez słowa na jej podziękowanie. Nie było nic co mógłby powiedzieć. Nieśmiertelnik był czymś więcej niż kawałkiem metalu, był nawet czymś więcej niż drobną pamiątką po porucznik Larson. Był dowodem, że wszystko co miało miejsce na AZ-102, nie było tylko koszmarnym snem, nie było majakami umysłu osuwającego się w obłęd. Był kotwicą w rzeczywistości. Ostatnim wspomnieniem jej towarzyszy oraz wydarzeń, które przyczyniły się do tego czym była.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12106
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Rdzawe Morze -> Karath] AZ-102

19 cze 2018, o 19:01

Może dlatego kobieta reagowała z tak wielką agresją podczas ich kłótni, gdy poczuła, że Viyo porównuje wydarzenia, które ich spotkały. Z jej perspektywy było to tak dalekie od prawdy jak tylko mogło. W końcu wtedy kłóciła się z Widmem, stojącym na pokładzie swojego statku, którym sterowała sztuczna inteligencja, jego przyjaciółka. Tymczasem Volyova miała swoje małe, nieistotne mieszkanie w Nos Astrze, miała swój pancerz, pistolet i na tym kończyła się jej lista. Nie miała zespołu, nie miała wojskowej ani żadnej innej kariery, nie widziała nawet swojej przyszłości. AZ-99 zostawiło ją z niczym, odarło ze wszystkiego, a Viyo wyniosło na wyżyny, nawet pomimo skaz, jakie zostawiło na jego psychice.
Ciężko było winić jej za zgorzknienie i niemyślenie o tym, jak jemu musiało być ciężko.
Ale teraz była tego świadoma. Zgorzknienie było ostatnim, czego mógł się dopatrzeć w złotym spojrzeniu. Skinęła głową z oporem, nie komentując jego uwagi, choć musiała pobrzmiewać jeszcze przez chwilę w jej głowie.
Latarka wreszcie wróciła do swojej zwykłej jasności. Odczyty zaczęły się normować, pozostając w strefie niebezpieczeństwa ale z wolna chyląc się ku jej granicom. Niebieskowłosa milczała, wpatrzona w pustkę naprzeciw tak, jak wcześniej, choć może bez targającej nią rozpaczy.
- V- - szum radiowy przerwany został przez krótki, urwany wyraz, zniekształcony na tyle, by żadne z nich nie było w stanie go zrozumieć. Wystarczyło, by Maya drgnęła, siadając prosto i odrywając plecy od lodowej ściany. Powrót komunikacji znaczył koniec ich uwięzienia na powierzchni lodowiska.
Kilka kolejnych minut spędzili w ciszy, w oczekiwaniu, wytężając słuch podczas wpatrywania się w kontrolkę szarego urządzenia. Etsy nie odzywała się, choć z pewnością próbowała nawiązać z nimi kontakt. Dopiero gdy ich pancerze przestały wykrywać niebezpieczeństwo dookoła, radio znów się odezwało.
- Widzę wasze pozycje. Czy nic się nie stało? - głos sztucznej inteligencji zabrzmiał głośno i donośnie. - Za sześć minut Elpis będzie mogła podejść do lądowania. Cztery do powierzchni.
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1952
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: [Rdzawe Morze -> Karath] AZ-102

19 cze 2018, o 20:01

Cisza, która ich otuliła, tym razem była inna. Oboje pogrążyli się we własnych rozmyślaniach, którym - paradoksalnie - było daleko od ich obecnej sytuacji. Myśli Mayi wciąż pozostawały tajemnicą, ale z jej wzroku zniknęła pustka i bezdenna rozpacz. Jego własne krążyły dookoła tego co sobie powiedzieli, tego co kobieta przed nim odsłoniła oraz tego co skierowało ich na takie tory, a nie inne. pomimo tego, że siedzieli w lodowej jaskini na opustoszałej planecie, uwięzieni przez burzę, która mogła trwać tygodniami i która mogła być źródłem ich śmierci, żadne z nich nie skupiało się na tym fakcie i chociaż ostatecznie właśnie to miało być głównym celem, teraz stało się zaledwie pozytywnym efektem ubocznym.
Niespodziewane odżycie komunikatora i urwany dźwięk w ich głośnikach sprawiły, że Widmo również drgnął, zaskoczony i wyrwany z własnego świata. Od razu przesunął wskaźnik jasności wizjera, przywracając wskazania oraz parametry. Te nadal nie wyglądały cudownie, ale wyraźnie poprawiły się w stosunku do tego co napotkali na powierzchni oraz później, siedząc pod śniegiem. Coś co mogło być oazą spokoju w sercu burzy, okazało się jej krawędzią. Natura zaczynała się uspokajać, pozwalając im na chwilę zaczerpnąć powietrza.
- Ets? - rzucił do mikrofonu hełmu, ale napotkał tylko ciszę. Jego spojrzenie ponownie zetknęło się z bursztynowymi tęczówkami Mayi, tym razem jednak bez wypowiadania na głos myśli, którą oboje musieli poczuć. Cień nadziei. Urwane słowo mogło być powidokiem burzy magnetycznej, zaledwie przypadkowym pikiem na wykresie częstotliwości, ale nie musiało.
Kolejne minuty upłynęły w napiętej ciszy. Grafitowy blask pulsował leniwie, a wskazania stopniowo się normowały, wyciszając intensywny szum zakłóconego pasma. Nienaturalne stukanie zniknęło jakiś czas temu, niezauważone przez żadne z nich.
Głos SI rozbrzmiał w ich uszach nagle i wyraźnie, przebijając się do wnętrza hełmów jakby nigdy nic nie stało mu na drodze. Widmo zaśmiał się cicho, dając wyraz ulgi, która do tej pory nieśmiało tliła się na dnie, bojąc pojawić.
- Jesteśmy cali i zdrowi, Ets - odezwał się, spoglądając na Mayę. Słowa SI odsunęły na bok strach przed planetą, będąc ekwiwalentem niespodziewanej dłoni wyciągniętej w stronę tonącego. - Ale nawet nie wiesz jak się stęskniliśmy.
Pochylił się i podniósł na nogi, a jego pancerz zatrzeszczał pokonując cienką barierę lodu, która zaczęła go pokrywać; szron posypał się z łączeń między płytami i potworzył cienkie fraktale na ochronnych elementach, gdy prostował się do pełnej wysokości.
- Bądź ostrożna, na wypadek jakby burza miała wrócić. Nie widziałem jeszcze czegoś takiego - dodał do komunikatora, przenosząc wzrok na wyjście z urwiska. Ponownie czekała ich wspinaczka do góry... a przynajmniej jedno z nich. - I uważaj przy lądowaniu. Pod powierzchnią śniegu są puste kratery i korytarze, całość trzyma się na słowo honoru.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12106
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Rdzawe Morze -> Karath] AZ-102

19 cze 2018, o 20:26

Burza mogła trwać wieczność - przynajmniej dla nich. Wystarczająco, by w ich pancerzach skończyły się zapasy tlenu, zmieniając godziny, dni w pustkę, która nie miała przestać trwać. Ciężko było przywiązywać wagę do możliwości spędzenia resztki swojego życia tutaj, pod lodem. Ich myśli krążyły wokół AZ-99, a przynajmniej mógł sobie wyobrazić, że to chodzi Mayi po głowie. Jej strach minął wraz z atakiem paniki wywołanym obrazami przeszłości. Teraz pozostało im tylko czekać i w głowie modlić się, że ratunek przybędzie niedługo. Tym razem czekał na nich na orbicie, będąc niemal na metaforyczne wyciągnięcie ręki, gotów lądować gdy tylko opadnie błyszcząca bariera osłaniająca AZ-102 od pustki kosmosu.
Volyova ożywiła się odrobinę gdy usłyszała głos Etsy płynący z komunikatora. Na tyle, by poruszyć i po chwili wstać, z podobnym trzaskiem, który wydało opancerzenie Widma. Ich pancerze mogły być przystosowane do znoszenia takiej temperatury ale w tej chwili wydawały się kruche, pokryte warstwą szronu. Spędzili tutaj grubo ponad godzinę, co najmniej trzy. Powietrze w hełmach robiło się coraz gęstsze, choć mogło to być zasługą wybujałej wyobraźni turianina i wiedzy o przelewającym się im przez palce czasie.
- Dobrze to słyszeć - odparła Etsy na jego komunikat, odliczając czas, po którym Elpis bezpiecznie będzie mogła przekroczyć granicę atmosfery i wylądować na powierzchni. - Wyląduję w tym samym miejscu co poprzednio. Było stabilne.
Drugie lądowanie wciąż nosiło ze sobą ryzyko - poprzednio mogli tylko naruszyć kruche struktury pod spodem, które teraz z łatwością złamie ciężar fregaty. Mimo wszystko, w kalkulacjach sztucznej inteligencji lepiej było wykorzystać to miejsce niż szukać zupełnie innego.
Niebieskowłosa ruszyła za nim do wyłomu, przez który do wnętrza jaskini sączyło się światło. Zorze dogasały na ich oczach. Bledły, jak za odjęciem ręki uzdrawiającej niebo z jej otwartych ran, mieniących się różnymi kolorami. Jako pierwsza złapała za linę, z determinacją ruszając do góry przy pomocy własnych mięśni. Mogła sobie tego oszczędzić, mogła wynieść się w powietrze za pomocą biotyki tak, jak robiła poprzednim razem, ale zamiast tego bez słowa, żwawo wspięła się przy pomocy sznura na pierwszą półkę, później na następną. Wdrapanie się na górę zajęło im chwilę. Wystarczająco długo, by Volyova zdążyła tylko raz omieść wzrokiem pobojowisko, które prezentowała po sobie strefa upadku Niezłomnego, nim z hukiem w powietrzu pojawiła się Elpis. Fregata z gracją wylądowała za konstrukcjami z lodu, które wyminęli wcześniej.
- Czy udało wam się znaleźć moduł? - spytała gdy śluza otworzyła się, wpuszczając ich do środka i zamykając za plecami by unormować ciśnienie, temperaturę i powietrze. Maya stanęła za jego plecami, przodem zwrócona do wyjścia, nieobecnym wzrokiem wpatrując się w śluzę z zastanowieniem. Jej otrzeźwienie miało przyjść dopiero gdy dostrzeże malejący, lodowy glob na ekranach kokpitu.

Wyświetl wiadomość pozafabularną

Wróć do „Galaktyka”