Wielka wyrwa uświadamiała ich dwójce o potencjalnym niebezpieczeństwu. Skorupa lodowa wydawała się być solidna, twarda jak stal, ale w praktyce mogła chować niestabilny teren naznaczony przez podziemne jaskinie i korytarze. Kto wie, czy niektóre nie znajdowały
się wystarczająco płytko by odsłonił je jeden, nieostrożny krok. W tym względzie AZ-102 przypominała swoją bagienną siostrę. Tutaj również musieli patrzeć pod swoje nogi, bojąc każdego pokonanego metra i zdając sprawę z tego, że jeden z nich może być zgubny.
-
Patrz pod nogi - odrzuciła mruknięciem, na tyle cichym, by komunikator już kompletnie zniekształcił jej głos próbując wydostać z niego czystą, głośną komunikację.
Wpatrywała się w pustkę przed nią z nieodgadnionym wyrazem twarzy, skrytym za przyciemnioną szybką wizjera. Gdy obróciła głowę w jego stronę, odbiła promienie osamotnionego słońca, ponownie zmuszając wizjer Viyo do kalibracji.
Przyjęła linę po krótkiej chwili rozmyślenia. Przerzuciła ją sobie przez ramię, od razu zaczynając szukać miejsca, w którym mogłaby zacząć. Jej but uderzył o wystający z krawędzi, metalowy odłamek. Nie będąc w stanie go przesunąć, kucnęła, sprawdzając jak ostro zakończony jest metal. Usatysfakcjonowana tym, co zobaczyła, zdjęła koniec liny i zawiązała na ciemnym odłamku mocną pętlę, którą sprawdziła kilkoma szarpnięciami nim wyprostowała się, odwracając w stronę turianina, choć jej głowa skierowana była na trzeci fragment kadłuba. Milczała przez krótką chwilę, zbierając się w sobie i odgarniając z własnej głowy nieprzyjazne myśli.
-
Powodzenia - rzuciła krótko, odwracając się. Przestąpiła o krok naprzód w swoim starym stylu - bez zawahania, chwili namysłu. Jej ciało padło w przepaść, otaczając się błękitną łuną sekundę później, spowalniając jej lot aż wylądowała na grząskiej półce skalnej. Rozejrzała się dookoła, spoglądając w przepaść pod swoimi nogami przed kolejnym skokiem. Szybko stała się niebieską, jasną plamą na samym dole, kilkanaście metrów głąb jamy, pozostawiając go samym na powierzchni.
Trzeci fragment kadłuba był znacznie cieńszy. Z dwóch stron zakończony był śluzami i ku jego możliwemu zaskoczeniu, obie te zostały nietknięte. Wejście znajdowało się z boku, stworzone przez ogromną wyrwę w poszyciu pancerza, ujawniającej osmolone wnętrze.
Panele i elektronika skryte były pod szronem, tak jak niejednolita powierzchnia podłogi. Wewnątrz, przez brak dostępu światła, było ciemno. Dopiero ostre światło latarki pomogło mu w orientacji się w przestrzeni.
Podłogi Niezłomnego niegdyś były szare, w przeciwieństwie do pomarańczowego sufitu. Tutaj jednak turianin wychwycił zaschnięte plamy oleju, które skaziły niegdyś czyste, metalowe płyty. Kolejna chwila spędzona w środku sprawiła, że nawet do jego serca dotarł zarastający wokół lód. Dokładnie w chwili, w której logika podpowiedziała mu jak irracjonalna była obecność oleju w tym miejscu. Kiedy do jego umysłu dotarła niebezpieczna, ale też okrutnie prawdziwa myśl - patrzył na krew.
Pokrywała sporą część ziemi, ale jej ślady znajdowały się też na jednej, długiej konsoli idącej wzdłuż korytarzyka. Wyglądał na małą sekcję centrum komunikacyjnego, odchodzącego od głównej części kokpitu. Jeden z metalowych prętów, grubych i potężnych, wystrzelił z konstrukcji sufitu i spadł na ziemię, spotykając się w miejscu, w którym krwi było najwięcej.
Lód skrzył się w świetle latarki, ale po kilku minutach przeglądania jeden błysk przykuł jego uwagę mocniej od pozostałych. Przymarznięty do haka na suficie, z którego zwisało jakieś urządzenie, widniał mały łańcuszek ludzkiego nieśmiertelnika. Szron i zmarzlina sprawiły, że dane na nim wyryte stały się niemożliwe do odczytania.